|
| Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Franz Krueger
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sro 13 Sie 2014, 23:12 | |
| Do takiego bólu należało po prostu przywyknąć. Franz miał za sobą tego rodzaju przejścia, a z tego powodu był dość wytrzymały na fizyczne cierpienia, choć oczywiście nie na wszystkie. Potrafił znieść więcej, niżeli przeciętny człowiek, ale nie był też żadnym cyborgiem. Ludzkie ciało tworzyło pewne ograniczenia, których nie dało się w żaden sposób przeskoczyć. Kayneth miał o tyle gorzej, że na co dzień był potulnym i sympatycznym chłopakiem i raczej nie wdawał się w żadne bójki. Może i był wysportowany, ba, może i nawet miał jakąś wiedzę w zakresie tego, gdzie i jak wyprowadzać ciosy, w które miejsca na ciele wroga celować. Mimo wszystko, teoria nie była podparta w jego przypadku żadną praktyką, a jak wiadomo, samą teorią zbyt wiele nie można było zdziałać. El-Melloi bronił się jednak całkiem nieźle, co potrafił docenić nawet i sam młody Krueger. Czasami tylko spuszczał gardę i po kolejnych sparowanych ciosach siedemnastolatek pozwalał sobie wykorzystać okazję do skutecznego ciosu. Twarz chłopaka ucierpiała, rzecz jasna, najbardziej. Najpierw zmasakrowana szczęka, a później złamany nos, który w tym momencie w ogóle nie przypominał nosa, a raczej jedną wielką czerwoną plamę. Niemiecki czarodziej jednak nie przejmował się wcale swoim dziełem. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz doprowadzał kogoś do takiego stanu. Widział, że jego uderzenie było na tyle silne, że na krótką chwilę zdołało nawet zamroczyć Puchona. Ten zresztą ledwie utrzymał równowagę, podpierając się o ziemię ręką i ostatkiem sił ratując się od bolesnego upadku. W jednym Franz mógł mu jednak przyznać rację. Gdyby walczył z amatorem, bardzo prawdopodobne, że okazałby się zwycięzcą. Szczerze powiedziawszy, siedemnastolatek nie spodziewał się takich umiejętności po którymkolwiek z przedstawicieli Domu Borsuka. Można więc powiedzieć, że był miło zaskoczony przebiegiem sytuacji i rad był z tego, że jego przeciwnik nie ugiął się już pod pierwszą jego ofensywną serią . Widok rozwalonego nosa Kaynetha nie odwodził jednak myśli Kruegera od walki, wręcz przeciwnie, napawał go on jeszcze większą ochotą na jej kontynuację. Otarł więc tylko z twarzy i bezrękawnika krew swojego rywala, obserwując jego ruchy i zastanawiając się nad tym, czy ten ma mu jeszcze coś do zaoferowania, czy może jednak to było już dla niego zbyt wiele. W międzyczasie Ślizgon zerknął jeszcze w stronę Jasmine i Vincenta, by sprawdzić czy nieznajomy mu chłopak traktuje ją z należytym szacunkiem. Okazało się, że ta krótka chwila nieuwagi kosztowała go utratę równowagi. Niemiec nawet nie zorientował się, kiedy jego oponent wprawił nogi w ruch. A jednak odzyskał wolę do walki znacznie szybciej, niżeli Franz mógłby przypuszczać. Niemiec w ostatnim momencie zblokował cios wyprowadzony w twarz, ale zdawało się, że to nie on był dla Puchona priorytetem. Krueger nie zdołał utrzymać pionowej pozycji, a jego ciało przechyliło się lekko w prawą stronę. Minęło może parę sekund, kiedy chłopak poczuł ból przeszywający cały jego tułów, a pochodzący z okolic żołądka. Miał trochę szczęścia w tym, że El-Melloi nie trenował namiętnie sztuk walki i nie trafił w dość wrażliwy organ, bo gdyby uderzenie to zostało wyprowadzone w pełni profesjonalnie, nie skończyłoby się jedynie na fizycznej męce, ale najprawdopodobniej i na poważniejszych obrażeniach. Wychowanek Salazara runął na ziemię, amortyzując jeszcze swój upadek, kiedy dostrzegł, że Kayneth z dużą siłą próbuje wtargnąć następnym kopniakiem w jego twarz. Uniósł wyżej ręce, starając się zblokować uderzenie, jednak spóźnił się o ułamki sekund. Noga Puchona przesunęła się po jego pięściach i spotkała się z jego łukiem brwiowym. Franz czuł jak po jego twarzy spływa szeroka struga krwi. Nie przejmował się jednak aktualnie odniesionymi ranami, a bacznie obserwował swojego przeciwnika. Kiedy zauważył, że ten dyszał ciężko, próbując uspokoić oddech, otarł grzbietem dłoni spływającą po policzku czerwoną posokę i rzucił się na przedstawiciela Domu Borsuka, łapiąc go za fraki i uderzając mocno jego plecami o podłoże. Nadal czuł lekko ściskający ból w żołądku, choć nie był on już na tyle mocny, by przeszkadzał mu w starciu. Natomiast, jego łuk brwiowy przeżył tak wiele przygód, że dodatkowa nie robiła Kruegerowi już większej różnicy. - Zawsze liczę się z konsekwencjami, ale Ty chyba nie wziąłeś wszystkich pod uwagę. – mruknął przez zaciśnięte zęby, wypluwając na trawę obok krew, która zebrała się w jego ustach, a która swe źródło miała w tej strużce krwi spływającej od jego czoła. Niemiec zacisnął dłonie w pięści i zaczął okładać nimi leżącego na ziemi Kaynetha, zmuszając go do blokowania i parowania kolejnych uderzeń. Przyjął na klatkę piersiową jednego z kopniaków pochodzących z jego uniesionej nogi. Bolało, ale ten rodzaj bólu nie robił już na niego takiego wrażenia. Żądza krwi zawładnęła nad jego umysłem i popychała go do coraz mocniejszych ciosów. O ile tamten borsuczek dyszał z powodu upływu krwi i odniesionych ran, tak Franz czuł się dopiero, jak po dobrej rozgrzewce. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Czw 14 Sie 2014, 02:06 | |
| Kobieta skrzyżowała ręce na piersi, wsłuchując się w propozycję Amycusa. Kiwała głową z lekkim uśmiechem. Amycus nie rzucał słów na wiatr mówiąc jej w namiocie przed zajęciami, że ma szeroką wiedzę na temat samoobrony. Postanowiła wykorzystać ten fakt, by Ślizgon się jakoś wykazał inicjatywą. -Pozwolę Ci przedstawić w drugiej części swoje pomysły. Na kimkolwiek chcesz, nawet na mnie. W końcu różni nas sporo Amycusie pod względem budowy. -kobieta przekrzywiła głowę, unosząc kącik warg do góry, co Ślizgon mógł odczytać jako pojedynczy przebłysk dwuznacznej natury młodej kobiety. Nie była w takim wieku, by sobie żałować takich gestów. Były niewinne w jej mniemaniu i oczywiste. Miała do czynienia z dużymi chłopcami i dużymi dziewczynkami. Chantal zaczęła patrolować pary, poprawiając ich ruchy i postawy, rzadziej doradzając zupełnie inny cios lub zagranie, aby wykorzystać swoją przewagę w wadze lub sylwetce. Miała właśnie pokazać coś Aeronowi, kiedy doszły do niej odgłosy prawdziwej walki. Odwróciła się automatycznie, lokalizując pojedynek między Kaynethem i Franzem. Co do licha?! Pobiegła w ich kierunku. -Carrow, pomóż mi! -rzuciła do mijanego po drodze Amycusa, który stał najbliżej nich. Chantal wyjęła różdżkę i rzuciła na chłopaków silne Protego, w efekcie czego Franz został odepchnięty od Puchona. Nie musiała długo czekać na Amycusa, bo ten zaraz pochwycił współdomownika, aby nie rzucił się na Puchona. Chantal była wściekła. A przepraszam... ona była diabelnie rozjuszona. -NA ROZUM WAM PADŁO?! CZEGO NIE ZROZUMIELIŚCIE W ZDANIU "MARKUJEMY CIOSY"?!!! -ryknęła na nich, a jej włosy, mimo, że spięte nabrały kolor iście karmazynowy. Z jej chmurnych oczu uciekały pioruny. -Rozumiem, że dorastacie i buzują wam hormony, ale jeśli macie problemy z nadmiarem testosteronu, to rozwiązujcie to inaczej niż jak byki na arenie! -warknęła ostro. Podeszła do Puchona. "Episkey" i starcie krwi pozwoliło go jakoś doprowadzić do porządku. Postawiłą go do pionu i kazała się oprzeć o drzewo. Potem odwróciła się do Franza. Kazała Amycusowi go puścić. -A z Tobą, to ja sobie porozmawiam na osobności. -złapała Franza za ramię i podprowadziła kawałek w głąb lasu. Amycus stał się chwilowo jej zastepcą. Ustawiła Ślizgona przodem do siebie, ale trzymała go na dystans, nauczona przeszłością. -Co Ci strzeliło do głowy, Franz?! -syknęła przez zaciśnięte zęby. -Rozumiem, Ślizgoni nie trawią Puchonów, możecie się nie lubić, ale nie będę tolerowała mordobicia na moich zajęciach. Masakruj go sobie poza szkołą, jeśli ujdzie Ci to na sucho, w co śmiem wątpić. -nie miała wiedzy o tym, że Franz zachował się iście rycersko, broniąc czci swojej damy serca. Na pewno była by wtedy dla niego łagodniejsza. Podniosła głowę, mierząc Ślizgona wzrokiem. -Potrzebujesz pomocy lekarskiej? Jeśli nie, to wracaj na zajęcia. -dodała już o ton spokoniej, a włosy ciemniały z każdą minutą. Wróciłą w towarzystwie Ślizgona na polanę. -Kayneth, dołączysz do Daniela. Franz, przeprowadzisz teraz sparing z Amycusem. Będę was nadzorować. -ogłosiła zmiany składów. Spojrzała na Carrowa dając mu znak, że może zaczynać dalszy pokaz. Do wyboru miał ją tudzież Franza. Oby teraz znowu nie doszło do bójki. |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Czw 14 Sie 2014, 09:09 | |
| Przez krótką chwilę siłował się z Danielem odgrywając ponownie rolę napastnika i dopiero po przećwiczeniu odpowiednich chwytów, zamienili się miejscami. Chłopak poprosił o mocne trzymania bez żadnej taryfy ulgowej i zachłysnął się powietrzem, kiedy poczuł przyjemnie bolesny uścisk na jabłku Adama, ściągający go w tył. Przez krótki moment utrzymywał równowagę, aby następnie w zupełnie inny sposób obezwładnić Daniela i oswobodzić się z solidnego trzymania. Miał nadzieję nauczyć się tutaj czegoś nowego, a nie ćwiczyć znane już sobie chwyty i trzymania, dlatego zastosował kompilacji technik wywodzących się z różnych dyscyplin sportów walki. Najpierw wyprowadził cios łokciem w wątrobę i kiszki kolegi, ryzykując utratą większej części tlenu i z pewnością czerwony ślad utrzymujący się przynajmniej do końca dnia. Nie czekając na wzmocnienie uścisku i szarpnięcie w tyłu, podciął go zakładając nogę od wewnętrznej strony i przeciągnął ostro do przodu w swoją stronę. Efektem końcowym było poluźnienie duszenia spowodowanego upadkiem dwójki uczniów, z czego oboje próbowali bronić się w miarę możliwości. Amycus wycyrklował upadek tylko w połowie na ciele ukochanego Alecto, nie mając wystarczających umiejętności aby zminimalizować ból na jego ciele. Przewrócił się czym prędzej na bok i odsunął, gdyby Danielowi przyszło do głowy odwzajemnić się jakimś ciosem. - Wybacz stary. – Rzucił do niego kiedy zbierał się z podłoża, otrzepując szybko brudzący się podkoszulek i podszedł do niego z wyciągniętą lewicą do pomocy. Liczył, że Blais przygotowany był na nieczyste zagrania i korzystał z możliwości odegrania się na Amycusie podczas drugiej próby oswobodzenia się tym razem z mocnego uścisku zza pleców, blokując mu stawy barkowe. Głos Chantal wyrwał go z wojowniczego amoku, któremu daleko było do wybuchu i z lekkim zniesmaczeniem na twarzy spojrzał w jej stronę, marszcząc przy tym brwi. Nie musiała czekać długo aż podąży za nią do walczących ze sobą chłopaków, których przyczyna bójki nie była znana nikomu poza nimi. Nie musiał znać powodów, aby wślizgnąć się rękoma pod ramionami agresora przytrzymując go z lekko wysuniętą do przodu stopą i ciągnąc w tył, opierał się jego byczej sile głównie na podstawie bólu w stawach barkowych Franza. Oboje należeli do wysokich i barczystych chłopaków, jednak to Krueger należał do bardziej postawnych i z pewnością nie miałby problemów z oswobodzeniem się ze spontanicznego trzymania gdyby nie okoliczności zdarzenia. - Później, Franz. – Tchnął szept w kierunku lewego ucha Niemca, przyciskając go bliżej swojej klatki piersiowej zaledwie na dwie sekundy, poluźniając po tym czasie siłę uchwytu. Ostry ton głosu Chantal uciszał wszelkie prowadzone rozmowy, skupiając przynajmniej większość spojrzeń. Rozluźnił mięśnie uwalniając kumpla i odprowadził ich spojrzeniem, przenosząc go na nieznanego mu dotychczas Puchona. Potem zarządził wznowienie zajęć i podchodził do kolejnych par z niewielkimi podpowiedziami. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ nauczycielka wypuściła Kruegera ze swoich szponów, zamieniając partnerów do walki w przyjaźniejszych stosunkach. O ile można powiedzieć kolejne połączenie Pucholandu z domem Węża. Amycus podszedł do Franza i rzucił: - Chwila pokazu i powalczymy. – Połowa twarzy chłopaka spięła się w zagadkowym uśmiechu, jednak w ciemnych oczach aż za dobrze widoczne były przebłyski zadowolenia i niecierpliwości. Nie czekając na odpowiedź ze strony współlokatora, podszedł ponownie na środek polany przy wzburzonej jeszcze Chantal. - Przeciwnik atakuje chwytając za ubranie, pierwszą reakcją z naszej strony będzie uderzenie w twarz w celu wyprowadzenie z równowagi. – Ostry głos przebił się w końcu przez szum uczniów, kiedy Lacroix chwyciła podkoszulek Amycusa na wysokości mostka zaciskając prawą dłoń w pięść. Zgodnie ze swoimi instrukcjami wyprowadził cios prostujący lewą kończynę górną płaską dłonią w nieco zwolnionym tempie prezentując sposób. – Dla osób z mniejszą posturą polecam użycie pieści. Mniej boli. – Skwitował kiedy nauczycielka odsunęła się w teatralnej próbie wyprowadzenia z równowagi. – Tak na dobrą sprawę nie musicie dosięgać twarzy przeciwnika, istotne aby go zaskoczyć swoją gwałtownością. – Naprostował, wyraźnie dobrze czując się w roli asystenta i cofnął prawą rękę z rozstawionymi szeroko palcami okalając nią cały nadgarstek przytrzymywanej pięści Lacroix. Lewa dłoń znalazła się zaś na wysokości łokcia kobiety, aby już po chwili sprowadzić kobietę do parteru i przytrzymać jej bark dodatkowo kolanem. Nikt nie mówił, że będzie łatwo panno Chantal, prawda? Z pewnością nauczycielce nie spodobała się wizja obserwowania uczniów z przyjemnie chłodnej ziemi, jednak myśli Amycusa przepełnione były przede wszystkim odpowiednio profesjonalnym nastawieniem do zajęć. No bo jakże by inaczej miał wykorzystać obecność smukłej kobiety i faktu, iż lubił dominować nad dziewczętami? Spójrzcie tylko w jego oczęta, jakże można by cokolwiek zbereźnego z nich wyczytać? Jedynie kiedy Chantal zerknęła na niego, mogła dostrzec błysk złośliwości i satysfakcji, który był z pewnością odpowiedzią na jej poprzednią zagrywkę. - Prosta dźwignia, która umożliwi wam zapanowanie nad potężniejszym przeciwnikiem. – Odezwał się w końcu wypuszczając kobietę z trzymania i odsuwając się na bok, wyciągnął w jej stronę prawicę i pomóc w zebraniu się z podłoża. Ups, chyba pobrudziła swój strój. Kiedy pozbierała się z podłogi, Amycus spojrzał na nią z lekkim uśmiechem skruchy oferując swoje ramię, a podczas wolniejszej prezentacji zaczął tłumaczyć: - Lewa dłoń naciska na staw łokciowy, zaś prawa uniemożliwia przeciwnikowi ucieczkę. Naturalnym odruchem będzie u każdego normalnego człowieka próbę uniknięcia bólu, dlatego też sprowadzenie go do parteru będzie stosunkowo prostym zadaniem. – Kiedy skończyli tę część prezentacji, Amycus odczekał chwilę na jakiś komentarz ze strony prowadzącej i dopiero po chwili przeszedł do kolejnej dźwigni. Jeśli wystarczyło czasu, zaprezentowali to również w odniesieniu do drugiej strony ciała i odwrotnej kolejności rąk. Tym razem kobieta miała chwycić go za ramię w niewielkiej odległości. – Nasza reakcja musi być natychmiastowa. – Nie skończywszy nawet mówić, owinął od wewnętrznej strony całą długość ręki Lacroix, powodując naturalne wygięcie się jej ciała w przód i wyeksponowanie smukłej sylwetki z wyrzeźbionymi mięśniami, jednak pierwszym na co zwróciła męska część grupy z pewnością był kusząco kształtny biust. W tej pozycji Amycus zatrzymał się drugą dłonią wskazując na odpowiednie fragmenty ciała podczas wyjaśnień: - Staw łokciowy przeciwnika jest ugięty pod nienaturalnym kątem, wychylając go ze stanu równowagi. Nie możemy pozwolić, aby wykorzystał drugą część więc ponownie cios dezorientujący. – Tym razem wolniejszym ruchem wyprowadził co trzeba i zakończył. – Prawidłowa dźwignia powoduje obezwładnienie przeciwnika i odchylenie jego ciała w tył. Wspierając nauczycielkę swoimi ramionami posłał jej niewinny uśmiech, w oczekiwaniu na ostry komentarz bądź odesłanie do Franza. Podejrzewał, że swoim pokazem dość mocno nadszarpnął dobrą reputację, jeśli takową posiadał u opiekunki domu. Tak czy inaczej, odszedł od kobiety do czekającego na niego Kruegera, którego gniew znajdował się na nieznanym dla Amycusa poziomie. Stanął w odległości metra od rówieśnika z lekko rozchylonymi nogami i pozycją przygotowaną zarówno do ataku jak i Oborny, uginając kolana i czając się rzucił do niego lakonicznymi hasłami: - Dźwignie, duszenia, rzuty. Bez ciosów. Klepnięcie dłonią oznacza koniec. Chętny na sparing? – Na twarzy chłopaka pojawił się nieco prowokacyjny uśmiech związany ze sprawdzeniem swoich umiejętności w towarzystwie bardziej doświadczonej osoby. Nie liczyła się czystość zagrań, czego Amycus nauczył się podczas wielokrotnych bójek na ulicach Londynu, uczestnicząc w regularnie organizowanych walkach. Nikt wówczas nie używał różdżek, zważywszy na obecność mugoli, którzy jakby nie patrząc – większą część życia poświęcali na kształtowanie swojego ciała, a nie umysłu.
|
| | | Franz Krueger
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pią 15 Sie 2014, 15:29 | |
| Chęć zmasakrowania tego pogodnego Puchona przesłoniła Franzowi trzeźwe spojrzenie na sytuację. Już same słowa jego oponenta na temat Jasmine działały na niego jak czerwona płachta na byka. Zaś jeden skuteczny manewr Kaynetha i to, że powalił nim Niemca na podłogę, doprowadziło go już do furii w pełnym stadium. Prawdę powiedziawszy, dobrze się stało, że Amycus i Chantal odsunęli tę dwójkę od siebie, bo kto wie, co by się stało z przedstawicielem Domu Borsuka, gdyby nie skuteczna interwencja nauczycielki i jej asystenta. Siedemnastolatek, mimo że był na pewno bardziej wrażliwy od niektórych pobratymców z Domu Węża, chociażby właśnie Carrowa czy Rosiera, to jednak nie był też żadnym aniołkiem, a wprowadzony w taki stan, gotów byłby zrobić coś, czego mógłby potem żałować. Przecież nie miał zamiaru zabić El-Melloia, chciał go co najwyżej mocno poturbować, a kolejne jego uderzenia świadczyły jednak o znacznie bardziej brutalnych zamiarach. Kiedy jednak Ślizgon został odciągnięty przez swojego towarzysza, jakby w mgnieniu oka, zrozumiał, do czego podświadomie dążył. Odetchnął z ulgą, spoglądając na dwoje interweniujących z pewnym wyrazem wdzięczności. Wystarczało mu, że miał już na swoim sumieniu jedno niewinne życie. Nie był mordercą – nie chciał nim być, a jednak był przesiąknięty w ogromnym stopniu naukami swojego ojca, a niektórych cech charakteru najwyraźniej nie dawało się już z jego wizerunku wyplenić. Czuł się zepsuty, miał świadomość tego, że potrzeba zmian pociąga za sobą wiele wyrzeczeń. Może i na co dzień był spokojny, ale jak widać, nie do końca udało mu się jeszcze zapanować nad agresywnymi odruchami, które rozwijano u niego od małego. Jego spojrzenie padło na zakrwawioną koszulkę i dłonie, po których również spływała czerwona posoka. To wszystko tak bardzo przypominało mu o źle jako sile tkwiącej w człowieku i o jej ogromnych pokładach, które drzemały w jego organizmie. - Nie trzeba. – odparł na słowa Amycusa, choć trudno było powiedzieć, czy jego komentarz odnosi się właśnie do nich czy do samego faktu wtargnięcia kolegi na jego teren. Czy Franz stwierdził po prostu, że przeprosiny jego kompana nie są w tej sytuacji potrzebne, czy może wizja obicia Kaynetha po zajęciach nie przejawiała się już w jego umyśle w tak jasnych barwach. Właściwie, można było jego wypowiedź interpretować na dwojaki sposób i każdy z nich był odpowiedni. Krueger nie zamierzał kończyć swego dzieła, uważając, że El-Melloi dostał już wystarczającą lekcję w zakresie nieprowokowania jego zwierzęcych instynktów, jak i bardziej kulturalnego traktowania przedstawicielek płci pięknej. Niemiecki czarodziej nie zdążył jednak powiedzieć już nic więcej, bo poczuł kobiecą dłoń na swoim ramieniu, a zaraz po tym został wciągnięty za któreś z kolejnych drzew wchodzących w głąb lasu. Profesor Lacroix niewątpliwie nie była zadowolona z jego poczynań, a on musiał przyjąć na siebie jej gorzkie słowa. - Musiałem nauczyć tego chłopczyka szacunku do kobiet. Myślę, że już dostał nauczkę. – mruknął niechętnie, tłumacząc się nauczycielce ze swojego przewinienia. Nie miał na celu dezorganizacji jej zajęć, ale jak widać, jego mordobicie pociągnęło za sobą parę skutków ubocznych. Rad był jednak z tego, że włosy nauczycielki eliksirów powoli powracały do swojej naturalnej barwy. Cóż, każdy wiedział, że ta kobieta miała słabość do Ślizgonów, więc oczywiste było, że nie będzie się zbyt długo pieklić z tak błahego powodu. - Dziękuję. – zrezygnował jeszcze z pomocy lekarskiej, która faktycznie nie była mu potrzebna. Co prawda, Franz odczuwał jeszcze ból w okolicach żołądka, choć ten wiązał się tylko z pewnym dyskomfortem, a nie był nawet w najmniejszym stopniu groźny dla jego zdrowia. Chłopak nie sądził również, by rozwalony łuk brwiowy stanowił dla niego przeszkodzę w kontynuowaniu sparingu. Po tej krótkiej wymianie zdań, siedemnastolatek powrócił na polanę i stanął naprzeciw Amycusa. Przynajmniej z nim mógł przećwiczyć chwyty i technikę, nie obawiając się o to, że starcie przerodzi się w bratobójczą walkę. Panowie nie mieli bowiem żadnych powodów, by zachowywać się tak, jak Franz i Kayneth względem siebie, zanim zostali odciągnięci przez profesor Lacroix i jej zajęciowego asystenta. Krueger i Carrow przystąpili wreszcie do ćwiczeń. Raz to jeden z nich występował w roli napastnika, a drugi bronił się gwałtownym uderzeniem w twarz lub zastosowaniem obezwładniającej dźwigni. Innym razem zamieniali się miejscami, by postawić się w każdym możliwym położeniu. Niekiedy któryś z chłopaków wyprowadzał niespodziewany cios, by zaskoczyć swojego oponenta, pozwalając sobie na nieczyste zagranie wychodzące poza program zajęć. Większość z nich jednak spotykała się z gardą broniącego się, a Franz i Amycus równie skutecznie blokowali kolejne ataki. Sparing okazał się zatem niezwykle wyrównany, interesujący, a poza tym, pozwalał obu młodzieńcom sprawdzić swoje umiejętności w walce z równym sobie przeciwnikiem. Cios za cios. W dodatku, każde z zagrań Ślizgonów, choć czasami nieczyste, pozostawało w granicach rozsądku i dobrego smaku, a żaden z wychowanków Slytherinu nie przekraczał tej niebezpiecznej granicy, by nie doprowadzić do opłakanych rezultatów. - Niezła technika. – wycedził nawet niemiecki czarodziej w chwili, w której Carrow rzucił go o podłoże. Siedemnastolatek jednak nigdy nie pozostawał mu dłużny, więc zaraz po tym odwdzięczył się tym samym. Obaj czerpali satysfakcję z możliwości podrasowania swoich manewrów, co zresztą Amycus skwitował ostatecznie propozycją wspólnego wieczornego treningu, na którą oczywiście Krueger odpowiedział z entuzjazmem. Sport stanowił dla niego bardzo ważny element codziennej rutyny, a kompan z Domu Węża wydawał się odpowiednią osobą do tego, aby dotrzymać mu w jego ćwiczeniach towarzystwa. |
| | | Jasmine Vane
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pią 15 Sie 2014, 18:20 | |
| Głowa Jasmine pełna była jeszcze sprzecznych emocji odnośnie śmierci Alexa. Musiała jednak dalej żyć. Musiała się wziąć w garść i móc nauczyć czegoś, co jej by pomogło w sytuacji, w której zginął Alexander. Musiała ochronić jego pamięć przed zapomnieniem i znieważeniem. Kiedy Vincent dotknął Jasmine, poczuła zimny prąd przechodzący po jej kręgosłupie i to nie było spowodowane charakterem i stylem bycia jegomościa, którego nie znała, a faktem, żę ktokolwiek ją dotyka. Nie lubiła tego, stąd ta awersja do dotyku. Oczywiście, jeśli nie był to jej chłopak, czyli wielmożny pan Krueger. On jedyny poznał na tyle dokładnie jej mapę ciała, aby wiedzieć, jaka subtelność lub też jej brak będzie jej odpowiadał. Czuła się przy nim bezpieczna. Każda inna osoba wzbudzała spięcie w jej mięśniach. Kiedy Vincent zaczął ją przyduszać, poczuła jak adrenalina wlewa się do jej krwi. Chwyciła mocno za ramię Pride'a i wyrwała się z uścisku, może odrobinęza mocno wbijając paznokcie w jego rękę. Jednak nie skończyło się na tym. Mieli wyswobodzić się z uścisku, ale Jasmine wykonała obrót pod ręką i poniekąd skorzystawszy z porad Amycusa odnośnie dźwigni i położeń. Nawet nie pamiętała, kiedy wygięła rękę Pride'a do tyłu, jakby ogarnięta transem. -Szkoda, że te zajęcia są takie krótkie. -mruknęła w chwili, gdy go wyswobodziła. Jego uśmiech i spojrzenie były dość dziwne... Udało im się wykonać jeszcze parę ćwiczeń, a w między czasie Jasmine dojrzała bójkę Kaynetha z Franzem. Ta chwila nieuwagi kosztowała ją wygraną Vincenta, nawet nie wiedziała, kiedy została unieruchomiona. Z jej ust wydobyło się jedynie ciche sapnięcie. Po kolejnym pokazie, który zorganizował Amycus, Jas rzucała ukradkowe spojrzenia na Franza. Była pełna sprzecznych emocji i wyłapywała jego wzrok, jakby chcąc upewnić się, że wszystko w porządku. Gdy zajęcia zaczęły dobiegać do definitywnemu końcowi, Jasmine skinęła jedynie Vincentowi na pożegnanie. Coś czuła, że ich losy jeszcze się splotą, ale Vane nie była przekonana, że tego chciała. Wyminęła ludzi, aby dotrzeć do Franza, gdy ten tylko skończył sparing z Amycusem. -Nic Ci nie jest? -zapytała go cicho, na chwilę zapominając, że była na niego zła za te dyskretne uśmieszki do Chantal. Przejechała kciukiem po rozwalonym łuku brwiowym. -Chyba obecność profesor Lacroix działa na Ciebie kojąco. -mruknęła, kiedy Franz uparcie stwierdzał, że wszystko w porządku. Dziewczyna zasępiła się nieco. |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pią 15 Sie 2014, 18:29 | |
| Obserwował wszystkie pokazy jakich udzielali Amycus z profesorką, zapamiętując co niektóre ruchy, bo mogły mu się przydać. Kiedyś. Lucas nie miał w zwyczaju komuś przywalić, ale niekiedy sytuacja tego wręcz wymagała. Krukon skinął głową, gdy usłyszał, że dostała mu się dziewczyna. -Ehh, od razu mówię, że nie atakuje kobiet ciemną nocą i możesz na mnie sobie poużywać. -zażartował na dzień dobry, uśmiechając się do Symplicji. Ciekawa osóbka, a jej nieznajomość angielskiego go intrygowała. Czasami słyszał, jak dziewczyna o nietypowym nazwisku używa dziwnego w brzmieniu języka i miał zamiar kiedyś ją o to zapytać. Postanowił, że to on bedzie napastnikiem. Nie rzucił by dziewczyną na ziemie, nawet w ramach koniecznosci, raczej by się postarał o jakieś unieruchomienie, jak kiedykolwiek przedstawicielka płci pięknej zechce go zabić. Oby to nie była Resa. Ich ćwiczenia przerwała dopiero burda wywołana przez Kaynetha i Ślizgona, o nazwisku Krueger, jak przypominał sobie Krukon. Ilość krwi i ciosy, jakie sobie okazywali była dość brutalna jak na zwykły sparing. Luc niechętnie na to patrzył. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pią 15 Sie 2014, 19:02 | |
| Kamień spadł jej z serca, gdy usłyszała, że Chantal miała odrobinę serca dla niej i przydzieliła jej dziewczynę. I to jaką! Jej odbicie lustrzane. No dobra, nieco przekłamane, ale nadal. Do dzisiaj Tanja wspominała to spotkanie na korytarzu, gdy miała wrażenie, że uderzyła w zwierciadło, a nastepnie wylądowała ze Ślizgonką w gabinecie Filcha. Dziewczyna uśmiechała się delikatnie nawet teraz, gdy Tanesha szła do niej. Dziwne, jak kobiety z przeciwnych domów mogły się tak zaprzyjaźnić. Tanja była wdzięczna Ślizgonce, że ta odciągnęła ją na bok i zajęła jej myśli czymś innym. Posłusznie spojrzała na parę Ślizgon-Puchon i aż westchnęła. -Coś czuję, że poleje się krew... -dziewczyna mogła zostać wróżbitą. Tanja wróciła spojrzeniem na Taneshę i aż parsknęła śmiechem. Pierwszym szczerym od dawna. -Myślę, że może być problem z dowozem. -wyszczerzyła się. Wsunęła dłonie do kieszeni spodenek i przyglądała się innym parom. Ochoczo podeszła do Ślizgonki i obserwując Lacroix zaczęła nieporadnie jakieś dźwignie. Z początku nie wychodziły jej, ale dopingowana przez koleżankę wzięłą się w garść i postanowiłą zrobić to, na co ja stać. Przerwała jednak "zabawę", widząc ostrą bójkę między chłopakami. -Mogłam się założyć! Nie zmierzyłyśmy czasu, co nie? -westchnęła Tanja. Taka okazja! Oglądała "widowisko" dość uważnie, komentując końcówkę, jako niepotrzebny wybuch testosteronu. Lepiej nie pytać, co było katalizatorem. Tan odwróciłą się do niesiostry. -Mam nadzieję, że szybko to skończymy i potem spędzimy fajnie czas w namiocie. Mam pewien plan odnośnie tej burej kotki Filcha, którym bym chciała się podzielić. - w jasnych oczach Everett pojawiły się znajome błyski. |
| | | Symplicja Szafran
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Pią 15 Sie 2014, 22:43 | |
| Symp powoli wynurza się z lasu, z delikatnym, diabelskim uśmieszkiem podchodzi do przydzielonego jej Krukona, pamięta go z pokoju wspólnego, jest rok młodszy od niej, nigdy wcześniej z nim nie rozmawiała. Niebieskie ślepia przez chwilę mierzą szesnastolatka, wydaje się miły, Krukonka nie jest pewna czy to określenie pasuje do chłopaka, ale przyglądając mu się z boku taki się jej wydaje. Szafran staje naprzeciwko chłopaka i zastanawia się co powinna zrobić, jak powinna go zaatakować. Wcześniej z dużą uwagą przyglądała się ruchom pokazywanym przez nauczycielkę, nie jest jednak do końca przekonana, czy potrafi je powtórzyć. Ba nie wie czy jest wstanie choćby je sparodiować, mimo wszystko próbuje go powalić, fakt, że chłopak sam nie próbuje jej zaatakować odbiera jej pole do popisu. Łatwiej było by jej unikać jego ciosów, niż udawać supermana i zaatakować go jak gdyby nigdy nic. Symp zignorowała wcześniejszy komentarz, w którym przez przypadek zostało podane jej imię. Nie jest aż do tego stopnia pewna swoich umiejętności. W zasadzie w tej dziedzinie życia, jakoś nigdy nie miała ich zbyt dobrych, a może nawet nie tyle, że nie miała po prostu dzisiaj miała mieć pierwsze spotkanie z samoobroną, chyba, że naparzanie z braćmi można uznać za pełnoprawną walką. Słysząc zamieszanie niedaleko siebie Polka zatrzymuje się i spogląda w tamtą stronę, jest to typowe ciekawskie zachowanie Polaków, ich zawsze wszystko interesuje. |
| | | Chris Dolmeth
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sob 16 Sie 2014, 13:42 | |
| Kay był tak wytrącony z równowagi, że czuł się jakby był w transie. Nie skwitował ani słowem zmiany partnera, nie przywitał się też z Danielem w żaden sposób poza kiwnięciem głową i od razu przeszedł do wykonywania ćwiczeń, cały czas będąc w lekkim zamyśleniu. Wstydził się swoich myśli, bo jeszcze nigdy nie życzył nikomu niczego złego, tym jednak razem miał ochotę połamać tego całego Franza. Ewentualnie żeby Ślizgon spadł z miotły podczas meczu Quidditcha i rozwalił sobie ten paskudny łeb. Jeśli następnym razem będą ich dzielić wyciągnięte pięści, to efekt bedzie na pewno odwrotny - Kay pokaże Kruegerowi że Puchonów się nie dręczy - bo czymże innym była agresja, którą tamten zaprezentował? To na pewno były uprzedzenia do mugolaków i borsuków. Paskudny Ślizgoni, wszyscy tacy sami. To jednak nie był dobry pomysł żeby Kayneth myślał nad łamaniem kości swojego ex przeciwnika, podczas ćwiczenia z kimś innym - był tak zamyślony że nie patrzył co robi i kiedy się otrząsnął, zobaczył że Daniel leży wyłożony na łopatki. Młody El-Melloi sam nie wiedział kiedy, jak i co się właściwie stało, ale najwyraźniej trochę za bardzo poszedł w tango. Zaowocowało to tym, że Chantal po raz kolejny kazała mu zmienić partnera tym razem na kogoś, kogo partnerka zniknęła w tajemniczych dla Kaya okolicznościach. Puchon w pewien sposób odnosił wrażenie, że mistrzyni eliksirów zaczyna się irytować na biednego puchatego, chociaż sam nie wiedział czemu. Tak czy siak, jego nowy przeciwnik to dopiero było coś. Tego to znał aż za dobrze, książę ciemności we własnej osobie. -Yo, Gburku.-rzucił do Arcia, bez swojego standardowego pogodnego tonu. Doskonale wiedział że Krukon też ma coś przeciwko niemu, więc po prostu czekał aż tamten wykona pierwszy ruch - niech wybierze co ma ochotę ćwiczyć, wolna wola. |
| | | Vincent Pride
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sob 16 Sie 2014, 13:47 | |
| Będąc tak blisko Jasmine mógł bez większych problemów poczuć jak jej ciało reaguje na jego dotyk, na praktycznie nie istniejącą przestrzeń między ich ciałami, a także na jego głos rozbrzmiewający tuż przy jej uchu. Wyczuwał spięcia mięśni, na szyi nawet to zauważył w jednym momencie i musiał przyznać, że bawiło go takie obserwowanie. Zresztą obserwowania ciała i jego odpowiedzi na bodźce zewnętrze było samo w sobie ciekawym zadaniem na zabicie czasu i momentami okazywało się przydatne, szczególnie jeśli chłopak miał czas na realizowanie swojego hobby. Chirurgia doprawdy dawała szerokie pole do manewru. Przy każdym drgnięciu pod skórą ślizgonki w głowie od razu widział poszczególne mięśnie. Fascynujące, doprawdy. Szkoda, że nie mógł jak na dłoni zobaczyć zachowania serca w takiej sytuacji. I to dosłownie jak na dłoni, w końcu cóż to za problem dotknąć tego jakże ważnego mięśnia. Jasmine zareagowała dynamicznie na jego "atak", a jej szybkość ruchów była zadowalająca. Nie powalała i w prawdziwym starciu Vincent zapewne bez większych problemów byłby krok lub dwa przed nią, ale rokowania miała pozytywne. Poczuł wbijające się w swoją skórę paznokcie i skwitował to tylko lekkim uśmiechem. Chyba miał do czynienia z typem kocicy, brakowało mu jeszcze tylko cichego syknięcia. Kiedy poczuj jak wykręca mu ramię pozwolił swojemu ciału zareagować tak, jak miało zakodowane, czyli obrócić się, by zmniejszyć uczucie dyskomfortu do minimum. - Racja, też żałuję. - uśmiechnął się w odpowiedzi na jej słowa, skupiając spojrzenie na jej twarzy, jakby chciał z niej odczytać jakąś ukrytą informację, może wskazówkę, która podpowiedziałaby mu czy warto bliżej zapoznawać się z tą dziewczyną. Póki co jednak nic większego na to nie wskazywało, więc stwierdził, że jeszcze poczeka na rozwój wydarzeń. Zauważył chwilę potem, że dziewczyna rozproszyła się czymś. Samemu postanowił nie przykładać do tego wagi, za to wykorzystał sytuację chwytając ją za nadgarstki i oplatając ją własnymi ramionami tak, by nie mogła nimi poruszyć. Zostały jej nogi, ale byli za blisko siebie, by mogła zrobić z tym cokolwiek użytecznego. Na jej sapnięcie zareagował krótkim śmiechem. - Mam cię. - rzucił lekkim tonem, po czym ją oswobodził. Zajęcia dobiegały końca, więc on również skinął swojej partnerce sparingowej na pożegnanie. Kto wie, może będzie miał jeszcze okazję ją poznać bliżej i okaże się dla niego bardzo użyteczną znajomością? Życie lubi zaskakiwać, a on zawsze jest gotowy na takie niespodzianki. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sob 16 Sie 2014, 15:20 | |
| Zajęcia chyliły się już ku końcowi, ale Chantal pozwoliła jeszcze chętnym osobom pozostać na polanie i ćwiczyć nadal ich sparingi. Kto już uważał, że koniec nauki na dziś mógł spokojnie odejść, żegnała ich wtedy krótkim słowem lub skinieniem głowy. Jej włosy wróciły już do naturalnego koloru. Nauczycielka westchnęła cicho pod nosem widząc pozostałości krwi na koszulce Puchona. Nie podejrzewała, że to będzie aż tak trudne. Jednak należało przyznać, zajęcia mogły się zaliczać do widowiskowych. Franz dał się ponieść emocjom, ale pokazał z Kaynethem całkiem niezły pojedynek. Szkoda, że musiała polać się krew. Kiedy Ślizgon mijał ją odpowiedziała na jego uśmiech, chociaż wydawało jej się, że panna Vane nie jest z tego faktu zbytnio zadowolona. Miłość... piękna rzecz. Franz i Jas przypominali jej siebie za czasów szkoły. Wróżyła im bardzo długi związek, ale przepełniony sprzecznymi emocjami. Ciekawe, czy Franz kiedykolwiek zdradził swej partnerce, co wydarzyło się między Chantal, a nim.. oby nie. Zdarzenie, które Chant już dawno przesunęła na skraj swej świadomości. Oparła się o pień drzewa i obserwowała ostatnie sparingi.
/wszystkie posty do 21 będą brane pod uwagę przy rozdziale ostatecznych gratyfikacji |
| | | Amycus Carrow
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sob 16 Sie 2014, 18:28 | |
| Franz z Amycusem byli jednymi z ostatnich uczniów, którzy opuścili zajęcia z panną Chantal jedynie z powodu zmęczenia związanego z nieuniknionymi upadkami w twarde podłoże (nawet pomimo soczyście zielonej trawy) i bolesnymi mięśniami w przypadku nieprawidłowego rozluźnienia. Podstawą podcinania były tak na dobrą sprawę pady, z którymi Niemiec najwyraźniej nie był zaznajomiony w tym samym stopniu co jego przeciwnik. Póki pojedynek między nimi trwał, nie zamierzał udzielać ani przyjmować żadnych rad, chociaż docenienie sztuki jaką się zajmował mile połechtało ego. A przynajmniej tak to sobie wyobrażał Amycus, próbując dostosować się do zachowania Franza i skupić się również na odpowiedniej mimice, nie zaś samymi ruchami. Utrzymywanie maski szło mu zadziwiająco łatwo, więc kiedy nauczycielka poinformowała o końcu zajęć i zbieraniu tyłków z polany, nie musiał uporczywie przypominać sobie o uśmiechu zadowolenia. Uścisnął mocno prawicę kolegi, klepnąwszy go raz w przeciwne ramię i jeśli Franz nie miał innych planów, oboje udali się do namiotu – brudni, spoceni, śmierdzący i zmęczeni, ale co ważniejsze w pełni zadowoleni z nieoczekiwanego sparingu na wyrównanym poziomie. Jeżeli zaś kolega zainteresował się swoją dziewczyną, Amycus pożegnał ich oboje, chwaląc również Jasmine za szybką zdolność myślenia podczas walki i radą na przyszłość, aby bardziej wykorzystywała predyspozycje do wyślizgiwania się z uchwytu.
zmiana tematu Amycus
|
| | | Tanesha Hanyasha
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix Sob 16 Sie 2014, 23:44 | |
| Z pewnością ich przyjaźń przeczyła odwiecznej walce Lwa z Wężem. I to głównie na łajnobomby. Wykorzystywały fakt nie tylko zgodnych charakterów, dzięki któremu się tak zżyły ale przede wszystkim wyglądu. Za ulubioną ofiarę swoich bliźniaczych żartów obrały oczywiście nikogo innego, jak Filcha. Woźny naraził im się niezawinionym szlabanem i od tej pory szukały zemsty. Takiej, która opierałaby się głównie, na porwaniu pani Noriss. Knucie i planowanie zajmowało im całkiem sporo czasu i zapewniało niezłą rozrywkę. Nie raz nie dwa śmiały się do łez wymyślając nowe, nie zawsze realne w realizacji przedsięwzięcia jako porywaczki. Takie spotkania zawsze poprawiały jej humor. - Pół biedy jak tylko krew. - zauważyła Ślizgonka unosząc palec, jakby ją ostrzegała przed istotną prawdą na temat wszechświata. Żeby być bardziej przekonująca, zrobiła zadumaną minę. W towarzystwie Everett lubiła się wygłupiać. Między innymi dlatego, że zdawała sobie sprawę z sytuacji brunetki. Dziewczyna pozwoliła wykręcać sobie ręce, nogi, przeginać, ściskać i co tylko Tanji przyszło do głowy. Musiała przy tym zauważyć z zadowoleniem, że granica oporu jest u niej nieco dalej, niż u większości uczniów. Przy kilku dźwigniach, wykonanych dość nieporadnie przez partnerkę nie poczuła nic ponad lekkie napięcie mięśniowe. Nie była pewna czy to kwestia umiejętności, czy też nie-siostra bała się ją uszkodzić... Na szczęście, było to tylko chwilowe bo Everett nie czekając zmusiła ją do klęknięcia z rękoma wykręconymi do tyłu. Nawet trochę zabolało. - No. Przyzwoicie, muszę przyznać. - uśmiechnęła się przez ramię. Chciała powiedzieć coś jeszcze ale tak jak przewidywały, Ślizgon postanowił dać Puchonowi lekcję życia. Lekcję prania. Po pyskach. - Nie mierzyłyśmy, ale nie minęło pięć minut bo popcorn jeszcze nie dotarł. Uwolniona przez Tanję wstała i podziwiała to brutalne przedstawienie. Tak jak zakładała Gryfonka, krew się polała i to z obu stron. Nawet szybka reakcja nauczycielki na niewiele się zdała, bo chłopcy zdążyli odstawić całkiem niezły pokaz brutalności. Widok krwi nie był jej obcy ale i tak się skrzywiła. - Chyba wolę nie wiedzieć, co było powodem ale... nie sądziłam, że Puszki potrafią tak prowokować. - zauważyła przyglądając się jak Chantal doprowadza obu do stanu używalności. Nie umknęła jej też postać Jasmine. Nie zdziwiłaby się, gdyby chłopak z domu borsuka powiedział coś niepochlebnego na jej temat i tym samym zafundował sobie przemeblowanie na twarzy. - Nie kuś. - Tan uśmiechnęła się szeroko, zacierając ręce. - Najpierw musisz dostać bęcki! Nie zamierzała przesadzać, ale szkoda by było zmarnować okazję do sprawdzenia swoich umiejętności. Na początek złapała Everett za rękę i założyła jej dźwignię wykręcając do tyłu. Puściła ją po chwili odskakując. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, czekając aż dziewczyna nieco odsapnie i zaatakowała znowu, tym razem przewracając ją i unieruchamiając na ziemi. - Everett. - szepnęła jej tuż nad uchem - Jestem panią Noriss. Pokaż co potrafisz! - brzmiało to jak groźba. A przynajmniej chciała, żeby chociaż w małym ułamku tak było. Ponownie pozwoliła jej złapać oddech czekając wyprostowana. Ba. Nawet pozwoliła się przewrócić w podobny sposób. Tyle, że zamiast grzecznie leżeć i czekać na wyrok, zgięła się wyrzucając nogi w górę i obejmując nimi szyję Gryfonki. Jeden płynny ruch a brunetka została przerzucona w powietrzu i leżała teraz z klamrą na szyi. Ze ślizgońskich, zwinnych nóżek, rzecz jasna. - Panno Everett, miau. Ma pani szlaban, miau. - odezwała się nim ją puściła, akcentując każde 'miau'. Miała nadzieję, że jej autorska akrobacja, nie przestraszyła Tanji zanadto. Chociaż wątpiła, żeby faceci się bawili w takie rzeczy. Raczej nie powinna tego negatywnie skojarzyć. - Ma pani coś na swoją OBRONĘ, miau? - rzuciła wstając i rozciągając ramiona do tyłu. Zdążyła się już lekko spocić i miała przyspieszony oddech. Hanyasha rozejrzała się po reszcie par aż w końcu jej wzrok wyłapał profesor Lacroix. Przyglądała się pojedynkom ale nie ingerowała. Ślizgonka była poniekąd ciekawa, czy wyłapuje indywidualne, autorskie rzuty i klamry jakich używali inni uczniowie. Ona zauważyła takich przynajmniej kilka. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
| |
| | | | Walka wręcz - zajęcia z profesor Lacroix | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |