|
| Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Katja Odineva
| Temat: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 13:57 | |
| Katja miała dobry humor, nawet bardzo dobry, właściwie można by go określić jako dobry do stopnia niepokojącego, gdyby nie wymagało to użycia słowa „dobry” po raz n-ty w tym samym zdaniu. Szła wąską ścieżką pomiędzy drzewami, pozwalając lekkiemu wietrzykowi rozwiewać rozpuszczone włosy i szarpać delikatnym szalem, który przykrywał jej ramiona. Trzymała w ręku różdżkę i od czasu do czasu oznaczała trasę w widocznych punktach, tak aby wszyscy znaleźli drogę na jej zajęcia. Była zadowolona z tych ostatnich, ale tor przeszkód zapowiadał się jeszcze lepiej. Na uczestników czekały naprawdę ciekawe zadania i nagroda, której już w tej chwili Odineva zazdrościła zwycięzcom. W końcu trafiła na niewielką polankę, na której miała zacząć się cała zabawa. Miejsce to właściwie niczym się nie wyróżniało, pomijając może jeden drobny element. Na szerokość kilku metrów z drzew zwierzała się kurczaczkowo-żółta tkanina, zasłaniająca coś, co pewnie było właściwym torem przeszkód. Kobieta usiadła na pniaku porośniętym miękkim mchem i przymknęła oczy, delektując się promieniami słońca, którym jakoś udało się przedostać przez gęste liściaste korony. Mogłaby pewnie spędzić w ten sposób jeszcze sporo czasu, ale usłyszała jakieś kroki. Podniosła jedną powiekę i na widok przybysza uśmiechnęła się szeroko i promiennie. - Ach, Francis! – zawołała tonem niebyt głośnym z szacunku dla leśnych stworzeń, które w dużej mierze były raczej lękliwe. - Bardzo dobrze, że jesteś. Zaraz powinni zacząć się schodzić pierwsi uczestnicy. – dodała po chwili i wskazała na bliźniaczy pniak, który stał tuż obok tego zajmowanego przez nią. Szykowała się zabawa. Świetna zabawa.
Na posty wejściowe czekamy do jutra (21.08), do godziny 12.00 (inaczej znanej jako południe). |
| | | Francis T. Lacroix
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 14:10 | |
| Francis maszerował lasem z miotłą na ramieniu podążając za śladami wyznaczonymi przez profesor Odinev. Dla odmiany nie ubierał się zbyt formalnie, arystokrata czy nie, nie miał zamiaru biegać we fraku po lesie. Ponadto, to nie był czas na roztrząsanie jego pochodzenia. Zwyczajowy szalik podrygiwał z każdym jego krokiem, a sam Francis cicho mruczał pod nosem. Wewnątrz szarpały nim sprzeczne uczucia. Był lekko zestresowany pierwszym spotkaniem z uczniami, w tym z jego siostrą, która nie miała absolutnie żadnego pojęcia, że ten będzie na obozie. Ba. Jego siostra nie miała pojęcia nawet o stażu jej brata u nauczycielki zaklęć. Możliwe, ze powinien powiedzieć jej o tym wcześniej, ale koniec końców uznał, że jeśli Aristos dowie się po fakcie może będzie lepiej. I bezpieczniej. Albo nawet obejdzie się bez krzyków, które były pewnym ryzykiem. No i w końcu obóz letni był do tego całkiem niezłym miejscem. Sceny dużo trudniej urządza się w towarzystwie. Profesor Katja zaprosiła go, by mógł się spokojnie oswoić z wizją opiekowania się taką, a nie inną grupą młodzieży, co Francis przyjął z wdzięcznością i nie odmówił tak miłej propozycji. Mimo jednak pewnej dawki zdrowego stresu rozdzierało go pokrętne poczucie radości i wyczekiwania. Szykowała się przygoda. Całkiem miła przygoda. Właściwie miał pewien sentyment do zabaw tego typu, chociaż sam był już kimś kogo można było uznać za ‘zbyt starego’ na takie rzeczy. Kiedy tylko wszedł na polanę zauważył, że jego przełożona była już na miejscu. Skinął jej delikatnie na powitanie i przysiadł na pieńku obok trzymając miotłę jak laskę. Był podekscytowany, może nawet bardziej niż uczniowie. Nie sądził, że bycie nauczycielem może być czasami tak zabawne. I to na starcie. Niech zacznie się pokaz. |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 15:54 | |
| Porażka na pojedynkach wciąż bolała dławiącym uczuciem upokorzenia, chociaż wiedziała, że więcej nie mogła z siebie dać. Niemożność sięgnięcia po czarną magię, jej początkowe opory przed zaatakowaniem Evana urokiem lub klątwą i jego doświadczenie sprawiły, że od początku była na przegranej pozycji; zaskoczenie i nieme uznanie na jego twarzy, ujawniające się podczas walki wystarczyło jednak na osłodę tego nieprzyjemnego zdarzenia. Miała zamiar wyciągnąć z niego wnioski i nigdy więcej się nie wahać. Furia, która przywitała ją tamtego dnia była słodko-gorzka, ufna, miękko wnikała w ciało, będąc najbliższym duszy współistnieniem, a Aristos, choć zdołała odzyskać nieco spokoju, z przyjemnością przywita to lodowate poczucie opanowania jeszcze nie raz. Maszerowała przez las, próbując dostać się do miejsca w którym Odineva nakazała stawić się wszystkim chętnym na tor przeszkód. Gryfonka z przyjemnością wybrałaby teleportację, niestety, tego roku była na nią jeszcze zbyt młoda, ku własnej irytacji – proszenie Chantal, by wybłagała dla niej miejsce u Diarmuida nie przyniosło oczekiwanych skutków. Mężczyzna był miły, ale stanowczy. Niech to diabli! Wyłoniła się zza kępy krzaków docierając wreszcie na polanę; opinające ciało spodnie nosiły gdzieniegdzie ślady wczorajszego pojedynku, nie zwracała na to jednak uwagi gdy ubierała się tego ranka, wiedząc, że na torze przeszkód nie czeka jej nic przyjemniejszego od potrzaskanej terakoty, trawy, zielska rodzaju wszelakiego i innych mało kuszących aspektów przyrody. Unosiła właśnie ręce, by związać tańczące na wietrze loki w koński ogon, gdy jej spojrzenie padło na nauczycielkę i jej towarzysza. Zatrzymała się w pół kroku, przystanęła, włosy rozsypały się na ramionach osłoniętych niebieskim t-shirem z herbem Beauxbatons. Francis. Zamrugała, przecierając oczy dłonią, zastanawiając się czy to nie halucynacje, skutek uboczny złośliwej klątwy Rosiera, jednak gdy znów uniosła spojrzenie – jej brat nadal siedział na swoim miejscu. Tego cholernego, charakterystycznego szalika nie dało się pomylić. Przywołała na usta uśmiech, który przy pokładach dobrej woli samej Matki Boskiej nie mógłby zostać uznany za miły, a potem ignorując poprzednią, niedokończoną czynność, podeszła bliżej czekającej na uczniów pary. - Dzień dobry, pani profesor. – spojrzała na swoją ulubioną nauczycielkę, a błękitne oczy złagodniały na moment, odzyskując jednak twardość diamentu, gdy skupiły się na przystojnej twarzy brata. - Francis. Co. Ty. Tu. Robisz? – wycedziła mu do ucha, gdy wstał, objął ją na powitanie; zarzuciła mu ręce na szyję, wykorzystując okazję do bolesnego wbicia bratu paznokci w barki.
|
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 15:59 | |
| Dzisiejszy dzień należał do jednych ze spokojniejszych, chociaż nadchodzące zajęcia jak zwykle stawały na pierwszym miejscu z priorytetów Amycusa. Przystanął w połowie trasy prowadzącej do miejsca, gdzie z pewnością zastanie prowadzącą tor przeszkód i rozejrzał się niespiesznie po otoczeniu. Obecność lasu działała kojąco na wszystkie zmysły, irracjonalnie doprowadzając do wzmożonej czujności związanej z czającym się poza wyznaczoną ścieżką niebezpieczeństw. Wziął głębszy wdech sycąc się przyjemnie rześkim powietrzem, ruszając ponownie w obranym przez siebie wcześniej kierunku. Dostrzegł jako pierwsze kilka pni pełniących funkcję spokojnych siedzisk, na których umiejscowiła się prowadząca wraz z witająca się dwójką osób. Dzięki zmarszczeniu powiek rozpoznał sylwetkę Aristos oraz mężczyznę, którego dotychczas nie dostrzegł w otoczeniu nauczycieli. Skinął głową witając się krótkim „dzień dobry”, po czym przeniósł spojrzenie w stronę nadchodzących uczniów.
|
| | | Francis T. Lacroix
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 17:00 | |
| Przybyła ona. Burza na nogach. Kobieta tornado. Dziewczyna, która mogłaby zmieść samym swoim temperamentem małego rozmiaru domek w sposób godny wilka z bajek. Jego siostra. Uosobienie jego zmartwienia numer jeden. Uśmiechnął się krzywo lekko zmieszany, ale przywołał do siebie resztki zimnej krwi, które gdzieś tam w nim zostały. Znał ją za dobrze. Zaraz zrobi awanturę. Cóż. Pocieszał się faktem, że może chociaż będzie zabawnie. Kogo on oszukiwał. Objął siostrę na powitanie i poklepał ją delikatnie po plecach, dając sygnał, że lepiej będzie jeśli go puści. Może nikt z otoczenia nie zwracał uwagi na paznokcie wbijane we Francisowe ramiona ale on sam, nie ukrywając, zwracał. Rzucił w międzyczasie krótkie powitanie kolejnemu przybyłemu uczniowi po czym skupił całą uwagę na Aristos. - Ja? Hm… - zastanawiał się chwilę, drapiąc się zgodnie ze zwyczajem po brodzie. - Dobre pytanie, ale niestety muszę odpowiedzieć na nie bardzo lakonicznie, chociaż wiem, że za tym nie przepadasz... - stwierdził rzeczowo, rozłożył szeroko ręce i uśmiechnął się radośnie. - Niespodzianka! - rzucił nonszalancko próbując znaleźć jakieś zgrabne rozwiązanie krepującej sytuacji. Rzeczywiście. Jeśli nie chciał rzucać się Aristos w oczy mógł nie nakładać czegoś tak charakterystycznego, ale nic nie poradzi. Za późno. Teraz był na celowniku i mógł zaufać tylko i wyłącznie własnemu sprytowi. Albo pogodnym zbiegom okoliczności na które cicho liczył. Nie chciał scen. Nie przed młodzieżą z którą ma potem współpracować. - I nie zadawaj mi niepotrzebnych pytań. Jestem tutaj, potem wyjaśnię ci dlaczego, ale nie mogę zrobić tego przy wszystkich. Doskonale wiesz, że jest sporo rzeczy, których nie należy mówić głośno. - stwierdził z pewną dawką chłodu słyszalną w głosie. - Tylko powiedz mi, dlaczego wyglądasz jak siedem nieszczęść. Czyżbyś zdążyła się już wdać z kimś w bójkę? - zapytał opierając jedną rękę na biodrze, a drugą poprawiając nieco szalik owinięty wokół szyi.
Ostatnio zmieniony przez Francis T. Lacroix dnia Sro 20 Sie 2014, 19:30, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Aristos Lacroix
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 17:43 | |
| Odsunęła się od niego dopiero po chwili, całkowicie pewna, że ramiona brata ozdabiają teraz śladu w kształcie półksiężyców; drobna oznaka złośliwości i gniewu, który powoli pulsował pod skórą, przyspieszając tętno i pobudzając nieco senny umysł. Bławatkowe oczy zamigotały ostrzegawczo, gdy usłyszała w tonie jego głosu źle maskowaną kpinę, jakiś śmiech, nieopatrzny i groźny w obecnej sytuacji, znamionujący temperament jej brata, który wcale nie był lepszy od jej własnego. Gdy rozłożył ramiona, beztrosko nazywając swoją obecność na obozie niespodzianką, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, odczuła ten gest jak policzek, wymierzony zaiste niespodziewanie. I nierozważnie. - Salaud! – syknęła cicho, wystarczająco jednak dobitnie, by mógł wyczytać obelgę z jej warg, ściągających się w wąską linię. Zmarszczyła brwi, wyłapując w jego kolejnych słowach chłodny ton, którego zwykle tam nie spotykała, a zdecydowanie nie w wypowiedziach adresowanych do siebie; łagodne łuki brwiowe uniosły się w górę, a w pociemniałych z gniewu oczach zalśniło coś nieprzyjemnego. Otwierała nawet usta, by przypomnieć bratu, że nie jest kimś z kim może pozwalać sobie na taką despotyczność, szybko jednak ochłonęła, zerkając na Katję, a kątem oka dostrzegając przybycie Amycusa. Tylko Carrow uratował Francisa przed awanturą, jaką niewątpliwie Gryfonka urządzi mu w wolnej chwili, ku chwale sportowego rzucania przekleństwami i własnej złości. Zachowanie Alecto na zaręczynach żywo powróciło do jej umysłu, sprawiając, że odetchnęła głęboko, przyjmując pozycję do złudzenia przypominającą postawę Francisa. Gdyby nie tych pięć lat, dzielących rodzeństwo na linii czasu, można by wziąć ich za bliźnięta. Ta sama maniera w ruchach i w mowie, to samo spojrzenie, wargi wykrzywiające się kpiąco, rysy twarzy o charakterystycznym kształcie. Nie było miejsca na wątpliwości, gdy stali obok siebie – bliskie pokrewieństwo widoczne było jak na dłoni. - Rozmówimy się po zajęciach. – burknęła, ustępując, czym najwyraźniej go zaskoczyła; kolejne słowa brata skwitowała parsknięciem. - Nie biłam się. Pojedynkowałam. Z Evanem. – mruknęła nieco naburmuszona, odwracając wzrok w drugą stronę i zakładając ramiona na piersi.
|
| | | Porunn Fimmel
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 18:23 | |
| Porunn, gdy tylko znalazła na liście zajęcia z profesor Odinevą, od razu się na nie zapisała. Po ostatnich przeżyciach na zaklęciach defensywnych, Porunn nabrała przekonania, że jeszcze kilka takich jazd z ogniem, a pobędzie się tego bogina raz na zawsze. Cóż, równie dobrze mogła się mylić, jednak kto zabroni jej marzyć? A nuż się uda. Na polanę dotarła trochę przed czasem, nie chcąc się spóźnić. Tor przeszkód wydawał się zajęciami, na których nikt na spóźnialskich czekać nie będzie, więc Porunn postanowiła udać pilnego ucznia, zjawiającego się zawsze na czas. Rozejrzała się krótko dookoła i przycupnęła pod drzewem. Oprócz profesor Katji, z którą od razu się przywitała, był jeszcze ktoś, kogo nie kojarzyła, jednak miała wrażenie, że niedługo to się zmieni, no cóż… Skinęła na powitanie Amycusowi i wypuściła z płuc powietrze. Jak zwykle była jedną z pierwszych… Jak ona nie lubiła czekać.
|
| | | Francis T. Lacroix
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 20:12 | |
| Francisa przez moment zalała fala nieprzyjemnego chłodu. Zupełnie, jakby na parę sekund ktoś chytrze podmienił w kalendarzu sierpień na styczeń. Paradoksalnie, poczuł się jak w domu. Odczekał chwilę dając siostrze moment na uspokojenie się, na tyle na ile w jej przypadku i w takich warunkach było to możliwe. - Nie złość się, Ari. Nie jestem tutaj, żeby utrudniać ci życie. - wyjaśnił półszeptem. Ciągle miał wrażenie, że siostra coraz częściej widzi w nim kogoś, kto także jest przeciwko jej. Nic bardziej mylnego, w tej całej pokręconej sytuacji Francis szukał racjonalnego rozwiązania. Nie szło mu co prawda najlepiej, już spotykał pierwsze, subtelne co prawda, ale przeszkody i musiał przekonać samą Aristos, że nie, nie przyjechał tutaj niczego zepsuć. Na dobrą sprawę, mógł się spodziewać takiej reakcji. Sam zapewne zareagowałby w sposób podobny, co prawda raczej dusząc gniew w sobie, ale Aristos to nie on, a on to nie Aristos. Pojawił się tutaj praktycznie znikąd. Dobrze, że nie powiedział jej jeszcze, że nie wpadł tylko powiedzieć ‘dzień dobry’, a raczej jest tu w ramach pracy. No i że przez cały najbliższy rok szkolny, teoretycznie, będzie w Hogwarcie. Chociaż na poinformowanie Ari o tym także przyjdzie odpowiednia pora i to nie koniecznie znaczy ‘teraz’. - Evanem powiadasz? - mruknął pod nosem niezadowolony widząc do jakiego stanu ślizgon doprowadził jego siostrę. Z jednej strony pojedynek był pojedynkiem i nic nie było w stanie tego zmienić, a z drugiej w naturalny sposób nie podobało mu się, że ktokolwiek potraktował w ten sposób Aristos. - W porządku. Porozmawiamy o waszym pojedynkowaniu się później. W bardziej przychylnym momencie. O wszystkim porozmawiamy, a ja wszystko ci na spokojnie wyjaśnię, ale po zajęciach. - stwierdził rozluźniając się nieco. - Na razie nie przejmuj się tym i baw się dobrze. - uśmiechnął się serdecznie do niej odprawiając ją do znajomych. Zapewne przy nich odrobinę się uspokoi, bo patrząc na niego będzie raczej zastanawiała się co on tutaj robi i walczyła z chęcią wywołania kłótni, której tak zgrabnie udało im się uniknąć, a Francis delikatnie starał się lawirować nie burząc tego misternie postawionego domku z kart. |
| | | Lasarus Virolainen
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 20:19 | |
| Po wygranej na pojedynkach, omijał większe skupiska uczniów szerszym łukiem. Tak naprawdę nie tyle bał się odwetu, jakiś zamaskowanych kumpli Blacka (chociaż pewnie po części jednak tak), co po prostu miał dosyć tłumaczenia, że z tym ostatnim zaklęciem to zareagował tak jakoś instynktownie. No bo jak drań nie padał, chociaż naprawdę powinien był już wcześniej, tylko skubaniec nieźle na nogach się trzymał, to pozwolił sobie na odrobinę złośliwości. Tym bardziej, że skakał jak szalony po kamieniach i Lasarus był święcie przekonany, że liny miną Regulusa. Jednakże tor przeszkód go kusił. Bardzo kusił. Nie mógł sobie więc odmówić tej drobnej przyjemności jaką zapewne miały być te zajęcia. Na dodatek sami prowadzący wydawali się ciekawymi osobnikami. I tak, usłyszał małą ploteczkę, że będzie to też okazja do poznania brata Aristos. No niestety, po prostu musiał przyjść. Mała polanka była bardzo uroczym miejscem. Przystanął na jej skraju i omiótł ją spojrzeniem, rejestrując przy okazji obecność paru osób, których twarze znał. Przywitał się krótkim „dzień dobry” z profesor Odinevą oraz Francisem, stojącą natomiast przy bracie Aristos obdarzył delikatnym uśmiechem i skinięciem głowy. Podszedł sprężystym krokiem do Porunn, uśmiechając się trochę łobuzersko, by po chwili chwycić ją po prostu w ramiona i okręcić wokół własnej osi. - Siemasz kuzynko. Szukałem cię i szukałem i znaleźć nie mogłem. – postawił ją na ziemi i spojrzał trochę jakby oskarżycielsko w jej stronę. Od czasu kiedy jego matka zmarła nie widział nikogo z Fimmelów. Już się zamartwiał, że zostawili go na pastwę włoskiej mafii i nici ze skandynawskiej solidarności.
|
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 21:16 | |
| „Tor przeszkód” – brzmiało trochę jak zabawa dla przedszkolaków, a takie akurat Franzowi nie przypadały do gustu. Dlaczego więc chłopak postanowił się zjawić na zajęciach? Cóż, może to brak wolnego czasu, a może fakt, że skoro przyjechał już na ten obóz, to stwierdził, że wykorzysta go w pełni? Poza tym, Krueger liczył trochę na to, że niewinna nazwa będzie skrywała w sobie znacznie większe niebezpieczeństwa, niżeli można było przypuszczać, kiedy się ją usłyszało. Co prawda, słyszał jakieś plotki o tym, jakoby na zajęciach u profesor Odinevy walczyło się z iluzorycznymi stworami, ale mimo wszystko, miał nadzieję, że kobieta nie będzie powielała schematów i tym razem przygotowała dla swoich uczniów coś naprawdę mrożącego krew w żyłach. W końcu, gdyby Franz chciał powalczyć z jakimiś marami sennymi, to równie dobrze, mógłby zacząć ciskać zaklęciami w szafę w swoim pokoju. Nastolatek z mieszanymi uczuciami zaczął się szykować w swoim namiocie. Wziął chłodny, orzeźwiający prysznic, by zaraz po tym założyć na siebie czyste i wygodne ubrania. Tak, tak, siedemnastolatek wyjątkowo zrezygnował z garnituru, twierdząc, że nie ma sensu szargać go na torze przeszkód. Założył więc na siebie beżowe bojówki o długości do kolan, czarny bezrękawnik i zieloną, rozpiętą koszulę. Kiedy był już gotowy, opuścił sypialnię w swoim namiocie i podążył na miejsce spotkania. Zjawił się na polanie chwilę przed czasem, toteż oparł się o jakieś samotne drzewo, obserwując rozwój sytuacji. Nie był typem, który zagajałby rozmowę, chociaż nie brakowało mu manier, by chociaż przywitać się z przybyłymi nauczycielami i uczniami. - Dzień dobry. – mruknął więc tylko, kierując swoje spojrzenie w stronę nauczycielki zaklęć i nieznanego mu mężczyzny, który najwyraźniej pełnił rolę jej asystenta. Odwrócił następnie wzrok w stronę trójki znajomych mu wychowanków Hogwartu, Aristos Lacroix, Amycusa Carrowa i Porunn Fimmel. - Siema. – przywitał się krótko także i z nimi, po czym powrócił do kontemplowania przyrody i przemyśleń na temat tego, czy jego przyszła małżonka pojawi się na polanie, czy może i do niej nie przemówiła ta jakże wymyślna nazwa zajęć. Jego nie przekonywała, ale cóż… miał nadzieję, na to, że nie doceniał kreatywności profesor Odinevy. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 21:37 | |
| Faktyczne, może nazwa nie była zachęcająca, ale wymagała od uczestnika ruchu. Jasmine zapałała miłością do sportu w każdej postaci, a jeśli do tego dodać rywalizację to byłą w swoim żywiole. Zainteresowana formą zaklęć postanowiła wstać nieco wcześniej, by wziąć pachnącą kąpiel, a nie jak zawsze - prysznic. W stroju Ewy przemknęła do półki z ubraniami na końcu łazienki i ubrała wygodne szorty oraz bokserkę w kolorze czerni. Włosy spięła w wysoki kucyk, a jej loki łaskotały ją w odkryty kark. Wsunęłą różdżkę za pas spodenek i udała się na polanę. Dojrzała wiele znajomych twarzy, pomachała nawet do Aristos, z którą dzieliła namiot. Kto inny jednak przykuł jej uwagę. Podeszła do zamyślonego Franza i pocałowała go, stajac na palcach. -Cześć. -uniosłą kącik ust do góry. -Gdzie nie pójdę, tam Ty. Śledzisz mnie? -zapytała rozbawiona. |
| | | Luca Chant
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Sro 20 Sie 2014, 22:59 | |
| Po raz kolejny dreptał przez las, aby znowu dostać się na polanę, jedną z wielu najwyraźniej, bo większość zajęć na takich się odbywała. Muszę jednak jako dobry narrator przyznać, że tuptał cały w skowronkach - oto zaczynała się część obozu, na którą najbardziej czekał. Uwielbiał tory przeszkód wszelkiego rodzaju, nie miało to związku z jakąś jego cechą charakteru, po prostu to lubił i mógł zmusić się do całkiem poważnego wysiłku z takiej okazji, a nawet biegać. Stanowiło to w takiej sytuacji nawet miły dodatek i część zabawy a nie, jak zwykle, katorgę. Jako aspołeczny na potęgę, wiecznie milczący i dość ponury uczeń musiał zdziwić nawet Odinevą, prawie biegnąc jej na spotkanie z rozwianym włosem oraz szerokim i bardzo piegowatym uśmiechem szczęśliwego dziecka na twarzy. - Dzień dobry pani profesor! - Powiedział radośnie, proszę zanotować, że nie mruknął, rzucił, powiedział cicho, bąknął, wymamrotał pod nosem. Na prawdę powiedział całkiem normalnym tonem całkiem przeciętnie głośno. W tej chwili można było zauważyć, że na prawdę ma całkiem ładny głos, jeśli oczywiście ktoś lubi takie rzeczy. Przyjemny do rozmowy i czytania na głos, powiedziałbym, nie chwaląc go zupełnie. Przypuszczalnie był to jeden z niewielu razy w jego życiu, kiedy przypominał normalnego dzieciaka, z którym ktokolwiek miałby ochotę się zapoznać. |
| | | Yumi Mizuno
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Czw 21 Sie 2014, 10:56 | |
| Tchnięta przez rozmyślania o quidditchu ubrała się na sportowo, wybierając długie niebieskie dresowe spodnie i ciemniejszą od jeden odcień koszulkę na krótki rękaw. Nie zapomniała wziąć rękawiczek bez palców, które zakładała w drodze na zajęcia. Yui miała mieszane uczucia, zważywszy, że zajęcia prowadziła Katja Odineva, która na ostatnich lekcjach zafundowała jej niezłej dawki strachu. Po krótkiej analizie za i przeciw, postanowiła zaryzykować i jednak przyjść. Tor przeszkód oznaczał podreperowanie kondycji fizycznej, a tego właśnie potrzebowała. Za namową Lucasa już we wrześniu wróci do drużyny quidditcha. Dostała mega zadanie, aby odzyskać formę. Na początku miesiąca odwiedziła Gilgamesha, który pomógł jej przypomnieć sobie zasady panujące w powietrzu, a obóz miał przywrócić dawnej sprawności mięśni. Wszystko opowiadało się za tym, aby tutaj przyjść. Yumi już z daleka zobaczyła sylwetkę Luca idącego kilkanaście metrów przed nią. Uśmiechnęła się, zauważając, że wybierają dokładnie te same zajęcia. Podbiegła do niego w chwili, gdy witał nauczycielkę. Dźgnęła go w ramię i przecięła mu drogę, stając naprzeciwko niego z wesołym uśmiechem. Dostrzegając jego pogodny nastrój, przekrzywiła głowę bacznie przyglądając mu się. - Śledzimy siebie nawzajem. Czemu się tak uśmiechasz? - zapytała pozytywnie zaskoczona. Zerknęła na nauczycielkę i powitała ją mniej entuzjastycznym od Luca "dzień dobry". Przeszła z nim kawałek dalej i chcąc nie chcąc automatycznie podświadomie lokalizując narzeczonego. Pamiętając, że miała przestać być na niego cięta, uniosła rękę i pomachała mu, posyłając mu życzliwy uśmiech. Za wszelką cenę zachowywała się normalnie, biorąc sobie za cel bycia miłą dla każdego, z kim będzie rozmawiać. Przeskoczyła przez korzeń, zatrzymując się na jednym z większych. - Wypiłam rano kawę i mam nadmiar energii. - zdjęła z nadgarstka niebieską gumkę i związała włosy w kucyka, aby nie przeszkadzały jej w potencjalnym wysiłku fizycznym. Gdy Luca szedł normalną drogą, Yumi przechodziła tuż obok niego pokonując ścieżkę z korzenia na korzeń, z kamienia na kamień. Miała zbyt dużo energii, a to owocowało dobrym humorem, który wzmocnił się na widok nastroju dotychczas burkliwego Luca. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Czw 21 Sie 2014, 12:09 | |
| Tor przeszkód skusił go nie tylko nazwą, bo ta w przypadku atrakcji organizowanej przez czarodziejów niewiele mówiła - i właśnie to go intrygowało w głównej mierze. Jak to obmyślono, co zaplanowano i ile rzeczy czy też czynności można podciągnąć w tej kwestii pod nieszczęśliwy wypadek. Ale o tej ostatniej kwestii na samym końcu, przecież nie przyszedł tutaj tylko i wyłącznie "urozmaicać" życie innym uczestnikom. Wygodne jeansy, czarny t-shirt i tyle mu wystarczyło do szczęścia. Jakoś nigdy nie mógł się przekonać do dresów, zresztą nie zamierzał rozpoczynać tego etapu w swoim życiu. Mimo wszystko zostało mu coś z Francuza pod względem ubioru i był to na pewno zmysł estetyczny, którego nie planował tak skrzywdzić. Po przybyciu na miejsce zbiórki dostrzegł Katję, która przyjęła go ostatecznie do Hogwartu. Co śmieszniejsze(nawet uśmiechnął się szeroko, czego nie kontrolował w pierwszym odruchu) była obok niej osoba, którą dobrze znał. Francis. No proszę, jaki ten świat mały. Skąd nagle prawie cała rodzinka w komplecie i to właśnie w jednej szkole? Los miał doprawdy niezwykłe poczucie humoru i Vincent nie omieszkał zaśmiać się z tego żartu. - Witam panią profesor. - skinął głową nauczycielce zaklęć, po czym spojrzał na swojego drogiego kuzyna z przesympatycznym uśmiechem, który byłby podejrzany, ale tylko dla osób, które bardzo dobrze znają Ślizgona. - Witaj, Francis. Kopę lat. - rzucił lekkim tonem spoglądając mu prosto w oczy, jednakże już po kilku sekundach odwrócił się do Aristos. - Jest i droga kuzynka. Nie sądziłem, że przeszłość aż tak lubi się powtarzać. Ostatnie zdanie wypowiedział żartobliwym tonem, którego nikt by ze złymi intencjami nie powiązał. Może poza samą Lacroixa, która miała ku temu powody, a raczej kilka ładnych wspomnień. Skinął Gryfonce, po czym jego wzrok padł na osobę Lasarusa, który...rozmawiał z jego znajomą z sowiarni. No proszę, czyżby się znali? To byłoby niesłychanie dobre zrządzenie losu. Zadziwiające jak ten go rozpieszcza ostatnimi czasy. Podszedł do tej dwójki luźnym krokiem, uścisnął dłoń Lasarusa, po czym uśmiechnął się do Ślizgonki. - Nie sądziłem, że się znacie. -przyznał, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - I jest to dla mnie miłą niespodzianką. Lasarusie, zadziwiająco szybko uciekłeś z namiotu na samym początku obozu, prawie sądziłem, że wystraszyłeś się Avery'ego. - zaśmiał się. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" Czw 21 Sie 2014, 13:10 | |
| Najwyraźniej czas rozpoczynający zajęcia zbliżał się nieuchronnie, a znajome sylwetki uczniów zapełniały nie tak skromną polanę, w oczekiwaniu na wyjaśnienia prowadzących. Sam fakt obecności brata Aristos oraz trzymanej w dłoni miotle świadczył, że tor przeszkód nie będzie należał do jednych z łatwiejszych zajęć, jak to miało miejsce chociażby na walce wręcz prowadzoną przez Chantal. Posłał uśmiech do znajomych mu osób, skinąwszy głową przede wszystkim pannie Fimmel, która nie siliła się nawet na próbę rozpoczęcia między nimi konwersacji. Coraz częściej zaczął zauważać ją na zajęciach, a to wcale nie wróżyło nic dobrego, skoro zainteresowanie jej osobą zaczęło powiększać się w umyśle młodego Carrowa. Rodzeństwo Lacroix właściwie ominął skupiając się na zakochanej parze Kruegera i Vane, których łączyła nawet wspólna pasja do wysiłków fizycznych i wzmacniania własnego ciała. Uścisnął odpowiednim osobom prawice, podczas gdy spojrzeniem dostrzegł sylwetkę odzianą w nieadekwatny dla niej strój, kroczącą obok nowego przyjaciela nie zaskrabiajacego sobie przychylności Amycusa. Co dziwniejsze, ani razu nie dał po sobie poznać niechęci, która krążyła gdzieś głęboko w ciele, oferując powszechną uprzejmość i dystans związany z zapoznaniem nieznanych dotąd uczniów. Uniósł prawą dłoń w odpowiedzi na powitanie nietypowo rozanielonej dziewczyny cieszącej się z życia w sposób zadziwiająco beztroski, pozbawiony wahania i skrupułów. Prawdą było, że Carrow należał do osób solidnie zazdrosnych o Alecto, niemniej coraz mocniej odczuwał pociag w stosunku do młodej Mereberetówny, która ostatnim razem odczuła szczerość jego uczuć. Tak jak nie przeszkadzała mu obecność niezdarnego Chanta, do złudzenia przypominającego swoją ogólną fizjonomią przyrodniego brata, nie czuł zagrożenia z jego strony. Sam fakt, że pojawiał się stanowczo zbyt blisko ostatnimi czasy obok Yumi świadczył tylko i wyłącznie o jego nieumiejętnym wyczuciu smaku. Jeśli oczywiście odrzucić możliwość tego, że to dziewczyna próbuje nawiązać znajomość z Krukonem, pozbawiona obecności Anastasii na kilka przyszłych tygodni bądź miesięcy. Posłał jej życzliwy uśmiech, urywając spojrzenie zaraz po tym jak usłyszał kolejne kroki podchodzącego Ślizgona, z którym uścisnął rękę i rozpoczął spokojną rozmowę na temat nadchodzących zajęć. Nie zamierzał rozpraszać się myślami, które były zabarwione pesymistycznymi rozwiązaniami na przyszłość, dlatego swoją uwagę poświęcił przede wszystkim obserwowaniu otoczeniu, przerywając je na uwagi kierowane do młodszego kolegi.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" | |
| |
| | | | Centrum dowodzenia kryptonim "Polana" | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |