RÓŻDŻKA: Leszczyna, szpon hipogryfa, 16 i pół cala, giętka. BOGIN: swoje własne zwłoki z wbitym w plecy sztyletem. AIN EINGARP: ona sama trzymająca kamień filozoficzny. Nieśmiertelna. DODATKOWE ZDOLNOŚCI: brak WYKORZYSTANY WIZERUNEK: nieznane imię i nazwisko, zdjęcie zrobione przez Larę Wernet.
Wygląd
Wzrost skromny, Katarina mierzy raptem 159 centymetrów. Delikatnej postury, na pierwszy rzut oka wręcz wątłej, choć ma zadziwiająco mocny uścisk dłoni. Jasna cera z bladymi szlakami piegów na twarzy oraz ramionach. Opalenizny nigdy nie uświadczono i żaden wróżbita nie pokusiłby się o prognozowanie zmian na tym polu. Awersja do przebywania na pełnym słońcu to nie jest coś, z czym się dyskutuje. Jeśli zaśnie oślepi cię białą jak mleko skórą to w pierwszej kolejności zauważysz rude fale powiewające przy każdym kroku. Prawie nigdy nie spina włosów - prawie, gdyż wyjątek stanowi praca nad eliksirami. Niefortunnym byłoby zaprzepaścić użyteczną lub po prostu fascynującą miksturę jakimś puklem, których nieskrępowana lawina w swobodnych warunkach sięga połowy ud. To właśnie włosy są powodem odrzucenia choćby próby rozważań przystąpienia do drużyny Quidditcha. W rysach twarzy Katariny nie ma nic szczególnego. Niezbyt wysokie czoło, lekko zadarty nos, wąskie usta, a to wszystko oprawione owalną ramą. Spokojne spojrzenie mylone jest zawsze ze znudzeniem, gdy szaro-niebieskie tęczówki leniwie obserwują otoczenie, w wielu przypadkach nie wymagając przy tym zbytniego poruszania głową. Szczupła, acz niezbyt długa szyja nie znosi jakiekolwiek części garderoby, która ma w założeniu do niej przylegać, dlatego nikt z żywych ani martwych nigdy nie widział rudowłosej w golfie, ciasno zawiązanym szaliku lub z zapiętym kołnierzem. Proporcjonalna budowa ciała tworzy szczupłą sylwetkę o średniej jak na ten wzrost i posturę wielkości piersiach, wąskich biodrach i stosunkowo dużych stopach. Kto by pomyślał, że na liście jej zakupów rozważane jest tylko obuwie w rozmiarze 7 i pół. Na całym ciele wprawny obserwator mógłby dojrzeć drobne, wyblakłe już blizny - pamiątki po otarciach, skaleczeniach czy oparzeniach nie spowodowane niczym innym jak niepowodzeniami podczas eskapad lub eksperymentów przeprowadzanych na własną rękę. Kiedy nie nosi szkolnej szaty i mundurka preferuje odzienie wygodne, praktyczne. Luźne, przydługie podkoszulki z krótkim rękawem lub bez, tak samo kurtki(ma jedną ulubioną z cienkiej skóry), do tego lekkie buty wiązane nad kostką, a także spodnie z elastycznych materiałów. Znaczna większość garderoby jest czarna, szara lub biała. Katarina wyznaje zasadę jednolitego ubierania się, po czym wykorzystuje ten fakt, by raz na czas wpleść w strój jakiś drobny element w intensywnej barwie. To mogą być wściekle czerwone rękawiczki zimą, złoty szal w wietrzną jesień, pomarańczowy pasek do spodni podczas wiosennego wypadu na błonia, czy szafirowy admiralski kapelusz kupiony za bezcen na pchlim targu podczas wakacji. Wszystko zależy od nastroju i konfiguracji gwiazd. Nie przepada za biżuterią, dlatego też to jeden z najmniej trafionych pomysłów na prezent dla niej. Nie nosi żadnych łańcuszków, bransoletek, pierścionków czy kolczyków, święcie przekonana, że każdy rodzaj ozdób skrępuje jej ruchy lub będzie plątał włosy - wiatr może, błyskotki nie.
Charakter
Nie jest to osoba łatwa w obsłudze - kolokwialnie rzecz ujmując. Stroni od tłumów, a według niej to określenie pasuje już do grupy trzech osób, wliczając w to jej własny udział w takowym posiedzeniu. Nie za bardzo rozumie tajniki zawierania przyjaźni, ale też nie doskwiera jej samotność. Aspołeczność to bardzo trafne określenie tej przypadłości, która wynika przede wszystkim z pewnej formy upośledzenia emocjonalnego. Katarinie bardzo rzadko zdarzają się emocje, które targają nią jak sztorm pirackim okrętem i to dłużej niż minutę. Nie należy jednak tego opacznie rozumieć. Można ją rozbawić, sprawić przyjemność lub przykrość, zadziwić czy też zdenerwować. Jest to jednak stan chwilowy, który w porywach potrwa kilka minut, choć zazwyczaj ten czas waha się między pięcioma sekundami a połową minuty. Chwile po całym zajściu będącym impulsem do takiego szaleństwa wyraz jej twarzy oraz stan duchowy wracają do bycia kwintesencją neutralności życiowej. Wpływa to również na uczucia. Jako nastolatce wiele razy zdarzyło jej się zauroczenie - czy to na tle intelektualnym, romantycznym lub seksualnym, mimo to po pewnym czasie te fale cichły, łagodniały, by w końcu stać się spokojnym morzem. Sensem jej istnienia jest obserwacja i zdobywanie przez nią informacji, wiedzy. Może całymi dniami nie odezwać się ani słowem i przesuwać leniwie znudzonym spojrzeniem po wszystkim i wszystkich dookoła. Wbrew pozorom jej umysł cały czas analizuje otoczenie, stara się wyłapywać drobne szczegóły i zapamiętywać je - po prostu to lubi. Nie ważne czy jest to pospolita kolumna na szkolnym korytarzu, sposób poruszania się czyjegoś futrzanego pupila, linia kształtu nosa ucznia z innego roku czy okładka książki, w której akurat ów nos trzymał. Wszystko może być wdzięcznym obiektem obserwacji. Choć nie przepada za kontaktami interpersonalnymi to w tym nałogu szarej eminencji podglądania najbardziej lubi obserwować właśnie ludzi. Różnice ich wyglądów, charakterów, mimiki twarzy, jeżyk ciała, nawet sposób podwijania rękawów koszuli. Ale to nie wszystko - różnice w relacjach osób o różnych kolorach skóry, tajniki flirtów na szkolnych korytarzach, tworzeni się hierarchii wewnątrz grup lub całego domu, a nawet coś tak trywialnego jak obserwacja przemieszczającego się tłumu. To jest właśnie źródło jej największego pragnienia, by żyć wiecznie. Vento nie wyobraża sobie, by kiedykolwiek śmierć miała zakłócić jej proces magazynowania obrazów. Dodatkowo absolutna neutralność Katariny jest z tym mocno związana. Nie zamierza ingerować w żadną magiczną wojnę, wtapiać się jakiekolwiek ugrupowanie. Wystarczy jej fascynująca perspektywa oglądania całego procesu z niewidocznym na pierwszy rzut oka żywym zainteresowaniem, pochłonięta rozważaniami nad możliwościami i potencjalnymi ścieżkami rozwoju wypadków. Pomimo to jest dziewczyną, z którą jak najbardziej da się dobrze spędzić czas. Pójdzie z kimś na ciastko, popróbować najbardziej szalonych słodyczy czy porzucać śnieżkami w pierwszorocznych i wcale nie będzie wyglądać jak chodząca wata cukrowej depresji. Uśmiechnie się, może nawet rzuci jakiś żart czy pomysł na nową rozrywkę. Może również zaopiekować się czyimś zwierzątkiem w razie potrzeby, szczególnie, że przepada za wszystkimi ich typami. Nie taka Katarina straszna jak ją malują. Wystarczy brać pod uwagę, że jej społeczne dni są sporadyczne. Była mowa o upośledzeniu emocjonalnym. Przez taki rozwój wypadków nie bierze się raczej pod uwagę, że rudowłosa ma jakichkolwiek przyjaciół i poniekąd nie jest to błąd. Ona się nie przyjaźni z kimś - jest mu lojalna. Dlatego też możliwość na zostanie jej "przyjacielem" mają osoby o dominującym typie charakteru, z zasadami, które Katarina będzie szanować. Jest to bardziej mentor, lider. Nie ma problemu z przyznaniem się do tego, że sama nie ma możliwości nim być, za to nadaje się tylko do roli najbliżej sługi. Jakkolwiek źle to nie brzmi nie należy tego rozważać w kategorii pan na włościach - służka, od takiej relacji ta dziewczyna trzyma się z dala. Nie, tutaj mowa jest o zależności, której można by się doszukiwać między królem Arturem, a Rycerzami Okrągłego Stołu. Tak więc, jeśli uda ci się dojść do tego etapu zażyłości, a na dodatek bliżej ci do Lancelota nic Mordreda to zyskasz opanowanego, cierpliwego i najbardziej lojalnego obserwatora jakiego mogłeś sobie wymarzyć. Ale ostrzegam, to sakramencko trudne, gdy jedna ze stron z natury nie ufa ludziom, a do tego jest szczera. Do bólu.
Historia
Katarina Vento przyszła na świat na przedmieściach Nottingham przy akompaniamencie zawodzenia wiatru w środku listopadowej nocy. Tego samego dnia została podrzucona pod sierociniec. Było to już trzecie dziecko w pewnej irlandzko-brytyjskiej rodzinie, które w ten sposób zostało pozbawione informacji o swoim pochodzeniu. Prawdopodobnie nigdy też nie dowiedzą się, że to wcale nie tak zły scenariusz im życie napisało - bo czego dobrego oczekiwać od ojca, który siłą i groźbami zmuszą swoją żonę do pozbycia się potomka, którego płeć nie zgadza się z jego wyobrażeniem przyszłego, wybitnie męskiego spadkobiercy rodzinnego majątku o dosyć wątpliwej przeszłości i niepewnej przyszłości. Szkoda strzępić wyjca. Jeśli o wyjcach już mowa to właśnie taki wyjący noworodek z kępkami rudych włosków trafił do grona innych porzuconych. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że w tym samym sierocińcu jest jego o dwa lata starsza siostra, ale w takim epizodzie życia niewiedza jest błogosławieństwem. Dziewczynka, jak to w takich przypadkach bywa, dostał imię bez zbędnego znaczenia czy ambitnej i bogatej historii, które by się za nim kryło. Ot, trywialnie - od kocyka, którym była przykryta jako podrzucony tobołek, a który został wyprodukowany przez mały zakład o takiej właśnie nazwie. Okrycie nie miało zbyt wiele szczęścia, gdyż po paru miesiącach musiało zostać poświęcone do obrony przed zimnym wiatrem przebijającym się przez nieszczelne okno w pokoju jakiegoś chłopca. W sierocińcu Katarina spędziła siedem lat. Była jednym z ulubionych brzdąców opiekunki, gdyż już od najmłodszych lat wydawała się być ostoją spokoju. Mało płakała, bawiła się sama i nie sprawiała wrażenia, że jakkolwiek jej to przeszkadza. Wręcz przeciwnie, dlatego też nic dziwnego, że większość dzieci raczej za nią nie przepadała, gdy przy próbie wspólnej zabawy mała zabierała swoje dwa ulubione, drewniane klocki i przenosiła się w inny kąt. Czasem chciała się bawić z innymi, ale szybko każdy z obecnych odkrywał, że nie wszyscy mają talent do nawiązywania znajomości. W wieku siedmiu lat zdarzyło się coś, na co czeka każde porzucone dziecko. Adopcja. Brzmi to bajecznie, choć całą radość w tle zakłócała świadomość, że zwiększona ilość adopcji wiązała się z przymusem zamknięcia sierocińca do końca wakacji z powodu długów. Ale o tym szybko Katarina zapomniała, gdy opuszczała niewielki budynek, który był wszystkim, co do tej pory mogła podpisać pod definicję domu. Nawet dwa drewniane klocki, które niosła w siatce z namiastką swoich rzeczy niewiele tu pomogły - zgubiła je kilka tygodni później. Rodzinę Vento, bo to właśnie oni upatrzyli sobie cichego rudzielca na swoją pociechę, stanowiło małżeństwo Włocha, Alessandro Vento, i Brytyjki o prostym imieniu Anne. Oboje byli już po czterdziestce, jednakże zawsze chcieli mieć dziecko, którego los im uparcie nie zamierzał podarować. Spokojna dziewczynka była idealnie w ich typie, w końcu lata lecą, człowiek nie młodnieje z wiekiem, a kto by miał potem biegać za nadpobudliwym poszukiwaczem przygód? Dodatkowo spodobało im się jej imię, które wymówione z włoskim akcentem brzmiało znacznie lepiej. Tak oto zamieszkała na przedmieściach - z własnym pokojem, szczelnymi oknami i malutkim, acz wystarczającym podwórkiem. Było miło, spokojnie, a w domu zawsze pachniało oregano. Okazało się, że włoska kuchnia obudziła w niej małego kleptomana, gdyż podkradanie dopiero co ugotowanego i odcedzonego makaronu było jak nałóg silniejszy od amfetaminy. Potencjał magiczny zaczęła zauważać w wieku dziesięciu lat, choć nie miała świadomości, że spirale wody, które czasem unosiły się podczas kąpieli nie były wytworem jej wyjątkowo przekonującej wyobraźni. Rok później pojawiło się wyjaśnienie wiecznie zalanej podłogi w łazience - list z Hogwartu. Początkowo wzięty za żart, jednakże gdy dostojny puchacz równie dostojnie wylądował na sitku z makaronem spaghetti, w dziobie trzymając taką samą kopertę coś zaczęło docierać do każdego z członków tej rodziny. To był jeden z tych niewielu momentów w życiu, gdy Katarina była naprawdę podekscytowana, gdy turlała się po łóżku z ekscytacji, a jej szeroko otwarte oczy chłonęły każde zagięcie na pergaminie, każdy zawijas w piśmie oznajmiającym diametralną zmianę w jej życiu. Następne dni minęły w szaleńczym tempie. Zakupy szkolne już same w sobie były jak podróż do innego świata, a fascynacja rudej miała ochotę wyfrunąć prosto z jej piersi. Kupiła wszystko co najpotrzebniejsze, a z uzbieranego kieszonkowego sprawiła sobie małego jeża pigmejskiego. Nazwała go Herbert i towarzyszył jej do świąt Bożego Narodzenia w piątej klasie. Nawet w takim miejscu jak Hogwart nowotwór to nadal problem, którego nie załatwi machnięcie różdżką, szczególnie w tak małym ciałku. Była z Herbertem do samego końca, by po jego śmierci pochować go pod jednym z drzew stanowiących granicę Zakazanego Lasu. Przed rozpoczęciem szóstego roku nauki jej zastępczy rodzice podarowali jej kolejnego jeża, który dostał dumne miano Gilles de Jeż. Paręnaście ugryzień i kilkaset fuknięć później w końcu się dogadali.
Zainteresowania i ciekawostki
- obsesyjnie zbiera wszystkie informacje o nieśmiertelności i sposobie na zdobycie jej - jej przedmiotami wiodącymi są eliksiry, zielarstwo oraz zaklęcia defensywne - bardzo lubi używać wszelkich odmian określenia "fascynujące" - pomimo pragnienia nieśmiertelności bardzo lubi wszystko co się kojarzy ze śmiercią(motywy czaszek, opowieści o duchach, Halloween, nagrobki etc.) - jej ulubionym stworzeniem jest Lewiatan, natomiast żywiołem woda - w głębi duszy bardzo by chciała się tak naprawdę zakochać - boi się burzy - uwielbia czekoladę karmelową, ale ma zasadę, by jeść ją raz na miesiąc