|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Salon wspólny Czw 20 Wrz 2018, 12:08 | |
| Propozycja Nessy, w której oferowała się jako urokliwy psychoterapeuta, do którego przychodzisz, by położyć się i wyrzucić z siebie nadmiar negatywnych emocji była miła i nie mógł powiedzieć, że się tak owej nie spodziewał. Dziewczyna zawsze była miła dla tych, którzy zaskarbili sobie jej jakąkolwiek sympatię. Chociaż... ich relacje przed jego zniknięciem zdążyły się pogorszyć, zamrożone po feralnym zauroczeniu Irlandczyka. W takim wypadku nie, wcale nie musiała proponować mu poświęcenie jej cennego czasu na pomoc takiemu deklowi jakim się okazał na drodze swego życia. Tym bardziej docenił ten przemiły gest, samemu przeklinając się w duchu za brak kontroli nad metamorfomagicznym wyciekiem informacji poprzez mieniące się barwami nastrojów włosy. Dobre i złe strony daru, wszystko musi mieć swoje dobre i złe strony, prawda? Wszystko poza Śmierciożerczą zgrają, którą w ten czy inny sposób poprzysiągł sobie wyeliminować, zmieść z powierzchni ziemi, ulokować kilka metrów pod linią urokliwie zielonej trawki. Czasem wciąż go zaskakiwało jak wiele zimnej nienawiści był w stanie w sobie utrzymać, przekształcając ją w paliwo dla własnych działań. Przynajmniej włosy nie są w stanie zdradzić tego wszystkiego. - Jasne, Ness, będę pamiętał. Będziesz moim pierwszym wyborem, w razie potrzeby. - uśmiechnął się do niej już znacznie szczerzej, ze wszystkimi kolorami, podczas gdy siwizna zniknęła, ustępując miejsca naturalnym odcieniom brązu. Gdzieś tam w środku zakuła go jedynie świadomość, że najprawdopodobniej właśnie okłamał Krukonkę. Nie zamierzał jej tego opowiadać, a już na pewno nie w pierwszej kolejności. Nie chciał roztaczać przed nią wizji tego, co na tym świecie potrafi się dziać, a to wszystko przez grupę fanatyków z postulatami, które są wynikiem wybujałego ego. Trywialny powód, masa ofiar. Dodatkowo sam musiałby to przeżyć na nowo, opowiadając przebieg wydarzeń. Wystarczy, że fundują mu to wbrew woli w koszmarach sennych, nie zamierzał się na to skazywać dobrowolnie na jawie. Szybko skupił się na kolejnych słowach dziewczyny, zostawiając chwilowo przeszłość za sobą, czując na sobie tylko jej ślepia, intensywnie świdrujące go z oddali. Wiadomość o zaręczynach Resy słyszał już drugi raz, bowiem po spotkaniu Tanji na "dzień dobry z powrotem" była to jedna z pierwszych rzeczy jakie wypadły z jej ust. Mimo to nadal go ta informacja zaskakiwała, szczególnie, że sam miał obecnie mieszane odczucia co do związków. Argument Nessy o pośpiechu, gdyż w tych czasach każdego dnia może być już za późno miał jak najbardziej sens. Mimo to w mniemaniu O'Connora nie było szans na pewną relację między dwójką osób w momencie historii, gdy każdy może okazać się członkiem przeciwnego frontu. Wszyscy zazwyczaj psioczyli na Ślizgonów i wciskali ich w szeregi Voldemorta widząc tylko kolor ich krawatów, a sam może poświadczyć, że Gryffindor wcale bez skazy nie jest. Ten Gryffindor, którego właśnie nikt by w życiu nie podejrzewał, jako dom, który zazwyczaj rywalizuje właśnie ze Slytherinem. Nie, wszystko było zbyt niepewne w tych czasach, by Cú był skłonny na lekkomyślne decyzje wcale do życia niepotrzebne. - Słyszałem już coś na ten temat, dosyć nagła decyzja. Nie wiedziałem, że Lucas taki w gorącej wodzie kąpany, ale jeżeli patrzeć na to w ten sposób to może faktycznie woli się spieszyć. - odpowiedział opierając się wygodnie na chwilę, by wyciągnąć z torby termos i zafundować sobie kolejny zastrzyk kofeiny. Chwilę potem zadbał o to, by jego plecy nie dotykały oparcia w obawie przed zaśnięciem. Uśmiechał się, przynajmniej utrzymywanie pozorów w tej dosyć neutralnej kwestii nie narażało go na zdemaskowanie. - Chociaż z drugiej strony coraz ciężej stwierdzić komu można ufać. Jednakże jeśli są pewni tej decyzji to hej, będziemy to opijać kilka dni. Jak się niektórzy wychylą z zapasami alkoholu - w tym ja - to starczy dla wszystkich uczniów tej szkoły. Uśmiechnął się szeroko i jakby na potwierdzenie swoich słów uniósł w górę kubeczek od termosu, wznosząc udawany toast ku czci zastrzyku energii. Dopił resztkę czarnego jak noc płynu, by całej teatralności stało się zadość i wrócił spojrzeniem do Nessy. - Cieszę się, że Resa znalazła kogoś z kim chcę być na wieki wieków. - jego twarz wciąż wyrażała radość, choć na dnie niebieskich oczu czaił się niepokój, który to wyciągał swoje szpony, to kulił się w otchłani tęczówek, nigdy jednak nie dając o sobie zapomnieć. - Jeszcze jakieś śluby w planach? Wielkie imprezy? Musze obliczyć o ile butelek za małe zapasy wziąłem z domu rodzinnego. Puścił oczko, ukazując echo swej chochliczej natury, która tylko czekała, by skombinować pokaźny arsenał whisky, podwędzić masę jedzenia w z kuchni, przy okazji doprowadzając Filcha do białej gorączki, a na koniec pokusić się na sztuczne ognie w korytarzach. Ach, ślady znajomości z huncwotami były zbyt silne, by tak po prostu przepadły. |
| | | Nessy Temple
| Temat: Re: Salon wspólny Czw 20 Wrz 2018, 15:28 | |
| Uśmiecha się do chłopaka, a w jej oczach nie widać zwątpienia, braku wiary w tak lekko wypowiedziane słowa. Wie, że nie przyjdzie, a jednak pozwala sobie i wszystkim, przez jedną sekundę myśleć, że jest inaczej, że uwierzyła w wypadające z jego ust zapewnienia. Nie potrzebowała jawnych oznak kłamstwa, zmiany koloru włosów, szybszego tętna, czy drapania się po nosie, wystarczyły spojrzenie i chociaż poglądowa znajomość, niektórych osób, by wiedzieć, że Cu prędzej zjadłby swoje trampki, niż opowiedziałby jej o swoich przygodach. Nie miała mu tego za złe. Nie byli przyjaciółmi, znali się przez Resę i to przez nią, kiedyś poszli na randkę, która była całkiem miła i przyjemna. Kilka razy zdarzyło im się zrobić to, czy owo, ale czy łączyło ich mistyczne połączenie dusz, miłość na dobre i złe? Nie, oczywiście, że nie. Nie wiedzieli o sobie nic, nie znała jego rodziny, nie wiedziała jaki jest jego ulubiony kolor i czy kanapka. Gdzie był pierwszy raz z rodzicami na wakacjach, czy po jaką książkę sięga, kiedy jest zły. Nie wiedziała o nim nic, a on o niej jeszcze mniej. Jednak, czy mimo wszystko, brak uzewnętrznienia się nie był błędem? Może otwarte zmierzenie się z własnymi lękami, mogło stanowić rodzaj terapii, próby poradzenia sobie z lękami? Dodatkowo odkrywanie poczynań Śmierciożerców, miało duże znaczenie propagandowe, pozwalające przekonać tych, którzy pełni byli wątpliwości, że muszą opowiedzieć się po którejś stronie. Że chodź pozornie, czyli się bezpiecznie to jest to tylko i wyłącznie złuda. Wielu było takich, którzy twierdzili, że wszystko jest w porządku i nawet tragiczne wydarzenia z cmentarza, próbowali racjonalnie wyjaśniać, nie dopuszczając do siebie myśli, że na ich oczach toczyła się wojna. W tym gronie była także Nessy, mimo powtarzanej przez siebie po wielokroć miłości do prawdy, w tym momencie na wierzch wychodziła jej hipokryzja, niechęć przyznania się do tego, że wokół robiło się niebezpiecznie i coś trzeba było z tym zrobić. Nie czując na szyi katowskie miecza, przekonywała samą siebie naiwnie, że wojny nie ma, że Prorok Codzienny jak zwykle kłamie by podbić sprzedaż, a wszystkie śmierci, których winą obciążało się popleczników Czarnego Pana, można było logicznie wyjaśnić. Ludzie mieli skłonność do tworzenia wokół siebie idealistycznej bańki. Jeżeli jednak ktoś by napisał, że Gryfon, Cu Chulainn O’Connor był przetrzymywany i katowany przez takie i takie osoby, jawnie szerzącą kulturę nienawiści skierowaną do czarodziejów pochodzących z mugolskich rodzin oraz samych mugoli. Może kogoś by to przekonało, zachęciło do działania? Ale co ona mogła wiedzieć, była tylko nastoletnią pseudodziennikarką, która nawet nie potrafiła sobie wyobrazić co takiego mogło spotkać chłopaka. Kiedy temat z rzeczy przykrych gładko stacza się na ślub Resy, Nessy mimo przekonywania się, że nie jest to wcale tak głupi pomysł na jaki wygląda, Krukonka stara się uśmiechnąć do chłopaka. - Nie wiem czy wiesz, ale siedzisz obok głównej druhny, co prawda Lucas chyba oberwał resową pałką, za tak bezczelne rozdawanie fuch bez konsultacji ze swoją panną młodą. Żałuje, że nie widziałam jej miny, jak jej to powiedział. – Zaśmiała się cicho, przypominając sobie, że musi wysłać do matki wiadomość, z prośbą o pomoc w otrzymaniu katalogów ślubnych, projektów najnowszych sukien od Madame Malkin i nie tylko. Pomoc Resie w organizacji tego dnia, mogła być dla Temple idealnym sposobem na wyrzucenie z pamięci ostatnich wydarzeń. Materiały i kolory same w sobie nie strzelały w nią zaklęciami, a skutecznie zajmowały myśli. W myślach błagała by Resa w całym tym zamieszaniu nie straciła ręki ani nogi, bo nie potrafiła sobie wyobrazić jakim dodatkiem udałoby się ukryć taki szczegół, może broszka, duża broszka powinna pomóc. - Cu jesteś okropny. – Pełna oburzenia komentuje jego słowa, że w tych czasach niewiadome było komu można było ufać, a komu nie. Co prawda Temple sama należała do osób, którym zaufanie można było uznawać za spory błąd. - Inne imprezy? Nie wiem. Tanesha o czymś wspominała, że mają z Morensenem jakiś mroczny plan, o którym nie może mi zbyt wiele powiedzieć, bo tajemnica, ale zdradziła mi, że już powinnam przygotować eliksir na kaca. Chociaż nie wiem, czy to nadal aktualne, od – robi krótką przerwę, w trakcie, której przez chwilę walczy z samą sobą, a kiedy czuje, że jest już bezpieczna przed kolejnym atakiem płaczu dodaje. - Nikt nie widział Jona, od kilku dni zdaje się, że zapadł się pod ziemię. Słowa, że Hogwart był najbezpieczniejszym miejscem na ziemi, było jak widać mocno przesadzone, skoro tak łatwo było z niego uciec albo zniknąć. Drops powinien popracować nad tym wszystkim.
|
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |