IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Ben Watts
Ben Watts

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptySob 01 Lis 2014, 22:12

Zanim poznał Sama, Ben miał bardzo idealistyczne i niezwykle nudne przekonanie o tym, jak powinni zachowywać się najlepsi przyjaciele. Spodziewał się kogoś bezwarunkowo dodającego otuchy i wspierającego w szalonych przedsięwzięciach, a nie wariata, który po potencjalnym oświadczeniu „Zabiłem kogoś, pomóż mi ukryć ciało” odpowiedziałby „A mogę najpierw pogrzebać w narządach?”.
- A co powiesz na wsadzę ci twoją miotłę w zad, panie zabawny? - odparł na sugestię Sama, musząc się powstrzymywać, by nie parsknąć śmiechem. Lekko zagryzł wnętrze policzka, gdy Izzy przyłączyła się do ogólnej wesołości i karcąco pokręcił głową.
- Jesteście okropni, oboje – uniósł ręce w geście poddania i pozwolił wargom rozciągnąć się w uśmiechu. Jeszcze nie tak dawno, gdy wychodził z domu, czuł się niezwykle podle, a wystarczyło trochę śmiechu, by przestał się niepotrzebnie denerwować. Niezwykłe zjawisko.
Opuszczając dłonie, zwrócił ku Ślizgonce spojrzenie błękitnych oczu, patrząc na nią z taką samą niepodzielną uwagą, jaką okazywał każdemu swojemu rozmówcy. Ku cichemu niezadowoleniu Krukona większość to peszyło, ale panna Cromwell całkiem nieźle znosiła dłuższy kontakt wzrokowy i samo to zapewniało jej w skali Wattsa dodatkowe punkty.
- Absolutnie nie. Chętnie spróbuję, słyszałem same dobre rzeczy o talentach twojej babci.
Niespodziewana sowa i jej przesyłka łatwo ściągnęły na siebie zainteresowanie całej trójki – przez dłuższą chwilę Izzy i Ben mogli tylko wyczekująco spoglądać na odczytującego treść Sama. Kiedy pergamin wysunął mu się spomiędzy palców oraz został przechwycony przez pannę Cromwell, Krukon położył dłoń na ramieniu przyjaciela, potrząsając nim trochę.
- Hej, stało się coś?
Młody Silver był jednak wyraźnie tak zszokowany, że nie był w stanie odpowiedzieć i dopiero zerknięcie na słowa, którymi zapisano pergamin rozjaśniło sytuację. Szlaban u Filcha? Jakim cudem ktoś taki jak Sam zasłużył sobie na prywatne rendez-vous z najlepszą partią Hogwartu?
- Sam? Sam! - zawołał z niepokojem, gdy ta góra zwana człowiekiem przechyliła się do przodu i zaczęła bezwładnie upadać. Ben miał na tyle dobry refleks, by chwycić przyjaciela w pasie i nie pozwolić mu zaliczyć bliskiego spotkania z równiutko przystrzyżoną trawą w ogrodzie Silverów. Z trudem zarzucił sobie jego rękę na ramię, ostrożnie manewrując bezwładnym ciałem. - Zemdlałeś przez list, ty cholerny łosiu – sapnął z niedowierzaniem, nie będąc pewien czy bardziej chciał się roześmiać, czy siąść i zakryć twarz dłońmi. Teraz niestety mieli problem – przetransportować giganta do jego sypialni.

[zt dla wszystkich]
Gość
avatar

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyNie 13 Mar 2016, 10:36

Rezydencja została odpowiednio wystrojona. Ze smakiem, elegancją, której pozazdrościć może nie jedna sąsiadka. Leo spędził całe popołudnie na wieszaniu lampek świątecznych zgodnie z wolą swej małżonki. Wielokrotnie musiał wszystek poprawiać, aby Claudia stwierdziła, że wystrój jest odpowiedni. Wieniec ozdobny wisiał spokojnie na drzwiach, kołatka została zaczarowana i nuciła kolędę, gdy ktoś postanowił zastukać. Leo odśnieżył werandę, dziedziniec, ogród. Własnoręcznie ubrała dwie choinki - jedną na zewnątrz rezydencji, drugą zaś w salonie głównym. Drzewko miało dwa metry i mieniło się złotem oraz srebrem wprowadzając do mieszkania świąteczną atmosferę. Nigdzie nie dało się znaleźć ani grama kurzu. Claudia dopięła wystrój na ostatni guzik, kierując się zasadą, iż prezentacja pomieszczenia ma wielkie znaczenie dla atmosfery. Pod sufitem śmigał mały Mikołaj na saniach, goniony przez otyłego Klemensa. Dzwoneczki umieszczone w kątach progu dzwoniły ilekroć wchodził ktoś do pokoju, informując o przybyciu gościa. Z kuchni dobiegały niesamowicie kuszące zapachy, jednakże nikt nie miał prawa przejścia przez białe drzwi.
Kominek w salonie był odpowiednio przygotowany do przyjęcia gości poprzez teleportację za pomocą sieci Fiuu. Wieszak na płaszcze miał za zadanie odbierać wierzchnie okrycia gości i je osuszać. Claudia miała na sobie biały fartuch kuchenny, a pod spodem kremowy komplet żakietu. Na stopach obcasy, fryzura zaś nienaganna, biżuteria zdobiła płatki uszu, nadgarstek, palec serdeczny i szyję. Pani Silver była prawdziwą gospodynią, wyczekującą młodzieży jak i dorosłych zaproszonych na świąteczną kolację.
- Nie, nie, kochanie. Miotłą zajmę się osobiście. - podeszła energicznie do małżonka skradającego się do niewinnie wyglądającego Zmiatacza. - Przebierz się w garnitur, ten, który kupiłam w zeszłym miesiącu. Ochże, nie miej takiej męczeńskiej miny tylko zmykaj na górę. - trzepnęła go delikatnie ścierką po ramieniu zaganiając go na piętro. Lada moment winni pojawić się chłopcy. Wyglądała ich albowiem potrzebowała paru rąk do pomocy przed przybyciem rodziny Cromwell. Czekając na ich przybycie zajmowała się strojeniem podłużnego stołu umieszczonego w samym sercu salonu. Porcelanowe nakrycie było najwyższej klasy, przywiozła je w 1965 roku z Japonii. Wystawiła je z okazji świąt i biada temu, kto je uszkodzi. Energicznym krokiem podeszła do kominka i umieściła nad nim poziomo miotłę, aby każdy mógł ją ujrzeć w pełnej okazałości. Claudia żywiła nadzieję, że nie będzie musiała jej dziś używać.
Powróciła do kuchni, gdzie zatrudniona kucharka pracowała w pocie czoła nad przygotowaniem potraw. Claudia nie tylko jej doglądała, wszak wszystek musi być idealne, ale brudziła również dłonie pomagając w gotowaniu oraz pieczeniu. Kuchnia była miejscem zakazanym. Żaden mężczyzna nie miał prawa przekroczenia progu i wszyscy o tym doskonale wiedzieli, wszak złamanie tej zasady kończyło się użytkowaniem miotły.
Samuel Silver
Samuel Silver

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyPią 18 Mar 2016, 16:05

Święta bardzo szybko nadeszły. W sumie to miał się pojawić w szkole dopiero po nich i spotkać z Benem i Isabelle w domu. Jednak był tak zniecierpliwiony, że na kilka dni przed wolnym spakował rzeczy i wrócił do Hogwartu. Pech jednak chciał, że nie udało mu się spotkać z Izzy a jedynie z Benem trzymali się dzielnie. Ostatnie dni były naprawdę intensywnie, w dodatku gdyby babcia się dowiedziała o tym, że zaczął siedzieć w okultyzmie i zabierał swoich znajomych ze szkoły na mordercze przeprawy w Dziale Ksiąg Zakazanych to nie dostałby jedzenia przez tydzień. On już wiedział, że babcia była do tego zdolna. Poza tym czekało go starcie z kobietą i jej miotłą już na wstępie. W końcu nielegalnie wyruszył do Durmstrangu, kiedy ona tego surowo zabraniała. Zrobił jednak jak chciał. W końcu był już pełnoletni i takie tam…
Pojawił się przed Benem w domu. Nie przybył jednak przez kominek za pomocą sieci fiuu, a po prostu się teleportował. W końcu nie po to nabył tę umiejętność na letnim obozie, żeby teraz po prostu przemieszczać się do swojego własnego domu przez brudny kominek. Może trochę mu się pomieszało w głowie przez te parę miesięcy, ale w końcu chciał szlifować swoje umiejętności ucieczki, walki i wszelakich innych, jak tylko mógł. Wojna się zbliżała i nie mogli o tym zapomnieć nawet podczas świąt, które były jednym z najlepszych sytuacji, aby zło mogło uderzyć - kiedy inni byli zajęci spotykaniem się z rodziną, zapominając o wszystkim innym. Nie Sam. Stał się niezłym paranoikiem, który za wszelką cenę chciał obronić swoich bliskich przed rychłą śmiercią ze strony Śmierciożerców. Jednak jego babcia za nic w świecie nie chciała tego słuchać, uważając, że walka była z jego strony ostatecznością i ważniejsze były książki i bycie wybitnym uzdrowicielem. Owszem, to było jedno z marzeń Silvera, jednak teraz zdał sobie sprawę z tego, że było jeszcze coś ważniejszego od kariery - rodzina.
Wszedł do środka i zaciągnął się zapachem pieczeni i słodkości, które naszykowała jego babcia. Uśmiechnął się na samą myśl, jednak zaraz mina mu zrzedła, gdy przed nim pojawiła się sama Claudia Silver. Chłopak podniósł tylko rękę, uśmiechając się nieco głupkowato, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. No cóż. Jedną z osób, których się tak panicznie bał, zaraz niedaleko Filcha, stała właśnie babcia. Czuł jak nogi się pod nim uginają. Żałował, że umówił się z Benem, że przybędzie do Dover pierwszy.
- … Wesołych Świąt, Babciu. Jestem pierwszy? - spytał głupio, szczerząc się do kobiety, chowając ręce za siebie, aby nie było widać, że nerwowo je pociera. Spocił się momentalnie.
Gość
avatar

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyWto 22 Mar 2016, 18:41

Dzwonek w drzwiach głośnym tonem zakomunikował o przybyciu Samuela Silvera. Twarz Claudii zmarszczyła się, uwydatniając niedawno nabyte bruzdy wokół oczu i kącików ust. Starannie wytarła ręce, a ścierkę przewiesiła przez rączkę piekarnika. Poinstruowała kucharkę, zajrzała do menu i wyszła z kuchni. Napotkała przed sobą Leonarda, który znał swą małżonkę lepiej od samego siebie. Domyślał się, co za chwilę się wydarzy.
- Kochanie, bądź dla niego wyrozumiała. To jeszcze nastolatek.
- To już dorosły człowiek, Leonardzie. Dorosły czarodziej zachowujący się gorzej niż pięciolatek. Nie, nie jestem wyrozumiała dla tak karygodnego zachowania. - odparła surowo, opierając się perswazji małżonka.
- Claudio, są święta...
Wyminęła go, a stukot obcasów roznosił się po całym mieszkaniu. Nie zaszła po miotłę, na nią przyjdzie dzisiaj czas. Na widok Samuela mimowolnie jej spojrzenie złagodniało. Tak bardzo przypominał ojca i mimo karygodnego zachowania, kochała go. Ograniczy się do nałożenia mu surowej kary, a po wykonaniu jej, być może puści to w niepamięć. Tymczasem w następnej sekundzie policzki pani Silver pociemniały, a z oczu cisnęły pioruny.
- Co ty sobie wyobrażałeś?! - uniosła głos, nie zwróciwszy uwagi na stojącego za sobą zmartwionego Leonarda. Dziadek patrzył współczująco na Sama i wykrzywiał wargi ilekroć wyłapywał w tonie głosu Claudii drapieżną nutkę. W takich sytuacjach uwidaczniała się przynależność do domu Salazara Slytherina. Nikt inny jak Ślizgoni nie potrafili przemawiać przejrzystym, wyrazistym tonem z jednoczesnym zachowaniem kamiennej twarzy podczas kajania i krzyku.
- JAK ŚMIAŁEŚ wyjechać do Dumstrangu?! JAK ŚMIAŁEŚ BEZ MOJEJ ZGODY wyjechać? - krzyczała nad chłopcem i groziła mu palcem. Nie potrafiła uwierzyć w głupotę swego wnuka. Od małego wpajała mu posłuszeństwo i ambicje, poświęcała dni i noce, aby Samuel nigdy nie poczuł się samotny i opuszczony. Jak on się jej odpłacał? Ucieczką z domu, z Hogwartu i brakiem znaku życia? Zranił Claudię głęboko, a nabyte niedawno zmarszczki są z jego powodu.
- Co by się stało, gdybyś przepadł bez śladu jak swoi rodzice? Nie pomyślałeś o tym? Jak mogłeś Samuelu tak się zachować? Źle ci w Hogwarcie? Źle ci w Dover? - wciąż słychać było jej głos w całym budynku. Claudia nie wpuści wnuka dalej niż na przedpokój dopóki nie usłyszy odpowiednich argumentów. Czekała na tę rozmowę. Musiała zajrzeć wnukowi w oczy i poznać prawdziwy powód jego nieodpowiedzialnego zachowania.
Ben Watts
Ben Watts

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptySob 26 Mar 2016, 19:31

- Tak ciociu, wszystko pozabierałem... Nie, bez tej ryby, nikt jej nie lubi. Tak, pozdrowię i... Ciociu, poprawiasz mi ten kołnierzyk trzeci raz, chyba wystarczy.
W święta wszystkim kobietom odbijało i nikt nie był w stanie przekonać Bena, że było inaczej. Jak inaczej wytłumaczyć to dzikie krzątanie, rajdy z mopem po wszystkich powierzchniach płaskich czy strzały ścierką, gdy próbowało się wejść po coś do kuchni? Nie zapominajmy też o komendach typu „przynieś, podaj, pozawieszaj, co marudzisz, jesteś facetem”. Koniec. Wystarczyło, że data w kalendarzu zbliżała się nieuchronnie ku jakimś świętom, a kobiecy mózg przechodził transformację, zmieniając nawet najsłodszą, najukochańszą ciotkę, matkę, siostrę czy kuzynkę w krwiożerczego potwora. Każdą po kolei.
I choć nie zwykł stresować się specjalnymi okazjami, Ben podobnie zresztą jak i wujek Kenneth w dniu Wigilii zwyczajnie padali na twarze, wymęczeni spełnianiem cioteczkowych poleceń. Krukon naprawdę nie rozumiał, po co to całe sprzątanie, dekorowanie i dzikie gotowanie, skoro żadne z nich nie spędzało świąt w domu – Ben wybierał się do Silverów, Arturia z Kennethem do jej rodziców. No i o co ten szum? Szkoda, że nie mieli w domu odpowiednich składników, młody Watts pokusiłby się o ugotowanie eliksiru uspokajającego i może wtedy ciotka dałaby im trochę spokoju. Albo uśpiłby ją na tydzień aż do samej wigilii, och. Czemu o tym wcześniej nie pomyślał? No tak, Kenneth pewnie dostałby zawału, gdyby zwalił z nóg jego żonę. A jakby nie patrzeć, Ben swoje wujostwo zdecydowanie kochał i żadnego z nich nie chciał posyłać przedwcześnie do piachu – choć bywały takie momenty, że dostawał białej gorączki i zwyczajnie zaczynał kombinować. Jak to Krukon.
Uzbrojony w pojemniki z ciastem i czymś, co zapewne miało być pieczystym, a bardziej przypominało... No nic nie przypominało, Ben nie wiedział, jak to się stało. W każdym razie, Wattsowi w końcu udało się opuścić dom w Oban, uprzednio życząc wujowi i ciotce wszystkiego najlepszego i puf! Jedno szarpnięcie i delikatny zawrót głowy później znajdował się setki mil dalej, w Dover – zapach nadmorskiego powietrza przesyconego wyraźną słoną nutą, przyjemnie załaskotał Szkota w nos, wywołując na jego twarzy lekki uśmiech. To jest, dopóki nie usłyszał podniesionego głosu Claudi Silver dochodzącego zza drzwi posiadłości. Przyszywana wattsowa babcia krzyczała, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości – Ben nawet przez krótką chwilę zastanawiał się, czy może jednak nie wykonać taktycznego odwrotu i przyjść trochę spóźnionym, kiedy zagrożenie już przejdzie. No ale...
Dzwoneczek przy drzwiach zadzwonił cicho, gdy Watts bez pukania nacisnął klamkę, wchodząc do domu Silverów jak do siebie.
- Dzień do...! – zaczął głośniej, urywając jakoś w połowie zdania, gdy na przedpokoju niespodziewanie wpadł na Sama i Claudię. - Cześć, Łosiu. Dzień dobry, pani babciu. Mam przesyłkę od cioci – podniósł nieco rękę, pokazując torbę z pojemnikami. Uf. Też dostanie zaraz ochrzan, czy nie?
Isabelle Cromwell
Isabelle Cromwell

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyCzw 31 Mar 2016, 13:15

Święta Bożego Narodzenia kojarzyły się Isabelle głównie z ciepłem, zapachem domowych wypieków i choinki, a przed wszystkim z rodzinnymi spotkaniami. Mogła wtedy spędzać długie godziny w towarzystwie Silverów i nacieszyć się Samem nawet poza szkolnymi murami. Tym razem sytuacja była zupełnie inna, a Cromwellówna liczyła nawet na to, że uda jej się wymigać od spojrzenia w oczy najlepszemu przyjacielowi. W końcu nie chciałaby nikomu psuć świąt, prawda? Ojciec i babcia jednak przekreślili wszystkie knowania, bezczelnie dając się rozłożyć chorobie. Na nic zdały się prośby i zapewnienia, że przecież zostanie i pobawi się w pielęgniarkę – oboje zgodnie zdecydowali, że ktoś musi zostać wysłany jako delegacja, a że Izzy okazała się odporna na szerzącą się wojnę bakterii, została jednomyślnie wytypowana do wypełnienia zaszczytnej misji.
Isabelle długo zbierała się do wyjścia, zrzucając wszystko na karb problemu „bo ja przecież nie mam się w co ubrać”. Ze złością przeczesywała szafę, zamieniając swoje łóżko w pobojowisko. W końcu, za namową babci, ubrała elegancką sukienkę w kolorze butelkowej zieleni, która sięgała nieco poniżej kolan. Włosy wspólnie ułożyły w gładkie fale, wykorzystując ten czas na plotkowanie – choć główną częścią rozmowy zajmowała się młoda Ślizgonka, gdyż gardło babci odmawiało współpracy.
Marudzenie nie odniosłoby pozytywnych rezultatów, zaopatrzona więc w prezenty oraz słodkości Cromwellówna, przeniosła się za pomocą sieci Fiuu wprost do kominka w posiadłości Silverów. Wygramoliła się z wszystkimi rzeczami, strzepując z włosów pozostałości nieznośnego pyłku, by po chwili wpaść w sam środek zamieszania.
- Wesołych Świąt! – powiedziała radośnie, uśmiechając się od ucha do ucha. Co jak co, ale trzymanie w ryzach emocji i przyjmowanie odpowiedniej postawy ćwiczyła całe życie, lecz dopiero niedawno znów wróciła do względnej równowagi. Czasem ważniejsze było unikanie kłopotów, niż wzniecanie niepożądanych konfliktów, które były tym bardziej nie na miejscu ze względu na świąteczną atmosferę.
- Babcia i tata przepraszają, że nie mogli się zjawić. Dopadło ich jakieś paskudne choróbsko, dlatego wysłali mnie samą z prezentami i pozdrowieniami – dodała, podchodząc do babci oraz stojącego tuż za nią Leonarda, przekazując pudełko z wypiekami. Nie musiała uświadamiać Claudii Silver na temat upartości prawnych opiekunów, znała ją aż zbyt dobrze. Po minach starszyzny wywnioskowała, że przerwała chyba jakąś bardzo ważną rozmowę, dlatego po przekazaniu podarków prędko się wycofała. Nie mogąc dłużej unikać spojrzeń chłopaków, szarpała się z samą sobą, lecz bez zawahania podeszła najpierw do Sama, witając go uśmiechem i nakazując mu się nachylić, by mogła cmoknąć go w policzek. Miała ochotę go uderzyć, albo przytulić – nie wiedziała jednak, które z tych pragnień było silniejsze. Niewątpliwie coś dziwnego musiało wymalować się na twarzy dziewczyny, dlatego też bez słowa uciekła do Bena, witając go w niemalże identyczny sposób. Musiała zacisnąć zęby, obawiając się, że jeśli się odezwie to załamie jej się głos. W duchu cieszyła się z ubrania butów na wysokim obcasie – gdyby nie one, czułaby się wśród nich jak krasnal. Nie mogła zbyt długo spoglądać na młodego Silvera, bojąc się własnych reakcji, choć serce i tak nieco przyśpieszyło rytm. Gdyby Isabelle wiedziała o sztamie, którą ponownie zaczęli trzymać Krukoni, niewątpliwie uznałaby to za zdradę. Tym razem nie ze strony Silvera, a Wattsa. No bo jak tak można? W końcu wypita flaszka pokoju do czegoś zobowiązywała! Do wspólnej nienawiści, tortur, złych spojrzeń i kąśliwych uwag! Albo chociaż do przeciągnięcia nieco męki niewiernego przyjaciela.
Samuel Silver
Samuel Silver

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyCzw 31 Mar 2016, 22:53

Oczywiście nie mogło być inaczej. Nerwowo się rozglądał za swoim dziadkiem, który jednak postanowił się usunąć trochę w cień, nie chcąc wchodzić w drogę swojej żonie. W tej chwili, babcia Sama wyglądała jakby chciała go zamordować, a przynajmniej tak mówiły te strzelające z jej oczu pioruny. Wziął głęboki wdech, starając się opanować straszliwie mocno bijące serce. Spoglądał w bok, w drugi bok, do tyłu, w kierunku kominka, ale nie na swoją babcię, doskonale wiedząc, że była w ostatniej fazie powstrzymania się przed użyciem miotły. Być może właśnie święta uratowały go przed skatowaniem, a może to coś innego… Nie wiedział - ważne było, że obeszło się bez rękoczynów, chociaż jeśli miał się dłużej zastanowić, to miotła zagłady wydawała się trochę lepszą opcją niż psychiczne znęcanie się nad nim. Wyciągnął ręce i opuścił je luźno wzdłuż siebie, tym samym pokazując, że nie ma na swoje usprawiedliwienie zupełnie nic i przyjmie każdą karę, jaką tylko babcia mu wymyśli. Będzie musiał i tak jej powiedzieć o swoich planach, które aktualnie się trochę pozmieniały. Już nie chce być uzdrowicielem, chociaż cały czas miał to gdzieś w planach. Odkrył bowiem miłość do klątw i ich łamania. Starych ksiąg, ryzykowania życiem! Oczywiście nie było mowy, aby babcia się zgodziła na to, aby swoją przyszłość wiązał z rozkopywaniem grobów w poszukiwaniu starożytnych artefaktów, które mogły kosztować grube galeony, w dodatku nieźle się przy tym bawić.
- Babciu! Chciałem się na coś przydać, a nauczyłem się w Durmstrangu tylu nowych rzeczy. Wiesz, że jeśli rozkopiesz grób to możesz się naprawdę po starych szczątkach wielu rzeczy dowiedzieć? To mnie fascynuje! Leczenie żywych ludzi mnie trochę nudzi! Babciu! Jestem już dorosły! Nie jest mi źle w Dover, ale muszę znaleźć swoje miejsce na ziemi, a na pewno nie jest nim szpital! - panie Silver, właśnie podpisał pan swój testament.
Jednak nie!
Na ratunek przybył jego przyjaciel, który dzięki Sieciu fiuu, wślizgnął się do salonu Silverów i narobił małego zamieszania. Sam jednak uśmiechnął się szeroko, a następnie szybko dobił paru kroków w kierunku Wattsa, aby chwycić go w ramiona, tym samym uciekając od ewentualnego ataku ze strony babci. Zanim jednak cokolwiek powiedział, uśmiechnął się szeroko i podskoczył, gdy w kominku pojawiła się długo przez niego oczekiwana osoba. Nie mógł jej znaleźć w Hogwarcie (no dobrze, mógł, ale nie chciał jej przeszkadzać w codziennych obowiązkach, bo był tchórzem). Długo się przygotowywał do tego spotkania. W końcu jednak musiało ono nadejść, a on wyćwiczony w tym wszystkim… po prostu poczuł, jak uginają się pod nim kolana. Gdy dziewczyna przytuliła się z nim na powitanie, objął ją mocno ramionami, pochylając się tak, ze schował na chwilę twarz w zagłębieniu jej szyi, szybko chłonąc zapach jej perfum. Szybko jednak Isabelle uciekła w kierunku Bena, na co Sam otworzył szeroko usta, a następnie ułożył je w podkówkę, postanawiając zrobić coś szalonego. Ben na pewno będzie zachwycony.
- A tak w ogóle, to Ben mnie popiera w mojej inicjatywie rozkopywania grobów. Isabelle, będziesz chciała się dołączyć? Mam w planach pójście do Zakazanego Lasu, na ten opuszczony cmentarz. Nie mogę się doczekać - powiedział Sam, pocierając z ekscytacji dłonie o siebie i uśmiechając się szeroko. Nie spuszczał wzroku z dziewczyny, zapominając o tym, że babcia na pewno chce go zamordować. Miał jednak obstawę w postaci Bena, nikt go w żaden sposób nie ruszy.
- Wesołych świąt!
Gość
avatar

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptySob 09 Kwi 2016, 11:47

Zamknęła powieki, aby nie dać Samuelowi szlabanu na wszystko do ukończenia trzydziestego roku życia. Był bardziej uparty od swojego ojca i całkowicie niereformowalny. Winiła za to okres dojrzewania i była skłonna przymknąć oko na pewne wybryki Samuela, jednakże ucieczka do Dumstrangu i przepadnięcie bez znaku życia nie należało do kategorii "wybryków". Nie potrafiła zrozumieć zachowania wnuka, wszak poświęciła bardzo wiele lat, aby spełnić wszystkie jego zachcianki (o ile nie sprowadzały one nań kłopotów, a w większości tak się właśnie działo).
- Kopanie grobów? Czyś ty oszalał, Samuelu? Twoim przeznaczeniem jest pójście w ślady ojca, zawsze tego pragnął. Masz dopiero siedemnaście lat, pleciesz głupoty. Nie chcę słyszeć nic o kopaniu grobów, bo... - przerwało jej pojawienie się Bena. Zaczerpnęła głębokiego oddechu, jednakże widok drugiego przyszywanego wnuka nie załagodził sytuacji.
- Mój drogi Benie, jak mogłeś wypuścić Samuela do Drumstrangu? Macie obaj szlaban dopóki nie przestaniecie opowiadać głupot. Dziękuję za smakołyki, zdejmujcie buty. Wytupcie je na wycieraczce, a ty młody człowieku - spojrzała tu na nieszczęsnego wnuka - - dokończymy tę rozmowę po świętach. - odebrała pojemniki od Bena i wręczyła je Leonardowi. Czujnym wzrokiem obserwowała dwójkę nastolatków. Miała nadzieję, że Samuel w końcu zmądrzeje. Ani przez chwilę nie wierzyła w jego nowe marzenie o wykopywaniu z ziemi szkieletów. To dziecięce mrzonki, chwilowa fascynacja. Samuela widziała w Świętym Mungu, jako swojego następcę. Taka była tradycja rodziny Silverów i Claudia nie zrozumie innej decyzji. Musiał przechodzić chwilowe zaćmienie mózgu, które skutecznie wyleczy poprzez ciężką pracę domową w mieszkaniu.
Odwróciła się na dźwięk trzasku w kominku. To do Isabelle uśmiechnęła się pierwszy raz, witając ją ucałowaniem w oba policzki.
- Witaj, Isabelle. Cieszę się, że przybyłaś. - do dziewczyny żywiła ciepłe uczucia, zresztą nie tylko ona. Wyraz oczu Samuela był na tyle wymowny, że nawet ślepiec zauważyłby jego intencje względem młodej panny Cromwell.
- Och, to bardzo źle. Niezwłocznie wyślę do nich kilka słoików miodu. Mam nadzieję, że rodzice przyjadą po świętach jak tylko poczują się lepiej. Proszę, możesz iść do salonu, a wy moi drodzy. - powróciła uwagą do chłopców. - Nie będziecie się lenić. Nie usiądziecie do stołu dopóki nie wyjmiecie Klementyna spod sofy. Bez magii, on nie lubi różdżek, o czym dobrze wiecie. - poinformowała ich tonem nie znoszącym sprzeciwu. Kocur utknął pod łóżkiem jakieś trzydzieści minut temu. Leonard miał się nim zająć, ale skończył po pięciu minutach z podłużnymi zadrapaniami na nadgarstkach. Chłopcy są młodzi, krzepcy, zwinni, a więc do nich będzie należało uwolnienie pulchnego ciałka kota Claudii. Leonard również przywitał się z chłopcami, jak i z Isabelle, uśmiechając się do nich ze współczuciem. Podszedł do nich i położył na ramieniu Sammy'ego rękę.
- Sugeruję założenie rękawiczek ze smoczej skóry. Leżą w trzeciej komodzie. Nie łapcie go za ogon. - nie wstawiał się za nimi przed Claudią, wszak to nie polepszyłoby ich sytuacji. Sądząc po spojrzeniu dziadka, rozumiał Samuela o wiele bardziej od swej małżonki.
- NIE PÓJDZIESZ DO ZAKAZANEGO LASU ANI NA CMENTARZ. - względny spokój przerwał donośny ton głosu pani Silver. Miotła nad kominkiem zadrgała i w pewnym momencie podskoczyła w kilku susach w dłoń kobieciny. Z oczu babci ciskały pioruny kierowane do Samuela. Podeszła do niego, wytrącona z równowagi.
- W tej chwili bierz się do roboty i nie waż się wybierać na żaden cmentarz! Cała trójka, migiem! - mówiła oczywiście do Krukonów i Leonarda. Gdy ją wyminęli, machnęła włosiem miotły po ich pośladkach, poganiając ich i przepędzając z ubłoconej wycieraczki.
- Dlaczego jeszcze stoicie? Natychmiast uwolnijcie Klementyna. - i miała rację, bo z salonu dobiegały dźwięki rozrywanego na strzępy otyłego kocura, który tak naprawdę tkwił połową ciała w wąskiej szparce między dywanem a meblem. Nawet Claudia nie była w stanie odpowiedzieć na pytanie jak się tam dostał.
- Isabelle, kochanie, zechcesz przynieść z kuchni ciasta i rozłożyć je na stole? Bardzo proszę, pilnuj, aby żaden z chłopców nawet się do nich nie zbliżył dopóki nie wyjmą kota spod sofy. - do mężczyzn mówiła tonem nie znoszącym sprzeciwu i patrzyła na nich groźnie, a w następnej sekundzie łagodniała, zwracając się bezpośrednio do dziewczynki. Ich świąteczne podarunki zaczarowała, aby same powędrowały do innej części mieszkania.
Ben Watts
Ben Watts

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptySob 14 Maj 2016, 19:06

Wpadanie w sam środek rozwijającej się awantury zdecydowanie nie było tym, na co Ben liczył i czego skrycie pożądał. A już szczególnie, gdy na pozycji jednej ze stron stała Claudia Silver, stateczna matrona, którą młody Watts niby traktował jak własną babcię, ale mimo wszystko trochę się jej bał. A kiedy już złapała za miotłę, to wtedy szczególnie – benowa niechęć do potencjalnie latających kijów była powszechnie znana wszystkim jego bliskim. Starając się oswoić bestię swoim najbardziej czarującym i jak najmniej podejrzanym uśmiechem, Krukon się przywitał, jednym ramieniem zaraz odpowiadając na uścisk przyjaciela. Wciąż miał do Sama żal za ten paskudnie rozegrany wyjazd, no ale co miał począć? Nie potrafił długo się wściekać, jeśli mu na kimś dostatecznie zależało, bo jakby na to nie spojrzeć, cieszył się, znów mogąc przebywać w jego  towarzystwie, wracając i wracając z masochistyczną cierpliwością, mimo odganiania kijem, które się czasem pojawiało. Na szczęście dla wszystkich zaraz pojawiła się też Isabelle, do której Ben nachylił się z wyraźną ulgą, mamrocząc jej na ucho:
- Dobrze cię widzieć.
Bo tak też w istocie było, chłopak nie nawykł przecież kłamać – nikt nie musiał wiedzieć, że pan prefekt miał ochotę schować się za Ślizgonką jak za tarczą, gdy Sam i jego babcia pociągnęli dalej swoją rozmowę. Tak to właśnie było z tymi facetami, tacy hej do przodu, tacy odważni i pierwsi do walki, a w starciu z kobietą podkulali ogony i wycofywali się rakiem. Choć w przypadku pani Silver był to po prostu odzywający się instynkt samozachowawczy, który doskonale wiedział, do czego mogła się posunąć rozsierdzona babcia. Nieco nerwowo przestąpił z nogi na nogę, już chcąc się znowu odezwać do panny Cromwell, może spytać co u niej, cokolwiek byleby nie dać się wmieszać w ostrą wymianę zdań między dwójką Silverów, kiedy Sam bezczelnie go do niej wciągnął.
Niebieskie oczy Wattsa wyraźnie się rozszerzyły, a w nagle wyprostowanej jak struna sylwetce pojawiło się napięcie.
- Popieram...? – spytał tonem sugerującym, że nie został wcześniej zapytany o zdanie, ale wyglądało na to, że właściwie nikt go nie słuchał. W próbie ratowania swojej godności Ben spojrzał w kierunku przyczajonej obok Isabelle, kręcąc przecząco głową, by chociaż ona pojęła, że rozkopywanie grobów wcale nie było tym, co krukoński prefekt pochwalał. Przecież to jasne, że nie puściłby Silvera samego do lasu, gdyby się uparł na ten makabryczny fitness, ale czy on musiał tak otwarcie mówić o wszystkim swojej babci? Z kim on się zadawał... Dobrze, że miał dwójkę przyszywanego rodzeństwa, bo chociaż brat upuszczony w dzieciństwie na głowę, to chociaż siostra nadrabiała rozsądkiem.
Ze swego rodzaju ulgą Ben przyjął kategoryczny zakaz Claudii, bo choć młodzi wiedzieli, że nie przyniesie on wymiernych skutków, starsza pani przynajmniej przestała na ten temat mówić, sądząc, że wygrała tę dyskusję. I dobrze, niech tak myśli, bo jeszcze coś jej w sercu siądzie i będą musieli odwiedzać w te święta Munga. Oddelegowany wraz ze starszym panem Silverem i Samem do akcji ratunkowej kota zakleszczonego pod sofą, spojrzał tylko przelotnie na rękawice, wcale nie mając ochoty ich używać – Szkot uwielbiał zwierzęta, ale widząc aktualny wściekły, pazurzasty stan Klementyna nie zamierzał narażać się na wojenne rany. Upewniając się, że Claudia nie widzi, wyciągnął różdżkę, zaklęciem lewitującym unosząc bok ciężkiego mebla na tyle, by zwierzak sam spod niego wyskoczył sycząc i fucząc na wszystko i wszystkich, włącznie ze swoimi wybawcami.
- Babcia nie da ci żyć. I mi też, jeśli chociaż pomyśli, że faktycznie coś kopaliśmy – mruknął cicho, nachylając się nieco w kierunku Sama. - Co ty masz z tymi kośćmi?
Isabelle Cromwell
Isabelle Cromwell

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyPon 23 Maj 2016, 16:27

Claudia Silver, którą Isabelle miała przyjemność poznać już od wczesnych lat dzieciństwa, zawsze miała w sobie coś surowego. Nie w negatywnym znaczeniu, lecz zachowaniem oraz postawą w niczym nie przypominała poczciwej babuni Cromwell, która była aniołem wcielonym. Nigdy nie poganiała wnuczki miotłą, ba, nawet nie odważyłaby się na nią krzyknąć! W końcu biedne dziecko już dosyć w swoim krótkim życiu przeszło, zasłużyło sobie więc na bezwarunkową i dozgonną miłość starszej kobiety, która bez wahania gromiła wzrokiem każdego, kto tylko spróbowałby wypowiedzieć o jej dziecinie choć jedno krzywe słowo. W normalnych warunkach Isabelle zapewne nieco skrzywiłaby się, żałując biednego Sama. Tym razem jednak najchętniej wyciągnęłaby transparent z podobizną babci Silver, zachęcając ją do popełnienia przestępstwa na własnej rodzinie.
Skierowany w stronę Ślizgonki babciny uśmiech oraz ucałowania w policzki nieco podbudowały dziewczynę. Choć planowała się zmyć szybciej niż zwykle, wymknąć się pod pretekstem opieki nad chorymi, z ulgą przyjęła brak niechęci do swojej osoby – w końcu kobieta nie mogła wiedzieć o tym, że nie tylko ona została poinformowana listownie o nagłym wyjeździe ukochanej latorośli. Dziękując i zapewniając, że brakujące ogniwa na pewno wpadną z wizytą gdy wyzdrowieją, usunęła się momentalnie w cień, by przypadkowo nie oberwać rykoszetem podczas wojny na linii babcia-wnuk. Z mężczyznami zawsze były same problemy, nie mówiąc już o dorastającej młodzieży, która w ramach rozrywki postanawia bez uprzedzenia wybyć do innego kraju. Izzy mogła tylko mieć nadzieję, że Ben jeszcze znajdował się po odpowiedniej stronie i nie kwalifikował się do odstrzału. Zasłużył sobie tym samym na ciepły uśmiech, chwilowo bez zbędnych zdań – w końcu siedzieli w jednej łódce. A przynajmniej tak zdawało się na początku, gdy bowiem przyjaciel marnotrawny nagle oznajmił światu, iż Watts już dawno został wtajemniczony w jego niecne knowania, wzrok Cromwellówny momentalnie przeszył dotychczasowego sojusznika na wylot. Ben popiera Samuela, tak? A więc Isabelle założyła, że musieli ze sobą wcześniej rozmawiać, co oznaczało tylko jedno – Watts był na tyle ważną osobą, by go odnaleźć w szkole zaraz po powrocie (nie, przynależność do tego samego domu i dzielenie dormitorium wcale nie maiły tutaj nic do rzeczy!), ale już ciężko było w pokorze zejść do lochów. Oj tak, Isabelle była gotowa dołączyć – jednak nie do rozkopywania grobów, a umieszczenia w nich dwóch ogromnych krukońskich ciał. Tanesha będzie zachwycona, gdy wezwie ją do siebie z dwoma łopatami. Nawet Jasmine mogłaby się dołączyć i ocenić, czy groby wykopane są symetrycznie, a swoim wprawnym okiem zapewne wybrałaby idealne dekoracje. Postawa Bena jednak szybko zdementowała w oczach Izzy zbrodnię przeciwko ludzkości, wszystkie gromy kierując w stronę młodego Silvera. Odpowiedzią na pytanie chłopaka było dyplomatyczne milczenie – niech babcia go wykończy. Dorodny krzyk, który wydobył się z gardła kobiety, tylko odrobinkę przestraszył dziewczynę i sprawił, że wewnętrznie skuliła się w sobie. Musiała przygryźć wargę, by stłumić chęć nagłego wybuchu śmiechem – nie było jej ani trochę żal! Męska część zebrania w mig rozbiegła się wykonać powierzone im zadanie, pozostawiając kobiety samym sobą.
- Nikt nie zbliży się do ciast, dopóki sobie na to nie zasłuży – obiecała, uśmiechając się szeroko do babci, natychmiast kierując kroki w stronę kuchni. Zdecydowała się na manualne przenoszenie każdego ciasta z osobna, by przypadkiem nie narazić się na gniew starszej kobiety. A nuż użycie magii przestraszyłoby Klementyna i tym razem to na nią spłynęłaby cała złość… Przy okazji takim sposobem wydłużał się czas, w którym Izzy nie musiałaby zostawać z przyjaciółmi sam na sam. Obecność Bena nie była tu ani trochę pocieszająca, gdyż w oczach Ślizgonki chłopak bez wahania przejdzie na ciemną stronę mocy. Bóg jeden wie, jak bardzo bała się tej chwili, próbując uniknąć nieprzyjemnej wymiany zdań. Póki trzymała się blisko starszyzny, nikt nie odważy się przycisnąć jej do muru.
Mistrzynie Papużki
Mistrzynie Papużki

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 EmptyNie 03 Lip 2016, 20:40

//P.

Czas spędzono w gronie najbliższych. Rozpakowano prezenty, śpiewano kolędy i zajadano się dobrymi potrawami. Ogólnie atmosfera była bardzo przyjazna, pomimo wcześniejszych kłótni między babcią, a Samem. Jednakże nie było Isabelle i Samowi dane ze sobą szczerze porozmawiać i pozostało to zrobić kiedy indziej.

z/t dla wszystkich.
Sponsored content

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]   Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania] - Page 2 Empty

 

Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

 Similar topics

-
» Ravenscar [Wielka Brytania]
» Dom Ingrid Skarskard oraz Desiree Leclair [Wielka Brytania, Środek Lasu]
» Posiadłość Rifflesione'ów
» Posiadłość van Dykenów
» Posiadłość Potterów

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-