|
| Dom państwa Everett - Walia | |
| Autor | Wiadomość |
---|
Tanja Everett
| Temat: Dom państwa Everett - Walia Czw 10 Lip 2014, 14:28 | |
| Schludny, piętrowy domek na skraju lasu. Nawet nie wiesz, co kryje się za jego drzwiami.... |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Czw 10 Lip 2014, 14:53 | |
| Podróż pociągiem minęła o wiele za szybko. Im bliżej były stacji, tym Tanja czuła sie gorzej. Serce biło o wiele za szybko, krew szumiała w uszach, a gula w gardle rosła nieprzyjemnie. Nie miała zbyt wielkiego prawa do dyskusji, profesor Odineva oferowała się, że zaprowadzi ją do domu i wyjasni wszystko z ojcem. Nie podejrzewała, że coś to da. Ojciec potrafił być bardzo przekonujący i nie dość, że wyrzuci Katję z domu to jeszcze Tanja i matka oberwą przy tym najbardziej. Na samą myśl dziewczyna kuliła się w sobie, ale przed Xavem udawała, że to chwilowa niedyspozycja. Podejrzewała, że widzi go po raz ostatni. Gdy pociąg zatrzymał się, Tanja pocałowała Xaviera rozpaczliwie na pożegnanie i wyszła z przedziału. Miała czekać na Katję, ale oczekiwała, że zamieszanie i tłum pomogą jej wydostać się niezauważenie przez barierkę na peronie. Widziała nad tłumem postać nauczycielki, ale specjalnie ominęła ją. Wydostała się przez barierkę z duszą na ramieniu. Ciągnąc kufer ruszyła ku wyjściu z dworca. Machnęła ręką i nagle wyrósł przed nią wściekle fioletowy autobus. Blada przywitała się z konduktorem i weszła do środka, taszcząc za sobą bagaż. Tak jak podejrzewała, podróż autobusem będzie o wiele za szybka. Już wystarczająco było jej niedobrze. Wysiadła na swoim przystanku, widząc w oddali samotny domek na skraju lasu. Wyjęła różdżkę. Nie bała się, że złamie zasady. Jeśli miała umrzeć, to broniąc się. Stanęła przed podrapanymi, drewnianymi drzwiami. Wzięła głęboki oddech i kazała Rubinowi zostać na drzewie. Pchnęła drzwi, które otworzyły się z skrzypieniem zawiasów. Zamknęły się zaraz za Tanją. |
| | | Katja Odineva
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Pią 11 Lip 2014, 13:34 | |
| Katja nigdy nie powiedziała, że pojedzie z Tanją, aby wytłumaczyć jej ojcu po jak cienkim stąpa lodzie. Nie była naiwną idiotką, temu człowiekowi zbyt wiele razy wszystko uchodziło na sucho, aby miał się przestraszyć jakiejś tam nauczycielki. Problem w tym, że Odineva miała szerokie kontakty w świecie czarodziejskim i to nie tylko w Wielkiej Brytani, ale niemalże w każdym zakątku globu. Mogła mu zapewnić piekło na ziemi gdziekolwiek zdecyduje się pójść i nie zawahałaby się ani sekundy. Ludzie uznawali ją za sympatyczną ekscentryczkę, ale była też druga strona jej osobowości, którą rzadko pokazywała. Potrafiła być bezwzględna, okrutna i przebiegła w sposób, którego nikt się po niej nie spodziewał. Jedna z jej ofiar powiedziała jej kiedyś, że właśnie ta niepozorność daje jej dużą przewagę. Dzięki niej atakuje z zaskoczenia. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że panna Everett źle zinterpretowała jej słowa i najwyraźniej wcale nie zamierzała wywiązać się z danej obietnicy. Stojąc w tłumie uczniów, Katja zastanawiała się na ile dziewczyna postanowi być wiarygodna, na ile istotne jest dla niej to, co przyrzeka. Okazało się, że niezbyt, bo mignęła jej tylko na chwilę przy przejściu na mugolską stronę, a potem zniknęła na dobre. Na jej nieszczęście Odineva spodziewała się dokładnie czegoś takiego i była przygotowana. Mieli z Jaredem podobnie do Błędnego Rycerza zaczarowany samochód i nieco bardziej przytomnego kierowcę, ale i tak dotarli na miejsce już po dziewczynie. Wilson chciał natychmiast wpaść do środka, ale Kat zatrzymała go ruchem dłoni. Musieli postępować ostrożnie, ten facet mógł być niebezpieczny i dla nich. Nie mówiąc już o tym, że nie zawahałby się przed użyciem członków rodziny jako tarczy lub karty przetargowej. Dopiero czarny dym i niepokojące odgłosy wydobywające się z wnętrza, pozbawiły Katję rezerwy. Jeśli zaraz ich nie wydobędą, wszyscy poduszą się w środku i wtedy na nic się przydadzą wszystkie środki ostrożności. Skinęła głową Jaredowi, rzuciła na niego zaklęcie bąblogłowy, poczekała, aż odwdzięczy się tym samym i ramię w ramię ruszyli ku wejściu do domu Everettów. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Wto 15 Lip 2014, 23:30 | |
| To, co zastała w środku przeszło jej najśmielsze obawy. Jednak od początku. Powoli. Tanja weszła do środka. Panowała zdradziecka cisza. Tan przeszła przez jasny przedpokój. Brak obecności ojca był Tan na rękę, nawet bardzo. Przerażało ją coś innego. Brak obecności mamy, która pracuje na nocne zmiany lub w domu. -Mamo? -rzuciła, mając złe przeczucia. Cisza nadal trwała. Zajrzała do wszystkich pokoi na parterze, lecz nadal odpowiadała jej cisza. Pełna najgorszych obaw wspięła się po schodach na piętro. Na podłodze leżał rozbity wazon. Dziewczyna dotknęła klamki do swojego pokoju. Tam nie powinno było być nikogo.. metal klamki ją parzył. Nacisnęła ją jednak i pchnęła drzwi. To, co zobaczyła zmroziło jej krew w żyłach. Na środku jej sypialni na krześle siedziała przywiązana mama. Jej głowa zwisała lekko na prawą stronę. Wyglądała, jakby była martwa, ale.. nie, ona żyła. Widziała, jak pierś matki unosiła się ledwie zauważalnie. -Mamo! -Tanja dopadła do krzesła i zaczęła szarpać liny. Nikita drgnęła i uniosła powieki. W jej oczach malowało się przerażenie. Poruszyła ustami, ale nie wydała żadnego dźwięku. Spróbowała jeszcze raz. -Uciekaj... -doszło do uszu Tanji. Wstrzymała dłonie i posłała matce zaniepokojone spojrzenie. No tak. Ktoś matkę związał. Ktoś, kto nadal tu był. Ktoś, kto musiał być w tym pokoju. Zatrzasnęły się drzwi. Tanja poderwała się. Tuż przy drzwiach stał Sean, jej ojciec. Dziewczyna nigdy nie pokazywała, że się go boi, ale teraz aż krzyknęła, zasłaniając sobie usta. Jego oczy były wrotami piekła. Kryła się w nich żądza mordu, a różdżka w dłoni dopełniała tego widoku. Co z tego, że Gryfonka miała swoją? -Zostaw ją.. nic Ci nie zrobiła.. -zaczeła Tan, nie spuszczając wzroku z Seana. To były ostatnie tak spokojnie wypowiedziane słowa. Uderzyła boleśnie o ścianę, że aż ją zamroczyło. Gdy obraz się wyostrzył, serce stanęło jej w piersi. Ojciec celował różdżką w jej matkę. Chciał dotrzymać słowa, że zrobi Nikicie to samo co Tanji w styczniu. Matka posłała dziewczynie ostatnie załzawione spojrzenie, a chwilę później stanęła w płomieniach. Dosłownie, pomarańczowe języki liżą jej ciało, a z gardła wydobywa się krzyk. Tanja wstała i skoczyła na ojca, który przerwał czar, tracąc równowagę. Odrzucił dziewczynę ku matce, któej krzesło przewróciło się. Gryfonka dysząc ciężko uklękła nad matką. Żyłą jeszcze, ale jej skórę pokrywały pękające bąble i zwęglone tkanki. -Uciekaj... dla mnie już nie ma ratunku.. uciekaj. Kocham Cię. Uciekaj... -wydusiła, a z jej ust wypłynęła krew. -Nie.. nie... -wyjękała Tanja, potrząsajac matką, lecz ona miała rację. Jej serce przestało bić. Plama krwi pod ciałem powiększała się. Kobieta upadła na ułamaną nogę od swego krzesła. Śmierć otuliła ją swymi ramionami. Tanja zauważyła kątem oka, jak Sean powstaje z podłogi. Uchyliłą się przed klątwą i dopadła drzwi. Zatrzasnęła ja, a zaraz ze szczeliny zaczął wydobywać się czarny dym. Głośny ryk uświadomił ją, że ojciec nie odpuści. Był tuż za nią. A ona musiała uciec. Dopadła kuchni, z której można było się wydostać do lasu. Już dotykała drzwi, gdy upadła boleśnie. Jęknęłą i odwróciłą się na plecy, by ujrzeć JEGO nad sobą. Dyszała, szukając ucieczki. |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Sro 16 Lip 2014, 11:09 | |
| - Dlaczego to nie jedzie szybciej? - warknął uderzając pięścią w siedzenie i ponaglając kierowcę. Kiedy tylko dowiedział się, że smarkula Everett zlekceważyła jego zakaz powrotu do domu, Jared był wcieleniem gniewu. Prawie namierzyli skurwiela, prawie go dopadli. Potrzebowali paru dni, aby go złapać, obedrzeć ze skóry i wsadzić do Azkabanu. A ten cholerny dzieciak bawił się w herosa i wystawiał się na odstrzał. Zrobił dosyć porządną awanturę Katji za niedopilnowanie uczennicy. Był wściekły, bo to on prowadził tę sprawę i potencjalne ofiary będą jego winą. Jeśli zginie dziecko, kolejne w Hogwarcie, szkołę będzie trzeba zamknąć. Wypadł z samochodu, przeklinając kierowcę i tylko stanowczość Odinevy powstrzymała go przed wparowaniem do środka. Wyciągnął różdżkę, jego wierną i oddaną broń, która nigdy go nie zawiodła. Odczekał dokładnie dwadzieścia sekund, zanim ruszył w stronę domu. - Sprawdź tylne drzwi. Zablokuj je albo rozwal. Choćby siłą wynieś każdego, kogo spotkasz. Ojczulka zostaw mi. - wycedził przez zaciśnięte zęby, lokalizując okno, z którego wydobywało się najwięcej dymu. Słyszał krzyk dziecka, trzask płonących mebli. Bombarda wyrzuciły drzwi w powietrze. - Biegnij na górę! Sprawdź czy ktoś tam jest! - krzyknął do Katji, skoro była skora do pomocy. Jego ton głosu uniemożliwiał protest. Teleportował się. Z parteru do pokoju obok. Nie było nikogo. Usłyszał kolejny krzyk dobiegający zza jego pleców. Trzask teleportacji. Kuchnia. Kolejne drzwi wystrzelone w powietrze potężnym zaklęciem. W pomieszczeniu pojawił się bezlitosny auror. Wyglądał dosyć groźnie i niefajnie. Zaciśnięta szczęka, obietnica krwi i tortur wymalowana na twarzy. Był teraz taki nieludzki, nieczuły. Nieobliczalny, jeśli da się ponieść gniewie. - Się masz, Sean. Zostaw dzieciaka, albo odetnę ci ptaka. - zaklęcie rozbrajające poleciało wprost w skurwiela, którego żywego bądź nie wywlecze z tego domu. Jared nie miał czasu na negocjacje ani zabawy w ostrożność. Dom płonął. Ministerstwo zostało wcześniej poinformowane o ucieczce Tanji i miał zostać tutaj wysłany oddział do pomocy. Do tego czasu Wilson musi wydostać stąd dzieciaka, jej matkę, a ojczulka obezwładnić. Nie miał prawa zabijać. Minister nie chciał na to przystać, wciąż wahał się przed wydaniem takiego dekretu. Wściekłe spojrzenie Jerry'ego mówiło, że jego ręka się nie zatrzęsie, gdy będzie rzucał zaklęcie śmiertelne. Zerknął kątem oka na Everett i kazał jej ewakuować tyłek, jak tylko Sean odwróci głowę. Będzie miała około dwóch sekund na zebranie swojego zacnego, głupiego ciała i ucieczkę. Kolejna klątwa posłana do Seana, kolejne kroki. Powoli szedł w jego stronę, celując różdżkę w jego czoło. Mają parę minut na wydostanie się stąd. Robiło się gorąco, ale Jared jakby nie zdawał sobie z tego sprawy. Miał tylko jeden cel. Dopaść tego Śmierciojada. |
| | | Katja Odineva
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Czw 17 Lip 2014, 11:13 | |
| Katja też była zdenerwowana, ale nie oznaczało to bynajmniej, że zacznie terroryzować całe swoje otoczenie. Uspokajająco położyła dłoń na ramieniu Jareda, ale w jej oczach widać było stanowczość i dezaprobatę dla jego zachowania. Podczas swojego długiego życia nauczyła się, że ludzie, którym okazujemy sympatię, odwdzięczają się tym samym. I jest to najlepsza droga do uzyskania tego, czego się chce. Nie przejęła się, kiedy wydzierał się na nią. Zbyt dobrze go znała, poza tym był tak samo odpowiedzialny za całą sprawę, jak ona. Także był na peronie, także mógł zatrzymać Tanję. Pewnym rzeczom nie dało się jednak zapobiec i nie należało tego wielce roztrząsać. Ta sprawa nie miała już większego związku z Hogwartem. Znajdowali się poza jego murami, a ostatecznie Tanja pozostawała wciąż pod kuratelą rodziców. Jeśli coś się stanie, to szukanie winnych zacznie się w Ministerstwie Magii, nie w szkole. Katja dobrze przygotowała się do swojego zadania i wiedziała, że wcześniej pojawiały się skargi na Seana, że córka wcale nie pozostawała taka bezczynna, tylko wielokrotnie napotykając się na mur obojętności, a nawet wrogości, w końcu zrezygnowała z prób szukania pomocy na zewnątrz. Ktoś puścił mimo uszu krzyk dziecka, nad którym się znęcano. I Katja miała zamiar dojść do tego, kto to był. Niezależnie od dalszego rozwoju wydarzeń. Kiedy znaleźli się w środku, Rosjanka posłusznie zastosowała się do poleceń Jareda. Miał większe doświadczenie w tego typu akcjach, a ona nie była idiotką i wiedziała, kiedy należy posłuchać mądrzejszego. Gdyby nie to, pewnie dawno by już była martwa. Przeskakując po kilka stopni w kilka sekund znalazła się na piętrze i ustaliło źródło ognia. Płomienie były zbyt wysokie, aby mogła samodzielnie je ugasić, ale gdzieś pośród dymu spostrzegła trawione żywiołem ciało umęczonej kobiety. Na ten widok zrobiło jej się niedobrze, choć widziała wiele okropności zarówno w Durmstrangu, jak i później. Odwróciła się na pięcie i zaczęła szukać Jerry’ego i Tanji. Na górze nie było nikogo żywego. Znalazła całe towarzystwo w kuchni i wydała z siebie jakiś dźwięk pomiędzy westchnieniem, a jękiem, na widok sceny, która się przed nią roztoczyła, kiedy stanęła w progu. Jej długie palce ściślej oplotły różdżkę, a niebieskie oczy pojaśniały złowróżbnie zamieniając się w dwa kawałki lodu. Nie najlepiej rokowało to dla Seana, który w tej chwili miał przed sobą nie tylko wściekłego aurora, ale i mistrzynię zaklęć. Szczęście chyba jednak sprzyjało temu nędznemu robakowi, mężczyźnie, który podniósł rękę na własną żoną i córkę. Ogień, który szalał piętro wyżej, trawił rzecz jasna także belki sufitu i jedna z nich pękła właśnie z trzaskiem tuż nad głową Jareda. Katja pierwsza zauważyła co się święci, bez namysłu przyskoczyła więc do mężczyzny i wyciągnęła go z pola rażenia. Owszem, sprawiła w ten sposób, że musiał opuścić różdżkę i najpewniej się zdekoncentrował, ale wolała znosić jego złość i frustrację, niżeli mieć na głowie jego oparzenia i żonę. Te ułamki sekund wystarczyły jednak Seanowi. Brutalnie popchnął Tanję na żarzące się drewno i z głośnym śmiechem teleportował się, on jeden wie gdzie. Po prostu rozpłynął się w powietrzu. Katja zacisnęła zęby, kiedy mężczyzna zniknął, ale nie żałowała swojej interwencji. Przygnieciony płonącą belką Jared też by temu nie zapobiegł. Zamiast płakać nad rozlanym mlekiem, szybko zbliżyła się do Gryfonki, pomogła jej wstać i zajęła się ranami na jej ciele. Tych na duszy nie dało się bowiem wyleczyć tak łatwo. Narzekanie i pieklenie się zostawiła Wilsonowi. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Nie 20 Lip 2014, 14:06 | |
| Wiele osób w takiej sytuacji jak Tanja stwierdziłoby, że to koniec. Czas się poddać. Teoretycznie nie miała już dla kogo żyć, więc powinno było jej być wszystko jedno. Nie było. Nie chciała mu dać tej satysfakcji, że wygrał.. może i wykończył jej matkę, ale ona nie ma zamiaru podzielić jej losu. Chciała żyć. Chociażby dla samej siebie. Dla Rubina, który czekał przed domem, dla Resy, która ja ostrzegała przed ogniem... a nawet dla Mikiego, którego ostatni list trzymała zmięty w kieszeni spodni. Zdawał się ją grzać przez materiał. Musiała przeżyć, bo musiała się do niego odezwać wieczorem. Obiecała.. Wybawienie przyszło w momencie, gdy Tanja podnosiła się z kolan, a jej ręka pulsowała ostrym bólem. Miała już podnieść różdżkę na własnego ojca, gdy nagle w kuchni pojawił się.. ten gbur Wilson! Z tego szoku dziewczyna o mało nie została trafiona innym zaklęciem z ręki Seana. Uchyliła się ledwo co, a zaklęcie rozprysło się na zlewie. Nie mówiła nic, patrząc to na Wilsona to na swojego ojca. Wycofywała się krok po kroku by być poza polem rażenia. Mimo braku sympatii do aurora czuła do niego wdzięczność. Sean mógłby ją zmielić na proch jednym gestem. Miała już dostać się w bezpieczne miejsce, gdy pojawiła się Katja, płonąca belka spadła z głośnym hukiem, a sama Tanja straciłą grunt pod stopami. Upadła boleśnie na żarzącą się belkę i aż krzyknęła. Cały ukrop skupił się na ręce, całe szczęście.. Gryfonka jakimś cudem przeturlała się na ziemię i oddychała ciężko. Dopiero ręka Katji pomagająca jej wstać przywróciła ją do życia. Tan posłusznie się podniosła i pozwoliła się opatrzeć, ale nic nie mówiła. Miała dziękować? Przepraszać? Nie mówiła nic. Jej wzrok padł na płonący kawałek stropu. Tak samo ogień obejmował jej matkę na krześle... coś ją zabolało i to tak, że aż ugięły się pod nią kolana. Samotna łza popłynęła po jej policzku. Tanja otarła ją szybko, by nikt tego nie dojrzał. Była zmęczona, tak bardzo zmęczona... |
| | | Jared Wilson
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Nie 20 Lip 2014, 17:44 | |
| Gdzieś tam na dnie podświadomości pojawiło się spotkanie z małą Anderson i jej dziwną przepowiednią. Nie wiedział co ma o tym sądzić. Był ogień, była głupia Everett. Był on tutaj, w tej zapyziałej dziurze, która zaraz runie. Miał go na muszce, mógł go zabić, jeśli tylko ten nie ruszałby się przez pięć sekund. Pięć sekund swojego życia, które mógłby zakończyć, gdyby nie ta cholerna belka. Katja odsunęła go, bo inaczej nie zauważyłby poluzowanego nad nim płonącego drewna, które mogłoby pozbawić go przytomności. Odruchowo osłonił się ręką i tylko iskry poparzyły mu kark. Łatwo jest przewidzieć reakcję Wilsona, gdy Sean teleportował się, wykorzystując chwilową dezorientację aurora. - Kurwa, zwiał. - syknął i wydawać się mogło, że jego postura zrobiła się dwukrotnie większa. Jeszcze trochę, a wypełniłby całe pomieszczenie masywnymi barkami, ale to tylko złudzenie spowodowane napiętymi mięśniami. W tym samym momencie, gdy owa belka właśnie postanowiła spaść im na głowy, Wilson dopadł do dziewczyn, złapał je za ramiona i teleportował się dziesięć metrów przed domem. W tym samym momencie coś gruchnęło w budowli i połowa dachu runęła do środka. Gwałtownie pojawili się na świeżym powietrzu, lądując co prawda na dwóch nogach, jednak nie mogło to należeć do przyjemności. - Cholera jasna! - warknął i puścił obie towarzyszki wiedząc, że sobie poradzą wtedy, kiedy on będzie zajęty swoim gniewem. - Imbecyl zwiał i ciekawe czyja to wina. - odwrócił się do Everett i wręcz zabijał ją wzrokiem. Nawet nie drgnął, gdy w domu za nim coś znowu spadło. - Co ty sobie wyobrażasz, smarkulo? Zachciało ci się bawić w bohaterkę? Przez ciebie ten śmieć zwiał! Czy ty w ogóle myślisz? - wycedził przez zaciśnięte zęby, wpatrując się w dziewczynę zimno i bezlitośnie. Gdyby nie jej zapędy do bycia bohaterką, Wilson dopadłby drania i nie byłoby problemów. Przeszkodziła mu i to poważnie, a tego nie potrafił wybaczyć. Dlatego wolał pracować samotnie, bo miał wtedy pewność, że wszystko zostanie zrobione do końca. Nie spojrzał ani razu na Katję. Wiedział, że się jej nie podoba jego podejście, jednak w obecnym momencie miał to głęboko gdzieś. Nie pytał czy się im coś stało, czy są ranne. Nie interesowało go to, ufał całkowicie Katji. Po paru chwilach przed płonącą budowlą pojawiły się posiłki, masa aurorów przysłana z ministerstwa. Buchało, strzykało, hałasowało od zbiorowych, gwałtownych teleportacji. Roiło się od kilkunastu sylwetek, a dowodził nimi oczywiście Wilson. Wściekły Wilson. - Przeczesać cały las, wszystkie okolice w promieniu kilkunastu kilometrów. - wydawał komendy i wszedł między podwładnych, wysyłając poszczególne grupy w różne strony. - Wysłać listy gończe, jeszcze dzisiaj. Poinformować okoliczne miasta o draniu. Ruszać się! Zablokować mu możliwość ucieczki! - wydarł się na młodzika. Nie musiał mówić o ugaszeniu pożaru, zajęli się tym bez jego komend. Kilkanaście różdżek ze wszystkich stron, potężne strumienie zimnej wody i zmniejszający się pożar. Przed domem śmigały w powietrzu zaklęcia, teleportowane sylwetki; po prostu zgrany, sprawny tłok. Dopiero po dopilnowaniu, aby każdy miał co robić, powrócił do Katji i na nią spojrzał. Była wściekła, to oczywiste, jednak wciąż nie miał sił się tym przejmować. Zwiał mu sprzed nosa Sean Everett, a miał go na muszce. Trudno tu zachować spokój. - Dzieciak powinien być teraz w ministerstwie do czasu aż Williams nie ustali co z nią zrobić. - proste, wyśle ją do szefa aurorów i nie będzie musiał jej oglądać. Nie będzie mu więcej przeszkadzała w śledztwie i gonitwach. Podbiegł do nich nagle jakiś rudawy, chudy, podskakujący w miejscu młody świeżo upieczony auror i poinformował ich o znalezionym w pokoju na piętrze ciele. - No świetnie, jeszcze denat. - warknął. - Sprowadź odpowiedni oddział, niech się tym zajmą. Przeszukać ruinę. Cokolwiek co będzie podejrzane, wysłać mi wprost do biura. - rozkazał oschle i powrócił spojrzeniem do Katji. - Samochód czeka, ale tym razem ja będę prowadził. - powarkiwał dalej i wskazał na niebieski pojazd. Podszedł do niego i otworzył drzwi dziewczynom. Chociaż był rozjuszony, coś tam manier jeszcze w nim było. Gdy tylko wsiadły, podszedł do kierowcy, złapał go za chabety i niedelikatnie wyrzucił z samochodu. Nic sobie nie robił z protestów, buntu i pytań. Nie obchodziło go to. - Ministerstwo wypożycza pojazd. - warknął i wsiadł za kierownicę. Jednak tych manier nie miał. Nie czas na uprzejmości. Odstawi dzieciaka i Katję w bezpieczne miejsce, a potem zajmie się dopilnowaniem wykonania rozkazów. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia Wto 22 Lip 2014, 00:23 | |
| Dom pochłaniały coraz większe płomienie, a widok w kuchni przysłoniła gruba warstwa dymu. Po przybyciu specjalnych służb i szybkiej konsultacji, postanowiono ewakuować wszystkich. Jared wsiadł za kierownicę ministerialnego auta i odwiózł dziewczyny w bezpieczne miejsce. Losy Tanji miały się rozstrzygnąć po rozmowie z odpowiednimi władzami w Ministerstwie Magii. Po namowach Katherine postanowiono, że dziewczyna zostanie na Grimmauld by chociaż się przespać, zanim nie zostanie jej wyznaczony nowy dom i opiekunowie.
Z tematu wszyscy
/czas gonił, przyspieszyłam akcję |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dom państwa Everett - Walia | |
| |
| | | | Dom państwa Everett - Walia | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |