|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Franz Krueger
| Temat: Re: Separatyści Sro 17 Wrz 2014, 02:36 | |
| Dzieci czy nie, to jednak były akromantule, a te, nawet jeżeli były małe, stanowiły zagrożenie dla czarodziejów. Możliwe, że ich jad nie byłby w stanie zabić człowieka, ale na pewno dałby radę go osłabić lub sparaliżować. Z tego względu zaś należało pozbyć się tych magicznych, paskudnych stworzeń. Ślizgoni zapomnieli więc o litości, unieszkodliwiając kolejne pająki. Na szczęście, zaklęcia okazały się skuteczne, a po paru minutach żmudnej walki wydawało się, że drużyna separatystów opanowała sytuację. Cała czwórka ruszyła więc dalej tunelem, nawet Lloyd przyśpieszył kroku mimo odniesionej rany. Krueger nie musiał więc czekać na jego odpowiedź. Widział bowiem po zachowaniu chłopaka, że ten poradzi sobie z trudem podróży. Najwyraźniej pajęczy jad nie wyrządził w jego organizmie zbyt dużych szkód, a młody Avery miał naprawdę sporo szczęścia, że nie trafił na większego i silniejszego osobnika. Wtedy losy zielonej braci mogłyby się pokrzyżować. Nagle dało się jednak ponownie słyszeć szelest przypominający pajęcze odnóża. Czyżby Franz i Echo nie uporali się ze wszystkimi przeciwnikami? Siedemnastolatek odwrócił głowę i już w tym samym momencie żałował, że to zrobił, zamiast biec przed siebie, ile sił w nogach. Teraz on sam zaczynał powątpiewać w organizatorów drugiego etapu obozu. Dumbledore chyba nie zdecydowałby się posłać na wychowanków Hogwartu pajęczej matki, która, rzecz jasna, była o wiele potężniejsza od swoich dzieci. Tym razem niemiecki czarodziej nie miał już żadnych wątpliwości, że żądna krwi akromuntula zdolna jest ich swym jadem zabić. Nie mogli więc pozwolić się złapać. Biegli dalej, docierając aż na sam skraj przepaści. Z jednej strony, oddzielała ich od krańca tunelu, z drugiej jednak, można było ją wykorzystać jako ochronę przed nacierającym pająkiem wielkości ciężarówki. Wystarczyło tylko przedostać się na drugą stronę. - Musimy przedrzeć się przez tę przepaść. – rzucił do swoich towarzyszy, stając przodem do przeciwnika i pokazując pozostałej trójce gestem dłoni, by skorzystali ze swojego arsenału umiejętności, przedostając się przez głęboką dziurę w tunelu. Sposobów było wiele, choć każdy z nich z pewnością zawierał w sobie jakiś element ryzyka. Dlaczego Franz od razu nie postąpił tak samo? Cóż, skierował różdżkę w stronę akromantuli, by pozwolić swoim kolegom spokojnie przejść na drugą stronę przepaści. - Immovium. – mruknął pod nosem, starając się spowolnić ruchy goniącej ich bestii. Spoglądał też przez ramię, jak idzie jego ślizgońskim braciom. Dopiero w chwili, gdy wiedział, że nie zdoła dłużej grać na czas i przytrzymać rozwścieczonej matki poszukującej zemsty za śmierć swoich dzieci, sam wykonał Carpe Retractum, rzucając lasso na jedną ze stabilniej wyglądających skał znajdujących się po drugiej stronie przepaści. Próbował w ten sposób przeskoczyć nad rowem. Jeżeli zaś panna Montgomery nie zdołałaby do tego czasu sama przeprawić się przez przeszkodę, miał zamiar objąć jej bok i pociągnąć ją za sobą, rzecz jasna, przyciągając się do oplecionego magiczną liną głazu. Chłopak miał nadzieję, że za przepaścią są bezpieczni i że akromantula nie poradzi sobie z tak głęboką przeszkodą. Jeśli jednak stałoby się inaczej, gotów był do wykonania salwy zaklęć w kolejności od Arania Exumai, przez Orbis, kończąc na czarnomagicznym, brutalnym Infractosie, którego zamierzał użyć tylko w przypadku, gdyby nic innego nie zdało egzaminu. Ślizgon nie chciał bowiem zdradzać się ze znajomością takich zaklęć. Gdyby jednak od tego zależeć miało życie jego i jego towarzyszy, niewątpliwie próbowałby każdego sposobu, a jednym z nich było mocne machnięcie różdżką ucinające pająkowi wszystkie odnóża. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Separatyści Sro 17 Wrz 2014, 08:01 | |
| Chayenne nie wierzyła w to co widzi. Nie dość, że to małe niebezpieczne coś użarło Averego, to jeszcze nie było do końca wiadomo co będzie dalej. Chwile odpoczynku, świetnie, ale była to naprawdę krótka chwila, po zaraz dało się słyszeć dźwięki z drugiej strony zasypu, coś na nich szło. I nie był to tupot wielu małych nóżek i klekot wielu, to raczej coś jednego większego. Chayenne od razu zebrała się do biegu, najszybciej jak potrafi i tym razem nieco egoistycznie, nie oglądała się za siebie. Liczyło się to, żeby uciec i przeżyć. To była potężna akromantula, która najnormalniej w świecie by ich zabiła wszystkich. Na szczęście miała małe problemy z przemieszczaniem się w tym miejscu, więc to dawało im trochę czasu na ucieczkę. Byłoby o wiele prościej, gdyby tunel nagle się nie skończył i nie powitałaby ich przepaść. Stanęła na samym rogu, serce waliło jej jak młotem, o mało co nie wleciała. Na szczęście utrzymała się na nogach, ścisnęła różdżkę w dłoni i spojrzała po towarzyszach. Zamierzone przez ogranizatorów czy też nie zamierzone wygląda na to, że wypadałoby najpierw sprawdzić do jasnej cholery czy pająk wielkości pieprzonego TIR’a nie będzie próbował ich zeżreć. A może miał ich zeżreć? Pozbycie się czwórki ślizgonów byłoby wygodniejsze i w ogóle? Nie, wtedy wybuchłby totalny skandal. Jednak teraz nie był czas i miejsce na rozmyślenia tego typu, Chay musiała się skupić. Nie może zostawić Franza samego walczącego z tą akromantulą. Spojrzała na Echo i Lloyda. Potem znów na Niemca. Jak współpraca to współpraca. - Idźcie dalej, ja mu pomogę. – powiedziała całkiem poważnie i stanęła obok Franza. Lepiej, aby Lloyd chwilowo doszedł do siebie, bo mimo faktu, że jad młodej akromantuli nic mu nie zrobił mocniejszego mógł odczuwać pewien dyskomfort. Stojąc obok Kruegera wyciągnęła różdżkę i zaczeła rzucać zaklęcia. Reuoluite, z nadzieją, że podetnie nogi, a raczej odnóża wielkiemu stworowi. Vites. Jeśli udało jej się za pomocą pierwszego zaklęcia sprawić, że pajęczak miał podcięte nogi, to gdyby zadziałało również drugie chwilowo byłby przytwierdzony do podłoża. W tym momencie byłaby chwila na przemieszczenie się na drugą stroną tunelu. W pierwszej wersji chciała rzucić Ascendio, zaklęcie pociągnęłoby ją, jednak nie do końca była przekonana czy zrobi to prawidłowo i przemieści się równolegle do podłoża, miała też kilka innych pomysłów, ale dlaczego miałaby nie skorzystać z pomysłu Franza? Objęła go mocniej i razem z nim przemieściła się na drugą stronę tunelu.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Separatyści Pią 19 Wrz 2014, 02:09 | |
| Tak po prawdzie, to organizatorzy nie mieli pojęcia, że poprowadzą tunel obok miejsca lęgowego akromantul. Co więcej, nie podejrzewali, że ich Matka będzie na tyle agresywna, by zaatakować. Nie bójcie się jednak, zawsze jakiś nauczyciel nad Wami czuwał i byliście pod ścisłą opieką! Tylko z czasem dotarcia mogły byś problemy. Nie mniej, werwa z jaką Franz i Chayenne zajęli się atakowaniem akromantuli był godny podziwu! W szczególności, że ich zacięcie odnosiło skutek, dość mierny, ale zawsze skutek. Po paru urokach Królowa Matka stanęła na dwóch tylnych odnóżach, jakby oszołomiona. Pozwoliło to Franzowi i Chayenne przedostać się na drugą stronę przepaści, co podchwycili Echo z Lloydem. I szczeniakiem. Znaleźli się bezpiecznie po drugiej stronie, a akromantula padła jakby zemdlona na samym skraju przepaści. Co pozostało? Iść dalej. Tylko był jeden problem. Po paru metrach natrafili na skalną ścianę. Nie było żadnego przejścia. Najprawdziwsza ślepa uliczka. Nic, co by wskazywało na wyjście. Musieli więc chyba zawrócić, tylko dokąd? Dopiero teraz po drugiej stronie przepaści uczniowie mogli dojrzeć wbitą w ziemię tabliczkę z lakonicznym hasłem.
W szaleństwie tkwi metoda.
/Echo i Lloyd są usprawiedliwieni, odbędzie się bez kary. Termin odpisów do 21.09.2014 godz. 2:00 |
| | | Echo Mallory
| Temat: Re: Separatyści Pią 19 Wrz 2014, 12:41 | |
| Wszystko działo się trochę zbyt szybko dla Echo. Nie bała się pająków, nie tępiła ich bezmyślnie, uznając, że w pewnym sensie są one nawet przydatnymi stworzeniami, ale Akromantule to było trochę zbyt wiele nawet jak na nią. A mówią, że rozmiar nie ma znaczenia… Jakimś cudem udało się im stworzyć cmentarzysko dla tych ohydek, ale nie przewidzieli z Lloydem, że coś z całej tej lawiny ujdzie z życiem. A tutaj proszę. Przeurocza Pani Mama postanowiła ich zjeść na śniadanie, zapominając, że jest sobie w stanie spłodzić drugie tyle dzieciaczków, jak się postara o Tatusia. Prawdę mówiąc Echo ledwie wyhamowała na brzegu przepaści i miała nawet jakieś flashbacki z życia na wypadek, gdyby to były jej ostatnie chwile. Udało się jednak przedostać na drugą stronę bez strat w ludziach, jakkolwiek było to bezsensowne skoro czekał tam na nich tylko ślepy zaułek. Zgrzytnęła zębami, rzuciła okiem na bezwładne ciało akromantuli i przetarła skronie palcami. Powrót nie miał sensu, zawalili korytarz już kawałek dalej. Mogli się przebijać do góry, ale wtedy zapewne sami by siebie zasypali. Cóż, skoro nie dało się iść w prawo, w lewo, prosto ani do góry, pozostawała jedynie jedna droga. Dziewczyna wyplątała się z objęć Avery’ego, nie wypuszczając jednak z dłoni liny, a konkretniej obwiązując się nią w pasie. Cały czas była ona przymocowana do wyglądającego na oko stabilnie kawałka skały, więc nie ruszała już tego, cóż, bez ryzyka nie ma zabawy. Podrapała biednego, przerażonego psiaka za uszami, spoglądając przy tym zawadiacko na Lloyda. - Zaopiekuj się naszym maluchem w razie czego. A wy bądźcie dzielni. – zażartowała lekkim tonem, po czym bez dalszych ceregieli, zanim ktoś by się zorientował i zechciał ją powstrzymywać, rzuciła się w dół szczeliny, przepaści, czy co to tam było. Trzymała w ręku różdżkę, by w razie czego móc się odepchnąć od ściany albo w inny sposób poratować. Może była szalona – nawet na pewno, ale nie miała (przynajmniej akurat w tej chwili) myśli samobójczych. Nie krzyknęła nawet, lot był przyjemny, więc roześmiała się w głos. Pytanie, co dalej…? |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Separatyści Pią 19 Wrz 2014, 13:48 | |
| Możliwe, że przedarcie się na drugą stronę przepaści było bezsensowne, ale czy mogli być tego tacy pewni? Poza tym, kiedy przeskakiwali przez ogromną dziurę w podłożu, nie widzieli jeszcze skalnej ściany, która uniemożliwiała im przejście dalej. Krueger podszedł do niej i wymacał ją dłonią, właściwie bardziej z poczucia bezsilności, niżeli celem poszukiwania jakiejś wskazówki. Dopiero chwilę później niemiecki czarodziej dojrzał na przytwierdzoną do podłoża tabliczkę. - W szaleństwie tkwi metoda… - niemal wyszeptał, jedynie do siebie, pozwalając swoim myślom się uwolnić. Zastanawiał się nad rozwiązaniem zagadki, ciesząc się w duchu, że chociaż tym razem mieli czas i nie musieli obawiać się o matkę akromantul. Chyba. Bo w sumie, kto wie, czy z czasem i ona nie przejdzie jakoś przez tę przepaść. Cóż, może jednak powinni się pośpieszyć. Niestety, Franzowi przychodziły do głowy tylko dwie możliwości, choć faktycznie, obie wydawały mu się szalone. Zawalili tunel, by pokonać pająki, więc pozostawała im tylko długa droga w dół albo przebicie się jakimś cudem przez tę skalną ścianę, która znikąd wyrosła przed ich oczami. Chłopak był tak zamyślony, że w ostatnim momencie zobaczył jak Echo zdecydowała na spuszczenie się na linie na samo dno głębokiego rowu. - Echo, zaczekaj chwilę! – krzyknął do niej, jako że chciał wypróbować jeszcze inną opcję, uciekając się do „skoku w przepaść” dopiero w ostateczności. Nie twierdził, że panienka Mallory nie miała racji, ale skoro mieli aż tak ryzykować, powinni najpierw sprawdzić bezpieczniejsze rozwiązanie, a na końcu, gdy nie pozostanie im już żaden inny wybór, rzucać się na głęboką wodę. Chwila, czy wychowankowie Hogwartu nie dostawali się czasem na swój peron, po prostu wbiegając w ścianę? Może i w tych okolicznościach Dumbledore zadbał o podobne przejście? Co prawda, uderzenie z impetem o skalną przeszkodą zdawało się być głupim pomysłem, jednak najwyraźniej właśnie tego oczekiwali od nich organizatorzy podczas zadania - szaleństwa. Krueger, jeżeli miał być szczery, miał dosyć już tego całego drugiego etapu obozu. Mimo tego, myśl o Jasmine, a także wyobrażenie sobie chwili, w której trzyma puchar, obejmując swoją ukochaną, popychała go nawet do tak nierozsądnych czynów, byleby tylko odnaleźć sposób na dalszą podróż. Ślizgon wziął więc rozbieg, starając się chwilę później przebić przez skalną ścianę z dużą siłą. Gdyby jednak jego pomysł nie przyniósł oczekiwanych rezultatów, gotów był przystać na drugą z propozycji, którą powoli zaczęła wprowadzać w życie Echo. Miał zamiar, w razie swojego niepowodzenia, zastosować ponownie Carpe Retractum na jednej ze stabilniej wyglądających skał, by następnie spuścić się na linie w dół, idąc w ślady swojej koleżanki z Domu Węża. Oczywiście nie wypuszczał z dłoni różdżki, by w przypadku jakichkolwiek komplikacji, próbować ratować się zaklęciem, choćby przyciągnięciem do owiniętej czarodziejskim lasso skały. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Separatyści Sob 20 Wrz 2014, 20:16 | |
| Ważne, że udało im się uciec temu pająkowi, który najwyraźniej był chętny na dość konkretny mord. Jednak przeszli na drugą stronę i kontynuowali drogę tunelem, aż tu nagle ściana. Serio? Chay wywróciła oczami, niespodziewana się. Raczej tym razem oczekiwała na smoka albo jakiegoś bazyliszka. No, a może coś innego ciekawego? W końcu jak widać organizatorzy tego przedsięwzięcia zadbali o wszystko. No, to co? Powrót do pajęczaka czy może mają skoczyć w dół tej cholernej przepaści. Tak, zdecydowanie niech skaczą. Spojrzała na Echo, która po przeczytaniu napisu, że w szaleństwie tkwi metoda, postanowiła udać się w dół. - Czekaj, Echo… Skąd wiesz co jest na dole i jak daleko jest do podłoża, o ile tam jest… – mruknęła cicho. To był tunel, wiec z całą pewnością znalazła jakiś kawałek kamienia, który rzuciła w dół, z chęcią by się dowiedziała jak ma na dół. Spojrzała znów na Franza, który próbował metody z peronu. Nie wiedziała co może się stać, ale ryzykowanie było w tym momencie konieczne. Niestety. Westchnęła cicho i czekała na to co się stanie. Nie chciała robić właściwie nic. Jak to co zrobił Krueger zadziałało ruszyła za nim, a jak nie, używając zaklęcia Carpe Retractum ruszyła za towarzyszami.
|
| | | Lloyd Avery
| Temat: Re: Separatyści Nie 21 Wrz 2014, 13:23 | |
| - Powa... powariowali...- wykrztusił, gdy całą czwórką przylegli do skalnej ściany, zerkając jeszcze za siebie by mieć pewność, że pajęcza matka nie zdecyduje wyłonić niczym pieprzony przebiśnieg gdzieś zdecydowanie zbyt blisko nich, jednak nic takiego się nie stało. Avery odetchnął głęboko, zaciskając mocniej palce na różdżce i opierając czoło na ramieniu Echo. Ręka, w którą ukąsiła go mała poczwara pulsowała tępym bólem i choć nie miał zamiaru się do tego przyznawać, ogarniający ją paraliż dawał mu się coraz bardziej we znaki. Zerknął na Franza, mruczącego do siebie pod nosem, przesunął spojrzeniem po pięknej, choć jak na jego gust zbyt aroganckiej, zbyt zarozumiałej twarzy Chayenne, a potem skupił się na Echo, przelotnie upewniając się, że wszystko z nią w porządku. - Zaczynam poważnie rozważać zdawanie egzaminów w Durmstrangu. Jak matkę kocham. - burknął, z trudem poprawiając ułożenie szczeniaka w żelaznym uścisku; zwierzę było przerażone, skomlało rozpaczliwie i najwyraźniej żałowało, że kiedykolwiek pojawili się w tym korytarzu, by je uwolnić, ale Lloyd trzymał malucha uparcie, nie pozwalając mu się wyrwać. Nie zmieniało to jednak faktu, że kompletnie rozproszony tą drobną przepychanką z energicznym podopiecznym nie zwrócił uwagi na moment, w którym Echo postanowiła popełnić samobójstwo. A przynajmniej tak to wyglądało. Przez moment uporczywie wbijał wzrok w przepaść pod sobą, potem przetarł twarz dłonią, zastanawiając się za jakie grzechy spotyka go to wszystko, by następnie wepchnąć szczeniaka w ręce Kruegera. - Wybacz, Franz, ale mam zobowiązania wobec tej nienormalnej wariatki. - przewrócił oczami, a potem odepchnął się mocno od ściany, biorąc niechybnie głupi przykład z panienki Mallory. |
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Separatyści Pon 22 Wrz 2014, 01:44 | |
| W każdym szaleństwie tkwi metoda. Jednak dyrektor wierzył, że wstawiając do trasy Separatystów coś, co znają z dnia codziennego naprowadzi ich na trop. Pokój Życzeń. Wejście na Peron 9 3/4... ukryte przejścia w szkole. To wszystko działało na zasadzie wiary i szaleństwa. Jeśli nie było się duchem. Grupa rozpołowiła się i w sumie każda z par miała swoje szaleństwo. Echo i Lloyd byli gotowi skoczyć w przepaść. Mały psiak o trzech głowach zeskoczył z rąk Avery'ego i obwąchiwał intensywnie ścianę. Wyczuwał to co bylo po drugiej stronie. Zrobił dwa małe kroczki i o - zniknął. Jednak i tę opcję Albus przewidział. Echo i Lloyd wskoczyli w ciemność, lecieli, lecieli i lecieli... i uderzyli w coś miękko, odbijając się jak na trampolinie. W końcu skakanie ustało i oboje przeturlali się w dół, do korytarza. Nie był długi, a na jego końcu czekały schody. Szli, szli i szli... by wydostać się po drugiej stronie kamiennej ściany. Dokładnie. Szczeniak powitał ich merdaniem ogona, Franz i Chayenne, którzy skrócili swoją drogą polegając na wierze i szaleństwie czekali tuż obok psiaka. Owy czworonóg wyprostował dumnie wszystkie trzy głowy. Nie dał się złapać przez nikogo i podążył truchtem przed siebie. Doskonale wiedział, gdzie należy się udać. Pojawił się nagle w kręgu światła. Spoglądał z nadzieją w górę. Tak. Tam był otwór. Wyjście! Na szczycie stał skrzat z linową drabiną. -Zrzucę ją wam, gdy opowiecie mi na zagadkę! -zaskrzeczał ostrym głosikiem. -Co to za miejsce? Czasem jest tam lekko, a czasem ciężko. Niekiedy tam coś dzwoni, a niekiedy jest totalna pustka. Dzięki temu można być wszędzie, chociaż ciągle stoisz w miejscu. |
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Separatyści Pon 22 Wrz 2014, 02:21 | |
| Czy Franz rzeczywiście wierzył, że jego rozwiązanie przyniesie oczekiwane rezultaty? Chyba nie do końca, ale próbował sam przekonywać siebie, że przejście okaże się jednak podobne do tego na peronie prowadzącym do pociągu Hogwart Express. Siedemnastolatek miał już po prostu po dziurki w nosie tych zagadek, akromantul i wszystkich innych przeszkód, które wcale nie przybliżały go do odnalezienia ukochanej. Mimo wszystko, droga była jedna, a cała drużyna, nawet jeżeli nie miała ochoty brać udziału w przedstawieniu zorganizowanym przez Dumbledore’a, nie miała innego wyjścia, jak brnąć do przodu, pokonując wszelkie przeciwności losu stojące na jej drodze. Krueger myślami był już jednak gdzieś indziej, przy pannie Vane, którą miał nadzieję spotkać przy pucharze. Dziewczyna przecież dawała sobie z zaklęciami radę znakomicie, a jej partner wierzył, że i ona wraz z towarzyszami poradziła sobie z trasą drugiego etapu obozu. Franz i Chayenne mieli w swoim szaleństwie trochę szczęścia, bo z łatwością przedostali się na drugą stronę. Chłopak wodził spojrzeniem za trójgłowym szczeniakiem, który pognał w nieznanym kierunku, choć trudno powiedzieć, czy chciał uciec przed tymi, którzy go wyzwolili czy może wskazać im drogę. Po chwili do niemieckiego czarodzieja i panny Montgomery dołączyli Lloyd i Echo. Najwyraźniej skok w przepaść stanowił drugie z możliwych rozwiązań, jednak niewątpliwie okazał się dłuższą drogą. Kiedy jednak wszyscy znaleźli się już cali i zdrowi po drugiej stronie tunelu, Krueger podążył za psim przyjacielem, kierując się w stronę światła. Niestety, wyjścia z tunelu bronił jakiś cholerny skrzat, który uraczył ich kolejną cholerną zagadką. Siedemnastolatek przez chwilę zastanawiał się nawet nad tym czy nie nagiąć reguł i nie olać tego magicznego stworzonka, uciekając się do jakiegoś zaklęcia. Ostatecznie stwierdził jednak, że najlepiej będzie przystać na warunki gry, gdyż do tej pory na tym sposobie Ślizgoni jeszcze się nie zawiedli. Franz zaczął zastanawiać się nad zagadką, która akurat nie przysporzyła mu wielu problemów. A przynajmniej tak mu się wydawało. Na razie bowiem nie mógł być pewien swojej odpowiedzi. Właściwie, kilka słów przychodziło mu na myśl. Do ostatniego zdania pasowała mu „wyobraźnia”, jednakże stwierdzenie na początku, że jest to „miejsce” zwodziło go na manowce i kazało szukać innego rozwiązania. Wreszcie, po przeanalizowaniu kilku podobnych wyrazów, takich jak „umysł”, „świadomość’, „wyobraźnia” i „głowa”, chłopak stwierdził, że ostatnie z nich najlepiej oddaje pełną treść zagadki. - Mówi się, że ktoś ma pustkę w głowie. Dzięki wyobraźni można podróżować wszędzie, nie ruszając się z miejsca, a wszelkie myśli mają swoje źródło właśnie tam. To na pewno głowa. – mruknął zdecydowanym tonem, spoglądając na skrzata wzrokiem nie tylko pełnym pewności siebie, ale i nasyconym jakąś nutą groźby. Nie należało się jednak dziwić. Po tylu zagadkach ilu doświadczyła drużyna separatystów podczas drugiego etapu obozu, każdy mógł już mieć dosyć. |
| | | Chayenne Montgomery
| Temat: Re: Separatyści Wto 23 Wrz 2014, 21:36 | |
| Świetnie, że się udało. Bardzo dobrze, że mogła sobie spokojnie przejść przez ścianę, zupełnie jakby była na peronie i szła na Hogwart Express. No, w każdym razie mogli przejść dalej z psiałką, a w końcu spotkali się i tak z Echo i Lloyd. No, spoko. Przynajmniej wiedzą, że żyją. Nie to, że Chayenne miała to gdzieś. Echo była jej kumpelą, wiec raczej nie chciałaby, aby coś jej się stało. W całej tej zabawie nie było żadnej osoby, która była jej na tyle bliska, że myśli skupiłaby na niej… Nie wiedziała, ze gdzieś tam jest Lucas. Pewnie wtedy jej myśli uciekałyby do niego. Jednak, wolała się skupić na skrzacie, który się pojawił i zamierzał pozwolić im wyjść. No, ale oczywiście… zagadka, nie? Jakżeby inaczej. Wywróciła oczami i spojrzała na Kruegera. Mózg operacji oczywiście, więc Chayenne nie zamierzała wymyślać właściwie nic, bo zapewne Franz szybko wpadnie na jakiś pomysł i będzie odpowiedź. Nie myliła się. W sumie mogłaby sama pogłówkować, jednak skoro Franz pierwszy się odezwał. Nie ma problemu. Właściwie to dobrze. Czaj jakoś niechętnie zaczęła do tego podchodzić wszystkiego. W sumie to najbardziej zniechęcił ją paskudny pająk, który chciał ich pozabijać. No, ale… trzymała różdżkę w ręce i ściskała ją mocno. Tak na wszelki wypadek jakby zaś coś potwornego miało ich zaatakować. A skoro Franz był pewny odpowiedzi to dlaczego miałaby się wcinać? Nie zamierzała, naprawdę. Stanęła sobie lekko za nim i milczała.
|
| | | Echo Mallory
| Temat: Re: Separatyści Sro 24 Wrz 2014, 11:20 | |
| Czepianie się! Najkrótsza i najprostsza droga do celu, wcale nie oznaczała tej najlepszej! A śmiem twierdzić, że sam lot wart był odrobiny szaleństwa, której wymagał skok w przepaść. Echo nigdy nie twierdziła, że jest najstabilniejszą z osób chodzących po tej ziemi. Ba, jej charakter stanowczo wskazywał na niemożliwość jakiejkolwiek stabilizacji, a skłonność do używek jedynie pogarszała sprawę. Ale o to proszę! Mały krok dla Echo, a tyle przyjemności! Najpierw samo spadanie, potem zabawa na trampolinie, a ostatecznie także całkiem przyjemny spacer, na końcu którego odnaleźli drugą połowę swojej przezacnej drużyny. Zanim jednak do tego przejdziemy, muszę oddać pannie Mallory, że zainteresowała się swoim towarzyszem niedoli. Że nie zignorowała zupełnie Lloyda, który ostatecznie skoczył za nią, choć przecież kazała mu się zaopiekować psem. I zapewne na to zwróciłaby mu uwagę, wytykając mu samowolkę i drocząc się z nim, ale nie była ślepa ani głupia i zauważała, że coś niedobrego dzieje się z jego ręką. Nie miała zbyt wybitnych umiejętności magomedycznych, nie interesowała się też specjalnie medycyną, ale gdzieś się jej obiło o uszy, że jeśli trucizna dostanie się do krwioobiegu, najlepiej założyć opaskę uciskową powyżej miejsca ugryzienia, aby opóźnić przedostawanie się toksyn do reszty organizmu, zwłaszcza do serca. I chociaż pod ręką nie było żadnych specjalistycznych opatrunków, to przecież zawsze można było coś wymyślić, a podarte spodnie Echo, nadawały się równie dobrze jak wszystko inne. Bez większych skrupułów oberwała więc jedną z nogawek na wysokości kolana i niepomna protestów Avery’ego, jeśli takowe nastąpiły, dość mocno, ale nie tak aby zupełnie odciąć krążenie krwi, przewiązała jego rękę tuż pod ramieniem. - Nie wyobrażaj sobie za dużo. Po prostu bezwładny byłbyś bardziej kłopotliwy. – zwróciła się do niego, kiedy ukończyła swoje misterne dzieło i bez zbędnych komentarzy ruszyła dalej. Już wkrótce dołączyli do pozostałej dwójki, która przeprowadzała właśnie dyskusje z jakimś skrzatem, który chyba nie pojmował, że za pomocą różdżki sami mogą sobie poradzić i wcale nie muszą się wysilać ani główkować. Wysłuchała jednak zagadki i skinieniem głowy zgodziła się z Franzem. Jak dla niej jego tok myślenia miał sens, więc po co miała się wtrącać. Miała tylko nadzieję, że to już koniec tej zabawy. Bo powoli robiła się odrobinę męcząca.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: Separatyści Sro 24 Wrz 2014, 22:21 | |
| Co za współpraca. Co za zgodność. Co za trwałe więzi zawarte między uczniami. To wszystko powodowało, że pruli do przodu niczym lodołamacz przez zamarznięte jezioro. Już tak niewiele... Skrzat zaskrzeczał donośnie, że poradzili sobie doskonale. To byłą podwójna próba, czy aby nie zbagatelizują zagadki skrzata i nie postarają się wyjść za pomocą magii. Miało to na celu pokazać, czy aby Ślizgoni wykazują szacunek wobec zasad rządzących II etapem i skrzata, który jako sługa wykonywał tylko rozkaz czarodzieja. Zrzucił on drabinę. Nie było w tym żadnej pułapki. Cała czwórka wspięła się sprawnie po linowej drabinie i dostali się na powierzchnię. Słońce oślepiło ich po tylu godzinach spędzonych w mroku podziemia. Doskonale, młodzi reprezentanci domu Slytherina! Swoim uporem i ścisłą współpracą dotarliście na praktycznie sam koniec II etapu! Przed Wami już praktycznie prosta droga po najwyższe wyróżnienie, Puchar.
Z tematu dla wszystkich.
Fantastyczny Finał zacznie się 25.09.2014 |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Separatyści | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |