Nie jest nazbyt duża, gdyż ilość uczniów, kontynuujących ten przedmiot również jest stosunkowo niewielka. W przeciwieństwie do innych klas jest okrągła i znaleźć można w niej wiele ciekawych przedmiotów, takich jak maleńkie teleskopy, globusy, przedstawiające nocne niebo, a także makiety, z uwzględnionymi wszystkimi planetami i innymi obiektami, takimi jak komety, czy też mgławice. Tutaj odbywają się zajęcia teoretyczne oraz testy. Widoki zapierają dech w piersiach.
Ben Watts
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Pon 12 Maj 2014, 21:47
- Słońce, przestań dziobać kartki – mruknął chłopak pochylony nad trzymaną na kolanach księgą. Tylko w połowie zwracał uwagę na jasnobrązowo umaszczoną płomykówkę skubiącą brzeg strony, którą właśnie czytał. Dopiero, gdy dobrnął do końca paragrafu, podniósł wzrok na ptaka i zmarszczył brwi. Może jednak przywołanie Sofii do wieży astronomicznej nie było takim dobrym pomysłem, jak wcześniej sądził? Sówka bez zawahania zareagowała na wygwizdywaną melodię, jakiej używał, gdy chciał ją do siebie ściągnąć, ale teraz zamiast siedzieć spokojnie, wyraźnie obrała sobie za punkt honoru odciągnąć Krukona od nauki. A to już mu się niezbyt podobało. Być może było to spowodowane faktem, że chciała go ukarać za ostatnią ciężką paczkę, z jaką wuj wysłał ją w drogę powrotną do zamku. Biblioteka Hogwartu była wspaniale zaopatrzona, ale Ben już dawno przeczytał wszystkie powszechnie dostępne tam tomy o leglimencji, a perspektywa zapytania któregoś z nauczycieli o możliwość prywatnej nauki tej trudnej sztuki wciąż nie wydawała mu się najlepszym pomysłem. Biorąc pod uwagę opcje, jakie dawała swojemu użytkownikowi, mógłby znaleźć się w kręgu uczniów, na których zwracało się baczniejszą uwagę. A on tej uwagi na swoją osobę zwracać nie lubił. - No już, już – powiedział, zamykając tom i sięgając do kieszeni szaty. Wyjął z niej kostkę przysmaku dla sów i rzucił ją lekko w powietrze, obserwując Sofię gdy poderwała się z podłogi, by chwycić smakołyk w dziób.
Cú Chulainn O'Connor
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Pon 12 Maj 2014, 22:24
Dlaczego postanowił się wdrapać na Wieżę Astronomiczną? Bo tylko tutaj mógł sobie pooddychać świeżym powietrzem, którego tak potrzebował po batalii z Berserkerem. Trwała ona dobrą godzinę zanim sowa nie siadła w końcu w jednym miejscu i dała się głaskać. Jak się okazało o to jej właściwie chodziło. O uwagę swojego właściciela. Z jakiegoś niezrozumiałego dla Cu powodu ptaszysko poczuło się zaniedbane i postanowiło mu to okazać w najbardziej dobitny sposób. Dlatego też wspinał się po schodach z bandażem na obu dłoniach. Ten parszywy dziób. Naprawdę uwielbiał tą sowę, ale czasem wypchałby nią poduszkę. Tylko czasami. Jako iż mieli prawie lato niezawiązany krawat luźno wisiał na białej koszuli. W sumie te opatrunki nadawały buntowniczy wygląd Irlandczykowi, może mógłby się do tego przyzwyczaić. ...Byle nie z pomocą Berserkera. Na szczycie odkrył jednak, że nie będzie zażywał owego czystego powietrza w samotności. W sumie dobrze, O'Connorowi też nie zależało na samotności, nie był w tym parszywym nastroju, a wręcz przeciwnie. Chłopak był odwrócony do niego plecami, więc z początku nie widział kto w ogóle dotrzyma mu towarzystwa. Dopiero po zbliżeniu się poznał Krukona z tego samego roku. Lubili się, choć nie mieli zbyt wielu okazji do faktycznego zapoznania się. Pamiętał go głównie z tego, że na transmutacji szli łeb w łeb. - Hej, Ben. - machnął ręką na przywitanie i usiadł obok Krukona przyglądając się jego sowie. Ta to wyglądała przynajmniej na ułożoną... - Widzę, że jak tradycja domu nakazuje siedzisz z wielkim tomiszczem na kolanach. Co tam czytasz? - i zanim usłyszał odpowiedź zerknął na okładkę księgi. Leglimencja. - Tylko mi nie czytaj w głowie, bo jest pewnie tam kilka rzeczy, których się nie powinno widzieć. - zaśmiał się, siadając wygodnie, zupełnie się rozluźniając. - Na wakacjach w domu też będziesz siedział w księgach? Czasem warto się rozerwać.
Porunn Fimmel
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Wto 13 Maj 2014, 18:09
Porunn pod wieczór zawsze lubiła zajrzeć do wieży Astronomicznej aby poczytać w spokoju, w towarzystwie rozgwieżdżonego nieba, czy też zachodzącego słońca. Pozwalało jej się wyciszyć w stu procentach. Przestać myśleć o problemach i skupić się na książce. Nieważne, czy to była historia magii, czy też jakaś inna. Swoją drogą, to powinna się faktycznie zacząć uczyć Historii Magii do SUMów, bo jeszcze przez ten piekielny przedmiot nie zaliczy egzaminów. Nie chciałaby tego, zdecydowanie nie. Żwawym krokiem weszła po schodach na sam szczyt i wtargnęła do sali. Była niemal pewna, że będzie sama. Niestety - tym razem jeszcze dwie osoby postanowiły odwiedzić wieżę astronomiczną. Prychnęła tylko cicho pod nosem i przemknęła na koniec sali w taki sposób, aby nikt nie zwrócił na nią uwagi. Usiadła przy jednej z gablotek i otworzyła książkę, którą ze sobą przytargała. Zaklęcia niewerbalne. Ach, dlaczego tak ciężko było jej się tego nauczyć? Musiała ćwiczyć i ćwiczyć. W końcu na pewno kiedyś zdarzy się taka sytuacja, kiedy będzie musiała działać bez użycia słów. Fajnie by było. Gdy O'Connor znów zaczął namawiać Krukona, którego kojarzyła z widzenia, żeby odłożył naukę i poszedł się zabawić, pokręciła głową i zamknęła z trzaskiem książkę. - A tobie w głowie tylko zabawa, Cu - powiedziała, podnosząc się z podłogi. No i tyle z bycia samą. W sumie, nie szkodzi. O'Connor był jedynym Gryfonem, z którym się mocno przyjaźniła i lubiła jego towarzystwo. O dziwo. Drugiej osoby nie znała osobiście. Wiedziała tylko, chociaż nie była tego do końca pewna, nazywał się Bob Watts? Chyba tak. Bob. Co za śmieszne imię.
Ben Watts
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sro 14 Maj 2014, 23:45
Sofia z niezwykłą zaciętością zaatakowała kawałek przysmaku, który wypadł jej z dzioba. Właściwie przeturlała go niemal po idealnym kole dookoła siedzącego na podłodze Krukona, wywołując uśmiech na jego twarzy. Zwierzęta może nie potrafiły prowadzić inteligentnych dysput o interesujących zagadnieniach, ale ich towarzystwo cenił sobie w równym stopniu, co innych ludzi – a czasem nawet bardziej. Odchylił się nieco do tyłu, opierając dłonie na podłodze i zaczął cicho wygwizdywać dźwięki, które płomykówka tak dobrze kojarzyła. Sowa przekręciła komicznie głowę, wbijając w niego spojrzenie paciorkowatych oczu, po czym jakby nigdy nic wróciła do konsumpcji reszty posiłku. Mniej więcej w tym momencie względny spokój pracowni został zakłócony po raz pierwszy. Ben nie odwrócił głowy – bardzo często zajmował odosobnione miejsca, by się uczyć, a gdy ktoś również tam wchodził, zazwyczaj szybko ulatniał się z pomieszczenia. Nic dziwnego, jeśli jakikolwiek mieszkaniec zamku z własnej woli wspinał się na wieżę astronomiczną, raczej chciał samotności i uciekał, gdy pojmował, że w tej chwili nie mógł jej mieć. - Hej, Wilku. – odezwał się jednak, gdy Gryfon pierwszy otworzył usta wcześniej zajmując sobie wygodny kawałek podłogi. Kojarzył chłopaka z zajęć transmutacji, na których wykazywał prawdziwy talent do tej dziedziny. Aż miło było patrzeć z jaką naturalnością pracował stawiany przed kolejnymi zadaniami. Nie żeby Ben specjalnie mu się przyglądał, po prostu ludzie potrafiący skutecznie utylizować swoją wiedzę i talenty szybko ściągali jego wzrok w swoim kierunku. Komentarz odnośnie lektury spoczywającej niewinnie na kolanach wywołał na twarzy Krukona nieco szerszy uśmiech niż zwykle. Nawet się zaśmiał! Krótko bo krótko, ale jednak. - Jak patrzę na niektórych, to chyba myślą, że samo trzymanie książki sprawi, że będą znali jej treść. Zdziwiłbyś się, ilu Krukonów chodzi z nimi nawet do łazienki. Jak dla mnie to coś sobie rekompensują. Wzmiankę o leglimencji pozostawił natomiast bez odpowiedzi – co byłoby stosowniejsze? „Spokojnie, najpierw pytam o pozwolenie” czy może „Nie masz się czego bać, bo ledwo mi wychodzi”? Żadna nie wydawała się dobrą opcją. Z chwilowego zamyślenia wyrwało go nagłe wtargnięcie do wieży kolejnej osoby – działo się dzisiaj coś szczególnego, że ludzie tak lgnęli do pracowni astronomicznej? Znowu przegapił jakieś poruszenie w szkolnej społeczności? Nie byłoby to takie dziwne z jego kompletnym brakiem zainteresowania tym, co wyczyniała masa. Głos ciemnowłosej Ślizgonki sprawił, że mimowolnie przełknął mocniej ślinę i zaszurał butem. Porunn Fimmel, którą ochrzcił w myślach Piorunem, gdy pierwszy raz usłyszał to dziwne imię – dziewczyna, którą z początku uważał za chłopaka. Jak można było go winić za tę pomyłkę? Ano nie można było. Udając, że czytał, z premedytacją podsłuchał kiedyś w pokoju wspólnym rozmowę grupki Krukonów z piątego roku opowiadających sobie historie o Pierunie ze Slytherinu, który nie dawał im żyć na błoniach. Jeden miał nawet nadpaloną szatę na potwierdzenie swoich słów. Co innego miał sobie pomyśleć Watts? Niedługo potem sam miał okazję zobaczyć dziewczynę „w akcji” - kłamałby, gdyby powiedział, że w żaden sposób nie przyciągnęła uwagi. Być może była to zasługa tego, iż stała wtedy na tle kilku magicznych petard o niedużej sile, które rozrzucały dookoła fontanny srebrnych iskier. Tak czy inaczej wrażenie wywarła na nim iście... piorunujące. [badum tss]
Cú Chulainn O'Connor
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Pią 16 Maj 2014, 15:44
Ha, poważny i wielce uczony Watts się zaśmiał. Dziesięć punktów dla Gryffindoru! Co jak co, ale O'Connor miał talent do poprawiania ludziom humoru, ale cóż poradzić, taki charakter. Szeroki uśmiech, jakby wojny były tylko wymysłem bajkopisarzy, spojrzenie harde, jakby sam Dementor miał podkurczyć swoją czarną kieckę i zwiać. I jak tu się wściekać? No dobra, od każdej reguły są wyjątki, ale to tylko potwierdza teorię. Jeśli Gryfon ma znajomych w Slytherinie to wiedz, że coś się dzieje. Uśmiechnął się szerzej i przerzucił sobie długie pasmo włosów na plecy, jednocześnie podpierając się na rękach. Mało reprezentacyjnie wyglądał z tymi bandażami, faktycznie, ale jeśli ktoś znał Irlandczyka dłużej niż rok to właściwie przywykł do tego widoku. Głos trzeciej osoby, której żaden z nich się nie spodziewał sprawił, że obaj chłopcy odwrócili wzrok, by zobaczyć jego źródło. Nie był pewien jak Ben, ale sam osobiście bardzo dobrze znał każdą nutę tego głosu, a właścicielkę mógłby narysować z pamięci. Gdyby umiał rysować, rzecz jasna. Wyszczerzył się zawadiacko i zasalutował nonszalancki Ślizgonce. O właśnie, perfekcyjny przykład, że przyjaźń między rasowym Gryfonem i uczniem Slytherinu jest możliwa. Ba, właściwie bardzo dobrze prosperuje. - Hej, Pierun! Widzę, że i ciebie przeciągam na złą stronę i nie pozwalam pilnie zakuwać. - zaśmiał się i usiadł tak, by zrobić miejsce dziewczynie i mój obserwować swobodnie oboje rozmówców. Gryfon, Krukon i Ślizgonka. Jeszcze tylko jakiś sympatyczny Puchon do kompletu i aż korci zrobić zdjęcie promujące przyjaźń i współpracę czarodziejów. Chociaż najmocniejszy byłby team jeszcze do spółki z jakimś charłakiem. - No dajcie spokój. Jedno popołudnie was nie zbawi, a relaks jest ważną częścią nauki. Czy coś takiego. - powiedział naśladując profesor McGonagall. Prawie idealnie, ale w połączeniu z jego już powoli męską urodą i komicznym wyrazem twarzy... Tak, efekt był bezcenny. - No i nie możesz mi zarzucać niż złego, moja droga, bo ja i tak nie mam nic do stracenia. Jak nie spec od transmutacji to do drużyny powinni mnie kiedyś wziąć w Irlandii. Wzruszył ramionami beztrosko. Cu rzadko kiedy należał do dzieci szczęścia, ale miał skubaniec talent do odnajdywania się w życiu. Jak nie w ten, to w inny sposób. Może też dlatego, że miał na wszystko otwarte podejście i nie bał się wyzwań. Jak nie jedno, to drugie, a co. - Poza tym koniec roku za pasem, będziecie mogli ode mnie odpoczywać przez dwa miesiące.
Porunn Fimmel
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Pią 16 Maj 2014, 23:32
Norweżka uśmiechnęła się kątem ust, podnosząc się tym samym z podłogi. Otrzepała się z kurzu i wyprostowała, dumnie podnosząc głowę wysoko. Jej błękitne oczy zmierzyły obu uczniów uważnie, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Przechyliła głowę lekko w bok, a jej spojrzenie na dłużej spoczęło na krukonie, który zatopił się w książce, jak to każdy z tego domu. Jeśli o tę cechę chodziło, to byli naprawdę nudni. Ileż można siedzieć przy książkach i się uczyć? Szczególnie, że nie przygotowywali się jeszcze do żadnych SUMów czy OWTMemów. Ona natomiast była daleko w lesie z Historią Magii, a ten przedmiot niestety musiała zdać. Mimo wszystko, zachowanie Bena (o właśnie, tak się nazywał!) było dosyć dziwaczne. Był spięty, a jej sprawne oko mogło to dostrzec bardzo dobrze, w dodatku to szuranie butami? Sprawdzał, czy podłoga była śliska, czy to był jakiś fetysz? Porunn wzruszyła jednak ramionami, jakby ją to nie interesowało, bo w rzeczywistości właśnie tak było. Był tylko jakimś tam krukonem, którego widziała tylko kilka razy na błoniach i na korytarzach. Musiała jednak mu przyznać, że miał przepiękne błękitne oczy, które były pierwszą cechą jego wyglądu, na którą zwróciła szczególną uwagę. - Ja się nie muszę dużo uczyć, żeby być pewną, że zdam – powiedziała, a w jej głosie nie było słychać nawet nuty przechwałek. Po prostu stwierdzała fakt. Podeszła do Cu i pierwsze, co zrobiła, to pochyliła się nad nim, wyciągnęła ręce i zamknęła go od tyłu w objęciach. Musnęła jego policzek ustami i odsunęła się, chowając ręce za siebie. Niesforne włosy opadły na jej twarz, lecz szybko, z lekkim grymasem na twarzy je odgarnęła do tyłu. - Tak czy siak, nie wiem czy to dobry pomysł, aby Wattsa tak męczyć, żeby się gdzieś wyrwał – dodała nieco ironicznie i zerknęła kątem oka na blondyna. – Krukoni są tak jakby, wiesz… z książkami scaleni – wyjaśniła, gestykulując przy tym, aby jak najlepiej pokazać o co jej chodzi z tym „scaleniem”. Wzruszyła szybko ramionami i zajęła miejsce naprzeciwko krukona i gryfona. – Gdzie chcemy się wybrać? – spytała, krzyżując ze sobą nogi. Ręce natomiast wyciągnęła za siebie i oparła się nonszalancko na dłoniach.
Ben Watts
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Wto 20 Maj 2014, 21:41
Chyba nikt nie lubił czuć się jak piąte koło u wozu, a słowa i zachowanie Porunn właśnie na takiej pozycji ustawiły Krukona. Tsk. Ben zwykle nie prosił o towarzystwo i zainteresowanie, ale za socjopatę również się nie uważał – właściwie to całkiem lubił innych ludzi, jeśli przejawiali intelekt na poziomie choć trochę wyższym niż przeciętny albo mieli jakąkolwiek pasję. Pozwolić komuś po prostu mówić o rzeczach, które go fascynowały, kwalifikowało się w opinii chłopaka niemal na szczycie listy „rzeczy wybitnie przyjemnych”. Patrzeć, jak szczęście napierało na szwy od wewnątrz, grożąc eksplozją fajerwerków. Komentarz Ślizgonki odnośnie mieszkańców Ravenclawu i ich nawyku noszenia przy sobie książek skwitował lekkim przekrzywieniem głowy oraz nieznacznym uśmiechem, który z założenia miał wyglądać na uprzejmy, ale jak wyszedł w efekcie nie mógł mieć pewności. - Nawet nie wiesz, jak łatwo kogoś zabić takim tomiszczem – powiedział w sposób tak niefrasobliwy, jakby wygłaszał komentarz na temat aktualnej pogody lub najlepszego sposobu domowej hodowli gumochłonów. Cóż, od tej strony niewielu miało okazję poznać pana Wattsa. Czy mówił poważnie, czy też posługiwał się sarkazmem pozostawało do rozgryzienia przez Cu i Porunn.
Cú Chulainn O'Connor
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sro 21 Maj 2014, 19:02
Na powitanie Pierun zareagował uśmiechem również ją obejmując przez odchylenie się nieco w tył i splatając ramiona nad jej karkiem. Trwało to kilka sekund i nigdy nie znaczyło nic więcej niż przyjacielskie "hej, co tam". Mieli historię, i to całkiem poważną, ale okazało się, że ich znajomość była od początku przeznaczona na przyjaźń aż do grobowej deski, a nie związek "póki śmierć nie rozłączy". Całe szczęście, że ta próba bycia ze sobą nie skończyła się tragicznie, a wręcz przeciwnie. Znali się jak łyse konie, możliwe, że prawie nikt nie znał O'Connora tak dobrze jak Fimmel i wzajemnie. Cieszyło go to, bowiem dziewczyna była naprawdę świetną osobą i pomimo bycia chłopczycą - bardzo urodziwą damą, która miała swój charakter i rozum. A to najważniejsze, prawda? Cóż, czasem zachowywał się jak starszy brat względem niej, kiedy jakiś uczeń próbował ją poderwać lub ona się kimś interesowała. A kto to, czy wie co robi, podoba mu się lub nie. Dobrze, że Ślizgonka umiała go przywołać do porządku, gdy zaczynał przesadzać. Na pytanie dziewczyny zamyślił się na chwilę, znowu opierając się luźno na rękach i patrząc w sufit. - Dobre pytanie. Może po prostu posiedzimy tutaj i wymyślimy coś szalonego? - stwierdził, zaraz jednak miał siebie upomnieć w myślach. A Krukon i szaleństwa to nie brzmiało dziwnie? Ben go wyprowadził z błędu swoją uwagą na temat książek i ich szerokiego wachlarza zastosowań, jak widać. Aż Irlandczyk uniósł brwi, po czym się roześmiał i trącił łokciem Krukona. - To się nazywa duch i wyobraźnia. Jeszcze się okażesz przemyconym Ślizgonem w niebieskim. - zażartował, po czym do głowy wpadł mu pomysł. - Ej, może obmyślimy wszystkie możliwe sposoby zabicia kogoś takim tomiszczem, co? Nasza zielona dama się wykaże ślizgońską pasją w tym zakresie. Uśmiechnął się szelmowsko, puszczając do niej oko, po czym spojrzał na blondyna. - Zacznij, Ben, skoro już stałeś się bądź co bądź pomysłodawcą. Odprężymy się wszyscy przed końcem roku.
Porunn Fimmel
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sro 21 Maj 2014, 22:21
Porunn uniosła wysoko brwi, kiedy Benn powiedział coś takiego. Jej błękitne oczy powędrowały w jego kierunku, a na twarzy pojawił się szeroki, zadziorny uśmiech. Spoglądała na chłopaka w milczeniu przez chwilę, dając tym samym dojść do słowa Cu. To jej się bardzo podobało, plus… była mile zaskoczona, że Krukoni mieli w sobie nie tylko nudziarzy, ale takich rozrywkowych ludzi, jakim był Ben. Zastanawiając się przez chwilę nad osobami w Ravenclawie, podrapała się po głowie. - Znam jednego Krukona, który chciał mnie zabić książką w bibliotece tylko dlatego, że siadłam obok niego – powiedziała, kładąc palec na dolnej wardze, wciąż spoglądając bez żadnych zahamować na Bena. Tak, miała na myśli nikogo innego, jak Doriana Whispera… Od pewnego czasu unikała go szerokim łukiem, mimo iż żył w zgodzie z O’Connorem, O’Malleyem, a nawet z tym cholernym Niemcem od siedmiu boleści. Ich to nie chciał zabić książką? A phi…! - Najlepiej rzucić w kogoś Potworną Księgą Potworów – podsunęła, a jej palce zjechały na włosy. Zaczęła je skubać, co chwilę spoglądając z uśmieszkiem na pana Wattsa. Miał dziewczynę? Był już doświadczony w zabijaniu książkami? Cholera, to był jej potencjalny materiał na męża. Od zaraz, na wieku wieków. Spojrzała na Cu porozumiewawczo, jednak gdy on tego nie zauważył, dźgnęła go stopą w nogę i spojrzała krytycznie. Powinien wiedzieć co teraz miał zrobić. Ładnie sprawić, żeby cała trójka była najlepszymi przyjaciółmi na świecie. Od zaraz, natychmiast, już. Puchoni, idealny cel, na których trzeba porzucać książkami!
Ben Watts
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Pią 23 Maj 2014, 21:26
Ben chciał jedynie uciąć potencjalną dyskusję zmierzającą niebezpiecznie w stronę terenów oznaczonych tabliczką „Krukoni to nudziarze, którzy żenią się z książkami”, ale ku swojemu cichemu zaskoczeniu uzyskał coś więcej. Jakby... dziwną formę szacunku? Akceptację do kółka wzajemnej adoracji, o którą nie przeszło mu przez myśl zabiegać? Złapał się na tym, że pociera kark w odruchu, jaki świadczył w jego przypadku głównie o zakłopotaniu i opuścił rękę, kładąc ją z powrotem na podłodze. Cu i Porunn nie przypominali powściągliwych osób, z jakimi zwykle przebywał Krukon – może nadszedł czas na zmianę w jego momentami porażająco przewidywalnym życiu? Miał już zasugerować niekompletną transmutację książki w tygrysa, jako jeden ze sposobów użycia podręcznika w celu więcej niż niecnym, gdy wyczuł na sobie wzrok Ślizgonki. Właściwie nie zastanawiając się nad tym, zwrócił ku niej spojrzenie, marszcząc lekko brwi. Przez dłuższą chwilę wypełnioną tylko ciszą po prostu patrzyli na siebie nie mrugając, jakby bezgłośnie rzucili wyzwanie, by sprawdzić, kto pierwszy ulegnie i odwróci wzrok. Jeśli o to chodziło pannie Fimmel, to miała problem – Ben wprost UWIELBIAŁ gapić się na ludzi w ten sposób i wytrącać ich z równowagi i mnóstwo osób o tym wiedziało. A przynajmniej tak to nazywali znajomi z Ravenclawu, bo prawda była nieco bardziej subtelna. Pozwalając kątowi ust unieść się w obietnicy uśmiechu, ubrał wreszcie w słowa swój pomysł z książką i tygrysem, wyjątkowo obrazowo nakreślając, jak wystarczyło zamienić oryginalne zwierzęce umaszczenie z wzorem z okładki oraz zmienić tułów na nieco bardziej bryłowaty, by przypominał grzbiet tomu. A jednak, Porunn pierwsza przerwała ich małą batalię i spojrzała na Gryfona. Dobrze, na dłuższą metę, mogłoby to wyglądać co najmniej dziwnie. Ben zerknął w stronę otwartego okna akurat w momencie, gdy Sofia zdecydowała się przez nie wylecieć. Chyba miała dość towarzystwa.
Gość
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sob 24 Maj 2014, 11:25
zaproszono mnie, to się wciskam, o <3
No cóż. To nie był widok, którego się tutaj spodziewała... Zwykle wieczorami wieża astronomiczna była pusta i cicha. Czasem oczywiście trafiała się jakaś zakochana parka, którą błyskawicznie płoszyła obecność Aurory i jej teleskopu (lub to parka płoszyła Aurorę i jej teleskop niepokojąco głośnymi i intensywnymi odgłosami mlaskania). Teraz jednak jej ukochaną wieżę okupowały aż trzy osoby, które raczej nie sposobiły się do odejścia, co niekoniecznie było jej na rękę. Ktoś pewnie byłby łaskaw zauważyć, że obserwatorium znajduję się w innym miejscu, i nikt wcale nie nakłania Aurory do pozostania w zasięgu wzroku i słuchu pozostałej trójki. Ale żeby wykraść teleskop ze składzika musi obok nich przejść. Poza tym wesoła kompania zachowywała się nadzwyczaj głośno i będzie ich słychać także w obserwatorium. Aurora, która już od dobrej chwili stała na schodach, ukryta przed wzrokiem owej trójki, westchnęła bezgłośnie i na moment ukryła twarz w dłoniach. I co teraz? Ma zrezygnować i wrócić do Pokoju Wspólnego? Tylko dlatego, że jest tu ktoś jeszcze? Na Merlina, Auroro. Ta wieża nie jest Twoją własnością, nie zachowuj się jak dzikuska. - skarciła się w myślach, co na szczęście poskutkowało i pozwoliło jej się wziąć w garść. Poczuła się niemal zawstydzona własnym zachowaniem. Szybko wygładziła na sobie ubranie - ciemne spodnie i granatowy sweterek, którymi zastąpiła po lekcjach szkolną szatę - i poprawiła na ramieniu torbę, w której miała kilka niezbędnych do prowadzenia obserwacji rzeczy (między innymi termos z kawą i ciastka). Była pewna, że póki co pozostała niezauważona, bo chyba nikt nie potrafił wspiąć się na wieżę równie cicho co ona - znająca każdy skrzypiący, czy fałszywy stopień. Zresztą nie wydawało jej się, by ktokolwiek nasłuchiwała jej przybycia. Teraz jednak cofnęła się o kilka kroków i odegrała stosowne przedstawienie, specjalnie starając się, by jej kroki jak najgłośniej zadudniły na stopniach. Niech czują się ostrzeżeni. Jej ciemnowłosa główka wychyliła się z dziury w podłodze, która stanowiła wejście i błyskawicznie skierowała się w stronę mniej lub bardziej znajomych uczniów. Zaskoczenie na jej twarzy było tylko trochę udawane, bo przecież wcale nie wiedziała kogo tu spotka. Nikogo z nich nie znała na tyle dobrze, by rozpoznać ich po samych głosach. - O, hej. - uśmiechnęła się lekko na powitanie, kierując te słowa zwłaszcza do Bena, którego znała najlepiej. Zatrzymała się w niewielkiej odległości od nich i zrzuciła z ramienia torbę. - Mam nadzieję, że skrzypienie mojego teleskopu nie będzie wam za bardzo przeszkadzać? - zapytała nieco żartobliwym tonem, nie zdradzając przy tym nawet najmniejszych oznak zmieszania, które w rzeczywistości odczuwała. Lekkim krokiem wskazującym na to, że mimo wszystko czuje się tutaj jak u siebie w domu, przeszła przez całą salę i pochyliła się nad kłódką broniącą dostępu do składzika ze sprzętem do obserwacji. Mogłaby poprosić profesorkę o klucz, bo przecież ta i tak często przyłapywała ją na wieży, ale jakoś nie mogła się na to zdobyć. Wyciągnęła różdżkę, otworzyła drzwi i zaczęła grzebać w teleskopach, modląc się jednocześnie w duchu, by pozostawiono ją w spokoju.
Cú Chulainn O'Connor
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sob 24 Maj 2014, 14:47
Ha, idealnie, pomysł na zagospodarowanie czasu wolnego się przyjął i najwyraźniej wszystkim bardzo pasował. Odnośnie Perunn to chyba nikogo nie dziwiło, w końcu była Ślizgonką. Stereotypy stereotypami, ale no smykałkę do tego typu rzeczy to oni mieli chyba w genach, bo co Ślizgon to schemat się powtarzał. Slytherin, zaczyna się na taką samą literę co "sadyzm". Przypadek? Nie sądzę. No ale na szczęście nie wszyscy z nich to zło wcielone, których pierwszym słowem w kołysce było Avada Kedavra zamiast "mama". Pierun była tego doskonałym przykładem i co najdziwniejsze - Gilgamesh też(w przypadku tego drugiego pierwszym słowem było pewnie "ja", bo dookoła tego kręci się świat Niemca). Co do Krukonów zaś... U nich, prawdę mówiąc, rzadziej trafiały się jednostki, które wyłamywały się ze schematu, a przynajmniej przez pierwszych kilka spotkań. Wrażenie robili wszyscy takie samo - sympatycznie, neutralnie, nie zainteresowani jakimiś większymi bataliami. Chyba, że ktoś spaliłby im bibliotekę. Wtedy stali by się hordą gorszą od zastępu śmierciżerczych wilkołaków. Brr, aż dreszcze przechodzą na samo wyobrażenie. Na szczęście Cu miał szczęście i talent do znajdywania ciekawych jednostek, a Ben okazał się być jedną z nich. Zabijanie kogoś książką - Krukoni to mogą być bardziej morderczy od Ślizgonów, jak widać. A jakie to kreatywne, nie da się ukryć. Choć czemu tu się dziwić, kreatywność jest jednym z haseł tego domu. Ciekawe tylko czy Rowena też miała taki morderczy temperament... Była kobietą, w sumie wszystko możliwe. Pomysł Pierun skwitował śmiechem i klepnięciem ją po ramieniu. No tak, to była oczywista rzecz na pierwszy ogień. - Pewnie każdy uczeń, któremu ta książka wpada w ręce modli się o swoje życie. Sam skończyłem z pogryzionymi palcami przy pierwszym spotkaniu. - zaśmiał się ponownie, siadając tak, by oprzeć się o barierki. Z tej perspektywy widział dokładnie pozostałą dwójkę i wejście do wieży, za sobą mając ciemniejące powoli niebo. Bardzo powoli, w końcu lato się zaczęło. Na słowa Bena z kolei zareagował podziwem i kiwnięciem głowy. No właśnie, oto ta Krukońska kreatywność. Wyobraził sobie takiego książko-tygrysa i musiał przyznać, że chętnie wypróbuje ten pomysł w wakacje na którejś ze starych ksiąg ojca. Obgadał jeszcze kilka drobnych detali tej transmutacji z Benem, by mieć pewność, że dobrze obmyśla całą technikę. Następnie już chciał rzucić swój pomysł, gdy usłyszał kroki na schodach. Oho, ktoś nowy do towarzystwa! Z klapy w podłodze wyłoniła się dziewczyna. Jej akurat prawie nie znał. Kojarzył, że również należy do Ravenclaw, ale poza tym nawet imię nie świtało w jego głowie. A szkoda, bo dziewczyna wyglądała na ładną i sympatyczną. Trzeba było nadrobić to karygodne zaniedbanie. Uśmiechnął się szelmowsko i machnął ręką do dziewczyny. - Hej! Nie ma sprawy z tym teleskopem. A nie chciałabyś się do nas przyłączyć? Obmyślamy tysiąc sposobów na zabicie kogoś książką. Póki co Ben przoduje, ale z waszą wyobraźnią to chyba nikt nie wygra. Jeśli chcesz, potem możemy wymyślać tysiąc sposobów na zabicie teleskopem. Wtedy przyszło mu do głowy, że Krukonka ma podobny akcent do niego. O, czyżby Irlandka? - A co do mojego sposobu. Transmutowałbym książkę w tłuczek. Wyjątkowo perfidny tłuczek. Bolesna śmierć, ale śmierć. Ledwo skończył tę myśl, a jego sowa wleciała na wieżę i obrzucając złym spojrzeniem wszystkich obecnych wylądowała na ramieniu O'Connora. Oczywiście wbiła się jak należy tymi swoimi szponami. - A niech cię, Berserker, co cię znowu tak rozdr... - urwał, widząc liścik przy nóżce ptaka. No tak, wszystko jasne. Powoli pogłaskał go po piórach i tajnym miejscu, które lubił, a następnie już bez ekscesów udało mu się zdjąć kawałek pergaminu. Aristos. Przeczytał go szybko, po czym westchnął z uśmiechem. - Wybaczcie, ale czas na mnie. Liczę, że któreś z was potem zda mi relacje - i nadal chcę obmyślać te pomysły z teleskopem. - puścił oko do Krukonki. - Trzymajcie się wszyscy. - rzucił jeszcze wstając z podłogi, po czym zniknął w klapie w podłodze.
z/t
Porunn Fimmel
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sob 24 Maj 2014, 18:20
Spojrzenie Bena nieco spłoszyło Porunn. Nie przywykła do takiej intensywności spojrzeń, a już szczególnie tych błękitnych oczu, które na pewno zaczną się jej śnić po nocach. Odwróciła zatem wzrok i skierowała go gdzieś w jakiś bliżej nieokreślony kąt. Wszystko, aby nie patrzeć temu dziwnemu Krukonowi w oczy. Nie, żeby dziwność była głupia. Po prostu w tym chłopaku była tak interesująca dziwność, że było jej aż dziwnie. Nikt nie zainteresował jej w taki sposób, jak ten tutaj, ot tak, przez oczy. I wtedy odezwał się Cu. Było to dla niej niesamowitym wybawieniem. Dobry, poczciwy O’Connor zawsze wiedział kiedy cokolwiek powiedzieć, nawet jeśli nie był do końca tego świadomy, to i tak w duchu była szczęśliwa, że coś mówił. Cokolwiek. Szybko emocje opadły i uśmiechnęła się kątem ust. W końcu była z rodu Fimmelów, oni nigdy nie tchórzyli, nawet jeśli sytuacja była dosyć przytłaczając, a ucieczka jedną z najlepszych opcji. Ona była na tyle jednak uparta, że znów spojrzała na Bena, jednak ich spojrzenia trwały krótko, gdy ktoś się odezwał. Ktoś nowy. Porunn wychyliła głowę, aby spojrzeć na nowo przybyłą, jednak jej wyraz twarzy tym razem nie wyraził żadnej emocji, dopóki czegoś sobie nie przypomniała. - Widziałam Cię w bibliotece – powiedziała, zaraz po tym jak Cu zaproponował ten pomysł zabijania teleskopem. W sumie to też było bardzo ciekawym sposobem na mordowanie. Musiała częściej przychodzić do wieży, bo coś jej się wydawało, że nauka jednak może wyrządzić komuś niezłą krzywdę. Świetnie. – Czekałaś pewnie na tego gbura Whispera, tak? – Fimmel miała niezły dar zgadywania niektórych rzeczy. Dosyć często widziała tę dwójkę jak razem się uczyła, chodziła gdzieś po błoniach czy nawet jadła w swoim towarzystwie. Było to fenomenem, gdyż mnóstwo osób zastanawiało się… jak ta dziewczyna z nim wytrzymuje i nie boi się trzepnąć go w głowę, kiedy nie zachowywał się tak, jak powinien. Ślizgonka wbrew pozorom czuła do niej duży respekt. - Ostatnio widziałam go jak szedł z O’Malleyem i młodszą siostrą do Izby Pamięci, w towarzystwie Filcha – powiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmieszek. Woźny chyba złapał grube ryby dzisiejszego wieczora. Jakoś wcale nie było jej z tego powodu żal. Alexandra lubiła, jednak trochę pracy każdemu się przyda. No, chyba że chodziłoby o nią. Nie, ona na pewno nie nadawałaby się do takiej pracy. Dlatego starannie unikała szlabanów jak tylko mogła, łamiąc regulamin tam, gdzie wzrok Filcha nie sięgał. Tak było najlepiej. Gdy Cu dostał sowę i szybko się z nimi pożegnał, miała ochotę go zatrzymać, jednak szybko rozpoznała, że sprawa nie cierpiała zwłoki. Szkoda… Zostawił ją samą z nieznajomymi, co niespecjalnie jej się podobało. Nie lubiła nawiązywać nowych znajomości bez jakiegoś konkretnego powodu, a towarzystwo Bena ją… dziwnie przytłaczało. Hej, czy on dalej się na nią gapił?
Ben Watts
Temat: Re: Wieża Astronomiczna Sob 24 Maj 2014, 20:58
Choć Ben na początku był zmieszany i poirytowany niespodziewanym towarzystwem na wieży, wrażenie to dosyć szybko minęło. Właściwie miło było siedzieć i rozmawiać o czymś tak szalonym, jak sposoby trwałego uszkodzenia organizmu przy użyciu książki. Nie żeby faktycznie chciał kogoś z premedytacją okaleczać, ale stanowiło to świetny sposób na rozruszanie szarych komórek. Na pewno lepszy niż mugolskie krzyżówki, które z uporem maniaka wysyłała mu ciotka. Wymiana uwag z kimś, kto znał się na temacie i który faktycznie go interesował – Cu zdecydowanie awansował na mentalną listę pt. „warci uwagi”. Ostatnio niewielu osobom się to udawało, jeśli brać pod uwagę, że przebywali w tej społeczności szkolnej od kilku lat, a młodsze roczniki w pewnym momencie po prostu były zbyt niedoświadczone i nieobyte. Pojawienie się Aurory nie powinno go zaskoczyć, a jednak. Uniósł lekko rękę na znak powitania, odprowadzając dziewczynę wzrokiem do składzika ze sprzętem. Poznali się zupełnie przypadkiem – Ben został kiedyś zbyt długo w pokoju wspólnym czytając, a ona postanowiła się wymknąć. Streszczając tę niezbyt skomplikowaną historię, przyłapał ją, poszli razem na wieżę astronomiczną i oglądali gwiazdy przegryzając bryły nugatowe, które wziął ze sobą. Pasja, jaka biła od Krukonki, gdy miała możliwość mówienia na temat ciał niebieskich była oszałamiająca. Gdyby tak wyglądały lekcje astronomii, może bardziej lubiłby ten przedmiot, zamiast uczyć się go z konieczności. - Dorian i Wanda dostali szlaban? - spytał, marszcząc brwi, gdy Porunn wspomniała o Whisperach. O'Malley'a nie znał, ale dwójka Krukonów nigdy nie wydawała mu się potencjalnymi kandydatami na łamanie regulaminu – przynajmniej nie w sposób, który dałby Filchowi okazję do ich złapania. Unikanie woźnego Hogwartu było swego rodzaju sztuką, której jak widać nie wszyscy mieli okazję opanować. I dobrze, bo ktoś musiał polerować te wszystkie puchary, statuetki i medale w Izbie Pamięci.