|
| Parter - Wypadki Przedmiotowe | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Soleil Larsen
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pią 31 Paź 2014, 14:15 | |
| “No tak, Soleil Larsen jest dziwaczką rozmawiającą sama ze sobą”, to najlepiej tłumaczyło, dlaczego nie mogła powiedzieć Henry’emu prawdy. Pomijając już Tytana, pomijając to, że z daleka od niej mógł być bezpieczniejszy i szczęśliwszy, zwłaszcza teraz, kiedy nie pamiętał nic z rzeczy, które ich łączyły, nie potrafiła znieść tego jego spojrzenia. Spojrzenia pozbawionego zrozumienia, ciepła i uczucia, do którego przywykła. Spojrzenia typowego dla wszystkich, którzy czuli do niej jakąś sympatię pomimo jawnego ekscentryzmu Słoneczka. A było takich osób sporo i takie traktowanie przeważnie jej nie raniło, ba, spotykało się z ciepłym przyjęciem. Problem w tym, że żadnej z tamtych osób nie kochała, nie zależało jej, aby dostrzegali coś więcej. Wiedziała, że gdyby powiedziała mu prawdę, gdyby w akcie rozpaczy i autodestrukcji usiłowała mu przypomnieć siebie samą, spotkałaby się szokiem, z niedowierzaniem, z dystansem, z niezrozumieniem. i to bolałoby ją jeszcze bardziej, to pokazywałoby jak niemożliwym byłby ich związek, gdyby nie tortury, gdzyby nie ten przełomowy moment, który zmusił chłopaka do spojrzenia na nią w inny sposób, z innej perspektywy. Nie wytrzymałaby tego, nie dała sobie z tym rady, nie potrafiłaby się nie załamać. Dość jej było nieszczęść i ran. Tak było więc lepiej i dla chłopaka i dla niej samej. Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że ktoś mu w końcu powie. Wtedy jednak nie będzie musiała na to patrzeć. Zdziwiła się, kiedy po powrocie do sali zastała Henry’ego stojącego. Była niemalże na 100% pewna, że nie powinien ruszać się z łóżka i nie wiedziała w jakim właściwie celu mógłby to uczynić. Odruchowo podeszła do niego i ujęła jego rękę, aby pomóc mu się znowu położyć. Czuła się dziwnie, czuła się okropnie tak bardzo pragnąc się do niego przytulić i wiedząc, że uznałby to jedynie za kolejny objaw tego, że jest szaloną dziwaczką, której nie da się zrozumieć. - Nie powinieneś raczej wstawać. - wydusiła z siebie, aby ukryć swoje prawdziwe uczucia i cofnęła się, kiedy tylko chłopak ponownie znalazł się tam, gdzie być powinien. - To nic takiego, naprawdę. Po prostu… bardzo Cię lubię i przykro mi, że wydarzyło Ci się coś takiego. - uśmiechnęła się lekko i dosyć blado, ale szczerze. - Słyszałam, że uratowałeś życie jakiejś dziewczynie, Ślizgonce, chyba ma na imię Jasmine. - dodała po chwili, chcąc Henry’emu poprawić jakoś humor i wiedząc, że najpewniej w ten sposób przybliży się do celu. - Zawalił się korytarz, którym szliście na obozie. Nikt się tego nie spodziewał. - dokończyła, nie siadając już, jak wcześniej, na rogu materaca, ale zachowując swój dystans, który był zwyczajnie bezpieczniejszy dla niej w sytuacji, w której mierzyła się z rozpaczliwa potrzebą objęcia chłopaka, sprawdzenia, czy na pewno jest cały i zdrowy. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pią 31 Paź 2014, 15:44 | |
| Kremowa płomykówka o imieniu Serpens leciała leniwie przez przestworza, łapiąc ostatnie jeszcze ciepłe, bo letnie promienie Słońca. Trzymał w dziobie mały zwitek pergaminu. Widać było, że ktoś pospiesznie napisał adresata na wierzchu. "H.Lancaster" było napisane pochyłym pismem, wyraźnie kobiecą ręką. Sowa wleciała zgrabnie do sali, gdzie leżał poturbowany Puchon. Nawet nie spostrzegła, że ma on gości. Upuściła na jego pościel pergamin, zrobiła delikatny zawrót, nawet nie kwapiąc się o lądowanie i ruszyła w drogę powrotną. Liścik był krótki, ale zawierał wszystko co potrzebne.
- Cytat :
- Dziękuję za uratowanie mi życia.
Jasmine Vane
Żadnych niepotrzebnych słów. Tylko podziękowania. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Sob 01 Lis 2014, 10:22 | |
| Chciał wstać, żeby dowiedzieć się co się stało Soleil. Nie przywykł, że ktoś wybiega z płaczem z sali, gdy w środku jest tylko on sam. Puchon chciał sprawdzić po prostu, czy wszystko jest okej. Najwyraźniej nie było, skoro Soleil zachowywała się co najmniej dziwnie i patrzyła na niego, jakby chciała mu wynagrodzić wszystkie krzywdy świata. Nie rozumiał i nie zrozumie, dopóki ktoś go nie oświeci co się działo w ciągu ostatniego roku szkolnego. Im dłużej tu leżał, tym bardziej czuł się źle mimo, że fizycznie miał do siebie niby dojść. Uzdrowiciele mówili, że wyjdzie ze szpitala dopiero wtedy, gdy rana na głowie zagoi się chociaż do połowy i będą mogli zdjąć najgrubszy bandaż. Faktycznie nie wolno było mu spacerować, aby nie ryzykować pojawieniem się zawrotów głowy, które w jego obecnym stanie mogłoby być groźne. Henry, jak to Henry, bagatelizował to i twierdził uparcie, że skoro rozmawia, normalnie funkcjonuje to nic mu nie jest i wyjdzie z tego szybko. Ot, takie tam rozchorowanie się. W tym się nie zmienił. Oparł się z powrotem o ułożone poduchy, krzywiąc się przy tym bo głowię miał ciężką jak z ołowiu. - To nie jest odpowiedź na pytanie. - zauważył, ale już nie naciskał na nią. Widocznie nie byli takimi znajomymi, żeby się mu zwierzała. Prawdopodobnie w ciągu roku spotkali się parę razy w tej samej paczce i zaczęli normalnie rozmawiać i Henry o tym nie pamiętał. Nie przypuszczał, że mogłoby być jeszcze bardziej inaczej. - Ślizgonce? - zmarszczył brwi zaskoczony. - Dzięki, Soleil. Jesteś pierwszą osobą, która mówi mi cokolwiek. Zachowują się, jakbym leżał na łożu śmierci. - wykrzywił się, ale zaraz uśmiechnął krzepiąco do gryfonki. Odwrócił głowę w stronę okna. Nie spodziewał się poczty, chociaż... powinien, przynajmniej od gromadki znajomych Puchonów albo od Dorcas. Miał ją poprosić o podcięcie włosów, a tu proszę, nie musi. Uzdrowiciele sami to zrobili. Sięgnął po kopertę i odwinął list. - Masz rację. Chyba musiało tak być. - pokazał jej treść, czując się dziwnie. Z Jasmine zamienił ledwie parę słów, nie znał jej. Lancaster zirytował się i chyba trochę zdenerwował. Ciągle miał do czynienia z osobami, których "nie znał". Albo je poznał w ciągu roku i teraz nie pamiętał nic. - Ech. Mam nadzieję, że mi pamięć wróci. Zaczyna mnie drażnić, że nic nie wiem. - powiedział w przypływie szczerości. Przez chwilę wiercił się w łóżku mając dosyć leżenia w szpitalu. Uzdrowiciele chyba jeszcze nie wynaleźli eliksiru, który przywróciłby mu chociaż połowę pamięci. Spojrzał na Soleil nieodgadnionym wzrokiem. Na ile się z nią zaprzyjaźnił, że teraz płacze na jego widok? Przez takie myśli Puchon wcale się nie uspokoił. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Sob 01 Lis 2014, 15:03 | |
| Gdyby nie mieszkanie w domu Wilsonów i możliwość podsłuchania miliona rozmów prowadzonych przez Kath i Jareda, Tanja jeszcze długo by nie wiedziała, co się wydarzyło z Lancasterem. Słyszała na obozie, że jego grupa uległa wypadkowi, ale zanim ktokolwiek się czegokolwiek dowiedział, to musiała już się pakować i wracać na Grimmauld Place. Nie była z tego faktu zadowolona, bo jeszcze nie zdążyła się pożegnać dobrze z Michaelem, gdy zjawił się Wilson, który swoim gburowatym tonem oznajmił jej, że zabiera ją do domu, że ten obóz był głupim pomysłem i że w ogóle najlepiej, by się wcale z domu nie ruszała. Tylko Los uchronił ją przed odpyskowaniem aurorowi. Z pochyloną głową posłała Bonnerowi ostatnie spojrzenie i poszła za Jaredem. Nie było jej łatwo przebywać w domu, gdzie czuła się jak wróg publiczny numer jeden. W szczególności dla Skai. Dla Jareda również. Kath była zwyczajnie miła, a mały Wilson i Adolf byli zbyt mali i zbyt mili by cokolwiek rozumieć. Tanja czułą się tutaj źle i gdyby tylko mogła, zmieniłaby miejsce zamieszkania... no ale właśnie. Nie miała dokąd iść. Musiała tutaj zostać. Właśnie wtedy, gdy siedziała w salonie, usłyszała o wypadku Lancastera. I o tym, że znajduje się w szpitalu. Poczuła silne ukłucie w sercu. Pamiętała ich ostatnią rozmowę. Raczej kłótnię. Miał rację, a ona uniosła się dumą. Może gdyby wtedy go posłuchała, nic by się nie stało? Ubłagała Kath, aby pozwoliła jej iść do szpitala. Nie trwało to długo. Katherine osobiście zaprowadziła ją pod szpital, ale pozwoliła jej iść samej. Tanja szybkim krokiem udała się do recepcji, a potem dostała się do sali na parterze. Zapukała z drżącym sercem i weszła do środka. Zastała tutaj już kogoś. Soleil Larsen. -Przepraszam, że wam przeszkodziłam.. ja tylko... tylko chciałam zobaczyć, jak się czuję Henry.. -wyrzuciła na powitanie, zupełnie skonsternowana. Miała zaczekać? Może im przeszkadzać, w końcu pod koniec roku stanowili parę... Tanja zaczęła się powoli wycofywać. |
| | | Soleil Larsen
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Nie 02 Lis 2014, 17:12 | |
| Sol spojrzała na niego uważnie, przez chwilę lustrując go tym wszystkowiedzącym prawie spojrzeniem, po czym uśmiechnęła się dość blado, choć wydawałoby się, że szczerze. - Czasem lepiej jest nie wiedzieć. - odparła po prostu, cichym tonem. Odpowiedź na pytanie chłopaka wymagałaby zbyt wielu tłumaczeń, zbyt wielu informacji, których lepiej byłoby mu nie zdradzać, skoro tak już postanowiła. Nie miał się dowiedzieć, a przynajmniej nie teraz, nie od niej samej. Kochała go i wiedziała, że tak będzie dla niego lepiej. Bo on nie czuł już tego samego, nie wiedział nawet, że kiedyś myślał o niej w podobny sposób. Nie zrozumiałby tych emocji w tej chwili, choć jeszcze kilka dni temu wydawały mu się oczywiste. A ona nie chciałaby swoją osobą krępować jego reakcji, wymuszać pewne określone działanie. Tak by przecież było, gdyby w tej chwili oznajmiła mu, że byli parą, nieprawdaż? - Przez chwilę myśleli, że może nie wybudzisz się ze śpiączki. - stwierdziła cicho. Nie chciała go trzymać w niewiedzy, wiedziała, jakie to okropne. Po prostu musiała przemilczeć kilka najbardziej skomplikowanych kwestii. Nie, nie chodziło jej o kłamanie. Miał si dowiedzieć. Dowie się od kogoś całkiem niedługo, ale od kogoś, przy kim będzie mógł swobodnie reagować, myśleć. Przy kimś, kto nie będzie nią we własnej osobie. - Starają się Cię chronić, nie chcą, żebyś się musiał teraz martwić czymkolwiek. - dodała po chwili, przyglądając mu się z pewną nostalgią. W pewnym momencie westchnęła nawet cicho, dosyć ciężko, ale od tłumaczeń uchroniło ją przybycie sowy, która odwróciła uwagę chłopaka od Słoneczka. Dziewczyna rzuciła jedynie okiem na lakoniczny liścik i uśmiechnęła się leciutko. - No widzisz. Jesteś bohaterem. - rzuciła pokrzepiającym tonem, nieświadomie bawiąc się frędzlami włóczkowego szala. Czuła się… czuła się źle, prawdę powiedziawszy. Z jednej strony chciała być przy nim, chciała być blisko, chciała upewniać się, że wszystko jest z nim okej, a z drugiej… za każdym razem, kiedy uświadamiała sobie co i kogo straciła, czuła jakby ktoś wyrywał jej kawałek duszy albo serca. Tak, to melodramatyczne, ale Sol była wraźliwą, ba, nadwrażliwą szesnastolatką. W dodatku taką, którą mało kto akceptował w pełni. Mam wrażenie, że miała prawo trochę dramatyzować w tej sytuacji. - Mózg chroni nas przed niszczącymi wspomnieniami, ale… - zaczęła i szybko urwała, bo ktoś wszedł do pokoju Henryego. Sol z pewnym zaskoczeniem przyjrzała się Tanji, ale prawdę mówiąc, dziewczyna ratowała ją od trudnej rozmowy, od trudnej konfrontacji. Być może powinna tutaj jeszcze zostać, być może powinna dalej grać swoją rolę, ale nie potrafiła. Nie miała dość siły. Skorzystała więc z nadarzającej się okazji i uśmiechnęła do gryfonki i Lancastera. - To ja was zostawię, nie będę zajmowała więcej czasu. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, Henry. - wyrzuciła z siebie na koniec i szybko wyszła z pomieszczenia, kiwając przecząco głową w kierunku koleżanki z roku. Nie wiedziała, ile ona wie, z ilu rzeczy zdaje sobie sprawę. Jej gest mógł znaczyć wiele w zależności od interpretacji, ale tak jakoś wyrwał jej się, chyba nie do końca przemyślanie.
z/t [wybaczcie, ale tak by Sol po prostu zrobiła w tych okolicznościach] |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Nie 02 Lis 2014, 18:32 | |
| Absolutnie nie czuł się jak bohater. Bardziej identyfikował się z osobą, którą stratowało stado pani Norris z Filchem na czele. Sama myśl, że ten kot mógłby się rozmnożyć doprowadzała do omdleń, więc co tu mówić o tratowaniu. Uzdrowiciele mówili mu, że spał długo, a potem ciężko było go wybudzić, jednak tak za bardzo się tym nie przejął. Patrzył co jest teraz, czyli żyje, dojdzie do siebie i wyjdzie ze szpitala przed rozpoczęciem roku w Hogwarcie. Miał pewną dziurę w głowie, już drugi raz i po raz kolejny będzie próbował coś z nią zrobić. Wcześniej załatać, teraz uzupełnić, żeby przypomnieć sobie wszystko co najważniejsze. Soleil miała rację twierdząc, że Henry po poznaniu prawdy zachowywałby się... inaczej. Nie potrafię stwierdzić jak bardzo, ale bardzo by go to zszokowało. Jak wszystko, co ma związek z ostatnim rokiem szkolnym. Mimo tego należała mu się prawda. Nie musiała mu mówić osobiście, ale Henry powinien się dowiedzieć wszystkiego od razu. Wcześniej chciał o wszystkim zapomnieć, ale teraz było teraz. Nie ma co oglądać się czy coś go zaboli czy nie. Najlepsza jest najgorsza prawda niż kłamstwo. Nikt nie wiedział czy ciężko byłoby mu zaakceptować, że miał dziewczynę. Z czasem stwierdziłby, że dobrze, że nie pamięta tortur, ale chciałby odzyskać co utracone. Nie wiadomo co mogłoby się stać. I nie będzie to jasne, dopóki Henry nie zostanie o wszystkim poinformowany. Przechylił głowę i powitał Tanję słabym uśmiechem. Nie spodziewał się jej tutaj, ale powinien chyba już się przyzwyczajać, że odwiedzają go osoby, z którymi nie jest... a przynajmniej nie był zaprzyjaźniony do takiego stopnia, aby się bardzo martwiły jego stanem zdrowia. Zrobiło mu się miło z jednej strony, lecz z drugiej znowu pojawił się niepokój, dokładnie ten sam co towarzyszył podczas rozmowy z Sol. I na kości skrzata, czemu mina Tanji mówiła mu, że i ona przyszła tu nie bez powodu? - ... cześć. - nie wiedział co ma powiedzieć, a więc odprowadził blondynkę wzrokiem do drzwi i wpatrywał się w wyjście przez dobre dwie minuty. - Tanju, cokolwiek się stanie, obiecaj, że nie wybiegniesz stąd z płaczem. To chyba ponad moje siły. - powiedział cicho, jeszcze nie odrywając wzroku od zamkniętych drzwiczek. Dopiero po chwili przeniósł zmęczone spojrzenie na drugą Gryfonkę, sprawdzając czy wygląda jak duch tak jak Soleil i czy nie planuje uciec z krzykiem, płaczem, piskiem czy czymkolwiek. Chyba żaden pacjent i człowiek nie chciałby, aby z jego sali ludzie wychodzili z płaczem. Przecież Henry żyje! Trochę słabo, ale zipie i żyje. Potarł kciukiem i palcem wskazującym oczy aż mu w nich pociemniało. List od Jasmine złożył na dwie części i odłożył na półkę, dopóki nie dowie się szczegółowo o co chodzi. Najlepiej od tego chłopaka, z którym go przywieźli. - Też byłaś na obozie? - zapytał, ponownie nie zdając sobie sprawy, że nie każdy kto tu przychodzi wie, że Puchon ma porządną amnezję. Ponownie Henry zaczął sie zbierać. Usiadł na łóżku wyprostowany i spuścił nogi na podłogę. Spojrzał na przyniesiony kufer z rzeczami i go zawołał do siebie. Kufer zaszurał po podłodze i głosno zatrzymał się przy jego nogach. Henry sięgnął po normalny podkoszulek, żeby nie wyglądac jak dalmatyńczyk w piżamie szpitalnej. Zdjął ją z siebie, odsłaniając średnio umięśniony tors podrapany tu i ówdzie. Założył biało-złoty podkoszulek na ramiączka krzywiąc się, gdy przekładał go przez głowę. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pon 03 Lis 2014, 18:33 | |
| Tanja nigdy nie lubiła szpitali. Zawsze byłą tutaj jako pacjent, raz czy dwa odwiedzała mamę, która traiła tu w o wiele gorszym stanie niż ona sama. Na wspomnienie zmarłej matki, Tanja poczuła ostre ukłucie gdzieś w okolicach żeber. Nadal to zdarzenie wywoływało w niej niepokój i wewnętrzny ból. Nie miała ochoty o tym rozmawiać. Nawet wspominać. Nic. U Wilsonów nie odzywała się prawie wcale, korzystała tylko z zwrotów grzecznościowych. Czasem zadała jakieś nieistotne pytanie odnośnie obowiązków w domu lub szkoły. Nic więcej. Wolałą zatapiać się w pracy aniżeli myślach. Poza tym Michael wiele jej pomagał. Everett było wstyd, ze zachowywała się tak okrutnie wobec ludzi, którzy oferowali jej swoją pomoc. Którzy chcieli być blisko niej. Odtrącała ich wyciagnięte dłonie i przyjaźń - po co? By nie cierpieli. Efekt był tego taki, że ona cierpiała trzykrotnie bardziej. Teraz doceniała ich obecność.Może trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Tanja stała w progu sali, chcąc się wycfoać, ale reakcja Soleil ją uprzedziła. Obserwowała ją błękitnymi, zmęczonymi oczami, próbując odczytać cokolwiek z jej reakcji. Na pewno się martwiła jego stanem, przecież stanowili parę. Czarnowłosa do teraz pamiętała, jak się cieszyła, że padło akurat na tę dwójkę. Nie wiedziała jeszcze, że to wszystko - stan Sol i jej zachowanie - były wywołane amnezją Lancastera. To musiał być bolesny cios. -Cześć Sol. -pożegnała się z dziewczyną i obejrzała się na Puchona. Siedział już na łóżku. Niepewnie podeszła do jego posłania. Może nie będzie miał do niej pretensji o ostatnią kłótnię? Powinna byłą go przeprosić? -Nie, nie mam zamiaru płakać, dość się napłakałam w te wakacje... -westchnęła Tanja. -Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu za ostatnią... -zaczęła, ale Henry przerwał jej dziwnym pytaniem. Spojrzała na niego zaskoczona spod powiek. -Ja.. byłam... nie pamiętasz? -zapytałą go zdziwiona. Nie podejrzewała, że on nic nie pamięta. I jak wiele nie pamięta. -Co się w ogóle tam stało? Tam w tunelu? -zapytała cicho, przysiadając obok niego na łóżku. To wszystko było zbyt podejrzane. I ten jego lekko nieobecny wzrok.. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pon 03 Lis 2014, 19:03 | |
| Przesunął niewygodną kroplówkę bardziej z przodu, ale i tak mu przeszkadzała. Odkleił biały kabelek od wenflonu bez wyrzutów sumienia. Im mniej wiedział tym bardziej się denerwował. Może Soleil miała rację, że chcieli oszczędzić mu cierpień, ale jeśli miałoby tak być, to nie mógłby się spotkać z nikim. Henry'emu robiło się słabo na widok min gości. Przecież żyje, a wyglądali jakby zobaczyli ducha. Może go przypominał? Miał jedynie wielki bandaż na głowie, bardziej mógłby przypominać buddyjskiego mnicha niźli ducha. Wystarczyło, że Tanja zapędziła się ze swoim zapytaniem o ostatnią... kłótnię, bo cóż innego miałaby powiedzieć, a Henry wiedział, że i ona nie została oświecona przed wejściem. Zamknął oczy i wziął kilka głębszych wdechów dla opanowania nerwów. - Serio, mogliby wywiesić gdzieś moją kartę ze stanem zdrowia. - mruknął sam do siebie i sięgnął po odłożony pusty pergamin. Dużymi literami napisał na nim wiadomość: MAM AMNEZJĘ. OSOBY PŁACZĄCE NIECH NIE WCHODZĄ DO ŚRODKA. Wstał z łóżka i powoli, jak diabli powoli poczłapał do drzwi. Zajęło mu to trzy długie minuty. Odchylił drzwi i na ich okno przykleił pergamin, aby każdy wchodzący wiedział co będzie w środku. W tym samym żółwim tempie powrócił do łóżka i zaczął szukać kapci bądź czegoś na nogi. Nie mógł się jednak schylić, bo gdy tylko dotknął brodą obojczyka, od razu mu się zakręciło w głowie. - Problem w tym, że nie wiem Tanju. Ja nic nie wiem, bo nikt nie chce mi powiedzieć. Gdzieś naprzeciwko w sali leży drugi chłopak, z którym mnie tu przywieziono. Mam zamiar go odwiedzić i się dowiedzieć co się stało. Idziesz ze mną? - zapytał z uprzejmości, aby nie poczuła się urażona, że planuje sobie zrobić wycieczkę, gdy przyszła go odwiedzić. Miał niewiele czasu zanim jakaś pielęgniarka się nim nie zainteresuje i nie przykuje do łóżka. - Nie mam żalu za ostatnią kłótnię, bo jej nie pamiętam. - odpowiedział z opóźnieniem tonem zniecierpliwionym, wskazując brodą na pergamin wywieszony na drzwiach. Ręka go bolała od wenflonu, w głowie pulsowało jakby dopiero co wyszedł z koncertu Upiornych Wyjców i choć powinien leżeć w łóżku do czasu wypisania ze szpitala, Henry wybierał sie na wycieczkę po korytarzu. Jakoś musi sobie poradzić, a Tanja może służyć mu za osłonę pod warunkiem, że nie będzie płakała. Nawet nie potrafił zapytać dlaczego płakała w wakacje. To go dobijało. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pon 03 Lis 2014, 19:26 | |
| To jej oświeciło dalszą drogę rozumowania. No tak. Nigdy się nawet nie pokusił o to, aby powiedzieć jej, że Henry ma amnezję. Nikt. Nawet pół słowem. Myśli Tanji biegły teraz jak szalone. Przecież dlatego Soleil mogła być smutna. On miał amnezję Nie pamiętał obozu. Nie pamiętał kłótni z Tanją, która się odbyła prawie trzy miesiące temu. Czyli bardzo możliwe, że nie pamiętał... Samej Soleil. A już na pewno tego, że z nią był. Kurczaczku. To musiało być bolesne i jeśli Sol wybiegła z płaczem z sali, to się jej nie dziwiłą. Jak ona by się czuła, gdyby Michael jej nie pamiętał? Chyba by oszalała. Zrozumienie zalśniło w błękitnych oczach Tanji. Wyprostowała się siedząc na posłaniu Henry'ego. Szorstka faktura pościeli przywoływała na myśl niemiłe wspomnienia pobytu tutaj. Ta sala była jej dobrze znana, lądowała w niej prawie zawsze. Westchnęła cicho i podrapała się po szyi. Rubin wykorzystał okazję i wychylił głowę z torby Gryfonki. Niuchał, co dobrego mozna wyczuć w powietrzu. Nawet poruszył wąsikami na widok znajomej osoby, jaką jest Henry. -Mogliby. Nie jestem alfą i omegą by wiedzieć, jak Cię poturbowało. -mruknęła, trochę z wyrzutem, że ma do niej pretensje. Nie była uzdrowicielem. Nawet nie wiedziała, co się mu tam stało. Widoczne oberwał w głowę. Mocno. W milczeniu obserwowała, jak Henry piszę notatkę na pergaminie, bardzo wolno człapie do drzwi i ją przykleja, by potem wrócić z powrotem. Tanja nie uspokoiła się ani troche, znając prawdę o jego stanie zdrowia. Skinęła głową na jego propozycję. -Jasne. Pomóc Ci jakoś? Sama jestem ciekawa, co się w ogóle stało. -posłała Puchonowi nikły uśmiech. Wstała, chcąc udać się do drugiej sali i w razie czego eskortować rannego. Gdy tak podążali do kolejnej sali, Tan odgarnęłą włosy z czoła. -Może lepiej, że jej nie pamiętasz. I tak teraz to nie ma znaczenia. -przytaknęła mu. Chyba już nic nie miało dla niego znaczenia w tej chwili opróćz tego, że chce odzyskać wspomnienia. Tanja nie czułą się na siłąch, aby mu przypominać o niektórych rzeczach z jego życia. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Pon 03 Lis 2014, 19:49 | |
| Przynajmniej nie płakała, co docenił. Henry dalej miał problemy z obchodzeniem się z dziewczętami, a gdy przy nim płakały czuł się całkowicie zagubiony. Nie wiedział czy może coś powiedzieć, czy jednak ma siedzieć cicho, czy może głośniej oddychać, czy może się ruszyć czy jednak udawać, że nie żyje, aby dziewczęcia nie rozjuszyć. To ciężkie do przewidzenia, a więc Lancaster wolał unikać płaczu płci przeciwnej. Nie wiedział, że był z Soleil, a więc nie rozumiał dlaczego teraz Tanja patrzy na niego z takim smutkiem. Może przez turban na głowie wyglądał odrażająco i dlatego tak na niego spoglądały? Mimochodem zauważył czyjś ogon, a potem pyszczek. - Siema mały, nie mam jedzenia. - poczuł się w obowiązku powitać trzeciego gościa, bo słabość do zwierząt wciąż miał. Dalej był tym samym Henrym. Trochę poturbowanym, ale był sobą. Dało się to po nim zauwazyć a mimo wszystko to nie pozwoli mu na powrót do dawnego życia. Nie, kiedy miał wielką dziurę w głowie. Drugą. Powinien już zaklepać sobie miejscówkę w Mungu, podpisać salę i wpadać raz na jakiś czas. Wyczuł urazę w głosie Tanji i się skrzywił. - Przepraszam, wkurzają mnie, że obchodzą się ze mną jak z jajem smoka. - przynajmniej nie próbowała mu wybić z głowy wycieczki. To również doceniał, bo potrzebował szczegółowych informacji. Z kimkolwiek go tu przywieziono, Henry obiecał sobie, że dowie się wszystkiego od niego, choćby miał grozić mu zdjęciem Filcha. - Jesteś chyba piątą osobą, która twierdzi, że dobrze, że nie pamiętam. Zaczynam podejrzewać, że stało się coś sporego, że tak wszyscy się z tego cieszą. - wykrzywił się i znowu skarcił w myślach. Bąknął pod nosem kolejne przeprosiny za swój niefajny nastrój. Westchnął i podźwignął się do pozycji pionowej. - Jak zobaczysz pielęgniarkę lub uzdrowiciela to... krzycz albo odwróć ich uwagę to się schowam. - uśmiechnął się lekko dobrze wiedząc czym grozi paradowanie po holu z wielkim bandażem na głowie. Bardzo długo Henry szedł. Bez oparcia, prosto, powoli. Na szczęście obraz mu się przed oczami nie rozmazywał. Raz czy dwa musiał przystanąć i oprzeć się ramieniem o zimną ścianę. Dotarcie do drzwi numer cztery zajęło Puchonowi około piętnastu minut. Zapukał i wszedł, przepuszczając Tanję przodem. Gdy zobaczył na łóżku ślizgona, przez chwilę go zatkało. - Carrow? - zdziwił się i wszedł do środka. Zamknął za nimi drzwi. - Przepraszam za najście, ale ten szpital mnie dobija i szukam kogoś normalnego, kto mi opowie co się stało na tym obozie. - przeszedł od razu do sedna sprawy. Od razu było widać, że jest tu nielegalnie i nikt o tym nie wie. Akurat teraz nie miał w sobie odruchów prefekta przestrzegającego zasad. Działał na własną rękę i skoro był przytomny, nie musiał sobie zawracać głowy regulaminem szpitala. Chłopak przeszedł kilka metrów i opadł ciężko na taboret. W głowie mu załomotało okrutniej przypominając, że ta wycieczka nie była najlepszym wyjściem dla osłabionego organizmu. - Tanja mnie kryje. - wyjaśnił, uśmiechając się do dziewczyny, aby też usiadła, gdyż nie wiadomo ile czasu minie zanim Henry znowu się podniesie i pokona długą, ciężką drogę powrotną do swojej sali. Przyjrzał się ślizgonowi i zawiniętej ręce. Przynajmniej to tylko ręka, a nie głowa. Zapewne wypuszczą go lada dzień ze szpitala, a Lancaster spędzi tu resztę wakacji, jak się dowiedział. A gdy się obudził, był pewien, że jest listopad. Z logicznego punktu widzenia powinien się cieszyć, że ma wolne. Teoretycznie. - Musieliśmy być razem w tej drużynie? Co tam się działo u licha, że wylądowaliśmy w szpitalu? - zapytał i oparł ciężką głowę o rękę, a łokieć o kolano. Kto jak kto, ale Carrow powinien mówić prosto z mostu. Jego pamiętał i wystarczył widok jego miny, aby już wiedział, że nic się nie zmieniło w ich znajomości przez ten rok. Dalej byli tylko luźnymi kumplami, którzy rzadko siadywali przy tym samym stole w Pubie. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Wto 11 Lis 2014, 18:53 | |
| Dźwięk wypowiadanego nazwiska z ust wchodzącego do pomieszczenia chłopaka wyrwała z chwilowego zamyślenia Amycusa, który pożegnał przynajmniej godzinę wcześniej Lloyda i rozkoszował się świeżym powietrzem, jakie wpadało z szeroko rozwartych okiennic. Dokończył pismo skierowane do jedynego człowieka mogącego pokierować odziedziczone umiejętności Carrowa, używając do przesłania prośby za pomocą wiernej Lory, przygotowanej na grzeczne obchodzenie się z tym właśnie adresatem. Rozchylił jedynie powieki, przyglądając się uważnie poturbowanemu Puchonowi, samemu nie ruszając się ani na milimetr z posłania pełniącego rolę wsparcia nafaszerowanego eliksirami ciała, nie widząc nic dziwnego w swoim zachowaniu. Papierosy wyciągnięte od ślizgona tkwiły w bezpiecznym miejscu pod poduszką, a dym z tych wypalonych już dawno uleciał na zewnątrz. Domyślając się o cel przybycia Lancastera nie brał pod uwagę jego niewłaściwego zachowania i łamania regulaminu szpitalnego, obstawiając bardziej prozaiczne sprawy niż brak pamięci u kolegi. Wcześniej bowiem nie interesował się życiem Henry’ego, aby pytać uzdrowicieli o jego stan zdrowia i ewentualne powikłania. Nie popadajmy w paranoję, Amycus nie należał do osób przykładających serce do właściwie nieznanych mu osób. Zmarszczka między brwiami Ślizgona pogłębiła się, kiedy on sam wspierając się na lewym ramieniu podnosił się do nieco mniej oficjalnej pozycji, ściągając jedynie na krótki moment spojrzenie z nietypowego dziś gościa. Dopiero ostatnie pytanie rozjaśniło mu przewody w głowie i pojął ten szczegół, jaki do tej pory mu umykał w całej układance: Henry nie pamiętał. Pytanie – jak wiele? - Zawalił się strop sufitu jak byliśmy w podziemiach. Mi przygniotło ramię, ty pociągnąłeś Jasmine i straciłem was z oczu. Strzelam, że oberwałeś czymś porządnie w łeb. Twoje ostatnie wspomnienie z kiedy jest? – Spytał mało życzliwie, a nawet dość obojętnie jakby przedstawiał referat na temat gryzoni panoszących się w jego domu, których wybitnie nie lubi. Póki co, nie miał żadnych korzyści z dręczenia Lancastera i wgłębiania się w jego psychikę; przynajmniej do momentu, aż sam się nie ogarnie. |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Wto 11 Lis 2014, 19:19 | |
| Nie oczekiwał od Amycusa troski ani pytania o zdrowie. Henry znał ślizgonów i wiedział jacy są. Niewielu potrafił zaakceptować, ale też za bardzo się nimi nie przejmował. Z drugiej strony to właśnie od ślizgona może dowiedzieć się wszystkiego. Otrzyma jasne, klarowne informacje prosto z mostu, bez owijania w bawełnę i trafił raczej pod właściwy adres. W zamian też się nie wtrącał. Miał swoje problemy, które musi koniecznie rozwiązać. Usłyszał w końcu co się stało. Że tunel się zawalił to wiedział. Że odsunął Jasmine z pola ognia, to wiedział. Że oberwał mocno w łeb, też wiedział i mocno to czuł. A więc niewiele nowości. Puchon westchnął zdruzgotany całą sytuacją. - Ostatnie co to pamiętam jak Tanja na mnie krzyczała na korkach z eliksirów w listopadzie. - uśmiechnął się zmęczony do gryfonki, a potem wzruszył ramionami. - Uzdrowiciele nie wiedzą czy to tymczasowa amnezja. Nie wiem, wszyscy zaczynają mnie powoli drażnić. - potrząsnął głową i wykrzywił się, bo tylko zadał sobie dodatkowe zawroty głowy. To też ma przeminąć, na wrzesień będzie zdrowy, ale ma się oszczędzać. Przecież dostał tylko głazem w głowę, nic takiego. Henry zdołałby zaakceptować, że oberwał mocno, zaakceptowałby wszystko, gdyby tylko wiedział dlaczego Soleil uciekła z krzykiem po odwiedzinach. - Jakim cudem mógł zawalić się na nas tunel, skoro to był obóz Dumbledore'a? - zapytał siebie samego albo i dwójkę towarzyszących znajomych. Lancaster tracił powoli cierpliwość przez swoją niewiedzę. Irytowało go, że dzieje się coś złego pod okiem dyrektora szkoły. Nie rozumiał dlaczego tak się stało i dlaczego to było niebezpieczne oraz jakim prawem obaj są w takim stanie, skoro nie powinni? Henry miał dosyć szpitala, było to po nim widać. Wyczerpywała go nawet rozmowa. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Wto 11 Lis 2014, 19:58 | |
| Wiodąc spojrzeniem od niecierpliwionego chłopaka do stojącej niedaleko drzwi dziewczynie, zaczął zastanawiać się mimochodem jak wielka lojalność została zawiązana między nimi i jakimi szczegółami z historii mogli się podzielić z odpowiednim słuchaczem, aby odwiedzać się w szpitalu, oglądając własne słabości. Czy skandalicznie tragiczna przeszłość Gryfonki połączyła jej koleje losu z chłopcem Lancastera na tyle mocno, aby utwierdzeni we własnym położeniu beznadziejności, odnaleźć wspólne cechy i wspierać się w dziwnie trudnych dla nich chwilach? Ułamek sekundy wystarczył Amycusowi na przeskoczenie do kolejnego tematu, pozwalając na zapomnienie uprzednich myśli związanych z powiązaniem dla osób złączonych przyjaźnią; na tyle mocno, żeby dostrzec podkrążone oczy Puchona i wymizerniałą sylwetkę, która już raz prezentowała mu się tak, jak przed kilkoma miesiącami. Mimika twarzy zdradzała wszelkie emocje buzujące w młodym ciele, ale jednak coś pozostawało nieuchwytnego dla Amycusa, czego nie potrafił nazwać jednym słowem, pomijając całą resztę pomniejszych reakcji. Skurcz mięśnia tuż przy lewym kąciku ust tuż przed tym, jak wyrzucił z siebie kolejne słowa czy rozluźnienie brwi nie miały najmniejszego sensu do złości, jaką powinien odczuwać chłopak ogarnięty tak wielką dezorientacją niewiedzy, na jaką został skazany. Powinien szaleć z nienawiści i bólu, ogarnięty bezsilnością tak wielką, jaka pozwalała bezpodstawnie rzucić się w kierunku poczciwej pielęgniarki i wypowiedzieć szereg niecenzuralnych słów, jakich chłopak z dobrego domu nie mógł znać zanim nie wpadł w nieodpowiednie, nieco zdemoralizowane towarzystwo. Lancaster miał wszelkie podstawy do tego, aby miotać się między gniewem a furią. Zamiast tego siedział spokojnie i ignorując pierwotne instynkty, zastanawiał się jak rozwiązać zagadkę związaną z ubytkami w pamięci, usilnie starając się wybrnąć z tego obronną ręką. Carrow nie mógł tego zrozumieć, nawet się nie starał, puszczając mimo uszu całą bezsensowną wypowiedź Henrego aż do momentu pytania skierowanego w pustą przestrzeń, w którą można było zasiać niepokojące ziarenko kiełkującego zła. Formy nieskazitelnie czystej i wspaniałej, gdyby tylko umysł Amycusa był w stanie bezwzględnej kontroli i podlegał wszelkim nakazom właściciela, prezentując jedynie ułamek umiejętności manipulacyjnych. - Obóz Dumbledore’a i Ministerstwa Magii, zrobili go razem. Tylko my trafiliśmy do Munga, ale kilka minut po nas odnaleziono kolejną grupę pokiereszowanych uczniów. Wielu trafiło do pielęgniarki w trakcie. – Suche fakty, jakich oczekiwał Puchon zostały mu podane na srebrnej tacy nasączonej jadem, jakiego nie powinien spodziewać się od współtowarzysza tymczasowej niedoli, oferującego swymi słowami coś więcej poza informacjami. Pytanie brzmiało jednak, czy Henry był na tyle skołowany aby wsłuchać się w ukryte szykany skierowane w stosunku do nieodpowiednio przygotowanej władzy? Przesunął od niechcenia ręką po cienkiej pościeli, sięgając w następnej kolejności po szklankę wody stojącą na stoliku. Wenflon wetknięty w wierzch dłoni zastukał w talerz, kiedy chłopak podnosił naczynie z napojem, aby upić kilka łyków.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Wto 11 Lis 2014, 20:12 | |
| Henry wyglądał koszmarnie. Jak żywy trup, dosłownie. Ledwie trzymał się na nogach, pokonanie dziesięciometrowego dystansu zajęło mu piętnaście minut. Martwił się czy wróci na miotłę. Tak, już wiedział, że jednak skusił się na quidditch, co go nawet ucieszyło, bo wahał się wiele lat zanim zgodził się tam dołączyć. Podobno dobrze mu szło. Chciał wrócić, skoro się na to zebrał. Turban na głowie coraz bardziej ciążył. Twarz zapłakanej Soleil prześladowała go i nie chciała zniknąć. Zmartwienie Tanji i świadomość, że ona też coś ukrywa również do dobijało. Henry miał święte prawo oszaleć i krzyczeć, wrzeszczeć, niszczyć wszystko wokół. Ale tego nie robił. Nie bez powodu pochodził od Helgi Hufflepuff. Chociaż tego nie pamiętał, po torturach nie oszalał. Był tego bardzo blisko, ale zachował zdrowy umysł. Okej, nie do końca zdrowy, ale wyzdrowiał prawie. Modlił się, aby zapomnieć o klątwie, dostał to i dostał również po dupie, zapominając o swojej dziewczynie, z którą chodził pół roku. Teraz też zachowywał dziwny spokój. Wściekał się oczywiście na wszystkich, irytowali go Uzdrowiciele, rodzice, Laurel doprowadzała do obłędu (gdy znalazł w kieszeni kufra stado puszków pigmejskich za co ją zabije), nawet dziadek przeszkadzał, a przecież Anthony był mu najbliższy. Lancaster jednak był całkowicie inny. Od dawna wszystko w sobie tłumił i uczuciom znajdował ujście w wiele sposobów. Quidditch, jak już wiedział, szlifowanie magomedyki, doskonalenie się we wszystkim. Złość, zaciekłość i wściekłość przelewał na pożyteczne rzeczy. Soleil mawiała mu zawsze, że robi źle tłamsząc wszystko w sobie i chociaż starał się przez tyle miesięcy siebie naprawić, teraz to wróciło. Wściekał się, ale trzymał nerwy na wodzy. Nie mógłby wyżyć się na Uzdrowicielach, bo oni chcieli mu przecież pomóc. To byłoby chamskie, a Henry był łagodnym człowiekiem ze swoimi ludzkimi problemami, które da się rozwiązać po upływie stosownie długiego czasu. To co mu mówił Carrow nie mieściło mu się w głowie, chociaż sam już to wiedział. - Coś im nawaliło. Coś spieprzyli... - zamknął oczy i potarł je rękoma, aby się ocknąć, obudzić. Dumbledore od zawsze był bardzo podziwiany przez Henry'ego. Przez jego rodzinę. Był jak guru, wzór do naśladowania i Lancaster wciąż stał za dyrektorem murem, doszukując się w tym po prostu pecha. Nie mógł znieść myśli, że stało się zło przez jakieś ich niedociągnięcia. - Może coś się zalęgło w tunelu i runęło? Laurel pokazała mi wcześniej ulotkę o tym obozie i Dumbledore zaznaczał, że może być niebezpiecznie. A i tak coś nawaliło. - uparcie szukał innego wyjaśnienia niż niewypowiedzianą na głos aluzję Amycusa Carrowa. Dumbledore bardzo rzadko popełnia błędy, to wręcz nie wchodziło w grę, gdy na szali było tak wielu uczniów. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe Wto 11 Lis 2014, 20:30 | |
| Laurel? Kim do cholery jest Laurel? Przyglądanie się zdesperowanemu człowiekowi należało do elementów stosunkowo ciekawych jeśli wziąć pod uwagę spektrum reakcji organizmu, wyciągając z tego pożyteczne informacje na korzyść własnych celów. Z niepisaną zasadą życzliwej pogawędki odwrócił spojrzenie w stronę stojącej przy drzwiach dziewczyny, doszukując się w niej jakichkolwiek oznak równie silnych emocji co u Henry;ego, jednak nie znalazł niczego poza uważnym spoglądaniem w korytarz. Nie potrafił odnaleźć z nią jednakowego kontaktu wzrokowego, próbując ucieszyć się zasianym ziarnem w sercu kolegi mogącym przynieść swoje plony dla kogoś o wiele potężniejszego od ich dwójki.
Przepływ informacji między chłopakami nie był dokładnie taki jak oczekiwał Lancaster, ponieważ osłabienie organizmu wymusiło na nim podniesienie się i udanie w stronę własnego pokoju – z drobną pomocą Tanji w roli asekuranta. Nazajutrz zaś, Amycus został wypisany ze szpitala na własne żądanie z odpowiednim wstawiennictwem ojca i naleganiem na odpoczynek w domowym zaciszu, gdzie opieka będzie o wiele przystępniejsza dla młodego czarodzieja. [zmiana tematu Amycus]
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Parter - Wypadki Przedmiotowe | |
| |
| | | | Parter - Wypadki Przedmiotowe | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |