|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 17:11 | |
| Żadne z nich nie miało w planach tego, że będzie właśnie tak. Zawsze byli ze sobą blisko, zależnie od okoliczności może nawet bliżej, niż pasowałoby to obecnemu bądź przyszłemu partnerowi Wandy (który facet byłby zadowolony chociażby z tego, że jakiś inny klepie jego przyszłą/obecną po tyłku i to wcale nie wbrew woli głównej zainteresowanej?), ale nigdy w ten sposób. Zawsze dzieliła ich jakaś zawczasu wytyczona granica, której nie przekraczali, do której nawet nieszczególnie się zbliżali - do teraz. To nie powinno jednak dziwić, alkohol jest przecież taranem na wszelkie mury i bariery... Nie, chwila. Na niemal wszystkie. Bo przecież ci tutaj mieli jednak coś w głowach. Coś, co kazało się... Może nie zatrzymać, ale ogarnąć. Tak po ludzku wylać sobie na głowę po wiadrze zimnej wody. Wszystko sprowadziło się więc tylko do kilku chwil balansowania na cienkiej linii, przekroczenie której byłoby w konsekwencji bardzo przykre. Nie dziś, oczywiście, że nie - jutro, pojutrze i później. A nie chcieli tego, prawda? Nie chcieli zepsuć tego, wypracowanie czego było tak czasochłonne i w gruncie rzeczy trudne. Bo nie było przecież łatwo dogadać się dwóm osobowościom dość silnym, by żyć samodzielnie, z dala siebie. Nie było łatwo dojść do jakichkolwiek kompromisów, nauczyć się cierpliwości i zrozumienia. Im się to udało i byliby ostatnimi sierotami, gdyby pozwolili to sobie odebrać.. Nie, gdyby sami to sobie odebrali. Jeśli chodzi o Tima, ten nie zdawał sobie sprawy, że w jakikolwiek sposób może przypominać Wandzie jej byłego. Może to zabawne, ale sam Lowther wychodził z przekonania, że miejsce u boku Whisper znaleźć może tylko ktoś... Lepszy? Dojrzalszy, rozsądniejszy, bardziej odpowiedzialny. Ktoś, dla kogo dorosłe życie nie jest pasmem znaków zapytania, jakim było dla niego. Ktoś, kto miał poukładane w głowie, kto miał określone plany i cele. Kto rozumiał powagę zobowiązań, kto gotów był na wyrzeczenia. Za każdym razem, gdy u boku Wandy pojawiał się nowy chłopak, Lowther postrzegał go właśnie tak - po prostu nie był w stanie uwierzyć, że ktokolwiek inny, nieposiadający powyższych cech mógłby się sprawdzić. Nie i już. Z tego też względu do głowy mu nie przyszło, że może być porównywany z Henrykiem. On, nadający się na przyjaciela - i tyle. Nie mający planów, a jedynie cały zestaw marzeń i jeszcze większy pakiet wątpliwości. Jego codzienna poza, choć niewymuszona i dość naturalna, wciąż nie ujawniała wszystkiego. Tego, jak mało pewnie Tim czuł się w obliczu nadchodzącej dorosłości. Tego, jak bardzo nie wiedział, co powinien z sobą zrobić. Rodzice odeszli zbyt szybko i nie zdążyli udzielić mu wszystkich potrzebnych odpowiedzi. Nikt inny nie mógł ich zaś w tym zastąpić - a jeśli mógł, to Timothy po prostu nikogo takiego nie znalazł. Nawet jednak nie zdając sobie sprawy z podobnych porównań wiedział, że to byłoby nie w porządku. Nie odtrącił Wandy, gdy znalazła się jeszcze bliżej, w ciszy też obserwował grę uczuć na jej twarzyczce i jej wahanie, obserwował - i nie zrobił wiele więcej. Objął ją, skrył twarz w zagłębieniu jej szyi, musnął ustami pulsującą pod delikatną skórą tętnicę, ale nic ponadto. To nie było wiele. To, czego mógłby w tej chwili sobie życzyć, czego mógłby chcieć, to nie miało żadnego znaczenia. - Nie - rzucił cicho, niemal prosto do jej ucha, nie uściślając o co dokładnie mu chodzi. Przecież wiedziała. W jednym krótkim słowie kryło się zarówno ostrożne wycofanie jak też, może przede wszystkim, obietnica. Nie zamierzał przekroczyć tej granicy. Nie mógł tak wykorzystać okazji, nie i już. Żałowałby przecież tego bardziej niż czegokolwiek innego. To była Wada. Jego Wanda, ta Wanda, której nie miał prawa ranić, której słabości nie miał prawa - i nie chciał - wykorzystywać. Nic innego się nie liczyło. - Wiesz, że nie. Nie puścił jej jednak. Obejmował ją, przytulając do siebie. Chciał móc spoglądać w jej oczy z tak bliska, chciał też czuć ciepło - gorąco - jej ciała. Tak czy inaczej była przecież jego przyjaciółką, niemal najbliższą mu osobą. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 17:49 | |
| To nie miało być tak – mieli zwyczajnie zerwać się ze szkoły, pójść napić się piwa i zwiedzić księgarnie eksplorując ją od środka. Zero problemów, zero przeszłości, którą należało zostawić za sobą i na nią się nie oglądać pod żadnym pozorem. Zero bliskości, zero seksualności ani myślenia o tym co by było gdyby. Wypity alkohol uderzał w tętnice – to prawda. Sprawiał, że wszystko wydawało się być jaśniejsze, cieplejsze, łatwiejsze do zaakceptowania takim jakim jest. To dlatego bez skrupułów, z pewną dozą niepewności posunęła się do zrobienia pierwszego kroku – bo gdzieś w głowie zamajaczyła jej facjata Lancastera. Przypomniała sobie jego dotyk, drżenie ramion i ciemniejące spojrzenie. Bo pewnie pod wpływem alkoholu chciała poczuć raz jeszcze to samo, by chociaż na chwilę cofnąć się w czasie do października, by znowu być tą kochaną, tą jedyną dla kogoś w kim mogłaby się zakochać. Ocknęła się jednak, za późno, tuż przed popełnieniem katastrofy ale jednak. Miała przed sobą twarz nie Henry’ego, a Tima – jej Tima, przyjaciela, jej tymczasową ostoję i ramię, w które mogła się wypłakać. Co prawda sam jej nie powstrzymywał, pozwolił jej wdrapać się na niego i zbliżyć niebezpiecznie, tak by ten czuł jej gorący i pachnący oddech alkoholem na swojej odkrytej skórze. Nie po to by ją wykorzystać, by ją zdobyć, nawet nie podstępem, po prostu wyciągając rękę jak robił to nie jeden raz. Nie zrobił tego, ona też nie posunęła się do popełnienia zbrodni. Osunęła się na przyjaciela swobodnie, z pękającym sercem nie mając już za wiele sił na walkę z czymkolwiek. Dobry humor jakby z niej uleciał ustępując melancholii i rozgoryczeniu. Nie powiedziała nic jednak, pozwoliła się otulić solidnymi ramionami, które miały ją ochronić od wszelkiego zła i nieczystości świata. Krótkie muśnięcie co prawda wywołało w niej przyjemny dreszcz, który mógłby podsycić jej apetyt, ale nie stało się nic. Obejmowała Lowthera bezwiednie układając swoją łepetynę wraz z ciemnymi włosami n jego wygodnym barku i tak trwała. Chlipnęła nosem raz, drugi nie chcąc się rozpłakać, a przyjmując do wiadomości jego odmowę, która była dla niej zbawieniem. Nie pozwolił jej na to by ich relacja znacznie się pogłębiła – to mogłoby wyjść, ale również mogłoby okazać się pomyłką. Nad Wandą brał górę alkohol, wspomnienia, chęć poczucia znów tego przyjemnego mrowienia. Chciała zapomnieć jednocześnie nie chcąc zapominać. Nie myślała o konsekwencjach, a powinna. Było jej strasznie głupio, czuła się podle. Jak jedna z tych rozrywkowych dziewcząt, z których przed chwilą się śmiali. Była wdzięczna Timowi, bardzo, niewiarygodnie. Mógł dostać to co może by chciał, a jednak zachował resztki rozsądku. W przeciwieństwie do niej. - Przepraszam. – Wymamrotała gdzieś w okolicy ucha blondyna wciąż opierając podbródek o jego bark. Chłonęła jego zapach leżąc na nim plackiem, nie mogąc poruszyć ani jedną kończyn.nie mogła. Nie chciała.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 20:42 | |
| Odetchnął głęboko, mimowolnie gładząc obejmowaną Wandę po plecach. Jeśli to była próba, to w jakiś sposób ją zdali. W jakiś. Trudno powiedzieć, czy ten odpowiedni, ale... Tak chyba robią rozsądni ludzie. Dbają o swoje zaufanie i przytomnieją, choćby nawet i w ostatniej chwili. Nie miało znaczenia, które z nich otrzeźwiało jako pierwsze, najważniejsze, że ryzyko największej głupoty świata zostało zażegnane. To nie tak, że Lowther miał coś do Whisper - oczywiście, że nie miał, w jego głowie zresztą gościły czasem myśli takie a nie inne. Nie, po prostu ten jeden raz Krukon nie uważał, by seks był rozwiązaniem i dobrym początkiem czegoś nowego. Nowego... Czegoś, na co, być może, żadne z nich nie było jeszcze gotowe. Wanda była teraz szczególnie podatna, pełna tęsknot pchających ją do różnych rzeczy, których normalnie mogłaby nie zrobić, decyzji, których przy innej okazji mogłaby nigdy nie podjąć. A on... Tim po prostu nie wiedział, czego chciał. Nie był pewien. I tak, w tej chwili jego niepewność rzeczywiście była problemem. - Nie masz za co. - Ostatnim, czego chciał, to by Whisper czuła się winna. Nie zrobiła przecież nic złego, żadne z nich nie zrobiło - albo odwrotnie, zrobili obydwoje. W każdym razie, nie powinna się zadręczać, nie powinna mieć wyrzutów sumienia, nie... Nie powinna. Mimowolnie objął ją mocniej, jednocześnie składając na jej policzku przelotny pocałunek. - Hej, nie rozklejaj mi się tylko - mruknął cicho i uśmiechnął się przy tym z rozbawieniem. Jak dla niego sprawa była zamknięta... A przynajmniej chwilowo zawieszona. Znacznie ważniejsze było teraz samopoczucie Wandy, bo nawet nie będąc bystrzakiem łatwo byłoby zauważyć, że jest jej źle. Nie unikała go przecież bez powodu, przyczyna tego wszystkiego była mu zaś bardzo dobrze znana. To znaczy, na tyle dobrze, na ile mogła być, skoro dotąd nie mógł poznać pełni sprawy z perspektywy Whisper. Jego bezpośrednie źródło informacji aż do dzisiejszego poranka wolało samotne włóczęgi po szkolnych korytarzach, stąd w tej chwili Timothy nie był pewien, jak tak naprawdę wszystko się przedstawia. Pewne było tylko jedno - serduszko panny prefekt było zranione i trzeba było coś z tym zrobić - niezależnie, czy pomoc miała obejmować użyczenie ramienia jako gąbki na łzy, wysłuchania całej opowieści czy może stanowczego stwierdzenia, że wszystko się ułoży. Banał banałem, ale jeśli podobną mądrość powtórzy się z odpowiednią dozą przekonania, podobno w czymś to może pomóc. Tymczasem pozostawił więc wszystko bez zmian - wciąż obejmując przyjaciółkę, przytulał ją do swej piersi, bez wahania ponownie podejmując rolę tego, kim zawsze dla niej był. Ostoja, wsparcie, opoka na złe dni. Czyli, jakby to powiedzieć, klasyczny friendzone. Lowther nie miał jednak z tym problemu, naprawdę. Nie mógł mieć, skoro aż dotąd nie zastanawiał się wcale nad rzeczywistością alternatywną, w której miałoby go łączyć z Wandą cokolwiek więcej. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 21:16 | |
| Zranione serce popychało do zrobienia wielu głupot, do zrobienia czegoś czego mogłoby się żałować, albo do czegoś czego nigdy byśmy nie zrobili. Tak właśnie czuła się Wanda – była zraniona, rozklejona i nie miała najmniejszego pomysłu co ze sobą zrobić by poprawić swoją sytuację. Mogłaby pocałować Tima, wbrew jego woli, pewnie i wbrew sobie jakby na to spojrzeć z innej strony. Ale czy właśnie o to chodziło? By popełnić kolejny błąd, który mógłby pociągnąć za sobą nieprzyjemne konsekwencje? Nie chciała stracić i jego, nie mogłaby- wtedy stałaby się kompletny wrakiem człowieka. I chociaż miała wielu przyjaciół i dobrych znajomych to Lowther był unikatem – kimś kto doskonale ją rozumiał i wiedział o co jej chodzi. Rozumieli się momentami bez słów co mogło być plusem ale również mogło być uciążliwe. Ona była uciążliwa, a on męczący. Czy trzeba dodawać coś jeszcze? Trwała w bezruchu jeszcze chwilę, niejako rozkoszując się dotykiem dłoni, ramion przyjaciela. Słyszała jego miarowy oddech zmieszany z jej własnym – czuła bicie serca i materiał bokserki ocierający się o jej brzuch. Gdy Timothy się odezwał kiwnęła tylko głową, jakby to miało odpowiadać na wszelkie pytania z każdej dziedziny życia. Jakby kiwnięcie głową było właśnie odpowiedzią na najważniejsze kwestie ingerujące i będące częścią naszego życia. Dosięgła dłonią swej twarzy i odgarnęła z czoła loki podpierając dziwnie swój policzek i przymykając oczy. Nie chciała rozmawiać o swoich problemach, o tym jak boli ją gdy przypomina sobie o wspólnie spędzonych chwilach z Lancasterem. Nie chciała pamiętać o pierwszym wspólnym pocałunku na boisku, który rozegrał się zaraz po tym jak spadła z miotły. Ani o tym jak byli w łazience prefektów, do której przeszmuglował ją nielegalnie. Teraz to ona miała plakietkę prefekta i to ona mogła sprowadzać tam przyjaciół o czym ten pewnie się prędko nie dowie. Jedynym plusem tego wszystkiego było to, że obecnie Puchon nie przesiadywał w szkole. Nie mogłaby chyba na niego spojrzeć gdyby mijała go co dzień w drodze do Sali, czy na śniadanie. Nie chciałaby patrzeć na to jak jest szczęśliwy ze swoją pierwszą dziewczyną- czułaby się niekomfortowo, jak towar przechodni, dosłownie na chwilę. To tak jakby zastąpiła mu tą jedyną na czas amnezji, a potem gdy wszystko wróciło do normy można było ją odstawić w kąt jak szmacianą laleczkę, do której być może się powróci za jakiś czas. Coraz gorsze myśli i scenariusze przychodziły jej do głowy – nie zauważyła nawet gdy pod powiekami poczuła pieczenie słonych łez, które spłynęły po zaczerwienionych polikach krocząc dzielnie po skórze. Pokój w Trzech Miotłach oddalał się od niej nadzwyczaj szybko i sprawnie – podobnie jak ciało i dusza Lowthera, które znajdowały się gdzieś ponad to. Ona była gdzieś ponad, gdzieś wyżej zatapiająca się w swoich czarnych rozmyślaniach, scenariuszach życia, które przeżyła, które może jeszcze przeżyć. Usnęła, jak gdyby nigdy nic. Najzwyczajniej w świecie uśpił ją wypity alkohol, który najpierw dał euforię, potem pobudzenie, chwilowe załamanie, a teraz sen. Obróciła jeszcze delikatnie głowę w bok, by zatopić się w zagłębieniu szyi przyjaciela po czym podkuliła nogi trwając w tym błogim stanie jak najdłużej.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 22:21 | |
| Nie drążąc już tematu sercowych perypetii Wandy - Kurkon już dawno doszedł do wniosku, że wścibstwo czy nachalność nie popłaca, a każdy znajduje w końcu odpowiedni moment na rozmowę - Timothy po prostu był. Nie nalegając na żadną inną odpowiedź - skinienie głowy było na ten moment wystarczające - w ciszy pozwalał przyjaciółce przejść przez to wszystko samodzielnie. Agresywna ofensywa wspomnień, szturm tęsknot i oflankowanie przez żal - nie mógł uczestniczyć w tym razem z nią. Mógł stać obok, oferować ramię, gdyby się zachwiała, ale nie mógł zwalczyć jej własnych demonów. Musiała stawić temu czoła sama. Gdy w pewnej chwili Krukonka wyraźnie rozluźniła się, odetchnął bardzo cicho i kciukiem starł pojedyncze łzy, jakie przed momentem spłynęły po policzkach panny prefekt. Ucałował ją jeszcze w czoło i zamknął oczy. To było niespodziewane, ale może potrzebne. Próba albo przełom, jak zwał tak zwał. Zresztą, teraz miał się nad tym zastanawiać? Teraz, gdy wciąż czuł buzowanie alkoholu w ciele, gdy gardło wciąż go paliło a zapach przyjaciółki wciąż otumaniał? Nie, na analizy przyjdzie jeszcze czas. Rano, albo w ogóle znacznie później. W objęcia Morfeusza padł równie szybko, co i Wanda, przegrywając wreszcie walkę ze zmęczeniem po długim, zakończonym libacją dniu.
Rano przyszło późno i cicho. Gdy pierwsze promienie mroźnego, grudniowego słońca zajrzały przez okienną szybę, Lowther pogrążony był jeszcze w świecie własnych marzeń sennych. Po przebudzeniu z pewnością nie byłby w stanie powiedzieć, co miał przed oczyma jeszcze kilka chwil temu, teraz jednak obrazy musiały być wyraźne i w pełni absorbujące. Choć więc w pewnej chwili słoneczne macki natarły prosto na zamknięte powieki Tima, ten przekręcił się tylko na bok, odruchowo przygarniając Wandę do siebie. Wychodziło na to, że całą noc spędzili praktycznie tuż obok, wtuleni w siebie nawzajem. Co miało z tego wyniknąć? Cóż, to pytanie z pewnością będzie wymagało odpowiedzi. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 29 Lis 2015, 22:42 | |
| Nie śniło się jej nic. Kompletna, czarna pustka, tło, kartka papieru. Mogłaby to zapisać po swojemu pewnie wplatając w to swoje marzenia, te jeszcze niespełnione ale wolała nic z tym nie robić. Obróciła się w pewnym momencie na drugi bok nie otwierając jeszcze oczu. Jeszcze nie teraz, za chwilę, za moment. Przecież miała wolne, bo właśnie o nie tak zażarcie walczyła. O chwilę wytchnienia i spokoju spędzoną na robieniu tych wszystkich dziwnych rzeczy. W końcu grudniowe słońce przebiło się skutecznie przez szyby, przez warstwę ochronną zmuszając pannę Whisper do otwarcia powiek, które zaraz to przetarła mocno palcami nie wierząc w to, że jest już ranek. Przewróciła się na plecy jeszcze nie za bardzo rejestrując to co się działo – chociaż doskonale wiedziała, że jest w Trzech Miotłach bowiem w dormitorium witały ją zawsze stonowane błękity podczas gdy teraz zmrużonymi patrzałkami wpatrywała się w bielony sufit. Ziewnęła przeciągle twierdząc po cichu, że chętnie by się czegoś napiła. Co prawda głowa jej nie bolała – na całe szczęście – ale suszenie coraz bardziej absorbowało jej uwagę. Tak bardzo, że nie zauważyła męskich ramion ciasno ją oplatających. Obróciła łepetynę w lewo dostrzegając strzechę jasnych włosów oraz kamienne oblicze Lowthera. Wyplątała się z jego objęć i podniosła się niemal do siadu, by dojrzeć brak ubrań – najwidoczniej w nocy zrobiło się jej gorąco pod kocem i w obecności przyjaciela dlatego pozbyła się ciuchów, ale skąd mogła o tym wiedzieć? Serce podeszło jej do gardła, a panika wzrastała w każdym, ciężkim oddechem. Przecież nie mogli tego zrobić, przecież go chyba nawet nie pocałowała. O Merlinie, jak to się mogło stać. - Tim, Tim, Tim, wstawaj. - Pochylając się nad nim złapała go za ramię i potrzasnęła nim mało delikatnie, chociaż z pewną dozą wyczucia. Zmarszczyła bezwiednie brwi rozbudzając się już niemal kompletnie, drugą dłonią ciągnąc za sobą koc. Opatuliła się nim prowizorycznie po czym powróciła do wybudzania przyjaciela. - Na Merlina, powiedz, że nic się nie stało, Tim. Powiedz. – Gdy zauważyła pierwsze oznaki informujące ją, że ten powoli się wybudzał zawisła nad nim jak kat szukając w zielonych oczach zrozumienia.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pon 30 Lis 2015, 21:00 | |
| Świat marzeń sennych był ulotny, nie tak bardzo jednak, by Tim mógł go z łatwością opuścić. Silny, kamienny sen, dodatkowo podparty alkoholem, trzymał Lowthera na tyle mocno, że nawet pomoc w postaci tarmoszenia przez Wandę nie mogła go od tak otrzeźwić. Wprawdzie rzeczywiście zaczął powracać do żywych, mrugnął ze dwa razy i przetarł twarz dłonią, ale nim dotarł do niego sens słów Whisper zarejestrował coś zupełnie innego - to, że w ustach ma Saharę, a w głowie jakiś międzynarodowy konkurs perkusistów. Cholera. Uczucie kaca nie było mu obce, ale to między innymi ono odpowiedzialne było za to, że Timothy na co dzień nie pił, że z alkoholu rezygnował zazwyczaj dość łatwo i bez bólu. Po prostu nie lubił czuś się jak wyciśnięta szmata do podłogi, bardzo tego nie lubił. Swe niezadowolenie musiał jednak odsunąć na bok, bo wreszcie pełnia sytuacji uderzyła go w twarz z siłą rozpędzonego pociągu. Szybka retrospekcja poprzedniego dnia: spontaniczna dezercja ze szkoły, szlajanie się po Hogsmeade, zakupy, picie i... No właśnie. Nie wiedział, co było po tym i. Widział co być powinno, ale wspomnienia szwankowały i w niczym nie mogły go utwierdzić. Film mu się nie urwał, nie do końca, ale ostatnim, co pamiętał, było przytulanie Wandy - jeszcze względnie ubranej. On też był w koszulce, a nie tak, jak teraz, bez. I naprawdę, na tęczowe gacie Merlina, nie miał pojęcia, co działo się w nocy. - Co... co? - Nawet teraz potrzebował jednak dobrej chwili na to, by wyartykułować jakiekolwiek słowa, by usiąść, wreszcie - by się zastanowić. Szczególnie to ostatnie było trudne, bo Tim czuł się źle, naprawdę źle. Potrzebował oceanu dla zaspokojenia pragnienia i jakiegoś eliksiru dla sponiewieranych. I może jakiejś szybkiej legilimencji, by rozwiać mgłę zasnuwającą te wszystkie wspomnienia. W każdym razie, gdy już się wybudził nie mógł już unikać odpowiedzi. Musiał powiedzieć coś... Cokolwiek. Najlepiej: nie panikuj, Whisper, nie zrobiliśmy nic głupiego. Ale tego akurat nie powie, bo nie wie. Nie wie, czy nie zrobili, a skoro nie wie, to nie będzie obiecywał. Nigdy przecież tego nie robił, Wanda o tym doskonale wiedziała. - Bardzo bym chciał - stwierdził więc prostolinijnie - ale nic nie pamiętam. Nic z ostatnich kilku godzin. Jeszcze raz przetarł twarz dłonią, przeczesał rozczochrane włosy palcami i po rozejrzeniu się po pokoju ponownie spojrzał na Wandę. Bez uśmiechu, nie dlatego jednak, by coś go przerażało, ale dlatego, że był zmarnowany. Nie miał siły żartować, uśmiechać się pocieszająco czy choćby martwić tym, że mógł przespać się z przyjaciółką. I w takim stanie miał wrócić do Hogwartu, tak? Zabawne. - Spaliśmy pewnie tylko. - Wzruszył ramionami, bo mimo wszystko to wydawało mu się najbardziej prawdopodobne. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 02 Gru 2015, 09:53 | |
| Chociaż czuła jak żołądek powoli wywraca się do góry, a gardło domaga się picia, wody, czegokolwiek to musiała zacząć trzeźwo myśleć. Musiała przeanalizować godzinę po godzinie, minutę po minucie ich spotkania. Wiedziała doskonale co robili po wyjściu ze szkoły. Krótki spacer – wtedy dostała sowę od Riaana – wypad do księgarni i wtedy stało się to. Zaczęli pić, wygłupiać się i rozmawiać na różne tematy, inne mądre i wyjątkowo trafne, a jeszcze kolejne beznadziejnie głupie. Starała się przypomnieć klatka po klatce co się działa, co między nimi się wydarzyło, ale nie było to zbyt skuteczne. Zmarszczone brwi, dłonie zaciśnięcie kurczowo na krańcach kolorowego koca oraz wzburzona czupryna – taki oto obraz reprezentowała sobą prefekt Ravenclaw. Nie wspominając już o niekompletnym odzieniu i bladej twarzy przypominającą bardziej upiora niż nastolatkę z domu Kruka. Przełknęła z trudem ślinę przenosząc na powrót spojrzenie piwnych oczu na przyjaciela, który dopiero co się rozbudził i tak jak ona wyglądał niewyraźnie. Nie miała serca wyrywać go z objęć Morfeusza ale musiała by dowiedzieć się prawdy, chociaż jej ułamka. Pobudka Lowthera na niewiele się jej zdała, bo i blondyn niewiele pamiętał ze wspólnie spędzonego wieczoru i jak się okazało nocy. - W porządku. Okej. Rozumiem. Nic nie było. [/b – Powiedziała w końcu trochę nie wierząc swym własnym słowom po czym wyplątując się z objęć pierzyny podniosła się z łóżka i nieco zbaczając z głównego toru swej drogi doszła do stolika, przy którym usiadła i sięgając do swego plecaka zaczęła w nim grzebać w poszukiwaniu albo eliksiru na kac – taki zawsze ze sobą nosiła znając upodobania do alkoholu swych znajomych – bądź też butelki wody. Jak się okazało znalazła ten pierwszy – małą fiolkę o fioletowym zabarwieniu, którą odkorowała i pociągnęła z niej oszczędnego łyka. Przymknęła powieki i odetchnęła. - [b] Masz. Za 10 minut eliksir powinien zadziałać. Ja idę się wykąpać. – Mówiąc to zgarnęła swój tobołek, a naczynko posłała w stronę przyjaciela. Teraz starała się unikać kontaktu wzrokowego za wszelką cenę dlatego obróciwszy się zniknęła za drzwiami łazienki gdzie mogła poczuć się odrobinę swobodniej. Nikt na nią nie patrzył, nie oceniał jej, nie musiała się tłumaczyć z tego czego przecież nie zrobiła. Zrzuciwszy ciuchy weszła pod strumień zimnej wody. Syknęła czując ochłodzenie organizmu oraz wilgotne sunięcia wzdłuż całego ciała. Prysznic orzeźwił ją pewnie zanim mikstura zaczęła działać – pulsowanie w skroni ustało, a żołądek był gotów do przyjęcia pierwszego posiłku. Jeszcze chwilę pomęczyła się nad zimnicą by zaraz uregulować temperaturę wody i na spokojnie przejść do przyjemnych czynności. Zapach wanilii unosił się nad nią, nad wilgotnymi włosami przeczesanymi nie tylko palcami ale i grzebieniem. Świeża Wanda to rozsądna Wanda można by rzec i nawet jeżeli wszystkie wspomnienia z nocy zostały gdzieś z tyłu głowy nie do końca jeszcze wyjaśnione to sama Krukonka czuła się o wiele lepiej. I była skłonna uwierzyć w wersję bezpieczną, bez przygód łóżkowych – nie sądziła by była w stanie na kogokolwiek podziałać w tym stanie, zwłaszcza, że non stop myślami wracała do borsuczego Lancastera, który złamał jej serce. Jednorazowa akcja nie przeszłaby ani tym bardziej nie poprawiłaby jej nastroju co ta wiedziała już na wstępie. Jedyne czego jej brakowało to właśnie tych okazywanych czułości i bliskości z drugą osobą, co ta dostała. Więc jest na plusie. Poprawiwszy kołnierz czarno-czerwonej miękkiej koszuli w kratę westchnęła by zaraz wyjść z zaparowanej łazienki i dołączyć znowu do Tima obok, którego usiadła. W sumie była zwrócona do niego plecami wzrok wlepiała w kolorowe skarpetki. Zaraz jednak odchyliła się do tyłu i ułożyła mokrą głowę na jego kolanach uśmiechając się po swojemu aczkolwiek szczerze, autentycznie. - Nawet jeżeli cokolwiek by się wydarzyło to chyba nic złego, co? Nie odsunąłbyś się ode mnie? – Spytała ostrożnie dobierając słowa by chłopak zrozumiał ją tak w jaki sposób chciała zostać zrozumiana. Nie chciała być traktowana jako kolejna jego ofiara czy zabawka – i chociaż teraz, po kąpieli miała stuprocentową pewność, że nic się nie wydarzyło to teraz zwyczajnie była ciekawa jak chłopaczyna zareaguje na jej niecodzienne dość pytanie.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 02 Gru 2015, 21:02 | |
| Timothy był w stanie z pełnym przekonaniem stwierdzić, że absolutnie nic się nie stało, jeśli takie stwierdzenie miałoby Wandę uspokoić, prawda jednak wyglądała tak, że w swoją silną wolę wierzył tylko dotąd, dopóki ją kontrolował. A poprzedniego wieczoru - nie było wątpliwości - pod kontrolą miał całe nic. Był więc gotów zapewniać przyjaciółkę, że wszystko jest w porządku, jednocześnie intensywnie zastanawiając się, czy aby na pewno. Gdy bowiem oprzytomniał do reszty, gdy rozbudziło go własne pragnienie, obawy Krukonki i promienie słońca wpadające przez okno, wtedy zaczął naprawdę poważnie rozważać, co najlepszego nawyrabiali. Nie było mowy o przypomnieniu sobie czegokolwiek, biała plama zasłaniała te najbardziej problematyczne godziny, ale musiał być przecież jakiś sposób żeby... Przekonać się, że potrafili być dorosłymi, dojrzałymi ludźmi? Albo chociaż Wanda potrafiła? Bo Tim częściej niż często nie potrafił trzymać rąk przy sobie, tym bardziej, im bardziej był pijany. Dlatego też nie pił - lubił trzymać fason i jeśli możliwe to było tylko bez alkoholu, to gotów był z niego zrezygnować. To, że Wanda postanowiła wygospodarować chwilę dla siebie, było mu w każdym razie bardzo na rękę. Z wdzięcznością przyjął eliksir, wypił go w kilku dużych łykach i, czekając na zbawcze działanie wywaru, rozejrzał się po miejscu ewentualnej zbrodni. Płaszcz wisiał dokładnie tam, sweter też leżakował dokładnie w tej samej lokalizacji, buty również były na miejscu, natomiast bokserka jakimś cudem znalazła się nieopodal łóżka, rzucona niedbale na podłogę. Jakim cudem? Naprawdę miał nadzieję, że takim, który pozwolił mu się rozebrać będąc zupełnie nieprzytomnym. Nie chciał, by była w tym jakakolwiek rola Wandy, podobnie jak nie chciał, by jego ręce pomagały zdejmować ubrania przyjaciółki. To byłoby... Bardzo niefortunne. Bardzo. Nim Whisper wróciła, zdążył jeszcze zaliczyć szybką wycieczkę po pokoju, zgarnąć nową paczkę papierosów i wrócić na łóżko, by tam, w pozycji półleżącej, zaaplikować sobie poranną dawkę nikotyny. Tym razem był jednak mądrzejszy niż poprzednio i zawczasu uchylił okno - raz, żeby przestało być tak gorąco, a dwa, by nie byli zmuszeni egzystować w iście kadzidlanej atmosferze. Dym więc zgodnie z prawami fizyki ewakuował się spokojnie poza pokój, tak że gdy Wanda opuściła łazienkę, nie musiała zmagać się z szarymi, wonnymi kłębami. - Nie obrażaj mnie, skarbie. - Nie ukrywajmy, pytanie Whisper, które padło gdy dziewczę znalazło już najwygodniejszą pozycję, faktycznie go zaskoczyło. Spodziewał się raczej upartego zaprzeczania, wręcz panicznej potrzeby udowodnienia sobie, że nic nie miało prawa się wydarzyć. Tymczasem pytanie Wandy sugerowało, że Krukonka mimo wszystko podobną ewentualność - że jednak coś - dopuszczała i, co jeszcze bardziej nieprawdopodobne, nie do końca miała coś przeciw. Oczywiście, to mogło być zbyt życzeniowe myślenie niereformowalnego Lowthera, tak czy tak jednak chłopak musiał nieźle się natrudzić, by w jego głosie nie było słychać zaskoczenia. - Nie odsuwam się od tych, na których mi zależy - stwierdził więc po prostu, dyplomatycznie unikając bardziej bezpośredniego poruszania drażliwego tematu kontaktów trzeciego stopnia. Czy tam pierwszego, zależy jak na to spojrzeć. Nie wiedział, czy właśnie takiej odpowiedzi Wanda oczekiwała, ale nawet jeśli zamierzała jakoś go podpuścić, to... Nie. Nie tym razem. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 02 Gru 2015, 21:50 | |
| Wolała nie dopuszczać do siebie myśli, że między nimi naprawdę do czegoś doszło. Nie miała jednak żadnej pewności dlatego jeżeli już to nie chciała panikować i sprawdzać, dopytywać i męczyć swymi osądami biednego Lowthera, a wolała jedynie przyswoić ten fakt i nic z nim nie robić. Chociaż coś z tyłu głowy mówiło jej dosadnie do niczego nie doszło także już sama nie wiedziała w co i komu wierzyć. Odświeżona i bez kaca była inną osobą – myślała na powrót logicznie, wszystko widziała czarno na białym – również twarz Tima, który spojrzał na nią zaciągając się na nowo papierosem, do którego zapachu zdążyła się już przyzwyczaić. Otwarte okno sprawiło jedynie, że czuła przyjemne orzeźwienie, którego było im trzeba. Ciepła koszula mile łechtała jej obnażone i umęczone ciało podczas gdy piwne tęczówki szukały zrozumienia w zielonym odbiciu przyjaciela. Wiedziała, że może na niego liczyć, że nie powinna dopytywać o głupoty, jednak coś podświadomie pchało ją w jamę bestii zapewne do momentu, w którym ten dostatecznie nie potraktuje jej jak nieopierzonego kurczaka, którym przecież już nie była. W jej głowie pojawiało się milion pytań – począwszy od tego czy teraz powinna z nim być, z nim zostać nawet jeżeli ten tego nie chciał. Przyglądała się Timowi w milczeniu analizując wszystkie za i przeciw nie wiedząc jednak gdzie dopasować odpowiednie elementy układanki. Dlatego nic nie mówiła nawet gdy ten ją uspokoił po raz setny tego poranka. Po chwili podniosła się do siadu i poprawiła kołnierzyk świeżej koszuli – wilgotne kosmyki włosów oblepiły jej czoło, dlatego postanowiła przywołać je do porządku – wyciągnąwszy różdżkę machnęła nią zgrabnie po czym brązowe loki sprężystym ruchem osiadły na jej łepetynie już suche i lśniące. - Nie masz ochoty się odświeżyć? Łazienka już jest wolna. – Powiedziała mimochodem podnosząc się całkowicie z łóżka - w takich momentach jak ten – pełnego napięcia i oczekiwania nie lubiła się lenić. Musiała być w ruchu, musiała coś ze sobą zrobić, przemieszczać się by zająć myśli czymś innym, bardziej prozaicznym myślom niż te, które obecnie bombardowały jej głowę. Dlatego gdy tylko się odwróciła by zgarnąć swój sweter odetchnęła głęboko prostując się i spoglądając prosto w błękitne niebo ukazane za szybą. Zmarkotniała nie wiedząc tak naprawdę co ma teraz ze sobą począć. Miała ogromne poczucie winy i kaca moralnego, który najpewniej uniemożliwi jej ponownie normalne funkcjonowanie w najbliższych dniach. Zwiesiła głowę by sięgnąć również po puste butelki, które zaraz zmniejszyła odpowiednim zaklęciem – te natomiast schowała do swojego plecaka starając się odsunąć na bok nieprzyjemne myśli. W końcu, po dłuższej chwili wybuchnęła. Krzyknęła, tupnęła nogą i pisnęła zaciskając dłonie w pięści. - To okropne, Timothy. To o. k. r. o. p. n. e. Oburzające. Ja nie wiem jak Ty to wytrzymujesz, a to mnie już teraz zjada od środka poczucie winy. Zróbmy coś z tym! – Odwróciła się w jego stronę gwałtownie. Wyglądała na zrozpaczoną, na zirytowaną, na zdenerwowaną.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 03 Gru 2015, 11:54 | |
| Papieros nie mógł poprawić mu nastroju o poranku, natomiast wspólnie z cudownym eliksirem Wandy doprowadził go do jako-takiego porządku. Po uprzątnięciu pokoju, szybkim prysznicu - który rzeczywiście miał zamiar wziąć - i wygładzeniu ubrań prostym zaklęciem mógł pojawić się w szkole bez obaw o jakieś podejrzenia, dziwne spojrzenia czy cokolwiek, czym... Czym i tak nigdy się nie przejmował. Tym niemniej wypadało jakoś przyzwoicie wyglądać, dobrze więc, że chociaż Whisper była w ich duecie wystarczająco przewidująca - gdyby nie ona, najbliższe godziny od ręki należałoby spisać na straty. W każdym razie, gdy tylko wypalony papieros znalazł się w popielniczce, Lowther pozostawił przyjaciółkę sam na sam z jej myślami, na kilka dłuższych chwil znikając w azylu, jakim w tej chwili była łazienka. Nie gwarantowała wprawdzie absolutnego spokoju od uciążliwych domysłów, chroniła za to przed rozmowami i milionem kolejnych pytań, które mogłyby się pojawić. Które pojawią się ponownie, gdy z łazienki wyjdzie. Z odrobiną premedytacji odwlekał więc moment powrotu do pokoju, przez dłuższą chwilę stojąc po prostu pod strumieniem niemal wrzącej wody, potem zaś, już po wyjściu prysznica, bez pośpiechu wycierając się jednym z puchatych ręczników. Wysuszenie się ręcznikiem było czymś, czego teraz, zimą, nie sposób uniknąć, tym niemniej Timothy wolał najpierw wykorzystać metody tradycyjne. Nie gnał także z ubraniem się - z zamyśleniem spoglądając w wiszące nad zlewem lustro okrył wszystko, co trzeba, tylko koszulkę pozostawiając jeszcze z daleka na łóżku. Raz, że nieroztropnie pozostawił ją w pokoju, a dwa, że tak czy tak nie lubił wciągać nic przez głowę wtedy, gdy włosy wciąż jeszcze miał wilgotne. Mokrość na plecach, jaka zaistniałaby po przewleczeniu bokserki przez rozczochraną czuprynę nie byłaby niczym przyjemnym. Tak jak się spodziewał, gdy ponownie znalazł się w sypialni, Wanda miała już gotową bardziej tradycyjną reakcję. Z jednej strony rzeczywiście taką wolał - była bardziej oczywista, łatwiejsza do zinterpretowania - z drugiej jednak teraz, po tych kilku chwilach jakie miał, żeby się namyślić, nie potrafił podejść do tego ze spokojem. Nie było w tym, oczywiście, winy Krukonki - Timothy był po prostu zły na siebie. Zły? Nie, w tej chwili już absolutnie wściekły. Nie chciał, by do czegoś takiego doszło, nie chciał, by musieli w ogóle zastanawiać się, czy przekroczyli jakąś granicę. To nie powinno mieć miejsca i gdyby miał dość rozsądku, nigdy nie pozwoliłby, żeby taka sytuacja zaistniała. Popełnił jednak błąd, wyszło jak wyszło i teraz nie potrafił nie robić sobie wyrzutów. Nie potrafił nie szaleć, przy czym komentarz Wandy wcale w uspokojeniu i odzyskaniu równowagi mu nie pomógł. - Tak? - rzucił krótko i zmrużył oczy. - A co dokładnie chcesz z tym zrobić, hm? Udać, że nasz wypad skończył się po prostu na zakupach w księgarni? A może sprawić, żeby domysły stały się rzeczywistością i chociaż w taki sposób wyjaśnić sytuację? Ani się obejrzał, jak stał już tuż przed Wandą, naprawdę bardzo blisko, zmuszając ją do oparcia się plecami o ścianę. Zaciskając zęby uśmiechnął się gorzko. To może i nie wyglądało najlepiej, ale Timothy nic nie mógł poradzić na to, że tak bardzo był na siebie wściekły - i że przekładało się to na takie a nie inne zachowanie. Mógł co najwyżej spróbować się jakkolwiek wytłumaczyć i liczyć na to, że Whisper... Że po prostu nie będzie się obwiniać. Jeśli ktokolwiek był tu bardziej odpowiedzialnym za całe zajście, to on. Jeśli do czegokolwiek doszło, to z pewnością on byłby tym, z czyjej strony wyszła inicjatywa - znał się przecież i doskonale to wiedział. A jeśli nie doszło... To również on powinien zadbać o to, by nie musieli rozpoczynać dnia w taki sposób. By nie musieli zmagać się z niewiedzą. - Nie wytrzymuję, Whisper - warknął więc cicho, z uporem tkwiąc w tym samym miejscu, w tej samej, mikroskopijnej odległości od przyjaciółki. - Sama myśl o tym, że mógłbym okazać się takim... - Nie umiał znaleźć odpowiedniego określenia, albo umiał, ale było ono zbyt bezpośrednie. W każdym razie nie dokończył, uśmiechnął się za to gorzko i pokręcił głową. To, jak postrzegał sytuację - tę ewentualną, co do której nie mieli pewności - było jasne. Czuł się tak, jak gdyby przyjaciółkę po prostu wykorzystał. Jak gdyby przegrał sam ze sobą i tym samym stracił wszystko to, co przez lata wypracowali. Choć Wanda nie uciekła wprawdzie, co z pewnością jeszcze bardziej pogorszyłoby sytuację, to i tak czuł się okropnie. Prychnął cicho i cofnął się wreszcie o krok, dwa, trzy. Machnięciem różdżki wysuszył pozostałości wilgoci na swej skórze i włosach, potem zgarniając bokserkę i ubierając się. Wciągnął też na siebie sweter, zgarnął do plecaka wszystko to, co ewentualnie wymagało jeszcze zgarnięcia i spojrzał uważnie na Whisper, nic więcej nie mówiąc. To by było na tyle, nadchodzący dzień miał być co najmniej niezręczny - także dla niego. |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 03 Gru 2015, 18:59 | |
| Słysząc trzaśnięcie drzwi prowadzących do łazienki odetchnęła. Mimo tego, że bardzo lubiła i szanowała Lowthera teraz w tej chwili, kiedy nie wiadomo do czego doszło między nimi w nocy jakoś nie potrafiła zebrać myśli przebywając z nim w jednym pomieszczeniu. Szum wody dobiegający za ściany skutecznie zagłuszał jej przekleństwa, które rzucała raz za razem. Nie powinna mieć takich zmartwień – nie powinna mieć żadnych zmartwień. Była zbyt młoda na wszelkie rozterki, nawet te sercowe, których życie jej nie szczędziło. Póki co nie potrafiłaby spojrzeć na Tima inaczej niż na przyjaciela i chociaż dokładnie pamiętała chwile napięcia, do których dochodziło między nimi nie potrafiła się przemóc, zbadać sprawy i przedstawić jej w innym świetle. Mawia się, że kobiety mają dodatkowy zmysł, którym potrafią posłużyć się w nawet powiedzmy patowej sytuacji. Potrafią wyczuć gdy coś się zmienia, gdy życie wali się komuś pod nogami, gdy coś nie idzie po naszej myśli. Musiała się porządnie skupić by przejść godzina po godzinie wczorajszą retrospekcję, którą odtwarzała w pamięci raz za razem kołysząc się w przód i w tył będąc odwróconą do okna. Ostatnie promienie grudniowego słońca padały na jej twarz każąc niewerbalnie przymknąć jej oczy. Trybiki w głowie Krukonki pracowały na najwyższych obrotach – łączyła ze sobą fakty starając się rozwiązać zagadkę, która powoli wwiercała się w jej czaszkę. Która nie da jej żyć dopóki nie wpadnie na rozwiązanie, na jasną odpowiedź pozwalająca dostrzec drugie dno w tym wszystkim. Pamiętała chwilę gdy zbliżyła się do niego, gdy w pewnym momencie nawet miała ochotę skraść mu niewinny pocałunek, a potem oplatające ją ramiona i ciemność. Nic poza tym, żadnego dreszczyku emocji, podniecenia, niesamowitych przeżyć, o których opowiadali wszyscy, którzy mieli okazję przeżyć kilka orgazmów jednego wieczora. Nic takiego nie było. Zdała sobie z tego sprawę dopiero gdy Timothy wyszedł z łazienki bez koszulki. Natychmiast umknęła wzrokiem gdzie indziej by nie patrzeć na obnażone ciało nastolatka, nie chcąc również osaczać go swoją osobą co mógłby sobie pewnie pomyśleć. Odeszła kilka kroków nie otaczając go tylko manifestując swoje rozdrażnienie. Może i zachowywała się niedojrzale co świadczyły jej piski i bezsilne tupanie, ale miała swoją tezę, o której zapewne zaraz wspomni. Za chwilę – tak jak za chwilę przed jej oczami pojawił się Lowther – tym razem to ona była zwierzyną, a on kłusownikiem. Poczuła zapach mydła i naturalnej woni chłopaka, która w chwili obecnej stanowiła mieszankę wybuchową dla jej zmysłów. Odruchowo cofnęła się o krok dotykając plecami ścianę, o którą się oparła – przytuliła wiedząc, że nie ma szansy na ucieczkę przed zielonymi ślepiami przyjaciela. Wytrzymała jego prawie nienawistne spojrzenie dostrzegając w nim zawód i udrękę. Nie chciała zapomnieć o tym co się wydarzyło, a w sumie co się nawet nie wydarzyło, ale nie chciała ciągle tkwić w niepewności gdy ta rozsadzała ją od środka siejąc spustoszenie w krukońskim organizmie. Nie chciała również potwierdzać tego czego się domyślali – nie była na to gotowa psychicznie ani fizycznie – nie wiedziałaby co miałaby zrobić, nie miała doświadczenia – poza tym czy serio Tim chciał to zrobić? Zmarszczyła bezwiednie nos i pokręciła ciemną głową wytrącając z niej swoje głupie pomysły. Widziała każdą drobną zmarszczkę na twarzy chłopaka, widziała pulsujące mięśnie i ładnie zakrzywioną szczękę. Byli zbyt blisko siebie, zbyt blisko by można było mówić o zupełnie czystej i przyjacielskiej relacji. I teraz to widziała, dostrzegała to dziwne napięcie rosnące między nimi. Gdy Tim odsunął się na bezpieczną odległość odetchnęła podzielając jednocześnie jego frustrację. Wiedziała, że ten niezależnie od tego co by się nie działo nie odsunąłby się od niej. Ale ona, Wanda czułaby do siebie – nie do niego – obrzydzenie. Nie mogłaby spojrzeć na siebie na swoją buzię klnąc na siebie po stokroć, że głupszej idiotki Ziemia jeszcze nie nosiła. Powinna zachować trzeźwość umysłu, tak jak to zawsze robiła i co wychodziło jej naprawdę nieźle. Dlatego odczekała moment, w którym Timothy się ubierze – widziała jak jego blond pasma schną w ekspresowym tempie – wciąż był jej przyjacielem i nie uważała go za kogoś kto wykorzystał jej słabość. Wciąż był jej rycerzem, kimś w kim miała oparcie i kto jej wysłucha niezależnie od tego jaką głupotę popełni. Odbiła się zatem od ściany i złapała go za rękę, by dać mu do zrozumienia, że chce by na nią spojrzał. - Tim, nie mów tak. Nie jesteś taki, nie obwiniaj się, bo nie masz o co tak naprawdę. – Zaczęła kierując czekoladowe tęczówki na jego facjatę. Chciała utrzymać teraz chociaż ten kontakt wzrokowy, o który u niej tak trudno. - Najpewniej między nami się nic nie wydarzyło. Nie pamiętam smaku Twoich ust, a ten zawsze zapamiętuje, niezależnie od tego co by się nie wydarzyło. Dlatego nie zamartwiaj się i nie myśl już o tym, nie ma sensu. – Wyznała ściszając głos i zaciskając palce na jego dłoni. Mówiła prawdę – nie przypominała sobie by ich usta połączył pocałunek, tak ważny dla niej – który potrafił nam pokazać co myślimy o drugiej osobie. Wciąż stała przed nim, nie tak blisko jak ten poprzednio. Wykrzywiła wargi w delikatnym, wciąż jednak markotnym uśmiechu.
|
| | | Timothy Lowther
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 03 Gru 2015, 19:54 | |
| Rzadko kiedy pozwalał sobie na to, by poniosły go emocje - jakiekolwiek. W przypadku Tima wszystko zawsze było wykalkulowane, przemyślane. Nawet największa głupota była zazwyczaj skutkiem intensywnego procesu myślowego, w efekcie którego Krukon sobie na coś pozwolił. Rzadko kiedy więc - a może właściwie nigdy - nie pozwalał, by do głosu dochodziły nieracjonalne i, co gorsza, nieprzewidywalne uczucia. Niezależnie czy chodziło o miłość czy nienawiść, Timothy chlubił się tym, że wszystko potrafi opanować i dozować w akceptowalnych, nieporażających dawkach. Najwyraźniej jednak nie do końca tak było, a tylko zazwyczaj. Bo teraz przecież wyraźnie było widać, że jego zachowanie nie było ani przemyślane, ani tym bardziej kontrolowane. Poniosło go - i dobrze, że tylko tyle. Timothy może i potrafił być stoicko spokojny, ale gdy coś go rozdrażniło, wtedy rozsądek trochę przeciekał mu przez palce. Rzadko bo rzadko, ale jednak się zdarzało. I wtedy bywało różnie, bo Tim umiał się wściekać. Mało kto o tym wiedział, bo mało kto był na tyle istotny, by tracić na niego nerwy, tym niemniej gdy w grę wchodziło cokolwiek naprawdę ważnego - osoba czy relacja - Lowther szalał. Czasami. Teraz jednak po prostu odetchnął głęboko. Przez moment zastanawiał się, czy nie powinien zabrać dłoni z dłoni Wandy, szybko doszedł jednak do wniosku, że to dopiero byłoby głupie. Czy nie lepiej było po prostu uwierzyć w nagłą pewność Whisper i dać sobie z tym wszystkim spokój? Jeśli faktycznie nic się nie stało, to nie było powodu, by cokolwiek zmieniać. Zresztą, gdyby coś zaszło, to również mógł nie być to wystarczający argument do robienia rewolucji w ich relacji. Może po prostu... Och, niech będzie po staremu. I tyle. Uśmiechnął się więc wreszcie nieznacznie do Wandy, ścisnął lekko jej dłoń i wzruszył ramionami. - W porządku - rzucił krótko, wiedząc, że większa elokwencja tak czy tak go w tej chwili przerośnie. Potrzebował chwili, by się opanować - i to najlepiej chwili poza Trzema Miotłami, w ogóle poza Hogsmeade. Jeszcze poprzedniego dnia nie uwierzyłby, że tak chętnie będzie zbierał się w drogę powrotną do Hogwartu. - W porządku, niech będzie - powtórzył i z westchnieniem przetarł twarz wolną dłonią. Nie tak miał wyglądać ten poranek, ale skoro stało się to, co się stało - albo nie stało - to chyba musieli z tym żyć. Dalsze drążenie tematu raczej nie przyniosłoby nic dobrego, musiał więc przyznać pannie prefekt rację. Tym niemniej swojego standardowego poczucia humoru chwilowo nie odzyskał. Mógł się uśmiechnąć, ale trochę krzywo, mógł rzucić jakimś żartem, ale bez przekonania. Z tym też czuł się źle - jak gdyby z rolą przyjaciela przyjął na siebie obowiązek zabawiania Wandy zawsze i wszędzie, niezależnie od okoliczności - ale ponownie niewiele mógł zrobić. - To co, idziemy? - rzucił więc tylko, nie wypuszczając jednak dłoni Wandy. - Jestem przekonany, że na szkolnych korytarzach zdążyli się już za nami stęsknić. - Pytanie, czy w ogóle zauważono ich nieobecność, pozostawił w domyśle, było ono bowiem oczywiste zarówno dla niego samego, jak i dla Whisper. W każdym razie, chwilę później już ich nie było. Opłata za nocleg została uiszczona, sam pokój starannie uprzątnięty, parze uciekinierów nie pozostało więc nic innego, jak wrócić do zamku i wskoczyć w koleiny codzienności. Cała reszta domysłów, pytań i rozważań musiała ponownie zaczekać na swoją kolej, która nadejdzie... Kiedyś. Po prostu kiedyś.
zt x2 |
| | | Brandon E. Colle
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Wto 22 Gru 2015, 23:37 | |
| Może na takiego nie wygląda, ale jest dość spontaniczny. Owszem, w pracy lubi mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, lubi działać z planem (o ile jest to możliwe w takim zawodzie), ale takich wypadów, jak ten nie planuje... Może dlatego, że rzadko mu się zdarzają. Reakcja Sofii pozytywnie go zaskoczyła. I nawet odetchnął z ulgą, bo spodziewał się dezaprobaty i kolejnej ciętej riposty. A tu jednak zaskoczenie! I może nawet dzięki niemu zjedzą jakiś normalny posiłek? Czy aurorzy w takich czasach mają w ogóle na to czas? Hm, Wilson raczej nie będzie ich ścigał z naganą za brak wywiązywania się z obowiązków... Każdemu od czasu do czasu należą się wagary, czyż nie? Największym problemem był wybór miejsca. W Londynie ciężko o nie-mugolską knajpkę, gdzie można zjeść coś w południe w środku zimy i to za przyzwoitą cenę. Brandon nie miał też pojęcia w jakiej kuchni gustuje Sofia, jaki klimat preferuje... Właściwie niewiele o niej wiedział. Ona o nim prawdopodobnie tyle samo. Cóż, pozostało im tylko teleportować się do uwielbianego przez wszystkich Hogsmeade. Oczywiście, minus tej wioski jest taki, że ciężko tu o jakąkolwiek intymność i spokój, lecz przecież wybrali się tylko na lunch, nic więcej. Nie muszą martwić się, że będzie tłoczno, tym bardziej zważając na okres przedświąteczny. Przynajmniej będzie klimatycznie, o! Brandon ma sentyment do ozdób bożonarodzeniowych i całego zgiełku towarzyszącemu przygotowaniom do Pierwszej Gwiazdki - przypomina mu to o rodzinnym domu i jego dzieciństwie. Reasumując - wylądowali w Hogsmeade - i to jeszcze w Pubie Trzy Miotły, gdzie zawsze pełno ludzi i pełno wszystkiego. Nie było jednak czasu na kaprysy, bo na dworze iście syberyjska aura. Bran przepuścił Sofię w drzwiach z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Pozwolił jej poprowadzić się wgłąb baru i wybrać jakieś dogodne miejsce. Lokal jak zwykle tętnił życiem, choć o tej godzinie nie było jeszcze tak tłoczno. Ba! Był wybór stolików - taki rarytas! - Mam nadzieję, że miejsce zbytnio Ci nie przeszkadza... - powiedział, siadając naprzeciwko niej. Rozejrzał się za Madame Rosmertą, ale nigdzie jej nie zobaczył. No cóż, będzie się musiał przejść po kartę. - To chyba jedyne miejsce, gdzie mają naprawdę dobrą szkocką Whisky - zapewnił, patrząc się nań swoimi szarymi oczami, w których odbijały się lampeczki znad stolika - A my już na dzisiaj zakończyliśmy pracę, nieprawdaż?
|
| | | Sofia L. Clinton
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 23 Gru 2015, 10:49 | |
| Skoro rzadko się zdarzają to czas najwyższy na wprowadzenie odrobiny spontaniczności w swym życiu. Póki co i w dozowanej ilości nic nie zaszkodzi, a pomoże nabrać nie tylko doświadczenia w wielu kontaktach - nie tylko damsko - męskich, ale również i w życiu codziennym. Kiedy, jak nie teraz? Był już ostatecznie mężczyzną przed trzydziestką, który tak jak i on zmagał się z nazbyt ciekawskimi rodzicami i nawałem pracy. Wilson raczej nie zacznie ich ścigać, skoro sam niedawno uciekł i jego miejsce na dobre zajął już Moody. Ani o jednym, ani o drugim jednak kobieta nie chciała rozmawiać. Teraz liczyło się dla niej to by zjeść cokolwiek - nieważne czy miałoby to być zwykłe śniadanie serwowane w po angielsku czy pizza - rodzinny przysmak prosto z Włoch. Była niesamowicie głodna, więc nawet gdyby to panna z recepcji zaproponowała jej zjedzenie wspólnego posiłku to by się zgodziła - chociaż, nie ukrywajmy, przyjemniej będzie jej jeść w towarzystwie młodego mężczyzny, który najwidoczniej nie wiedział gdzie podziać oczy podczas rozmowy z nią. Nie miała nic przeciwko Hogsmeade - często wpadała tu będąc jeszcze dzieciakiem, często wpadała tu po pracy, lwią część spędzając właśnie w Trzech Miotłach, którego menu znała niemal na pamięć. Żałowała jedynie, że nie wzięła ze sobą kurtki czy płaszcza naiwnie myśląc, ż e pójdą na śniadanie do pracowniczej stołówki. Przepuszczona w drzwiach rzuciła tylko rozbawione spojrzenie Brandonowi, który znajdował się tuż obok, praktycznie za nią. Pasowało jej to, lubiła dowodzić i prowadzić, więc i teraz odnalazła się łatwo w roli kapitana - sprawnym okiem odnalazła przyjemny stolik ulokowany tuż przy oknie, otoczony jednak pewną ścianką, która dawała chociaż trochę, odrobinę tej nikłej intymności, na którą mogli sobie pozwolić. Był środek tygodnia i ledwo przed jedenastą - ludzi jednak nie ubywało, a coraz to kolejni zainteresowani wpakowywali się z buciorami do przybytku prosząc od wejścia o dużego grzańca. Sofia potarła opuszkami palców skronie i oparłszy ostatecznie łokcie mało elegancko o blat spojrzała na Colle’a siedzącego na przeciwko. Przesunęła wzrokiem po jego twarzy, którą w przebłysku dobroci uznała za interesującą. - Dzisiaj jestem mało wymagająca, Bran. Dlatego wszystko mi odpowiada. - Mruknęła, nie spuszczając z niego wzroku, a wręcz przeciwnie. Przyglądała mu się dłuższą chwilę do momentu, kiedy ten nie tak otwarcie co prawda, ale jednak, zaproponował picie alkoholu. - Na Merlina, jeszcze nie ma południa. Gdzie Twoje maniery? - Roześmiała się jednak, bo przyjemnie zaskoczył ją fakt, że chłopak odrobinę się otwierał. Nie wiedziała czy chciał jej zaimponować czy taki po prostu już był - nie wnikała. Posłała mu jeden ze swoich uśmiechów, całkiem szczerych i machnęła tylko dłonią. - Niech będzie podwójna whisky. Tylko mnie nie spij. - Zgodziła się, puszczając mu oczko.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |