IndeksIndeks  SzukajSzukaj  Latest imagesLatest images  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 

 Chrzest Maleństwa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Lily Evans
Lily Evans

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptyWto 03 Cze 2014, 23:22

To nieprawda. Lily dość często wyglądała przeciętnie, czasem także po prostu śmiesznie, a jeśli akurat zbliżały się egzaminy, po prostu okropnie. Nie była nadzwyczajną pięknością, właściwie wiele osób nie uważało ją nawet za ładną. Owszem, dzięki rudym włosom i jadowicie zielonym oczom przyciągała spojrzenia, ale nie zawsze były one pochlebne. Tym niemniej dzisiaj wyglądała całkiem korzystnie, co zawdzięczała zarówno strojowi, jak i decyzji o rozpuszczeniu loków. Wyglądała bardziej jak zadowolona z życia nastolatka, niżeli sztywna pani prefekt. Szkoda, że mogło się to bardzo szybko zmienić...
Kiedy Syriusz zatrzymał ją w pół kroku i właściwie zmusił do zajęcia miejsca w pierwszej ławce, na jej twarzy pojawił się lekki wyraz niechęci, który stosunkowo szybko zamaskowała pod przyjaznym uśmiechem, którym obdarzyła Tanję (dopiero teraz ją zauważyła, no doprawdy!) oraz Resę, Lucasa i Charlie. Starała się każdego stosownie powitać, bo też nie znajdował się na chrzcie nikt, kogo nie darzyła sympatią. Nawet Łapa, choć jego całkiem chętnie zdzieliła by przez zapchloną głowę od czasu do czasu. Jej mina nie zrzedła nawet wtedy, kiedy zatrzymała spojrzenie na siedzącym obok Rogaczu. Co prawda nie zamierzała nosić prezentu, który od niego dostała, ale to jeszcze nie powód aby się obrażać! Właściwie odnosiła się doń bardziej przyjaźnie niż zwykle od czasu tamtej pamiętnej nocy i chyba zamierzała dalej iść w tym kierunku, bo zamiast piorunować go wzrokiem, co przeważnie praktykowała, uśmiechnęła się lekko i dopiero wtedy skoncentrowała na Syriuszu.
I byłaby tak przetrwała całą ceremonię we względnym spokoju, gdyby nie idiotyczne pomysły Łapy! Czy ten człowiek doprawdy nic nie miał w tej swojej głowie? Nie wystarczyło mu, ze przyszła na ten śmiechu warty chrzest, więc dodatkowo chciał obciążać ją jakąś kłopotliwą rolą matki chrzestnej? Po co ona motorowi?! Nade wszystko zaś wzbraniała się przed figurowaniem w jakichkolwiek zestawieniach, które stawiały ją w parze z Potterem. Miała wrażenie, że wszyscy popychają ją do przodu i zmuszają do stawiania zbyt szybko kroków, które być może zrobiłaby sama, jedynie trochę później. Dostrzegła jednak błagalne spojrzenie Dorcas i zawahała się w swoim postanowieniu odmówienia tego wątpliwego zaszczytu. Wiedziała, że przyjaciółce zależy na zadowoleniu i szczęściu Syriusza, ale czy to naprawdę musiało oznaczać, że ona, Lily, zostanie zmuszona do sprzeniewierzenia się samej sobie? Oliwy do ognia dodał jeszcze Potter ze swoim durnym pytaniem. Black ojcem chrzestnym jej dziecka? Musiałaby rozum postradać.
-Czy na to stanowisko nie powinno się wybierać osoby odpowiedzialnej? – odparła pytaniem, spoglądając ponad ramieniem Jamesa na motor i wyłapując gdzieś czerwoną twarz Petera. Coś czuła, że będzie już tylko gorzej. W pewnym momencie zdała sobie jednak sprawę, że po pierwsze trochę dramatyzuje, a po drugie nie ma właściwie większego wyjścia. Jak się powie A, to naturalną jest konieczność dodania B zaraz potem. Zwłaszcza, że po wyrazie twarzy Pottera widziała, że on uparcie bez niej się nie ruszy, a takiego dramatu by już Syriusz nie przeżył.
Wsunęła więc niechętnie dłoń w tę podaną jej przez Rogacza i z pewnymi oporami opuściła bezpieczną przystań ławki. Stanęła obok motoru, ale na jej twarzy próżno by szukać zadowolenia i dumy z tego powodu. Starała się jak mogła, aby nie wyglądać jak na pogrzebie! Nie do końca jednak wszystko było jej winą... Jak bowiem Syriusz wyobrażał sobie jej reakcję na formułki wypowiadane przez Glizogona?!
Miłowanie dobrej zabawy jeszcze by przełknęła, ale uprzykrzanie życia Filchowi?!, nie kierowanie się regulaminem?!, dręczenie Pani Norris?! i co w ogóle ma znaczyć „nie zbaczanie na drogę smarkerusowatości”?! Z każdym słowem Petera złość była coraz wyraźniej widoczna na twarzy Lily, a jej usta powoli zamieniały się w jedną, wąską, pobladłą kreskę. Co bardziej niż oczywiste, nie przyłączyła się ani razu do chóralnego „wyrzekam się”.
-To wszystko nie jest już nawet śmieszne. – stwierdziła ostatecznie zimnym tonem, nie wrzeszcząc jednak i nie wybuchając furią. Zwracała się bardziej do samej siebie, niż do nich. Po prostu... nie miała już siły na kłócenie się z Huncowtami. Wszystko by zresztą puściła mimo uszu, gdyby Łapa pozwolił jej siedzieć gdzieś z tyłu i odbębnić uroczystość bez większego angażowania się nią. Albo gdyby koniecznie nie musieli przywoływać tematu Snape'a. Jak jednak miała zachować dystans, skoro on sam wysunął ją gdzieś do przodu, niemalże na pierwszy plan i prowokował?
Syriusz Black
Syriusz Black

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 04 Cze 2014, 16:13

Peterowi brakowało tylko koloratki czy księgi z pismem Huncwota przy piersi. Trafnie odgrywał rolę księdza, nawet czerwony kolor skóry tak bardzo w tym nie przeszkadzał. Łapa wiedział, że przyjaciel nie przepada za publicznymi wystąpieniami, ale tylko on nadawał się do tej istotnej roli. I nie zawiódł się. Z gorliwością przedstawił nowe imię Maleństwa, a wymówił je niemalże z czcią. Poczuł łzy napływające do oczu. Ilekroć spoglądał na maszynę, wzruszał się. Miał wspaniałych przyjaciół, najlepszych jakichkolwiek mógł sobie wymarzyć. Po raz setny dziękował Tiarze Przydziału za wybór. Tylko w Gryffindorze można zawrzeć kryształowe przyjaźnie, które przetrwają wiele lat - wiedział o tym i z tego powodu się cieszył.
Nie zauważył oporów Lily z podejściem do mównicy. Wzruszył ramionami nic nie rozumiejąc, gdy James posłał mu wymowne spojrzenie. Droga do piekła nie musi być nudna. Skoro i tak ma przechlapane u Evans, nie zrobi mu różnicy czy go zabije mając więcej powodów czy mniej. Podchodził do tego luzacko, nie analizując każdego jej słowa i wyrzutu. Był szczęśliwy! Okej, był szczęśliwy jeszcze dziesięć sekund temu. Skończyło się to jak ręką odjął przy chóralnym "Wyrzekam się". Twarz Łapy stężała. Lily nie otworzyła ani razu ust. Wyglądała jakby to ona właśnie kogoś pogrzebała. Przy niej Tanja była okazem radości i rozluźnienia. Syriusz przyglądał się rudowłosej z trwogą. Uśmiech na jego ustach zastygł w swej sztuczności. Choć znał tę dziewczynę tak, jak się zna obiekt westchnień swojego przyjaciela, nie przewidział, że zechce popsuć imprezę.
- Ty nie potrafisz się bawić. - szepnął cicho, aby słyszała to ona, James i ewentualnie Peter. Podszedł do Glizdogona i klepnął go lekko w łopatkę. - Kontynuuj. - Splótł ręce przed sobą i z dumą, choć już zachwianą irytacją, wysłuchał reszty przemowy. Gdy ludzie zaczęli klaskać, a powinni w takiej sytuacji, tak?, uśmiechnął się do wszystkich i też bił brawo dla Male...znaczy się dla Alice. Wyjął różdżkę i zamaszyście machnął nią w stronę stolika. Kieliszki tam stojące zapełniły się samoistnie winem korzennym - trochę mocniejszą odmianą piwa kremowego. Taca uniosła się w powietrzu i samodzielnie rozdała każdemu Gryfonowi i Krukonowi po jednym kieliszku.
- Za Alice! - wzniósł toast i unosząc swój kieliszek w ich stronę, napił się po chwili miłego dla gardła napoju.
Tylko jeden raz spojrzał na Lily. Z zawodem, a był to zawód szczery i głęboki. Potem, gdy odwrócił się do Glizdogona, już ani razu nie spojrzał na pannę Evans. Nachylił się do Petera z uśmiechem i oparł o jego ramię.
- Potowarzyszysz Charlie? Nie odrywała od ciebie wzroku. - zasugerował, troszeczkę naginając prawdy. Widział niedaleko dyndającą jemiołę nad jej głową, dlatego wykorzystał sytuację i popchnął lekko kumpla w stronę panny Allison. Wybaczy mu kiedyś, prawda? Przeszedł kawałek i przypałętał się do Resy, niby to przypadkiem.
- Przypilnujesz Tanji? - poprosił grzecznie uśmiechając się czarnulki z wesołymi iskierkami w oczach. Jako gospodarz musiał zapewnić prestiż imprezie. Nikt nie mógł stąd wychodzić z zagniewaną miną czy uciekać. Odgonił ręką lampion, który próbował ich zaatakować i zerknął na stojącego obok niej Kurkona z podejrzliwością. Shaw, Shaw, znał Shawa. Ale tylko z widzenia.
- Fajnie, że przyszliście. - odpuścił sobie wypytywanie czy aby na coś się tu nie święci między nimi. Zresztą, byłoby fajnie! Posyłając dziewczynie uśmiech, powrócił do Maleń... do Alice lśniącej na środku.
Machnął do Cu Connora, aby podszedł. Była to forma ratunku przed gniewem Everett, która dalej się piekliła. Nachylił się do motocyklu i odwiązał kokardę z reflektora.
- Dzięki za świadkową. - powtórzył jeszcze raz i wskazał po chwili cacko stojące obok. Napił się trunku i odstawił na lewitującą nieopodal tacę. Objął okrągły wielki reflektor umiejscowiony z przodu i przechylił go trochę w dół. Następnie zapalił - wystrzelił snop jaskrawego światła oślepiającego każdego, kto mógłby się znaleźć w jego promieniu.
- Myślę, żeby wydłużyć zasięg i może trochę zmniejszyć moc. Albo umieścić to z tyłu. Niby Alice wyrestaurowana, ale jeszcze mi coś nie gra. - przyglądał się z czułością ex Maleństwu i ani razu nie spojrzał w stronę Evansowej. Zagrała muzyka z radia, jak zawsze Upiorni Wyjcy i wszyscy mogli się bawić i co najważniejsze: zacząć jeść. Łapa podwinął rękawy białej koszuli i kucnął obok maszyny, coś majstrując przy świetle. W międzyczasie odruchowo zerkał w stronę Dorcas, posyłając tam uśmiech i odświeżając w głowie jej oszałamiający wygląd. No i te szpilki...z trudem nie wpatrywał się w nie.
Uparcie udawał, że Evans "wyrzekła się" i wcale nie popsuła mu nastroju na resztę imprezy. Przyszedł się tu bawić z innymi i chwalić reszcie Alice. Wyczuwał na karku spojrzenia Jamesa, który z pewnością wiedział jak bardzo się zawiódł. Zajął się więc ochrzczoną i wymieniał uwagi z Cu, jak gdyby nigdy nic.
James Potter
James Potter

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 04 Cze 2014, 16:49

-Czasami na chrzestnych wybiera się po prostu najlepszych przyjaciół. – a że Łapa jest już jej najlepszym przyjacielem, nie wątpił. Nie ważne, czy kiedykolwiek Gryfonka zdecyduje się z nim być. W jakimś tam stopniu zyskała serducho tego psiaka, który przecież był najwierniejszym człowiekiem na całej planecie. Nawet przywalić porządnie nie umiał komuś na komu mu zależało.
Ciepły dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa, gdy Lily chwyciła jego wyciągniętą dłoń. Wbrew pozorom nie była to żadna forma nacisku z jego strony. To był ten moment kiedy jeszcze mogła się wycofać. Nie zrobiła tego. Rogacz sam nie wiedział czy to wina spojrzenia Dorcas czy może jednak dziewczyna stwierdziła, że przecież to tylko zabawa. Modlił się o to drugie i pociągnął ją w stronę Maleństwa. Zapewne nawet nie podejrzewał co wydarzy się dalej, a nawet jeżeli miał obawy to nie sądził, że będzie to aż tak drastyczne dla Syriusza.
Przez jeszcze chwilkę nie wypuszczał drobnej dłoni Evans z uścisku, jakby chcąc się nacieszyć. Jednakże, gdy tylko Peter zaczął dukać swą przemowę, rozprostował palce i pozwolił ręce Lily opaść bezwiednie wzdłuż boku. Jego samego świerzbiły tak bardzo, że miał je ochotę włożyć do kieszeni spodni. Powstrzymał się jednak i tylko czuł jak od czasu do czasu wierzch jego dłoni ocierała się o jej dłoń. Syriusz miał swoje dorcasowe szpilki, on miał skórę Lily. Jak manekin powtarzał „Wyrzekam się”. Czekajcie…że co?!
Nagle jakby wyrwany z letargu spojrzał na Petera. Co on wyprawia? Przy Lily? James potrząsał głową i gestami dając znaki Glizdogonowi, by przestał, pominął tę część, ale ten był ślepy na wszystko, tak bardzo przejęty swoją rolą. I nawet jeżeli uśmiechał się dosyć sztucznie, serce galopowało mu jak oszalałe stado hipogryfów. W myślach błagał Merlina i wszystkich wielkich czarodziejów, by Lily chociaż raz rzuciła do kąta swoje zasady i przekonania. Jak widać jednak, niezbyt gorliwie to robił.
Twarz Syriusza nigdy tak bardzo go nie przerażała, jak i nie napełniała smutkiem i wściekłością. Czy naprawdę powiedzenie „wyrzekam się” dla zabawy, było tak trudne? Czy było to coś wielkiego. Rogacz spojrzał na Lily, nie za bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
Gdy Glizdogon skończył swoją zacną przemowę, Rogacz szybko wtrącił parę groszy, co by trochę rozbawić towarzystwo.
-Mogę dołożyć jeszcze jedną obietnicę? – i nie czekając na zgodę pociągnął swoją myśl. – No więc, ponieważ to jest bardzo urocza dziewczynka, przy okazji udało Wam się z nią Syriusz i Dorcas… – mrugnął do przyjaciela. W między czasie chwycił kieliszek szampana, który pojawił się znikąd. – , a ja jestem jej ojcem chrzestnym, obiecuję, że jeżeli Smarkersus będzie jej dokuczał, albo nie daj Merlinie położy na niej lapy, powieszę go osobiście za gacie z Wieży Astronomicznej. – i z uśmiechem na ustach, wypił łyk napoju, następnie odłożył kieliszek na stolik.
Zachowanie Łapy, było jak najbardziej trafne, a i sam Rogacz podpisałby się wszystkimi czterema kopytami pod tym co powiedział do Lily. I zapewne, gdyby był dawnym sobą, wziąłby przykład z Blacka i udawał, że Evans tu nie ma i wcale nie zepsuła humoru co poniektórym. Jednakże przez ostatnie pół roku zaszło w nim parę zmian, które powodują, że ma ochotę powiedzieć co nieco pani prefekt. I to bardzo dosadnie.
Podszedł do rudowłosej i bez zbędnych ceregieli chwycił ją za łokieć, mając gdzieś jej niechęć do czyjegoś dotyku. Po prostu miał to teraz głęboko w poważaniu.
-Musimy pogadać. – i z takim lakonicznym wyjaśnieniem swojego zachowania, pociągnął dziewczynę w kierunku Zakazanego Lasu. Nie wszedł do środka, co to to nie. Zatrzymał się na samym skraju, z dala od kłopotliwych lampionów i ciekawskich uszu.
Tu, w ciemności nie było aż tak widać jego zawodu, wściekłości, smutku. Ale mógł przynajmniej przestać szczerzyć się jak idiota. Parę razy poruszył szczęką zastanawiając się czy nie dostał szczękościsku. Coś ostatnio za często udaje uśmiech.
-Uważasz, że to było w porządku? – spytał, jednocześnie pokazując na miejsce, gdzie stali jako chrzestni, jakby chciał dać do zrozumienia o co mu chodzi. Nie miał zamiaru krzyczeć, czy rozdzierać szat. Ale też nie zamierzał zostawiać tego tak po prostu. Przez większość jego życia w Hogwarcie, to Lily mówiła mu, że zachował się nieodpowiednio. Teraz to on miał zamiar coś jej uświadomić.
Remus Lupin
Remus Lupin

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 04 Cze 2014, 17:17

Remus spojrzał stanowczo do Łapy, który chyba coś zaczął planować. To było tylko takie ostrzeżenie, by na dziś odpuścił sobie wszystkie knucia. Remus tu przyszedł, by uczestniczyć w tym wszystkim. No wiadomo, że w takich wydarzeniach nie mógł zostawić całej ferajdy samej pod opieką Lily. To groziłoby wtedy totalną katastrofą. Remus wie, jacy oni potrafią być czasem niebezpieczni dla otoczenia.
Gdy James zgniótł go w niedźwiedzim uścisku, Luniek klepnął go po plecach. Ten to się wystroił na bogato. Luniek czuł się przy nim trochę jak jakiś żebrak. Ale cóż, on nigdy nie robił z tego powodu wyrzutów chłopakom. Luniek cieszy się z tego, co ma. Z resztą, niekiedy fajniejsze rzeczy są takie, które były kupione za tańszą cenę, ale są z własnoręcznym dodatkiem.
Słysząc słowa Jamesa, Luniek spojrzał się na Symplię na moment. Czyżby i podczas lekcji potrafiła się na niego gapić? Czemu on tego szybciej nie spostrzegł. Choć z drugiej strony Luniek zazwyczaj jest skupiony na słowach nauczyciela i nie zwraca uwagi na to, co się dzieje za nim. No cóż, ta wiadomość lekko go zaskoczyła, ale nie chciał tego skomentować. Te pytanie zostawi sobie na później.
Jak James odszedł, gdy zjawiła się Lilka i Syriusz zaczął już mówić, usiadł koło Sympli w drugim rzędzie. W końcu tam im kazano. Choć miał ochotę usiąść gdzieś nieco dalej i porozmawiać z krukonką, to jednak postanowił uszanować prośbę Syriusza i być jemu trochę posłuszny.
Gdy zaczęła się mowa Syriusza, a potem przemowa Glizdogona [którego zachęcał uśmiechem do mówienia], to Remus się nie odzywał. Przynajmniej tak mogło sie poniektórym wydawać.
- Jak nie chcesz tego słuchać, to możesz pomyśleć w tym czasie o innym, bo trochę to będzie nużące. - uprzedził Symplię cichym basem śląc jej też delikatny uśmiech. Nie jesteście tu sami! musiał się pilnować, by nie zrobić czegoś pochopnego, na przykład przytulenie jej. Choć miał na to wielką ochotę, to siłą woli się powstrzymywał od tego. Później po tym wszystkim przytuli z nią i chwilę zamieni z nią słowa.
Słysząc, co Peter wyprawia, spojrzał się na Lilkę, która wyglądała, jakby chciała zaraz osy tu wywołać i zaatakować nimi Petera i Blacka. Ktoś tu zaczyna przesadzać. Remus nie chciał się wtrącać w to wszystko, aby nie pogorszyć już i tak niestabilnej sytuacji.
Jak wszystko się zakończyło, Remus przez chwilę bił brawa uśmiechając się wesoło, po czym spojrzał na kieliszki, które się pojawiły.
- To co, wypijemy za zdrowie ... jak jej tam było ... Alice? - wziął dwa kieliszki, z czego podaj jedną Sympli. Lekko podniósł swój kieliszek do góry i wypił parę łyków owego napoju. Tak, oby te Male... znaczy się Alice sprawdziła się i nie zawiodła Łapy. Co by było, gdyby nagle się rozsypała i nie była zdolna do jazdy. Syriusz byłby wtedy zawiedziony. Tyle pracy i galeonów ... poszłoby na marne. Ale nie myślmy o tym, co może się stać w przyszłości.
Widząc, jak Syriusz zastanawia się nad refrektorem, odłożył swój prezent na ławkę.
- Wybacz, ale pójdę mu pomóc. - zwrócił się do Kukonki przepraszając ją i podszedł do swego przyjaciela. Położył swe ramię na jego ramieniu chcąc go trochę uspokoić.
-Słuchaj. Możesz albo wyregulować światła, albo umieścić w tyle, lecz wtedy mógłbyś oślepić jadących za tobą innych ludzi. Także byś zwracał na siebie dużą uwagę mugoli, którzy by pomyśleli, że leci nagle jakaś kometa. Więc proponuję moją pierwszą opcję. - gdy spojrzał na reflektor, musiał zasłonić sobie oczy, by nie oślepnąć. Niech zmniejszy tę moc, chyba że tego nie potrafi, to wtedy Remus mu pomoże. Przecież wystarczy tylko jedno słowo i Remus zaraz pomoże mu z tym światłem.
Spojrzał raz na Symplię chcąc zobaczyć, czy siedzi jeszcze sama w ławce, czy do kogoś przysiadła. Gdy ją ujrzał, lekko uśmiechnął się, po czym wrócił swym spojrzeniem na Syriusza. Jak bardzo chciałby być z nią w innym miejscu. Ale nie, był teraz tutaj na chrzcie Alice.
Symplicja Szafran
Symplicja Szafran

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 04 Cze 2014, 19:15

Zanim jeszcze odeszła od nich podszedł Potter. Mimowolnie przypomniała sobie ich pierwszą rozmowę i jak na razie jedyną, którą przeprowadzili. Do dzisiaj nie była do końca pewna co on jej wtedy powiedział, o co mu w ogóle chodziło. Najpierw przeżywał coś o ławce, potem znowu coś o jakiś dziewczynach, Hogwarcie, graar, musi porozmawiać z Remusem by wysłali go do jakiegoś logopedy, bo z tym akcentem i szybką mową, jego wypowiedź była po prostu nie zrozumiała, nie logiczna, a jeszcze to szybkie odejście, nawet nie dał jej czasu, żeby się zapytała o co mu tak właściwie chodzi. Gdyby wiedziała jakie błędne rozumowanie narodziło się w głowie Gryfona, to najpierw wybuchłaby gromkim śmiechem, tak głośnym, że w ogóle nie pasującym do niej, do hogwardzkiej Mary, potem cała spaliłaby się ze wstydu i sama szybko uciekła, zostawiając Huncwota w podobnym stanie "tak bardzo nie ogarniam co się wokół mnie stało w tej chwili".
Tym razem jednak udało się jej go zrozumieć, plus pięć punktów do umiejętności lingwistycznych. Pytał się czy siedzi za nimi na transmutacji, nie do końca pewna puenty jaką usłyszy kiwnęła twierdząco głową. Czy właśnie przegrała, źle odpowiedziała na pytanie calzone pieróg czy pizza? Czy zrobiła coś złego? Czy właśnie w tym momencie została skreślona na amen, ale przecież oni nawet nie przyszli jako para? Niepewnie przenosiła wzrok z Jamesa na Syriusza, na twarzy nadal miała delikatny nic nie znaczący uśmiech, ale w oczach malował się cień przerażenia, a jak zrobiła coś nie tak jak powinna. Kolejne spojrzenie wbite w nich, o ile ten pierwszy wyglądał jakby zaraz miał się pochlastać ze sztucznym uśmieszkiem i w ogóle, to drugi zdawał się ich przechytrzyć. W zasadzie, nie było to trudne. Z tego co zauważyła Remus rzadko, spaceruje gdzieś z dziewczynami, przez jakiś czas miała wrażenie, że on nawet zbytnio z nimi nie rozmawia. Stojąc tak i nie do końca wiedząc, co się wokół niej dzieje, miała ochotę w zasadzie na całkiem dużo rzeczy, na przykład uciec, albo złapać Remusa ze rękę, by w tym drobnym geście znaleźć odpowiedzi na swoje pytanie, miała też ochotę zjeść czekoladę z orzechami, i co, i nie mogła zrobić nic z tych rzeczy.
Nie poznając podsumowania pytania, usiadła we wskazanym miejscu. Z ciekawością przyglądając się zebranym Gryfonom, którzy z różnymi emocjami czekali aż w końcu będą mogli się zabawić. Kiedy Remus usiadł koło niej, posłała mu delikatny uśmiech i znowu ta wszechogarniająca chęć chciażby chwycenia go za dłoń. Nie. Powiedziała do siebie w myślach i gdyby nie wszech otaczający ludzie i Lupin, to palnęłaby się po łapach. Zachowuj się normalnie.
Widząc jak Czwarty Huncwot wchodzi na "scenę" i zaczyna mówić jak ksiądz, zmienioną formułkę, tylko delikatnie się uśmiechnęła. Ciekawe dlaczego Syriusz wybrał akurat go skoro na pewno wiedział, że jego przyjaciel nie czuje się najlepiej występując publicznie. Mimowolnie zrobiło jej się trochę smutno, takie znęcanie się nad innymi nie było miłe, chociaż oni mogli tego tak nie odczuwać.
-Jest spoko, to jest bardzo... interesujące wydarzenie.- Powiedziała kątem oka spoglądając w stronę Huncwota. Miała ochotę dotknąć go przez przypadek, ale nie wiedziała czy wtedy uda się jej powstrzymać przed kolejnymi przypadkowymi dotknięciami. Ach jakie to życie jest ciężkie.
Zamyśliła się na chwilę, zachowania Gryfonów były fascynujące. Można by było o tym napisać scenariusz. To mogło by się spodobać publiczności. Powoli w jej głowie układał się idealny scenariusz. Już wyobrażała sobie w nim postacie, będące odzwierciedleniem Huncwotów, rudej pani prefekt, mamy Maleństwa, drążąc dalej tą myśl, zastawiała się czy z jej pomysłu nie powstało by czasami drugie Wesele. Wyspiańskim może, nie była, ale w sumie realia były... podobne. No może była to trochę naciągana myśl, ale coś w tym było. Jak nazwałaby swoje przedstawienie, może Chrzciny... nie to byłby czysty plagiat... Maleństwo.
Nagle z zamyślenia wyrwały ją oklaski, wracając na ziemie też zaczęła klaskać i nawet nie zauważyła kiedy dostała od Remusa kieliszek z winem. Niepewnie spojrzała na mieszczący się w środku czary płyn. Słysząc słowa chłopaka, delikatnie kiwnęła głową i wróciła do modlenia się nad płynem. Przyglądała mu się pod różnym kątem, to z góry to z dołu, pod kątem, pod światło, w ciemności. Miała nadzieje, że może od tej dziwnej zabawy płyn sam wyparuje. Nic takiego się jednak z nim nie działo. Nadal tam był i patrzył na nią, jakby chciał stwierdzić, że nigdy się go nie pozbędzie, a chciał się założyć. Odłożyła nietknięty kieliszek na krzesło obok swojego i ruszyła przyglądać się ludziom. Z ciekawością śledziła tajemnicze schadzki kolejnych osób. Cicho westchnęła na ten widok. No cóż może powinna podejść do chłopaków. Jej brat miał motor, może mogła by coś pomóc. Dawno temu lubiła patrzeć jak Cezeruesz w nim grzebał i łapał się za głowę gdy maszyna sprzeciwiała się jego próbom uratowania jej.
Wolnym krokiem, z nieobecnymi ślepiami spacerowała między Gryfonami. Najchętniej stanęła by gdzieś z boku jak Wyspiański i przyglądała się im tak by potem samej móc napisać swój własny dramat. Jakby się nad tym zastanowić to nawet realia były sprzyjające. Z tajemniczym uśmieszkiem zaczęła rozglądać się dookoła w poszukiwaniu Chochoła.
-Panno młoda, młoda panno...- Zanuciła pod nosem.
Dorcas Meadowes
Dorcas Meadowes

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptyCzw 05 Cze 2014, 21:11

Wyraźnie odetchnęła, kiedy w małym tłumie ujrzała Lily. Obecność przyjaciółki działało na Dorcas łagodząco, a już na pewno uspokajająco. Obawiała się, że kiedy zostanie sama w środku tej maskarady, niechcący mogłaby powiedzieć coś... za dużo. Co wcale nie do końca miało mieć taki wydźwięk. Jakoś łatwiej było się jej pilnować, kiedy miała świadomość, że nie tylko ona jedna czuje się tutaj nie do końca komfortowo.
Uśmiechnęła się do znajomych twarzy, jak na razie nie podchodząc do Syriusza, który był wyraźnie zaabsorbowany dzisiejszymi uroczystościami. Jeszcze nie była świadoma tego, że mowę wygłosić ma Peter, a Lily i James zmuszeni będą tkwić obok i ślubować rzetelną opiekę nad motocyklem. Jeszcze. Miejsce, które upatrzyła sobie Lilianne, wpadło w oko również Dor, nie mniej główny sprawca dzisiejszego zamieszania miał wobec nich inne plany i zmuszona była zająć miejsce w pierwszym rzędzie z wcale nie wymuszonym zaintrygowaniem. Naprawdę nie wystarczyło, że tutaj była? Ten cały kult wobec jednego motocykla zaczął ją przytłaczać. I nie chodziło o to, że nie umiała się bawić. Bo umiała i czerpała z tego satysfakcję. Po prostu motor był dla Dor motorem. Rzeczą martwą. Nadawanie mu cech istot żywych jakoś jej nie... rajcowało?
Z cichym westchnięciem w duchu przeniosła swoje spojrzenie na środek, gdzie już stał Peter. Kiedy Lily została wywołana, a następnie pociągnięta na środek, lekko zmarszczyła brwi. Wszystko byłoby w porządku, nawet do przyjęcia, nawet do przełknięcia wspominanie o Flitchu czy Pani Norris oraz huncwockich żartach, ale żeby przywoływać osobę Severusa? Glizdogon wydawał się nawet nie zorientować co najlepszego zrobił, ale mina Evans mówiła sama za siebie. Posłała Syriuszowi niezadowolone spojrzenie, nie mniej wysiedziała do końca.
Była chyba jedną z pierwszych osób, która chwyciła lewitujący kieliszek i upiła dość spory łyk, chcąc jednocześnie wymazać pewne rzeczy ze swoich wspomnień. Między innymi nieudaną przemowę Petera, odpowiednią dla grona Huncowtów, ale nikogo więcej. Chciała podejść do Lily, odciągnąć ją od tego wszystkiego, zagadać, ale ubiegł ją Rogacz, który ponownie gdzieś za sobą ciągnął Rudą. Na jego szczęście do uszu Dor nie doszedł komentarz odnośnie jej dziecka. Meadowes mogła ręczyć, iż żadne z jej potomków nie będzie miało kół zamiast nóg oraz metalu zamiast skóry. Odprowadziła ją wzrokiem, przez chwilę wodząc spojrzeniem także po innych, obecnych Gryfonach oraz Krukonach. Najbliżej niej znajdował się Remus z jakąś towarzyszką, która bodajże była na ich roku, ale nie potrafiła skojarzyć jej twarzy z konkretnym nazwiskiem. Odwróciła się więc w ich stronę, z nadzieją, że nie wygląda jakby właśnie świętowała pogrzeb a nie chrzciny. Pod maską perfekcyjnego ułożenia coraz trudniej szło jej maskować swój dyskomfort. Bynajmniej nie związany ze szpilkami, które w cudowny, magiczny sposób, nie zapadały się w ziemię na błoniach.
- Cóż... Chciałabym móc powiedzieć, że to nie jest normą, ale chyba nie mogę.
Zwróciła się do Krukonki, wymownie pokazując na ich otoczenie i motocykl w centrum wszystkiego.
Lily Evans
Lily Evans

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptyPią 06 Cze 2014, 11:25

Wbrew pozorom Lily wcale nie przyszła na chrzest z zamiarem jego sabotażowania. Nie była z natury wredna, choć mógłby to sugerować kolor jej włosów. Gdyby wiedziała jak wieczór się potoczy, zrezygnowałaby z uczestnictwa w tej uroczystości, ale jeszcze godzinę temu miała twarde postanowienie zachowywania się dokładnie w taki sposób, jak tego po niej oczekiwano. Wiedziała, że zawiedzie Syriusza, jeśli nie przyjdzie, a zatem skrzywdzi też pośrednio Dorcas i Jamesa. Z resztą… uczucia Łapy też miały dla niej znaczenie, liczyła się z nimi, inaczej nie wysiliłaby się aż tak bardzo z prezentem i strojem. Pewne rzeczy jednak ją przerastały, innych nie potrafiła zaakceptować i nie było to coś, co mogła w tej chwili zmienić albo powstrzymać.
Wiedziona instynktownym przeczuciem, że drażnienie tematu tylko poirytuje Rogacza, nie odparła nic na jego stwierdzenie a propos chrzestnych. Jeśli jednak miał rację, to na tytuł ten zasługiwał Severus, nie Syriusz. Black był jego przyjacielem, nie oznaczało to jednak, że cały świat podziela to uczucie. Nie, Lily całkiem za nim przepadała, choć miała co do niego wiele zastrzeżeń, ale jej uczucia nie były względem Łapy aż tak poważne.
Wszyscy widzieli co się działo z Evans, wszyscy oprócz Petera. I to nie była wcale jego wina, postępował dokładnie tak, jak powinien i jak tego po nim oczekiwano, nie uwzględnił jednak pewnych aspektów tej całej sytuacji, a konkretniej przewrażliwienia Lily na punkcie niektórych spraw. Słowa Syriusza tylko pozornie jej nie dotknęły. Wiedziała, że nie miał racji. Potrafiła się bawić! Jednakże jego słowa nie były całkowicie mylne, słowo „zabawa” miało dla niej inną definicję niż dla Huncowtów, inną niż dla większości jej rówieśników. Mogła pocieszać się jedynie tym, że Dorcas też wcale nie była zachwycona chrztem. Jej przyjaciółka mogła udawać, co chciała, ale Ruda znała jej twarz lepiej niż swoją własną i czasem miała wrażenie, że czyta jej w myślach.
Potter chciał rozbawić towarzystwo? Cóż, może w przypadku innych osób mu się to udało, ale na twarzy Lily widać było tylko ból, zaskoczenie i zawód. Szybko jednak spojrzała w inną stronę, wyłapując spojrzenie Dor i uśmiechając się dzielnie. Jakimś cudem dotrwała do końca ceremonii wpatrując się w trawę. Zignorowała szampana i kiedy tylko nastała odpowiednia chwila, zaczęła się wycofywać z polany. Nie, nie chciała zagrać obrażonej księżniczki i zwrócić na swoje niezadowolenie uwagę całego towarzystwa. Owszem, straciła nad sobą panowanie, ale nie zamierzała zniszczyć doszczętnie zabawy. I byłaby zniknęła na resztę nocy, spędziła ją sama ze sobą w łóżku, mieląc każde słowo wypowiedziane przez nią i innych, ale poczuła, że ktoś łapie ją za łokieć. Odruchowo chciała go wyszarpnąć, a kiedy jej się to nie udało, odwróciła się i zidentyfikowała „napastnika”. Potter.
Jej twarz nie wyrażała już zupełnie nic. I poszła nawet za nim bez oporów, z góry wiedząc, co będzie chciał powiedzieć. Wcale nie uważała siebie za ideał, ani za osobę nieomylną. Owszem, posiadała ten defekt, że zbyt często sądziła, że to ona ma rację, ale uaktywniał się on tylko w sprawach związanych z wiedzą, albo regulaminem. W tej sytuacji nie miał więc zastosowania. Słysząc pytanie Rogacza, westchnęła lekko i nie odpowiedziała od razu, bo zbyt wiele nieodpowiednich słów cisnęło się na jej usta. Przeczesała w nerwowym geście swoje loki i przez długą chwilę wpatrywała się w zebranych na polanie ludzi, próbując wyciszyć swoje emocje. Nie miała ochoty na żadną drakę. Wystarczająco już dzisiaj nabałaganiła, choć nie żałowała i gdyby można było cofnąć czas, postąpiłaby w podobny sposób.
-Nie, wcale tak nie uważam. – odparła spokojnym już tonem, dla odmiany koncentrując wzrok na Potterze. Występował w obronie przyjaciela, rozumiała go, czyż przed chwilą nie zrobiła właśnie tego samego? Wiedziała też, że zraniła Syriusza i choć to nie było jej zamiarem, nie miała większego wyjścia. A przynajmniej ona nie potrafiłaby się zachować inaczej. Zdawała sobie sprawę, że choć wybryk z Tanją by temu zaprzeczał, Rogacz oddałby życie za swoich przyjaciół i cenił ich ponad wszystko inne na świecie. Podzielała to uczucie, choć ona wciąż jeszcze miała rodzinę.
-Komu jak komu, ale tobie nie będę tłumaczyć czym jest lojalność wobec przyjaciół. – stwierdziła twardym, nieugiętym tonem. Żałowała, że sytuacja wymusiła na niej podobne zachowanie, ale nie mogłaby stać i bezczynnie słychać jak żartują z Severusa. Zniosłaby drwiny z Filcha i Pani Norris, przełknęłaby tematu regulaminu, ale nie Snape’a. Nie zamierzała też w tej chwili udawać, że słowa Pottera jej nie zraniły. Nie miała ochoty wysłuchiwać od niego pogadanki na temat jej niewłaściwego zachowania, była nim zawiedziona, bo on ze wszystkich ludzi, może poza Dorcas, wiedział najlepiej gdzie uderzyć, aby ją dotknąć. W tej chwili czuła jakby wszystko co udało się im ostatnio osiągnąć, znowu runęło. A ile razy można zaczynać budowę? Za którym razem na rumowisku robi się zbyt niebezpiecznie, aby próbować tam wznosić cokolwiek?
Cú Chulainn O'Connor
Cú Chulainn O'Connor

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 18 Cze 2014, 18:08

Impreza była... ciekawa. Tak, to najlepsze określenie tego całego zajścia. Była masa osób, jakby się zastanowić, szczególnie, że byłą to uroczystość zaplanowana tylko dla wąskiego grona. Niby gości było niewielu, jednakże w większości panowała na tyle miła i pogodna atmosfera, że O'Connorowi przypominało to wielkie rodzinne party. No wiecie - masa wujków, ciotek(nawet takich, o których się nie słyszało, a którzy i tak są mile widziani - patrz Krukoni, których tak dobrze nie znał), kuzynki, nie-kuzynki, cuda wianki. Uśmiechnął się szeroko do Resy, gdy przyszła, nawet zamienił z nią kilka słów na temat wakacji w Irlandii. Może w końcu trafią razem na mecz, tak jak planują od roku. Zawsze to przyjemniej krzyczeć "Dawajcie! Irlandia do boju! Zwal go z miotły!" z kimś kogo się dobrze zna i kto podziela zainteresowania. Aristos do quidditcha się niestety nie nadawała, więc trzeba sobie radzić. Oczywiście, Ślizgonko-Gryfonka nie przepadała za Anderson, ale przecież Cu nie zerwie znajomości dlatego, że dwie dziewczyny się nie lubią, na Merlina.
Tanja boczyła się na niego, od czasu do czasu fukając wojowniczo. Nic dziwnego w sumie, faktycznie można było to poniekąd przyrównać do transportu worka ziemniaków. Nie miała takiego zamiaru, naturalnie, cenił sobie Tanję o wiele bardziej niż worek kartofli. Wiedział po prostu, że dziewczyna jest uparta i w tym wypadku trzeba konkretów i zdecydowania. Ma whisky i 5 galeonów(tego drugiego jeszcze nie, ale Blackowi można ufać), umowa dotrzymana. Objął lekko Everett i poklepał lekko po ramieniu, obdarzając Gryfonkę skruszonym uśmiechem.
- Wybacz te warunki transportu, zaręczam, że się zrewanżuję. Piwo, czekoladowe żaby - co zechcesz. - puścił jej oko, po czym usiadł w ławce.
Cała ceremonia była nieco komiczna, a wszystko za sprawą Petera, który do roli księdza jednocześnie pasował i się nie nadawał. Hej, nie mogło być zbyt sztywno, to w końcu podniosłą i radosna uroczystość. Evans i Potter na moment zagęścili atmosferę, ale po kilku sekundach wszystko wróciło do normy. Black skutecznie rozluźniał gości, skupiając uwagę na sobie, gdy wymagała tego sytuacja.
Bił brawo głośno, nawet zagwizdał, a następnie wypił na cześć Alice. Jakież zacne imię dla motocykla, naprawdę.
Na znak Syriusza został przy nim i jego kochanym dziecku. Fakt, pojazd robił wrażenie, nie dało się ukryć. O'Connor sam bardzo chętnie by wszedł w posiadanie takiej pięknej maszyny, ale chwilowo fundusze mu na to nie pozwalały. Spokojnie, stary, na wszystko przyjdzie czas, jesteś na dobrej drodze. Może na część wakacji złapie jakąś pracę - jak nie na te to następne, po skończeniu szkoły? Niezłą myśl, musi zagadać do wujka, może coś by się znalazła w Dublinie. Rodzina to jest siła, szczególnie, gdy w grę mogą wejść znajomości.
Na pytanie Blacka reagował uniesieniem brwi, po czym dokładnie przyjrzał się pojazdowi. Zanim jednak udzielił odpowiedzi, wtrącił się Remus, który wyrósł jak spod ziemi. Ten to dopiero potrafił być widmem momentami, na Merlina. Przytaknął Lupinowi, opierając dłonie na biodrach.
- Tak, z przodu będzie lepiej. Te uwagi z mocą też są dobre, moim zdaniem tak będzie najlepszy efekt. - po czym powędrował za spojrzeniem Blacka, które kończyło się na Dorcas. No tak.
- A ty co - szturchnął go. - Dziewczyna ubiera się ładniej i już nie możesz się na niczym skupić? Weź pogadaj z nią albo zaproś tutaj, bo takie zerkanie co sekundę wygląda komicznie. - skarcił żartobliwie Blacka, sięgając po kolejny przydział trunku.
James Potter
James Potter

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 25 Cze 2014, 11:34

Chciał jej zrobić pogadankę godną samego Filch’a, chociaż oczywiście o czymś zgoła innym niż ten charłak, by biadolił. Miał zamiar powiedzieć jej co nieco o przyjaźni, jej sztywności, o jej dziwnych wartościach. Chciał również zmieszać z błotem Snape’a, mówiąc o tym, że relacja tego typu jest zbyt dziwna i zbyt toksyczna, nie wspominając o tym, że to tak naprawdę wkurzająca go relacja, bo chyba już wszyscy wiedzieli, że Smarkerus nie robi tego dla przyjaźni. Był po prostu kolejnym panem „ser friendzone” i była to kwestia czasu kiedy pęknie. I albo okaże się, że Lily podziela jego uczucia, albo nie. Rogacz nie był w stanie tego nawet sobie wyobrazić, a nawet jak próbował to coś w nim pękało i miał ochotę gnoja utopić w jeziorze. Gdzieś tak ze sto razy, dla pewności.
Chciał jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha i jak bardzo ją jednocześnie nienawidzi. Chciał jej powiedzieć, że zmienił się dla niej. Że nie był już tylko Huncwotem, ale także Potterem. Dla niej stał się bardziej dorosły. Chciał jej uświadomić, jak bardzo ma na niego wpływ. Chciał wiele, a na usta cisnęło mu się wiele słów. Dosadnych słów. Takich po których by go znienawidziła. Wtedy mógłby powiedzieć „nie chcę cię już w swoim życiu” i odejść. Zburzyć to co budowali, raz na zawsze, tak by nie było powrotu. Tak wiele chciał, gdy ciągnął ją za łokieć w stronę Zakazanego Lasu. Do czasu…
Stała przed nim, taka drobna i jakby zrezygnowana. Nie umiał. Spoglądał w jej zielone tęczówki, kiedy tylko mógł i jak zwykle wpadł. Nawet gdyby chciał, nie umiał jej zranić. Nie umiał zmienić „chcieć” na „móc”. Nie umiał wydukać nic sensownego. Opuścił ramiona z westchnięciem, jakby w akcie kapitulacji.
-Co ty ze mną kobieto robisz. – przeczesał ręką włosy i spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. Pokręcił głową i spojrzał w rozgwieżdżone niebo. To było zawsze jak stąpanie po cienkim lodzie. Bardzo cienkim. Może właśnie dlatego, tak go do niej ciągnęło. Bo nie było to takie proste i oczywiste. Trochę jak życie na krawędzi. Zły krok w bok i spadasz w przepaść.
- Pewnie gdybyś zachowała się inaczej, zacząłbym się zastanawiać czy nie podłożyli kogoś innego. – spojrzał na nią, trochę tak czulej niż zwykle (jeżeli to w ogóle było możliwe) przez co jego oczy wyglądały trochę tak jak u małego szczeniaczka, który po długiej rozłące zobaczył swojego właściciela. I pewnie nawet tak się czuł. – Zawsze cię kochałem. Kocham. I będę kochał, nawet jeżeli się to wydaje na wyrost. – nawet uniósł lewa rękę, jakby chciał dotknąć jej policzka, ale w połowie drogi jego ręka znieruchomiała i cię cofnęła. – Przepraszam. Niepotrzebnie wspominali Smar…Snape’a. Niepotrzebnie ja go wspominałem.
Tak naprawdę miał ochotę po prostu sie w nią wtulić i nie wypuszczać z objęć. Mógł marzyć, że Snape nie istnieje w jej życiu, tak długo jak ich nie widział razem. Mógł wiele. Już teraz to wiedział. Inna inszość, że po głowie kołatały mu sie pytania, w stylu, czy nie marnuje czasu, czy w ogóle ma szanse. Ciężkie rogaczowe życie, nie ma co.
Lily Evans
Lily Evans

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 EmptySro 25 Cze 2014, 14:37

Oczekiwała pogadanki. Była przygotowana na te wszystkie słowa, które Potter miał przecież na końcu języka i które tylko czekały, aby je wypowiedzieć. Dobrze wiedziała co Huncwoci myślą o niej i o jej zachowaniu, czyż Syriusz nie dał przed chwilą temu wyrazu? Oszukiwałaby samą siebie, gdyby stwierdziła, że nie obchodzi jej ich zdanie, ale z drugiej strony w tej sytuacji nie mogłaby zachować się inaczej. Myślała, spodziewała się, że James będzie chciał wykorzystać okazję i odwdzięczyć się za te wszystkie razy, kiedy to ona go napominała i wytykała niestosowne zachowanie. Do pewnego stopnia uznawała z resztą jego rację w tym względzie. Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby zostawiono w spokoju Severusa.
Obserwowała go uważnie, śledząc jego ewoluujące od wzburzenia do rezygnacji uczucia. Zdziwił ją, nie spodziewała się, że uda mu się poskromić własne emocje. Jej samej zbyt często to nie wychodziło. Co z nim robiła? Nie miała zielonego pojęcia, wydawało jej się, że raczej nic takiego, bo rozmawiali na tyle rzadko, że nie powinno mieć to na niego jakiegoś oszałamiającego wpływu. Była znacznie trudniejsza niż te wszystkie panienki, które wstrzymując oddech czekały choć na jedno spojrzenie Pottera. Potrafiła być rudym diabłem i kryło się w niej więcej wad, niżeli sugerowała to urocza aparycja. Być może James potrzebował wyzwania, być może nie interesowało go to, co łatwo dostępne. Być może dostarczała zajęcia jego myślom i potrzebnej adrenaliny ciału. Ale jeśli chodziło tylko o to, to ich przyszłość nie malowała się w zbyt kolorowych barwach.
Uniosła brwi w wyrazie zdumienia na jego słowa i zaczęła się zastanawiać, czy to jego przypadkiem nie podmienili. Owszem, wiedziała, że się zmienił, ale powinien w tej chwili besztać ją za kuku jakie zrobiła Syriuszowi, a nie patrzeć na nią w ten sposób! Kolejne słowa uderzyły w nią znienacka i sprawiły nawet, że lekko się zachwiała. Była oszołomiona. Słyszała od niego podobne wyznania nie raz i nie dwa, zawsze ją raczej irytowały i nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego tym razem odbierała je w inny sposób. Może dlatego, że byli sami, bez świadków? Może ze względu na powagę malującą się w jego oczach i na przystojnej twarzy? Przygryzła lekko dolną wargę i spuściła zakłopotany wzrok. Powinna w tej chwili zapewne odpowiedzieć coś w stylu „Ja też cię kocham, chociaż nie umiałam sobie tego uświadomić”. Ale jeśli była to prawda, to ona wciąż trwała w wiekach ciemnych i oświecenie dopiero miało nadejść. Więc jeśli nie to, to co powinna zrobić? Jakie zdanie skierować w jego stronę, aby nie zabrzmiało banalnie i mdło? Milczała. Milczała wodząc za nim zielonymi tęczówkami, w których kryło się pewne zaniepokojenie, ale także tęsknota. Wróciła do siebie dopiero wtedy, kiedy na wokandę ponownie został wywołany temat Severusa. Zauważyła to przejęzyczenie, ale nie skomentowała go. Nie chciała się kłócić, nie mogła, nie wytrzymałaby tego.
-Nie myślisz chyba, że zaprzeczę? – stwierdziła zamiast tego, uśmiechając się blado kącikami ust i próbując choć odrobinę rozluźnić atmosferę.
-Nie chciałam zepsuć Syriuszowi nastroju, ani tobie, ani nikomu. – wymamrotała, w przypływie jakichś spontanicznych wyrzutów sumienia łapiąc jego dłoń, która wcześniej chciał dotknąć jej twarzy. Nie wiedziała, jak by na to zareagowała, pamiętała już jednak, że jego dotyk niesie w sobie coś ciepłego. –Przepraszam. – dodała, nie precyzując o co właściwie jej chodzi. O jej zachowanie na ceremonii, w przeszłości, czy też nadmierną ostrożność i miliony wątpliwości, które sprawiały, że wciąż ich tyle dzieliło.
Sponsored content

Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chrzest Maleństwa    Chrzest Maleństwa  - Page 2 Empty

 

Chrzest Maleństwa

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marudersi :: 
Strefa Gracza
 :: 
Dodatki do postaci
 :: Myślodsiewnia :: Zakończone
-