Ten sam wiek, w pewien sposób pokrewne charaktery a jednak tak zupełnie różne! <3 Proponuję:
Znają się od "piszorocznych", (jak to mawia nasz ukochany gajowy) mają ze sobą wspólne zajęcia. Powiedzą sobie cześć, czasem wymienią zadaniem - nic szczególnego, nic ponad koleżeństwo. Jednak w miarę jak dziewczęta zaczęły dorastać, hormony buzować a charaktery się różnicować, Ros zaczęła Meredith irytować. Swoim stylem bycia - nieustającą kokieterą, wręcz okrutną szczerością oraz generalnie - tym wzrokiem Krukonki lustrujących ludzi znad tej swojej psychologicznej książki. Mimo to, Mercia zawsze była sympatyczna, a przynajmniej się starała. Kiedyś jednak nastał dla niej wyjąkowo feralny dzień, a zły los sprawił, że O'Dwod stanęła jej na drodze. Dosłownie i w przenośni. Puchonka nie wytrzymała, wyżyła na niej złość jak to czasem się zdarza, po czym odeszła trzaskając przysłowiowymi drzwami. Gdy emocje ochonęły, zawstydzona nawet nie przeprosiła. Teraz jest pomiędzy nimi po prostu bardzo dziwnie.
Co Ty na to? :v