Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj..
Autor
Wiadomość
Chantal Lacroix
Temat: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Pią 23 Maj 2014, 22:38
Opis wspomnienia
Slytherin słynie z osób, których duma i ambicje sięgają na prawdę wysoko... ale podrywać mistrzynię eliksirów? To trzeba mieć niezły tupet... i gadane. I być Ślizgonem by wyjść z tego cało.
Osoby: Gilgamesh von Grossherzog, Chantal Lacroix
Czas: Po jednej z lekcji eliksirów, początek roku 1977
Miejsce: Sala eliksirów
Chantal Lacroix
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Pią 23 Maj 2014, 22:52
Całkiem niedawno zaczął się rok szkolny, a Chantal już chciała rzucić na pożarcie smokom przynajmniej połowę uczniów. Jak można było być takim za przeproszeniem trytonem i wrzucić dwie traszki do kociołka zamiast jednej, przez co cała mikstura wylądowała na suficie w postaci kleistej masy? Jak można było być głuchym na jej uwagi i używać krwi salamandry zamiast krwi skorpeny? Nawet Ślizgonom się to zdarzało, ale im jakoś Lacroix to wybaczała... nie od dziś było wiadome, że była stronnicza i faworyzowała dom Węża. Niesamowitym wyróżnieniem było dla niej objęcie - tymczasowo co prawda - posady opiekuna tego domu. Uczniowie chyba wyczuwali, że ona zawsze stanie po ich stronie i z chęcią przychodzili do niej by rozwiązać mniej lub bardziej skomplikowane sprawy. Chantal odetchnęła, gdy zobaczyła w planie zajęć, że miała teraz zajęcia ze Ślizgonami. Wydawali się bardziej rozgarnięci i nie grali jej na nerwach. Przywitała ich jak zawsze, otwierając drzwi do sali i przechodząc do biurka. Dzisiaj trafiła na klasę szóstą, czyli jeden z ulubieńszych roczników. Stanęła przy biurku, krzyżując ręce na piersi. Z racji jeszcze ładnej, jesiennej pogody ubrała na potrzeby lekcji ciemnoczerwoną szatę sięgającą raptem do połowy uda. Oczywiście z dekoltem, żeby lepiej było widać jej wisiorek w kształcie węża. Wytłumaczyła po krótce co mają zrobić i zajęła się doglądaniem kociołków. Zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec lekcji. Uczniowie stłoczyli się, oddając jej fiolki z eliksirami i wychodzili z klasy. Chantal nie czekała, aż wyjdą wszyscy, usiadła za mahoniowym biurkiem i zaczęła wypełniać dziennik. Ciche skrobanie pióra nikło podczas szurania krzesłami.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Pią 23 Maj 2014, 23:23
Co jak co, ale lekcje eliksirów Gilgamesh zdecydowanie lubił. Oczywiście nie ze względu na sam przedmiot - nie widział swojej przyszłości w eliksirach, mimo że nie był w nich wcale najgorszy. Chodziło o coś innego. A raczej o kogoś. Chantal Lacroix. Chociaż Gilgamesh miał...dość rozległą gamę kobiet na swoim koncie, to nawet dla niego zaskoczeniem było że potrafi gapić się na tą kobietę jak w obrazek. Dzisiaj nie było inaczej. Strój nauczycielki eliksirów sprawiał że Gil ledwo potrafił się skupić na lekcji. Nauczycielka nie powinna być tak seksowna! To powinno być sprzeczne z prawem. Przecież kto jak kto, ale Gilgamesh akurat wiedział że takiej urody nie puszcza się w niepamięć. A znał siebie na tyle dobrze, że wiedział że myśl o kimś takim w Hogwarcie by go wykończyła gdyby nie spróbował. Dlatego też gdzieś w połowie lekcji postanowił - niech się dzieje co chce, ale on, Gilgamesh von Grossherzog, rzuci się z tego urwiska! Było tylko jedno ale - nie miał żadnego planu a dla niego to będzie pierwszy raz. Nigdy w życiu nie próbował poderwać kobiety która, bądź co bądź, była od niego dość sporo starsza. Miał wybór - ułożyć plan, zrobić to na spontanie albo po prostu odpuścić. To ostatnie było najlogiczniejsze - opcja wykreślona. Plan też był słabym pomysłem - wolał nie wysadzić swojego kociołka poprzez zamyślenie. No to trudno, będzie spontanicznie. To dopiero było wyzwanie! Kiedy zadzwonił dzwonek, Gilgamesh pakował się chyba najwolniej, spławiając spojrzeniem każdego osobnika który zamierzał na niego czekać. Kiedy wreszcie został sam w sali z Chantal, powinien się zdenerwować. Powinien być zestresowany i mieć problemy ze sobą, bić się z myślami...cokolwiek. Niestety Gilgamesh był na tyle odmuż...pewny siebie, że nie odczuwał stresu. Co z tego że nie wiedział jak to rozegrać? Zaraz się dowie! Najpierw czyny, potem słowa. Czy coś w tym stylu. Zarzucił torbę na ramię i bez zbędnego pośpiechu zbliżył się do biurka panny Lacroix. Jedyne czym się martwił to czy uda mu się powstrzymać od zerkania jej w dekolt - to mogłoby być bolesne. Dla niego. Cóż, to teraz zostało już tylko zagadać i nie przesadzić przypadkiem. -Pani profesor, czy mógłbym o coś spytać? Jak udaje się pani tak wspaniale połączyć urodę z wybitnymi zdolnościami przekazywania wiedzy?-spytał. Gilgamesh, jesteś kretynem. To jeden z najgłupszych tekstów na podryw, jakie w życiu mogłeś wymyślić! Mimo wszystko, teraz nie mógł już się wycofać, bo po takim początku jest to jego ostatnia szansa. Nie mógł też tego cofnąć i powiedzieć czegoś lepszego, dlatego też trzeba to było jakoś nadrobić. A że aktualnie nie miał lepszego pomysłu jak, to po prostu uśmiechnął się lekko, jednym ze swoich "10000 wyćwiczonych uśmiechów Gilgamesha na każdą okazję". Ten konkretny zazwyczaj rozmiękczał wszystkie kobiety. Co prawda w tym wypadku to raczej nie zadziała, ale powinno przynajmniej jakoś wspomóc jego mierny tekst. Tak czy siak - mimo całej swej wybitności, Gilgamesh wystawiłby sobie T za nieudany tekst. No i wstęp poszedł się kochać ze nieśmiałkami - teraz zostało mu już tylko nadrobić rozwinięciem i liczyć na fortunne zakończenie.
Chantal Lacroix
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Sob 24 Maj 2014, 17:00
To była ostatnia lekcja dzisiejszego dnia i chwała Merlinowi, że skończyła się w dobrym nastroju i bez żadnych problemów. Chantal miała przez to względnie dobry humor i mogła być nieco łaskawsza w ocenianiu prac uczniów o ile nie zdażyły im się kardynalne pomyłki. Zamoczyła koniec czarnego pióra w kałamarzu i po kolei wypełniała pola dziennika. Nie lubiła tej papierkowej roboty, ale wolała ją zrobić teraz by mieć to z głowy. Słyszała, jak ostatnie osoby wychodzą, niemiłosiernie szurając nogami krzeseł. Odpowiedziała na parę rzuconych w powietrze pożegnań. Złożyła właśnie zamaszysty podpis pod tematem lekcji, gdy usłyszała nad soba męski głos. Podniosła głowę i obdarzyła Gilgamesha subtelnym uśmiechem. -Słucham Cię uważnie, Gilgameshu. -skinęła głową nie wstając nawet z krzesła. Był niezły w eliksirach, więc co go mogło niepokoić, by zadawać jej pytanie? Na dźwięk pytania uniosła brwi, ale także kąciki ust. Może nie powinna odbierać takich komplementów od uczniów, ale która kobieta ich nie lubiła? Jej uśmiech był złudny, niekoniecznie wróżył coś dobrego. Ciężko wyczuć. -Hm.. to bardzo miłe Gilgameshu, kobiety lubią takie miłe słowa. -przyznała, zamykając dziennik. Była spokojna i może odrobinę rozbawiona? Dojrzała uśmiech, którym mógłby się chwalić nie jeden amant, ale na Chantal działał tylko jeden uśmiech na świecie, chociaż od dawna nie było dane jej go ujrzeć. Może kiedyś... -A teraz wróćmy do Twojej sprawy. Co chciałeś ode mnie?-wydawało jej się, że chłopak chciał tak ją ułagodzić, nieco się podlizuje by pozytywnie rozpatrzono jego prośbę. Przecież by nie przyszedł ją podywać!
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Sob 24 Maj 2014, 17:33
Niewątpliwie w pewien sposób się wkopał. Mimo że reakcja wydawała mu się raczej pozytywna, to nie można zapomnieć że Slytherin ma swoją własną, odrębną mowę ciała. Bardzo często im szerszy uśmiech, tym dłuższy nóż się wbija komuś w plecy, więc trzeba uważać na każda reakcję, bo te pozytywne często są nawet gorsze niż negatywne. Na szczęście były tylko trzy opcje - albo zaplusował, albo Chantal to nie obeszło albo po prostu już myśli jak by go tu zniszczyć. Dobrze że taki mały wybór. Gorzej jeśli ta reakcja mogła mieć większy rozrzut...wówczas nawet według Ślizgońskich norm, Gilgamesh by się pogubił. Chociaż po namyśle - to kobieta, do tego starsza, prędzej czy później i tak się pogubi. Powinien zacząć myśleć nad tym co mówi, ale nie zamierzał wyjść na opóźnionego, więc nie miał czasu aby zbyt długo formuować wypowiedzi. Niestety, dynamikę trzeba było zachować, a to nie sprzyjało myśleniu. Swoją drogą, to dośc logiczne pomyśleć że coś od niej chce. Kto normalny próbował by poderwać swoją nauczycielkę? Nikt. Na szczęście Gilgamesh był wybitny, a nie normalny, więc takie przeszkody jak wiek czy pozycja zajmowana w społeczeństwie, nie stanowiły dla niego takiej przeszkody jak status krwi. Zresztą do odważnych świat należy, a kto nie ryzykuje ten Ognistej nie pije. Zahaczył swoją dłoń o pasek, wsuwając kciuka za niego, z przyzwyczajenia. Z jakiegoś dziwnego, gdy robił tak przed lustrem, wydawał się samemu sobie jeszcze przystojniejszy. Albo po prostu wygodnie mu się tak stało, kto wie. -Hmm, widocznie źle zrozumiała pani moje intencję. Nie powiedziałem tego żeby negocjować lepsze oceny czy jakieś ulgi. Po prostu pani uroda, a także wspaniały głos są urzekające, a takie rzeczy należy mówić. W końcu grzechem by było, w tym szarym świecie, nie zauważyć i nie zachwycić się tak wspaniałym klejnotem, jakim pani jest wśród innych kobiet. Czy on do cholery był pijany? Albo nawdychał się oparów z kociołka? Według wszelakich rankingów podrywowych, on sam by się już skreślił. Musiał coś z tym zrobić, bo póki co szło mu miernie - zupełnie jakby był onieśmielony. A ktoś tak wybitny nie może być onieśmielony! Z żadnego punktu widzenia nie wypada. Dobrze że przynajmniej go nie zatkało, czy też nie spuścił wzroku jak jakiś ostatni Puchon. To jest to - choćby i miał rzucać tak niewybitne teksty, to powinien przynajmniej utrzymywać swój poziom śmiałości. W pewien sposób mógł się czuć dowartościowany, bo właśnie on, biedny, mały boa dusieciel, porywał się na prawdziwą smoczycę. Respekt za odwagę mu się należał. Ewentualnie pogarda za brak instynktu samozachowawczego. -Po prostu uważam że tak wspaniała kobieta, zasługuje na to by jej umilać życie chociażby drobnymi gestami. Masakra...może Gilgamesh powinien zmienić zajęcie, czy coś? Może jako piekarz by się sprawdził. To na pewno wina Rosiera i jego morderczych treningów! Mózg Grossherzoga widocznie wypadł, gdy był kilkadziesiąt stóp nad ziemią. Ewentualnie tłuczek którym ostatnio oberwał od Franza na treningu gdy się zagapił, trwale uszkodził mu mózg. Nawet okrutny los przeciwko niemu. Powoli zaczynał przeczuwać, że wyjdzie stąd wściekły po tym jak Chantal go okrutnie wyśmieje. Przynajmniej nie będzie żalu że nie spróbował, prawda?
Chantal Lacroix
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Sob 07 Cze 2014, 21:29
Słuchanie Gilgamesha mogło obudzić w człowieku milion sprzecznych emocji. Chantal zaczynała się zastanawiać, skąd Ślizgon brał pomysły na takie czy inne komplementy, bo jak się orientowała, był dosyć popularny wśród dziewcząt. Nie mogła mu odmówić przystojnego wyglądu, urzekającej aparycji i czarującego uśmiechu... ale także braku logiki. Merlinie, czy on na prawdę sądził, że te same teksty podziałają na Chantal? Między nimi było grubo ponad dziesięć lat różnicy. Lacroix nie upadła jeszcze tak nisko aby uganiać się za młodszymi od siebie.. Zmarszczyła nieco brwi, kiedy Gil zaczął się tłumaczyć. Nie mniej, nie przybrała groźnego wyrazu twarzy. Wręcz przeciwnie, uniosła kącik ust do góry w akcie rozbawienia. Czyli Ślizgon przyszedł się podlizywać, tak? Oparła głowę na ręce i ciagle patrzyła się na chłopaka. Skoro on tak sobie z nią pogrywał, to może ona też powinna się nim.. pobawić? -Haha... Gilgameshu, jesteś doprawdy uroczy. -zaśmiała się cicho, mile połechtana tymi komplementami.. ale w jej jasnych oczach pojawił się zimny, stalowy błysk. -Dostatecznie umilasz mi życie, kiedy pojawiasz się na lekcji i niczego nie wysadzasz w powietrze. -odpowiedziała, wstając. Tak się składało, że była mniej wiecej wzrostu chłopaka, w czym najwyraźniej pomagały jej wysokie szpilki.. chociaż sama była wysoka. -To wszystko? -zapytała go, bez cienia jakiejkolwiek emocji w głosie. Podejrzewała, że Ślizgon porwał się z motyką na Słońce, wierząc, że jego niezbyt sensowne, chociaż słodkie słówka coś zdziałają. -Jeżeli miałeś nadzieje, że po tych paru komplementach dam się zaprosić na kawę, a potem łóżko, to lepiej byś nie odpowiadając wyszedł już z tej sali, póki mam jeszcze cierpliwość. -przesunęła palcem pod jego brodą, nie przestając się uśmiechać. Teraz można było zauważyć, ze ten uśmiech był ironiczny i wyśmiewczy. Chociaż Gross był całkiem całkiem, to nie miał czego szukać u Chantal.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Sob 07 Cze 2014, 22:13
Przez chwilę czuł ten posmak zwycięstwa. Nieznaczny, ale go czuł. Stwierdzenie uroczy mu podpasowało. Niestety, już chwilę później odniósł wrażenie że coś jest nie tak. Nie bardzo wiedział co odpowiadać, więc milczał. W końcu milczenie chyba było lepsze od zarzucania jej kolejnymi, niespecjalnie inteligentnymi tekstami. Mimo wszystko, aż do ostatniej wypowiedzi miał jeszcze strzęp nadziei, że jednak nie jest do końca skreślony. Dopiero po tej ironicznej reakcji, ledwo się powstrzymał od prychnięcia z irytacją. Został zgaszony. On. Nie obchodził go to że to jego nauczycielka i jest starsza. Jak mogła go zgasić? Powinien się za to okrutnie zemścić...albo się jeszcze bardziej pogrążyć. Przez chwilę stał w milczeniu, nie będąc pewnym jakie właściwie kroki powinien podjąć. Jedno było oczywiste - nie zamierzał odejść w milczeniu. To nie było w jego stylu. Póki jeszcze ma cierpliwość, hę? To akurat go zaciekawiło. Jak właściwie długo, jej cierpliwość mogła wytrzymać jego obecność i jakie byłyby konsekwencję, gdyby trochę przedłużył? Do odważnych świat należy, a kto nie ryzykuje ten szlam nie morduje. Nie, zdecydowanie nie zamierzał się teraz poddawać. Nie po to tu został, żeby wyjść tak wcześnie po delikatnej kompromitacji. Jeśli już się poniżać, to poniżać się do końca. Uniósł brew w geście zdziwienia. -W takim razie zostało mi jedynie przyjąć te słowa pokornie i poprawić się w przyszłości, bo wyjaśniła mi pani dosadnie gdzie leży mój błąd. Zwykle zapominałem o kawie.-odparł, jakby faktycznie był zaskoczony takim niedopatrzeniem. Mimo to, dalej stał w martwym punkcie. To była zagrywka pasywna, a jedyne co mógł zrobić, to stosować te raczej agresywniejsze. Niestety, jednak trochę miało znaczenie to że Chantal jest nauczycielką. Co on właściwie miał zrobić? Sytuacja była beznadziejna. Mimo to nie mógł odpuścić. Błędne koło, wręcz książkowy przykład sytuacji gdzie idealny bohater zostaje pokonany przez przeciwności losu. -Chociaż to fakt. Lepiej by było gdybym teraz wyszedł, ze spuszczoną głową niczym ostatni Puchon. To by było bezpieczniejsze. I dalej nic. Miał taką pustkę w głowie jak na sprawdzianie z transmutacji. Cholerna transmutacja. Zupełnie jakby jego umiejętności transmutacyjne zamieniły się na chwilę miejscami z umiejętnościami podrywu. Hmm, może powinien spróbować zmienić się w smoka? To by było całkiem niezłe i efektowne. Czemu właściwie myślał o przemianie w smoka? Uśmiechnął się lekko z tym że tym razem nie był to jego typowy, uwodzicielski uśmiech. To nie był wyćwiczony gest. To jeden z tych uśmiechów, które pojawiały się na jego twarzy podczas gdy po treningach Quidditcha, stał wyprostowany na miotle pięćdziesiąt stóp nad ziemią, starając się odbijać tłuczki. Uśmiech, który pojawiał się sam z siebie, gdy miał świadomość że za chwilę może spaść ze sporej wysokości i gruchnąć o ziemię. -Chyba jednak zaryzykuję pozostanie tu jeszcze chwilę. Za bardzo mnie zaciekawiło jakież to konsekwencję może mi przynieść zakazany owoc.-rzekł emanując pewnością siebie. Niestety, jej biust był zbyt blisko. Nie potrafił się powstrzymać i na chwilę wzrok uciekł mu w dół. Zresztą toż to oczywiste że musiało tak się stać, prędzej czy później prawda? Taki był chyba cel zakładania ubrań z dekoltem. Przyciąganie męskiego wzroku. Jako młody mężczyzna, Gilgamesh nie był na to w żaden sposób odporny.
Chantal Lacroix
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Pią 04 Lip 2014, 02:16
Nie wspominałam już kiedyś, że Chantal jest bardziej obliczalna kiedy krzyczy i jest wściekła niż kiedy słodko się uśmiecha i tylko oczy ukazują faktyczne zamiary tej młodej kobiety? Jeśli nie, to przypominam o tym teraz. Chantal na prawdę schlebiało to, jak Gil się do niej zwracała, nawet jeśli grubo przekraczał granicę przyzwoitości między nauczycielem, a uczniem. Widziała jego rozpalony wzrok i niesamowitą determinację, aby uwieść panią profesor od eliksirów. Było to na swój sposób słodkie, ale do czasu. Do czasu, kiedy to była jeszcze zabawa, a nie poważna propozycja. Chantal była córką domu Slytherina. Znała wszystkie zagrywki jakimi posługiwali się Ślizgoni. Sama je stosowała.. ale fakt, nigdy nie podrywała nauczyciela. Chantal nadal się uśmiechała. Opierała dłonie na blacie biurka, aby jej oczy były na wysokości oczu Grossa. Chciało jej się śmiać z tego, jak kłócił się sam ze sobą, aby nie spojrzeć jej w dekolt. JAk go korci, by tylko spuścić wzrok.. No śmiało chłopaczku, nie oprzesz się, widziałam nie raz, jak robisz to na lekcji. Sam na sam już nie masz tyle odwagi, hm? -Było by bezpieczniejsze dla Ciebie, bo przypomnę Ci, zastępuję profesora Roginskiego na posadzie opiekuna domu... i mam nad Tobą trochę nieco większą władzę. -uniosła kącik ust do góry. Nie miała zamiaru na niego krzyczeć, a gdzieżby! Wolała posłużyć się ironią i chłodną, wysublimowaną logiką. Uzyska lepszy efekt. Jednak spuścił wzrok. Chant zmrużyła oczy i ściągnęłą na chwilę usta w dzióbek i zacmokała nieco rozczarowana jego przegraną. Chwyciła go mocno za przód koszuli i spojrzała w oczy, ale już groźniej. Trzymałą go na tyle mocno, że nie mógłby się przysunąć... ani odsunąć. -Konsekwencje, powiadasz? Otóż jeżeli w tej chwili nie wyjdziesz i nigdy nawet słowem nie wrócisz do tej sytuacji, zapomnę na chwilę o tym, że jesteś moim uczniem tylko napastliwym buchajem i potraktuję Cię taką klątwą, iż skońćzy się Twój niewątpliwie interesujący żywot.. a ja tylko powiem, że byłam chwilowo niepoczytalna. -uśmiechnęłą się słodko. -Niewątpliwie marzysz o tym, aby zaznać rozkoszy mego ciała, ale nie dla psa kiełbasa. Wynoś się, dopóki mam dobry humor. -puściłą jego koszulę, popychając go do tyłu i wyprostowała się jej. Jej postawa, wyprostowanej i dumnej nauczycielki eliksirów mogła przerażać. Patrzyła na niego bez słowa, a w prawej dłoni trzymałą różdżkę. -Więc? -zapytała już cicho i chłodno.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Pią 04 Lip 2014, 02:43
-Dominacja. Ciekawe-mruknął cicho, chyba bardziej do siebie niż do Chantal. Zdecydowanie jego stosunek do nauczycieli był karygodny i nie w porządku, ale to chyba pierwszy przykład sytuacji gdy zamierzał dołączyć nauczycielkę do swojej kolekcji. Chwilę później powinien tego pożałować, a mianowicie w momencie w którym go szarpnęła i zaczęła wygłaszać swą tyradę. Niestety, Gilgamesh nie byłby Gilgameshem gdyby tkwiąc po uszy w bagnie nie spróbował wpakować się w jeszcze większe. Sytuacja zdecydowanie się popsuła, wręcz zaczynał odnosić wrażenie że ten jakże przedni pomysł już przestał być genialnym. Lacroix wszystko popsuła! One zawsze psują! Lacroixy, takie seksowne...a takie psuje...toż to przekleństwo tego świata jest. Mimo wszystko spoważniał. Nie był już w stanie się szczerzyć, bo nawet on musiał zauważyć że z nieudanego podrywu, sytuacja przerodziła się w groźby utraty zdrowia, życia bądź co gorsza obrazy majestatu. To ostatnie nie mogło ujść płazem, nawet nauczycielce eliksirów. Przez chwilę milczał, aż do kolejnej monosylabicznej wypowiedzi Chantal. W tej chwili mogli wyglądać do siebie bardzo podobnie, bowiem Gilgamesh instynktownie też wyciągnął różdżkę i wyprostował się. Różniło ich tylko to, że ona była chłodna i najwyraźniej...zirytowana. Jego spojrzenie zaś wyzbyło się tej resztki ciepła, przez co lodowce miały sporą konkurencję. -Gdyby tak się stało, wówczas to chyba oczywiste co bym zrobił. Nie jestem Puchonem żeby uciec z podkulonym ogonem, Krukonem żeby się potem tłumaczyć, ani Gryfonem żeby jak idiota pluć śmierci w twarz. Jestem Ślizgonem.-przemawiał tak zimnym tonem, jakim chyba jeszcze mu się dotąd nie zdarzyło. Nie jeden aktor byłby dumny. Lekko skłonił głowę po tych słowach i kontynuował: -Dlatego jako Ślizgon, zapomniałbym na chwilę że jest pani moją nauczycielką i uznam to za próbę naruszenia struktury rodu, przez co będę musiał postarać się ukrócić życie Chantal Lacroix nim zdąży ona dopuścić się jakichkolwiek czynów karalnych...a ja tylko powiem że działałem w samoobronie. Zdawał sobie sprawę że to co właśnie powiedział, może być wyrokiem na niego. Prawdopodobnie byłby przerażony, gdyby nie wychowanie. Kobieta która się tak odzywała, ba, która twierdziła że jest w stanie walczyć na równi z mężczyzną, choćby i młodszym od niej...przecież wszyscy wiedzieli że to przerost ambicji, a Gross wiedział o tym najlepiej. Odczuwał tylko lekki niepokój i cóż...przygotował się. Stawiał na swój refleks, uważnie obserwując mistrzynię eliksirów, czekając na najmniejszy znak że zamierza atakować. W takim wypadku zamierzał uskoczyć bądź się obronić w potem...cóż, nie miał wyboru, musiałby uciąć łodygę tego przepięknego kwiatu.
Chantal Lacroix
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj.. Czw 24 Lip 2014, 04:19
Panna Lacroix wcale nie była "postrachem" szkoły dlatego, że była wybuchowa. Ona była nieobliczalna. Lepiej było ją widzieć w czasie furii niż gdy jest milcząca. Uśmieszek zawsze zdradzał ciszę przed burzą. Sytuacja w sali eliksirów nie doprowadzała jej do szewskiej pasji -wręcz przeciwnie, bardziej bawiła. Jednak nie mogła pozostawić takich słów i czynów bez odzewu. Skrzyżowała ręce na piersi i z tym oto sekretnym uśmieszkiem słuchała młodego Ślizgona. Urażona duma małego byczka, to było wręcz urocze. Teraz za wszelką cenę chciał pokazać, że wcale go to nie ugodziło w czuły punkt jakim była duma, oj nie. Chant spokojnie wzięła do ręki dziennik i wypracowania, stuknęła nimi parę razy o blat, by je wyrównać i odłożyła na sam skraj mebla. -To zawsze lubiłam w Slytherinie. Uderz w ich dumę, to Cię ugryzą jak jadowita żmijka. -skomentowała jego reakcję. Oparła dłoń na biodrze i obserwowała cały czas wyraz twarzy Grossa. Jego podboje były znane nawet jej. Miała dobry kontakt z wychowankami przez co swoje słyszała. -Imponujące. -mruknęła rozbawiona i odwróciła się jakby miała wyjść. Jedno smagnięcie różdżka zdradziło jednak to, że jednak nauczycielka użyła jakiegoś czaru. Gilgamesh zawisnął głową w dół za sprawą znanego uczniom Levicorpusa. Chant podeszła powoli do chłopaka i ujęłą jego twarz w dwie dłonie. -Tylko czasem ta żmijka zapomina, że ma do czynienia z bardziej jadowitą i niektóre słowa nie powinny zostać wypowiedziane. -mówiłą cicho, bo stała bardzo blisko ucznia. -Dobrze, że jesteś Ślizgonem i Cię lubię, kocurku. -Chantal uśmiechnęłą się kpiąco. Nachyliła się i pocałowała chłopaka w kącik ust. -Za starania. Odeszła wolnym krokiem w kierunku drzwi by na progu się obejrzeć i odczynić zaklęcie. Upewniwszy się, że Ślizgon nie zaliczył zbyt spektakularnej gleby wyszła z klasy i udała się do pokoju nauczycielskiego.
Sponsored content
Temat: Re: Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj..
Nie drażnij śpiącego smoka! A na pewno go nie podrywaj..