Ogromna siła odrzutu uderzyła dwójką ludzi w pobliską ścianę, na szczęście bez większych obrażeń.
Początkowy szok wywołany obecnością Claire w tym całym zamieszaniu nie zadziałał na korzyść Kennetha, gdyż całkiem bezwładnie podniósł raptem tarczę tak słabą, że nie dała rady odbić czarnomagicznej klątwy. Okropny ból przeszył rękę Wattsa. Podniósł ją przed oczy. Zaciskanie zębów wcale nie pomagało, kiedy płaty skóry odpadały ukazując wszystko co pod nią było. Oczywiście adrenalina pomogła by mu dostatecznie zwalczyć ból, ale wolał skorzystać ze sposobności.
-Doloris Finis. -chociaż rana nadal była, ból przeminął na jakiś czas. Ken spojrzał na młodą Kerry, ciesząc się lekko z obecności wsparcia, chociaż wolałby kogoś bardziej doświadczonego.
-Trafiłaś w najgorsze możliwe miejsce. -mruknął do kobiety, a zaraz po tym mocno się schylił, chcąc uniknąć uderzenia rykoszetem od kawałków mebli.
Wyjrzał za mebel, dostrzegając sylwetkę kobiety. Obrała Claire jako tarczę. Świetnie! Jednakże coś przykuło uwagę Kena na dłużej. Znał dobrze te kroki, styl chodzenia. Zimno, jakie go oblało od stóp do głów wcale nie pomogło mu w logicznym myśleniu.
To musiała być Ona.
Protego Horribilis wyszło bez słów z jego różdżki. Postanowił zaatakować fortelem. Wiedział, że używając zaklęcia może trafić Claire, ale zawsze istniała możliwość użycia czegoś, co trafi je obie, ale Claire nie zrobi wielkiej krzywdy.
Magnaictum było idealnym zaklęciem na tę chwilę. Zrobił unik mimo tarczy przed napływającymi klątwami, chcąc przewrócić na ziemię Madeline.