IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Koncert Upiornych Wyjców '77

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyCzw 10 Lip 2014, 10:46

Koncert Upiornych Wyjców '77 69702357481319548951

***

Cytat :
Scena była budowana przez blisko siedem dni przed zapowiadanym koncertem. Menadżer zespołu wyłożył na to sporą sumę galeonów i trzeba przyznać, że nie na darmo. Niedaleko było widać Wrzeszczącą Chatę, która teraz była niedużym punkcikiem w tle. Czyżby to sentyment Lidera Wyjców?
Scena była potężna, a dominował na niej kolor niebieski. Dostać się tam mogli tylko osobnicy z przepustkami. Dnia dziesiątego lipca wszystko było już gotowe i dopięte na ostatni guzik. Zaklęcia podgłaśniające obejmowało dwadzieścia metrów wzdłuż i wszerz od sceny. Barierki odgradzające zostały solidnie przymocowane do podłoża i nijak dało się je obejść - zabieg na wypadek najgorliwszych fanek. Światła zostały zamontowane i kiedy nadszedł wieczór, błyskały, świeciły, pulsowały, zmieniały swój rozmiar, nasilenie, formę i moc. To wszystko tworzyło miłą atmosferę. Teren wokół sceny został zabezpieczony wieloma zaklęciami chroniącymi, a został ku temu powołany specjalny Oddział Aurorski ds. Bezpieczeństwa Okolicznościowego. Menadżer obliczył, że pomieści się tutaj około pięć tysięcy osób i nie przesadzał. Do imprezy zostały dwie godziny, a już zjeżdżali się ludzie z wielu zakątków świata. Co chwila pojawiał się w powietrzu dziwny pojazd, nad głowami latały miotły, było głośno od dźwięków teleportacji, a przy Pubie Pod Trzema Miotłami panował niezły tłok, bowiem tam lądował każdy, kto decydował się na Sieć Fiuu. Nie brakowało też osób, które korzystając z tłumu, uzyskali pozwolenia na handel. A było ich kilka.
Dean, rudowłosy absolwent Hogwartu wyginał się na wszystkie strony wrzeszcząc "Kupujcie smycze Upiornych Wyjców! Mam też figurki Franka, wokalisty, Backermana grającego na gitarze! Tylko osiem galeonów za sztukę!!". Wydzierał się, robiąc się przy tym czerwony jak piwonia. Machał przed oczami klienteli swoim towarem i wciskał co się dało.
Znowuż Samuel, z zawodu fryzjer magiczny, uśmiechał się szeroko, pokazując złoty ząb i puszczał oczko do każdej dziewoi. Gdy jakaś się przy nim zatrzymała, używał całego swego wątpliwego seksapilu, aby zarobić jak najwięcej. Zmysłowym głosem zachęcał do kupna setek różnorodnych flag, kapeluszy, koszulek z napisami "Kocham Franka", "James, miłości mojego życia", "Na zawsze z Wami, Upiorni Wyjce" etc. Nie wypuszczał łatwo zainteresowanych. Dosyć namolny jegomość.
Jasnowłosy Christian śmiał się w głos nie narzekając na brak zainteresowania. Stał bowiem przy stoisku z kolorowym popcornem, wieloma napojami i piwem kremowym w butelkach czy lodami. Oferował magiczne łakocie powodujące naśladowanie głosu Wyjców (w rzeczywistości przez około godzinę delikwent śpiewał tj. Wył cokolwiek chciał powiedzieć) i wiele, wiele innych zabawnych słodyczy, które nie tyle smakowały, ale i działały. Wybór był ogromny, tak samo jak zachwyt klientów.
Niedaleko sceny stała oczarowana Madame Rosmerta, ściskająca każdemu rękę, dygająca i uśmiechająca się do przechodniów. To ona odpowiadała za bilety. Obok niej stała dwójka troglodytów, rodem z horroru - pracownicy Biura Aurorów. Dwa metry w górę, trzy w szerz, okulary przeciwsłoneczne na nosie, czarne szaty - któż chciałby z nimi zadzierać? Aby dostać się na teren przed sceną trzeba było przejść ścisłą kontrolę przy Punkcie Wejściowym. Najpierw sprawdzany był bilet, następnie poszły dwie różdżki w ruch i dwa szybkie lekkie zaklęcia wykrywające czarnomagiczne przedmioty. Dopiero wtedy można było bezpiecznie udać się dalej, gdzie z każdą minutą robił się coraz większy tłok. Na scenie nie było jeszcze Upiornych Wyjców, taszczono tam dopiero sprzęt, wielkie głośniki i mikrofony. Uważajcie na nogi i trzymajcie się blisko siebie. Dwie godziny do imprezy, a tłum ciągle się powiększał.

Można już przychodzić! Po południu pojawią się Upiorni Wyjcy i Prezenterka Joe.
Obowiązuje możliwość BILOKACJI. ;)
Jasmine Vane
Jasmine Vane

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPią 11 Lip 2014, 15:14

Jak mogłaby sobie odpuścić takie wydarzenie? Ona, wierna fanka Upiornych wyjców? Miała w swoim pokoju ze trzy plakaty, w tym jeden z wokalistą zespołu. Zanim zaczęła dorastać był jej bożyszczem, jak chyba każdej szanującej się nastolatki! Z wiekiem Jasmine zaczęła wzdychać do bardziej realnych mężczyzn (i kobiet także!), ale sympatia do tych nieco ostrzejszych dźwieków pozostała. Dzięki wspaniałym kolejom losu postanowiła iść na koncert z Franzem. Jak to zwykle bywało, nie potrafiła wybrać odpowiedniego stroju i mimo zapewnień chłopaka, że we wszystkim jej ładnie, decyzja nadal nie była łatwa. Dziewczyna w końcu pojawiła się przed Ślizgonem w czarnych spodniach, koszulce z logo zespołu i czarnej, skórzanej kurtce. Zadziornie. I z pazurem.
Po skomentowaniu śmiechem miny Franza, który nie wiadomo czy był bardziej zaskoczony czy zniecierpliwiony dostali się pod bramy. Oczywiście Jasmine posiadała jedne z lepszych biletów i fundatorem był nie kto inny, jak jej tata.
-Witam madame Rosmerto.. -przywitała się, pokazując bilety kobiecie. Po szybkiej wymianie uprzejmości w końcu dostali się pod scenę.
-Tu jest obłędnie.. -westchnęła Jasmine, przytulając się do silnego ramienia swojego mężczyzny. Musiała podnieść głowę by spojrzeć na niego i mrugnąć filuternie.
Lucas Shaw
Lucas Shaw

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPią 11 Lip 2014, 16:04

Prezent jaki sprawił mu kuzyn był na tyle wspaniały, co deprymujący. Nie mógł przyjąć tak kosztownego prezentu, ale po parominutowych przepychankach słownych postanowił w końcu sie poddać. Kiedy tylko spotkał Resę w pociągu zaciągnął ją gdzieś na bok i zaprosił... nie nie nie. On ją postawił przed faktem dokonanym, że idą na koncert. Uśmiechała się wtedy tak uroczo.. potem powiedział jej o imprezie irlandzkiej. Rozpowiadał się o niej przeszło godzinę, a i tak ukrył najważniejsze atrakcje. Miał nadzieje, że tyle spędzonego czasu razem coś podziała.. a na pewno nie zaszkodzi. Zabawne, że dopiero co wrócili do domu, a już jechali z powrotem do wioski. Lucas zdecydował się na proszek Fiuu i czekał na Resę przed Trzema Miotłami. Tam powitał ją przytulając ją do siebie lekko.
-Ruszajmy. -pokazał jej bilety i skierowali się do wejścia. Lucas dobrze pilnował pieniędzy, schowane w sakiewce z wsiąkiewki. Mieli jeszcze trochę czasu, więc zaciągnął Resę do straganów. Zakupił dla siebie i dla Resy koszulki z ruszającym się zdjęciem zespołu, kremowe piwo i kolorowy popcorn. Dopiero wtedy udali się do madame Rosmerty.
-Mam nadzieję, że będzie ekstra. -uśmiechnął się do Resy, przedzierając się przez tłum razem z nią by zajać najlepsze miejsca.
Franz Krueger
Franz Krueger

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPią 11 Lip 2014, 16:52

Franz nie był aż tak entuzjastycznie nastawiony do tego koncertu. Nigdy nie był zagorzałym fanem Upiornych Wyjców. Zespół ten bowiem parał się gatunkiem muzyki, który nie należał do jego ulubionych. Mimo wszystko, Krueger zawsze starał się mieć otwarty umysł i nawet, jeżeli nie był to do końca jego klimat, nie przeciwstawiał się zaproszeniu Jasmine. Poza tym, cieszył się, że będzie mógł spędzić z nią trochę czasu. Nawet, jeśli oznaczało to tolerowanie jej radosnych jęków przed sceną. Skłamałby, gdyby powiedział, że w ogóle nie czuje się zazdrosny o tego faceta na scenie, ale wiedział, że to tylko platoniczne uczucie, najpewniej jeszcze z młodości dziewczyny, toteż postanowił, że będzie jej zachowanie znosił bez słowa sprzeciwu. Chłopak wyszykował się prędko, zakładając na siebie czarne spodnie, jedną z błękitnych koszul i czarną marynarkę. Nie silił się na poszukiwania jakiejś skóry. Zresztą, próbując wystroić się odpowiednio do koncertowej atmosfery, z pewnością wyglądałby komicznie. Takie rzeczy po prostu do niego nie pasowały nijak. Już sam widok panny Vane w czarnej, skórzanej kurtce przyprawił Niemca o delikatnie kpiący uśmiech. Z tym, że w jej przypadku chociaż nie wyglądało to tak tragicznie. W końcu pięknej kobiecie, a już szczególnie jego kobiecie, było ładnie we wszystkim. Tym razem udawała, że ma pazur, najwyraźniej chcąc zrobić wrażenie na swoich idolach z dzieciństwa.
- Mówią, że węże zmieniają skórę, ale nie sądziłem, że tak bardzo weźmiesz to sobie do serca. – mruknął rozbawiony całą sytuację, kiedy tylko spotkał się przed koncertem ze swoją lubą. Ba, nawet miała koszulkę z logo zespołu. Cóż, zawsze była to dobra okazja, żeby dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Choć Franz musiał przyznać, że nie spodziewał się po brunetce zamiłowania do tak ostrej muzyki. Najpewniej jeszcze wielu rzeczy o niej nie wiedział, ale przecież mieli czas.
Wreszcie dotarli do swego rodzaju bramki, a dokładniej mówiąc do madame Rosmerty i dwóch drabów, którzy nie wiedzieć czemu, łypali na Kruegera spod byka. Ku ich nieszczęśliwym minom, chłopak jednak przeszedł rutynową kontrolę bez żadnych komplikacji, a już po chwili dwójka Ślizgonów znalazła się w środku tłumu. Chyba przyszli zbyt późno, żeby pchać się pod scenę, a przynajmniej niemiecki czarodziej miał cichą nadzieję na to, że Jasmine nie wpadnie na taki głupi pomysł. Niby mieli jednej z najlepszych biletów, ale przeciskanie się przez tylu ludzi wydawało się niezwykle męczące. Zresztą, Franz nie był również szczególnie szczęśliwy z tego powodu, że bilety zafundował ojciec panny Vane. Można powiedzieć, że Ślizgon nie przepadał za tym, gdy kobieta cokolwiek mu sponsorowała. Wielokrotnie chciał oddać jej pieniądze za bilet, ale ta usilnie przekonywała go, że to prezent od Drake’a i że nie ma mowy. Wreszcie ustąpił, ale nadal czuł, że ta wątpliwej przyjemności niespodzianka godzi w jego męską dumę.
- Trochę ciasno... – chciał skomentować w odpowiedzi na tę optymistyczną uwagę Jasmine, jednak zawahał się, kiedy ta przytuliła się do jego ramienia. No trudno, może nie będzie tak źle. Właściwie nigdy nie miał nic do ostrzejszej muzyki, czasami zdarzało mu się posłuchać. No i musiał przecież od czasu do czasu ustąpić.
- …ale w sumie nie jest tak źle. Nawet sprzedają piwo. Szkoda tylko, że kremowe. Zawsze uważałem, że jest za słodkie. – próbował się więc zrehabilitować, co jednak nie wyszło zbyt dobrze. Prawdę mówiąc, brakowało mu stoiska z Ognistą Whiskey, a nie wziął nawet swojej piersióweczki. Trudno, przeżyje. A może nawet uda mu się przekonać któreś z tych straszydeł na scenie o autograf dla panny Vane. Dobrze, że jego ojciec nie wiedział, że w ogóle przyszedł na ten koncert. Niewątpliwie nie byłby zadowolony z tego, że jego syn pojawia się na imprezie, która ma wspierać ofiary ataków śmierciożerców.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyNie 13 Lip 2014, 22:20

Zespół rockowy składał się z artystów głośnych i dobitnych. Nie należał on do grona najulubieńszych wykonawców muzycznych Yumi, jednakowoż nie przeczyła, że odczuwała wobec nich nić sympatii. Nie widziała ich nigdy na żywo i nie dążyła ku temu tak zaciekle jak inne nastolatki. Z dziecięcego zachwytu wyrosła wcześnie, zbyt wcześnie, za szybko dorastając. Miała piętnaście lat, a czuła się jak staruszka. Trzymała w dłoniach ulotkę, otrzymaną od Harley i traktowała to jak zbawienie. Wakacje trwały już od dziesięciu długich, męczących dni. Powietrze dusiło, wyciskając z ludzkich ciał siódme poty, słońce paliło w kark szczególnie w godzinach szczytowych. Żadne z tych powodów nie zmusiło Yumi do zaniechania dosyć odważnego planu jakim jest wyjazd na rozgłaszany koncert Upiornych Wyjców. Łudziła się, że przyjedzie tutaj sama, ewentualnie w towarzystwie lokaja. Jak się domyślała, ojciec przystanął na ten wakacyjny wyjazd pod warunkiem obecności starszego i pełnoletniego przyrodniego brata. Rodziciel był ślepy, nie widząc, że to właśnie przed braciszkiem Yumi stara się uciec, chwytając się każdej nadarzającej się okazji. Od miesiąca wisiało nad nią widmo zaręczyn, nakrapiane bolesnym skurczem serca ilekroć padało z ust brata nazwisko "Greyback". Działo się to wielokrotnie w ciągu dnia i choć powinna do tego przywyknąć, bała się identycznie tak samo jak dwa tygodnie temu. Paradoksalnie nie lękała się tutaj wracać. Tłum miał zostać mianowany ochronnym kokonem, śpiew Upiornych Wyjców melodią terapeutyczną. Wszystko było atrakcyjną odmianą od złośliwego spojrzenia Dereka. Tutaj mogła otrzymać namiastkę bezpieczeństwa, wyrwanego jej z korzeniami wiele lat temu. Dorastała, a deficyt tej potrzeby wiązał jej ręce i odbierał odwagę. To zrozumiałe, że starała się jakoś uzupełnić braki w sposób dozwolony i powszechnie niewinny.
Dostali się do Hogsmade poprzez teleportację łączoną. Ze strony Yumi nieprzyjemna forma transportu, nie zachęcająca do powtórek. Pozbycie się Dereka zajęło piętnastolatce dokładnie dwie godziny i trzynaście minut. Chodził za nią krok w krok, od czasu do czasu wspominając o "przyjacielu" Greybacku. Wisiał nad nią niczym groźba, zwiastun nieprzyjemności. Odbierał radość, siał lęk przejawiający się drżeniem ramion, bladością ust, płytkością oddechu i rozszerzonymi źrenicami. Nie udało mu się dowiedzieć dlaczego Yumi stała się nagle fanką wyjących krzykaczy. Nie powiodło się też utrzymanie nastolatki w jednym miejscu, bo już po dwóch męczących godzinach na dobre zniknęła z jego pola widzenia. Była w tym dobra, a zawdzięczała to niewysokiemu wzrostu i wątłej budowie ciała. Drobna postura zagwarantowała wtopienie się w tłum. Rzesza ludzi nie zniechęciła krukońskiego serca. Tym razem ludzie oferowali jej schronienie swą ciasnotą i nie zamierzała kaprysić. Brała garściami ile się dało, byleby uzyskać chwilę samotności. Nie wiedziała czy przybędzie Anastasia, wątpiła, że spotka tutaj kogoś znajomego. Nie przeszkadzało to w odizolowaniu się. Nawet wśród ludzi łatwo było czuć się opuszczonym.
Yu ominęła handlarzy i stanęła w sporej odległości od głośników chowając się za jednym z kolorowych sklepów. Nie wyróżniała się, nie przykuwała do siebie uwagi. Nie nosiła na sobie również żadnych oznak uwielbienia zespołu. Po prostu zapomniała o takich detalach, gdy priorytetem stało się zgubienie brata. Miała na sobie niebieską bluzeczkę z rękawami 3/4, co w pewnym stopniu zakrywało bandaż na lewym przedramieniu. Mogła już zdjąć opatrunek i chodzić z gołą skórą, przedstawiając światu szpetną bliznę po zadrapaniu wilkołaka. Jak to było do przewidzenia, nie zdobyła się na taką odwagę. Sprawiała wrażenie młodszej niż jest, mając na sobie odpowiednio dobraną ciemniejszą spódniczkę kończącą się tuż nad kolanami. Dodawszy do tego luźne sandałki, zyskiwała maksymalnie trzynaście lat.
Dwukrotnie szeptem obiecała sobie, że nie "odnajdzie się" dopóki koncert nie zacznie chylić się ku końcowi. Ostatecznie miała przy sobie trochę pieniędzy i umiałaby wrócić do domu poprzez sieć Fiuu. Odczuwała satysfakcję na myśl o irytacji Dereka. Niepokój wroga to radość przeciwnika.
Aby wyglądać na bardziej zainteresowaną tym, co dzieje się na scenie, dziewczyna zakupiła chorągiewkę z poruszającą się pomarszczoną twarzą gitarzysty. Yumi zamierzała stać konkretnie w tym jednym miejscu przez cały czas trwania koncertu. Bowiem tylko tutaj mogła uspokoić swoje serce i oddech. Zagłuszeniem myślami zajmie się zespół rockowy, a musieli być w tym nieźli, skoro zwabili do Hogsmade tak wielu ludzi. Dziewczyna przyglądała się ich twarzom zza okularów przeciwsłonecznych, ściskając drobne palce na chorągwi i torebce założonej przez ramię po przekątnej. Ten dzień należał do niej i nikt nie zmusi jej do powrotu do znienawidzonego przyrodniego brata.
Gość
avatar

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 15:13

Scena nagle rozbłysła światłami, i zabrzmiało krótkie intro, kiedy na scenę weszła drobniutka brunetka, której włosy sterczały we wszystkie kierunki świata. Była ubrana w dziwaczną sukienkę, której boki dziwnie sterczały, jakby ktoś włożył tam trójkąty zrobione z tektury. Uśmiechała się od ucha do ucha i machała co poniektórym zebranym pod sceną.
-Witajcie na koncercie Upiornych Wyjców! Bardzo dziękujemy za przybycie. – odetchnęła i wyjęła z kieszeni (gdzie ona w ogóle je tam ma?!) plik karteczek. No, sklerozę to ona miała – Na początek pragnę przypomnieć o konkursie karaoke, który rozgrywa się w namiocie na końcu…placu. – wskazała palcem w wielki fioletowy namiot, na ścianach którego było widać plamy kolorowego światła, rzucanego przez lampy. – Zwycięzca tego konkursu będzie mógł pójść na piwo kremowe z członkami Upiornych Wyjców. – odczekała chwileczkę, żeby szum ucichł i konturowała – A teraz, kochani… – poprawiła sukienkę i obróciła się tak, by wskazać ręką na wyjście z kulis – oto i oni! Upiorne Wyjce! – i zaczęła klaskać bardzo entuzjastycznie, podskakując w miejscu, gdy na scenę wyszło trio i zaczęło ustawiać się na swoich miejscach. Nagle trochę jak płochliwe zwierzątko wybiegła ze sceny, starając się nie potknąć na swoich niebotycznych szpilkach. Ta to nie wiedziała co ubrać naprawdę. Ostatecznie wylądowała na kolanach, gdy potknęła się o parę kabli, ale to już za kulisami.



Harley poszła na koncert trochę powłócząc nogami, ponieważ była dosyć zmęczona. Jednakże mimo wszystko, gdy już znalazła się za bramkami. Nie oszukujmy się, było to...coś. Upiorne Wyjce w Hogsmeade i takie tam. Klasnęła bardzo entuzjastycznie w dłonie kiedy na scenę wyszła prezenterka. Uważała ją za trochę dziwną, no ale cóż poradzić.
W oddali zauważyła czuprynę Lucasa, jednakże ponieważ był w towarzystwie jakieś dziewczyny, nie podeszła do niego. A co mu będzie psuć randkę. Na tę myśl, westchnęła smutno. Ona swojej randki nie miała. Zmarszczyła brewki i nosek. Ciekawe jak idzie wujkowi Sebastianowi szukanie jej faceta. Znając tego poczciwego i seksownego czarodzieja, można sie domyślić, że prędzej odstrasza potencjalnych kandydatów. No cóż...trudno.
Dziewczyna znalazła sobie całkiem dobre miejsce pod sceną i czekała na wyjście zespołu. Albo na zbawienie w postaci jakiegokolwiek znajomego. Chociaż nieznajomych też pewnie by przygarnęła.
Henry Lancaster
Henry Lancaster

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 16:51

Ludzie wiwatowali i gwizdali jak tylko prezenterka zniknęła ze sceny, a jej miejsce zajęła trójka znanych i rozpoznawalnych już sylwetek.
Frank zajął od razu miejsce na samym środku sceny, machając wysoko ręką, łapiąc jednocześnie mikrofon.
- Się macie luuuudziska! - wydarł się na cały głos. Z zachwytem wysłuchał aplauzu i wrzasków pełnych uznania. O Lemarchalu było ostatnio dosyć głośno. "Czarownica" przeprowadziła z nim trzy wywiady w ciągu dwóch miesięcy, a wszystkie dotyczyły planowanej trasy koncertowej oraz zarobkach. Zespół zyskał na popularności przez akcję charytatywną, którego pomysłodawczynią była narzeczona Franka. Nic dziwnego, że zjawienie się na scenie całej trójki zostało powitane uniesionymi rękami i okrzykami radości. Zaraz za nim pojawił się James, szczęśliwy świeżo upieczony tatuś. Ten miał niezłe powitanie. Na niebie pojawiły się transparenty z jego wielką twarzą i krzywym nosem, a żeńska część publiczności pisnęła chóralnie z zachwytu. Frank dostrzegł w tłumie, że jakaś dziewka nawet zemdlała i trzeba było ją wynosić na bok. James zagrał kilka nut na cholernie drogiej i pięknej czerwonej gitarze wywołując tym samym jeszcze głośniejszy odwet. Tego wieczoru nie będzie cicho, oj nie będzie. Wrzeszcząca Chata straci na swej sławie mając za konkurencję Upiornych Wyjców. Gdzieś w tyle mignęła czarna czupryna perkusisty Chrisa. Znany na świecie pesymistyczny gbur siedział już na swoim miejscu i bił w talerze, a przyglądał się instrumentowi z czułością. Powiadano, że na swój bal absolwencki poszedł z bębnem, a nie z kobietą. W ubiorze trójki dominowała czerń, wszędobylska czerń ozdobiona ćwiekami i łańcuchami. Ciężka muzyka mogła przemówić tylko do poszczególnych osób, które widziały piękno we wrzasku. Frank skinął im głową i spojrzał na masę różnorodnych głów, których właściciele zlecieli się z różnych zakątków świata specjalnie dla nich.
- Dzisiaj nie będzie cicho! Ludzie, do dzieła! Pokażmy Hogsmade jak śpiewają Upioooorni Wyjcyy! - z dziecinną łatwością przebił się przez ogólne wrzaski. Jego płuca i gardło były świetnie wyćwiczone w wydawaniu potężnych odgłosów, które powszechnie były nazywane nutami.
Publiczność na chwilę ucichła wpatrując się w Wyjców, gdy rozpoczynali imprezę hitem "This is the night". James trzy razy uderzył w dwa różne bębny, a dźwięk ocierających się o siebie talerzy zabił ciszę. Knykcie Jamesa pobielały od wysiłku wydobywania z gitary głośnych dźwięków.
- Now this must have been something. You were always warned Of. Your father always warned you of some useless poet. Hanging on your lips. But this one is mad about your lips...and this kiss is for real. - każde słowo było wywrzaskiwane do mikrofonu podłączonego do gigantycznych głośników umieszczonych po bokach sceny i publiki. Frank odczepił mikrofon od kija i wykrzyczał razem z fanami "and this kiss is for real." Gdy przeszli do refrenu, decybele nabrały na sile, wwiercając się w bębenki uszne. Przyprawiało to o migrenę wrażliwsze umysły, ale nie te, które tu przyszły.Tutaj zgromadzili się fani widzący w ich stylu władzę, wzór do naśladowania i nadzieję na lepsze czasy. Nic nie łączy ludzi bardziej niż muzyka. Ich twarze były widoczne wszędzie, na każdym ekranie kopiującym to, co działo się na scenie. Frank zamachnął się włosami sięgającymi do ramion i wyciągnął mikrofon do publiczności.
- And this kiss is for real! - wykrzyczeli wspólnie i muzyka grała dalej. Światła buchnęły, tworząc na niebie dziurawą różnobarwną siatkę kolorów i było to o wiele lepsze niż kula dyskotekowa. Ktoś wyczarował na niebie wielki napis "Upiorni na zawsze", a przyświecał on nad głowami i migotał niczym płomienie ognia. Trzeba było przyznać, że Frank był dobry we wrzaskach. Znowuż James był niesamowity w dzikim tańcu z gitarą. Nikt nie mógł mu dorównać w tych krokach!


Koncert Upiornych Wyjców '77 8714911_orig

***

Nie mógł przegapić tego koncertu, wszak razem z Harley roznosił ulotki dwa tygodnie przed tym dniem. Przy okazji zarobił trochę galeonów, dzięki czemu mógł pozwolić sobie na zakup koszuli z logo Wyjców. Henry wyglądał zabawnie w czerni, bez żadnych żółtych czy złotych elementów. Poza szkołą wydawał się zupełnie innym człowiekiem. Widać było swobodę w ruchach, pewne rozluźnienie i większe zdecydowanie w tonie głosu.
Dziesiątego lipca spotkał się z Soleil już z samego rana w Hogsmade. Rodzice Henry'ego byli bardzo ucieszeni jej widokiem, nie zapominając dwukrotnie o tym jej wspomnieć. Na szczęście nie towarzyszyli im na samym koncercie, uznawszy, że jest wystarczająco dużo aurorów i ochrony, aby ich synalkowi nic złego się nie stało. Od czasów tortur stali się jeszcze bardziej nadwrażliwi na punkcie jego bezpieczeństwa, co nie bardzo mu się podobało. Był teraz jednak z Soleil sam. Uśmiechał się do niej szeroko, gdy przeciągnął ją przez kontrolę przy Madame Rosmercie. Nie mówił dziewczynie, że ją tutaj zabiera, dopiero parę dni temu wspomniał listownie, że wybierają się na koncert sławnych Wyjców. Trzymał mocno jej rękę i pomógł przecisnąć się w jakieś trochę luźniejsze miejsce dosyć daleko od sceny. Stali przy wielkim ekranie, a więc widzieli trio, a słyszeć... nie dało się nie słyszeć, skoro wiele kilometrów za Hogsmade dobrze słyszano wrzaski wokalisty.
- Coś nowego i dobrego. - mruknął sam do siebie, gdy koncert na dobre się rozpoczął. Heńkowi nie przeszkadzały te wrzaski i ciężka muzyka. Nie jeden raz słuchał ich hitów w radiu i całkiem mu się podobały. Na szczęście nie planował zapuszczać włosów i brody jak Frank. Złapał Soleil za drugą rękę i obrócił ją wokół własnej osi, ściągając z innych ludzi taniec w rytm utworu. Gdzieś tam mignęła mu twarz Harley, jednak nie zdążył do niej zagadać. Tłum uniemożliwiał swobodne przemieszczanie się, więc Lancaster pozostał w tym jednym miejscu z Soleil. Dał się porwać muzycznej atmosferze i kolorom oświetlającym twarz Sol. Udało mu się skraść parę dni wolnego, aby mogli razem odpocząć od Hogwartu i wydarzeń, w których tam uczestniczyli.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 19:50

Pojawił się wcale nie tak nagle na granicy miasteczka, wśród nie tak wcale nieznanego białego dymu. Rozejrzał się niespiesznie dookoła, strzepując ze swoich ramion resztki pozostawionego pyłu. Teleportacja zawsze wydawała mu się czymś nieodgadniętym i niedoścignionym, jednak w chwili obecnej stanowiło miłą alternatywę. Ubrany był w czarną marynarkę, pod którą miał nienagannie białą koszulę z rozpiętym kołnierzykiem przy szyi. Jeden guzik, dodający mu bardziej niebezpiecznego wyglądu – zważywszy na starą bliznę na policzku oraz świeżo podbite oko, otoczone fioletową obwódką oraz rozciętą dolną wargę. Nikt nie musiał dostrzec otarć na knykciach, ponieważ Amycus schował dłonie do kieszeni spodni – zaraz po tym, jak poprawił marynarkę.
Upiornych Wyjców dało się słyszeć nawet tutaj, a ich dzikie wrzaski nie stanowiły dla Carrowa tak wielką podnietę, jak dla innych uczniów Hogwartu. Stanowczo bardziej wolał muzykę klasyczną oraz skrzypce w akompaniamencie pianina, na którym uczył się grać niemalże od dziecka. Przez chwilę pożałował – ot, dla zasady – spokoju i ciszy towarzyszącej samotności w jego sypialni w rodzinnej posiadłości. Szybko bowiem ruszył przed siebie w kierunku (zapewne) zebranego tłumu, skandującego coś brzmiącego podobnie do „oldys kissysworiil”.
Ciemność nie była aż tak wszechobecna, zważywszy na rozświetloną scenę, jaka dawała poblask innym uliczkom oraz mniejszym alejkom, jakie tworzyły się miedzy poszczególnymi domkami. Zakręcił w jedną z nich, obdarzając niespiesznym spojrzeniem dwójkę migdalących się do siebie nastolatków – Puchonkę z burzą fioletowych włosów oraz długowłosego Krukona, gładzącego jej uda. Amycus miał za zadanie znalezienie kogoś zupełnie innego, kogo poszukiwał od kilku dobrych dni. Zakończenie roku nie obiło się echem, aczkolwiek usłyszał od obrazów informację, że pojawiła się w Wielkiej Sali. Czyżby nie był w stanie jej dostrzec wśród tłumu Krukonów?
Zatrzymał się przy głównej ulicy, odurzony wszechogarniającym hałasem i jak na razie grzecznej orgii panującej na prowizorycznym parkiecie. Znał ją wystarczająco mocno, aby cofnąć się i zaczął poszukiwać znanej sylwetki oraz zapachu, jaki nie dawał mu zasnąć przez ostatnie noce. Obsesja, w jaką zaczął wpadać była czymś nowym dla niego i nie był w stanie racjonalnie poradzić sobie z odnalezieniem przyczyn takiego zachowania. Tym bardziej, nie mógł pozwolić sobie na otwartość przed Alecto w tym względzie, wiedząc o jej miłosnych rozterkach. Alternatywa rozmowy nie była wizją przyjemną, dla obojga.
Zatrzymał się przed jedną z czarnowłosych dziewcząt, ze ściętymi do ramion włosami i położył dłoń na ramieniu, pochylając się w kierunku jej ucha. Przekonany był, że to właśnie Ona – uchylił usta, aby tchnąć na jej skórę ciepły oddech, jednak jego organizm nie wyczuł zapachu malin. Mruknął jedynie „przepraszam” kiedy nieznajoma twarz dziewczęcia odwróciła się zaskoczona w jego stronę i odwrócił się, kierując w stronę bardziej zacienionego miejsca. Hałas uniemożliwiał mu lokalizację panny Merberet, szczególnie iż od momentu zakończenia roku szkolnego było stosunkowo…spokojnie.
Zmarszczył nieznacznie brwi, po czym przymknął na krótki moment powieki, aby wyrównać oddech i skupić swoją uwagę na osiągnięcie celu. Szczegóły dotyczące tła wydarzenia były istotne, jednak nie mogły wyprowadzać go z równowagi. Do cholery, był Amycusem Carrow!
Rozchylił tylko nieznacznie powieki, stojąc plecami do sceny i jakiś z uczniów otarł się o jego bark, wytrącając go tym samym z równowagi. Ślizgon zdawał się nawet tego nie zauważyć, odchodząc kilka kroków w bok i stanął z drugiej strony sklepiku, za którym kryła się Yumi. Kwestią czasu było to, kiedy ją odnajdzie.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 20:18

Melodia rozgorzała wypełniając powietrze wokół, nasycając je mocnymi dźwiękami. Przy pierwszej nucie Yumi drgnęła niespokojnie nieprzyzwyczajona do hałasu. Wiodła życie spokojne i ciche, zmiana była wyczuwalna. Po paru minutach rozluźniła barki i cicho odetchnęła z ulgą. Przymknęła oczy i przez chwilę siliła się muzyką. Zgubienie opiekuna dawało jej trochę satysfakcji. Zniknęła w tłumie, stała się jedną z wielu. Zdobyła się nawet na uśmiech przy powtarzanym wersie. Zanuciła pod nosem wybrane słowa, zabierając potajemnie kilka minut błogiego spokoju. Tęskniła za czterema kątami w dormitorium Ravenclawu. To właśnie tam uzyskiwała namiastkę bezpieczeństwa, oddalona od pewnych niewygodnych dlań osób. Ta chwila była zbyt piękna, aby była prawdziwa. Wystarczyło, aby ruszyła się o te pół metra, a ogarnął ją niezrozumiały niepokój. Kątem oka widziała zamazaną sylwetkę po drugiej stronie sklepiku i udało by się jej oddalić, gdyby nie upierdliwość właściciela zadaszonego stanowiska.
- Dla panienki specjalna promocja, proszę zobaczyć. Idealna z bawełnianego materiału koszulka z wokalistą! - pociągnął ją za łokieć wciągając blisko blatu sklepu, jednocześnie odsłaniając jej osobę. Wystarczyło jej parę sekund na upewnienie się co do osoby stojącej niedaleko. Trzy metry i jeden człowiek ich oddzielający. Wybełkotała pod nosem odpowiedź przeczącą i pospiesznym krokiem ruszyła w stronę sceny, przedzierając się między ludźmi. Mignęły jej czarne włosy i brązowe niespokojne błyszczące źrenice, a potem zniknęła. Niestety dobra passa również ewakuowała się bezpowrotnie razem z uczuciem błogiego spokoju. W odpowiednim momencie dostrzegła dobrze jej znaną sylwetkę Dereka. Zrobiła gwałtowny w tył zwrot i jeśli nie napotkała za sobą czujnych oczu Amycusa, wycofała się jeszcze dalej. Myśli zagłuszała upiorna muzyka. Piękne światła i atmosfera nie pocieszały jej, gdy w tym samym miejscu pojawiły się dwie przez zeń znienawidzone osoby. Tak długo udawało się jej unikać Carrowa i nagle spotkała go w miejscu, gdzie się go nie spodziewała. Yumi schowała się nieco bliżej głośników narażając się na ból głowy. Chciała cieszyć się z muzyki i czerpać z niej przyjemność.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 20:34

Pierwsze słowa właściciela sklepiku przepłynęły przez bębenki uszne Amycusa, pozostawiając po sobie jedynie delikatny powiew dźwięków, zagłuszone stanowczo ostrą grą Upiornych Wyjców. Dopiero czarne włosy, ścięte w charakterystyczny sposób przykuły uwagę chłopaka, zaś lekko skośne oczy jedynie upewniły go co do tożsamości prezentowanej właśnie osoby. Ich spojrzenia skrzyżowały się zaledwie na sekundę, jednak to wystarczyło w zupełności, aby pojął jak wielką niechęcią darzy go panna Merberet. Ich spotkanie pod biblioteką nie należało do codziennych, zaś późniejsze przysporzyło jedynie coraz większych kłopotów do ich i tak skomplikowanej już relacji. Carrow ruszył gwałtownie w stronę swojej ofiary, doskonale wyczuwając jej próbę wtopienia się w tłum i zniknięcia tak, żeby nikt jej nie znalazł. Yumi nie mogła wiedzieć, że chłopak rzucany był wielokrotnie w takie zbiegowisko ludzi i musiał w nim odnaleźć poszczególne jednostki, kierowane poszczególnymi emocjami. Testy, jakimi zarzucał go pan Abelard w końcu zaczęły przynosić swoje owoce, zaś Amycus w pewien pokręcony sposób docenił wysiłki nauczyciela.
Linie żuchwy Ślizgona wyostrzyły się z chwilą dostrzeżenia zirytowanej twarzy Dereka, który wpatrzony był w Yumi z irytacją, złością i zawiścią, która nie zwiastowała wcale niczego dobrego. Sweterek Krukonki mignął mu na granicy pola widzenia, dlatego przestał rozważać sposoby wyrywania paznokci jej przyrodniego brata, ale ruszył w pogoń. Popchnął jakiegoś Gryfona, nie dostrzegając iż właśnie próbował pokonać swoją nieśmiałość – wpadł z impetem na swój obiekt westchnień, depcząc ją nieszczęśliwie prosto na stopę. Do uszu Carrowa doszedł pisk bólu oraz oburzenie dziewcząt, jakie otoczyły wianuszkiem nieszczęśnika.
Wiedział, że musi dotrzeć do Yumi szybciej od Dereka i ta myśl popędzała go do działania. Zaszedł ją od lewej strony łukiem, aby straciła go chociaż na moment z oczu i mogła z niepokojem wypatrywać sylwetki znienawidzonego bardziej brata. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest lepszym towarzyszem od niego, a z dwojga złego to on właśnie może ukrócić jej fizyczne cierpienie. Inną sprawą było to, że był źródłem emocjonalnej przemocy, czego był całkowicie świadom. Ciekawość jednak była zbyt silna, aby mógł porzucić dręczenie Yumi – pod pretekstem przebicia się przez jej twardą skorupę.
- Yumi, chodź, proszę. – Zawołał w kierunku Krukonki, odpychając od siebie ostatnią przeszkodę w postaci 14latka z koszulką gitarzysty na plecach. Wysilił się na łagodny ton głosu i spokojne spojrzenie, chociaż musiał przyłożyć dłonie do ust, aby słowa nie uciekły we wszechogarniającej wrzawie. Szybkim ruchem zbliżył się do niej, ale zamiast szarpnąć za ramię bądź zrobić coś charakterystycznego bardziej dla niego… wyprostował rękę, ofiarując otwartą dłoń, przy akompaniamencie łagodnego uśmiechu.
Musiał ją oswoić.
Chciał ją oswoić.
Pragnął ją oswoić.
Bo przecież była przestraszonym zwierzątkiem, a on nie chciał zrobić jej krzywdy.
Yumi Mizuno
Yumi Mizuno

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 21:05

Tak bardzo chciała słuchać Wyjców i oderwać się od rzeczywistości. To drzwi, przez które mogła przejść przez obaw, bez poniesienia konsekwencji emocjonalnych i szkód fizycznych. Odczuła jeszcze większą sympatię wobec krzyczących artystów, doceniając przesłanie jakie próbowali przekazać światu. Jęknęła dostrzegając Dereka w tłumie. Te dziesięć dni nie należały do miłych. Obiecywał jej tak wiele, lubując się w słowach o prezencie zaręczynowym i ślubnym. Dążył do jej załamania psychicznego, aby oddać wrak człowieka przyszłemu szwagrowi. Dobrze mu szło. Podjęcie decyzji nie zajęło piętnastolatce wiele czasu. Nie słyszała słów Amycusa, porwał je wiatr i wyjątkowo bolesny dla uszu pisk Wyjca. Zrozumiała jednak o co mu chodzi widząc coś nowego w jego zachowaniu. Wyciągał do niej rękę, nie zmuszał do odwrotu tak, jak robił to zazwyczaj. Przełknęła głośno gulę w gardle, wybierając jednocześnie mniejsze zło, Carrowa. Nie przeczuwała, że już niedługo będzie musiała podjąć podobną decyzję. Decyzję, która zaważy na jej dalszym życiu.
Siłowała się w swoim wnętrzu. Widziała, że Derek zlokalizował jej obecność w tej części publiki. Złapała dłoń Amycusa, ale nie dała się odprowadzić ani wyprowadzić. Zacisnęła mocno zęby, oddychając jeszcze płycej. Nie słyszała swoich myśli przy krzyku artystów. Wycofała się głębiej, dalej wśród ludzi, prowadząc za sobą Carrowa. Nie chciała, aby był jej ratunkiem, bo go nienawidziła. Ranił ją swoją obecnością i nie ukrywała się z tym. Wszystko było wymalowane na jej twarzy. Minęła Lucasa, przy którym zatrzymała się dosłownie na trzy sekundy zaskoczona jego widokiem. Posłała mu niemrawy uśmiech i przyspieszyła, przeciskając się między skaczącymi ciałami.
Zatrzymała się po paru minutach, przy wyjściu poza barierkę. Nie dane jej będzie wysłuchać muzyki, ta szansa została jej odebrana. Prosiła o zbyt wiele, łaknąć dnia swobody.
Oddychała ciężej od wysokiego ciśnienia w płucach. Wypuściła rękę Carrowa, jakby się nią oparzyła. Dopiero teraz uniosła nań wściekły wzrok i dostrzegła ślady... powróciła wzrokiem do jego otartej ręki, a potem ponownie zerknęła na siniec. Wyglądał inaczej, chłodniej i niebezpieczniej. Cisnęło się tyle pytań, ale żadnego z nich nie zadała. Zacisnęła mocno usta i przymknęła oczy. To było bez sensu.
- Wracam do domu. Cześć. - posłała tęskne spojrzenie wykonawcom muzycznym, żałując, że nie dane będzie jej ich wysłuchać do końca. Miała nad sobą widmo Dereka i Amycusa, a to nie pozwalało jej na ignorowanie sytuacji. Odwróciła się na pięcie i przeszła przez kontrolę przy madame Rosmercie, uśmiechając się do kobiety przepraszająco. Próbowała wygrzebać w torebce portmonetkę z galeonami.
Amycus Carrow
Amycus Carrow

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 21:40

Dziesięć dni było dla Yumi udręką psychiczną, jednak Amycus nie był w stanie nawet wyobrazić sobie bólu rozgrywającego się w jej wnętrzu. Walka, jaką toczyła była według niego bezowocna dopóty, dopóki Derek znajdował się w pobliżu. Dziewczyna była słabsza od niego i nie była w stanie przeciwstawić się bratu, odrzucając również czyjąkolwiek pomoc. Dumna i niebezpieczna, godziła się na poniżanie, doszukując się we własnej osobowości ukrytych pokładów siły do zniesienia kolejnego dnia ze stręczycielem.
Chłodne krople dreszczu podniosły meszek na karku Amycusa z chwilą, kiedy ułożyła swoje palce na jego skórze i zacisnęła je, prowadząc chłopaka w głąb tłumu. Gdzieś w oddali majaczyła sylwetka Dereka, jednak trudno było ocenić Ślizgonowi czy widział tę sytuację i jego osobę, czy też pozostał rozmazanym punktem. Zerknął kątem oka na jakiegoś chłopaka, którego rysy twarzy znał – nie był w stanie na razie przypisać go do konkretnego nazwiska. Zbyt głęboko analizował reakcję swojego organizmu na ciepłą skórę Yumi, próbując doszukać się innych oznak świadczących o konkretnie odczuwanych emocjach. Nic prócz gęsiej skórki na karku nie odczuł, a dreszcz jaki powinien przebiec wzdłuż kręgosłupa zatrzymał się gdzieś w połowie. Nie było więc to dokładnie to, czego oczekiwał, a zbyt mało danych nie pozwalało mu na odpowiednie przypisanie uczucia. Zignorował więc ten jednorazowy incydent, zatrzymując się dopiero wtedy, kiedy i Merberetówna to uczyniła, wypuszczając w końcu jego rękę. Spodziewał się odczuć „pustkę”, jak wielokrotnie słyszał od różnorakich osób czy sprawozdań (jak zwykł nazywać czyjeś pamiętniki) – nic takiego jednak nie nastąpiło. Ku „uldze” Amycusa.
Wściekłość oraz żal wymalowany na twarzy Yumi przyćmiewał tylko na krótki moment zmęczenie, które otaczało dziewczę nieprzyjemnym całunem. Podpuchnięte oczy oraz blada cera nie były aż tak widoczne w wieczornym świetle jupiterów, dzięki czemu Amycus mógł skupić się na chwili trwającej. Przynajmniej na razie.
Obserwował ją bacznie, jednak gdy przymknęła powieki – odwrócił życzliwie spojrzenie w bliżej nieokreślonym kierunku, aby miała chwilę dla siebie na uspokojenie buzujących emocji. Zadziwiające, ale nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielką cierpliwością zaczął się kierować w stosunku do Yumi.
Wyprzedził ją, zanim zdążyła odliczyć odpowiednią sumę galeonów i żegnając się uprzejmie z kobietą, która poniekąd była organizatorką koncertu – odwrócił w kierunku Krukonki. Ta wyminęła go bez słowa, nie omieszkając piorunować go spojrzeniem. A on, niczym wierny piesek szedł pół kroku za nią. W milczeniu.

[zmiana tematu Amycus i Yumi]
Dorian Whisper
Dorian Whisper

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 21:57

Nie.
To krótkie słowo wywołało u Doriana nieopisany zawód, wymieszany z nutą goryczy i złości. Nie spodziewał się, że dostanie odmowę, w szczególności, że specjalnie przemógł swoją niechęć do dużych zbiorowisk ludzi, postanawiając, że zaprosi Alexa na ten głupi koncert Upiornych Wyjców. Spotkało go wielkie rozczarowanie. Nie był smutny, ani nie było mu przykro. Uczucia, jakie nim targnęły były zupełnie inne, bardziej negatywne, które odbijały się nie tylko na nim, ale i otoczeniu. Jeszcze większą wściekłość poczuł, kiedy spotkał Alexandra w towarzystwie dziewczyny, którą zbyt dobrze kojarzył - Chiary di Scarno. Widział ich w knajpie, którą akurat sam odwiedził w ten felerny dzień koncertu. Okazało się, że Alexander, który powiedział, że nie pójdzie na koncert, „bo nie” … jednak się tam wybiera, ale nie z Dorianem… a z Krukonką. Dziewczyna była ładna, więc Whisper wcale nie był zdziwiony, że O’Malley – w jego mniemaniu – czuł do niej pociąg. Normalna kolej rzeczy – ładna dziewczyna, przystojny chłopak… dlaczego nie?
Whisper jednak nie lubił, jak się go perfidnie zbywało, nie mówiąc też prawdy. Nie, bo nie w ogóle go niego nie przemawiało, jednak dał mu spokój. Dopóki nie dowiedział się właśnie o tym, że go okłamał. Nie miał zamiaru przepuścić mu tego płazem, bo nienawidził kłamstwa. Miał zamiar się odegrać. Znajdzie sukinsyna w tym tłumie chociażby miał przeczesać cały plac koncertowy. I nie chodziło tutaj o zazdrość, a o… wzajemne zaufanie.
Na tę okazję ubrał się tak, jak lubił. Czarne, dżinsowe spodnie i tego samego koloru koszulka. Narzucił także na ramiona skórzaną kurtkę, a na nogi włożył ciężkie, wojskowe buty. Wtopił się w tłum, gdy tylko wszedł na teren koncertu. Zgrabnie omijał rozskakanych i świrujących ludzi, mając wrażenie, że jeszcze chwila, a komuś wydłubie oczy różdżką. Chętnie by to zrobił, jednak się powstrzymał. Mamrotał tylko pod nosem o „zdziczałych małpach”. Norma dla gburowatego Krukona, który nie miał zamiaru się cieszyć razem z innymi. Przyszedł tutaj, aby przemeblować twarz pewnemu Ślizgonowi, który cholera wie gdzie teraz był. To było nieważne, znajdzie go, bo taki obrał sobie cel. Zniesie wszystko, ale nie brak szczerości.
Soleil Larsen
Soleil Larsen

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 22:56

Zaproszenie Henry’ego było dla Sol sporym zaskoczeniem. Po pierwsze nie wiedziała nawet, że takie wydarzenie będzie w ogóle miało miejsce, po drugie zaś nie uznawała siebie za zbyt ciekawą partnerkę, jeśli chodzi o miejsca głośne, zatłoczone i zalewające człowieka tsunami bodźców. W pierwszym odruchu chciała nawet wytłumaczyć mu, że będzie wtedy w Szkocji z mamą, ale wyraz jego twarzy, pełen ekscytacji i nadziei, jej na to nie pozwolił. Mogła się przecież pożegnać z nim i w taki sposób. Mogła dać im jeszcze jedno, miejmy nadzieję, dobre wspomnienie.
I właśnie dlatego 10 lipca stała w umówionym miejscu w Hogsmeade i czekała na swojego jedynego przyjaciela, swojego chłopaka, jakkolwiek dziwnie to brzmiało, oraz osobę, której wbrew wszystkim swoim uczuciom, zagrażała. Była pogodna, cieszyła się towarzystwem rodziców Henry’ego, ostatecznie przekonując się, że oboje są troskliwymi, kochającymi dzieci osobami. To wyjaśniało charakter ich syna, który wychowując się w takim otoczeniu, naprawdę musiałby się nastarać, żeby być podłym dręczycielem. Więcej jednak znaczyła dla niej każda chwila spędzona na obserwacji młodego Lancastera. Jego uśmiechów, radości, rozluźnionej postawy i wyrazu beztroski na twarzy. Chciała, aby każdy dzień był dla niego właśnie takim.
Wczepiła się mocno w jego rękę, kiedy w końcu zostali sami i zaczęli zmierzać na koncert w tłumie innych osób. Nie chciała, aby powtórzyła się sytuacja z meczu finałowego. Wtedy przynajmniej znajdowała się na znanym sobie terenie, Hogsmeade zaś odwiedzała raczej rzadko. Posłusznie podążała za nim, wielkimi oczami obserwując wszystko, co działo się dookoła. Masy ludzi ubranych na czarno, hałas, brak tlenu, ścisk i tłok. Nie były to do końca jej klimaty, ale lubiła doświadczać nowych rzeczy. Przepadała za obserwowaniem świata w każdej sytuacji, nawet odrobinę dla niej niekomfortowej. Kiedy w jednej z twarzy dookoła rozpoznała Tytana, odruchowo się zatrzymała i wypuściła z uścisku dłoń Henry’ego. Szybko otrząsnęła się z szoku, uśmiechnęła się do chłopaka szeroko i poprawiła kokardę sukienki, która według niej pasowała do okazji, ale nie wiedzieć czemu i tak przyciągała spojrzenia. Trochę niezgrabnie obróciła się w tańcu, przypadkowo depcząc po stopach jakiegoś chłopaka, który połowę twarzy miał pokrytą kolczykami i szybko oczarowała go uśmiechem sprawiając, że groźny wyraz twarzy zamienił się w pełne rozbawienia pobłażanie. Oj tak, czasem dobrze było być nią. Szkoda, że nie potrafiła w taki sam sposób poradzić sobie z Tytanem. On zaś przyglądał się całemu wydarzeniu z dystansem, od czasu do czasu rzucając Henry’emu takie spojrzenie, że Słoneczku włosy stawały dęba.
Alexander O'Malley
Alexander O'Malley

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 EmptyPon 14 Lip 2014, 23:28

Przedzierał się przez tłum, trzymając Chi za rękę jak gdyby nigdy nic; nie było w jego zachowaniu podtekstu, Merlinie, broń! Przyciągnął ją do siebie i otoczył ramieniem jedynie po to, by chronić drobną dziewczynę przed rozentuzjazmowanym tłumem. Spóźnili się, wpadając na już rozpoczynający się koncert, dlatego dotarcie do loży tuż przed barierkami było niebywale trudne. Ludzie skakali, tańczyli, popychali się, śpiewali, zagłuszając niemal ryczącego niczym zwierzę wokalistę, a Alexander po raz kolejny spytał samego siebie co właściwie myślał, proponując Krukonce tą szaloną imprezę. Teraz nie było jednak odwrotu.
Udało mu się doprowadzić ją do miejsca, w którym było nieco luźniej, ale wciąż obejmował Chiarę ramieniem na wszelki wypadek, bo balująca tłuszcza nie miała zahamowań; zagrzewana przez Franka robiła wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę. „Chcę być dostrzeżony przez idola”, pomyślało kilkaset osób na raz, dlatego harmider był wręcz niesamowity.
Ślizgon spojrzał na swoją towarzyszkę, a potem uśmiechnął się do niej szeroko, delikatnie odwracając ją w stronę sceny i wskazując palcem na szalejące w pierwszym rzędzie małolaty.
- Widziałaś kiedyś małpy na żywo? – spytał wprost do jej ucha, by przekrzyczeć zamieszanie; w gruncie rzeczy zaczynał być całkiem zadowolony, że jednak się tu zjawili.
Wiedział, że Chi była do tego pomysłu nastawiona dokładnie tak samo jak on, miał jednak nadzieję, że dziewczyna nieco się rozluźni; w końcu, co mogło tak dobrze poprawić humor, jak oglądanie dzikich zwierząt w ich naturalnym środowisku? Skoro nie zdecydował się jednak na zaproszenie Doriana, przedkładając własną dumę nad głupotę wynikającą ze wcześniejszej odmowy, mógł przynajmniej wykorzystać tą, pożal się Merlinie, śmiechu wartą tłumną schadzkę do oderwania Chiary od jej czarnych myśli.
Sponsored content

Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty
PisanieTemat: Re: Koncert Upiornych Wyjców '77   Koncert Upiornych Wyjców '77 Empty

 

Koncert Upiornych Wyjców '77

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Fasolkowo
 :: 
Archiwum
 :: Fabularne
-