IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Nessy Temple
Nessy Temple

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyWto 25 Wrz 2018, 20:55

Widząc, że przyjdzie jej tu dzisiaj dokonać swego żywota, Nessy ma ochotę paść na wznak i w żarliwych słowach, wyklinać Okrótnego Boga, który zgotował jej tak tragiczny koniec. Nie w ciszy, w spokoju, w gronie najbliższych przyjaciół, których ciepłe słowa, pomogły by jej bezboleśnie dostać się na drugą stronę, nie jedynym świadkiem jej tragedii miał być On.  On z jego ironicznie wykrzywioną twarzą, na której było widać ślady, że te dwa ostatnie żywe neurony, usilnie starają się spotkać w nierównej walce zwanej – myśleniem. Och - gdyby chociaż była tu sama. Och o ile życie byłoby wtedy piękniejsze,  mogłaby schować resztki dumy do kieszeni i ostatnimi siłami dopełzać do zejścia, by później sturlać się z tego lodowego więzienia. Dlaczego więc musiała trafić akurat na niego?
Zamyka oczy, zapominając o chłopaku, nie wierząc by jakkolwiek nawet na chwilę przejął się jej ciężkim losem i śmiercią, na którą ją lekkomyślnie skazał. Żegna się więc ze światem, obiecuje Stwórcy, że jeżeli trafi do nieba to razem z aniołami będzie grzecznie śpiewać psalmy przez resztę wieczności, będzie się modlić i robić te wszystkie dobre rzeczy, których wymagało się po dostaniu do raju.
Prawie wykrzykuje kolejne przekleństwo, kiedy czuje, jak dziwna – za pewne boska siła – unosi ją do góry. Gotowa intonować pierwsze nuty – pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie – otwiera zielone oczy, a zdumienie, które się w nich maluje jest wręcz trudne do opisania. Zamiast mrużyć oczy oślepione boskim blaskiem Opaczności, widzi nad sobą groteskowo zdeformowaną mordę Kanadyjczyka. Szybko odrzuca od siebie możliwość by Ślizgon tak dosłownie został stworzony na podobieństwo Boga, rozgląda się dookoła, a widząc śmigające dookoła nich pary, uświadamia sobie, że nadal jest na parszywej Ziemi.
- Nie jesteś Stwórcą – stwierdza dość odkrywczo ze słyszalną nutą wyrzutu w głosie. Swoją niezadowoloną miną związaną z tym odkryciem, jawnie dając chłopakowi do zrozumienia, że po swoim ostatnim wywodzie, w którym starała się siąść na jego poczuciu rycerskości, szybko w istnienie takowego zwątpiła, przygotowując się na niechybny zgon.
Kiedy ustawia jej ciało w dobrej pozycji, na przemian musi walczyć z chęcią zdzielenia go czymś twardym i swoim zwykły kokieteryjnym usposobieniem, że jak chce ją w niektóre miejsca dotykać, na początku powinien jej kupić kwiatki i coś słodkiego, a nie od razu zabierać się do macanka, aż taka łatwa nie była. Gryzie się jednak w język, ograniczając się jedynie do przerażonej miny. To nie był dobry moment do obrażania Ślizgona, który z łatwością mógł ją ponownie skazać na ciężki los frytek, którymi prawdopodobnie zostałaby, gdyby jeszcze przez chwilę leżała na lodzie wśród ślizgających się Puchonów.  Najpierw dostanie się na bezpieczny grunt, na którym siła tarcia nie była tak niebezpiecznie niska, a potem wyładuje cały bagaż rodzącej się w niej frustracji.
- Dzię… - nie udaje jej się dokończyć słowa, bo w monecie, w którym jej pozycja zdaje się w miarę stabilna i przy odpowiednim popchnięciu gotowa do dobrnięcia do celu, którym było zejście z tego narzędzia tortur, okazuje się, że jej Kat/Bohater ma inne plany co do swojej świeżo uratowanej księżniczki. - Za jakie grzechy! – Woła rzewnie, kiedy ciągnięta za ramie zmierza za Ślizgonem z dala od bezpiecznej barierki.
Słysząc nad sobą jego pewny głos, ma ochotę krzyknąć by się zamknął i zabrał ją stąd jak najszybciej, zamiast tego nieporadnie stara się wykonywać jego zadania. Najpierw, która noga? Lewa? Prawa? Wymyślona? Ma mieć nogi zgięte, czy luźne? Jak? Jak ma być luźna, skoro ten pajac właśnie skazał ją na pewną śmierć? Jak? Przerażona, kurczowo łapie się ramienia chłopaka, niczym tonący brzytwy.
Niepewnie stara się powtarzać kierowane w jej stronę polecenia. W groteskowy sposób zgina nogi, niechętnie odrywa je w skazany sposób, kiedy jednak, po przez sekundę czuje się zbyt pewnie, prawa jej noga, cechująca się samobójczymi ciągotami, postanawia się zachwiać, przerażona mocniej ściska chłopaka, krzycząc wokół siebie ile sił w jej drobnych płucach, że:
- Jeżeli mnie tu zostawisz to cię zabiję Campbell. Słyszysz!? Będziesz trupem!
Filius Flitwick
Filius Flitwick

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyWto 25 Wrz 2018, 21:41

Uczniowie zaczęli schodzić się niemalże jednocześnie. Profesor kręcił się więc bez przerwy, co rusz notując nazwisko na pergaminie i wynajdując w bezdennym kufrze odpowiedni rozmiar butów.
- Po kolei, proszę się nie przepychać! Łyżew starczy dla każdego, ewentualnie pan Filch ma jeszcze kilka par na zapleczu. Hejże, bez paniki! - jego skrzekliwy głos rozniósł się potężnie po dziedzińcu, gdy grupka trzecioklasistek rozpierzchła się gwałtownie na tyły w obawie, że woźny faktycznie gdzieś tutaj czai się z parą staromodnych łyżew dla samych spóźnialskich. Co rusz wydawał odpowiednie rozmiary i witał się wesoło z każdym uczniem. Na pierwszy rzut oka nie było widać po nim, że ma jakąkolwiek ranę. Bardzo dobrze ją ukrył pod nauczycielskim płaszczem, tak więc nikt nie pytał go o zdrowie, za co był wdzięczny. Sam nie do końca otrząsnął się jeszcze z tamtych tragicznych wydarzeń i wolałby, aby młodzież odreagowała stres, na jaki została narażona.
- Panienko Temple, bardzo proszę nie zabijać panicza Cambpella! - zawołał w kierunku lodowiska jednocześnie stojąc na samym szczycie stosu ksiąg. - Wolałbym was oboje widzieć na lekcji łączonej w najbliższy piątek. - dorzucił, bowiem zapadła cisza dokładnie w tym samym momencie, kiedy podopieczna Ravenclawu postanowiła pomstować na panicza Connora. Mimo wszystko uśmiechnął się i od razu zwrócił uwagę na wysoką czarnowłosą dziewczynę.
- Dzień dobry, panno Evere...Hany...Tanesho, tak, mam rację? - zamotał się całkowicie, bo przez moment był pewien, że widzi pannę Everett z Gryffindoru, jednak stwierdziwszy, że dziewczęta dzieli rok różnicy i ma prawdopodobnie do czynienia z tą starszą panienką, udało mu się odgadnąć prawidłowe imię. Podał jej odpowiedni rozmiar łyżew i otarł pot z czoła. Zdołał zrobić raptem jedną rundkę z góry na parter kiedy uczennica Slytherinu wróciła i zadała jakże istotne pytanie. Twarz profesora wykrzywiło zaskoczenie i po chwili delikatne zakłopotanie.
- Cóż za wspaniała myśl, panienko! Oczywiście, zaraz coś tutaj wykombinuję. - zapewnił i po raz tysięczny przetransportował się na sam dół do kufra. Oparł się łokciem o niego i podrapał po wąsie. Zastanawiał się czy istniało prawdopodobieństwo, że miał w kufrze gramofon.
- Zaraz wracam! - krzyknął do uczniów. - Proszę nie rozkuwać lodu, nie łowić w nim ryb i nie ubierać pomnika fontanny w różowe rajtuzy! - kiwając się śmiesznie na boki rozpoczął proces szybkiego marszu w kierunku gabinetu pana Filcha. Niechętnie myślał o złożeniu krótkiej wizyty u woźnego lecz było to konieczne, jeśli wokół lodowiska miała rozbrzmieć muzyka.

Wrócił po dwudziestu minutach. Znacznie łatwiej jest dostać się do gabinetu woźnego niż się stamtąd wydostać - nawet nauczycielowi. Przeklinając cicho pod nosem tak, by żaden z uczniów tego nie słyszał, przydreptał z powrotem na dziedziniec. Ucieszył się, że lód dalej utrzymywał się na marmruowej posadzce i nie było potrzeby wzywania pielęgniarki. Nad głową małego mężczyzny lewitował zakurzony, ale działający gramofon z już włożoną do środka płytą winylową. Pokornie i wiernie podążał za sapiącym człowieczkiem. Ruchem różdżki ułożył gramofon na samym szczycie swoich książek i go włączył. Po dziedzińcu rozległy się hity lat siedemdziesiątych.
Cassandra Montrose
Cassandra Montrose

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptySro 26 Wrz 2018, 20:47

Ostatnie wydarzenia nie były najlepszymi w życiu szkoły. Straty, które zostały poniesione, a które zabolały najbardziej, nie miały niczego wspólnego ze sferą materialną, o którą do tej pory wielu uczniów się martwiło. Nie, chodziło o coś więcej. O coś, czego nie dało się przywrócić za pomocą pieniędzy. Morale, ofiary, strach, który pojawił się w wielu niewinnych sercach. To było coś, co z pewnością na długo odciśnie się w pamięci wszystkich i wszystkiego, co znajdowało się w Hogwarcie.
Wspólne wyjście na łyżwy wydawało się być ukojeniem. Nie całkowitym, bo na to zapewne nie będzie można liczyć przez długi czas, ale z całą pewnością chociaż na chwilę pomagało oderwać myśli uczniów od strasznych wydarzeń, w których do tej pory nie rozmyślali. Jasne, każdy wiedział, jakie były czasy, ale nikt nie rozglądał się na boki niczym osoba ze schizofrenią paranoidalną. Szkoda tylko, że owa paranoja okazałą się być prawdą.
W chwili, w której Cassandra dowiedziała się o lodzie pokrywającym sporą część dziedzińca, wiedziała, że nie może tego przegapić. Co z tego, że nie miała większego pojęcia o jeździe na łyżwach, bo nigdy specjalnie jej do tego nie ciągnęło? Wszak nie było rzeczy, która mogłaby jej stanąć na przeszkodzie (no chyba, że nauczycielka wróżbiarstwa z jakąś przepowiednią, a wiadomo, że od takich lepiej trzymać się jak najdalej, najlepiej wykonując obrót i zwiewając), tym bardziej, jeśli obrała konkretny cel.
Z tego też powodu kroczyła dumnie w stronę lodowiska, na którym znajdowało się więcej osób, niż przypuszczała. Ubrana w ciepły sweter, długi szalik (zapewne za długi i to właśnie on będzie powodem jej licznych wypadków), puchate rękawiczki, jak również nauszniki (nie lubiła czapek, bo za bardzo uklepywały jej włosy, a jak wiadomo, miała na ich punkcie lekką (!!!) obsesję), z szerokim uśmiechem na ustach zbliżyła się do nauczyciela, który wydawał się być ucieszony inicjatywą. Odebrała parę łyżew w jej rozmiarze (a przynajmniej taki był na nich napisany) i zajrzała do środka, upewniając się, czy czasem nic nie będzie chciało zjeść jej stopy. Może i były to członki dość nietypowe i koślawe, zwłaszcza, jak człowiek zaczynał im się za długo przyglądać, ale ostatecznie Cassie swoje stopy lubiła.
Mając szczęście i nie dopatrując się żadnego nieproszonego lokatora, założyła łyżwy, starając się je dobrze zawiązać. Nie to, żeby miała je pierwszy raz na sobie, ale tak się składało, że po raz pierwszy wiązała je sama. Zawsze miała pomoc. W końcu jednak trzeba było dorosnąć.
Gdy wszystko było we względnym porządku, wstała, chwiejnie podchodząc do lśniącej i śliskiej tafli. Niebezpieczne, ale uśmiech nadal jawił się na jej twarzy koloru porcelany. Postawiła stopę na lodzie i pojechała! Miała nadzieję, że nikt nie dopatrzył się w tym nieplanowanego działania. Po prostu zadziałały prawa fizyki, którym niestety magicznie nie dało się przeciwstawić, a tym bardziej bez różdżki.
Minęło kilka minut i zaczynała się cieszyć, że na jej drodze nie pojawiła się żadna ofiara, co znaczyło, że przez nią nikt do Skrzydła Szpitalnego nie trafi. Złudne były nadzieje na to, że ów stan utrzyma się do końca jej przygody z łyżwami, ale niestety trochę naiwna pod tym względem nastolatka nie omieszkała radować się wewnętrznie. Póki oczywiście faktycznie kogoś nie staranowała, a stało się to krótką chwilę po tym, jak poczuła się pewnie na tej broni doskonałej, jaką były owe łyżwy.
Viní Marlow
Viní Marlow

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 19:25

Zaśmiał się pod nosem z żartu kolegi, po czym energicznie i silnie ścisnął wyciągniętą w jego stronę dłoń. Mimo obszernych zapewnień chłopaka, że wszystko jest z nim w jak najlepszym porządku, Vinícius przyjrzał mu się przeciągle, próbując wyłapać cokolwiek, co wykraczałoby poza normy. Ostatecznie przyznał mu rację, był zdrów jak ryba, co najwyżej nabawił się siniaka. Czemu więc nie cieszyło go to tak jak powinno? Przeczesał palcami ciemnobrązowe loczki, zastanawiając się czy fakt, iż część jego wolałaby by jego kumpel wymagał pomocy, czynił z niego złą osobę. Westchnął w duchu, chyba za bardzo przejmował się sytuacją w Skrzydle Szpitalnym, nagromadzona w nim złość i rozczarowanie sprawiały, że trudno było mu zachowywać się jak Viní, którego wszyscy znali.
Ból wewnętrzny? Nie masz zatem złamanego serca? To dobrze, stary, tak trzymaj. – parsknął śmiechem, lichym żartem próbując odgonić od siebie niewygodne myśli. Musiał się ruszyć, coś zrobić, zacząć działać. Może lodowisko zadziała na niego jak perkusja, na to cicho liczył.
Oczy Puchona otworzyły się szerzej i spojrzał na Michaela z niemałym podziwem, unosząc przy tym jedną brew.
Odważny jesteś – stwierdził, kiwając lekko głową. – Ja za pierwszym razem nie chciałem puścić ręki brata.
Uśmiechnął się na to wspomnienie, ojciec zabierał ich na porządnie zamarznięte stawy i małe jeziorka, nie było zatem bandy, która stanowiła oparcie dla początkujących, jedynie Marco powstrzymywał go przed upadkiem. Minęło sporo czasu nim odważył się puścić brata i samodzielnie przejechać chociażby mały kawałek.
W naszej rodzinie łyżwy to zimowa tradycja, wszyscy jeździmy, chociaż najlepiej jeździ moja... – tuż obok nich śmignęła rudowłosa czupryna, którą szybko połączył z Sinisiew, o której właśnie chciał napomknąć Howardowi. Zmarszczył gniewnie brwi, świadom celowości jego pominięcia, mimowolnie spiął mięśnie i potarł czubek nosa, który zaswędział go na wspomnienie o wydarzeniach z Trzech Mioteł. Następnie westchnął ciężko, oderwał zbolałe spojrzenie od jej pleców i przeniósł je z powrotem na Michaela, wymownie szturchając go łokciem w bok. Rany, co za okropny dzień. – ... siostra. – dokończył, marszcząc śmiesznie nos. – Daj spokój, Mike, nie odzywa się do mnie od prawie dwóch tygodni. Niech jedzie. – wzruszył ramionami, choć nietęga mina wskazywała na to, że wcale nie jest mu to obojętne. Miała prawo się na niego gniewać, tamtego dnia był najgorszym starszym bratem jakiego można było sobie wyobrazić, ale świadomość, że własnoręcznie upieczone ciasteczka, które kilka dni temu przesłał jej sową w ogóle na nią nie podziałały - sprawiła mu ogromną przykrość. Powinien był przeprosić ją wprost, ale nie potrafił przeprosić kiedy wiedział, że ma zupełną rację.
Kciukiem i palcem wskazującym przesunął po czole, rozcierając płytką zmarszczkę, która utworzyła się na samym jego środku. Czuł, że nadchodzący ból głowy czaił się gdzieś w okolicy skroni, czyhając na dogodną okazję by zaatakować.
Nie chcę się popisywać, poza tym nie umiem nic widowiskowego – zmusił się do uśmiechu, przejeżdżając mały kawałek do tyłu. – Pomyślałem sobie, że może lepiej będzie kiedy spróbuję Ci jakoś pomóc. Co Ty na to? – to mówiąc, podjechał znów do niego i wyciągnął w jego stronę rękę, kiwając by ten za nią chwycił. Łatwiej będzie mu utrzymać równowagę i będzie mógł lepiej skupić się na pracy nóg.
Jeśli poczujesz, że tracisz równowagę, staraj się upadać na tyłek. Posiniaczone pośladki są lepsze niż rozbita głowa – uśmiechnął się do niego i spojrzał przed siebie, by upewnić się, że na nikogo nie wpadną. Pomachał do Cassandry, której czupryna mignęła mu w innej części lodowiska i zawiesił wzrok na Ślizgonce, z którą na pamiętnej lekcji z Wizytatorem dzielili stanowisko. W duchu przyznał, że na lodzie prezentowała się naprawdę ładnie.
Sini Marlow
Sini Marlow

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 20:14

Upewniwszy się, że fryzurę ma nienaganną wyprostowała się i poruszyła barkami, by je rozluźnić. Czuła na plecach wwiercający się wzrok Viniciusa i Michaela. Nie słyszała ostatniego komentarza Mike'a zważywszy na to, że odjechała dosyć szybko. Miała w planach bardzo przyjaźnie go powitać i ostentacyjnie zignorować brata, poza tym wolała trzymać się na odległość. Złość na Viniego nie minęła, wciąż miała mu wszystko za złe. Jemu i Nicolasowi - czuła się obrażona, dotknięta i potraktowana jak powietrze w chwili, gdy próbowała przemówić im do rozsądku. Potrząsnęła głową, by odpędzić od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Twarde jak kamień ciasteczka leżały na szafeczce w jej dormitorium. Prawie pękła, była o krok udobruchania, kiedy dostała paczuszkę z łakociami. Vinicius nie potrafi poprawnie zaparzyć herbaty, więc wolała nie wnikać w proces pieczenia podarunku. Musiało go to wiele kosztować... Zaczerpnęła tchu i ruszyła płynnie wzdłuż lodowiska omijając z wprawą przybywających uczniów. W pewnym momencie Sini zamyśliła się nad Vincentem, któremu nie tak dawno opowiadała o tym, co w życiu lubi najbardziej. Powinna dopowiedzieć również o jeździe na łyżwach, do których tęskniła całym rokiem. Tym bardziej żywiła sporą dozę wdzięczności do profesora Flitwicka za ten znaczący gest. Zmrożenie dziedzińca musiało wymagać niebywałego zużycia mocy. Cicho podziwiała, kontemplowała w myślach mknąc po lodzie z pełną wprawą.
- Cześć, Nessie! Ojej, potrzebujesz pomocy? ... ach, chyba nie? - pomachała Krukonce lecz widząc jej towarzystwo spłonęła rumieńcem. Odjechała od nich... tyłem. Odprowadzała ich wzrokiem i miała nadzieję, że Krukonka faktycznie nie wezwie pomocy, ponieważ Sini miałaby pewien problem przed skrzyczeniem wysokiego i tak przystojnego ślizgona, który jej towarzyszył. Mimo, że nosiła odznakę prefekta wciąż uczyła się stanowczego opieprzania siódmoklasistów. Jako, że Sini postanowiła przejechać kawałek tyłem do reszty ludzi musiało stać się coś złego. Dosłownie o ułamek sekundy za późno zorientowała się, że przed nią (a raczej za nią) znikąd podjechała Cassandra. Sini krzyknęła chyba w tym samym momencie co ona. Odruchowo wygięła łyżwy tak, by jak najszybciej hamować jednak i tak nie zdążyła. Z impetem wpadła na krukonkę i ciągnąc ją za sobą wylądowała gwałtownie na płaskiej i zimnej tafli lodu. Zamortyzowała upadek uderzając weń solidnie ramieniem. Zabolało.
- Ojej, na Merlina, nie zauważyłam cię! - zawołała głośno z paniką w głosie jeszcze zanim zdołała się podnieść do siadu. Sini była zdezorientowana i mrugała zawzięcie, by się z powrotem skoncentrować.
- Przepraszaaam, mam nadzieję, że nic ci nie jest. Prawda? Powiedz coś, no powiedz. - pisnęła i na kolanach prześliznęła się po lodzie do Cassandry. Chłód mroził jej kolana mimo, że miała na nich grubsze rajstopy. Dotknęła łokcia Cass i wpatrywała się z nią z przerażeniem wypisanym na twarzy. - Naprawdę cię nie zauważyłam, tak mi przykro, przepraszam. - głos się jej łamał. Ostatnimi dniami była bardzo nerwowa, a więc zderzenie z Cassandrą mogło wywołać u niej atak płaczu. Powstrzymywała go dzielnie choć było widać tę walkę na jej czerwonych ze wstydu policzkach i zaszklonych oczach.
Pandora White
Pandora White

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyCzw 27 Wrz 2018, 20:27

Niczym ogon komety, za dziewczyną powiewają długie ognistorude włosy, związane w ciasny warkocz, który stanowi dla nich jedynie czysto prowizoryczne więzienie. Szmaragdową wstążkę wiele wysiłku kosztuje utrzymanie ich we względnym porządku. Zadanie to z samej ich ognistej natury graniczy z niemożliwym, a dodatkowo pęd tworzony przez Ślizgonkę, szarpiący, ciągnący i podrzucający warkoczem na lewo i prawo, niezmiernie całą sprawę komplikuje.
Pandora zdaje się nie przejmować ogromem próby jaki stawia przed swoją fryzurą, od której zawsze wymaga wpojonej przez matkę perfekcyjności. A więc pędzi, byle szybciej, przed siebie na złamanie karku. Zwinnie wymijała wolniejszych uczniów, w uszach słysząc jedynie gwizdanie wiatru, który zagłusza kierowane w jej stronę przekleństwa. Podmuchy szczypią ją w policzki, z oczy wyciskają łzy, ale ona sunie dalej, zgrabnie omijając wszystkie posyłane jej przez los przeszkody. Mięśnie zaczynały ją boleć, gardło drapie, ale ona tego nie zauważa. Przesuwa krótkimi nogami coraz szybciej i szybciej. W szaleńczym biegu, była sama, w jej głowie panowała cisza, którą starała się celebrować. Pęd przydawał jej normalności, odganiał łatkę szaleństwa, nadawał nową – pirata drogowego. To dlatego poszła do drużyny, dlatego utrzymała się w niej nawet, kiedy wszyscy mówili jej, że jest zbyt mała, że nie ma wystarczająco siły, ona trenowała i pokazała wszystkim bardzo dobitnie co myśli o ich lekceważącym zdaniu.
W końcu, kiedy czuje jak pot spływa jej po karku, zatrzymuje się przy barierce. Odwrócona tyłem do tańczących spogląda w miejsce, z którego profesor rozdawał spóźnialskim łyżwy, dobiegała teraz stamtąd muzyka, która w pierwszej chwili nie zauważyła. Dopiero teraz, kiedy wiatr się uspokoił, w jej głowie zaczęła lecieć mugolska piosenka. Mimo szoku i niedowierzania wymalowanego na drobnej twarzyczce, który pojawił się, gdy zauważyła, że nauczyciel jawnie propaguje wśród uczniów tak (podobno) szanowanej placówki – kulturę mugolską, był całkowicie niweczony jednym spojrzeniem skierowanym na stopy dziewczyny, pod ciasną figurówką wyraźnie było widać, ruszający się do rytmu duży palec.
Ciągle jednak udając urażoną, Pandora rozgląda się dookoła jakby w poszukiwaniu, kogoś z kim mogłaby się podzielić swoim utrapieniem. Wtedy wśród tłumu tak zwanej bezimiennej masy zauważa ciemnowłosą Ślizgonkę.
Podjeżdża do niej powoli, a zanim zdecyduje się przywitać, zapytać czy zachowanie nauczyciela było odpowiednie, w głowie jej rodzi się szalenie głupi pomysł. Idea tak pokręcona, jakby nagle ktoś wszedł do jej głowy albo oberwała dużą dawką wróżkowego pyłku. Gdyby Angelika White na własne oczy zobaczyła jakie błazenady odprawia jej córka w tej samej chwili spaliłaby się ze wstydu albo zapadła pod ziemie.
- Berek – powiedziała cicho, kiedy zrównała się z Taneshą, po czym klepiąc ją lekko w ramie, ruszyła w przed siebie, wymijając grupę rozgadanych Puchonów.
Nicolas Sharewood
Nicolas Sharewood

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyPią 28 Wrz 2018, 14:45

Lodowisko. Wydarzenie o którym mówili wszyscy i każdy z osobna. Nawet Gryfonowi nie umknęła ta rewelacja, którą ochoczo przyjęli uczniowie, w których gronie był również on. Nie tylko sam fakt lodowiska w kwietniu, który owocował w coraz to cieplejsze dni go cieszył, ale również to, że dzięki temu lekcje zostały skrócone o połowę. Tym samym Nicolas uniknął sprawdzianu z wróżbiarstwa do którego nie miał czasu się przygotować.
Jego twarz nadal nosiła znamiona bójki z Marlowem, rozcięta warta goiła się wolno, choć jakoś specjalnie nie zadał o to, by pozbyć się jej szybciej. Pocieszało przeświadczenie, iż Puchona oderwał bardziej, co mu się słusznie należało. Brunet przejrzał się w lustrze, nadal przydługie lekko włosy, dwudniowy, ciemny zarost, stalowo-niebieskie oczy pozbawione wyrazu. Wszystko zdawało się być na swoim miejscu. Odziany w granatowy sweter, który na piersi wyszytego miał złotego smoka, ciemne spodnie oraz zdawałoby się ciężkie czarne trapery, nałożył na siebie szary płacz i wyszedł z dormitorium. Nadal mocno ubolewał nad stratą swojej ulubionej kurtki , w zamiarze miał nawet spotkać się z panienką Temple, by ją odebrać, jednak na zamiarach. Lekcje, próby kapeli, obowiązki prefekta to wszystko skutecznie uniemożliwiło mu prowadzenie życia prywatnego, dlatego tym razem postanowił wykorzystać okazję.
Z prędkością światła zbiegł po schodach, szeroko otwierając wrota zamku, wiosenne słońce wpadło na korytarz rozświetlając swoimi promieniami kamienne ściany i marmurową podłogę. Ruszył droga prowadząca ze szkoły na błonia, z daleka dostrzegł konstrukcję, która powstała w ciągu jednej nocy. Z każdą kolejną minutą robiło się coraz tłoczniej na tafli lodu, widział kolorowe postacie śmigające na łyżwach. Sam podszedł wolnym krokiem do barierki, nie był pewny czy chce wchodzić na ten zdradziecki „parkiet”, póki co wolał rozejrzeć się i obserwować innych. Oparł ręce o barierkę, spojrzeniem lustrując każdego po kolei. Zauważył też słodko Sini, reszta była przeciętna, a kiedy jego oczy napotkały Viniego spiął się znacznie. Wtedy usłyszał huk, mimowolnie skierował oczy w tamtą stronę i zobaczył jak Sini zderza się z jakąś dziewczyna. Jego śmiech wypełnił powietrze, nie był on ani szyderczy ani złowrogi tylko zadziwiająco radosny.
Cassandra Montrose
Cassandra Montrose

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptySob 29 Wrz 2018, 23:30

Prawa noga, lewa noga. Prawa, lewa, prawa, czasem jakieś zahamowanie. I tak w kółko.
Z pozoru wydawało się to łatwe, tym bardziej, kiedy obserwowało się pozostałych uczniów, ślizgających się po tafli zamarzniętej wody, jakby robili to od małego. Cóż, zapewne w przypadku wielu z nich tak właśnie było, bo niezależnie od tego, czy było się czarodziejem czy mugolem, łyżwy były zimą bardzo popularnie. Z tą różnicą, że taki czarodziej mógł trochę odpicować zarówno łyżwy, jak i siebie, nie mówiąc już o lodowisku przez cały rok i o lodzie, który nigdy nie topniał i nie potrzebał niezliczonej ilości energii do funkcjonowania.
Tak, być może dla innych było to banalne, ale czegoś podobnego nie można było powiedzieć o Cassandrze, która musiała wiele uwagi włożyć w utrzymanie równowagi i uchronienie swojego delikatnego (wcale nie!) ciałka przed upadkiem i obiciem sobie wszystkiego, czego wcale nie chciało się obijać. Dlatego niczym mantrę powtarzała kierunki, w którym powinna stawiać nogi i kolejność, która pomagała jej upodobnić się do większość na lodzie. Może i wyglądała bardziej koślawo z szerzej rozstawionymi rękami, ale nie przejmowała się tym ani troszeczkę. Liczyła się zabawa, liczyła się muzyka, która nagle rozbrzmiała na całym dziedzińcu, jak również jej własna radość, którą czerpała z każdego kolejnego kroku, który nie skończył się wywróceniem i zabiciem kogoś po drodze. Biedna, nie podejrzewała, że skończy się to szybciej, niż myślała. A wystarczyło mniej spoglądać na stopy. Wystarczyło poświęcić więcej uwagi otaczającym ją ludziom (Viniacza widziała i nawet mu odmachała, przez co omal nie zderzyła się z twardą taflą, ale szybkie machanie rękami pozwoliło jej utrzymać się w pionie), by zauważyć mknącą w jej stronę postać. Nie z jakąś porażającą prędkością, ale wystarczającą, aby dosłownie zwalić Krukonkę z nóg.
O obecności Gryfonki, która na lodowisko była znacznie wcześniej, niż Cassie, dowiedziała się w chwili, w której uniosła głowę. Niestety, zabrakło tych kilku sekund i szybszego refleksu wprawionego łyżwiarza, by uchronić się od katastrofy. Zderzenie było nieuniknione. Poczuła je znacznie bardziej, niż by sobie tego życzyła, kiedy jej trochę kościsty tyłek spotkał się z twardą nawierzchnią, a łokieć uderzył o lodowisko z trochę donośnym hukiem. Jęknęła mimowolnie, unosząc drugą dłoń, której nadgarstek palił jak diabli. Przy upadku ręka jej się jakoś tak krzywo wygięła i teraz nie czuła niemal nic poza zimnem i bólem.
Spojrzała na dziewczynę, która również postanowiła przytulić lód, jakby dziękując mu, że pozwolił im po sobie jeździć.
-Wydawało mi się, że to ja będę sprawcą wypadku. Nie przyszło mi na myśl, że zostanę potrącona przez kogoś innego - rzuciła, ale nie ze złością. Ot, ze zwyczajnym tonem, którym posługiwała się niemal podczas każdej normalnej konwersacji. - Spokojnie, nie panikuj tak, bo zacznę podejrzewać, że uderzyłaś się w głowę. Nic mi nie jest. Znaczy nic, z czym pielęgniarka by sobie nie poradziła - tym razem jej ton stał się bardziej łagodny, bo z tej dwójki to Gryfonka wydawała się zaraz zemdleć z paniki, nie mówiąc już o tym, że wyglądała, jakby miała się popłakać.
-Wdech i wydech, wdech i wydech. Policz do dziesięciu i się uspokoisz, zobaczysz - uśmiechnęła się do niej, chociaż bolało. Tak, bolało bardzo, ale póki siedziała na lodzie, nie rwało aż tak, jak będzie jutro, kiedy się obudzi.
Michael Howard
Michael Howard

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyPon 01 Paź 2018, 10:02

Kiedy Vini wyciągnął do niego dłoń to początkowo nie był pewien czy ją złapać i dać sobie pomóc, czy jednak starać się samemu ogarnąć i wstać o własnych siłach. Nie chciał być bowiem uznany za jakiegoś nieporadnego ucznia Hogwartu. W końcu był tutaj 6 lat, a zapowiadało się, że naukę skończy szczęśliwie za rok i nie chciał by zapamiętano go za jakiegoś życiowego niedorajdę. Owszem, jego życie nie było usłane różami. Często gęsto na jego drodze stawały przeszkody, które chyba nawet największym i najbardziej zagorzałym wrogom nie życzył. Życie miał trudne i niejednokrotnie pod górkę. Czasami nawet zastanawiał się czy w jakiś sposób nie mógłby cofnąć czasu, ale chyba na zmieniacz czasu nie było go stać. Zresztą nawet nie bardzo wiedział gdzie takie cudeńko morze dostać. Gdyby je jednak posiadał to zmieniłby wiele wydarzeń ze swojego życia. A kto wie może nawet i całe życie zostałoby odmienione. Mógłby nawet też cofać się w przeszłość i brać udział w zakładach aby zarobić niezliczoną ilość pieniędzy. Stałby się bogaty i postawiłby własną szkołę magii, w której naturalnie by dyrektorował. Ale z tych marzeń zszedł na ziemię. Nie można igrać z czasem. A może to co na jego osi czasu się wydarzyło to miało tak być i była to swego rodzaju lekcja pokory, którą miał zapamiętać do końca życia? Tego niestety nie wie. Pozostawił więc te rozważania na zupełnie inny moment. Teraz bowiem znajdował się na lodowisku i powinien się skupić na jak najlepszej jeździe. Taka jazda trochę męczy i poprawia kondycję. A to mu się przyda w meczach quidditcha. Swoją drogą nie mógł się doczekać kiedy odbędzie się kolejny mecz drużyn domowych. Pogoda była w miarę sprzyjająca. Zresztą ona nigdy nie była powodem do tego aby dany mecz się nie odbył. Czy mróz, czy upał, czy śnieg, czy deszcz, to i tak mecz by się odbył.
W końcu Mike zdecydował się podać rękę Viniemu i wstał na nogi. Pewnie by sobie poradził sam, gdyby musiał, ale wdzięczny był Marlowowi za pomoc. Kiwnął głową w ramach podziękowań. Rozejrzał się po lodowisku, gdzie już pojawiła się spora rzesza uczniów. Bał się czy nie zabraknie wkrótce miejsca do jeżdżenia.
- Zacznijmy od tego, drogi kolego, że podobno Michael Howard nie ma serca. Więc ów organ nie może być złamany u niego. Zresztą, nie wiem. Nie sprawdzałem akurat tego. Może przejadę się kiedyś do Świętego Munga żeby zrobili mi sekcję mojego ciała to może mi powiedzą czy mam serce i czy jest ono złamane. – ot taki jakiś czarny humor trzymał się młodego Howarda. Ale takie zachowanie u niego można było uznać za dobry znak. Jak już gadał takie rzeczy to tylko oznaczało to, że jest w dość dobrym humorze. Po prostu nieco droczy się ze swoim rozmówcą, no i z samym sobą.
- Dla mnie to też była prawicza jazda na łyżwach. I nie wiem czy żałować tego czy wprost przeciwnie. Poza tym upadkiem to chyba było wporzo. – stwierdził Mike i uśmiechnął się do Viniego.
Mike słuchał Puchona, kiedy nagle ten przerwał, bo dosłownie przed chwileczką śmignęły przed nimi rude włosy. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Sini. – powiedział, kiedy ten dokończył o siostrze. - Swoją drogą to bardzo dziwne, że ze sobą nie gadacie, Vini. No ale ja się tam nie wtrącam, bo to nie moja sprawa. Sam nie chciałbym aby ktoś ingerował w moje sprawy rodzinne. – powiedział i wzruszył ramionami. Obejrzał się tylko jeszcze raz za Rudą żeby zarzucić okiem. Starał się przy tym aby Vini tego nie zauważył. Nie chciał bowiem prowokować kłótni na temat Sini. Lepiej na razie nie drażnić lwa Marlowa. Lubił go i szanował, a szkoda by było go zdenerwować.
- Ej, ej, ej… – powiedział kiedy ten podał mu ponownie rękę. - A jak sobie ludzie pomyślą, że wiesz.. – tutaj nachylił się i zaczął mówić szeptem mu nad uchem - Że jesteśmy.. parą..? Wiesz Vini, lubię Cię, ale czy to trzymanie za rękę jest konieczne? – zapytał i spojrzał na niego dziwacznym wzrokiem. - Poza tym, zobacz. Sam potrafięęę… – i rozłożył ręce żeby złapać równowagę, ale nic mu to nie dało, bo upadł po raz kolejny, tym razem na bok, który zaczął go usilnie boleć./
- Nosz do cholery w dupę węża jasnej! – krzyknął na cały głos, że chyba cały Hogwart mógł go usłyszeć. Aż niespecjalnie chciał patrzeć w kierunku Marlowa. Odrzucił jego pomoc, a następnie los go pokarał. I po co to wszystko było? Chyba po tym całym lodowisku będzie musiał udać się do Pani Pomfrey po jakieś przeciwbólowe wspomagacze. A może wyślą go do Świętego Munga, bo uznają, że Mike ma uraz psychiczny po jeździe na łyżwach.
- Dobra, daj tą rękę! – powiedział wkurzony do granic niemożliwości, ale nie na swojego kolegę, a na siebie samego. Samolubność go w tym momencie zgubiła. Mógł od razu skorzystać z oferty pomocy, a nie zachowywać się jak jakiś typowy egoista.
- Tak wiem, moja wina. Spieprzyłem sprawę. Ale nie jestem z rodziny Marlow żeby mieć łyżwiarstwo we krwi jak Ty, czy Ruda. – dodał po chwili gdy Vini podał mu rękę aby wstać.
- A więc mistrzu Marlow… Co Teraz? Jaka następna lekcja jeśli chodzi o jazdę na łyżwach? – spytał lekko z przekąsem.
Connor Campbell
Connor Campbell

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyPon 01 Paź 2018, 21:12

Nessy nie była skromna w ukazywaniu swoich emocji, dlatego przy każdym spotkaniu z nią Campbell był w stanie czytać ją jak otwartą księgę. I szczerze powiedziawszy dziwił się Castielowi, że nie potrafił jej rozgryźć, skoro w tak charakterystyczny sposób wykrzywiała usta w niezadowoleniu lub wywracała swoimi wielkimi oczyma w geście irytacji. A kiedy była zdenerwowana tak śmiesznie marszczyła brwi i czoło, że z płyciutkich zmarszczek układała się wielka litera T, co w parze z czerwonymi plamami gdzieniegdzie pojawiającymi się na jej szyi tworzyło naprawdę niezapomniany obrazek. Jednakże była ona jednym z wielu obiektów dostarczających Kanadyjczykowi wiedzy na temat ludzkiej emocjonalności oraz nad wyraz żywej mimiki. Dwiema kolejnymi kopalniami obserwacji byli jego przyjaciele. Horn w naprawdę kreatywny sposób potrafił przedstawiać światu swoje skwaszenie, ale też niekiedy udawało mu się wyłuskać coś na kształt pogodnej emocji, tak rzadko widywanej na jego obliczu. Asen, będąc totalnym przeciwieństwem poprzednika, zwykł raczyć wszystkich czarującym uśmiechem, godnym światowej sławy gwiazdy boiska. Naprawdę trzeba było być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, aby być świadkiem, gdy pozytywna mimika ustępuje miejsca smutkowi, bądź zdenerwowaniu.
Dlatego wyraźne zrezygnowanie i chęć schowania się przed wszystkimi nie mogły umknąć uwadze Ślizgona. I właściwie ta rozpacz rozlana po dziewczęcej buźce przekonała go do wykazania się jednym gentlemańskim gestem wobec koleżanki. Widzicie? Wbrew pozorom nie był wcale takim zimnym draniem za jakiego miała go ta piękniejsza część Hogwartu.
- Jeszcze nie miałaś okazji poznać mnie od TEJ strony - odparł słodko na jej dobitne i jakże odkrywcze stwierdzenie. Cóż, on nie miał w zwyczaju gryźć się w język, niezależnie od miejsca i sytuacji, więc dlaczego miałby i teraz trzymać paszczę na kłódkę? Oczywiście, że się z nią przekomarzał, dalej kreując w jej oczach swój nienaganny wizerunek zadufanego w sobie dupka. Przecież nie mógł ot tak po prostu zrzucić przed nią maski i dać się poznać tak naprawdę. Jeszcze by się załamała, lub co gorsza zakochała i dopiero wtedy byłby niezły klops... Na szczęście Connor wiedział jak odpowiednio zaleźć Krukonce za skórę i pod pozorem nauki jazdy na łyżwach mógł pozwolić sobie na chwilę tortur na towarzyszce. Dlatego jedynie raz wytłumaczył jej jak powinna zachowywać się na lodzie, po czym z każdym odepchnięciem lekko podkręcał tempo jazdy.
- Dziękuję Profesorze! - wrzasnął do Flitwicka z drugiego końca lodowiska, po czym przeniósł wymowne spojrzenie na Ness. - Słyszałaś?! Jestem zbyt cennym szkolnym nabytkiem, żebym ginął z ręki byle Krukonki - żachnął się, po czym bez problemu wyswobodził się z jej uścisku, odjeżdżając na metr, może dwa. - No, może pokażesz czego się nauczyłaś, skoro tak odważnie rzucasz groźbami karalnymi? Albo lepiej, od razu trzaśnij Avadę, ten zielony blask będzie idealny pod ten hit. - Założył ręce na piersi wyczekując na to wielkie T na czole Temple.
Sini Marlow
Sini Marlow

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyWto 02 Paź 2018, 21:48

Ciężko było powstrzymać łzy. Sini starała się, próbowała a i tak spoglądała na Cassandrę szklanymi oczami. Błękit jej tęczówek błyszczał smutkiem i jakimś takim dziwnym zmęczeniem. Najgorsze w tym wszystkim był ból wymalowany na twarzy Krukonki. Znała ją ledwie z widzenia, a właśnie ją stratowała. Ona, jedyna córa Marlowów, najlepsza w sporcie łyżwiarskim w kategorii rywalizacji z braćmi. Co za wstyd. Chciała jakoś pomóc Cassandrze, a wychodzi na to, że sama potrzebowała wsparcia. Jej dolna warga drżała. Otarła wierzchem dłoni oko próbując za wszelką cenę powstrzymać płacz.
- Ja naprawdę cię nie zauważyłam. Jechałam t-tyłem, prze... przepraszam. - kajała się płaczliwym tonem i wyciągnęła ku dziewczynie ręce, by pomóc jej usiąść. Widząc, że doszło do wywołania kontuzji nie dała rady powściągnąć emocji. Dwie wielkie łzy spłynęły po jej policzkach.
- Vini! Vini? Chodź proszę! Vini! - zawołała głośno odwracając głowę w kierunku brata, a przynajmniej miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Jeśli chodziło o udzielenie wsparcia medycznego to pierwsze o kim pomyślała to właśnie brat. Nachyliła się nad Cassandrą.
- Zaraz... zaraz pomoże ci mój brat. On... on.. och, tak mi przykro. Wybaczysz mi to kiedykolwiek? Pomo... - nagle do jej uszu dobiegł śmiech. Znała właściciela tego głosu. Nie dalej jak dwa tygodnie temu marzyła o nim, mogłaby wsłuchiwać się weń z rozmarzeniem i nostalgią. Teraz jednak ten śmiech nie pasował. Mimo, że był zabarwiony wesołością to czuła w kościach, że kierowany był do nich, do jej i Cass zderzenia. Momentalnie odwróciła głowę w kierunku Nicolasa w mig zapominając o łzach. Chciała wstać i pojechać do niego. Krzyknąć, energicznie gestykulować i potrząsnąć nim. Budziła się w niej gorąca włoska krew. Policzki pokrył rumieniec gniewu. Posłała Nicolasowi bardzo, ale to bardzo wściekłe spojrzenie. Wbiła weń błękitny wzrok pełen złości. Zacisnęła palce w pięść. Tylko i wyłącznie potrzeba pozostania przy Cassandrze sprawiała, że nie rzuciła się w kierunku Nicolasa by wygarnąć mu parę rzeczy. Pociągnęła nosem, odchrząknęła i choć wciąż łzy cisnęły się jej do oczu podjęła kolejną walkę, by się nie rozbeczeć jak małe dziecko. Położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i wpatrywała się weń z błagalnym przepraszającym spojrzeniem.
- Och, Vinicius! - ponagliła go szukając go wzrokiem. Musiał pomóc Cassandrze. Potrzebowała ratunku. Ona i Sini. Sini i ona, obie. Jedna fizycznego druga emocjonalnego.
Viní Marlow
Viní Marlow

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyCzw 04 Paź 2018, 20:26

Ponury żart Michaela skwitował uśmiechem, nie wiedząc jak powinien go potraktować. Znał Mike’a na tyle, by wiedzieć, że lubuje się w czarnym humorze, ale sam raczej od tego stronił i nie zawsze rozumiał tego typu żarty, a brało się to z tego, że rzadko dostrzegał minusy życia, skupiając się na jego pozytywnych aspektach.
Może masz wrodzony talent, którego wcześniej nie byłeś świadomy? Zobaczysz, kilka godzin w szkółce łyżwiarskiej „Marlow” i zrobimy z Ciebie gwiazdę łyżwiarstwa figurowego. Będziesz zadowolony, dziewczyny noszą kuse sukienki.
Westchnął ciężko, zerkając, tak jak Michael, za rudą czupryną. Był tak pogrążony we własnych myślach, że pewnie nie zauważyłby nawet gdyby Howard wywalił na wierzch jęzor, śliniąc się jak głodne zwierzę. Słowa Puchona ledwie do niego dotarły, przeniósł na niego zasmucone spojrzenie, przez chwilę dziwiąc się, że ten nie zna powodu ich kłótni. Kilka sekund zajęło mu zrozumienie, że przecież cała sprawa nie była zbyt głośna i Michael najprawdopodobniej nie wiedział o bójce z Sharewoodem. Tristran szybko poskładał go do kupy, warga i nos były trochę napuchnięte przez kilka dni, a oko nieco bardziej zasinione niż ze zwykłego niewyspania, ale mimo to jego wygląd nie wskazywał na stan, do jakiego doprowadził go Gryfon. I vice versa.
Tak, dziwne. – odparł, nie patrząc już na Puchona. Postanowił wyminąć się z prawdą i jak najszybciej przeskoczyć temat, nie chcąc wracać myślami do tamtych wydarzeń. Pod wieloma względami były dla niego bardzo nieprzyjemne. – Kobiety... – dodał, wzruszając ramionami, by wyglądać bardziej szczerze i uniósł kącik ust w lekkim uśmiechu. Nie pora teraz na smutki, nie przyszedł na lodowisko po to by użalać się nad sobą, tak samo jak nie był tu aby zadręczać Howarda swoimi problemami.
Ciemna brew Puchona powędrowała w górę, kiedy chłopak tak gwałtownie odmówił złapania go za rękę. Ciemne oczy przesunęły się na własną dłoń, pomyślał sobie, że może czymś się ubrudził i to dlatego... zanim dotarło do niego co Michael miał na myśli, sam wytłumaczył mu to konspiracyjnym szeptem. Popatrzył nań z niedowierzaniem i zacisnął wargi, nie wiedząc co miałby mu powiedzieć. Co tu dużo mówić, zrobiło mu się trochę... przykro. Skrzyżował ręce na piersi, obserwując jego poczynania. Marlowa nigdy nie obchodziło co pomyślą o nim ludzie, jeśli miał ochotę chwytać kogoś za dłoń, po prostu to robił, szczególnie na lodowisku, gdzie tak łatwo o wywrotkę. Zastanawiał się czy powinien uświadomić kolegę, że najbardziej obawiają się ci, którzy mają coś na sumieniu.
Hmm, ale wiesz, że... – zaczął, ale zaniechał, po części dlatego, że właściwe słowa nie przychodziły mu do głowy, ale również z powodu kolejnego upadku Howarda. – ”Puchon upada po raz drugi. – skwitował, nie potrafiąc powstrzymać złośliwego uśmiechu, który pojawił się na jego ustach. Należało mu się, a co! Rozejrzał się na boki kiedy rozległ się głośny krzyk i... cóż, roześmiał się pod nosem, jednocześnie z wewnętrznej kieszeni kurtki wyciągając różdżkę. – Doloris Finis – wymruczał zaklęcie, które powinno na jakiś czas uśmierzyć ból i pozwolić na spokojną jazdę. Nie sądził by coś sobie złamał, ale postanowił trochę poobserwować w jaki sposób będzie się poruszał. Nie chciał go dotykać, w końcu „ludzie mogliby sobie coś pomyśleć”. Pomógł mu się zebrać.
Proszę bardzo – śmiało wyciągnął w jego stronę dłoń i mocno splótł ją z palcami Howarda, jakby robił mu trochę na złość. Cóż, pewnie tak było, Vinícius czuł się trochę urażony, a nazywanie jego siostry „rudą” wcale nie poprawiało mu humoru. – Ta „Ruda” ma imię, Mike. Może odświeżę Ci pamięć – brzmi ono „Sinisiew”.
Nie był zły, Marlowa nie było aż tak łatwo doprowadzić do złości, postanowił jednak naprostować parę spraw, by na przyszłość były już zupełnie jasne. Skłonił się lekko, kiedy został nazwany „mistrzem”.
Teraz, drogi adepcie, wyciągnij w bok drugą rękę, dla utrzymania równowagi, rozstaw trochę szerzej nogi i ugnij kol.... – nie dokończył, usłyszał bowiem znajomy głos tej „rudej”, wołający go gdzieś z drugiego końca boiska. Puścił Howarda, uważnie rozglądając się dookoła. W końcu namierzył spojrzeniem i leżącą na lodzie Sini, i stojącego nieco dalej, śmiejącego się w najlepsze Sharewooda. Szybko połączył oba fakty i zaklął pod nosem.
Mike, trzymaj się bandy, muszę pomóc siostrze. – rzucił mu przepraszające spojrzenie i zgrabnie przemieścił się po lodzie, obierając taką trasę, by przejechać obok Gryfona. Zatrzymał się obok niego na krótką chwilę, podczas której zmierzył go nieprzyjaznym spojrzeniem.
Policzymy się potem – warknął do niego, skrzywił się i odwrócił, zmierzając w stronę siostry i leżącej obok niej Cass. Zahamował tuż przy nich i kucnął, patrząc pytająco w zapłakaną twarzyczkę Sinisiew, której widok chwytał za serce starszego brata.
Wpadłyście na siebie? Sini, co Ci jest? – początkowo pomyślał, że to właśnie ona oberwała bardziej, skoro płakała, musiała mieć ku temu jakiś powód... chłodną dłonią starł z jej zaczerwienionego policzka swobodnie spływającą łzę. Wydawała się być... wściekła. Czyżby i ona zauważyła cieszącego się z jej nieszczęścia Nicolasa? Westchnął cicho i przeniósł wzrok na drugą dziewczynę, o ironio, również rudowłosą.
Cass, wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej... nie obraź się. – kwaśny uśmiech nie był w stanie wynagrodzić fatalnie dobranych słów. Delikatnie ujął rękę Krukonki, na którą ta zerkała z niewyraźną miną i podwinął rękaw jej swetra. – Powiedz gdzie boli – Zaczął ostrożnymi ruchami uciskać jej rękę by wyczuć ewentualne złamanie, powoli przesuwając się w stronę nadgarstka.
Cassandra Montrose
Cassandra Montrose

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyNie 07 Paź 2018, 17:12

Jeśli ktoś kiedykolwiek uważał, że jazda na łyżwach jest pięknym sportem, nigdy nie miał okazji widzieć w akcji kogoś takiego, jak Cassandra, której daleko było do wykonywania ruchów pełnych gracji godnych sarenki na łące. Zamiast tego wyglądała trochę pokracznie, starając się zachować równowagę. Zabawa zabawą, ale prezentowała się raczej przeciętnie, chociaż szalik, którym oplotła szyję wyglądał na niej niebywale uroczo. Szkoda, że nie uchroniło jej to przez bolesnym spotkaniem z lodem. Zabawne, ale do tej pory nigdy nie zastanawiała się, jak to jest wylądować na twardej tafli. Jasne, wiedziała, że daleko temu do miękkości poduszek czy materaca na łóżku, po którym zdarzało jej się skakać, ale mimo wszystko nie sądziła, że aż tak odbije się to na jej kondycji przez kilka kolejnych dni, nie mówiąc o licznych siniakach, o których w jej przypadku nie było ciężko. Pocieszające, że nie była w tym sama. Ale zaraz, wcale nie powinna tak myśleć. Wystarczyło, że to jej coś nie grało z ręką, Gryfonka, która siedziała na lodzie niedaleko niej, dodatkowo niemal zalewając się łzami (Cassie miała wrażenie, że niewiele brakowało), z pewnością nie zasłużyła na te wszystkie otarcia, siniaki czy inne takie.
-Naprawdę nic się nie stało, spokojnie. To był tylko wypadek, rozumiem. Też mi się zdarzają takie rzeczy - uśmiechnęła się do niej trochę koślawo, bo mimo wszystko czuła, jak z ręką coś jest nie tak. Ilekroć nią poruszyła, czuła jak milion szpileczek wbija się w jej mięśnie. Mimo wszystko wolała nie stresować rudowłosej dziewczyny, której niewiele trzeba było, by rozkleić się na dobre.  - Może nawet częściej, niż innym ludziom. Ale to nic, żyję, widzisz? Nie trzeba się martwić. Będziemy się za jakiś czas z tego śmiać, jeszcze wspomnisz moje słowa. Już teraz to jest zabawne, no, przynajmniej po części - paplała i paplała, bo paplanie pomagało jej nie myśleć, że zaraz tyłek jej zamarznie całkowicie, nie mówiąc o pozostałych częściach ciała, które nadal spoczywały na lodzie. Z jakiegoś powodu Cassandra jednak nie była w stanie się podnieść.
-Już dawno ci wybaczyłam. Nie jestem na ciebie zła, ani nic - powiedziała, rozglądając się na boki, kiedy zawołała swojego brata. Vini, który najwidoczniej na łyżwach radził sobie znakomicie, znalazł się przy dziewczynach niespodziewanie szybko, przy akompaniamencie śmiechu jakiegoś Gryfona, z którym Montrose postanowiła policzyć się później. Już ona poszczuje go Noctisem. O ile kot tym razem zechce z nią współpracować. - Cześć Vini, mi też miło cię widzieć. Od zawsze wiedziałam, że idealnie umiesz skomplementować kobietę - zaśmiała się, kiedy opisał jej stan. Zapewne było w tym sporo racji. Potargane włosy, poobijana, pewnie gdzieniegdzie też obtarła ubrania, które można było szybko naprawić odpowiednim zaklęciem.
-Mówiłam już twojej siostrze, że wszystko jest dobrze. Po prostu trochę się poo...auć, mógłbyś być ostrożniejszy?! - rzuciła, krzywiąc się, kiedy nacisnął jej dłoń delikatnie, gdzieś w okolicach nadgarstka, co zabolało ją wyjątkowo bardzo. Na tyle, by nie mogła wyzbyć się wyrzutu z własnego głosu. Wiedziała, że chciał pomóc, ale to było silniejsze od niej samej.
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyNie 07 Paź 2018, 17:51

Uważała się za dziewczę raczej bystre i spostrzegawcze, jednakże w takim natłoku osób na lodowisku, nawet specyficznej urody koleżanka mogła umknąć jej oczom. Pozostając przy bandzie, Ślizgonka dzieliła swoją uwagę między wypatrywanie powrotu profesora a ewentualnych łyżwiarzy, którzy postanowiliby w niekontrolowanych pląsach posłać ja tyłkiem na lód. Poza pilnowaniem by nie nawiązać bliższego kontaktu z nawierzchnią, pozwoliła sobie przyjrzeć się dokładniej uczniom obecnym na lodowisku. Błękitne oczy przeskakiwały od sylwetki do sylwetki, znaczną większość kwalifikując jako istoty nieznane, a wręcz niekojarzone przez Hanyashę. W końcu wzrok brunetki zawiesił się na parze Puchonów, z której dużo wyższy chłopak niezbyt elegancko komentował swoje poczynania na lodzie, szczodrze naznaczone upadkami. Zawsze ją zastanawiało, czemu świeżo poślubieniu łyżwom porzucają bandę na rzecz klepania tyłkiem po środku lodowiska. Ku jej zdziwieniu towarzyszył mu Puchon, którego kojarzyła z lekcji łączonej, a który tak śmiało chwycił Filcha za chabety. Wyglądał raczej zdrowo, ręce miał na miejscu, więc najwyraźniej nie złapał żadnego choróbska czy innego dziadostwa od ich niedomytego woźnego. Tanesha poniekąd uznawała to za swoją zasługę. Kto wie, ile śliny mogło wylądować na chłopaku, gdyby jeszcze chwilę poszarpał się z Wielebnym. Korzystając, że nikt nie zwraca na nią uwagi, pozwoliła sobie chwilę pokontemplować nad uroczymi loczkami Viniego, kiedy jej uwagę odwrócił znajomy głos, tym razem subtelny niczym argusi skrzek pod Izbą Pamięci. Panna Temple uprawiała jeszcze o wiele mniej przystojną histerię, uwieszona na Connorze Cambellu, najwyraźniej niezbyt biorącym sobie do serca jej groźby. Mimo zdecydowanie nerwowych krzyków, Krukonka jakoś trzymała się na płozach, mniej czy bardziej zgrabnie, stanowiąc jednak dość ciekawy widok. Brunetka pozwoliła sobie na krótkie parsknięcie śmiechem i szybki piruet w miejscu, kiedy zarejestrowała powrót profesora. Nie miała pojęcia jaki podkład muzyczny przygotował dla nich Flitwick, ale kiedy gramofon odtworzył pierwsze nuty utworu, wydawał jej się on całkiem przyjemny. Zanim piosenka rozpoczęła się na dobre, rozległo się dość głośne uderzenie i gromki śmiech jakiegoś chłopaka. Ślizgonka popatrzyła w kierunku dźwięku, zauważając natychmiast dwie dziewczyny rozłożone na lodzie oraz obserwowanego wcześniej Puchona, który najwyraźniej pomagał im się pozbierać. Kiedy brunetka zlokalizowała źródło śmiechu, poczuła ukłucie irytacji na widok pana Sharewooda, za którym zdecydowanie nie przepadała, mając go w opinii za cwaniaka i bawidamka. Już rozważała przejechać w bliskiej odległości i mało subtelnie potraktować go plaśnięciem w bezczelną twarz swoimi kruczymi włosami... gdyby nie lekkie dotknięcie ramienia i jeszcze bardziej znajomy głos. Zamarła na chwilę, oczekując zderzenia bądź innej, znacznie intensywniejszej interakcji z panną White, ta jednak błysnęła swoimi płonącymi włosami stłamszonymi w warkoczu i pojechała, porzucając Ślizgonkę zdecydowanie w tyle. "Berek?". Tanesha nie mogła zostawić tego bez odpowiedzi, zwłaszcza kiedy rytmiczna muzyka zdążyła ją podświadomie zachęcić do lekkich pląsów w miejscu, z których Hanyasha nie zdawała sobie sprawy. Odbiła się od bandy, by po kilku szusach ścigać już Pandorę bez odrywania łyżew od powierzchni. Tak zdecydowanie jeździło jej się najwygodniej a przy okazji pozwalało rozruszać biodra. Będąc niedaleko rogu, ścięła go niespodziewanie, śmigając koło koleżanki z Domu Węża. Lekkie tyknięcie w ramię, szybki obrót i Tanesha uciekała teraz przed rudowłosą, sporą część lodowiska jadąc tyłem i pokazując towarzyszce zestaw kilku uśmiechów. Nie zapomniała jednak o poległych dziewczętach i dość szybko obróciła się ponownie, by aby przypadkiem nie powiększyć liczby wypadków na lodowisku.


Ostatnio zmieniony przez Tanesha Hanyasha dnia Nie 07 Paź 2018, 22:21, w całości zmieniany 1 raz
Nessy Temple
Nessy Temple

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 EmptyNie 07 Paź 2018, 22:18

Cóż to było za straszne wydarzenie. Trzęsąca się jak osika, na nogach niczym z waty, z twarzą na przemian rumieniącą się od buzującej w żyłach wściekłości i blednącą z przerażenia - panna Temple wpatrywała się w oczy samej Śmierci, błagając by ta przyszła szybko i bezboleśnie, oszczędzając jej przyjemną dla oka twarz. Kostucha  nic sobie jednak nie robiła z niemych, dziewczęcych próśb i jedynie ze znudzeniem przyglądała się, pędzącej ku nieznanemu dziewczynie. Z rozwianymi włosami, pojedynczymi łzami bezradności, staczającymi się po jasnych policzkach, Nessy pędziła za przyśpieszającym Connorem. Obawiając się, że jakikolwiek ruch z jej strony, może skończy się katastrofalnych rozmiarów tragedią. Więc sztywna niczym patyk, pędziła za kierującym jej losem chłopakiem, a chłodny wiatr uderzał ją w mokre, piegowate policzki.
W nosie miała otaczających ją ludzi i ich ciekawskie spojrzenia, niby przypadkowo kierowane w stronę jej i pędzącego u jej boku Campbella, które od jej pełnych wściekłości i rozpaczy okrzyków stały się liczniejsze. Nawet, kiedy przez szum gwiżdżącego w uszach wiatru, przebił się spokojny acz pełen przygany głos profesora, zabraniający jej jawnego i pozbawionego skrupułów morderstwa, gotowa była odpowiedzieć mu, gdzie może sobie wsadzić te słowa. W ostatniej chwili udaje jej się ugryźć w język, zanim powietrze wypełni seria inwektyw dobitnie informująca wszystkich dookoła, co myśli o profesorskim zdaniu, przy czym stwierdzenie, że może je sobie wsadzić w buty, było tym najłagodniejszym. Na pełen dumy i wyższości głos Ślizgona, też wyczuwa ogromną potrzebę wyładowania się, wyrzucenia mu co o nim myśli i że dla całego świata byłoby lepiej, gdyby  jednak jego matka zdecydowała się na skrobankę. Wbrew jednak obiegowej opinii, panna Temple posiadała śladowe ilości instynktu samozachowawczego, a ten wyraźnie informował ją, że wypowiadanie tego na głos, w chwili, gdy życie jej zależało od dobrej woli Connora, należało do pomysłów głupich, a nawet bardzo głupich. Ograniczając się więc jedynie do tego, by w swoim małym, czarnym serduszku życzyć mu, by się wypierdolił i ten głupi ryj sobie rozwalił, oczywiście dopiero wtedy, gdy ona będzie bezpiecznie stała na powierzchni o jakimkolwiek tarciu i spoglądała na chłopaka pełnym pogardy wzrokiem, z miską kolorowych żelków.
W momencie, w którym poczuła jak spod jej zaciśniętego ramienia ucieka, jej ostatnia podpora, szansa przeżycia, żegna się z życiem, kiedy dostrzega zbliżającą się z dużą prędkością barierkę. Głos jej zamiera w płucach, nie ma już nawet siły ani czasu by krzyknąć. W ostatniej chwili udaje jej się jedynie, podnieść ręce, by odruchowo osłonić twarz.
Na prostych nogach, sztywna z przerażenia uderza w metalową barierkę, cudem, a może nieszczęściem nie przelatując na drugą stronę, tylko zawieszając się na niej, niczym marynarz z chorobą morską, na burcie kiwającego się statku. Mimo uczucia bólu, widma przyszłych siniaków, które lada chwila zakwitną na jej brzuchu. Zdezorientowana, obolała, wisi tak, nie chcąc nawet spoglądać w stronę, z której przyszło jej cierpienie, personifikujące się pod postacią Ślizgona. Co to kurwa miało być? Zemsta za Horna? Niech ją, kurwa, zabije, będzie szybciej i prościej, znęcanie się było niehumanitarne.
Zła, wkurwiona, marząca o ucieczce z tego narzędzia tortur rozgląda się za tym pieprzonym nauczycielem, którego oczywiście, jak zwykle nie ma kiedy jest potrzebny, bo co bo Taneshy zachciało się muzyki? Pełna kipiącej frustracji, miała ochotę zacząć krzyczeć, powiedzieć całemu światu co o nim myśli, a nie miały to być miłe, pokrzepiające słowa. Gdyby pan Temple usłyszał, jakim słownictwem dysponowała jego ukochana, przeurocza córeczka, prawdopodobnie potrzebowałby słownika, by w ogóle zrozumieć co łacinę, która z taką łatwością wypadała z jej „dziewiczych” usteczek.
- Nie zbliżaj się do mnie! – Woła, kiedy słyszy jak ktoś, przewiduje, że Campbell zbliża się do niej by (prawdopodobnie) sprawdzić, czy jeszcze żyje. - Morderca! Kat! – Woła chwytając się za brzuch, chcąc w ten sposób bardziej dobitnie zademonstrować, jak bardzo bliska była śmierci.
Sponsored content

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka   [Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka - Page 2 Empty

 

[Mini Event] Lodowisko pw Flitwicka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

 Similar topics

-
» Szczęśliwa plansza [EVENT]
» Pogrzeb Evana Rosiera – event
» Opuszczony dom [event]
» Event hardcorowy.
» Wielka loteria [event]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy
-