|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Nemesis Sigita
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Pon 16 Lip 2018, 00:04 | |
| Przez tę krótką chwilę oczekiwania miała cichutką nadzieje, że Alecto jednak się nie zjawi. Co prawda za taką zniewagę wytargałaby ją za te blond kudły kiedyś z łóżka w środku nocy na małe spotkanie z jakimś szkieletem, ale w obecnej sytuacji nie była w stanie stwierdzić czy bardziej się nie obawia konfrontacji z całą zaistniałą sytuacją - na dodatek na głos. Dzikie, pędzące nieokiełznanie przemyślenia to jedno. Ich nikt nie słyszy, nikt nie ma najmniejszej możliwości osądzać ją za ich treść. Tym razem jednak sama zaaranżowała spotkanie, podczas którego miała wyłożyć komuś czarno na białym, że jest w związku. Taki faktycznym. Nie tylko seks. Związek. Szlag by to, czy ona w ten sposób przypadkiem nie zdradzi Alecto swojej nowej słabości? Po chwili namysłu doszła jednak do wniosku, że swojej przyjaciółki się nie boi. Nie tak, że jej ufała, co to to nie. Nie lekceważyła jej też, w końcu miała zwyczaj otaczać się jednostkami przydatnymi, dobrymi w tym, co robią, niebezpiecznymi. Teraz już mogła się do tego przyznać przed samą sobą, choć w ciąż nawet w głowie to dziwnie brzmiało. Właśnie Marcus stanowił tę przewagę Sigity, był jej asem w rękawie, niszczycielskim jeźdźcem apokalipsy, który na początku ich znajomości już szarpnął się z ratowaniem jej życia. Co dopiero teraz. Ta świadomość uspokoiła Ślizgonkę, więc gdy Carrow pojawiła się w zasięgu wzroku stanowiła już oazę spokoju. Papieros też nieźle wpływał na opanowanie notabene. Ach, słodka nikotyna. Odwzajemniła pocałunek przyjaciółki, po czym uniosła kącik ust w połowicznym uśmiechu, widząc dostawę alkoholu. Ona wyłożyła obok butelek całe zapasy papierosów jakie udało jej się zgromadzić na tę okazję, przez co razem stworzyły swego rodzaju antyregulaminowy szwedzki stół. Perfekcyjnie. Dogasiła smutnie krótkiego peta, pociągnęła łyk ognistej i westchnęła. No dobra, początki zawsze były najgorszej, grunt to zrobić to szybko i zdecydowanie, jak ze zrywaniem opatrunków. - Jednocześnie niewiele jak i całkiem sporo. Lubisz historie tego typu, już widzę jak zaraz oczy ci się zaświecą, a ty będziesz gotowa mi rozszarpać krtań byleby wyciągnąć wszystko, co interesujące. - powiedziała na początek, sięgając po kolejnego papierosa, odpalając go różdżką. Nie było to w żadnym razie złośliwe, raczej ...swojskie. - Zapewne kojarzysz chociaż z widzenia tego szóstorocznego Ślizgona z białymi włosami. Był dosyć niespecjalny, potrafił się nawet zadawać z Puchonami, nikt szczególny, pokarm dla kałamarnicy. Cholernie wysoki, tylko to poza włosami go wyróżniało z tłumu robactwa. No dobrze, wstęp za nami. Mózg Sigity pracował na zwiększonych obrotach, analizując i składając każdą wypowiedź jak cholerne puzzle, byle tylko nie zrobić z siebie głupiej nastolatki, jednocześnie dbając o stopniowe rozbudzanie ciekawości swojej towarzyszki rozmowy. Arystokracja uczyła do usranej śmierci trzymania pozy, więc choćby z przyzwyczajenia Nemesis trzymała się wpojonych od dziecka wytycznych. Zaciągnęła się, wzięła kolejny łyk alkoholu. Może nawet dwa, na lepszy początek. - Marcus Glom. Dane mi było natknąć się na niego na początku tego roku szkolnego i powiem ci... - zrobiła pauzę na zaczerpnięcie kolejnej porcji nikotyny do płuc. - ...że albo go sprytnie podmienili, albo w czasie wakacji odnalazł swoją męskość i jakąkolwiek dumę. Miłe zaskoczenie, musisz przyznać. Ogólnie typ ma talent do zaskakiwania. Zaskoczył mnie interesującym pojedynkiem słownym, całkiem niezła grą w karty, świetnym seksem w ilości hurtowej. Nie kryła się nigdy ze swoim uzależnieniem od seksu, szczególnie przy tych pojedynczych osobach, które nazywała swoimi przyjaciółmi na czas edukacji w Hogwarcie. Tak właściwie to przy nikim nie czuła się skrępowana tym tematem, traktując potrzeby cielesny jako naturalną kolej rzeczy. Nikt nie ma oporów przed mówieniem o nałogu związanym z tytoniem, czemu więc czerpanie z bliskości cielesnej miałoby być gorsze? - Zaskoczyło mnie jeszcze coś. To, że od paru dni w sumie staliśmy się parą. Tak mi się wydaje. - westchnęła ciężko, pociągając kolejne trzy łyki alkoholu, opróżniając w ten sposób szklankę. Na tyle braku opanowania mogła sobie pozwolić, było to jeszcze w granicach normy w połączeniu ze zdradzeniem się w trakcie wymieniania korespondencji z Alecto. - I tu jest pies pogrzebany. Moje doświadczenie na tym polu jest zerowe, więc jak Illuminati mi świadkiem, potrzebuję porozmawiać z kimś, kto może mi w tych sprawach pomóc. Jak po raz kolejny spędzę czas na chorej pseudoterapii ze swoimi własnymi myślami to w końcu kogoś zabiję w mało finezyjny sposób, a to byłoby co najmniej przykre.
|
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Wto 17 Lip 2018, 21:37 | |
| Ciekawość, która zrodziła się w chwili otrzymania listu od Nemsis towarzyszyła Alecto przez cały kolejny dzień. Brak możliwości poruszenia tego tematu wywoływała w niej swego rodzaju irytację, którą wyładowywała na pierwszakach oraz brudno krwistych. Właśnie dzięki temu dotrwała do godziny zero, nie roznosząc przy tym całego zamku w poszukiwaniu odpowiedzi na nurtujące ją pytania, których liczba powiększała się wraz ze zmniejszającą się ilością minut wyznaczających spotkanie. Pozorny spokój oraz opanowanie, które zachowywała były jedynie mistyfikacją, idealnie utkaną maską, gdyż tak naprawdę chęć poznania imienia tego, który wpadł na tak szalony, jednocześnie irracjonalny pomysł aby zawładnąć sercem i ciałem panienki Sigita była ogromna. Nie odpuściłaby możliwości przesłuchania przyjaciółki oraz poznania nawet najbardziej obrzydliwego szczegółu tego związku, to byłoby wielce niestosowne w przypadku blondynki. Nemesis była dla niej niczym siostra, a jej szczęście było dużo bardziej istotne niż samej Carrow, dlatego dzisiejszego dnia postanowiła na bok odłożyć swoje sercowe rozterki poświęcając całą swoją uwagę brunetce. Przeszła przez próg pomieszczenia, od razu skupiając swój wzrok na przyjaciółce, które jeszcze sekundę temu wydawała się spięta. Czyżby stresowała się spotkaniem? A może tak naprawdę nie była jeszcze gotowa, by na głos przyznać się do tego, że darzyła kogoś uczuciem wyższym, choć nie była to nienawiść, a miłość? Panienka Carrow znała Nem od zawsze, czasem zdawało się jej, że nawet lepiej niż samą siebie, jednak ta druga nadal potrafiła ją zaskakiwać. Sigita i związek? To dwa pojęcia, które zdawały się do siebie całkowicie nie pasować. Kiedy stół został odpowiednio przygotowany, nadszedł czas aby przejść do sprawy z powodu której się tu zjawiły. Al nie potrafiła przyjąć tego na trzeźwo, więc zanim Nemsis zabrała głos, upiła duży łyk ze swojej szklanki, krzywiąc się delikatnie. W ostatnim czasie ognista była jej nieodłączną przyjaciółką, zaś okazji do picia nie ubywało, a mimo to nadal nie potrafiła przyzwyczaić się do smaki tego złotego trunku. Wpatrując się w przyjaciółkę, cierpliwie wyczekiwała. -Zaraz krtań, nie zrobiłabym tego, przecież mnie znasz, na pewno nie tobie – wtrąciła uśmiechając się ze złośliwym błyskiem w oku. Może i słynęła z dziwnych metod wyciągania informacji, aczkolwiek nigdy by nie skrzywdziła swoich. Z każdym kolejnym słowem wypowiadanym przez Ślizgonkę oczy blondynki robiły się coraz większe. Szóstoroczniak. Ślizgon. Białe włosy. analizowała w myślach, chcąc odnaleźć w swoich wspomnieniach chociaż wątły obraz chłopaka. Widocznie nie był on wart jej uwagę, gdyż żadna twarz nie pojawiła się w jej głowie. Po raz kolejny sięgnęła po szklankę wypełnioną cieczą, kręcąc nią w dłoni, następnie mocząc usta, gestem jednocześnie wskazując by Nem kontynuowała swoją opowieść, która z resztą zdawała się robić ciekawsza. Choć brunetka starała się ważyć słowa, mówić zwięźle trzymając przy tym emocje na wodzy, jednak Alecto nie było wstanie umknąć nic. Widziała te błyszczące ogniki w jej oczach, źrenice które lśniły większym blaskiem niż zwykle gdy o nim mówiła, ten cień uśmiechu wstępujący na jej usta, mimo całego uporu by nad tym zapanować. -Gloma?! Ten Glom? – zapytała nieco ostrzej niż zamierzała, gdy minął początkowy szok. Dopiero teraz zdała sobie sprawę o kim mówiła Nem i nie potrafiła ukryć obrzydzenia, które w niej wywoływał. – Dlaczego właśnie on?! – zapytała jakby z wyrzutem gwałtownie podnosząc się z miejsca, rozpoczynając tym samym nerwową wędrówkę po pomieszczeniu. Nigdy nie lubiła tego chłopaka, jego obecność działa na nią jak płachta na byka, był….wręcz go nie cierpiała, a to właśnie ON zdobył serce jej najlepszej przyjaciółki. Nie mogła uwierzyć w przewrotność losu. Nie odezwała się nic, a między dziewczynami zapanowała nadzwyczajna ciszą, po raz pierwszy od czasu gdy się poznały. Carrow analizowała każde słowa które padło, starając się zachować spokój. Przecież w tym wszystkim nie chodziło o nią, ale o Nemesis. Wzięła kilka głębszych wdechów uspokajając się, po czym zajęła miejsce tuż przy przyjaciółce biorąc jej dłonie w swoje. –Wiesz jak bardzo cię kocham co nie? – zapytała, oczywiście było to pytanie retoryczne, nie czekając więc na odpowiedź kontynuowała dalej –Zależy mi na twoim szczęściu, jednak nie ufam temu całemu Marcusowi, nie zrozum mnie źle kochana….on jest cóż….specyficzny, nigdy za nim nie przepadałam. Może się mylę, obym się myliła, ale nie sądzę by był to odpowiedni materiał na chłopaka. – widziała jak oczy brunetki nieco przygasły po usłyszeniu tego, co miała do powiedzenia. Ścisnęła mocniej jej dłoń, obdarzając ją szerokim uśmiechem –Chętnie przekonam się, że naprawdę się zmienił – stwierdziła przytulając ją – Tak bardzo cieszę się twoim szczęściem – oznajmiła, w głowie już układając plan, by dopaść Marcusa przy najbliższej okazji i dobrać mu się do tyłka w odpowiedni sposób. Musiała przekonać się sama, że zależy mu na Nemesis, tak samo jak jej na nim. Nie pozwoli, by doszło do sytuacji w której brunetka będzie przez niego płakać czy zabijać wszystkich wkoło. Al wzięła swoją szklankę wykończając jej zawartość, po czym uzupełniła ponownie jej zwartość, polewając też przyjaciółce. -Pytaj o co chcesz, ale od razu muszę zaznaczyć, że każdy związek jest inny, masz wątpliwości czy to naprawdę to? A może problem innej natury? – zapytała, siadając wygodnie na sofie.
|
| | | Nemesis Sigita
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Sro 18 Lip 2018, 20:01 | |
| Gwałtowna reakcja Alecto sprawiła, że Ślizgonka aż uniosła brwi. Nie spodziewała się tego. Brała pod uwagę, że może znać Gloma, tak samo nie zdziwiłoby jej, gdyby nie darzyło go specjalną sympatią, sama w końcu dobrze pamiętała ładnych kilka lat, gdy obrzucała chłopaka pogardą na równi ze szlamami i innymi Puchonami. Wbrew pozorom nie było to tak dawno temu, a jednak czas spędzony z nim od początku tego roku szkolnego był na tyle intensywny, że miała wrażenie jakby ich znajomość trwała co najmniej trzy razy dłużej. - Nie sądzę, by wśród tych murów chodził jakiś inny Glom pasujący do tego opisu. - mruknęła dyplomatycznie, zwilżając wargi alkoholem. Nie mogła też powstrzymać się od krótkiego odwrócenia wzroku, nieco speszona wybuchem przyjaciółki. No pięknie, teraz się stresuje i na dodatek traci animusz. Kiedyś było to nie do pomyślenia, a teraz coraz częściej zauważa, że nie do końca kontroluje własne odruchy. Pod tym kątem miała ochotę zdzielić Ślizgona po łbie, najlepiej czymś ostrym i ciężkim, żeby jego białe włosy na chwilę spłynęły karmazynem, a on sam miał chwilę na przemyślenie swojego karygodnego postępowania względem psychiki Nem. Tak, bardzo cwane zwalać winę na młodszego ucznia, podczas gdy powinna samej siebie dać w twarz na otrzeźwienie. Następne słowa Carrowówny wcale nie poprawiły humoru Sigity, która z tego wszystkiego aż zapaliła kolejnego papierosa, ledwo co pozbywając się poprzedniego. W pewien sposób zrobił jej się lepiej na duchu, słuchając jak bardzo dziewczyna przejmowała się jej stanem duchowym, a co dopiero życiem miłosnym. Nawet jeżeli Nemesis nie do końca jej ufała i z góry zakładała, że ta przyjaźń nie przetrwa momentu opuszczenia szkoły to w tak drastycznym punkcie życia miło było usłyszeć takie deklaracje. Szczególnie, że Alecto i Jasmine stanowiły jej nieodłączny duet, który i tak znajdował się na szczycie hierarchii osób, które zamierzała trzymać blisko siebie. Mimo wszystko - nieodpowiedni? Dlaczego właściwie jej przyjaciółka tak go oceniała? Czyżby jednak wiedziała o czymś, co nigdy nie dotarło do uszu przyszłej nekromantki? A może po prostu było to echo dawnej formy szóstorocznego, której wspomnienie nawet po tym wszystkim potrafiło wywołać na jej twarzy wyraz odrazy. Sytuację uratowała pozytywna zmiana w głosie Alecto, która najwyraźniej po pierwszym zrywie ochłonęła na tyle, by okazać radość z takiego, a nie innego wyboru życiowego pewnej niewiasty. W duchu odetchnęła, choć z tyłu głowy wciąż cicho pojękiwała czerwona lampka alarmowa, ziarno niepewności zasiane przypadkiem bądź nie. Uśmiechnęła się połowicznie, odwzajemniając uścisk. Postanowiła na chwilę opanować swoje myśli, skupiając się na mówieniu. Tak, to brzmiało rozsądnie. - Wątpliwości, pytania, głośne myśli. Sporo tego jest, fakt faktem. - zaczęła po krótkim westchnieniu, pozwalając sobie na pozycję, która damie może i nie przystoi, ale gdzie jak nie wśród przyjaciół będzie mogła się poczuć pewnie? Poza tym akurat w tym przypadku nie obawiała się ukazania bielizny kryjącej się pod podwiniętą na nieprzyzwoitą długość spódniczką. Upiła kolejny łyk. - Ciężko jakkolwiek mi stwierdzić czy to jest "to". Znaczy, jasne, na sto procent ta relacja wykracza poza ramy czysto fizycznego pożądania, ale dobrze wiesz jak sceptycznie podchodzę do bajek o miłości na całe życie. Chociaż on raz moje uratował, muszę niechętnie przyznać. Co najdziwniejsze, miało to miejsce na samym początku tego roku szkolnego, gdy byłam przekonana, że dniami i nocami knuje plan jak mnie zabić. Ot, ciekawostka.[b] Niby nie stanowiło to odpowiedzi na wypowiedź Ślizgonki, ale Sigita mimo chodem zamierzała sprzedawać swojej towarzyszce informacje mogące działać na korzyść Marcusa - szczególnie, jeśli tak bardzo podnosił ciśnienie pewnej osoby, która miała jej pomagać. - [b]Przede wszystkim - czy są jakieś... cechy charakteru, zachowania, nazwijmy to roboczo "objawy", które mogłyby świadczyć o tym, że facet podchodzi do relacji poważnie? Osobiście wolałabym uniknąć zostania zabawką lub zastępczą opcją z powodu braku lepszych wariantów. Ponad to - na co zwracać uwagę będąc w związku? No wiesz, rzeczy, które się robi bez mrugnięcia okiem będąc wolnym strzelcem, a których lepiej nie aranżować zagłębiając się w coś poważnego. Tak, spanie i ogólnie zabarwione erotycznie kontakty fizyczne z innymi są zakazane, to już wiem. Aż jej się przypomniała ta mordercza kłótnia po akcjo z Victorem i w ostatniej chwili powstrzymała dreszcz, gdy w uszach zabrzmiał jej podniesiony głos Gloma. Do tego to cholerne ognisko, którego wtedy wolałaby nie zauważyć, a teraz nie pamiętać. To był ciężki moment, krytyczny wręcz. Byłaby wdzięczna Illuminati, gdyby nie okazało się, że tamtego dnia zrezygnowała na chwilę ze swej dumy na darmo. Jasne, seks był fantastyczny, ale... Nemesis, siad. Nie teraz, to zły moment. Głos w głowie jedno, ale przez ułamek jej kącik ust drgnął, gdy przypomniała sobie te wszystkie momenty, gdy spalała się z nim w ogniu pożądania. Na takim stosie to mogła płonąć w imię jakiegokolwiek boga.
|
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Czw 19 Lip 2018, 21:25 | |
| Alecto miała wiele powodów, by nie darzyć sympatią Gloma, od zawsze uważała, iż chłopak nie pasuje do Ślizgonów, pomimo całej otoczki dumnego pawia, zadawał się z nieodpowiednimi osobami plugawiąc imię Salazara. Reakcja blondynki może i była nieco nad wyrost, jednakże chodziło o jej przyjaciółkę - jedną z najważniejszych, zaraz po bliźniaku osób. Przez chwilę patrzyła na nią z wyraźnym zaciekawieniem, chcąc odkryć czy Marus nie rzucił na nią jakiegoś zaklęcia lub nie poczęstował eliksirem, który zmienił podejście Nem do jego osoby, który nawet w niej obudził uczucia wyższe, lecz dziewczyna wyglądała i zachowywała się normlanie, dlatego szybko odrzuciła ten pomysł, uspokajając się. Ufała przyjaciółce, jej wyborom również, nawet jeżeli się z nimi do końca nie zgadzała, liczyła na to, że wie co robi. Nie oznaczało to jednak, iż odpuści Ślizgonowi, teraz będzie go baczniej obserwowała, a jeżeli zajdzie taka potrzeba posunie się też do wielu innych rzeczy. -Mm… – skwitowała, widząc zmieszanie swojej rozmówczyni, może i zareagowała zbyt emocjonalnie, przecież żyła jeszcze w błogiej nieświadomości, nie miała pojęcia jaka zmiana zaszła w chłopaku, dla niej był jedynie niewdzięcznym robalem, który łamał przyrzeczenia spoczywające na barkach każdego ucznia należącego do domu Slytherina. Kiedy miła pierwszy szok, dopiero wtedy do człowieka docierają rzeczy, które umykały mu jeszcze kilka sekund temu. Dopiero teraz Alecto zdała sobie sprawę jak jej wybuch mógł wyglądać w oczach Nem, choć nie darzyła Marcusa sympatiom i tak powinna powtrzymać się przed nie potrzebnymi komentarzami. Przecież wybór należał do brunetki, czy kilka miesięcy temu nie prowadziła podobnej rozmowy z Amycusem? Wtedy była na jej miejscu, czuła się zagubiona, a on oceniał wszystko z góry. Ona nie powinna tak postępować. Uśmiechnęła się do dziewczyny, ponownie uzupełniając ich szklanki, nie przepadała za papierosami, kiedyś zdarzało się jej popalać, lecz ostatecznie zrezygnowała z tego nałogu, znalazła inny. Uważnie słuchała każdego słowa, analizując, próbując wyczuć nawet najmniejszą zmianę w tonie głosu przyjaciółki. Widziała to w jej oczach - iskierki, które jeszcze niedawno igrały również w jej tęczówkach. Sposób w jaki o nim mówiła, choć myśl, że panienka Sigita i Marcus są w związku, napawała ją delikatnym obrzydzeniem, rozumiała iż w tym wszystkim nie chodzi przecież o nią. To nie Carrow zawsze musi być w centrum zainteresowania, co teraz było jej bardzo na rękę. Zaśmiała się cicho słysząc odpowiedź, która ni jak miała się do pytania które zadała, a jednak pozwoliła na to, by blondynka nieco przychylniej spojrzała na osobę chłopaka. Wzięła głębszy oddech, pytania padające z ust Nemesis do prostych nie należały, a stwierdzenie, że nie chce zostać jedynie zabawką wywołało to dziwne ukłucie w sercu. Ona.....ta która sama się nią stała w rękach Blaisa, teraz miała dawać rady przyjaciółce? Gorzki śmiech wypełnił jej myśli. Zanim odpowiedziała wypiła całą zawartość szklanki jednym chłystem, krzywiąc się nieco. W jej umyśle niczym jak sceny filmu zaczęły przelatywać wszystkie chwile spędzone z Danielem. Daniel Blais był niezaprzeczalnie najlepszym błędem jej życia. –Oczy... kiedy patrzysz w jego oczy, widzisz ogromną czułość, oczy które dla innych zimne, zielone… – – zaczęła, przywołując w myślach spojrzenie Daniela, to pierwsze, jeszcze niewinne, a jednak już pokazujące uczucia rodzące się miedzy nieświadomymi nastolatkami, potrząsnęła głową, nie chciała dać po sobie poznać, że to właśnie uczucia względem niego opisuje, chciała by brzmiało to jak najbardziej ogólnikowo, a jednak… serce bijące w jej piersi zdawało zdradzać wszystko –... niebieskie czy innego koloru dla ciebie pozostają ciepłe, przepełnione jakby iskierkami, które tylko ty potrafisz zrozumieć – w głowie blondynki pojawił się obraz pierwszych wspólnych świąt Bożego Narodzenia, wtedy dostrzegła to w jego tęczówkach, choć jej patrzyły z wyraźną nienawiścią w nim coś się zmieniło. Nie potrafiła spojrzeć brunetce w oczy, zamiast tego zamyślonym wzrokiem wpatrywała się przed siebie, Nemesis nie pospieszała jej, widocznie zrozumiała ile znaczy dla niej wypowiedzenie tego na głos, zapewne i jej nie umknęły plotki dotyczące związku blondynki z dawnym Ślizgonem. Choć próbowała tak długo, nadal nie mogła zapomnieć jego głosu, który rozpoznałaby nawet na końcu świata i tej niezliczonej ilości słów, które tak mocno chwyciły ją za serce, tworząc wielką gule w przełyku, boleśnie rozpychającą krtań, jednak teraz wie że były to tylko słowa, a one nie znaczą nic –Jego dotyk... sposób w jaki dotyka twojej skóry, to uczucie które w pierwszej kolejności odbierać ci oddech, by potem eksplodować w najmniejszym zakamarku twojego ciała, o którego istnieniu nawet nie miałaś pojęcia – kolejne wspomnienie uderzyło w nią z podwójną mocą, ich pierwsze zbliżenie, właśnie wtedy przekroczyli niewidzialną granicę między przyjaźnią a miłością, oboje dowiedli jak wiele dla siebie znaczą, nawet teraz „czuła” jego dłonie na swoim ciele, które z niebywałą delikatnością i zachwytem błądzą badając każdy zakamarek, ucząc się jej. Przygryzła delikatnie wargę, nadal pamiętała smak jego zakazanych ust. Cóż, jeśli to różnorodność nadaje życiu smak to ich uczucie z pewnością było smakowite, pełne sprzeczności i kontrastów, i wiecznych tajemnic. To była piękna miłość – tym piękniejsza, że zrodzona ze wzajemnej nienawiści. I tylko wszechświat zastanawia się, dlaczego z taką łatwością oboje uwierzyli, że nagle jedno przestało kochać drugiego. Jej nagle ziemia rozstąpiła się pod nogami, niebo zaczęło walić się na głowę, stanęła na rozdrożu, zmuszona wybrać jedną ścieżkę i zapewne już nigdy nie dowie się, czy mogła wybrać lepiej. –Wyobraź sobie chwilę, kiedy chcesz zacisnąć palce na jego dłoni… ale zamiast tego łapiesz w rękę tylko powietrze, co wtedy czujesz? – zapytała, dopiero teraz po raz pierwszy spojrzała brunetce w oczy, pytanie zastygło w powietrzu, zadane niepozornie, jednak w jej sercu od razu znalazła się odpowiedź. Jej serce pęka z rozpaczy, zachłystuję się bolesną rzeczywistością. Wbrew pozorom nadal był jej światłem, choć dookoła panowała ciemność, był jej siłą kiedy czuła się słaba, wiarą, kiedy wątpiła i głosem, kiedy nie mogła mówić. Był dla niej wszystkim . Czasem, kiedy zamyka oczy, wciąż widzi wszystko tak, jak dawniej, jego zielone tęczówki wpatrujące się w nią z taką uwagą. Oddycha przeszłością i prawie może go poczuć, jakby wcale nie odszedł, nie zostawił jej, jakby nigdy nie przegrali potyczki z losem, której stawką była wspólna przyszłość. I wciąż niczym echo, wracają do niej stare słowa i wspomnienia, obietnice, które nigdy nie doczekały się spełnienia. Kolejna część pytania stanowiła jeszcze większe wyzwanie, bo jak wytłumaczyć komuś, kto nigdy nie był w związku i prowadził dość rozrywkowe życie, jakie są jego prawa? Zapowiadała się naprawdę długą noc, a sama Alecto zaczęła zastanawiać się czy aby cztery butelki ognistej to wystarczająca ilość. Po raz kolejny wzięła głębszy oddech, uspokajając przy tym skołatane serce, które na wspomnienie Daniel zaczęło tłuc w jej klatce piersiowej z niewyobrażalną prędkości. Poczuła silną potrzebę zobaczenia go jeszcze raz, spojrzenia w jego oczy, chciała poczuć jego dotyk na swojej skórze… Pieprzony Blais!! krzyczała w myślach Ale nadal go kochasz, nie oszukuj się powiedział cichy głosik w jej głowie, czyżby traciła rozum? Wychyliła szklankę upijając z niej spory łyk. -Najważniejszą zasadę znasz, brak seksu z kimkolwiek innym, seksu, pocałunków, spojrzeć czasem możesz ale tak by on o tym nie wiedział – zaśmiała się, przerywając ten patetyczny nastrój –Faceci lubią być zaskakiwani, nuda w związku jest passe, więc nie bój się robić czegoś, co nagle przyjdzie ci do głowy, coś co wyda ci się tak absurdalne, że aż śmieszne. Nie bój się mówić co czujesz, oczywiście jeżeli on przyzna się do podobnych uczuć względem ciebie. A… seks z dziewczyną to też zdrada, chyba że on to lubi i inaczej do tego podchodzi. Cała reszta jest raczej dopuszczalna. – oznajmiła, każdy związek rządził się swoimi prawami i ciężko było je zawrzeć jako prosty regulamin, do którego należy się stosować.[/b][/b] |
| | | Nemesis Sigita
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Czw 19 Lip 2018, 22:06 | |
| Wszelkie sygnały wysyłane przez ciało Alecto nie umykały uwadze Ślizgonki. Obserwowała je z kamiennym wyrazem twarzy, choć źrenice wyraźnie się rozszerzyły, jakby chciała w ten sposób wyłapać każdy, nawet najdrobniejszy ewenement zachowania przyjaciółki. Nie trudno jej się było domyślić o co może chodzić. Przez ich bliską relację była całkiem nieźle poinformowana w kwestii romansu z Blaisem, który jak dla niej był nieco chory. W obecnej sytuacji miała na to większą tolerancję, samej borykając się z zawiłościami życia uczuciowego. Mimo to nadal nie czuła najmniejszych wyrzutów sumienia wynikających z faktu, że miała za sobą kilka łóżkowych przygód z Danielem, szczególnie, że upewniła się, że oficjalnie nie jest w żadnym związku. Rozgraniczała przyjaźń od czystego pożądania seksualnego, a skoro przyjaciółka stricte z tym chłopakiem nie była to stanowiło to zielone światło dla cielesnego uzależnienia Sigity. Nie żeby tylko czekała na wolnego samca w pobliżu, sytuacja znalazła się sama, wszelkie wydarzenia zadziały się swoim własnym rytmem, jakby na poziomie czystego instynktu dwóch rozumnych, acz podatnych istot. Domyślała się jednak, że dziewczyna najprawdopodobniej nie myśli w ten sam sposób, więc zgodnie utrzymywali z Blaisem ten drobny epizod w tajemnicy. Podejrzewała, że nawet teraz on nie do końca przekreślił panienkę Carrow ze swego życia, natomiast ona sama nie zamierzała w tak głupi i niepotrzebny sposób pozbywać się użytecznego i de facto całkiem sympatycznego towarzystwa. Dlatego też nie dała po sobie nijak poznać, że coś łączyło ją z jej ex, kiedy tak obserwowała jak Ślizgonka przygryza wargę, oczy patrzą w pustą przestrzeń definitywnie nie widząc ściany po drugiej stronie pomieszczenia. Kiedyś prychnęłaby zażenowana i pokusiła się o pogardliwą uwagę sprowadzającą na ziemie w tempie ekspresowym. Tym razem jednak nie była pewna czy aby na pewno gardzi tak zawiłymi uczuciami. Szczególnie, gdy przeanalizowała jedne z pierwszych słów, które miały jej pomóc określić się w tym zawiłym i uciążliwym jak czarna śmierć życiu. Przypomniała sobie spojrzenie Marcusa i nic nie mogła poradzić na uczucie ciepła, które odruchowo tłumiła, jednocześnie chcąc pozwolić mu się rozlać po całym ciele. Prawie poczuła jak szczupłe palce szóstorocznego przesuwają się choćby i wzdłuż jej przedramienia. Tyle wystarczyło, by po jej plecach spłynął dreszcz, kończący bieg gdzieś w okolicy podbrzusza. Z lekkim ukłucie wstydu zanotowała, że ta drobna wzmianka uświadomiła jej jak bardzo lubiła, gdy jej dotykał. Jakkolwiek, nie musiało mieć to żadnego podtekstu seksualnego. Po prostu uwielbiała czuć, że jest na tyle blisko, a dodatkowo między nimi działy się wtedy dziwne rzeczy, jakby wyładowanie, które sprawia, że chciała dać się pochłonąć jego egzystencji, zatopić w niej jak w najciemniejszym bagnie i nigdy go nie opuścić. Tym mocniej przemówiło do niej wyobrażenie, że już nigdy nie napotkałaby jego dłoni. Na moment aż zamarła, nie zwracając uwagi na popiół z wypalającego się papierosa, który opadał na jej szatę. - ...Kto by pomyślał, że jako przyszły nekromanta będę drżeć na myśl o tak druzgoczącej nicości. - skwitowała to zabójczo beznamiętnie jak na siebie, samej wbijając nieruchome spojrzenie w złoty płyn w szklance. - Pod tym względem chyba rozumiem, co masz na myśli. To całkiem trafny, acz psychicznie inwazyjny sposób. W końcu dorzuciła nieco złośliwy pół-uśmiech, strofując się w myślach chwilę później. Inwazyjny mógł być tylko wtedy, gdy dana osoba stała się już tak integralną częścią czyjegoś życia, że dalsza egzystencja bez tak ważnego narządu wydawała się być niemożliwa. Zdradziła się przed Alecto z tak ważną i łatwą do wykorzystania informacją na temat swojego obecnego stanu i w innych warunkach zapewne właśnie by się siarczyście zwyzywała za ten akt głupoty. Obecnie jednak jej wnętrzności wciąż co i ruch pokrywały się warstwą szronu pod wpływem echa tej jakże nieprzyjemnej wizji. Nie, nie chciała go stracić. Nie chciała nawet tworzyć przed oczami wizji, w której Marcus odchodzi, znika, umiera tuz przed nią, a ona nie jest w stanie nic z tym zrobić lub nawet nie wie czemu tak się dzieje. Dawno nie była tak przerażona i to w tak dziwny sposób. Całe szczęście, że Carrowówna postanowiła przejść do dalszej części rozmowy, zostawiając tę drastyczną część za nimi. Nemesis odrzuciła resztkę papierosa, który wypalił się w większości bez jej udziału i pociągnęła łyk ognistej, opróżniając szklankę. Tym razem to ona dolała im obojgu zbawiennego trunku, który był trochę jak trzeci towarzysz rozmowy, płynny terapeuta. Pokiwała powoli głową, pozwalając sobie na przeplatany pogardą do świata uśmiech i lekko przymrużone spojrzenie, utkwione już w Ślizgonce. - Płeć nie ma dla mnie żadnego znaczenia, więc i tak zamierzałam brać to hurtem w kwestii zakazu sypiania z innymi. I tak dalej, i tak dalej. - machnęła dłonią, przy okazji odrzucając długie włosy za oparcie zniszczonego mebla.- Chociaż mówienie o uczuciach zawsze wydawało mi się takie... uwłaczające w pewien sposób. Niby raz to przy nim zrobiłam, ale to była sytuacja podbramkowa. No dobra, ujęte w ten sposób brzmi to jak coś erotycznego. W każdym razie co rozumiesz przez mówienie o swoich uczuciach, bo skojarzenia mam co najmniej negatywne, by nie powiedzieć, że rzygać mi się chce na myśl o takiej wylewności. Od czegoś mam przecież głosy w swojej głowie. Sigita powiedziała to takim tonem, że nie można było mieć pewności, że żartuje w jakimkolwiek stopniu. W połączeniu z nienaturalnie rozszerzonymi źrenicami i jej zwyczajowym sposobem bycia czy mówienia mogła pasować zarówno na poważnego nekromantę jak i szaloną wiedźmę, godną zastąpić swoją matkę na bagnach. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Czw 26 Lip 2018, 21:28 | |
| Dziwienie się czuła, jakby demony w niej mieszkające przez ostatnie miesiące w końcu pożarły jej serce. Ból, który nagle eksplodował w blondynce, doszedł do każdej części ciała, chociaż nie miał swojej przyczyny fizycznej. Nemesis zmusiła ją, by na nowo przywołała wspomnienia, które pragnęła wymazać z pamięci. Teraz trudność zaczęło sprawiać jej zwykłe oddychanie. Zawsze myślała, że na drodze do szczęścia stanęły im jakieś, zupełnie nieprzewidziane wypadki zesłane przez los. Nie wiedziała, że rzeczywistość była o wiele bardziej brutalna - Charles Blais. Zniszczył życie swojemu synowi i nie świadomie zrujnował także jej. Mimo wszystko, cichy głosik z tyłu głowy szeptał nieśmiało, że Daniel Blais – podobnie jak ona – nigdy nie zdołał uwolnić się z sideł ich przeszłości. Nauczył się z nią żyć i brać oddech w jej bolesnym rytmie, ale nigdy jej nie zaakceptował, bo kochał Alecto mocno i do końca. Nawet Sigita była tego świadoma, ich związek był prawie, że szalony, relacja chora, a mimo to, nadal trwali. Teraz osobno, ale byli. Carrow nie zdawała sobie sprawy, co łączyło Dana z Nem, zapewne wtedy poczuła by się zdradzona przez oboje, tego nie wybaczyłaby nigdy - zemsta zapewne byłaby bardzo przemyślana, zaplanowana, a przede wszystkim słodka. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie trudno było odczytać jej emocje, była niczym otwarta księga, nadal zbyt emocjonalnie podchodząc do całej sprawy, jednak nie potrafiła się opanować. Mimo czasu, który minął nadal nie potrafiła obojętnie podchodzić do relacji z Danielem, próbowała, składała sama przed sobą obietnice, lecz szybko złamała każdą. Wystarczyło jedno spotkanie z Blaisem, by zburzyć strzępki muru budowanego przez wiele miesięcy. Wtedy jeszcze była pewną, że potrafi bez niego żyć, ale teraz już wie, że jedynie oszukiwała samą siebie. On był dla niej niczym narkotyk, uzależniła się od niego, świadomość własnej słabości przerażała ją. Zawsze była niezależna, wysoko nosiła głowę, budziła podziw i szacunek innych, niektórzy ją uwielbiali, inni się jej bali, a jeszcze inni nienawidzili. Teraz? Pozostawała cieniem dawnej siebie, zagubiona, nieco przestraszona, jedynie maska obojętności którą przywdziewała na co dzień przechadzając się szkolnymi korytarzami pozwalała jej zachować namiastkę normalności. - Mogę jedynie powiedzieć, że na każdego przychodzi pora – przyznała zgodnie z prawdą, której sama była przecież ofiarą. Zdarzały się jej związki, jedne bardziej inne mniej udane, te które pozostały w pamięci lub zostały zepchnięte w odmęty wspomnień, jednak do tej pory żaden nie wywarł na niej tak wielkiego wpływu, nie pozostawił po sobie druzgoczącej pustki, zmieniając tym samym ją. Daniel Blais był jej przekleństwem, tylko szkoda, że tak późno to odkryła. Wiecie jak to jest. Przegrać właśnie wtedy, kiedy jesteście już przekonani o swoim zwycięstwie. Spaść ze szczytu skały – a im dalej zaszedłeś, im wyżej jesteś, tym bardziej boli upadek. Wbrew pozorom, które Nemesis starała się jeszcze zachować, Alecto wiedziała. Przyjaciółka powiela ten sam schemat co ona, powili lecz nieubłaganie kroczyła tą samą ścieżką, poza popędem fizycznym pojawiły się uczucia, początkowo zapewne próbowała je ignorować, zabić w sobie, jednak im bardziej tego pragnęła, tym mocniej dawały one o sobie znać, aż w końcu przyszedł moment, w którym musiała się im poddać. Wątpliwości rodzące się w jej głowie były czymś naturalnym, nawet blondynka je miała, choć bycie w związku miała częściej wpisane w swój życiorys. Zmiana tematu również blondynce przyniosła swego rodzaju ulgę, jednak uczucie które zrodziło się w między czasie na nowo wypełniło jej serce, a uporczywe myśli zaczęły zalewać jej umysł. Potrząsnęła delikatnie głową by je odgonić, po czym upiła większy łyk bursztynowego płynu. Uśmiechnęła się słysząc słowa przyjaciółki, kto by pomyślał, że -Nemesis, sytuacja podbramkowa? – zapytała patrząc na nią wymownie, po czym opierając się wygodniej zaczęła kręcić szklanką, pod wpływem tego ruchu płyn ją wypełniający zaczął obmywać jej brzegi. –Dobra, nieważne. - dodała wzdychając –To nie jest tak, że na każdym kroku masz mu mówić, że go kochasz, jak cudowny jest i te inne brednie. To przychodzi samo… kiedy patrzycie sobie w oczy, albo on cię przytula, wtedy budzi się w tobie potrzeba powiedzenia o tym, co czujesz. I choć czasem nie przychodzi to łatwo, jest nieodłącznym elementem każdego związku i musisz być gotowa na to, by powiedzieć te parę słów, tak samo jak on. – wyjaśniła, w najbardziej łopatologiczny sposób. |
| | | Nemesis Sigita
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Czw 16 Sie 2018, 19:51 | |
| Alecto nie myliła się - była jak otwarta księga i Nemesis w pewien sposób czerpała niezdrową satysfakcję z obserwowania kalejdoskopu emocji malujących się na twarzy blondynki. Zapewne gdyby skupiła się na całym ciele swojej przyjaciółki odkryłaby o wiele więcej oznak burzy sercowej, ale wolała tego nie robić. Jeszcze pomyśli, że Sigita jej w ogóle nie słucha, a nie lubiła się głupio tłumaczyć. Ba, ogólnie nie znosiła się tłumaczyć nikomu z niczego, nawet Glom odczuł tę część jej charakteru. W końcu poniekąd przez to właśnie pojawił się największy kryzys w ich całej znajomości, który jakimś cudem ewoluował gwałtownie w najdziwniejszą relację w życiu Ślizgonki. Po raz enty, nie zliczyłaby już który, w jej głowie rozbrzmiała kakofonia pytań poddających w wątpliwość jej zdrowie psychiczne. Na miłość Illuminati, co jej do głowy przyszło? Jak do tego doszło? Kiedy to się zaczęło? Czy już przy pierwszym spotkaniu? Później? Przypomniała sobie jak w ogóle doszło do ich drugiego spotkania i poważnie musiała się zastanowić czy już wtedy chodziło tylko o popęd seksualny czy gdzieś tam w głębi jej jestestwa pragnęła czegoś więcej, żądała tego, co do tej pory pozostawało w sferze nieznanego. Mimo, że minęło już jakieś pół roku to wspomnienie gry w karty i ich pierwszego razu wciąż rozpalało jej wnętrzności, oczyszczało umysł, nakierowując go jednocześnie tylko w jedną stronę. Marcus był niczym wirus, złośliwy nowotwór, który pojawił się znikąd, wplótł w strukturę anatomii Nemesis i już wiedziała, że ilekroć nie próbowałaby się go pozbyć ze swego życia - zawsze wróci. Osobiście, jako wspomnienie, krótka myśl czy przypadkowe słowo na ulicy. Nie ważne, trucizna na zawsze pozostanie w jej żyłach. - Owszem, sytuacja podbramkowa. - westchnęła, przechylając szklankę na różne strony. Obserwowała uważnie mieniący się ciemnym złotem trunek, choć widziała go tylko połowicznie. Zupełnie jakby między tymi falami alkoholu czaiły się błękitne oczy przeszywające ją na wskroś. - Pożarliśmy się dosyć mocno. Wściekł się o pocałunek z innym facetem, choć prawdę powiedziawszy służył mi tylko do drobnej manipulacji. Mniejsza, dostał szału, choć w jego wykonaniu to wyglądało bardziej bezosobowy, lodowaty oddech śmierci. Ja się wściekłam, bo nie ustalaliśmy żadnych wiążących zasad, nasza relacja nie była nijak określona, a ten miał czelność się na mnie wyżywać. Od słowa do słowa, od aktów przemocy do niepohamowanych, wyrzucanych z siebie przekleństw... Tak jakoś wyszło. Westchnęła ponownie, opróżniła szkło, po czym odstawiła je ze stukiem na stolik. Odpaliła kolejnego papierosa, po czym zaciągnęła się tak mocno, że prawie zaczęła kaszleć. Musiała, obrazy i dźwięki, bodźce wszelkiej maści na powrót zalały jej umysł. Ilekroć nie myślała o białowłosym jej wnętrze zalewała fala sprzecznych odczuć, które walczyły ze sobą tak zajadle jakby zaraz miały przyjąć formę dwóch wygłodniałych psów, zagryzając się na śmierć. Pragnęła go całym ciałem, jednocześnie chcąc własnoręcznie wydrapać mu serce z piersi, zlizywać jego własną krew z własnych dłoni, przegryzać wargi do krwi. Pożądała go całą duszą, w tym samym czasie łaknąc widoku Ślizgona u swoich stóp. Potrzebowała go całym sercem, doskonale wiedząc, że bezpieczniej byłoby kazać mu odejść do wszystkich diabłów. Nie potrafiła tego wyjaśnić. Instynkt samozachowawczy kazał dążyć do klęski Gloma, ale Nemesis Sigita z głębi swej egzystencji już tkwiła w tym bagnie zbyt głęboko i nie mogła powiedzieć jednogłośnie, że pragnęła wyzwolenia. - Powiedz mi... - zaczęła po krótkiej chwili ciszy jaka zaległa, podczas gdy dwie uczennice z czystym chaosem we własnych umysłach próbowały ogarniać nawzajem swoje życia. - Czy to normalne, że pragnę widzieć go martwego, jednocześnie czując, że mogłabym zasłaniać go własnym życiem? Jej nienaturalnie szerokie źrenice momentalnie i nieruchomo zostały utkwione w Alecto, patrząc na przyjaciółkę niczym szalony drapieżnik połączony z tybetańskim mnichem. Czasem zdarzały jej się stany, których najbardziej oświeceni mędrcy nie byliby w stanie pojąć. |
| | | Alecto Carrow
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Pią 24 Sie 2018, 12:55 | |
| Przez ostatni rok bywały chwilę, kiedy Alecto nie potrafiła zapanować nad uczuciami, atakujących ją każdego dnia, wtedy na wierzch wychodziły wszystkie, nawet te najbardziej skrywane, widoczne w niebiskich oczach dziewczyny. Teraz było inaczej, tylko kiedy chciała pokazywała swoją delikatną naturę, pełną niepewności, zagubienia, smutku czy lęku, była niczym dziecko doświadczające uczuć, których dawniej nie znała. Od zawsze musiała być silna, by sprostać stawianym przez rodziców wymaganiom, dumna - bo postawa ta wiązała się z nazwiskiem, które nosiła. Surowe spojrzenie, wysoko podniesiony podbródek, nienaganne maniery czy strój, były znakiem rozpoznawalnym arystokratki. Nie musiałeś jej nigdy przedtem widzieć, by kiedy spotkałeś ją na swojej drodze wiedzieć, że to właśnie jest Alecto Carrow. Musiała taka być, ale czy chciała? Od najmłodszych lat nakładano na nią swego rodzaju konieczność bycia lepszą od innych, uczono odpowiedniego zachowania, charakterystycznego sposobu mówienia, programowano ją. Nie mogła pozwolić sobie na słabości, to one przecież doprowadzały do upadku tych największych, a ona miała do nich należeć. Zamknęła na chwilę oczy, aby zatrzymać gonitwę myśli. Pomysł wydający się początkowo dobrym okazał się najgorszym z możliwych, alkohol już dawno wypełnił każdy kawałek jej ciała, działając obezwładniająco na zmysły, utrudniając koncentracje, mamiąc. Czuła jak kręci się jej w głowie, ta z każdą mijającą minutą robiła się coraz cięższa. Otworzyła się otworzyć oczy dopiero, kiedy do jej uszu dobiegł głos Nem, przez chwilę wydawała się zamyślona, koncentrując całą swoją uwagę na szklance. Alecto odstawiła swoją, miała już zdecydowanie dość, i będąc jeszcze świadomą swoich czynów postanowiła zakończyć dzisiejszy proces zapijania smutków. Ostatnio nie skończyło się to dla niej dobrze, wylądowała wtedy prawie naga w obecności Blacka. Skandal. Zaśmiała się cicho słysząc ostatnie wypowiedziane przez przyjaciółkę zdanie –Tak jakoś wyszło – powtórzyła patrząc na nią z politowaniem –Nie bądź naiwna Sigita, to nigdy tak jakoś nie wychodzi – oznajmiła, głupia wymówka dla naiwnych ludzi, którzy wierzą, że część wydarzeń mających miejsce w ich życiu to tylko kwestia przypadku. –Widocznie już od samego początku coś musiało między wami być, choć skutecznie to wypieraliście, aż w końcu w nim coś pękło… lawina ruszyła i już nie możecie jej zatrzymać – stwierdziła dokładnie analizując słowa Nem. Zabawne, jak niewiele potrzeba, by z pozoru obcych sobie ludzi połączyło głębsze uczucie, które dając im szczęście odbiera jednocześnie zdolność racjonalnego myślenia. Alecto doskonale znała ten stan, dopiero patrząc na wszystko z perspektywy czasu można wyciągnąć odpowiednie wnioski, podjąć właściwe kroki, wyzbyć się mieszanki uczuć która jedynie zaburza osąd. Wstała z miejsca, dym papierosowy drażnił jej zmysł węchu, wywołując odruch wymiotny. Podeszła do kominka opierając dłonie o zimny marmur, niższa temperatura przynosiła ulgę jej zakończeniom nerwowym znajdującym się na opuszkach palców. Między dziewczynami zapadła dłuższa chwila ciszy, w której Al mogła zebrać myśli. – Nemesis, życię to nic innego jak opowieść o miłości, towarzyszącym jej cierpieniu i walce z przeznaczeniem. Opowieść stworzona z setek łez, tysięcy wspomnień, milionów marzeń i tylko jednego celu: zachować w pamięci… Bo nie zginie nigdy tylko to, co wciąż będzie w nas żyło. – odparła, choć nie była to odpowiedź na pytanie zadane przez Ślizgonkę. Na pewne rzeczy musiała sama znaleźć odpowiedź, pozwolić sobie na popełnianie błędów, podejmowanie złych i dobrych decyzji, pozwolić na uczucia, które teraz ją przerażały. -Z czasem strach przed tymi uczuciami minie, zobaczysz – dodała, po czym ruszyła w kierunku drzwi, nie czuła się na siłach by dalej kontynuować rozmowę z Nem, zbyt wiele wspomnień na nowo zaatakowało umysł arytokratki, potrzebowała samotności. –Wybacz moja droga, ale nie czuje się zbyt dobrze – posłała w kierunku brunetki przepraszający uśmiech, zostawiając ją z resztą alkoholu, nieco zagubioną, ale już pewniejszą.
zt
|
| | | Nemesis Sigita
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka Pią 07 Wrz 2018, 15:35 | |
| Jedyne co Nemesis mogło przyjść do głowy to "niedobrze się dzieje z Alecto, bardzo niedobrze". Ledwo powstrzymała uniesienie brwi, a ta wiadomość w końcowym rozrachunku mogła mieć w sobie zbyt wiele pogardy, by chciała to okazać Ślizgonce. Bądź co bądź, przyjaźniły się, a raczej były swoimi sojuszniczkami. Nawet jeśli w przeszłości Sigity krył się epizod, którego by jej ta druga nigdy nie wybaczyła to i tak wystarczyło trzymać język za zębami. Jeżeli zwracać uwagę na stricte techniczne aspekty relacji międzyludzkich i wziąć pod uwagę fakt, że między nią i Blaisem nie było żadnej nici uczuciowej, a on z kolei wtedy nie był w związku z Carrow to klarowała się jasna sytuacja z czystymi kartami dla wszystkich. Nie była osobą, która babrała się w bagnie z gatunku "nie możesz z nim sypiać, bo mnie się podoba" i inne takie. Pomimo całej rewolucji sercowej w jej życiu nadal miała jasno ustalone reguły dnia codziennego i granice pożycia i współżycia z innymi osobami. Bez słowa skinęła głową przyjaciółce, po czym odprowadziła ją spojrzeniem ciemnych oczu. Gdy tylko usłyszała jak zamyka za sobą przejście westchnęła, rzuciła soczystą wiązankę przekleństw odpalając kolejnego papierosa. Przynajmniej trochę alkoholu zostało, dobre i tyle. Musiała jednak przyznać, że to spotkanie niewiele jej rozjaśniło, szczególnie, że patrząc po stanie emocjonalnym Alecto to nie była pewna czy aby brać jej rady za tak silną kartę. Z perspektywy szczególnie zakończenia ich urokliwego spotkania Sigita nie mogła powstrzymać się przed porównaniem tego do wizyty u ślepego okulisty. Jak ktoś, kto nie potrafi ogarnąć swojego życia uczuciowego miałby jej pomóc? Teraz wydaje się to takie oczywiste, że miała ochotę zdzielić się butelką po łbie, jednakże idąc tutaj miała jednak nadzieję, ba, przeświadczenie, że Carrowówna ogarnęła sprawę z Danielem w znacznym stopniu i gdy rozmowa nie skupia się stricte dookoła niego to będzie w stanie trzymać emocje na wodzy. Cóż, sama nie była fanem arystokratycznego teatru, gdzie trzeba było zakopywać głęboko swoje prawdziwe przemyślenia czy też zamiary. Wręcz przeciwnie, preferowała przysłowiowe walenie prosto z mostu. W tej kwestii te dwie Ślizgonki bardzo się różniły i prawdopodobnie też z tego powodu jedna z nich wciąż ma rozterki emocjonalne. Hm, jakby się tak nad tym zastanowić to w pewien sposób spotkanie z Al jej pomogło. Doceniła prostotę i zabójczą szczerość. Żadnej nadinterpretacji, niepotrzebnego rozwijania się i szukania dziury w całym. Pragnęła Gloma i określiła jako swoją własność. Najważniejsze więc ustalone. W każdej innej kwestii zapyta samego zainteresowanego i będzie po problemie. Najwyżej we dwójkę pokażą pewnym opornym związkom jak nie utrudniać sobie życia. Dopaliła dwa następne papierosy, przy okazji dopijając resztę alkoholu. Wstała, przeciągnęła się i zwracając uwagę, by nie zapomnieć papierosów opuściła tajemne pomieszczenie. Tak, to dobry moment na położenie się na fontannie. Jak kiedyś.
z/t
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój za obrazem kruka | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |