Temat: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Pon 26 Maj 2014, 22:28
Opis wspomnienia
Rzecz o tym, jak Niemiec zapragnął zemsty na swojej ukochanej przyjaciółce, tylko dlatego, że zniszczyła mu piękną okazję by "pociupciać".
Osoby: Porunn Fimmel, Gilgamesh von Grossherzog, Ben Watts
Czas: Poranek po meczu Quidditcha
Miejsce: Korytarze w lochach
Porunn Fimmel
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Pon 26 Maj 2014, 22:56
Nie spała tej nocy dobrze. Może było to spowodowane wypiciem zbyt dużej ilości wódki, a następnie wymieszaniem jej z winem? A może była tak zdenerwowana na Gilgamesha, że z trudem powstrzymywała się od tego, żeby mu przyłożyć, porządnie. Tak dla zasady rządzącej ich dziwaczną znajomością, która o dziwo miała się dobrze. Wzajemnie sobie dokuczali, wzajemnie ośmieszali, wzajemnie chcieli sobie przyłożyć, ale co jak co – Niemiec był na tyle dżentelmenem, że kobiety nie uderzy. Przynajmniej nie z pięści. Różdżka to co innego, tego to na pewno nie zawahałby się użyć przeciwko niej. Jak zwykle wszystko miało iść swoim tempem. Dzwoniło jej w uszach, słyszała rzeczy, których normalnie nie byłaby w stanie. Oh, kacu morderco! Nie zapomniałeś o swojej starej przyjaciółce, jakie to szlachetne z twojej strony. Niesamowicie była mu wdzięczna, że ją odwiedził. Przecież poranek bez kaca był dniem straconym dla Ślizgonki… Poranna kąpiel powinna zaradzić, chociaż w pewnym stopniu. Zsunęła się z łóżka i rozczochrana poszła się ogarnąć, po czym gotowa na nowy dzień, wyszła na korytarze lochów. Dzisiejszy dzień nie zapowiadał się jednak na wybitny, szczególnie, że kątem oka zauważyła, że nie była sama, jak chciała. Trudno się mówi. Urwać osobnikowi głowy, to nie urwie. Każdy miał prawo przebywać w tym miejscu kiedy tylko mu się podobało. Nawet, jeśli tą osobą był… - No nie, Grossherzog, spania nie masz? – syknęła, gdy zauważyła stojącego niedaleko Niemca, jakby cholera już na nią tam czekał. Jej ciałem przeszły dreszcze, jednak jej wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony. Było to coś na pograniczu irytacji, złości, ale i też niepokoju związanego z nutą strachu. Nie, nie bała się głupiego Niemca, nie jego. Był nieszkodliwy. Gorzej z jego głową i pomysłami na tortury, które zapewne już kłębiły się w jego głowie. Nie pamiętała za bardzo co się stało zeszłej nocy, ale coś z tyłu głowy podpowiadało jej, że chyba było to związane bezpośrednio z jej osobą. A niech Cię, Fimmel. Co żeś znowu zrobiła?
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Pon 26 Maj 2014, 23:08
A tymczasem Gil...nie wiedział. Nic nie wiedział, nic nie pamiętał. Dosłownie nic, co działo się wczoraj. Wiedział tylko że...nic nie wiedział! Totalnie urwany film. Pamiętał tylko początek imprezy i że ktoś na nią przyszedł, kogo się tam nie spodziewał. Czyżby ich imprezę odwiedziła szlama...czy coś? I co on tu właściwie robił? W sumie, po namyśle, tu się obudził. Ale czemu akurat tutaj? Ta impreza musiała go zdrowo ponieść. Spokojnie wypoczywał, kiedy nagle...łup. Łup. Łup. Ktoś tu łupał. Niech go tylko Gil dorwie, to nogi z dupska powyrywa. O, krówka. W sumie...przypomniało mu się coś. Przypomniało mu się, że był wściekły na tą małą, wredną mendę. Nie pamiętał czemu, ale głupio by było sie nie odegrać, prawda? Nawet jeśli to tylko głupie urojenia. Tylko jakby to...argg, jego umysł źle działał. Swoją drogą, wypadałoby subtelnie ją wypytać, o to co wczoraj zaszło. Głupio było się tak mścić i nie wiedzieć za co. Przycisnął ją do ściany i przywarł do niej. Hmm, w sumie dość erotyczna pozycja. Nie, to nie tak miało być. Mało subtelne. Chwycił Porunn za włosy przy cebulkach, pociągnął i spytał: -Co Ty wczoraj odjebałaś, głupia krówko? Co to właściwie miało być? Sam nie wiedział czy coś zrobiła, ale raczej na pewno - w końcu to ona! A jego zemsta będzie okrutna, paskudna, brutalna i wredna. Niech no tylko się dowie za co się mści, to zamieni życie jego kochanej krówki w piekło! Zasłużone zapewne!
Porunn Fimmel
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Pon 26 Maj 2014, 23:39
Porunn jak nigdy nie spodziewała się takiej agresji ze strony Gilgamesha. O co mu chodziło? Czy oni w ogóle się spotkali w tamten wieczór? Wiedziała, że była na niego o coś zła, jednak za Chiny nie mogła sobie przypomnieć… o co tak właściwie poszło. A w sumie… musiała mieć powód, żeby być na niego zła? Przecież był tylko głupim, narcystycznym Niemcem, którego, gdyby tylko chciała, potraktowałaby drętwotą, a później zaciągnęła do schowka na miotły i tam zamknęła. Może kiedyś powinna to zrobić? Idealny pomysł, a okazja jeszcze się nie raz nawinie. Miała taką nadzieję. Gdy złapał ją za włosy, syknęła cicho, wyszczerzając zęby z bólu. O ty… cholerny… Był silny, a chwyt miał taki, jak to na pałkarza przystało. Chciała się ruszyć, jednak tylko sprawiała sobie tym ból. Niech ona tylko się uwolni… I… tak zrobiła. Nie odpowiedziała mu na te jego durne pytania, tylko podniosła kolano i szybkim ruchem uderzyła go prosto w krocze. Widziała jak się skulił, tym samym puszczając jej włosy. A więc, panno Fimmel? Idealne kopnięcie, bezbłędne! Tym razem ona chwyciła go za i tak krótkie włosy i podsunęła różdżkę do jego klatki piersiowej. - Nigdy więcej mnie nie dotykaj – powiedziała jadowicie, patrząc mu w oczy. Chyba sobie kpił, jeżeli uznał, że bez problemu będzie mógł tak nią pomiatać. Nie była osobą, z którą można było się tak obchodzić. Była z rodu Fimmelów, a do nich zwracano się z należytym szacunkiem. Pierdzieliła cholernego Niemca. Co za ignorant! Nawet nie pamiętała dlaczego byli na siebie tak źli. Co za dziwny rozwój sytuacji.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 27 Maj 2014, 00:07
CZY ONA ZROBIŁA TO CO MYŚLAŁ? Tak, pulsujący ból jąder, mówił mu że zdecydowanie zrobiła to co myślał. Jak śmiała. Ta durna krowa...nawet jeśli była do tej pory niewinna, to teraz przesadziła. Zamierzał się zemścić, wyjątkowo okrutnie. Kiedy go podniosła i rzuciła jakiś tępy tekst, nie odpowiedział. O nie, nie zamierzał jej zignorować. Po prostu jego odpowiedź będzie...w dość ciekawej formie. Zamierzał się zemścić okrutnie za to, co mu zrobiła teraz i wczoraj, niezależnie od tego, co właściwie zrobiła mu wczoraj. Celowała mu różdżką w klatkę piersiową...to trochę utrudniało sprawę. Trzeba było ją troszkę odsunąć. W końcu nie mogła stać tak blisko z tym paskudnym badylem. Dlatego też, ukradkiem wyciągnął swój badyl i celując do Porunn, z uśmiechem rzucił: -Depulso...krówko. Ale nie, to nie była jego genialna zemsta, za wszystkie wyrządzone mu krzywy. To była tylko...introdukcja. Ignorując to, że przez nią czuł niesamowity ból, przysunął się do niej (w sumie to daleko nie miał) i z chamskim uśmiechem, jednym rucham ręki, zerwał z niej koszulkę i stanik, po czym odrzucił je gdzieś tam, nie dbając o to że Porunn może być zła o ciuszki. No bo co go to obchodzi? Wbrew pozorom - nie zrobił tego z jego nagłej ochoty pooglądania sobie jej cycków, chociaż to też było mile widziane. O nie. Odsunął się od niej po czym wycelował w nią różdżką. -Po pierwsze - Twoje cycki są małe jak mózgi Puchonów. Wstydziłabyś się. A po drugie, za Twe niecne czyny i chamskie zachowanie względem mojej osoby, zamierzam Cie upokorzyć. Teraz pobiegamy sobie po Hogwarcie. Natomiast Ty będziesz trzymać rączki na wysokości bioder, żeby wszyscy mogli się pośmiać z Twojego rozmiaru dziecka z pierwszego roku. Ot cały genialny plan! Nakazać Porunn biegać pół nago po Hogwarcie. No bo niby czemu nie? Nie dość że mógłby się uśmiać, to jeszcze pooglądałby cycki. Jednakże jak znał Porunn to zamierzała mu się głupio stawiać. W takim razie trzeba dodać coś jeszcze. -A, no i oczywiście nie zapominaj że jestem lepszy w pojedynkach. Jeśli spróbujesz się postawić, to porozmawiamy troszkę inaczej i po naszym spotkaniu, będziesz czuła w gardle...niesmak.-powiedział wyszczerzony. Jakoś nie miał problemów z tym żeby ją oszołomić a potem wykorzystać seksualnie. Co prawda jeszcze nigdy jej tego nie zrobił, ale jak to mówią - zawsze musi być ten pierwszy raz. Dlatego też lepiej dla niej będzie, jeśli postanowi pobiegać po Hogwarcie z biustem na wierzchu. Chociaż w sumie...a kto ją tam wie, czego ta głupia krówka może chcieć. Tak czy siak, zasłużyła na karę, on jej ją zaserwował.
Ben Watts
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 27 Maj 2014, 21:03
Istniały takie momenty, w których Ben miewał przelotną ochotę spetryfikować kolegów i koleżanki z rocznika, a potem porozstawiać ich sztywne ciała w różnych ciekawych miejscach. Tego wstawić stopami do muszli w którejś z toalet, tamtego ubrać w przypadkową zbroję stanowiącą ozdobę korytarza, a jeszcze inną osobę postawić w sowiarni jako nowy stojak dla ptaków. Albo wylewitować na dach razem z łóżkiem z dormitorium. Należało im się za oddelegowanie Wattsa do odniesienia profesor Lacroix kilku ksiąg, które udostępniła Krukonom do napisania potężnej pracy domowej. Pech chciał, że Ben wyciągnął najkrótszy patyczek, ale wciąż po cichu wyczuwał oszustwo. Bo w końcu nikt nie lubił lochów oprócz Ślizgonów – czemu miałby? Wszędzie wilgoć i ziąb, a korytarze często płatały figla swoim wzajemnym podobieństwem i aż nadto łatwo można się było w nich zgubić. Chłopak zgrzytnął cicho zębami, po cichu ciesząc się, że zapiął bluzę prawie pod samą szyję. Teraz z grubymi tomami na rękach raczej nie mógłby jej poprawić, a wymarznięcie w lochach zamku nie znajdowało się na liście rzeczy, które chciał, by przydarzyły mu się z samego rana. Cicho szumiało mu w uszach przez wcześniejszą irytację i jak nigdy przypominał chodzącą bombę zegarową. Pytanie tylko brzmiało, czy eksploduje czy wszystko rozejdzie się gdzieś po kościach. Głosy, które dochodziły z kierunku, jaki obrał, miały o tym wkrótce zdecydować i sądząc po podniesionych tonach rezultat chylił się bardziej na rzecz bramki numer jeden. Krukon zatrzymał się na moment, rozważając obranie innej drogi do gabinetu psorki – byłoby to zgodne z jego polityką mówienia „nie” niepotrzebnym bójkom i zadymom, ale skoro już tu był, równie dobrze mógł zerknąć, co się działo. Przecież nie musiał nic robić, jeśli nie chciał. Ben odłożył książki pod jedną ze ścian i najciszej jak potrafił, by niepotrzebnie nie zdradzić swojej obecności, zaczął zbliżać się do rogu korytarza. Im bliżej, tym wyraźniej dobiegały do niego pozbawione echa strzępki tego, co mówił męski głos: „zamierzam Cie upokorzyć”, „jeśli spróbujesz się postawić”... Wystarczyło, żeby pan Watts wyciągnął różdżkę, bo coś mu podpowiadało, że metoda negocjacji, jaką preferował, raczej się w tym momencie nie przyda, a wyglądało na to, iż komuś faktycznie potrzebna była pomoc. Zanim wyjrzał zza rogu, miał jeszcze szansę odwrócić się i nie brać w tym udziału. Wszystko poszło w łeb, kiedy wreszcie zobaczył sytuację. Naprawdę wisiało mu i powiewało, co się wcześniej stało oraz jakie powody miał stojący do niego ni to bokiem ni to tyłem chłopak, który jak gdyby nigdy nic celował różdżką w półnagą Porunn. I nie, sądząc z tego, co wcześniej usłyszał, nie była to miła schadzka w lochach. Dlatego też w ogóle się nie zastanawiał, zanim podniósł różdżkę, rzucając: - Expelliarmus! Pierwszy raz się tak czuł – jak odsłonięty nerw gotowy na reakcję. I ta porażająca jasność umysłu, w której nie istniało aktualnie nic poza „zgnieć tego robala”, odsuwając na bok wszystkie nieistotne fakty. Nie było takiej opcji, żeby Gilgamesh mógł jakoś uchronić się od utraty swojego ukochanego badyla. Wydawał się zbyt zaaferowany panną Fimmel, żeby usłyszeć jakiegoś tam Krukona skradającego się w sąsiednim korytarzu. - Odsuń się od niej – zaczął, robiąc kilka kroków do przodu z wciąż wyciągniętą przed siebie różdżką, jednocześnie pilnując, by dystans między nimi nie pozwolił chłopakowi na doskok. Nie spuszczał z niego wzroku. - A jeśli zbliżysz się do różdżki, to eksploduję ci jaja. Na ten moment nie była to czcza pogróżka, a całkiem realna groźba. Wystarczyło jedno confringo, żeby Gil nie był już w stanie płodzić potomków. Dla świata może to i lepiej, by nie przekazywał dalej tych porąbanych genów.
Porunn Fimmel
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 27 Maj 2014, 21:55
To, co zrobił Gilgamesh przekroczyło jej najśmielsze wyobrażenia. Wiedziała, że był rąbnięty, ale nie spodziewała się, że aż tak. Gdy rzucił w nią zaklęciem depulso, jej twarz pokazała chwilowe zaskoczenie, po czym jej ciało walnęło z wielką siłą o zimną, kamienną ścianę. Opadła na podłogę i nim zdążyła zareagować, ten już pochylił się nad nią, unieruchamiając dziewczynę. Wypuściła z ręki różdżkę, która potoczyła się gdzieś niedaleko. Syknęła cicho, i nagle ten przeklęty kretyn zrobił to, na co w życiu by nie wpadła, jako jedna z tortur. Zaskoczył ją, skubany! Jej ciało przeszło okropne zimno, gdy chłód lochów uderzył odsłonięte ramiona, piersi i brzuch. Nie drgnęła, patrząc Gilgameshowi prosto w oczy. Jak zwykle nie dała mu tej satysfakcji i nie zaczęła się wierzgać ani krzyczeć. Może gdzieś w duchu sklinała na niego, że był podłym zboczeńcem, jednak na zewnątrz nie wyszło nic. Jej błękitne oczy delikatnie zabłysnęły, a ona nawet nie przejęła się komentarzem o małych piersiach. Przecież wiedziała, że natura nie obdarzyła ją dużym asortymentem, z którego korzystały kobiety aby zwabić do siebie mężczyzn. To wszystko przeszło na jej siostrę. Oh, jak ona się w tej chwili cieszyła, że Maria jej nie widziała. Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, który zupełnie nie pasował do sytuacji w jakiej się znalazła. Zupełnie nie pasował do reakcji kobiety, która powinna zareagować zupełnie inaczej! - Facet taki jak ty, takim zachowaniem rekompensuje sobie małego fiuta – powiedziała w końcu, po czym splunęła mu prosto w twarz. Nie szarpnęła się, wiedziała, że i tak by nie miała szans mu uciec, nawet, jakby udało jej się jakimś cudem zrzucić go z siebie. Nagością w tej chwili się nie przejmowała. Sam fakt, że Grossherzog był o wiele za blisko był bardziej upokarzający niż jej nagość, której… chyba nie musiała się aż tak wstydzić? Nie miała czego. Gilgamesh nie zdążył zareagować, kiedy ktoś za pomocą Expeliarmusa wytrącił mu różdżkę z ręki. Korzystając z jego zaskoczenia, Porunn szarpnęła się i chwyciła swoją różdżkę, leżącą niedaleko i niemalże od razu walnęła w Ślizgona zaklęciem: - Conjunctivitis! – krzyknęła, ale nie skończyła na tym. Oślepiając Gilgamesha, rzuciła jeszcze jedno zaklęcie. – Depulso! – ślizgon został odrzucony od dziewczyny, a ona mogła szybko wstać. Chwyciła za różdżkę Gilgamesha, której wcześniej został pozbawiony i schowała do kieszeni spodni. Stała tyłem do Bena, a jedną ręką zakrywała piersi. - Daj mi swoją bluzę – powiedziała, spoglądając na krukona kątem oka.
Gilgamesh von Grossherzog
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 27 Maj 2014, 22:24
No i się narobiło nieźle. Najpierw wygrywa i rozdaje karty, a potem wpada mu jakiś dupek. Najpierw został perfidnie rozbrojony, potem nagle go oślepiają, miotają nim. Niech no tylko się dowie kto mu przeszkadza. Choćby to był sam Rosier czy ktoś inny, komu zwykle był przychylny, to teraz miał przesrane. Ten kto ośmielił mu się utrudniać sprawę, niech no tylko poczeka. Gil teraz nie ma możliwości się zemścić, ale przyjdzie moment, gdy tego ktosia dorwie, sam na sam. Wyrwie mu wątrobę gołymi rękami, ktokolwiek by to nie był. Poczekał chwilę aż jego wzrok powrócił. Dopiero wtedy wstał i rozpoznał swoją przyszłą ofiarę. To ten zasrany Krukon! Jakkolwiek by się nie nazywał, Gilgamesh już przekreślił resztę życia tego dupka. Prychnął. -No proszę, proszę, kogo my tu mamy? Szlachetny dom Roveny Ravenclawa, a? A mówią że to my, Ślizgoni, jesteśmy troszeczkę niehonorowi. Jednakże zdecydowanie mnie przekonałeś, że w porównaniu z wami, jesteśmy aniołkami. Atak z zaskoczenia to dobry sposób, aby zmanifestować że obawiasz się stanąć ze mną do uczciwego pojedynku. Swoją drogą...krwawił. Kiedy Porunn go dosłownie odrzuciła, zahaczył łukiem brwiowym o ścianę. Strużka krwi płynęła mu po twarzy, spływając po kąciku ust i plamiąc koszulę. Hmm, można to wykorzystać. Gilgamesh miał akurat ochotę na odstawienie małego przedstawionka, specjalnie dla swojego nowego, najbardziej znienawidzonego super bohatera. Jedno było pewne - tego durnego Krukona, przebijał tylko Syriusz Black. No to cóż...pora rozpocząć jego małe show. Malutkie, niegroźne. -Zabieraj swoje brudne łapska z mojej różdżki, albo może się to dla Ciebie wyjątkowo źle skończyć. Książę Slytherinu nie wybacza-powiedział beznamiętnie, po czym odwrócił głowę tak by krew spłynęła mu na usta i z radością jej trochę zlizał. Hmmm, jego czysta krew była...pyszna. Musi częściej jej próbować, zdecydowanie. Mimo wszystko - znudziła mu się już durna zagrywka chłopaka. Zaraz zaraz...on nie miał jego różdżki. Na pewno ta głupia krowa ją teraz ma. Swoją drogą...można to odpowiednio odegrać. -Oddawać różdżkę kretyni, bo nic z was nie zostanie.-powiedział, po czym irracjonalnie zaczął powoli iść w ich stronę, jakby nie przejmując się tym, że przed chwilą go pobito i grożono mu. Jeśli Krukon chciał to bez problemu mógł go wysadzić. Gdyby był wystarczająco zły aby to zrobić, Gilgamesh byłby z niego szczerze dumny. Jednakże wątpił w to. -Jeśli zaraz nie dostanę różdżki spowrotem, będziecie mnie musieli zabić, dla własnego bezpieczeństwa. Czy któreś z was ma odwagę?-rzucił i rozłożył ręce, uśmiechając się szyderczo. Jeśli nikt nie zamierzał powstrzymać jego małego spacerku w ich stronę, to zamierzał być bardzo miłym i kochanym. W końcu bez różdżki ciężko mu byłoby ich krzywdzić. Tak jakby stracił jaja trochę, albo ręce. Podszedł więc tak blisko, żeby jego i Bena dzieliła tylko jego różdżka i chwycił jego dłoń, nakierowując jego wyciągniętą różdżkę prosto w swoje serce. -Zabij. Jesteś Krukonem, na pewno znasz zaklęcie. To tylko dwa słowa. Jeśli tego nie zrobisz, oboje zgnijecie w męczarniach w lochach, w moim rodzinnym zamku. Zrób to, chyba że jesteś ciotą.-powiedział cicho, po czym obłąkańczo spojrzał mu w oczy. Był prawie pewny że taka malutka gierka, zdecydowanie poprawi jego sytuację. A jeśli nie, to trudno, najwyżej oberwie, a potem się zemści. Oba rozwiązania były ciekawe.
Ben Watts
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 27 Maj 2014, 23:30
Może nie wszystko potoczyło się tak, jak założył sobie Krukon, ale zdecydowanie nie mógł narzekać na finalny efekt. Gilgamesh stracił różdżkę i rąbnął w najbliższą ścianę uderzony zaklęciem Porunn, chwilowo niedysponowany. No właśnie, Porunn. Ben jej nie docenił, sądząc raczej, że wstyd nie pozwoli jej podjąć działania – o, jak bardzo się mylił. Chyba nawet trochę go oszołomiła gwałtownością reakcji, ale zdejmował z siebie dodatkową warstwę jeszcze zanim skończyła mówić. Nagrzana od ciała chłopaka bluza bez słowa protestu z jego strony znalazła się na ramionach Ślizgonki, ukrywając jej nagość. Nie musiała nawet prosić (choć w jej ustach brzmiało to bardziej jak rozkaz), bo i tak by to zrobił. Nie mógł wiedzieć i wcale go to aktualnie nie obchodziło, kto miał „rację” w tym sporze, ale nie istniała opcja, by przeszedł obojętnie obok upokarzania w jakiejkolwiek formie. Ręce, które bezwiednie zostawił na ramionach dziewczyny, strategicznie omijając wzrokiem otoczenie jej klatki piersiowej, cofnęły się, kiedy Gil podniósł się z miejsca, gdzie rzuciło nim zaklęcie. Jak na kogoś, kto właśnie oberwał, mówił całkiem składnie, odstawiając do tego pompatyczne show. Właściwie to trochę aż za, biła od niego swoista sztuczność, jakby wcześniej przygotował sobie treść monologu i didaskalia. Jedna z brwi Krukona uniosła się nieznacznie, a on sam mruknął tylko: - Słowa, słowa. Bo czym więcej były obietnice o zemście, jeśli nie próbą nastraszenia? Na swoje nieszczęście Gil trafił na przeciwnika, który od małego używał właśnie umiejętnie dobieranych słów a nie siły, by załatwiać pewne sprawy i wychodzić z kłopotów obronną ręką. Cały ten zaaranżowany, tragiczny spektakl wydał mu się raczej tandetny niż przerażający. Nawet jeśli Ślizgon nie żartował, mówiąc o zemście. Znajdując się z nim na odległość różdżki, Ben poczuł metaliczny zapach krwi, który nieprzyjemnie zakręcił w nosie. Patrząc mu prosto w zielone oczy, pozwolił, by samozwańczy książę Slytherinu skończył mówić. A potem rzucił krótko: - Petrificus totalus. Gil miał tego pecha, że plotąc o lochach w rodzinnym zamku i torturach, stał po niewłaściwej stronie różdżki i teraz jego spetryfikowane ciało po prostu zwaliło się na podłogę z gustownym JEBS, wzniecając obłoczki kurzu i pyłu. Watts odetchnął głęboko w próbie choć względnego doprowadzenia się do mentalnego porządku. Jeden, dwa trzy. Jesteś kwiatem lotosu na tafli pierdolonego jeziora. Nie zaszczycając spetryfikowanego spojrzeniem, obrócił się, zwracając do stojącej obok Porunn: - Możemy go zawiesić gołego nad wejściem do Wielkiej Sali, ale to twoja decyzja. Odnosił wrażenie, że sugestia odwetu sprawi, iż dziewczyna poczuje się nieco lepiej niż przy pytaniach o samopoczucie.
Porunn Fimmel
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Sro 28 Maj 2014, 22:20
Kącik ust Porunn drgnął, jakby chciała się uśmiechnąć, ale nie do końca wiedziała jak. Powinno być jej przykro, widząc Gilgamesha całkowicie spetryfikowanego, leżącego nieruchomo na zimnej podłodze. Dalej nie wiedziała, czy to wszystko jej się śniło, czy było prawdziwe, ale co z tego, ważne, że rzekomy książę ciemności-slytherinu czy czegoś tam… po prostu został pokonany przez… amatora! Nie wiedziała jakie zdolności miał Ben, spotkała go raz w wieży, a tak, raczej starała się go unikać. To było miłe, że mimo jej złośliwości wobec niego, on nie zawahał się jej pomóc. Wiadomo, bieganie półnago po Hogwarcie raczej nie należało do jej ulubionych zajęć. Podeszła do ślizgona w milczeniu, po czym przykucnęła nad nim i spojrzała mu w oczy, uśmiechając się szeroko, tym razem pozwoliła sobie na ten gest. Był pełen jadu i złośliwości. Wyglądała jak osoba, która właśnie wymyśliła idealny plan zemsty za sam fakt, że ją dotknął tam, gdzie w życiu by mu nie pozwoliła. Wszystko miało swoje granice, a Grossherzog właśnie je przekroczył. Powoli przesunęła dłonią po jego zastygłej w bezruchu twarzy, po czym przysunęła różdżkę. - Anteoculatia – powiedziała z szerokim uśmiechem, a czubek różdżki zalśnił delikatnym światełkiem. Na czubku głowy Gilgamesha wyrosły dwa poroża, dosyć sporych rozmiarów. Fimmel roześmiała się wesoło, po czym spojrzała na Bena, który zaproponował powieszenie go nagiego przy wejściu do wielkiej Sali. Skinęła głową z aprobatą, a w jej oczach zabłysnął blask podekscytowania. Oh tak, to byłoby cudowne! -Zdejmiesz mu ciuchy, czy ja mam to zrobić? – spytała, po czym podniosła się z kucek i rozejrzała się dookoła, w poszukiwaniu swoich ciuchów, które wcześniej zdarł z niej ten rogaty zboczeniec.
Ben Watts
Temat: Re: Już ja się zemszczę, głupia krówko! Wto 10 Cze 2014, 23:59
Wyglądało na to, że adrenalina wciąż buzowała w żyłach Krukona, bo cały czas miał wrażenie, jakby oglądał całą sytuację z boku, a nie faktycznie w niej uczestniczył. Później w samotności, gdy będzie okazja, by lepiej ją przemyśleć, pewnie złapie się za głowę, albo uderzy czołem w ścianę, klnąc na własną głupotę. A potem dojdzie do wniosku, że było warto. Bo przecież było. Nawet jeśli nigdy nie miał w sobie aspiracji do roli rycerza na białym koniu jak w tych mugolskich bajkach, które ilustrowała ciotka. Nie wiedząc co zrobić z rękami, gdy zagrożenie ze strony Ślizgona zostało już wyeliminowane, chłopak skrzyżował je na klatce piersiowej, przesuwając w palcach różdżkę. I jak to zwykle robił w kontaktach z kimkolwiek, podążył wzrokiem za Porunn, która kucnęła przy koledze z domu. Bluza użyczona przez Wattsa była wyraźnie za szeroka na jej kobiecej figurze i węższych ramionach, ale widok ten wywołał w nim ciche ukłucie dumy. Nie miał właściwie pewności – ba, nawet pomysłu! - dlaczego, ale wrażenie zaliczał do tych z gatunku zdecydowanie miłych. Nieznacznie uniósł brwi, gdy z głowy Gilgamesha zaczęło wyrastać jelenie poroże i rzucił krótko: - No tiary to już nie założy. Chyba, że gdyby się uparł, mógł ją sobie zawiesić na jednej z „odnóg” tego wspaniałego dodatku, jaki sprezentowała mu panna Fimmel. I znów to głupie uczucie zadowolenia, że jego absolutnie wariacki pomysł – weź się w garść Watts, co ty wyrabiasz! - został zaaprobowany. Chociaż naprawdę, naprawdę nie miał ochoty rozbierać Gilgamesha, jak mógł wyrazić swoją opinię. Pomysł był dobry, tylko ta część planu nie do końca przemyślana... Z odgłosem wyrażającym coś między zdegustowaniem a irytacją machnął różdżką, jednym sprytnym zaklęciem pozbawiając Ślizgona absolutnie każdego artykułu ubrania, które zgrabnie złożyły się w kostkę i wylądowały przy jednej ze ścian. Pozostawało już tylko wylewitować go nad wejście do Wielkiej Sali, nie natrafiając po drodze na żadnego nauczyciela lub Filcha, a potem przykleić rogacza do ściany. Brzmiało jak kupa śmiechu i zabawy...