IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Sowiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość
Harry Milton
Harry Milton

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptySro 06 Maj 2015, 21:35

Pod wpływem chaotycznych słów padających z ust Carmen podniósł wzrok akurat w odpowiednim momencie, aby dostrzec przejawy zmieszania na jej twarzy i próbował uspokoić ją pokrzepiającym uśmiechem. Dzięki takim chwilom przestawał wierzyć, że uczniowie porzucą jego zajęcia i znienawidzą go za głęboko skrywaną prawdę, zasłaniając się realnym strachem o własne bezpieczeństwo. Kątem oka dostrzegł jeżyka wyglądającego zza krawędź koca, a w ciemnych ślepiach dostrzegał przebłyski zrozumienia, związanego bezpośrednio z pamięcią zwierzęcia. – A w jaki sposób najczęściej się do niego zwracasz? – Naprowadził jej myśli na odpowiedni tor, w sprytny sposób próbując wyciągnąć z dziewczyny logiczny wniosek odnoszący się do nadania imienia. Przeczuwał, że dawno już wymyśliła jakieś określenie dla pupila, ale jeszcze nie zdała sobie z tego sprawy, pochłonięta zbyt mocno obowiązkiem opieki nad nim.
Kątem oka przyglądał się ruchom dziewczyny, nieświadomie oceniając delikatność w wykonywanych gestach, dostrzegając zdrową proporcję między troską nad zwierzęciem a świadomością, że przy mocniejszym chwycie nic złego się nie wydarzy. W ciągu tych kilku minut zdążył dostrzec kolejne zmiany zachodzące w Carmen i przypadły mu do gustu tak głęboko, że zamierzał poinformować ją o tym pod koniec spotkania, nie szczędząc pochwał i wsparcia do dalszego działania. Słuchając jej, postanowił odczekać na bardziej stosowny moment, zauroczony zaufaniem jakie prezentowała podczas każdego spotkania.
- Rozumiem co masz na myśli – podjął, zanim jeszcze zdążył przemyśleć komentarz i powstrzymać słowa wypływające z ust, pragnące odnaleźć upust przy kimś o podobnym nastawieniu do innych ludzi. – Potrzeba czasu, aby się do tego przyzwyczaić. – Dokończył rozpoczętą myśl z zamglonym spojrzeniem, które towarzyszyło mu za każdym razem, kiedy ulegał wspomnieniom i oddalał od rzeczywistości. – Kilka lat temu oswoiłem testrala, całkiem przypadkiem i nagle okazało się, że trzeba pomyśleć choćby nad pożywieniem dla źrebaka. – Kąciki warg pomknęły mimowolnie w górę, kiedy przed oczyma stanęła mu pierwsza chwila związana z Unicorn, która w znaczny sposób zmieniła jego nastawienie do otaczającego go świata i uświadomiła, w jaki sposób wpływa na inne jednostki. Podniósł spojrzenie na twarz Carmen dopiero po chwili, wcześniej spoglądając półprzytomnym wzrokiem na zaciekawionym szpiczaku badającym nowe otoczenie. Wysunął dłoń z kieszeni i wskazał na niego swobodnym ruchem, wyjaśniając gest słowami: - jest jeszcze młody i potrzebuje twojej opieki, ale z pewnością za kilka tygodni dostrzeżesz jego zainteresowanie nowymi osobami czy zwierzętami. Mam nadzieję, że zajmowanie się nim nie zajmuje tobie zbyt wiele czasu? – w pytaniu czaiła się niepewność, dlatego postanowił doprecyzować pytanie: - oprócz nauki.
Gorycz przysłoniła na moment to spotkanie, ponieważ obawiał się szczerej odpowiedzi uczennicy, która miała już wystarczająco śmiałości, aby przyznać się do zbyt trudnego zadania. Przejawiał przynajmniej głęboką nadzieję, że Carmen poinformuje go, jeśli zadanie przerośnie jej umiejętności i starał się być dla niej na każde wezwanie, co zaznaczył podczas któregoś z kolei ich spotkań.
Podążył za spojrzeniem dziewczyny, odszukując pomiędzy dziesiątkami wpatrujących się w nich ślepi tych konkretnych, które zdradziłby jakieś przywiązanie do Carmen. Niestety, nie odnalazł go tak łatwo jak ona, przerywając próby zanim jeszcze zdążyły się porządnie rozpocząć. Wystarczająco dziwnie czuł się ze spojrzeniami zwierząt wyczuwających jego naturalnie odstraszających drapieżniki zapach, szczególnie że raz na jakiś czas rozlegało się ostrzegawcze pohukiwanie, w domniemaniu odstraszające napastnika. – Jesteśmy tutaj, aby zająć się twoim drugim pupilem. Wydaje mi się, że już czas, abyście wypracowali jakąś współpracę. – Wysunął drugą dłoń z kieszeni i wskazał wyprostowanymi palcami w kierunku rąk dziewczyny. – Już wystarczająco dużo masz blizn i chciałbym zobaczyć, jak wygląda twoja naturalna rozmowa z sową. Przypomnij mi, proszę, jak ma na imię? – Zagadnął z zachęcającym uśmiechem na twarzy, próbując wnieść również w spojrzenie wsparcie i obietnicę pomocy, gdyby nie wszystko poszło zgodnie z planem. Nie mógł wiedzieć, że na jego twarzy widać znacząco ostatnie zmartwienia.

Po długiej rozmowie ... 2 x zt
Tanja Everett
Tanja Everett

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyNie 12 Lip 2015, 00:45

Jej pupil znowu gdzieś uciekł. To było już denerwujące! Nie dość, że uciekał jak tylko poczuł nudę, to potrafił zostawić jej łóżko w niesamowitym bałaganie. Jak chociażby stłuczenie butelki z eliksirem na ból, rozlanie balsamu do ciała, rozerwanie poduszki i rozrzucenie puchu, poplamienie świeżej pracy na transmutację łapkami umorusanymi atramentem... Był nieznośny. A jednak kochała tego gryzonia. Tym razem w sypialni panował niezwykły porządek, co Tanję zaniepokoiło. Znaczyło to, że jej pupila po prostu nie było. Rzuciła torbę na łóżko i z cichym westchnięciem poszła go szukać. Lista kryjówek była skąpa. Z reguły Gryfonka znajdowała fretkę już w pierwszym miejscu, jakim była sowiarnia. W jakiś niezrozumiały dla Tanji sposób Rubin wielbił wielogodzinne wpatrywanie się w sowy i zachęcanie ich do zabawy. Gorzej, że niektóre ptaki były tak wojownicze, że chciały go atakować. Nim jednak zacisnęły swoje ostre szpony na jego miękkim futerku, ten uciekał szybko niczym błyskawica. W tym był dobry. Nikt mu nie dorównywał w biegu.
Gryfonka więc tam skierowała swoje pierwsze kroki. I nie pomyliła się. Rubin siedział przy najniższej żerdzi i machał nieco swym długim ogonem, z zainteresowaniem patrząc na ptaki. Znaczna większość spała, a niektóre tylko obserwowały fretkę uważnie.
-Ostrzegam, że jeszcze jeden taki numer, a przerobię Cię na szalik. Albo raczej one to zrobią, tylko taki ażurowy. -powitała dość zdenerwowana swojego pupila. Podniosła go z podłogi zasłanej słomą i spojrzała prosto w czerwone oczka.
-Rubinie, one Ci mogą zrobić krzywdę, wiesz? Nie chcę, byś przybrał barwy mojego domu. -powiedziała już nieco łagodniej i potarła czubkiem nosa nosek pupila. Włożyła go do kaptura swojej bluzy i zaczęła sama rozglądać się po żerdziach. Te sowy były niekiedy bardzo cudaczne. Będzie musiała pomyśleć o takiej dla siebie, fretka nie mogła zanieść listu na dalekie odległości. Bardzo spodobała jej się taka kremowa płomykówka. Ciekawe, ile ją będzie kosztowała w sklepie...
Adam Morgan
Adam Morgan

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyNie 12 Lip 2015, 14:38

Chester była bardzo nieznośna w wieży Gryffindoru. Nie podobał jej się fakt, że Adam zamknął ją profilaktycznie w klatce i nie pozwalał wyjść dopóki się nie uspokoi. Efekt był jednak całkowicie odwrotny i jego współlokatorzy w dormitorium postanowili zagrozić Adamowi, że jeśli ptak nie przestanie skrzeczeć i wrzeszczeć, to osobiście wyrzucą klatkę przez okno. Nie miał więc wyboru jak po prostu wrócić z nią do Sowiarni i przywiązać jakimś sznurem do patyka. Zastanawiał się dlaczego miał takiego pecha i trafiła mu się zazdrośnica. I tak dziwne, że jeszcze go przez nią nie wyrzucili z Hogwartu, chociaż… bardziej mogli to zrobić za opuszczanie zajęć, niż niedopilnowanie sowy terrorysty. Szczęście jednak się jak zwykle do niego uśmiechało i nawet sam dyrektor postanowił o Adamie zapomnieć. Nie wiedział, czy robił to specjalnie, podejmując się tej dziwnej metody nie pamiętania o uczniu, czy po prostu faktycznie Adam był aż tak niezauważalny. Jednego był jednak pewien – na Filcha działało to idealnie, a unikanie szlabanów szło mu niesamowicie dobrze.
Wdrapał się na sam szczyt sowiarni, nie zauważając na początku, że ktoś tam jeszcze się znajdował. Położył klatkę na ziemi i otworzył ją, nie zwracając uwagi na wzmożoną agresję ze strony Chester. Sowa jednak wykorzystała moment i wyleciała z małego sowiego więzienia, ruszając niemalże od razu w kierunku Tanji, trzymającej fretkę. Nie zaatakowała jednak gryzonia, a wczepiła się w długie włosy Gryfonki, skrzecząc i dziobiąc ją gdzie popadnie.
- Jasny gwint! - warknął Adam, przez chwilę stojąc zszokowany faktem, że nie zauważył wcześniej dziewczyny. Jednak gdy pierwszy szok minął, rzucił się w kierunku Tanji i wyciągnął ręce do sowy, która momentalnie i jego zaczęła dziobać. Zmarszczył brwi, wykrzywiając trochę twarz w bólu, mając już dość zachowania ptaka. Tego było już za wiele. Wyciągnął różdżkę.
- Sominatio – rzucił zaklęcie, które miało za zadanie uśpić krnąbrnego pupila na kilka minut, a on przy okazji mógł odetchnąć chociaż na chwilę. Gdy urok zadziałał, Chester opadła jak kamień, a Morgan złapał ją w locie, aby nie uderzyła maleńkim ciałkiem o kamienną podłogę.
-Przepraszam. Wybacz za to niesamowicie oryginalne powitanie, Tanju – powiedział, idealnie pamiętając jak się nazywała. W końcu była członkinią drużyny Gryffindoru, a on jako zagorzały fan swojego kuzyna, nie mógł nie znać innych zawodników. Dziewczyna była ładna, jednak zawsze skryta i stroniąca od ludzi. Tak przynajmniej on ją zapamiętał i nigdy nie chciał wchodzić w jej przestrzeń prywatną, przez co mógłby zaburzyć jej zen. Schował śpiącą sowę do kieszeni szaty, nie przestając się przyglądać dziewczynie. Jego sówka była taką małą francą, a potrafiła nieźle zaleźć za skórę.
- Zrobiła ci krzywdę? – spytał, przechylając głowę lekko w bok, aby mimo wszystko przyjrzeć się uważniej, w poszukiwaniu jakichś drobnych, czy też większych rysek na skórze. Westchnął, zastanawiając się czy nie powinien wysłać swojej sowy na jakąś terapię rodzinną do zaklinacza sów. Bo coś takiego istniało, prawda? Jeśli nie, to miał przewalone. Sam nie potrafił jej poskromić, a to wiązało się z niebezpieczeństwem oddania sowy do jakiegoś schroniska, czy gorzej. Może powinien kupić sobie ropuchę? Je chyba także można było nauczyć dostarczania listów. Nazwałby ją Eugeniusz. Tak, to zacne imię.
Tanja Everett
Tanja Everett

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyWto 14 Lip 2015, 00:16

Przeglądanie okazów w sowiarnii było nader interesujące i jeśli Tanja miała jakąś chwilę, to chętnie przystawała na moment, aby chociaż pomarzyć o jakimś takim doręczycielu. Fretka sprawdzała się tylko na obręb zamku. Niestety. Nie puściłaby pupila nigdzie dalej, bojąc się o jego życie. Urzeczona widokiem owej wspomnianej już płomykówki, która drzemała z głową pod skrzydłem usłyszała czyjeś kroki. Nic dziwnego, skoro pomieszczenie było ogólnodostępne . Obejrzała się na chwilę, aby dojrzeć Adama. Niezbyt rozpoznawalny członek jej domu, ale ona akurat go kojarzyła. Była dobrą obserwatorką, więc nie umknął jej nikt należący do Gryffindoru. Poza tym zamienili kiedyś parę słów. Miała pamięć do twarzy. Uśmiechnęła się pod nosem. Miała już się odwrócić, by przywitać się z Gryfonem i odejść z Rubinem, kiedy usłyszała głośny skrzek. Nie zauważyła nawet, jak sowa zaczyna ją atakować wbijając nieziemsko ostre szpony w jej włosy, raniąc przy tym skórę na głowie. Z jej ust wydarł się krótki krzyk oburzenia. Rubin chciał bronić swojej właścicielki, przez co drapał jej kark.
-Zostaw mnie! –syknęła, chcąc odgonić jakoś ptaka, który ranił ją jak tylko mógł swoim dziobem. Rubin wylądował przez to na podłodze. Usłyszała gdzieś w tym ferworze zaklęcie i nagle – wszystko ustało. Gryfonka podniosła niepewnie głowę, by zobaczyć Adama, który łapie stwora do rąk. Otwarta klatka na ziemi wskazywała na to, że musiał to być jego pupil. A raczej potwór.
-Co za nerwus… -wydyszała Tanja, pozbywając się resztek piór. Spojrzała na swoją bluzę, która była pełna dziur i zadziorów, a jej szyja, głowa, twarz, włosy i ręce wyglądały jakby wylądowała w ciernistych krzakach. Czuła, jak cienkie zadrapanie powoli krwawi.. Otarła ją krańcem rękawa. Wszystkie rany ją szczypały, ale była przyzwyczajona do bólu. Poza tym ranka od razu się zasklepiła, nie była głęboka, raczej powierzchowna. Tanja w końcu podniosła wzrok na Adama, który chował sowę.
-Musisz chyba wysłać sowę na cykl zajęć radzenia sobie z agresją. –zauważyła nieco podenerwowana faktem, że zaatakowała ją bez powodu. Co jednak mogła zrobić. Westchnęła i jeszcze raz spojrzała na dłonie.
-Nie, chyba nie. Pewnie jestem podrapana praktycznie wszędzie i trochę mnie to piecze, ale chyba Twoja sowa nie ma wścieklizny, prawda Adamie? –zapytała. Podniosła Rubina i znowu wsadziła go do kaptura. Paroma ruchami dłoni starała się doprowadzić swoje włosy do porządku.
-Może powinieneś pomyśleć o zmianie zwierzątka, bo to zagraża ludziom… chyba, że kiedyś ją wrzucisz do gabinetu Filcha. Może skusi się na kawał kociego mięsa. –rzuciła, chcąc jakoś pozbyć się napiętej atmosfery. Speszyła się już nieco faktem, jak Adam jej się przygląda. Uśmiechnęła się niepewnie.
-Naprawdę, wszystko okej. –dodała jeszcze dla pewności. Chyba chłopak nie miał innych powodów, by się jej tak przyglądać jak poniesione rany.
Adam Morgan
Adam Morgan

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptySob 25 Lip 2015, 13:53

Było mu potwornie głupio, że jego sowa stwarzała takie zagrożenie dla życia innych uczniów. Nie chciał uchodzić za jakiegoś skrytobójcę, który atakuje znienacka, wysługując się przy tym morderczą sową, która nie znała skrupułów i najwyraźniej miała tak samo nierówno pod sufitem jak Porunn Fimmel. Coś mu się zdawało, że Chester idealnie by się dogadała z byłą dziewczyną jego zaginionego kuzyna. Westchnął cicho, spuszczając na chwilę głowę, aby ukryć rumieńce, który zalały jego policzki, kiedy ujrzał cienkie strugi krwi, płynące po skroniach dziewczyny. Naprawdę powinien wyrzucić tego cholernego ptaka w pierony, jednak ciężko mu było traktować w taki sposób istotę żywą, bo co jak co, ale Adam naprawdę nie miał serca skrzywdzić nawet muchy, kiedy ta faktycznie na to nie zasługiwała. Ciężko więc było mówić już o jego własnej sowie, która towarzyszyła mu przez całe siedem lat studiów. Dopiero niedawno zaczęła tak szaleć i sam już nie wiedział dlaczego. Miał wrażenie, że taka wcześniej nie była. Na eliksirach się znał całkiem dobrze, jednak raczej w szkole nikt nie posunąłby się do tego, aby otruć jakąś tam sowę, szczególnie, że nikt nie wiedział do kogo Chester należała. Oprócz tych specyficznych jednostek, które jakimś cudem Adama pamiętały, jak na przykład Tanja.
Zaskoczony tym, że wypowiedziała jego imię, na chwilę jego oczy urosły do rozmiarów spodków, co sugerowało, że był naprawdę w wielkim szoku. Otworzył szeroko usta, aby coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął, nie mając pojęcia co też mądrego mógłby w tej chwili bąknąć. Westchnął, biorąc głęboki wdech, aby poukładać w głowie na szybko myśli i otrząsnąć się w szoku. No cóż, Tanja była Ścigającą Gryffindoru, grała u boku jego kuzyna, Cu, a Cu każdy kojarzył. Wybitne jednostki wiedziały też, że miał kuzyna, o którym nikt nie pamiętał. No cóż, panna Everett potrafiła zaskoczyć i to naprawdę w dobrym tego słowa znaczeniu.
- Myślałem o tym, żeby dać ją na jakiś kurs socjalizacji z innymi ludźmi, jednak nie wiem czy to dobry pomysł i czy w ogóle coś takiego istnieje. Sowi treser? Nie chciałbym mieć czyjegoś życia na sumieniu… - urwał na chwilę, spoglądając przez moment na dziewczynę, aż jego uwagi znów nie przyciągnęły czerwone plamy krwi na jej twarzy.
- ... tak jak twojej głowy. Naprawdę Cię przepraszam. Chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić, jeśli mogę i jeszcze będę miał okazję wkupić się w Twoje łaski – wyszczerzył się do niej, po czym sięgnął do kieszeni swojej szaty i wyciągnął białą, jedwabną chusteczkę. Wyciągnął rękę w kierunku jej ranek i delikatnie je przetarł. Wciąż się do niej uśmiechał, mając nadzieję, że przynajmniej to załagodzi napiętą atmosferę, którą niestety, ale on sam wywołał. Nie chciał, żeby ktokolwiek przez niego ucierpiał, nawet, jeśli nie było to bezpośrednio jego ingerencją i pomysłem. Szczególnie nie chciał, żeby jego właśni bracia i siostry z Domu Godryka chodzili poharatani przez szaloną sowę, która powinna iść na odwyk.
- Zastanawiam się nawet, czy ktoś jakoś bardziej nie dokarmia mojej sowy. No wiesz, jakieś proszki czy inne świństwa nie są jej dosypywane do jedzenia. Różne rzeczy się zdarzają, chociaż nie wiem czy ktoś chciałby mi w jakiś sposób zaszkodzić. Raczej, no wiesz. Jestem niewidzialny – powiedział, po czym wzruszył ramionami, odsuwając się od dziewczyny, wcześniej wręczając jej do rąk chusteczkę, aby sama później się sobą zajęła i doprowadziła do porządku. Miał wrażenie, że w tej chwili był jej winien tonę słodyczy i jakieś wyjście do Hogsmeade, na jego koszt. I co jak co, ale właśnie to postanowił jej zaproponować.
- Słuchaj. W ramach rekompensaty za zniszczoną fryzurę. Ty i Ja. Hogsmeade. Miodowe Królestwo. Co ty na to? Wybierzesz sobie co chcesz, a ja zapłacę. I proszę, nie odmawiaj mi. I tak czuję się paskudnie za to, co zrobiła ci Chester – powiedział, tym samym wskazując palcem na kieszeń, w której smacznie spała sowa terrorysta. Może powinien ją zamknąć w klatce i schować a jakimś najgłębszym lochu, gdzie nikt jej nie znajdzie? Musiałby wtedy popytać o takie miejsce jakiegoś ślizgona, albo puchona. Chociaż wolał ślizgonów. Miał wrażenie, że puchatość, jaką oferowali uczniowie należący do Hufflepuffu, sprawiłaby, że jego sowa stałaby się dwa razy większa i dwa razy cięższa do okiełznania.
Tanja Everett
Tanja Everett

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptySro 19 Sie 2015, 15:18

Przyszła uratować Rubina przed atakiem sów, a sama została "zmasakrowana" do krwi. Z lekkim przesadyzmem, bo bez niego to tylko parę draśnięć. Tanja nie spodziewała się takiego powitania nawet od osobnika pierzastego inaczej. A raczej pierzastego prawidłowo. Ironia losu. Tanja upewniła się, że Rubin leży bezpieczny i nieco przestraszony w kapturze. Gdy odwróciła od niego wzrok, znowu spotkała się z nieco peszącym wzrokiem Gryfona. Uśmiechnęła się niepewnie, ale szczerze.
-Przecież to zwykły atak agresji pupila. Lepiej nie myślmy, co by było, gdyby Rubin Cię dorwał wiedząc, że masz w kieszeni.... -tutaj bardzo bardzo ściszyła głos. -...herbatniki.
Wolała nie mówić głośno, bo na sam dźwięk tego słowa fretka szalała jak po jakiś narkotykach. Co zrobić.
Jeszcze nie do końca lubiła jak ktoś mniej bliski skraca odległość między nią, a sobą, ale udało jej się powstrzymać odruch cofnięcia się, kiedy Adam wyjął chusteczkę. Pozwoliła sobie otrzeć draśnięcia, chociaż gdzieś tam w środku drżała, nie chcąc, aby na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
Odetchnęła w myślach, kiedy się odsunął, chociaż trzeba było mu przyznać, że był nad wyraz delikatny.
Miała już zaprzeczyć, że się nie zgadza, ale Rubin poderwał się słysząc o Miodowym Królestwie. W głowie Tanji pojawiła się myśl, że miała ostatnio bardzo krucho z kasą, a zapasy z Nocy Duchów już dawno zniknęły w odmętach zapomnienia.
-Skoro nalegasz, muszę się zgodzić. -przytaknęła w końcu i razem z Adamem wyszła z sowiarnii.

Z tematu x2
Tanja Everett
Tanja Everett

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyPią 27 Lip 2018, 00:27

Każda z nich była unikatowa na swój własny sposób, ale w duecie były niezniszczalne... były jak Avada i Kedavra, Aurora australis i Aurora borealis, delirium i tremens, jak nalewka z piołunu i korzeń asfodelusa... połączenie zarówno proste, ale i zabójcze. Miesiące doskonalenia planów porwania gniazda pcheł i chorób zakaźnych, powszechniej znanego jako pani Norris - a dla przyjaciół wyleniałego kociskiem, dla którego kop w zad powinien być świętym obowiązkiem każdego ucznia - wreszcie zakończyły się sukcesem! Aż sama Gryfonka nie umiała w to uwierzyć! Filch na prawdę uwierzył w samospalenie się swojego awaryjnego mopa. Zapewne w tej chwili rozwieszał wszędzie listy gończe za morderczyniami, obiecując sowitą zemstę.
Po szybko wykonanej sesji zdjęciowej w szatni Puchonów, Tanja porwała worek z zamrożonym cielskiem i udała się wraz ze swoją niebliźniaczką do sowiarnii. Miały szczęście, bo Filch nie zaglądał tu za często, wymawiając się alergią na pierz. Dziwne, że nie miał alergii na debilizm, bo chyba musiał by wykonać na sobie bolesne odczulanie, które i tak by nie dało pozytywnych skutków.
Everett upewniła się, że Tanesha weszła do środka i nikt ich nie śledzi i zatrzasnęła drzwi. Parę piór uniosło się w powietrze, a kilka obrażonych sów zahukało, wybudzone ze snu. Tanja wspięła się po żerdziach i wyciągnęła ze schowka sowi przysmak. Potrząsnęła nim przed oczami Ślizgonki.
-Co powiesz na mały zabieg fryzjerski na kocich kłakach? -wyszczerzyła się wesoło do przyjaciółki. Ależ ona była okrutna!
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyPią 19 Paź 2018, 20:10

[dokończenie sesji z marca, za pozwoleniem, opóźnione ze względu na sprawy prywatne i admińskie]

Kiedy jest się podstarzałym, rozpieszczonym kotem, twoje życie wydaje się proste. Sikasz gdzie chcesz. Zjadasz co chcesz. Nawet jeśli to coś żyje a ktoś będzie za tym płakać. Znaczysz sierścią i pazurami przedmioty martwe i takie, które po tym krwawią. Solidnym miałknięciem pakujesz w kłopoty te wstrętne dzieciaki, które wyciągają po ciebie albo ręce albo buty. I wszystko jest piękne i woniejące twoją uryną. Do czasu. Aż kończysz sparaliżowana, wstrząśnięta w jutowym worku a twój właściciel nawet cię nie szuka bo myśli, że nie żyjesz.
Zapewne tak teraz się czuła stara Filchowa, gdy jej nieruchome truchło bujało się w zawiązanej sakwie przerzucej przez rączkę miotły. Czarne włosy obu dziewcząt frunęły rozwiane w powietrzu, niczym peleryny największych złoczyńców, a triumfalne uśmiechy rozświetlały blade, naznaczone lekkim rumieńcem twarze. Mimo, że obie niebliźniaczki znajdujące się w jednym miejscu, a tym bardziej na jednej miotle,  i to w podejrzanie dobrym humorze, były bardziej niż zastanawiające... zupełnie nikt ich nie niepokoił. Po opuszczeniu szatni Puchonów, tak po prostu wzleciały wprost na wieżę, do sowiarni. Jedynymi oburzonymi w tej sytuacji były sowy przesiadujące na parapetach, bo dziewczęta mało elegancko się koło nich przepchnęły. Albo to kwestia lekko śmierdzącego, tajemniczego pakunku jaki ze sobą miały?
- No, Everett. Jeszcze masz siłę i odwagę dotykać tego kołtuna? - Hanyasha aż gwizdnęła z podziwem, zwracając na siebie uwagę kilku opierzonych istot. Zaraz jak tylko zsiadła z miotły, od dłuższego czasu podrygiwała i potupywała w miejscu. Ciężko było ustalić czy z narastającej wciąż ekscytacji, czy też zwyczajnie próbowała rozgrzać nieco skostniałe od zimna nogi. Sercowate usteczka ponownie wygięły się w lekko asymetrycznym uśmiechu, jakiego nie powstydziłby się najlepszy złoczyńca, a migdałowe oczy zwęziły się, posyłając niebliźniaczce znaczące spojrzenie. "Już ty wiesz o czym ja myślę".
- W sumie masz rację. Nie oszczędzajmy jej. ALE - brunetka zatoczyła mały okrąg po pomieszczeniu. Sowie ślepia na szelest przysmaków wpatrywały się w nie z taką intensywnością, że najpewniej gotowe były przewiercić dziewczęta na wylot. I zarazem spełnić każdą ich prośbę.
- Myślę, że obecne tu pierzaste stworzenia mają prywatne porachunki z Ladacznicą. Może powinnyśmy dać im chwilę - niewinny ton jakim Ślizgonka wypowiedziała swoją okrutną propozycję, najwyraźniej dotarł do pani Noriss, bo worek jakby się poruszył i wydobyło się  z niego ciche pisknięcie. Hanyasha natychmiast zajrzała do środka, trzymając różdżkę w pogotowiu. Wyglądało jednak na to, że było to tylko nieznaczny, wytężony wysiłek starego kota, bo nadal pozostawał on groteskowo powyginany, woniejący moczem i obsypany pchłami.
- Zamknijmy ją do jakiejś klatki... a co sowy na to, to już ich sprawa. BĘDĘ WSZYSTKO DOKUMENTOWAŁA. Dla jaśniewielebnego... - w bladej, szczupłej dłoni pojawił się już znany aparat, który nadal zamierzał uwieczniać dziś każdą podniosłą chwilę tego triumfu. Brunetka z pomocą różdżki przywołała jakaś rozsądnej wielkości klatkę i zawiesiła ją na solidnym łańcuchu. Całe rzędy żółtych, okrągłych ślepi nadal wpatrywały się w dwie uczennice i tajemniczy pakunek. Być może podejrzewały, że to kolejne przysmaki.
- Wrzuć ją tam Everett i sypnij smakołykami. Byle szybko! - Tan pouczyła niesiostrę, samemu szukając dogodnego miejsca na pstrykanie pamiątkowych zdjęć. Kilka z nich zamierzała wywołać jak najszybciej i dołączyć do listu od porywaczy.
Tanja Everett
Tanja Everett

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyWto 23 Paź 2018, 17:04

Gdyby się bliżej przyjrzeć wyglądom obu dziewcząt i porównać to z szerokim kanonem literatury awanturniczej, idealnie nadawały się na duet złoczyńców spod znaku konia i szpady, a w ich przypadku raczej... miotły i różdżki. Tak zakrojona przygoda nie była pierwsza w ich wykonaniu, oczywiście miały milion pomysłów i akcji dywersyjnych w zemście na wielebnym i jego wyciorze do fajki, tylko że... nigdy nie udało im się zakończyć tego sukcesem. Zaskoczenie uświadomiło Everett, że nie były przygotowane, co zrobić z jeńcem. Musiały działać niezwykle spontanicznie, bo to było bardziej niż pewne, że woźny właśnie przewracał cały zamek do góry nogami by je odnaleźć. To, że nie pojawił się jeszcze w sowiarnii było... podejrzane. Musiały działać szybko, aby dokonać odpowiedniej dokumentacji i dokonać czegoś, za co chyba cały zamek będzie je nosić na rękach.
Spojrzała na niesiostrę z uniesioną brwią.
-Hanyasha, muszę mieć styczność z starszym Blackiem, a to jest dopiero kołtun. Norriskę ma mniej pcheł. -Tanja oznajmiła niezwykle poważnie, ale zaraz roześmiała się upiornie. Przyglądała się postawie Taneshy, która zaczęła obchodzić sowiarnię... czyżby wpadły właśnie na ten sam pomysł?
Również zerwała się nieznacznie na pisk dochodzący z worka.
-Cicho pchlarzu, bo to będą Twoje ostatnie jęki. -burknęła do worka.
Gryfonka wyszczerzyła się szeroko i jednym ruchem chwyciła kotkę za ogon i już wyćwiczonym na quidditchu ruchem rzuciła futrzaka do klatki. Zamknęłą klatkę, a następnie uniosła obie ręce w geście triumfu.
-Dziesięć punktów dla Gryffindoru! -zakrzyknęła, płosząc parę skupionych na pakunku z przysmakami sów. Nie tracąc chwili jedną ręką sypnęła pokaźną garść przysmaków, a drugą trzymała już różdżkę nad głową.
-Kucnij -krzyknęła do niesiostry, chcąc uniknąć ataku sów na nich. Dodatkowo rzuciła zaklęcie Impervius, które odpychało ewentualne nieczystości podchodzące od ptaków. Everett podniosła głowę zaraz jak prawie leżała na posadzce. Siedem z najodważniejszych i największych sów wiodło prym, uwiesiwszy się na klatce i dziobiąc zawzięcie ich ulubiony przysmak.
-Tanesha, zakładamy gabinet akupunktury? -zapytała rozradowana Gryfonka, kiedy to Ślizgonka zawzięcie dokumentowała całe zamieszanie.


Ostatnio zmieniony przez Tanja Everett dnia Wto 23 Paź 2018, 17:18, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptyWto 23 Paź 2018, 17:04

The member 'Tanja Everett' has done the following action : Dices roll


'k10' : 7
Tanesha Hanyasha
Tanesha Hanyasha

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptySob 27 Paź 2018, 19:00

Prowadzenie dochodzenia i wszelakie rewizje w wykonaniu Wielebnego przebiegały w w tak rozciągłych ramach, że do czasu jak miałby się zjawić w sowiarni, z jego włochatej lubej nie zostałyby nawet pchły. Ilość schodów kontra jego legendarne kolano to zdecydowanie nie był wyrównany pojedynek - nawet ktoś  o tak niskim ilorazie inteligencji jak Argus Filch potrafił wykalkulować, że dotarcie na to piętro zajmie mu jakieś dwie godziny, jeśli ma uniknąć ewentualnego zawału. Niesiostry mogły balować ile dusza zapragnie, czy też Pani Noriss wytrzyma. Chociaż sądząc po reakcji kocicy, niedługo może jej puścić coś gorszego niż nerwy. Dziewczęta niemalże jak prawdziwe bliźniaczki, rozumiały się w pół słowa, co nie poprawiało sytuacji sparaliżowanego ścierściucha, który zdecydowanie miał powody do jęków rozpaczy.
- Tak mówisz? No nie wiem, na balu nie wyglądał na niedomytego. W każdym razie żadnych pcheł od niego nie złapałam - Tan zaśmiała się, nieudolnie próbując sobie wyobrazić co też niesiostra ma na myśli. Tego, że w szatni po treningu quidditcha nie idzie wytrzymać od męskiego potu, mogła się domyślać, jednak Syriusz nie wyglądał na samca żyjącego w konflikcie z mydłem. Z wszelkim szkolnym prawem owszem, ale nie prysznicem. To ci dopiero nowina!
Wytypowanie Gryfonki na rzutmistrza kocim truchłem było całkowicie zamierzone. Hanyasha na niejednym meczu widziała zdecydowany talent Tanji do przerzucania przez obręcz, a teraz również do klatki. Po tym jak kocica łupnęła wprost do swego więzienia a drzwiczki się zamknęły, brunetka gwizdnęła cicho podziwiając sprawność swej nierodzonej bliźniaczki. Nadal była dostatecznie czujna, więc polecenie Everett wykonała szybko i sprawnie. Nawet na kuckach miała idealną perspektywę na dokumentowanie kaźni pani Noriss. Kiedy Gryfonka z równie wielką wprawą rzuciła do klatki smakołyki, Ladacznica musiała już przeczuwać swój koniec, bo ponownie rozległo się żałosne miauknięcie, które wkrótce zostało zagłuszone przez trzepot kilkunastu sów skuszonych przysmakami. Jak na inteligentne stworzenia przystało, nie umknął im fakt, że poza ziarnistymi kulami mają do dyspozycji przetestować dziób na niezdolnej do niczego - poza błyskaniem przerażonymi oczyskami - lubej woźnego. Pierwsza sowa wydziobała z jej cielska solidny kłak, który natychmiast pofrunął na podłogę, a za nim kolejny i kolejny. Tak zakołtuniony kot wydawał się tak samo włochaty jak chwilę temu, jednak zbierająca się pod klatką solidna kupka sierści zdawała się świadczyć o czymś innym.
Aparat Ślizgonki błyskał fleszem, dokumentując w dramatycznych ujęciach los Ladacznicy, która wreszcie musiała zgarnąć nad wyraz solidne dziabnięcie, bo oto rozległ się koci wrzask i truchło powróciło do życia. Nadal sztywnawa jak argusiana noga, miotała się po klatce z gracją ogłuszonego morszczuka, a trzy sowy odleciały na żerdź nie mogąc nieść tych skrzeków.
- O cholera - brunetka nie czekała aż pękną im bębenki w uszach, czy też Wielebny posłyszy te żałosne płacze kocicy i zjawi się pędem w sowiarni.
- Silencio - kot zamilkł pod wpływem zaklęcia, ale nie zaprzestał miotania się po klatce. Reszta sów uwieszona na krawędzi metalowej konstrukcji, nie zamierzała odpuszczać sobie zemsty i ignorując resztki smakołyku, próbowała dziobać miotający się wycior. Po tym jak część sierści została wyskubana, Ladacznica wyglądała podejrzanie szczupło i długo, zdecydowanie bardziej przypominając czyścik do fajek niż kota.
- Everett, sypnij jeszcze!


Ostatnio zmieniony przez Tanesha Hanyasha dnia Sob 27 Paź 2018, 19:20, w całości zmieniany 1 raz
Huncwot
Huncwot

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 EmptySob 27 Paź 2018, 19:00

The member 'Tanesha Hanyasha' has done the following action : Dices roll


'k10' : 7
Sponsored content

Sowiarnia - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Sowiarnia   Sowiarnia - Page 6 Empty

 

Sowiarnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Hogwart
 :: 
Wieże
-