Temat: Be quick or be dead! Sob 27 Cze 2015, 00:49
Opis wspomnienia
"Snake eyes in heaven, the thief in your head You've got to watch them, be quick or be dead"
Czyli jak w tytule... bądź szybszy albo zgiń. W ripoście. Geście. Minie. Ucieczce. Inaczej zginiesz marnie. Ewentualnie wybroni Cię starszy brat chociaż równie dobrze może go spotkać ten sam los. Be quick Carney!
Osoby: Carney i Diarmuid Ua Duibhne, Chantal Lacroix
Czas: czerwiec 1977
Miejsce: Hogwart
Chantal Lacroix
Temat: Re: Be quick or be dead! Wto 30 Cze 2015, 13:27
Ponad wszystko ze wszystkich uczniów Chantal największą niechęć żywiła do Gryfonów. Lecz Los postanowił ją zaskoczyć. Młodszy brat jej narzeczonego - Carney Ua Duibhne, był właśnie pełnym cnót Gryfonem. Jak tutaj pogodzić dwie tak sprzeczne natury? Rodzina Diara, ale zarazem Gryfon! Jak tylko dorwie tę głupią czapkę, Tiarę przydziału to zrobi z niej worek nasion dla kur! Drwienie sobie z panny Lacroix było gorsze niż dostanie Trolla z eliksirów! Po wspaniałej akcji, jaką Carney zafundował jakiemuś Puchonowi Chantal poznała nieco jego charakter, ale było to nic. Dopiero początek. Diar co prawda powiedział jej to i owo, że to jego młodszy brat i że ma nadzieje, iż będą utrzymywać dobre relacje... oczywiście. Co za... Chantal i Carney nie byli rodziną, a nawet jeśli to będą dopiero spowinowaceni. Poza tym pozostawała fakt, że Chantal była nauczycielką. A Carney Gryfonem. Uczniem. Musiał pozostawać dystans, a niestety młodszy braciszek wydawał się nie mieć tego na uwadze. Bardzo wścibski, wsuwający nos w szparę do gabinetu jednego z nich. Jak ją wkurzał! A nie mogła mu zrobić większej krzywdy niż zazwyczaj. W tak nieco bojowym nastroju zajęła się układaniem składników w składziku. Drzwi zostawiła otwarte na korytarz. Sama stała na wysokiej drabinie i pieczołowicie ścierała kurz i układała z powrotem na półce. -Jak ja dorwę tego gryfońskiego łobuza... -mruczała pod nosem, całkowicie pewna, że nikogo nie ma obok. A zwłaszcza psioczyła na niego, że ostatnio prawie wpadł do gabinetu Diara, kiedy on był zajęty spotkaniem z nią. Jak dorwie Carney'a to chyba mu przemówi do rozumu!
Carney Ua Duibhne
Temat: Re: Be quick or be dead! Wto 07 Lip 2015, 21:20
Lekcje z panną Lacroix nabrały zupełnie innego wyrazu, gdy Carney dowiedział się o jej związku ze starszym z braci Ua Duibhne (a i ona zarejestrowała ich pokrewieństwo). Z jednej strony cieszył się, że Diar znalazł bratnią duszę, z drugiej... Nie ułatwiało mu to wykonywania ćwiczeń z eliksirów, bo miał zapewnione, ze względu na swoje pochodzenie, trochę większe zainteresowanie ze strony Chantal niż inni Gryfoni. Sprawę komplikowało dodatkowo to, że kobieta była opiekuną Slytherinu - naturalnego wroga domu lwa. Do gadania nie miał jednak nic, w sumie to czarnowłosa czarownica nie była jeszcze taka najgorsza - zdarzali się nauczyciele o wiele, wiele paskudnejsi, niż ona. A przynajmniej tacy, którzy rzadziej przymykali oko na wybryki Carney'a - czasem miał wrażenie, że Lacroix dawała mu lekki margines 'błędu' dla zachowań nie do końca zgodnymi z zasadami Hogwartu - ale może mylnie (w końcu światem rządzi przypadek, czyż nie?). Przynajmniej raz w tygodniu chłopak chodził na 'tajemne' spotkania w nauczaniu eliksirów. Miało to pomóc mu podciągnąć się w tym temacie, wykroczyć nieco ponad program nauczania dla jego roku. Car marzył o zostaniu aurorem, chciał być zatem na bieżąco z materiałem, by móc na spokojnie zaliczać egzaminy, a przy tym wiedzieć coś więcej, coś, co mogłoby mu się kiedyś przydać - zresztą miał takie zdanie nie tylko, jeśli szło o mikstury. Łatwiej było jednak o korepetycje z eliksirów, niż z obrony przed czarną magią... Gdy wszedł więc do sali lekcyjnej, gdzie miał czekać na niego znajomy ze starszego rocznika, zdumiał się. Nie zobaczył bowiem kolegi, a... pannę Chantal Lacroix, radośnie (no, powiedzmy) układającą buteleczki na regale. Najwyraźniej musiał pomylić dni, postanowił zatem dać nogę, zanim kobieta go zauważy, ale niestety - od nadmiaru kurzu, jaki unosił się w pomieszczeniu, zakręciło mu się w nosie i kichnął tak głośno, że słychać go było pewnie i w sąsiednim hrabstwie. - Cholera - mruknął do siebie pewien, że nie pójdzie tak gładko, jak sądził. Mimo to spróbował się wycofać, stawiając jedną nogę poza próg.
Chantal Lacroix
Temat: Re: Be quick or be dead! Czw 09 Lip 2015, 11:40
Faktycznie uwaga Chantal na lekcjach z klasą Gryffindoru była skupiona dwa razy bardziej, niż zwykle. W szczególności na Carney'u. Chciała go lepiej poznać? Poobserwować? Może przyłapać na czymkolwiek chociaż trochę zakazanym? Lub samoistna ciekawość? Chyba każdego po trochu. Chantal miała tylko jedną siostrę, w dodatku przyrodnią, której nie cierpiała. Była ona owocem związku ojca Chant z nową cizią, którą poznał zaraz po śmierci mamy Chantal. Mistrzyni Eliksirów ledwo co pamiętała swoją mamę, tyle co widziała ją na zdjęciach. Była bardzo piękna, Chantal odziedziczyła po niej praktycznie wszystko. Były podobne do siebie. Lacroix uznawała to za uśmiech losu, bo nie chciała dziedziczyć czegokolwiek po swoim ojcu, który stał się bardzo chłodny. Nowa panienka ojca okazała się być bardzo podobna do matki Chantal, ale młodsza. I co najważniejsze - żywa. Kobieta wydała na świat córkę, która później wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. Francisa i Aristos. O dziwo, swoich siostrzeńców darzyła wielką sympatią i zrozumieniem. Chociaż Ari była Gryfonką. Cóż, wyjątek potwierdzał regułę. Dlatego nagła wiadomość o tym, że Diar ma brata, sporo młodszego uderzyło Chantal. Nie spodziewała się tak młodego szwagra. No cóż, nie mogła wybierać sobie rodziny. Nie przeszkadzało jej to jednak psioczyć pod nosem na młode nasienie rodu Ua Duibhne, bo czasami wydawał się robić wszystko, aby im przeszkodzić. Dla zabawy. Właśnie układała buteleczki z esencją dyptamu, kiedy usłyszała kichnięcie. Odwróciła głowę z szybkością światła i zmrużyła oczy. I oto stał przed nią rzeczony Gryfon. -Proszę proszę... NIE... wychodź. -zaakcentowała zakaz jaki mu postawiła i zeszła z drabiny. Uśmiechnęła się lekko, nieco ironicznie. Skrzyżowała ręce pod biustem i wolnym krokiem udała się do swego przyszłego członka rodziny. -Carney, czyżbyś przyszedł na herbatę do mnie? Nie wymagam od Ciebie takich wyrazów sympatii. -rzuciła o dziwo dość miłym tonem. O dziwo. -Chyba... że chciałeś sobie wziąć co nieco z mojego schowka by uskuteczniać tajemne nauki warzenia eliksirów po kątach. -nachyliła się nieco nad Gryfonem, a w jej oczach pojawił się nieco rozzłoszczony ognik. Nie tolerowała złodziejstwa. W dodatku jej skarbów. -Wystarczyło powiedzieć, chętnie nauczyłabym Cię paru przepisów, chyba nie powiesz, że przeszkadza Ci moje towarzystwo? -uniosła brew i uśmiechnęła się lekko, ale jadowicie.