IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Skrawek zieleni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptyPon 21 Lip 2014, 21:41

Skoro tak ciężko przychodziło im zaprzyjaźnienie się ze sobą, skąd jest mowa zrozumieniu? Znali się tak wiele lat i wszystko kończyło się fiaskiem. Yumi nie umiała pozbyć się go ze swojego życia i gdyby dostała to, czego pragnie, cierpiałaby. Dla niego to jest głupota tkwienie w piekle. Nie wiedział jak głęboko zakorzeniony jest jej lęk. Mogła poprosić, ale nie mogła. Nie umiała, po prostu to słowo było tak trudne... To ostrożność, która krępowała jej gardło i ręce, odbierała pole do obrony. Naciskał na zakończenie piekła chcąc dać upust swojemu gniewowi i mieć ku temu solidne usprawiedliwienie. Dostaliby oboje coś, czego chcą, jednak bariera w Yumi to wszystko uniemożliwiała. Ileż nocy przepłakała, nie rozumiejąc dlaczego nie umie poprosić o pomoc. Amycus szukał w sobie innych pokładów emocji, a Yumi siły, aby znieść późniejszy ciężar, gdy Derekowi stanie się coś złego. A że będzie to dotkliwe, wiedziała. Wystarczyło patrzeć na Carrowa, aby wiedzieć.
Nie chciała, aby mówił za nią. Już wystarczająco wiele osób odbierało jej prawo do własnego zdania twierdząc, że wiedzą lepiej. Przykładem były cholerne zaręczyny, bo któż przejmuje się uczuciami piętnastolatki? Skażą ją na dożywotnie towarzystwo Carrowa, przy którym coraz częściej panikowała. Dopóki nie zlokalizują stopy relacji ani nie wyznaczą pewnych ram, ciężko będzie uzyskać od siebie wzajemną sympatię. Zatrzymała huśtawkę, stawiając płasko nogi na trawie. Zdziwienie to zbyt słabe słowo, interpretujące uczucie Yumi, kiedy zorientowała się, że Carrow dotykał mostka. Okolicy serca. Wzrosło w niej poczucie winy, nie mające prawa bytu. To przez nią był zmieszany, zdezorientowany i wściekły. Dotychczas nie przejmowała się, że tak reaguje na jej kategoryczną oschłość, jednak teraz coś w niej pękało. Z żenującym niewidzialnym śmiechem stwierdziła, że Amycus chciał po prostu zaprzyjaźnić się z nią. Tak długo rozmawiają i dopiero teraz wyszło to na jaw. Gdyby tak mogła pozbyć się swoich uprzedzeń i mieszanych emocji związanych z jego osobą, wszystko byłoby łatwiejsze. Potarła oczy wierzchem dłoni, zaniepokojona swoimi konkluzjami. Chciałby czuć coś, kiedy jest z nią. Fundowała mu mnóstwo irytacji. Nie pomyślała, że żąda czego innego, że to go trapi i boli. Nie umiała powstrzymać prostujących się kolan i stóp, które uniosły jej ciało do pozycji pionowej. Nie było słychać jej kroków, trawa tłumiła dźwięki sandałków. Świadomie zbliżyła się do Carrowa, wymijając go i stając naprzeciw niego. Musiała unieść głowę, aby zlokalizować te ciemne oczy.
- Jeśli tylko obiecasz respektować moje zdanie, może być między nami o wiele lepiej. - powiedziała cicho i łagodnie. Za wcześnie, aby była w stanie mówić o nim dobrze na głos, skoro w głowie non stop przeklinała go na zmianę w dwóch językach. Coś jej mówiło, że on po prostu nie daje już rady, gdy ciągle przeczy samej sobie, uniemożliwiając mu poprawną interpretację. Nie umiała być taka jak inni ludzie.
- Sam widzisz, że niełatwo idzie nam zaprzyjaźnienie się. - stwierdziła i cicho westchnęła. Jej barki opadły, a chłód uleciał hen daleko. Nie mogło być jej zimno, skoro stała nadzwyczaj blisko Carrowa, którego ciągle unikała. Starała się powstrzymać swoje odruchy zwiększania dystansu. Pełna świadomości, że po raz kolejny wprowadzi go w stan dezorientacji przecząc samej sobie, sięgnęła po jego otartą rękę. Postanowiła jak gdyby nigdy nic przyjrzeć się rankom na knykciach. Uderzyło ją gwałtowne gorąco, syrena w głowie wyła ostrzegawczo, wszystko nakazywało natychmiastowy odwrót. Pierwszy raz w życiu na chwilę to zignorowała. Wyłączyła przycisk "Nienawiść" na te parę minut i chociaż kosztowało ją to wiele energii, udało się. Przesunęła opuszkami palców po naruszonym naskórku, grawerując w głowie dokładny wygląd tej rany. Ledwie tykając otarcia, zbadała wgłębienia między palcami, wyczuwając szorstką skórę. Czuła na sobie wzrok Carrowa i postanowiła dać mu więcej świadomego zaufania, że nie popsuje wszystkiego.
- A co chcesz przy mnie czuć? - zapytała po dłuższej chwili milczenia. Powoli upływał czas możliwości lekceważenia wszystkich barier. Nie mogła zbyt długo wyglądać zza muru ciasno ją otaczającego. Nie odrywała wzroku od trzymanej w dłoniach obcej ręki. Coś w niej płakało, że nie mogła cieszyć się z tego bez poniesienia konsekwencji. Ścisnęła lekko jego dłoń mając nadzieję, że to wystarczy, aby uspokoił się i przestał palić ją wzrokiem. Wypuściła jego rękę, z trwogą obserwując jak opada i oddala się obce ciepło. Palce piekły ją, traciła w nich czucie, mrowiło. To przeszkadzało jej w okazaniu czystej sympatii Amycusowi, w odnalezieniu w sobie niewinnego pozwolenia na bycie po prostu przyjaciółką. Tak bardzo pragnęła bliskości drugiego człowieka, a nie mogła tego dostać. Ogarnął ją łagodny smutek, widoczne zasmucenie. Gdyby umiała trzymać wszystkie odruchy i ostrzeżenia w głowie wyłączone... Nie miała na to sił. Przez jej ciało przeszedł gwałtowny, zimny dreszcz. Jej ciało chłonęło, wyłapywało obce ciepło, próbując silić się nim i jednocześnie nie doprowadzić samej Yumi do paniki i ucieczki.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptyWto 22 Lip 2014, 08:00

Cień jaki przemknął za jego plecami na krótki moment włączył ostrzegawcze światło, przygotowując na nadejście jakiegoś nieznanego zagrożenia. Trwało to ułamek sekundy, ale wystarczyło na spięcie mięśni przygotowanych do uchylenia na potencjalny cios oraz oddanie kontrataku w fizycznej sferze. Na szczęście, Yumi odezwała się i swoją niespodziewaną reakcją zaszła zwyczajnie Amycusa od tył, wprowadzając go w stan lekkiego zaskoczenia. Za nic w świecie nie podejrzewałby, że dziewczyna podejdzie do niego na tak niewielką odległość świadomie i z premedytacją, szukając kontaktu wzrokowego. Stosunkowo szybko rozluźnił mięśnie i pochylił głowę w stronę dziewczyny, dostrzegając obwódkę ciemnych rzęs okalających iście czarne oczy Krukonki. Wydawała się teraz istotą na wskroś magiczną oraz niedostępną dla niego, stanowiącą tajemnicę nie do rozwiązania. Wpatrywał się w delikatnie poprowadzoną linię żuchwy i drobne, ale kuszące usta, po czym wrócił ponownie do hipnotyzującego spojrzenia.
Mógłby zniszczyć tę neutralną więź jaka się między nimi tworzyła słowami, że nie może jej obiecać takiego poświęcenia ze swojej strony. Musiała domyślić się, że taka forma decydowania – jak ona to nazywała – stanowiła dla niego oazę bezpieczeństwa i stabilności. Bez obserwacji oraz odpowiedniej analizy, a następnie interpretacji zachowania Yumi, odbierała mu wszystko na czym się opierał. Stałby się zdezorientowany i zagubiony, porzucając wszystkie uprzedzenia i pozory, jakimi wcześniej się kierował w sposób instynktowny.
- Dobrze. – Spomiędzy jego warg to słowo stanowiło nieuchronnie mocno dotrzymywaną obietnicę poprawy stosunków między nimi, ponieważ Amycus dostrzegł w tym sporą szansę na przyszłość. Panna Merberet dała mu jasny cel do zrealizowania, którego przestrzeganie nie powinno być aż takie trudne. Przynajmniej według niej stanowiło to coś w rodzaju …
Musisz przestać myśleć w ten sposób.
Upomniał samego siebie, kiedy po raz kolejny próbował przeanalizować sytuację i ocenić jej zachowanie według własnych, obserwowalnych kryteriów. Wypuścił powietrze z nozdrzy, już teraz przekonany iż zadanie jakie mu wyznaczyła nie będzie ani łatwe ani przyjemne. Domagała się od niego wyzbycia wszystkiego, co się nauczył przez blisko 17 lat.
Przesunął w końcu wzrok na dłonie, którymi ostrożnie chwyciła jego rękę i zaczęła delikatnie badać fakturę naskórka. Zaznajamiała się z otarciami, jak gdyby stanowiły najważniejszy element jego wyglądu. Najbardziej dostępny albo najbardziej interesujący. Amycus ponownie porzucił możliwość interpretacji zachowania Yumi, przekonany że na każdym kroku będzie musiał się pilnować. Dziewczyna łagodnie przesuwała opuszkami palców po jego dłoni, tej samej która odebrała życie kilka tygodni temu magicznemu ptaszkowi. Po srebrno-zielonych żyłkach nie było najmniejszego śladu, podczas gdy duchowy ślad śmierci na ręce pozostał.
Powstrzymał się przed poruszeniem palcami, aby oddać drobny gest i pokazać swoje zainteresowanie. Kierując się zasadą znajomości Yumi, powstrzymał swoje improwizowane reakcje na wodzy, przekonany iż w ten sposób może ją jedynie od siebie odepchnąć bądź zrazić. Wykonała odważny i śmiały krok, skoro pokonała barierę fizyczności, którą sama narzuciła w ich relacjach.
Ciepło odczuwalne na ręce stanowiło dla Carrowa przypomnienie przyjemności, jaką może dawać dotyk. Domyślał się – tak, domyślał, a nie brał tego za pewnik – że dla Yumi powoduje to inny rodzaj odczuć i niekoniecznie musi wiązać się z tym pozytywne drgnienie serca.
Przeniósł spojrzenie na jej twarz z lekkim ociąganiem, zaciągając kciuki za szlufki spodni. Nie chciał utracić tego ciepła, jakim go obdarowała oraz mrowienia na opuszkach palców. Wieczorno-nocny wiatr, jaki powiewał mógł odebrać mu to, na co próbował zapracować swoją otwartością i szczerością.
Ciężkie pytanie zawisło nad Amycusem niczym sierp, a czas dłużył się nieubłaganie w oczekiwaniu na odpowiedź. Tajemnicę, którą skrywała w sobie głęboko Yumi stanowił równocześnie powód, dla którego postanowił jej aż tak bardzo zaufać. Zdejmując wszystkie maski i tłumacząc swoje zachowanie dawał rękojmę, że dziewczyna nie zdradzi go w żaden możliwy sposób – jakkolwiek mocno by go nienawidziła, dostrzegał w jej zachowaniu jakieś hipnotyczne dobro, niepozwalające na oddalenie się. Żadnego słowa nie skierowała w jego stronę, które mógłby nazwać pozytywnie. A jednak. Było w niej coś takiego, co hipnotyzowało i nie nakazywało odpuścić sobie. Amycus nie był jeszcze w stanie zdefiniować co to, dlatego oddalił te przemyślenia na dalszy plan.
Uścisk w żołądku pojawił się niespodziewanie, a zadane pytanie wciąż było powtarzane echem w umyśle chłopaka. Początkowo odebrał to za wyznacznik głodu bądź efekt uboczny teleportacji, ponieważ nie podejrzewał u siebie pojawienia się takich emocji czy uczuć jak zażenowanie czy niepewność.
Obserwował jej ciemne oczy otoczone mgiełką smutku oraz niemrawo uniesione końcówki warg, przedłużając milczenie. – Nie wiem. – Kolejna prawa wypadła z ust Amycusa z rozmysłem, chociaż jemu samemu sprawiła niejaki problem. Zawsze miał gotowe odpowiedzi i nie pozwalał sobie na poinformowanie o braku wiedzy na temat własnego ciała czy jego reakcji. Wziął głębszy oddech, zwlekając z wypuszczeniem powietrza w gwałtowny sposób. Zapach malin był zbyt blisko, aby pozwolił mu odejść bez zapamiętania jego świeżości. – Chciałbym poczuć coś pozytywnego i przekonać się co oznacza fraza „ciepło w sercu”. To tylko mrzonki. Gniewu nie zamierzam okazywać w stosunku do ciebie, a do ujawnienia pożądania byś nie do… – Urwał i wypuścił powietrze z odchyleniem głowy nieznacznie w tył, przy równoczesnym uniesieniu końcówki wargi w grymasie ironii. – Podejrzewam, że żadne z tych uczuć, do jakich jestem zdolny nie spotka się z twoją aprobatą. – Cedził słowa ostrożnie oraz powoli, jak gdyby sprawiały mu problem i dopiero po zakończeniu wypowiedzi, powrócił do niej wzrokiem.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptyWto 22 Lip 2014, 11:50

Ona również nie przypuszczała, że zdobędzie się na taki gest. Ciężko szło lekceważyć wszystkie wpojone przez życie zasady. Niełatwo jest pozbyć się uprzedzeń. Intuicja mówiła Yumi, że to nie tylko przez uprzedzenia nie umie zaprzyjaźnić się z Carrowem. Powinna to zrobić, skoro mają zostać sobie zaręczeni. Tak będzie im łatwiej. Problemem było jednak wyznanie Amycusowi o pomyłce. O sprzedaniu, o dobiciu targu między ich ojcami. Ta tajemnica przesłoniła jej oczy, gdy rakiem wycofała się do swojej skorupy.
Carrow mógł nieść wiele spustoszeń. Był do tego zdolny, zrobiłby to z dziecinną łatwością. Wystarczy, aby poczekał na jej chwilę słabości i niemocy, a mógłby odebrać jej jedyny powód, dla którego jeszcze trwa w wojnie z Derekiem. Inaczej poddałaby się, nie wiedząc, czy kiedykolwiek upora się, aby to przerwać. Prosiła o bardzo wiele, wiedziała, że nakazywała chłopakowi zaprzestać swych ocen i analiz na rzecz tej nikłej sympatii, którą chcieli podtrzymać. Nie miała innego wyjścia. Tylko wzajemny szacunek i respektowanie decyzji umożliwi im przeniesienie swojej relacji na etap harmonii. Nie wiedziała czy będą mogli w przyszłości żartować, leżeć na trawie, śmiać się do łez czy bić na śnieżki w zimę. Tak robią przyjaciele, są ze sobą, bo chcą i nie czyni to im krzywdy. Ta wizja jeszcze bardziej pogrążyła Yumi w smutku. Dopóki nie pozbędzie się Dereka, nie będzie w stanie śmiać się, w szczególności przy Amycusie, który wciąż czekał na jej prośbę.
Zadarła nagle głowę, bo zgodził się. Uśmiechnęła się doń pogodnie i ciepło, doceniając jego decyzję i obietnicę starania się zmniejszenia czasu myślenia. Carrow zbyt wiele czasu poświęcał na analizy i interpretacje. Przez ten czas powinien chociaż raz uśmiechnąć się bez ironii, wszak nigdy nie widziała jak ślizgon siedzi bez przyczyny i śmieje się. Nawet to przychodziło im z trudnością.
Przez chwilę jej serce drżało w niepokoju. Czekała czy zareaguje czy jednak przytrzyma się świeżo złożonej obietnicy. Nie potrafiła określić co czuje, kiedy celowo nic nie zrobił. Oczekiwała tego i dostała to. Zachowała względny spokój i nie wycofała się, jakby zrobiła to, gdyby jednak złamał dane słowo.
Dotyk dawał wiele przyjemności. Czytała o tym w książkach, słyszała opowieści Any i innych dziewczyn. Yumi nawet w to wierzyła, czasami chciała czuć to samo. Merberet nie miała nigdy żadnych problemów ze swoimi uczuciami, jednak w kwestii kontaktu fizycznego miała spore deficyty. Dla niej dotyk nie zawsze był dobry. Dowodem tego jest zakamuflowana mała blizna na policzku, nadgarstki, gdzie często widniały siniaki po spotkaniu z bratem, oczy, kiedy w zeszłym roku w środku wakacji uderzył ją po pijaku. Bała się, gdy ktoś podnosił rękę w jej stronę. Może przez to nie miała nigdy chłopaka i nie zakochała się? Pominąwszy oczywiście Allana w pierwszej klasie, kiedy była jeszcze na tyle zdrowa, aby nazywać go swoim "chłopakiem" i chodzić z nim wszędzie. Odpychała od siebie, nie zachęcała, bo nie była w stanie uzupełnić braków. Amycus powinien ją zrozumieć i wiedzieć, że terapia szokowa raczej nie będzie skuteczna w wyleczeniu jej z tego. Szok emocjonalny mógłby albo jej pomóc albo zdziałać jeszcze więcej szkód. To był powód, dla którego nie pozwalała sobie na zbyt wiele sympatii wobec Carrowa. Mógłby to wykorzystać, uznać jako zachętę. Nie chciała aby traktował ją jak Wandę albo Jasmine, będące dla niego tylko wytchnieniem. Jeśli mają być przyjaciółmi, muszą szanować swoje wartości.
Czekała na odpowiedź cierpliwie, cofając swoje ręce i wiążąc je z tyłu, na plecach. Tam zacisnęła mrowiące palce, wbijając paznokcie w swoją skórę. Ręce ją paliły, wręcz bolały od złamania granic. Nie sądziła, że Amycus nie będzie wiedział czego chce. Niepewność nie pojawiała się u niego nigdy. Wręcz przeciwnie, cechował się nadmierną pewnością siebie. Uniosła z powrotem głowę i wyczekująco spojrzała mu w oczy. Ponownie ogarnął ją niepokój dostrzegłszy dziwne błyski w jego źrenicach. Między jej brwiami pojawiły się dwie zmarszczki, a usta zadrgały od dziwnego bezgłośnego śmiechu. Domyślała się, że chciał powiedzieć, że nigdy nie doprowadzi go do stanu pożądania jej chudego, drobnego ciała. To ją uspokoiło, chociaż mogła też poczuć się urażona. Zdecydowanie nie planowała wobec tego protestować, choć pojawiła się w niej pewna wątpliwość. Dlaczego pokonywał jej bariery fizyczne? Zrobił to parę razy wbrew jej woli, na przykład w bibliotece, wtedy w zimę po Nowym Roku. Aby uspokoić swoje serce, Yumi przypisała to jego piekielnej ciekawości.
- Masz rację, nie spodobałoby mi się to. - potwierdziła uznając, że nie ma sensu kłamać i owijać w bawełnę. Wolała postawić sprawę jasno. Niedopowiedzenia nie miały prawa bytu. Nie podobało się jej do końca określenie "ciepła w sercu". Przedłużyła milczenie.
- Nie jestem pewna czy to ja powinnam... - urwała, gdy głos się jej załamał. Nie tylko ona wymagała zmian od Amycusa, ale i Amycus wymagał od niej. Porzucić wszystko na rzecz sympatii. Uniosła nagle ręce przed siebie w geście "stop". Kończyny miały ją oddzielić od Carrowa, przy którym stała już za długo.
- Przyda się to w przyszłości, ale to nie jest łatwe. Równie dobrze to ciepło może wywołać Wanda, jeśli jej na to pozwolisz. - nie chciała wycofywać się. Merlin jej świadkiem, że próbowała to przetrawić i nie panikować. Nie mówiła też co kryje się za słowami "przyda się w przyszłości".
- Nie jestem święta, Amycus. Stracisz tylko nerwy i czas, bo i tak nie umiem nie czuć... niepokoju. - zacisnęła mocno powieki próbując pozbyć się bolesnego skurczu z serca. Nie chodziło tylko o nią. Yumi z czasem nauczyłaby się lubić i okazywać mu sympatię, problemem było odwrócenie ról. Dopóty dopóki zakłócał jej spokój, do tego czasu nie będzie mogła być tak naturalna jakby chciała.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 17:15

Wąskie usta Krukonki rozszerzyły się nieznacznie, unosząc końcówki ku górze. Każda zmarszczka na jej młodej twarzy ujawniła się, kiedy rysy złagodniały, a oczy nabrały cieplejszych odcieni. Spoglądał na nią wiele razy, często też przypatrując się w doszukiwaniu się podwójnego sensu tych drobnych gestów oraz zachowań, próbując rozczytać oczekiwania względem niego oraz odpowiednich momentów, do prób manipulacji czyimś zachowaniem. Tym razem pochylił lekko głowę, aby spojrzeć nieco głębiej w brązowe oczy o pozytywnej energii, jaką wysyłała w jego stronę. Walczył z przemożną chęcią wykorzystania tego na swój indywidualny sposób, w umyśle tworząc możliwe scenariusze zachowań i reakcji, jakie mógłby jej zaoferować. Nie mogła zabronić mu tego, szczególnie iż polubownie zgodził się na wstrzemięźliwość względem oceny jej zachowań.
Opuszczając głowę z przyznaniem się do niepewności, był boleśnie szczery. Nie spodziewał się jednak dostrzec drżenia dolnej wargi oraz tej maleńkiej zmarszczki, kiedy była niezadowolona. Podejrzenia wciąż krążyły po jego umyśle, jako nieodłączna część osobowości. Na głos jednak nie wypowiadał niczego, co mogłoby nadszarpnąć cienką więź, jaka właśnie między nimi się wywiązywała.
Urwane dźwięki nie zostały dokończone przez Yumi przez kilka przedłużających się sekund, podczas gdy na barkach Amycusa opadł ciężar senności i zmęczenia. Czuł się wyczerpany z energii oraz sił umysłowych, chociaż od małego berbecia przygotowywany był do roli, jaką przyszło mu odgrywać przed światem. Przyglądał się wyciągniętym w swoją stronę dłonią, nakazującym wyraźną pauzę w ich rozmowie. Zaczęli ją zaledwie, rozpoczynając tematy, których oboje rozwijać podświadomie nie chcieli.
- Przyszłość kończy się za 12 dni, kiedy uklęknę przed jakąś dziewczyną, prosząc ją o rękę. Wanda nigdy nie będzie dziewczyną. – Poinformował Yumi subtelnie o zbliżających się zaręczynach, zastanawiając się czy Anastasia powiedziała już jej o ich rozmowie w sowi arni. Wiedział, że dziewczyny się znają i łączy ich coś na kształt przyjaźni. Czystokrwistość, która ma być zachowana przez jego ród była jednym z wyznaczników wyboru odpowiedniej kandydatki. I chociaż Amycus nie poznał nazwiska rodowego tej, której ma się rzeczywiście oświadczyć – nie przeszkadzało mu to w rozmowie o zaręczynach.
Przyglądał się jak zaciska mocno powieki, powstrzymując się przed podejściem i chwyceniem jej za przedramiona. Zamierzał potrząsnąć ją, aby spojrzała na niego i nie przerywała co jakiś czas kontaktu wzrokowego, dając sobie chwilę na przemyślenia oraz opanowanie emocji.
Nie masz być perfekcyjnie doskonała, Yumi. – Cichy szept wydobył się spomiędzy jego lekko wysuszonych od chłodnego wiatru warg, kiedy uniósł na wysokość swojego brzucha prawą dłoń. Potarł palcami drugiej ręki miejsce, gdzie kilka chwil wcześniej czuł ciepło skóry Krukonki. Zrobił to podświadomie i mimowolnie, nie rejestrując tego w pełnej krasie. Nie zamykając ust, przymknął je, aby wypuścić resztki powietrza i dopowiedzieć nieco dłuższą resztę. Przez moment mogłoby się zdawać, że jego głos wydaje się zmęczony. Im więcej mówił, tym wrażenie ustępowało naturalnej obojętności. – Ani też nie oczekuję od ciebie, że rzucisz mi się przy następnym spotkaniu na szyję, trajkocząc z radości. – Poniekąd odnosił się do swoich doświadczeń i wspomnień, o których Yumi nie musiała wiedzieć. Prawdą było, że opisana przez niego reakcja była dla niego czymś nachalnym i niewygodnym, przez co dość szybko zakończył tamtejszą znajomość. – Prawdą jest to, że brakuje mi czasu i wolności wyboru. Zasady, których się trzymam ograniczają mnie samego, więc możesz być spokojna. Wciąż będziesz mnie fascynować, ale nie musisz się obawiać. Jako jedyna nie powinnaś czuć niepokoju, a jednak. Ironia, prawda? – Zakończył swój spokojny wywód, uświadamiając Yumi sytuację w jakiej się znalazła. Poniekąd, ponieważ pokazywał wszystko ze swojej perspektywy, informując ją o poczuciu bezpieczeństwa, jakie mogłaby czuć w jego towarzystwie. Nie wspominał teraz o Alecto, ponieważ nie miało to większego znaczenia w tym momencie.
Przypatrywał się jej tylko przez chwilę, podnosząc dłoń do kącików lewego oka, aby wyzbyć się nadchodzącego zmęczenia. Gdzieś za ich plecami wciąż grali Upiorni Wyjcy.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 18:03

Szkodliwym było analizowanie każdego najdrobniejszego gestu. Czasami dane zachowanie oznaczało dane zachowanie, nie posiadało drugiego dna. To cecha charakterystyczna małych dzieci; nie trzeba interpretować beztroski. Yumi zachowała trochę tej umiejętności, chociaż nie dało się zaprzeczyć, że pod niektórymi jej gestami ukrywały się pewne emocje. Zupełnie odmienne niż te, które stara się przewidzieć Amycus. Twierdzi, że poprzez jej uraz do bliskiego kontaktu fizycznego przemawia lęk, ściśle związany z Derekiem. Mylił się, bo to była ostrożność, profilaktyka, działania zabezpieczające przed bolesnymi skutkami. Lęku dawno wyzbyła się. Ciało, w którym się urodziła miało zapewnić jej harmonię i stoicki spokój. Nie mogła pozwolić, aby ktoś naruszał barierę, która w jej przypadku była dosyć szeroka. Nie ufała byle komu.
Dobrnęli do sedna rozmowy i zakończyłoby się to owocnie, gdyby nie następujące słowa Carrowa. Był bowiem teraz świadkiem, jak dopiero co zebrana łagodność, spokój i swoboda ulatuje. Było to wypisz wymaluj pokazane na jej twarzy, w oczach, gdzie pozytywne błyski gwałtownie zgasły ustępując miejsca irytacji. Irytacji zmieniającej się w zastraszającym tempie w gniew. Poruszył coś wątłego, wszedł na bardzo niepewny grunt usłany minami. Wdepnął w jedną i mógł łudzić się, że porozumienie sprzed paru chwil powróci. Nieświadomie popsuł coś istotnego. Yumi wiedziała o zaręczynach z Anastasią. Wiedziała chwilę po nim, znała prawdę od samego początku. Nawet przed tym jak Ana jej o tym powiedziała. Dostała wówczas dwa listy od ojca i Dereka. O pomyłce oraz o braku możliwości zmiany podjętej już decyzji. Dobicie targu - tak nazywała ten oto żart od życia.
Dziewczyna zwinęła powoli sztywne palce w pięści. Opuściła dłonie wzdłuż ciała, zamknęła oczy. Mięśnie były wyraźnie spięte tak samo jak wyprostowana szyja, nie wspomniawszy o bladych, ciasno zamkniętych ustach. Oddychała z niezwykłą starannością, powoli, dokładnie, starając się złapać uciekający spokój. Niestety było już za późno, bo w jej klatce piersiowej coś pękło. Jego dalsze słowa zniknęły w hałasie szumu krwi w skroniach. Nigdy w życiu nie rzuci się mu na szyję, nigdy nie będzie perfekcyjnie doskonała. Nie słyszała tego jednak, niesiona intensywnym gniewem. Nie będzie miał przyszłości za dwanaście dni. To tyle czasu wolności im pozostało? Nie będzie miał przyszłości... ugodził ją tymi słowami nie wiedząc o zmianach.
- Daruj sobie, nie będziesz zmuszany do klękania. - słowa przecięły powietrze wokół nich pozostawiając ostry smak goryczy. Wbiła paznokcie w skórę, próbując odwrócić swoją uwagę od Carrowa. Jeśli ciało skupi się na bólu kończyny, na przykład rannego ramienia, gniew zniknie i Amycus nie dowie się niczego przed wyznaczonym terminem. Zerknęła na bandaż mając żywą ochotę zerwać go i narazić gojące się rany na szczypanie po spotkaniu z powietrzem. Powstrzymała się, zdziwiona masochistycznymi myślami, które dotychczas nie miały prawa bytu. Wkuła ciemniejsze od nocy oczy w Carrowa.
- Jak śmiesz mówić, że nie będziesz miał przyszłości? Kim jesteś, żeby tak twierdzić? - zasypała go cichymi, kłująco dotkliwymi pytaniami. - Wiesz co? Współczułam Anie. Bardzo jej współczułam jak mi powiedziała o twoich zaręczynach. - przeszyła go wzrokiem na wskroś, odpychając samym spojrzeniem. Co dziwo, nie cofnęła się, stała w miejscu, w którym stała, czyli dosyć blisko Carrowa. I jego policzka, który mogłaby uderzyć, gdyby była w stanie rozwiązać palce związane w pięść. - Bałam się o nią, bo wiem jaki jesteś. Dzisiaj tylko to potwierdziłeś. Pieprzonym egoistą, który zniszczy jej życie. Mówiła mi jaki byłeś na tej ślizgońskiej imprezie. - nie zauważyła, że straciła czucie w dłoniach. Jej palce trzęsły się, nie zaciskały tak dokuczliwie na skórze. Oblał ją zimny pot, gardło powoli zaciskało się zwiastując uniemożliwienie zdradzanie siebie i mowy.
- To ona nie miałaby przyszłości z tobą, bo po prostu to ty nie umiesz być z kimś. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zaszła pomyłka. Jestem tym cholernie uradowana, że zostawisz ją w spokoju. - nie wyjaśniała o co chodziło. Yumi była w duchu przerażona swoimi zapędami masochistycznymi. Dziwiła się, że podobało się jej to wyjście. Żeby to ona miała na karku Carrowa, który nie będzie miał szans zepsucia jej życia przez swoje własne deficyty. Oboje nie mogą dać drugiej osobie tego, co takowa by wymagała, a więc mogą egzystować obok siebie. Yu byłaby zdolna, aby utrzymać Carrowa w ryzach. Anastasia nie. Pytanie, dlaczego Yumi traktowała to jako wyrzeczenie się czegoś... jako karę i poświęcenie lat swojego życia? Ponownie zacisnęła mocno usta, aby za wszelką cenę nie zacząć krzyczeć i nie sprowadzić tutaj osoby trzeciej, która zostałaby zdeptana w ziemi, gdyby ośmieliła się teraz im przeszkadzać. To jej osobisty, prywatny gniew wobec Carrowa. Silny. Niezwykle silny, pierwszy, pierwotny i dziewiczy. Porównywalny do nienawiści do brata. Nikt nie ma prawa być tego świadkiem, Carrow musi sam to znieść i przetrwać. Może i był wychowany od małego do takich właśnie sytuacji, jednak wątpliwe było czy był przygotowany na taki mocny gniew.
- Nic oboje nie wiecie. Nie macie nawet pojęcia co się dzieje za waszymi plecami. Pomyśl Carrow, czemu mnie mdli na twój widok od ostatnich dwóch tygodni? Obiecałam, że postaram się ciebie lubić. Kto by pomyślał, że to będzie niewykonalne? - jej głos cechowała dziwna pewność siebie. Świadomość własnych umiejętności, wiara we własny pancerz, przez który Amycus nie potrafi się przebić. Dotychczas stała obok niego też z kilofem i po cichu próbowała pomóc mu zburzyć mur, lecz teraz została zmuszona do zmiany zdania. Wszystkie te słowa to czysty gniew. Gdyby zachowała spokój, nie wypowiedziałaby ich w stanie spokoju. Yumi nie potrzebowała alkoholu, aby rozwiązał się jej język. Wystarczył Carrow i gniew, aby mówiła szczerze.
Teraz oddychanie sprawiało jej pewną trudność. Gardło zaciskało się bardzo mocno od wściekłości. Zmrużyła oczy, chcąc przygwoździć chłopaka samym wzrokiem do ziemi. Wszystko nieświadomie popsuł i szanse były nikłe, aby mógł to naprawić.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 18:49

Z jednej strony cholernie trudnym zadaniem byłoby nakłonienie Yumi do przebicia się od wewnątrz przez barierę, jaką ustawiła wokół siebie. Wymuszony kontakt fizyczny stanowił dla niej pogwałcenie prywatności oraz wolnej woli, które chciała za wszelką cenę bronić. Już kilka razy zdążył się przekonać, jak wielka musi być duma tej drobnej Krukonki – między innymi wtedy, kiedy obdarzyła go siarczystym ciosem otwartą dłonią w lewy polik.
Miał zbyt mało czasu na to, aby przekonać ją do dobrych stron płynących z otwartego kontaktu fizycznego. Biorąc pod uwagę wierność, jaką zamierzał ofiarować przyszłej narzeczonej, nie mógł pozwolić sobie na minutę zapomnienia bądź nieuwagi. To, co go czekało po osiągnięciu pełnoletniości przez wybrankę (a podejrzewał, że ojciec wybrał mu nieco młodszą osobę), było otwartym scenariuszem, który mógł wyrzeźbić wedle własnych przekonań. Zdanie samej zainteresowanej było oczywiście istotne, szczególnie że zamierzał z niej zrobić partnerkę wedle własnego pomysłu. To, co chciał osiągnąć oparte było przede wszystkim na manipulacji oraz znęcaniu się psychicznym, łamiąc poszczególne bariery bądź obawy.
Był zaledwie 17 letnim szczylem, który dopiero wchodził w próg dorosłości i chociaż zyskał sporo praw jako pełnoletni obywatel Wielkiej Brytanii – nie widział żadnej różnicy w tym co było, a co miało nadejść. Cyfra z przodu, ale żadnego „bum” nie było. Ot, stopniowe dojrzewanie do podjęcia decyzji, które zaważą z pewnością na jego losie.
Odsunął dłoń od swoich oczu, odpychając od siebie natarczywe myśli obrócenia się na pięcie i teleportacji do ciepłej sypialni w rodzinnej posiadłości. Nierozwiązana sprawa z Yumi wciąż wisiała między nimi, uniemożliwiając oddalenie się w dwóch różnych kierunkach z przeczuciem spełnienia i zawieszenia broni. Przynajmniej ze strony dziewczyny, która za każdym niemalże razem stawała przed nim z werbalnym nożem w ręku.
Pokonanie bariery fizycznej w 12 dni było całkowicie niewykonalne, jeśli relacja między dwójką ludzi jest tak skomplikowana jak w przypadku Yumi i Amycusa. Nie porzucał jednak swoich celów, ponieważ nie znał przyszłości. Anastasia miała być wybranką, która otrzyma diamentowo-szmaragdowy pierścionek zaręczynowy, a postanowiła pobaraszkować z nauczycielem na terenie Hogwartu.
Prawdą było, że dziewczyna zaskoczyła go po raz kolejny tego wieczoru. Resztki senności uszły w zapomnienie w chwili, kiedy dostrzegł zaciskające się pięści oraz twarz ściągnięta rosnącym grymasem wściekłości. Niemalże namacalnie można było dostrzec stopnie, które pokonywała Yumi wraz z wyrzucaniem z siebie kolejnych zdań, przesiąkniętych do szpiku kości jadem. Oschłość w zastraszającym tempie zmieniała się w atak przeciwko niemu, kiedy łapała go za słowa i uchwyciła się niefortunnego doboru.
Jego twarz tylko raz drgnęła, tuż na samym początku kiedy wspomniała o klękaniu i wykazała się niezwykłą wręcz pewnością siebie, informując go o przebiegu zaręczyn. Zmarszczył na krótki moment brwi, spokojnie znosząc kolejne ochłapy wściekłości, jakie mu serwowała.
Wytrzymał słowa dotyczące Anastasii, czekając na odpowiedni moment, aby się odezwać. Jak na razie, rysy jego twarzy wyostrzyły się, chociaż zmarszczka między brwiami zniknęła niezwykle szybko.
Słowa, których używała nie dotknęły jego serca aż tak mocno jak zapewne miały – szczególnie kwestia o egoizmie oraz współczuciu dla Anastasii. Gdzieś w środku poczuł budzący się na nowo gniew, pod wpływem zaślepienia, jakim była ogarnięta Yumi i nie dostrzegała tak prostych faktów jak perwersyjność zachowań przyjaciółki. Nie chodziło wcale o zachowanie norm społecznościowych oraz wyczucia smaku, ponieważ sam Amycus się tego uczył – przez całe życie, ale jednak starał się dostosować do tych zasad. Nie otworzył nawet ust, które zmieniły się w wąską linię.
- Przyszłość z tobą. – Odezwał się dopiero po kilku sekundach milczenia, kiedy już wydawało mu się, że Yumi odwróci się na pięcie i odejdzie jeszcze bardziej wściekła niż godzinę temu, kiedy dostrzegła go w tłumie. Wypuścił ledwo dostrzegalnie oddech spomiędzy ust, poprawiając się po chwili: - Miałem na myśli przyszłość z tobą, Yumi. Koniec tego, co nawet się dobrze nie rozpoczęło. – Po czym zamilkł, obserwując uważnie rysy twarzy Krukonki, która zapewne nie zarejestrowała słów, które chciał aby usłyszała najmocniej. Przyglądał się jej wściekłym oczom, które wdzierały się głęboko w umysł i rysowały odpowiedni obraz, przez który będzie wspominał zapach malin inaczej niż ostatnio.
- Anastasia sama przypieczętowała swoją przyszłość, kiedy postanowiła rozebrać się przed nauczycielem. Masz rację, to ją uchroniło przed przyszłością ze mną. – Pierwsze zdanie miało bardzo mocno ugodzić Yumi, dając jej do zrozumienia iż Amycus wie coś, czego ona być może nie jest jeszcze świadoma. Całkiem możliwym było, że słowa zostaną przez nią odebrane jako kłamstwo w jego ustach. Nawet i to się nie liczyło, ponieważ gniew w żyłach był nieco zbyt wysoki, aby pozostawił Yumi bez nadszarpniętych nerwów. Drugie zdanie zaś miało stanowić zalążek smutnej ironii, że chłopak zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób jest postrzegany przez nią.
Po raz pierwszy usłyszał na głos to, co podejrzewał. Nie sądził jednak, że to będzie aż tak… puste. Spodziewał się wybuchu jakiegoś ciepła, albo chociaż wzrost irytacji, a zamiast tego otrzymał jedynie obojętność – tak codzienną i zwykłą, że aż przytłumiającą ciężką atmosferę, jaka przed chwilą opadła.
Słowa „obiecałam, że postaram się ciebie lubić” wryły się w jego umysł niezwykle intensywnie, jednak nie uważał, aby ta chwila była odpowiednia na rozmowę.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 19:26

Policzek, który mu wówczas wymierzyła był delikatnym przypomnieniem czego Amycusowi nie wolno robić. Ni stąd ni zowąd zainteresował się nią, postanawiając sprawdzić jak daleko może posunąć się w tejże relacji. Yumi zorientowała się wtedy dosyć gwałtownie w intencjach Amycusa i została zmuszona cieleśnie pokazać czym się kończą takie próby. Była dumna. Tiara Przydziału nie miała jednak wątpliwości gdzie ją przydzielić. Potrafiła schować dumę w kieszeń, jeśli wymagała tego sytuacja. Nie chowała jej przy Amycusie, bo tylko w ten sposób pilnowała go i jak to wcześniej określiła "trzymała w ryzach". Wykorzystywała jego niezdolność do przebicia się przez mur przeciwko niemu. Jeśli to pomoże jej w uspokojeniu myśli o zaręczynach, tak będzie myślała i tym kierowała się w ich przyszłych relacjach. Yumi miała niewidzialną broń przeciwko Carrow'owi. Nie mógłby zrobić z niej idealnej narzeczonej, odbijałby się z łoskotem o mur. Dostrzegłszy ten fant, czuła się bezpieczniej. Nie umniejszało to jednak gniewowi i panice z tym związanej. Wszystkie dziecięce i młodzieńcze marzenia o wielkiej miłości zostały brutalnie zdeptane. Mając u Amycusa u boku dorobi się więcej zmarszczek i dosyć wcześnie siwych włosów. Nigdy przenigdy nie sądziła, że będzie musiała być obok niego w przyszłości. Dlatego ta myśl była tak przerażająca i obezwładniająca.
Przyglądała się jego spiętej twarzy szukając w niej odwzajemnionego gniewu. Yumi jęknęła cicho, bo nie doszukała się ani odrobiny wściekłości. Obojętność, neutralność, niewzruszenie. Dwoi się, troi, zdradza to, co najbardziej boli, a spotyka się z jego normalną reakcją - obojętnością. Powinien wzruszyć tylko ramionami i zbagatelizować to, a dobiłby ją.
Poruszyła bezgłośnie ustami, gdy dopowiedział o co dokładnie mu chodziło. Przyszłość z nią? Gdyby nie "pomyłka", nie mieliby przyszłości. Los jednak bawi się jej życiem jak kostką rubika. Zamiast ułożyć kostki tak, aby pasowały do siebie kolorem, robi wszystko, aby tak nie było. Na opak. Skazywał Yumi na przyszłość z nim. To nie był prezent od losu, chociaż mądrze myślał. Jeśli swoim murem Yu ochroni nieświadomą demonów Carrowa przyjaciółkę, zrobi to.
Potarła swoje skronie, pomasowała je delikatnie, aby pozbyć się głośnego szumu i pulsowania z głowy. Miał na myśli przyszłość z nią, a nie z kim innym. Niepotrzebnie na niego za to nawrzeszczała, co nie zmienia faktu, że poczuła się lepiej wydobywając wszystko na światło dzienne.
Cofnęła się odruchowo jakby ją uderzył. Zupełnie jakby uniósł właśnie rękę i uderzył ją w klatkę piersiową, w której zrobiło się nagle za mało powietrza.
- O czym ty mówisz? - otworzyła szeroko oczy, zapominając na chwilę o bezpodstawnej wściekłości i wzrastającym poczuciu winy za swój wybuch. Zastąpiło to niedowierzanie słowom. Nie znała plotek, nie wiedziała nic o ostatnich wydarzeniach, pochłonięta swoim niemiłym przypadkowym spotkaniem z Greybackiem. Potrząsnęła głową nie potrafiąc przyjąć tego do świadomości.
- To znowu jakaś plotka? O czym ty mówisz? Anastasia taka nie jest. Powiedziałaby mi. - mówiła ciszej, bo brakowało jej tchu. Nie wiedziała nawet, że położyła rękę na swojej klatce piersiowej chcąc zakryć ten ból. Yumi bardzo chciała traktować to jako kłamstwo, jednak to wykluczało się przy nazwisku Carrowa. Nigdy jej nie okłamał. Jest zbyt honorowy i poważny, aby żartować sobie z takich spraw. Nie karmiłby się plotkami, jednak to było jedyne wyjście, aby nie wylać z siebie rozczarowania i zawodu. Ana nic jej nie mówiła o... o rozbieraniu się... przed nauczycielem. Yumi nie chciała nawet w to wierzyć, bo było to najzwyczajniej w świecie śmieszne.
Zgarbiła się, skuliła ramiona i wbiła pusty wzrok przed siebie, wyraźnie przetrawiając coś na kształt bólu. Gdyby to była prawda, wiedziałaby. Ana jej to na pewno powiedziałaby, przyjaźnią się wszak od pierwszej klasy. Są w jednym dormitorium. Piekący zawód chciał wycisnąć w jej oczach łzy.
Gniew zniknął, biorąc na parę chwil urlop. Nieczęsto gościł w jej sercu, wyraźnie pogardzany za swoje istnienie. W gniewie ludzie robią wiele rzeczy, mówią to, czego nie powinni. Yumi czuła się źle, bo zdążyła zauważyć smutny błysk w oczach Amycusa. Widocznie nie tylko ona nie była niedoinformowana. Nie sądziła, że Ana ukryłaby ten fakt przed nią. Z drugiej strony dosyć dawno nie widziała się z Krukonką. Nie było jej na uczcie pożegnalnej, nie było jej na peronie. Musiała wyjechać bardzo wcześnie. Na koncercie też nie spotkała dziewczyny. Yu zakryła usta dłonią, porażona potencjalnym realizmem słów Amycusa.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 20:12

Drżące palce Yumi dość szybko zmieniły się w pięści, które dawały jasno do zrozumienia o wzburzeniu w jakie wpadła dziewczyna ze względu na zły dobór słów w wypowiedzi Amycusa. Stoicka cierpliwość pozwalała mu na chłodną kalkulację sytuacji oraz wybranie scenariusza najbardziej wygodnego do danej sytuacji. W tej chwili najlepszym rozwiązaniem okazało się podarowanie dziewczynie odpowiedniego czasu na „wygadanie się”.
Przypatrując się poszczególnym reakcjom jej organizmu zastanawiał się, w jaki sposób zareaguje przy tak wielkiej bezpośredniości jaką ją obdarzył dwie sekundy temu. Amycus przez cały czas podejrzewał iż dziewczyna jest doskonale poinformowana w sprawie jaka zaszła między panną Cassidy a opiekunem Ravenclawu. Zdezorientowanie w oczach Yumi dała mu do zrozumienia od razu, jak fatalny popełnił błąd. Cios, jaki jej zadał najwyraźniej został wycelowany idealnie w serce, szczególnie iż niedowierzanie wymalowało się niemalże od razu na jej twarzy.
Poprzez zadawanie kolejnych retorycznych pytań stanowiło jedynie nędzną próbę wyparcia się prawdy, jaką jej właśnie serwował. Amycus ponownie wyjął dłonie z kieszeni, kładąc jedną z nich na wysokości swojego biodra, a drugą przetarł włosy, pochylając przy tym głowę. Nie spodziewał się zniszczenia całkowicie wyobrażeń brunetki w stosunku do oddanej przyjaciółki. Właściwie to nigdy nie interesował się relacjami łączącymi te dwie dziewczyny, przekonany iż to sprawy między nimi. Do szczęścia nie było mu to potrzebne, szczególnie że nie traktował żadnej z nich jako potencjalnego wroga. Nie musiał ich poznawać na każdym polu, aby wiedzieć gdzie uderzyć.
- Nie ja powinienem ci to wyjaśniać. – Głos był tylko trochę głośniejszy od szeptu, który byłby porównywalny z wiatrem, jaki co jakiś czas o sobie przypominał. Chłopak odwrócił się w kierunku ławki przewieszonej przez grubą gałąź i zerknął na swoją pogniecioną marynarkę, na której przysiadła dziewczyna. Ten obrazek był o wiele przyjemniejszy niż zastanawianie się nad tym, jak powinna się zachowywać Cassidy względem przyjaciółki.
- Przepraszam, sądziłem że wiesz o tym. – Przyznając się do wykonanego przed chwilą błędu sprawił, że próbował pokonać kolejny mur jakim była otoczona. Nie spodziewał się jakichś pozytywów z takiej sytuacji, ale jednak dostrzegł w tym chłodną szansę na polepszenie stosunków z nią. Okazanie zainteresowania z pewnością odebrałaby jako jego nieszczere intencje, a troska stanowiła niemalże abstrakcyjną formę.
I chociaż kilka chwil wczesniej obiecywał jej próbę porzucenia analizowania tych wszystkich zachowań i reakcji, tak teraz nie mógł porzucić swoich podejrzeń. Jedno zdanie diametralnie zmieniło jej postawę w stosunku do niego samego, chociaż napomknął o prawdzie jaka sama wypadła z ust Anastasii.
Powrócił głową w jej stronę akurat w momencie, kiedy przygarbiła się. Przypominała wyrzucone z samochodu szczenię, wpatrujące się w podłoże w momencie, w którym uświadomiło sobie iż nikt nie wróci.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 20:35

Broniła sobie możliwości "wygadania się". Uważała, że nie powinna dzielić się kłopotami i problemami z drugim człowiekiem. Jeśli chodziło o radości, wesołość nie miała nic przeciwko, wszak czymkolwiek się dzieli, tym więcej tego pozostaje. Amycus nieumyślnie wytrącił ją z równowagi, a jego spokój wobec gniewu zgasił ją. Zwrócił uwagę, że powinna powściągnąć swoje reakcje, bo niesłusznie nakrzyczała na niego.
Gapiła się w przestrzeń nie wiedząc co powinna teraz czuć. Wściekała się wciąż, chociaż teraz głównie na siebie. Tak kończą się rzeczy niespodziewane, gwałtowne reakcje i zachowania. Zamrugała oczami pozbywając się sprzed nich mgły i wzięła głębszy wdech.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinnam na ciebie krzyczeć, ale przez chwilę... - znowu potrzebowała tlenu, aby głos nie załamał się. - Nie wiedziałam nic. Widocznie ma powód. Nie wracajmy do tego. - nie patrzyła mu w oczy, wyraźnie zdenerwowana na siebie samą. To nie powinno wydarzyć się. Rozmawiali, prawie udało się wprowadzić między nich trochę pozytywu, a ona to popsuła. Miała tylko nadzieję, że Amycus słusznie nie powróci do tej rozmowy i nie zauważy w niej luki, czyli słowa "pomyłka". Zauważyła pewien postęp jakim są uprzejme przeprosiny i zdruzgotanie zaistniałym stanem rzeczy. Yumi nie miała mu za złe, że przed chwilą nieźle dał jej popalić szczerą i brutalną prawdą, bo zrobił dobrze. W mało delikatny sposób, lecz dobitny. Czuła się podle. Objęła swoje ramiona tak jak dawno temu przed biblioteką. Otaczała się rękoma, aby nie utracić ciepła i poczuć się trochę mniejszą. Postąpiła z nogi na nogę wyraźnie zezłoszczona na swoje zachowanie. Nie miała odwagi zerkać na Amycusa, bo nie wiedziała też w jaki sposób mogłaby zadośćuczynić swoim słowom. Chociaż zachował chłodną obojętność, nie mogła zapomnieć o tym smutnym błysku w oczach.
- Tak naprawdę to jesteś całkiem okej. Jeśli nie patrzysz na ludzi jakby byli czymś smacznym. - starała się uśmiechnąć, ale wyszedł tylko grymas. Zbeształa się w myślach za tę nieudolną próbę rozrzedzenia powietrza i odesłania swojego nieuprzejmego zachowania w niepamięć. Wyprostowała się i uniosła wyżej brodę pokazując po raz kolejny, że byle co jej nie złamie. Odsunęła sprawę Anastasii głęboko w serce, aby powrócić do tego przy lepszej okazji, czyli przy samej przyjaciółce. Dopóki nie wysłucha jej, wstrzyma się z decyzją. Odwróciła głowę w jego stronę i wzdychając, patrzyła na niego smutno sprawdzając czy pojawi się coś w jego oczach, czy błyśnie coś, co mogłoby ją uspokoić i powiedzieć jak Amycus czuje się w obecnej chwili.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 21:07

Amycus potrzebował chłodnego przekalkulowania całego dzisiejszego spotkania z Yumi oraz informacji, jakie zostały między nimi wymienione. Przede wszystkim, jego myśli skupiały się uporczywie na niepokoju, rosnącym za każdym razem kiedy przypominał sobie poszczególne momenty uchylenia rąbka tajemnicy ze swojej strony. Uporczywie skupiał się na tym, co powinien czuć względem poszczególnych reakcji Yumi. Wybuch, jaki mu zaserwowała wracał nieodzielnie do jego myśli, wkradając się najmniej spodziewanymi ścieżkami. Przypomniał sobie wulgarne słownictwo w tych drobnych ustach, tak mocno nie pasujące do całej sylwetki Merberetówny. Stwierdzała fakty, które widziała i nazywała rzeczy po imieniu, prezentując mu dokładnie swoje myśli – jeszcze chyba nigdy nie pozwoliła sobie na taką wylewność względem jego osoby. I chociaż zrobiła w złości, wybierając najbardziej negatywne cechy charakteru, nie potrafił dostrzec w tym czegoś, co miałoby go zranić. Oczywiście znał zasady, jak powinien się zachować kiedy ktoś mówi coś nieprzyjemnego i w jaki sposób powinien zachować się organizm. Co innego obserwować i wiedzieć, a odczuwać.
- Przez tą chwilę byłaś autentycznie szczera i w końcu powiedziałaś wszystko to, co w sobie tłumiłaś. Nie byłbym w stanie się na ciebie gniewać. Już ci o tym wspominałem. – Odpowiedział spokojnym i łagodnym tonem, przekonany iż powiązanie obecnych wyjaśnień z rozmową przed wybuchem gniewu ma rację bytu. Poniekąd pomost łączący obie sytuacje, brutalnie od siebie oderwane. Pod koniec swojej wypowiedzi skinął krótko głową, dając tym samym znać dziewczynie, że zgadza się świadomie na porzucenie tematu Anastasii.
Nie tłumacząc się ze swojego zachowania, przekonany iż zaklęcie wytłumiające ich rozmowę wciąż działa – odwrócił się całkowicie przodem w kierunku huśtawki, do której podszedł spokojnym krokiem. Usłyszał jeszcze dziwnie miękką, nasyconą czymś nowym wypowiedź Yumi, stwierdzającą coś zgoła odmiennego od wypowiedzi wypowiadanych pod wpływem silnej wściekłości. Bo złością tej furii nazwać nie było można, niestety.
- A nie są? – Odbił piłeczkę grymasu na twarzy dziewczyny, odwróciwszy się do Yumi przez ramię i zrobił coś, na co czekała. Puszczając oczko prawą powieką starł resztki powagi, którą nasączone było to lakoniczne pytanie. Zaś półuśmiech, jaki posłał w jej stronę wyraźnie wskazywał na żartobliwy wydźwięk. Przez moment zagłębienie na bliźnie pogłębiło się, tworząc przy oku i kąciku ust zmarszczki, które łagodziły rysy twarzy Amycusa. Trwało to ułamek sekundy, ale musiało wystarczyć Krukonce.
Ich spotkanie przeszło już chyba przez wszystkie możliwe fazy, jeśli można mówić o czymś takim w ramach konwersacji. Był gniew, smutek, zdezorientowanie, teraz nadchodziła kolej na upragnioną swobodę oraz skrawek radości, jakim mogła się podzielić Yumi. Sięgając po marynarkę na huśtawce, zastanawiał się jak można wytrzymać tak diametralne zmiany zachowania i uczucia, o których czytał jako „rozpierające”. Miał kilka pytań do dziewczyny o samą istotę tych emocji, jednak nie śmiał ich zadawać – ani teraz, ani nigdy. Wśród nich pojawił się takie, które dotyczyły zwiększenia dystansu fizycznego, jaki przed chwilą jej zasponsorował. Czy odczuła ulgę czy pustkę w miejscu gdzie przed chwilą stał?
Stawiając spokojne kroki nie odczuwał takiej przyjemności jak Yumi, kiedy trawa muskała jej odkrytą skórę. Jego stopy okryte były w eleganckie, wyjściowe buty i szurały w momencie przekładania ciężaru ciała z jednej nogi na drugą. Wrócił na swoje miejsce, zerkając na krótki moment na bransoletkę przytwierdzoną do jej nadgarstka.
Unosząc spojrzenie na jej oczy, otworzył usta: - Mówiłaś o pomyłce jaka zaszła i o powodzie, przez który cię mdli na mój widok. Chciałbym, abyś dokończyła to, co miałaś na myśli. – Wyuczona uprzejmość zawsze kierowała krokami Amycusa, jednak teraz była bardziej naturalna i autentyczna. Nie pozwalał Yumi jednoznacznie stwierdzić, czy ofiarowana szczerość pod względem zdradzenia swej tajemnicy jest bezpośrednio związana z wszystkimi emocjami, jakie posiada w sobie. Poinformował ją o „odczuciach”, ale nie używał słowa „prawdziwe” – a przynajmniej nie potrafił sobie przypomnieć tego faktu. Wyciągnął rękę, w której trzymał swoją marynarkę i jak gdyby nigdy nic, zaproponował: - Robi się chłodno, lepiej abyś się nie przeziębiła.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 21:45

Rzadko dawała ponieść się emocjom. Zwykła dawkować łagodność w odpowiednich ilościach, aby zostać dobrze zrozumianą. Zwykła obchodzić się z człowiekiem ostrożnie, kimkolwiek by on nie był. Jej wybuch nie powinien wydarzyć się nigdy, ugodził jej dumę i wzbudził poczucie winy. Obrzuciła go jadem, a on to zniósł jak gdyby robiła to codziennie. Nie było nic po nim widać oprócz tamtego ulotnego błysku, który tak mocno zapadł jej w pamięć. Nigdy nie sądziła, że Amycus miałby być smutny. Tak bardzo ją to ruszyło, że starała się to tuszować. Nie pomagał jej wybaczeniem i odpuszczeniem grzechu. Zachowywał się tak dorośle, dojrzale i miło, a miał prawo potraktować ją tak samo jak ona jego.
- Nie bierz tego do siebie. Nie zawsze to, co myślę dobrze ubieram w słowa. - mruknęła skruszona, umykając spojrzeniem gdzieś w bok. Czułaby się lepiej, gdyby jednak gniewał się na jej bezczelność i niemiłe słowa. Wtedy wiedziałaby, że Amycus zachował się prawidłowo i musiała za to cierpieć. Nie sądziła, że tak łatwo puści to w niepamięć.
Uśmiechnęła się, leciutko unosząc kąciki ust. Czy ludzie są smaczni? Niecodzienne pytanie. Całkowicie zbił ją z pantałyku puszczając oczko. To tak do niego nie pasowało! Przez chwilę myślała, że się przewidziała albo coś przeleciało jej przed oczami. Zmarszczyła czoło łagodnie zaskoczona. Rozchyliła usta oniemiała, bo na żywo widziała jego uśmiech. Normalny, prawdziwy uśmiech zmieniający jego oblicze. Nie wydawał się sobą. Zniszczył jej opinię, że urodził się już poważny i dorosły. Zrobiło się wokół niej ciepło, bo ten półuśmiech trafił do jej serca zaraz na miejsce świeżej prawdy, jaką jej zaserwował. Nie ukrywała się z błyszczącymi oczyma, gdy podchodził z powrotem z marynarką.
Co czuła? Pustka czy ulga? Ciężko stwierdzić. Yumi już długi czas stała w tej odległości, podkradając jego ciepło. Gdy odszedł owionął ją chłód nocy wzbudzając w ciele gęsią skórkę. Nie miała czasu zastanawiać się co czuje, nie mogąc uwierzyć w ulotny uśmiech jaki jej posłał. Zrobiło to na niej wrażenie i chociaż dziewczyna stała tak sponiewierana emocjonalnie i psychicznie, pełna smutku i posmaku goryczy, poczuła ulgę. Ulgę związaną z uśmiechem, nie z pustym miejscem na trawie tuż obok. Całkiem spokojnie, choć w bezruchu, odprowadziła go wzrokiem z powrotem obok siebie. Ciepło powróciło, ponownie uderzając ją, niosąc sobie indywidualny zapach drugiego człowieka.
Jęknęła, gdy wrócił do tematu. Był zbyt inteligentny, aby porzucić to bez uzupełnienia niedopowiedzeń.
- Wcalemnieniemdli. - powiedziała szybko pod nosem, uciekając spojrzeniem też do swojej bransoletki. Zamówiła ją w zeszłym roku z numerem "Czarownicy". Sentyment do przedmiotu przedstawiającego pasję, czyli gwiazdozbiory. Niepokój powrócił w postaci ostrzegawczego drgania w sercu. Yumi westchnęła pilnując się, aby nie zgarbić ramion.
- Zapewne nie odpuścisz jak poproszę? - zapytała retorycznie znając z góry odpowiedź. Zerknęła na jego wyciągniętą rękę z marynarką. Chciała odwlec prawdę. Tak długo ją tłumiła, tak długo trzymała ją w tajemnicy, a teraz przez utratę kontroli nad mową dała zapędzić się w kozi róg. Przez minutę analizowała co powinna zrobić i jakie ma szanse na godny w tył zwrot. Wyciągnęła rękę po marynarkę i z pewną niepewnością w ruchach obróciła odzież, zarzucając sobie ją od tyłu na ramiona. Owionęło ją intensywniejsze ciepło, wyraźny zapach wody kolońskiej i... czy to nie tytoń? Wbrew sobie rozluźniła się. W porę opamiętała się i nie wsunęła rąk w rękawy.
Czując na sobie wzrok Amycusa, jeszcze raz westchnęła. Odpowiedziała z opóźnieniem, będąc przez chwilę zdezorientowaną tak bliskim i wyraźnym zapachem Carrowa. Nie podobało się jej, że podobał się jej ten stan rzeczy. Gdyby mogła, zabrałaby marynarkę ze sobą, aby móc wrócić do tego... powstrzymała swoje galopujące myśli. Nie powinna czuć na nagich ramionach palące ciepło marynarki. Biła się z myślami, ale ten moment musiał w końcu nadejść. Jeśli nie od niej, dowie się za dwanaście dni.
- Jesteś uparty. - mruknęła urażona jego determinacją. -Tak czy owak Ana nie będzie twoją narzeczoną. Mój tatulek bardzo cieszy się, że w końcu dobił targu ze swoim przyjacielem. Odsprzedał mnie twojej rodzinie. - zerknęła na niego niepewnie, bardzo czujnie i uważnie przyglądając się nie jego twarzy - a oczom. Jeśli zobaczy rozczarowanie bądź zawód albo rozpłacze się, albo ucieknie. Może mogłaby zwinąć mu marynarkę, wykorzystując sytuację...? Syknęła na siebie w myślach.
- Zabawne, bo Derek też nie jest z tego zadowolony. - dodała i ucichła. Nie powiedziała wprost. Nie umiała, bała się głośnej prawdy. Gdyby nie ciężar marynarki na ramionach, cofnęłaby się dla bezpieczeństwa. Yumi spuściła wzrok na bransoletkę i poczęła bawić się nią, byle zająć czymś ręce.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 22:28

Pozornie łagodne i małoznaczące słowa miały utwierdzić go w przekonaniu, że zdania wypowiedziane pod wpływem gniewu nie są wcale prawdziwe. Nie był w stanie jednak podążyć za prośbą Yumi, aby puścić w niepamięć całkowitą wszystkie te słowa, które powinny go przecież zranić. Miała na celu wbicie szpili i chociaż nie poczuł nawet drgnienia serca, nie potrafił od tak odpuścić w dal ten głos nasączony toksyczną wręcz satysfakcją.
Widząc jak ucieka spojrzeniem uzyskał tylko na pewności, że czuje się nieswojo i musiała mu wystarczyć taka forma przeprosin. Oczywiście nigdy nie nastawiał się na jeden scenariusz, który musiał być zrealizowany. Pokrętnie cieszył się z tego, co zaserwował mu los – i bezpośrednio sama Krukonka.
Obserwowanie jej było przyjemnym zajęciem samym w sobie, ponieważ szczerość w przekazywaniu emocji (nawet nie do końca świadomie) stanowiło dla niego stabliny grunt pod nogami. I chociaż złożył obietnicę, przypisywał w umyśle poszczególnym reakcjom odpowiednie etykietki, mogąc w późniejszym czasie pogrupować je do większych pudeł zapisanych nazwami emocji. Nawet to speszenie, kiedy nie śmiała podnieść wzroku na niego i badała trawę między ich stopami, udając że jest ona o wiele bardziej interesująca niż tłumaczenie się z zarzutów – jakie zresztą sama wypowiedziała.
Przez długą minutę trzymał w milczeniu marynarkę, podskórnie przeczuwając bitwę, jaką Yumi toczyła gdzieś w głębi swego serca i umysłu. Niewiedza, którą mu ofiarowała była przesiąknięta dwoma kwestiami – być może nawet trzema, o czym Amycus po prostu – nie wiedział. Nie starał się nawet puszczać wodzy fantazji, aby pobiec za myślami dziewczyny, a przyglądał się rysom twarzy jakie zmieniały się pod wpływem chwili. W jednej ciepłe spojrzenie zmieniało się na chłodniejsze i mniej dostępne. Być może to jedynie światło latarni padło pod niewłaściwym kątem, wprawiając go w niewłaściwą analizę.
Wyczuł jednak wyraźnie opad ramion, kiedy w końcu pokonała niezdecydowanie i zarzuciła marynarkę. Gdzieś głęboko w sobie próbował odnaleźć iskierkę „ciepła”, aby skomentować ten obraz i rzeczywiście ucieszyć się z niego. Zamiast tego, skupiał się na rozluźniających się mięśniach karku Yumi, łagodniejących rysach twarzy i powiększających się cieniach pod oczami, świadczącymi o senności atakującej jej ciało. Wypuścił spokojnie powietrze z płuc, przekonany iż obserwacja jest bardziej bezpieczna od prób doszukiwania się odpowiednich emocji w sobie. Od małego uczył się rozpoznawać zagrożenie, jakim mogły stać się chociażby inne osoby – jakie mogłyby podsłuchiwać rozmowę. Tym razem zapewnił sobie i jej bezpieczeństwo, a zaklęcie Snape’a działało w zadziwiającym wręcz stopniu!
Informacja, jaką zarzuciła została okolona niezwykle subtelnymi słowami. Przynajmniej z początku, kiedy skomentowała dezaprobatą nieugiętość jego postanowień oraz charakteru, dzięki któremu potrafił wyciągnąć z niej niemalże każdą informację. Wbrew temu co sądziła, on również posiadał niewidzialną broń. Różnica była jednak taka, że oboje wiedzieli o jej istnieniu oraz polu rażenia. I tylko czasem, ze względnie pojętym wyczuciem Amycusa, starał się ją wykorzystywać.
Między brwiami chłopaka pojawiły się dwie maleńkie zmarszczki, kiedy w końcu wypowiedziała na głos to nieznośnie ciężkie zdanie dotyczące dobicia targu. Właściwie wystarczył sam fakt, o przyjaźni aby młody Carrow powiązał ze sobą fakty i nie musiał wysłuchać dalszej części wypowiedzi. Niedopowiedzenia, które krążyły co jakiś czas między nimi były tutaj zbędne, a Yumi chciała jasno przekazać tę informację o zaręczynach. Dostrzegł wyraz twarzy brunetki, ale ostatnie zdanie jakie wypowiedziała zaważyło o tym, co działo się w ciele Amycusa.
Początkowo nie mogła ujrzeć niczego prócz spięcia się mięśni twarzy i wyostrzenia linii szczęk, szczególnie że pochylił nieznacznie głowę, aby nie mogła dostrzec żadnego błysku w oczach. Samo spojrzenie stało się nieco ciemniejsze, a milczenie między nimi przedłużało się nieznośnie. Cisza świszczała w uszach i dopiero po chwili młody Carrow zdał sobie sprawę z tego, że nie słyszy śpiewów Upiornych Wyjców.
- Od kiedy wiesz? – Żądał jeszcze większej ilości informacji, przedłużając cierpienie niepewności Yumi o jeszcze kilka sekund. Wystarczająco długich, aby mógł powtórzyć imię Yumi w połączeniu ze swoim nazwiskiem. Dopiero potem, kiedy zaczęło to brzmieć dziwnie w umyśle, pochylił się w przód aby mogła spojrzeć mu głębiej w oczy. W niemalże czarnych tęczówkach mogła dostrzec tajemnicze błyski, nie naprowadzające jej na żadną z myśli Amycusa.
- Za 12 dni skończy się twoje piekło z Derekiem. – Dziewięć słów zostało wypowiedzianych czułym szeptem, za którym kryła się obietnica oraz zapowiedź zemsty, otoczona słodką satysfakcją. Jeśli Merberetówna obserwowała go wystarczająco mocno, mogła dostrzec zmianę oddechu i nierównomierne, płytsze unoszenie się klatki piersiowej. Ponadto, chłopak podparł się dłońmi o swoje uda, jakby utrzymywanie pionowej pozycji sprawiało mu jakąś trudność. Pochylił głowę całkowicie, pozwalając sobie na rozluźnienie karku i ukazanie znikających już siniaków w okolicach szyi. W rzeczywistości otworzył szerzej oczy oraz usta, czując pusty śmiech wypełniający jego trzewia. Z początku Yumi mogła słyszeć jedynie drobne charczenie, przypominające duszącego się człowieka. Dopiero potem usłyszała coraz głośniejsze salwy śmiechu, przerywane na krótki oddech i chwilę zawahania – jakby Amycus sprawdzał czy to dobra reakcja.
Śmiech, który go ogarnął mógł wydawać się miły. Dla Dereka niósł zapowiedź bolesnej i dobrze zapamiętanej zemsty, jaką Ślizgon pielęgnował w sobie przez blisko pięć lat. Złowrogi śmiech zawładnął jego ciałem do reszty, ponieważ zerknął przez ramię i bez uprzedzenia usiadł na trawie, w ogóle nie przejmując się pojawiającą się w nocy wilgocią. Ze zgiętymi nogami w kolanach położył się na plecach, przesuwając dłońmi po twarzy raz czy dwa, w celu sprawdzenia czy śni.
Przypomnienie o obecności Yumi nadeszło niespodziewanie, hamując napad śmiechu do połowy przyjemniej. Zsunął dłonie na klatkę piersiową i spojrzał na dziewczynę, która mogła dostrzec po raz pierwszy prawdziwy kolor jego oczu. Głęboki brąz oświetlany był przez księżyc, zaś iskry skaczące po tęczówkach zmieniały swój charakter z każdą chwilą, kiedy już prawie udało się je prawidłowo zinterpretować.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptySro 23 Lip 2014, 23:36

Przez z chwilę chciała, aby czuł to co ona. Ten duszący ból przypominający o brzemieniu tajemnic złożonych na ramionach. Nie była tak egoistyczna, aby wbić mu szpilę, żałowała tego o czym świadczyła skruszona postawa ciała. Czuła się cięższa od poczucia winy. Jego odporność peszyła ją, zwracając uwagę jak silna dusza kryje się w Amycusie. Był silniejszy niż przypuszczała. Zaatakowała go zjadliwie, przez chwilę miała ochotę uderzyć jego już wprawiony lewy policzek, a on nie traktował tego nawet poważnie. Ze spokojem obserwował ją i - co oczywiste - analizował. Nie powinien, ale widziała to w jego twarzy, że ponownie interpretował na różne sposoby jej zachowanie. Nie chciała chyba wiedzieć co wywnioskował.
Trawa jest bardzo interesująca tak samo jak buty w porównaniu z przyznawaniem się do winy. Nawet pełzająca po ziemi dżdżownica wydawałaby się atrakcyjniejsza niż zmierzenie się z tym obojętnym spojrzeniem. Nic dziwnego, że przychodziło dziewczynie z trudem porozumienie się po palnięciu takiej gafy. Yumi nie była do końca świadoma, że jej twarz jest otwartą księgą. Nie rumieniła się tak jak Anastasia, na szczęście!, a i tak dało się wyłapać co intensywniejszy objaw emocji. Ukrywała się, jednak neutralności nie miała tak perfekcyjnie opanowanej. Nie była w tym dobra, mając w sobie wciąż dziecięcą radość, na co dzień tłumioną.
Z gulą w gardle, ze wstrzymanym oddechem, czynnościami życiowymi ciała oczekiwała na reakcję. Zastygła w bezruchu, zaprzestając bawić się gwiazdką doczepioną do bransoletki. Musiała widzieć co o tym myśli Amycus. Miała parę sekund na wyłapanie odpowiedzi, bo już później wszystko to zostanie ukryte, a pokazany perfekcyjny, obojętny werdykt. Nie chciała tego, musiała znać prawdę. Nie powinien grać i udawać w tej kwestii. To coś ważnego, co wpłynie na ich przyszłość. Yumi żądała szczerości. Potrzebowała jej, łaknęła, aby przetrwać świadomość zaręczyn i powikłań z tym związanych. Wykrzywiła groźnie usta, gdy odwrócił wzrok wiedząc na co czeka dziewczyna przed nim. Zmrużyła gniewnie oczy i mimo utrudnionej obserwacji, szukała oznak zawodu i rozczarowania. Nie myślała o innej możliwości, wszak znali się tylko na płaszczyźnie czysto psychicznej. Dodawszy do tego własne kompleksy i zachwianą wiarę w siebie... nie zakładała, aby był z tego powodu dumny. Są tak różni, a jednocześnie tak podobni. Cisza rzeczywiście dzwoniła w uszach. Yumi nie wiedziała nawet, że koncert dobiegał końcowi. Otwierała nawet usta, aby pogonić go i wskazać mu co się z nią dzieje - jaka jest spięta, zdenerwowana, skołowana i zniecierpliwiona. Odezwał się pierwszy, a pytanie powinna przewidzieć. Żądny informacji, to oczywiste, że chciał znać każdy detal.
- W bibliotece. Tuż przed prezentem od Irytka. - odparła niepewnie, z nutką pewności siebie, aby nie pomyślał, że boi się jego reakcji. Czekała na nią, a on odwlekał i torturował ją, zwlekając. Z takim trudem wszystko z siebie wydusiła, a w zamian otrzymywała bolesne czekanie. Nigdy w życiu nie zwróciła uwagi na to, że zaręczyny oznaczają zmianę nazwiska narzeczonej. Zbladła zdając sobie sprawę, że w przyszłości pozbędzie się dopisku "Merberet", zamieniając to na... "Carrow". Odrzuciła to wszystko w kąt umysłu zgadzając się i z mózgiem i z sercem, że nie powinna tego roztrząsać, jeśli nie chce narazić się na palpitacje. Zbyt nowe, zbyt świeże, aby móc to przetrawić i zaakceptować.
Jej ręce opadły, cofnęła je, w ostatniej chwili zatrzymując ciało przed cofaniem się. Tak jak obiecała starała się zachowywać normalnie i nie uciekać. Przypisywała to swojej silnej woli nie wiedząc, że to ciężar marynarki trzyma ją w miejscu. Gdyby zdecydowała się odejść, musiałaby oddać element amycusowej garderoby, a zrobiłaby to z nieopisanym żalem. Ponownie syknęła w myślach nakazując sobie zachowanie powagi.
Pierwszy raz w życiu mogła zobaczyć z bliska twarz Amycusa. Nachylił się ku niej, jakby była malutkim dzieckiem, któremu trzeba wytłumaczyć co jest dobre, a co złe. Palce jej opuszczonych rąk drgnęły ostrzegawczo. Świerzbiły ją, aby dotknąć widoczną teraz bliznę na policzku. Tak, jak badały otarcia na jego dłoni, tak pragnęły dotknąć zagłębienia w szramie. Oderwała się od tego znaku i gwałtowniej wciągnęła powietrze do płuc na widok głębi czerni oczu Carrowa. Gdyby nie łączyło ich pewne porozumienie, odczułaby spory lęk. Ten wyraz zwężonych źrenic przypominał jej o obłędzie, furii i agresji, którą widziała parę lat temu, gdy rzucał się do gardła Dereka. Była jednym wielkim znakiem zapytania: dlaczego wygląda tak groźnie? Słowa wypływające z jego ust odebrały jej dech w piersiach. Wyraźnie słyszała jak coś w jej sercu gwałtownie przemieszcza się i zmienia pozycję. Groza z jaką wypowiedział to zdanie... lubość, soczyste słodkie brzmienie, prawdziwa obietnica wolności, już za dwanaście dni. Odjęło jej mowę, całkowicie zapomniała jak się mówi i jaka część ciała odpowiada za aparat mowy. Zamurowana, zesztywniała stała i nie mogła oderwać wzroku od Amycusa, nie wierząc w to, co mówi. Oczekiwała rozczarowania, a uzyskała coś niesamowicie pięknego. Obietnicę wolności. Nie pomyślała dotychczas, że poprzez zaręczyny z Carrowem uniemożliwi Derekowi jakiekolwiek działania. Amycus będzie jej żywą agresywną tarczą i będzie mógł tłumaczyć się z tego światu.
Palenie w płucach przypomniało jej o niedoborze tlenu w organizmie. Zaskoczona rozchyliła usta i wciągnęła przez nos sporą dawkę powietrza, aby dotlenić resztę sponiewieranego ciała. Jeszcze większe problemy z oddychaniem pojawiły się tuż po dziwnym dźwięku. Amycus najpierw oddychał płycej, szybciej atakując Yu słodkim oddechem, aż tu nagle... czy to jest śmiech? Dziewczyna uniosła wysoko brwi. Wyglądała dosyć zabawnie, stojąc w bezruchu, bez drgnięcia i bez zmiany mimiki twarzy. Każdy zareagowałby tak, gdyby był świadkiem... śmiechu Carrowa. Och, to był bardzo miły dźwięk! Wypełnił jej uszy, mózg, wrył się głęboko w obie półkule. Wyczuwała wyraźnie złowieszczą obietnicę i nie ośmieliła się z tego powodu martwić ani bać. Wręcz przeciwnie, to ją uspokoiło. Potwierdziło, że jej brat jest człowiekiem złym i trzeba go ukarać.
To Yumi była pewna, że śni. Nigdy nie sądziła, że usłyszy szczery śmiech Carrowa. Mimo, że złowieszczy, ale autentyczny, prawdziwy i naturalny! Uszczypnęła się w nadgarstek i mruknęła "au", upewniając się, że to nie jest sen, a rzeczywistość. Jej usta zadrgały od uśmiechu, tak gorliwie powstrzymywanego. Nie mogła dołączyć się do niego i wtórować radości. Chciała, jednak nie umiała. Mimo tego kuszące ciepło marynarki i czysty śmiech robiło swoje. Spanikowała, gdy ten dźwięk urwał się w połowie. Leżący na trawie Carrow zauważył osłupienie Yu. Chciała słuchać go więcej. Na widok brązowych, a nie czarnych oczu, ktoś wylał na jej klatkę piersiową palące węgielki, rozrzażone i bolesne. Nawet usta zaczęły ją piec i palić od świstów powietrza. Poruszyła się gwałtowniej, wybudzając swoje ciało z zachwyconego letargu. Bez zbędnego zastanowienia podeszła do Carrowa i kucnęła obok, przyglądając się mu badawczo.
- Martwię się. - wydusiła słowa z ciasnego, ściśniętego gardła. Uśmiechała się, uśmiechała się szeroko, odsłaniając rząd białych zębów z uroczo troszkę wystającymi siekaczami. Otrzymała za darmo lekceważenie wszystkich ostrzegawczych lampek. Nie była zdolna interesować się nimi, całkowicie pochłonięta majestatycznym widokiem. Uniosła więc dłoń i dotknęła jej wnętrzem gorącego czoła Amycusa. Sprawdzała, czy nie jest chory. Naprawdę martwiła się jego reakcją. Nie powinna tego robić. Rozum krzyczał, wył oblewany wrzątkiem łagodności i rozczulenia. Dłoni praktycznie nie czuła, mrowiła cała aż po koniuszek palca. Odsunęła rękę i oparła łokcie o swoje nogi, wciąż kucając.
- Gorączki chyba nie masz. - jej oczy błyszczały. Nie mógł jej podarować wspanialszego prezentu w imię ich tak zwanej, dopiero co budowanej przyjaźni. - Okej, jakoś przeboleję te zaręczyny, ale jeśli będziesz chciał klękać wrzucę cię do wody albo obleję winem. - zastrzegła pół żartem pół serio, zwracając uwagę, że nie życzy sobie aż takich dżentelmeńskich zagrywek. Nagle ta tragedia zwana oświadczynami nie wydawała się straszna. Wciąż budziła w niej pewną formę grozy na myśl o stałej obecności Carrowa, jednak nie była już tak wyczuwalna. Lód wokół Yu stopniał. Nie powinien, a i tak był słabszy i łatwiejszy do sforsowania. Zacisnęła mocno palce na swoim kolanie, aby pozbyć się upierdliwego mrowienia. Nie było już jej zimno, wręcz przeciwnie. Bardzo gorąco o czym świadczyły ciepłe policzki i kropelka potu świecąca tuż obok skroni. Odgarnęła włosy i grzywkę z czoła, chowając kosmyki za uszami. Potrzebowała dużo tlenu i chłodnego powietrza. Zdając sobie sprawę, że znalazła się jeszcze bliżej obcego, uzależniającego ciepła, wyprostowała kolana i wstała. Z nieodłącznym spokojnym uśmiechem wyciągnęła rękę do Amycusa oferując, że wykorzysta swoją siłę fizyczną, aby pomóc mu wstać. Kategorycznie naruszała wszystkie bariery, szyldy, neony, ostrzeżenia i etykiety na rzecz tego wieczoru. Mieli przyjaźnić się. To dobry początek, ten śmiech. Yumi nie chciała jeszcze wierzyć, że Derek zniknie znad jej ramienia. Gdy wróci do domu, da jej popalić, zemści się, zrani ją, jednak w obecnej sytuacji machała na to ręką. Zniesie jego złość, bo dostała coś od Carrowa. Obietnicę, że poprzez te zaręczyny odetnie ją od wpływów Dereka. Z czasem może poprosi o pomoc i uzyska ją raz na zawsze? Jedno jednak bolało Yumi w tej wszechogarniającej złowieszczej radości. Amycus cieszył się z możliwości dokopania jej bratu. Nie z tego, że to Yumi będzie musiał oświadczyć się. To dotkliwa różnica zgasiła werwę dziewczyny, lecz ukryła to tak skrzętnie, że nawet z takiego bliska nie mógłby tego zobaczyć. Nie ośmielała się żądać więcej. Brała od życia to, co mogła. W efekcie miała bardzo mieszane uczucia, jednak uśmiech widniejący na jej ustach był czystą szczerością.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptyCzw 24 Lip 2014, 20:20

Irracjonalność usłyszanych przed chwilą słów była dla niego ogromna, wyzwalając w nim szaleńczą wręcz radość, która nie mogła być przypisana jednoznacznie do jednej kategorii. Uczucie, jakie zawładnęło jego ciałem do szpiku kości przypominało chwilę oczekiwania na pierwszy krzyk ofiary bądź na dziewicze rozcięcie naskórka, będącego zapowiedzią nieuchronnych tortur. Pożądanie jakie zapłonęło w żyłach Amycusa rozgrzewało go, przenosząc się nawet do najmniejszych części ciała – informując go o gotowości do działania.
Dzika euforia – zapewne w ten sposób powinien nazwać to nowe doświadczenie, które właśnie stało się udziałem Yumi. Złowrogie, przesiąknięte aż do cna obietnicą rozlewu krwi, na jakim było się o wiele łatwiej skupić. Podskórnie bowiem odezwało się coś, czego na razie nie potrafił dopuścić do głosu. Przepona działała na zwiększonych obrotach, nieprzyzwyczajona do tak ogromnej dawki pracy, którą musiała wykonać w krótkich odstępach czasu. Przesunął dłonie z torsu na brzuch, poniekąd sprawdzając czy wszystko znajduje się w prawidłowym miejscu.
Wzrok miał utkwiony w sylwetce Yumi, jednak nie był w stanie zatrzymać go na jednym punkcie i przesuwał go z jej chudych łydek na brzuch czy obojczyki, ledwo wystające spod zbyt dużej marynarki, w której niemalże tonęła. Powstrzymywał w sobie chęci podzielenia się z nią prostymi komplementami, dzięki którym nabrałaby tylko i wyłącznie przekonania że zwariował. Informacja o czasie poznania zamiany kandydatek na narzeczoną przemknęła przez uszy chłopaka, zatrzymując się tylko na tyle, aby zrozumiał iż decyzja zapadła na długo przed poniżeniem się Cassidy.
Kiedy pochyliła się nad nim, uderzył go zapach malin – jeszcze nigdy nie był aż tak słodki i cudowny jak w obecnej chwili. Pozwolił sobie na zamknięcie powiek, unosząc przy tym nieznacznie głowę po to, aby wziąć wyraźnie głębszy wdech w celu zagarnięcia dla siebie mieszaniny zapachów. Rozluźnił po chwili mięśnie karku i układając swobodnie głowę na miękkim poszyciu trawy, nie przejmując się mokrym podłożem, rzucił niezwykle swobodnie:
- Jesteś wspaniała, Yumi Merberet. – Ostatnie dźwięki zostały przesiąknięte dzikim rozbawieniem, jakiego nie był w stanie pohamować. Patrząc w jej ciepłe, piwne oczęta ofiarowywał wciąż iskry swoich własnych, czując że na nowo w żołądku zbiera mu się na śmiech. Obłąkańczymi myślami był daleko od tego miejsca, wiążąc Dereka odpowiednimi zaklęciami i zabierał mu głos, tłumacząc dokładnie przygotowane wcześniej narzędzia. W swoich uszach nie słyszał słodkiego podśmiechiwania Yumi, ale wyciszony wrzask przyrodniego brata z chwilą zgłębiania się skalpela w miękki mięsień bicepsa.
Wziął drugi oddech, nieco mniejszy od poprzedniego i przymknął powieki nie zdejmując spojrzenia z sylwetki Krukonki. Jego usta wyginały się co jakiś czas w uśmiechu, jakby walczył z reakcjami swojego organizmu. Wyprostował lewą nogę podświadomie, zmniejszając tylko pozornie dystans między sobą a dziewczyną. Wydawało mu się, że z jego oczu można wyczytać radosną informacją „on umrze” jako zapowiedź tortur. Kiedy jednak przyglądał się brunetce, wpatrując się w rozczulone spojrzenie i uśmiechniętą, niezwykle delikatną i łagodną twarz – zaczął w to wątpić.
Gdzieś podświadomie zarejestrował troskę dziewczyny, która poinformowała go nie tylko werbalnie o tym. Ujawnienie całkiem równych zębów pomogło w uwidocznieniu się zmarszczek mimicznych dookoła ust, równocześnie obdarowując go ciepłymi błyskami w oczętach. Dłoń jaka spoczęła na czole rozpaliła go, aby naznaczyć jego drogę w innym kierunku.
Przesunął palcami prawej dłoni po drugim nadgarstku, w pierwszej chwili powstrzymując się przed gestem jaki zamierzał wykonać. Uświadamiajac sobie, że nic go nie krępuje – parsknął pod nosem śmiechem, po czym uniósł rękę i opuszkami palców dotknął skóry policzka Yumi. Musnął zaledwie naskórek, zastanawiając się nad jego faktyczną miękkością i gramaturą, oczyma wyobraźni rysując na jej twarzy szkarłatne ślady. Krople krwi spływające po policzku, sięgające aż do ust, aby mógł dosięgnąć ich i spić z nich malinowy posmak. Poruszył wargami mimowolnie, wpatrując się w ten łaśnie punkt na twarzy Yumi, nad którym myślał. Dłoń nie zmieniła jednak położenia, jak gdyby czekając na pozwolenie.
Dopiero po kilku sekundach, gdy wizja dobiegła końca przeniósł nieco ostudzone spojrzenie na Yumi. Tym razem w jego oczach mogła dostrzec budzące się pożądanie, najwyraźniej skierowane właśnie w jej stronę. Oddech, który nie dał rady mu się unormować wciąż wydawał się być ciężki i nierówny. – Nie jestem w stanie odmówić sobie zaszczytu klękania przed tobą. – Odpowiedział dopiero teraz na słowa wypowiedziane przez nią z żartobliwym charakterem. I chociaż stawiała mu przy tym wyraźną granicę, po raz kolejny informując go o tym, czego by sobie nie życzyła podczas feralnego dnia zaręczyn. Dla Amycusa nie były one czymś nieznośnym, dlatego nie podejrzewał nawet jak wiele trudu kosztowało przyznanie się do tego wszystkiego. Podparł się na łokciach i uniósł nieco z chłodnego podłoża, które zaczęło informować jego ciało o intensywności temperatury. Cienka koszula jaką miał narzuconą przykleiła się do pleców i ramion z powodu wilgoci, jaką przesiąknęła. Jego oczy nie były już tak iskrzące się jak podczas pierwszej salwy niepohamowanego śmiechu, jednak wciąż się mieniły i skupiały całą uwagę na twarzy Yumi. Nie nastawiając jej na możliwość zmiany decyzji, wyciągnął swoją dłoń w jej stronę, aby ująć delikatnie palce. Zanim jednak wykorzystał ofertę z jej strony, postanowił spróbować raz jeszcze obdarować ją gestem niewielkiej przyjemności, korzystając z ogromnego rozluźnienia jakie na nią spłynęło. Przesunął bowiem po raz kolejny opuszkami palców po skórze, nadając im w ten sposób niezwykłej wartości. Dopiero potem odepchnął się od podłoża i z niewielkim przeniesieniem ciężaru ciała na Yumi, podniósł się. Niemalże natychmiast zerwał tą namiastkę kontaktu fizycznego, ograniczając tym samym podniesienie się poziomu trawiących jego trzewia uczuć.
Sięgnął rękoma do pleców, aby otrzepać się z resztek trawy i poprawił rękawy, na których zalęgły się niewielkie plamy wilgoci. Jeśli Yumi stanęłaby za plecami Carrowa, z pewnością dostrzegłaby każdy mięsień na co dzień ukryty przed wścibskimi oczyma. Naznaczone siniakami ciało, o które chłopak wyraźnie dbał i ćwiczył każdego dnia. Na szczęście nikłym było, aby Krukonka zamierzała oglądać go od tyłu.
Pochylił się nieznacznie do przodu i spokojnie otrzepał tył głowy, ponownie roztrzepując swoje włosy na wszystkie strony. Kilka źdźbeł trawy upadło na podłoże, jednak kilka z nich pozostało na swoich miejscach. – Zabiorę cię w ustronne miejsce, abyś nie musiała znosić min wszystkich zaproszonych gości. – Zaproponował wciąż łagodnym głosem, nie mogąc powstrzymać lekkiego tonu pobrzmiewającego i drżącego przy niższych partiach. Skrzyżował na nowo z nią spojrzenia, poprawiając do perfekcji kołnierzyk koszuli. A potem świadomie uniósł końcówki warg w przyjemnym dla oka uśmiechu, kierując się poniekąd korzyścią jaką mógł osiągnąć – a nie wewnętrzną potrzebą.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 EmptyCzw 24 Lip 2014, 21:55

Domyślała się, że za tym niespodziewanym wybuchem radości nie kryją się krystalicznie czyste uczucia. Ten dźwięk i widok był niewątpliwie rzadki i piękny, niestety niemożliwym była nagła zmiana jego osobowości. Gdzieś na dnie podświadomości pałętała się iskierka podejrzeń co do prawdziwych intencji chłopaka. Obiecał jej tak wiele, uradowała go informacją, która przez ostatnie dwa tygodnie wysysała z niej energię, spokój i dobry humor. Yumi była uwięziona w martwym punkcie nie wiedząc czy powód tego śmiechu powinien wprawiać ją w lęk czy dawać ulgę. Jedno było pewne, zaakceptowałaby to. Może była człowiekiem "ze strony" dobra, lecz widziała kiedy człowiek zasługiwał na bolesną karę.
Drgnęła mimowolnie dostrzegając jak przygląda się jej z zastanowieniem, z zaciekawieniem. Nie lubiła, gdy prześwietlał ją na wskroś jakby była wiłą, którą miał zaszczyt ujrzeć na własne oczy. Dzika fascynacja widoczna na tej twarzy włączała wszystkie ostrzegawcze neony w głowie. Gdyby nie znała go tak dobrze, stwierdziłaby, że jest osobą drapieżną czyhającą na upragnioną, długo wyczekiwaną ofiarę. Przyglądała się mu ze spokojem, w końcu odzyskując panowanie nad każdą kończyną i komórką ciała. Leżał na trawie niczym beztroski dzieciak śmiejący się w głos z latających nad głowami motyli. Nigdy nie przypuszczała, że usłyszy z jego ust komplement. Oboje wiedzieli, że taki zabieg był bez sensu, nie przechodził u Yumi i nie łagodził jej surowej oceny Amycusa. Z drugiej strony nie traktowała tego poważnie. Nie uwierzyła też i w te oto słowa wypowiedziane z taką łatwością i naturalnością. Uśmiechnęła się smutno patrząc nań jak rodzic na nierozumne dziecko.
- Teraz jestem wspaniała, bo możesz dobrnąć łatwo do celu. - zwróciła mu uwagę i pokazała jak ona interpretuje poszczególne słowa wypowiedziane w jej kierunku. Ta wypowiedź była otoczona lekko niegroźną ironią, zaś pod słowem 'cel' kryła się prosta definicja - dorwanie Dereka. Nie powstrzymałaby go. Ale też i nie potrafiłaby temu przytaknąć. Wciąż było za wcześnie, aby Yumi dojrzała do tej decyzji. Coś w jego teraz nadzwyczaj rozluźnionej osobie migało niebezpiecznie. Nie wiedziała czy to jaśniejszy brąz oczu czy przerażający uśmiech obiecujący najwymyślniejsze tortury. Yu nie wiedziała, że jego zapędy do bycia katem są tak głębokie i silne. Nie chciałaby nigdy dowiedzieć się, że miewał ofiary wśród młodszych dziewcząt. Nie chciałaby wiedzieć co pragnie zrobić Derekowi.
Nie spodziewała się, że Carrow wykorzysta jej zmniejszoną czujność. Ufała złożonej obietnicy szanowania jej granic i barier. Skóra na policzku nagle ją zapiekła, zaczęła szczypać, mrowić i boleć tak samo jak wcześniej ramię. Tym razem powodem było ulotne muśnięcie jednego z najwrażliwszych części ciała. Decydując się na taki gest mógł wyczuć, że policzki Yumi są cieplejsze niż na przykład dłonie. Ominął świadomie bądź nie zatuszowaną niewidzialną bliznę tym samym umniejszając swojemu występkowi. Dziewczyna wstrzymała oddech i odwróciła głowę w bok, aby przyspieszyć zerwanie tego kontaktu. Odezwała się w niej potrzeba skrzyczenia go, zwrócenia uwagi na jego bezmyślność i arogancję. Przełknęła to z trudem udając, że nie miało to miejsca. Powróciła doń spojrzeniem i to, co wyczytała z jego oczu wzbudziło w niej zwykły strach. Mówił, że nie doprowadzi go do tego stanu, bo nie jest wystarczająco atrakcyjna poza tym, nie pozwoliłaby mu na nic. Mimo tego wtapiał w nią głębokie niemal czekoladowe ślipia z taką pewnością siebie, iż zaparło jej to dech w piersiach.
- Mówię poważnie, Amycus Carrow. Nie myśl o klękaniu, jeśli nie chcesz skandalu na uroczystości. Dobrze wiesz, że mogę do niego doprowadzić. - niekoniecznie miała na myśli ucieczkę przed północą i gubienie pantofla, a utrudnienie egzystencji i czerpania radości z potencjalnej zabawy na darmowej imprezie. Nie chciałaby utrudniać mu tam życia, jednak mógł ją do tego zmusić, jeśli nie porzuci pomysłu klękania. Nie zniosłaby tego. To nie był zaszczyt. To był błahy element wyuczonego zachowania, podziwianego przez społeczeństwo.
- Wystawiasz moją cierpliwość na próbę. - poinformowała go śmiesznie rzeczowym, poważnym tonem identycznym jakiego używa profesor McGonagall przy pouczaniu szkolnych casanovów. Ta sama ręka, którą wcześniej wyciągała do zbadania ranek, tak teraz jeszcze bardziej paliła. Uczucie identyczne jak po włożeniu ręki do ogniska. Niemal wyczuwalny ból. Nie odbierała z tego przyjemności, nie zauważając jej ani reakcji swojego ciała. Gdy tylko minął minimalny czas "pomocy" w powstaniu z trawy, zabrała dłonie, przylepiając je do swojego tułowia. Nie miała bladego pojęcia w jaki sposób pozbędzie się pulsowania na skórze w tych miejscach, gdzie niby niewinnie ją dotknął. Powstrzymywała się, aby nie dotknąć ich i nie sprawdzić czy dalej jest tam podarowane ciepło.
Obserwowała jak doprowadza się do porządku. Nie oferowała już swojej pomocy uznając to za zbyt niebezpieczne przedsięwzięcie. Otrzymała już marynarkę i to powinno jej starczyć na najbliższy czas. Wystarczająco dużo ukradła jego bliskości, aby brać jeszcze więcej. Nie stanęła za jego plecami, wrośnięta w ziemię. Nie widziała wielkiego sińca, lecz za to jej wzrok przyciągnęły źdźbła trawy we włosach. Zawiesiła na nich spojrzenie naliczając ich kilka. Gdyby stał ciut bliżej, sięgnęłaby po nie. Zanurzyłaby palce w jego włosach, oczyściła z kosmyków trawy... zagryzła nieświadomie dolną wargę, kategorycznie zabraniając sobie takiego toru myśli. Jego ciało było naładowane teraz hormonami wybudzonymi z niewiadomego powodu. Yumi nie mogła go niczym prowokować ani zachęcać. Mieli być przyjaciółmi, a przyjaciele tak na siebie nie patrzą. Nie mogą tracić myśli przy wdychaniu indywidualnego zapachu drugiej osoby, nie powinny wpatrywać się w linię ust ani rozważać ile centymetrów bliżej mógłby stanąć.
- Nie fatyguj się. Sama zaniosę się w odosobnione miejsce. Zadbam o siebie i o mojego partnera. - postanowiła naśladować jego uśmiech, a wyszło jej to zadziwiająco dobrze. Umyślnie wspomniała, że pojawi się w jego rezydencji z Michaelem. Nie będzie musiał sterczeć przy niej przez cały czas trwania imprezy, bo jej celem będzie zniknięcie z jej przy byle okazji. Nie chciała narażać się na widok wściekłej i zranionej Anastasii, zaskoczonych gości, pysznej miny ojca, piorunów z oczu Dereka ani samego Amycusa, który z pewnością uraczy jej rodzeństwo niewerbalnymi obietnicami tortur. Zdecydowanie wolała towarzystwo jeżyka, którego tam ze sobą zabierze.
Rękawy marynarki zasłoniły jej ściśnięte ręce. Wnętrze prawej dłoni non stop paliło ją i szczypało. Nie zdziwiłaby się, gdyby zobaczyła na ręce poparzenia od gorącej skóry Carrowa. Poruszała palcami, prostowała je, zginała, ale i tak czuła pieczenie... ból. Zmarszczyła brwi i zerknęła na prawą rękę, unosząc ją na wysokość oczu. W świetle latarni nie wiedziała za wiele, ale mogłaby przysiąc, że czuje rwanie, jakby dotknęła niechcący gorącego garnka pełnego gotującej się wody. Pomasowała dłoń drugą ręką i zbagatelizowała to. Była ciekawa czy Amycus zaaprobuje jej partnera na jej własnych zaręczynach.
Sponsored content

Skrawek zieleni - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Skrawek zieleni   Skrawek zieleni - Page 2 Empty

 

Skrawek zieleni

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Inne Magiczne Miejsca
 :: 
Hogsmeade
 :: 
Uliczki Boczne
-