|
| Koncert Upiornych Wyjców '77 | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Henry Lancaster
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Sro 16 Lip 2014, 08:40 | |
| - In this night, I lost my life and this sadness. It’s always here and this pain. It won’t disappear... It won't disappear! - wykrzyczał zdzierając gardło i upadając na jedne kolano. Spuścił głowę, włosy opadły mu na twarz i oddychał głęboko. W każdy utwór wkładał bardzo wiele emocji, siły i mocy. James tańczył skupiając na sobie większość uwagi. Sam zaśpiewał jeden kawałek, który dało się słyszeć wiele, wiele kilometrów dalej. Chris w końcu zaczął się uśmiechać i podrygiwać w przód i w tył w rytm tworzonej przez siebie muzyki. Walnął z całej siły w talerz, trzy razy uderzył w największy bęben i nadszedł czas na refren. Frank podniósł się, odgarnął długie włosy na kark, pomachał do publiczności i wydarł się z jeszcze większą mocą: - This is the night! I am back in the fight... I am back in the fight! To be here by your side. It’s not right! - obrócił się i podszedł do Jamesa, przykładając mikrofon do jego gitary. Dźwięki wybuchły na nowo, wzmocnione i mocno słyszalne w każdym głośniku, a znajdowało się ich wiele. Po upływie refrenu, kontynuował pieśń i zaczął skakać tak samo jak publiczność. Błysnęły dodatkowe światła, dziennikarze przedostali się przed samą scenę, aby zrobić masę zdjęć Upiornym Wyjcom. Frank wyciągnął zza pazuchy różdżkę, zamachnął się nią niczym lassem i z siłą wystrzelił promień do nieba. Jak na komendę wystrzeliły fajerwerki. Frank przebił się przez jeszcze większy i silniejszy aplauz i razem z publicznością wykrzyczał: - I am back in the fiiiiight! - to dopiero początek.
Na chwilę muzyka ucichła, ale tylko na chwilę. James i Chris podeszli do Franka i stanęli z nim ramię w ramię. Wyciągnęli różdżki i pełni powagi machnęli nimi wyrzucając złote iskry. Nad sceną pojawił się potężna wielka litera.
Wyjce. Upiorne Wyjce zaszczyciły Hogsmade.*** Śmiał się z przebiegu koncertu. Fajerwerki połączone z dymem tworzyły coś miłego. Henry dotknął ramienia Sol i pokazał jej na niebie czerwony fajerwerk, który zabłądził i zatoczył potężne koło nad głowami publiki, utworzył niedomknięte serce i wybuchł. Ten wieczór miał być ich. Mieli nie wracać do tego, o czym muszą porozmawiać. Lancaster nie traktował tego jako pożegnanie, bo nawet nie przewidywał, że mieliby się nie widzieć przez resztę wakacji. Wiedział, że rozstaną się na tydzień czy dwa, ale chciał ją zaprosić później do siebie, może umówią się w Hogsmade, albo na obozie letnim Dumbledore'a. Na pewno koncert nie jest ich pożegnaniem. Uśmiechał się więc wesoło, a logo Wyjców na jego koszulce migało i świeciło w ciemnościach. Ni stąd ni zowąd zmaterializował się przed nich Davidson. - Cześć Jon! - krzyknął, ale i tak niewiele dało się słyszeć. - To mój kolega Jon. Wie kim jesteś. - uśmiechnął się chyba trochę speszony, że Hufflepuff już wie, że Henry ma dziewczynę. Z ruchu warg odczytał o co chodzi Johnatanowi. Nie musiał mówić, jego mina mówiła. Jedno słowo "taniec", a Heniek śmiał się trochę zażenowany. Co innego dziko tańczyć w dormitorium, a co innego na koncercie, przed Soleil. Mogłaby się z niego śmiać, chociaż nie leżało to w jej naturze. - Za ciasno... - próbował się wymigać. - Ale możesz zademonstrować! - odkrzyczał nachylając się trochę w jego stronę, aby cokolwiek usłyszał. |
| | | Gość
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Sro 16 Lip 2014, 15:15 | |
| Jonathan nie żałuje że tu przyszedł. Na początku się zastanawiał po co ma iść, przecież mógł spędzić ten dzień w swoim domu, na lenistwie. Ale pomyślał że przezwycięży tego lenia i ruszy dupsko z domu. Fajerwerki były naprawdę super. Niby nic takiego. Jon nie dał tego po sobie poznać, ale cieszył się jak dzieciak, który widzi coś błyszczącego. Chłopakowi ten hałas nie przeszkadzał. Miał dobry słuch, więc wyłapywał wszystkie słowa jakie wypowiedzieli. Słysząc, że dziewczyna nić nie zrozumiała, wzruszył ramionami i serdecznie się uśmiechnął. Heniowi się upiekło, ale jeszcze przed nią zatańczy, obiecuję wam to. W Hufflepuffie wszyscy większość to wie, przecież plotki roznoszą się szybko. -Ja nie tańczę- odkrzyknął do Heńka, gdy ten zaproponował zademonstrowanie tego, jak on tańczy. Na nieszczęście puchona, Jonathan ma dwie lewe nogi. Nie dość że nie potrafi tańczyć, to jeszcze nie potrafi udawać jak ktoś tańczy. -Nie bądź baba, pokaż jej jak się tańczy!- klepnął kolegę w ramię, by go zachęcić. Heavy metalowy koncert to idealna okazja, by zbłaźnić się przed dziewczyną. |
| | | Alexander O'Malley
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Czw 17 Lip 2014, 09:06 | |
| Kiedy Chiara wkroczyła do akcji, a Dorian odsunął się, by następnie odejść, O'Malley poczuł jak w miejscu żalu i irytacji pojawia się coś innego. Miękka, czarna pustka, świadcząca o tym, że niezależnie od jego intencji, wszystko musiało toczyć się własnym rytmem, najczęściej przy okazji wybijając z tego rytmu samego zainteresowanego. Nie miał zamiaru gonić Doriana; ramię wciąż pulsowało tępym bólem, a wyjątkowo niesprawiedliwie zachowanie starszego ubodło go do żywego; to nie było coś, czego się po nim spodziewał. Nie coś, czego chciał. Zdecydowanie Whisper musiał nauczyć się panowania nad nerwami; w jego przypadku była to kluczowa kwestia i chłopak planował poruszyć ją przy najbliższej okazji, teraz jednak skupił się na Chiarze. Podszedł do dziewczyny, chwytając ją w pasie, a potem uniósł ją lekko jak piórko i zakręcił się dookoła, sprawiając, że jej sukienka zafurkotała w powietrzu. Odstawił ją na ziemię już po chwili i pocałował w dłoń, nie spuszczając wzroku z jej twarzy. - Przepraszam za tą... Scenę. I proponuję o niej zapomnieć. - powiedział, uśmiechając się ciepło. Stalowoszare tęczówki zamigotały dużo weselej, a Alexander uśmiechnął się lekko, wypuszczając rękę Krukonki z uścisku. Właściwie, jeśli się tak zastanowić, był jej wdzięczny za interwencję. Zajęty Chiarą, nie miał absolutnie pomysłu na poprowadzenie rozmowy ze swoim... Kim, właściwie? Przyjacielem, czy już chłopakiem? Ta kwestia także rozpaczliwie potrzebowała wyjaśnienia. - Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo inaczej obawiam się, serce pęknie mi z żalu i wstydu. - dodał jeszcze, kłaniając się dziewczynie nisko, nim znów chwycił ją za dłoń i z wprawą, lekko skłonił ją do obrotu. Ludzie w okół nich tańczyli, bawili się i śmiali, a on mial zamiar bawić się z Chiarą, Doriana zostawiając sobie na inny dzień. Inny nastrój. Inne okoliczności. |
| | | Chiara di Scarno
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Czw 17 Lip 2014, 10:05 | |
| No to super. Przynajmniej swoim zachowaniem zasłużyła sobie na ich wdzięczność, która prawdę powiedziawszy była dla niej dość bezużyteczna. Wolałaby raczej, żeby w ramach podzięki przestali się zachowywać jak dzieci i odważyli się na przyjęcie dojrzałej postawy wobec problemów, które napotykali na drodze swojej znajomości, związku, relacji… jak zwał, tak zwał. Nic więc dziwnego, że słowa Doriana (a przynajmniej tę część, którą usłyszała), przywitała wyrazem dezaprobaty, który wyraźnie wykwitł na jej przed chwilą całkiem zadowolonej twarzyczce. No doprawdy! Już dzieci w przedszkolu uczą się, że rzucając klocki i przyjmując naburmuszoną pozę w kąciku, niczego się nie zyska. Komunikacja, panowie i panie, to jest podstawa każdej zdrowej i tej chorej w sumie też, więzi międzyludzkiej. Strzelanie fochów było i zawsze będzie idiotyczne, Chi nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek poważyła się na coś tak nieracjonalnego. Tym niemniej jednak, jeśli Alexowi zależało, nie powinien się gapić na tyłek Doriana, jak cielę na malowane wrota. Lepiej by było, gdyby umiał przełknąć dumę i pójść za facetem, który bez większych wątpliwości mu się podobał. Nawet bez cycków, co istotne. A najlepiej gdyby dogoniwszy go (na potrzeby tej wizualizacji przyjmijmy, że poza terenem koncertu i największego hałasu), wytłumaczył mu jak niewłaściwie było jego zachowanie (ich obu) i zadał te wszystkie pytania, które malowały mu się w głowie teraz, kiedy przyglądał się oddalającym pośladkom Whispera. Alexander najwyraźniej jednak był w fazie wstrząsu pourazowego (czyżby zły dotyk Doriana był aż tak bolesny?), bo zamiast zmierzyć się ze swoimi problemami, zaczął zachowywać się jakby to w Chiarze był zakochany, a nie w jej Krukońskim koledze. Może to przez tę przypadkową zbieżność domów tak mu się wszystko pomieszało. Chi była odrobinę zdezorientowana, kiedy w końcu wylądowała z powrotem na ziemi, ale badawczy wzrok, którym taksowała Ślizgona wcale na to nie wskazywał. -Tutaj nie ma nic do zapominania czy wybaczania. – odparła krótko i zdecydowanie, bo też przecież nic wielkiego się nie wydarzyło. – A jeśli pęknie Ci serce, nie będzie to bynajmniej spowodowane moimi uczuciami. – dodała po chwili, ponownie obejmując podbródek Alexa i wspinając się na palce, żeby kolejne słowa móc powiedzieć mu wprost do ucha, inaczej połowy by pewnie nie zrozumiał. -Jesteś pewien, że jesteś teraz w tym miejscu i z tą osobą, z którą powinieneś? – zapytała tonem, w którym nie było żadnych emocji. Ot, wypełniała swój obowiązek jako głosu rozsądku, ale były to jej ostatnie chwile przed rezygnacją z tej posady. Nie chciała odpowiedzi, nie zamierzała przeprowadzać Alexowi sesji na temat zaangażowania w związek i problemów z partnerem. Nie nadawała się do tego, a co więcej – nic jej to nie obchodziło. Po prostu nie chciała, aby czuł się zmuszony do pozostania z nią na koncercie. |
| | | Soleil Larsen
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Czw 17 Lip 2014, 10:24 | |
| Byłoby to dość podejrzane, gdyby Henry traktował to spotkanie w kategoriach pożegnania. Ale może najwłaściwszym będzie chwilowe odsunięcie rozlicznych problemów na bok i skoncentrowanie się na tu i teraz. Bo jak można przejmować się jakimś niewidzialnym facetem o morderczych upodobaniach, kiedy masz przy boku osobą, która tak wiele dla ciebie znaczy, a nad głową rozbłyskują Ci oszałamiające sztuczne ognie? Przyszłość była bardzo niepewna, pełna cieni i potencjalnie groźnych wydarzeń, znacznie łatwiej cieszyć się chwilą obecną, kiedy nie roztrząsa się nieustannie jutra. Uśmiech na twarzy Sol także z każdą chwilą stawał się coraz większy. Zdegustowany Tytan gdzieś zniknął, a tłok i hałas przestawały być dokuczliwą nowością. Człowiek naprawdę potrafi przywyknąć prawie do wszystkiego. Ponownie skinęła głową do Jona, kiedy Henry go jej przedstawił, nie do końca jednak wiedząc co Lancaster miał na myśli poprzez: „Wie kim jesteś”. Ani tym bardziej, dlaczego go to sformułowanie speszyło. Pozostawiła sobie jednak te rozważania na kiedy indziej, bo pomiędzy chłopakami rozgorzała dyskusja na jakiś temat, w który ona nie była wtajemniczona. Wiedziała jedynie, że ma to coś wspólnego z tańcem. Przed Sol naprawdę trudno było się zbłaźnić. Przecież ona sama była przykładem niesztampowości, więc przejawy ekscentryzmu traktowała w zupełnie innych kategoriach. Poza tym nigdy nie śmiała się z drugiego człowieka. Zawsze z nim albo do niego. Obawy Henry’ego były więc bezpodstawne. Dziewczyna ścisnęła jego rękę i uśmiechnęła się szeroko, jakby go zachęcała, choć przecież nie wiedziała właściwie do czego, bo była poza kontekstem i rozumiała jedynie co któreś słowo. Nie była przyzwyczajona do takiego hałasu, poza tym prócz wypowiedzi kolegów, starała się też wyłapać choć pojedyncze słowa piosenek.
|
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Czw 17 Lip 2014, 11:44 | |
| Uznała, że w tej pewności Syriusza nie ma niczego podejrzanego. W końcu Huncwoci chadzali własnymi ścieżkami i znali chyba najlepiej Hogwart, tak więc tereny zielone do niego przylegające prawdopodobnie również. Poza tym, nawet gdyby chciała go teraz wypytywać, byłaby to syzyfowa praca. Nawet jak jeszcze nie byli blisko sceny, to hałas utrudniał zwykła wymianę zdań. Dochodziły do tego krzyki, śpieszące się osoby i tym samym próby jakiejkolwiek konwersacji mogłyby doprowadzić do szału. Uśmiechnęła się do Madame Rosmercie, jak i jej dwóch towarzyszy. Ci jednak szybko zostali w tyle, w miarę jak zbliżali się do przodu. Prawie że prosto w Lucasa i Rese, których pewnie w tłumie by nie poznała, gdyby Ci nie stali akurat bokiem, tak że łatwo można było dostrzec ich lica. A ludzi wciąż przybywało. Pomachała im, uznając to za lepsze rozwiązanie niż próbę wykrzyczenia cześć. Dookoła większość już szalała do muzyki, która przyjemnie dzwoniła w uszach. Tym razem nie odmówiła kremowego piwa, ale nogi i tak same się rwały, aby wybijać rytm w uderzeniach o ziemie. Jak zawsze wokaliści dawali czadu, tak więc pod wpływem chwili przytaknęła na propozycje tańca i obróciła się zgrabnie przodem do Syriusza, zarzucając mu ręce na szyje. Chciał ją porwać w gorące rytmy? Czy może coś bardziej subtelniejszego? Swoją drogą powinien korzystać, skoro ta tak ochoczo zgodziła się na tańce. I właściwie nie tylko na nie, uznając, że jeśli teraz się nie otrząśnie to resztę wakacji spędzi apatycznie. Syriusz stawał na głowie, naprawdę to doceniała, choć nie zawsze potrafiła okazać. Zniknęły z twarzy gdzieś te wszystkie troski dnia codziennego, ustępując błyszczącym oczom i chętnie układającym się w uśmiech wargom. Aby nie czekać już dłużej na decyzję Łapy, sama pierwsza zakołysała bioderkami. Chyba się nie rozmyśliłeś, Black? |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Czw 17 Lip 2014, 14:18 | |
| Byli bardzo dobrze zorientowani w terenie. Nie tylko w Hogwarcie i miejsc przylegających do zamku, ale i okolice Grimmauld Place i Doliny Godryka. Gdyby zaczęła ich pytać, Łapa musiałby zdradzić jej tajemnicę istnienia mapy. Chociaż kto jak to ale Dorcas zapewne domyślała się, że czterej wspaniali posiadali coś, dzięki czemu tak wiele razy unikali kłopotów. Nie miał nic przeciwko takiemu tłumowi, bo dzięki temu miał usprawiedliwienie, aby trzymać Dorcas bardzo blisko siebie. To oczywiste, że chciał ją chronić przed stratowaniem czy potrącaniem i chcąc nie chcąc, musiał obejmować ją w talii. Przyjrzał się jej podejrzliwie mile zaskoczony jej reakcją. Błyszczące oczy przyciągały jego spojrzenie. Tak długo czekał aż w końcu będzie się uśmiechać i zapomni chociaż na chwilę o pustym domu, który czterema łapami starał się wypełnić. Już niedługo zjadą się tam huncwoci i ustalą tajny plan, aby wprowadzić do jej rezydencji tyle hałasu, że sami Wyjcy mogliby traktować ich jako wyzwanie. Bez żalu wcisnął komuś piwo, które przed chwilą zakupił. Nie miał rąk, aby trzymać butelkę, skoro musiał skupić się na Dorcas i orzeźwiającym zapachu, który go uderzył. Uśmiechnął się tak po huncowcku, a jego oku błysnęło coś złośliwego. Przysunął do siebie Dor tak, że dotykali się biodrami. Nie mieli miejsca, na tańce widowiskowe, więc musieli zadowolić się tym skromnym otoczeniem. Łapa nie protestował, chętnie z tego korzystając. Przesuwając po jej plecach, położył dłoń na jej karku i powoli w rytm muzyki obracał się z nią wokół osi. Przy refrenie, sięgnął po dłoń Dorcas i ułożył złączone ręce w powietrzu jak do walca. Na chwilę uniósł głowę, gdy rozbłysły fajerwerki, a dym otoczył nogi wszystkich fanów. Podobało mu się to i obiecał sobie, że będzie częściej wychodził z Dorcas na imprezy czy koncerty własnie dla tych oczu, które w końcu świeciły. Jego wzrok zatrzymał się na dekolcie Dor i wcale nie patrzył na biust, jak to mogłoby się zdawać. Oglądał podarunek, który jej dał, aby miała przy sobie zawsze jakąś jego cząstkę. Miniaturowa łapa wyglądała pięknie na tej bladej i smukłej szyi. Cieszył się, że to nosi, czuł się wtedy spokojniejszy. Przez długi czas obawiał się, że Dorcas rozmyśli się i mimo wszystko go rzuci. Dopóki nosiła naszyjnik, była jego. Nic nie mówił, bo i tak ciężko byłoby to usłyszeć nawet z takiej odległości. Uśmiechał się więc i obracał tak ich, zupełnie zapominając, że ktoś wokół jest. |
| | | Alexander O'Malley
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Wto 22 Lip 2014, 22:25 | |
| - Kiedy patrzysz na mnie w ten sposób naprawdę zaczynam się zastanawiać. - odetchnął ciężko, przytrzymując ją w talii, by nie straciła równowagi w szalejącym tłumie - I wiem, że powinienem za nim pójść, po prostu...- zacisnął zęby, odwracając wzrok w drugą stronę i przez chwilę wpatrując się w migoczące światła, jakby ich istnienie fascynowało go na tyle mocno, by mógł zapomnieć o otaczających go ludziach, swojej towarzyszce i wszystkim, co do tej pory się wydarzyło. Prawdę powiedziawszy wcale nie miał ochoty na konfrontację z Dorianem; od nieszczęsnego pocałunku w Świńskim Łbie unikał Krukona jak ognia, bojąc się przyznać przez samym sobą, że do tej rozmowy przecież w końcu musiało dość. Krążyli wokół siebie niebezpiecznie blisko, trącając palcami struny, które nie powinny być dotykane, zakładając pułapki ze słów i półsłówek. Nierozważnie, nieuważnie stawiając kolejne kroki - zamiast się porozumieć, zadawali kolejne ciosy, sprawdzając jak wiele może wytrzymać druga strona. Najwyraźniej to był limit. Odwrócił się znów do Chiary, przyglądając jej się przez krótki moment i odgarniając zabłąkany kosmyk włosów z jej twarzy. - Wolałbym, żeby ten wieczór potoczył się inaczej. Naprawdę. - powiedział krótko, ujmując jej dłoń w swoją i osłaniając dziewczynę przed potrąceniem, poprowadził ją do wyjścia z loży, starając się robić to szybko i sprawnie, podświadomie licząc na to, że jednak uda mu się złapać Whispera, nim ten zniknie gdzieś na błoniach. Szukanie go na rozległych terenach Hogwartu byłoby nieznośnie kłopotliwie, a Alexander nie zamierzał marnować całej nocy na kluczenie bez celu raz w jedną, raz w drugą stronę. Odprowadził jednak Chiarę aż do wyjścia z wioski, rozglądając się jeszcze i sprawdzając, czy droga do zamku jest pusta. Gdy to zrobił, pocałował dziewczynę w dłoń i wręczył jej zabłąkany bukiet fiołków, uśmiechając się blado. - Dziękuję za miło spędzone popołudnie, Chi. Mam nadzieję, że uzyskałaś wszystkie... odpowiedzi. - powiedział, mrugając do niej i unosząc głowę, by znów się rozejrzeć. Nie dostrzegał Doriana nigdzie, wiedział jednak, że prędzej czy później go znajdzie. Musiał. Inaczej wszystko mogło wziąć w łeb, a do długiej listy problemów i rzeczy, jakie teraz go trapiły, nie miał zamiaru po raz kolejny dodawać życia w wojnie z kimś, na kim w gruncie rzeczy przecież mu zależało. - Uważaj na siebie. - dodał jeszcze, puszczając jej dłoń i odwracając się w stronę migoczącego światłami koncertu Hogsmeade, by zniknąć w ciemnościach.
[zt dla obojga] |
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 Sro 23 Lip 2014, 08:30 | |
| Koncert trwał całą noc. Kilkakrotnie pojawiły się jeszcze fajerwerki, szczególnie przy refrenach, które śpiewała cała publiczność. Ludzie skakali, wiwatowali. Frank przedstawił jeszcze kilka utworów, w tym jeden smętny, spokojny i mniej wrzaskliwy. Zauważył przy tym, że ludzie nagle połączyli się w pary. Za interwencją Jamesa wykonali dwa kolejne utwory. Po paru godzinach artyści zeszli do publiki. Zostali wręcz osaczeni; potrzeba było dwóch troglodytów madame Rosmerty, aby opanować tłum. Tak więc tym samym sposobem wiele osób otrzymało autografy Upiornych Wyjców. Mało tego, gdy nadszedł czas kończyć zabawę, Frank wskoczył na scenę i złapał mikrofon, ogłaszając coś istotnego. - Połowa cen biletów zostanie podarowana osobom najbardziej potrzebującym po atakach Sami-Wiecie-Kogo! Dlatego nasza kochana i znana madame Rosmerta przy wyjściu będzie sprzedawać oryginalne koszulki Wyjców. Możne je otrzymać tylko po pokazaniu biletu! Osoby do lat siedemnastu mogą je wziąć za darmo. Dla reszty wiernych fanów kosztują tylko dziesięć galeonów! - po tym wybuchł jeszcze większy aplauz zagłuszający dosłownie wszystko. Namówieni przez publikę na pożegnanie zaśpiewali utwór wejściowy, a potem machając zniknęli ze sceny. Do rana okolice Wrzeszczącej Chaty opustoszały. Dźwięki piosenek Upiornych Wyjców jeszcze długo będą zakłócać powietrze. Potrzebowano wezwać specjalny oddział sprzątający. Skrzaty pokazały swą tajemniczą magię nielicznym przechodniom, doprowadzając teren do stanu używalności. Gdzieś na podłodze latał osłabiony lampion, tam na drzewie falowała zaczepiona chorągiewka... gdzie nie spojrzeć było coś z Wyjców. Jeszcze przez dwa tygodnie w radiach wspominano o tym wielkim wydarzeniu, przeprowadzano liczne wywiady, zapraszano Upiornych Wyjców na otwarcia placówek. Jednak największą furorę robiły koszulki zdobyte na koncercie. Nie dało się ich kupić nigdzie. Zrobione ze specjalnego materiału i zaczarowane. Jeśli chodzi znowuż o madame Rosmertę... zyskała sławę, a do jej pubu Pod Trzema Miotłami przychodziło dwa razy więcej osób niż dotychczas.
Ok, dzięki za wspólną zabawę. Możecie powychodzić z tematu, a jeśli nie jesteście wstanie po tych wrzaskach, na chwilowej mocy nadanej mi przed Adminki napisuję Wam: z tematu wszyscy.
Można zamykać. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77 | |
| |
| | | | Koncert Upiornych Wyjców '77 | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |