IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Separatyści

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Echo Mallory
Echo Mallory

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyCzw 11 Wrz 2014, 11:38

Gdyby każdy był stabilny emocjonalnie i przewidywalny, świat zrobiłby się niezwykle nudny. Echo robiła dokładnie to, na co miała w danej chwili ochotę, nie przejmując się za bardzo, czy za kilka minut nie uzna tego za całkowitą głupotę. Cóż, w swoim życiu popełniła ich już tyle, że kilka więcej nie robiło właściwie żadnej różnicy. Kiedy Avery niepomny jej ostrzeżeń dalej dźgał biednego płaza, wzruszyła lekko ramionami, uznając, że ma do tego święte prawo i ostatecznie to on ponosić będzie konsekwencje swoich działań. I nie myliła się specjalnie, dlatego roześmiała się dość zaraźliwie, kiedy ropuchopodobne stworzenie odwdzięczyło się Lloydowi pięknym za nadobne.
- Polubiła Cię, dzieli się z Tobą płynami. – odezwała się do chłopaka pogodnie, przyglądając się jak zmoczone śluzem ubranie przykleja się do jego klatki piersiowej. Odwróciła wzrok dopiero wtedy, kiedy doprowadził się do porządku, wręczając mu przy tym jointa i przenosząc rozbawione spojrzenie na pozostałą dwójkę, która jej towarzyszyła. Pomysł, aby nie wiedząc co znajduje się na dole, rzucać się do jakiejś jamy w ziemi, wcale jej się nie podobał. Z pewnych przyczyn, których wolałaby publicznie nie rozgłaszać, nie przepadała za miejscami ciemnymi i pozbawionymi drogi ucieczki, wyjścia awaryjnego. Oczywiście fakt, że wciąż była na haju, a w dodatku trzeźwo całkiem uważała, że na torze zorganizowanym przez nauczycieli raczej nic ich nie zamorduje ani trwale nie poturbuje sprawiał, że nie miała zamiaru niczym obrażona księżniczka oświadczyć, że ona nigdzie nie idzie i przesiedzieć na kamieniu do czasu, aż ktoś postanowi ją zabrać z powrotem do cywilizacji. Aczkolwiek opcja ta nie wydawała się tak zupełnie pozbawiona sensu. Właściwie to ciekawe jak postąpiliby organizatorzy, gdyby któraś z grup nie przejawiła najmniejszej ochoty brania udziału w zabawie.
Cóż, pewnie daliby im spokój, uprzednio w jakiś nieprzyjemny sposób dając im do zrozumienia o swojej dezaprobacie.
Kiedy Franz i Czay zniknęli w ciemnościach tunelu, rzuciła odrobinę niepewne spojrzenie Lloydowi i zaciskając mocno usta, wskoczyła do dziury w ziemi, uznając siebie przy tym za beznadziejną idiotkę. Krótka jazda w dół była nawet przyjemna i w pewnym momencie wyrwał się z ust Echo pojedynczy, dość cichy okrzyk radości, spotkanie z ziemią było jednak znacznie mniej przyjemne. Nieprzygotowana na tak nagłe zakończenie, upadła poleśnie na kolana i zdarła sobie skórę z dłoni. Syknęła z niezadowoleniem, wytarła drobinki piasku i wody o spodnie, po czym rozejrzała się dookoła, korzystając z wyczarowanego przez Niemca światła.
- Wszystko w porządku? – zapytała Ślizgońską koleżankę, kiedy poczuła jak coś przesuwa się po jej stopnie. Instynktownie zrobiła kilka kroków do tyłu, całkowicie niechcący tratując Avery’ego, który właśnie pojawił się na dole, zakończywszy wcześniej swoje porachunki z Panem Ropuchopodobnym. Nie uznała za stosowne przeprosić, bo wlepiała spojrzenie w ziemię, szukając tego, co odpowiedzialne było za to, że przez moment miała serce na wysokości gardła.
- Coś tutaj jest. – mruknęła, mocniej zaciskając palce na różdżce. Cokolwiek to było, mieszkało w miejscu ciemnym i wilgotnym, a więc najprawdopodobniej nie przepadało za światłem i ciepłem. To pierwsze już mieli, w głowie Echo przewijała się zaś cała lista zaklęć, które mogły rozpalić krew w żyłach każdej niecnej istocie, która mogła chcieć zrobić im kuku. Prawdopodobnie czymś niezbyt inteligentnym byłoby wzniecanie ognia, skoro znajdowali się w zamkniętej przestrzeni, ale w razie czego Sicarre Maxima powinno pomóc i nie wyrządzić przy tym większych szkód, niż nieco wyższa temperatura powietrza. Zauważywszy, że Czayenne jest w potrzebie, przyklęknęła przy niej i objęła palcami mackopodobne coś. Jeszcze nie wiedzieli, czy to jest niebezpieczne, a może zaatakowane jedynie wkurzy się bardziej? Echo miała co prawda nadzieję na pokojowe rozwiązanie sytuacji, ale różdżka pozostawała w gotowości, na wypadek, gdyby to niewiadomoco jednak nie chciało współpracować.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyCzw 11 Wrz 2014, 17:01

Dziwne, oślizgłe macki, które raczyły przesuwać się po kostkach dziewcząt i były poniekąd wytłumaczeniem ów szelestu w tunelu. Nic Wam to nie mówi?
Ciemno. Zimno. Wilgotno.
Idealne miejsce do życia dla Diabelskich Sideł. Przyznać się teraz kto uważał na zielarstwie?
Zaklęcie Franza zawisło grzecznie pod sklepieniem i oświetliło spory obszar. Tunel biegł dalej i nic nie zakłócało ścieżki. Lecz nieco z boku rozpościerało się zielone "morze". Sidła nieco zadrżały na widok światła, lecz światło sztuczne mało im przeszkadzało. To gorące, słoneczne... palące języki ognia.. to faktycznie mogło zaszkodzić. Tylko czy oni o tym wiedzieli? Immobilus rzucone przez Avery;ego faktycznie zamroziło najbliższe macki, które zastygły w bezruchu, ale później otrzepały się i cofnęły.
Macka, która oplotła się wokół kostki Chay i nagle znalazła się w dłoni Echo.
To nie było rozważne panno Mallory. Macka rośliny poczuła zew natury i błyskawicznie oplotła się wokół całego ramienia dziewczyny. Pociągnęło ją mocno wgłąb, a jej różdżka spadła na ziemie i poturlała się w pod ścianę tunelu. Kolejne macki oplatały Ślizgonkę, przez co była unieruchomiona.
Pozostałe macki nieco rozjuszone ruszyły ku pozostałej trójce.
Trzeba myśleć szybko. Jak uratować Echo i samemu nie dać się porwać?


Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Sophie dnia Czw 11 Wrz 2014, 18:42, w całości zmieniany 1 raz
Franz Krueger
Franz Krueger

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyCzw 11 Wrz 2014, 17:44

Franz początkowo nie dostrzegł zagrożenia, bowiem zanim zapalił nad sufitem niewielką kulę światła, żadna oślizgła macka nie owinęła się wokół jego stawów. Mniej szczęścia miały jednak przedstawicielki płci pięknej, które stały się celem diabelskich sideł. Dopiero blask rozświetlający mrok w tunelu ujawnił Kruegerowi i Avery’emu ciemnozieloną roślinę przypominającą obezwładniające pnącza. Co gorsza, ich roślinny przeciwnik porwał pannę Mallory, a kolejne macki diabelskich sideł zaciskały się niebezpiecznie mocno na jej ciele. Ślizgon nie przykładał się do tej pory zbytnio do zajęć z zielarstwa, ale sama sytuacja wyglądała dość groźnie i kazała mu szybko zastanowić się nad rozwiązaniem. Chwila… czy ta roślina nie odsunęła się czasem na skutek rzuconego przez niego Lumos Maxima? Wydawało się zatem, że diabelskie sidła reagują na światło, a ich naturalnym środowiskiem są ciemne i wilgotne miejsca. Najwyraźniej jednak kula światła utworzona przez niemieckiego czarodzieja miała swe źródło zbyt daleko i nie mogła w pełni unieszkodliwić przeciwnika.
-  Boją się blasku światła. Możliwe, że również ciepła. – mruknął tylko porozumiewawczo do swoich towarzyszy, chociaż taka uwaga niewątpliwie nie była wystarczająca. Chłopak rzucił okiem na drogę w tunelu – stała przed nim otworem. Prawdę powiedziawszy, Franz, któremu tak bardzo zależało na czasie, mógł dalej podążać własną ścieżką, pozostawiając Echo samą sobie. Mimo wszystko, nie był aż takim egoistą, by zrezygnować z ratunku wychowanki Salazara na rzecz swoich pragnień i dążeń. Postanowił poświęcić te kilka minut i zrobić to, co należało do reprezentantów Domu Węża. Zwrócił więc swoje spojrzenie w stronę panny Montgomery.
- Chay, spróbuj uwolnić Echo, zwykły Lumos powinien wystarczyć. Ja i Lloyd zajmiemy się resztą macek, żeby żadna z nich nie zaatakowała Was po raz kolejny. – rzucił do niej, wcale nie mając na celu jej rozkazywać. Nie zależało mu na tym, by mówić wszystkim, co mają robić i ustawiać ich po kątach. Wiedział też jednak, że aby uratować swoją koleżankę, muszą współpracować, toteż miał nadzieję, że wszyscy zapomną o urazach i niechęci, a skoncentrują się na wyswobodzeniu Ślizgonki.
Krueger skinął głową na Avery’ego, wskazując mu, że on będzie bronił lewej strony, podczas gdy chłopakowi miała przypaść prawa. Musieli osłaniać dziewczyny skutecznie z obu kierunków, by nie stracić panowania nad sytuacją i nie pozwolić diabelskich sidłom na porwanie kolejnej osoby z drużyny.
- Lumos. – niemal wyszeptał pod nosem, zapalając na końcu swojej różdżki cenne źródło światła i ciepła. Zaraz po tym ruszył z lewej strony unieruchomionego ciała panny Mallory, zbliżając różdżkę do tych miejsc, z których nadchodziły roślinne sidła. Póki co, próbował jedynie je odstraszyć i zmusić do wycofania. Co prawda, w głowie miał już plan tego, jak pozbyć się tej cholernej zieleniny, ale dopóki Echo pozostawała w samej jej sercu, nie mógł uciec się do ognistego zaklęcia.
Czekał zatem na to, co przyniesie los, chroniąc swoich towarzyszy przed wrogą rośliną. Jeżeli zaś pannie Montgomery udałoby się uwolnić obezwładnioną przyjaciółkę, miał zamiar odsunąć się o dwa kroki do tyłu, gasząc różdżkę czarem Nox i podpalić źródło niebezpieczeństwa przy pomocy prostego zaklęcia Incendio, a następnie podążyć dalej tunelem. Całą drużyną, całą czwórką Ślizgonów.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyCzw 11 Wrz 2014, 18:27

Starała się zachować zimną krew, kiedy to coś oblepiało jej nogę. Z pomocą ruszyła jej Echo, mogła tylko żałować swojej decyzji o chęci pomocy Chayenne. Ona sama zaś od razu skupiła się na tym, żeby pomóc dziewczynie. To jej wina w końcu, bo to coś chciało dopaść właśnie ją. Kiedy rozejrzała się dość szybko wokół zorientowała się czym jest ‘zagrożenie’, wiedziała co robić, może i zielarstwo nie było jej zainteresowaniem, jednak wiedziała co ma zrobić. Diabelskie sidła nie przepadają za światłem, chociaż ogień byłby czymś lepszym, jednak póki Echo tkwiła w nich nie mogła nic zrobić. Zerknęła na Kruegera, który powiedział jej co ma zrobić. Tak, jakby się nie domyśliła. Pewnie, zostawi Echo samą sobie po tym jak ta odważyła się położyć swoje ręce na macce i zdjąć je z nogi Chay. Była jej wdzięczna, ale teraz nie miała się co nad tym rozczulać.
- Lumos. – wypowiedziała zaklęcie, znów to samo, które wypowiedziała przed chwilą. Jedną dłonią ściskała mocno różdżkę, a drugą zaś próbowała odciągać maski od ciała Echo, chciała jej pomóc, wiedziała, że macki mogą się silnie zacisnąć i zrobić jej poważną krzywdę, a wtedy jakby nie patrzeć byłoby to jej winą, widać macki chciały dorwać ją, a nie Echo.
- Jeszcze chwila… – powiedziała do niej przesuwając różdżkę i kierując jej światło na macki. Chciała, aby te ustąpiły, odsunęły się od panny Mallory. Miała ręce całe brudne, a macki były oślizgłe i ciężko było je pod koniec odsuwać od Echo. Jeśli jej się udało wyswobodzić dziewczynę od razu pociągnęła ją do siebie mocniej i zaczęła świecić dookoła siebie i Echo, aby tylko macki odsunęły się od nich, a resztę pozostawiła Kruegerowi.
Lloyd Avery
Lloyd Avery

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyPią 12 Wrz 2014, 14:50

W jednej sekundzie wszystkie jego mięśnie spięły się nieprzyjemnie, a zwykle pogodne czoło przecięła zmarszczka zaniepokojenia; zaklęcie, które zastosował nie odbiło się w przestrzeni, nie zakończyło żywota w połowie drogi między jedną ścianą tunelu, a drugą. Trafiło w coś, co poruszało się między nimi z cichym szelestem; blask czaru był zbyt słaby, by Lloyd mógł dokładnie dostrzec cóż to takiego, wystarczyło jednak, że świetlna kula rozbłysnęła na moment nieco silniej. Zrobiło mu się zimno.
Diabelskie sidła.
Avery nie był może mistrzem w zielarstwie, jednak pewnego rodzaju rośliny łączyły się bezpośrednio z jego osobistym hobby, a te, które nienawidziły ognia, warto było znać. Dreszcz, jaki przesunął się wzdłuż jego kręgosłupa sprawił, że wszystkie włoski na karku chłopaka stanęły dęba. I w chwili, w którym pomyślał, że na ich szczęście pnącza nie zachowały się jeszcze agresywnie, Echo krzyknęła przeraźliwie.
- Idiotka. - syknął, wyładowując w słowie rosnącą w nim frustrację, połączoną ze strachem o pannę Mallory. Z jednej strony zdawał sobie sprawę z tego, że II etap z pewnością jest kontrolowany przez nauczycieli i nie spotka ich poważna krzywda, z drugiej... Wystarczyło przecież kilka sekund opóźnienia, kilka chwil, gdy ofiara odcięta była od tlenu o ten krótki moment zbyt długo. Spojrzał na Franza, unoszącego różdżkę, rzucającego kolejne zaklęcie rozświetlające, na Chay, która próbowała dotrzeć do Echo, by wyciągnąć ją z opałów. Za mało. Za mało.
Nie zamierzał jednak po raz kolejny ścierać się z Franzem, który za punkt honoru postawił sobie kierowanie całą resztą - tracenie energii na sprzeczki nie miało sensu. Mruknął "Lumos", nacierając światłem z prawej strony, jednocześnie jednak przesuwał się coraz bliżej miejsca, w którym znajdowała się Chayenne i Echo, kontrolując sytuację w miarę oczywistych możliwości. Nie podobało mu się to wszystko, zdecydowanie mu się nie podobało. Tracili tylko czas.
- Krueger, tym sposobem udusi się, zanim zdołamy zrobić cokolwiek. - wycedził przez zaciśnięte zęby, jednocześnie mrużąc oczy; w przyćmionym, niepewnym świetle zaklęcia przypatrywał się sytuacji Echo; nie prezentowała się ona najlepiej, jednak wiedział, że mogło być dużo gorzej - gdyby Diabelskie Sidła wciągnęły ją do środka, pomiędzy swoje sploty, zapewne byliby zmuszeni do wezwania pomocy. Nie zamierzał teraz konsultować się ze swoim kompanem, to byłoby zdecydowaną stratą czasu, zwłaszcza, że nie mieli go wiele. Rośliny może i bały się światła, jednocześnie jednak rozwścieczało je ono dostatecznie, by zechciały wziąć odwet na ujętej już ofierze; coś w jego żołądku drgnęło nieprzyjemnie, gdy zdał sobie sprawę, że za wszelką cenę nie chciałby krzywdy Ślizgonki. I to bynajmniej nie ze względu na fakt, że dzieliła się z nim jointami.
- Firestorm! - warknął, a jeśli mu się udało, ogniste ramiona oplotły Chayenne, Echo i Franza razem z nim samym, zamykając ich w ochronnych, płomiennych objęciach. Przy odrobinie szczęścia sidła powinny były odpuścić atak, jeśli nie, kolejnym krokiem chłopaka było rzucenie Diffindo na uparte badyle, które odmawiały wypuszczenia Echo z objęć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptySob 13 Wrz 2014, 03:15

I oto chodziło moi państwo, oto chodziło! Grupa Separatystów, mimo, że złożona z wielu, na prawdę odmiennych, nieco antagonistycznych charakterów potrafiła współpracować. Taki zamysł miał sam dyrektor!
Bardzo chłodno i logicznie Franz podszedł do sprawy, chcąc jak najszybciej uwolnić koleżankę. Inna sprawa, że pirotechniczne zapędy Lloyda domagały się uiszczenia w postaci kręgu ognia. Każdy z panów miał rację! Szalony, ale szybszy pomysł Avery'ego kontra rozważny, lecz nieco wolniejszy pomysł Franza. Może powinniście wymyślać rozwiązania razem? Jak uważacie?
Chay dość zgrabnie przedostawała się do Echo, pojedyncze macki łaskotały ją i pozostałych po stopach, nie chcąc jednak ich porywać, bojąc się światła. I wtedy wybuchł ogień. Gorąc i żar uderzyły w macki, które zaczęły się odsuwać... jednak mimo, że ogień w postaci kręgu był kontrolowany, poszczególne macki zajęły się ogniem, który postępował dość szybko po roślinie. Roślina to łatwopalne środowisko. Ostatnie z macek oplatających nogi Echo również zajęła się ogniem, nadpalając spodnie dziewczyny w tym miejscu. Dość roztropne użycie Diffindo, drogi Lloydzie! Jedynie szybki strząśnięcie macki z nogi pozwoliło Echo skończyć z lekkim oparzeniem, a nie zwęgloną skórą! Jedna z macek rośliny zerwała się do pionu, ogarnięta ogniem, jakby rozpaczliwie szukając szansy do przeżycia. Smagnęła ostro w dół, opadając. Palące ramię uderzyło z łoskotem. Wszyscy spadli na ziemię, okupując to otarciami na dłoniach i kolanach. Dodatkowo upadająca roślina zahaczyła o buty pana Avery'ego, parząc go w kostkę i nieco niszcząc obuwie.

Ogień przygasł, więc cała czwórka mogła jak najprędzej udać się dalej. Tam czekało na nich źródełko. Śmiało można było obmyć w nim ręce! Miało kojące właściwości. Leczyło otarcia, skaleczenia i oparzenia, o czym świadczył napis na tabliczce.

Gdy ogień zbyt doskwiera...
Czyżby ktoś przewidział rozwiązanie zastosowane przez Lloyda? Może. Gdy cała czwórka ukoiła swoje rany, mogła dojrzeć coś zaskakującego na końcu korytarza. Przejście. Przejście, którego pilnował trzygłowy pies. A raczej szczeniak trójgłowego psa. Bronił przejścia, spięty obrożą. Odchodziły od niej dwa łańcuchy. Ten na prawo miał karteczkę z napisem "dar od ciała", ten na lewo natomiast "dar od duszy".

Psiak, mimo, że młody, był wytresowany. Nie warczał, jedynie skomlał cicho, próbując się wydostać.
Franz Krueger
Franz Krueger

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptySob 13 Wrz 2014, 13:37

Tego, że grupa składała się z różnych charakterów, nie zawsze chętnych do współpracy, nie dało się ukryć. Wspólny cel jednak pozwolił im odłożyć na bok utarczki, przynajmniej na tę chwilę i takiego rozwiązania należało się trzymać. Szczególnie z tego względu, że cała czwórka pragnęła jak najprędzej uporać się z trasą przygotowaną przez Dumbledore’a. Na szczęście, z pierwszą z zagadek Ślizgoni poradzili sobie bardzo szybko i skutecznie. Zdawało się więc, że wytężające umysł łamigłówki nie stanowią dla nich przeszkody nie do przejścia. Diabelskie sidła wymagały jednak od nich już znacznie bardziej zręcznej współpracy, a także odpowiedniego wykorzystania zaklęć.  Co gorsza, na tym etapie podróży wychowankowie Hogwartu spotkali się już z pierwszymi kłopotami. Panna Mallory została porwana i unieruchomiona przez roślinę, co zmuszało ich do rozważnych posunięć, jeżeli chcieli uratować swoją przyjaciółkę.
Okazało się, że pomysł z użyciem Lumosa z każdej strony był adekwatny do zagrożenia i pozwolił Chayenne na próbę uwolnienia Echo. Niestety, młody Avery, jak zawsze niecierpliwy, pośpieszył się z użyciem ognia, powodując lekkie oparzenie na skórze dziewczęcia. Krueger westchnął tylko w duchu, jednak nie zamierzał komentować poczynań Lloyda, skoro ich plan sam w sobie się powiódł i pozwolił na zażegnanie problemów.  Chłopak patrzył tylko, jak ostatnie macki wycofują się z rąk porwanej. Po chwili panna Mallory była już wyswobodzona, a chłopaki mogli dokończyć płonące dzieło i pozbyć się diabelskich sideł, które nastręczyły im tyle kłopotów.
Kiedy wszyscy byli już gotowi do wymarszu, drużyna ruszyła dalej tunelem, rozglądając się wokoło w gotowości do obrony przed kolejnymi atakami. Póki co było jednak spokojnie. Natrafili jedynie na źródełko, które najprawdopodobniej zawierało leczniczą wodę. Niemiecki czarodziej poczekał, aż któryś z towarzyszy pierwszy zamoczy w niej dłonie (w czym właściwie liczył na ciekawskiego Lloyda), po czym sam obmył otarcia, które nawet i bez pomocnego źródełka z pewnością nie przeszkadzałyby mu zbytnio podczas dalszej podróży. Ślady po uderzeniach przez pokonane sidła nawet nie bolały, ale skoro organizatorzy pomyśleli o medykamencie, dlaczegóżby separaryści mieli z niego nie skorzystać.
Po krótkiej chwili przeznaczonej na regenerację ruszyli dalej, a przed ich oczami wyrósł wreszcie trzygłowy szczeniak broniący przejścia. Od jego smyczy odchodziły dwa łańcuchy z przyczepionymi do nimi kartkami. Franz przeczytał obie, zastanawiając się nad rozwiązaniem zagadki, twierdząc, że nie ma sensu zabijać małego, trzygłowego pieska.
- Organizatorzy chcą od nas ofiary… - mruknął tylko pod nosem, bardziej do siebie, niż do innych, bo i nie musiał raczyć swojej drużyny taką oczywistością. Najpewniej każdy, czytając treść wiadomości, domyślił się o co w tym wszystkim chodzi. Teraz wychowankowie Salazara musieli tylko odnaleźć odpowiedź, czego dokładnie „żądają” łańcuchy.
- Jeśli chodzi o dar od ciała, to jestem niemal pewien, że to krew. – powiedział już głośniej, kierując swoje słowa do reszty Ślizgonów. Nie było jednak innej możliwości sprawdzenia, czy miał rację, jak po prostu upuścić trochę czerwonej posoki. Chłopak wziął więc jakiś ostro zakończony odłamek skały, a jeżeli takiego nie znalazł, to sam odłupał jej kawałek za pomocą zaklęcia Defodio. Ku jego nieszczęściu, nie miał bowiem przy sobie żadnego scyzoryka. Nie miał innego wyjścia, musiał skorzystać z tego, co dawała im natura. Wziął więc do ręki skalny odłamek i rozciął lekko skórę na przedramieniu, tworząc tylko taką ranę, która pozwalała mu chwilę później na upuszczenie kropli krwi na łańcuch opatrzony karteczką „dar od ciała”. Kiedy tylko Krueger złożył pierwszą z ofiar, odsunął się i przyłożył różdżkę do nacięcia na skórze, mrucząc pod nosem „Skurge”, aby oczyścić ranę z zanieczyszczeń.
- Gorzej z darem od duszy… może chodzi o łzy? – zaproponował zaraz, spoglądając pytającym wzrokiem na swoją drużynę. Tej odpowiedzi akurat już taki pewien nie był, ale postanowił podzielić się swoim pomysłem. Poza tym, łzy pasowały mu do zestawienia razem z krwią. Chociaż, jeśli miał rację, liczył na to, że ktoś inny zdecyduje się wykonać zadanie. On sam nie miał w zwyczaju ronić łez. Nie uwzględniając czasów wczesnego dzieciństwa, zrobił to tylko przy okazji morderstwa swojej byłej. A choćby chciał, nie potrafił wymusić płaczu i dopełnić zadania.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptySob 13 Wrz 2014, 16:55

Chayenne starała się wszystko robić naprawdę sprawnie i szybko, chciała w końcu uwolnić Echo od macko macek, które ją ściskały. Spojrzała na Lloyda, który chyba pośpieszył się z użyciem ognia, na szczęście nie poważniejszego się nie stało, dobrze, że przez te macki się nie podpalili, bo mogłoby być naprawdę nieciekawie. Pierwsze kłopoty za nimi, jednak jak widać jak na nich to potrafią sobie poradzić z problemami i współpracować. Udało im się uwolnić pannę Mallory dzięki współpracy. Szybko udało im się opanować sytuację i na całe szczęście mogli ruszać dalej, byleby jak najszybciej pokonać zadanie i móc spokojnie skończyć i iść w swoich kierunkach. Chayenne tylko obserwowała grupę w milczeniu, nic nie mówiła. A kiedy opuścili miejsce z mackami i poszli dalej natknęli się na źródełko, a za nim trójgłowego szczeniaka. Słodki, chętnie by takiego wzięła, żeby zjadał każdego kto wymyśla takie coś dla uczniów, fajna zabawa, ale mogło się coś stać.
W źródełku udało jej się obmyć rany, które zostały złagodzone i zagoiły się. Na szczęście były to drobnostki i śmiało mogłoby się obejść bez tego, w końcu bądź co bądź, ale rozciętej na pół nogi nie miała, jedynie nieliczne draśnięcia, które nie powodowały żadnych większych problemów. Przy trójgłowym szczeniaku spotkała ich kolejna zagadka. Dar od duszy i dar od ciała. Spojrzała na Franza, który poszedł jak widać na łatwiznę i oddał krew, jakkolwiek to brzmi. Patrzyła w milczeniu jak rozcina skórę na przedramieniu, patrzyła jak upuszcza trochę krwi i zaraz leczy ranę zaklęciem, a raczej ją oczyszcza. Wybrał proste, darów od ciała mogło być wiele. Mogła to być ślina nawet, w końcu też pochodzi z ciała. Natomiast dar od duszy… To był problem. Kiedy powiedział, że być może darem od duszy ma być łza spojrzała na niego nieco uważniej.
- To nie może być byle jaka łza. W końcu równie dobrze mogłaby być darem ciała, prawda? – powiedziała całkiem poważnie i westchnęła cicho. – Płakanie na zawołanie odpada, bo to nic nie znaczące… To musiałoby być spowodowanie silnymi emocjami… bólem po stracie kogoś bliskiego… albo łzy z miłości… Albo jakiekolwiek inne emocjonalne przeżycie. – szepnęła całkiem poważnie swoim miękkim i przyjemnym głosem. Podeszła bliżej do łańcucha, stojąc nad nim zamknęła oczy i przywołała w swojej głowie najbardziej bolesne wspomnienie. Być może i większość z nich sprawiała, że stawała się gniewna, było kilka takich, które sprawiały, że naprawdę cierpiała jej dusza, o ile jakąś tam miała. Wspomnienie było… związane z miłością, a raczej z tym jak bardzo nieszczęśliwa się ona okazała i jakie miała skutki, wprowadziła wiele zmian i była zaskakująca i… tak jak pamiętnej nocy kiedy cieżko jej było zebrać myśli do kupy, jak chciała krzyczeć i płakać z bezsilności… na samą myśl o tej osobie spod jej powieki wypłynęła łza, duża łza, a jeśli ktoś ronił takie łzy, to były one prawdziwe, tak się przynajmniej mówiło. Opadła po jej długim policzku prosto na łańcuch. Chayenne podniosła się, stała tyłem do nich i odsunęła się nieco próbując się zebrać w sobie, żeby tylko zapomnieć o tym wspomnieniu. Przetarła delikatnie palcami pod powiekami i spojrzała na Franza, a potem na Echo.
- Oby się udało. – powiedziała cicho i odwróciła wzrok, dalej nie do końca utrzymując swoje myśli w szyku, od razu odbiegły do tego przykrego dla niej tematu, ale oczywiście chciała być twarda, jak zawsze i starała się to ukryć.
Echo Mallory
Echo Mallory

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyPon 15 Wrz 2014, 10:38

Biedna Echo. Niby różdżka była w gotowości, a plan w głowie, ale kiedy przyszło co do czego, po prostu wszystko odbyło się zbyt szybko. Roślina oplotła ją w tempie błyskawicznym i choć dziewczyna powinna pewnie panikować, szarpać się i rozpaczać, nic takiego nie miało miejsca. Może wciąż była pod silnym wpływem wypalonego skręta albo po prostu w ostatecznym rozrachunku myśl o zaduszeniu przez roślinę nie robiła na niej aż tak piorunującego wrażenia. Pewnie dzięki temu się ocaliła, roślina, nie dostając bodźców do silniejszego zaciskania się na ciele Mallory, poprzestała na zaciągnięciu jej w kąt. Powiem wam szczerze, że w pewnym momencie z jej splotów wydobył się cichy chichot, ale można by go było właściwie odebrać jako łkanie, więc może aż takiej dziwaczki z siebie Echo nie zrobiła.
Tym niemniej nie miała zamiaru protestować przeciwko akcji ratunkowej. Przybycie Czayanne i jej działania powitała z pewną ulgą i czekała spokojnie aż przyjaciółka nieco ją oswobodzi, bo to ostatecznie odnosiło skutek do tej pory. Zanim jednak Czaj udało się odstraszyć wszystkie macki Sideł, dookoła rozpętało się piekło. Cichy okrzyk bólu wydobył się z ust Echo, kiedy ogień dosięgnął i jej, ale nie miała zamiaru robić z tego wszystkiego tragedii. Kiedy stanęła już na własnych nogach, przyjrzała się krytycznie dziurom w spodniach i oparzeniom, aby po chwili przenieść wzrok na Lloyda. Coś błysnęło w jej oczach, ale szybko zniknęło, kiedy usta dziewczyny wygięły się w lekkim grymasie.
- Dobrze, że to nie była bluzka. – stwierdziła tylko lekko autoironicznym tonem i bez zbędnych ceregieli podążyła za pozostałymi. Podziękowała Czayenne cicho, kiedy dogoniła koleżankę, a chłopakom okazując wdzięczność skinieniem głowy. Cóż, bolało. I co z tego? W życiu zdarzały się gorsze rzeczy. Obrażenia fizyczne da się łatwo zagoić, to było tylko kwestią czasu i umiejętności. Fontanna była tego dowodem, bo szybko pomogła dziewczynie pozbyć się licznych obtarć i tych świeżych oparzeń, po których chwilę później został tylko nadpalony materiał.
Kiedy doszli do zagadki z łańcuchami, zignorowała treść zadania, bardziej zainteresowana psem. Zrobiła w jego kierunku kilka kroków, wysuwając doń otwarte dłonie i przemawiając łagodnym, ciepłym tonem, którego nie słyszano u niej od wieków. Niespecjalnie się tym chwaliła, ale lubiła te zwierzaki. Jej wujostwo nie pochwalało podobnych zainteresowań, ale trzymali kilka potworów stróżujących, z którymi Echo mocno się związała. Właściwie wolała ich towarzystwo od otaczania się ludźmi. Lepiej ją rozumiały, nie raniły jej tak bezlitośnie i, tak zwyczajnie, cieszyły się, kiedy przychodziła. Od czasu do czasu tylko wyłapywała strzępki debaty na temat łańcuchów. Cóż. Radzili sobie bez niej. Ona nie miała żadnego lepszego pomysłu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyWto 16 Wrz 2014, 02:44

Psiak cicho skuczał i skomlał, chcąc się wyswobodzić z upartych więzów. Zadziwiające, jak szybko Separatyści radzili sobie z rozwiązywaniem kolejnych zagadek. Franz poświęcił się dla sprawy, pozwalając aby z jego dłoni spłyneło parę kropel czystej krwi czarodziejskiej. Karmazynowe krople wsiąknęły w metal i praktycznie odpuściły, spadając z hukiem. Natomiast Chayenne pozwoliła, aby inny ból, ten psychiczny zawładnął jej osobą i słone, przejrzyste łzy cichutko skapnęły na drugi łańcuch. Ten także spadł. Trzygłowy psiak zaszczekał uradowany i skoczył na Echo, przewracając ją. Wszystke trzy głowy na zmianę zaczęły lizać dziewczynę po twarzy, rękach i koszulce. Istny wybuch miłości.
Zabawną sytuację przerwał dziwny dźwięk. Klekotanie. Jakby... szczypce? Lecz nic nie pojawiało się z żadnej ze stron tunelu.
Czasem jednak warto patrzeć w górę moi mili.
Lloyd mógł poczuć ostry, piekący ból w okolicach ramienia, gdy ostre i jadowite szczypce akromantuli wielkości sporego kota zakleszczyły się na ręce. Pająk był dość mały, więc po chwili udało my się pozbyć osobnika. Pobiegł w głąb tunelu, ale psiak zaczął szczekać i dygotać. Cały sufit był czarny od ilości mniejszych lub większych akromantul. Jad spływał po ich gębach i skapywał na ziemię. Największe osiągały rozmiary małego niedźwiedzia. Zaczęły spadać na podłogę po jedwabnych niciach i biec wprost na uczniów. I psa.
Lloyd Avery
Lloyd Avery

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyWto 16 Wrz 2014, 11:36

Być może nie było najrozsądniejsze z jego posunięć, być może powinien był się kilka razy zastanowić i zdać na bardziej racjonalnego, opanowanego Franza, jednak są takie sytuacje w życiu mężczyzny, w których nie ma on czasu na bycie opanowanym i racjonalnym. Jedną z nich jest na pewno chwila, w której zagrożona jest ukochana kobieta - Lloyd co prawda nie wiedział jeszcze, czy Echo jest ukochana, czy ma jedynie ponadprzeciętnie fajny tyłek i dobre jointy, jednak czekanie aż Diabelskie Sidła łaskawie zdecydują się zrezygnować z ofensywy nie było mu zupełnie na rękę. Nie potrafił patrzeć, jak Ślizgonka cierpi.
Koniec końców okazało się jednak, że jego szaleńcza eskapada nie była do końca bezsensowna i wkrótce cała czwórka ruszyła dalej, zatrzymując się tylko na moment, by obmyć rany w fontannie. Ożywcza, chłodna woda była przyjemna po tym małym piekle, jakie Avery rozpętał kilka chwil wcześniej i nawet on powitał ją z zadowoleniem.
Trójgłowy psiak na końcu korytarza zaskoczył go nieco - kto przypiął tu tego malucha, na litość? Nie, żeby Lloyd żywił do niego jakieś głębsze uczucia, choć musiał przyznać, że widok Echo nachylającej się nad potworkiem z rozanieloną miną nieco go zdekoncentrował. Nie zwracając kompletnie uwagi na Chayenne i Franza, Lloyd również podszedł bliżej zwierzaka, nachylając się ku niemu. Musnął palcami ramię Echo, odgarnął jej włosy z karku, pieszczotliwie pogładził skórę i cofnął dłoń, nim zdążyła się zirytować.
- Przepraszam, że cię poparzyłem, mała. - powiedział cicho, tak, by tylko ona mogła go usłyszeć, a potem odsunął się prędko, patrząc jak Franz i Chay rozwiązują zagadkę. I już miał się ucieszyć, gdy nagle coś boleśnie wpiło się w jego ramię, zakleszczyło, a ostre promieniowanie objęło ciało w nieprzyjemnym uścisku. Z miną pełną obrzydzenia strącił z siebie akromantulę, a potem zamarł na krótką chwilę, unosząc wzrok do góry. Powoli, bardzo powoli zrobił krok w stronę wcześniej strzeżonego przez psa przejścia, popchnął Chayenne, sprawiając, że ta niemal wpadła Franzowi w ramiona, a następnie pochylił się, chwytając cholernego szczeniaka, podrywając go do góry, przyciskając do siebie. Wolną dłonią chwycił Echo za nadgarstek.
- O ile mi wiadomo, one są odporne na większość zaklęć. Musimy wiać. Już! - warknął, nie zamierzając tym razem czekać na polecenia Franza. Poczekał, aż Niemiec i Chayenne ich wyprzedzą, a później, niechętnie rozstając się z przyjemnie ciepłą skórą Echo, chwycił różdżkę i wycelował ją w sklepienie, kilka metrów od ich głów.
- Bombarda! - jeśli mu się udało, tunel powinien zasypać się od strony nacierających na nich pajęczaków, lub przynajmniej powstrzymać część z nich. Jeśli nie... Cóż. Nie oglądał się za siebie, gdy znów chwytał Echo za dłoń i rzucał w pogoń za Niemcem i panną Montgomery.
Chayenne Montgomery
Chayenne Montgomery

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyWto 16 Wrz 2014, 12:40

W głębi duszy Chayenne liczyła na to, że im się uda za pierwszym razem i będą mogli ruszać dalej. Byleby tylko jak najszybciej to skończyć. Szczeniak bardzo jej się spodobał, musi pomyśleć nad kupieniem sobie takiego do domu. A może weźmie tego? Skupiła się na tym, że przejście mają wolne, że mogą iść dalej przez ciemny tunel. Ciekawe co będzie dalej. Odwróciła się w stronę Averego i Echo i wtedy zobaczyła coś… co ją nieco przeraziło. Długie kończyny w sporej ilości, dużo oczu i te cholernie szczypce z jadem. I do tego to coś użarło Lloyda. Niedobrze, bardzo niedobrze. W jej głowie pojawiło się tylko jedno… drugie na liście najniebezpieczniejszych zwierząt na świecie. Widać, ktoś tu z miłą chęcią chce ich pozabijać.
Avery ją odepchnął, serio, nie musiał tego robić, dziewczyna wiedziała, że powinna brać nogi za pas, ale… Chwyciła się ręki Franza, żeby było jakoś tak raźniej. Liczyła na to, że paskudne akromantule ich nie zeżrą żywcem. W głębi aż się w niej zagotowało. Jak bardzo popieprzeni mogą być Ci, którzy wymyślają to wszystko. Przecież to byłby najmniejszy problem dla tych ogromnych pająków, aby pozbawić ich życia. Pędziła przed siebie, nawet na moment się nie oglądnęła. Miała nadzieję, że Lloyd i Echo biegną zaraz za nimi. No, w końcu udało im się wybiec z tunelu, od razu Chayenne zaczęła rozglądać się wokół, byleby tylko wychwycić ewentualne zagrożenie. Ściskała w dłoni różdżkę, spojrzała na Averego, który rzucił bombardę, aby zablokować wyjście z tunelu. Chay odsunęła się nieco od Franza, w końcu jakby nie patrzeć to facet jej przyjaciółki, ale przynajmniej przez moment czuła się bezpiecznie. Spojrzała po swoich towarzyszach, właściwie nie wiedziała czego może się teraz spodziewać.
- To coś mogło nas zabić… – syknęła cicho, w środku się w niej gotowało. Miała w tym momencie ochotę brutalnie wypruć flaki organizatorom tego czegoś, jakoś nie widziało jej się umrzeć jako potrawka dla pająków. Naprawdę, a wiadome jest, że akromantule mogą zabić, bez najmniejszego zawahania. Miała nadzieje, że Bombarda Lloyda zadziała, inaczej będą musieli biec w niewiadomą.
Echo Mallory
Echo Mallory

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyWto 16 Wrz 2014, 14:03

Echo miała problem z akceptowaniem nagłego dotyku. Cudzego dotyku w ogóle. A co ważniejsze miała po temu konkretne powodu i nie było to wszystko jakimś jej wymysłem, idiotyzmem i niepotrzebnym komplikowaniem sobie życia. Gdyby mogła, pewnie sama zrezygnowałaby z tego elementu jej jestestwa, bo poważnie uprzykrzało jej życie. Jak choćby teraz. Nagłym drgnięciem wystraszyła odrobinę niczemu winnego psiaka, nie mówiąc już o tym, że przez moment, całkowicie idiotycznie, serce miała w gardle. To był jednak moment, chwila, prawie nie zdążyła się nad tym głębiej zastanowić, kiedy Lloyd odwrócił jej uwagę swoją wypowiedzią. Pogłaskała Cerbera po głowie, wzruszając przy tym jednym ramieniem i spoglądając spokojnie na stojącego tuż obok chłopaka.
-Nic się nie stało, to nawet urocze, że tak się paliłeś - |aby mi pomóc” utonęło gdzieś w radosnych skowytach pasa i zostało wepchnięte z powrotem do gardła dziewczyny, przez wszędobylski język. Pieseł podwinął nawet jej koszulkę do niebezpiecznego w tych okolicznościach stopnia, ale nie miało to większego znaczenia, bo działy się znacznie istotniejsze rzeczy. Jak choćby atak akromantul, tak, o tym należałoby wspomnieć. Krzyknęła, kiedy zobaczyła je nad swoją głową. Leżąc na ziemi dostrzegła je pierwsza, ale i tak nie zdążyła na czas ostrzec Avery’ego. Próbowała się właśnie uwolnić spod przerażonego trójgłowego psiaka, aby pomóc Ślizgonowi, kiedy to on wyratował ją spod szamoczącego się ciężaru i podniósł do pionu.
W tym momencie uścisk dłoni chłopaka był pokrzepiający, a nie irytujący i dziewczyna poczuła się nawet odrobinę gorzej, kiedy ją na moment puścił. Trochę panicznie przeglądała w głowie listę zaklęć, które mogłyby im cokolwiek w tej sytuacji pomóc i kiedy Lloyd zajmował się zawalaniem tunelu, ona starała się chronić jego tyłek i swój, wykrzykując co chwilę: „Conjunctivitis”, „Incarcerous” i „Arania Exumai”.
Nie da się jednak ukryć, że w tej konkretnej sytuacji z ulgą powitała powrót dłoni Avery’ego, z którym, niezwykle jak na nią zgodnie, rzuciła się do biegu. Gdzieś przed nimi majaczyły sylwetki Franza i Czayenne, a za plecami słychać było efekty rzuconego przez Ślizgona zaklęcia. Echo miała tylko nadzieję, że cały tunel nie zawali im się na głowy. I że pająki zostaną w ten sposób unieszkodliwione, chociaż na czas ich pobytu w tym konkretnym miejscu.
Zerknęła na wściekłą przyjaciółkę zdając sobie sprawę, że ją od podobnego stanu powstrzymuje jedynie uspokajający wpływ jointa, który jednak znacząco słabł w lawinie niezbyt przyjemnych wydarzeń. Nieświadomie wciąż wczepiona była w rękę Lloyda, niczym statek podczas sztormu zacumowany w bezpiecznej przystani.
- Może nie spodziewali się ich tutaj. – mruknęła, jakby próbując pocieszyć samą siebie. Gdyby zaczęła wierzyć w krwiożercze zamiary organizatorów, najprawdopodobniej nie postawiłaby już spokojnie ani jednego kroku. Zbadała stan Franza i Czayenne wzrokiem, ale wydawało się, że wszystko jest z nimi w miarę okej, wróciła więc spojrzeniem do Avery'ego.
-Wszystko w porządku? – zapytała stojącego przy jej boku chłopaka, ostatecznie orientując się w sytuacji i dystansując o pół kroku.
-Nieźle Cię dziabnął. – dodała, jakby chciała usprawiedliwić jakoś swoją troskę.
Franz Krueger
Franz Krueger

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptyWto 16 Wrz 2014, 15:30

Po niezwykle szybkim i skutecznym rozwiązaniu obu zagadek, drużyna separatystów najprawdopodobniej poradziłaby sobie nawet z łamigłówkami Sfinksa. Okazało się, że krew i łzy, mimo braku pewności Franza, co do drugiego z elementów, otworzyły im dalszą drogę i zerwały krępujące małego Cerbera łańcuchy. Ślizgon uśmiechnął się do panny Montgomery, pokazując jej gestem dłoni, że oboje spisali się na medal. Niestety, nie mogli ruszyć dalej, organizatorzy postarali się bowiem o jeszcze jedną, wątpliwej przyjemności przygodę. Nagle z sufitu zaczęły spadać sporej wielkości pająki, a jeden z nich zakleszczył swoje odnóża na ramieniu Lloyda. W tym samym niemal momencie Chayenne złapała za rękę Kruegera, ciągnąc go w kierunku drugiej pary wychowanków Salazara. Niemiecki czarodziej nie oponował, ani nie doszukiwał się drugiego dna w jej niewinnym geście. Akromantule były w końcu jednym z najbardziej niebezpiecznych magicznych stworzeń. Najwyraźniej jego towarzyszka czuła się bezpieczniej  mężczyzną u boku. Dwójka Ślizgonów zbliżyła się więc do panienki Mallory i do Avery’ego, zastanawiając się nad tym, co robić. Pomysł miłośnika ognia wydawał się całkiem zręcznym, jednak było w nim również trochę ryzyka. Po pierwsze, Bombarda mogła zawalić przy okazji i sufit nad ich głowami, po drugie, nie było wcale takie pewne, że zasypie wszystkie z patrzących na nich głodnym wzrokiem akromantul.
- Biegnijcie, postaram się zatrzymać te, które przeżyły. – rzucił więc do swoich znajomych z jednego dormitorium, puszczając dłoń Chayenne i stając przodem do części zawalonego tunelu. Różdżką celował w pajęcze niedobitki. Może nie wiedział o nich tak dużo jak ci, którzy pałali miłością do opieki nad magicznymi stworzeniami, jednakże Franz przykładał się zawsze do obrony przed czarną magią, a tam nauczył się defensywnego zaklęcia, które było niezwykle skuteczne przeciwko pająkom.
- Arania Exumai – mruczał pod nosem, starając się unieszkodliwić kolejne magiczne stworzenia. Coś podpowiadało mu jednak, że ten jeden czar może okazać się niewystarczającym, stąd chłopak zdecydował się skorzystać również z innych elementów swojego magicznego arsenału.
- Vites. – szepnął, próbując wykorzystać naturalne, piaszczyste podłoże terenu do tego, by unieruchomić część pająków za pomocą wytrzymałych pnączy. Mógł skorzystać, oczywiście, z udoskonalonej wersji czaru, zatruwając również zwierzęcych przyjaciół. Stwierdził jednak, że trucizna mogłaby nie zadziałać na akromantule, toteż skoncentrował się jedynie na ich obezwładnieniu.
- Duro. – wymówił kolejną inkantację czaru, wyprowadzając atak w krwiożercze stworzenia. Tym razem miał na celu zamianę pająków w kamień. W końcu w takiej postaci nie mogły one zrobić im żadnej krzywdy, ani nawet poruszyć swoimi kończynami.
Dopiero po uporaniu się z akromantulami, które nie przeżyły starcia z Bombardą Avery’ego, Krueger przyśpieszył kroku i pobiegł za swoją drużyną, mając nadzieję, że reszta pająków nie wygramoli się spod ogromnej ilości piachu i skał. Jeżeli jednak zwierzęta zdołałyby ich dogonić, gotów był do użycia ponownej salwy zaklęć, byleby ochronić swoich towarzyszy i samego siebie.
- Są chyba nieco mniejsze niż można by przypuszczać. Możliwe, że by nas nie zabiły, ale lepiej nie ryzykować. Nie wiemy w końcu czy rzeczywiście to sprawka organizatorów czy może ich niedopatrzenie. – odpowiedział po dołączeniu do swoich kolegów, kiedy ci zaczęli oskarżać dyrektora i grono pedagogiczne o niezachowanie ostrożności. Z jednej strony, wydawało się, że to kolejna z pułapek zastawionych na uczniów właśnie przez nich, z drugiej jednak, nie można było z całą pewnością zaprzeczyć słowom Echo.
- Możesz iść dalej? – zapytał zaraz Lloyda, spoglądając na jego ramię. Póki co, nie wyglądało źle, ale trudno było stwierdzić, czy akromantula zdążyła skorzystać ze swojego jadu, czy jedynie wbiła swoje odnóża, przytrzymując młodego piromana.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 EmptySro 17 Wrz 2014, 01:52

Bardzo sprytne, bardzo! Trzy tuziny żądnych krwi akromantul rzuciła się w kierunku uczniów. Ich niemiły dla ucha klekot wstrzymywał bicie serca i napawał strachem. Jad akromantul nie był przyjemny w odczuciu. Miał za zadanie powoli wlewać się do krwi, ogarniać całe ciało, by ostatecznie sparaliżować. Lloyd miał wiele szczęścia, gdyż ta młoda akromantula nie była w stanie jeszcze go tak znokautować. Jad, który mu wstrzyknęła piekł dość mocno i powodował od czasu do czasu drętwienie ręki, nie groziło mu jednak niebezpieczeństwo.
Było ich mnóstwo, zaklęcia rzucane przez Franza i Echo dosięgały ofiar dość celnie. Pająki kamieniały w momencie, zastawiając drogę innym. Pnącza wystrzeliwujące spod ziemi unieruchomiły dość dobrze kolejnych parę, a znana Arania Exumei pozbyła się dwóch osobników z samego przodu.
Rzucona Bombarda spowodowała istną lawinę wydarzeń. Dosłownie. Tunel zatrząsł się, a pojedyncze kamienie zaczęły spadać na pająki. Te z przestrachem chciały uciec, ale w momencie zostały przygniecione lub zaklinowały się między głazami.
Wyglądało na to, że uczniom udało się uciec.

A czasami nie wszystko wygląda tak, jak to malują.
Po minucie spokoju i troski o ramię Lloyda stało się coś innego. Wiecie, że te małe akromantule były dziećmi? Żadna matka nie potrafi znieść krzywdy swoich pociech. Usypisko kamieni zaczęło się ruszać, a za nim słyszalny był jakiś ruch... z ledwie słyszalnym dla ludzkich uszu piskiem pojawiła się Królowa Matka. Ogromna akromantula wielkości ciężarówki... Dojrzała swoimi oczami czwórkę winnych śmierci i cierpienia jej dzieci. Zaczęła zbiegać po stosie kamieni wprost na uczniów. A skalny tunel trząsł się jeszcze po bombardzie Avery'ego.

Nie było innej opcji, jak przygotować się do niezwykle szybkiego biegu. Lepiej jednak patrzeć pod nogi! Na korzyść Separatystów działał fakt, że Matka nie dawała sobie rady w tej wściekłości z taką ilością nóg, zahaczajac o ściany tunelu, który był nieco dla niej za wąski. Dało się jej uciec na sporą odległość, chociaz ta nie ustępowała. Problem był tylko jeden.
Uczniowie o mało co nie wpadli w głęboką przepaść. Widać było na drugim jej krańcu dalszą część tunelu, tylko, że nic tam nie prowadziło. Kompletnie. Żadnego mostu, drabiny, nawet liny.

A akromantula dzielnie podążała za nimi, by ich dorwać i ukarać.
Sponsored content

Separatyści - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Separatyści   Separatyści - Page 2 Empty

 

Separatyści

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne :: Eventy :: Obóz Letni :: Etap II
-