|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Sob 21 Maj 2016, 08:44 | |
| Nie można przecież poświęcić całego swojego czasu drugiej osobie i Blake była tego jak najbardziej świadoma. Chociaż zauroczenie zaślepiło ją kompletnie to jednak musiała się uczyć i starała się pogodzić to wszystko: spotkania z Jonathanem, które upływały im głównie na całowaniu, oraz odrabianie lekcji. Jakoś się jej to udawało, nie opuściła się w nauce, a nawet sporadycznie znajdowała czas dla siebie i Claire by dalej móc pielęgnować dopiero co odzyskaną przyjaźń. Nadal nie porozmawiała z Enzo. Wiedziała, że przed tym nie ucieknie, a jednak wciąż odkładała to na potem. A to pilny esej z transmutacji do napisania, a to koncert Priora na który obiecała pójść. Wszystko było nagle ważniejsze niż spotkanie z eks chłopakiem. Blake bała się go, toteż skonfrontuje się z krukonem pewnie dopiero gdy na niego wpadnie. Póki mogła omijała go z daleka nie chcąc narażać się na sytuację, której nie będzie miała pod kontrolą. Tymczasem lochy cuchnęły. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciał w nich siedzieć, po drugie przez ten smród i próby jego wywietrzenia ciągle kręcił się tam Filch, a spotkanie z nim było ostatnim na co panna Blackwood miała dziś ochotę i puchonka postawiłaby własną różdżkę o to, że nie ona jedyna miała takie nastawienie. Dlatego właśnie szkoła roiła się od puchonów. Głownie przesiadywali w Wielkiej Sali, do której niewiadomego pochodzenia swąd już nie docierał, ale Blake jako osoba trochę antyspołeczna, którą męczyły większe tłumy oczywiście się tam nie skierowała. Musiała się pouczyć, a to nie było wykonalne z trzecioklasistkami plotkującymi nad uchem. Biblioteka była wyborem oczywistym. Blake mogła oczywiście iść do sali kominkowej bo tam miałaby spokój bezwzględny ale potrzebowała pomocy naukowych z czytelni i musiała je mieć pod ręką. Gdy weszła do środka pomyślała, że zapach książek to miła odmiana w porównaniu do tego, co działo się w pokoju wspólnym. Odetchnęła tym zapachem głęboko, upewniając się przy tym, że wniknął on w każdą komórkę jej puchońskiego ciała. Uwielbiała go, bo nic bardziej nie koiło zmysłów i nic tak naprawdę nie sprawiało, że czuła się w Hogwarcie jak w domu. Chwilowo odurzona ulubioną wonią z uśmiechem, który mimowolnie pojawił się na jej twarzy wkroczyła do działu Zaklęć, bo jeśli z Transmutacją poradzi sobie z samym tylko podręcznikiem, tak z Urokami nie była już tego taka pewna. Położyła przyniesione ze sobą woluminy na jednym ze stołów i usiadła na krześle. Zanim zaczęła zastanowiła się oczywiście co w tej chwili może porabiać Jonathan. Przygryzając bezmyślnie końcówkę pióra nagle zamarła, bo dokładnie naprzeciwko siebie dostrzegła Lancastera. Siedział przy kolejnym stoliku i również próbował się uczyć. No tak, miał trochę do nadrobienia, Blake nie miała się co dziwić. Z chwilowym zawahaniem (które trwało naprawdę kilka ułamków sekund) zebrała swoje książki i podeszła do Henry'ego. - Dlaczego nie poprosisz nikogo o pomoc? Na przykład mnie? Dam ci swoje notatki i będziesz miał problem z głowy. Nie mam wcale brzydkiego pisma, rozczytasz się - zapytała, gdy już usadowiła swoje szanowne cztery litery przy stoliku zajmowanym przez puchona. Oczywiście żadnego: cześć Henry, jak się czujesz, co masz pod okiem lub chociażby zwykłe jak leci. Blake współczuła Lancasterowi ale nie chciała pokazywać mu jak bardzo, zresztą wątpiła, by współczucie było tym, czego chłopak teraz potrzebuje. - Akurat na zaklęciach notuję wszystko bardzo skrupulatnie, bo się boję, że coś pominę i potem się pogubię.
|
| | | Henry Lancaster
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Nie 22 Maj 2016, 11:37 | |
| Dużo ludzi, duży problem. Lancaster znalazł świetną kryjówkę przed światem, gdzie mógł w spokoju przeznaczać czas wolny na nadrabianie zaległości semestralnych. Co jakiś czas do jego stolika dolatywała jakaś książka o dziwo, przesyłana od panny Pince, która z niewiadomych przyczyn wiedziała czego panicz Lancaster aktualnie potrzebuje. Całe szczęście, że nie widziała w jego ręku rogala, którego wciąż ukradkiem podjadał i przeżuwał. Jeszcze nie odważył się wyjąć wody mineralnej z plecaka. Mimo, że siedział w kącie, był względnie widoczny z głównej części biblioteki. Świeże powietrze znacznie ułatwiało dotlenianie komórek mózgowych, poważnie nadwyrężonych przez dwuminutowe wdychanie odoru czegoś-co-wybuchło-w-pokoju-wspólnym-puchonów. Po paru minutach w jego kącie zrobiło się nawet chłodno, ale Heniek zdążył już przywyknąć do zmiany temperatur. Ma we krwi tyle leków, że trochę zimnego powietrza raczej mu nie zaszkodzi. Może wywietrzy z siebie ten specyficzny, mdły zapach, który kiedyś lubił, gdy był jeszcze trzynastoletnim podrostkiem nękającym panią Pomfrey. Dał się zaskoczyć Blake, najzwyczajniej jej nie zauważając. Poderwał głowę i przerwał żucie rogala, patrząc na Puchonkę mocno zdziwiony. Rozejrzał się po sąsiednich stolikach sprawdzając czy nie ma tam miejsca, czy może Blake się pomyliła i szukała kogoś podobnego do Henry'ego, a nie do niego samego. Uniósł brwi i nie odpowiedział od razu, a przełknął do końca rogala. Strzepał ze spodni okruszki, mając nadzieję, że Pince nie zauważy później na jego miejscu śladów jedzenia. Najlepiej jest mieć bibliotekarkę po swojej stronie, skoro jeszcze nie wykrzywiła się widząc jego widmowe ślepia. - Y, cześć. - zamrugał i wyprostował się na krześle. Odkąd wrócił jeszcze nikt się do niego dobrowolnie nie dosiadł. Z reguły uczniowie, a w szczególności Puchoni omijali go szerokim łukiem, nie tylko ze względu na upiorny wygląd, ale i piętnowali go za złamałeś serce naszej Wandzie! Wiesz jak ona cierpiała przez ciebie?! - Dzięki, radzę sobie. Pince... jest jakaś miła. - zerknął kątem oka na kobiecinę schowaną za górą książek na przeciwległym końcu biblioteki. - Chyba umówiła się w końcu z woźnym. - notatki byłyby mu na rękę, jednak Henry już odruchowo narzucał rezerwę w rozmowie i dystans. Nie miał ochoty padać ofiarą litości, a następnie być dźganym w żebra wyrzutami za złamałeś serce naszej Wandzie! Gdyby wiedział, że nie wypada zrywać z popularną osobą, może zmusiłby się pół roku temu do bardziej subtelnego rozstania... Zaklął pod nosem, gdy zobaczył jak z tępego pióra skapuje atrament na księgę biblioteczną. Biblioteczną! Rzucił się na kleks, po omacku wygrzebał różdżkę spod okładek i plików pergaminu i spieszył się wymazać plamę zanim Pince nabierze jakichkolwiek podejrzeń. - Też robisz referat o niestandardowych zaklęciach? - zapytał, nie patrząc na Blake, walcząc dzielnie z kleksem. Lancaster tkwił wciąż w szoku, że Blake do niego zagadnęła, ale skoro jeszcze się nie wykrzywiła ani nie rzuciła w niego komentarzem, podtrzyma rozmowę. Nie musi dorzucać sobie osób do listy wrogów poprzez milczenie. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Wto 24 Maj 2016, 19:45 | |
| W pewnym sensie potrafiła postawić się w sytuacji Lancastera. To, że połowa Hogwartu szeptała za jego plecami było bardzo dobrze znane również jej. Skrzywdziłaś Enzo... Jak mogłaś mu to zrobić... Nie mam ci nic do powiedzenia... Skreślam cie... Nie spodziewałem się tego po tobie, Blackwood... Echa słów wciąż gdzieś tam szeptały w jej podświadomości. Wciąż mówiły jej, że wcale nie odpokutowała za zdradę. Blake długo starała się je zagłuszyć i chyba w końcu, za sprawą pewnego szalonego gryfona, udało się jej to. Wiedziała więc, że nie należało teraz nadużywać litości. Henry był facetem - co prawda zdawał się być teraz zaledwie cieniem własnego siebie chociażby sprzed roku ale jednak. Nie wolno było się cackać. Puchonka słowem więc nie skomentowała ani wyglądu chłopaka, ani tego, że przez niego dział zaklęć i uroków śmierdział jak apteka. Chcąc brzmieć jak najbardziej konkretnie zaczęła przeglądać zwoje pergaminów przytarganych tu ze sobą i z uśmiechem wyprostowała jeden z nich. - Już zrobiłam. I nieskromnie przyznam, że to jeden z lepszych referatów jakie w życiu napisałam. Możesz przeczytać - odpowiedziała niezwykle z siebie dumna podsuwając chłopakowi pergamin pod nos. Założyła opadające włosy za ucho czekając z niecierpliwoscią na reakcję Lancastera. Kurczę. Pomaganie jest takie przyjemne. Nigdy dotąd nie czuła, że robi dobry uczynek, tym bardziej gdy odrabiała zadanie domowe za Priora ale może wynikało to z faktu, że Prior ją do tego przekonywał, a Henry po prostu tu siedział. Samotny, usilnie starający się nadgonić stracone miesiące. I Blake nie mogła nie usłyszeć tej empatycznej dobrej wróżki, która rozgościła się przed chwilą w jej sercu. To ona sprawiła, że dziewczyna siedziała tu teraz zapominając chwilowo o swoich obowiązkach, gotowa sprawić, że Lancaster wróci do świata żywych. - Mam też wszystkie referaty, jakie pisaliśmy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Wszystkie ocenione na Powyżej Oczekiwań lub Wybitny. Jakoś tak miałam więcej czasu na naukę gdy... - zawiesiła się na chwilę, zdając sobie sprawę, że ominęły go jej miłosne perypetie. W zasadzie po co miał o nich wiedzieć? Blake nie chciała się uzewnętrzniać tak bardzo ani teraz, ani nigdy. Lancaster miał na głowie sporo własnych problemów, nie musiała dokładać do tego jeszcze swoich, które już dawno straciły termin ważności. Machnęła więc ręką, ciesząc się z tego, że w momencie jej zawahania Henry zajął się wycieraniem niechcianego kleksa z książki. Obserwowała z uśmiechem to jak starał się pozbyć plamy poprzez wycieranie i skwitowała to krótkim: - Przecież możesz użyć różdżki.
|
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Wto 14 Sie 2018, 10:41 | |
| Jałowe. Takie ostatnio było jej życie, które upływało jej po prostu na nauce i prześlizgiwaniu się między biblioteką, Wielką Salą a Dormitorium. Zaczęła się ostatnio zastanawiać, jak to się stało, że jeden nierozważny krok, jeden błąd popełniony nie do końca świadomie mógł sprawić, że Blake usilnie starała się jakoś przetrwać ten rok. Gdyby tylko miała zmieniacz czasu... Wszystko byłoby dziś inne. Nie straciłaby Enzo, a nawet jeśli jakimś zrządzeniem losu by im nie wyszło, to potem nie pozwoliłaby zawrócić sobie w głowie żadnemu Gryfonowi, który najpierw niewiarygodnie o nią zabiegał, a następnie szybko się znudził i chociaż nie była przecież pierwszą tak potraktowaną dziewczyną, to nie przeszłoby jej przez myśl, że tym razem będzie inaczej. Nigdy nie jest. Gdyby miała zmieniacz czasu ludzie nie szeptaliby za jej plecami a Blake zaś nie musiałaby doszukiwać się sztuczności w każdej uprzejmości. Gdyby miała zmieniacz czasu jej wnętrza nie trawiłoby wieczne poczucie winy, którego nijak nie umiała się pozbyć. Blackwood doskonale zdawała sobie sprawę, że wszystko stało się przez nią. Teraz jedynie marzyła o tym, by skończyć Hogwart i wyjechać gdzieś za granicę gdzie nikt jej nie zna. Zaczepić się do jakiejś porządnej pracy, poznać jakiegoś spokojnego czarodzieja i... Po prostu zacząć wszystko od nowa. Dopiero po chwili zanotowała, że siedzi już kilka długich minut z piórem zawieszonym nad pergaminem. Esej, który pisała był zadaniem domowym na kolejne zajęcia z historii magii ale jako, że Blake znów zaczęła się nad sobą użalać, kończenie go nie wychodziło dziewczynie zbyt dobrze. Był kwiecień. Do wakacji już zleci, a potem jeszcze tylko rok. Da radę! Jakoś przez ten cały okres czasu udawało się jej unikać konfrontacji ze wszystkimi, z którymi tej konfrontacji by nie podołała, dlaczego więc się obawiała? Zanurzyła końcówkę pióra z atramencie i kontynuowała zawzięcie odrabianie zadanej pracy starając się stłumić w środku to dziwne i nieprzyjemne uczucie, że ten spokój, który ją otaczał był tylko pozorny. |
| | | Enzo Romulus
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Sro 15 Sie 2018, 13:53 | |
| Oficjalnie został sam. Wciąż miał przed oczami nagrobek Audrey, jej wypadek, rozmowę tuż przed tym jak wyszła na boisko po raz ostatni. Mieli iść później na lody z jej rodzicami i bratem. Później mieli wrócić do Hogwartu żeby pożegnać Sebastiana który został wysłany na zastępstwo do Durmstrangu. Mieli razem śmiać się i cieszyć pomimo zaginięcia jego rodzicielki. Bez Drey nie umiał się cieszyć, bo myślami wciąż był przy nieobecnej matce. Czy żyje? Co się stało? Gdzie jest? Masa pytań która od prawie dwóch miesięcy była bez odpowiedzi. Śmierć Faulkner nim wstrząsnęła. Trzy tygodnie później wciąż nie wiedział czy to koszmar z którego zaraz się obudzi czy jego życie. Enzo nigdy nie był sam. Zawsze otaczał się ludźmi. Bez ludzi był taki... nijaki. Uwielbiał żarty, alkohol, tańce, hulanki i swawole. Ogółem taka towarzyska z niego bestia. A teraz? Teraz nic z nikim. Nie był w stanie rozmawiać z ludźmi, unikał ich jak ognia. Dość miał słuchania kondolencji, poklepywania po plecach i litości w oczach wszystkich którzy raczyli na niego spojrzeć. Oczy przekrwione, jakby dopiero co skończył płakać. Oczodoły wyeksponowane, jakby nie mógł zasnąć. I włosy które nie widziały grzebienia więc fikuśnie zawijały się w delikatne loki. Wyglądał jak cień samego siebie. Za to był w swoim mundurku z idealnie czystymi lakierkami, jakby o tą jedną rzecz był w stanie zadbać, choć tak naprawdę to była zasługa skrzatów. On nie dbał o nic. Chodził na zajęcia tylko po to, żeby nie oszaleć do końca. Zajęcia dodatkowe też odrabiał, żeby utrzymać szaleństwo na wodzy. Zawsze wtedy zamykał się w bibliotece, bo tam najłatwiej o bycie niewidzialnym. A chciał zostać niewidzialny. Dlatego jego plan nie przewidywał, że jedyne wolne i czyste miejsce, bez wszechobecnych skrawków pergaminu i resztek jedzenia rozsmarowanych na stole, może być właśnie naprzeciwko panny Blackwood. Już dawno zadecydował się zakopać topór wojenny. Wysłał jej przecież kartkę świąteczną i nawet nie nazwał jej w niej dziwką. W sumie to starał się bardzo. Teraz cała ta afera z jej puszczalstwem wydawała się być najmniej istotna. Dlatego usiadł, wymusił nawet na swoim obliczu coś na kształt uśmiechu i cicho powiedział: - Dzień dobry, Blake - zanim otworzył swój podręcznik na stronie pięćdziesiątej ósmej. I jeszcze dodał cicho: - Proszę, nie współczuj - ale bez agresji. Raczej bezbarwnym tonem, bo tak łatwiej było mu to wypowiedzieć. Łatwiej było schować jakiekolwiek emocje głęboko do szuflady, inaczej rozpłakałby się niczym mały chłopiec. I nikt nie mógł go za to winić, albowiem stracił nie tylko ukochaną dziewczynę, ale najlepszą przyjaciółkę. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Sro 15 Sie 2018, 21:44 | |
| No i właśnie – pozory. Błogi spokój, którym rozkoszowała się Blake mająca nadzieję, że wieczór przebiegnie jak zawsze bezproblemowo musiał zostać przerwany przez pewnego Włocha, którego dziewczyna kompletnie nie spodziewała się zobaczyć a już tym bardziej dzielić z nim jeden stół podczas odrabiania zadania domowego w bibliotece. Enzo wyglądał źle i Blackwood nie byłaby sobą, gdyby tego nie zauważyła. Znała powód takiego stanu rzeczy, czytała nekrolog Audrey więc dodała po prostu dwa do dwóch. Oczywiście prezentował się na pierwszy rzut oka nienagannie, co było jego znakiem rozpoznawczym, ale Blake znała krukona na tyle dobrze, że doskonale widziała, kiedy coś było nie tak. Śmierć dziewczyny jest bardzo nie tak, co odcisnęło się piętnem na jego twarzy. Podkrążone oczy, zgarbiona postawa, Enzo był ledwie cieniem samego siebie. - Dzień dobry Enzo – odpowiedziała bardzo cicho. Jakoś tak zaschło jej w ustach a krzesło nagle zrobiło się bardzo niewygodne. Nie rozmawiali twarzą w twarz od czasu pamiętnego balu, po którym raczej nie pozostali w przyjaznych stosunkach. Blake oczywiście nie widziała w tym nic dziwnego - gdyby to ją ktoś potraktował tak jak ona Enzo, też raczej nie miałaby ochoty się z tą osobą już więcej spoufalać, a mimo wszystko krukon tu był i nie wydawał się w tej chwili zainteresowany kłótniami, co dziewczyna zanotowała z ogromnym poczuciem ulgi. Chciała z Enzo rozmawiać. Wiedziała, że już nigdy nie będzie jak dawniej, ale pragnęła odzyskać choć małą cząstkę ich poprzedniej relacji. Wpatrywała się w chłopaka z lekkim niepokojem, nie bardzo wiedząc co ma powiedzieć. Na dodatek ten tekst, że ma mu nie współczuć… Oczywiście, że była niewymownie zazdrosna o Audrey, ale życzyła jej raczej permanentnej smoczej ospy, a nie śmierci. Blake przecież nie była osobą, która cieszyłaby się z czegoś tak okropnego. -Nie grasz już w quidditcha? – spytała, a dopiero potem zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało. No bo przecież jakby sama się wydała, że czasami siadała na wieży spoglądając na boisko by popatrzeć na trenujących zawodników Ravenclawu pośród których od jakiegoś czasu nie potrafiła dostrzec czupryny Romulusa. Próbując więc zamaskować swoją wpadkę szybko zadała kolejne pytanie, ale i ono wcale chyba nie było najlepszym wyjściem z sytuacji. - Wiadomo co z Twoją mamą? Na litość boską… Blake czuła się jak słoń w składzie porcelany. Nie wiedziała jak ma się zachować. Nie chciała pytać jak Enzo się czuje, bo odpowiedź miała na wyciągnięcie ręki, ale nie chciała też jeszcze bardziej go dołować. Przygryzła więc wargę gotowa więcej się już nie odzywać. Mogli przecież posiedzieć też w ciszy, przerywanej jedynie skrobaniem pióra oraz tykaniem zegara w kącie pomieszczenia. Cisza to i tak milowy krok na przód od tego, co działo się ostatnim razem.
|
| | | Enzo Romulus
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Sro 15 Sie 2018, 23:38 | |
| Czuł na sobie jej spojrzenie i aż bał się podnieść wzrok, żeby znów nie zobaczyć tego wszechobecnego współczucia w jej piwnych tęczówkach. Nie chciał już w ogóle litości. W sumie to nie chciał niczego. Najlepiej byłoby wrócić do Watykanu, rozłożyć się na kanapie w przedpokoju w klasycznej żonobijce i bokserkach i tam właśnie dokonać żywota w towarzystwie kurtyzan i arcydrogiego alkoholu ze skrętem z marihuany w gębie. Może właśnie dlatego nie opuszczał szkolnych murów? Gdzieś podświadomie wiedział, że jest w stanie to zrobić, a to przecież byłaby absolutna katastrofa, a on obiecał sobie, że nie zejdzie na ścieżkę autodestrukcji przynajmniej przed 30, jeśli do tego czasu życie się nie ułoży. A przecież wiedział, że się ułoży. Tak samo jak wiedział, że najlepszym lekarstwem jest czas. Także nie chleje i zachowuje się poprawnie, czego absolutnie nikt się po nim nie spodziewał. A jednak. Nie grasz już w quidditcha? Na chwilę przestał oddychać, a jego mózg zrobił mu szybką projekcję wypadku Audrey. I zaczął oddychać znów. Trochę szybciej. - Nie. Dopóki nie zapomnę jak moja dziewczyna zabiła się na miotle raczej nie będę grał - powiedział cicho podnosząc na nią spojrzenie pełne... rozbawienia. Och, panna Blackwood zawsze potrafiła go rozbawić swoim brakiem taktu. Taka mądra, ułożona, a jednocześnie kompletnie bez wyczucia. Jakiegokolwiek. Wiadomo co z Twoją mamą? Na brodę Merlina. Zero taktu. Zero jakiegokolwiek wyczucia. Bawiło go to jednak niemożliwie, bowiem nie widział w jej oczach tej nieszczęsnej litości, a jedynie troskę. I bawiło go to, że ona wiedziała jak bardzo nie powinna zadawać tych pytań, a jednak one padły. I bawiło go to, że nie zachowywała się obojętnie. - Czy ty kiedykolwiek nauczysz się wyczucia? - zapytał z rozbawieniem, a cień uśmiechu rozjaśnił jego oblicze. Zamknął książkę i utkwił w niej dość obojętny wzrok. - Nie, nic nie wiadomo odnośnie mojej mamy. Sebastian jej szuka, ale skoro nawet on nie może jej znaleźć to oznacza, że prawdopodobnie nie żyje - powiedział obojętnym tonem, ale mimo to po policzku spłynęła mu łza. Kochał matkę. Wbrew pozorom był strasznym mamisynkiem i zdecydowanie nie był gotowy na zostanie sierotą. - Mam nadzieję, że u Ciebie wiedzie się lepiej? - otarł szybko łzę i przeniósł na nią całą swoją uwagę. Nie zmieniła się zbytnio od czasu kiedy zaczął jej świadomie unikać. Wciąż miała duże sarnie oczy, włosy z rudawymi refleksami i zacięcie do samorozwoju o czym świadczyły starannie zapisane kartki pergaminu. |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Czw 16 Sie 2018, 00:26 | |
| Gdyby tylko to głupio nie wyglądało to właśnie w tym momencie postukałaby się w głowę, ale jako, że nie chciała wyglądać jak idiotka przed Enzo mogła jedynie zapłakać nad swoją głupotą po cichutku, we wnętrzu swojej bezmyślnej osoby. Jak mogła zadać pytanie dotyczące czegokolwiek związanego z miotłą, podczas kiedy jego dziewczyna (na Merlina, jak to okropnie brzmi) zginęła tak, jak zginęła? Blake miała ochotę zakopać się pod ziemię, albo chociażby zakryć się podręcznikiem, co po sekundzie faktycznie zrobiła uniemożliwiając Enzo dostrzeżenie jak bardzo Blake nienawidzi siebie za te głupie pytania. Tak naprawdę bardzo mu współczuła. Współczuła mu niewymownie i musiała opierać się pragnieniu by go jakoś pocieszyć. Chciałaby powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze, że czas wyleczy rany i że Enzo w końcu zapomni, a jeśli nie zapomni, to pamięć nie będzie sprawiała mu już bólu. Chciałaby móc po prostu usiąść obok, objąć go ramieniem i dać znać, że może płakać ile wlezie, jeśli tylko akurat poczuje się gorzej. Po pierwsze jednak on pośrednio jakby zakazał jej takich gestów, a po drugie zwyczajnie sama pozbawiła się możliwości zrobienia czegokolwiek. Cóż, mogła go po prostu nie zdradzać. Kiedy jednak podniosła wzrok znad książki do Historii Magii nie dostrzegła cierpienia w spojrzeniu chłopaka. Wręcz przeciwnie – patrzył na nią lekko rozbawiony. Zwariował – pomyślała w jednej chwili. – Wygląda, jakby zwariował. Dlaczego się uśmiechał? Wiadomo, nie był to uśmiech, którym obdarowywał ją w czasach, kiedy na to zasługiwała, ale jednak. Enzo ją przerażał i Blake przez to jeszcze bardziej nie wiedziała jak ma się zachować. Posłała mu więc blady, lekko wymuszony uśmiech, w którym kryło się jedno wielkie zdenerwowanie. - Hmmm… No tak. Rozumiem – odpowiedziała. To jedyne co przyszło jej do głowy w tym momencie. Temat matki Lorenzo był jednak tym, o którym myślała już od dłuższego czasu. Już dawno chciała z nim o tym porozmawiać, ale z wiadomych przyczyn obawiała się w ogóle znaleźć w zasięgu wzroku chłopaka. Teraz nadarzyła się okazja, z której niestety skorzystała, choć mogła z tym poczekać, na bardziej dogodną chwilę. - Nie powinnam o to pytać… – odparła, gdy zarzucił jej brak taktu. Chciała, żeby pomyślał o czym innym, a w efekcie jeszcze bardziej go zdołowała. Bo przecież mimo jego początkowego rozbawienia pojedyncza łza znaczyła właśnie ślad na policzku krukona, a Blake mimo nieznacznej wady wzroku dostrzegła ją ze swojego miejsca. - A co z… no… biznesem w Watykanie? – zapytała znów za szybko, nim zdała sobie sprawę, że kolejny raz strzeliła sobie urokiem w stopę. Jeśli do tej pory Enzo jej jeszcze nie znienawidził do końca, to po dzisiejszym spotkaniu w bibliotece na pewno to zrobi. Przecież miała się już nie odzywać! Widząc, że Włoch nie jest w najlepszym nastroju powinna zostawić go w spokoju, a nie zasypywać go gradem takich pytań. Nie mogła jednak tego zrobić. To przecież logiczne i już dawno się do tego przyznała przed samą sobą, że nadal żywi uczucia do Romulusa. Gdy widziała jego szkliste oczy pękało jej serce, wolała więc spuścić wzrok i na powrót utkwić go w pergaminie. Enzo jest dużym chłopcem i na pewno da sobie radę. Nie potrzebuje pocieszenia od kogoś takiego jak Blake. Nie potrzebuje nawet pocieszenia od nikogo. Przecież w końcu jakoś udawało mu się docierać na zajęcia, nie opuścił się w nauce, porzucił tylko miotłę ale puchonka mocno wierzyła, że i ten problem z czasem się rozwiąże. Mam nadzieję, że u Ciebie wiedzie się lepiej? – drgnęła. Wiodło się? Niespecjalnie. Siedziała tu w samotności, z nikim już nawet nie rozmawiała podczas kolacji… Po prostu była. Mimo to uśmiechnęła się najszerzej jak potrafiła i pokiwała głową. - Mi? Oczywiście. Wiadomo, zawsze mogłoby być lepiej, ale nie narzekam. Planuję pojechać gdzieś na wakacje, odłożyłam kilka galeonów – powiedziała, chcąc brzmieć jak najbardziej realnie.Z tymi wakacjami to rzeczywiście prawda. Omijanie sobotnich wycieczek do Hogsmeade w istocie pozwoliło jej trochę przyoszczędzić. I tak nie miała z kim iść, a samotne szwędanie się po ulicach miasteczka raczej nie było idealnym planem na popołudnie marzeń. |
| | | Enzo Romulus
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Pon 20 Sie 2018, 14:24 | |
| Wyczuł jej zdenerwowanie i mimowolnie sam nieco się rozluźnił. Może faktycznie zwariował? Chyba na pewno, bo najbardziej sadystyczna część jego samego podjęła niezwykle ważną decyzję o tym, żeby tu zostać i torturować Blackwood na wszystkie możliwe sposoby. Oczywiście nie fizycznie, tylko pognębić ją trochę, od tak dla rozrywki. Obudzić w niej trochę wyrzutów sumienia, bo gdyby nie jej zdrada byliby przecież wciąż razem- młodzi, szczęśliwi i piękni, a on nie miałby tak cholernie złamanego serca z powodu śmierci Au co teraz. Możliwe, że i tak byłoby mu dobrze na tym świecie. Jednak nie byli razem. On był całkowicie i kompletnie sam, ona też nie otaczała się wianuszkiem towarzyskim. Bez względu na wszystko to on był większym frajerem w tym układzie, bo przecież nie był dla niej na tyle dobry, że poszukała z dupą szczęścia gdzieś indziej. Słysząc jej pytanie o rodzinny biznes przechylił się nieco do przodu opierając łokcie o blat. - Kręci się. Jak skończę szkołę obiecałem się nim zająć. Seba ma wystarczająco dużo na głowie, żeby zajmować się tym ciągle - wyjaśnił spokojnie z szelmowskim uśmiechem. Nie ma to jak odziedziczyć dobrze prosperujący dom uciech na terenie Watykanu. Dla Lorenzo było to jednak absolutnie normalne i logiczne, bo matka przygotowywała go do tej chwili od zawsze. Wiedział wszystko o stałych klientach, znał stawki i dziewczęta, śmiało mógł prowadzić księgowość. Póki co to wszystko działało prawie samodzielnie z czujnym okiem Machiavelliego, ale już niedługo miało spocząć na jego barkach. Nie mniej jednak było smokiem znoszącym złote jaja. Zyski były naprawdę wielkie i Enzo nawet zaczął zastanawiać się gdzie matka inwestowała całe to siano, ale starszy brat dość boleśnie uświadomił mu, że twarz Xandry też swoje kosztowała. Szkoda tylko, że ta inwestycja zaginęła bez wieści. - Gdzie planujesz jechać? Zawsze możesz przyjechać do Włoch -zaproponował i to o dziwo, całkiem szczerze. Trzeba mu przyznać, że dość hojnie rozdawał zaproszenia do Watykanu, ale miał miejsce na gości. Mama chciałaby, żeby ciągle przyjmował gości, bo uwielbiała, że jej synek jest tak dobrym gospodarzem. To nic, że zwykle zapraszał dziewczęta i pokazywał im głównie swoją sypialnię. To nic, grunt, że nie był odludkiem. - Jak tam życie z Priorem? - zapytał uprzejmie, bo na tej kartce jej życia zatrzymał się ostatnio, podczas gdy swoją tworzył wraz z panną Faulkner wchodząc jednocześnie na wyżyny swoich umiejętności gry w Quidditcha. Kurła, to były czasy! |
| | | Blake Blackwood
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" Pon 20 Sie 2018, 19:53 | |
| Czuła się jak ostatnia ofiara losu. Generalnie zawsze się tak czuła przy Enzo, ale po wydarzeniach, które ich poróżniły, miała się za debilkę jeszcze bardziej. Kiedyś, gdy się spotykali ciagle zastanawiała się co taki ktoś jak Enzo Romulus (ten super przystojny, z bogatej rodziny, inteligentny i na dodatek gracz Quidditcha) widzi w tej zwyczajnej Blake Blackwood (szarej myszce z Hufflepuffu, w warkoczach, z używanymi podręcznikami, która była kompletnym beztalenciem, co próbowała ukryć dobrymi ocenami). Długo nie umiała znaleźć powodu, zdziwiona zainteresowaniem z jego strony. Dziś już nie uważała siebie za tę samą osobę co wtedy, aczkolwiek ich losy potoczyły się w taki sposób, że dziś również nie mogła ukryć zdumienia, że Włoch z nią w ogóle rozmawia. A co jeśli to tylko tak jednorazowo? Co jeśli zaraz wyjdzie stąd i od razu zapomni, że był dla niej miły? Co jeśli zrobi Blake nadzieję, że mogą zapomnieć o przeszłości a potem zdepcze ją tak jak ona zdeptała jego uczucie tego pamiętnego wieczoru? Przełknęła ślinę nie mogąc odnaleźć się w tym nagłym potoku myśli. Enzo torturował ją i na pewno doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Widziała to. Co do domu uciech, którego dziedzicem miał chłopak zostać w najbliższym czasie, to Blake nie miała już do tego takich uprzedzeń jak kiedyś. Co jej do tego? Krukon miał swoje życie, z którym mógł robić co mu się żywnie podobało. Jeśli chciał być właścicielem burdelu w Watykanie, to mógł być właścicielem burdelu w Watykanie. Wszystko było dla ludzi, a żadna praca nie hańbi... Kiwnęła głową zamyślona. Dobrze, że Enzo miał jeszcze brata. Stracił matkę, stracił dziewczynę (wcześniej stracił też Blake), starszy brat z pewnością był mu teraz najbliższą osobą. - Rozumiem - powtórzyła. Dziś wszystko tak nagle rozumiała, co za dzień. Przegryzła wnętrze policzka, co robiła zawsze, gdy tylko się denerwowała. Przy Enzo trudniej jej było utrzymać swoje zdolności na wodzy, toteż jej początkowo czerwone końcówki włosów, przybrały swój naturalny odcień. Nie robiła tego, by się komuś podobać, znaczy, nie zmieniała koloru włosów bo chciała, żeby ktoś ja za to podziwiał. W ten sposób ćwiczyła i choć nadal brakowało jej jeszcze dużo do osiągnięcia perfekcji, z każdym mijającym dniem była bliżej sukcesu. - Dobrze, że chociaż w tej kwestii nie ma żadnych niespodzianek - dodała jeszcze powracając do tematu domu uciech. Nie wiedziała do końca o co mogłaby go jeszcze zapytać. Tęskniła za czasami, kiedy buzie im się zamykały, a jeśli się jednak zamykały to tylko dlatego, żeby wymienić drobnoustroje podczas długiej i porządnej sesji całowania. Czuła się niezręcznie, bo chociaż było wiele rzeczy o których chciałaby Enzo opowiedzieć, to zwyczajnie nie mogła tego zrobić. Na to już po prostu było za późno. Uniosła brwi zdziwiona, gdy z jego strony padło zaproszenie do Włoch. Oczywiście zapraszał ją już do swojego rodzinnego kraju niejednokrotnie wcześniej, aczkolwiek nie zdążyła skorzystać. Na początku wzbraniała się przed tym, no bo przecież była tak przeciwna temu gdzie mieszkał a kiedy już dała się przekonać to okazja przepadła. Nie sądziła jednak, że Romulus zrobi to po raz kolejny. Naprawdę byłby zdolny spędzić z nią część wakacji? Po tym wszystkim co mu zrobiła? - Myślałam o Francji, lub Hiszpanii, ale przemyślę twoją propozycję. Zaoszczędziłabym na hotelu - przyznała na głos. Nigdy nie była za granicą, to mogła być oferta jej życia i gdyby nie okoliczności, panna Blackwood przystałaby na nią nawet w tej sekundzie. Tykanie zegara nieznośnie wwiercało się w umysł dziewczyny, bo kiedy Krukon zadał to nieszczęsne pytanie o Priora, zapadła niezręczna cisza. Znaczy, niezręczna dla Blake, bo Enzo zdawał się być wyjątkowo wyluzowany. Sto razy bardziej wolałaby być stratowana przed stado hipogryfów zamiast opowiadać byłemu chłopakowi, którego się zdradziło o tym, że inny chłopak złamał jej serce. Masakra. Puchonka drgnęła lekko, nie wiedząc jak zacząć. Należało się jej. Nabroiła, teraz musi ponosić tego konsekwencje. - Cóż - chrząknęła. - Byłam jego jedenastą dziewczyną, a po mnie już była dwunasta i trzynasta jest teraz. Myślałam, że ze mną będzie inaczej, ale cóż, zdarza się... - wyjaśniła, starając nie zgłębiać się w szczegóły. Przecież nie będzie teraz wypłakiwać się Enzo w rękaw i narzekać na cały ród męski, podczas kiedy osobiście udowodniła, że żeńskiemu też nie można ufać. Prior należał już do historii i choć zdążyła już narobić sobie nadziei i przywiązać się do chłopaka, to jego odrzucenie nie spowodowało w Blake jakiejś większej depresji. Oczywiście było jej przykro, aczkolwiek nie na tyle, by rozpaczać z tego powodu tygodniami. Tym bardziej, że Jonathan i tak miałby to gdzieś. Westchnęła przeciągle. Jedyne, czego w życiu żałowała to fakt, że dała sobą manipulować przez jakiegoś ślizgona. Gdyby tylko przez chwilę włączyła wtedy racjonalne myślenie wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Los nie oszczędzał tego krukona, ale jednym z noży wbitych w jego plecy kierowała ona. - Enzo przykro mi... - powiedziała niemal szeptem spuszczając wzrok na książki. Sama do końca nie wiedziała o co dokładnie jej chodziło. O Audrey, o matkę, o nią samą? A może o wszystko na raz? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Dział "Zaklęcia i Uroki" | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |