IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Posiadłość Rifflesione'ów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyPią 13 Lut 2015, 16:20

Posiadłość Rifflesione'ów 5197b682118451c77f8652c83e6e3d3b

Cytat :
Spore i bogate domostwo, położone w niezbyt licznie zamieszkałej części Anglii.
Sam dom został zbudowany przez Cibitrusa Rifflesione'a, po tym jak ożenił się z Fancescą Shepard. Po tragicznej śmierci gospodarza obecnym właścicielem posiadłości jest jego syn, Cathalyst.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyPią 13 Lut 2015, 17:18

Chłopak odpisał na otrzymany list równie szybko, jak go dostał. Chciał jak najszybciej spotkać się z swoim ojcem, dawno się nie widzieli, a musieli omówić kilka spraw. A poza tym szykowała się whiskey, którą miał zamiar wypić. Cóż, pewnie nie dostanie jej zbyt wiele, ojczulek zawsze o jego zdrowie dbał. Mimo wszystko, musiał z nim usiąść i ponownie poczuć się jak ulubiony synalek, który dostanie to czego zechce. Owszem, nie chciał rodziciela wykorzystywać, ale przynajmniej spędzić z nim czas wolny.
W weekendy mieli czas wolny, postanowił go wykorzystać. Zdołał nauczyć się dziedziny teleportacji i mógł po prostu deportować się pod swoje mieszkanie. Gorzej będzie jeśli wyląduje w hodowli ojca, hipogryfy go zabiją. Bo nie był w tym zbyt dobry… Dopiero niedawno się tej czynności nauczył!
Wyszedł na zewnątrz, nieco poza Hogwart. Rozejrzał się na boki, szukał jakiejkolwiek żywej duszy. Różne typy szlajały się o tej porze i w każdej chwili mogli na niego naskoczyć. A spędzenia dnia w skrzydle szpitalnym nie było pocieszającą wizją.
Po chwili poczuł jakby jakaś siła oderwała go od ziemi i wyrwała w powietrze. Poczuł nadchodzące mdłości, jego włosy zostały zmierzwione pod wpływem wiatru, który wył w jego uszy. Miał ochotę zwymiotować, powstrzymywał się jak tylko mógł. Ale w końcu wylądował, odszedł kawałeczek i puścił pawia. Tego opisywać nie będę!
Kiedy się ogarnął i poprawił szatę, ruszył pewnym krokiem przed siebie. Głowa nadal go pobolewała, jednak ból był dużo mniejszy, do wytrzymania.
Posiadłoś była spora i przyzwoita. W oczy rzucało się wiele drzew, krzaków i innych tego typu rzeczy. Najważniejszy był dom, rozciągający się i wyglądający niczym pałac. W kilku pomieszczeniach paliło się światło, w końcu był on zamieszkiwany przez ojca Gabriela.
Niedaleko usłyszał ryk Hipogryfów, których hodowlę prowadził Cathalyst. Siedemnastolatek traktował te stworzenia neutralnie, raczej ich unikał, bo nie wydawały się być zbyt ciekawe. Zresztą, raczej nie zamierzał przejmować pałeczki po swoim ojcu. Wolał pracować w Ministerstwie Magii na jakimś wysokim stanowisku. Chciał mieć jakąś władzę!
Podszedł do brązowych drzwi, westchnął i pchnął je z lekką siłą. Rozpostarły się przed nim, wszedł do środka, do jego nozdrzy dopadł zapach whiskey. No tak, w kuchni zawsze taki zapach panował. Ojciec lubił czasem popić.
Bez słowa ruszył do salonu, gdzie usiadł na kanapie, czekał aż ojciec przyjdzie i się z nim przywita. Nie chciał mu przeszkadzać jeśli spał. A może znalazł sobie wreszcie jakąś kobietę? Wszystko było możliwe!
Chwycił najbliższą książkę o czarnej magii, położył się i zaczął czytać.
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyPią 13 Lut 2015, 18:24

-Spokojnie.- Szepnął do ucha hipogryfowi, który strasznie się kręcił, bo liczył na coś dobrego do jedzenia. Cathalyst uspokoił go na tyle, aby mógł wyciągnąć z worka pokarm. Po chwili trzymał za ogon zdechłą fretkę, ulubiony pokarm tych skrzydlatych stworzeń. Rzucił martwe zwierze w stronę pupila, który złapał swój smakołyk dziobem. Śmierciożerca podszedł do niego i go pogłaskał po opierzonych plecach. Strasznie młody hipogryf, wielkością nawet nie przewyższał Rifflesione'a.
-Hersing, byłeś ostatni. Ty i reszta więcej dzisiaj nie dostaniecie. Nie wiesz jak ciężko jest znaleźć fretkę i ją zabić bez konsekwencji pod postacią obrońców praw zwierząt...- Zaczął mówić do zwierzęcia, które mimo wszystko wydawało się go słuchać, a może i nawet rozumieć. Cathalyst miał w zwyczaju rozmawiać ze swoimi zwierzętami hodowlanymi. Ale najciekawszym rozmówcą pozostawał wąż Tyrus.
Mężczyzna przypomniał sobie, że syn miał dzisiaj do niego wpaść, dlatego opuścił obszar poświęcony zagrodą dla hipogryfów i udał się do domu, znajdującego się zaledwie paręnaście metrów dalej...

Gdy wszedł do środka zastał ciszę. Spokój. W sumie od wielu lat nikt tutaj nie przesiaduje pod nieobecność gospodarza. Gabriel mieszka w Hogwarcie, a Francesca wpada czasami, lecz głównie tutaj przebywa jedynie parę godzin. Dawniej sama była mieszkanką domostwa, ale po tym jak krew popłynęła po podłogach tego miejsca... nie potrafiła wytrzymać w nim dłużej niż dzień. Cath natomiast z tym nie miał problemów. Bolało go jedynie, że przez tyle lat żadna kobieta nie zamieszkała wraz z nim. Rifflesione miał różne partnerki po śmierci żony. Ale nigdy nic takiego poważnego i długo trwałego. Gab czasami go męczy, żeby sobie kogoś znalazł. Ale w sumie to już nie takie istotne. Niech młody skupi się na swoim życiu, bo ma go sporo przed sobą.
Mężczyzna przebrał się, ponieważ na ubraniach wciąż miał krew małych ssaków, które trzeba było samemu upolować. Najgorzej jak się rzucały. Ubrał szykowną marynarke i porządne spodnie jeansowe. Po co się ubierać w jakieś eleganckie garnitury. Przecież dzisiaj tylko z synem się zobaczy.
Zszedł do kuchni wyjmując butelkę whiskey i położył na stół. Nie miał w planach pić zbyt dużo. Lepiej kontrolować sytuacje. Trzeba pamiętać, że Gabriel to wciąż jego pierworodny, a nie kolega z knajpy. Do uszu Cathalyst'a dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Już jest? No dobra. Chwycił trunek i zmierzył do salonu...
-Co to za lektura Cię zaciekawiła?- Spytał nagle co mogło zaskoczyć chłopaka. Mimo wszystko, gdy tylko odstawił whiskey na stolik, przytulił krukona na powitanie. Mógł mu trochę kości połamać, bo uścisk to miał jak niedźwiedź. Puścił młodzieńca i usiedli na kanapie.
-Gabriel, opowiadaj! Co u ciebie?- Śmierciożerca był bardzo ciekaw. Strasznie długo się nie widzieli. Miał prawo być zniecierpliwiony i chętny do pogaduszek.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyPią 13 Lut 2015, 22:06

Chłopak coraz bardziej zagłębiał się w treść lektury, pragnął dowiedzieć się czegoś więcej – zaklęcia czarnomagiczne były bardzo ciekawe i przydatne w życiu codziennym. Nie zamierzał ich używać, nie był na tyle walnięty, żeby od razu zabijać swoich wrogów. Na ogół był dość uśmiechniętym Krukonem, nie przejął charakteru swojego ojca, jednak nie można wykluczyć niektórych cech charakteru.
Z rozmyślań wyrwał go głos – głos jego ojca, Cathalysta. Na jego twarzy pojawił się krótki, serdeczny uśmiech, odłożył przedmiot na bok i wstał na równe nogi. Odwzajemnił ten jakże miły uścisk, przez chwilę zabrakło mu powietrza. Nie dało się ukryć, że ojczulek miał krzepę – aż dziw, że Gabriel nie wyrósł na takiego byka jakim był Cathalyst.
- Zaklęcia czarnomagiczne – rzucił śmiertelnie poważnie. Wiedział, że ojciec mógł nie być zadowolony lekturą, którą czytał jego synalek, ale nie było sensu go oszukiwać. Mógł nie zostawiać tej książki na wierzchu – wiedział, że takie rzeczy Gabriela interesują. –Jest okay – odpowiedział pogodnie. – A u ciebie? Samotny tutaj siedzisz, hipogryfy to nie towarzystwo ludzkie, ojcze – stwierdził. Trochę żal mu było rodziciela, w końcu zostawał tutaj sam i nawet nie mógł normalnie porozmawiać z swoim synem. No cóż… Nareszcie znalazła się jakaś miła okazja, która pozwalał nieco pogadać. Musieli omówić wiele ważnych spraw, ale nie chciał słuchać o tym, czy „ma dziewczynę”. Ojczulek zawsze na ten temat naciskał, powtarzał, że kandydatki muszą być odpowiednie, nawet dawał mu wymagania. Może dlatego grono płci pięknej nie było zbyt szerokie? – A nawiązując do tej nauki… No cóż. Ostatnio dostałem trolla z Astronomii, gość się na mnie uparł – rozłożył bezradnie ręce, mówił to dość obojętnie. Raczej nie chciał wkurzyć swojego ojca, ale nie zamierzał też go oszukiwać. Jemu należy zawsze mówić prawdę, takie zasady mu wpojono i nie należało ich naginać.
Spojrzał prosto w błękitne oczy Cathalysta. Były przenikliwe, w pewien sposób – przerażające. Dziwne, prawda? Czy posiadał takie same jak on? Dlatego odstraszał ludzi z swojego środowiska? W głębi duszy liczył, że tak nie było. Bo dlaczego miałby nie mieć przyjaciół? Z powodu głupiej cechy wyglądu? Liczył, że jednak tak nie było… Ale czegoż mógł się spodziewać? Że jeśli tak nie jest to wszyscy do niego przylgną? Odstraszał już na samym wstępie? Dlaczego?
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptySob 14 Lut 2015, 00:12

Z zaklęciami czarno-magicznymi nie ma żartów. To nie jest coś czego nauczyć się możemy od razu. Trzeba lat treningów i silnej woli. Gabriel był niej uczony od dawna przez ojca. Nawet jeśli nie zdawał sobie sprawy, kiedy dokładnie staruszek wdrąża swoje zamiary i tak szło jak po maśle. Krukon to dobry chłopak mimo wszystko. Nie tak spaczony jak Cathalyst. Mimo swojego niezbyt chwalebnego wychowywania, głowa domu marzyła najbardziej o tym, żeby młody Rifflesione wyrośl na ludzi. On to takie oczko w głowie śmierciożercy. Aż dziwne, że kiedyś nie był pewny posiadania dziecka. Ojcostwo to najlepsze co mogło go spotkać. "Bycie ojcem jest najlepszym dowodem męskości." - Już raz to nawet usłyszał od kogoś.
Ten uśmiech to chyba miał po nim. Ogólnie strasznie siebie przypominali. Gdyby nie ta broda u czterdziestoletniego mężczyzny, oraz większe gabaryty... może byłyby z nich dwie krople wody. Kto wie. Ale nikomu się nie śpieszy do sięgania po golarkę i tuczenia młodego.
-Zaklęcia... cóż, ciekawa lektura. Lecz mam tu ciekawsze rzeczy. Skoro tak bardzo zależy ci na kształceniu umysłu...- Chwycił zakazaną książkę i odłożył ją na półce. Z biblioteczki sięgnął pewną grubą księgę. Wręczył ją synowi i się uśmiechnął szeroko. -Pewien uczony chciał kupić jajo hipogryfa. Nie miał jak zapłacić, a szukałem prezentu dla ciebie. Trochę stara i poniszczona, ale znajdziesz tam pełno zaklęć i uroków, których w szkole nie uczą.- Dodał i znów klapną na kanapie.
-Hipogryfy są bardziej inteligentne od większości ludzi jakbyś chciał wiedzieć. Trzeba na nie uważać. Poza tym przyzwyczaiłem się do samotności. Dwa węże które trzymamy w domu są bardzo towarzyskie.- Odparł z krótkim śmiechem. Oh, Cathalyst zbytnio otaczał się w towarzystwie samych zwierząt. Przydałoby się mu chociaż wpaść do baru i poznać nowe osoby. -Nie musisz się o mnie martwić.- Napomknął i otworzył butelkę. Przypomniało mu się, że zapomniał szklanek. Wstał i szybkim ruchem znów skierował kroki do kuchni.
Usłyszał słowa Gabriela odnośnie ocen. Odpowiedź była spodziewana:
-CO?!- Potężny głos dało się słyszeć z salonu. Krukon wiedział już, że jest źle. -Jak to uparł? A kim jest?!- Spytał z niedowierzaniem, gdy tylko wrócił do rozmówcy z dwiema szklaneczkami, które po chwili wypełnił whiskey.
Cathalyst po paru sekundach opróżnił całą jej zawartość, chcąc zająć głowę czymś innym zamiast ciągle pouczać. Nie miał dzisiaj na to ochoty.
-Eh, dobrze. To powiedz jak tam w Hogwarcie. Nowi nauczyciele, koledzy... dziewczyna?- Pytając o to ostatnie wbił w niego wzrok. Tak. To był temat, który chyba najbardziej ciążył synowi. Wiadomo, każdy ma czas. Ale mało kiedy Gab chwali się mu, że jest w związku. Prawie nigdy. A czeka, by poznać wybrankę jego serca. W końcu rodzina byłaby większa. To tylko dzieciak, ma czas, ale miłość przychodzi niespodziewanie. Cath sam dał się szybko jej dopaść. Szkoda tylko, że jego zakończyła się nieszczęśliwie. Wolał, aby z młodszym Rifflesione nie było podobnie. Ale skoro siedemnastolatek ma za ojca jego, a nie Cibitrusa... to nie tak źle. Przebrzydły Cibi... mniejsza, już martwy.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptySob 14 Lut 2015, 16:39

Gabriel od zawsze interesował się czarną magią. Wprowadził go do tego sam Cathalyst, troskliwy ojciec, który uczył niczego nieświadomego Krukona. On sam nie zdawał sobie z tego sprawy, nie wiedział co to za zaklęcia, nie dawał rady ich rozróżnić. Nigdy nie myślał, że próbuje zrobić coś poważnego, szkodliwego. Jak widać… Nie wszystko w życiu jest prawdą, jednak lepsza była najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo. Piękne powiedzenie, hm?
Śledził wzrokiem tekst książki – dużo czytał, ale dlaczego nie mogły to być księgi, które pomogłyby mu zdać owutemy? Bo po prostu tego nie lubił! Ojczulek często się denerwował, gdy widział jego wyniki na egzaminach. Ale cóż… Trzeba było żyć dalej. Gabriel wyznawał zasadę; „Byle zdać sumy i owutemy, potem będzie co będzie! Jeśli uda mu się na owutemach to na pewno otrzyma jakieś wysokie stanowisko w Ministerstwie Magii. Nie zamierzał być uzdrowicielem ani nic w tym stylu. Nie ciągnęło go do pomagania innym, po prostu uważał to za coś nudnego i kompletnie niepotrzebnego.
Poczuł, że książka zostaje oderwana i wędruje na pólkę. W zamian przybyła kolejna, o wiele grubsza i wydawałoby się, ciekawsza.
- Znowu cię przekupili? Nie mogłeś im wpier… - zawahał się. Przypomniał sobie o obecności ojca, więc uśmiechnął się niewinnie i dokończył wypowiedź. – nakopać zaklęcia drętwota do dupy? – chwycił dość ciężką księgę i otworzył pierwszy tytuł. Kolejne słowa ojca wprawiły go w podekscytowanie, zaklęcia i uroki, których w szkole nie uczą? Super, brzmi ciekawie! Przytulił ojca jak syn, w serdecznych podziękowaniach. Jak gdyby nigdy nic… A jeszcze przed chwilą miał zamiar przeklinać po mugolsku. Prawie każdy czarodziej tak robił… No cóż. Taki nastały czasy!
- Tak, wiem, hipogryfy są tacy sami jak ludzie, mają uczucia i są bardzo, ale to bardzo godne. Ojcze, opieka nad magicznymi stworzeniami robi swoje. Hipogryfy to bardzo popularne stworzenia – uśmiechnął się ciepło. Tak, wiele razy o nich słyszał, głównie z opowieści ojca, który mógłby zostać jakimś nauczycielem. Kiedyś nawet na takim leciał, wiatr wył mu w twarz, miał czerwone uszy, zwymiotował, ale ogólnie to było dość miłe uczucie. Trzeba się tylko przyzwyczaić… Swoją drogą, fajnie mieć za nauczyciela swojego ojca.
Spodziewał się tego ryku, gdy usłyszał o ocenach. Miał ochotę się zaśmiać, z trudem się od tego powstrzymywał. Był nadzwyczaj spokojny, co mogło wprawić ojczulka w dodatkowe wkurwienie.
- Nie wiem – odpowiedział krótko. – Po prostu jest dupkiem… Chyba odpuszczę sobie jego lekcje – skrzywił się na samą wzmiankę o astronomie. Nie chciał wypowiadać jego imienia, nawet wzmianki. Po prostu wkurzało go to, a poza tym był to dość nudny temat. Wolny czas należało wykorzystać na jakieś ciekawsze tematy.
Chwycił szklankę, wypił trochę, odłożył ją i spojrzał na niego z ciekawością w oczach. Już miał się o coś zapytać, gdy Cathalyst zasypał go lawiną pytań.
- No… - zaczął, ale nie dokończył. Nie był do końca pewien jak to ubrać w słowa. – O nauczycielach dużo nie powiem, niektórzy to dziwacy a inni to osoby spełniające swoje marzenia. Albo pracujące tam tylko dla kasy… Mniejsza – pokręcił głową. – Kolegów mam, a… - miał coś powiedzieć, ale ponownie się zatrzymał. – Nie, nie mam żadnej dziewczyny, ojcze. Właściwie to do czego mi ona potrzebna? Na ślub mam jeszcze czas…
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptySob 14 Lut 2015, 18:34

Trochę to wszystko dziwne. Cathalyst przenosił swoje zainteresowanie na syna, ale wciąż nie powiedział mu o swojej służbie u Czarnego Pana. Mogło być to spowodowane tym, że ojciec uważa zaklęcia czarnomagiczne za świetny sposób na zdobycie władzy, bądź obrony własnej. Nie każdy kto ją praktykuje musi od razu zejść na tą złą stronę i tępić każdego mugola jakiego spotka. Starszy Rifflesione chciał, aby Gabriel mimo swojej wiedzy o czarnej magii robił to co pragnie w życiu, a także wiele osiągnąć. A nauka ojca ma mu trochę ułatwić zadanie. Gdyby młodzieniec się dowiedział kim jest Cath... mógłby się przerazić. Znienawidzić go, albo pójść w jego ślady. Choć to drugie jest wątpliwe. Gab ma za dobre serce na to. Nie jest tak obłąkany jak staruszek. Poza tym różnią się także w wielu aspektach. Przykładowo ten temat z hodowlą, którego już nie poruszają...
Zasada "Byle zdać" cholernie mu się nie podobała. Nawet jak zaliczy owutemy to go nie przyjmą z nędznymi wynikami. On sam podczas nauki w Hogwarcie zdobywał lepsze oceny niż niejeden Krukon, a był w Slytherinie. Mogło być to też spowodowane pomocą matki Francesci w nauce. W końcu pochodzili od Shepardów. Pradawnego rodu sięgającego średniowiecza. Każdy tam cenił inteligencje ponad wszystko. Skoda, że pochodzenie przodków Cibitrusa nie było tak znane. To największa zagadka. Ale podobno tam roiło się od Ślizgonów. Hm, jednak zagłębianie się w historie, gdy nie ma już jedynej osoby zdolnej ją opowiedzieć, mogło skończyć się bezowocnym poszukiwaniem informacji. Mimo wszystko przyznać trzeba jedno... Gabriel wdał się w matkę.
-Wiem co chciałeś powiedzieć, dobrze, że jeszcze jesteś w stanie się opanować.- Rzucił kąśliwą uwagę, ale mimo wszystko się uśmiechnął złośliwie. -Przekupić? Ostatnia osoba jaka chciała mi wcisnąć badziewny przedmiot uciekała przed Tyrusem. Ten uczony zaoferował coś cenniejszego od wartości głupiego jaja. Sam się przekonasz jak przeczytasz. Tylko radziłbym uważać jeśli ją zabierasz do zamku. Wygląda jakby miała się rozpaść.- Zwrócił uwagę, po czym odwzajemnił podziękowanie swojego dziecka. Nalał sobie znów whiskey. Gab za wiele nie wypił, wiec jego szklankę zostawił w spokoju. Coś czuł, że sam obali cały alkohol. Ale i tak go nic nie brało. Za mocna głowa. Nie wiedział jak z młodym. Mimo, że ojciec to nie wie wszystkiego na temat Krukona. Może z kolegami przemyca trunki w Hogwarcie. śmierciożerca za młodu tak robił. Ah te czasy.
-Nie rozumiem tych egzekutorów, którzy zabijają te stworzenia ponieważ kogoś zaatakowały. Nie robią tego bez powodu! Ludzie czasami sami się proszą nie okazując należytego szacunku i łamiąc zasady właściwego zachowania wobec nich.- Hodowca był ekspertem pod tym względem. Także wrażliwy na punkcie zabijania tych zwierząt. Syn natomiast nie traktował ich na poważnie. Eh, Cathalyst czasami lepiej rozumiał się ze zwierzętami, niż z jakimś człowiekiem.
Nerwy mężczyzny się trochę uspokoiły po kolejnej szklaneczce whiskey, ale i tak był niezadowolony.
-Pamiętaj, że ten "dupek" wystawia Ci oceny. Jeśli odpuścisz możesz mieć problemy potem.- Jego zdanie. Astronomia była chyba obowiązkowa, prawda? Jak było teraz to już nie wiedział. A czemu nie poznał danych astronoma? Sprawa dzieciaka. Śmierciożerca przecież by go nie dopadł za wystawianie złych ocen. Chyba, że robi to celowo, wtedy mogłyby być problemy.
Seria pytań paść i tak musiała. Chciał wiedzieć jak najwięcej, wciąż się uśmiechając, lecz kąciki ust powoli opadały.
-Dobrze, że masz z kim kolegować.- Mruknął. Rifflesione w swojej młodości trzymał się głównie z Hallvardem Fimmelem. Ta znajomość była dość ciekawa co przyniosło dobre korzyści na przyszłość. Ich dzieciaki się ze sobą bawiły, a dawniej żona "kolegi po fachu" często pomagała mu zająć się Gabrielem, kiedy mężczyźni ruszali na misje dla Voldemorta.
-Znalezienie to nie obowiązek. Ale liczyłem, że kiedyś poznam jakąś twoją wybrankę.- Dodał opierając się o oparcie kanapy.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyNie 15 Lut 2015, 13:14

No właśnie… Dlaczego nie mógł wiedzieć o służbie swojego ojca u boku Czarnego Pana? W końcu samb był uczony zaklęć czarnomagicznych, to chyba coś znaczyło? Bo jeśli nie to po co w ogóle mu o nich mówił? Cała sytuacja była niezrozumiała i chyba nie zamierzał tego tematu drążyć. Nic nie wiedział i tak było lepiej. Oczywiście, że nie powiedziałby o ojczulku, który nosi na swoim przedramieniu Mroczny Znak. Ale z pewnością wolałby żyć w najpiękniejszym kłamstwie niż najgorszej prawdzie. Cóż… Raz to powiedzenie się sprawdzało, a raz szło się jebać.
Gabriel zawsze musiał dostawać dobre oceny, najlepsze wyniki z sumów. Tego od niego wymagano i musiał tych zasad przestrzegać. Nawet jeśli one mu się nie podobały, wiedział, że bez dobrych wyników nie przyjmą go do Ministerstwa Magii. A zamierzał posiadać jakąś ciekawą pracę, która da radę spełnić jego marzenia. Nie zamierzał nudzić się jako głupi Uzdrowiciel w Mungu. Nie lubił pomagać innym… Owszem, nie był najlepszym Krukonem, można rzecz, że na niego się nie nadawał. Ale inteligencja nie oznacza, że ma się dobre oceny w nauce. On preferował własne dziedziny magii, o których mało kto wiedział. Nie liczył kilku osób, którym te informacje przekazał. Ale przed ojczulkiem też miał jakąś tajemnicę… Lepiej, żeby się nie dowiedział o nocnych wypadach do Działu Ksiąg Zakazanych, by ukraść ciekawą książkę o nekromancji. Zapewne rodzina Shepradów nieco dziwiła się ocenami chłopaka. Oni byli tymi najinteligentniejszymi, zdobywającymi Wybitny na każdym Sumie.
Zrobiło mu się trochę głupio po pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez ojca. Powinien się powstrzymać i rozważnie dobierać słowa. Ale nic nie mógł poradzić na ludzi, którzy go otaczali. A ojca nie chciał denerwować. Dopił więc whiskey widniejącą w jego szklance…
- Czasem mam wrażenie, że, gdy mnie nie ma to Tyrus zastępuje ci moje towarzystwo – parsknął tylko. Od zawsze bał się tego węża, dopiero kilka lat temu przestał zamykać drzwi do swojego pokoju. Ojciec zawsze zapewniał go, że nigdy nie zostanie przez tego wężyka zabity. Bardziej martwił się o Salavana, który zazwyczaj zostawał w domu. Przemycał go do szkoły tylko czasami, gdyż najczęściej się gubił. – Będę jej pilnował. Żaden naiwny nauczyciel się o tym nie dowie… Bardziej obawiałbym się zarozumiałych dupków, którzy będą chcieli mnie wydać. A jeśli to zrobią to posmakują rictusempry… - uśmiechnął się chytrze, wyobraził sobie, jak torturuje jakichś gnoi, płaczących i błagających o litość. Sama tam myśl go rozśmieszała – może jednak odziedziczył jakiś charakterek po ojcu? Oczywiście, takie metody przeznaczał jedynie dla prawdziwych wrogów. Na ogół nie był wrednym człowiekiem, wyróżniał się.
- W Hogwarcie mamy jednego egzekutora, Harry’ego Miltona, nauczyciela opieki nad magicznymi stworzeniami – rzucił obojętnie. Wiedział, że ojciec zawsze był na tym punkcie wrażliwy, gardził tymi wszystkimi egzekutorami, którzy „zabijali bez powodu”. Och, wiele razy to słyszał!
- Daj spokój… Nie chcę mieć zawodu związanego z czytaniem z nieba. To nudne, prawda? – zapytał z dziwnym grymasem kryjącym się na jego twarzy. – Ty też się dobrze uczyłeś, widziałem wyniki twoich egzaminów, a i tak masz hodowlę. W każdej chwili mogę to po tobie odziedziczyć, jeśli coś nie wyjdzie, oczywiście – przewrócił tylko oczami. Nie mówił prawdy, w tym roku musiał wziąć się poważnie za naukę, czekały go tak bardzo ważne Owutemy. Gdyby nie zdał to miałby po prostu przesrane!
- Tato, nie mogę się zakochać na siłę – zmarszczył brwi. – Bo tu chyba o to chodzi? Jeśli mam szukać partnerki na całe życie to mam ją kochać, hm? Tak jak ty z matką… Słyszałem, że kilku uczniów w Hogwarcie zostało zaręczonych. W tym jedna Fimmel – opowiedział. – A moją wybrankę poznasz. Jeśli dożyjesz to na pewno poznasz! – zaśmiał się.
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyPon 16 Lut 2015, 16:13

Ukrywanie tego kim się jest, nawet przy najbliższych było trudne. Cathalyst mówił mało synowi o swoim życiu osobistym. Kiedy znikał na bardzo długo, a hipogryfy powierzał pod opiekę Gabriela, zawsze wyruszał na misje dla Czarnego Pana. Temu zaś wmawiał, że chodzi o cele służbowe, związane z hodowlą. To serio nie takie łatwe jak się wydaje. Ale Śmierciożerca robił to wszystko dla dobra chłopaka. Nauczał, żeby był silny, wychowywał, aby daleko zaszedł... a kłamał, by uchronić go przez wpadnięciem w kłopoty. Każdy ojciec parający się czarną magią liczy no to, że kiedyś jego dziecko pójdzie w jego ślady. Tutaj tak nie było. Cath dawał wolną rękę. Jak to wykorzysta, jego sprawa! Lecz niech to zrobi mądrze.
Rodzina Shepard zawsze miała lepszy wpływ na Gabriela, niż Cathalysta. A czemu? Bo Francesca miała większe pole do popisu przy wychowywaniu wnuka, niż przy własnym pierworodnym, którego pod swoje skrzydła przyjął jej mąż. Prawdopodobnie to był skutek tego, że jeden był w Slytherinie, a drugi w Ravenclawie. Lecz oboje mieli wiedzę i dobre oceny podczas edukacji. Dbano, aby najmłodszy Rifflesione uczył się dobrze jak reszta krewnych. Nikt jednak nie wiedział, że dzieciaka kręcą te rzeczy zakazane. Wolał kształtować wiedzę w kierunku, który go intrygował. Miał to po staruszku. Co jednak kończyło się łamaniem zasad. Cath w młodości też broił. Co prawda nie okradał bibliotek, ale podczas nauki niedozwolonych zaklęć wykorzystywał innych jako worki treningowe. O tym nie zamierzał wspominać synowi. Aby nie było potem wzywania rodziców ucznia do szkoły...
Oh, każdy wie, że Jego lepiej nie drażnić. Syn to tam jeszcze nic... ale osoby trzecie, które wyprowadziły go z równowagi... już więcej tego nie zrobią. To można zagwarantować. Co do wychowania, to może był surowy. Ale chyba nawet kultura zabrania używania wulgaryzmów, przede wszystkim wypowiadane w stronę osób starszych.
-Z kimś muszę "rozmawiać". Tyrus jest także mieszkańcem tego miejsca. Zawsze mi towarzyszy.- Wiadomo, że ten wąż był dla niego jak przyjaciel. Jedyny jakiego posiada. No może poza Hallvardem, ale ich znajomości są trudne do opisania. Kumpel do picia, znajomy ze szkoły, no i ich dzieciaki się znają. Ale wracając do gadów... -Niestety Salavan chyba nie przypadł do gustu Tyrusowi. Pilnuj go.- Dodał. "Zwierzątko" Gabriela jakoś mało interesowało Cathalysta. W sumie zawsze młodemu załatwiał dziwne zwierzaki. Zamiast sowy ma kruka, żmija w domu, no i nawet ma hipogryfa własnego. Oh, rozpieszcza go zbytnio.
-Jeśli ktoś zechce Cie wydać to rzuć w niego "argumentami", które zmienią jego zdanie.- Sprytne zastosowanie metafory, aby nie wyjść na dziwnego wychowawcę. Rifflesione znów wlał do szklanki whiskey. Cholera, zbytnio się rozpędza. Postanowił jednak zostawić ją tak jak jest. Niech chociaż młody wypije do końca to co mu wlał.
Aż strach pomyśleć ile potworów siedzi w tym Hogwarcie. Za jego czasów niewiele było psychopatów. A ci którzy przejawiali oznaki zła są obecnie z reguły śmierciożercami. Ciekawe, że gdyby Cath urodził się dwanaście lat wcześniej znałby osobiście Lorda Voldemorta ze szkoły. Mówi się, że wtedy był niepozorny i uwielbiany. W przypadku Rifflesione'a... ten koleś zawsze przerażał.
-Macie? Człowiek zabijający stworzenia naucza jak się nimi zajmować? To absurd!- Uniósł się i wypił łyk alkoholu. Nie mógł się powstrzymać. -Harry Milton... nie słyszałem o nim. Choć w sumie to nieistotne.- Hodowca nie lubił wszystkich egzekutorów stworzeń. Zabijali ponieważ bali się prawdziwej natury zwierząt, które uśmiercali. Przykładowo jeśli nie okaże się szacunku hipogryfowi, ten zaatakuje. Wtedy wszyscy nagle się wkurzają i mówią, że dany osobnik stanowi niebezpieczeństwo dla całej okolicy. Wszystko może cie zabić. Dosłownie wszystko.
-Jasne, że nudne. Ale obowiązkowe, nic z tym nie zrobisz.- Westchnął. -Chodź do kuchni, mam coś do jedzenia.- Powiedział i stając z kanapy zaprowadził Krukona do odpowiedniego pomieszczenia. Poza zapachem tytoniu można było poczuć pieczonego kurczaka. Mężczyzna bez pytania syna o zdanie nałożył mu ziemniaków i trochę mięsa na talerz. Sam wyciągnął za to fajkę i odpalił ją różdżką przy oknie. Wypuścił z ust dym, który wyleciał przez uchylone okno.
-No nie możesz. Nikt nie potrafi.- Pamiętał jak Cibitrus szukał mu kiedyś małżonki. Nie wyszło ze względu na wybredny gust Śmierciożercy. -Ja i twoja matka zakochaliśmy się przy pierwszym spotkaniu. Nie jest to bajeczka, którą rodzice zawsze opowiadają swoim podopiecznym. Spotkaliśmy się przez przypadek. Myślałem, że los i do Ciebie się uśmiechnął.- Zaciągnął się papierosem, po czym wypuszczając dym spojrzał na niego przenikliwie. -Fimmel? Która?- Spytał. Wiedział, że wielu młodych i bogatych dzieciaków już się zaręcza dla tradycji. Ale o dziewczynie wspomnianej przez Gabriela nie słyszał. Czyżby Hallvard szukał mężów dla córek? On? To chyba wątpliwe. Ale skoro tak.
-Jeśli dożyje. Nie jestem taki stary jeśli o to Ci chodzi.- Zaśmiał się.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptySro 18 Lut 2015, 14:06

Ojciec często rozmawiał z swoim dziwnym i grubym wężem. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Nie interesowała go wężoustość, księgi o tym są popularne wśród czarodziejów. I to właśnie go od tego odciągało, wolał coś bardzo zakazanego i trudnego do zdobycia. Do tej pory przetrzymywał sobie książki, które ukradł na trzecim roku. Nie był pewien czy ojciec o tym wie, ale chyba nie było sensu mu o tym mówić. Lepiej zatrzymać pewną ostrożność, tym bardziej, że Cathalyst nie tolerował płynnego łamania regulaminu. Zapewne nie wiedział o połowie przewinień Gabriela… Ale cóż poradzić? To nie jego wina, że ciągnęło go do takich spraw, a założyłby się o własną głowę, że jego ojciec w młodości świętoszkiem nie był. A kiedy był? Gdyby wiedział co robił kiedy był w Hogwarcie albo musiał „wyjechać” w sprawach hipogryfów. Jak zareagowałby na wieść, że rodziciel jest śmierciojadem? Zapewne umarłby z zaskoczenia, nie tolerował ich zasad. Sam nie wiedział dlaczego Voldemort tępił czarodziejów nieczystej krwi. W czym oni przeszkadzali? Byli tacy sami jak reszta społeczeństwa, nie należało ich lekceważyć. Ale Czarnego Pana nikt nie pojmie, on zabijał nawet swoich popleczników, którzy byli mu najwierniejsi. Cathalyst był w ciągłym niebezpieczeństwie, mógł nie wrócić do domu, bo pewna osoba niemiałaby humoru i potrzebowałaby go zamordować. Gabriel by tego nie zniósł. Ojciec był całym jego światem, podtrzymywał go na nogach, bo matki oczywiście nie posiadał. Dobrze, że jej nie znał, dało radę to znieść i nie załamywał się tak bardzo.
- Tyrus jest dziwny. Nie zdziwiłbym się gdyby próbował Salavana zjeść, ten drugi to nic w porównaniu do tego byka. Powiedz, czy ty nie dajesz mu zbyt dużo szczurów? – zmrużył oczy, po czym parsknął śmiechem. Następnie pokręcił tylko głową, dolewając sobie tak bardzo potrzebnej whiskey. Upił łyk. - Biorę Salavana do Hogwartu – wzruszył ramionami. Spodziewał się oporów ze strony swojego ojczulka, jednak nie zamierzał też się poddawać. Już to zaplanował, musiał wziąć węża razem z sobą. Potrzebował jakiegoś pupila, nie chciał wyjść na jakiegoś odludka, który nie ma żadnego stworzonka.
- No cóż… - westchnął. Do Miltona nic nie miał, jednak nie należało lekceważyć zdania ojczulka. On miał swoje racje, których trzeba przestrzegać. A jeśli ktoś się sprzeciwi… To cóż… Skończy źle. Gabriel zdołał już poznać jego naturę, czasem widział jak goni głupców próbujących wcisnąć mu jakiś kit. Wiedział, że nie zamierzał ich zabić, co najwyżej nastraszyć, ale oni srali w gacie, gdy tylko zauważyli sunącego Tyrusa. Ten wąż był dziwnym stworzeniem, ale Gabriel posiadał jeszcze dziwniejsze. Czarny Kruk, którego kupił gdzieś w okolicach Pokątnej. Równie dobrze mógł go znaleźć na Śmiertelnym Nokturnie, nie pamiętał. No i był jeszcze hipogryf, dumne stworzenie, które otrzymał na swoje siódme urodziny. Był on dość stary, szykował się pewnie do grobu, ale dzięki Cathalystowi i tak się dobrze trzymał.
- Obowiązkowe… Zawsze można sprawić, że obowiązkowe nie będzie – jego twarz wykrzywił przebiegły uśmieszek nieoznaczający nic dobrego. Zapewne ojciec by się wkurzył, gdyby tylko to zauważył. Na pewno nie tolerowałby tego, że jego kochany synek opuszcza obowiązkowe zajęcia. Ale taka była natura Gabriela, nikt nie mógł nic poradzić i tylko nieliczni mieli na niego jakikolwiek wpływ. Na przykład taki Cathalyst mógł powiedzieć nieco ostrzej i już się słuchał, jak wspominałem, szanował zdanie ojca i nigdy go nie łamał. No dobrze… Łamał i to bardzo często, ale starał się tego nie robić i nie informować o tym ojca. Starał się by ten nie dostał zawału na wieść o tym, że dostanie list od samego woźnego Hogwartu, Argus Filcha.
Ruszył za nim do kuchni, do jego nozdrzy uderzył zapach pieczonego kurczaka. Och, Gabriel nie potrafił gotować, a jak widać, ojciec umie. Więc co takiego ich łączyło? Tylko więzy krwi? Zasiadał przy stole, podziękował i zaczął spożywać posiłek. Kiedy tylko przełykał kęsy, mówił dalej. Kultura jest oczywista. Tak go nauczono…
- No jak widzisz… Ale mógłbyś jeszcze raz spotkać taką kobietę i zakochać się w niej od pierwszego wejrzenia. Przydałaby się nam kobieca ręka w domu. A poza tym pewnie ci czegoś brakuje, więc… - zaśmiał się. Taa… Kobiety ojca były drażliwym tematem. Cathalyst często je zmieniał, więc nie należało się dziwić, że Gabriel był wtedy nieco wkurzony. Nie mógł się zbyt szybko przyzwyczajać. – Ale mam nadzieje, że jakąś na oku masz. Ja dziewczyny nie potrzebuje, a ty i owszem – rzucił tylko. Wrócił temat sióstr Fimmel. – Aria – odpowiedział krótko.
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyNie 22 Lut 2015, 18:55

Nie każdy rozumiał to, że zwierzęta są czasami lepszymi kompanami od ludzi. Jeśli cie lubią to okazują, jeśli chcą zabić... próbują. Są takie "prawdziwe", a także lojalne jeśli się o nie dba. Z drugim człowiekiem jest już trudnej. Cathalyst zawsze miał wrażenie, że jak komuś zaufa to po chwili wbije mu nóż w plecy. Albo na odwrót. Szczególnie, kiedy jest się Śmierciożercą, a drobne szaleństwa odstraszają. Starszy Rifflesione mógłby utożsamić się z niedźwiedziem żyjącym na łonie natury, oraz czerpać przyjemność z samego spokoju. Nawet po części się to sprawdza. Mieszka z dala od cywilizacji, otoczony lasami i swoimi pupilami. Gabriel był inny. Znaczy normalniejszy od swojego starego. Całkowicie społeczny, potrafiący sobie poradzić wśród ludzi i nie mający nic przeciwko głośnym miastom. Nawet pragnął fuchy w Ministerstwie! Wiadomo, że Cathalystowi trochę działa to na nerwy, ale co zrobić? Pozostaje wspierać w realizowaniu marzeń. To chyba najważniejsze. Gab tak przypominał ojcu Daigin...
-Wiesz... jesteś cholernie podobny do matki. Ona też była na mnie zła, że izoluje się od całej reszty i dni spędzam przy hipogryfach.- Powiedział nagle i parsknął śmiechem. Musiał zwrócić na to uwagę. Krukon nie raz to słyszał. Przyzwyczaił się do tego, że Cath porównywał go do kobiety, której nigdy nie miał okazji poznać tak naprawdę. I to czemu? Ponieważ pojebany człowiek okazał się potworem. Kiedyś Rifflesione powie młodemu co się stało z matką i dziadkiem. To trudny temat i ciężko mu to zrobić. Po prostu... Gabriel był taki młody. Nie chciał sprowadzać na niego tylu złych myśli, aby potem wyobrażał sobie scenariusz koszmarnej nocy, kiedy zginęły dwie osoby, a Cathalyst pokrył się cały krwią własnego rodziciela. Brr.
-Szczurów? Daje mu złodziei do jedzenia. Nie mówiłem, że ostatnio jakiś dwóch gości próbowało się włamać, bo myśleli, że trzymam tutaj nie wiadomo jaką fortunę? Chyba nie spodziewali się tego, że Tyrus i Salavan do nich przypełzną. Zabawa była rewelacyjna.- On to zawsze miał dziwne poczucie humoru. Ale chyba goście sobie zasłużyli, co nie? Trzymanie takich stworów jest lepsze niż jakieś systemu alarmowe, bądź cokolwiek innego. Cathalyst odurzony whiskey nawet by się nie obudził... -Hogwartu? Jeszcze Ci go skonfiskuje woźny.- Dodał ostatni raz popijając whiskey i odkładając szklankę na stół.
Egzekutorzy to ciężki temat dla niego. Zawsze psuje humor. Kochał zwierzęta i nie wyobrażał sobie ich zabijania. Nie licząc małych ssaków, typu fretki, ponieważ były słabe i stanowiły pokarm dla jego pupilów. Do teraz dziwiło go czemu nigdy Gab nie zainteresował się tym tak jak On. Nawet dostawał od starszego dziwne zwierzaki. Kruk zamiast sowy to już w ogóle był ciekawy pomysł. A stary hipogryf? Każdy by o takim marzył. Ale niestety.
-Rób jak uważasz, twoja sprawa!- Powiedział olewająco co można zrozumieć jako: "Wkurzyłeś mnie, więc rób co chcesz". Co go, że synek jest leniwy i ma gdzieś astronomie. Jeśli będzie przynosił kiepskie oceny Shepardowie uczepią się akurat jego opiekuna. Że nie pilnuje młodego. Zwariować można! Dobrze, ze nie wie o przewinieniach Krukona. Oj, wtedy zaczęłoby się wychowywanie! Może jest synem Śmierciożercy, ale niech chociaż potrafi się zachować w szkole!
Cathalyst od kiedy został samotnym ojcem musiał przejąć wszystkie obowiązki. Niańczyć syna, gotować, sprzątać, prowadzić biznes... Po prostu człowiek od wszystkiego. A co do przyrządzania jedzenia... klopsiki wychodziły najlepiej! Kurczak to tam jeszcze. Hm, w sumie byłby dobrym kucharzem, lecz to bardziej hobby, gdy się nudzi.
Pociągnął fajkę i wypuścił dym. Kątem oka spojrzał na rozmówcę.
-Gdyby to było takie łatwe. Odstraszam większość od siebie. Twoja mama musiała mieć chyba niezwykłą cierpliwość i rezerwy spokoju, aby mnie znieść. Poza tym... brakuje Ci kobiecej ręki? Kurczak ojca nie smakuje?!- Zażartował i wypuścił kolejny obłok dymu z ust. -Skąd wiesz, czy brakuje. Wcale nie mam takiego nudnego życia.- Uśmiechnął się przebiegle i zgasił papierosa. -Młody, słuchaj... Ty powinieneś zacząć się doświadczać. Bo później będzie za późno. Masz siedemnaście lat, więc powinieneś myśleć o dziewczynach, prawda?- Mogło to głupio zabrzmieć. Ale Gab czasami wydawał się być zbyt dojrzały jak na swój wiek, co było przerażające. Ale Cath chyba sam nie pamiętał jak to jest być nastolatkiem. Jednak pragnął mieć kiedyś synową. Bo czemu nie?
-Aria? Z kim niby?- Spytał ciekawsko. Dlaczego nic o tym nie wiedział? W sumie jak żona Hallvarda odeszła kontakty między tymi rodzinami osłabły.
Gość
avatar

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyWto 24 Lut 2015, 13:53

A już z pewnością nie rozumiał tego Gabriel. Po prostu nie czuł się w ich obecności tak dobrze jak ojczulek, może po prostu tego po nim nie odziedziczył? Wszystko było możliwe, a więc i tej opcji nie należało wykluczać z kręgu innych. Czy nie lubił zwierząt? Nie, nawet za nimi przepadał, w końcu miał ich wiele. Własny Hipogryf, Aidan pozwalał mu na sobie latać, to było bardzo przyjemne uczucie. Ale nie było na to zbyt wiele czasu – tylko dni wolne były okresem dobrym na wykonywanie takich zbędnych czynności. Bo chyba można było je zaliczyć do zbędnych? Czy krótki odpoczynek był jedną z najważniejszych rzeczy? Być może, każdy ma inne zdanie. Ale ciężko było wtedy nie myśleć o swojej matce, która zostawiła go tylko z ojcem. Miał dwa latka i nie rozumiał wtedy co tak naprawdę się stało. Może to dobrze? Może lepiej, żeby nie znał prawdy?
Uśmiechnął się tylko na słowa ojca. Był do niej podobny? Czy to dobrze? Chyba tak, zostawiła po sobie pamiątkę.
- Do jakiego domu należała mama? – zapytał z dziwnym grymasem wykrzywiającym jego twarz. Jeszcze nigdy o to nie pytał, ojciec zazwyczaj unikał tematu Daigin. Może tak naprawdę nie chciał powiedzieć mu prawdy? Nigdy. Czy Gabriel coś podejrzewał? Trochę, dziwne, żeby zginęła w wypadku miotlarskim, a kijek przebił jej czaszkę. Trochę drastyczne, ale podobne do prawdziwego scenariusza, hm?
- Złodzieje? Na tym zadupiu? – parsknął tylko, przełykając kęs jedzenia. – Tato, proszę cię… Tutaj nigdy by nie trafił, chyba, że poczułby tą woń alkoholu – pokręcił z niedowierzaniem głową. Na wzmiankę o Salavanie tylko uśmiechnął się serdecznie. Lubił tego węża wieszać sobie na szyi, cóż... Ostatnio kiedy zabrał go do szkoły i wyszedł z nim na korytarz to pierwszoklasista prawie padł na zawał. – Woźny sobie może. To wstrętny charłak, który biega w gaciach po Hogwarcie i trzyma przy sobie kotkę. W każdym razie… Nie znasz go. W twoich czasach pracował nijaki Apollin Pringle, hm? – zmarszczył czoło, ale nie drążył dalej tego tematu. Chyba nie był zbyt ważny i potrzebny mu do życia.
Wiedział, że ojciec jakieś tam szlabany miał. A to, bo nastraszył jakiegoś ucznia, bo pojedynkował się w pustej klasie. Wydawałoby się, że ludzie byli kiedyś grzeczniejsi, chyba był wtedy ten głupi system kar z łańcuchami. Filch zawsze narzekał na odebranie mu tego pozwolenia. Nie można mieć wszystkiego. Na przykład młody Rifflesione nie mógł mieć matki.
- Och, daj spokój – rzucił tylko, patrząc prosto w oczy ojca. Miał krzaczastą brodę, obok niej kryło się kilka, podłużnych blizn, o których pochodzeniu nic nie wiedział. – Przecież wiesz, że żartuje – przewrócił oczami.
- Kurczak ci wyszedł, przyznaje – uniósł żartobliwie ręce w geście poddania się. Ogółem to ojciec gotował dobrze, ale wiadomo, nikt nie dorówna przepysznym potrawom skrzatów pracujących w kuchni, w Hogwarcie.
Zaśmiał się po słowach ojca. Następnie lekko skrzywił na wzmiankę o tym, że ma siedemnaście lat…
- Twierdzisz, że brakuje mi seksu? – spojrzał na niego całkowicie poważnie. – To wiedz, że jesteś w błędzie – powiedział z uśmiechem wkradającym się na jego twarz. Jak na razie nie mógł na te rzeczy narzekać! – A synową będziesz miał, nie martw się – obiecał i dokończył potrawę. Następnie wzruszył tylko ramionami.
- A ja wiem? Nie interesuje się związkami innych, wiem o tym z czarodziejskiej gazety.
Cathalyst Rifflesione
Cathalyst Rifflesione

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów EmptyWto 24 Lut 2015, 19:59

Tak, chłopak cholernie ją przypominał. I z wyglądu i z charakteru. Ciekawe... Cathalyst patrząc na niego mógł łatwiej zapamiętać wszystkie wspomnienia związane z Daigin. Ale nie oznacza to, że wtedy nie czuł smutku, gdy tylko przypominał sobie jej śmierć i brak przy nim.
-Nigdy Ci nie mówiłem? Chyba wyleciało mi to z głowy. Ravenclaw. Tak jak ty. Chyba bardziej pasowała do naszych krewniaków, niż ja. Pewnie to dzięki niej sam tam wylądowałeś. Poznałem ją jednak po ukończeniu edukacji. Była trochę młodsza. No nieważne!- Machnął ręką i oparł się o ścianę. Prawdą jest, że temat zmarłej żony jest cholernie ciężki dla Cathalysta. Dodatkowo musiał kłamać. Nawet na temat jej śmierci, ponieważ prawda jest zbyt brutalna. Po co to teraz psuć? Niech kiedyś się dowie, gdy emocjonalnie będzie już gotowy. Teraz mogłoby to źle wpłynąć na młodą psychikę Krukona. Nawet temat dziadka Gabriela podlega pod tabu starszego Rifflesione'a.
-Tak. Myślałeś, że nikogo nie interesuje bogaty dom hodowcy hipogryfów? To chyba normalne.- Wytłumaczył. On mu da zadupie! To najpiękniejsza okolica w której mogli mieszkać! Eh. -Synu, nie gadaj głupot. Aż tyle alkoholu tutaj nie trzymam.- Hah, a by się zdziwił! Jedyną kwestią dyskusji było: "Bardziej śmierdzi whiskey, czy fajki". To już ciekawsze.
-Yhm. Dziwny człowiek. Apollin miał upodobanie do łańcuchów.- Cathalyst wielokrotnie mu dopiekał na różne sposoby. Po prostu mieli z niego kupę śmiechu. -Wciąż mi się nie podoba pomysł z wężem.- Dodał.
-Wiem, droczę się.- Gabriel mógł usłyszeć jego śmiech. Mężczyzna dopiero po chwili spoważniał. -No... więc nie wiem czego Ci brakuje.- Dopowiedział w sprawię tego kurczaka.
Gdy syn zaczął gadać o seksie staruszek najwidoczniej się czymś zakrztusił. Gdy tylko się wykaszlał, spojrzał na niego uważnie.
-Tego nie wiem. Choć myślałem, że dzieciaki w szkole... Znaczy. Liczę, że się zabezpieczasz i pilnujesz.- Dla rodzica zawsze problemem pozostanie rozmowa z własnym dzieckiem na temat kontaktów płciowych. Normalka. Ale w sumie synowa nie taka zła. Byle ładna i nie mugolka.
Śmierciożerca spojrzał przez okno. Zapadł zmrok. Trochę zleciał czas.
-Gabriel, musisz już iść. Wracać do Hogwartu. Liczę, że ta szklaneczka whiskey nie utrudni Ci deportacji. Chodź!- Można powiedzieć, że brodacz wygonił Krukona z domu. -Uważaj na siebie!- Przytulił go na pożegnanie i poczekał, aż ten młodszy teleportuje się. Następnie zamknął drzwi...

[z/t dla obojga]

/krótki, ale mało weny
Sponsored content

Posiadłość Rifflesione'ów Empty
PisanieTemat: Re: Posiadłość Rifflesione'ów   Posiadłość Rifflesione'ów Empty

 

Posiadłość Rifflesione'ów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Posiadłość van Dykenów
» Posiadłość Potterów
» Posiadłość rodziny Carrow
» Posiadłość Chantal Lacroix [Devon]
» Posiadłość Silverów [Dover, Wielka Brytania]

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-