Oldie's Cafe to klub muzyczny, kawiarnia, a właściwie lokal, który ciężko jednoznacznie zdefiniować. Wnętrza utrzymane są w klimacie lat trzydziestych i czterdziestych, a nastrój dodatkowo potęguje muzyka, którą w większości stanowią kawałki bluesowe, jazzowe i swingowe. Częste są tutaj także występy pianisty, który nie tylko przesuwa palcami po klawiszach, ale i śpiewa do komponowanych przez siebie utworów. Oldie's Cafe to miejsce, gdzie można nie tylko usiąść przy kawie czy też przy drinku, ale i potańczyć. Parkiet nie jest może ogromny, ale z pewnością wystarczający, kiedy weźmie się pod uwagę wielkość całego budynku i liczbę miejsc tutaj. Wieczorny wypad tutaj to po prostu wspaniała rozrywka, szczególnie dla miłośników lat trzydziestych i czterdziestych, swinga i kubańskich cygar, których rodzajów można odnaleźć tutaj mnóstwo.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Sro 06 Sie 2014, 21:02
Wycieczka z ojcem poza mury domu była zdecydowanie dobrym pomysłem. Bezsensem było siedzieć w czterech ścianach i płakać nad własnym losem. Yumi nie miała wyboru, musiała kwestię zaręczyn przyjąć do świadomości. Tak samo jak i utratę najbliższej przyjaciółki, do której próbowała napisać list. Ilekroć jednak siadała do kawałka pergaminu, tak z gęsiego pióra skapywały kleksy atramentu nie tworząc żadnego sensownego słowa. Joseph udał się do Ministestwa w celu "załatwieniu paru spraw, zajmie mi to pięć minutek. Nie kręć się za bardzo". Pięć minut, czyli około paru godzin, jeśli dobrze znała swojego rodziciela. A znała. Pokazała się paru osobom w jego pracy, aby zyskać alibi, że tak, Yumi czekała na ojca około godziny. Potem bez wyrzutów sumienia wyszła do Hogsmade. Trzymała się tylko publicznych uliczek, głównych i często uczęszczanych. Spotkała dwie koleżanki z tego samego roku z Ravenclawu i razem z nimi poszła na mrożone koktajle ze śmiesznymi tańczącymi parasolkami. Co chwila śmiejąc się odwiedziły pobliską kawiarenkę, w której było chłodniej niźli na zewnątrz, gdzie słońce grzało karki i wyciskało z ludzi siódme poty. Ani razu nie wspomniała o zaręczynach, bo też nie została o nie zapytana. Pogawędziły i porozmawiały o wszystkim i o niczym, o koncercie, o chłopakach, a gdy z torby Yumi wyjrzał pyszczek jeżyka, stał się on głównym tematem pisków i zachwytów. Pół Japonka uśmiechała się w końcu szczerze, mogąc pochwalić się swoim zwierzątkiem. Przechodził on z rąk do rąk, nawet kelner zainteresował się czym tak bardzo są zainteresowane, skoro ciągle piszczą. Yumi stwierdziła, że jej jeżyk jest zdecydowanie za bardzo wychwalany. Gdyby rozumiał angielski, popadły w narcyzm od komplementów wysnuwanych pod jego adresem. Po dłuższej chwili zachwytu wdały się w dyskusję na temat planowanego obozu przez profesora Dumbledore'a. Nikt nie wiedział co tam wydarzy się, ani też czego będą uczyć się. Yumi bardzo chciała podszlifować swoje umiejętności magiczne, a w szczególności magię niewerbalną, której będzie studiować od września. W pewnej chwili dziewczyna zdała sobie sprawę, że żadna z jej koleżanek nie ma w rękach Cziki. - Gdzie jest jeżyk? - zapytała, czując ssanie w żołądku oznaczające niepokój. Zbyt dobrze znane jej uczucie. Nie wiedziały. Wszystkie trzy podniosły się i zaglądały w każdą szparę. Pod stół, za krzesełka, za obite fotele... około trzydzieści minut szukały go w kawiarence. Yumi zamęczyła kelnera i wymusiła od niego obietnicę poinformowania ją poprzez sowią pocztę (podała nawet swój adres), gdyby znalazł jej przyjaciela. Wzięła swoją torebkę, rzuciła kilka galeonami na stół (zapłaciła więcej, aby zyskać pewność, że kelner spełni swą obietnicę) i wybiegła z kawiarni. Ludzie kręcili się, wchodzili i wychodzili. Jej jeżyk lubił chodzić, tuptać po świecie, potrafił wymykać się między drzwiami. Przekonała się o tym w drugiej klasie, gdy wyszedł z dormitorium. Znalazła go piętro niżej obok zbroi rycerza. Nie mógł zatem odejść zbyt daleko. - Czika? Czika! - wołała i schylała się, szukała go wszędzie. Nie mogła wrócić do domu bez jeżyka. Yumi spanikowała. Zostawiła koleżanki i przechodziła wzdłuż i wszerz uliczkę, wypatrując maleńkiego zwierzątka.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Sro 06 Sie 2014, 21:42
Lato było w pełni; spędzanie wakacji w domu pod pewnymi względami było dobre - w końcu na prawdę rzadko widywał rodziców, ale miesiąc ciężkiej pracy przy wyrębie lasu stanowczo mu wystarczył. Do listy dziwnych pomysłów matki trzeba było dopisać zmuszanie swoich synów do poznania procesu produkcyjnego od podstaw, co w praktyce oznaczało osiem godzin ciężkiej pracy z siekierą w ręce i głową pełną obrazów zimnego piwa. Tak więc nikogo nie powinno dziwić, że przy pierwszej okazji (a nie nadarzyła się ona zbyt szybko) Luca chwycił plecak i wskoczył do ruszającego już pociągu zmierzającego do Londynu. Błąkając się po znajomych uliczkach wmawiał sobie, że ma to głębszy sens: spotka się z nielicznymi znajomymi, zrobi zakupy na nowy rok szkolny i poszpera po antykwariatach. Skończyło się na tym, że dreptał po gorącym, zatłoczonym mieście z nowiutkim egzemplarzem książki o roślinach trujących i szukał jakiegoś miejsca, które jednocześnie pozwoli mu schronić się przed gorącem i nie będzie podłym barem. Znał jedną kawiarnię w mugolskiej części Londynu, do której wpadał dość często z racji tego, że znajdowała się przy jego ulubionym antykwariacie. Z centrum był to kawał drogi, dlatego dotarł tam, gdy słońce stało w zenicie, rozmywając cienie i sprawiając, że piach wyrzucany w powietrze jego szybkimi krokami tańczył i skrzył się złoto. Kilka metrów przed drzwiami kawiarenki schylił się, by zawiązać sznurowadło i książka wysunęła mu się spod pachy, z głośnym plaśnięciem spadając do suchego o tej porze rynsztoku. Gdy obmacywał jego wnętrze w poszukiwaniu zguby, jego palce natknęły się na niewielki, za to kanciasty przedmiot o ostrych krawędziach. Ze zdziwieniem wyciągnął... jeża. Wyprostował się i stanął w słońcu, trzymając zwierzątko na otwartej dłoni. - A ty skąd się tu wziąłeś? - Mruknął, patrząc w czarne koraliki jeżowych oczu, które już dawno powinny się schować. Jednak jeż dalej trwał w stanie rozwiniętym, niezmiennie zadziwiając młodego czarodzieja.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Sro 06 Sie 2014, 21:57
Yumi nie miała rodzeństwa, tak więc jej dom stał całym rokiem pusty. Przyrodniego brata nie nazywała swoim bratem przy nikim. Był Derekiem, który nagle wyjechał do kolegów na resztę wakacji. Nie był z pewnością kompanem do wspólnego spędzania czasu, tak więc możliwość powrotu do cywilizacji i do ludzi dziewczyna przyjęła z szeroko otwartymi ramionami. Brak jeża wywoływał w niej dziecięcy protest. Miała wprawdzie swoje piętnaście lat, jednak zgubienie kogoś tak cennego odczuwała nader intensywnie. To ten mały jeżyk przytulał swoje kolce do jej policzka, gdy płakała w nocy z powodu nieszczęsnych zaręczyn. To to maleńkie zwierzątko wdrapywało się jej na ramię, aby mieć lepszy widok na świat. Mądrze przyglądało się swej pani, aby następnie grzebać pyszczkiem w jej kieszeni w poszukiwaniu smakołyków. Yumi przeszła uliczkę trzykrotnie. Zajrzała nawet do księgarni nieopodal stojącej i zapytała tam zdumionego właściciela czy aby nie widział jeża gdzieś w okolicy. Nie mogła wypaść imponująco w oczach starszego pana, lecz teraz nie liczyło się "to, co wypada", tylko odnalezienie pupila. Powróciła do kawiarni, dostrzegając w oddali chłopaka. Podeszła doń z zamiarem zapytania o jeża, jednocześnie zauważając zgubę na jego dłoni... - Czika! - podbiegła wręcz do chłopaka i dopiero po paru chwilach zadarła głowę, aby przyjrzeć się szczęśliwemu znalazcy. Rozpoznała go. Uczył się rok bądź dwa wyżej. To ten chłopak, który był mistrzem z zielarstwa i to o nim wspominała nauczycielka na zajęciach z młodszymi uczniami. "Podchodzić z wrażliwością do zielarstwa jak Chant, rozumieć się z roślinami jak Chant, mieć dryg do roślin jak Chant" i inne podobne zabawne wzmianki o prymusie. - Cześć, Luc. - przywitała się, zerkając nań trochę nieśmiało. Prawdopodobnie nie wiedział nawet jak ona ma na imię. -J-jestem Yumi z czwartego roku... znaczy się teraz piątego. A on ma na imię Czika i wszędzie go szukałam... myślałam, że już go nie znajdę. - wskazała brodą na zwierzątko. Zająknęła się, bo też między innymi Chant był "obgadywany" przez jej koleżanki. Mimo wszystko uśmiechała się z ulgą. Jej dom wydawałby się jeszcze bardziej pusty bez tego małego obywatela.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Sro 06 Sie 2014, 22:59
Ciepły, letni wietrzyk zamiótł uliczkę, wyrzucając kłęby pyłu w powietrze i rozwiewając im włosy. Yumi pachniała malinami. Zapach przypominał mu malinowe polanki, na które napotykali się biegając z bratem po lesie; skąpane w słońcu wątłe krzaczki uginały się od owoców roztaczających wokół siebie upojną woń lata. Zatracił się na chwilę w tym wspomnieniu, pozwalając mu przez chwilę drgać w głowie. Nie bardzo wiedział co mógłbym powiedzieć, więc zastygł z jeżem w wyciągniętych przed siebie dłoniach. Kiedyś siedząc na skraju Zakazanego Lasu uświadomił sobie, że tak właściwie ledwo kojarzy imiona uczniów ze swojego roku. Wrodzona nieśmiałość przeszkadzała mu w tworzeniu zwykłych więzi towarzyskich w obrębie osób, z którymi miał zajęcia do tego stopnia, że w pewnej chwili zapamiętywanie właściwości roślin szło mu znacznie łatwiej, niż przypomnienie sobie imion chłopaków, z którymi dzielił dormitorium. Od tamtego poranka zagubionego gdzieś wśród pierwszych krzewinek lasu wieczorami przysiadał na skraju parapetu i obserwował plotkujących i uczących się do zaliczeń Krukonów. W końcu znał nie tylko ich imiona, ale też strzępki historii, to, co lubili i z kim się zadawali. Ale sam dalej pozostawał niezauważony, swoimi obserwacjami pochłonięty do tego stopnia, że prawie całkiem przestał udzielać się towarzysko, ograniczając swoich znajomych do dwóch, może trzech osób. Brzmiało trochę jak ironia, przecież o tych, od których się izolował wiedział prawie wszystko. Kojarzył drobną dziewczynę o lekko skośnych oczach, która trzymała się zawsze blisko tych samych koleżanek, albo siadała sama. Ile wieczorów spędził, patrząc, jak pomaga młodszym dzieciakom w lekcjach? Wydawała się być dobrą osobą. Z bliska była na prawdę niska. Miała miły głos, mimowolnie uśmiechnął się, słysząc nieskładną wypowiedź. Postanowił wykorzystać dzień w Londynie, który dotąd i tak nie mijał mu zbyt ciekawie. - Cześć Merberet - rzucił, jakby byli dobrymi znajomymi. Poznawanie ludzi nie szło mu zbyt dobrze. - No, w każdym razie najważniejsze, że się znalazł. Wygląda na to, ze biegasz za nim od jakiegoś czasu... Nie obraź się, ale muszę cię porwać, powinnaś się napić czegoś chłodnego i odpocząć. Skinął głową w kierunku ciemnego wnętrza kawiarni, które obiecywało temperaturę znacznie przyjemniejsza niż skwar na ulicach.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Czw 07 Sie 2014, 08:46
Uśmiech rozjaśnił jej twarz nie tylko z powodu, że została przez kogoś starszego rozpoznana, ale i również ze spotkania normalnej osoby. Miła odmiana zważywszy na ostatnie wydarzenia, w których wbrew własnej woli musiała wziąć udział. Uniosła drobne dłonie i sięgnęła nimi obiema ku chłopakowi, obejmując delikatnie jeżyka leżącego na jego rękach z obu stron. Obchodziła się z nim jakby był z porcelany, a przychodziło jej to z łatwością. Gdy już Czika znalazł się przy swoim prawowitym właścicielu, dziewczyna przygarnęła jeża do klatki piersiowej, obejmując go i przytulając do siebie. Pogłaskała jego pyszczek i tym gestem spowodowała poluzowanie kolców na grzbiecie zwierzaka. Cicho odetchnęła z ulgą. Zerknęła na chłopaka mile zaskoczona propozycją "porwania" do środka. Sama planowała mu to zaoferować, a mianowicie zimny koktajl albo kremowe piwo w ramach wdzięczności za odnalezienie jej pupila. Wprawdzie okolica była mugolska, jednak widziała, że kelner jest dobrze obeznany w magicznym świecie. Sam wcześniej pytał czy dziewczęta nie życzą sobie czegoś mocniejszego. Zupełnie, jakby nie widział, że one ledwo skończyły czternaście lat. Chyba pragnął zaszpanować i dobrze wykazać się w ich oczach. - Nie obrażę się. Jestem tobie przecież winna mrożone piwo kremowe. Nie rozumiem czemu wyszedł przed kawiarnię. - zmarszczyła lekko brwi zastanawiając się co pognało małe nóżki drobnego jeża, aby wyjść tak daleko. Może miał dosyć pisków jej koleżanek? W takim razie rozumiała go dobrze, lecz wolała, aby przy planowanych wycieczkach zabierał ją ze sobą. W kawiarni nie było już jej znajomych koleżanek. Powracały do swoich rodzin rozproszonych w Hogsmade, więc Yumi została wprawdzie sama. Nie przeszkadzało jej to. Zanim rodziciel "przypomni sobie" o swojej córce, minie chwila czasu. Weszli do środka, gdzie powitał ich kelner. Jegomość zachwycił się i uradował odnalezieniem zguby i choć jego entuzjazm wyglądał na udawany, zaprowadził ich do stoliczka. Chłodniejszy wiaterek orzeźwił spocone czoło i dłonie. Powietrze nie było tak gęste i można było swobodnie oddychać. Yumi usiadła na krzesełku i poprosiła o mrożone zimne piwo razy dwa. Mówiła poważnie o takiej formie odwdzięczenia się. - Gdzie go znalazłeś? Rzadko tak mi wychodzi na spacer. Szukałam go od trzydziestu minut i nie wiem co bym zrobiła, gdybyś nie natknął się na niego. -zerknęła na Luca, wciąż uśmiechając się doń życzliwie. Łatwo nawiązywała znajomości, lecz nie każda z nich potrafiła przetrwać próbę czasu bądź próbę jej skrytości. Miała kilka swoich najbliższych koleżanek, w tym Anastasię, na której myśl wciąż ją bolało coś za mostkiem. Imiona z reguły zapamiętywała mimo, że była typową outsiderką. Dziewczyna położyła jeżyka na stoliku i tym razem nie spuszczała zeń wzroku. Pogłaskała jego kolce, lubiąc czuć pod opuszkami palców delikatne mrowienie od lekko ostro zakończonych igiełek. Łatwo było wywnioskować, że to małe stworzenie jest czymś ważnym dla pół Japonki.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Pią 08 Sie 2014, 20:35
Drzwi kawiarni stanowiły swoistą granicę między światem oczywistości, w którym panem było słońce, a zacienionym światem niedomówień zasnutym dymem cygarowym jak mgłą. Przekraczając ją odruchowo wyprostował plecy, a wszystkie niepoważne myśli jakby wyparowały mu z głowy. Przepuścił Yumi w drzwiach i odsunął jej krzesło gdy siadała (a przynajmniej tak mu się wydawało; chyba robił to wszystko trochę zamroczony i nie do końca świadomy tego, co się dzieje). Usiadł po drugiej stronie stolika, w wygodnym fotelu-narożniku. Czekając na ich zamówienie rozglądał się dookoła. Za każdym razem kiedy tu przychodził wnętrze wyglądało trochę inaczej. Czasem zmiany miały charakter czysto sezonowy, tak jak wazon ze stokrotkami stojący na kontuarze, a czasem inne były obrazki wiszące na ścianach, lub bibeloty na kominku. To miejsce żyło swoim własnym życiem, nigdy nie odkrywając przed byle kim swoich tajemnic, zmienne i kapryśne jak mało która kobieta. Kelner w końcu przyniósł dwie oszronione butelki piwa kremowego i dwie szklanki. Otworzył swoją (oczywiście butelkę, nie szklankę) i jeszcze przez chwilę bawił się kapslem, turlając go z jednej strony stolika na drugą. W końcu położył go na jeżu i zignorowawszy podstawioną mu pod nos szklankę, włożył do swojej butelki słomkę. - Co robisz w Londynie? Mieszkasz tu? - Nie bardzo wiedział jak zacząć rozmowę i co właściwie robi się spotykając (nie)znajomych poza Hogwartem. Nie zaproponuje jej przecież wyścigów na miotle! Chociaż nie miałby nic przeciwko, na pewno byłoby o wiele chłodniej... Chwilowo skupił się na sączeniu przez słomkę piwa i miłym zimnie rozlewającym się w środku.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Pią 08 Sie 2014, 22:03
Podziękowała uprzejmie kelnerowi za przyniesienie zimnego piwa. W tej restauracji Yumi bywała rzadko. Parę razy z koleżankami, z Anastasią bądź Billem. Panował tutaj miły spokój, a nawet raz urządziły sobie karaoke. Z tym miejscem wiązała parę wspomnień, które niewątpliwie należały do tych dobrych. Uśmiechnęła się delikatnie, gdy kelner puścił w tle muzykę z grającej szafy. Takiego miejsca właśnie potrzebowała, aby jej serce wygoiło się i odżyło. Dobra muzyka nie jest zła, tak samo jak miłe towarzystwo. - Mieszkam w Wielkiej Brytanii. Tutaj jestem przejazdem. Lubię tę kawiarenkę. - rozejrzała się wokół siebie i poszła w ślad za Lucem. Otworzyła butelkę i nalała do szklanki złocistego, zimnego i orzeźwiającego napoju. Z zaciekawieniem zerknęła na jeżyka dźwigającego tak duży ciężar kapselka. Czika nie wydawał się tym zainteresowany, zajęty dreptaniem po owale stołu. - Zgubiłam się rodzicowi, a jeż wziął ze mnie przykład i też postanowił mi uciec zaraz po tym, jak moje koleżanki obrzuciły go komplementami. Nie uważasz, że to dziwne? - zapytała, zakładając nogę na nogę. Uniosła szklankę do ust i łyknęła zimnego płynu. Nad jej górną wargą pozostała piana, którą po chwili wytarła wierzchem dłoni, wyraźnie speszona, że do tego dopuściła. Mogła jednak poprosić o słomkę tak jak Luc, który trochę onieśmielał ją. Odstawiła szklankę na stół i wyciągnęła dłonie ku jeżykowi, sprowadzając go z powrotem na środek stołu. Zwierzątko poczęło trącać nosem jej kapselek, drugi wciąż mając na kolcach. Może nie przepadał za komplementami? Jeśli w ogóle rozumiał po angielsku. Yumi kiedyś mówiła do niego po japońsku, lecz nie reagował prawie wcale. Interesował się swoją właścicielką tylko wtedy, kiedy był głodny bądź gdy szukał ciepłego, ciemnego miejsca do drzemki. Takim miejscem były wszystkie dostępne kieszenie, buty bez nóg i zakątek między karkiem a kołnierzykiem. Uśmiechnęła się po raz kolejny, wciąż nieśmiało i niepewnie. Tym razem wywołał to znajomy utwór płynący z grającej szafy. Nie wiedziała, że mugole znali Upiornych Wyjców. Nie zmienia to faktu, że poczuła się o wiele lepiej i swobodniej, w końcu oddychając z ulgą. Miła odmiana od tematów zaręczyn, własnego ojca i Carrowów.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Pią 08 Sie 2014, 22:49
Mieszał słomką ciecz w butelce z ciemnego szkła, czując, jak dłonie robią mu się nieprzyjemnie wilgotne. Ciężko mu było z kimś rozmawiać, drzewa potrzebowały dobrego rżnięcia, a nie gadania, co prawda niektóre panny miały to samo, ale jednak drobna dziewczyna na przeciwko niekoniecznie wyglądała na taką. Za bardzo przyzwyczaił się do małomównych drzew; może dlatego rozmowa przypominała strzępki wyrwanych z kontekstu pytań i pełne odpowiedzi. Jak dotąd chyba milczał więcej niż zdołał z siebie wydusić, co było z jednej strony frustrujące... Ale z drugiej nie umiał nic na to poradzić. Pogładził plecak, na którego dnie spoczywała siekiera. Ściąłbym sobie drzewo. Pomyślał, nie wiedzieć czemu. W każdym bądź razie zawód drwala był znacznie przyjemniejsza robotą, niż wydawało mu się kilka godzin wcześniej. Przynajmniej nie wymagał nadmiernego myślenia. - Ja też. - Odezwał się, zadziwiając sam siebie. - Ale udaje mi się tu wpaść może dwa razy w roku. - Westchnął. - Mieszka m w Manchesterze. Wiesz, to trochę dalej, niż mogę dolecieć na miotle. - Dodał wyjaśniająco. Jak dotąd, była to chyba jego najdłuższa wypowiedź... Uśmiechnął się, słysząc znajomą piosenkę. Widać niektórzy mugole znali się na muzyce. - Ta piosenka na żywo brzmiała o niebo lepiej. - Narzekał, jednak z uśmiechem. Pod wpływem impulsu podniósł się z miejsca. Zakręciło mu się w głowie od gwałtownego ruchu i nagłej radości wywołanej odnalezieniem cząstki swojego świata w takim miejscu. Sam nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo tęskni za magią. - Zatańczysz ze mną? - Zapytał szeroko uśmiechnięty, stając przed nią i wyciągając rękę. Żadnych wygłupów typu Madame, czy uczyni mi pani tę przyjemność, po prostu chciał tańczyć, co z tego, że nie potrafił. Odmówisz komuś, komu tak świecą się oczy na samą myśl o tym? - zapytał narrator.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Pią 08 Sie 2014, 23:17
Nie miała nic przeciwko milczeniu. Lubiła ciszę, również należała do osób małomównych. Musiała jednak porzucić swój zwyczaj na rzecz bycia normalną. Otwierała usta i mówiła nawet wtedy, gdy nie chciała. Podtrzymywała konwersację i zasady egzystencji w towarzystwie. Milczki jej nie przeszkadzały. -Faktycznie trochę daleko. Na dobrej miotle może doleciałbyś i do Wielkiej Brytanii. - uśmiechnęła się do swoich myśli i wyobrażeniu Luca na miotle z tobołem na plecach przemierzającego tysiące kilometrów, aby wręczyć komuś kwiatek. To mogłoby być ciekawe doświadczenie, chociaż nieco dziwne. - Każda piosenka na żywo brzmi o wiele lepiej.- przytaknęła, wszak miała tę przyjemność bycia na koncercie... tylko godzinkę. Później uciekła i kłóciła się ze swoim narzeczonym. Yumi nie spodziewała się, że Luc wstanie, wyciągnie do niej rękę i zapyta o taniec. Nie przewidywała takiego scenariusza i nie była przygotowana na taki obrót spraw. Z zaskoczeniem przyjrzała się chłopakowi, przy którym głos się jej trząsł i drżał od niepewności. Każdy chłopak wpędzał ją w onieśmielenie. Początkową odpowiedzią miała być kategoryczna odmowa i błaha wymówka. Yumi odczuwała spory dyskomfort łamiąc dystans fizyczny w szczególności z płcią przeciwną. Na wstępie denerwowała się i czuła nie najlepiej, a powodem takiej a nie innej reakcji był jej starszy uszkodzony psychicznie brat. Pół Japonka zmarszczyła brwi trochę zirytowana na samą siebie. Właśnie przez swoje odruchy bezwarunkowe odmowne odczuwała zmęczenie emocjonalne. Nie mogła odetchnąć. Amycus był wszędzie, nawet w jej głowie i przeszkadzał jej. Nawet w chwili obecnej przed oczami zobaczyła jego bladą i spiętą twarz. Jemu odmówiłaby, nie chciałaby nawet o tym myśleć. Nie był zwykłym znajomym, tylko osobą specyficzną i na swój sposób niepożądanie ważną w jej życiu. A tutaj był Luca, który znalazł jej jeżyka i z którym piła piwo kremowe w gorące południe. Nie wyobrażała sobie, aby Amycus tak potrafił... być zwykły. Uśmiech Luca zachęcał ją do porzucenia swoich psychicznych problemów i nagięcia zasad po raz kolejny w ciągu tego miesiąca. On nie widział w tańcu niczego poza tańcem, czytała to z tych świecących ślepi wesołego chłopaka. Odsunęła więc szklankę zimnego piwa i po chwili wahania, podała rękę Lucowi. - Z miłą chęcią. - odpowiedziała uprzejmie. To będzie tylko taniec w tańcu póki trwa muzyka. Nie będzie musiała poświęcać myśli analizowaniu tego ani myśleniu co druga osoba czuje. Jej ręka lekko zadrżała, a serce znalazło się gdzieś tak mniej więcej na wysokości gardła, lecz Yumi wstała. Uśmiechała się wciąż nieśmiało, ale i w jej oczach błysnęło coś wesołego. Dzisiaj mogła być przez chwilę piętnastolatką, a nie niczyją narzeczoną, niczyją córką, siostrą. Należała się jej chwila wytchnienia.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Sob 09 Sie 2014, 13:36
Przypomniał sobie swoją miotłę, najprostszy, klasyczny model, ulepszany przez niego tyle razy tak, że na dobrą sprawę nie wiedział, ile jest teraz w stanie uciągnąć. Może i mógłby dolecieć na niej z Manchesteru do Londynu... Chociaż nie był pewny co do wygody tego pomysłu. Lubił latać na miotle, ale to było jak z mugolskim rowerem - bardziej nadawała się do wpadanie do znajomych oddalonych o kilka kilometrów, niż na blisko trzygodzinne wycieczki z bagażem. Może gdyby na prawdę z kim się zaprzyjaźnił, mógłby się na to zdobyć, jednak za nikim nigdy nie tęsknił aż tak, żeby odwiedzać go w czasie wolnym od nauki. - Chyba było by ciężko. - Zmarszczył brwi, myśląc nad czymś intensywnie. - Ale możnaby wybrać się pod namiot na miotłach, albo coś w tym rodzaju. Widząc minę, jaką zrobiła, spodziewał się, że Yumi conajmniej odmówi oburzona, jeśli go nie spoliczkuje. Przygotowywał się już na to mentalnie, gdy niespodziewanie usłyszał pozytywną odpowiedź. Zaskoczony, stał przez chwilę nie mogąc się ruszyć, z obcą drobną dłonią w swojej łapie drwala. Ktoś mógłby teraz to namalować i nadać obrazowi jakiś znamienity tytuł, na przykład Idiota o opóźnionej reakcji poprosił kobietę do tańca i zamiast zrobić cokolwiek, dalej stoi w miejscy z głupią miną. Zbeształ sam siebie w myślach i pozwolił uśmiechowi wrócić na wargi. Pociągnął swoją partnerkę w górę, pomagając jej wstać z krzesła. Delikatność też miał drwala. Nie tylko poderwał biedną dziewczynę do pionu gwałtownie, jakby zabierał się do podnoszenia ciężarów, a nawet spowodował, że praktycznie wylądowała mu w ramionach. Poczuł buraczkowy róż zdradziecko wypełzający spod kołnierza. Więc stali tak oboje trzęsąc się przez dobre kilka sekund, podejrzewam, że tak samo zdziwieni i zakłopotani. Lucę od całkowitej porażki uratowała muzyka; akurat w tym momencie piosenka Upiornych Wyjców zmieniła się na spokojniejszy, jazzowy kawałek. Kelner puścił do niego oczko. Luca, Luca, ty głupku - westchnął narrator.
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Sob 09 Sie 2014, 19:48
- Namiot na miotłach? - powtórzyła głucho nie potrafiąc sobie wyobrazić takiej sceny. Nie do końca nadążała za rozumowaniem Luca, ale i tak uśmiechała się doń pogodnie, doceniając, że chciał trochę ją rozerwać. Ewentualnie podtrzymać rozmowę, wszak oboje nie należeli do osób wielomównych. Czuła się trochę dziwnie, bo jej własna dłoń była mała i wydawała się taka krucha i dziecięca w wielkiej ręce Luca. Nie bardzo podobał się jej ten stan rzeczy i w odruchu chciała cofnąć się i z powrotem usiąść, aby dzielił ich ten stoliczek. Uznała jednak, że byłoby to bardzo niemiłe z jej strony, skoro zgodziła się już zatańczyć. Chwila, tańczyć? Przecież Yumi była w tym kiepska! Zapomniała o tym drobnym detalu i wyraźnie speszyła się ze swojego gapostwa. Powinna najpierw pomyśleć, a dopiero potem podejmować decyzje. Stali więc tak chwilę oboje onieśmieleni i Yumi nie wiedziała co ma zrobić. Zerknęła przez ramię na kelnera, a potem wzięła głębszy wdech. Cztery minuty tańca nie zrobią nikomu krzywdy? Kto wie, może uda się nie nadepnąć na stopę Luca ani nie wysłać go do Munga? Pobladła, jeśli dało się to zauważyć na jej jaśniutkiej skórze. Gwałtownie poderwanie z krzesła i przysunięcie się nie podziałało korzystnie. Yumi zesztywniała i automatycznie cofnęła się o te pół kroku, tuszując to zażenowanym uśmiechem. Musiała dwukrotnie powtórzyć sobie dlaczego zgodziła się podejść do tańca. A gdy już to zrobiła, wzięła kolejny głębszy wdech. Muzyka pomogła i mogli przejść na parkiet, a potem zatańczyć. Podała mu drugą rękę i dała obrócić się wokół własnej osi i udawać, że umie tańczyć. Przynajmniej nie wywijała nogami jak kaczka, całkiem dobrze jej szło, brakowało tylko pewności siebie.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Sob 09 Sie 2014, 20:58
- Chyba chodziło mi o taki biwak. Możnaby polecieć w kilka osób na wycieczkę, powiedzmy na tydzień, spać w namiotach i wieczorami opowiadać sobie różne historie przy ognisku, albo oglądać gwiazdy. A w dzień zwiedzić kawałek kraju. Jak w książkach. - Wyjaśnił na widok niewyraźnej miny dziewczęcia. - Myślę, że to nie najgorszy pomysł. - Mruknął, mimowolnie pochylając się nad jej uchem. Chyba, mimo wszystko, urósł trochę za bardzo. Uwolnił jedną rękę i objął swoją partnerkę w pasie i obrócił ich oboje wokoło własnej osi. Już kilkanaście obrotów dookoła wyzwala endorfiny, odpowiedzialne za uczucie szczęścia i przywiązania. Przymknął na moment oczy, pozwalając się nieść muzyce. Szło mu chyba zadowalająco. - Wiesz, w zasadzie połowa mojej rodziny jest niemagiczna, a druga nie bardzo się tą magią interesuje, więc zawsze się zastanawiałem, co opowiadają sobie czarodzieje. Chyba baśnie o złych czarownicach i smokach mają trochę inny wydźwięk, jeśli oglądasz je od czasu do czasu na własne oczy... Albo straszne historie. Mugole boją się rzeczy, z którymi poradziłbym sobie jednym machnięciem różdżki... - Snuł swoje wywody głosem nieco głośniejszym od szeptu, prowadząc kroki jakiegoś nieznanego tańca. Może gdyby byłby to ktoś, kto nacodzień chodzi w cylindrze i zna te wszystkie dziwne rzeczy jak kroki walca i zasady snucia opowieści albo dziwne, obcojęzyczne czary, które potrafią zachwycać subtelnością i smakiem... Cóż, całkiem możliwe, że gdyby urodził się kimś takim, ich popołudnie wyglądałoby zupełnie inaczej. Podejrzewam, że nie myliłby kroków co chwilę, tylko refleksem nabytym w lesie ratując stopy Yumi od podeptania. Może też to, co mówił miałoby więcej sensu, albo chociaż byłoby śmieszne. Ale rzeczywistość wyglądała niestety tak, że chyba przypadkiem, jako drobna pomyłka zmęczonej nadmiarem uczniów Tiary, wylądował poza Hufflepuffem. Był tak niezdarny i niezdecydowany, mimo najszczerszych chęci raczej nijaki i zanudzał rozmówcę, gdy już zdecydował się odezwać. Może powinien na zawsze pozostać na granicy cienia, siadając jak gołąb na parapecie z zagadkowym uśmiechem obserwować rzeczywistość. Wiedział, że dziewczyny o nim plotkowały. Nie trudno było zauważyć rozchichotane podlotki obserwujące go znad krawędzi książek. Dopóki nie podchodził do nich, ani one nie podchodziły do niego, mógł udawać, że spędza większość czasu bo jest groźnym typem Ślizgona, który gardzi wszystkim, co się rusza. Taki im się podobał. Wraz ze znikającym dystansem czar pryskał. Tak jak teraz. - Nie chcesz ze mną tańczyć, prawda? - Zatrzymał się, robiąc krok w tył. Teraz metr wolnej przestrzeni między nimi dzieliły tylko wyciągnięte ręce. - Pewnie spodziewałaś się czegoś lepszego, niż podeptanych stóp i nudnych wywodów. - Uśmiechnął się połową twarzy. To było bezcelowe, niezależnie od odpowiedzi, czy jej braku. W zasadzie było wyjątkowo bezsensownym ruchem...
Yumi Mizuno
Temat: Re: Oldie's Cafe Nie 10 Sie 2014, 10:52
Nie sądziła, że Luca myśli poważnie o miotłach pod namiotami. Ten pomysł wydał się jej tak nierealny, że nie przypuszczała jego realizacji. Przekrzywiła lekko głowę mile zaskoczona szczerością słów chłopaka. Poważnie myślał o biwaku i byłby skłonny zorganizować go. Yumi nigdy nie przyszedłby taki pomysł do głowy. Jej pierwszym biwakiem, obozem będzie ten Dumbledore już za parę dni. Miała spakować się, wziąć wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, a jak zwykle zostawiła to na ostatnią chwilę. Nie była nigdy na obozach. Nie wiedziała co tam będzie, lecz kwestia opuszczenia domu na parę dni przeważyła. Choćby zadaniem uczniów było przesadzanie mandragor, zapisałaby się, jeśli pozwoliłoby jej to na uwolnienie się z Wielkiej Brytanii. - A w nocy oglądać gwiazdozbiory i szukać gwiazd? - zapytała, przypominając sobie masę lektur, w których bohaterowie popadali w melancholię i oglądali niebo. Yumi nie musiała w nic popadać, a i tak tęskniła do nieba. Wiele razy wieczorem kładła koc w ogrodzie na trawie i leżała, leżała dopóki lokaj nie przyszedł z napomnieniem o późnej godzinie i chłodnej pogodzie. Obrócili się łagodnie i Yumi nie spowodowała obicia się o nielicznych ludzi, którzy dołączyli do tańca na parkiecie. Domyślała się, że gdyby nie ręka Luca wywinęłaby koziołka. Nie wiedziała, że Luca ma w rodzinie mugoli, ale też to nie miało specjalnego wpływu. Zaciekawił ją, bo świat niemagiczny był jej bardzo obcy. Jako dziecko czystokrwiste została wychowana zupełnie inaczej niż osoby mające dostęp do świata bez magii. - Polega to raczej na tym, że jak opowiesz sześciolatkowi bajkę o złym smoku pilnującym księżniczki w wieży, to dziecko zapyta jakim zaklęciem mógłby pozbyć się smoka. - uśmiechnęła się, bo podobno ona o to zapytała, gdy ojciec jej opowiadał jakąś starą baśń. Tylko kilka razy umykała zgrabnie w bok bądź w tył, gdy dostrzegła niebezpieczeństwo podeptania stóp. W efekcie tańczyli całkiem dziwnie, ale jeszcze dopuszczalnie. Jedną rękę położyła na ramieniu Luca i zmuszała kończynę, aby dokładnie tam leżała, bo przecież ten gest nie należy do "niesmacznych". To Luca. Nie Carrow. Dziewczyna zacisnęła mocniej usta, gdy to nazwisko po raz kolejny zamajaczyło w jej głowie. Nawet kiedy go nie było, dokuczał jej. Przy jednym z obrotów straciła na chwilę równowagę. Została zmuszona do postąpienia kroków mało zgrabnych. Udało się jej zatrzymać tuż przy ramieniu wielkiego neandertalczyka. Gdy tylko zadarła głowę i zobaczyła kilometrową brodę zmutowanego napakowanego faceta, umknęła ku Luca jakby sam diabeł deptał jej po piętach. Zerknęła na Krukona zaskoczona jego pytaniem, a raczej stwierdzeniem. Zmarszczyła brwi i potrząsnęła głową bez wahania. -Zapomniałam, że nie jest dobra w tańcu. Nie mam wysokich wymagań, Luca. To cud, że nie skaczesz na jednej nodze. - posłała mu promienny uśmiech i odwróciła ich tak, że teraz Luca stał odwrócony plecami do tamtego troglodyty. - To nie są nudne wywody. Mugole są ciekawi na swój sposób. - szepnęła na wszelki wypadek, gdyby w kawiarni znajdowały się osoby nieświadome świata magicznego. Yumi bowiem nie znała ani jednej baśni mugolskiej. Nigdy poziom jej zainteresowania tym światem nie był na tyle wysoki, aby sama szukała w księgach informacji o mugolach. Miała znajomych z tamtego świata, lecz często traktowała ich tak, jakby byli urodzonymi czarodziejami.
Luca Chant
Temat: Re: Oldie's Cafe Nie 10 Sie 2014, 14:22
Wbrew pozorom można było wirować po parkiecie przez małą nieskończoność, po chwili stopy przyzwyczajały się obecności innych stóp i okazywały odrobinę wstrzemięźliwości w wybieraniu trajektorii ruchu. Powoli dołączały do nich inne pary, kręcąc się w rytm szeptów i cichego śmiechu. Pozdrowił skinieniem głowy jednego z pracowników matki, rosłego drwala kryjącego pod brodą rozłupany na pół podbródek, z którym rok wcześniej wycinał drzewo w ogrodzie sąsiadów. - Nigdy się tak nie bawiłaś? - Mruknął, zdziwiony brakiem wiedzy o biwakach swojej rozmówczyni. - Kiedy Hector nie był jeszcze aż tak dorosły, zdarzało nam się chodzić po górach z plecakami. Nocą było tyle gwiazd, że nie potrzebowaliśmy latarek. - Życie czarodziejskich rodów musiało być nudne. Pozbawione mugolskich rozrywek, pełne zasad i bez możliwości wyboru... - Chyba nie chciałbym wychować się w czystokrwistej rodzinie. Nie wiem co bym robił bez tych wycieczek i gier zwykłych ludzi. Na magię zawsze będziesz mieć czas, ale są rzeczy, które robi się tylko w dzieciństwie i potem szansa po prostu przepada... I gdybym mógł ożenić się tylko z kimś, kto ma taką samą krew jak ja. - Zmarszczył nos. Czystokrwistych rodów nie było przecież dużo; w większości wiekowe i bajecznie bogate, dla zachowania czarodziejskiej krwi żeniły się tylko między sobą. Właściwie w jakimś stopniu wszystkie od dawna były spokrewnione. - To zawsze byłaby jakaś moja kuzynka. Albo gdyby ktoś wybrał mi narzeczoną. Mogłabyś związać się z kims, kogo nie kochasz? Roześmiał się, słysząc o opowiadaniu mugolskich bajek magicznemu dziecku. - No tak, to trochę problematyczne, jeśli w wieku sześciu lat masz większą wiedzę o świecie niż tak, którą autor bajki kiedykolwiek posiądzie. Czas mijał szybko; która to była już piosenka? Chyba oboje zapomnieli o jeżyku-wędrowcy, który pominięty w zaproszeniu do tańca pozostał na blacie stolika. Ciekawe, czy nie zdążył już gdzieś wsiąknąć. Narrator radzi pilnować swoich zwierzątek, szczególnie tych o instynktach uciekiniera. Zrobiło mu się głupio z powodu swojego głupiego wystąpienia. Bolała go duma, bo nie był ideałem i obiektem kobiecych westchnień? Sam nie wiedział. - Robisz wszystko trochę tak, jakbyś musiała się do tego zmuszać. To frustrujące. - Mruknął pod nosem. Tak jak bycie stuprocentowym mugolem odbierało radość płynącą z magii i obcowania z całym jej odrębnym półświatkiem, tak pochodzenie z rodu dbającego o czystość krwi niweczyło możliwość bawienia się w zwyczajny, niemagiczny sposób. Nie należąc do żadnej z tych grup było się z jednej strony wyrzutkiem, z drugiej jednak - kimś, kto mógł łączyć wszystkie dobra, płynące z obu stanów.