|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Boisko Czw 08 Maj 2014, 18:06 | |
| Trzy kółka poszły szybko, szczególnie, że O'Connor uwielbiał rozwijać maksymalne prędkości na swoim Nimbusie. Uwielbiał tą miotłę i fakt, że udało się na nią uzbierać. Ciekawe jak szybko wyprodukują następne modele? Nie mógł się tego doczekać. Ha, kiedyś będzie bogaty na tyle, by kupować jedną za drugą, byle lepsza, szybsza, zwrotniejsza. Obserwował też Resę w powietrzu. Team pałkarzy, a jak. Lubił to robić, bo po prostu bardzo dobrze latała, a poza tym mógł mieć przedsmak ruchów jakie zamierzała stosować podczas gry. Potter wyjaśnił się nadzwyczaj jasno, a po usłyszeniu punktacji Cu aż się uśmiechnął do samego siebie. To lubił - zdrowa rywalizacja w drużynie i ta adrenalina, że zaraz możesz oberwać. Na swój sposób było to zabawne, prawda? Szczególnie, gdy zawierasz wredne sojusze jak ten z Syriuszem przed sekundą. A do tego Charlie dołożyła swoje trzy grosze, więc aż energia rozpierała, by trafić tłuczkiem w naszego rozczochrańca. Skinął Syriuszowi, a do Charlie uśmiechnął się szelmowsko. - Ależ naturalnie, pięknej damy nawet kaflem. - puścił jej oko i wzbił się w powietrze zajmując pozycję po drugiej stronie boiska, naprzeciwko Resy. Zasalutował jej i przygotował się do pierwszych uderzeń. Szło całkiem ładnie, musiał przyznać. W pewnym momencie, "przypadkiem" naturalnie, jakoś mu się krzywo odbiło w stronę Pottera. Piwo samo się nie zarobi, prawda? |
| | | Resa Anderson
| Temat: Re: Boisko Czw 08 Maj 2014, 23:55 | |
| Co prawda Resa w nosie miała te zakłady, ale jak tylko pomyślała sobie o kremowym piwie, które dostawała całkiem za darmo... kurczę, to była bardzo kusząca wizja! Odbijała tłuczka razem z Connorem... bo tak łatwiej jej było go nazywa i myślała czy bardziej opłaca jej się zdobyć trzy punkty za trafienie w Charlie, czy raczej piwo za Pottera. W końcu postanowiła trafić kogokolwiek, przeleciała kawałek i odbiła w pierwsza osobe, która się nawinęła, w myslach krzycząc głośne przepraszam, jeśli udało jej się trafić.
/Przepraszam za długość tego posta XDD czuję się jak na samym początku przygody z pbfami |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Boisko Pią 09 Maj 2014, 00:57 | |
| Sądziła, że ten trening przysporzy jej zmartwień i kłopotów.. ale kiedy po prostu omijała wzrokiem Syriusza i Dorcas, wszystko było w najlepszym porządku. Nawet się śmiała, kiedy Resa wyzwała ją na pojedynek.. oczywiście, wyścigi na murawę! Nie chciała dać za wygraną, łapiąc miotłę w dłoń i wylatując z szatni. Chwila zwłoki kosztowała ją przegraną, ale nie smuciła się tym. W nieco lepszym humorze dotarła na boisko i rozejrzała się. Warunki do quidditcha idealne, brak Słońca, delikatny wietrzyk... Tan wysłuchała uważnie poleceń kapitana. Westchnęła w myślach, kiedy dowiedziała się, że ma ściśle współpracować z Łapą... ale może rozdzieli sprawy prywatne od gry? Zawsze dobrze im szło i James chwalił ich niebywałą zręczność i zgranie. Potrafili wyłapywać tak trudne podania, że prosiło się to o owacje na stojąco. Tanja wzbiła się w powietrze i poczuła znajomy pęd powietrza we włosach. Odetchnęła. Czuła się o parę kilogramów lżejsza. Chwyciła kafla i uśmiechnęła się pod nosem. Nie byli by sobą, gdyby czegoś nie zmalowali.. gdzies tam słyszała, jak obstawiają ukradkiem zakłady, aby dopaść Pottera. Tan podrzuciła sobie kafla w rękach i rozejrzała się za Blackiem. -Łap! -krzyknęła i rzuciła do niego piłkę, bardzo mocno podkręconą. Takie piłki lubiły się wyśźlizgiwać i dobrze było potrenować ich łapanie. Robili to już ostatnio, więc uznała, że nie będzie z tym problemu. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Boisko Pią 09 Maj 2014, 08:38 | |
| Meadowes nie zamierzała się ociągać. Jak tylko znaleźli się na boisku, pierwsze co zrobiła to wsiadła na miotłę i zgrabnie wzbiła się w powietrze. Uwielbiała czuć wiatr we włosach, a nawet ścigać się z nim, nie mniej z przyczyn technicznych musiała upiąć swoje długie, ciemne pukle, które gdyby były rozpuszczone, od razu wpłynęłyby na komfort gry. Kółka zaliczyła szybko i sprawnie, nie musząc wkładać na szczęści dużo wysiłku w manewrowanie pomiędzy innymi na miotłach. Aby dobrze słyszeć Pottera, zniżyła swój lot, przez chwile niemalże lewitując nad murawą. Wszystko, przynajmniej dla Dor, było jasne. Kiedy więc kafel znalazł się w grze, ta od razu przyjęła mniej więcej optymalną wysokość, nie chcąc stracić go z oczu, a przy tym również nie zarobić tłuczkiem. Na szczęście uwielbiała być w ruchu, toteż nie miała problemu ze skoordynowaniem pracy swoich mięśni. Kafel znalazł się w rękach Blacka, a następnie został podany do jej osoby. Dor pochyliła się, automatycznie nabierając prędkości, chcąc wszak złapać w locie kafla i strzelić nim prosto do jej ulubionej, lewej pętli. |
| | | Mistrzynie Papużki
| Temat: Re: Boisko Pią 09 Maj 2014, 09:03 | |
| Aura wydawała się sprzyjać Gryfonom, gdyż warunki pogodowe, jak już słusznie zostało zauważone, wydawały się zbyć wyśmienite. Fakt, że zanosiło się na deszcz, o czym nieuchronnie informowały gęstniejące, ciemne chmury, skutecznie przysłoniło słońce. Kiedy kafel znalazł się w grze, pierwsza chwyciła go Tanja. Nie tracąc czasu, został on podany do Blacka, choć nie do końca poprawnie oszacowana odległość zmusiła Syriusza do dania nura w dół, aby pochwycić piłkę. Będąc już w jego rękach, mógł zostać oddany Meadowes, która posłała kafla prosto do pętli. I choć Charlie chciała wyjść mu na przeciw, chwytając w ręce, to jednak kafel okazał się szyby i śmignął prze pętle nim ta zdążyła ją zasłonić. Mało tego. Zaraz o jej ramię trącił tłuczek, wprawiając Gryfonkę w drobne zachwianie. I choć nie zabolało, ani też nie było na tyle silne, aby zwalić z miotły, to jednak odbity o Chrarlie tłuczek pozostawił soczystą plamę w kolorze indygo na materiale. Także Medowes i Resa miały na sobie już po jednym śladzie po niesfornym tłuczku. Czyżby O'Connor zamierzał zaliczyć każdą z panien w drużynie? Potter przechwycił kafle, uchylając się przed tłuczkiem lecącym nie wiedzieć dlaczego w jego osobę i podał do Charlie, aby rozegrała do Meadowes, a ta kontynuowała ich rozgrywkę. Kilka zasad Proszę uzupełnić profile o KCŻ! Nie wszyscy to zrobili, toteż oprzeć się mogłam wyłącznie na rzutach kością. Rzut parzysty ścigających - podanie udane, nieparzysty - nieudane. Większa wartość rzutu obrońcy od wartości rzutu ścigającego - złapał kafla, mniejsza - nie złapał Większa wartość rzutu pałkarza od rzutu innego zawodnika - nie oberwał tłuczkiem, mniejsza - oberwał. Gdy są równe wartości rzutów, decydują statystyki a nie wartość kostki. Korzystałam z kości k10 i http://www.alea.cba.pl/kostka.php wpisując id rzutu można sprawdzić wartości
Tanja - 9 Syriusz - 10 Dorcas - 6 (Numer ID rzutu: 146682)
Charlie - 4 (Numer ID rzutu: 146687)
Resa - 2 Cú Chulainn - 7 (Numer ID rzutu: 146686)
Potter - 8 (Numer ID rzutu: 146688) |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Boisko Pią 09 Maj 2014, 09:53 | |
| Współpraca była współpracą. Potrafili działać razem, nawet z zamkniętymi oczyma. Na chwilę obecną wolał mieć je otwarte, bo chmury na niebie nie do końca mu się podobały. Niby było ciepło, wiał wiaterek, słońce nie oślepiało, ale Merlin raczy wiedzieć czy nie napotkają jakichś niespodzianek? Łapa niechętnie myślał o przemoczeniu do suchej nitki. Chcąc czy nie, musiał spojrzeć w stronę Tanji, która również niechętnie na niego zerkała. Nawet się z tym nie kryli. Black odłożył sprawy prywatne na czas treningu gdzieś na bok. Tutaj liczył się kafel, prędkość miotły, uniki przed tłuczkiem i podawanie. Rzut był mocny. Czyżby chciała w ten sposób zwalić go na ziemię czy dać wycisk? Gwałtownie zapikował te kilka metrów i chwycił kafla w obie dłonie, a potem powrócił na swoją pozycję. - Everett, ja jestem tutaj, nie na dole! - zażartował, dając też znak, że potem też się zrewanżuje mocnym rzutem, skoro tak. Na boisku nie ma znaczenia kto kim jest, tu są zawodnicy i Łapa nie planował dawać forów nikomu. Black rzucił płynnego, szybkiego kafla w stronę Dorcas, celując wprost w jej dłonie. Zaraz potem wybuchnął śmiechem, gdy dziewczyny oberwały tłuczkami. - Connor, Potter-Jest-Za-Nami-Potter-Jest-Za-Nami. - powiedział do niego z wyszczerzem i zaciśniętymi zębami udając, że wcale nic do niego nie mówi. Zaklaskał parę razy, gdy Dor strzeliła gola i podleciał nieco dalej, robiąc miejsca Tanji i wkraczając na "teren" Meadowes, umyślnie się do niej zbliżając. |
| | | Charlie Allison
| Temat: Re: Boisko Pią 09 Maj 2014, 14:05 | |
| Spojrzała w niebo, na którym pojawiły się niezbyt fajne chmury. Po chwili Charlie odwróciła wzrok na boisko, gdzie akcja zaczynała się dziać. Patrzyła uważnie, jak Tanja rzuca kafla do Syriusza, jednak niezbyt celnie, gdyż ten musiał zanurkować. Po chwili ten podał do Dorcas, a ta rzuciła go w stronę obręczy. Gdy przeleciał przez jedną z nich, Charlie cicho zaklęła. Jednak nie zdążyła nic zrobić, gdy dostała tłuczkiem. Nie było to zbyt mocne trafienie, więc Gryfonka ledwo się zachwiała na miotle. Jednak zostawił na ubraniu Charlie obrzydliwą plamę, której ona nie będzie miała zamiaru prać. Zdążyła jeszcze zobaczyć, że Resa i Dorcas także miały takie plamy. A tłuczek oczywiście nie trafił w Pottera. Złapała kafla od Jamesa i rzuciła do Meadowes. |
| | | Mistrzynie Papużki
| Temat: Re: Boisko Nie 11 Maj 2014, 20:33 | |
| Potter miał szczęście. Przez cały trening nie oberwał tłuczkiem jako jedyny z całej drużyny. Wprawdzie najbardziej umorusana była Resa, a także Tanja, pozostali także mieli co najmniej kilka śladów po tłuczku. Wieczór zaskoczył Gryfonów, kiedy po raz kolejny kafel rzucał Syriusz. Charlie tym razem przechwyciła go bez problemów i już miała rzucać, inicjując kolejną rundę, kiedy rozległ się gwizd Pottera. Tak po prawdzie nikt nie odczuł tych dwóch godzin, które pochłonął trening. Zmęczenie zaczynało o sobie przypominać dopiero, kiedy wylądowało się na murawie, a nogi protestowały z każdym kolejnym krokiem. James nie oszczędził nikomu jeszcze krótkiego podsumowania, wytykając mniejsza oraz większe błędy w podaniach bądź manewrach, po czym przypomniał każdemu o słodkiej nagrodzie za pokonanie Ślizgonów i tym samym zakończył trening. Ogólnie był zadowolony, a rozbawienie nie schodziło z jego twarzy, kiedy w towarzystwie swoich zawodników wracał do zamku. Aby zmyć ślady po tłuczku należało się szorować co najmniej trzy razy pod bieżącą wodą, a i tak dnia następnego jasna poświata wciąż odznaczała się na skórze.
/jesteście wolni, bowiem już jutro pod wieczór zaczyna się mecz. Liczę na waszą obecność i zaangażowanie! |
| | | Mistrzynie Papużki
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 20:18 | |
| Zdenerwowanie, które być może udzielało się zawodnikom, w obecnej chwili było dość uzasadnione. Obie drużyny, słuchające ostatnich wskazówek oraz słów swoich kapitanów, stały gotowe w wianuszku w przyległych do siebie szatniach, oczekując, aż dopełnią się ceregiele i będą mogli wyjść na murawę. Słychać było wyraźnie wiwaty dochodzące z trybun, podekscytowane rozmowy, a także głośny doping jednego, jak i drugiego domu. Mecze pomiędzy Slytherinem i Gryfindorem zawsze wzbudzało najwięcej emocji, prawdopodobnie zasługa tkwiła w niepisanej rywalizacji ciągnącej się między tymi domami od lat. Popołudnie było suche i słoneczne, choć wiał mało przyjemny, porywisty wiatr. Grono pedagogiczne rozgościło się wygodnie, zjawił się sam dyrektor, wymieniający obecnie szeptem jakieś uwagi z profesor MacGonagall. Nic nie stało na przeszkodzie, aby pierwsza na miotle wleciała na boisko sędzia, jak i nauczycielka latania. Pod jedną pachą trzymała kafel. Dała znak, a już po chwili boisko zapełniło się zielonymi, jak i czerwonymi szatami łopoczącymi na wietrze. Pouczenie było krótkie, wszak liczyła się przede wszystkim dobra zabawa, choć w stylu fair play. Po tym przypomnieniu rozległ się gwizd, a kafel znalazł się w grze.../Na dobry początek kilka zasad, gdyż jednorazowo, na tę rozgrywkę, będą one szczególne 1) opisując akcje i manewry w meczu piszemy w trybie przypuszczającym (śmigał do przodu chcąc przejąć kafel i podać go do xyz a nie śmignął do przodu przejmując kafel i podając go do xyz) 2) pod każdym postem znajdzie się podany czas odpisu przewidziany na turę. Jeżeli ktoś już teraz wie, że któregoś dnia go nie będzie, proszę zawczasu informować mnie na PW, aby nie poleciały ujemne modyfikatory. 3) o powodzeniu akcji decydować będą kości. w tym momencie proszę, aby każdy z zawodników wysłał do mnie PW z krótką informacją - parzyste lub nieparzyste. Korzystałam z kości k10 i http://www.alea.cba.pl/kostka.php gdzie można wpisać id rzutu, które będę podawać, aby upewnić się, iż nie oszukuje. 4) w walce o kafel wygrywa ten ścigający, którego wartość rzutu będzie wyższa. W przypadku remisu decyduje to, czy wartość jest parzysta czy nieparzysta w porównaniu z tym, jakiego wyboru dokonał. W przypadku ponownego remisu przysługuje rzut dodatkowy. Obrońca broni rzutu wartością wyższą i równą niż wartość rzutu ścigającego. Tłuczek uderza w tego zawodnika, którego wartość będzie niższa od wartości rzutu pałkarza oraz jeśli będzie nieparzyste, pod warunkiem że pałkarz zdecydował się na nieparzyste bądź na odwrót. Zwalenie z mioty następuje po trzykrotnym oberwaniu przez tłuczka. Każdy gracz może decydować się na nieczyste zagranie, czyli zwalenie przeciwnika z miotły. Aby akcja się powiodła, musi on wyrzucić wartość wyższą niż przeciwnik, a także parzystą jeśli wybrał parzystą bądź nieparzystą jeśli wybór padł na parzystą. O złotym zniczu w swoim czasie. Jeżeli ktoś, bez usprawiedliwionej u mnie na PW przyczyny, nie doda swojego posta w ciągu tury, do jego rzutu naliczany będzie ujemny modyfikator. 5) w jednym swoim poście można wykonać maksymalnie dwie akcje (akcjami jest: przechwycenie kafla czyli próba zabrania go przeciwnikowi, podanie kafla do innego ścigającego z drużyny, złapanie podawanego kafla, rzut do pętli, próba zwalenia przeciwnika z miotły) 6) wszelkie wątpliwości proszę słać do mnie na PW
7) jeżeli ścigający, który będzie miał w swoich rękach kafla nie wspomni, że chce go po przejęciu podać - automatycznie uważa się, że rzuca on do pętli. 8) osoba z przeciwnej drużyny może przejąć kafel tylko, kiedy ścigający go podaje bądź kiedy obrońca rzuca do ścigającego. W innym wypadku musi zdecydować się na manewr zwalenia z miotły, aby zabrać ścigającemu kafel. 9) oberwanie tłuczkiem przyznaje modyfikator -1 do rzutów w następnej turze
Powodzenia! Czas na odpis do 13.05. do godziny 20:30
Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Red dnia Wto 13 Maj 2014, 17:08, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Alexander O'Malley
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 21:01 | |
| Pogoda była świetna. Gorąco, ale nie parno, najmniejszej chmury na niebie, ziemia twarda i gotowa na to, by czternaście par stóp odepchnęło się od niej mocno, szybując prosto w górę, po zwycięstwo lub przegraną. Alexander zacisnął palce na miotle, słysząc coraz wyraźniejsze wrzaski na trybunach, odgłosy dopingu i pomstowania dla obu drużyn mieszały się ze sobą, przeistaczając z zagrzewania w ogromny harmider. Uśmiechnął się pod nosem, zerkając na twarz Rosiera, ale nie zdążył nic powiedzieć; gwizdek wyrwał ich z zacienionej szatni prosto w objęcia słońca. Uwielbiał to uczucie wolności jakie dawał swobodny lot na miotle, to niejasne przeświadczenie, że w tym miejscu, właśnie teraz, może wszystko. Nie miał jednak czasu na senne marzenia, zwłaszcza, że grali przeciwko Gryfonom. Nie, żeby specjalnie ich cenił, ale również lekceważenie przeciwnika mogło mieć zgubne skutki. Nudne przemówienie o zachowywaniu środków ostrożności zbył ostentacyjnym ziewnięciem i mrugnął do Jasme, krzywiąc się komicznie gdy pokręciła głową, na więcej wygłupów nie było jednak czasu. Kolejny ostry gwizdek oznajmił, że kafel znajduje się w grze i Alexander zapomniał o wszystkim innym, wpatrując się w szybującą w powietrzu piłkę. Rozejrzał się błyskawicznie, oceniając odległość innych graczy od kafla, a potem wystrzelił do przodu przylegając do miotły najniżej jak się dało, by zmaksymalizować prędkość i jednocześnie stać się trudniejszym celem dla tłuczków. O'Connor pewnie znowu będzie próbował go zabić już na początku meczu. Najważniejsze jednak było w tej chwili złapanie kafla, którego właśnie próbował przechwycić, wyciągając do przodu rękę. |
| | | Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 21:05 | |
| Wchodząc na boisko przesunął spojrzeniem po trybunach. Za każdym razem uwielbiam fakt, że większość kibicujących uczniów przywdziewa barwy Gryffindoru i miesza z błotem Ślizgonów w piosenkach. Niby O'Connor był bardzo tolerancyjny w kwestii domów, ale było to pokrzepiające, nie dało się zaprzeczyć. Zastanawiał się tylko czy Aristos pokwapi się i przyjdzie na mecz. Wiedział, że nie przepadała za tego typu rozrywką, ale jak już go podgląda na treningach to na finał może przyjdzie. Przynajmniej Wanda na pewno stawiła się na trybunach, trudno było nie usłyszeć jej dopingu. Ta to miała płuca, Sonorusa nie musiała używać. Następnie zmierzył wzrokiem drużynę, która dziś przegra z kretesem. O tak, nie daruje, na dobry koniec roku należało zrzucić przynajmniej jednego Ślizgona z miotły. Teraz tylko czekać na kogo wypadnie, na tego bęc. Miał nadzieję szczególnie na trzy zdobycze - Rosier, O'Malley i ten Niemiec, z którym się dobrze piło, ale lepiej zwalało z miotły jak się nadarzyła okazja. Gwizdek i zaczęło się. O'Connor wystrzelił w górę niczym strzała i od razu zajął odpowiednią pozycję, mając na oku Resę i pałkarzy przeciwnej drużyny. Był czujny. Jak na zajęciach myślał o wszystkim tylko nie o przedmiocie tak przy quidditchu był skupiony do granic możliwości. O tak, pewnie jak mu nie wyjdzie kariera z transmutacją to trafi do drużyny, a przynajmniej się postara. Wykorzystywał pierwsze nadarzające się okazje do odbijania tłuczków w stronę pałkarzy z drużyny przeciwnej. Najpierw oni. Choć oczywiście, jeśli tłuczek leciał pod niekorzystnym kątem po prostu skupiał się na obronie członków swojej drużyny. Nimbus 1000 sprawdzał się świetnie, a umysł pałkarza był wyczulony jak nigdy dotąd. Jeśli Aristos pokazała się na meczu, czego nie miał jak dojrzeć skupiony na grze, to niech zobaczy, że Cu zasługuje na uwagę. Mimo to, gdy odebranie piłki było niepewnym manewrem nie starał się popisywać na siłę. Finał nie był miejscem na takie zabawy, musiał wykorzystać pełnię swojej wiedzy z treningów i talentu. No i pamiętając oczywiście o ścigającym drużyny. Temu to dopiero nic się nie mogło stać. Przy najbliższej i najlepszej pod względem trajektorii okazji spróbował trafić w Alexa tłuczkiem tak, by go zrzucić z miotły. Przy odrobinie szczęścia może chociaż nabawi go turbulencji. Przylgnął do miotły i myśli, że mu to pomoże. To się okaże. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 21:19 | |
| Czując ten wiatr na twarz, który starał się porwać szatę do tańca, jak i wyswobodzić w podobnym celu kilka kosmyków z wysokiego, ciasnego upięcia, Dorcas uśmiechnęła się sama do siebie. Wiwaty, nawoływania, entuzjastyczne okrzyki słychać było już w szatni, jednakże tak naprawdę to dopiero na boisku udzielał się ten ich cały, wzniosły nastrój. Gwizdek, a także ponaglania Pottera, nie pozwalały na ociąganie się. Wskoczyła na miotłę i płynnie wyleciała na murawę, mrużąc oczy przed pierwszymi, ostrymi promieniami słońca. Ostatni mecz. Decydujące starcie. Spojrzeniem ogarnęła swoich ślizgońskich przeciwników, starając się grzecznie ignorować osobę Regulusa. Odcięła się od problemów natury osobistej, ani myślała o wywlekaniu ich na boisko. Także z Syriuszem chcąc nie chcąc musiała współpracować, jakby nic się nie stało. Nie było to trudne, choć miało swoją cenę. Dusząc już ostatnie, nieproszone myśli w zalążku, Dor nabrała wysokości, jednym uchem słuchając o tych samych, znanych jej na pamięć regułach gry i wzajemnym poszanowaniu. Ostatnie chwile dzieliły ich od wyrzucenia kafla w powietrze i kiedy to się w końcu stało, pomknęła w jego wcześniej zlokalizowaną stronę. Odruchowo oszacowała odległość, nabierając odpowiedniej prędkości, byleby tylko go złapać w swoje ręce i przy tym zgrabnie ominąć ścigającego Slytherinu, a najlepiej zabierając mu kafla sprzed nosa. Dziesięć punktów dla Gryffindoru byłoby pięknym początkiem dzisiejszego meczu, nieprawdaż? |
| | | Gilgamesh von Grossherzog
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 21:40 | |
| Pogoda była wręcz wyśmienita, aby zmasakrować Gryfonów. Był świadom tego, że jesli wszyscy zejdą z boiska o własnych siłach, to Niemieckie Siły Pałkarskie, odniosą stuprocentową porażkę, pomimo tego że mecz będzie wygrany. W koncu Slytherin nie mógł przegrać z tą marną imitacją czarodziejów. Gilgamesh z radością wyszedł z szatni - wszystko byle tylko nie musieć słuchać Rosiera. Tuż przed samym rozpoczęciem gry, rozejrzał się jeszcze po trybunach, jednakże było tam za dużo osób naraz, żeby miał na kim zawiesić wzrok. Jedyne czego był świadom to to, że najbardziej urodziwe były dziewczyny kibicujące Ślizgonom, inaczej być nie mogło. Ależ oni się wydzierali. Kiedy gra się wreszcie rozpoczęła, większość jego myśli przestała egzystować. Nie był świadom nawet tego, jaki był wspaniały - prawie jakby wpadł w jakiś dziwny trans. Nie obchodziło go już nawet to, żeby udowodnić Jas że jest najlepszy natomiast ona niespecjalnie nadaje się do drużyny. Przestawił się w całości na tryb wypatrzyć tłuczka - wypatrzyć ofiarę - wyeliminować z gry. To było jedyne co go w tej chwili obchodziło. Oczywiście - zwycięstwo drużyny ponad wszystkim, jednakże każdy powinien walczyć o nie na swój sposób. Jego plan był prosty - eliminować jednego po drugim. Chociaż oczywistym celem ułatwiającym grę, byłoby zwalenie tego cholernego Irlandczyka z miotły, to musiał on poczekać na swoją kolej. Póki co, tuż po starcie, jak najszybciej postarał się przechwycić najbliższego tłuczka i wysłać go w stronę Syriusza Blacka, niezależnie od tego czy Czarny zdążył chociażby spojrzeć na kafla. |
| | | Charlie Allison
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 21:46 | |
| Dziewczyna wyszła na boisko, oddychając ciężko. Wcale nie ze stresu, chociaż to na pewno był problem, bo niejaki Gilgamesh von Grossherzog z przeciwnej drużyny, obiecał jej wylądowanie w Skrzydle Szpitalnym. Jednak głównym powodem jej wyglądu (bo oczywiście jej włosy były w takim cholernym nieładzie, jakby miała tam swą sowę) było to, że bardzo się śpieszyła, aby w ogóle zdążyć na mecz. Ale na szczęście Resie udało jej się wyciągnąć Gryfonkę z wygodnego fotela w Pokoju Wspólnym, co nie zmienia faktu, że i tak Charlie prawie spóźniła się na mecz. Wskoczyła na swą miotłę i skierowała w stronę obręczy. Gdy już tam doleciała rozglądnęła się po trybunach. Zdołała tam zobaczyć kilkoro znajomych jej ludzi, między innymi najbardziej widoczna była Wanda, której Gryfonka lekko pomachała. I słuchała z uśmiechem relacji Irytka, który oczywiście nie ograniczał się w wygłupach i głupich komentarzach. Posłała znaczące spojrzenie Connorowi, które zdecydowanie brzmiało: Postaraj się, to będę ci winna piwo do końca roku. Zresztą jedno czeka na ciebie w szatni. Po czym wzięła się za próbę obrony potencjalnych kafli, lecących w stronę obręczy. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Boisko Pon 12 Maj 2014, 22:00 | |
| Marną podróbką czarodziejów byli Ślizgoni. Nie nadawali się do Hogwartu, mieli zbyt długie nosy i wielkie brzuchy, aby chociaż obronić tłuczka. Łapa wiedział, że dziś zieloni polegną. Zgranie w Gryffindorze było perfekcyjne. Choć nieco byli skłóceni, w powietrzu wszystko przestało mieć znaczenie. Czuli się razem świetnie, znali na wylot, wiedzieli kto co umie, znali zalety i wady, potrafili blokować i nokautować bez zagrożenia gwizdka. W szatni uścisnął ramię Rogacza obiecując mu, że dzisiaj przyniosą do dormitorium Puchar Domu. Łapa był przyzwyczajony do hałasu i huku wiwatującego tłumu. Słyszał komentarze Irytka obiecując mu podesłanie Snape'a, Regulusa i Filcha jednocześnie do dręczenia za kibicowanie jego drużynie. Słyszał okrzyki, wrzaski, bicie brawa, trąbienie, ryki zaczarowanych lwów. Nic bardziej go nie motywowało do walki o Puchar. Wskoczył na miotłę i nim ktokolwiek mógł zauważyć, zajął pozycję. Na dyskretne migi umówił się z Dorcas, że ona poleci po wyrzuconego kafla. I proszę, wystrzeliła jak z procy, a Łapa zaraz odleciał na drugi koniec boiska, czekając na potencjalny rzut w jego stronę. Namierzył spojrzeniem braciszka, zarejestrował obecność Rosiera i... tłuczka lecącego w jego stronę. Cholerny Niemiec wyraźnie planował dać mu wycisk. Łapa warknął groźnie i zrobił popisowego fikołka w bok, chcąc uniknąć ciosu, zapikował ku górze i przeturlał się o sto osiemdziesiąt stopni na poprzednią pozycję. Oczywiście, że się popisywał. Wzbił się dalej ku górze i leciał niedaleko Meadowes, pamiętając jeszcze pozycję Tanji. Mieli wyćwiczone rzuty. Między nogami. Nad głową. Obok tułowia. Pod miotłą. Muszą go przejąć,jednocześnie zwalając z miotły jak największą ilość ślizgonów. Miał nadzieję, że Connor znokautuje O'Mally'ego, który mógłby robić problemy. Nie dość, że zarozumiały troglodyta, to mógłby stratować Tanję i Dorcas. Podleciał w jego stronę i zaczął go pilnować, zasłaniając jego osobę i próbując go zdezorientować. - Co tam, O'Malley? Gotowy spaść z miotły? - zaczepił go i zaczął mu przeszkadzać. Niechże w końcu ktoś walnie w niego tłuczkiem! |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Boisko | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |