|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Sob 06 Gru 2014, 22:19 | |
| - Ach, nie przejmuj się. – Powiedziała. Nie wiadomo jednak do końca było czy chodziło jej o wcześniejsze podziękowania – może zrobiła to niepotrzebnie? Chyba popełniła małe faux – pas, bo znowu ujrzała jak chłopak się peszy, co z jednej strony było cholernie urocze. Nie chciała by czuł się niekomfortowo w jej obecności, dlatego też postanowiła chyba nie uśmiechać się aż tak często i miło. Chociaż to też byłby nietrafiony pomysł, bo Puszek mógłby pomyśleć sobie, że jest na niego obrażona albo coś. Wanda wyglądała na spokojną, ale pod jej ciemną kopułą wszystkie trybiki chodziły jak szalone. Jeszcze chwila, a para będzie jej z uszu lecieć! Pierwszy raz miała taką rozminę, że sama nie wiedziała co dokładnie ma robić by nie wystraszyć chłopaka swoim zachowaniem. Postanowiła zostać przy dotychczasowym luzie, więc uśmiechnęła się kącikiem ust i zwróciła wzrok ku tacy z literkami, które jedna po drugiej idealnie układały się na płaskiej powierzchni z teflonu aż do czasu. - Przeklęte ‘D’. – Też trochę pojęczała nad nieszczęsną literką i przytknęła koniec różdżki do ust zastanawiając się co też można z tym poradzić. W sumie to przeczesywała pamięć w poszukiwaniu jednego z zaklęć, które by coś dało. O! Wanda zaraz chwyciła pewniej badylek i machnęła nim elegancko mrucząc coś pod nosem, a koniec patyka zajarzył się lekko czerwonym blaskiem. Literka ‘D’ zaczęła się wiercić i drżeć, po czym naturalnie wygięła się, by ponownie móc zaprezentować się w całej, niesklejonej okazałości. Krukonka poruszyła swoim orężem raz jeszcze, by posłać resztę pierników na tacę i kiwnęła głową Henrykowi by ten mógł samodzielnie wstawić je do pieca. Jeżeli się bał lub protestował to ona sama to uczyniła przy pomocy magii. Piec zamknął się z cichym trzaśnięciem, temperatura w pomieszczeniu znowu poszła o kilka stopni w górę, a Wandzia spojrzała kątem oka na swojego przyjaciela, który opowiadał o braku chęci na dekorowanie czegokolwiek. Wielka szkoda, bo szatynka uwielbiała paćkać się w różnego typu posypkach, marcepanowych kwiatuszkach czy innych dodatkach, jednak uszanowała wolę kolegi. I jeżeli ten wolał zjeść świeże pierniki bez ozdób to tak właśnie będzie. - Nie ma sprawy. To w takim razie to będzie nasza tajemnica. – Powiedziała wesoło, zniżając głos do szeptu i przystawiła palec wskazujący do ust – tak jakby wspólne pieczenie było czymś na skalę światową! Nikt nie mógł się o tym dowiedzieć! Mrugnęła do blondyna i zaczęła powoli sprzątać blat, który będzie im potem pewnie potrzebny. Poza tym Krukonka nie lubiła zostawiać po sobie bałaganu. - To pomóż mi ogarnąć ten stół i pozostało nam tylko czekać. Chyba, że masz inne plany, to możesz lecieć. Potem Ci najwyżej je przyniosę. – Niezobowiązująca gadka – szmatka, że jak ten nie chce z nią siedzieć to ona go tu nie trzyma i tak dalej… Nie chciała by się nudził, nie wiedziała czy pasuje mu siedzenie w jej towarzystwie. Zostało im jeszcze sporo czasu, a że Henry niezbyt dobrze czuł się w kuchni… Spojrzała na niego przelotnie, nie chcąc wgapiać się w niego zbyt długo i czekała na odpowiedź jednocześnie dzierżąc różdżkę w dłoni.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Sob 06 Gru 2014, 22:45 | |
| Z zasady mieszał się i peszył przy szczerych uprzejmościach od płci przeciwnej. A jeszcze bardziej brał do siebie, gdy taka osoba patrzyła na niego z głębokim smutkiem, żalem i bólem, bo o niej zapomniał. Nieświadomie Henry wbił paznokcie w swą bladobrązową różdżkę, a ta wystrzeliła ze swego końca jakieś mikroskopijne pióra. Chwila stanięcia twarzą w twarz z pewną jasnowłosą gryfonką musi w końcu nadejść. Musi sobie ją przypomnieć, inaczej zeżrą go wyrzuty sumienia. Już go powoli zjadały i to bolało go tam w środku. Bardziej niż głowa. Uniósł brwi mile zaskoczony doskonałością zaklęć Wandy. "D" było jej posłuszne jak nigdy i nie popsuło tworu własnego Heńka. To było pierwsze coś co ugotował. A raczej ulepił, bo w kuchni umiał nalać sobie soku, zrobić herbaty i najprościej, usmażyć jajecznicę. Inne potrawy wychodziły poza jego zakres umiejętności i chęci. Nie tknął sie do tacy, pozwalając Wandzie wsadzic ja do pieca. Jak zwykle za pomocą magii dorzucił się do sprzątania ze stołu. Miski wpakował jedno w drugie i posłał do zlewu, a gdy zechciało mu się sprzątnąć mąkę ze stołu... zaklęcie tylko to pogorszyło. Mąka wzbiła się nagle w powietrze atakując ich dwójkę. Nieuchronne było rozkasłanie się. Heniek kasłał i machał ręką przed sobą przeganiając latającą mąkę. Teraz to nawet skrzaty muszą się z nim zgadzać, że nie nadaje sie jako pomoc w kuchni. - Przepraszam. - mruknął i cofnął się do swego powiększonego krzesełka z dala od tumanu mąki. Potarł twarz ręką, aby pozbyć się osadu z brwi i ogólnie z twarzy. No tak, nie mieć do czynienia z mąką ani z niczym sypkim, bo to oślepia. Warto zapamiętać. Spojrzał na piekarnik zastanawiając się co mają robić przez te kilkadziesiąt minut. Mógłby wrócić do dormitorium i ogarnąć czy na transmutację umie zaklęcie zmieniające zegarek w serwetkę. Nie chciało mu się jednak teraz tam wlec mimo, że było to niedaleko. Najwyżej potem dopadnie Dwayne'a, Cardaroca i Ioannisa i we czworo potrenują na błoniach. Znając życie chłopaki są na nielegalnym wypadzie do Hogsmade, o czym "nie wiedział". Mógł zrobic wiele pożytecznych rzeczy, a wybrał tę ostatnią, siedzenie w gorącej kuchni z Wandą i czekanie na pierniki. Tutaj było bezpiecznie. Tutaj nie musiał obawiać się, że niechcący, bez psychicznego i emocjonalnego przygotowania napotka pewną jasnowłosą gryfonkę, której myśl go bolała. Nie miał pojęcia co ma zrobić teraz. Nie umiał z nią porozmawiać, a nawet jakby umiał, nie wiedział co ma powiedzieć. Nie pamięta, to chore. Jakiś głośniejszy dźwięk pracującego skrzata go ocucił. Spojrzał na Wandę przepraszająco. - Nie mogę pozbyć się zbyt intensywnego myślenia. Psuje mi to humor, a więc możemy tutaj posiedzieć. Może przyjdzie oświecenie przy piernikach? - spróbował się uśmiechnąć, ale nie do końca mu to wyszło. Poluzował jeszcze bardziej krawat Hufflepuffu i przeczesał ręką włosy. - To co robimy, Łando? Może ty opowiesz zabawne historyjki? - nogi skrzyżował pod stołem i bawił się rózdżką. Non stop nie widział, że wystrzeliwuje ona z siebie delikatne parzące ciepło zmiksowane z białymi piórkami. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Sob 06 Gru 2014, 23:50 | |
| Mina Henryka nie wyrażała zbytniego zadowolenia. Wyglądał jakby się z czymś męczył, miał coś na sumieniu. Może martwił się o to, że stracił pamięć i nie pamiętał większości wspomnień? Tych miłych i tych gorszych? Głupie domysły, na pewno chodziło o coś takiego! Nie wiedziała dokładnie jak to było z nim i Sol – faktycznie widywała ich często, wiedziała, że są parą, ale kiedy dokładnie to się zaczęło nie miała pojęcia. Nie wiedziała również czy zerwali ze sobą przed jego wypadkiem, czy po, czy w ogóle zerwali. Wolała o nic nie pytać, by nie pogarszać obecnej sytuacji. Jak Lancaster będzie chciał się jej wygadać to się wygada - proste. Jej kuchenny towarzysz chyba był bardzo rozkojarzony bo gdy tylko chciał się wziąć do roboty – z miseczkami i resztą naczyń poszło mu bardzo gładko, to biała śmierć b.2.01 jaką była mąka zbuntowała się przeciw jasnowłosemu. Pewnie gdyby tylko mogła to tupnęłaby mączaną nogą i wydarła się Nigdy więcej!. Nie mając jednak takich możliwości zwyczajnie zrobiła im na złość i uniosła się w powietrzu atakując ich twarze. Jasny pył osiadł na ich włosach i rzęsach, wcześniej jednak brutalnie wdzierając i drażniąc ich gardła. Krukonka przystawiła dłoń do ust i odkaszlnęła kilkukrotnie, czując jakby miała zaraz się udusić. Stan przedzawałowy zaraz jej jednak minął, a uśmiech tylko rozświetlał jej przyprószoną mąką buźkę. Wzruszyła ramionami i przy pomocy magii pozbyła się reszty składników ze stołu, na którego blacie zaraz się znalazła. Oparła dłonie o niego jednym zwinnym ruchem wylądowała tyłkiem, o. - Nic nie szkodzi. Każdemu się zdarza. Kche, kche. – Powiedziała lekko, jeszcze trochę pokasłując i niedbałym ruchem strzepnęła tyle mąki ile się dało. Jeżeli jakaś jej została to trudno, pójdzie się potem umyć. - Następnym razem ja obsypię Cię czymś sypkim. Nie będziesz się mnie spodziewał! – Pogroziła mu serdecznie wymachując długimi nogami w opiętych zakola nówkach i spojrzała na czubki swoich butów. Już wcześniej zauważyła, że z różdżką chłopaka dzieje się coś dziwnego. Miała nadzieję, że tym razem nie zostanie oblepiona kolorowymi piórkami, które jedno z nich spłynęło niby to przypadkiem w jej stronę. Chwyciła je delikatnie palcami i przyjrzała mu się intensywnie chcąc rozpoznać być może gatunek ptaka, od którego pochodzi. Gdy Heniek się odezwał automatycznie zwróciła ku niemu swoją twarz jeszcze z pozostałościami mąki tortowej, zaraz jednak odwróciła wzrok słysząc o czym też ten mówi. Wiedziała, że jest mu ciężko rozprawiać mu o swoich problemach, które teraz przytłaczały go zewsząd, więc na razie się nie odzywała. Zastanawiała się co też mogłaby mu powiedzieć pokrzepiającego. By się nie martwił? Że wszystko będzie dobrze? Że się jakoś ułoży, tak? Nie miała informacji jak bardzo uraz głowy był poważny – również nie znała się aż tak dobrze na magii leczniczej jak on sam, więc jeżeli chodzi o tę stronę to nie mogła nic pomóc. Miała ochotę chwycić go za rękę i tak trzymać dopóki pierniki się nie upieką, wiedziała jednak, że nie byłby to zbyt dobry pomysł zważając na to jak zareagował na jej wdzięczne spojrzenia. Zresztą, to co się działo teraz w głowie Lancastera… skutecznie odwiodłoby ją od tego pomysłu. Westchnęła ciężko i przymknęła powieki. - Wiem, że jest Ci ciężko, że sam nie wiesz co począć, ale… Pomyśl, że wszystko ma swój czas. Jeżeli teraz jest kiepsko, to potem karma powinna się odwrócić. Zajmij się czymś innym, skup się na sporcie – przecież tak go lubisz. – Mruknęła i zamachała jeszcze raz lewą nogą, leniwie. Obserwowała znad przymrużonych oczu swoją kończynę, by zaraz poprawić swoje ułożenie na blacie nieznacznie i zagryźć dolną wargę. Zaczynała mówić jak jakaś nauczycielka, czy psycholożka. Nie chciała truć mu o tym jakie życie jest wspaniałe, bo nie do końca to była prawda. - Albo… w sumie olej wszystko i żyj tak jak chcesz i nie zwracaj uwagi na innych. Pamiętaj, że ktoś może mieć gorzej od Ciebie. – Powiedziała jakże mądrze i zaraz się zachłystnęła powietrzem. Jeszcze chwilę nic nie mówiła po prostu milczała słuchając odgłosów krzątaniny słodkich skrzatów kuchennych. - Dobra. Zmiana tematu. Nie wiem czy znam jakieś zabawne historyjki. Od zawsze byłam przykładnym dzieckiem, więc wiesz. – Poruszyła zabawnie brwiami i parsknęła śmiechem szukając czegoś śmiesznego, o czym mogłaby opowiedzieć. - Ojej, kiedyś podsunęłam Hallowi [Alexowi dla przypomnienia] eliksir miłosny! Co lepsze dawał mi korki z eliksirów. Nie wiem w sumie po co to zrobiłam… Byłam młoda i głupia, ale się nie nabrał! Cholera, a pamiętam ile długich wieczorów zmarnowałam by go przyszykować. – Zaklęła jeszcze raz wspominając stare czasy gdy leciała na swojego korepetytora. Teraz zrozumiała, że kompletnie nie ma u niego szans, ale mimo wszystko do tej pory utrzymują ze sobą kontakt, co jest bardzo miłe. I niecodzienne. Przeczesała palcami włosy i zakręciła jeden ciemny kosmyk na palcu. - Nooo co tam. Kiedyś wlazłam Dorianowi pod łóżko i w nocy gdy spał wydawałam dziwne dźwięki. Takie wiesz, jakby mnie ktoś mordował. Jęczałam jak szalona, miałam może wtedy z sześć lat. – Parsknęła śmiechem na przypomnienie miny swojego starszego brata. Wspomnienia były tak żywe, że aż się rozmarzyła. Piwne oczy zaszły mgłą, a usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, trochę nieobecnym. Nie zauważyła nawet gdy kolejne piórko wystrzeliło jej w buzię. - Nigdy nie umiałam opowiadać kawałów. Zawsze je paliłam. Tak jak z historyjkami. Jestem beznadziejnym stand up’owcem. – Przyznała szczerze i jedyne na co sobie mogła pozwolić w tej sytuacji to wzruszenie ramion. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 13:25 | |
| To chyba normalne, że się martwił utratą pamięci i niepamiętaniem dosyć znaczącej części swojego życia. O niczym nie wiedział i nie umiał się zachowywać w tej nowej sytuacji, stąd jego złość, napady odlatywania myślami i nieobecności duchowej a potem irytacja i brak nastroju. To typowe, Uzdrowiciele mówili mu, że będzie ciężko przez najbliższy czas, potem się ułoży. Jasne, jakoś im nie wierzył. Nie mieli pojęcia co się dzieje w głowie takiej osoby. To nie jest amnezja alkoholowa, to coś poważniejszego. - Okej, zgadzam się na zemstę. Jak spadnie śnieg to możesz spróbować mnie atakować. - spróbować, bo czy się jej to uda to raczej wątpił. Heniek jako zawodnik quidditcha świetnie poruszał się o każdej porze roku i w każdych warunkach pogodowych. To przekładało się na korzyść w takich bitwach na śniegu, gdzie przewagę mieli ci, co latają na miotłach systematycznie. Zacisnął zęby i zajął się otrzepywaniem z mąki, aby nie zdradzić się, że Wanda choć próbowała, nie pomagała mu. Nie mógł olać tego i żyć jak gdyby nigdy nic mając w głowie wielkie wyrzuty sumienia i złość na siebie. Skupienie na sporcie byłoby dobrym wyjściem, ale nie na zawsze. Henry musiał to przecierpieć i zdzierżyć, innego wyjscia nie miał. - Ano, ktoś może mieć gorzej niż ja. - spojrzał na Wandę pytająco. Czemu tak powiedziała? Czy i u niej stało się coś złego, gorszego niż jemu? Nie miał jednak podstaw tak sądzić, a więc odwrócił wzrok, różdżkę zostawił na swoich nogach, a ręce splótł z powrotem na karku. - No nie wyglądasz na szkolnego nicponia. I dobrze, masz przynajmniej spokój od Filcha. - stwierdził, bo Wanda była tak przykładna, spokojna i porządna, że czasami takich osób ze świecą szukać. Większość zawsze miała coś na sumieniu i nie mogła się oprzeć pokusom dokuczania znajomym i charłakowi. Nawet Heniek nie był święty. Tyle razy ratował z tarapatów przyjaciół, że za te "alibi" i usprawiedliwienia ich dawno siedziałby u Filcha na dożywotnim szlabanie. Odznaka prefekta daje sporo, przydaje się i działa nawet na woźnego jeśli umie się jej odpowiednio użyć. Nie miał pojęcia kto to jest Hall, ale pomysł napojenia go eliksirem miłosnym był bardzo oryginalny. - Poważnie? Chciałaś dać mu eliksir miłosny? - roześmiał się krótko. - No no Wando, nie wiedziałem, że potrafisz być taka uparta jak ktoś się ci spodoba. Mam tylko nadzieję, że nie był za stary, bo to dopiero byłby skandal. Pierwszaki w Hufflepuffie dalej podkochują się w Upiornych Wyjcach, a to faceci po czterdziestce. - porównał, aby wyjaśnić o co mu dokładnie chodzi. Gadał celowo, żeby nie pozwolić sobie powrócić myślami do kłopotów, jakich jeszcze nie rozwiązał i przed nimi uciekał. W końcu go dopadną. - Jak Dorian zareagował? Potwór łóżkowy, trauma z dzieciństwa? Chociaż ja bym takiego potwora to raczej się nie wystraszył. Miła jesteś Wanda, ale potwór byłby z ciebie marny. - zaczął bujać się na tylnych nogach krzesła, nie widząc ciągle zachowania swojej różdżki. Puchon zapatrzył się w jakiś punkt obok Wandy, a konkretniej to w obracanym wokół palca kosmyku włosów. Nie potwierdził, że źle opowiadała kawały bo one nie są potrzebne, skoro można podzielić się śmiesznymi kawałkami z życia z dzieciństwa. Dzieciaki są zdolne do wszystkiego. Heniek zawsze starał się za młodu być grzeczny i średnio mu to wychodziło. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 16:03 | |
| Z Henrym należało się obchodzić jak z jajkiem. Najlepiej było unikać drażliwych tematów, jednak to było naprawdę trudne. Dlatego raz po raz Wanda popełniała małe gafy, za które miała ochotę się zastrzelić. Nie robiła tego specjalnie, po prostu samo tak wychodziło. Wiecie jak to jest, gdy chcesz komuś pomóc za wszelką cenę, a twój język jest zbyt długi i nie możesz go kontrolować… Wtedy wychodzą takie kwiatki, które być może ktoś inny by wspominał ze śmiechem. Z tej sytuacji jednak nie warto było się śmiać. Szatynka nie zaznaczyła dokładnie, że chodzi jej o śnieg, który pewnie sypnie za kilka miesięcy. Zemścić może się w różnoraki sposób. Może wykorzystać do tego inny sypki produkt i zrobi to niespodziewanie, że nawet refleks i wieloletnie treningi nic mu nie pomogą. Przynajmniej taką miała nadzieję. Szatański plan, który niebawem ułoży musi być dopracowany i zapięty na ostatni guzik. Otóż to. Pytające spojrzenie chłopaka wybiło ją nieco z równowagi, a wspomnienia tamtego wieczora gdy ujrzała martwego ojca skąpanego we własnej krwi zamigotały intensywnie w jej podświadomości, co wywołało u niej tylko bolesny skurcz serca. Zacisnęła odruchowo powieki, bo czuła, że oczy zaczynają ją palić, a w gardle rosła kula monstrualnej wielkości, którą z trudem przełknęła. Nie mogła się rozpłakać, kiedy ten dzień zapowiadał się tak miło. - Wiesz… – Zaczęła, by nagle zamilknąć. Ton jej głosu był smutny, a ogromny ból przeszedł jej po twarzy, który zaraz to zatuszowała uśmiechem. Niby to radosnym, uspokajającym, jednak nie do końca… Zostawiła kosmyk włosów w spokoju i wbiła mocno paznokcie w udo, by nie wydać z siebie żadnego niepokojącego dźwięku. Nie chciała się rozpłakać przy Henrym, bo wyszłaby wtedy na beksę i strasznie niedojrzałą pannę. Przez chwilę chciała powiedzieć mu wszystko, wylać z siebie ten cały żal, jak jest jej źle, jak gnębią ją koszmary, jak Dorian odwrócił się od niej. Została sierotą, A Lancaster był tak miły i słodki… Znała go już długo, wiedziała, że mogłaby mu powiedzieć wszystko, jednak nie teraz, nie w tym momencie gdy i on przeżywał piekło. Wanda martwiła się zarówno o niego – jak ten sobie poradzi w szkole i z ludźmi, którzy zachowali się niegodnie – jak i o siebie, bo sama nie wiedziała co dalej ze sobą począć… Wzmiankę o tym jaka ona jest przykładna i ogólnie grzeczna przyjęła z lekkim uśmiechem na twarzy. Faktycznie, Wanda chyba jako jedna z nielicznych dziewczyn czy też w ogóle uczniów w szkole nie brała udziału w żadnych walkach czy innego typu sprawach. Chodziła na zajęcia, uczyła się bardzo dobrze i spędzała czas z przyjaciółmi. Nie mordowała, nie interesowała się czarną magią [no, może trochę, ale to z czystej ciekawości], nie odwiedzała dormitoriów wszystkich swoich znajomych płci przeciwnej i ogólnie, jeżeli już szalała to tylko w towarzystwie dobrze znanych jej osób. I jej nie ominęło kilka szlabanów u Filcha – teraz jednak za bardzo skupiała się na nauce. W przyszłości chciała zostać Aurorem, chciała robić coś pożytecznego. Chciała walczyć z Voldemortem i śmierciożercami, którzy najpierw zabrali jej matkę, a teraz najpewniej ojca. Zacisnęła pięści. - Niektórzy uważają, że osoby spokojne są nudne. – Powiedziała mimochodem i wzniosłą patrzałki ku sklepieniu, na którym widniały jakieś dziwne znaki i napisy, których Wandzia rozczytać nie mogła. Sama tak nie uważała. Wiedziała, że w każdym znajduje się coś interesującego – należy to tylko wydobyć. Odwróciła twarz w stronę Henryka, gdy ten skomentował jej wybryk sprzed dwóch lat? Może roku? Uśmiechnęła się nieco szerzej, dalej mając przed oczyma obraz zdezorientowanego Halla, obiektu jej westchnień, zresztą nietrafiony. Jak zwykle. - Och, stare dzieje. Nie wiem co sobie wtedy myślałam. I aż tak stary nie jest, raptem dzieli nas kilka lat. No ale co miałam robić jak wszyscy wokoło są zajęci? Mi się na nieszczęście trafił Gilgamesh – chyba mam pecha do facetów. Zostanę starą panną i będę mieć masę kotów. I codziennie będę piekła serniki i ciastka. – Powiedziała wzdychając żałośnie i trochę teatralnie, chcąc pokazać, że jednak wcale się tym nie przejmuje. No, może trochę ale nie będzie mu o tym opowiadać, że trafiła na największego Casanovę szkoły. Potem się roześmiała, bo w sumie to co powiedziała było tak głupie, że tylko ona mogła coś takiego palnąć. Przeczesała dłonią ciemne włosy starając sobie przypomnieć jaką minę miał Dorian, gdy zobaczył młodszą siostrę wypełzającą spod jego łóżka. Różowa piżamka, potargane loczki i ciemne oczka wpatrujące się w przerażoną twarz starszego Whispera. - Zezłościł się na mnie potem strasznie i dąsał się chyba przez dwa dni. Ale mine miał niezłą! Haha, jako sześciolatka byłam chyba bardziej straszna niż teraz. No ale nic to. Kiedyś muszę ten myk powtórzyć. – Dodała uśmiechając się już na powrót wesoło, i zerknęła na różdżkę chłopaka, który raz po raz wyczarowywała jasne piórka. Było już ich całkiem sporo. - Henry, coś Ci…Twoja różdżka. Zmieniasz profesje? Chcesz być Indianinem i szykujesz pióropusz? – Spytała śmiejąc się głośno.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 16:37 | |
| Od razu jak z jajkiem... lepiej jak z tentaktulą, o. Jak się nie podejdzie za blisko czułych i piekących tematów jest spokojnie, a gdy już się wdepnie zbyt blisko, kłopoty. Dobra, to porównanie też jest kiepskie. To po prostu trudny początek roku szkolnego. Z opóźnieniem zdał sobie sprawę, że nie powinien patrzeć na Wandę pytająco ani ogólnie niczego nie insynuować. Przez to nadszarpnął trochę miłej atmosfery i dziewczyna się zirytowała. Widział to jak na dłoni, gdy próbowała utrzymać uśmiech na ustach, a jej to nie wychodziło. Zapytałby co się działo, ale było chyba na to za wcześnie. - Nie moja sprawa. - mruknął, aby już nie przepraszać jej kolejny raz podczas jednego spotkania. Dał jej chwilę spokoju od odpowiadania, patrzenia, uśmiechania się przekierowując swoją uwagę na piec i dochodzące stamtąd zapachy. Mogła przez chwilę odsapnąć od utrzymywania wesołego wyrazu twarzy, skoro tego chciała. Henry chociaż kaleka emocjonalny i mało wylewny, rozumiał, gdy człowiek miał ochotę przez chwilę wyłączyć się na wszystkich. Gdy już odwrócił w jej strone głowę, nie widział rzucającego się w oczy wcześniej smutku. Mógłby zapytać tak jak ona, zapewnić o wsparciu, ale był w tym po prostu kiepski. Nie szło mu dobrze w takich rzeczach i po prostu był, milczał, siedział i był wyrozumiały. Póki co musiało to wystarczyć. - Osoby spokojne wiedzą czego chcą. - poprawił ją, nie zgadzając się, że spokój oznacza nudę. Spokój to potrzebna odmiana, jeśli było dużo kłopotów, stresu i ciężkich dni. Próbował przypomnieć sobie czy zna kogokolwiek z nazwiskiem Hall, ale nie wiedział. - Nie znam go. - poinformował łagodnie dziewczynę. Uniósł brwi i przechylił się krzesełkiem w tył, opierając o szafkę. - Nieszczęście? Słyszałem, że nieźle mu się powodzi i wiele dziewczyn się w nim zadurza. - stwierdził beznamiętnie, nie wykazując zainteresowania jakimś ślizgonem. Skoro się jej trafił, to chyba oboje tego chcieli. Nie pamiętał oczywiście, że Wanda ma chłopaka, ale to też nie jego sprawa. To nawet dobrze, że zmieniła obiekt westchnień z korepetytora na rówieśnika. Chyba, Henry się nie znał. Czyli jednak zostanie starą panną? Puchon całkowicie się zgubił i było to po nim widać, że nie wiedział dokładnie o co chodzi. Nie przeszkodziło to jednak w dalszej rozmowie. - Okej, to co sobota wpadam na pierniki i ciastka. Koty podobno mnie polubiły w ciągu tamtego roku, to i z nimi się dogadam. - zaklepał wizyty w przyszłości. Skoro są pierniki to czemu sobie ich odmawiać? Zawsze fajniej jest jeść w towarzystwie niż w samotności. Więcej przyjemności, a i pośmiać się można. - Dzieci bywają straszne, to teraz będziesz mieć więcej roboty, żeby wystraszyć Doriana. Coś czuję, że tutaj moje nazwisko nie pomoże. Na pierwszaków podziała, a tu chyba nie. Ale coś wymyślisz. - uśmiechnął się lekko, gdy pierwszy zapał opadł i zrobiło się spokojnie. Dalej burczało mu w brzuchu. Siedział głodny w kuchni pełnej skrzatów dorównujących przysłowiowych babciom tuczących wnuczków. Musiał naprawdę chcieć te pierniki, skoro jeszcze nie wykombinował czegoś do jedzenia. Jak tylko zobaczył różdżkę gwałtownie wyprostował krzesło siadając i chwytając ją w rękę. Otrzepał pióra, a te zaczęły sobie latać w powietrzu. - Jeden Indianin w Hufflepuffie starczy, uwierz mi. - uśmiechnął się szerzej mając na myśli nikogo innego jak Dwayne'a, którego buzia się nie zamykała jak tylko miał publiczność. Schował różdżkę do kieszeni, aby już nie szydełkowała sobie pióropusza. Puchon sie zdziwił jej zachowaniem. Najwyraźniej odpowiadała na jego rozstrojenie nerwowe. - Długo te pierniki? - zapytał z żalem spoglądając na piec. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 17:09 | |
| - Gilgamesh to nie odpowiednia partia na mojego chłopaka. – Powiedziała tylko by wyjaśnić co chciała i zamknęła temat przystojnego Ślizgona, który latał od jednej panny do drugiej, co strasznie irytowała Krukonkę, przez co sama nie wiedziała co do końca ma o tym myśleć. Jak na razie żyła sobie spokojnie, ze świadomością, że ten pewnie trafił na wyjątkowo dobrze urodzoną arystokratkę, pewnie jeszcze zaliczając wszystkie jej przyjaciółki po kolei. - Nie zawsze. Ja jestem spokojna… Chociaż nie, nie wiem. Nie jestem. – Mruknęła, zastanawiając się jednak czy jest ostoją i oazą spokoju czy szaloną trzpiotką. Teraz nie mogła tego określić, bo za dużo spraw na głowie miała, co dodatkowo komplikowało sprawę. Wzruszyła ramionami i znowu zamilkła. Cisza, która wypełniała ich dwójkę wcale jej nie ciążyła. To był ten miły przerywnik, który dawał im chwilę wytchnienia. Nie trzeba było nic mówić, to było zbędne. Każdy zajął się swoimi smutnymi myślami, gdy znowu odezwała się dziewczyna. - Spoko, wpadaj co tydzień nawet. Tylko w międzyczasie ćwicz dużo, bo nie chcę byś się spasł. Wiesz o tym, że pierniczki są tuczące? A jakbyś jadł je tak co sobotę to wyglądałbyś jak bańka. Miałabym wyrzuty sumienia. – Udała, że robi smutną minkę i rozłożyła ręce w geście niewiadomej. Może do tego czasu wymyślą składniki ciastek, które nie będą powodowały tycia? Whisperówna czekała na to od dawna… - Też wątpię by Dorian się Ciebie przestraszył. Może przebiorę się za Jęczącą Martę? To byłby dobry plan. – Zaśmiała się krótko i zsunęła gładko z blatu, by zaraz podejść do wielkiego pieca i spojrzeć w głąb, sprawdzając czy pierniczki są już gotowe. Raz czy dwa obiło się jej o uszy burczenie dochodzące z brzucha chłopaka, który pewnie był już niesamowicie głodny. Zresztą i ona przez ten czas zaczęła coraz intensywniej myśleć o jedzeniu, dlatego z niecierpliwością tupała nogą, odliczając w myślach czas do wyjęcia słodkości. - Ojej, w sumie Dwayne mignął mi ostatnio. Miał mi pokazać wyniki swoich SUMów i do tej pory się tego nie doczekałam. – Rzekła odwracając się na moment do chłopaka, by zerknąć na niego i sprawdzić czy wszystko w porządku. Na jego twarzy znów widniał uśmiech, co ją ucieszyło i sama też się uśmiechnęła szerzej prezentując rząd białych zębów. Sięgnęła po różdżkę i przy pomocy magii zamieniła jedno z białych piórek Henryka w jasną miseczkę w żółte borsuki, która będzie jej potrzebna do wykładania wypieków, których zapach drażnił jej nos. Słysząc jęk Puchona tylko parsknęła. - Wytrzymaj jeszcze dwie sekundy, a nie pożałujesz! – Obiecała i sama zajęła się operowaniem pieca, który to otworzyła . Dwie tace pełne brązowych ciasteczek wysunęły się z gorącego wnętrza i zawisły w powietrzu. Nie minęła chwila, jeden ruch ręki i te powędrowały nad rzeczoną michę. Wanda przechyliła dłoń zataczając lekkie półkole, a tace jak na rozkaz przechyliły się posłusznie i strzepnęły z siebie miodowe pyszności. Raz, dwa brudne naczynia powędrowały do umywalki, gdzie zajęły się już nimi skrzaty, wyraźnie ucieszone, że mogą im się przysłużyć. Jeden ze starszych pomocników widząc, że ich danie jest gotowe doniósł im dwie butelki piwa kremowego już otwartego, które postawił na stole przy, którym się znajdowali, co było niezwykle miłym gestem. Poza tym piwo kremowe było przepyszne i nadawało się do słodyczy. Chociaż Whisperówna przewidziała dla nich po kubku mleka. No ale cóż. - Gotowe! – Zawołała szczerze ucieszona i zamknąwszy drzwiczki do pieca podleciała jak na skrzydłach do ich miejscówki i oparła się o nią spoglądając na swoje dzieło. Piernikowe literki wymieszały się teraz ze zwierzakami. Całość wyglądała naprawdę imponująco. Do tego pachniało niesamowicie, a same ciastka nie spiekły się. Były kruche i słodkie. Szatynka podsunęła miskę w stronę Lancastera by ten poczęstował się pierwszy. Uśmiechnęła się zachęcająco. - Doczekałeś się. Oby Ci smakowały. – Powiedziała cicho, modląc się w duchu, by smakowały tak dobrze jak wyglądały.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 17:42 | |
| Chętnie zamknął temat Gilgamesha, bo Henry nie był odpowiednią do tego osobą. Był facetem, plotki na temat innych facetów go nie interesowały. Interesowało go jedynie kiedy pierniki się upieką i będzie można je zjeść. - Możesz być spokojna i może brakować ci piątej klepki. To też może być ciekawe. - poszedł na ugodę, bo odrobina wariactwa dodaje smaku. Wzruszył ramionami. Gdyby Wanda była nudna jak chwilę temu to rozważała, Henry uśmiechnąłby się raz czy dwa i zwinął, a przecież sam sprowokował spotkanie i bez pytania zajął sobie jej wolne popołudnie. Też nie wiedział co w niego wstąpiło. - Nie ma sprawy. Będę Uzdrowicielem latającym na miotle do pracy to będę mógł jeść co tydzień twoje pierniki. - dał jej swoje słowo, że zadba o formę. Poza tym najpierw masa, potem rzeźba. Pierwsze dwadzieścia sobotnich wizyt na ciastka będzie miał darmowe, bez konieczności wysiłku fizycznego. Najwyżej wyhoduje sobie taki brzuch jak Gruby Mnich i na Halloween będzie miał gotowe przebranie. Nawet włosy pasowały, jak zrobi sobie loczki. - Jęcząca Marta? Na gargulce, Wando. Wtedy to ja bym się wystraszył i uciekł z krzykiem. - mówił całkowicie powaznie. Strój Jęczącej Marty były przerażający dla wszystkich chłopaków w Hogwarcie. Dziewczyna mogłaby być wtedy z siebie dumna. Nie przyprawi o zawał tylko swojego brata, a przy okazji 98% szkoły. To dopiero by mogła szpanować i chwalić się na prawo i lewo. Oczywiście do tego potrzeba dużego wysiłku, aby ją w ogóle przypominać. - To musiałabyś załatwić eliksir wielosokowy czy jakoś tak. Ale, że ona nie żyje... nie wiem, nie przypominasz ani trochę Marty. I super. - nie chciał tu zarzucać, że niby łatwo Wandzie pójdzie wcielenie się w tego wrednego ducha. Ale gdyby się udało wyglądać chociaż trochę podobnie do niej, poszłoby jej wyśmienicie. - Jeszcze z nim nie gadałem, ale nie wygląda na załamanego, to musiało pójść mu dobrze. - odparł zbywając też ten temat, aby nie myśleć o swoich SUM'ach. Przez chwilę poczuł się niesprawiedliwie oceniony, bo uczył się zawzięcie... z tego co mu opowiadano. Znał siebie i do egzaminów na pewno by się przyłożył. Tymczasem poszło mu tragicznie i nikt nie miał mu tego za złe, bo był torturowany w maju. Czy tam kwietniu. Wyszczerzył się do miseczki w żółte borsuki. Była cool. Wanda jakby czytała w myślach i wiedziała, że Henry jest bardzo dumny z tego, że należy do Hufflepuffu i cieszą go takie głupoty jak miseczka w borsuki. Może sprawi sobie takiego pupila? Ciekawe czy w menażerii można kupić borsuka. Ostatecznie dziadek by mu go upolował, bo jeździł kiedyś po świecie i planował jeszcze wycieczki w ferie zimowe. - Dwie sekundy? - jęknął posyłając Wandzie spojrzenie pełne niedowierzania "Tak długo?!", zdradzając się jednak utrzymującym się suszeniem zębów. Jak oczarowany nie spuszczał z oka pierników tak pachnących, że żołądek skręcił mu się ze dwa razy a potem związał w supeł. I do tego piwo kremowe... Henry tak nagle polubił skrzaty, co chyba wyczuły, bo nagle trzy pary oczu i dziobów uśmiechnęło się do niego z uwielbieniem. Okej, przesadziły, nie powinny za bardzo go wielbić. Bo ucieknie z krzykiem. Jęcząca Marta, skrzaty... czemu nie trafiał się mu ktoś normalny, kto nie wzbudzałby w nim potrzeby brania nóg za pas i uciekania? Miał pecha. Po kolei każde ciastko wylądowało w żółtej misce w borsuki. Po kryjomu Henry doczarował tam orły, aby było sprawiedliwie. Patrzył na te pierniki i patrzył wahając się. - Są tak ładne, że szkoda ich jeść. Albo dobra, nie szkoda. - zaraz zmienił zdanie. Pierniki proszą się o to, aby je zjadać i się nimi zachwycać. Wołały go nawet. Głosy pierników w głowie? Zapamiętać: brac przepisane leki. Sięgnął po literkę "W" i ugryzł jej nogę. Milczał przez chwilę, szukając odpowiednich słów. Rozpływały się w ustach. Rysy twarzy Heńka złagodniały, tak samo jak i zniknęły zmarszczki na czole od ciągłego zastanawiania się, rozmyślania, analizowania itp. - Jesteś mistrzynią. - stwierdził całkowicie szczerze i w dwóch kęsach połknął piernika "W". - Są takie same, a nawet lepsze jakie babka robiła mi i Laurel. - pochwalił, posyłając Wandzie szeroki uśmiech. Jeszcze chętniej sięgnął po literkę "D", tę, którą sprawiała kłopoty przed ułożeniem się na tacy. Pierniki były bardzo gorące, więc puścił ciastko w powietrze, aby ostygło. Po co odkładać, zaklepał sobie ją. Chwycił butelkę kremowego piwa i uniósł do toastu. - Za genialne zdolności kulinarne Wandy. Co nie, skrzaty? - skrzaty głośno zatwierdziły. I uwaga, Heniek nawiązał z nimi kontakt! I to pozytywny, to jest godne pochwały i zapamiętania. Robił postępy. Stuknął o butelkę piwa Wandy i napił się, robiąc sobie białe wąsy. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 18:29 | |
| Też wolała już nie gadać o Ślizgonie, który namieszał jej w głowie. Poza tym gdy zaczynała o nim myśleć jakaś cząstka w jej duszy odzywała się w niej i zaczynała ją kłuć, co bolało. Jeszcze przed wakacjami istniała szansa, że zostaną parą, bo Gross tak skutecznie ją mamił słodkimi słówkami, że ta prawie się ugięła pod nim. Na szczęście potem przejrzała na oczy – odkryła co ten robi za parawanem, a nawet, że jest związany z jej koleżanką z domu. Chora sytuacja, która odbiła się na stanie psychicznym Wandzi. Pokręciła głową by odgonić niefajne myśli i westchnęła cicho, wsłuchując się w sympatyczny głos blondyna. Ucieszyła się, że będzie miał ją kto odwiedzać podczas niedoli i żywota starej panny, jaki będzie wieść. Wiadomo, że koty chadzają własnymi drogami, więc będzie mogła się nimi nacieszyć tylko w porze karmienia, a i tego nie miała zapewnionego. Dlatego wizja dorosłego Henryka latającego w te i we wte by tylko móc skosztować jej wypieków była wyjątkowo zabawna. Parsknęła śmiechem i odruchowo zasłoniła twarz. - To zaklepuje już wolne, sobotnie terminy! – Powiedziała ze śmiechem i zaraz też pisnęła na reakcję Lancastera. Sądziła, że przebranie się za Martę to wyśmienity pomysł, który chyba faktycznie warto kiedyś wcielić w życie. Może na pierwszą – lepszą okazję się za nią przebierze? Musiałaby tylko znaleźć coś co do niej należało. - Hola, z eliksirów jestem naprawdę niezła. Nie zapominaj, że sama uważyłam amortencję! I już postanowiłam! Jak mi któryś zalezie za skórę to będę go straszyć w nocy. – Złapała się za brzuch i skuliła w sobie, bo całą ta sytuacja strasznie ją rozbawiła. Te miny przerażonych młodych chłopców, którzy widzą ją, jako żywą Martusię cudownie napawały ją dobrym humorem. Nie ma bata, musi to zrobić, to byłby przekręt na całą szkołę! Wszyscy by o niej mówili. Odetchnęła głębiej by się uspokoić. - Oooch, no nic, sama dorwę Morisona i powiem mu co nieco. – Niby to zagroziła, niczym wykwalifikowana nauczycielka. Ucieszyła się na myśl, że miska w borsuki przypadła do gustu jej koledze. Mrugnęła zaskoczona, gdy i on doczarował do niej orły, które widniały na herbie Ravenclawu. Kolejny miły gest. Uśmiechnęła się szeroko do niego starając się nie zapłonąć ze wstydu, gdy ten zaczął chwalić jej wypieki. Pomachała dłonią, by ten nie wzdychał nad nimi, tylko by je szamał, bo od tego są. - Spokojnie, napatrzysz się jeszcze na nie nie raz, bo ostatnio często je piekę. – Uspokoiła go tymi słowami i sama chwyciła jednorożca pachnącego przyprawą korzenną i najpierw obejrzała go ze wszystkich stron sprawdzając czy faktycznie jej wyszły czy też nie. Ciastko wyglądało apetycznie, nie miało na sobie śladów żadnego przypalenia, więc po chwili odgryzła konikowi głowę. Musiało boleć. - Mmm, cieszę się, że Ci smakują. Ale nie przesadzaj, aż taką mistrzynią nie jestem. – Uśmiechnęła się półgębkiem, czując jak rozkoszne ciepło rozlewa się po jej trzewiach, gdy znowu usłyszała komplement, tym razem dotyczący jej umiejętności kulinarnych. Dojadła nieszczęsnego magicznego zwierzaka i chwyciła butelkę z piwem. Spojrzała w jasne oczy Henryka i uniosła zaskoczona prawą brew ku górze, gdy usłyszała, że ten odezwał się z entuzjazmem do skrzatów, które lada chwila, a padłyby na zawał gdyby nie ostrzegawcze i uspokajające zerknięcie Wandy. Mimo wszystko jeden z młodszych skrzatów zatoczył się ze szczęścia, a inny krzyknął coś wesołego. Krukonka parsknęła po raz setny tego dnia i stuknęła się z Lancasterem szkłem, by zaraz upić odrobinę piwa. Chciała powiedzieć coś pociesznego typu Za lepsze jutro. czy coś, ale wolała nie psuć tej chwili. Chwili upajania się piernikami, które znowu przeniosły ją w okres dzieciństwa. Uniosła tylko kciuk do góry, dając mu znak, że jest dumna z jego postępu. Jeden krok do przodu! Już miała otworzyć usta i powiedzieć coś banalnego – mianowicie mimo wszystko chciała zaproponować by Heniek wziął kilka pierników dla Lemurka. Należała mu się nagroda za dobrze zdane SUMy w tym roku. Ale… mina jaką zrobił Heniek i te jego wąsy… Zachciało się jej śmiać, co dzielnie powstrzymywała tylko przez chwilę. A może aż przez chwilę? Nie zastanawiając się zbytnio nachyliła się ku niemu i kciukiem starała się zetrzeć mu zgrabny zarost, który mimo wszystko niezbyt pasował do jego młodej buźki. Gest ten był wykonany w sposób naturalny, nie nachalnie. Ot, był brudny to go wytarła. Dotyk Whisperówny jakby nie patrzeć był delikatny, a ona sama dalej intensywnie pachniała słodką wanilią…
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 19:31 | |
| Też nie powstrzymywał śmiechu. Wyobrażał sobie swoją dorosłą wersję - ojca w szacie w żółte borsuki na miotle, goglach na oczach pędzącego mile, aby zdążyć na ciepłe pierniki u Wandy. Wyhoduje sobie brzuch, a miotła będzie narzekać, że pasażer jest za ciężki. Silnik zgaśnie i nie zdązy... idealny scenariusz na koszmar. Wywołało to u Heńka jeszcze trochę takiego luźnego śmiechu. Odchylił głowę i kręcił głową, bo ich rozmowy schodziły na coraz ciekawsze tory. Nie obyło się bez ciężkich milczących chwil, ale jakoś z tego wybrnęli cało. - O nie, to jest szantaż, Łando. - pogroził jej palcem, ale dalej się śmiał i mówił to w żartach. - To ja chyba wybieram amortencję skoro tak. - trzeba wybierać mniejsze zło. Zakocha się w stoliku, skrzyni, poduszce i przynajmniej Jęcząca Marta da mu spokój gdy zauważy, że Heniek woli miłość do przedmiotów martwych. - Napatrzysz? Żądam karty VIP na każde wypieki, choćby w środku nocy. - wyszczerzył się. - W zamian yy... yy... ee... - rozejrzał się wokół zastanawiając się co mógłby dawać w zamian. - ... oferuję moje super puchońskie towarzystwo i masę puchońskich legend zasłyszanych od Grubego Mnicha we własnej osobie. - mówił serio. Mógł dodać jeszcze, że ma swój geniusz, nieprzeciętną inteligencję, a ta uroda... ale wtedy Wanda leżałaby pod stołem dusząc i turlając się ze śmiechu i jeszcze musiałby ją reanimować! A podobno od śmiechu się nie umiera. Ochoczo chwycił lewitujące "D" i urwał je na pół. Skoro tak bardzo chciało się podzielić, to Henry pogodzi się z losem i je rozerwał. Kruchutkie, miękkie i ciepłe poddało się jego palcom i jako tako chłopak zrobił z tego w miarę dwie równe połowy. Chociaż ta po prawej była większa, miała dłuższy ogon. Już miał podać Wandzie hojnie pół piernika, komentując to wybuchem śmiechu, gdy ta po raz enty wpędziła go w zmieszanie. Żołądek zrobił mu salto w tył, a puchońskie serducho tylko na chwilę stanęło, ale na chwilę, więc nie groziło mu wylądowanie w Mungu po raz trzeci. Lekkie muśnięcie nad ustami, a Heńka wlepiło w krzesło, jakby oberwał zaklęciem i to porządnym. Znowu w powietrzu zaroiło się od odprężających zapachów wanilii i miodu, przez co narobił sobie tylko apetytu na te dwa smaki zmieszane ze sobą. Jak tylko dotarło do niego o czym właśnie pomyślał, krzesło wlepiło się w niego jeszcze bardziej. Nie zauwazył biedny turlającego się ze szczęścia małego skrzata, bo się do niego wcześniej odezwał. Spojrzał w ciemne oczy Łandy łagodnie tak samo jak i złapał jej nadgarstek i obrócił jej dłoń wierzchem do wnętrza swojej. Odsunął ją od swojej twarzy, żeby móc chociaż trochę odlepić się od uwierającego krzesła. - Masz, dzielę się piernikiem. - odchrząknął i położył na jej ręku większą część ciastka. Puścił jej nadgarstek,a rękawem przetarł usta pozbywając się resztek pianki. No tak, mógł to przewidzieć, ale Wanda go całkowicie zaskoczyła i zbiła z tropu. I nawet tego nie ukrywał. Wpakował do ust mniejszą część "D" i przez chwilę wiercił się na krześle, które stało się za ciasne. - O nie, juz przytyłem. Albo to krzesło się skurczyło. - mógłby sobie je powiększyć, ale co by się stało, gdyby i wtedy było za ciasne? Coś mu mówiło, że żadne z tych powodów nie jest winne temu, że Heńkowi zrobiło się ciasno. Znowu uszy mu poczerwieniały. Super sprawa. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 20:12 | |
| W sumie to gdyby Henry aż tak utył od jej słodkości, to postarałaby mu się pomóc zrzucić tych kilka nadprogramowych kilogramów chociażby wysyłając go do sklepu po zapasy mąki i cukru, które swoje ważą. Kilka rundek codziennie od sklepu do sklepu pewnie by coś dało. Po jakimś czasie. Długim czasie. - No wiesz co! Skoro wolisz amortencję… – Prychnęła z udawaną obrazą i zaraz dodała złośliwie. - W sumie… To całkiem dobry pomysł, bo może dzięki temu zakochałbyś się w naszej kochaaaanej Maaartusi, która już pewnie teraz czeka na Ciebie w łazience dla Prefektów. – uśmiechnęła się wrednie na powrót, strojąc sobie z niego żarty, co dawało jej nie lada uciechę. Wiedziała już, że Henry nie cierpi ducha młodej dziewczyny, więc za cel obrała sobie przynajmniej raz dziennie dokuczać mu w ten sposób. Musi powymyślać więcej kawałów i gagów na ich temat. Brzuch zaczynał ją już boleć od tych śmichów – chichów, które się jej trafiały dzisiaj. Złapała się za niego i parsknęła znowu, gdy ten oferował jej swoje towarzystwo, co nie było takim złym pomysłem, zważając na fakt, że dobrze się przy nim czuje. Od dawna się tak nie zaśmiewała, nie żartowała. Co innego gdy znajduje się w kręgu swoich przyjaciółek – wtedy tematy są inne, może przy nich płakać, wygłupiać się czy gadać totalne głupoty. Przy chłopakach zazwyczaj stara się zachowywać całkiem względnie. Teraz jest inaczej, jest swobodna i nie hamuje się z niczym. Coś nowego. - Umowa stoi! Tylko proszę nie miej do mnie pretensji jak reszta facetów będzie chciała Cię ukamieniować za to, że pożerasz wszystkie zapasy ciastek! – Ostrzegła na zaś i znowu się zaśmiała, czując jak mięśnie policzków powoli dają się jej we znaki. Na szczęście chwilę wytchnienia dało jej kosztowanie pierniczków, których smakiem – mimo, że tak dobrze jej znanych to i tak się zachwycała. Czuła tą słodycz na podniebieniu, co owocowało tylko zakwitnięciem delikatnego uśmiechu na jej jasnym licu, na którym pojawił się rumieniec. Widziała, że Puchon chce się z nią podzielić D, które wcześniej tak zabawnie im się buntowało – jednak przy jej pomocy zdołało się uspokoić. Jej gest, niby niezobowiązujący i według niej zwykły, oznaczający troskę wywołał w jej towarzyszu zmieszane, które było widoczne gołym okiem. Ona sama drgnęła gdy poczuła dłoń blondyna obejmującego jej nadgarstek tak delikatnym ruchem, o który by go nie posądziła. Odwzajemniła nieśmiało spojrzenie i zerknęła zaraz na swoją wyciągniętą dłoń, a na tej zaraz wylądował jeszcze ciepły kawałek pierniczka. Przez chwilę czuła się niezręcznie tą sytuacją, jednak coś w podświadomości mówiło jej, że z drugiej strony akcja była całkiem przyjemna. Dotyk chłopaka podziałał na nią w jakiś magiczny sposób, a szatynka nie miała nawet odwagi przeprosić za swoje zachowanie. Chyba niestosowne, dla niej całkowicie naturalne. Również wpakowała ciastko do buzi skupiając już na nim swoją uwagę i chwyciła tym razem borsuka w opuszki palców, trochę żałując, że Lancaster puścił jej rękę. - Widzisz, mówiłam. Już stajesz się gruby. – Powiedziała trochę niewyraźnie, bo jeszcze nie do końca przełknęła reszte miodowej masy. Starała się gorączkowo zmienić temat, byle by tylko nie myśleć o jego dotyku, który niemalże wypalił jej odcisk na nadgarstku. - Będziesz musiał podwoić czas spędzony na boisku. Ja łaskawie mogę zająć się Twoimi pracami domowymi. – Dodała dobrodusznie i przyssała się do butelki z piwem.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 20:47 | |
| Jeszcze nie zdążył pogryźć dokładnie połowy literki "D", a już się krztusił i czerwieniał jak tylko usłyszał co Wanda knuje. Zakrył usta w napadzie kaszlu, który trwał około minuty. Skrzatów zaroiło się wokół jego krzesełka przez co Puchonowi zrobiło się jeszcze ciaśniej. - Nie zrobisz tego, Łando! Nie wybaczę ci tego i zemszczę się okrutnie. Chyba nie chcesz śpiewać ballad miłosnych Filchowi? - a groził i szantażował, bo eliksir miłosny na Jęczącą Martę był ciosem poniżej pasa. Cztery ręce skrzatów podsunęły mu pod nos butelkę piwa kremowego, którą mógł sobie wziąć sam, skoro miał ją na stole. Napił się i kaszel zniknął, ale i tak Krukonka napędziła mu stracha. Znowu wylądowałby w Mungu, gdyby Marta postanowiła go zabić, żeby odrodził się jako duch i zamieszkał z nią w kanalizacjach. Na to Henry nie pozwoli! - Przez tę zmorę przynajmniej raz w tygodniu muszę korzystać z normalnej łazienki, bo ona blokuje tę prefektów. Jeszcze nie znaleźliśmy na nią działającego zaklęcia. - zdradził, że wraz z innymi prefektami, czyli Samuelem, Benem, Remusem i czasami Carrowem próbują wypędzić ducha z ich łazienki. To niełatwe wbrew pozorom. No bo weź wygnaj duszę wrednej zołzy z łazienki, w której roi się od gołych facetów. Gdyby chociaż była ładna i nie wyła, nie piszczała, nie jęczała to pół biedy... Nawet jęczenie by znieśli, gdyby resztę warunków spełniała. - Ale nikt się nie dowie przecież, że mam kartę VIP. Będę bronił imienia Naczelnego Smakosza Wyrobów Wandy. - zadeklarował prostując się na krześle. Skrzaty widząc, że Heniek już się nie dusi i grzecznie popija piwo, trochę sie rozrzedziły. I dobrze, bo Puchon powoli dostawał oczopląsu od białych głów i dwóch tuzinów krótkich rąk licznych skrzatów. Co za dużo skrzata, to niezdrowo. Dopadł borsuka-piernika. Też odgryzł mu zębami głowę. Bez litości. Wanda ponownie zarumieniła się i nie miał pojęcia z jakiego powodu. Czuł na ręku dalej ciężar jej dłoni, chociaż miał ją pustą. Zignorował to, aby móc traktować Wandę jako przyjazną, zaprzyjaźnioną duszę, z którą zjada się wspólnie pierniki. To bardzo mu odpowiadało. Czuł się zdrowszy i normalniejszy. - O, dzięki. Po raz drugi jesteś jedyna, która nie zabrania mi wsiadania na miotłę. Biorę sobie twoje słowa do serca. - ucieszył się i to szczerze, bo nasłuchał się od rodziców i co upierdliwszych znajomych, że powinien odpuścić sobie w tym roku quidditch. Akurat wtedy, gdy został kapitanem drużyny! Na dniach musiał opracować pierwsze strategie treningów i zwołać drużynę. Chyba brakowało mu ścigającego, najwyżej weźmie ludzi z rezerwy, a tym z zasady brakowało piątej klepki i musiałby niańczyć ich po godzinach, aby nie pospadali z mioteł jak oberwą tłuczkiem bądź co gorsza jakimś napakowanym sterydami ślizgonem. - A to są jakieś prace domowe? - zapytał zdziwiony, zapewne niedoinformowany o jakichś zadaniach do dormitorium. Było chyba za wcześnie na jakieś prace, a gdyby był w formie, powtórzyłby sobie trochę materiału przed rozdziałami zajęć. - Spoko, jak będę mieć problem mam dwie korepetytorki. Tanję i teraz ciebie. Super. - wspomniał gryfonkę, speca od eliksirów i wrzeszczenia na niego za pomylenie podstawowych składników i osobę, z którą się nabija po kryjomu z profesor Chantal Lacroix. - Będzie więcej czasu aby wlepić drużynę Puchonów w boisko. Jak tylko przyjedzie strój sportowy, bo wyrosłem z poprzedniego. - powiedział ot tak, zjadając teraz ogon borsuka. Następny: piernik- gumochłon. Bardzo dziwny kształt. Ale smakował tak samo jak borsuk, "W" i "D". |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 21:15 | |
| Krukonka obserwowała z radością jak Henry się denerwuje na jej genialny plan, który mogłaby wcielić w życie gdyby chciała. Wyszczerzyła się do niego dosyć sympatyczni3 i mrugnęła, na znak, że a być grzeczny, bo inaczej… - Ojeju, już się boję! Myślę, że nawet Filch nie zniósłby mojego fałszowania. – Pokręciła głową z niedowierzaniem. Wanda lubiła śpiewać, to jasne, często to robiła. Jednak mimo tego, że jej głos w normalnej konwersacji mógł uchodzić za przyjemny dla ucha to gdy zaczynała wyć, tak, dokładnie – wyć to nie dało się tego normalnie słuchać. Ballady miłosne więc jej niestraszne. Wyprostowała się i wypinając klatkę piersiową do przodu przyjęła wyzwanie, bo tak je właśnie traktowała. Zmarszczyła zaraz brwi, gdy ten wspomniał o łazience dla Prefektów – trochę zazdrościła mu tej przyjemności brania kąpieli w takim ogromnym, luksusowym pomieszczeniu, ale cóż. Nie wszyscy tutaj są Prefektami. Żachnęła się znowu udając oburzenie. - Lancaster, nie narzekaj, bo zaraz zabiorę Ci Twoją oznakę i to ja, ja będę korzystać z tej fajnej wanny. – Podroczyła się z nim, wymachując kawałkiem borsuka z piernika. Wcześniej zauważyła, że skrzaty znowu zebrały się wokół swojego ulubionego pupila który chyba się ich trochę przeraził… Na wszystko przyjdzie pora! Co do zaklęcia to mogą pomyśleć nad tym, za pomocą czego można by było pozbyć się Marty. Może warto wyczarować jakiegoś przystojniaka i powiesić go gdzieś w lochach? Wtedy Ślizgoni mieliby z nią mały problem. Zachichotała na tą myśl i znowu wczołgała się na blat, bo niewygodnie było już jej tak stać. Nie chciała jednak korzystać z tych malutkich krzesełek, bo były one chyba zbyt niewygodne jak dla niej, więc poradziła sobie w swój sposób. Dojadła kolejne ciastko i ponownie napiła się piwa jednocześnie słuchając przyjemnej paplaniny Henryka. Odetchnęła zadowolona, gdy chłodny płyn orzeźwił jej pragnienie. Nie zauważyła nawet gdy kapka alkoholu spłynęła jej po brodzie – zareagowała jednak szybciej niż powinna – starła ją natychmiast, gdy ta już miała padać na jej białą koszulę. - No widzisz! Tylko masz ładnie grać i kopać tyłki reszcie! Masz też być najlepszym kapitanem w całym Hogwarcie. Tylko… – Nachyliła się i dodała konspiracyjnym szeptem. - Nie mów nikomu, a zwłaszcza Lucasowi. – Uśmiechnęła się dziewczęco i znowu zajęła się wybieraniem kolejnego ciastka, które i tak skończy w jej żołądku, który chyba się już uspokoił. Tanję, o której wspomniał znała bardziej z widzenia. Uczęszczały kilkukrotnie na jedne zajęcia, ale nie miała okazji by porozmawiać z nią dłużej. Jeżeli jednak Puchon ją lubił i cenił jako korepetytorkę to musi być miłą dziewczyną. Szczęśliwy grymas nie schodził jej z twarzy gdy oglądała orzełka wyrobionego z ciasta. - Z pracami domowymi bywa różnie, zależy od nauczyciela, ale faktycznie, lepiej się teraz tym nie przejmować, skoro dopiero wrzesień. – Powiedziała i wsadziła sobie symbol do buzi na raz, haps! Przez chwilę miała problem z pogryzieniem go, co wydało się jej całkiem zabawne. Gdy Heniek zaczął opowiadać o grze i o stroju, ta chcąc cokolwiek odpowiedzieć nie dała rady, bo przeszkadzał jej orzeł. Zaczęła gestykulować, machać rękoma, ponieważ chciała powiedzieć, że i ona w tym roku sprawiła sobie nowe szaty nie do gry, a na co dzień. Oczy Wandy świeciły się wesoło, piwny odcień się pogłębił, a i jej się lepiej zrobiło, bo odkaszlnęła. - Ojej, nie powinnam być taka łapczywa i wsadzać go sobie do buzi. No, Ty tam trenuj tych Puszków! I chciałam się pochwalić, że i ja sobie kupiłam nowe szaty, oho! Nie tylko Ty urosłeś przez wakacje! – Dodała z dumą, ponownie prezentując długie nogi poprzez wyciągnięcie ich przed siebie w celu zlikwidowania kolejnego skurczu, który atakował jej biedne stopy.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 21:40 | |
| Naburmuszył się, że nie ma jak dokuczyć Wandzie za te groźby poniżej pasa. Jak można szantażować Jęczącą Martą? To bezlitosne i okrutne z jej strony. Jeszcze coś wymyśli i ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Henry tak łatwo nie odpuści, a co. - Piernikiem się dzielę, ale odznaką i tymi kolorowymi bąbelkami w jacuzzi nie. - teraz on szczerzył się złośliwie ciesząc się, że ma taką wielką łazienkę kiedy tylko chce, o każdej porze dnia i nocy. - No ale jak będziesz się ładnie zachowywać to cię mogę tam przemycić. W sensie samą. - zaoferował się dobrodusznie, nie mając absolutnie na myśli towarzyszenie jej w środku. Ale skoro Wanda piekła mu pierniki i jeszcze chwaliła go za nic nierobienie, był skłonny uchylić jej zasłony królestwa prefektów. Zasługiwała, ale i tak powinna przestać go szantażować Jęczącą Martą, bo jeszcze ta duchowa zołza stałaby się jego boginem. Obciach. Martusia ma tylu przystojniaków tam w toalecie, że nie wiadomo czy załapałaby haczyk na pójście za innym przystojnym ślizgonem, mając takie ciacha i to gołe pod samym nosem. Mogliby spróbować, ale czy zrezygnowała by z takich świetnych partii na rzecz innego, poza łazienką? Byłoby fajnie. - Ale oczywiście, że jestem i będę dalej najlepszym kapitanem w Hogwarcie. A czemu mam nie mówić Lucasowi? Powinien wiedzieć, że jest ktoś lepszy od niego. - zainteresował się pojawieniem się imienia Shawa w tej rozmowie. Ni z gruchy ni z pietruchy się pojawił, a skoro tak, to Wanda musiała obawiać się, że Lucas jest lepszy od Henry'ego. Żyła więc w błędzie. Mówił, mówił i przerwał, bo wybuchnął śmiechem widząc wypełnione piernikami policzki Wandy. Wyglądała bardzo komicznie i Henry dostał napadu histerycznego śmiechu. Teraz on zgiął się w pół i rechotał w najlepsze, nie mogąc się po prostu powstrzymać. Miał pewien problem, żeby się uspokoić i złapać oddech. Jakos udało mu sie opanować, ale kosztowało go to sporo, bo co jak co, ale Wanda wyglądała uroczo z takimi policzkami i jeszcze gestykulująca gwałtownie. - To było słodkie. - zarechotał jeszcze jeden raz i parsknął śmiechem. - Ty? Urosłaś? - zapytał i nie wierzył absolutnie w to, co mówi. - Chyba w uszach. - dźwignął się ze średnio wygodnego powiększonego zaklęciem krzesełka i z piwem kremowym w ręku przeszedł wokół stołu i stanął przed Wandą. - No, pokaż dokąd mi sięgasz. I ty mówisz, że urosłaś? Nie widzę. Albo to włosy masz dłuższe o te pół cala. - szczerzył się złośliwie i patrzył na nią z góry. Cieszył się, że natura dała mu wysoki wzrost po ojcu i dziadku, przez co górował nawet w najstarszych Puchonach. Przyglądał się jej sceptycznie i sięgnął po jednorożca-piernika. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Kuchnia Nie 07 Gru 2014, 22:03 | |
| Okej, żarty się skończyły! Mimo tego, że naśmiewała się z Lancastera jeszcze trochę, to wolała przestać bo nie wiedziała na co go stać. Może faktycznie naśle na nią Filcha? Niezbyt była przekonana do tego by śpiewać mu ballady miłosne, nawet jeżeli miały być wyjęczone i kompletnie spartaczone. Gdy usłyszała jego obietnicę, że może, któregoś dnia da się jej przekąpać w łazience prefektów, aż się jej oczy zaszkliły, a ta splotła palce u dłoni i zrobiła proszącą minkę. Tak bardzo jej zależało na tym, by się tam znaleźć sama! Mogłaby sobie spokojnie odpocząć i leżeć godzinami w pianie rozmyślając tylko o ciepłej wodzie obmywającej jej ciało. - Tak, Henry! Taaak proszę. Będę grzeczna i zrobię wszystko co zechcesz! – Zapiszczała i jeszcze chwilę go pobłażała, rejestrując w pamięci, że ma się zachowywać wobec niego bardzo w porządku. Ma być miła, uczynna i kochana, zupełnie taka jak teraz! Bułka z masłem! Uśmiechnęła się szerzej do chłopaka mając nadzieję, że jednak ten faktycznie nie szepnie Lucasowi tego co mu powiedziała. Szanowała kapitana Krukonów, bardzo go lubiła, ale chciała trochę podreperować ego Puchona, jeżeli tego potrzebowało. Ten się zaraz napuszył, w ten pozytywny i słodki sposób, co ją podniosło na duchu. Zaraz też odpowiedziała. - Ależ oczywiście, że jesteś! Tylko nie mów tego bo Lucas mi głowę urwie! – Na znak i potwierdzenie swoich słów przejechała palcem po swoim gardle i zaraz wywaliła jęzor przez chwilę dosłownie udając trupa, którym pewnie by była gdyby Krukon z jej klasy dowiedział się, co też ta wygaduje, byleby tylko poprawić humor przyjacielowi. Nie znała się zbytnio na sporcie, więc nie mogła tak naprawdę ocenić kto jest lepszym kapitanem. Poza tym Heniek dopiero co rozpoczyna swoją karierę jako najważniejszy zawodnik w drużynie. Zasępiła się zaraz, gdy ten zaczął z niej żartować, że jest jakimś mikrusem. Halo, halo, kapitanie! Dziewczyna nie należała do najniższych, miała około sto siedemdziesiąt kilka centymetrów. Jeżeli jednak blondyn naprawdę był wysoki, to i tak wyglądała przy nim jak drobnie, co ją cieszyło. Gdy ten wstał z krzesła chcąc porównać ich wzrost, to ona szybko zsunęła się ze stołu i stanęła prosto, prościutko by zobaczyć o ile cali Puchon jest od niej wyższy. - Nie śmiej się ze mnie, bo wejdę Ci w nocy do dormitorium w przebraniu Marty. – Pogroziła mu z uśmiechem na ustach i przystawiła swoją dłoń do czubka głowy i odmierzyła różnicę między nimi. Zauważyła również, że chłopak znalazł się blisko niej, natychmiast poczuła ciepło jego ciała i ten typowo młodzieńczy zapach, który na długo może wyryć się w umyśle. Dziewczyna chrząknęła i dotknęła brody Henryczka bo akurat tam mu sięgała. Podniosła na niego wzrok i prychnęła. - No dobra, jesteś tylko trochę ode mnie wyższy. Ale tylko trochę. Ociupinkę. - Mruknęła i stanęła na palcach jeszcze, by choć trochę dorównać mu wzrostem. Ciepłota jego postaci kusiła niewyobrażalnie, więc ta tylko powstrzymywała się by go nie dotknąć. Patrząc na niego spokojnie, dalej rozbawionym wzrokiem otworzyła pełne usta momentalnie. Chyba zachciało jej się pić. Czy to było coś innego?
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Kuchnia | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |