Najciemniejsza, najstraszniejsza i najniebezpieczniejsza część lasu. Musisz się tu przedzierać przez dzikie chaszcze, ogromne pajęczyny a do tego dookoła panuje kompletna ciemność! Nic nie widać na odległość metra, a i lumos nic nie pomoże. Aż roi się tu od jadowitych żuczków i innych paskudnych, oślizgłych stworzeń, nie mających żadnych zahamowań przed wpełznięciem pod nogawkę czy koszulkę. Brr! Trzymaj się z daleka od tego miejsca, jeśli życie Ci miłe!
Rubeus Hagrid
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Sob 07 Cze 2014, 23:32
Wyprawy do Zakazanego Lasu późną porą zawsze sprawiały Hagridowi nieopisaną radość. Był podekscytowany faktem, że o tej porze dnia zawsze mógł kogoś spotkać. Chodziło oczywiście o magiczne stworzenia, takie jak centaury czy testrale. Często szedł na polanę, gdzie stadko czarnych parzystokopytnych odpoczywało, aby przynieść im jakieś surowe mięso. Czasami był to królik… wiewiórka, a czasami udało mu się nawet przynieść wieprzowinkę. Hagrid miał do nich słabość, uważając je za jedne z najbardziej łagodnych i delikatnych stworzeń na całym świecie. Wiadomo, że gajowy mnóstwo niebezpiecznych i agresywnych magicznych zwierząt nazywał… łagodnymi, ale to już pozostawmy kwestią gustu i jego dziwnych upodobań. Tym razem Hagrid wybrał się w głąb lasu w towarzystwie swojego najlepszego i oddanego przyjaciela. Był nim Adrenen Glodius, nauczyciel zielarstwa w Hogwarcie, którego traktował jak własnego brata. Obaj mieli mnóstwo podobnych zainteresowań, a chodzenie po Zakazanym Lesie było dla nich przyjemnym spacerkiem dla zaczerpnięcia świeżego powietrza. Jego towarzystwo mocno cieszyło Hagrida, w końcu w dwójkę zawsze raźniej, prawda? - Że niby po co Ci te korzenie diabelskich sideł? – spytał beztrosko Hagrid, jakby cel, po który tutaj przyszli był całkowicie niegroźny. W końcu… diabelskie sidła? Pierwszoroczny sobie z nimi daje radę i bez problemu unika śmierci. Poza tym diabelskie sidła były naprawdę urocze i gajowy, gdyby tylko dostał pozwolenie na trzymanie ich na terenie szkoły… na pewno by jakoś się nimi zajął, żeby miały ciepło, miło i wygodnie. - Jeszcze trochę i chyba będziemy na miejscu – dodał, uśmiechając się szeroko. Podniósł wyżej lampę oliwną, żeby rozejrzeć się dookoła. Słońce już dawno zaszło, a Kieł u boku stawał się coraz bardziej nerwowy. Eh, brytan był strasznym tchórzem, ale Rubeus podziwiał swojego pupila za to, że w ogóle przekroczył granicę Zakazanego Lasu.
Gość
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Pon 09 Cze 2014, 14:47
Zakazany Las był miejscem, którego wiele osób unikało. W gęstwinach czaiły się istoty, które wywoływały gęsią skórkę na samą myśl o nich. Sporo z nich nie było tak groźnych, jak niektórym się zdawało, ale i tak woleli trzymać się z daleka, a inne - wręcz przeciwnie, wyglądały łagodnie, lecz lepiej faktycznie się nie zbliżać. Goldius z Hagridem nie mieli tego problemu, często urządzali sobie przechadzki pod osłoną nocy. Ad lubił tego rubasznego mężczyznę. Niektórzy nauczyciele nie przepadali za specyficznym gajowym, ale zielarz do nich nie należał. Od początku zakumplował się z Rubeusem i nie zmieniło się to do tej pory. - Tajemnica wagi państwowej - odparł z uśmiechem, wyprzedzając nieco olbrzyma i rozglądając się po okolicy. Tak naprawdę mógł mu oczywiście powiedzieć, po co ta wyprawa po korzeń diabelskich sideł, ale chciał się z nim jeszcze chwilę podroczyć. Roślina była mu po prostu potrzebna do kolejnych zajęć, które planował jak zwykle z wyprzedzeniem. - No nie wiem - skwitował i zwolnił, równając się znów z Hagridem, od którego oddzielał go Kieł. Jego psa też lubił, często się z nim bawił i tarmosił za uszy, jakby nadal był szczeniakiem. - Nie wydaje ci się, że nieco zeszliśmy z trasy? - zapytał przyjaciela, niepewny ich położenia. Oczywiście nie wątpił w zmysł orientacji mężczyzny, ale różne rzeczy się dzieją, gorszy dzień i te sprawy. Oby się mylił, ale lepiej wcześniej zawrócić, niż brnąć dalej nie tam, gdzie trzeba.
Rubeus Hagrid
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Wto 10 Cze 2014, 20:50
Hagrid zatrzymał się na chwilę, po czym znów poświecił lampą oliwną, w nadziei, że coś zobaczą. Ciemność w Lesie była jednak zbyt wielka, żeby zobaczyli cokolwiek więcej niż dwa metry od nich. Ale Półolbrzym dobrze wiedział gdzie szedł, znał to miejsce jak własną kieszeń i nie sposób było się w nim zgubić w jego obecności. Poza tym miał kontakty z różnymi magicznymi stworzeniami, z którymi żył w zgodzie i harmonii. Co nie zmieniło jednak faktu, że towarzyszyło mu okropne uczucie, że może faktycznie zabłądzili. Nie, to przecież nie byłoby możliwe. Przechodził tędy już tyle razy, że miał wydeptaną ścieżkę niemalże we wszystkie potrzebne mu miejsca. Co prawda, nie zapuszczał się w okolice, gdzie rosły diabelskie sidła, ale na pewno szli w dobrym kierunku. - Mówię żym Ci. Idziemy w dobrym kierunku i niech mnie hipogryf kopnie, jak żym się pomylił – powiedział gajowy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech, który szybko został przyćmiony przez gęstwinę w postaci długiej, skołtunionej brody. Chyba powinien ją przyczesać, jak tylko wróci do chatki. Przeszedł kilka kroków i odgarnął ogromne gałęzie, które zatorowały im drogę. Zrobił tym samym przejście swojemu przyjacielowi, który jakby musiał, to na pewno użyłby różdżki, ale Hagrid chciał być uprzejmy. W końcu był nie tylko miły, grzeczny, ale także diabelnie przystojny. Wszystkie te cechy idealnie pasowały do bycia dżentelmenem, nieważne, że ustępowało się miejsca nie pięknej kobiecie, a najlepszemu przyjacielowi. - Cholibka, Adrenen. Pomyślołbyś, że te pirszoroczni już kilka razy się tutaj zaciągnęli. Życie im niemiłe – powiedział z wyrzutem gajowy, patrząc na twarz nauczyciela zielarstwa.
p.s Kochana, nie mogę się napatrzeć na tę mordkę Oberyna <3
Gość
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Czw 19 Cze 2014, 22:10
Zapewnienia Hagrida trochę uspokoiły Goldiusa, w końcu gajowy miał rację. Zakazany Las był jego drugim domem, a kto słyszał o tym, by zgubić się u siebie? - Znajdź najpierw jakiegoś hipogryfa, a potem obiecuj, Rubeusie - odparł Ad i również się zaśmiał, poklepując przyjaciela mocno po ramieniu, który zapewne uznał to za łaskotki. Skinieniem głowy podziękował olbrzymowi za utorowanie drogi. Między nimi prześlizgnął się Kieł, wykorzystując okazję i przystanął, czekając na mężczyzn. - Nigdy nie byłeś młody? - odparł półżartem, przypominając sobie czasy, gdy sam uczęszczał do Hogwartu jako uczeń. Nie był towarzystkim dzieciakiem, więc tym bardziej interesowały go miejsca, gdzie mało kto przebywał. Zakazanego Lasu bali się niemal wszyscy, ale nie Goldius. No, może odrobinę - ale do natury i jej magicznych tajemnic ciągnęło go od zawsze, nie mógł zapanować nad ciekawością, którą mógł połączyć z odpowiednim miejscem do realizowania swoich introwertycznych skłonności. Oczywiście nie przyznałby się do tego uczniom, by nie próbowali podobnych rzeczy - z perspektywy czasu Ad wiedział, jak bardzo było to głupie i nieodpowiedzialne, lecz wtedy wydawało mu się idealnym rozwiązaniem. - To, co zabronione, smakuje najlepiej - powiedział, co było może i utartą formułą, ale jakże prawdziwą. Nauczyciel chciał dokończyć wypowiedź, jednak nie wydobył z siebie glosu, jedocześnie uciszając zawczasu Hagrida gestem - przysunął palec wskazujący do ust i nakazał mu tym samym być cicho. Do jego uszu dobiegł szelest krzaków, jakby coś tam się skrywało. To mogło być wszystko. Ad spojrzał na Rubeusa i zadał mu nieme pytanie - co dalej? Nie bardzo mieli jak zmienić ścieżkę, gdyż prowadziła ich jedna, konkretna droga.
Rubeus Hagrid
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Wto 24 Cze 2014, 16:52
Hagrid przysłuchiwał się słowom Adrenena w milczeniu, jakby nagle stał się senny i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Gdzieś z tyłu jego głowy coś mu mówiło, że chyba zapomniał o czymś ważnym. Przerzucił kuszę i oparł ją sobie na ramieniu i zatrzymał się. Kieł spojrzał na swojego pana i przechylił głowę z zaciekawieniem i wyczekiwaniem. Rubeus zmarszczył brwi i podrapał się po głowie. Na horyzoncie widział, niech go hipogryf kopnie, swoją chatkę. - O cholibka, chyba żeśmy niechcący skręcili w drogę powrotną – powiedział i spojrzał na Adrenena znacząco. Jeszcze nigdy w życiu nie zdarzył mu się taki numer! No proszę, życie uczy na każdym kroku, że w domu także możesz czuć się obco, jak tego dnia Hagrid w Zakazanym Lesie. Coś chyba nie chciało, żeby znaleźli Diabelskie Sidła. Spojrzał na przyjaciela i klepnął go mocno w plecy, aż ten podskoczył. - Niech no skonam, Adrenen, ale chyba dzisiaj nic z tego – oznajmił. Wiedział, kiedy powinni zakończyć szwędanie się po lesie – to był ten moment, kiedy to miejsce mówiło „Nie dzisiaj”. – Może masz ochotę na pyszne winko domowej roboty? Łeb se dam uciąć, że nigdy żeś takiego nie pił! - rzekł entuzjastycznie gajowy i uśmiechnął się wesoło, a jego broda zdawała się tańczyć. Machnął ręką i ruszył pierwszy, aby utorować przejście Goldiusowi. No nic, szkoda, że tak się stało, ale nie mógł zlekceważyć ostrzeżenia, jakie dał mu Las.
z/t dla obu.
Lucas Salvage
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Sob 27 Gru 2014, 20:48
Ten dzień zapowiadał się wspaniale, a przynajmniej tak uznał Lucas po obiedzie. Wcześniej rano urządził sobie trening i czuł się teraz wspaniale. Jednak czegoś mu brakowało, jakiejś nutki adrenaliny. Dlatego stwierdził, że czas wybrać się na przechadzkę do Zakazanego Lasu. Sam nie wiedział co go do tego podusiło, zwłaszcza iż zdawało sobie sprawę, że uczniom po prostu nie wolno było tam wchodzić, chyba, że z jakimś nauczycielem. Ale nie wyobrażał sobie, że podejdzie do jakiegoś profesora i zapyta go, czy nie zechce towarzyszyć mu podczas tego uroczego spacerku. Już sama myśl wydawała się absurdalna. Nigdzie też nie mógł spotkać Wandy, dlatego poszedł sam. Wcześniej rozejrzał się czy nikt nie zwraca na niego uwagi i jak można było przewidzieć żaden uczeń nie patrzył w jego stronę. Kiedy wyszedł na zewnątrz było już tylko łatwiej. Po okolicy kręciło się sporo osób, które korzystały z ciepłych dni i z tego, że zajęcia jeszcze się nie rozpoczęły. Szedł przed siebie jak gdyby nigdy nic i już po chwili zniknął we wnętrzu lasu. Skoro nikt go nie wołał, uznał, że nikt go nie widział. Z każdym kolejnym krokiem zapuszczał się coraz dalej, przedzierając się przez chaszcze. Nie planował oczywiście też iść za daleko, wiedział jakie niebezpieczne potrafi być to miejsce, a nie uśmiechało mu się natknąć na jakieś centaury czy inne stworzenia, o których pewnie nie miał pojęcia. I nie chciał mieć. Gęstwina lasu sprawiła, że zrobiło się ciemniej. Rozejrzał się dookoła, uważnie patrząc by czasem nie nadepnąć na jakieś stworzonko, czy nie zaplątać się w trującą roślinę, których było tu pełno. Czuł, że wzrasta mu poziom adrenaliny, w końcu nigdy nie wiadomo na co się tu trafi. W razie czego miał ze sobą różdżkę, gdyż uznał, że zapuszczanie się do Zakazanego bez niej jest czystą głupotą (jakby samo przyjście tutaj nią nie było).
Harry Milton
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Sob 27 Gru 2014, 21:14
Po nieudolnym szlabanie z Mortimerem, Milton nie mógł zasnąć i śmiechy dochodzące z korytarza drażniły go. Dlatego po dwugodzinnym przerzucaniu się z boku na bok, postanowił wyjść na świeże powietrze. Blady jak trup zwlókł się z łóżka pogrążonego w gęstym mroku i ubrał, właściwie na ślepo. Po omacku wyszukiwał ubrania, więc nie zdziwił się dlaczego ubrał szatę na lewą stronę. Poprawił co trzeba było, myślami uciekając w przyszłość, z wizją spędzenia miłego przedpołudnia w towarzystwie Unicorn. Obecność testrala uspokajała Miltona na tyle, by mógł zdrzemnąć się w jej obecności i nie martwić o własne bezpieczeństwo. Geny odziedziczone po rodzicach były specyficzną tarczą ochronną, dzięki której wiele zwierząt wyczuwało zagrożenie w jego osobie i omijała go szerokim łukiem. Uśmiechał się pod nosem, kiedy przemykał zacienionymi korytarzami Hogwartu, bo najprawdopodobniej przez kilka godzin powinien pogrążyć się w głębszym śnie i zregenerować siły. Odpowiadał bezwiednie na powitania uczniów, nie zwracając uwagi na ich podszepty i komentarze nasączone kpiną. Nawet nie dostrzegał szacunku i uwielbienia na twarzach tych nielicznych, traktując ich jako zbędny dodatek do życia. Tym właśnie byli ludzie – dodatkiem, który Harry Milton samodzielnie wybrał, decydując się na naukę w szkole. Nikt z bliższych znajomych (tak, byli inni prócz Poppy Pomfrey) nie wiedział o jego nowej profesji, a gdyby jakoś się dowiedzieli, z pewnością wybuchnęliby śmiechem, oskarżając informatora o kłamstwo. Przyjrzał się dokładniej polanie, o której wspominali uczniowie. Wystarczająco długo wiercili mu dziurę w brzuchu, informując że mają dość duszenia się w ciasnych czterech ścianach, wałkując suchą teorię. Jako nauczyciel, miał wolną rękę w decydowaniu o swojej osobie. Miał ten przywilej przebywania bez żadnych podejrzeń w okolicach Zakazanego Lasu dzięki dyrektorowi, który znał jego tajemnicę i oferował azyl. * * * Słońce nie docierało do wielu miejsc w Zakazanym Lesie, ale Milton nie zamierzał wchodzić na tereny należące do centaurów. O wiele łatwiej było egzystować obok siebie, bez wchodzenia w konflikty. Dlatego wybrał się na przechadzkę do najciemniejszego zakątku, przekonany że nie spotka tam nikogo. Trzask gałązek wyprowadził go z błędnego myślenia. Czujny i spięty czekał na ujawienie się stworzenia, mrużąc oczy w ponurym półmroku jaki go zewsząd otaczał. Przykucnął nawet i znieruchomiał, sięgając sprawniejszą ręką pod rozcięcie w szacie na boku, przygotowany wyszarpnięcia przyszykowanego noża. Delikatny szum przykrył natarczywe myśli, aż w końcu mgła okryła cały umysł Harrego. Ze zmrużonymi powiekami przypatrywał się szaro-czarnym kończynom, a jego usta rozjaśnił pogodny uśmiech. - Mogłabyś milej mnie witać – mimo, że zniżył głos do półszeptu, można wyczuć nutkę rozbawienia i oburzenia. Prostując się poprawił szatę, nie spuszczając wzroku z wychudzonego testrala. * * * Machał natarczywie ręką wpatrując się w ostrożnie kroczącego nastolatka, chociaż Unicorn już od kilku minut szła w stronę polany. Tak jak Milton, nie przepadała za towarzystwem ludzi. Jego obowiązywały nie tylko szkolne zasady, ale również zwyczajna przyzwoitość. Obecność w tej części Lasu była niebezpieczna dla niedoświadczonego chłopca, nawet jeśli za moment miał on skończyć pełnoletniość. - Zbyt daleko zaszedłeś – poinformował go donośny głos z lewej strony, ale próżno doszukiwać się właściciela. Milton obserwował zza krzaków młodzieniaszka i nie zamierzał wychodzić tak długo, póki uczeń nie opuści różdżki. Szybko stwierdził, że to co powiedział nie brzmi zbyt przyjaźnie, dlatego dodał pośpiesznie: - Klasa siódma, prawda? Podniósł się z klęczek, ale nie martwił się otrzepywaniem kolan z piachu i organicznych resztek. Upewnił się, że chłopak go widzi dopiero, kiedy skrzyżował z nim swoje spojrzenia. Z odległości kilku metrów ciężko określić, jaką ma minę rozmówca. Milton nie starał się być cicho, przekonany iż tymi zabiegami zmniejszy poziom lęku w nieznajomym mu jeszcze uczniu. Zamiast szukać w myślach kary, myślał o bezpiecznym dotarciu z powrotem do Hogwartu. W jednym kawałku oczywiście, co mogło być trudne.
Lucas Salvage
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Sob 27 Gru 2014, 21:33
Przemierzał ścieżkę wolnym krokiem, uważnie stawiając kroki. Dookoła słychać było dźwięki, których nie znał. Podejrzewał również, że nie chciałby zobaczyć ich źródła. Czuł się lepiej wmawiając sobie, że to po prostu wiatr, choć gdzieś w głębi umysłu wiedział, że jest obserwowany. Dlatego właśnie wyciągnął różdżkę, by móc się bronić gdyby coś uznało, że chłopak będzie idealnym obiadem. Co jak co, ale nie miał najmniejszego zamiaru stać się pożywieniem dla zwierzaka, którego nawet nie umiałby nazwać. Usłyszał kolejny szelest, ale kiedy się obejrzał nie dostrzegł nic. Był jednak przekonany, że słyszy również czyjś oddech. Przeszły go ciarki po plecach. Może jednak nie powinien zapuszczać się tak daleko? Tutaj nawet nie miał co liczyć na pomoc w razie ataku. Nikt nawet nie usłyszałby, gdyby o takową wołał. Odetchnął. Jeśli da się opanować podobnym myślom to na pewno nic nie wyjdzie ze spaceru. Choć już dawno przestała to być schadzka dla relaksu. Postąpił jeszcze parę kroków przed siebie, kiedy odniósł mocne wrażenie, że ktoś się w niego wpatruje. I nie mylił się. Jakieś trzy metry przed nim, w ciemności, dojrzał parę żółtych ślepi. Wpatrzył się w nie, wydawały się go hipnotyzować. Czy to był jakiś wilk? Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, a tym bardziej nie potrafił oderwać od tych oczu swego wzroku. Przyciągały go, nakazywały by podszedł. I pewnie by uległ, gdyby nie pojawienie się nieproszonego gościa. Nieświadom celował różdżką w stworzenie, które go obserwowało. Z transu wyrwał go czyjś głos. Rozejrzał się, gotów zaatakować. Po chwili jednak okazało się, że był to nauczyciel. Jak na złość musiał na jakiegoś trafić. "No pięknie, to nie obędzie się bez szlabanu" skrzywił się lekko. Choć może to i dobrze, że spotkał tutaj kogoś. Patrzył jak mężczyzna podnosi się z ziemi i otrzepuje ubranie. - Dzień dobry psorze - przywitał się z nim mimo wszystko - Zgadza się, dobrze pan trafił - odpowiedział na jego pytanie. Spojrzał jeszcze raz w stronę miejsce, gdzie widział ślepia, jednak nie dostrzegł już nic poza ciemnością - Rozumiem, że nie mam co liczyć na taryfę ulgową? - zapytał ponownie patrząc na nauczyciela. Skoro już wiedział z kim ma do czynienia schował różdżkę.
Harry Milton
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Nie 28 Gru 2014, 18:02
Jeszcze z dużej odległości widział napięcie na twarzy chłopaka i spięte mięśnie ramion, przygotowane do wykorzystania magicznej ręki przeciwko nadchodzącemu niebezpieczeństwu. Milton uśmiechnął się dopiero, gdy podszedł bliżej i mógł z czystym sumieniem opuścić dłonie wzdłuż ciała. Zawsze zastanawiało go, dlaczego młodzi podejmują tak ryzykowne zachowania. Przechodząc do pobieżnego przejrzenia wspomnień widział siebie samego, buntującego się przeciwko despotycznej władzy rodziców. Motywacja z pewnością była inna niż ta, z którą przyszło mu się zmierzyć teraz. Przechylił głowę w lewą stronę, aby zmniejszyć prawdopodobieństwo dojrzenia drobnych skurczów, jakie przeszły mu po twarzy z myślą o podobieństwach wynikających z obu sytuacji. Przeszłość zawsze pozostawiała bolesne ślady w teraźniejszości Harry’ego, bezwiednie popadającego w sentymentalną melancholię. Nawet teraz, pomimo groźby wiszącej nad sylwetką młodocianego przestępcy, jego wzrok pozostawał nieobecny. - Niestety nie, chłopcze – pokręcił przecząco głową, zatrzymując spojrzenie brązowych tęczówek na sylwetce rosłego młodzieńca. Doszukiwał się jakiejś błyskotki w jego ubiorze, aby przypasować go do konkretnego domu i powiadomić o zaistniałej sytuacji odpowiedniego opiekuna. Zależało mu na dopełnieniu wszystkich formalności, dzięki którym uzyska wdzięczność drugiego człowieka. Przynajmniej łudził się, że jego myśli idą odpowiednim torem i już niedługo otrzyma krótkie „dziękuję” za informacje. Brzmiało to niezwykle dziecinnie i Milton zdawał sobie z tego sprawę, przekonany że trochę beztroski z tego życia mu się należy. Dlatego idąc tym tropem pomachał dłonią, kiedy wyprostował rękę i znacząco skinął głową podczas chowania różdżki. – Lepiej miej ją w pogotowiu – uprzedził go tonem spokojniejszym niż przed chwilą, chociaż pod koniec zakradła się nutka rozbawienia. Groteskowość zaistniałej sytuacji poprawiła mu niemalże od razu humor. Jeśli doszłoby do jakiegoś nieprzewidywalnego spotkania ze stworzeniem piątej kategorii, najprawdopodobniej musiałby ujawnić się przed uczniem. Potarł dłonią szczecinę pod nosem, aby w ostatniej chwili ukryć drgnięcie ust, domagających się ukształtowania kolejnego uśmiechu. – Tak z czystej ciekawości… – zaczął, wskazując pośpiesznym gestem miejsce, z którego wyszedł i ruszył w tę stronę. – Co cię tu przywiodło? – dokończył, wyraźnie zaciekawiony motywami chłopaka. Popędził go gestem, aby zbliżył się bardziej do niego i oboje ruszyli w stronę obrzeży lasu.
Lucas Salvage
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Nie 28 Gru 2014, 18:18
Las sam w sobie miał pewną magiczną aurę, a im dalej się zapuszczało w jego gęstwiny tym to wrażenie się potęgowało. Tak przynajmniej wydawało się Lucasowi. Nie wiedział czy to za sprawą magicznych stworzeń, czy może po prosty dlatego, że było to jednak z najbardziej tajemniczych miejsc, którego nikomu nigdy nie uda się dokładnie zbadać. Zawsze czuł się dziwne w Lesie, ale i tak o dziwo zawsze do niego wracał. Ale skupił się na nauczycielu, z którym miał teraz do czynienia. Starszy mężczyzna wyglądał jak człowiek po wielu przeżyciach. Wydawał się Krukonowi trochę wyobcowany, co mogło tłumaczyć, dlaczego znalazł się w tym miejscu. Ewentualnie to miał być pechowy dzień Lucasa, ale o tym nigdy się nie przekona. - Czyli rozumiem, że czeka mnie szlaban? Bo prawdę powiedziawszy nawet jakby pan chciał odjąć mi jakieś punkty to i tak żadnych nie mamy - powiedział, kiedy mężczyzna udzielił mu odpowiedzi na pytanie. Rok na poważnie się jeszcze nie zaczął, nie mieli kiedy zebrać punktów. Przez głowę przebiegło mu pytanie, czy można mieć ujemne punkty. Chyba jeszcze nikomu nie udało się na to odpowiedzieć. Zazwyczaj nikt nie narażał się już na samym początku, a jak na złość Lu musiał być tym pierwszym. Liczył jednak, że nauczyciel okaże się w jakiś sposób dla niego łagodny. Już wyobrażał sobie przepisywanie czegoś w nieskończoność lub jakiś inny mało produktywny szlaban, jakie najczęściej dawali nauczyciele. - Myśli pan, że coś może nas zaatakować? - zapytał, a w jego głosie dało się słyszeć fascynację i zainteresowanie, których wcale nie powinno tam być. Czy nie powinien się bać, odczuwać lęku? A jemu najwidoczniej się to podobało. Ponownie spojrzał w tamto miejsce, ale jak można było się spodziewać, nie było tam niczego poza drzewami. Posłuchał rady nauczyciela i nie schował różdżki. Jeśli ten twierdził, że może być niebezpiecznie, to musiało tak być. W końcu spędzał tu więcej czasu niż niejeden uczeń. - Szczerze powiedziawszy trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze lubiłem to miejsce, znaczy się Las. Ma w sobie coś nietypowego. Aż samo się prosi, aby tu zajrzeć, ciężko przejść obojętnie - powiedział rozglądając się dookoła - To trochę jak zakazany owoc, w końcu każdy wie, że nie wolno nam się tu zapuszczać. A kiedy szedłem ujrzałem w gęstwinie żółte ślepie. Takie wie pan, hipnotyzujące, nakazujące, aby iść dalej - spojrzał na nauczyciela. Nie miał pojęcia czy ten wie o czym chłopak mówił, ale nie miał zamiaru inaczej mu tego przedstawiać. W końcu powiedział jak było, a chyba właśnie tego nauczyciel oczekiwał.
Harry Milton
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Nie 28 Gru 2014, 19:05
Od pierwszych zajęć z szóstoklasistami nie krył się ze swoim innowacyjnym podejściem do spraw karania uczniów i nauczania, daleko odbiegającego od tego, do czego się przyzwyczaili w Hogwarcie. Popołudniami ciężko było złapać z nim dobry kontakt, a komunikacja wychodziła najlepiej za pomocą krótkich pytań rozpoczynających się od słowa „czy”. Nawet teraz na twarzy mężczyzny widniały ślady zmęczenia, chociaż ostre rysy czaszki potęgowały bardziej wrażenie surowości. Powstrzymał komentarz, który kręcił wesołe piruety na końcu języka. Unikał odejmowania punktów dla całego domu, dostrzegając w tym negatywny wpływ na niezdrowy wzrost apatii między poszczególnymi uczniami w ramach górnolotnej idei współzawodnictwa. Skinął z niesmakiem głową, zdradzając tym samym stosunek do podejmowanego w Hogwarcie działania, które rzekomo ma zapobiec dalszym wybrykom nastolatków. Wciąż na jego biurku widniał list otrzymany od woźnego – dawno już nie czuł takiego zmrożenia krwi w żyłach, jak czytając ostatnie zdania. - Akurat potrzebna mi dodatkowa para rąk – rzucił z lekkim zamyśleniem, kątem oka upewniając się czy chłopak stawia ostrożnie swoje kroki, sprawdzając otaczającą ich florę. Przyjemniej było skupić myśli na śmiercionośnych roślinach niż woźnym, który hołdował średniowiecznym tradycjom. Podrapał się ponownie po policzku, chyba coś go ugryzło kiedy zakradał się do nasączonego magią zagajniku. Coś nieodgadnionego błysnęło w oczach Harry’ego, kiedy impulsywnie spojrzał na szukającego przygód młodzieńca. Ton głosu zdradzał niezdrowe zafascynowanie taką możliwością, zakorzenioną przede wszystkim w młodych umysłach czarodziei. Wampir nie spotkał się dokąd z nastolatkiem pozbawionym magicznych zdolności, który rzuciłby się z otwartymi ramionami w objęcia bogina. Odwrócił wzrok, skupiając się na krętej, utartej przez zwierzęta ścieżce, uniemożliwiając Lucasowi odgadnięcie znaczenia tego krótkiego spojrzenia. - Czego was uczyli poprzedni nauczyciele opieki, że z tak – jego głos zmienił się i złagodniał, a kiedy Harry go ściszał do szeptu, kręcił z niedowierzaniem głową: -beztroskim podejściem spacerujecie po lesie… „Zakazany owoc” – rozbrzmiewało echem po głowie nauczyciela, który z pochyloną głową szukał dobrego rozwiązania na szlaban dla Krukona. Czyszczenie klatek było zadaniem zbyt banalnym, aby mógł nauczyć się czegoś więcej poza pokonaniem bariery psychicznej przed fekaliami zwierząt. Ewidentnie należało pokierować niezdrową fascynacją ucznia, aby powstrzymać jego nieregularne wizyty w zagajniku. Westchnął pod nosem, podciągając nim w charakterze nawyku (bez udziału świadomości) i strzepnął niewidzialny pyłek ze swojego przedramienia. Skrzętnie ukrył swoje zirytowanie postawą towarzysza „przygody”, odkrywając ponownie w głębi duszy chęć utarcia nosa takiemu aroganckiemu dziecku. Kilka lat temu został wezwany do Hogwartu, aby zabił akromantulę, jaka broniła terytorium zagrożonego przez dwójkę dziewcząt. Jedna z nich nie przeżyła, za co zwierzę musiało zapłacić najwyższą cenę. Harry posyłał zawistne spojrzenie w pustą, mroczną przestrzeń przed sobą, dając upust złości. - Wchodząc do lasu naruszasz terytorium mieszkalne wielu stworzeń, o których tylko czytałeś. Tylko czekają na twoje potknięcie, nerwowy gest i odczytają go jako atak. – Całkiem nieświadomie zaczął mówić szybciej i głośniej, nerwowo pocierając dłońmi o siebie. Wzrok miał wbity właśnie w palce, na których widział wspomnienia świeżej krwi, o czym uczeń nie mógł wiedzieć. Harry nie przerywał, eksponując swoje wzburzenie:- Będą bronić swoich młodych, widząc zagrożenie w tobie i nawet nie zawahają się, bo na szali jest życie ich potomstwa. Nim się zorientujesz będziesz martwy, a do Ministerstwa dojdzie pismo, że straszna akromantula zamordowała w bestialski sposób niewinnego ucznia. Staniesz się męczennikiem i nawet nikt nie podważy kłamstwa, że znalazłeś się tu przez przypadek. – Zakończył z ostrym chrząknięciem, posyłając krótkie spojrzenie Lucasowi okolone zmarszczonymi brwiami. W międzyczasie, próbował wytrzeć czyste dłonie o fragmenty szaty, pocierając materiałem coraz mocniej o naskórek.
Lucas Salvage
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Nie 28 Gru 2014, 22:38
Dziwnie było tak stać spokojnie i rozmawiać z nauczycielem, który i tak wlepi mu szlaban. Dla Lucasa była to dziwna sytuacja, ponieważ nawet nie podejrzewał, że ktoś będzie w Zakazanym Lesie poza nim. Może wcześniej powinien sprawdzić, czy profesor nie kręci się w okolicy? Bo to chyba normalne, że tu przebywa prawda? Uczył ONMSu, może szukał jakichś nowych stworzeń. Ale mimo swojej arogancji Lu wiedział kiedy można pytać, a kiedy nie. Wolał nie pogarszać swojej sytuacji wnikając w sprawy nauczyciela. Przyglądał się mężczyźnie starając się jakoś go rozgryźć. Chciał wiedzieć co można, a czego nie. Na co może sobie pozwolić, a co lepiej przemilczeć. A może powinien iść na całość? Wprost wybadać z kim ma do czynienia? Bo prawdę powiedziawszy nic nie wiedział o swym rozmówcy. Nie miał z nim jeszcze zajęć. Spotkał się z nim po raz pierwszy. Więc teraz nie pozostało mu nic innego jak po prostu obserwować. Patrząc na kogoś w trakcie rozmowy można było się wiele dowiedzieć, a jako, iż Lucas był raczej aspołeczny po prostu miał dużo czasu na podobne rzeczy. Siedzenie w kącie nie było takie złe, kiedy można było dowiedzieć się ciekawych rzeczy na temat swoich kolegów czy koleżanek. Kto z kim był, kto kogo lubił a kogo nienawidził. Może teraz uda mu się wykorzystać wiedzę. - Co miałbym robić? - zapytał lekko marszcząc brwi. Czyli jakiś kolejny dziwny szlaban - Czyścić klatki? Przekładać obornik? Karmić jakieś stworzenia? Zastanawiam się czy jest pan wstanie dać mi taki szlaban, który by mnie zaskoczył - powiedział zanim zdążył się powstrzymać. A jego słowa mogły zostać odebrane przez mężczyzną jak wyzwanie, pewnego rodzaju atak w jego stronę. Pięknie Lu, ty to wiesz kiedy coś palnąć. Ale co zostało już powiedziane nie może być cofnięte i nie pozostało mu nic innego jak zmierzyć się z konsekwencjami. - Praktycznie nic nas nie uczyli o stworzeniach w tym Lesie. I może właśnie w tym rzecz. Jakbyśmy wiedzieli wszystko, albo chociaż dużo tak by nas tu nie ciągnęło. Tajemnice umieją zawładnąć ludzkim umysłem. Sprawiają, że człowiek ma chęć na przygodę, chce poznać niepoznane - odpowiedział nauczycielowi. mogło to zabrzmieć trochę fanatycko, ale Krukon po prostu lubił tajemnice i zagadki. Dobrze czuł się w ich otoczeniu. Takie wyzwanie dla umysłu. - Wiem o tym doskonale. Wiem, że kroczę po bardzo niepewnym gruncie i kiedyś mogę się poważnie przejechać. Zdaję sobie sprawę, że mimo wszystko coś może mnie zaatakować, rozszarpać. Coś czego nawet nie będę znać - spojrzał na mężczyznę, a w jego oczach można było dostrzec dziwny błysk - Już samo moje pojawienie tutaj może zostać odebrane jako atak. Nie mogą wiedzieć, czy aby nie przyszedłem z zamiarem zabrania ich potomstwa czy czegoś tam - patrzył na dziwną reakcje nauczyciela. Bał się? A może nie lubił kiedy ktoś mu przeszkadzał? - Obawia się pan właśnie tego tak? Że mógłbym zginąć, a to stworzenia, które by mnie uśmierciły poniosłyby karę? Bo to właśnie na nie spadłaby odpowiedzialność za ten czyn? I że żaden czarodziej nie przejmie się tym, że broniły siebie i dzieci? - zmrużył lekko oczy.
Harry Milton
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Nie 28 Gru 2014, 22:54
Nawet nie zastanawiał się, w jaki sposób jego zachowanie może zostać odebrane przez Lucasa. Wychodził z założenia, że jako starszy i bardziej doświadczony, posiadał o większą wiedzę na temat świata. Jakiekolwiek podważanie poglądów nauczyciela nie wchodziło w grę, co było ze strony Harry’ego czystą obłudą. Nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, przekonany o słuszności swojego postępowania. Dumbledore przyjął go do grona pedagogicznego pod kilkoma warunkami, dotyczącymi obu stron i w żadnym z punktów umowy nie znalazły się wątpliwości co do metod nauczania. Pocierając naskórek coraz mocniejszymi ruchami zaczął zdzierać go, nawet tego nie dostrzegając. Pozostałości traumy wojennej przesiąkły do cna duszę wampira i uniemożliwiały mu racjonalny pogląd na sytuację, w której nie miał już krwi na dłoniach. Polował jednak dwa dni temu, więc wspomnienia poruszyły wrażliwą stronę Harry’ego, nakierowując go na bezczelne zachowanie młokosa pragnącego zaznać życia. Prychnął pod nosem, pomimo chwilowej ciszy jaka nastała między nimi i odepchnął od siebie zawadzającą mu gałąź leczniczej rośliny. Brnął przed siebie, jedynie kątem oka rejestrując sylwetkę wyższego od siebie Krukona. Jego umysł przepełniony był podszeptami niegodziwca, który podpowiadał wyjście z sytuacji: zostawić chłopaka, aby sam znalazł wyjście z lasu. Obserwować go oczywiście z ukrycia i przepłoszyć czające się niebezpieczeństwo, ale pozwolić by najadł się strachu na kilka lat. Zamiast odpowiedzieć na pytania, wytrzymał jego prowokacyjny ton marszcząc powieki tak mocno, że nawet między brwiami pojawiła się pokaźna zmarszczka. – Nie jestem po to, aby ciebie zaskoczyć, młodzieńcze – oschle zakończył dyskusję na temat czekającego ich szlabanu, podkreślając dystans wiekowy ostatnim zaimkiem. Zerknął w stronę chłopaka podczas nagłego ruchu głową, przypominającego odganianie natrętnej muchy. Uczucie niezrozumienia wciąż przepełniało każdą komórkę ciała Harry’ego, który starał się nie poddać emocjom. W tym celu zabrał głębszy wdech, przepełniając płuca przyjemnie chłodnym powietrzem. Już drugi raz udało się komuś wyprowadzić go z równowagi, nieświadomie poruszając drażliwe tematy. Może i Lucas chciał pozostać szczerym w stosunku do nauczyciela, jednak zaskarbił sobie jedynie niechęć. Dało się to odczuć w samym spojrzeniu, jakie posyłał co jakiś czas w stronę nastolatka. Nawet się nie starał, aby to ukryć, skoro i tak powiedział zbyt dużo. Po raz kolejny wypuścił fragment szaty, chwytając go kilka centymetrów dalej i zaczął uporczywie wycierać zaczerwienioną skórę między palcami. Woń roznosząca się po lesie przesiąknięta była magią mącącą zmysły nawet takiej istoty jak wampir. Metaliczny posmak krwi wyczuwalny był nawet w ustach, zatarty i sprzeczny z widokiem trupów chowających się zza krzaczorami. Wyobraźnia płatała mu ostre figle, pozostawiając go jako wyłączonego z rzeczywistości jegomościa. I chociaż wiedział, że trupy żołnierzy już dawno zostały stąd zabrane – pozostawały lęki. Co, jeśli wśród nich pojawi się Ona? Z ciężkim sercem wysłuchał pretensji chłopaka i oskarżeń, jakby całą winę obarczano nauczycieli za genetycznie nabytą ciekawość. Skręcił w kierunku wysokiej trawy, na moment zaprzestając tarcia dłoni i zaczął rozgarniać poszczególne rośliny z niezwykłą delikatnością. Gestem wskazał uczniowi, aby ściszył głos i naśladował ruchy nauczyciela. Najwyraźniej nie zamierzał niczego tłumaczyć, a tym bardziej usprawiedliwiać się. Bezpośrednie wytknięcie prawideł myślenia ubodło Harry’ego dotkliwie, chociaż nie pokazał tego Lucasowi z jednego powodu – musieli iść gęsiego po wyznaczonej ścieżce. Serce nagle zaczęło bić mocniej, ściśnięte lodowatymi łańcuchami niezrozumienia i samotności. W tonie chłopaka wyczuwał jedynie chorą fascynację niebezpiecznych sytuacji, trwania na krawędzi i bohaterskiemu spojrzeniu prosto w twarz śmierci, aby tuż przed koniec zaśmiać się z niej szyderczo. - Jesteś zbyt młody, aby zrozumieć to, czego mógłbym cię nauczyć… – odwrócił przez ramię głowę, aby wyszeptać melancholijne słowa splecione w nostalgiczną intonację, z których sączył się smutek. Harry znał bolesne, właściwie to brutalne prawa tworzące ten świat i już dawno je zaakceptował. W chwilach takich jak ta wiedział, że przeszłość niedługo stanie się przyszłością. Najcięższym do zniesienia był fakt, że on jeden nie był w stanie niczego zdziałać. Przedzierał się przez gęstwiny leśne okolone mrokiem, osadzony z nieszczęsnym chłopakiem w czasowej pustce.
[zmiana tematu x2]
możemy dokończyć sesję w retrospekcji później, jeśli będziesz miał ochotę; póki co ustalimy akcję przez wiadomości :) Harry jest mi potrzebny do rozegrania długo planowanej sesji, a nie sądziłem, że akcja tutaj utknie na tydzień
Dimitr Cronström
Temat: Re: Gęstwiny i zarośla Sob 24 Sty 2015, 02:13
Ah tak! Wcale nie był pijany! Parę kieliszków czystej nawet nie dawało się odczuć. Chyba. Ale bywało gorzej. Potrafił nawalić się w trupa i obudzić w obcym mieście. Ale teraz jest Hogwart. Teraz zadanie. Odbiegamy znacznie od tematu, prawda? Profesorowi przeszkodzono w spokoju upić się podczas swojego czasu wolnego. Był weekend, a Oni co?! No nieważne. Biednemu Hagridowi uciekł kolejny przerażający zwierzak. Stwór... coś. Tym razem Kwintoped. Poczwara przypominała pająka. I żywiła się mięsem. Prawdziwe obrzydlistwo, które przybyło tutaj, aż z Szkocji. Czego ten gajowy nie wymyśli? Teraz Kwintoped, którego uroczo nazwał: "Nunuś" zbiegł do Zakazanego Lasu. I popełzał, podreptał, pobiegł... eh najdalej jak mógł. Rubeus, a także ten pracownik, który go przyprowadził na błonia strasznie się denerwowali. -Panie profesorze, jak dobrze, że Pan...- -Gdzie polazła poczwara?- Spytał wciąż zdenerwowany tym, że musiał łazić w tych ciemnościach po mrocznym i obślizgłym lesie. Czemu nie w dzień? Dlaczego? -Nunuś czmychnął do lasu, sam bym poszedł, ale Kieł...- -Nunu... nieważne. Dobra, idę.- Rzucił i szybko zmierzył do lasu. Nie miał nastroju, ani ochoty, ale wolał mieć chociaż to z głowy. Kiedy minął granice tej puszczy, którą były drzewa poczuł lekki szum i zawrót w głowie. Panie Dimitr Cronström, czyżby Pan wyszedł z wprawy? Na szczęście nie było tak źle. Dobrze, że nie zdążył dobrać się do whiskey, jego ulubionej i najmocniejszej. -Lumos!- Z końcówki różdżki wydobyło się małe światełko, które miało an celu pomóc mu coś zobaczyć. Cokolwiek. Magiczny patyk w tym wypadku był rzeczą niezbędną. Kiedy odnajdzie... o ile odnajdzie tego pająka może dojść do ataku poczwary. Eh, Hagrid stchórzył i nie chciał iść za potworem jedzącym ludzi, którego sam sprowadził, aby pochwalić się uczniom. Rosjanin przypominał sobie jak to w Dumstrangu uczęszczał na lekcje Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Ale te były trochę inne od tutejszych. Tam można było zabić zwierze na końcu, albo pobawić się różnymi klątwami. Choć na początku Dimitr był w pełni przekonany i gotowy na ruszenie w poszukiwania "Nunusia", teraz jednak utracił ta pewność. Ruszył powoli wciąż zaciskając palce na różdżce. Musiał być przygotowany. Ciemno, nie wiadomo skąd, co wyskoczy. A był zdany na siebie. Jak go coś zje to Hagrid wyleci na zbity pysk... Nauczyciel astronomii zapuszczając się coraz dalej, mijając sporo drzew dotarł do końca tej "bezpiecznej części lasu". Co go dalej czekało? Więcej drzew! I pająki. Oraz inne plugastwa. Sporo się gada o tym co żyje i wylęga się w najmroczniejszych miejscach tej okolicy. Jeśli ten stwór miał polecieć gdzieś daleko, to chyba tylko tutaj. Mimo wszystko samotne wejście na groźny teren mu nie przypadło do gustu...