|
| Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher Czw 15 Sty 2015, 21:56 | |
| - No to widzisz Tygrysie… Ciebie wkurza Gilbert, tak po prostu, a mnie Thetis i mamy sprawę bardzo jasną. – zaśmiała się delikatnie, o, nawet taka błahostka ją rozbawiła? Niemożliwe. W każdym razie nie musiał już chyba używać tej bronii o chwytliwej nazwie „łaskotki”. Miała nadzieję, że tego podle nie wykorzysta, bo Chayenne owszem, posiada łaskotki i wcale nie bęszcze szczęśliwa jak on ją zacznie tutaj w ten sposób maltretować. To będzie złe! Ba, tragniczne. - Jak dawniej powiadasz? Właśnie, odnośnie tego. Dlaczego tak ostatnio mało rozmawiamy, hę? – spytała. Jakoś przestała dzięki tej rozmowie myśleć o tej całej cholernej sprawie z rodziną i małżeństwem. Po prostu skupiła swoje myśli na Gilbercie, którego dawno nie widziała… ach, lepiej niech o nim nie myśli, bo jej będzie tylko gorzej. Przygryzła lekko wargę i zerknęła na niego kątem oka. - Musimy spędzać ze sobą więcej czasu… – szepnęła przygryzając lekko wargę. Przyjaciele to przyjaciele. Nie ważne o której porze dnia czy nocy, no i nie ważne jaki szlaban za to będzie groził. Najważniejsze, ze jest osoba, na którą można liczyći mieć pewną świadomość, że nie zostanie się przez nią olany… Tak. Chayenne potrzebowała zdecydowanie teraz bardzo takiej osoby, miała nadzieję, że ta sytuacja się już nie powtórzy, a chyba tylko bliska osoba jest w stanie jakośjej w tym wszystkim pomóc. Takie miała wrażenie. - To opowiedz mi coś… czego nie wiem. – mruknęła cicho. Nie, nie chodziło jej o tekst „Żołądek pozbawiony śluzu strawi sam siebie”… tak, Pingwiny takie mądre. Może jej coś poopowiadać, nawet zmyślona historia mogłaby być, o.
|
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher Pią 16 Sty 2015, 15:50 | |
| Uśmiechnął się ciepło. Taki gest rzadko pojawiał się na jego twarzy, był przeznaczony jedynie dla kilku osób. Kiedy tylko usłyszał słowa wypowiedziane przez dziewczynę, parsknął śmiechem. Uwielbiał spędzać czas w towarzystwie Ślizgonki. Była bardzo dobrą przyjaciółką, jak i świetną słuchaczką. Wtedy właśnie po raz pierwszy od tego spotkania, zaśmiała się. Tak pięknie, że na jego twarz również wkradł się uśmiech. Mimo wszystko, chciał widzieć swoich przyjaciół tylko w dobrych humorach. Reszta mogła zdychać i płakać, oni byli ważniejsi. Właściwie stanowili mu w pewien sposób rodzinę. Niezastąpioną. Ród Richardsonów był wielki, jednakże prawie nikogo nie znał. Dopiero przeżywałby pierwsze spotkania. Gdyby tylko jego ojciec go nie opuści już dawno znalazłby się na liście tych wartych uwagi. Uśmiechnął się na wspomnienie tych wszystkich chwil spędzonych z panną Montgomery. - Sam nie wiem, Chay – odpowiedział z nutą żalu w głosie. – Może to przez te wszystkie sytuacje? Jednak… - ponownie spojrzał jej głęboko w oczy. Robił to bardzo często, jednak były tak hipnotyzujące… Po prostu ciągnęły do siebie ofiarę. W tym przypadku Richardsona. Miło byłoby znów z nią porozmawiać. Tak normalnie. Jak przyjaciel z przyjaciółką. – Musimy. Spotkajmy się niedługo… Przecież codziennie widzimy się w dormitorium, a i tak tylko marnie się witamy. Nie rozumiem tego – dobrze im się rozmawiało. To całe wydarzenie zbliżyło ich do siebie. Ponownie byli blisko i gadali o wszystkim i o niczym. Szkoda tylko, że w jej towarzystwie nie mógł wspominać o Thet. Kochał Krukonkę całym sercem. Może był jeszcze głupim szesnastolatkiem, jednak był pewny co do swojego uczucia. Po prostu. Tyle lat z nią spędził, że nie mógł dłużej wytrzymać. Serce biło mu, jak oszalałe, gdy znajdowała się w pobliżu, śmiała się perliście. Uwielbiał jej włosy, oczy. Uwielbiał to, że była. – Co mam Ci opowiedzieć? Nie znam zbyt wielu historii… Nie opowiadano mi bajek w dzieciństwie. Zajmowałem się czymś znacznie poważniejszym… - A może to była ta chwila? Może teraz miał powiedzieć o swoich rodzicach? O zniknięciu swojego ojca? – Chay, chciałbym się komuś z tego wyżalić, ale... nikt nie może wiedzieć. Sam już nie wiem komu mogę zaufać… |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher Pią 16 Sty 2015, 22:25 | |
| Chyba trzeba porozmawiać również o przyjaźni, a raczej o przyszłości ich przyjaźni. Jeśli chcą, aby było to coś trwałego muszą pewne rzeczy zmienić, co najwazniejsze powinni się częściej spotykać, w końcu pielęgnowanie tego wszystkiego jest najważniejsze. A mieć prawdziwego przyjaciela to naprawdę coś wspaniałego, co nie zdarza się zbyt często. Przynajmniej w ten sposób odbierała to Chayenne. Może i była złą dziewczną, ze swoimi chorymi pomysłami, może była nietypowa, może miała złe podejście… jednak jak każdy zasługiwała na bliską osobę. - Masz rację… takie „przywitania” tylko zabijają naszą przyjaźń. – szepnęła i oparła głowę o jego ramię, przy czym mówiąc słowo „przywitania” zrobiła palcami cudzysłów, taki gest no, wiadomo o co chodzi. Kiedy Chris zaczał mówić… nikt nie może wiedzieć? Chciałby siękomuś wyżalić? Uniosła lekko brew ku górze. Była zaskoczona. Wiadomo każdy ma swoje tajemnice, to oczywiste, jednak jeśli jest to coś, co ciąży nam na duszy powinniśmy w końcu kiedyś to z siebie wyrzucić. - Christ… Przecież wiesz, że możesz mi ufać… Ja Tobie ufam… – szepnęła łapiąc go za rękę. Jasne, że chciała go wesprzeć i chciała mu jak najbardziej pomóc w tym wszystkim, jednak nie wiedziała co może zrobić. Jasne, jeśli nie czuł się pewny, jeśli nie chciał jej o tym mówić to zrozumiałe. Chayenne przecież się nie pogniewa. Sama nie mówi wszystkiego.. to się bardzo rzadko zdarza u niej, jednak jak już miałaby komukolwiek powiedzieć to byłby to on.
|
| | | Christopher Richardson
| Temat: Re: Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher Sob 17 Sty 2015, 11:31 | |
| Christopher nie lubił gadać o takich tematach. Wolał coś weselszego i milszego. Po prostu rozmawianie o przyjaźni nie sprawiało, że jego twarz wykrzywiał uśmiech. Ale czasem takie rozmowy były potrzebne. Na przykład w tamtej chwili mieli odbudować swoją przyjaźń. Była taka silna, a jednak… Tak szybko zniszczona. Sam nie wierzył jak szybko to się stało. - Dokładnie. Musimy to jakoś odbudować... Nie chcę, żebyś znowu próbowała się zabić. Wiesz jak ciężko wymyślić coś skutecznego? – parsknął śmiechem. Nie uznał tego za żart, a raczej coś w stylu pocieszenia. Wspomnienie o jej próbie samobójstwa nie mogło poprawić humoru. Ale przynajmniej miał racje. Panikując, można zapomnieć odpowiedniej formułki i wtedy po tobie. Nie wiesz co robić, kołyszesz się w przód i w tył. On nie stchórzył. Został, by pomóc swojej przyjaciółce. Nie zamierzał pozwolić jej popełnić tego błędu. Po prostu musiała żyć. Czekały ją najpiękniejsze lata życia. I wtedy rozmowa zeszła na jego tor. Po co wspominał o tym całym zamieszaniu? Lepiej było utrzymać to w tajemnicy i nikomu nie mówić. Przynajmniej wtedy, gdy uczył się w Hogwarcie. Nie mógł zniszczyć swojej reputacji tak szybko. – Chay, nie obraź się, ale muszę to dokładnie przemyśleć. Po prostu nie chcę o tym zbyt szybko opowiadać. A tutaj… są jeszcze ludzie. Powiem ci… Ale innym razem. Zejdźmy z tego tematu – rzucił krótko, spuszczając wzrok. Nie chciał jej obrazić. Gdyby miał coś powiedzieć to tylko jej albo Thetis. Uśmiechnął się. – Może ty mi coś opowiesz? - Resztę dnia spędzili na rozmawianiu tak, jak dawniej. ---------------------------- Koniec retrospekcji. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher | |
| |
| | | | Rycerz na białym koniu - Chayenne i Christopher | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |