|
| Pusta, czysta klasa [WDŻ] | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Dorian Whisper
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] Pon 23 Lut 2015, 21:02 | |
| Na pewien moment się wyłączył. Zamyślił i zupełnie nie zarejestrował tego, co się działo w tej sali. Mógł tylko przypuszczać, że jeden wielki absurd na skalę światową. Dalej nie rozumiał po co były te zajęcia. Filch się nie znał na tym, a jednak grał kozaka i uczył jak to wszystko powinno wyglądać. Gdyby miał przenieść to na świat mugolski, o którym się coś nie coś dowiedział, to mógł przysięgnąć, że woźny nadawałby się na jakiegoś księdza. Gadali o rodzinach i życiu seksualnym, a tak naprawdę sami nie wiedzieli z czym się to je. Bez przesady! Sam ubierał śmierdzące koperkiem łachmany i śmiał uczyć innych? Już miał coś powiedzieć, jednak pierwsze polecenie wytrąciło go z wewnętrznych rozmyślań na temat sensu istnienia. Spojrzał w stronę Gilgamesha, który akurat wyszedł mu na przeciwko, po czym wyciągnął dłoń, aby ten oddał mu różdżkę. Nie przerywał jednak kontaktu wzrokowego z chłopakiem i gdy ten oddał mu swoją różdżkę kości słoniowej Dorian kiwnął tylko głową, słuchając jego słów. Ah, jak to wspaniale brzmi. Był niczego nieświadomy. Whisper w tej chwili miał ochotę skręcić mu głowę, jednak ograniczył się tylko do uśmiechu, którym dosyć często go obdarowywał przy całonocnych libacjach alkoholowych. Nagle schylił się, udając, że różdżka Niemca upadła na podłogę, a on musiał ją podnieść. Wtedy szybkim ruchem wsadził ją ponownie do kieszeni szaty chłopaka i podniósł się spoglądając chwilę na chłopaka. - Skonfiskowane – powiedział w końcu i odsunął się, aby zrobić miejsce na tę szopkę, w której on nie miał zamiaru uczestniczyć. Spojrzał na Panią Norris, która zrobiła istne pobojowisko. No cóż, lubił koty, naprawdę! Był miłośnikiem wszystkich zwierząt, ale tego stworzenia nie potrafił znieść. Westchnął, zaciskając dłonie w pięści, czekając na rozwój sytuacji. I wtedy wszystko potoczyło się niesamowicie szybko. Flaga zamiast ogona sprawiła, że Dorian uśmiechnął się półgębkiem, starając się zachować powagę. Jeszcze woźny pomyśli, że to jego wybryk. Nie tym razem, o dziwo. Jak mógł się spodziewać, Filch wpadł w furię. Lubił go takiego oglądać. Zawsze miał nadzieję, że ta mała głowa w końcu wybuchnie od nadmiaru złości. Nie bał się, że pobrudzi jego mózgiem ubranie, raczej wychodził z założenia, że był on tak mały, że nie byłoby nawet potrzeby prania rzeczy. Polecenie, które wydał sprawiło, że błękitne oczy Whispera się zaświeciły. Powierzał Norriskię jemu? Cóż za zaufanie! Nie mógł powstrzymać przez chwilę swoich emocji i gdyby mu zależało na uznaniu Filcha, to może pomyślałby, żeby faktycznie wykonać to zadanie w pełni. Niestety, mógł wybrać do tego Lacroixa, a nie jego. Podszedł więc do woźnego i wziął od niego syczącą, wściekłą kotkę. Przycisnął ją mocno do swojej klatki piersiowej, nie zwracając uwagi na to, że ta się wierzgała. Czy ona była szczepiona na wściekliznę? Wyprostował się i zanim wyszedł z sali, powiedział: - Może mi Pan zaufać. Zajmę się nią tak, jak na to zasługuje. Czy to była prawda? Oczywiście! Ta kotka zasługiwała na wszystko, co najgorsze.
[z tematu Dorian Whisper i Pani Norris] |
| | | Gość
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] Wto 24 Lut 2015, 23:25 | |
| Wyznanie Artiego było naprawdę brawurowe. Nie brakowało mu odwagi, kiedy wyznawał wszystkie swoje grzechy przed Filchem. Musiał skrywać naprawdę wiele i przez długi okres czasu, skoro lista jego przewinień prawie nie miała końca. Wymieniał i wymieniał swoje winy, kiedy nagle zabrakło mu powietrza. W głowie lekko mu się zakręciło, a w myślach… W myślach zaświtał mu pewien pomysł, aby bardzo prosto wykorzystać tę sytuację. Nie uspakajał się więc, tylko niczym prawdziwy aktor, zaczął bardziej pogłębiać dziwne oznaki braku powietrza, zawrotów głowy oraz ogólnego złego samopoczucia. Miał cichą nadzieję, że wybawi tym nie tylko samego siebie, ale również inne osoby, które koniecznie potrzebowały odnieść go do Skrzydła Szpitalnego. Wando, oto szansa dla ciebie! Jedyna taka na sto! Jedyna taka, taka! Nie możesz tego zrąbać, Whsiper! Nie możesz! Bądź niczym mężny Dorian, który wyniósł Panią Norris i się na niej chamsko zemścił (o czym nie wiedział przecież nikt)! Bądź niczym Ari, która przetransmutowała ogon Norriski w cudowną flagę! Znajdź sobie owagę oraz inspirację do zrobienia tego! Musisz ubrać niebieskie gacie na spódniczkę i stać się SuperWandą! Twój przyjaciel potrzebował Cię właśnie w tej chwili! - HELENO, MAM ZAWAŁ! – Artie miał opanowane efektywne upadanie z wózka, dlatego jak upadł na posadzkę, tak plasnęło żałośnie… Widoczek musiał być zarówno przerażający jak i przekomiczny. Oto Puchon wypadający ze swojego wózka, kiedy na łożu śmierci wyjawił swoje grzechy i oczekiwał przebaczenia od Najwyższego Sędzi, lecz się nie doczekał, ponieważ Śmierć z kosą przyszła o wiele za szybko i zabrała jego umęczoną duszę, zapewne do Piekła. Artie czuł niezbyt miłą posadzkę, ale nie poruszył się ani o milimetr. Nogami zresztą i tak nie mógł, ponieważ nie miał w nich czucia. Okulary dziwnie się przekrzywiły, a on sam zamknął oczy. Zawał to zawał, nie? Oddychał powoli, lekko, tak, żeby tylko nikt nie odkrył, że udaje. Gdzie ta cholerna Wanda? Niech go zabiera stąd jak najszybciej! Przecież zaraz się przeziębi, jeśli się nie pośpieszy! Co z niej za przyjaciółka, co?
|
| | | Spencer Delaney
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] Sro 25 Lut 2015, 00:42 | |
| Nie przyszedł na czas - nie żeby wyleciało mu z głowy. Zajęcia zwyczajnie niespecjalnie go interesowały. Nie uważał aby ten rodzaj wiedzy przydał mu się do czegokolwiek, szczególnie prowadzony przez taką obsadę. O rodzinie mieli nauczać ich kawaler z kotem i dwóch młodzieńców, z mlekiem pod nosem. Co prawda jednym z nich był Dorian Whisper. Jednakże gdy tylko się zbliżył do drzwi, zauważył jak wychodzi z czymś, co prawdopodobnie kiedyś było kotem. Teraz wyłącznie manifestowało że jeden kraj jest wyraźnie lepszy od innych. Przesunął spojrzeniem po swoim niedawnym obiekcie zainteresowania. Jednakże nie miał ochoty na babeczkę, skoro w klasie czekał na niego wyjątkowo słodki tort. Oczywiście miał też przykrywkę, wyjątkowo dobrze dobrany powód dla którego zamierzał ulokować swą osobę w takim miejscu. Pewnej Gryfonce zaginął podręcznik do Starożytnych Run. Najwyższa pora aby go jej oddać. Księga była ukryta pod czarnym płaszczem, narzuconym na szatę. Wszystko w jego wyglądzie było takie jak powinno - krawat dociśnięty, szata doskonale wygładzona. Z jednym wyjątkiem - mało który uczeń chodził po szkolę w rękawicach, lecz nie było to wystarczające udziwnienie aby kogoś to zaskoczyło. Tym co odróżniało go od reszty, była jego niecodzienna aparycja. Wszedł do klasy bez pukania - i tak nikt by go nie usłyszał, bowiem zamieszanie tutaj panujące daleko odbiegało od "lekcji" czy też "korepetycji". Chaos. Miszmasz domów, nadmiar najróżniejszych osobowości i brak umiejętności w nauczaniu występujący u woźnego, sprawiały że nie należało winić nikogo, za bajzel jaki się tu rozniósł. - Przyszedłem zwrócić zgubę - powiedział tylko beznamiętnie do Filcha, następnie całkowicie go ignorując. Chwilowo też ignorował Puchona wykrzykującego coś o zawale - jego umiejętności aktorskie były żałosne, za hańbienie tej sztuki jego dom powinien stracić przynajmniej dwadzieścia punktów. Zbliżył się do Gryfonki o której informacji pragnął niczym niemowlak mleka matki. Aristos Lacroix. Saggitarius pośród stada żmij. Trzeba przyznać że była to wyjątkowo pasjonująca postać - Spencer od dłuższego czasu przykładał się do rozpoczęcia obserwacji, jednakże jej towarzystwo zawsze było problematyczne. Jego informacje o niej były wyjątkowo skromne, wręcz biedne - pewne jednak było że z jakiegoś powodu ciągnie ją w stronę domu, którego według "ogólnie panujących zasad w Hogwarcie" powinna unikać, wiedział też że pod tą uroczą buźką kryje się więcej ciekawostek niż mógłby sam przypuszczać. Trzeba przyznać że rzadko konfrontował się z obiektami tak szybko, mając tak niepełne informacje, jednakże skoro już miał wyjątkowo zwykły i normalny pretekst, czemu by nie? Sięgnął pod płaszcz i wyciągnął podręcznik wyciągając go w jej stronę, sondując ją lodowatym spojrzeniem. - Avez-vous manque cette? - spytał cicho, nie będąc do końca pewnym czy jest to poprawne gramatycznie. Zaledwie liznął odpowiednich fraz i słówek, jednakże przy nadmiarze wiedzy jaką musiał dziennie chłonąć, nauka języków się opóźniała. Nieznacznie, ale zawsze, co sprawiało że nie wszystko mogło iść zgodnie z planem. Jednakże nie zamierzał tutaj zostawać na zbyt długo. Oddał jej książkę, przyjrzał jej się...wystarczy. Nadeszła pora na wykonanie małego badania, w ramach rozluźnienia. A miał aż nadmiar możliwości. Dostał ją jak na talerzu. - To wygląda groźnie. Zabiorę go do skrzydła szpitalnego - powiedział chłodno podchodząc do puchona i nie bez wysiłku sadzając go na wózek. Nim ktokolwiek zdążył się sprzeciwić, podtrzymując wszystkich przed próbą odzywania się swoją złowrogą aurą, wyjechał z Artiem za drzwi. Dopiero gdy drzwi się za nim zamknęły, wysunął różdżkę z rękawa i celując w tył jego głowy szepnął: - Drętwota Dopiero wówczas z nim odjechał. Nadeszła pora rozpocząć igrzyska.
z/t x2 |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] Pią 27 Lut 2015, 16:50 | |
| Znowu chaos, dalej chaos. Filch nie nadawał się na nauczyciela, bo nikt go nie słuchał. Widział, że połowa przysypiała, druga połowa wymachiwała różdżkami, Lacroix wyglądał, jakby zaraz miał zejść z tego świata, a Whisper zbyt chętnie wyniósł jego kocicę. Do tego Artie zaczął bredzić i przewracać się na podłogę. - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo, McCallister. Myślisz, że się nabiorę na tę gadkę? Nie jestem głupi i wiem, że bronisz kogoś innego i dowiem się i wtedy oboje mi za to zapłacicie! - ryknął. - PODNIEŚ SIĘ I NIE BRUDŹ SOBĄ PODŁOGI! - jeszcze głośniej wrzasnął. Poczerwieniał, pozieleniał, zrobił się fioletowy i żółty na zmianę. Zmartwienie Noriską nie było tak wielkie jak bezczeszczenie podłogi czyimś zadkiem. Szorował tę klasę przez cały dzień, w pocie czoła, gdy reumatyzm atakował jego biedne plecy, a pożarty zachłannie piernik wciąż dopominał się wyjścia. Filch lada chwila, a dostałby palpitacji. Zmusił jakoś resztę do wysiedzenia jeszcze trzydzieści minut młodzież, a gdy kolejna osoba upozorowała własne omdlenie, nie wytrzymał. Martwił się o panią Norris, bo Whisper długo nie wracał. I po co on mu zaufał? Jeszcze nie zdążył go porządnie sobą nastraszyć, a dał mu w ręce panią Norris. Jego najdroższa kotka była w śmiertelnym niebezpieczeństwie! Charłak łypał małymi ślepami na prawo i lewo. - WSZYSCY macie być na następnej lekcji. Lacroix, rozdaj młodzieży broszurki o antykoncepcji. Macie je przeczytać, bo na drugim WDŻ będziecie nazywać poszczególne eliksiry przygotowane przez profesor Lacroix Chantal. - i zanim zdążyli się ochoczo wynieść, Filch wypadł z klasy i zaczął szukać swojej kotki. Jeśli chociaż jeden kłak spadł z głowy, ucha, ogona czy tułowia pani Norris, Whisper zapłaci to swoją skórą.
[koniec lekcji, zt ewryłan] |
| | | Francis T. Lacroix
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] Pon 02 Mar 2015, 18:27 | |
| Na lekcji Wychowania do życia w magicznej rodzinie panował chaos, czemu Francis w żadnym stopniu się nie dziwił. Czekał tylko na ten kluczowy moment, kiedy staniki zaczną latać po klasie, chociaż chyba były to płonne nadzieje. Wyciągnął z kieszeni landrynkę i ssał z namaszczeniem, uśmiechnął się nawet, kiedy Grossenhorg dorwał się do linijki i gotów już był schylać się po owoc szczęścia własnego, jakim były kobiece dekolty. Całą ta farsa zaczęła nieco go męczyć. Zmarszczył nos, niezbyt pewien, czy jest już podirytowany czy jeszcze nie, kiedy McCallister niby to majestatycznie opadł na podłogę z głuchym, zignorowanym wszem łubudu, wypuścił powietrze ze świstem i wyminął Filcha paplającego jak zwykle,od serca ale i od rzeczy nie przejmując się zbytnio tym, czy zajęcia trwały nadal czy już się skończyły. Ostatecznie, młodzież sobie poradzi, zawsze sobie radziła. I dostali broszurki. Sukces w tej materii był prawie pewnikiem. Wyciągnął różdżkę z kieszeni marynarki i ścisnął mocniej ciemne drewno między palcami i nie zważając zbytnio na całe zamieszanie z mierzeniem dekoltów czy paniką wywołaną znikającym nagle kotem. Zaraz za Spencerem wyszedł z sali i zanim ten zdążył potraktować drętwotą młodego, niedoszłego kabareciarza machnął szybko tylko różdżka odbijając zaklęcie z wyczuwalną wprawą, z pewną naturalnością ruchów wchodząc pomiędzy duet gwiazd tego popołudnia. - Panie Spencer, proszę nie psuć mi humoru. - mruknął chłodno lustrując dwójkę wyraźnie podirytowanym spojrzeniem, zarówno Krukon, któremu wyraźnie było wszystko jedno, i Puchon, który chciał być zabawny, a prawie dał zrobić sobie coś głupiego wydawali się niezbyt zadowoleni w związku za całą sytuacją. Francis wypuścił powietrze z płuc i przy akompaniamencie tego suchego świstu schował flegmatycznym ruchem różdżkę znowu w wewnętrznej kieszeni marynarki. - Widzę, że panowie niezwykle rozrywkowi. Spencer, niewątpliwie, jako nauczyciel zaklęć pochwalam wykorzystywanie tej zdolności, jaką jest wyczucie dobrego momentu na rzucenie zaklęcia, kark to bardzo wrażliwe miejsce, wszystko co dotyka karku działa dwukrotnie mocniej, należy przyjąć, jednak zachowaj proszę osobiste porachunki na potem, na przykład na wakacje, albo rozwiąż problem po męsku, przypuśćmy, nie wiem, wyzwij go na pojedynek na miecze, albo partyjkę pokera. McCallister, nie zabawiaj się w królową przedstawienia, bo strącę ci osobiście koronę z głowy, delikatniej co prawda, niż Spencer próbował, ale i tak, nie nadstawiaj karku bez potrzeby. - rzucił sucho, lekko podirytowany, nie tyle tym całym spektaklem co zupełnym brakiem wyczucia obu panów, bo o ile znał ich odrobinę z zajęć, to nie spodziewał się, że skumulują swoje siły w ten przezabawny sposób. Wyciągnął z kieszeni fajkę, zaciągnął się dwukrotnie i westchnął. Jakże zabawna czasami była to praca, a niekiedy taka przykra, kiedy młodzież nawzajem sobie wbijała różdżki w karki, zamiast przyzwoicie, jak to by przystało, bawić się, póki mieli czas i możliwości, a nie zajęci są jeszcze płodzeniem dzieci i sadzeniem drzew. - Wasi przyjaciele na pewno będą wam wdzięczni. Spencer, za wykorzystanie czarów poza pojedynkiem przeciwko innemu uczniowi Ravenclaw traci dziesięć punktów. McCallister, również możesz już zacząć odpracowywać tę stratę, Hufflepuff żegna się z dziesięcioma punktami. A teraz każdy w swoją stronę, bo na to, że pocałujecie się na dobranoc nawet nie liczę. Żegnam i mam nadzieję, że to ostatnia tego typu sytuacja. A teraz uśmiech i dobranoc. Miłego weekendu. - skończył i jakby nie dając więcej prawa na wypowiedzenie ani słowa więcej opuścił to towarzystwo, w kierunku kuchni, zerkając jeszcze przez ramię, czy aby na pewno ta rozrywkowa wysoce dwójka nie planuje czegoś więcej, na przykład teraz rzucić się na niego. Wszedł zakręt, znikając im z oczu, ale zaraz zawrócił i wyjrzał zza winkla. -Ah. Panie Spencer! Proszę zgłosić się w wolnej chwili do Profesor Katji, ona zrobi ci dużo lepszy wykład na temat zaklęć niż ja i myślę, że to będzie pożyteczna forma wykorzystania młodego talentu! - krzyknął jeszcze z końca korytarza, z jakimś dziwnym, szczerym przekonaniem w głosie i ostatecznie zniknął. Wszyscy zniknęli. I w sumie, było dobrze.
z.t. x3 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pusta, czysta klasa [WDŻ] | |
| |
| | | | Pusta, czysta klasa [WDŻ] | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |