|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Porunn Fimmel
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Nie 15 Cze 2014, 12:25 | |
| Porunn zmarszczyła brwi, słuchając tego, co miał do powiedzenia Gilgamesh. Wszystko mogłaby przyjąć ze spokojem i w milczeniu, gdyby nie fakt, że chłopak podszedł do Arii i położył jej dłonie na ramionach. On. Ją. Dotyknął. Poraz. Kolejny. Zignorował jej ostrzeżenie, co bardzo nie spodobało się Ślizgonce. Nie, kiedy wiedziała do czego był zdolny. W dodatku nikt nie miał prawa dotykać Arii, nawet w niewinny sposób. Była jej siostrą i to Porunn miała do niej pełne prawo. Nikt więcej. Powoli podniosła się z krzesła, opierając się o blat stołu dłońmi, zaciśniętymi w pięści. W tej chwili miała ochotę rozerwać go na strzępy i zrobiłaby to, gdyby znów nie otworzył sobie tej piekielnej gęby. Zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo nienawidziła jego głosu. Może podczas ich wspólnych wypraw na alkohol nie przeszkadzał jej tak bardzo, ale w tej chwili miała ochotę poderżnąć mu gardło byle czym. O czym on gadał? Jaki dwudziesty siódmy listopada? Przeszło jej przez myśl, jednak nie dała po sobie poznać, iż te słowa nieco ją zbiły z tropu. Znała Niemca już na tyle, że wiedziała, kiedy gadał pierdoły, a kiedy prawdę. W tej chwili łącząc fakty i niedawne wydarzenia, mogła przypuszczać, że ta informacja mogła być wyssana z palca. Jeśli okazałaby się jednak prawdą, wtedy mogłaby zwrócić honor. Nie teraz, kiedy targały nią negatywne emocje, które tylko czekały aby wydostać się na zewnątrz. Otworzyła szeroko oczy, kiedy Niemiec dotknął ustami szyi jej siostry. Tego było już stanowczo za wiele i Porunn nie miała zamiaru puścić mu tego płazem. Gdy odchodził, chwyciła za księgę z Historii Magii i cisnęła nią w Gilgamesha. Uratował go fakt, że zniknął za jednym z regałów, a ona trafiła w ścianę. Przeklęła siarczyście i usiadła znów przy stole. - Nie wiem o czym mówił, ale na Twoim miejscu nie zaprzątałabym sobie głowy tym Kretynem – warknęła, patrząc z furią w oczach na Arię. Zacisnęła pięści i znów wstała. – Idziemy stąd. Mam dość tego miejsca – oznajmiła. Czekała, aż Aria podniesie się z krzesła. |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Nie 15 Cze 2014, 17:00 | |
| Przedpołudnie opływało w dostatek spokoju, ciasteczek dyniowych i zadowolonej, dumnej jak paw Pani Norris. Kotka miała powody do radości. O własnych zębach dziś rano przytaszczyła swojemu panu drugoklasistę przyłapanego na gorącym uczynku jakim jest przesuwanie pomnika Jednookiej Wiedźmy. W jakim celu, Filch nie wiedział aczkolwiek to starczyło, aby go ukarać. Uwięził młodego ucznia na cztery godziny w swoim gabinecie, rozkazując mu czyścić od nowa wszystkie łańcuchy, kielichy, naczynia i zgniatacze kciuków mimo, iż w niedawnym czasie wypolerowali to dwoje Krukonów - Steiner i Casta. Cóż z tego, trzeba regularnie sprzątać i polerować pamiątki. Już ten początek dnia zasłużył na miano dobrego, tak samo jak i nastrój woźnego uległ znacznej poprawie. Wciąż czyhał za rogiem w idei wymierzania sprawiedliwości i karania młodzieży za każde, nawet najmniejsze przestępstwo. Filch nie był głupi! Zaobserwował, że niektóre osoby zaczęły go unikać i znikać, gdy tylko zlokalizował ich pozycję i łamanie regulaminu. Nie umniejszyło to jego wrodzonej zaciekłości w dążeniu do celu. Posmak cierpienia młodego ucznia o poranku przykleiło na jego cienkie, krzywe usta nieładny uśmiech, który miał uchodzić za pociągający. Mianowicie Argus Filch szedł do pani bibliotekarki niosąc w kościstych, brudnych rękach pudełeczko z ciasteczkami dyniowymi, mandarynkowymi i o smaku świeżej kałamarnicy. Miał słabość do tych ostatnich, lubił słodycze z posmakiem ryb. Nie pomyślał, że komuś może to nie smakować. To był podarunek od serca. Znalazł się w bibliotece i pewnym siebie krokiem podszedł do lady, za którą stała pani Pince. Uwodzicielskim spojrzeniem bajerował ją, uśmiechając się nieskromnie i wręczając upominek, który miał mu załatwić podryw takiej szychy jaką jest ta urocza pani Irma z wytrzeszczonymi oczętami i rysami twarzy przypominającymi harpię. Ideał. Wszystko potoczyłoby się całkiem dobrze, gdyby nie przestępstwo uczennicy. Rzucanie książką?! I bibliotekarka i Filch pobledli, wpatrując się chytrze w panny Fimmel. Przez chwile trwała zażarta, niema dyskusja kto ma je pogonić, nakrzyczeć i wyrzucić, a następnie ukarać. Jak to było do przewidzenia, Argus wygrał. Odepchnął się od lady i pożerając dziewczęta wzrokiem sięgnął po rzuconą książkę, podchodząc do recydywistek. - Jesteście aresztowane za złamanie regulaminu szkolnego. - te słowa wypowiedział z bardzo rozmarzonym wyrazem twarzy. Lubił tę formułkę. Ekscytowała go, wprawiała w podniecenie. Oznaczała bowiem tortury, pot, łzy, jęki i błagania uczniów o litość, której im w znacznej części nie podarował. - Rzucanie książkami jest niedozwolone! Niszczenie mienia, zakłócanie spokoju również! To miejsce jest święte, nikt nie ma prawa tu łamać regulaminu ani nigdzie indziej! Doprowadzacie kochaną panią Pince do białej rozpaczy i do choroby swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem! - wszystko to wypowiedział niemal jednym tchem, czerwieniejąc przy tym niczym szata gryffindoru. Po paru wdechach tak jakby odzyskał swój normalny kolor skóry, czyli coś na skraju żółci z brązem ozdobionej siwym zarostem. - Panno Fimmel i eee... panno Fimmel, macie obie szlaban i pani Pince mi świadkiem, że nauczę was szacunku do książek. - zapiszczał na koniec potwierdzając powagę swej przemowy. Odwrócił głowę i namierzył rudą kotkę, wpatrującą się morderczo w ciasteczka rybne i samą bibliotekarkę. Mógł na nią liczyć, zawsze i wszędzie. Kotka jak na zawołanie zmaterializowała się tuż obok nogi swego pana, obnażając ostre, śnieżnobiałe kiełki na obie dziewczęta. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Wto 17 Cze 2014, 22:48 | |
| Huk spowodowany zderzeniem księgi ze ścianą musiał zwiastować kłopoty. Ich trójka, a wcześniej tylko dwójka, narobiła już wystarczająco dużo hałasu, by zwabić bibliotekarkę, która i tak była w stosunku do nich cierpliwa. A może specjalnie ich ignorowała? Porunn widocznie nie miała zamiaru wytłumaczyć jej o co chodzi, ale Krukonka była uparta. Opuszczenie biblioteki zdawało się sensownym wyjściem, więc bez słowa wstała i podeszła do bliźniaczki. Gdy myślała, że dzień nie może stać się już bardziej urokliwy, zauważyła idącego w ich stronę Argusa Filcha i szturchnęła Ślizgonkę łokciem, próbując ostrzec przed nieuniknionym zagrożeniem. Usłyszawszy o areszcie za złamanie regulaminu natychmiast pobladła, na przemian czując uderzenia gorąca i lodowaty chłód. Wiedziała, że przekonywanie o swojej niewinności nie miałoby sensu, więc nawet nie próbowała się odezwać. Poza tym w życiu nie zostawiłaby Porunn samej. Aria stała ze skruszoną miną i pochyloną głową, cóż innego mogła zrobić? Żal jej się zrobiło pana Filcha, gdy nagle mocno się zaczerwienił i najchętniej poprosiłaby go, żeby usiadł i się uspokoił, ale nie miała odwagi się odezwać. - Bardzo przepraszamy za naruszenie spokoju, obiecuję, że to się więcej nie powtórzy… - powiedziała, ale nikt nie dosłyszałby pewności w jej głosie. Nie miała zamiaru się kłócić, choć wewnętrznie rozpierała ją złość. Przyglądała się pani Norris, do której nie wiadomo dlaczego, odczuwała pewną sympatię, nawet gdy ta szczerzyła na siostry zęby. Co mogła na to poradzić, że miała słabość do kotów? |
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Czw 19 Cze 2014, 14:36 | |
| Porunn otworzyła szeroko oczy, gdy usłyszała TEN głos za sobą. Spodziewała się już bardziej bibliotekarki, która przyjdzie i da jej dożywotni zakaz wchodzenia do biblioteki… W życiu nie sądziła, że Argus Filch mógłby znaleźć się nawet tutaj, na terenie bibliotekarki. Może tych dwoje łączy coś więcej, oprócz wzajemnej miłości do niszczenia życia innym uczniom? Mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech, który szybko zniknął i odwróciła się w kierunku woźnego. Zmarszczyła brwi, w milczeniu wysłuchując słowotoku wydobywającego się ze śmierdzących ust tegoż człowieka. Zerknęła kątem oka na swoją siostrę, która jej zdaniem, zrobiła się niemalże zielona na twarzy, jakby miała zaraz zwymiotować, a chwilę później czerwona i tak na zmianę. - Moja siostra nie ma z tym nic wspólnego, proszę się od niej odwalić – prychnęła Porunn, mierząc woźnego spojrzeniem. Stanęła przed Arią, osłaniając ją swoim ciałem, jakby chciała ją obronić przed wystrzeliwującą z ust Argusa wydzieliną. Mogła dostać szlaban do końca roku szkolnego, co jej tam. W końcu zostało naprawdę mało czasu do Uczty Pożegnalnej, zaledwie kilka dni. Z dumą uniosła głowę wysoko i zmarszczyła brwi. - Książki takie jak Historia Magii są dobre tylko do rzucania – powiedziała, a jej niebieskie oczy błysnęły w cichym szaleństwie. Nie miała zamiaru wspominać o Gilgameshu, była lojalna i nie chciała go wsypać, mimo iż mu się należało. To samo tyczyło się Arii. Jej siostra była niewinna, a rzucanie książkami do niej nie było podobne. Jak ona nienawidziła Filcha! Zacisnęła pięści i spojrzała na panią Norris. Syknęła i tupnęła nogą, aby przestraszyć i spłoszyć kotkę. Swoją drogą, to śmierdziała detergentem. Chyba jakiś uczeń nieźle ją załatwił. - Widzę, że pański kot w końcu wziął kąpiel, ale nawet ona nie poprawiła wyglądu Pani Norris – dodała na zaczepkę. Chciała, żeby cała złość woźnego została przelana na nią, żeby zapomniał o drugiej Fimmelównie, dając jej tym samym szansę na ucieczkę. |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Czw 19 Cze 2014, 16:12 | |
| - Oczywiście, że to się nie powtórzy! Obie macie szlaban. Do Końca. Roku. Szkolnego. - z łakomym uśmiechem wpatrywał się w dwie dziewczyny, które notabene były do siebie podobne. Filch miał uraz do klonów. Na początku roku szkolnego miał do czynienia z identycznymi dziewczętami: jedną z gryffindoru Everett na roku V i drugą ze slytherinu panny Taneshy Jakoś-Tak-Dalej z roku VI. Musiał ukarać obie za to, czego prawdopodobnie nie zrobiły. Nie łagodziło to wyroku, dostały szlaban dla zasady. Tak profilaktycznie. Obecny przypadek był identyczny aczkolwiek wiedział, że są podobne. Niepewność w głosie Krukonki dała mu do myślenia i pozwoliła na przyszłościowe znęcanie się nad nią w postaci śledzenia każdego kroku. Uprzejmości pod jego adresem nie zawsze miały szansę powodzenia. Dla tego charłaka każdy miał złe intencje, nawet w zachowaniu życzliwości i dobroci. Nie ufał uczniom i ta postawa nie zmieni się do końca jego marnego żywota. Zachowanie ślizgonki Fimmel nie działało na jej korzyść. Filch nie był głupcem, zorientował się, że chce uratować siostrzyczkę. Zabawne, miał taki sam "problem" z Whisperami. Ach, te starsze rodzeństwo! Dąży do ochrony słabszych nie wiedząc, że woźny przejrzy ich na wylot. Nie ma litości, dla nikogo!! - Macie szlaban, Fimmel. - powtórzył, a było widać jaką przyjemność mu to sprawia. Te słowa były jak śpiew wiły, relaksowały, odprężały, sprawiały, że człowiek od razu czuł się lepiej. Najlepsza metoda na nieśmiertelną chandrę. - Pani Pince poświadczy o waszym niekulturalnym zachowaniu. Myślę, że spodoba ci się praca w sowiarni za swój brak manier i odpowiedniego wykształcenia. - zwrócił się do ślizgonki, wyobrażając sobie jak czyści szczoteczką do zębów bobki szkolnych sów. Gdyby nie jej odzywka, skończyłoby się na przepisywaniu kartotek. Znowuż, jeśli okazałyby skruchę jak druga Fimmel (Merlinie, czemu on nie umie zapamiętać ich imion?), w ramach miłosierdzia co najwyżej odesłałby obie do pomocy kuchennej skrzatom, a większość normalnych czarodziejów wie, że to sama przyjemność. Niestety, nie było litości. - Za mną. Jakikolwiek ruch, a porozmawiam z waszymi opiekunami na temat odjęcia punktów. Widziałem, że slytherin otrzyma puchar domu... może to się jeszcze zmienić. - zarechotał obleśnie, opluwając się. Chrząknął, otarł brodę ze śliny i wyprostował się. Pani Norris zamachnęła się pazurem na ślizgonkę. Nie działały na nią tupania i mordercze spojrzenia. Trzeba o wiele więcej, aby się jej pozbyć, a przy swym panu nabierała dumny i pewności siebie. Filch odwrócił się ku drzwiom, a kotka zajęła miejsce za dziewczętami pilnując, aby nie ośmieliły się uciekać. Przechodząc obok pani Pince, kurtuazyjnie się jej ukłonił jak na dżentelmena przystało.
[zt] /napiszę w sowiarni. |
| | | Aria Fimmel
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Czw 19 Cze 2014, 17:04 | |
| Aria przełknęła ślinę, gdy Porunn kazała panu Filchowi się od niej odwalić. Uważała, że było to niepotrzebne, a na dodatek bardzo nietaktowne. Trzeba było po prostu milczeć, być może zostałyby wówczas potraktowane łagodniej, ale oczywiście Ślizgonka chyba nie miała tego wyrazu w swoim słowniku. Najchętniej zakleiła by jej usta, żeby nie wpakowała ich w jeszcze większe kłopoty, lecz na jakiekolwiek czynności było już za późno. Najbardziej Krukonkę zezłościło jednak używanie przez woźnego bez przerwy liczby mnogiej, jakby bliźniaczki były jedną osobą i każda musiała odpowiadać za słowa „drugiej połówki”. - Porunn, proszę cię… - szepnęła do siostry. Nie musiała nic więcej mówić, miała tylko nadzieję, że Pierun weźmie słowa woźnego do wiadomości. Wolałaby wyczyścić szczoteczką do zębów cały Hogwart, niż być przyczyną odjęcia punktów swojego domu. Chwyciła Ślizgonkę za ramię i obie ruszyły na odbycie kary.
[z/t x2] |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Pon 09 Mar 2015, 20:34 | |
| Carney przechadzał się między półkami, przesuwając leniwie palcem po grzbietach przykurzonych książek. Nie szukał żadnej konkretnej pozycji, sprawdzał jedynie, czy natknie się na coś, co zwróci jego uwagę i co będzie mógł poczytać w wolnej chwili – czyli teraz. Nudne popołudnie wymogło na nim zwleczenie się z łóżka (wyspał się już po wsze czasy, no ileż można – nawet on miał w tym swoje granice) i wymyślenie sobie jakiegoś zajęcia. A skoro jego noga nigdy nie postanie na boisku do quidditcha – przeszedł przez biblioteczne wrota, które dla niego były wejściem do świata jeszcze bardziej, o ironio, magicznego niż ten, w jakim przyszło mu żyć. Niby zerkał na tytuły, ale jego myśli biegły tak naprawdę w zupełnie inną stronę. Zastanawiał się, co teraz porabia Lyn – jego mała, kochana kobietka, która wciąż jeszcze nie rozwiązała problemu znajdującego się w przegródce z napisem „Black”. Nie miał pojęcia, ile jej to zajmie, niby starała się coś temu zaradzić, ale... Miał wrażenie, że specjalnie to przeciągała. Jakby dopadły ją wątpliwości. Jakby po prostu nie kochała Carneya. - Uważaj, jak leziesz – usłyszał damski głos jak przez mgłę. Tak się zamyślił, że nie zauważył, iż wpadł na jakąś dziewczynę, gdy szedł dalej wzdłuż regału. Nim spostrzegł, co się wydarzyło, nieznajoma już zdążyła pójść dalej, ale nie na tyle daleko, by nie dało się z jego miejsca dostrzec grymasów „pokrzywdzonej” i jej świty, która ewidentnie pretendowała do bycia królową z paskudnymi, żądlącymi pszczołami (jedna z nich, sądząc po plamie zaschniętej musztardy na swetrze, już powoli próbowała przybierać odpowiednie barwy). Machnął jednak ręką na pogardliwe spojrzenia młodszych od niego czarownic i sięgnął po pierwszy lepszy tomik. Ściągnął go z półki i usiadł przy najbliższym stoliku udając, że interesuje go to, co czyta. Tak naprawdę myślał tylko o pannie Lowsley. |
| | | Gość
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Pon 09 Mar 2015, 21:15 | |
| Dawno nie miała tak burzliwych wakacji; cierń tkwiący gdzieś w sercu, ból spowodowany panującą w rodzinie atmosferą, napięcie wyczuwalne w powietrzu, wywodzące się zapewne z rosnącego w magicznym społeczeństwie niepokoju i tysiące innych, mniej lub bardziej niemiłych spraw utonęło we wspólnym rytmie serc, w oddechach wymienianych między pocałunkami. I choć sądziła, że Regulus okaże się kimś innym, koniec końców wróciła tam, gdzie wszystko się zaczęło. Ślizgonka potrząsnęła głową, usiłując otrzepać umysł z niepokornych myśli; sama nie wiedziała dlaczego tak chętnie wracają do chwil, które nie przyniosły jej przecież satysfakcji, a niesamowicie trudne wybory. Wybory, których podejmować nie chciała, a które musiały zostać podjęte. I choć chwilowe szaleństwo w ramionach Blacka smakowało słodko, upajało, rozgrzewało wszystkie komórki w jej ciele, to właśnie jej narzeczony mimo woli sprawił, że świat na moment zamarł. "Kiedy decydowaliśmy się na ten układ, na tą idiotyczną umowę, byliśmy tylko dwójką szczeniaków, niczym więcej..." - właśnie w ten sposób zaczęła rozmowę z Blackiem, choć widziała w jego zaciśniętych wargach, ramionach założonych na klatce piersiowej i brązowych oczach rezerwę, dystans. Niestety pewne rzeczy musiały zostać wyjaśnione, pewne sprawy - załatwione raz na zawsze. I choć jej oczy wciąż jeszcze irytująco obleczone czerwienią piekły od skradających się w kąciki łez, czuła się lżejsza na duchu. Nogi niosły ją przez zamek same, bez udziału woli, błądziły po korytarzach i schodach w poszukiwaniu miejsca, które mogłoby dać chwilowe ukojenie. Spokój. A kiedy sądziła, że je odnalazła, pomiędzy wysokimi regałami uzbrojonymi w setki ksiąg, czekoladowe spojrzenie napotkało sylwetkę tego, którego najmniej spodziewało się teraz ujrzeć. Przystanęła na moment, zawahała się, opierając dłoń na półce - Carney wydawał się być zupełnie roztargniony, wyjęty z chwili, duchem zapewne w zupełnie innym miejscu. Na ustach Ślizgonki powoli zamajaczył uśmiech, najpierw nieśmiało, później nieco pewnej, z wyraźnie zaczajoną w ich kącikach ulgą. Podeszła bliżej, zakradła się podstępnie, zarzuciła mu ramiona na szyję, pocałowała krótko w kark. Pachniał oszałamiająco dobrze, znajomą mieszanką perfum, które niegdyś sprawiła mu na święta. Choć nie tak przystojny jak brat, Carney miał w sobie nieodparty urok, coś łobuzerskiego, coś chłopięcego, ciepłego, przyjemnie rozbudzającego najmilsze z myśli. Nie wypuszczając go z objęcia przylgnęła ciaśniej do pleców Gryfona, chowając twarz w kołnierzu jego koszuli. - Rozmawiałam z Blackiem - krótki komunikat, strzępek wiadomości właściwie, choć po wciąż wybrzmiewających w jej głosie łzach i niedawnym wzburzeniu łatwo można było dopowiedzieć resztę.
|
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Pon 09 Mar 2015, 21:35 | |
| Początkowo sądził, że niespodziewany kontakt fizyczny wypłynął od jednej ze wściekłych czarownic, ale krótki pocałunek złożony na jego karku, ciepły i miękki oraz delikatny dotyk drobnych dłoni Ślizgonki od razu ją zdradziły. Zaskoczył go nagły przypływ czułości w miejscu, gdzie ktoś mógł ich zobaczyć – mieli umowę, że póki sprawy z Blackiem nie zostaną zakończone, nie ma mowy o jakimkolwiek kontakcie przy innych poza rozmową. Jednak dziewczyna poniekąd odpowiedziała mu na jeszcze niewypowiedziane pytanie. - Rozmawiałaś z Blackiem – powtórzył po niej tuż po tym, jak obrócił się tak, by mieć przed sobą jej twarz. Patrząc w jej orzechowe oczy, których błyszcząca się, mokra tafla mogła świadczyć zarówno o płaczu, jak i fascynacji Brook jego osobą, myślał o tym, że chyba wreszcie nadszedł moment, gdy wszystko zacznie się układać. Po tak długim czasie oczekiwania, bicia się z własnym umysłem podsuwającym mu najgorsze z możliwych scenariusze, których napisania nie powstydziłby się najgorszy wróg, wyraźnie wszystko szło ku lepszemu. Jak mógł, jeszcze chwilę temu, zastanawiać się nad szczerością uczuć Amelii? - Kocham Cię – wyznał jej, choć już słyszała te słowa. Po raz pierwszy jednak wypowiadał je ze spokojem, a także nadzieją na to, że będzie mógł mówić te słowa już tylko jej, do końca swoich dni. Że naprawdę im się uda. Że będzie mógł jej to ślubować, jak zostało postanowione lata temu. A może i zapisane w gwiazdach. Złapał ją lekko pod boki i podniósł nieznacznie, ale na tyle wysoko, by móc usadzić ukochaną na blacie. Było to dość ryzykowne, bo gdy tylko stara bibliotekarka zobaczy, co tu się wyprawia, pogoni ich stąd szybciej, niż Diarmuid wyrywa laski. Ale Carney był teraz tak szczęśliwy, że nie zamierzał zawracać sobie tym głowy. - Musimy to jakoś uczcić – stwierdził i nachylił się, by pocałować pannę Lowsley. Długo i namiętnie, ku zniesmaczeniu pierwszoklasistów błąkających się niedaleko (swoją drogą, co oni tu robili...?). |
| | | Gość
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Pon 09 Mar 2015, 22:09 | |
| Odetchnęła głęboko, napotykając jego spojrzenie, w milczeniu przytaknęła niememu pytaniu, które przez moment wisiało w powietrzu, by następnie rozmyć się niczym rozgoniona machnięciem dłoni chmura dymu. Widziała jak coś w oczach Gryfona zamiera na moment, przygasa niepokojąco, ginie w odmętach brązu, tak podobnego w odcieniu do jej własnych tęczówek, a później rozkwita, jaśnieje. Siateczka złotych plamek do tej pory niezbyt widoczna teraz nadała jego oczom jakiegoś blasku, sprawiła, że Brooklyn uśmiechnęła się niepewnie, przygryzła wargę, uważnie obserwując jak chłopak podnosi się z miejsca. Uśmiech ten nabrał mocy i podobnego blasku co oczy Carney'a, gdy ten odezwał się po raz kolejny, spokojnym, ciepłym tonem obdarowując ją słowami, które nagle zaczęły wydawać się jej najpiękniejszymi możliwymi dźwiękami. Amelia nie należała do dziewcząt skłonnych do sentymentów i ckliwości, choć nie trudno było oddać jej serce w ręce tego, który zechciałby je wziąć. Nie raz i nie dwa żałowała pochopnej decyzji, pluła sobie w brodę i mówiła "nigdy więcej", tym razem jednak jakieś ciepło rozlewające się w okolicach żołądka, jakaś lekkość obejmująca ciało i ulga, jaką odczuła gdy w panującej między nimi ciszy słowa wybrzmiały wyraźnie i czysto, wszystkie te z pozoru nieważne drobnostki mówiły jej, że nie popełniła błędu. Że podjęła dobrą decyzję. Chwycił ją pod boki i uniósł, sadzając na blacie, a nim zdążyła zaprotestować przeciwko tak jawnemu nagabywaniu sobie problemów, jego usta odnalazły jej wargi w zachłannym, zaskakująco jak na niego władczym pocałunku. Takim, po którym nagle zaczynało się kręcić w głowie, a cały świat przestawał mieć znaczenie. Splotła dłonie na karku Gryfona, przyciągnęła go bliżej, objęła; delikatny aromat lilii i pomarańczy przebijał się przez zapach jego wody kolońskiej, splatał z nim, lecz nie w odurzający sposób; raczej jak doskonale skomponowana, wymyślnie zaprojektowana mieszanka. I już, już miała się poddać tej chwili, zapomnieć o wszystkim i odprężyć gdy do jej uszu dobiegł niezbyt przyjemny komentarz, najprawdopodobniej wygłoszony przez jedną z uczennic. Brooklyn odetchnęła głęboko, odsunęła się od Carney'a i zsunęła się z blatu, wspierając dłoń na biodrze. Jej cel, wzrostem nieledwie przewyższający goblina, o mysich włosach i wyjątkowo irytującym wyrazie twarzy właśnie wskazywał swoim koleżankom Carney'a, najwyraźniej nie przeczuwając nadciągających kłopotów. - Co te szczeniaki w ogóle tu robią? - mruknęła pod nosem, ruszając w stronę rozpierzchających się w popłochu pierwszorocznych. Na ich nieszczęście, zaklęcie było szybsze od krótkich nóg.
|
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Sro 11 Mar 2015, 20:26 | |
| Brooklyn, która spędziła tyle czasu w ramionach Black’a, nie miała pojęcia, ile namiętności i pożądania drzemie w młodym Gryfonie. Wszystkie jego przelotne związki, opierające się jedynie na fizyczności oraz lekkiej sympatii, kończyły się fiaskiem, gdyż pragnienie tej jednej, konkretnej dziewczyny wygrywało ze wszystkim, co do tej pory działo się w życiu uczuciowym Carneya. Nigdy nie chciał nikogo specjalnie skrzywdzić, ale ciężko też, by ogłaszał się już na początku relacji „ej, tak w sumie to mam narzeczoną i to na nią czekam, ale spoko, będzie fajnie, trochę się zabawimy i powiemy sobie cześć”. No kto normalny by tak zrobił? Z drugiej strony, Ua Duibhne nie był pewien, czy owe czekanie ma sens, ale głęboko wierzył w to, że tak. I najwyraźniej wiele prawdy jest w słowach, że wiara potrafi przenosić góry – i działać cuda. Wpijał usta w miękkie wargi Amelii, potrzebnych mu tak bardzo, jak powietrza, którym oddychał. Głodny jej miłości, wreszcie miał szansę na zaspokojenie tegoż głodu. Ale, żeby nie było za łatwo, grupka dzieciaków, którą kątem oka dostrzegł wcześniej Carney, uparcie ją ignorując, najwyraźniej nie miała zamiaru ignorować połączonej ze sobą pary zakochanych. Z nieskrywaną urazą spojrzał na pannę Lowsley, gdy przerwała ich amory. Pytanie, jakie zadała, najchętniej również by zignorował i machnął ręką na pierwszoroczniaki, radząc Ślizgonce zrobić to samo (bo co takie dzieci mogły im zrobić? Co najwyżej pójść naskarżyć...), ale nie zdążył. Brooklyn zeskoczyła ze stolika (czemu, ach czemu) i ruszyła w stronę dzieciarni, co samo w sobie przeraziło już Gryfona. Znał dobrze charakterek dziewczyny i zaczął szczerze żałować, że nie zareagował pierwszy. - Ameli... – nie dokończył, gdyż dostrzegł, jak z różdżki wystrzela snop światła, a z ust brunetki pada zaklęcie. Może i sam nie był święty, ale... - ...na boga, nie należała im się aż tak sroga kara jak gniew Lowsley! – zareagował, znajdując się już u jej boku. Oczywiście cała akcja przyciągnęła spojrzenia szerszego grona przebywającego obecnie w bibliotece. Niestety. |
| | | Mistrzyni Proxy
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Sro 11 Mar 2015, 20:59 | |
| Nie tylko ta "akcja" przyciągała spojrzenia. Nawet nie ona przede wszystkim, bo to Irytek (oraz biegnąca za nim z paniką Pani Pince o rozwianym włosiu i oszalałym spojrzeniu) stanowił centrum zainteresowania niezbyt hałaśliwej gawiedzi zgromadzonej w tym dziale biblioteki, w którym książki traktowały na szeroko pojęty temat transmutacji, od zamieniania dzbanki w myszy i na odwrót, aż po tę dręczącą ludzkość kwestię, dlaczego nie da się transmutować produktów spożywczych. Ból, łzy, weltschmerz. Irytek wlókł w objęciach coś ciężkiego i nie, wbrew przewidywaniom przesprytnej i przeznakomitej publiczności, nie były to niemowlęta. Ani Voldemort - to by mogło być nieco kłopotliwe. Niósł coś, co wyglądało na wielką balię, tylko nie aż taką wielką. Nie ma to żadnego sensu? Cóż, równie dobrze możemy użyć słowa wiadro. Tylko jakie byłoby to nudne! Ma być? Okej, niósł więc wiadro, którego zawartość pochlupywała uroczo, chlup chlup, nie zwiastując bynajmniej niczego dobrego dla rozpierzchających się pod nim osobników obojga płci i wszelkich dat urodzin. I choć wiele celów miało potencjalnie cechy bardziej upodabniające je do obiektów, które należy bombardować w pierwszej kolejności (kto to widział być tak schludnie uczesanym, wsadzać koszulę w spodnie i nie zakładać skarpetek do sandałów!), to ostatecznie... Kabina maszyny losującej została opróżniona, nastąpiło zwolnienie blokady i jakoś tak to wyszło, że był to dokładnie ten moment, kiedy pojazd latający "Irytek" znajdował się idealnie nad głowami Lyn i Carney'a. Cóż za pech! A może wcale nie pech, bo kilka sekund później nasza urocza dwójka, urzekająca, przepraszam, była od góry do dołu umoczona w najlepszej, rosyjskiej wódce. Cóż, połowa szkoły wiedziała już, że Katja Odineva ma jej solidne zapasy i gotowa jest się podzielić z każdym, kto grzecznie poprosi. Nie ważne czy to wróg czy przyjaciel. Poltergeist najwyraźniej o tym wiedział, no i postanowił rozpocząć zakrojoną na szeroką skalę kampanię reklamową. Czyżby znalazł sobie nowy obiekt westchnień w roztrzepanej nauczycielce zaklęć? Albo był to sabotaż. Arcysprytny sabotaż karykatury... wszystkiego, jaką był Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. |
| | | Gość
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Pon 16 Mar 2015, 00:17 | |
| Z pewną przyjemnością obserwowała, jak właścicielce mysich ogonków, niezgrabnie zawiązanego krawatu i wielkich oczu zaczynają wyrastać z głowy zgrabne, ośle uszy. Ośle uszy były bowiem ulubionym sposobem panny Brooklyn na pokazywanie młodszej części hogwardczyków gdzie ich miejsce w hierarchii społecznej, zwłaszcza - na Merlina i Morganę! - kiedy miała ona pecha wpaść pod nogi jednej z bardziej złośliwych pod tym względem Ślizgonek. I zapewne nic nie zdołałoby przykryć pełnego satysfakcji uśmieszku, wpływającego na jej wargi, a narzekanie Carney'a na swoje metody zbyłaby kolejnym słodkim pocałunkiem, gdyby nie... No właśnie. Spodziewała się pisków, oburzonych krzyków i niezadowolonych spojrzeń rzucanych jej przez stacjonujących w bibliotece Krukonów, nie spodziewała się jednak aż takiego popłochu. Przez moment więc pozwoliła sobie na cichy triumf, który prędko zamienił się w narastający niepokój, a wreszcie - w ściskające trzewia podejrzenie, że względnie zadowalający dzień za moment zmieni się w koszmar. Irytek stanowił bowiem pierwszą i największą ze szkolnych plag, a jego obecność w bibliotece, zaanonsowana głośnym, przeraźliwie wysokim krzykiem pani Pince, od którego, zdawałoby się, zaczną pękać szyby w oknach, nie zwiastowała nikomu niczego dobrego. - Car, myślę, że to dobry moment na taktyczny odwrót - mruknęła odnajdując jego dłoń. Ledwie jednak palce zdążyły zacisnąć się na rękawie jego koszuli, a ciało zwrócić się w kierunku zapewniających schronienie regałów z książkami, gdy złośliwe stworzenie zdecydowało wreszcie wypuścić z łap to, co trzymało, a co chlupocząc złowieszczo poszybowało w dół. Prosto na ich głowy. Bolesne uderzenie w potylicę, jakie otrzymała gdy pochyliła się do przodu, chcąc uchronić twarz przed zawartością wiadra sprawiło, że zakręciło jej się w głowie, w oczach pociemniało. Ostry zapach wódki przesiąkającej przez ubrania i włosy powinien ją nieco otrzeźwić, jednak zrzucone z odpowiedniej wysokości, wypełnione alkoholem wiadro rządziło się niepodważalnymi prawami fizyki i chociaż w połowie już opróżnione, gdy natrafiło na poczochraną głowę Ślizgonki, szkody trudno było nie nazwać znaczną. Przygięło ją do ziemi, żołądek wywinął nieprzyjemny fikołek, a palce do tej pory ściskające mocno różdżkę na moment poluzowały uchwyt, nim dziewczyna otrząsnęła się na tyle, by schować ją do kieszeni spodni. - Car, jesteś cały..? - spytała po chwili mrożącej w żyłach ciszy, która zapadła, gdy kółeczko ocalałych z bombardowania obserwatorów zaczęło wyglądać zza regałów. Nie zarejestrowała pędzącej w ich stronę bibliotekarki, ani nawet tego, że zbladła jak ściana. Brązowe oczy przyglądały się ociekającej alkoholem twarzy Gryfona, próbując bezskutecznie skupić na niej wzrok - mimo wszystko była bowiem przekonana, że Carney'ów nie było dwóch. |
| | | Carney Ua Duibhne
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Sro 25 Mar 2015, 18:14 | |
| Tak jak apokalipsa ma swoich czterech jeźdźców, tak i Hogwart nie ustępował jej niczym w tej kwestii. Jeśli możnaby było przyrównać Irytka do któregoś z nich, Carney na pewno wybrałby Zarazę. Albo Wojnę, bo właśnie jedną z nich udało się duchowi rozpętać. Gdy ciecz znajdująca się w wiadrze chlusnęła na nich silnym strumiem, Gryfonowi zrobiło się niedobrze. Nie tykał alkoholu od pamiętnego kaca, którego przeżywał będąc jeszcze w Irlandii. Nie był w stanie uwolnić się od drażniącej woni, gdyż wódka wsiąknęła w jego ubranie, w czuprynę, wlała się do butów i zaszczypała cholernie boleśnie w oczy, których chłopak nie zdążył od razu zamknąć – stało się to dokładnie tak, jak gdy ktoś niespodziewanie zepchnie cię z pomostu do jeziora. Możesz co najwyżej machnąć ręką w geście rozpaczy. - Tak, wszystko w porządku, a tobie nic nie jest? – zapytał z troską Amelię, odgarniając z jej czoła mokry kosmyk ciemnobrązowych włosów. Trochę jeszcze huczało mu w głowie od impetu uderzenia, ale powoli dochodził do siebie w nadziei, że panna Lowsley nie ucierpiała znacznie w tym incydencie. Ze strony innych mogło to wyglądać zabawnie, ale mogło też skończyć się zupełnie odwrotnie. - Chodź, zabiorę cię do pani Pomfrey – powiedział i zarzucił sobie rękę dziewczyny na bark, tak, by ta mogła w razie czego się go złapać, gdyby zrobiło się jej słabo. Nie musiał prosić dzieciarni, by zrobiła im miejsce, gdyż podekscytowane wcześniej pierwszoroczniaki same z siebie rozstępywały się niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Bibliotekarka powiedziała coś do młodej Krukonki i podbiegła do przemoczonej dwójki proponując swoją pomoc w odpowadzeniu ich do skrzydła szpitalnego. Może i słusznie, w razie gdyby napotkali któregoś z nauczycieli, będzie mogła opowiedzieć o zdarzeniu i nikt nie uzna, że to uczniowe robili sobie głupie żarty. Zawsze to szlaban mniej... [ztx2] |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" Czw 27 Sie 2015, 16:39 | |
| Czwartkowy wieczór miał nie różnić się niczym szczególnym od tego środowego, wtorkowego, poniedziałkowego... W zasadzie każdego. Blake, jak to zwykle o tej porze bywało, obrała doskonale sobie znany kierunek - bibliotekę. Nie śpiesznym krokiem przemierzyła drogę dzielącą ją od podziemi aż do czwartego piętra, obierając tę dłuższą wersję, która nie zmuszała dziewczyny do walki z zaczarowanymi schodami, które nie jeden już raz wycięły pannie Blackwood niezłego psikusa. Otworzyła drzwi i od razu przeszła przez pomieszczenie do swojego ulubionego stolika, by właśnie przy nim rozsiąść się wygodnie. Rzuciła torbę pod krzesło, uprzednio wyciągając z niej wszelkie niezbędne pergaminy, podręczniki oraz pióro z kałamarzem, i przydeptała nieświadomie jej klapę. Potem, gdy zda sobie sprawę, że zniszczyła lekko swoją torbę posmutnieje - w końcu ta torba przeżyła z nią już całe sześć lat bez większego uszczerbku, a potem stwierdzi, że może czas najwyższy sprawić sobie nową. Podrapała się lekko po głowie namyślając się przez chwilę, od czego miałaby zacząć. Może po prostu przeczyta cały podręcznik do transmutacji na ten rok? A gdy skończy, zwyczajnie zacznie od nowa? W końcu od nadmiaru wiedzy nikogo jeszcze nie wtrącili do Azkabanu. Blake westchnęła cicho z zadowoleniem i sięgnęła po opasłe tomiszcze, które ze sobą przytargała. Cisza panująca w bibliotece sprzyjała nauce, jednak po kilkunastu minutach panna Blackwood stwierdziła, że w powietrzu wisi coś, co nie pozwala jej się skupić. Nie potrafiła tego nazwać jednoznacznie, jednak litery rozjeżdżały się przed jej oczami i puchonka miała wrażenie, że czyta coś, czego kompletnie nie rozumie a przecież z transmutacji była dobra, jak nie bardzo dobra. Rozejrzała się po czytelni szukając źródła jej rozdrażnienia, gdy to jednak okazało się bezskuteczne przygryzła wargę. Chyba czas porządnie się wyspać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dział "Transmutacja" | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |