|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Resa Anderson
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 04 Kwi 2018, 00:45 | |
| Patrzyła na niego wyczekująco, czując, że coraz bardziej się w niej gotuje. Niecierpliwiła się, to było oczywiste, właśnie wypowiedziała na głos to, co od lat chowała w sobie tak głęboko, że niemal uwierzyła, że nie jest to prawda. Jej twarz kolorem przypominała dorodnego buraka, a usta zacisnęły się, niezdolne do uśmiechu przez chwilowy paraliż ciała. Lucas wciąż milczał i choć w obecnej sytuacji było to zrozumiałe, do jej głowy nachodziło milion różnych myśli i pytań. Nic nie powiedział, bo nie wiedział jak ją zbyć? Jest zły? Szczęśliwy? Na pewno zaskoczony, ale czy pozytywnie? Co jeśli właśnie straciła przyjaciela? Ta krótka chwila, w której oboje zamarli zdawała się ciągnąć w nieskończoność W końcu się odezwał, a ona pobladła, widząc, że coś jest nie w porządku. Czyż nie powinien być bardziej radosny? Obserwowała go, nic nie mówiąc, zresztą serce podskoczyło jej już do samego gardła, skutecznie uniemożliwiając wyduszenie z siebie choćby słowa. Poczuła przypływ paniki, kiedy rozejrzał się, a potem sięgnął po jej dłoń, mówiąc, że musi to zabrać. Boże drogi, co ona najlepszego zrobiła? Co sobie wyobrażała? Minął rok, a ona jak gdyby nigdy nic świeci mu przed oczami pierścieniem, mówiąc mu, że go kocha! Gdyby nagła rozpacz nie odebrała jej władzy w nogach, na pewno już by stamtąd wybiegła. Mimo usilnych starań by nie dać po sobie poznać jak bardzo ją to zabolało, w jej oczach pojawiły się łzy, które stawały się coraz cięższe i cięższe... Wtem, kiedy już wydawało jej się, że Krukon zmierza do wyjścia, on pojawił się przy jej krześle, w dodatku klęcząc. Rozdziawiła bezmyślnie buzię, a dwie potężne łzy popłynęły po jej policzkach. Zamarła, nie wiedząc czy to wszystko co właśnie zobaczyła i usłyszała było rzeczywistością, czy może to był tylko jeden z jej najbardziej pokręconych snów. Nadal oniemiała, wyciągnęła w jego stronę lewą dłoń i pozwoliła by wsunął pierścień na palec u lewej ręki. Kiedy tylko to zrobił, zsunęła się z krzesła i... zaczęła okładać go pięściami! Uderzała jego tors i ramiona piąstkami, dając upust tym wszystkim emocjom, które się w niej kłębiły. Była szczęśliwa, zawstydzona do granic możliwości i wściekła, że tak zagrał na jej uczuciach. Miała ochotę zabić go i przytulić jednocześnie, a łzy, teraz już radości, spływały po jej twarzy. W końcu przestała, zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła do niego całym ciałem, rozpaczliwie. Wciąż lekko się trzęsła. - Lucas. Jesteś. Największym. Głupkiem. Jakiego. Znam. - wydusiła z siebie wprost do jego ucha, a trochę głośniej dodała. - Uszczypnij mnie żebym wiedziała, że nie śnię. To pokręcone, ale, cholera, wyjdę za Ciebie, Shaw. - uśmiechnęła się do niego uśmiechem pełnym ulgi i szczęścia. A potem, czując, że nie wytrzyma ani chwili dłużej, spojrzała w jego oczy i pocałowała go tak jak pragnęła tego od dawna. |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 04 Kwi 2018, 23:44 | |
| Nie było tak źle. Trochę czasu minęło odkąd Steward po raz ostatni przyszedł do Trzech Mioteł napić się czegoś serwowanego właśnie w tym lokalu. Ostatnimi czasy nie było zbyt wielu okazji na to, toteż dzisiejszy wypad był miłą odmianą od ponurej rzeczywistości. Poza tym, przebywanie w takich miejscach zawsze dawało mu możliwość przyglądania się innym ludziom. Ich zachowaniu, reakcjom, wypowiadanym przez nich słowom. Aeron podniósł do ust kufel z napojem, upijając nieco z jego zawartości. Wbrew jego przewidywaniom, w pubie nie siedziało zbyt wiele osób. Z pewnością część winy ponosiła za to ta niewdzięczna pogoda. Mało kto lubi opuszczać ciepłe schronienie tylko po to, żeby wypić darmowego drinka. Choć zapewne znajdą się i tacy szaleńcy. Krukon rozejrzał się, kątem oka wyławiając te bardziej i nieco mniej znajome twarze. Były wśród nich dwie nauczycielki, opiekunki Puchonów i Ślizgonów. Szczerze mówiąc, Aeron nie mógł zrozumieć jak ktokolwiek, z własnej i nie przymuszonej woli, zdecydowałby się na podjęcie posady opiekuna puchonów. To jak pójście do więzienia. Jeśli o niego chodzi, to wolałby już strzelić sobie różdżką w łeb. Bez znieczulenia. Dalej dojrzał przypadkowe osoby których w ogóle nie kojarzył. Ostatnimi czasy coraz więcej dziwnych nieznajomych kręci się po okolicy. Cóż, mogą się kręcić, byle nie zaczepiali Arcia. W siedzącej kilka stolików dalej dziewczynie chłopak rozpoznał Gryfonkę z którą to miał wątpliwą przyjemność poznania się. Wątpliwą, gdyż do tej pory na jego ciele znajdują się ślady po poparzeniach z tamtej nocy. Albo dnia, sam już nie pamiętał. W dziwnych wymiarach czas może oszaleć. Tak czy siak, nie była ona dla niego nikim szczególnym, toteż zaraz stracił zainteresowanie jej osobą. Wraz z nią przy stole siedziała inna dziewczyna, tym razem mająca za sobą niebieskie barwy krukonka. Thetis, czy jakkolwiek inaczej brzmiało jej imię, była mu znana, aczkolwiek tylko i wyłącznie ze względu na wspólny dom. A sam ten fakt oznaczał że chłopak nie znalazł w niej (póki co) niczego względnie ciekawego. Bywa. Minęła chwila nim Aeron znów sięgnął po swój kufel. Zostawiwszy sobie niewiele mniej niż połowę zawartości, odłożył go na blat, przyglądając się wychodzącym nauczycielkom. Jako że w naturze nic nie ginie, na ich miejsce do baru wszedł, czy raczej wpadł nowy nabytek. Czyż to nie kapitan ich budzącej grozę drużyny quidditcha, której to meczu Aeron nie widział w życiu na oczy, pan Lucas Shaw? Cóż, po jego wejściu od razu dało się zauważyć że napastnikiem to on nie jest. Z większą już gracją udał się w stronę zajmowanego przez Resę i Thetis stolika. A potem się zaczęło. Najpierw, w stronę stolika który obecnie zajmował Aeron, ruszyła Thetis. Do ostatniej chwili krukon łudził się, że być może tylko tędy przechodziła. Niestety, parę sekund później dziewczyna dotarła do celu, i chłopak wątpił by wpadła pożyczyć sól. Skinął głową na powitanie, rzucając w odpowiedzi -Krzesło? Nie jestem jego właścicielem, ale jeśli tak bardzo Ci na nim zależy, to oczywiście możesz je sobie wziąć.- zachowując przy tym zupełnie naturalny głos. Cóż, nie zapytała czy może usiąść, a chłopak uwielbiał bawić się słowami, toteż bardzo skrzętnie wykorzystał nadarzającą się okazję. Już miał sięgać po odstawiony na stolik kufel, gdy jego oczom ukazała się niebywała scena. Oto pan Lucas zdecydował, tak po prostu na środku pubu, oświadczyć się panience Anderson. Aeron pokręcił głową, a chwilę później wybuchnął śmiechem, tak nietypowym jak nietypowa była ta scena. -To się nazywa obsługa, nie dość że dają darmowe piwo, to w dodatku zapewniają przedstawienie komediowe- rzucił do siebie, kręcąc głową. Nigdy nie mógł pojąć dlaczego ludzie tak bardzo obnosili się ze swoimi uczuciami. Tym bardziej jeśli chodziło o coś tak poważnego. Trzy lata. Aeron dawał im trzy, maksymalnie cztery do pięciu lat, zanim z hukiem się rozejdą. Mógłby się nawet założyć o butelkę piwa kremowego, to jest oczywiście gdyby miał z kim. |
| | | Thetis Morgenstern
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sob 07 Kwi 2018, 19:42 | |
| Przyglądała mu się spokojnie, aż ten uraczy ją chociaż jednym spojrzeniem. Krukon nie był jej osobą bliżej znaną, jednak wspólny dom niósł za sobą pewne obowiązki. Jednym z nich była znajomość „swoich”, chociażby po to, aby w nagłych sytuacjach wiedzieć do kogo się zwrócić. Thetis lubiła obserwować ludzi, przyglądać się ich zachowaniu , analizować je i wyciągać pewne wnioski. Blondynce raz czy dwa udało się przyjrzeć Aeronowi. Był samotnikiem, raczej stronił od ludzi, choć zdawał się rozumieć ich lepiej niż oni sami. Niektórzy z jej bliższego otoczenia przestrzegali ją przed kontaktem z Stewardem, jednak teraz perspektywa rozmowy z nim była dużo ciekawsze niż picie w samotności czy bycie piątym kołem u wozu, w towarzystwie Lucasa i Resy. Wywróciła oczyma na odpowiedź chłopaka. Po czym jak gdyby nigdy nic, zajęła krzesło naprzeciwko niego, stawiając pełen kufel na stoliku. -My się chyba oficjalnie jeszcze nie znamy, Thetis Morgenstern – nie zrażając się jego specyficznym poczuciem humoru, pierwsza wyciągnęła rękę. Znajdując się na poziomie chłopaka, w końcu miała okazję mu się bliżej przyjrzeć. Kruczoczarne włosy, lekko blada twarz, szare oczy oraz elegancki strój chłopaka sprawiały, iż wydawał się nieco starczy, a w dodatku bardzo poważany jak na swój wiek. Nie sądziła, żeby nawet należał do osób, które lubią wybrać się na imprezę ze znajomymi, czy butelką ognistej. Nie zrobił na dziewczynie piorunującego wrażenia, lecz książki nie ocenia się po okładce czyż nie? Nagle uwaga wszystkich zgromadzonych skupiła się na niezwykłej scenie, oto Lucas Shaw, syn marnotrawny, który po długiej batalii powrócił do domu, klękał przed nikim innym jak samą Resą Anderson. Panienka Morgenstern zupełnie nie spodziewała się, takiego obrotu całej sytuacji, lecz czuła dumę. Miała nadzieję, iż przyjaciółka dotrzymała złożonej kilka minut temu obietnicy, a przede wszystkim cieszyła się jej szczęściem. -Komediowe? Co w tym takie zabawnego hm? – zapytała, kierując swoje niebieskie oczy na towarzysza. Nie mogła zrozumieć nastawienia krukona. Czyżby był jedną z ofiar nieszczęśliwej miłości? |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 26 Kwi 2018, 23:56 | |
| Chłopak uważnie zmierzył Thetis wzrokiem, starając przypomnieć sobie coś więcej na jej temat. W końcu z jakiegoś powodu reprezentowali te same barwy domu, to zaś oznaczać powinno istnienie jakiejś grupy społecznej zrzeszającej wszystkich niebieskich. Powinno, gdyż Steward zazwyczaj traktował wszystkich jednakowo. No może poza puchonami, ale to był już zupełnie inny gatunek ludzi, taki którego Aeron wolał unikać. Tak czy siak, mimo usilnych prób odszukania w pamięci czegokolwiek związanego ze stojącą przed nim dziewczyną, pan Steward nie odnalazł tam nic, co akurat w tym momencie mogłoby zostać przezeń wykorzystane. Westchnął jedynie, przyjmując wyciągniętą na powitanie dłoń. -Doprawdy- rzucił, przez chwilę patrząc jej w oczy. Trwało to zaledwie kilka sekund, wystarczająco by dostrzec ich kolor i głębię, a jednocześnie zbyt krótko by można było dostrzec jego myśli. Niektórzy potrafili wyczytać z czyjegoś spojrzenia przerażająco wiele, zbyt wiele jak na gust Arcia. Choć lubił się przyglądać innym, kolekcjonując różne informacje i szczegóły, tak wolał unikać bycia w centrum uwagi. -Aeron- dodał po chwili. Zapewne wypadałoby dodać jakiś oklepany tekst w stylu „miło mi” lub „to przyjemność poznać”, jednakże Steward nie był w dziś nastroju na udawanie miłego. Szczerze mówiąc ostatnio w ogóle nie miał na to ochoty, co tylko pogłębiało jego brak kontaktów społecznych. Jeszcze trochę i zacznie gadać do ściany. Ta przynajmniej nie będzie mu marudziła, jak niektórzy. -Zabawnego?- zapytał, powtarzając wypowiedziane przez Thetis słowo. Gdy opadło ono, pozostawiając w powietrzu atmosferę niepewności, dodał -Pewnie to, że nic z tego nie wyjdzie- popijając przy tym swoje piwo kremowe. Niedługo trzeba będzie iść uzupełnić braki w kuflu. -A podobno ludzie to myślące stworzenia, świadome swoich wyborów. Oni- wskazał dyskretnie palcem na dwójkę przyklejonych do siebie uczniów -nie wiedzą nawet jak poważna decyzja została podjęta, i jak mocno takie coś wpływa na życie- stwierdził chłopak. I dobrze. Może coś z tego wyciągną. Może nawet coś zyskają. Na przykład spadek po martwym małżonku. Zawsze coś. Ciekawie byłoby przyglądać się ich życiu, które może okazać się czymś zgoła odmiennym od tego co sobie wymarzyli. To nie tak że Aeron nie wierzył w miłość. Wierzył raczej w to, że człowiek swoimi decyzjami wpływa nie tylko na własną rzeczywistość, ale także na rzeczywistość otaczających go osób. A to duża odpowiedzialność, bardzo często zbyt duża, co widać po niektórych osobach. Aeron sam odczuwał skutki braku odpowiedzialności, i wiedział jak mocno wpływa to na czyjeś życie. Nie chciał robić tego komuś innemu. Nawet on. -Dla Ciebie to zapewne szalenie romantyczne?- zapytał, ponuro się uśmiechając. |
| | | Thetis Morgenstern
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Wto 01 Maj 2018, 11:14 | |
| Uważne spojrzenie Krukona omiotło sylwetkę dziewczyny, z wyraźnym zamyśleniem, jak gdyby starał się zebrać i ułożyć w głowie informacje jakie posiadał na jej temat. Fakt ten nie wywarł na blondynce żadnego wrażenia, była do tego przyzwyczajona, uczniowie, nawet ci którzy należeli do jej domu, nie osoby uczennicy. Starała się osiągnąć ten cel przez sześć lat nauki w Hogwarcie, by nie rzucać się w oczy innym, ryzykując że tajemnica, którą tak skrzętnie ukrywa ujrzy światło dzienne. Grono zaufanych przyjaciół, jakich posiadała było wystarczające, by nie została całkowitym odludkiem, wyjętym spoza szkolnego życia. Niewiedza, która charakteryzowała w tym momencie Aerona dawała Thetis przewagę, o którą ciężko w tych mrocznych czasach. Przelotne spojrzenie, które trwało zbyt krótko by Morgenstern mogła cokolwiek z niego wyczytać. Steward należał do tej grupy ludzi, którzy nie lubili odnosić się ze swoją obecnością wśród innych, choć nie znaczyło to, że pozostawali oni niezauważeni. Aspołeczność bruneta towarzyszyła mu od pierwszego dnia w Hogwarcie, co nie uszło uwadze Krukonki. Również teraz odnosiła wrażenie, iż samotność i spokój to jedyne czego chłopak potrzebuje, a ona bestialsko to rujnowała. Czy zamierzała się tym przejmować? Nie bardzo, dodatkowo tajemniczość, którą owiana była jego osoba ciekawiła blondynkę. Otworzyła ciut szerzej oczy słysząc jego komentarz, słowa tak pasujące do postawy jaką przybrał. – Skąd ta pewność? Jesteś jasnowidzem?- zapytała, w tym temacie miała zupełnie inne zdanie. Znała Resę i Lucasa, zawsze stała pomiędzy nimi, jako jedyna świadoma uczuć tej dwójki względem siebie. Thet nie sądziła, że w końcu odważą się wyznać to, co czują . Sceptycyzm z jakim podchodziła do tego był spory, lecz jeszcze większe było zaskoczenie sceną, którą mieli okazję obserwować. Słuchała uważnie każdego słowa, analizując sens całej wypowiedzi. Miał on po części rację, o czym doskonale wiedziała. Ona choć posiadała jedno ciało musiała brać na swoje barki odpowiedzialność za dwie osoby. Wyzwanie to nigdy nie należało do łatwych, często zaliczała potknięcia, czasem nawet bolesne upadki, lecz jak każdy człowiek , myśląca istota potrafiła wyciągnąć z tego lekcje. - Każdy dokonując pewnego wyboru jest jego świadom oraz zdaje sobie powagę z danej decyzji, oni również- odpowiedziała na przekór brunetowi- Gdyby nie posiadali tej wiedzy, nie odważyli by się ma taki krok. Myślę, iż doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że teraz są odpowiedzialni nie tylko za samych siebie, ale również drugą osobę-dodała spoglądając na zakochaną parę- Thetis wierzyła w mądrość ich obojga – wzrokiem wróciła do swojego towarzysza. Panienka Anderson należała do osób rozsądnych, przez rok gdy byli pozbawieni swojej obecności, miała wystarczająco czasu, aby dobrze przemyśleć najmniejszy szczegół. - Romantyczne? Nie do końca. Szalone? Już bardziej, lecz sądzę że to osobliwa ocena, która zależy od tego w jakim etapie swojego życia aktualnie się znajdujemy. Ona..- wskazała na przyjaciółkę- od dawna była w nim zakochana, więc te oświadczyny postrzega jako romantyczny gest, choć owy obraz jest moim zdaniem zaburzony przez endorfiny krążące w jej ciele, których wydzielanie wspomaga również spożyty przez nią alkohol. – stwierdziła uśmiechając się nieznacznie – Za to ty...- – zmierzyła go przenikliwym spojrzeniem- Typ samotnika, który woli stać gdzieś z boku jako niewidoczny obserwator. Nie sądzę też byś nawiązał z którąś z dziewczyn lub inną osobą bliższe relacje, dlatego tą sytuacja wydaje co się zabawna, a jednocześnie nie dajesz im szans – zakończyła swoją wypowiedź, wychylając kufel z piwem, ubijając jego spory łyk.
|
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sob 05 Maj 2018, 22:47 | |
| Gdyby poznać emocje, jakie właśnie targały serce Lucasa, łatwo można było stwierdzić, że był w większym szoku niż Gryfonka. Jeśli nie nazywał by się Shaw, zapewne zbierał by szczękę z podłogi, pięć razy zapytał Resy czy dobrze się wyraziła i czy nie robi go w hipogryfa... ale właśnie. On się nazywał Shaw. Chociaż chciał skakać z radości, musiał odstawić tylko sobie zrozumiały teatrzyk. Gdy się obrócił i już prawie padał na kolana, dojrzał błyszczące łzy w oczach Gryfonki. Serce mocno go zabolało. Teraz klął się w duchu, że pozwolił jej na łzy. Na szczęście planował coś, co miało odmienić zarówno życie jego jak i Resy. Nigdy się tak nie denerwował, jak teraz. Pierwszy mecz jako kapitan to było nic w porównaniu z tym. Może za wcześnie? Wygłupił się? Nie zgodzi się? Uzna go za... -Głupka, który Cię kocha! -zarechotał, kiedy nieomal nie przewrócił go ciężar pałkarki Gryfonów i ciosy, które mu zadawała. Śmiał się w głos jak jakiś wariat. Był najszczęśliwszy na świecie! Delikatnie uszczypnął ją w rękę wedle życzenia, ale nie zdążył do tego nawiązać, bo już czuł na swoich wargach usta Resy. W końcu. Prawdziwie. Całował się z przyszłą panią Shaw! Oddawał pocałunek dość zachłannie, ale w końcu rozum powrócił na swoje miejsce. Niechętnie przerwał czułość i uśmiechnął się do ukochanej. -Zmienimy lokal, droga przyszła żono, bo wyrzucą nas. Nie chcę spędzać miesiąca miodowego w Azkabanie. -zwrócił się do niej. Z niemałym trudem wstał z podłogi... i jednym tylko ruchem wziął dziewczynę na ręce i pewnym krokiem wyprowadził z Trzech Mioteł. Teraz potrzebowali duuuuużo czasu. Sami. We dwoje.
Z tematu Lucas i Resa |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Nie 10 Cze 2018, 18:44 | |
| -Jasnowidzem?- zapytał ze zdziwieniem Aeron. Bycie jasnowidzem z pewnością otworzyłoby przed nim wiele różnych możliwości, choć zapewne nie tych, których akurat by pragnął. Tak to już bowiem z ludźmi jest. Pragną czegoś, czego akurat nie mają, zapominając o tym co jest w ich posiadaniu. -Nie, moja droga, żeby wiedzieć coś takiego nie trzeba być jasnowidzem- stwierdził sucho. -Do tego w zupełności wystarcza zdrowy rozsądek- dodał, wzruszając jednocześnie ramionami, jak gdyby słowa które właśnie wypowiedział były czymś oczywistym. Tak po prawdzie to były oczywiste, choć nie dla wszystkich i nie zawsze, co z bólem serca (ha, jasne, jakiego serca) Steward musiał przyznać. Sam nigdy nie rozumiał chęci życia w błogiej nieświadomości. Rzeczywistość rzadko kiedy była naszą sojuszniczką; o wiele częściej bardzo boleśnie dawała do zrozumienia że bajki istnieją tylko i wyłącznie na papierze, że dobro nie jest białe, a zło czarne, a to co wydaje się nam właściwe, wcale takim nie jest. Im szybciej ktoś to pojmował tym lepiej. Dla niego, i dla jego otoczenia. Nie ma nic gorszego niż żyjący poza rzeczywistością marzyciel. I choć istniała gdzieś w nim nadzieja, że siedząca przed nim dziewczyna, przedstawicielka słynącego z rozumnych synów i cór Domu Ravenclaw, wykaże nieco owej światłości, tak następne jej słowa kompletnie pogrzebały jakąkolwiek nadzieję. Steward pokręcił tylko głową, czując na barkach ciężar tego świata. -To niesamowicie śmiała opinia- powiedział Aeron, przyglądając się dziewczynie. W pewnym sensie spodziewał się takich słów. Cóż, każdy musi się kiedyś obudzić. -Choć ja bym użył innego określenia. Wyidealizowana. Lub naiwna.- Gdyby każdy na tym świecie był faktycznie świadom podejmowanych przez siebie decyzji, to albo ten świat stałby się idyllicznym miejscem, albo już dawno przestałby istnieć. Jeśli o Stewarda chodzi, to stawiał na to drugie. -Niestety, panienko Morgenstern, życie nie jest takie piękne, a ludzie, szczególnie ci pod wpływem emocji, często nie zdają sobie sprawy z własnych poczynań- stwierdził, wypowiadając słowa spokojnym głosem. -Co zaś skutkuje później przeróżnymi osobliwymi dramatami. Czyż życie nie jest piękne?- zapytał na wpół poważnie. Gdy przerwał, sięgnął po nadzwyczaj już lekki kufel swojego piwa. Niewiele już w nim zostało. Jak na darmochę, trunek wyjątkowo nie został rozcieńczony wodą. Jak miło. -A może idiotyczne?- zapytał wesoło. Jeszcze trochę, a ludzie zaczną chwalić się na forum publicznym każdym, nawet najmniejszym i najdurniejszym wydarzeniem ze swojego życia. Jakby kogokolwiek to interesowało. Gdy temat wypowiedzi Thetis zahaczył o jego postać, Steward uśmiechnął się. Był to ponury uśmiech, taki który mówił wszystko, a jednocześnie nic. Choć przez krótką chwilę chciał jej powiedzieć to i owo, szybko zgasił to uczucie. Nie widział potrzeby odsłaniania własnej przeszłości przed kimś kompletnie dla niego obcym, przed kimś kogo nie był pewny ani kto nie miał dla niego najmniejszego znaczenia. Wzruszył tylko ramionami, łapiąc się przy okazji za serce teatralnym gestem. -O nie, przejrzałaś mnie na wylot!- rzucił przerażonym głosem. Uwielbiał ludzką ignorancję. Trwał tak przez chwilę, by nagle spoważnieć, i zupełnie innym głosem zapytać -A co z Tobą? Czyżbyś sama bała się zaufać drugiej osobie?- |
| | | Thetis Morgenstern
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sro 13 Cze 2018, 20:15 | |
| Sceptyczne nastawienie Aerona po części denerwowało blondynkę i nie chodziło tu o fakt, że być może mógł mieć trochę racji, lecz oto jak śmiało wyrażał swoją opinię, choć w zasadzie zapewne nie znał ani Lucasa, ani Resy chociażby w minimalnym stopniu. Z tego, co sama zaobserwowała chłopak był jedynie mało angażującym się w życie obserwatorem, który na podstawie ludzkich zachowań wyciągał daleko idące wnioski. Tego typu osoby irytowały panienkę Morgenstern, często też wywołując w niej obawę, bo gdy ich uwaga skupiała się na niej, sekret który skrywała mógł zostać odkryty. -Zdrowy rozsądek – prychnęła powtarzając jego słowa – I powiedz mi jeszcze, że to właśnie TEN zdrowy rozsądek nakazuje Ci podchodzić do wszystkiego z taką rezerwą – oznajmiła nieco zirytowanym głosem. Zdenerwował ją swoimi mądrościami, a jednocześnie było jej żal Krukona, przecież życie nie polega jedynie na tym, by kierować się tylko i wyłącznie rozsądkiem a co za tym idzie ignorować serce, które bardzo często chce dochodzić do głosu. Czy nagle mamy przestać słychać tego organu, bo może się mylić lub wpakować nas w kłopoty? Thetis nie wyobrażała sobie życia pozbawionego uczuć, w którym musiałaby słuchać jedynie mózgu, zaś sama odnosiła wrażenie, że właśnie w takim świecie egzystuje Aeron. Nie chodziło o to, że ludzie pragną żyć w błogiej nieświadomości, udając jak pięknie jest, chociaż w koło wszystko się wali. Z natury każdy człowiek stara się odsuwać od siebie czarne chmury, które nieustannie zbierają się nad każdym z nic, więc czy to ma być powód aby prowadzić życie męczennika? Blondynka nie raz i dwa dostała boleśnie w tyłek, przewrotne fatum testowało jej charakter, cierpliwość oraz wyższe uczucia, często dotkliwie ją doświadczając, lecz ona nieustanie trwała w przekonaniu, że życie może być lepsze jeżeli tylko przestaniemy dostrzegać w nim jedynie negatywy. Panicz Steward zdawał się być gburowatym człowiekiem, nie jej było oceniać skąd wzięło się owe spojrzenie chłopaka na świat, choć nie zgadzała się z jego podejściem. Nie komentowała kolejnej jego wypowiedzi, było to zbędne, ponieważ od tak nagle podczas tej jednej rozmowy z nią nic się nie zmieni, a on nadal będzie sobą. -Czy ja powiedziałam, że życie jest piękne? – zapytała unosząc lewą brew ku górze w geście zaskoczenia –Wręcz przeciwnie, sądzę że to najgorsze co może nam się przytrafić, jednak uważam, iż lepiej jest żyć niż egzystować wśród innych – przyznała, kładąc naciska na te dwa słowa, by i on pojął różnice między nimi. Egzystencja polegała na trwaniu w próżni, z dala od dramatów, wzlotów i upadków, a życie? Choć czasem dostajemy od niego porządnego kopa w dupę niesie ze sobą również wiele szczęśliwych i przyjemnych momentów, które stanową integralną część nas samych. Blondynka również pociągnęła ze swojego kufla, niestety nieoczekiwany temat ich rozmowy powoli wywierał na niej nacisk, aby sięgnąć po coś mocniejszego. Konwersacja z Aeronem, mimo iż przyjemna do prostych nie należała. -Każdy ma co do tego odmienne zdanie i tego się trzymajmy- odpowiedziała uśmiechając się nieznacznie. Wesołość którą okazał Krukon była pierwszą oznaką tego, że posiada on uczucia. Pytanie padające z jego warg, spowodowało u dziewczyny nagły atak kaszlu, a resztki trunku które trzymałą w ustach znalazły się na stoliku przed nim. Lekko spięte mięśnie oraz nieco nerwowy oddech, świadczyły o tym, jak nie na rękę był jej temat na który zszedł chłopak. Nie chciała rozmawiać o sobie, nie był to bezpieczny grunt, a stąpanie po nim wiązało się często z przykrymi skutkami. Mogłaby zignorować jego pytanie, uchodząc za niegrzeczną lub po prostu wyjść unikając tym samym ewentualnej konfrontacji, lecz z jakiegoś nieznanego jej powodu została, uspokajając się nieco. -Oczywiście, że tak. Nie jest to tajemnicą, zaufanie drugiej osobie to transakcja wiązana. Gdy komuś zaufasz musisz liczyć się z tym, że możesz zostać skrzywdzony, a tego boi się każdy – odpowiedziała przybierając poważniejszy ton. –A jak jest z tobą?
|
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pon 16 Lip 2018, 20:36 | |
| Prefekt.Srebrna plakietka mieniąca się w świetle ognia z paleniska obracana w dłoniach Gryfona wydawała się taka nierealna, a zarazem była namacalnym dowodem na to, że właśnie on – Nicolas Sharewood piastowa będzie to zacne stanowisko. Powinien się cieszyć? Powinna rozpierać go duma? Możliwe, jednak żadne z tych uczuć nie towarzyszyły mu tego wieczora. W jednej dłoni dzierżąc odznakę, w drugiej szklankę z ognistą, którą nieregulaminowo przemycił do szkoły, siedział na fotelu w Pokoju Wspólnym, chcąc doszukać się choćby jednego powodu, który skłonił dyrektora, do podjęcia tak absurdalnej decyzji, by to jego mianować Prefektem. List otrzymany w południe był dla chłopaka niebywałym zaskoczeniem, a jednocześnie odebrał to początkowo jako żart. Zmuszony był przeczytać go kilka razy, aby utwierdzić się w przekonaniu, iż nie jest to żaden kawał tylko rzeczywistość. Upił większy łyk z przeźroczystego szkła, prawie wykończając jego zawartość, w ostatnim czasie zbyt dużo pił, jednakże lubił te momenty kiedy w ciszy mógł delektować się smakiem whisky. Przetarł dłonią twarz, odrzucając odznakę na stolik, przeczesał włosy zsuwając rękę na kark, który lekko rozmasował. W myślach wciąż rozważał czy wysłać do domu sowę z jakże wspaniałą informacją. Nie uważał tego za konieczne, ojciec i tak zapewne wypomni mu dlaczego nie został Prefektem Naczelnym, więc właściwie szkoda było na to wszystko zachodu. Siedział tak jeszcze z kilka minut, lecz w chwili gdy naścienny zegar wybił północ udał się do dormitorium, gdzie czekała na niego kolejna niespodzianka. List od Sini Marlow był jedyną rzeczą, która w jakiś sposób ucieszyła bruneta tego dnia. Szybko naskrobał odpowiedź, starając się by jego pismo wyglądało jak najlepiej, po czym udał się w objęcia Morfeusza. **** Wpatrywał się przez chwilę tępym wzrokiem w drewniane drzwi, po czym nacisnął metalową klamkę wchodząc do środka. Zdjął z głowy czarny kaptur rozglądając się po pomieszczeniu, mimo wczesnej godziny pub powoli wypełniał się ludźmi. Uważnie zlustrował z lekkim zaciekawieniem twarze obecnych, jednak nigdzie nie wypatrzył Sini, zdjął ciężką szatę ruszył do stolika z dala od wścibskich spojrzeń. Zajął jedno z drewnianych krzeseł, wieszając na jego oparciu czarną narzutę. Westchnął głośno, kiwając na kelnerkę, by ta przyniosła szklankę ognistej. Czuł, że zaschło mu w gardle, zaś po wczorajszym, wypełnionym sporą ilością alkoholu samotnym wieczorze, teraz cierpiał delikatne katusze. Czym się strułeś, tym się lecz pomyślał, rozsiadając się wygodnie wybijając palcami dłoni tylko sobie znaną melodię. |
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pon 16 Lip 2018, 21:46 | |
| Jest. Dostrzegła go przez zabrudzone okno budynku. Wiedziałaby, że tu jest, nawet bez używania zmysłu wzroku. Wszędzie rozpozna tę sylwetkę. Przyglądała się jej wystarczająco długo, aby móc ją rozpoznać. Sini stała przed drzwiami Pubu dobrych kilka minut, tuląc do siebie plik pergaminów, błyszczących delikatną poświatą poświadczającą o nałożeniu na nich zaklęcia ochronnego przed żywiołem wody. Nikt, poza jej miniaturowym żółwiem, nie mógł domyślać się jak wiele czasu i nerwów Sini poświęciła do przygotowań na umówione spotkanie. List zwrotny od Nicholasa miętoliła w dłoni od dwóch godzin, rozwijając i zwijając go raz po raz. Tak nagle utraciła umiejętności poprawnego ubrania się czy uczesania. Wszystek przychodziło jej z trudem, a przyczyną tego był Nicholas. Ilekroć wymawiała jego imię w myślach, zawieszała się i gubiła w świecie. Prawie popłakała się, gdy ósma fryzura zakończyła się fiaskiem. Nie wiedziała w jaki sposób powinna się uczesać - czy ciasny kok, czy grzeczne warkocze a może finezyjne połączenie obu? W akcie desperacji i obrazy na cały świat, zostawiła włosy rozpuszczone. Jedynie wieczorami i w dni wolne pozwalała włosom plątać się na ramionach i łaskotać po łokciach. Na lekcjach, pomiędzy nimi i po południu nosiła staranne i eleganckie fryzury, dlatego też po ósmej próbie, zrezygnowała ze zmuszania się do kreatywności. Ubiór również przysporzył jej kłopotów. Zawartość kufra wylądowała najpierw na podłodze, później na łóżku, aby po trzydziestu sześciu minutach powrócić na miejsce. Sinisiew chciała wywrzeć na Gryfonie jak najlepsze wrażenie ilekroć się widywali. Nie zdarzało się to jakoś często, jedynie przelotem na korytarzu czy w towarzystwie połowy Gryffindoru w Pokoju Wspólnym. Posyłała mu ukradkowe spojrzenia, wzdychała w zaciszu dormitorium i skakała z radości, gdy mogła z nim porozmawiać na temat jego pupila, którego już kilka razy znalazła w odmętach pokoju wspólnego. Dzisiejszego dnia Sini ledwo co poświęciła myśli zdobytej odznace. Jeszcze wczoraj skakała z radości i ucztowała w kuchni z przyjaciółkami, a dzisiaj nie potrafiła myśleć o niczym innym jak o zobaczeniu Nicka. Sam na sam. Zamrugała, odrywając wzrok od zabrudzonej szyby. Poprawiła rąbek czarnego płaszcza, wtłoczyła dzielnie do płuc trochę mroźnego powietrza i z duszą na ramieniu weszła do Pubu. Jej obecność zasygnalizował dzwoneczek wiszący przy górnej części drzwi. Uderzyło ją ciepło pomieszczenia, co wywołało rumieniec na piegowatych policzkach. Przytuliła się mocniej do niesionych zwojów i bez najmniejszego trudu zlokalizowała dokładne położenie Sharewood'a, kierując się doń bez chwili zwłoki. Powtarzała sobie, że to spotkanie czysto służbowe. To konieczność, obowiązek, który muszą omówić z racji awansowania na tak ważną posadę. Nie może pozwolić sobie na palpitacje serca, wzdychania czy wsłuchiwania się w jego głos z rozmarzoną miną. Sini próbowała wyluzować się i nie przejmować tym, że spędzi minimum godzinę w towarzystwie najprzystojniejszego chłopaka siódmego rocznika w Hogwarcie. Połowa piątoklasistek wzdychała do niego bez grama wstydu w zachowaniu, lecz Sini nie potrafiła tak jak one. Trzymała kurczowo swoje nastoletnie uczucie w tajemnicy i starała się nie pokazywać po sobie jak mocno bije jej serce, gdy przelotnie na nią spojrzy. Nie było już odwrotu. Podeszła do drewnianego stolika i zatrzymała się przy sąsiednim krześle. - Cześć. Dzięki, że znalazłeś czas. - na całe szczęście panowała nad głosem i nie zdradziła się nim ze swoich uczuć. Ta chwila, gdy na nią spojrzał, była oszałamiająca. Poczuła jego wzrok na swojej duszy mimo, że nie mógł dostrzec jej tajemnic. Mimowolnie wstrzymała oddech na kilka sekund czekając aż jego spojrzenie straci na intensywności. - Przyniosłam kilka plików pergaminów... to nie był mój pomysł, od razu uprzedzam. - położyła delikatnie papierzyska na stole i trochę niezdarnie odpięła swój płaszcz. Zanim przewiesiła go przez krzesło, złożyła materiał równo i wygładziła, aby się nie pogniótł. Odwlekała moment spojrzenia na Nicholasa. Za żadne skarby świata nie może stracić mowy w jego towarzystwie. Spaliłaby się ze wstydu. Usiadła naprzeciw niego z wyprostowanymi plecami. Roztarła zziębnięte dłonie i chuchnęła w nie dwukrotnie. Marzec nie szczędził deszczowych dni i niskich temperatur, na które Sini była niestety wrażliwa. - Wczoraj przez kolacją zostałam zaatakowana przez panią Pince i pana Filcha. Te pergaminy to ich sprawka. Szczęściarz, że cię ominęło. - wykrzywiła usta na wspomnienie pomarszczonej twarzy bibliotekarki i cuchnącego oddechu woźnego. Miała wyjątkowe nieszczęście i nieprzyjemność spotkać tę dwójkę i to tego samego dnia w odstępie czterech godzin. Wiadomość o uzyskaniu przez nią posady prefekta rozniosła się jak piorun, po chyba całej szkole. Otrzymała gratulacje od czterech obrazów, dwóch nauczycieli i przede wszystkim od przyjaciół. Nie spodziewała się jednak spotkania z najmniej lubianymi jednostkami szkoły. Cóż, Sini potrafiła pogodzić się z przykrą częścią posiadania odznaki prefekta. - Yhm... tak w ogóle to jeszcze raz gratuluję ci awansu. - spojrzała na niego ostrożnie, tak, by nie ulec sile jego spojrzenia. Mimo, że dzielił ich stół, czuła bijące odeń ciepło. Spojrzała na trunek, którym raczył się i dzisiaj, po południu. Kilka razy widziała go już w towarzystwie whiskey, pamiętała jej zapach i jeden raz smak. Nie przypadło jej to do gustu. Nie ruszała pergaminów. Nie rozpoczynała od razu nudniejszego aspektu ich spotkania. Nie chciała go wystraszyć swoją potencjalną nadgorliwością. Sini przykłada się do powierzonych zadań, szczególnie tak istotnych. Starała się za wszelką cenę nie wyjść w jego oczach na sztywniaczkę, która zajmuje się tylko pracą, nauką i niczym poza tym. Dała im, a głównie sobie, czas na oswojenie się z wzajemną obecnością. Naciągnęła nerwowo rękawy na dłonie i zatrzymała wzrok na twarzy Nicka, próbując nie stracić dla niego głowy. Jego uroda potrafiła namieszać w głowie niejednej dziewczynie. Sini, pomimo zachwytu jego aparycją, starała się patrzeć inaczej. Choćby zaczynając od jego oryginalnego pająkowatego pupila, którego Sini nie bała się wziąć na rękę, którego się nie brzydziła, a którego nawet jeden raz nieśmiało skomplementowała. Trzymała już w dłoniach niejednego pająka, niejedną jaszczurkę czy robaka. Mając trzech starszych braci trzeba było sprawnie przejść przez serię dokuczania w postaci takowych znajd czy to we włosach, na poduszce czy w torbie. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Czw 19 Lip 2018, 14:21 | |
| Nie zwracał uwagi na otoczenie, zatracił się w rozmyślaniach nad sobą i swoimi sprawami. Nie za bardzo skupiając na tym, kto pojawia się w barze lub go opuszcza, więc kiedy dzwonek zawieszony przy drzwiach rozbrzmiał po raz kolejny, nawet nie podniósł wzroku znad szklanki, której połowa zawartości zdążyła już zniknąć. Smak złotego trunku pozostawiał wiele do życzenia, nie był to wyborny gatunek, który pieściłby kubki smakowe zmuszając pijącego do głębszych rozmyślań nad jego pochodzeniem, jednak nadal należał do wysokoprocentowych, a to w tym momencie dla Nicolasa liczyło się najbardziej. Dopiero dziewczęcy głos, który rozbrzmiał tuż nad jego głową, zmusił bruneta do oderwania wzroku od przezroczystego szkła. Podniósł nieco znudzone spojrzenie lustrując Gryfonkę z góry na dół, by ostatecznie zatrzymać się na jej twarzy. Sini Marlow była mu osobą znaną, kilka razy czy to podczas śniadania, czy w pokoju wspólnym miał okazję przyjrzeć się jej bliżej, była uroczą dziewczyną, nieco wstydliwą, i zawsze uciekała wzrokiem, gdy on skupiał się na niej dłużej. -Witaj Sini – odpowiedział po nieco dłuższej chwili, obdarzając ją delikatnym uśmiechem, kiedy to kąciki jego ust unosząc się minimalnie do góry, lecz nadal nieustannie wpatrywał się w nią stalowo-niebieskimi oczyma. Podniósł szklankę do ust, zwilżając nieco wyschnięte wargi. –Dla ciebie zawsze – dodał, wskazując dłonią na wolne krzesło –Napijesz się czegoś? – zapytał, gdy ta zajęła miejsce naprzeciwko niego, kładąc na stoliku stertę papierów. Kiedy dostał od niej list, początkowo myślał, że to całe spotkanie w dotyczące podziału obowiązków to jedynie pretekst, by się z nim spotkać sam na sam, jednak patrząc teraz na stertę starannie ułożonych papierów miał co do tego wątpliwości. Uniósł brew do góry w geście zdziwienia, a kiedy wyjaśniła skąd je miał, jedynie westchnął zrezygnowany -Myślę, że mi ciężko byłoby to wcisnąć, niby co mamy z tym zrobić? - wskazał na pergaminy, biorąc jeden do ręki, pobieżnie przeleciał przez jego treść, po czym uśmiechnął się. –Proponuje to zwyczajnie olać, nie wiem jak ty, ale nie chce dzisiejszego, a przede wszystkim wolnego czasu marnować na takie brednie, kiedy można spożytkować go inaczej – oznajmił, dopijając resztę alkoholu, który znajdował się w szklance. Nie mógł pojąć jak Sini mogła wpakować się w coś takiego, czy nie potrafiła odmawiać. Pani Pince uwierzyłaby w każdą wymówkę, która by jej sprzedała, Flich….tu sytuacja wyglądała nieco gorzej, jednak wystarczyłoby przekonać go, że ktoś znęca się nad jego kochaną kotką i już….problem z głowy. Choć może dla niektórych było to nieco trudniejsze niż dla niego. On w przeciwieństwie do panienki Marlow, nie podchodził do swoich obowiązków tak poważnie, nadal nie mógł zrozumieć jak ktoś o zdrowych zmysłach mógł mianować go prefektem, dając jednocześnie pewnego rodzaju władzę, którą on zamierzał wykorzystać, przede wszystkim do niecnych celów. -Dziękuje, ja tobie również gratuluje, przynajmniej ty z naszej dwójki zasłużyłaś na tą odznakę – ponownie przywołał kelnerkę, prosząc tym razem od podwójną whisky i coś dla jego towarzyszki. Dziewczyna wydawał się nieco skrępowana, przyjrzał się jej tym razem nieco dokładniej. Niebieskie oczy, piegowata twarz, rudawe włosy, poza niskim wzrostem nie wyróżniała się spośród innych uczennicy. Była przeciętna, a jednak gdy tak dłużej wpatrywało się w jej oczy można było dostrzec coś niezrozumiałego, co zmuszało jednocześnie do tego, by przystanąć na chwilę i zamienić z nią chociażby kilka słów.
|
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Pią 20 Lip 2018, 19:51 | |
| - Chętnie napiję się piwa korzennego z dużą ilością piany. - posłała mu pół uśmiech i sięgnęła dłońmi ku pergaminom, poprawiając je mimowolnie i układając równo. Nie wiedziała co ma zrobić z rękoma. Obecność Nicholasa wpędzała ją w szybsze bicie serca i wywoływała trudności w koncentracji. Co rusz powstrzymywała się przed westchnięciem i cichym komplementowaniem jego urody. To niemożliwe, aby był ktoś tak skrajnie przystojny, a nie posiadającym w swojej krwi ni kropli wily. Wzrok Nicholasa przyciągał jak magnes. - Mamy rozesłać upomnienia o oddanie książek, o opłatę, odsetki, wywiesić na tablicy regu... - o mały włos, a nie usłyszałaby drugiej części wypowiedzi Gryfona. Jak chciałby spożytkować ten czas, jak właśnie nie na rozmowie służbowej? Sini poczuła nagłe uderzenie gorąca. Przełknęła gulę w gardle, która pojawiła się znikąd. Jeśli nie chciał rozmawiać o pracy prefekta, to czemu zgodził się na spotkanie? Posłała mu szczerze zaniepokojone spojrzenie, nie potrafiąc poprawnie zinterpretować jego słów. Nie ośmieliła się nadać im znaczenia takiego, o jakim marzyła odkąd pierwszy raz się do niej odezwał. Zauroczyła się w nim nieodwracalnie. Jego ton głosu pobrzmiewał w jej uszach i wywoływał chaos w myślach. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak wiele potrzebowała siły woli, aby móc z nim normalnie rozmawiać. Wciąż nie miała pewności czy jej własne spojrzenie nie emanuje przypadkiem fascynacją i uwielbieniem. - T...t-to jak chcesz s-spożytkować ten czas? Wiem, że to nudne, jednakże od pół roku próbuję wkupić się w łaski pani Pince, ponieważ czegoś od niej potrzebuję. Niekoniecznie.... wskazanego dla osób w moim wieku. Muszę się jej przypodobać, dlatego bez mrugnięcia okiem wzięłam połowę tych papierów. Przed Filchem ciężko jest uciec, jak nie ma się sprawności fizycznej godnej Pottera albo... t-twojej. - zmarszczyła brwi uświadamiając sobie, że przecież Nicholas również jest w drużynie quidditcha. Rozgadała się z nerwów. Schowała dłonie pod stołem i wyginała je nerwowo. Ledwie zauważyła obecność Madame Rosmerty. Sini nie umiała oderwać wzroku od Nicholasa. Sposób w jaki mówił i na nią spoglądał wywoływał w niej reakcje coraz trudniejsze do opanowania. Tak bardzo starała się zachowywać z powagą, byleby mu się przypodobać. Nie ułatwiał jej tego. Czy nie mógłby być choć przez chwilę mniej przystojny? Ułatwiłby jej logiczne myślenie. Wytrzymała jego badawcze spojrzenie. Było jej ciężko, gdy lustrował ją wzrokiem, jednak nie ugięła się i nie opuściła głowy. Peszył ją niemiłosiernie, lecz chciała mu pokazać, że nie jest piszczącą, naiwną i głupią trzpiotką, taką, która by tylko łaziła za nim z zachwytem na ustach. - Dziękuję, choć uważam, że słusznie otrzymałeś odznakę. Nie wiem czy masz pojęcie jakie reakcje wywołujesz w młodszych rocznikach. Myślę, że możesz mieć posłuch. - otworzyła szerzej oczy zdumiona komplementem, jakim odruchowo go obdarzyła. Zagryzła dolną wargę, zakłopotana swoim gadulstwem. - Ja pewnie mam odznakę tylko i wyłącznie dlatego, że w lutym dostałam aż trzy Wybitne. - wzruszyła ramionami. Nie chwaliła się mimo, że tak to brzmiało. Ton głosu Sini jak i mimika poświadczały, że nie jest zadowolona z takiego powodu otrzymania awansu. Wolałaby zostać wybrana z innych przyczyn, godniejszych i lepszych niźli z samych lepszych ocen i to tylko jednego miesiąca. W styczniu zdobyła aż dwa Trolle, więc nie potrafiła pojąć decyzji profesor McGonagall. Co nie oznaczało wcale, że nie jest dumna z odznaki. Wysłała już wiadomość rodzicom i braciom. Niecierpliwie wyczekiwała ich odpowiedzi. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sob 28 Lip 2018, 19:49 | |
| Uśmiechnął się do niej, unosząc jeden kącików ust do góry, jakby ze nudzeniem rozglądając się po pomieszczeniu, po czym zatrzymał wzrok na Sini. Wydawała się niepewna, jakby zdenerwowana jego obecnością, do czego szczerze mówiąc nie był przyzwyczajony. Zastanawiał się czy panienka Marlow decydując się na spotkanie z nim zdawała sobie sprawę z tego, jaka opinia krąży o Gryfonie, choć zawsze do kobiet odnosił się z szacunkiem przypięto mu łatkę, której nie mógł się pozbyć. Oceny jego osoby dokonywano na postawie plotek, które w rzeczywistości rzadko kiedy okazywały się prawdą. Pogrążony we własnych myślach zdawał się nie słuchać tego co rudowłosa do niego mówiła, jak zwykle odpływał w chwilach, gdy temat rozmowy wydawał się mało interesujący, rozmowa służbowa była wręcz obrzydliwie nudna. Odznaki dostali zaledwie dwa dni temu, Nicolas do tej pory nie oswoił się z tym faktem, a wyznaczano mu zakres obowiązków. Spojrzenie którym obdarzyła go dziewczyna wywołało u niego szeroki uśmiech. Była taka niewinna, taka służbowa, i po części również naiwna myśląc, iż on swój wolny czas będzie przeznaczał na rozmowy o upomnieniach czy regulaminach. Widział jej maślane oczy, czasem niepewne spojrzenia posyłane w jego stronę, jednak przez myśl mu nie przeszło, że młoda Gryfonka zauroczyła się nim w tak wielkim stopniu. Potrzebowała teraz wyjątkowo dużo silnej woli i skupienia, zaś on zdawał się być całkowicie rozluźniony. —W każdy inny sposób… możemy się napić czegoś mocniejszego-zaczął, wskazując na szklankę piwa, którą kelnerka postawiła przed rudowłosą – pójść na spacer, zrobić coś, co będzie ciekawsze od nudnych obowiązków prefektów – oznajmił opróżniając szklankę do końca, po czym chwycił w dłonie kolejną. Zmienił nieco pozycje pochylając się w kierunku swojej towarzyszki. Zaczyna robić się ciekawie pomyślał patrząc na nią z wyraźnym zainteresowaniem –A czego takiego potrzebujesz? – zapytał, był nieco zaskoczony tym faktem, Sini zdawała mu się być grzeczną, uporządkowaną uczennicą. Zaśmiał się –Jeżeli chcesz zawsze możemy z tym coś zrobić… ja na ten przykład, biegam codziennie rano, jeśli masz ochotę możesz dołączyć – zaproponował, choć w rzeczywistości był to również pretekst by poznać Sini lepiej, nie tylko ze względu na piastowanie tej samej funkcji, w której współpraca była wręcz wskazana, ale również dlatego, że wydawała się ona bezpieczną opcją. Nie była ona skomplikowaną osobą przy której musiał skupiać większą uwagę oraz wydawał się naprawdę szczera, co w tych czasach - kiedy każdy nosił maski, było wręcz jak wynaturzenie. Drwiący śmiech opuścił usta bruneta, ponowie oparł się o krzesło, bawiąc się szklanką wypełnioną ognistą. Nicolas zdawał sobie sprawę z tego jak działa na młodsze roczniki, zwłaszcza przedstawicieli płci pięknej, jednakże to zaczęło mu już ciążyć, a nie sądził by doceniano go pod innymi względami. –Jaki posłuch? O czym ty mówisz? O tych piszczących laskach, które tylko irytują? – pytanie za pytaniem padało z jego ust wypełniając je coraz większą goryczą. Nawet nie zwrócił uwagi na komplement padający z jej ust. Zacisnął jedynie dłoń mocniej na szklance, by po chwili upić z niej większy łyk. - To jest już jakieś osiągnięcie- przyznał, już nieco milszym tonem.
|
| | | Sini Marlow
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Wto 31 Lip 2018, 20:07 | |
| Dostrzegła jego roztargnienie. Osoby, które uważnie obserwują rozmówcę są w stanie wyłapać tak małe i z pozoru niezauważalne elementy. Przymrużyła gniewnie oczy urażona jego znudzeniem. Uczucie jakim go darzyła nie pozwoliło długo się dąsać. Mimo własnych słów odkryła możliwość bezkarnego przyjrzenia się obliczu Nico, gdy ten odpłynął myślami. Nie potrafiła wyobrazić sobie kogoś bardziej urodziwego. Jakikolwiek drgnięcie na jego twarzy dodawało mu więcej uroku, zmarszczenie brwi zmieniało jego oblicze, zaś uśmiech... uśmiech czuła głęboko przy samej duszy. Dyskretnie zaczerpnęła tchu, by uzupełnić zapasy siły woli. Musiała nieustanie kontrolować się, aby nie westchnąć z rozmarzeniem. Nie chciała być taka, jak reszta dziewcząt jawnie okazujących mu uwielbienie. To wydawało się... sztuczne. Sini zapragnęła poznać Nico z drugiej strony. Tym mocnym i świeżym postanowieniem dodała sobie otuchy. Wyprostowała ramiona i śmielej spojrzała mu w oczy, gdy wrócił z odmętów swych myśli. Pewność siebie gwałtownie stopniała pod mocą jego spojrzenia. Ugryzła mocno dolną wargę, aby powstrzymać głupi uśmiech. Miała nadzieję, że nie przegryzła jej do krwi. Choćby złamała rękę, nie zauważy tego, zbyt pochłonięta analizowaniem zachowania Nico. Taki szarmancki i uprzejmy, jak nigdy go dotąd nie widziała. To najdłuższa przeprowadzona z nim rozmowa. Wydawał się szczerze oferować jej ciekawsze zajęcia, zupełnie, jakby widmo obowiązków odbierało mu radość z otrzymania odznaki. - Rozumiem, mam przestać gęgać i zaproponować coś intrygującego. - pokiwała głową i pozwoliła sobie na mały uśmiech. Posłała mu podejrzliwe spojrzenie okraszone źle skrywanym rozbawieniem. Sięgnęła dłońmi po przyniesione pliki kartek. Przysunęła je do siebie, krańcem wyjętej różdżki dwukrotnie w nie stuknęła, zmniejszając je o połowę i wsunęła wszystek do torebki. - Nie mogę zdradzić czego potrzebuję od bibliotekarki. - tutaj na chwilę spoważniała i zniżyła głos. - Każdy, kto się dowiaduje musi później umrzeć. - mimo śmiertelnej powagi, jej ciemnoniebieskie oczy śmiały się. Sini sama sobie dziwiła się swojej odwadze. Przyszła znikąd. Mimo stresu jaki odczuwała w obecności Nico, mówienie do niego przychodziło z podejrzliwą łatwością. Wystarczyło pilnować się przed rozmarzonymi oczami i głupimi uśmiechami ilekroć na nią spojrzy. Nie udało się powstrzymać przed lekkim opadnięciem szczęki. Przez całe czterdzieści sekund wstydu Sini siedziała z otwartą buzią zanim ją zamknęła, płonąc gwałtownie rumieńcem. Tym razem ugryzła się w język. Lekki ból wyrwie ją z gorącego zauroczenia, postępującego wraz z upływem czasu. - Nico...Naprawdę nie mam kondycji fizycznej. Dziękuję ci, jednak wciąż dostaję zadyszki po wejściu na siódme piętro bez korzystania ze skrótów obrazowych. Wolałabym nie mdleć w twojej obecności inaczej spłonęłabym ze wstydu i zażenowania. - zanim się zorientowała, wszystko powiedziała na głos. Gdyby w tej sekundzie panowała nad zdolnością mowy, nie wydusiłaby z siebie połowy wypowiedzi. Nie planowała aż tak mówić o swoich odczuciach, czegokolwiek by one nie dotyczyły. Sini od czasu do czasu tańczyła lecz nie były to zajęcia systematyczne i skrajnie intensywne. Nie chciałaby wypluwać płuc w towarzystwie największego przystojniaka Hogwartu, przystojniejszego o niebo od Huncwotów razem wziętych. Z drugiej strony tak bardzo kusił ją czas spędzony w jego towarzystwie. Wielbicielki Nico padłyby z zazdrości. Dłonią pomasowała policzek wierząc, że chociaż trochę go ostudzi. Zdziwiła się czując pod palcami ciepłą skórę. W samym środku swojego jestestwa usłyszała gorycz płynącą z ust Sharewooda. Zerknęła na niego lekko zaniepokojona lecz szybko pojęła w czym rzecz. - Nie mówię o Zawodzących Harpiach. Wiesz, że w ostatnim "Lustrze" ktoś tak je skomentował? - próbowała go rozbawić marną imitacją żartu. - To podobno choroba występująca podczas pojawienia się osoby o niezwyczajnie pięknej aparycji dodatkowo posiadającej wybitne zdolności fizyczne bądź intelektualne. Naukowcy nie wiedzą jeszcze w jaki sposób je spłoszyć. - objęła dłońmi kufel piwa. Uniosła do ust i bez wahania upiła skromny, elegancki łyk. Odstawiwszy naczynie poczuła łaskotanie nad górną wargą. Rękawem bluzki otarła piankowe wąsy żałując, że nie może sięgnąć po lusterko, by się w nim przejrzeć. Trochę nerwowym ruchem sięgnęła ku włosom, zgarnęła je na jedno ramię uprzednio je zakręcając. Sini nie przepadała za łaskotaniem przy uszach. - Mógłbyś mieć autorytet wśród wszystkich roczników. Wyobrażasz sobie mnie nakazującą Nevanowi... - tutaj mimowolnie zadrżała na dźwięk jego imienia - ... aby w trybie natychmiastowym oddał książkę bądź przestał wciskać papierki po cukierkach w kanapę? - musiała napić się piwa korzennego, aby jak najskuteczniej ukryć odczucia związane z olbrzymem Gryffindoru. Nikt nie może się dowiedzieć jakie ma Sini na jego temat zdanie. Nikt, absolutnie nikt. Włącznie z Vinim. |
| | | Nicolas Sharewood
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły Sob 04 Sie 2018, 15:17 | |
| Nie miał dziewczynie za złe, że tak bardzo oddała się sprawie, posiadanie odznaki widocznie było dla niej ważniejsze niż dla Sharewooda, który traktował to jak swego rodzaju karę. Niby miał dzięki temu pewne przywileje, jednak do tej pory i bez nich potrafił sobie radzić, teraz na głowie poza egzaminami i myśleniem o dalszych losach swojego jestestwa będzie miał obowiązku, które już teraz wprawiały go w ponury nastrój. Jak siedzenie w stercie pergaminów może być przyjemnie, w dodatku na usługach bibliotekarki, i o tyle o ile do niej nie miał nic, tak bycie na usługach Filcha wręcz go irytowało. Nie lubił woźnego, dodatkowo podczas ostatniej lekcji mężczyzna wyprowadził go w takim stopniu z równowagi, że Gryfon nadal knuje plan zemsty na jego osobie. Posłał w stronę Sini uśmiech wdzięczności, kiedy pliki kartek zniknęły w jej torbie. Miał dobre przeczucia, co do dziewczyny siedzącego przed nim, potrzebowała ona jedynie kilka dobrych wskazówek. Teraz, gdy papiery przestały przesłaniać mu jej postać, mógł lepiej przyjrzeć się Gryfonce. Zlustrował ją wzrokiem… ładna buźka, nienaganna prawie figura, rude włosy, niewinne oczy i uśmiech. W odmętach pamięci próbował odnaleźć panienkę Marlow, jednocześnie układając w głowie wszystkie informacje jakie posiadał na jej temat. -Umrzeć? Jeżeli powiesz mi czego potrzebujesz, mogę pomóc ci to zdobyć – zaproponował, leniwie bawiąc się bursztynowym płynem w szklance, którą to okręcał w dłoni, jego propozycja była niezwykle poważna, lubił kiedy w jego życiu działo się coś ciekawego, a słysząc to wypowiedzi rudowłosej przeczuwał, iż może to być atrakcja, której potrzebował od dłuższego czasu. Nuda jaka panowała w szkole powoli doprowadzała go do depresji, nawet Huncwoci przestali się starać. Opór dziewczyny był nadaremny, dlatego liczył, że szybko zdradzi mu swoją tajemnicę, pochyliła się nad nią delikatnie, tak że mógł policzyć piegi znajdujące się na jej zgrabnym nosie. –Obiecuję, że nikomu nic nie powiem – oznajmił patrząc na nią przenikliwie, po czym ponownie opadł na krzesło, wypijając łyk ognistej. Szczery śmiech opuścił jego usta, przez co skupił na sobie wzrok kilku innych klientów pubu. Młoda Marlow, była niezwykle zabawna, choć sam nie doszukiwał się przyczyny tego zachowania. Nawet przez myśl nie przeszło mu, że piątoklasistka zauroczyła się nim, a on ? Nigdy nie interesował się dziewczynami, które nie skończyły jeszcze minimum szesnastu lat. Wydały mu się dziecinne, ich wyobrażenie bycia z kimś zaczerpnięte z książek, stawianie śmiesznych wymagań, czy odczuwanie wstydu podczas publicznego okazywania uczyć działały mu na nerwy. Ostatnimi czasu zauważył, że właściwie dużo więcej go irytuje i tylko towarzystwo nielicznej grupy był w stanie zaakceptować. -Dlatego najwyższy czas coś z tym zrobić, możemy zacząć od postaw, rozgrzewka, potem szybszy marsz, maratonów od razu nie będziesz robiła, ale na początek to zawsze coś, a ja… ja miałby uroczą towarzyszkę – odpowiedział, nie wiedział dlaczego właściwie zależy mu na tym, ale Sini wydawał się bezpieczną opcją. Nie mógł przecież wziąć jako swojej partnerki Nessy czy Tanji, ich relacje były zbyt komplikowane, wymagały więcej wysiłku niż przebywanie w towarzystwie Gryfonki. Teraz czuł się swobodnie, nie musiał pilnować się na każdym kroku, uważana to co powinien powiedzieć czy zrobić. Była to niezwykle miła odmiana. Dokładnie wysłuchał jej odpowiedzi uśmiechając się w jednym momencie, by w innym przybrać maskę obojętności. Nie mógł zrozumieć, jakim cudem Sini mogła tak bardzo wyrobić sobie opinie na jego temat, bo przecież właściwie się nie znali. Należeli do jednego domu, to była jedyna łączących ich rzecz, teraz doszło jeszcze stanowisko które zaczęli piastować. Przyjrzał się uważniej dziewczynie, a wszystko powoli zaczęło układa mu się w głowie. -Masz o mnie wygórowanie mniemanie, mogę wiedzieć dlaczego? – zapytał przybierając poważny ton i nieco nieprzyjemny wyraz twarzy, lubił testować ludzi, sprawdzać ich reakcje w określonych sytuacjach. Wstał z miejsca, stając za krzesłem rudowłosej, pochylił głowę tak, że jego usta znalazły się przy jej uchu, mogła poczuć jego ciepły oddech –Panienko Marlow, śmiem podejrzewać iż jest pani zadłużona – wyszeptał, gardłowym głosem. Po czym jakby nigdy nic wrócił na swoje miejsce, z wyraźnym zadowoleniem. –Myślę, że wszystko zależy od odpowiedniego podejścia, pamiętaj… każdy ma jakiś słaby punkt – odpowiedział unosząc szklankę w geście toastu, wypijając całą jej zawartość, pijąc w takim tempie jutro obudzi się z wielkim kacem, ale chrzanić to! Poprosił o kolejną.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pub Trzy Miotły | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |