|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Wto 04 Sie 2015, 20:45 | |
| Nie analizowali swoich zachowań, najmniejszych zmian głosu czy słów z pedantyczną dokładnością, usilnie szukając drugiego dna. Nie brali drugiego pod lupę, nie próbowali rozcinać warstwy skóry i mięśni oraz wyłamywać mostka, żeby obejrzeć bijące za żebrami serce i wszystkie zgromadzone w nim sekrety. Krążyli gdzieś w jednej przestrzeni, bez wysiłku wypełniając ją tym rodzajem komfortu, jaki bez wyraźnego powodu czasem otaczał losowo wybieranych ludzi. Pewne elementy, których na pierwszy rzut oka nikt nie widział, w momencie zderzenia klikały razem, zdradzając swoisty rodzaj kompatybilności. - Tak? – rzucił z rozbawieniem Ben, unosząc nieco brew, gdy kaskada rudych włosów zafalowała majestatycznie w powietrzu za sprawą swojej właścicielki. Zdrowa pewność siebie jaką emanowała panna stażystka, była na swój sposób odświeżająca, zupełnie inna od postaw, z jakimi spotykał się, rozmawiając z dziewczętami ze szkoły. - Jesteś pewna, że nie chcę? – spytał, sięgając po ten nieco bezczelny łobuzerski ton, który sugerował jednak, iż nie oczekiwano odpowiedzi i tylko się droczono. Nie miał najmniejszego zamiaru psuć atmosfery swobody, w której czuł się dobrze, a jaką ciężko było ostatnio odnaleźć. Poza tym póki porządnie nie zadomowi się w Hogwarcie, Hristina wciąż poniekąd stała na pozycji gościa, którym należy się zająć. A przynajmniej tak tłumaczyłby to komuś pan Watts, by nie wchodzić na płaszczyznę związaną z emocjami i delikatnym, ale stanowczym przyciąganiem. Jeszcze zaczęłaby się kolejna fala plotek i durne artykuły w Lustrze, a to nikomu nie wyszłoby na dobre. Zmieniając rolki z filmem, pomyślał nawet, że dobrze by było, gdyby szkolne pismo nigdy nie wpadło w ciekawskie ręce panny Georgiew – jakieś dziewięćdziesiąt procent jego zawartości dobrze by się odnalazło wraz z innymi śmieciami w rynsztoku, ale ona nie miałaby jak o tym wiedzieć. Choć właściwie po co w ogóle myślał o szmatławcu, kiedy miał lepsze rzeczy do roboty? Niepotrzebne rozmyślania w tyle głowy zatrzymały się z piskiem hamulców, gdy Hristina zaśmiała się niczym rasowy czarny charakter, na krótki moment wprowadzając Bena w osłupienie. Wróć, i on sądził, że ta dziewczyna jest urocza? Fakt faktem wciąż była, ale w układance pojawił się nagle element małego zła, który w intrygujący sposób zarysował ociekający cukrem portret. - Oto przykładny, prawomyślny członek grona pedagogicznego, panie i panowie! – rzucił po chwili, zwijając dłonie na kształt trąbki i przykładając je do ust, by zabrzmieć w sposób przypominający nieco komentatora sportowego. Wizja odwetu na pewnych osobach była jednak niezwykle kusząca, powinien się potem spokojnie nad nią zastanowić. Albo jeszcze lepiej, poprosić, by stażystka nauczyła go korzystać z run w sposób, jaki Machiavelli często omijał na swoich lekcjach, lub wspominał o nim mimochodem. W trakcie seansu Pinokia, Watts podebrał z torby jedną z bułek, nie reagując na ewentualne oburzone spojrzenia – głównie po to, żeby zająć czymś ręce. Nie potrafił się porządnie zainteresować tą historią, a nie chciał zasnąć w trakcie. Byłoby to co najmniej żenujące, dlatego podzielił uwagę między trzy rzeczy: jedzenie, sceny ze świerszczem oraz zerkanie na reakcje siedzącej obok Bułgarki. - Nigdy go jakoś specjalnie nie lubiłem, nawet za dzieciaka – stwierdził, przytakując niejako opinii Hristiny. - Tylko żałowałem Gepetta – dodał niemal natychmiast, podsuwając się z powrotem bardziej do pionu, żeby wstać, kiedy został zaskoczony po raz drugi. Zamarł w dziwnym półsiadzie, obracając głowę w bok i napotykając błyszczące zadowoleniem brązowe oczy oraz uśmiech chochlika, który właśnie wyciągnął ci coś z kieszeni, kiedy nie patrzyłeś. Trwało to jednak tylko chwilę, bo Ben szybko się otrząsnął, ni to wzdychając, ni to parskając śmiechem. - Tyś jest, Zła Piracka Królowo – odpowiedział, dźgając ją lekko palcem w sam środek czoła, po czym poszedł zmienić film na kolejny. Nie był do końca pewien, czemu to zrobił, jakiemu celowi miało to służyć, ani dlaczego tak łatwo znajdywał przezwiska dla panny stażystki. Zwykle to Sama uparcie nazywał łosiem, do reszty zwracał się raczej po imieniu. Podobnie jednak jak wcześniejsze przemyślenia na temat Lustra odsunął je na bok, schował do jednej z szufladek, w jakich przechowywał sprawy, nad którymi mógł pochylić się później. Albo wcale. Odnajdując w pudełku rolkę z Dumbo, skrzywił się wyraźnie, przez moment pukając palcami w pokrywę – nie lubił ani opowieści o latającym słoniu, ani następnej o Bambim, z jednego prostego względu. Matek. Uderzały za blisko miejsc, które wciąż bolały. Zanim jego wzrok zaczął jednak wypalać dziurę w niczemu niewinnej rolce filmu, Ben zakładał go na maszynę, odmawiając dziecinnego odłożenia na bok i udania, że nie istniał. Uciekanie jeszcze nigdy niczego nie rozwiązało, a przecież sceny których nie lubił, trwały w sumie tylko kilka minut. No właśnie, trzeba być twardym, panie Watts. Czasem ktoś weźmie za rączkę i wesprze, ale niektóre przeszkody należało sforsować w pojedynkę. - Zwierzaki, dużo zwierzaków – uprzedził tylko, gdy projektor znów ożył, rzucając obraz na rozciągnięty na ścianie kawałek materiału. Odruchowo przetarł twarz dłonią, jakby chciał z niej zetrzeć wcześniejszy grymas. |
| | | Hristina Georgiew
| Temat: Re: Pokój Życzeń Czw 06 Sie 2015, 21:55 | |
| Zaśmiała się i z dumą wypięła pierś, machając jednocześnie dłońmi, jakby zachęcała tłum do skandowania jej imienia. Najwspanialszy członek grona pedagogicznego, idealny dla nieletnich, a jeszcze lepszy dla rodziców. Chcesz mieć spokój na weekend od swojego dziecka? Napisz do szanownej panny Georgiew, a ona uśpi dziecko jedną runą póki nie znajdzie się prawdziwa miłość. Okazja, bo przy dobrych wiatrach macie wieczny urlop! No dobrze, nie powinna być taka perfidna, w końcu zatrudniono ją w szkole, a sama nie tak dawno skończyła własną. Mimo wszystko nie mogła się odpędzić od chęci podrzucenia takiej runy swojej siostrze, wszyscy mieliby lżej w życiu, z ojcem na czele. Przytaknęła na wzmiankę o ojcu Pinokia, zgadzając się tym samym z Benem w stu procentach. Pinokio idealnie się wpasował w rozważania na temat traktowania małolatów runami, taką kukłę by pewnie starała się zakląć na wieki wieków, by pozostał tylko kukłą. Gdyby był dzieckiem to w obecnej rzeczywistości i przy takich przygodach albo sprzedaliby go do innego kraju, porwali, zabili czy Morgana wie co jeszcze, a lista potencjalnych zagrożeń la zostawionego luzem smarkacza wydłużała się z każdym dniem. Podziwiała Gepetto za anielską cierpliwość, za to wróżka najwyraźniej uczyła się w Beauxbatons, skoro blondynka w niebieskim, na dodatek taka och ach. Jakoś nigdy nie lubiła francuskich klimatów i tej przesadnej elegancji w tamtejszej szkole magii. Jedyne co tak naprawdę lubiła w tym kraju to jedzenie. Świeża bagietka uchodziła za akceptowalny zamiennik świeżych kajzerek. Na odpowiedź Krukona zareagowała tajemniczym uśmiechem i błyskiem w oku. Ot, takie przyzwyczajenie, może po prostu automatyczna reakcja, że kokieteryjne przygryzienie dolnej wargi musiało wypłynąć na światło dzienne. Co prawda owszem, Imprezowy Wiking był niczego sobie, ale kobieto, opanuj się. Dostałaś nauczkę(razy n) i starczy. Zapewne odnalazła by się w postaci Megary, gdyby nie fakt, że jeszcze nikt nie ma pojęcia o disneyowskim Herkulesie, gdyż nie powstał. A szkoda. - Zła Piracka Królowa, podoba mi się. Zaprojektuję sobie taki strój, jak będziecie mieć jakiś bal to przygotuj się na powalające wrażenie. - zaśmiała się na wpół demonicznie, na wpół po prostu wesoło. Skinęła głową, gdy Watts ostrzegł ją przed dużą ilością zwierzaków. Były krasnale, kukiełka, czemu nie zwierzaki! Nawet w komiksach Marvela był okres, gdy bohaterowie reprezentowali świat fauny, bo taki nastał trend. Podejrzewała, że zmiana protagonistów u Disneya mogła się z tym łączyć, co pozwoliło jej jednocześnie na lepsze zaakceptowanie okoliczności. Poza tym - bajka jak bajka, gadające zwierzątka to przecież nieodłączna część. Opowieść o słoniku z bardzo dużymi uszami wydała jej się bardzo pocieszna, szczególnie, że "maluch" był wyjątkowo uroczo narysowany. Nie spodziewała się jednak momentu z jego matką, który na chwilę spowolnił świat dookoła rudzielca. Poczuła silne ukłucie nostalgii, które odmalowało się na jej twarzy wbrew jej woli. Tęskniła za matką i to bardzo, po niej odziedziczyła urodę, płomiennie rude włosy i zamiłowanie do całego pirackiego świata. Uwielbiała patrzeć na jej fotografie, nie tylko te magiczne, mając nadzieję, że wyrośnie właśnie na kogoś takiego. Wcześniej zdarzało się, że była okropna dla młodszej siostry, obwiniając ja o śmierć matki, nawet zabraniając jej mówić o niej, w końcu nie pamiętała jej, nie znała tak jak Hristina. Z wiekiem wszystko przeszło, zelżało, tęsknota jednak pozostała. Była dużą dziewczynką, bajka trafiająca w czuły punkt to zdecydowanie za mało, by jej oczy choćby się zaszkliły, ale spomiędzy ust wyrwało ciche, acz ciężkie westchnienie. Całe szczęście, że potem cała akcja skupiła się na latającym słoniku, który skutecznie rozchmurzył Bułgarkę, przypominając o jej nieśmiertelnym marzeniu o posiadaniu skrzydeł. - To dopiero byłoby wspaniałe. - powiedziała po zakończonym seansie, pozwalając sobie na kolejną falę ekscytacji. - Latanie! Móc ot tak, bez użycia miotły po prostu lecieć ponad lasami, morzami. Wlatywać w chmury - lubię to uczucie.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Sob 08 Sie 2015, 01:33 | |
| Niepisanym prawem wszechświata stało, że czas leci zdecydowanie zbyt szybko przy dobrej zabawie. A jeśli robi się to w miłym towarzystwie, tym bardziej. Choć ani Ben ani Hristina się tym nie przejmowali, wskazówki szkolnych zegarów zbliżały się do dwunastki, by niedługo wybić północ – grube mury powstrzymały dźwięki, pozostawiając dwójkę zainteresowanych w błogiej nieświadomości. - Trzymam cię za słowo, nie możesz się już wykręcić – rzucił, uśmiechając się kątem ust na odpowiedź o stroju, która nawet jeśli była żartem, właśnie urosła do kształtu niemego zakładu. Skoro Bułgarka tak beztrosko poddawała go drobnej, nieszkodliwej kokieterii, nie zamierzał pozostawać jej dłużny. Wszystko w tonie ogólnego rozbawienia, które nigdy nie miało nikogo ranić. - I lepiej zacznij się zastanawiać, ostatni bal mieliśmy w Noc Duchów, ale dyrektor lubi też urządzać zimowy - dodał lekko, zamykając buzię na kłódkę, kiedy dźwięki filmu dały mniej niż subtelnie znać, że czas grzecznie zamilknąć. Klatka po klatce czuł coraz narastający ucisk gdzieś w płucach, a wraz z pierwszymi dźwiękami Baby mine, odruchowo skrzyżował ręce na klatce piersiowej, zaciskając usta w wąską linię. Postronnemu obserwatorowi skojarzyłby się zapewne tą postawą z dzieckiem odmawiającym zjedzenia swojej porcji warzywek. Ciężkie westchnienie padające od strony Hristiny nie zostało przeoczone, choć Ben ugryzł się w język, nim zdążył zapytać, o co chodziło. Być może jej też scena rozstania małego Dumbo ze słoniową mamą przyniosła nieprzyjemne skojarzenia. Albo to on nadinterpretował, zawsze próbując rozgryźć, jakie emocje mógł odczuwać rozmówca. Czasem przydałoby się wyłączyć empatię. Blondyn przekrzywił nieco głowę, nie opierając się kolejnej fali ciepła, które tak miło wypełniało płuca, ułatwiając oddychanie. - Coś mi się widzi, że urodziłaś się nie w tym ciele, co trzeba – rzucił, nie ruszając się dłuższą chwilę z miejsca, choć film na projektorze zaczął cicho furczeć, gdy gładko nawinął się w całości z jednej rolki na drugą. - Ale gdybyś chciała, mogę cię transmutować w kanarka i wtedy byś wiedziała, jak to jest bez miotły – zaproponował, idąc spełnić swoją funkcję operatora małego kina. - Dostałem tym zaklęciem dwa razy, dziwne uczucie, ale może by ci się spodobało. Kolejny w kolejce był Bambi, znów film o zwierzakach i to taki, który sceną zastrzelenia jeleniej mamy automatycznie sprawił, że Szkot wygiął usta w podkówkę, mnąc nerwowo brzeg poduszki, którą akurat miał pod ręką. Disney wyraźnie miał fetysz niepełnej rodziny, czy nikt nie próbował nim w studiu potrząsnąć, by się nieco opamiętał i przestał łamać serca oglądającym? Cholerny sadysta, a niech go hipogryf kopnie. Gdzieś w międzyczasie, kiedy Bambi zaprzyjaźniał się z Tuptusiem, Ben wygodniej oparł głowę o jeden z podłokietników kanapy, zmrużył oczy... Koniec. Nawet nie zorientował się, kiedy odpłynął – w pewnym momencie przestał po prostu słyszeć dźwięki, oddech mu się wyrównał, a ciało zwiotczało, utrzymując się we względnym pionie tylko dzięki oparciu. I miał swoje efekty niespania całą noc przez komiksy. Nie wiadomo, ile mógłby przespać w tej niezbyt wygodnej pozycji, ale na własne szczęście przebudził się gdzieś pod koniec bajki, gdy głowa zaczęła mu opadać do przodu. Podniósł ją gwałtownie, mrugając szybko i marszcząc brwi, przez chwilę wyraźnie mając problem z powrotem do rzeczywistości. No pięknie. Wzdychając krótko, Krukon przetarł twarz dłonią, odpychając sugestię własnej, dziwacznej głowy, by trzasnąć się w policzki w celu rozgonienia resztek snu. Zamiast tego, podniósł jeszcze drugą rękę i chowając w nich twarz, wydał z siebie ni to jęk, ni to niezadowolone mruknięcie. Skup. Się. Watts. Kolejne podejście do pudła z filmami, przyniosło ze sobą duże zaskoczenie – otwierając dwa puste, metalowe opakowania, prefekt na krótki moment zastygł bez ruchu, zastanawiając się, czy aby dalej nie śpi. - Nie zgadniesz. Brakuje dwóch kolejnych rolek – rzucił ze szczerym zdumieniem, sprawdzając tytuły wypisane na wieczkach. Nie było w sumie tak źle, nie tracili niczego, bez czego nie dałoby się przeżyć, ale tak czy siak, coś musiało stać się z tymi rolkami. Może ciocia pożyczyła je komuś w sąsiedztwie i zapomniała? Rano napisze jej sowę i da znać, szkoda byłoby stracić część kolekcji. W takiej sytuacji, kolejny na warsztat poszedł Kopciuszek. Słodki, mocno naiwny Kopciuszek i jego fantastycznie gapowate w swoim źle przyrodnie siostry. - Jak to jest mieć rodzeństwo? Takie, którego sobie nie wybierasz? – spytał nagle w trakcie filmu, przekręcając głowę w stronę Hristiny. Zapamiętał, że wspominała o młodszej siostrze, a pytanie pojawiło się jakby znikąd, jednak kiedy spłynęło już z języka, nie było powrotu. |
| | | Hristina Georgiew
| Temat: Re: Pokój Życzeń Wto 11 Sie 2015, 21:38 | |
| Zakład o strój piracki na balu? Ha! Ben jeszcze nie wiedział, że Hristina uwielbiała się wyróżniać z tłumu, szczególnie, gdy rzecz dotyczyła jej pasji i zamiłowania do pirackiej garderoby. W swej pewności siebie miała tylko nadzieję, że jego szczęka nie poturla się po jakiś stół, kiedy zobaczy jak dobrze w tym potrafiła wyglądać - a jak się wczuwać! Szczury lądowe z Hogwartu jeszcze zapamiętają kapitan Georgiew, będą opowiadać młodszym rocznikom. Gdy zobaczą jak szarżuje przez korytarze na swojej miotle na pewno wzbudzi zainteresowanie, bojkotując schody, których architekt powinien dostać dożywocie w Azkabanie. Gdyby nie fakt, że rudzielec nie planował kariery aurora, a znienawidzony magiczny inżynier już pewnie dawno wącha kwiatki od spodu najchętniej osobiście by to uczyniła. Uśmiechnęła się z lekkim zakłopotaniem na uwagę Bena odnośnie niewłaściwego ciała. Nie ugryzła się w język zawczasu i Krukon zdecydowanie zbyt szybko poznał małe marzenie Hristiny, którego możliwe nigdy nie miał znać. W końcu bardzo niewielu posiadało tę jakże niezbędną do życia wiedzę, szczególnie, że nie lubiła się do tego przyznawać. Nie wstydziła się, raczej po prostu wolała zostawić to dla siebie, po co dzielić się marzeniami? Większość z nich i tak się nie spełni, a zawód lepiej przełykać w samotności, zahartować się, by nikt nigdy nie zobaczył twoich słabości. Dodatkowo inni czarodzieje często pukali się w czoło, nie rozumiejąc jej toku myślenia - przecież ma miotłę, po co jej skrzydła? Dobrze, że mugole stanowili zazwyczaj idealną przeciwwagę, dla nich nie było abstrakcyjnych pragnień, skoro żyli bez magii. Czary chyba zbytnio rozpieściły większość magicznej społeczności. - Jest to jakiś pomysł, wiesz? Uczucie pewnie nie będzie zbyt porównywalne, ale w wolnej chwili czemu nie. W imię nauki, naturalnie. - pokiwała głową z teatralnym, podniosłym tonem i miną godną najlepszych profesorów świata. Potem trzeba było ponownie skupić się na filmie, który tym razem okazał się malowniczą historią jelonka i jego leśnego kółka wsparcia. Znów zawiesiła się chwilę przy scenie z matką Bambiego, stwierdzając, że Disney albo miał kompleks, lubił dramaturgię na tle rodzinnym, albo po prostu w tym okresie taki motyw był zwyczajnie modny. Nie pasowało jej to, ale co zrobić. Mogła jedynie zacisnąć zęby, czekając na dalszą akcję i rozluźniające, urocze do bólu zwierzaczki. Szczególnie Kwiatek ujął ją za serce, co nawet w pewnym momencie podkreśliła krótki i rozczulonym "ojojoj". Odwróciła się do Bena, by zobaczyć czy ewentualnie się z niej nie naśmiewa - zamiast tego jej oczom ukazał się śpiący Prefekt, który najwyraźniej miał ciężką noc lub poranek. Czyżby to te komiksy od niej? Kto wie, ale jeśli tak to w duchu biła sobie brawo. Pokręciła głową z uśmiechem i wróciła do oglądania, postanawiając sobie w duchu, że jeśli chłopak nie ocknie się do końca bajki to potraktuje go Aquamenti. Jego szczęście, zdążył. Uniosła wysoko brwi na informację o brakujących rolkach, ale zaraz machnęła ręką, by przeskoczyć do kolejnego tytułu. - Damy radę, śpiąca królewno, nie bój nic. Kiedyś się nadrobi. - posłała mu szelmowski uśmiech, po czym dorwała się do kolejnej porcji jedzenia, by już minutę później być gotową na Kopciuszka. Tę bajkę znała, czytała ja kilka razy i była niezwykle ciekawa wrażenia pod jakim zostawi ją wersja Disneya. Pytanie Wattsa zdziwiło ją mocno i musiała się chwilę zastanowić nim udzieliła jakiejkolwiek odpowiedzi. Patrzenie na siostry Kopciuszka zdecydowanie ułatwiło jej sprawę, choć na dnie rudego serducha ponownie zakuło wspomnienie o wyrzutach względem siostry. - Hm... Musisz się dzielić prawie wszystkim, to na pewno. Zawsze zaglądasz do lodówki czy twoje ulubione ciastko nie zostało pochłonięte przez wredną żmijkę, a złośliwe żarty są na porządku dziennym. Ciężko mi powiedzieć, nie mam jakiejś specjalnej więzi z moją siostrą. - odpowiedziała nieco wymijająco, nie chcąc się zagłębiać w szczegóły, jednocześnie nie mając ochoty na powtarzanie Benowi malowniczych farmazonów z książek. - Zawsze chciałam mieć kota o imieniu Lucyfer. - dodała jeszcze, zmieniając temat.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Czw 13 Sie 2015, 23:44 | |
| O dobre osadzenie szczęki pana prefekta Hristina zdecydowanie nie musiała się martwić – nie należał do tego typu ludzi, którym wypadały z rąk przedmioty, usta otwierały się na modłę dziadka do orzechów, czy inne tego rodzaju przerysowane reakcje brały sobie w posiadanie ciało. Co by się natomiast faktycznie stało, gdyby panna Georgiew olśniła Krukona swoją prezencją... Jeśli chciała znać odpowiedź na to pytanie, musiała poczekać i jednak trochę się pomęczyć, lub przypadkiem idealnie utrafić w gust, o którym nic nie wiedziała. Póki co. - W imię nauki – przytaknął swobodnie, gdy jego nie do końca poważna oferta transmutacji stażystki w kanarka została oznaczona stempelkiem zatwierdzone. Dwa razy miał wątpliwą przyjemność być potraktowanym tym zaklęciem i nie najlepiej wspominał momenty utknięcia w małym, żółciutkim ciele. Choć Ben w ogóle nie lubił mioteł, quidditcha ani latania jako takiego, więc kto wie, może Hristinie przypadnie do gustu para skrzydełek i puchate ciałko? Byleby nie chciała pozostać w tej postaci na zawsze, szkoda by było. Informacja o skrzydłach wymknęła się dziewczynie po raz drugi i tak samo jak wcześniej, Szkot doskonale wyczuwał, że nie była to informacja, jaka powinna docierać do uszu każdego, kto się napatoczył – opowiadanie o marzeniach w złym towarzystwie mogło skończyć się tragicznie. Choć nie powiedział tego na głos, prefekt nie zamierzał komukolwiek przekazywać, co grało gdzieś w duszy samozwańczej pani kapitan. Mimo drobnego ukłucia wstydu wiążącego się z wrażeniem podglądania czegoś przez dziurkę od klucza, poczuł muśnięcie dziwnej euforii – lubił wiedzieć o ludziach coś, czego nie wiedzieli inni, odnajdywać okruchy tego, co czyniło ich wyjątkowymi. A jeśli poznał już jakiś sekret, ukrywał go głęboko i chował przed zazdrosnym wzrokiem postronnych. Niespodziewana drzemka podczas seansu Bambiego dobrze wpłynęła na samopoczucie Bena – kiedy już się rozbudził, odpychając miękkie strzępy resztek snu, którego nie zapamiętał, zmienił ułożenie nóg i przeciągnął się w średnio dyskretny sposób, słuchając, jak coś przeskoczyło między kręgami. Siedzenie na podłodze przez dłuższy czas nie było zbyt wygodne ani zdrowe dla kręgosłupa. Ponoć. - Śpiąca królewno? – rzucił z rozbawieniem, gdy w trakcie krzątania się przy projektorze Hristina uraczyła go nowym przezwiskiem. - Jeśli dotrwamy do tego filmu, to zobaczysz, że nie chciałabyś wciskać mnie w taką kieckę – dodał, na moment rozciągając usta w uśmiechu, który odsłonił zęby. Pokręcił jeszcze głową, mamrocząc do siebie coś, co brzmiało zadziwiająco podobnie do: I te obcasy, śmierć na miejscu. Przy Kopciuszku wyraźnie się ożywił, nucąc gdzieś w tyle gardła melodię, do której główna bohaterka śpiewała swoją piosenkę, choć robił to na tyle cicho, by nie zakłócać nikomu oglądania. Pytanie, które zadał odnośnie rodzeństwa może było nieco obcesowe i nieprzemyślane, ale gdy coś chodziło Krukonowi po głowie, zwykle nie odpuszczał, póki nie zaspokoił swojej ciekawości. Pewnie i w tym przypadku pociągnąłby temat, gdyby nie wyczuwalna lawiracja i ucieczka od głębszej odpowiedzi. Chciał się jej zrewanżować za wyciąganie informacji, którymi niekoniecznie pragnęła się dzielić, ale ledwie zdążył otworzyć usta, gdy nagle padło kolejne zdanie. I chyba tyle z chęci odpłacenia. - Czemu teraz nie zaadoptujesz jakiegoś? Po Hogwarcie kręci się pełno kotów – podsunął, wychylając się lekko w bok i trącając łokciem jej ramię. - Ropuchy, sowy, jakieś dziwaczne jaszczurki, szczury, węże... Świetnie by się tu czuł. Umilkł wraz z rozpoczęciem się kolejnego dialogu w filmie, z przyjemnością oglądając sceny z sympatyczną wróżką chrzestną. Jej czary do złudzenia przypominały transmutację, co mu przypomniało... - Kiedyś próbowałem zmienić dynię w ogródku cioci w taką karocę, żeby nie musiała chodzić na piechotę do miasta – zaczął, przekrzywiając nieco głowę z uśmiechem pełnym nostalgii przyklejonym do twarzy. - Skończyło się na tym, że eksplodowała, obryzgując pół ściany, a mugolscy sąsiedzi myśleli, że ktoś nas morduje. Wezwali policję, a wujek gęsto się tłumaczył, czemu strzelał do niewinnych dyń. Zabrali mi różdżkę do końca wakacji. |
| | | Hristina Georgiew
| Temat: Re: Pokój Życzeń Czw 10 Wrz 2015, 01:34 | |
| Puchate ciałko i skrzydełka, to dopiero życie. Zero stresu, zero facetów, którzy wywracają ci życie do góry nogami, nic tylko czekać na łaskawie wysypane ziarno lub świeże bułki. O tak, Hristina miała przeczucie, że ten aspekt nie zmieniłby się nawet gdyby była dziobakiem. Księżniczki i książęta, Georgiew i kajzerka. Tak, to zdecydowanie brzmi jak love story na miarę Hollywood, napełniająca nadzieją miliony serc, że druga połówka gdzieś na nich czeka - kto wie, może w najbliższym spożywczym, a półce obok foremki z chlebem słonecznikowym. Albo ziemniak, ziemniak też brzmi dobrze. Czasem trzeba znaleźć swojego ziemniaka. Zauważywszy, że jej myśli zdecydowanie zbytnio przypominają paplaninę Szalonego Kapelusznika postanowiła zwrócić uwagę z powrotem w stronę Krukona, który widocznie bawił się na bajce równie dobrze co ona, choć pewnie widział ją po raz n-ty. Miało to swój urok i dawało Bułgarce szerszy obraz na cały fenomen tej animacji rysunkowej, która dla niej była świeżym powiewem powietrza. Zastanawiało ja ile jeszcze osób musi w ten sposób oglądać Disneyowskie produkcje - jakby znów widzieli je po raz pierwszy, a jednak znali każdą minutę na pamięć, która odżywa z każdym wersem piosenki. Ile rodzin łączyło się po kłótni w pokoju, by śmiać się z krnąbrnych myszek i współczuć niesprawiedliwie gnębionej dziewczynie? Ile dzieciaków widziało we wróżce chrzestnej swoja babcię, ilu z nich marzyło o magii, która działa się wszędzie dookoła, ale im nie była dana? W przedziwny sposób bajka przestała być tylko bajką, zamiast tego przyjmując rolę gogli, dzięki którym pole widzenia świata drastycznie się rozszerzało. Wszystko było możliwe, wystarczyło wierzyć. Z ust Hristiny prawie wymsknęło się ciche parsknięcie z tej naiwności, powstrzymała je jednak z nostalgią zatrzymaną głęboko w gardle. Na uwagę o Śpiącej Królewnie ostatecznie pozwoliła zbyt ciężkim myślom odpłynąć w niebyt, ciesząc się po prostu przyjemnym towarzystwem i wyjątkowo estetycznym widokiem - bynajmniej tym razem nie miała na myśli Bena. Nie żeby miała jakiekolwiek zastrzeżenia co do jego aparycji, jednakże nie nawykła do wgapiania się w każdego przystojnego osobnika płci męskiej jaki jej się nawinie. Wręcz starała się tego nie robić. Zaśmiała się po prostu, przymykając oko i zamykając widok Prefekta w ramce utworzonej z dłoni. - O tak, widzę to. Krzyk mody Krukońskiej, zapoczątkujesz nowy trend. Reszta Prefektów podziękuje ci za nowe mundurki, w końcu powinniście reprezentować klasę. Chichotała w najlepsze jak mały chochlik, który zrobił wyjątkowo dobry żart pierwszorocznemu. Już myślała, że opanowała rozbawienie, gdy blondyn uraczył ją wyjątkowo uroczą i zabawną historią ze swego dzieciństwa, przy której już trzęsła się ze śmiechu, zjeżdżając na poduszkach tak, że obecnie leżała trzymając się jedną ręką za brzuch, gdy druga dłoń klasnęła o czoło. - Zachciało się być dobrą wróżką. Transmutacja taka trudna, ale cel był szczytny, przyznaję. Ciekawa jestem wymówek przed policją. Mugole potrafią być zadziwiająco dociekliwi w takich sprawach, choć czasem wydają się być bardziej ślepi od nietoperzy. Dobrze wiedziała o czym mówi, w końcu dorastała w mugolsko-magicznej rodzinie i nie raz ojciec wyciągał ją z kłopotów. Cud, że nie przychodziły zawiadomienia o procesach w związku z ujawnianiem obecności magii w towarzystwie mugoli - a przynajmniej Ruda tego nie pamiętała. - Hm, co do zwierzaka. Ciekawi mnie jak Vlad by go przyjął, ale sądzę, że po moim ostatnim facecie każdy zwierzak będzie dla niego jak najlepszy przyjaciel. - zaśmiała się, może nieco zbyt nerwowo jak na pozory beztroskiego rozbawienia, ale nie zawahała się. Kontynuuj temat, oto najlepsza taktyka. - Mój ojciec miał kiedyś psa, jamnika. Najzabawniejszy zwierzak pod słońcem, już z samego wyglądu. Na zakręcie najpierw skręca głowa, potem tułów, tułów, tułów i dopiero po pięciu minutach wyłania się ogonek.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Pią 11 Wrz 2015, 01:47 | |
| Jak poznać, że spotkało się kogoś naprawdę wyjątkowego? Czy pod odpowiednim kątem wzrok zaczyna wychwytywać cienkie jak włos nitki łączące cię z drugim człowiekiem? Mając na karku swój bagaż doświadczeń dotyczących ludzi, ich słabości, ułomności i przede wszystkim zawodności, nie wierzył w to, że można było od razu odnaleźć wspólny, komfortowy grunt. Że bez uprzedniej długotrwałej obserwacji otwarcie się przed kimś nie będzie kolosalną głupotą. Nawet złapanie lepszego kontaktu z Samem, którego uważał za jedną z bliższych, jeśli nie najbliższą osobę w swoim życiu, zajęło sporo czasu, wymian podejrzliwych spojrzeń oraz kalkulacji. Hristina wzięła wszystkie czarne scenariusze piejące o możliwej klęsce i bólu, zgniotła je w kulę i wyrzuciła gdzieś za siebie, w czasie potrzebnym na mrugnięcie okiem omijając mury, na których zatrzymywała się większość. Dokonała czegoś, co powinno choć w pewnym stopniu przerażać ostrożnego, introwertycznego Krukona, a zamiast tego ciągnęło go bliżej ze specyficznym rodzajem ulgi. Ulgi, że ktoś chociaż raz nie dał się nabrać na chłodny, gburowaty front, na którym polegał jak na tarczy osłaniającej przed czyimś ostrzem. Mógłby ją ucałować z tej radości pączkującej gwałtownie w sercu, gdyby nie było to tak nieodpowiednie. Aż tak łatwo nie tracił głowy. Nie wspominając już o tym, że pewnie skutecznie przepłoszyłby rude dziewczę i tyle by miał z tego wszystkiego. Figę. Kątem oka zauważając, że Bułgarka wyciągnęła przed siebie dłonie, majstrując coś nimi, Ben obrócił głowę w jej stronę, mimowolnie wyginając usta w niewielką podkówkę, gdy zrozumiał, o co chodziło. - Dalej, śmiej się – rzucił nagle, wzruszając ramionami. Delikatne rozdrażnienie szybko ewoluowało w podmuch sarkazmu, którego użył bez wahania: - Chociaż wiesz co, może masz rację. Trzeba by tylko ściąć te kiecki, jak już paradować, to niech się ktoś przynajmniej napatrzy na te zgrabne odnóża. Jestem pewien, że z Lupinem, Snakebowem i Blackiem stworzylibyśmy zabójczą drużynę, pół Hogwartu miałoby traumę jak nic – uśmiechnął się nagle do własnych myśli w ten nieco knujny, podstępny sposób, który zwykle sugerował, że coś kombinował, albo jego wyobraźnia pobiegła nieco za daleko w regiony abstrakcji. Cokolwiek by to nie było, szybko się otrząsnął. Gwałtowna, niefiltrowana reakcja na historię, którą opowiedział właściwie mimochodem, nie zastanawiając się, czy to aby na pewno dobry pomysł, rozciągnęła usta prefekta w uśmiechu. Kiedy unosił nieco brodę, odchylając na moment głowę do tyłu, w niebieskich oczach mignęło coś miękkiego i wyraźnie zadowolonego. - Prawda – zgodził się, wygodniej wyciągając na poduszkach. - Chociaż czasem mi trochę przykro, że musimy im tak bezczelnie wciskać kity. Nie znoszę kłamać – mruknął, splatając razem palce obu dłoni, na chwilę zakładając ręce za głowę, póki nie zaczęło mu być niewygodnie i znów pozwolił im opaść wzdłuż ciała. Na kolejną wzmiankę o byłym panny stażystki zmarszczył nieco brwi, zastanawiając się, po co go przywoływała, skoro sądząc po tonie głosu, nie był to najmilszy z możliwych tematów. Czyżby jeszcze nie przetrawiła wiążących się z tym przykrości, czy może był to subtelny sygnał pt. „nie próbuj do mnie zarywać, mam traumę”? Sprawa do przeanalizowania i dalszej obserwacji, zadawanie pytań na tym etapie znajomości wysoce niewskazane. Zanotować i wcielić w życie. Ponowny tego wieczora przeskok na inny temat nie umknął uwadze Szkota, dokładając kolejną cegiełkę do budowanego w jego głowie obrazu Hristiny – ucieka, kiedy coś jest trudne lub nieprzyjemne. - Brzmi prawie jak szczekająca gąsienica – stwierdził lekkim tonem, nie tłumacząc się specjalnie, że nigdy nie widział jamnika. Obracał się głównie w świecie czarodziejów, chłonąc głównie te elementy mugolskiej kultury, które ciotka uznała za interesujące. A to między innymi znaczyło, że kojarzył większość magicznych stworzeń, ale całą resztę już jakoś średnio. W Oban nikt nigdy nie miał jamnika, zdarzyło się kilka większych psów, ale na tym się kończyło – Ben jakoś nigdy się do nich nie zbliżał, niechętnie patrząc, jak się śliniły. A szkoda, bo może chociaż z nimi nie bałby się, że jeśli mocniej naciśnie, to połamie zwierzęciu kręgosłup. Ot, kolejna wada gabarytu. - W sumie, jakby w taką stonogę rzucić engorgio i złapać ją na smycz... Zamyślił się na moment, prawie przegapiając scenę, w której następowało mierzenie zgubionego pantofelka. Dźwięki towarzyszące wyginaniu stóp sióstr Kopciuszka przypominające ni mniej ni więcej a BOING! zawsze go bawiły. - Niepopularna opinia, książę poleciał na jej kieckę i buty. Wniosek? Ograbienie sklepu z ciuchami gwarancją uniknięcia staropanieństwa – mruknął w pewnym momencie z nieco zgryźliwą nutą. Dobrze, że kolejna w kolejce Alicja przemawiała dużo skuteczniej. |
| | | Hristina Georgiew
| Temat: Re: Pokój Życzeń Sob 10 Paź 2015, 00:46 | |
| Wyobraźnia w zatrważającym tempie podsunęła Hristinie obraz seksownego teamu Hogwartu w przykrótkich kieckach. Co prawda nie miała pojęcia jak wyglądali wspomniani przez Bena uczniowie, ale jeśli byli choć w połowie jego postury to zapłaci każde pieniądze za bilet na ten występ, stanie w kolejce tydzień wcześniej, by spod samej sceny rzucać kwiatami i bułkami. Rumiane bułki prawie jak złoto, a skoro Krukon zdążył poznać jak cenna jest to waluta dla pani kapitan to doceniłby gest. Próbowała zacisnąć wargi, jednak głośna salwa śmiechu i tak znalazła drogę na zewnątrz, ogłaszając wszem i wobec jak bardzo spodobał jej się ten potencjalny scenariusz. Przeszło jej przez myśl, że powinna w pierwszej kolejności zrobić swego rodzaju casting i skoro los podsunął jej pod nos rodowitego Szkota to szkoda byłoby przepuścić paradowanie w kilcie. W dziwny sposób ten konkretny obraz stał się zbyt atrakcyjny jak na ten etap znajomości, więc zapobiegawcza Bułgarka zamknęła z hukiem drzwi do tej części umysłu, powracając skupieniem do towarzysza zabaw. Po wzmiance o ustosunkowaniu wobec kłamstw uśmiechnęła się mimowolnie, przytakując w głębi ducha. Umiała kłamać, choć robiła to tylko, aby wyjść cało z opresji - w bardzo urokliwy sposób, więc uznawała zawsze, że można nie wpisywać tego w rejestr. Wolała brutalną szczerość, potrafiła być wręcz zbyt szczera. - Niektórzy kłamią dla rozrywki lub z przyzwyczajenia, jak zauważyłam. Osobiście uważam, że właśnie prawda, szczególnie ta brutalna potrafi sprawić więcej radości. - uśmiech chochlika zagościł na jej wargach, dodając uroku, z drugiej jednak strony stanowiło to kolejne ostrzeżenie, że rudzielec istotnie chowa diabli ogonek, a różdżka to tak naprawdę transmutowane widły. Wstęp tylko dla odważnych, gotowych postawić wszystko na jedna kartę. Co prawda miała dosyć love story na jedno życie, a przynajmniej do trzydziestki. Mimo wszystko dobre znajomości zawsze były w cenie, prawdziwy kapitan wie, że odpowiednie kontakty na niespokojnych wodach to często gwarancja uratowanego okrętu albo chociaż życia. Jeszcze dwa, trzy lata temu pewnie z chęcią zawiesiłaby oko na osobie pokroju Wattsa, ale teraz chyba miała dosyć intrygujących blondynów w zbyt bliskich koligacjach. - Na przykład. Jeśli ktoś rozpowiada, że poszedłeś z nim do łóżka wbrew twojej woli - obojętnie czy to prawda, czy nie. Nie zaprzeczaj, bo właśnie dano ci do rąk potężną broń. Możesz mówić cokolwiek i ludzie ci uwierzą. Mów, że beczy jak owca, gdy osiąga orgazm, że przebiera się za swoją ciotkę i każe do siebie mówić Hermenegilda. Jesteś u władzy. Z tonu wypowiedzi uczeń mógł z łatwością wywnioskować, że Hristina wie co mówi i, że jakiś nieszczęśnik(lub większa ich ilość, kto wie) miał intrygującą reputację łóżkową w Durmstrangu. Strach się bać jak bardzo fantazja ją poniosła, gdy postanowiono nierozważnie naruszyć wody pod panowaniem kapitana Georgiew. Szczekająca gąsienica ponownie wywołała śmiech, choć tym razem krótszy, bardziej przypominający chichot. Zanotowała to określenie w głowie, czekając aż pewnego dnia przebierze jakiegoś jamnika w strój gąsienicy. Ciekawe czy jakby zamknąć jamnika w kokonie to powstałby jamniotyl... Na niepopularna opinię, jak to określił Ben, zmarszczyła brwi i przybrała wyraz twarzy szanowanego profesora roztrząsającego wyjątkowo skomplikowany problem matematyczny. - Hm... Coś w tym jest, moje pirackie kiecki wzbudzały spore zainteresowanie, ale nie jestem pewna czy o to właśnie chodziło. Wyglądam w nich obłędnie, szczególnie jak dorzucę kapelusz, ale sądzę, że jednak chodziło o majestat. Uśmiechnęła się rozbrajająco, po czym dodała, trącając Bena w ramię. - Ale wiesz, jakbyś nie znalazł żadnej dziewczyny to ten patent z tobą i kumplami może się okazać pomocny. Która nie poleci na te zgrabne łydki.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Nie 11 Paź 2015, 00:59 | |
| Całe te rozmowy o facetach w sukienkach, kankanach i świeceniu seksownymi łydkami zadziwiająco nie były tak dziwne oraz niekomfortowe, jak można by się tego spodziewać. Być może dlatego, że pochodząc ze Szkocji, Ben był po prostu przyzwyczajony do idei noszenia czegoś, co spodniami nie mogło zostać nazwane. Chociaż nie, kilty zdecydowanie nie należały do tej części garderoby, którą chciałby nosić codziennie – było w nich cholernie zimno w miejscach, w których zimno być nie powinno, nie wspominając już o warstwach materiału majtającego się niewygodnie przy nogach. Mogły sobie należeć do narodowego stroju, co nie znaczyło, że panicz Watts musiał je lubić. Na całe szczęście wujek Kenneth nie należał do grupy osób mocno kultywujących tradycję. Rzucony mimochodem komentarz odnośnie kłamstw spotkał się z dłuższą odpowiedzią, Krukon obrócił się nieco w stronę rudej, by lepiej ją widzieć, gdy mówiła. Patrzenie w oczy rozmówcom należało do stałego repertuaru zachowań, jakie prezentował – raz, że wpoiły mu to zajęcia z legilimencji, dwa że naprawdę lubił poświęcać interesującym osobom całą uwagę i chciał, by mogły to odczuć. Bo właściwie dlaczego nie? Kto nie lubił podczas wymiany zdań czuć się najważniejszą osobą na świecie? Blondyn przekrzywił nieco głowę na wspomnienie o wyższości okrutnej prawdy nad kłamstwem, zaintrygowany, co też chodziło Hristinie po głowie. Odznaczała się inteligencją, której zaprzeczałby tylko skończony kretyn, a jej abstrakcyjne podejście do pewnych spraw w jakiś sposób przypominało Benowi ten specyficzny rodzaj szalonego geniuszu, który tak wyraźnie przejawiał się w osobach z domu Roweny. Była interesująca i najzwyczajniej w świecie chciał jej słuchać, chciał dyskutować i wymieniać myśli. A że pakiet ten pojawił się w Hogwarcie w niezwykle przyjemnym dla oka opakowaniu, kim był, by narzekać? Z każdym kolejnym zdaniem wyjaśnienia, para jasnych brwi sukcesywnie podjeżdżała do góry, a rozbawione iskry rozjaśniały niebieskie oczy. - Genialne, choć złe. Bardzo złe – uśmiechnął się, opierając brodę na dłoni. Przez moment po prostu przyglądał się Bułgarce, wyraźnie coś rozważając (a może obiecując sobie, że nigdy nie chce znaleźć się na miejscu osoby, na której chciałaby się mścić?), po czym wykonał krótki ruch ręką, dodając: - Ale to opcja raczej tylko dla dziewczyn. Nam nikt nie próbuje wkręcać spania po kątach. Działo się tak prawdopodobnie dlatego, że to właśnie między mężczyznami zawsze odbywał się ten dziwny, niepisany konkurs Kto Zaliczy Więcej, którego podstawy Ben pojmował, choć szybko zorientował się, że w ogólnym rozrachunku udział w nim przynosił więcej kłopotów niż korzyści. Być może mentalnie był już w tej kwestii jak stary dziadek na emeryturze, ale uważał, że zamiast na jedną noc lepiej jednak szukać kogoś, kto zostałby na dłużej. Ktoś, przy kim można by po prostu być sobą i kto nie ucieknie, gdy zrobi się trudno. Wspomnienie tej myśli sprawiło, że chłopak przez krótki moment poczuł gorycz w tyle języka. Zbyt wiele było już w jego życiu pożegnań, a niewidoczne rany, jakie zostawiły, wciąż się jątrzyły, odmawiając całkowitego zagojenia. Fragmenty Kopciuszka umykały gdzieś bokiem, kiedy rozmawiali, ale Wattsowi jakoś wcale nie było z tego tytułu przykro. Disney w pewnych momentach okazywał się nawet rozpraszaczem, co było... Dziwne. Tak po prostu dziwne. - Masz jak w banku, że nie dam ci zapomnieć, jak obiecałaś w którejś wystąpić – stwierdził z rozbawieniem tak jasnym, jak cholerne słoneczko wiszące gdzieś na niebie w ciągu bezchmurnego dnia. Koncepcje związane z modą i jej ważnością raczej mu uciekały, ale skoro panna Georgiew bezczelnie robiła sobie reklamę, podsycając ciekawość prefekta, niech się wykaże! W gruncie rzeczy chętnie zobaczyłby coś, po czym mógłby zbierać szczękę z podłogi. Swoim ostatnim komentarzem Bułgarka nieświadomie wywołała u Krukona zakłopotania, a konkretniej ten jego rodzaj, który napierał na ramiona, nakazując nieco się wycofać, zanim ktoś pomyśli sobie coś, czego nie powinien. - Może tak – mruknął w pierwszej chwili, zwracając z powrotem uwagę ku bajce rozgrywającej się na zastępczym ekranie. - Chociaż na razie chyba starczy mi problemów z dziewczynami. Jakoś nic dobrego nie chce z tego wychodzić – dodał, odruchowo przygryzając wnętrze policzka. Chlapnął za dużo? Być może. Nie sądził, by robiła to świadomie lub podstępnie, ale Hristina wzbudzała pokrętne poczucie zaufania. W próbie odwrócenia uwagi od niekoniecznie potrzebnego komentarza, Ben zajrzał do torby z prowiantem, znajdując w niej ostatnią rumianą bułkę. Nie no, przecież nie będzie wieśniakiem i nie zwinie jej bezczelnie dla siebie. - Ostatnia, chcesz pół? – spytał, po chwili zatykając sobie usta kęsem pozostałego mu w dłoni kawałka. Mniejszym, większym czy równym, nie miało żadnego znaczenia, liczyło się, że przez chwilę nie mógł wygadywać głupot. Rolka filmu w międzyczasie się skończyła, wstał więc podmieniając go na Alicję, wciąż z kawałkiem kajzerki w zębach. Niezbyt elegancko. |
| | | Hristina Georgiew
| Temat: Re: Pokój Życzeń Sob 21 Lis 2015, 21:06 | |
| Podobno wszystko, co dobre kiedyś musiało się skończyć, jednakże Hristina miała wrażenie, że los nie zamierzał z nią zadzierać i po prostu pozwolił na miłe spędzanie czasu bez zbędnego ciśnienia rodem właśnie z Kopciuszka. Północ wybiła już dawno, nikt ich nie gonił, a nawet nie miał za bardzo podstaw do tego. On była stażystką, on prefektem, nocne urzędowanie wpisano już na listę zalet tych profesji. Prawdopodobnie ruda przypłaci to niewyspaniem i wyglądaniem jak strach na wróble, przed którym ucieka w popłochu nawet Vlad. Tak, ta sowa miała naturalny talent do wysyłania jasnych znaków, gdy jego pani nie prezentowała się korzystnie. Raz nawet zasłonił dziób skrzydłem, gdy zapytała go o opinię na temat jednego stroju na bal jeszcze w Durmstrangu. Jak się potem okazało ptaszysko dobrze prawiło, następny komplet zrobił o wiele lepsze wrażenie. Zastanowił ją fragment ich rozmowy, w której Ben napomknął o swoich problemach z dziewczynami. Nie wątpiła, że miał ich kilka, jeśli nie cały tabun w całym życiu, zdziwiło ją jednak to, że było to aż tak problematyczne dla kogoś z taką aparycją i z bardzo przyjemnym charakterem. No tak, nie ocenia się książki po okładce, szczególnie, że z własnych doświadczeń wiedziała jak bardzo życie potrafi zagrać na nosie. Niby jesteś zabawna, niby urokliwa i sprytna, towarzyska i charakterna, ale gdy przychodziło co do czego w kwestiach sercowych stawałaś się tylko towarem dołóżkowym, wizytówką szkolną lub... no właśnie, czym? Nadal miała mieszane odczucia co do Envy'ego, w końcu przez dwa lata była święcie przekonana, że znaczyła tak mało, że ryzyko, a potem faktyczna wizyta w Azkabanie nie stanowią problemu. Skłamałaby mówiąc, że stał się dla niej zupełnie obojętny, ale uraz pozostanie. Nie znosiła braku zaufania, a to bardzo przykre, że obecnie darzyła nim bardziej Bena niż swojego ostatniego chłopaka, a ten nawet jej nie zdradzał. Chyba. Jeden diabeł wie tak naprawdę, ale nie zamierzała nad tym dywagować, albowiem najwyraźniej się zamyśliła, bo dopiero propozycja połowy kajzerki sprowadziła ją na ziemię. Skinęła głową, chwytając w dłoń kawałek bułki, po czym zaczęła wyjadać środek, obserwując postać Krukona, gdy ten zmieniał rolkę z filmem. Zastanawiał ją, miała dziwne przeczucie, że popełniła spory błąd próbując go dopasować do jakiegoś szablonu. Przypominał raczej rzekę, która nie wydaje się głęboka, ale sam prąd potrafi unicestwić, jeśli nieumiejętnie zacznie się przez nią przedzierać na drugi brzeg. Co czeka na drugim brzegu? Spróbuje to sprawdzić. - Dziewczyny tak dały ci w kość? Lepiej nie umawiać się z harpiami czy syrenami, niby ładne, ale zadziobią lub rozszarpią gołymi rękami. - uśmiechnęła się całkiem urokliwie, by nie rzec, że wręcz niewinnie. - Chociaż mężczyźni tez potrafią mocno zaleźć za skórę, ale nie ma reguły. Ale ale - jeśli mówisz, że tak bardzo oberwałeś na swojej linii frontu to czy mam rozumieć, że spędzam czas z casanovą? - dodała ze śmiechem, mrużąc oczy, jakby chciała zanalizować Wattsa niczym rasowy Sherlock Holmes. Podpuszczała go i miała tylko nadzieję, że nie nadepnęła mu właśnie na odcisk. Dla bezpiecznego odwrotu(bo po co psuć relację niewyparzonym językiem) ponownie spojrzała na zaczynający się film, którym okazała się Alicja w Krainie Czarów. - O, czytałam książkę. - rzuciła, zabierając się za gryzienie resztki wydrążonej bułki. - Podobała mi się, ciekawa jestem jak ten Disney do tego podszedł. Jak mi zepsuje Królową i Kapelusznika to oberwiesz poduszką. Mówiła to jak gdyby nigdy nic, piękną mamy pogodę, milordzie.
|
| | | Ben Watts
| Temat: Re: Pokój Życzeń Nie 22 Lis 2015, 18:01 | |
| Dawno nie miał okazji spędzać z kimś czasu w ten sposób – zapominając o tykających gdzieś zegarach, z maską zsuniętą tak nisko, że ledwie trzymała się twarzy. Choć rozsądek podpowiadał, iż adekwatną reakcją byłoby przerażenie, a następnie schowanie się w mysiej dziurze i rozważenie nie zbliżania się już nigdy więcej. Ben czuł już jednak zmęczenie tym ciągłym ukrywaniem, odgrywaniem przed większością ludzi kogoś zupełnie innego, upychaniem emocji w najciemniejszy kąt siebie, by nie okazać ich zbyt wiele. Może później zacznie żałować. Może. W tej chwili lekkomyślnie pozwalał porwać się fali popychającej bliżej ku pewnej rudej wyspie. Przeżuwając kęs bułki, Krukon majstrował przy maszynie, mrużąc lekko oczy, gdy jeden z trąconych elementów wyskoczył ze swojego miejsca, tocząc się po podłodze. Nie chcąc padać na kolana i poszukiwać go w półmroku, machnął różdżką z krótkim Accio, ignorując ukłucie bólu w zabandażowanej dłoni. - Ha – rzucił, słysząc komentarz odnośnie harpii i syren - Teraz już o tym wiem. Dla obu kategorii pojawiły mu się przed oczami pewne twarze, odepchnął jednak nieprzyjemne myśli, zerkając ku pannie stażystce. Akurat w momencie, gdy w sposób nieco złośliwy i jednocześnie uroczy zasugerowała nazwanie go Casanovą. W pierwszej chwili najzwyczajniej w świecie zdębiał, jakby to słowo wywołało krótkie spięcie w jego mózgu, a zaraz potem poczuł na twarzy uderzenie gorąca. W końcu tak samo określono kiedyś Wattsa w jednym ze starszych numerów Lustra – nie podobało mu się to wtedy, nie spodobało również teraz, ale skąd Hristina miałaby wiedzieć o takich subtelnościach? Dlatego właśnie Krukon nie pozwolił iskrze irytacji rozpalić pożaru, mogącego łatwo przeistoczyć się w gniew, jeśli zostanie podsycony z odpowiedniej strony. - Tak mnie kiedyś nazwali złośliwi – odparł za to, próbując raczej obrócić sytuację w żart. Kąt ust drgnął mu w uśmiechu, kiedy dodawał: - Nie poczuwam się do tytułu, są tacy, którym by bardziej pasował. W myśl zasady „tylko winny się tłumaczy” nie zaprzeczał, choć nie ukrywając, wolałby wymazać tamten okres. Albo wreszcie dorwać się do osoby, która dopuszczała szmatławe artykuły o nim do druku w szkolnej gazetce. Tak czy inaczej, nic się nie popsuło – tylko trybiki zaczęły nieco inaczej funkcjonować. Pokój Życzeń opuścili dopiero, gdy na zewnątrz zaczęło świtać, a oni po skończonym seansie Śpiącej Królewny zwyczajnie nie mieli już siły na więcej. Pożegnali się w dobrych nastrojach, idąc w dwóch przeciwnych kierunkach – Hristina na szóste piętro, Ben ku wieży Krukonów, próbując nie myśleć zbyt intensywnie o tym, jak brzmiał śmiech stażystki.
[z/t x2] |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Pokój Życzeń Czw 07 Sty 2016, 01:21 | |
| List od brata jednocześnie go zainteresował, ale i zaniepokoił. Louis nigdy nie nakazywał mu tak poważnie zjawić się w ustalonym miejscu. W jego piśmie zawsze była ukryta ta nonszalancja, niezwykłe poczucie humoru, które miało podkopać dobre imię brata i ukazać go w dość niekorzystnym świetle robienia sobie żartów z rodzeństwa. Lucas sam planował powiedzieć bratu o paru sprawach, w których kryła się informacja o wyjeździe do Rumunii. Ojciec braci wiedział już co nieco na ten temat, ale utrzymywali to w tajemnicy, o ile wszystkie formalności nie zostaną uzgodnione. Jakimś cudem Lucas nie potrafił zastać dyrektora w swoim gabinecie aby dopełnić papierki. Ani opiekuna, który albo był bardzo zajęty albo dziwnym trafem tak nie do życia, że żadna rozmowa nie miała sensu. Shaw prowadził już rozmowy z paroma nauczycielami na temat ewentualnych zaliczeń i listów polecających. Nadal nie znalazł w sobie odwagi na rozmowę z Resą. Nie chciał zaburzać jej szczęścia, jakie rychło mogło nastąpić ze stażystą. Kimże był w porównaniu z nim? Ledwie nędznym Krukonem, kapitanem drużyny, która w ostatnim meczu została starta w pył i dopiero amatorem sztuki hodowli i opieki nad smokami. Niestety wiedział, że jego czas się kończył. Musiał zejść ze sceny i poświęcić się czemuś zupełnie innemu. Po liście od brata narzucił na swoje ramiona koszulę w kratę i udał się na siódme piętro. Pozostawało czekać. |
| | | Louis Shaw
| Temat: Re: Pokój Życzeń Czw 07 Sty 2016, 23:16 | |
| Louis pobiegł do sowiarni, by nadać przez Rumble krótki liścik dla brata. Chwilę później udał się jeszcze do swojego pokoju, by przebrać się w coś lżejszego. Miał na sobie szarą bluzę dresową i szare spodnie tego samego typu. Na nogach lekko przetarte buty do biegania. Nie bardzo jeszcze wiedział, czy powiedzieć Lucasowi wszystko, co zaplanował z Dumbledorem, czy trzymać się zasady "im mniej wiesz, tym lepiej śpisz", ale na chwilę obecną nawet o tym ciężko mu było myśleć. Przeskakiwał po dwa stopnie na raz, tak sprawnie jak to było możliwe. Po minucie z hakiem wyłonił się zza zakrętu, by ujrzeć swojego młodszego brata, czekającego na niego przed Pokojem Życzeń. - Cześć młody! - powiedział spokojnie, lekko zziajany, ale słychać było, że jego młodzieńcza werwa, która zawsze mu towarzyszyła, zdawała się gdzieś czmychnąć - Wchodzimy? Na korytarzu mógłby nas usłyszeć na przykład Filch - zaproponował kładąc mu dłoń na ramieniu, jakby chciał pokrzepić ich obu równocześnie. |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Pokój Życzeń Sob 09 Sty 2016, 14:28 | |
| Czekanie było czymś absolutnie koniecznym w wykonaniu braci Shaw. Zawsze rwali się na miejsce spotkania o wiele za wcześnie i któryś musiał czekać na drugiego. Tak było od wieków, dziwne wyścigi, o których tak po prawdzie nie mieli pojęcia. Młodszy z braci opierał się o ścianę, kontemplując sufit. Było na nich za dużo pajęczyn, może powinien o tym wspomnieć woźnemu w tym momencie, kiedy zamachnie się na niego mopem? Przynajmniej zdąży uciec. Myśli Lucasa przerwały kroki i głos brata. Uśmiechnął się do niego i oderwał się od ściany. -Cześć Lou. A Ty co, kondycha siada? Sadełka za dużo? -zapytał go, nie szczędząc sobie ironii. Zawsze sobie mocno docinali i nic się w tym temacie nie zmieniło. -Tak jakbyś się tym przejmował, jesteś stażystą. -zauważył kapitan Krukonów, ale razem z bratem przeszedł się trzy razy wzdłuż ściany aż pojawiły się drzwi. Pchnął je i znaleźli się w czymś na wzór salonu w domu rodzinnym. W kącie trzaskał kominek, było mnóstwo wygodnych sof, foteli. Z tą różnicą, że stolik był wykonany z pustych butelek po kremowym piwie. Lucas sięgnął do kieszeni bluzy, gdzie miał schowane dwie butelki tego trunku, gdyż Pokój nie spełniał tego życzenia. Ani picia ani jedzenia. Wtedy byłoby już zbyt pięknie. -No to śmiało. -rzucił, podając bratu butelkę i siadając przed kominkiem na fotelu. |
| | | Louis Shaw
| Temat: Re: Pokój Życzeń Sob 09 Sty 2016, 22:59 | |
| Louis był znacznie mniej "szczęśliwy" . Lucas był pogodny, nawet zarzucił standardowym pakietem ironicznych żartów, na które starszy Shaw, gdyby nie okoliczności z pewnością by odpowiedział w sposób równie celny w jaki zostały zadane. Nie miał teraz na to głowy, skwitował to pozbawionym wigoru uśmiechem i w zasadzie bez słowa przekroczył próg Pokoju Życzeń. Rozejrzał się po pomieszczeniu, to co tu zastanie zawsze stanowiło element zaskoczenia, zwłaszcza jeśli do pomieszczenia wchodziło więcej osób. Nie wiadomo było do końca czyje życzenie pokój weźmie pod uwagę. Efekt finalny był swego rodzaju fuzją myśli obu braci. Louis myślał o czymś przytulnym, co choć na moment oddali jego myśli od meritum, a młodszy ogarnął piwo kremowe, tym samym myśląc za nich obu. Shaw usiadł na przeciwko młodszego brata, światło kominka omiatało jego twarz. Wziął głęboki wdech, pociągnął łyk kremowego piwa i powiedział: - Jutro wyjeżdżam do Rumunii. Mam tam do załatwienia bardzo ważną misję. Tak, misję. Inaczej nie potrafię tego nazwać i powiem wprost. Nie mam stu procent pewności, co mnie tam zastanie i czy wrócę w jednym kawałku. Bez ręki dalej będę spoko bratem? - zapytał finalnie siląc się na uśmiech, mając nadzieję, że drobny żart rozluźni atmosferę. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój Życzeń | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |