IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next
AutorWiadomość
Tanja Everett
Tanja Everett

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyCzw 12 Lut 2015, 00:38

Nie można było przegapić treningu Gryfonów, jeszcze gdy Dorcas zrezygnowała z posady ścigającego i James przyjął nową zawodniczkę. Tanja nigdy nie utrzymywała bliższych kontaktów z dziewczynami w swoim domu... w sumie to z nikim. Wyjątkiem była drużyna. Z nią musiała się dogadywać i to całkiem dobrze, jeśli mieli powtórzyć swój sukces z zeszłego roku. Everett związała włosy w wysoki kucyk, zabrała swoją zasłużoną i też trochę wysłużoną miotłę na boisko. Już z daleka rozpoznała sylwetkę Cu. Uśmiechnęła się do niego i pomachała. Stał koło rudej dziewczyny, ale nie wyglądała na Lilkę, poza tym, co ona by tu robiła? W między czasie pojawiła się zaspana Charlie. Tan zasmiałą się pod nosem.
-Char, przecież Ty zginiesz nam dzisiaj. Spadniesz z miotły i tyle z naszego obrońcy. -zauważyła Everett. Podeszła do Cu i nowej, w której rozpoznała Diane. Przyjrzała jej się bliżej.
-Potter prowadzi treningi krwawo i męcząco, będzie dobrze, jak dotrwasz przytomna do końca treningu. -powiedziała z śmiertelnie poważną miną. Nastała chwila ciszy, po której Tanja uśmiechnęła się szeroko.
-Żartowałam! Oprócz tego, że ma obsesję na punkcie gry to jest całkiem dobrze. Ewentualnie powinnaś wiedzieć jak wylać na niego wiadro wody w szatni. -mrugnęłą do niej i do Cu.
James Potter
James Potter

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyPią 13 Lut 2015, 14:58

James nie spał pół nocy. Jego myśli krążyły wokół treningu i zastanawiał się nad tym co zrobić, by nie były to oklepane pompki, brzuszki i bieganie dookoła boiska. Przeglądał więc nawet książki, szukając inspiracji oraz zastanawiał się co muszą przetrenować by wygrywać mecze z palcem w szanownych czterech literach. Ciężkie życie kapitana. Chociaż nie można powiedzieć by nie wykorzystywał swojej pozycji. W końcu był Rogaczem.
Jakoś pół godziny przed wyznaczoną porą treningu opuścił dormitorium. Ubrany w czerwoną szatę, z wyszytym na plecach swoim nazwiskiem, szedł dumnie przez korytarze Hogwartu. Był dobrej myśli. Drużyna nie zmieniła mu się na tyle, by musiał ją tworzyć od podstaw. Wręcz przeciwnie mieli tylko jedną zmianę i sądził, że łatwo przyjdzie Dianie się zaaklimatyzować. A kto wie, może już czuła się jak w rodzinie. Czego oczywiście bardzo pragnął.
Na boisku była już większość drużyny, kiedy szedł przez murawę z skrzynią z piłkami lewitującą przed nim i miotłą, trzymaną w dłoni. Nie było jeszcze Resy oraz Syriusza. No cóż…nie miał zamiaru na nich czekać. Najwyżej dołączą do nich później.
- No witam wszystkich. – ułożył skrzynię na trawie, miotła wylądowała obok. Radosny uśmiech nie schodził mu z twarzy. – Nie ma całej drużyny, ale mówi się trudno. Łapa pewnie jak zwykle wpakował się w kłopoty i przyleci spóźniony. Oby bez Filch’a na ogonie. – uśmiechnął się jeszcze szerzej i przeczesał swoje i tak rozwiane od wiatru włosy. Ach, te tiki nerwowe. – Charlie, nie śpij! Twój kapitan mówi! – krzyknął w kierunku dziewczyny, która chyba miała ochotę położyć się na murawie i udawać, że jej nie ma. – No dobra, na początek chcę przywitać w drużynie, Dianę, która zastąpi nieobecną w szkole Dorcas. – uśmiechnął się i mrugnął do Rowtson łobuzersko, a co mu tam. Najwyżej go posądzą o podrywanie, co byłoby zupełnie nie w jego rogaczowym stylu. – Zanim też zaczniemy, chcę żebyście wiedzieli, chociaż pewnie i tak już słyszeliście, o zmianach w drużynach przeciwników. – zrobił gustowną przerwę, starając się stopniować napięcie niczym profesor Lacroix, ale chyba mu nie wyszło. – Ślizgoni zmienili jednego pałkarza. Zamiast Kruegera, będzie  Bonner. Nie rozumiem tej decyzji Rosiera. Ja bym wywalił na jego miejscu Grossherzoga, no ale o gustach się nie dyskutuje. Podobno mieli też zmienić O’Malley’a, ale coś im nie wyszło. – westchnął jakby zdegustowany decyzjami jakie zaszły w drużynie Slytherinu. – Kruczki natomiast mają nowego ścigającego, Thomasa Walkera. Dzieciak jest z trzeciej klasy, więc podejrzewam, że nie będzie z nim problemów. Natomiast Puszki…no cóż. Lancaster jakoś nie pali się do robienia konkursu u siebie. Może jest zbyt zajęty romansowaniem z Whisperówną, nie wnikam. – rozłożył jakby bezradnie ręce. No nie można powiedzieć, by jeżeli chodzi o quidditch’a nie był wredny w stosunku do innych kapitanów. W końcu Potter zawsze uważał się za lepszego. – Jeżeli nie macie żadnych uwag, propozycji czy też skarg i wniosków, myślę, że możemy podzielić się na pary i wskoczyć na miotły. – spojrzał uważnie na swoich zawodników oczekując jakiejkolwiek reakcji.

/mój następny post będzie w niedzielę o 10 rano, tyle daję wam czasu na odpis.
Gość
avatar

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyPią 13 Lut 2015, 18:21

Na początku wystraszyłam się gdy Tanja, która przed chwilą przyszła, powiedziała, że jest strasznie. Na szczęście okazało się to żartem, a ja odetchnęłam z ulgą. Również szeroko się uśmiechnęłam i wysłuchałam jej do końca.
- Wylać wiadro wody? - zapytałam. - Interesujące.
Niestety nie dano nam lepiej dopracować tego ściśle tajnego planu, James przyszedł na boisko. Tak jak powiedział, brakowało dwóch członków drużyny. Miałam nadzieję, że stawią się wszyscy. Chciałabym z nimi również poćwiczyć i zobaczyć jak nam idzie.
Słuchałam naszego kapitana uważnie. Gdy wspomniał o mnie czułam jak rumienią mi się policzki. Nigdy nie lubiłam takich sytuacji, czułam się jakby wszyscy się na mnie patrzyli i czekali, aż zrobię nie wiadomo co. Potter'owskie mrugnięcie zarejestrowałam co jeszcze bardziej mnie speszyło. Zdołałam tylko wyszczerzyć zęby w szerokim uśmiechu. No cóż, tak bywa.
Dalej przeszliśmy do informacji co u innych drużyn. Gdy James rzucał nazwiskami nie miałam problemu, aby połapać się kto jest kim. Chodziłam przecież na mecze, następnie na ich temat się sporo dyskutowało, a podczas tego używało dużej ilości imion i nazwisk. Jedynie ci nowi, nie do końca ich kojarzyłam, ale za pewne wszystko rozjaśni mi się podczas pierwszych meczy.
Potter jak zwykle wydawał się niezwykle pewny siebie. Może ten cały Walker wcale nie będzie taki bezradny? Mam nadzieję, że James się na tym nie przejedzie. Wszyscy wiemy, że mamy najlepszego szukającego w szkole, jednakże póki nie znamy nowego rywala, to jak dla mnie nie ma co się za bardzo szczycić.
Natomiast na wspomnienie o Puchonach i ich braku zaangażowania lekko parsknęłam śmiechem. Nie wiem czemu, ale ostatnie stwierdzenie kompletnie mnie rozwaliło. Może coś w tym było? Ale jeśli chcą zdobyć jakiekolwiek punkty w tym sezonie, to chyba powinni się ogarnąć.
- Ja nie mam żadnych propozycji, skarg czy... e... wniosków - odpowiedziałam.
Zsiadłam ze swojej miotły, złapałam ją, a ona przestała lewitować. Nie wiedziałam jak mamy się dobrać, czy według pozycji w drużynie, czy ot tak jak sobie chcemy, więc nie chcąc się za bardzo wybijać nie znając zbytnio zasad stwierdziłam, że po prostu poczekam, aż ktoś mnie zgarnie. Bez pary chyba nie zostanę.
James Potter
James Potter

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptySob 21 Lut 2015, 20:52

Ponieważ zbliża się trening Puchonów, a ja nie chcę blokować boiska, przerywam trening. Myślę, że administracja może uznać, że się nie odbył.

wszyscy z/t
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 10:45

Henry pojawił się jak zawsze przed czasem. Ubrał tradycyjny strój Puchonów, nie zapominając o świeżo kupionych rękawiczkach bez palców ale ze skóry garbatoroga. Świetne, bardzo drogie, ale za to ochraniały ręce Henry'ego przed połamaniem, na wypadek gdyby jakiś kafel się podejrzanie zaczarował.
Kapitan niósł w ramionach trochę rzeczy. Przede wszystkim dwie walizki - z kaflami, tłuczkami, ze zniczem, dwa czteropaki piwa korzennego dla Ioannisa i Edgara za wejście do drużyny oraz miotłę - Spadającą Gwiazdę z zeszłego roku. Do tego na wysokości czoła Henry'ego turlały się jeszcze pergaminy i różdżka. Tak załadowany pojawił się na boisku. Z trudem porozkładał wszystko we względnej kolejności i czekał na drużynę. Cieszył się, że szybko odnalazł brakujących członków. Dzisiaj mieli trochę pracy. Przede wszystkim zachowanie szyku w Zwrocie Kolibra i wykiwanie minimum pięciu najczęściej spotykanych bloków i fauli. Nie przewidywał szczególnie krwawych wypadków, ale jeśli się nie przyłożą i nie pokażą jak Puchoni potrafią współpracować, ktoś mógłby spaść z miotły. W ramach integracji drużyny quidditcha Henry planował wymyślić kiedyś wspólną rywalizację, ale nie w quidditchu. Najważniejsze to wzajemne zaufanie i perfekcyjność. Lancaster rwał się do Spadającej Gwiazdy, którą dwie godziny czyścił i dopieszczał, aby była gotowa na pierwszy wysoki lot. Pogoda nie była najpiękniejsza. Na niebie kłębiły się ciemne chmury, ale słońce pojawiało się raz na jakiś czas i padało pod kątem, w którym będą lecieć. Była szósta rano. Przed wyjściem na boisko po kolei wysłał każdemu skromnego wyjca. To było trochę wredne z jego strony, ale dzięki temu miał pewność, że każdy się ocknie o odpowiedniej porze. Nie żartował z karnymi tłuczkami za spóźnienia. Nie była to może najprzyjemniejsza forma pobudki, ale tylko o tej porze mieli wolne boisko. W tym roku zapowiadała się trudna walka w meczach. I Henry'ego w tym głowa, aby wspięli się jak najwyżej.

Obowiązuje bilokacja i pokłony dla Jasmine za zgodę.
Stawcie się, nie musicie pisać dużych postów. Najważniejsze, abyście byli i odpowiadali na posty. Szybko się uwiniem, jeśli się przyłożymy.
Gość
avatar

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 14:16

Henry właściwie nie musiał wysyłać Artkowi wyjca, ponieważ chłopak obudził się równo o piątej nad ranem. Nie potrzebował budzika, nie potrzebował wyjca, nie potrzebował zimnej wody wylanej na twarz, aby to zrobić. Był tak bardzo tym treningiem podekscytowany, że nic ani nikt nie potrafił mu popsuć humoru.
Szybko udał się do łazienki, aby dokonać potrzebnej toalety. Przemył oczy, umył ręce, pewne miejsca też umył, psiknął się jakimś zapachem, który niby miał go chronić przed potem. Trudno było mu powiedzieć, co takiego wydarzy się tam w górze, więc wolał być przygotowany na każdą okoliczność.
Powrócił do dormitorium. Przebrał się w żółtą szatę. Wielki uśmiech pojawił się na jego buzi, kiedy patrzył na czarne litery z tyłu szaty. McCallister. Numer siódmy. Był z siebie dumny jak paw! A rodzice? Rodzice byli nieco mniej zadowoleni, ale cieszyli się, że ich syn spełnia swoje marzenia.
Kiedy Artie opuszczał dormitorium, przyleciał wyjec od Henryka. Artie złapał go w locie i szybko opuścił z nim sypialnię. Głos kapitana drużyny Puchonów rozległ się więc w pokoju wspólnym. Dobrze, że akurat nikt nie postanowił przyciąć sobie tutaj komara, ponieważ nie byłoby to miłe.
W dobrym humorze Artie opuścił lochy. Machał różdżką aż było wesoło, kiedy pokonywał schody. Na kolanach trzymał miotłę, którą nazywał Kurczakogromem Pierwszym, specjalnym sportowym modelem dla niepełnosprawnych. Tak naprawdę był to zwyczajny Zamiatacz, ale kto by się tym przejmował? Zabrał również gogle. Nie musiał pod nie wkładać okularów, bo szkiełka w nich były dostosowane do jego wady i jednocześnie chroniły go przed uderzeniem tłuczka.
Pojawił się na boisku jako drugi. Wyszczerzył się do Henryka, kiedy go tylko zobaczył.
- Co tam Kapitanie? – Przydriftował prosto na boisko. Chętnie przetransportowałby się już na miotłę, skoro nie było żadnych innych osób. Ściągnął więc swoje prostokątne okulary, aby ubrać gogle. Ustawił miotłę, aby ta lewitowała w powietrzu. Podniósł się w wózka i „przekaraskał” się na miotłę. Bez niczyjej pomocy. Ustawił nogi z tyłu na specjalnych uchwytach. Usiadł na miotle niczym król. Zaklęcia poduszkowe były po prostu cudowne.
- Zrobię sobie kilka kółek. – Puścił oczko Heńkowi i jak powiedział, tak zrobił. Szalony Artek! Ale czuł się taki wolny, kiedy latał!
Laurel Lancaster
Laurel Lancaster

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 14:56

Laurel doskonale wiedziała kiedy odbywa się trening. Ba, już pierwszego dnia dopadła do tablicy ogłoszeń kiedy informacja o nadchodzącym spotkaniu Puchonów dobiegła nie tylko ją, ale i innych przedstawicieli domu Helgi. Nie mogła się doczekać min chłopaków, kiedy zobaczą jak ta wspaniale szybuje na miotle – w wakacje kiedy Heniek leżał w szpitalu, ona korzystała z nich na całego, brojąc i ćwicząc za pięciu. Skoro jej brat został kapitanem drużyny, nie mogła być od niego gorsza, dlatego wzięła się za siebie i ćwiczyła do upadłego. No dobrze, do momentu kiedy dziadek nie zawołał jej na ciasto z malinami.
Mimo, że wiedziała, że następnego dnia musi wcześnie wstać to i tak nie mogła odmówić sobie conocnych ploteczek z przyjaciółkami z dormitorium, które potajemnie wzdychały do jej braciszka, kiedy ona myślami była przy zupełnie innym Puchonie. Niezadowolona i chmurna rzuciła kapciem w wyjca, który niczym bojowy budzik rozdarł się jej nad uchem i wcześniej nieco ogarnąwszy się w toalecie zmusiła się do wsunięcia ciężkich butów, żółtej szaty z jej nazwiskiem widniejącym na plecach oraz grubych rękawic. Włosy spięła w wysoki kucyk, by te jej nie przeszkadzały podczas manewrów i skierowała swe kroki czym prędzej do Wielkiej Sali, z której skubnęła tosta z dżemem, którym posiliła się w drodze na boisko.
Zgarnęła również i swoją ukochaną miotłę – z linii Meteor o wspaniałym i wygrawerowanym numerze sześć na trzonku, podarowaną przez ojczulka na jej piętnaste urodziny. Była niezwykle dumna z tego, że ma jedną z nowszych i lepszych mioteł, które doskonale wyczuwają napięcie osoby siedzącej.
Już posilona, ale w o wiele lepszym humorze wkroczyła na boisko krokiem osoby niezwyciężonej – proszę państwa, nadchodzi najlepszy ścigający na świecie. Laurel Lancaster.
- Czołem Artie! – Krzyknęła do okularnika, który pewnie driftował gdzieś w powietrzu nad ich głowami. Później mu podziękuje za domowej roboty czekoladki, które opierniczyła pewnego wieczora w pokoju wspólnym. Korzystając z okazji młode dziewczę podbiegło do zapracowanego Henryka i dalej trzymając miotłę w dłoni rzuciło się na mam nadzieję zaskoczonego Puszka.
- CZEŚĆ, BRACISZKU! – Najpierw zawiesiła mu się na ramieniu, a dopiero potem przytknęła różowe usteczka do ucha blondyna i wydarła mu się witając się jednocześnie pełna miłości i uwielbienia do tego chłopaka. Tak, dokładnie. Wydarła się tak, by ten słyszał wszystkie sylaby, głoski, zmiękczenia w cudownym powitaniu Laurel. Może to była zemsta, równie słodka co pierniki panny Whisper? Za to jak zrzucił ją i resztę drużyny z łóżek. A ledwie minęła szósta.
- Jak się czujesz, Henryczku? Czy główka dalej Cię boli? – Spytała troskliwie, dalej wieszając mu się na barku i opierając całą masą ciała o niego. Nie przeszkadzało jej to, że znajdują się na boisku, ostatnio miała mało czasu za ganianiem za bratem, bo starała się szpiegować Dwayne’a, kiedy ten nie patrzył. Jej błękitne spojrzenie wpatrywały się z rosnącym uczuciem w prefekta, nie widząc kompletnie nic złego w swoim zachowaniu.
Edgar Bones
Edgar Bones

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 15:16

Dzisiejszy dzień przez jedno z dormitoriów siódmoklasistów pozostanie zapamiętany jako dzień nienawiści do Henrego Lancastera. Sam Edgar wstał już wcześniej, wolał przygotować się na spokojnie, niż później w pół biegu wszystko ogarniać. Ubrany w strój quidditcha, postanowił jeszcze chwilę sobie poleżeć. Do dormitorium wpadł jednak wyjec, który radosnym głosem Henrego oznajmij pobudkę. Miny nagle obudzonych kolegów były bezcenne. Jeden nawet rzucił w list swoją poduszką. W taki radosny sposób rozpoczął się dzień 18 października.
Bones do tej pory zastanawiał się, jakim cudem został przyjęty do drużyny. Nawet Artie został nowym szukającym. Biedna Wanda, chłopak i dwóch przyjaciół w zespole. Z kim ona się będzie teraz wydzierać na trybunach? Oczyścił jednak umysł na teraz, żeby nie bujać w obłokach na treningu. Musi się skupić i pokazać na co go stać, bo jeszcze Lancaster się rozmyśli i go wywali. Zanim dotarł na stadion odwiedził jeszcze schowek na miotły. Niektórzy traktowali swoje miotły jak bożków, on jedynie czasem swoją czyścił i polerował. W pełni "uzbrojony" wszedł na boisko.
-Dobry szefie, witaj Laurel. Widzę, że Artie już nie mógł wytrzymać.
Nie ma się co dziwić, McCallister był chyba pierwszym niepełnosprawnym grającym w quidditcha. Móc poczuć tą wolność, wiatr we włosach...to było coś wspaniałego. Bones zauważył na ziemi dwa czteropaki piwa. A więc Henry nie żartował. Świetnie, wypije później z Artiem.
Nathaniel Cole
Nathaniel Cole

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 20:06

Nathaniel siedział właśnie spokojnie w dormitorium, przeglądając podręcznik do transmutacji, kiedy do pokoju wpadł jego kumpel. Krzyczał w niebogłosy i nie dało się go do końca zrozumieć, dopóki Cole nie kazał mu powtórzyć wszystkiego ciszej i przede wszystkim wolniej. No cóż, niezbyt łatwo było wyłapać słowa uwalniające się z jego ust z prędkością kul karabinu maszynowego. Wreszcie jednak doszli do porozumienia. Okazało się, że Henry zaprasza Nate'a na trening puchońskiej drużyny quidditcha. Tak, tak. Puchon nie dostał sowy od kapitana teamu, zapewne dlatego, że już od jakiegoś czasu do niego nie należał. Po prostu załapał się na treningi do młodzików Strzał z Appleby i zrezygnował z rozgrywek w szkolnej lidze. Później żałował trochę swojej decyzji, ale z początku wydawało mu się, że nie uda mu się pogodzić obowiązków. Dlatego teraz ucieszył się, że wejdzie jako rezerwowy, chociażby na trening. Właściwie gotowy był nawet zagrać w meczu, ale tylko wtedy, jeśli miałby zastąpić kogoś kontuzjowanego lub w inny sposób niedysponowanego. Bowiem, mimo tego, że żałował trochę rezygnacji z czasu spędzanego ze szkolną drużyną, nie chciał też odbierać komuś możliwości pokazania się w meczu, skoro sam przecież, kolokwialnie mówiąc, "dał dupy". Pocieszało go to, że sam miał wiele okazji do gry w młodzikach. Inni nie mieli tyle szczęścia albo nie starali się nawet o angaż w drużynie brytyjsko-irlandzkiej ligi.
Chłopak szybko wyszykował się, wyciągając z kufra swojego Zmiatacza 5... niestety nie było go stać na Nimbusa 1000. Co prawda Strzały zapewniały takie modele mioteł, ale nie pozwalały młodzikom na przetrzymywanie ich w szkole. Kto wie, być może władze klubu nie ufały dzieciakom i z góry zakładały, że uczniaki w murach szkoły je zniszczą. Nathaniel jednak nie płakał z tego powodu. Przez tyle lat przywiązał się do swojego Zmiatacza, toteż potrafił dobrze grać i z gorszą miotłą w ręce. Włożył więc jeszcze tylko puchoński strój do quidditcha i ruszył na boisko.
- Siema! - krzyknął do wszystkich radośnie, przerzucając miotłę to w jedną rękę, to w drugą. Uśmiechnął się przy tym do Laurel, życząc jej powodzenia na treningu. Właściwie nie znał jej zbyt dobrze, ale była w końcu siostrą Lancastera, a siostry kumpli trzeba ubóstwiać. To taka niepisana zasada, czyż nie?
- Co jest, Henry? Czyżbyś jednak zatęsknił za moim wrodzonym talentem? - rzucił zaraz do kapitana drużyny, szturchając niezbyt mocno jego bark. Obrócił się dokoła, czując jak delikatny, niezwykle przyjemny wiatr podnosi jego szatę. Zapewne zachowywał się jak idiota, ale kochał to uczucie. Najchętniej chodziłby w stroju do quidditcha na co dzień, po szkolnych korytarzach.
- Żałuję trochę, że Was zostawiłem. Sorry, to było bez sensu. - dodał po chwili już spokojniejszym i zdecydowanie nieżartobliwym tonem. Ściszył jednak głos, żeby słyszał go tylko Lancaster. Po pierwsze dlatego, że to właśnie jemu Nate w szczególności winien był przeprosiny. Po drugie, chłopak nie chciał przyznawać się przed wszystkimi, że postąpił niesłusznie, skoro tak naprawdę odwrotu nie było. Ktoś inny z pewnością zajął już jego miejsce. Trudno.
Dwayne Morison
Dwayne Morison

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyWto 24 Lut 2015, 20:50

Wesołość Dwayne’a nie wróciła jeszcze na swoje miejsce, ale chociaż trochę skorzystał z porady Joe i poprzypinał do swojego stronu kolorowe pióra – zdobyte oczywiście od sów mieszkających w wysokiej wieży Hogwartu. Jako jeden z nielicznych skorzystał z obecności Wyjca, ponieważ bez niego zaspałby na trening i jego nowa posada przeszłaby koło nosa. Henry sprzed roku był bardziej hardy niż Henry z pamięcią, dlatego przezornie uszykował strój dwa dni wcześniej. Rozrzucając dookoła piżamę i pościel przebrał się czym prędzej, zarzucając na ramię najnowszego Nimbusa 1001 – otrzymanego w prezencie od ojczyma, pragnącego wkupić się w łaski przybranych synów.
Biegł przez pola i łąki niczym chyża sarna, ledwo co nie przewracając się ze względu na porozwiązywane sznurówki butów. – Henry! Dzięki za wyjca, obudziłeś całe dormitorium, ale przynajmniej nie zaspałem. Starrrrry, ale miałem zawiechę, ja cię kręcę! – Dopadł do kapitana i kładąc ciężką łapę na jego ramieniu, oparł się czołem i zdyszany próbował złapać oddech. Dyszał niczym maszyna parowa z tych starych modeli, co to potrzebują węgla do jazdy. – Zaczęliście już? – Poderwał głowę i rozejrzał się, wiodąc spojrzeniem po zebranych członkach drużyny. Jego twarz rozweseliła się jeszcze bardziej, chociaż ciężko było stwierdzić na którą z osób najbardziej. Klepnął Henrego w plecy – a miał coraz więcej siły – i ściągnął miotłę z ramienia, opierając ją o murawę nonszalancko. – Siema ludzie, mam nadzieję, że się nie spóźniłem, co? Ej, a gdzie jest drugi pałkarz? Miał mi pokazać autorski manewr – jęknął rozczarowany, wciąż z lekką trudnością łapiąc oddech.

/wybaczcie, pośpiech nie popłaca. następny post będzie ładniejszy
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptySro 25 Lut 2015, 12:02

Zaczęli się schodzić. Pierwszy nadjechał Artie, do którego uniósł wysoko rękę. Domyślał się co będzie myślała reszta szkoły, gdy zobaczą McCallistera w drużynie qudditicha. Nie przejmował się tym, bo Henry szukał talentu w Hufflepuffie, a nie sprawnych nóg, które do latania nie były potrzebne.
- Siema, Artie. Zrób sobie rozgrzewkę zanim reszta się zwlecze z łóżek. - zdziwił się, że nie był zły o pobudkę. Przynajmniej on jeden, bo Henry zakładał, że będzie gorzej z pozostałymi członkami drużyny. Nie zaoferował pomocy Artiemu, bo ten radził sobie sam świetnie. Miał nawet miotłę specjalnie dostosowaną do jego niesprawnych nóg. Tak, szukającego Henry ma świetnego. Musi tylko później sprawdzić i zadbać czy wystarczająco szybko lata.  Na widok Laurel, Lancaster zamierzał się chyba na chwilę ulotnić zanim ta nie wsiądzie na miotłę i zrezygnuje z powitania, których nienawidził.
- LAUREL! Nie jestem głuchy! - odsunął się od niej jak najdalej i próbując odzyskać swoje ramię. Grubo przesadzała. Nie dość, że nasłała na niego sowę, która list wrzuciła mu w sam środek śniadania, to jeszcze utrudniała mu życie. Skrzywił się. Młodsze siostry to istne przekleństwo.
- Tak, boli, bo wrzeszczysz mi do ucha. Na miotłę wsiadaj i do góry. Zero gadania, sam sport. - jak tylko umiał unikał Laurel i sam nie wiedział dlaczego. Dla niego wciąż była małą siostrą, która go denerwowała, wkurzała i działała na nerwy. Mały złośliwy chochlik, a on już był prawie dorosły i miał ważniejsze sprawy na głowie. Uratował go Bones, do którego bardzo chętnie podszedł, opuszczając towarzystwo Laurel.
- Siema, piwo dostaniesz po treningu. Artie ma ADHD, niech lata, musi być lepszy od reszty. - spojrzał na niebo, gdzie śmigał sobie wesoło McCallister, jakby tam się właśnie urodził. Zaraz pojawił się Nathaniel, którego wezwał dosłownie w ostatniej chwili - nie wyjcem. Svieta złożyła na jego ręce tymczasową rezygnację z jakichś powodów. Dlatego Henry został zmuszony wezwać Natha z rezerwy, który wcześniej też zrezygnował. Puchona to męczyło. Martwił się, że do czasu pierwszego meczu skład zmieni się jeszcze dwadzieścia razy.
- Niech twój wrodzony talent wsiądzie na miotłę i pokaże na co go stać. - wyszczerzył się do Cole'a ciesząc się, że ten nie zwiódł go i przybył na czas, powiadomiony raptem godzinę przed wyznaczonym treningiem.  Zrobiło się ogólnie małe zamieszanie, ale przynajmniej prawie wszyscy byli. Prawie, bo Undervalder się spóźniał. Henry dał się klepać i dźgać, skoro drużyna tak bardzo się za nim stęskniła i postanowiła go macać, żeby sprawdzić czy jest prawdziwy. Spojrzał na Natha pogodnie. Nie miał mu niczego za złe, bo rozumiał każdą decyzję. Sam wahał się powrócić do drużyny, ale w końcu został. Żadne dziury w głowie mu nie zabronią quidditcha.
- Przejrzałeś w końcu na oczy, że bez tej bandy brykających puchonów nie dasz rady żyć. - wskazał ręką latające miotły i dogadywania Laurel. Henry był naprawdę zaskoczony, że nikt nie był na niego otwarcie wściekły za rozesłanie wyjców i wyciągnięcie z ciepłych łóżek o szóstej rano. To było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. I zaraz pojawił się Dwayne, który sprowadził Henry'ego na ziemię, że jednak ktoś się wkurzył i gdy wróci po treningu do pokoju wspólnego powinien rzucić przed siebie Protego, na wszelki wypadek.
- Budziłem cię, gdy wychodziłem, to spałeś jak zabity, Dwayne. Sprawdzałem nawet czy oddychasz. Okej drużyna, NA MIOTŁY. Undervalder będzie za spóźnienie uciekał przed zaczarowanymi tłuczkami. Nie mamy czasu, aby na niego czekać. - wziął pod pachę rulony pergaminów i wskoczył na Spadającą Gwiazdę. Wzbił się w powietrze na wysokość dwudziestu metrów i machnął ręką, aby podlecieli do niego i zatrzymali się w powietrzu w półkolu. Rozwinął wtedy pergamin, na którym był rysunek szyku. Pięć naszkicowanych postaci płynęło zwarcie i ciasno nad boiskiem, przechylało się raz w prawo i w lewo, wzlatywali do góry, zademonstrowali slalom...i od nowa. Sporo, ale do opanowania.
- Jęczałem wam ostatnio o zwrocie kolibra. Koliber to taki ptaszek, dla niedomyślnych. Potrafi latać w jednym miejscu w powietrzu bardzo długo, ale to mniejsza z tym. Polega to na ustawieniu się w szyku w kształcie litery "V" i nie przepuszczenie nikogo. Po kolei troje ścigających w środku, na tyłach pałkarze. Najlepiej będzie z tej litery "V" stworzyć w powietrzu "W". Będą wtedy trzy duże okazje i dwie mniejsze na przerzucenie kafla do pętli. Najważniejsze to nie puszczać szyku nawet, gdy tłuczki będą rozwalać Wam miotły. Jak najdłużej musimy się utrzymać, bo wtedy jest zminimalizowanie ryzyka nokautu i faulu ze strony ścigających przeciwnej drużyny. - próbował im to jakoś zobrazować i miał nadzieję, że zrozumieli co przekazywał.
- Przygotujcie się i ustawcie w szyku. Ja zaczaruję tłuczki i wypuszczę Artiemu znicza. - machnął różdżką i walizki leżące na trawie otworzyły się z hukiem. Kafel wyskoczył jak z procy wprost w Laurel. Znicz również wystrzelił i zniknął w blasku słońca. Henry skinął McCallisterowi głową, aby zaczął go szukać. Następnie dwa tłuczki, które złapał w ramiona. Cofnął się trochę od siły ich rzutu, ale utrzymał się bez problemu w powietrzu.
- Jak je puszczę to nie będę ich kontrolował. Dobra, Laurel, będziesz dziobem. Nath i Edgar skrzydłowi. Przećwiczcie rzuty w szyku. Na tyłach Dwayne... mam nadzieję, że się wyspałeś, bo będziesz musiał ochronić trzy osoby. - uśmiechnął się do przyjaciela i odleciał w tył. Czekał aż się uformują w "V".
Dwayne Morison
Dwayne Morison

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptySro 25 Lut 2015, 21:32

Jeżeli ktoś spytałby o zdanie starszego z Morisonów – ten miałby wystarczająco dużo czelności, aby zaprzeczyć opinii Henrego, że sprawne nogi nie są potrzebne w quiddichu. Ba! Z chęcią by zademonstrował, jak wiele zależy od balansu ciałem w trakcie uników i zapewne zamknie oczy przy pierwszym upadku Artiego. Nie to, żę gościa nie lubił czy coś. Niech spełnia swoje marzenia, Dwayne mu na przeszkodzie nie stanie.
Podczas słuchania wywodu kapitana, odłożył miotłę przed stopami i zaczął skromnąrozgrzewkę: kilka wymachów ramion, skrętostkłony, kilka podskoków i sprint w miejscu.
- Jestem zwarty i gotowy – oznajmił wskakując na miotłę, kiedy Henry uprzedził go o zadaniu nań czekającym. Czym prędzej szurnął w stronę kufra na miotle i sięgnął po jedną z treningowych pałek. Podrzucił ją w prawej ręce i zagwizdał z uznaniem, po czym zamachnął się odbijając niewidzialnego tłuczka. – Dwa na raz? Rzucasz mnie na głęboką wodę! – Rozszczerzył się wesoło, jakby Henry właśnie zaoferował mu wspaniałą zabawę w podkładanie łajnobomb Filchowi. Tylko jakoś miał mniej włosów od poprzedniego figla, a ogolenie niemalże na łysko pod wpływem chwili pozytywnie wpłynęło na wizualną aparycję Puchona. Jakoś tak, zmężniał. – Jakieś rady, Nate? – Rzucił wyraźnie podekscytowany do rezewisty, którego jeszcze w minionym sezonie witał na pozycji pałkarza.
Laurel Lancaster
Laurel Lancaster

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyCzw 26 Lut 2015, 00:22

Blond dziewuszka tylko fuknęła buńczuczno kiedy jej kochany braciszek znalazł sobie inny obiekt westchnień. Jeszcze przez moment korzystała z momentu kiedy ten przy niej był opierając się słodkim ciężarem o jego barek, po czym jak gdyby nigdy nic ją zostawił rzucając kilka słów na wiatr. Kłapnęła ozorem niezadowolona marszcząc wybitnie nos i podparła biodro dłonią, w drugiej dzierżąc Meteora.
- Mam nadzieję, że napisałeś list do mamy, Henry! – Pisnęła jeszcze przesłodzonym tonem i pomachała zaraz jednemu ze starszych kolegów brata, potem drugiemu. Ilu przystojniaków się nazbierało w ich drużynie! Drużyna marzeń z dwoma Lancasterami na szczycie! Aż się uśmiechnęła pod nosem, zadowolona z takiego tytułu. Może w tym roku poszczęści im się i chociaż trafią do półfinału? Albo najlepiej finału, który wygrają, co? Lau nie miałaby nic przeciwko temu gdyby wielki i złoty puchar wylądowałby u nich w pokoju wspólnym. Miałaby o czym opowiadać dziadkowi!
- Dwayne! – Gdy jej oczom ukazał się przyjaciel Henryka ta uśmiechnęła się jeszcze szerzej pokazując wszystkim rząd białych zębów i podskakując radośnie rzuciła się tym razem na starszego Morisona.
- Następnym razem nastaw budzik! – Objęła go szybko ramieniem za szyję i przyciągnęła go do siebie powalając go nie tylko swoim cielskiem ale i cukierkową słodyczą. Zaraz jednak się odsunęła i pohasała na drugi koniec by zrobić rozgrzewkę. Nie słuchała tego co mówi jej brat, bo wcześniej rzuciwszy miotłę na bok – ta zaalarmowana zawisła łagodnie w powietrzu, a jej właścicielka na przekór wszystkim zrobiła gwiazdę. Oto była jej rozgrzewka.
Chwyciła miotłę i usadowiła się na niej wygodniej zaraz to podlatując do grupki chłopaków. Pisnęła tylko kiedy kafel miał ochotę rozpłaszczyć jej twarz. Przechyliła się jednak zgrabnie w bok, a ciężka piłka tylko musnęła jej blond włosy. Tyle brakowało!
- Dzięki! Jak chcesz mnie wywalić z drużyny to wystarczy to powiedzieć, braciszku! – Krzyknęła jeszcze rozbawiona jak nie wiem co notując niby wszystko w pamięci co tam miała zapamiętać, jednocześnie nie mogąc przestać się gapić na Morisona. Jeżeli ten zauważył jej wzrok ta natychmiast odwracała się udając, że w skupieniu ogląda czubki swoich skórzanych butów. Dwayne się zmienił, wydoroślał, wyglądał zupełnie inaczej. Aż nie mogła sobie odmówić by nie zerknąć raz jeszcze! I drugi! I….
- Och, jej! – Zamrugała kiedy dowiedziała się, że to ona będzie wszystkim przewodniczyć. Spięła mięśnie i wyczuwszy, że się unosi coraz wyżej wzbiła się w powietrze jako pierwsza, wcześniej odbijając się stopami od ziemi. Wiatr czule połechtał jej blade lico, a ona czekała na resztę drużyny.
- No dalej chłopaki! Szybciej, szybciej! - Mimo, ze pora była wczesna, to ona miała mnóstwo energii w sobie. Mogła przenosić góry, zjeść tuzin pączków i jeszcze bawić się koliberkami.
Nathaniel Cole
Nathaniel Cole

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyCzw 26 Lut 2015, 01:04

Coś było magicznego w boisku do quidditcha i nie chodziło tutaj o to, że czarodzieje latali na miotłach, robili to, o czym mugole mogli tylko pomarzyć. Nie, Nathaniel miał na myśli zupełnie inny wymiar magii. Odnosił wrażenie, że trzymając swojego Zmiatacza, czy też Nimbusa 1000 w ręku, dopiero tak naprawdę oddycha. To były piękne chwile pozwalające oderwać się od rzeczywistości. Prawdę mówiąc, szesnastolatek właśnie to zrobił - oderwał się od rzeczywistości, zapominając o bożym świecie i dopiero słowa Lancastera przywołały go do porządku.
- Tak, chyba masz rację. Brakowało mi tego. - mruknął do niego wdzięczny, że Henry nie zamierza mu prawić morałów, ani powtarzać "a nie mówiłem?". To w nim lubił. Lancaster zawsze potrafił zaakceptować decyzje swoich przyjaciół, nawet jeżeli ich nie rozumiał i nie do końca mu odpowiadały. Tym razem jednak to sam Nate popełnił błąd i nie wstydził się do niego przyznać.
Mimo wszystko, teraz musiał skoncentrować się na swojej pracy i pokazać ten wrodzony talent, tak jak nakazał kapitan drużyny. Chłopak wsłuchiwał się więc uważnie w wyjaśnienia Henry'ego, w duchu stwierdzając, że jego kumpel całkiem nieźle kombinuje. Wiele drużyn z ligi brytyjsko-irlandzkiej stosowało podobny szyk. Był skuteczny, i to nie tylko w rzutach przez obręcz, ale i ochronie przed tłuczkami przeciwnej drużyny. Dlatego też Cole nie poddawał w wątpliwość żadnego słowa Lancastera, a zamiast tego uśmiechnął się do swoich kompanów i wsiadł na miotłę, odpychają się lekko nogami od ziemi. Wreszcie mógł poczuć wiatr we włosach i ten przyjemny moment unoszenia się w powietrzu, lewitowania między obręczami po obu stronach boiska.
- Rady? Uważaj, by nie złamać szyku, o którym mówił Henry... a będąc na tyle szyku masz dobrą okazje do przećwiczenia odbicia do tyłu. Przeciwnicy często nie spodziewają się tłuczka nadlatującego z tego kierunku. - rzucił jeszcze do Dwayne'a, który prosił go o jakąś wskazówkę dla pałkarza. Co prawda Nathaniel w młodzikach Strzał Appleby trenował raczej na pozycji ścigającego, a także szkolił się w łapaniu znicza, jednak pamiętał co nieco z ćwiczeń zarówno w poprzednim sezonie w szkolnej drużynie, jak i objaśnień trenera Strzał. Odbicie do tyłu było dość trudne, ale jeśli było wykonane prawidłowo, naprawdę potrafiło zwalić wroga z miotły.
- Lecimy, Puchoni! - krzyknął jeszcze do swojej drużyny, po czym wzniósł się na Zmiataczu, zajmując miejsce na prawym skrzydle. Gotowy był do przerzucania kafla pomiędzy ścigającymi. Oczyścił umysł ze wszelkich innych myśli. Teraz istnieli dla niego tylko: zawodnicy, kafel i tłuczki.
Gość
avatar

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 EmptyCzw 26 Lut 2015, 16:52

Artie czuł się niesamowicie w powietrzu. Kiedy wiatr bawił się w jego włosach, czuł się wolny niczym ptak. W powietrzu nie było żadnych limitów, a przynajmniej teraz żadnych nie dostrzegał. Nie musiał się niczym przejmować. Był szybszy niż na swoim wózku. Henryk nie musiał obawiać się o chłopaka, o nie. Radził sobie dobrze, może nawet lepiej niż pełnosprawni z powodu swojej ogromnej determinacji.
Na powitanie Laurel przechylił się w lewo i zrobił beczkę. Nie wiedział dlaczego akurat popisywał się przed siostrą Henryka. Po prostu był szczęśliwy jak nigdy. Jego marzenia wreszcie się spełniły. Treningi z przyjaciółmi przyniosły efekty.
- Cześć Aniołku! – zawołał wesoło, robiąc zwrot w prawą stronę, aby nie uderzyć w trybuny. I nadal wzium! I jeszcze raz wzium! Jeszcze tylko brakowało, aby wystawił jęzor na zewnątrz, jak to robią psy. Na szczęście nawet nie próbował tego robić, więc Puchoni nie musieli obawiać się czy Artie jeszcze nie oszalał.
Jeszcze.
Powoli wszyscy zaczęli zbierać się na boisku. Jak widać, wyjce, które wysłał Henryk, przyniosły efekty. Artie zaczął się nawet zastanawiać czy będzie kiedyś taki dzień, kiedy skorzysta z tej oferty i nie obudzi się szybciej. Miał nadzieję, że nigdy nie straci swojego zapału do quidditcha, przecież miłość do tej gry rodziła się w nim wyjątkowo długo, a nauka latania na miotle zajęła mu dużo godzin, zanim odkrył i zrozumiał, że jego niesprawne nogi wcale nie są przeszkodą.
- Cześć wszystkim! – przywitał się wesoło z pozostałymi członkami drużyny, kiedy wszyscy zebrali się w półkolu. Przez twarz Artiego przeszedł dziwny cień, kiedy zarejestrował, że zamiast Swietki pojawił się ponownie Nathaniel. Nie wątpił w umiejętności chłopaka, bo od dawna widział go w natarciu, ale jednak brak Świeczki go zaniepokoił. Później zapyta się Henryka o co chodziło. Artie nie wiedział o jej rezygnacji.
Czyli nieźle nawalił. Cholera.
Wysłuchał wyjaśnień taktyki, którą przedstawił im Henryk. Artie jako szukający miał zupełnie inne zadanie, ale posłuchanie o tym jak będą zdobywać punkty pozostali członkowie, uważał za ważne. Powinien wiedzieć, co będzie dziać na boisku.
Gracze zaczęli ustawiać się na swoich miejscach, a Artie poleciał nieco wyżej. Nie spuszczał wzroku ze skrzynki, z której Henry wypuścił złotego znicza. Widział moment, kiedy złota piłeczka podniosła się i… zniknęła w blasku słońca. Artie pogonił za nią, ale uważał, aby tym samym nie przeszkodzić innym zawodnikom. Współpraca, współpraca.

[Pot nie jest najlepszy, bo dzisiaj się niezbyt dobrze czuję.]
Sponsored content

Boisko - Page 13 Empty
PisanieTemat: Re: Boisko   Boisko - Page 13 Empty

 

Boisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 13 z 25Idź do strony : Previous  1 ... 8 ... 12, 13, 14 ... 19 ... 25  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Tereny Zielone
 :: 
Boisko Quidditcha
-