IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next
AutorWiadomość
Luca Chant
Luca Chant

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyPon 17 Lis 2014, 22:36

Prawdę mówiąc liczył na to, że zaprzęgnie Hectora do niewolniczej pracy i nie będzie musiał ciągnąc ze sobą kufra rzez pół Londynu. Niestety jego najgorszy starszy brat (najgorszy z wszystkich starszych braci, których posiadał, czyli jednego) wykręcił się swoimi ważnymi sprawami. Młodszy Chant wraz z narratorem są pewni, że korzystając z pustego jak na razie zamku, chciał on po prostu poderwać Filcha.
Dotarł na peron zdyszany, z rozwianym włosem i Amycusem Carrowem śpiącym w kieszeni. Tłum powoli gęstniał, coraz trudniej było brnąć przez stada matek z dziećmi, kuframi, zwierzętami i całą masą innych niepotrzebnych rzeczy. Dopchnął się w końcu do ściany, wziął rozbieg i wpadł na kogoś wiążącego sznurówkę po drugiej stronie. Ludzie byli niepoważni.
Płynął prze fale oceanu homo sapiens sapiens aż dotarł do przystani wagonu i wpełznął tam szczęśliwe. Nadal było sporo wolnych przedziałów, co cieszyło go, bo chciał spędzic podróż na czytaniu i rozmowie z Lily, a nie uspokajaniu pierwszorocznych. W poprzednim roku jakiś dzieciak ze zdenerwowania zwymiotował mu na szatę. W tym wolał tego uniknąć.
Rzucił kufer na podłogę pierwszego wolnego przedziału jaki znalazł, zaciągnął zasłonki i wywiesił karteczkę rezerwacja. Może to trochę pomoże. Potem wyruszył na obchód, postanawiając zgarnąć po drodze rudą Gryfonkę i podokuczać kilku Puchonom.
Zaraz na początku swojej podróży natknął się na trzy dziewczęta opuszczające czyjeś lokum, ze zdziwieniem rozpoznając w nich Y. i jej świtę. Zatrzymał się i udał poważny ukłon.
- Merberet! - Wyciągnął rękę i zmierzwił niższej Krukonce włosy. - Widzę, że jednak zabrałaś mój prezent.
Spojrzał na trzecią dziewczynę. Zmarszczył brwi, odnajdując w jej obcej twarzy znajome rysy. Przypominała mu fankę jego braku spodni. Zawahał się chwię, ale postanowił nie ryzykować.
- My się chyba jeszcze nie znamy. - Uśmiechnął się ciepło. - Luca Chant.
Chwilę później dostrzegł nad jej ramieniem jeszcze bardziej znajomą twarz i odruchowo sprawdził, czy ma spodnie. Na szczęscie założył pasek, to wspomoże aurę tajemnicy, ktorej rąbka uchylił na drugim etapie. Porunn, Ślizgonko moja! Ty jesteś jak spodnie na tyłku! Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kogo rozbierzesz. Biorąc pod uwagę obecność Pride'a, chyba miał szczęście, że nie wpadł na pomysł zaintonowania tego na głos.
- Zapraszam do mojego przedziału, jeśli macie ochotę. - Wskazał swój zarezerwowany azyl i wyminął je, by przywitać się ze swoją największą fanką.
Aria Fimmel
Aria Fimmel

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyPon 17 Lis 2014, 23:36

Aria przeczuwała, że Porunn nie spodoba się ta sytuacja, jednak nie myślała, że zachowa się w tak nieprzyjemny sposób w jej obecności. Zmarszczyła brwi, przyglądając się bliźniaczce z niedowierzaniem. Widziała złość, którą próbowała stłumić poprzez zaciśnięcie pięści. Krukonka przygryzła mocno wargę, choć chętnie rzuciłaby w stronę siostry ostre słowa, nie chciała się z nią kłócić. Sobie ją bierzcie… Aria wzięła kilka głębokich oddechów. Zacisnęła palce mocno na materiale sukienki, opanowując tym samym drżenie rąk. Porunn oczywiście musiała znów pokazać swoją wyższość, tak, jakby nie mogła po prostu chociaż raz zachować się grzecznie. Dlaczego ostatnio ciągle musiała powtarzać się ta sama sytuacja? Zamrugała kilka razy, próbując skupić się na Skai, która odstraszona zachowaniem jej siostry, zaczęła się od niej odsuwać. Spojrzała z wyrzutem na Porunn. Czy była teraz z siebie zadowolona?
Nie słuchała wymiany zdań przyjaciółek, zbyt zajęta uspokajaniem mocno bijącego serca. Może niepotrzebnie się aż tak zdenerwowała… Ocknęła się dopiero, gdy Yumi wzięła ją pod ramię. Spokojny głos doprowadził ją do porządku, prawie udało jej się uśmiechnąć. Ale, że nigdy nie może być zbyt długo dobrze, na horyzoncie pojawił się Vincent, a chwilę temu uspokojone serce znowu zaczęło szaleńczo łomotać. Ze złości. A miało obyć się bez zbędnych nerwów. Udało jej się unieść kąciki ust w coś, co przypominało uśmiech, ale mimo to miała ochotę mu przyłożyć. Tak po prostu. Wystarczyło jedno małe nieporozumienie między siostrami, kilka głupich słów, a już cały jej spokój zaczął się ulatniać… Chwyciła swoje bagaże, by zająć czymś dłonie. Nie miała zamiaru zostawać tu ani chwili dłużej, niech sobie te obślizgłe kreatury z domu węża urządzają kącik wzajemnej adoracji.
-Idziemy – szepnęła głosem bez jakiegokolwiek wyrazu, dając tym samym do zrozumienia swoim przyjaciółkom, że muszą się stąd jak najszybciej ulotnić. Nie chciała nawet, żeby się przedstawiały, po co jemu ta wiedza? Nie musiał ich znać, wystarczy, że kręcił się zbyt blisko jej siostry… Postanowiła więc poczekać na nie trochę dalej, a wszyscy inni czarodzieje stali się nagle jakby mniej groźni. Przepchnęła się obok chłopaka, którego nie znała, mając tylko nadzieję, że przypadkowo go nie przetrąci.
Oczywiście, na tym się nie skończyło. Jak tylko wyszły, musiał napatoczyć się nie kto inny jak Luca Chant. Dobrze, że miała zajęte ręce, bo na wstępie musiałaby mu przyłożyć za macanie jej siostry na obozie. Miała w sobie tyle złości, że chyba zaraz pęknie. Albo kogoś zabije. O dziwo, Luca wcale nie wyglądał tak strasznie, jak sobie go wymalowała w głowie. Mimo kiepskiego samopoczucia, trochę stopniała widząc jego uśmiech, spuszczając oczy. Czuła, jak te paskudne małe rumieńce znów torują sobie drogę w kierunku jej policzków. Jak dobrze, że nie związywała włosów, mogły teraz po prostu zakryć jej twarz. –Aria Fimmel – powiedziała, starając się skupić na trzymanych przedmiotach.
Porunn Fimmel
Porunn Fimmel

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyPon 17 Lis 2014, 23:39

Porunn spoglądała na Skai z poirytowaniem wymalowanym na twarzy. Dziewczyna nie odezwała się, puszczając jej zgryźliwą uwagę mimo uszu. Może to i dobrze? Nie wiedziała na ile potrafiła się jeszcze powstrzymać przed rozszarpaniem wszystkich dookoła. Jedno jednak było pewne całkowicie, Skai mogła się spodziewać, że Ślizgonka nie da jej tak szybko o sobie zapomnieć. Teraz nie było jednak sensu cokolwiek robić, było za dużo osób, które spokojnie mogły ją obronić, a w nich była także jej siostra, Aria. Powoli przesunęła spojrzeniem po wszystkich innych osobach, na dłużej zatrzymując się na swojej siostrze. Spojrzała jej w oczy, dając do zrozumienia, że jej nie trzyma. Była zła, jednak nie chciała się wyżywać właśnie na niej, gdyby została wraz z nią. Oparła się o szybę jednego przedziału, po czym szybkim ruchem otworzyła drzwi, aby chwycić szarpnięciem swoją walizkę i niemalże wrzucić ją do środka. Skoro nie może zrobić komuś krzywdy, to walizka na pewno narzekać nie będzie na trochę większe zainteresowanie.
- Bawcie się dobrze – mruknęła, marszcząc brwi. Jej głos brzmiał chłodno, jakby słowa były wypowiedziane z niesamowitym wysiłkiem. Podeszła do siostry, po czym złapała ją mocno w ramiona i zacisnęła dłonie na jej ubraniu, aby pokazać wszystkim, że należy tylko i wyłącznie do niej, nikogo innego. Odsunęła się tak szybko, jak przybliżyła. Napotkała wtedy na swojej drodze kogoś, o kogo uderzyła plecami. Syknęła cicho, jednak gdy odwróciła głowę z zamiarem spojrzenia na osobę, która plątała się pod jej nogami, rozpoznała w niej Vincenta.
- Cześć, nie mam pojęcia jak to działa – powiedziała zdawkowo, nie ukrywając zdenerwowania i tego, że powstrzymywała się od wszelkich nieprzemyślanych ruchów, które mogły ja srogo kosztować. Gdy objął ją ramieniem, wypuściła z płuc powietrze i zamknęła na chwilę oczy. Rozluźniła pieści, aby po chwili znów je zacisnąć. Bardzo żałowała, kiedy na powrót otworzyła oczy, a w ich otoczeniu pojawił się Luca Chant. Zmierzyła go zirytowanym spojrzeniem, chwytając odruchowo za skrawek koszuli Pride’a. Nie lubiła tego człowieka. Zdawał się być wyrwany z rzeczywistości, zupełnie nieprzewidywalny. Zrobiła kilka kroków do tyłu, aby schować się za Ślizgonem, który w razie czego mógł odciąć mu drogę
- Nie lubię go – powiedziała Vincentowi na ucho, nie odwracając od Lucy spojrzenia. Śledziła każdy jego ruch, aby w razie ataku z jego strony, być gotową rzucić się na niego z pazurami, w geście obronnym. Miała też nadzieję, że w razie czego, Aria zareaguje i go zabierze. Przecież był Krukonem, musieli się siłą rzeczy znać, mimo że jej siostra unikała raczej chłopców.


Ostatnio zmieniony przez Porunn Fimmel dnia Wto 18 Lis 2014, 11:37, w całości zmieniany 1 raz
Lloyd Avery
Lloyd Avery

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 00:41

Posłał Porunn rozbawione spojrzenie, a Vincentowi skinął jedynie głową, rejestrując jego przybycie z pewnym opóźnieniem; był zbyt skupiony na wpatrywaniu się w panienkę Wilson, w sposób, który wyraźnie sugerował iż po jego głowie wędrują teraz niezbyt czyste myśli.
Wzruszył wreszcie ramionami, gdy Yumi odpowiedziała na zadane mu pytanie, a potem skłonił się prześmiewczo wszystkim trzem Krukonkom, prostując się i ukazując im szeroki, łobuzerski uśmiech.
- Przekażę, jeśli tylko będę miał okazję, a teraz wyruszam w poszukiwaniu reszty moich kompanów. Pride, jak rozumiem, zostajesz z Fimm... - urwał, widząc jak emocje na twarzy dziewczyny tężeją z prędkością światła, a ona sama zaciska dłonie w pięści na widok chłopaka, którego kojarzył z obozu.
Uniósł brwi, zaskoczony tą reakcją, a dopiero później, z pewnym opóźnieniem, skojarzył wszystkie plotki jakie dotarły do jego uszu różnymi drogami. To musiał być ten odważny, niezbyt normalny i zdrowy na umyśle człowiek, który odważył się wyciągnąć łapy do Ślizgońskiej Wilczycy. No, no, no.
Avery nie był w tym momencie pewny, czy jest pod wrażeniem jego bezczelności, czy w duchu jest mu go żal, ale nie zamierzał znaleźć się w epicentrum całego zamieszania.
Nie na samym początku roku, na litość Merlina i Morgany!
Cofnął się lekko, machnął różdżką na kufer i ostatni raz puszczając do Skai oczko, wyminął wszystkich zgrabnie, wycofując się z pozycji, w której mógłby zostać wplatany w aferę zanim jeszcze dobrze wyjechali z dworca.


[z/t]
Skai Wilson
Skai Wilson

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 17:07

- I prawidłowo. – Przechyliła się w kierunku przyjaciółki popierając całkowicie rozwiązanie Yumi, jakby miały spędzić całą podróż na plotkowaniu na temat minionych wakacji i najprzystojniejszych chłopców z opalenizną. Westchnęła z pewnego rodzaju dezaprobatą na myśl o słuchaniu opowieści Chanta, jakby miał się właśnie ziścić jej najgorszy koszmar. Negatywne nastawienie Skai pojawiło się wczoraj i najwyraźniej nic w tej kwestii nie miało się zmienić, pomimo sympatii jaką Yui darzyła tego chłopca. Zupełnie nie rozumiała jej nastawienia, kiedy wspomniany został Amycus i padło skryte stwierdzenie z niewiedzą miejsca jego pobytu. Zamrugała lekko zaskoczona powiekami, przekonana że jako świeżo upieczona para nie potrafią oderwać od siebie spojrzenia i narzeczeństwo jest dla Yumi ziszczeniem wszystkich marzeń. Mimochodem przeniosła wzrok na stojącego obok nich Lloyda, nie dostrzegając momentu wypuszczenia ręki z uścisku Yumi. Wystarczająco onieśmielona jego towarzystwem zaplotła dłonie na spódniczce i przyjrzała się swoim butom w przekonaniu, że to nie dla niej przeznaczone jest TO spojrzenie. I stałaby tak zapewne jeszcze kilka minut, aż nie została pociągnięta za ramię. Marzyła o pozostaniu jeszcze przynajmniej kilku chwil ze Ślizgonem, nawet jeśli dookoła było tak wiele osób. Dlatego też zmarszczyła ponownie nos w grymasie lekkiego niezadowolenia, nieświadoma błysków rozpaczy we własnych oczach. – Ale.. – Jęknęła nawet cichutko zerkając w stronę postawnego Ślizgona, jednak przyjaciółki wiedziały co jest dla niej lepsze i zaczęły ciągnąć ją w stronę dalszej części korytarza. Pojawienie się kogoś dodatkowego w otoczeniu skwitowała jedynie mocniejszym zaciśnięciem warg, bo jeszcze nigdy nie stała tak blisko w otoczeniu tylu ślizgonów! Przekonana o świętej prawdzie głoszonej przez „Lustro” zarumieniła się od czubka nosa po czoło kiedy wybrzmiało do końca nazwisko Vicenta. Zduszony pisk przebiegł przez gardło Skai, a ona niechybnie przeganiała w myślach obraz chłopaka w różowych slipkach na ślubnym kobiercu obok Porunn. – Skai. – Jęknęła w marnej próbie przywitania się, zahaczając spojrzeniem o Lloyda – w nadziei, że zapamięta jej imię i kiedyś sobie o niej przypomni. Wyglądał przecież jak książę na białym koniu!
Cała atmosfera jednak prysnęła niczym bańka mydlana, kiedy usłyszała czyiś głos i dostrzegła dobrze już znaną sobie sylwetkę znienawidzonego Krukona. Stała tuż obok Yumi, więc obserwowała z przekrzywionymi z oburzenia wagami jak czochra tak ślicznie ułożone włosy przyjaciółki i już, już zamierzała mu odpowiedzieć, kiedy przypomniała sobie o obecności Lloyda. Prychnęła więc jedynie pod nosem, przyciągając ramię przyjaciółki bliżej siebie i nie zamierzając oddać jej parszywemu obłudnikowi fuknęła wyraźnie: - Zarezerwowałam Yui i Arii przedział. – Przeniosła zmrużone oczy na zarumienioną Arię chwilę przed tym jak Luca posłał jej bardzo ciepły i bardzo ładny uśmiech. W jej wnętrzu zagotowało się niczym w kotle Chantal Lacroix, a palce zaciskały się mocniej na przedramieniu Yui. Na szczęście chłopak sam je wyminął i Skai popędziła przyjaciółki: - Jak będzie chciał to was znajdzie. – Oświadczyła tymczasowe przywództwo wyraźnie zdradzając się z zazdrością o ich towarzystwo i niebezpieczeństwo odebrania go przez tego niegrzecznego chłopaka. Prawie by zapomniała o boskim Lloydzie, jednak wymijając trójkę Krukonek, obdarzył ją tak zniewalającym uśmiechem, że zapomniała o całej swojej złości do Luca. Odpowiedziała od razu nieśmiało, spuszczając wzrok i po chwili sprawdzając czy chłopak jeszcze tu jest czy nie.

[zmiana tematu -> do przedziału dziewczyny!]
Anonim
Anonim

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:16

Czarna sowa wleciała do pociągu chwilę przed tym jak ostatni uczniowie żegnali się z rodzicami, a kiedy nastąpił sygnał do odjazdu – ptak pomknął w poszukiwaniu adresatki. Ze względu na niewielkie rozmiary ciała bez problemu przemykała tuż pod sufitem i przysiadła na oknie, niezauważona przez tłum uczniów. Minuty mijały, a korytarz przedostatniego wagonu zaczął pustoszeć. Sowa jednak czekała, trzymając w dziobie brązową kopertę. Od kogo była koperta? Ciężko było ocenić, bo wcześniej Yumi nie spotkała się z taką sową. Na wierzchu nakreślone było piórem samopiszącym
„Yumi Carrow”.
Kartka wsunięta do koperty potraktowana została zaklęciem imiennym tak, że ktokolwiek próbował doczytać się tekstu (nawet znad ramienia) widział pustą kartkę. Yumi zaś zobaczyła zapomniany przez wakacje charakter pisma swojego ukochanego braciszka:

Cytat :
Widziałaś jak zatytułowałem kopertę? Przekreśliłem jego nazwisko, bo nigdy nie zostaniesz jego żoną. Dopadnę najpierw jego, a potem zmuszę cię, abyś patrzyła jak cierpi. Potem zabiorę się za ciebie, siostrzyczko. Zemszczę się za to, co mi zrobił. A kiedy już to zrobię, nie będzie nikogo, kto ciebie ochroni. Zabiorę to, w czym nam przerwano. A potem wypatroszę cię jak rybę.

Podpisu nie było żadnego, ale po chwili kartka zaczęła płonąć i można było usłyszeć donośne na cały wagon „Do zobaczenia, przesyłam uściski!” przepełnione radosnym głosem należącym do Dereka. Po kopercie i kartce nie pozostał nawet popiół, a czar rozniósł się po korytarzu. Sowy również nie było.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:17

Pociąg jechał już tak długo, a była to zaledwie połowa drogi do Hogwartu. Zanim Yui mogła oddać się plotkom i relaksacji w wagonie numer trzy, musiała zajrzeć do przedziału prefektów i znaleźć bufet. Oszacowała, że zajmie jej to dokładnie piętnaście minut. Wróci potem do dziewczyn i wysłucha mnóstwa komplementów pod adresem Llyoda. Sky ją rozczulała, a jej życie wydawało się takie proste. Japonka nie mogła się doczekać aż zaczną knuć z Gilgameshem II.
Korytarz nagle opustoszał. Kilka jednostek kręciło się w te i we wte, jednak już większość schowała się w wagonach, gotowa na podróż. Z powodu panującego na korytarzu przeciągu, Yui wyjęła różdżkę i zgrabnym ruchem nadgarstka zamykała rozchylone szyby, uchylając jednocześnie lufciki. Zdziwiła się dostrzegłszy przy ostatnim oknie na parapecie czarną sowę.
- Hej mała, kogo szukasz? – podeszła do niej i pogłaskała ją po dziobie. Schyliła głowę, aby sprawdzić adresata. Zdjęła liścik z pazura i zachłysnęła się powietrzem, gdy na kopercie pojawił się powoli napis „Yumi Carrow”. Spojrzała na sowę zdezorientowana, potem jeszcze raz na list i wzruszyła ramionami. Czysty szczęśliwy przypadek. Jeszcze nie wiedziała jak bardzo… „szczęśliwy”. Zastanawiała się przez chwilę od kogo mógłby być list. Może to ojciec…
Chociaż ten ptak nie wyglądał znajomo.
- Ciekawe kto to mnie jeszcze złapał w pociągu. – mruknęła cicho do siebie, chowając swą różdżkę. Wygrzebała z kieszeni jeżowy smakołyk – herbatniczki cynamonowe i poczęstowała uprzejmą sówkę. Miała złe przeczucia i nawet nie zauważyła kiedy ptaszysko zerwało się do lotu. Bez pośpiechu otworzyła brązową kopertę drąc ją z boku. Wyjęła list i jeszcze zanim przeczytała pierwszą linijkę, zesztywniała rozpoznając pismo.
- Nnie. – przełknęła głośno ślinę, nie zdając sobie sprawy, że cokolwiek powiedziała na głos. Kartka zaczęła ją parzyć, ale nie umiała jej wypuścić z dłoni. Jej serce na chwilę stanęło, przestało bić, gdy w uszach zadzwonił przeciągły niemy krzyk swojego bezpieczństwa.
Nie czytać. Nie powinna czytać, to nie przyniesie nic dobrego. Nie umiała jednak oderwać od literek oczu. Jakaś siła kazała jej dobrnąć do końca… Z każdą chwilą robiło się jej gorzej. Z każdym przeczytanym słowem, Yui bladła, dłonie zaczęły jej drżeć. Dopadnę najpierw jego, a potem zmuszę cię, abyś patrzyła jak cierpi. Nie zauważyła, że zaczęła oddychać płycej, szybciej. Głębiej i niespokojniej. Nie dopadnie go przecież. Derek tego nie zrobi, nie może. Poległ już raz, to śmieszne, aby groził Amycusowi. Jej mógł, jemu nie. Skośne oczy zasnuły się mgłą, ożywione bicie wystraszonego serca wlało się w szum, wtopiło się w dźwięki jadącego pociągu. Myśli zaczęły głośno obijać się o wnętrze czaszki, a przeczytane słowa wżynały się głęboko w jej mózg. Bardziej przerażała ją wzmianka o skrzywdzeniu Amycusa, w co nie potrafiła uwierzyć, bo wydawało się jej śmieszne. I najbardziej okrutne. Yu chciała zaprotestować, zamknąć oczy i nie widzieć tego, zapomnieć o tym. Nie widziała przyrodniego brata całe wakacje. Nie zapytała ani razu co mu zrobił Amycus, tak łatwo wypierając się go ze swojego życia. A potem zabiorę się za ciebie, siostrzyczko. Nie zauważyła, że już długo wstrzymywała oddech. Cofnęła się gwałtownie, gdy list zaczął płonąć, a wraz z nim rozległ się donośny znajomy głos „Do zobaczenia, przesyłam uściski”. Pociemniało jej przed oczami i osunęła się na podłogę pociągu niczym szmaciana lalka. Po liście nie było żadnego śladu. Ani jednego oprócz czarnej sadzy na opuszkach prawej ręki Yumi, w której trzymała wiadomość. Yui pierwszy raz w życiu zemdlała.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:22

Dzień powrotu do Hogwartu stanowił ostateczne pożegnanie z przeszłością i rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu Carrowa, który zmuszony był do pełnienia roli zupełnie odmiennej od tej, do jakiej był przygotowywany przez lata. Wydarzenia rozgrywające się podczas wakacji znacząco wpłynęły na jego światopogląd, ze szczególną uwagą rozpamiętując powrót Alecto i spotkanie z Ingrid, jako najbardziej znaczące w odniesieniu się do nowej postawy. Rzeczywistość otaczająca Amycusa nie zmieniła się ani o jotę, ale on zaledwie podczas kilku dni otrzymał lekcje o wiele wartościowsze niż te z dziecięcych lat, wyciągając z nich należytą naukę i morał daleko posunięty w jego przyszłość. Z pewnego rodzaju dystansem utrzymywał relacje z Alecto od momentu spotkania ze śmierciożerczynią i zmysłowej randce spędzonej w towarzystwie niewinnej Amelki, zdając sobie sprawę z samodzielności jaką w przeciągu najbliższych miesięcy musi nabyć. Chwile słabości musiał pożegnać daleko za swoimi plecami, naprawiając błędy popełnione pod wpływem gniewu i namiętności, jakie nigdy nie powinny zaistnieć w teraźniejszości ani przyszłości.
Przemierzając ciąg korytarzy przepełnionych uczniami zapoznawał się z dokładnym ulokowaniem poszczególnych wagonów, z uwagą przyglądając się tegorocznym nowicjuszom, bez najmniejszego uśmiechu na twarzy i zrozumienia. Srebrna odznaka prefekta tkwiła w kieszeni czarnej szaty, czekając na oficjalne zaprezentowanie podczas uczty powitalnej, stanowiąc jedynie formalność pozbawioną najmniejszej wartości dla Amycusa. Przed Carrowem uciekali co bardziej płochliwi uczniowie, a tym odważniejszym kiwał głową na powitanie, polegając na ich doinformowaniu w kwestii unieruchomienia jego prawicy. Wymienił zaledwie kilka zdań z rówieśnikami, nie zatrzymując się zbyt długo na korytarzu i nie roztkliwiając się, pozostawił za sobą przedział zajmowany przez niego i Alecto, zaś milczenie sączyło się przez wszelkie szczeliny na tyle, że musiał wyjść i ochłonąć, aby znów nie pozwolić sobie na utratę kontroli. Wbrew poprzednim twierdzeniom uświadomił sobie ułomność własnego organizmu i z nienaturalną wręcz zawziętością postanowił powiększyć poziom swojej wiedzy, przesiadując godzinami w domowej biblioteczce przepełnionej starodawnymi księgami przechodzącymi z rodu Raven przez pokolenia. Do tej pory nie udało mu się jednak przemówić do dziadka z wystarczającym szacunkiem, aby zdradził mu sekret gdzie dokładnie ukrył zakazaną księgę na temat zaklęć niewybaczalnych i tylko zbliżający się rok szkolny uniemożliwił dalsze starania Amycusa.
Gwar uczniowskich rozmów ucichł dla niego na kilka ułamków sekund, kiedy przystanął i lewą dłonią przytrzymał rwącą się do działania różdżkę, w porywie przesłyszenia głosu, o jakim niemalże zdążył zapomnieć. Tuż nad jego głową przeleciała czarna sówka, na która nie zwrócił zbyt wielkiej uwagi i oddzielając od siebie głosy nieistotnych rozmów, starał się przebić przez gąszcz uczniów, docierając choćby spojrzeniem do upadającej właśnie Yumi. Kierując się intuicją zmuszająca do sprawdzenia wszelkich możliwych dróg, którymi mógł zaatakować przeciwnik, ruszył przed siebie szybszym krokiem z różdżką w lewej dłoni schowaną pod płową czarnej szaty. Dopiero kiedy przeszedł przez przegub łączący ze sobą dwa różne wagony dostrzegł trójkę pucho nów pochylających się nad czymś, co w jego mniemaniu przypominało ludzkich rozmiarów szmacianą lalkę. Zgrabnym ruchem schował rwącą się do działania różdżkę, wyciągając odznakę prefekta i bez słowa wyjaśnienia przepchnął barkiem jednego z uczniów, podtykając mu pod nos prawo do takiego zachowania. Wystarczyło tylko pobieżne zerknięcie na twarz bladej dziewczyny, aby rozkazał ostrym tonem rozejść się, samemu klękając z boku Merberetówny. Z kamienną twarzą sięgnął w stronę jej szyi, przyciskając palce do tętnicy i wsłuchiwał się przez kilka sekund w przyspieszony rytm serca, oceniając szanse na przywrócenie świadomości dziewczyny.
- Yumi, słyszysz mnie? – Zagadnął ją równocześnie pochylając się tylko i wyłącznie po to, aby zatrzymać polik nad uchylonymi ustami dziewczyny i obserwując klatkę piersiową upewnić się, że oddycha i nie trzeba martwić się niedrożnością dróg oddechowych. Odczekał przynajmniej dziesięć sekund, a następnie potrząsnął przedramieniem Krukonki z wyczekiwaniem na przebudzenie i dowiedzeniem się, co przed chwilą zaszło. W międzyczasie podniósł spojrzenie na pozostałego Gryfona i przepędził go samym spojrzeniem.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:23

Wciąż słyszała szum pociągu. Tylko ten dźwięk przebijał się przez jej świadomość, nic innego. Yui czuła się jakby ktoś ją wrzucił do lodowatej wody w sam środek morza. Nie umiała pływać. Nie chciała tonąć, a to uczucie wróciło. Odbierało jej dech w piersiach, czuła jakby ktoś przygniatał jej klatkę piersiową. Szum i trzęsienie jadącego pociągu robiło się coraz bardziej natarczywe. Ktoś szeptał nad nią, coś mówił i zmuszał ją tym hałasem do pobudki. Może gdy się obudzi, okaże się to tylko zwykłym koszmarem, jednym z wielu prześladujących ją w wakacje. W uszach wciąż dźwięczał jej ohydny głos Dereka. Prawie o nim zapomniała. Tak łatwo pogodziła się z jego nieobecnością, ciesząc się z życia i wolności. Zapomniała, a więc przypłaciła to dzisiaj chwilową utratą przytomności. Przed jej oczami pojaśniało, gdy jakieś sylwetki uciekły znad niej, a pojawiła się inna. Zamazane rysy kogoś nachylającego się ku niej. Drgnęła usłyszawszy znajomy ton głosu. Inny, nie należący do Dereka. Stanowcze potrząśnięcie ręką wcale jej nie ocuciło. Dopiero zapach wody kolońskiej, którą ostatnio wdychała z odzyskanej apaszki, zmusił ją do otwarcia oczu. No tak, Amycus. Uniosła rękę i dotknęła swojej głowy, aby uspokoić zawroty głowy. W tym momencie dostrzegła brudne opuszki palców udowadniające, że to jej wcale się nie przyśniło. Z jej ciała wydobył się cichy jęk. Yumi podniosła się do siadu i samodzielnie, odmawiając jakiejkolwiek pomocy wstała, opierając się od razu o mały parapet. Otworzyła okna na szerz i zamknęła mocno powieki. Nie, nie, nie, nie. To nie może być prawda. Odchyliła prawą rękę i patrzyła na nią niedowierzająco. Otarła o siebie opuszki palców rozcierając z nich sadzę. Rozejrzała się wokół siebie nic niewidzącym wzrokiem w poszukiwaniu Skai. Nie było jej tak samo jak innych uczniów, którzy mogła przysiąc, pochylali się nad nią. Zatrzymała pusty wzrok na Amycusie, zapominając o pielęgnowanej wobec niego wściekłości. Gdy zaglądała mu w oczy, w jej własnych czaił się strach, przeplatał się ze zmartwieniem i bezradnością. Gdzie zniknęła pilnowana złość na niego? Był tutaj, Derek kłamał i chciał ją nastraszyć.
- Wrócił. Mówiłam. – dwa słowa wydobyły się z jej gardła bez jej woli. Yumi ponownie zacisnęła mocno powieki i oparła się o ścianę, stojąc bokiem do Amycusa. Drżącą, zimną dłonią zakryła usta, aby nie pozwolić sobie na szloch ani panikę. Tylko spokój, najważniejszy spokój. Nie udało się, ramiona dziewczyny zaczęły się trząść od salwy dawnego bólu przeszywającego ją na wskroś. Wbiła wzrok w pustą przestrzeń. Ciągle widziała groźbę pod adresem Amycusa. Wyraźnie, jakby została wypisana w powietrzu. Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Nie patrzyła w oczy stojącemu obok ślizgonowi, aby nie widzieć jego reakcji ani nie wyczytać przypadkiem z jego twarzy tego, co zrobił Derekowi. Cokolwiek to było, on wrócił.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:24

Cichy jęk nie był pojedynczym potwierdzeniem odzyskania świadomości, ale równie dobrze mógł oznaczać ból dawno zranionego serca i ducha, który przed kilkoma laty utracił bezpieczną przystań dla własnych niepewności i lęków. Dopiero kiedy dziewczyna zaczęła się poruszać odsunął się uwalniając krążące wokół jej twarzy powietrze, tak bardzo potrzebne do dotleniania mózgu, po czym wyciągnął jedyne sprawne ramię w celu wsparcia osłabionej dziewczyny. Przypominając sobie zadziwiająco szybko o wyolbrzymionej dumie panny Merberet, schował odznakę prefekta tuż obok stęsknionej od rzucania czarów różdżki, równocześnie podnosząc się z prowizorycznego siadu do pionu. Wciąż ciepłe powietrze wleciało na korytarz pociągu, zmieniając się w ułamek sekundy w orzeźwiający powiew, burzący dotychczasowy ład na głowach uczniów i zapraszając szaty do tańca, porywał je wedle własnej woli. Amycus przesunął się za pęd powietrza tak, aby słyszeć dokładnie wypowiadane przez dziewczynę słowa i dostrzec czarny pył pozostawiony na opuszkach palców, którymi przyglądała się zbyt intensywnie, ażeby porzucić tę ścieżkę poszlak. Nie przyglądając się tak mocno wciąż bladej twarzy dziewczyny wsłuchał się w splecione ze sobą sylaby przerażenia i wyrzutów, związanych z niedotrzymaniem obietnicy dotyczącej usunięcia Dereka z życia Merberetówny. Bezbłędnie określił przeciwnika z jakim przyszło mu się mierzyć, ale nie zrobił niczego, co mogłoby zdradzić jego myśli – jedynie zmrużył nieznacznie powieki, rozcierając lewe oko mozolnymi ruchami.
- Co napisał? – Przerwał chwilowo zastałą ciszę nie dostrzegając prób powstrzymywania szlochu aż do momentu, kiedy spojrzał na dziewczynę i odsunął rękę od swojej twarzy, wyrzucając paprocha na posadzkę pociągu. Drżące ciało łaknęło chwili uspokojenia i wysłuchania, a okazja jaka stanęła przed Amycusem nakazywała mu skorzystać z możliwości i wyczerpać do granic możliwości z odpowiednim wyczuciem, nie angażując się tak, jak w poprzedniej rozmowie. Podszedł więc bez dalszych pytań do Yumi i delikatnie ujął przeciwny bark dziewczyny, przyciągając ją do siebie na tyle mocno, żeby się oparła temu i pozwoliła sobie na chwilę płaczu. I zamiast cieszyć się z obecności malinowej panny przy boku, myślami wrócił do ostatnich odwiedzin Dereka przeddzień obozu Dumbledore’a, kiedy na sam widok Carrowa, chłopak próbował scalić się z łóżkiem i ścianą. Czyżby miał na tyle bezczelności, aby próbować z nim igrać za jego plecami?
- Chodź. – Przerwał jej szloch tylko na krótki moment, wypuszczając ze swojego objęcia na tyle długo, aby mógł podejść do drzwi ostatniego przedziału i rozsunąwszy je, upewnić się o braku współlokatorów. Podnosząc rękę zawołał do siebie gestem Yumi tak, jak gdyby w ogóle nie przejął się informacją o liście Dereka.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:24

Yumi czuła się taka wyprana z wszelakich uczuć. Nigdy nie przebywała w towarzystwie dementora, znając ich tylko z obrazków i książek, ale była pewna, że tak jak ona, tak właśnie czuły się ich ofiary. Pozbawione wszystkiego, wypełnione na wskroś dławiącym i zaciskającym gardło lękiem. Lodowa koścista ręka zaciskała się wokół serca tej piętnastoletniej Krukonki. Podchodziła do szyi, aby zabrać jej dech. Yu czuła się, jakby tonęła. Nieistotne było pulsowanie przedramienia świadczące o nabitym siniaku. Przed oczami wciąż miała wypisane groźby, a w głowie dźwięk głosu Dereka. W przypływie desperacji zakryła uszy obiema dłońmi i potrząsnęła głową, chcąc się tego pozbyć.
Chłodny wiatr przepływający z otwartego okna ani trochę jej nie pomagał. Yumi nie mogła wyjść z szoku. Za każdym razem w stresującej sytuacji Japonka miała mały problem z dojściem do siebie i odrzuceniem uczuć na rzecz zdrowego rozsądku. Spalił list, mącąc jej w głowie, aby nie była pewna czy to rzeczywistość czy koszmar, który się ziści.
- Kore wa usodesu. – szepnęła sama do siebie chcąc w to za wszelką cenę uwierzyć. To kłamstwo, to próba zmanipulowania jej uczuciami i zatrucia jej życia w Hogwarcie. Chciał odebrać jej spokój w ramach zemsty. Potrząsnęła gwałtownie głową, gdy chciał ja do siebie przygarnąć. Na nic to się zdało. Oparła się o jego bark, lecz stała sztywno i cicho. Trzęsła się, ale usta miała zaciśnięte w bladą linię i nie powiedziała już nic. Docierał do niej ocucający zapach wody kolońskiej, a i tak nie oparła się o niego, zaciskając mocno pięści. Nie chodziło tu o ich ostatnią kłótnię. Yu zachowywała się, jakby miała się znowu bronić. Martwo gapiła się w przestrzeń i bez szemrania poszła za Amycusem mimo wewnętrznych nakazów zrobienia w tył zwrot i poszukania Skai. Zapewne odchodzi od zmysłów, powinna ją znaleźć. Wyprostowała się na dźwięk zasuwanych drzwi. Co ona właściwie robi? Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć ale nie dało się. Wcześniejszy szept sam wydobył się z jej ciała, a gdy chciała samodzielnie pokierować słowami, napotykała opór strun głosowych. I tutaj uchyliła lufcik, potrzebując dużo powietrza. Oparła się o ścianę, nie siadając na kanapach. Wbiła paznokcie w swe skrzyżowane ramiona i zastygła w bezruchu. Nie posądzała Amycusa o złamanie obietnicy. Za bardzo obawiała się przeczytanych słów, że mógłby uczynić mu krzywdę. Znała swego przyrodniego brata i on był zdolny do wszystkiego. Choć ręce miała zimne, ciepło płynące od Amycusa zdążyło już wypełnić cały przedział. Jakiś cichy głosik w głowie przypominał jej, że jest na niego wściekła, lecz pozostało to bez odzewu. Yu była nieobecna myślami, dławiąc dzielnie strach. Próbowała pozbyć się lodowatego szponu oplatającego jej serce.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:26

Niewiele obchodził go sens wypowiadanych przez nią słów, pomimo istotności tego faktu w ich przyszłych relacjach. - Reisei ni. - Monotonny i łagodnie obojętny głos przebijał się przez zasłonę milczenia nasuniętą na umysł Yumi, ilekroć starała się powstrzymać słowa pojawiające się w umyśle bądź głos, który nie okazał się omamem, a rzeczywistością słyszalną przez przynajmniej kilka osób. Nauka podstaw japońskiego mogła okazać się teraz przydatna na tyle, aby mógł przebić się przez gwałtownie podniesiony mur Yumi, z pewnością wciąż przestraszonej ostatnim wybuchem Amycusa i na tyle wstrząśniętym u fasad, żeby spotęgować uczucie osaczenia. Nie mniej, nie czuł ani grama obawy bądź niepokoju przed solidnie postawioną bramą, mając specjalny klucz i przywileje do przystąpienie do wnętrza serca dziewczyny, aby uspokoić jej nerwy i zakorzenić bezgraniczne zaufanie do jego osoby. Przekonany o możliwych niedogodnościach zasunął drzwi od przedziału i zasłonił nieśpiesznie firanki, aby w następnej kolejności podejść do narzeczonej i otoczyć ją jedynym sprawnym ramieniem. – Posłuchaj mnie,
Yumi. Cokolwiek on napisał, jest setki kilometrów stąd i nie ma wstępu do
Hogwartu. Jesteś prefektem, więc dowiesz się jako jedna z pierwszych o próbie spotkania się z nim, a zakazy twojego ojca odnośnie odwiedzania Hogsmeade idą nam na rękę. Najwcześniej zobaczysz się z nim w grudniu, a do tego jest jeszcze naprawdę sporo czasu i coś wymyliśmy. Wysłał ci list tylko po to, aby ciebie nastraszyć i wyprowadzić z równowagi. – Zamykając w końcu usta zabrał cichy wdech w oczekiwaniu na protest ze strony Yumi, kiedy próbował podnieść jej podbródek subtelnym ruchem i zmusić ją do spojrzenia w otchłań bezgranicznie pustych oczu, mających rzekomo stać się jedyną bezpieczną przystanią. Przez blisko dwa tygodnie wzajemnego milczenia nie zdążył zatęsknić za nią wystarczająco mocno, aby porzucić racjonalne myślenie i skupić się na spełnianiu własnych potrzeb, które w obecnym stanie uważał za małoistotne.
Dzięki spotkaniu z Ingrid uszeregował własne odruchy i potrzeby, wysnuwając na pierwszy plan wysokie prawdopodobieństwo dostania się do szeregów Czarnego Pana, ażeby wzmacniać własną siłę i powiększać potęgę magii krążącej w jego żyłach z niezwykłą wręcz intensywnością. Po drodze musiał jednak upewnić się, że najbliżsi mu sojusznicy są na tyle zdyscyplinowani, aby utrzymać ciężar niektórych tajemnic Amycusa i poradzić sobie z manipulacją osób z zewnątrz.
Przyglądając się Yumi, nie widział ani krztyny siły, której potrzebowała jego
przyszła żona i zastanowił się na ile jego rodzice połasili się majątkiem, a na
ile prześwietlili rzeczywistą kandydatkę, podmieniając je w trybie ekspresowym. Rozumiał ich desperację po plotkach otaczających Anastasię Cassidy i popierał ich decyzję całkowicie, jednak w chwilach takich jak ta próbował odnaleźć w dziewczynie przed sobą chociaż niewielkie oznaki potęgi, jaką mogła w sobie skrywać.
Przesunął palcami po policzku dziewczyny, ostatecznie zbliżając się do niej raz
jeszcze poza ustalone przez nią granice i trzymając dłoń na karku zmusił ją
powoli do ułożenia głowy na czarnej szacie tuż obok szyi. – On tutaj nie
przyjdzie Yumi, nie jest uczniem Hogwartu i nigdy nim nie zostanie. – Dokończył po krótkiej chwili swoją myśl, o wiele milszym dla ucha tonem.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:27

Poderwała głowę zaskoczona dźwiękiem japońskiego słowa płynącego z ust Amycusowych. Wyrwał ją z ochronnego milczenia i prób wewnętrznego powrotu do równowagi. Spojrzała nań niewidzącym wzrokiem i zmarszczyła powoli brwi. Najwyraźniej wziął lekcję japońskiego przez czas ich „jakże bolesnej rozłąki”. Nie, to niemożliwe zachować spokój w obliczu takiego listu. Namacalnych gróźb, których ślad dalej widniał na opuszkach palców prawej ręki. Mylił się, jeśli twierdził, że z łatwością zakorzeni w niej zaufanie do siebie. Yui ufała mu do pewnego stopnia, lecz przez ostatnią rozmowę wiele wspólnie wypracowanych porozumień, runęło. Przypomniała sobie słowa z listu Arii, aby nie dała sobą manipulować i utrzymała swoją wściekłość. Amycus musi zrozumieć, że jego zachowanie nie ujdzie bezkarnie. Nie była jego szmacianą lalką, tylko żywą, ciepłą osobą, która żądała szacunku i wysłuchania. Bezwiednie obserwowała jego ruchy. Zasuwał firanki, zamykał drzwi. Zupełnie, jakby spodziewał się jakichś gości w ostatnim, opuszczonym przedziale bądź zamierzał ponownie wyjrzeć zza maski obojętności i chłodu. Momentalnie wszystkie mięśnie w ciele piętnastolatki zesztywniały. Nie powinien próbować jej do siebie przygarniać, nie po tym gdy przed oczami miała jego wyostrzoną, groźną twarz z wymalowaną brutalnością i okrucieństwem w oczach. Przecież Derek mu grozi, że uczyni mu krzywdę na oczach Yu. Dziewczyna ledwie znosiła widok bezwładnej ręki i męczenia się Amycusa z tym defektem. Nie zniosłaby więcej, a przecież miała być silna. Tak mówiła Abigail, bądź silną. Gdyby pozwoliła sobie położyć głowę na jego ramieniu, stopniałaby, a tego chciała uniknąć. Miał na nią zbyt duży wpływ.
- Wiem po co to napisał. – położyła obie ręce na klatce piersiowej Amycusa i odsunęła go od siebie, odchodząc jednocześnie spod ściany. Zrobiła to w dwóch dużych i zdecydowanych krokach przerywając nagle przepływające między nimi ciepło. Przez niego kark mrowił od gorącej dłoni, a oczy błysnęły niezidentyfikowanym uczuciem. Jednak zanim dało się jakoś zinterpretować ten błysk, on uleciał i wydawał się złudzeniem. Był jednak ciepłą iskrą, której nie mógł widzieć. Nie teraz, gdy jest na niego wściekła. Nie pozwoliła mu zmusić siebie do patrzenia mu w oczy. Nie mógł jej do niczego zmusić ani udawać, że nic się nie stało, bo stało się bardzo źle.
- Wiem, że chce mnie zastraszyć, nie musisz mi tego powtarzać, bo mu się świetnie to udało. – powtórzyła zniecierpliwionym tonem i wplotła ręce w swoje włosy. Nawet nie zapytała skąd Amycus wie, że została prefektem i o zakazie wycieczek do Hogsmade wydanym przez ojca. Przeszła na drugi koniec małego przedziału, aby nie stopnieć w jego ramionach. Powtarzała sobie non stop, że jest na niego zła i nie da się udobruchać pięknym hiacyntem w doniczce, stojącym na parapecie w jej pokoju. Przełknęła gulę w gardle i wmusiła w siebie tlen, aby organizm odzyskał równowagę.
- Na święta zostaję w Hogwarcie, Amycusie. Nie jadę ani do Shieffeld ani do ciebie. Zostanę w szkole i ojciec już o tym wie. – wyjaśniła „cierpliwie”. Samodzielnie stworzyła sobie dużo czasu, aby opanować do pewnego stopnia magię niewerbalną, nauczyć się bronić i nie załamać się widokiem brata. Z pewnością Derek podzieliłby się z Yumi tym, co mu zrobił. Każdym szczegółem tortur.
- Nie udawaj zmartwionego, świetnie sobie radzę. – dodała kwaśnym tonem przypominając mu jak się zachował, gdy ona ośmieliła się wykazać odrobinę zmartwienia pod jego adresem. – Poza tym powiedziałam wyraźnie, że nie chcę ciebie widzieć i nie zmieniłam zdania. Nie mam tobie nic do powiedzenia. – spojrzała mu prosto w oczy, a mówiła to śmiertelnie poważnie. Nie uda się jej powiedzieć na głos gróźb Dereka. Za bardzo ją tknęły, aby miały ujrzeć światło dzienne. Nie, kiedy przerażenie listem przeplatało się z rozczarowaniem i irytacją na Amycusa. Nawet nie zauważyła, że od kilku minut pocierała jedną ręką palce drugiej, aby pozbyć się z niej sadzy, wymazać ślady gróźb i własnego strachu.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:27

Nie spodziewał się aż tak mocnego oporu ze strony kruchego i przestraszonego dziewczęcia, trzymającego pieczołowicie własne tajemnice w sercu i umyśle skrzętnie zatrzaśniętym przed niepowołanymi osobami, ujawniając w ostatnim czasie zbyt wiele uczuć w stosunku do swoich przyjaciół - o czym jednak Amycus wiedzieć w żaden sposób nie mógł. Jakiekolwiek próby wyciągnięcia informacji z Sorena ściągnęłyby podejrzliwość lojalnego do śmierci staruszka, który prędzej pobiegłby ostrzec panienkę Yumi niż próbował współpracować z przyszłym mężem dziewczynki, widząc jak wiele krzywdy spotkało ją z powodu odgórnie ustalonego małżeństwa.
Pierwsze próby odepchnięcia go od siebie nie przyniosły spodziewanego skutku, jednak kiedy opierała się z ułożeniem policzka na jego ramieniu i pozwoleniu mu na dotarcie do wnętrza swego serca, przestał napierać i odsunął się zgodnie z jej wolą - zaledwie o dwa kroki, spoglądając na nią bez zmienionego wyrazu twarzy, pozostawiając wciąż nieodgadnioną pustkę. Przez krótki moment spostrzegł cienki przypływ strumienia czułości i tęsknoty, jednak zamiast podążyć zgodnie z wcześniejszymi zamierzeniami - pozwolił wypowiedzieć wszystkie słowa dziewczyny tak mocno, jak tylko tego pragnęła. Stojąc wciąż przy zasuniętych drzwiach do przedziału przyglądał się odchodzącej w stronę okna, jak gdyby stanowił namacalne źródło cierpienia przynoszącego bolesne wspomnienia i niezwykle dotkliwe uczucia, wbijające się głęboko w serce Yumi. Zabawne, ale nie potrafił jej współczuć, nie widząc grama własnej winy w mętliku w umyśle dziewczyny, sącząc powoli każde wypowiedziane przez nią słowo z wyuczonym wyrachowaniem, nie osądzając jej jednak tak, jak miał to w zwyczaju jeszcze kilka tygodni temu.
W końcu podniosła na niego spojrzenie i zderzyła się z zachmurzonym spojrzeniem nie wyrażającym nic poza pustą obojętnością, którą potrafił z siebie wydobyć o wiele łatwiej niż wcześniej to podejrzewał, skupiając się zbyt mocno na gniewie za własne kalectwo. W chwili obecnej prawa ręka wsunięta była pod szkolny mundurek szaty, mało widoczna dla mniej spostrzegawczych osób, pozostawiając rękaw zwyczajnie pusty, jak gdyby ta kończyna w ogóle nie istniała w ciele prefekta.
- W takim razie do zobaczenia w przedziale prefektów, panno Merberet. - Odpowiedział oficjalnym tonem, nie wysilając się na włączenie między sylaby jadu złośliwości czy sarkazmu, ani nawet nie pochylając się przed nią w pożegnalnym geście wyuczonym jeszcze w okresie wczesnego dzieciństwa. Ot, odwrócił się niespiesznie odsłaniając firankę przysłaniającą przedział i bez zbędnych słów sięgnął po drzwi, odsuwając je mocnym szarpnięciem - wpuszczając do środka chłodne powietrze wydobywające się z otwartego wciąż na korytarzu okna. Wyszedł na korytarz, z zamiarem zatrzaśnięcia za sobą drzwi, jeśli tylko Yumi nie ruszyła się ze swojego miejsca przy oknie, nawet na ułamek sekundy nie obdarzając ją dłuższym spojrzeniem niż to było mu potrzebne. Bez wzruszenia zaczął zamykać okno, zastanawiając się nad odpowiedzialnością za doniesienie o zasłabnięciu jednej z uczennic nauczycielom znajdującym się tuż na przedzie pędzącego wesoło pociągu; pytanie jednak brzmiało czy w ogóle warto było zawracać im głowy tak nieistotnym problemem, skoro Yumi będzie próbowała wyprzeć się całego zdarzenia i zbagatelizuje je, ukrywając przed światem władzę Dereka nad jej umysłem. Nikt nie musiał przecież o tym wiedzieć, prawda?
I tylko Amycus wiedział o skrupulatnie dopracowywanym planie, jaki miał zająć jego myśli na najbliższe godziny.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 EmptyWto 18 Lis 2014, 18:27

Gdyby ośmielił się dotrzeć do niej poprzez wypytywanie jej przyjaciół i Sorena, niechybnie nabroiłby bardziej. Yui miała niesamowity mętlik w głowie przez sprzeczne sygnały wysyłane od Amycusa. Nie dalej jak dwa tygodnie temu mówił, że jej potrzebuje, że pragnąłby, aby nawet z nim zamieszkała. Yu zmuszona została uznać te piękne słowa, dające nadzieję za chwilową niepoczytalność. Tym samym łamała sobie serce. Nie mogła jednak wiecznie wierzyć, że Amycus się zmieni. To byłoby zbyt piękne, aby było prawdziwe. Mogła jedynie uzbroić się w cierpliwość i przestać tak mocno angażować.
Spoglądała mu w oczy, gdy ustąpił i potulnie nie naciskał. Yui od razu wyczuwała podstęp, przyzwyczajona, że Amycus nigdy nie ustępuje. Prezentował jej mroźną dawkę obojętności i czegoś, co wcześniej nie było. Tej pustki, którą ukrywał. Brak uczuć i udawanej normalności. Japonka przez chwilę była pewna, że zdjął maskę i nie będzie jej już zakładał, ale szybko odrzuciła tę myśl. Wkurzyła się na siebie, że jak tylko miała go w jednym przedziale, strach listem Dereka ustępował. Serce rozszalało się w jej klatce piersiowej na nowo. Czy Amycus je słyszał?
- Nie rób tego więcej. – powiedziała cicho i pozornie spokojnie. Nie dodała o co jej chodziło, nie wyjaśniała, pozwalając, aby sam domyślił się i dowiedział co miała na myśli. Nie miało to na celu dręczyć go, bo raczej z logicznego punktu widzenia Amycus niewieloma rzeczami się przejmuje, jeśli dotyczy to drugiej osoby. Brak empatii. Najpierw obdarzył ją słowami i intensywnym szczerym gorącem, aby chwilę potem wylać na nią kubeł zimnej wody. Miała dosyć braku jednostajności. Starała się nadążać za nim, ale nie mogła, skoro rzucał jej kłody pod nogi.
- Miru tame ni, jirai fianse. –pożegnała go,wychodząc z przedziału. Drgnęła mimowolnie przy trzasku zamykanych drzwi. Wcisnęła dłonie do kieszeni mundurka, zacisnęła je w pięści i wmusiła w siebie spokój. Miała dużo czasu, aż do ferii zimowych aby… aby przeżyć pierwsze spotkanie z Derekiem odkąd Amycus go niemal zabił. Przez jej kręgosłup przebiegł bardzo zimny dreszcz, jak tylko w jej głowie pojawiła się myśl, że mógł go zabić, a wszystko by się skończyło.

[z tematu]
Sponsored content

Korytarz  - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: Korytarz    Korytarz  - Page 3 Empty

 

Korytarz

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 4Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4  Next

 Similar topics

-
» Korytarz
» Korytarz
» Korytarz z obrazem R. Kegga
» Korytarz
» Korytarz

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-