"Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły."
Autor
Wiadomość
Chiara di Scarno
Temat: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Nie 27 Kwi 2014, 20:52
Opis wspomnienia
Niech żyje bal! Bo to życie to bal jest nad bale! Niech żyje bal! Drugi raz nie zaproszą nas wcale! Orkiestra gra! Jeszcze tańczą i drzwi są otwarte! Dzień warty dnia! A to życie zachodu jest warte!
Osoby: Chiara di Scarno Victoria Craven
Czas: wakacje 1976r.
Miejsce: Sala balowa u kogoś
Życie kochanie trwa tyle co taniec, fandango, bolero, be-bop, manna, hosanna, różaniec i szaniec, i jazda, i basta, i stop.
Chiara miała dzisiaj szczęście, ojciec zazwyczaj kontrolował to, co na siebie zakładała (od czasu kiedy poszła na oficjalny obiad w sukience zrobionej na szydełku), dziś jednak mieli się spotkać dopiero na balu, a zatem dziewczyna zyskała tak miłą jej swobodę wyboru. Postanowiła tym niemniej nie przesadzać, aby nie drażnić ojczulka i nie ryzykować napadem furii, który oczywiście źle by się dla niej skończył, poza tym wiedziała, że czasem to właśnie to, co zakryte najbardziej działa na wyobraźnię.W zaciszu swojego pokoju ubrała na siebie sukienkę, grubą kreską podkreśliła spojrzenie i wybrała takie buty, które dodawałyby jej nieco wzrostu, a równocześnie nie uniemożliwiały swobodnego poruszania się. Nie należała do dziewczyn, które aż nadto przejmowały się swoim wyglądem i na co dzień rzadko kiedy spoglądała w lustro, lecz dzisiejsza okazja wymagała od niej określonej prezencji. Skończywszy przyjrzała się sobie z zadowoleniem i wsunęła jeszcze na nadgarstek wężową bransoletkę z białego złota, której wyszeptała kilka słów, zachęcając ją do ciaśniejszego oplecenia bladej skóry. Niedługo później wspinała się już po szerokich schodach prowadzących do wytwornej rezydencji jednej ze "znamienitych" rodzin czystej krwi, natychmiast zaczynając kołysać uwodzicielsko biodrami i rozglądając się dookoła w poszukiwaniu pierwszej ofiary.
Bufet jak bufet jest zaopatrzony, Zależy czy tu, czy gdzieś tam. Tańcz póki żyjesz i śmiej się do żony, I pij... zdrowie dam!
Chiara wypracowanym ruchem pochyliła się nad stołem, na którym wyłożono zastraszającą ilość nie wyglądających zachęcająco przekąsek i przyłapała na niedyskretnym spojrzeniu jakiegoś podstarzałego mężczyznę we fraku. Zamrugała lekko, udając zawstydzenie i przygryzła dolną wargę. Już miała kontynuować swoją zabawę, kiedy gdzieś ponad ramieniem potencjalnego nieszczęśnika dostrzegła ojca, którego wyraz twarzy wcale nie przedstawiał zadowolenia i dumy z córki. Cóż, Chiara pogodziła się z faktem, że jej rodziciel nie jest zdolny do podobnych uczuć. Doszła do podobnych wniosków kilka lat temu i od tego czasu jej życie stało się szczęśliwe, a jeśli nie, to przynajmniej przestała się starać nadaremno. Tak jak podejrzewała, to własnie jej osoba była przyczyną jego kwaśnego spojrzenia i równocześnie celem wędrówki, poczuła jak w jej pustym przecież żołądku coś pęcznieje nieprzyjemnie, a potem podchodzi do gardła. Złapała pierwszy lepszy kieliszek i wypiła duszkiem jego zawartość nim ojciec zdołał się do niej przecisnąć, nie przejmując się tym, że alkohol pali jej gardło i domaga się popity. -Chiaro, muszę Cię komuś przedstawić. - gorący oddech ojca owionął jej policzek, a ona poczuła jak dostaje gęsiej skórki. Palce mężczyzny wbiły się boleśnie w jej bok, kiedy prowadził ją, a właściwie ciągnął w kierunku sobie tylko znanych ludzi, którym oczywiście niezbędnie musiała zostać przedstawiona.
Sucha kostucha - ta Miss Wykidajło, wyłączy nam prąd w środku dnia. Pchajmy wiec taczki obłędu, jak Byron, bo raz mamy bal!
I nagle Chiara straciła cały ten entuzjazm, który czuła jeszcze przed chwilą. Zazwyczaj to całe zapoznawanie się, kończyło się dla niej towarzystwem jakiegoś mało atrakcyjnego zarówno z wyglądu jak i charakteru młodzieńca, którym nie można się było nawet pobawić, bo od razu zaczynała mu niebezpiecznie drżeć broda, a niewinne oczęta napełniały się łzami. Stąd wielkie było zaskoczenie Krukonki, kiedy zorientowała się, że zmierzają ku stojącej z rodzicami Ślizgonce, którą kojarzyła z lekcji, imprez i otoczenia Alecto. Nie pamiętała jej imienia, ale wydawało jej się, że ta dziewczyna może wcale nie być taką nudną partnerką. Poza tym była niezaprzeczalnie urodziwa, co na podobnych imprezach się chwaliło. Zwłaszcza, gdy miało się plany takie, jakie snuła w tej chwili Chiara. -To moja córka, Chiara. - przedstawił ją ojciec i zaraz zasypał ją imionami, z których wyłapała tylko jedno - Victoria. Mrugnęła do dziewczyny jednym okiem i przybrała zainteresowaną minę, kiedy ojciec Ślizgonki się do niej odezwał.
Victoria Craven
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Nie 27 Kwi 2014, 21:41
Wyjrzała przez okno, cicho wzdychając pod nosem. Nie była to jednak oznaka znudzenia czy bezsilności. Ot zwykły odruch, który w jej wykonaniu niczego szczególnego nie oznaczał. Tego dnia miał odbyć się bal, na którym i ona miała się pojawić. Nic nowego. Przeważnie zabierana była przez swoich rodzicieli na takie uroczystości. Była już do tego całkowicie przyzwyczajona i przebieg takich uroczystości był za każdym razem taki sam. Poznawała parę osób, bądź starała się towarzyszyć tym, których już znała, a w których towarzystwie czuła się dobrze, niekoniecznie musząc wymuszać sztucznych uśmieszków. To może nawet ciekawe, ale takie bale nie były dla niej aż tak nużące, jak dla niektórych. Wpisała to już w rejestr rzeczy, które są nieodłączne dla takich rodów. Jej spojrzenie uciekło od widoku zza okna. Swoje kroki skierowała w drugą stronę pokoju, gdzie znajdowała się duża, dość stara, ale zadbana szafa. Otworzyła ją, ujawniając jej zawartość. Spojrzenie jej zielonych oczu bez pośpiechu wędrowało po materiałach i kolorach tkanin. Znała te wszystkie stroje, więc nawet początkowo nie wyciągała ręki, by jeszcze im się przyjrzeć. Często przywdziewała czerń na takie bale, ale postanowiła zrobić wyjątek. Na samym końcu wisiała niebieska sukienka, której nie założyła na siebie ani razu, a którą kupiła z zamiarem oderwania się od typowych czarnych sukienek, które zwykła nosić i zapewne wyglądała w nich całkiem korzystnie. Sięgnęła ją z wieszaka, prezentując ją w pełnym świetle. Wyglądała całkiem niewinnie, ale Victoria miała do niej nieco inne plany, niż to, jak się prezentowała w szafie. Po niedługim czasie, toż to była już najwyższa pora, przyodziała swe oczy delikatnymi, dość naturalnymi cieniami, a rzęsy przyciemniła, jednocześnie sprawiając wrażenie ich wydłużenia i zgrubienia. Nie pozwalała sobie na ciemny makijaż, bo wyglądałaby komicznie, podkreślając przy tym swoje usta czerwoną pomadką. Jeśli wargi miały mocny, żywy kolor, oczy trzeba było zdecydowanie stonować by nie przesadzić. Dlaczego akurat tak mocny kolor dla jej ust? Otóż dziewczyna posiadała niewyobrażalnie blade wargi, które nie tak bardzo różniły się od koloru jej skóry, a dla niej był to rzecz jasna mankament. Założywszy czarne buty, na niezbyt wysokiej szpilce i dobierając delikatne dodatki, zeszła na dół rezydencji rodziców, prezentując im się we wspomnianej niebieskiej sukience. Dół powiewał podczas każdego kroku, jaki robiła, a góra rozpięte miała trzy guziki, by mimo dość lekkiego materiały dopuścić do niej więcej powietrza.
Minęło już trochę czasu, odkąd znalazła się w tej bankietowej sali. Nic specjalnego, nic ciekawego, jak zwykle. Minie parę godzin i ponownie znajdzie się w rezydencji rodziców. Z racji woli bycia obserwatorką nie umknęło jej uwadze, że w stronę jej i jej rodziców zmierza Krukonka ze szkoły. Twarz ewidentnie kojarzyła, chociaż nie miały okazji się poznać. Tym razem ich drogi miały się zetknąć i kto wie na jak długo? Nie mogła się spodziewać tego, jak zaowocuje ich spotkanie i czy Chiara okaże się dla niej dobrą towarzyszką. - Miło mi. - mruknęła dość zdawkowo, początkowo bez zmiany emocji na swojej twarzy. Rzecz jasna skupiała się bardziej na Chiarze, niżeli na towarzystwu nieco starszych od niej. To na pewno będzie bardziej ciekawsze. Przeważnie spędzała takie wieczory w towarzystwach synów wpływowych ludzi, gdzie jej rodziciele starali się wyłapywać kogoś, kto byłby godzien ich córki. Robili to na szczęście dość dyskretnie. Postawiła krok do przodu, w kierunku panienki di Scarno, zaczesując kosmyk lekko falowanych włosów za prawe ucho. Na jej twarzy pierwszy raz tego wieczora pojawił się delikatny uśmiech, który mógł świadczyć o tym, że jest zadowolona z takiego przebiegu sprawy. - Miałam akurat zaczerpnąć świeżego powierza na balkonie. Byłoby znacznie lepiej w towarzystwie. - powiedziała do Chiary, wyłącznie na niej skupiając swoje spojrzenie. Dość proste zagranie w momencie, gdy chce się opuścić towarzystwo starszych, skupiając się na zupełnie innych sprawach, niżeli te, które są na takich balach przeważnie omawiane. Zanim jednak ruszyła, musiała poczekać na odpowiedź urodziwej Włoszki, chociaż spodziewała się, że będzie ona tylko twierdząca.
Chiara di Scarno
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Pon 28 Kwi 2014, 10:57
Chiara lubiła się spóźniać na takie uroczystości, bo gwarantowało to wielkie wejście, oczywiście jeśli potrafiło się to odpowiednio rozegrać, bo w przeciwnym wypadku zajęci już sobą goście, mogli niczego nawet nie zauważyć. Na całe szczęście Chi posiadała w tych sprawach całkiem spore doświadczenie i była w dodatku pomysłowa, co skutkowało powodzeniem większości jej zabiegów. Kiedyś, na samym początku jej drogi, kiedy dopiero co została wprowadzona do towarzystwa, chciała nawet ładnie wyglądać, rozrzucać zalotne spojrzenia i toczyć niezobowiązujące pogawędki, a więc robić wszystko to, czego wymagano od panny w jej sytuacji, szybko się jednak przekonała, że ma do czynienia z ludźmi obłudnymi, w sporej części obleśnymi, narcystycznymi i ponad wszelką wątpliwość nieciekawymi, co sprawiało, że nie dało się spędzać z nimi czasu w sposób konstruktywny, albo chociaż taki, który nie grozi śmiercią z nudów. Oczywiście i od tej zasady bywały wyjątki, lecz znacznie łatwiej jest w tym przypadku odrobinę sprawy zgeneralizować, aby nie rozpisywać się zanadto. Nic więc dziwnego, że tak ambitna i obrotna osóbka jak panna di Scarno, szybko znalazła sobie inne sposoby na urozmaicanie długich, nieciekawych godzin spędzanych na towarzyskich spotkaniach. Szybko wyrobiła sobie opinię nieuchwytnej uwodzicielki i wyzywającej kusicielki, co jednych gorszyło,a drugich interesowało. Ona jednak koncentrowała się na konkretnej grupie odbiorców: tych wszystkich postarzałych mężusiach, którzy skazywali swe małżonki na pielęgnowanie domowego ogniska, sami zaś udawali się na poszukiwania nowszego modelu. Okręcała ich sobie w okół palca, a potem zostawiała nienasyconych, nie przejmując się tym czy i jak bardzo cierpią. Oczywiście miała powód, aby w taki sposób się zachowywać, coś poza chęcią urozmaicenia sobie rozrywek, jednak kwestię pomińmy tym razem milczeniem. -Ojcze? - odezwała się lekko pytającym tonem, kiedy Victoria zaproponowała wyjście na taras, na co jej rodziciel przystał, dając jej swoje pozwolenie skinieniem głowy. Cóż, oczywiście nie potrzebowała jego zgody, czasem jednak z samej przekory stosowała się do pewnych punktów dobrego wychowania, aby udowodnić ojcu, że zna je i łamie całkiem świadomie. Podążyła za Ślizgonką, po drodze łapiąc pociemniałe spojrzenia i ponownie wysyłając ten obłudnie zawstydzony, a w rzeczywistości kryjący zachętę uśmiech w kierunku wcześniej obranej ofiary. Kiedy znalazły się na pogrążonym w półmroku tarasie, z zadowoleniem odetchnęła chłodnym acz dusznym powietrzem, w którym wisiała letnia burza. Szybko powróciła jednak spojrzeniem do swej towarzyszki, którą obdarzyła porozumiewawczym spojrzeniem. -Jeśli zechce się panna zabawić ze mną, madame, nikt się nam nie oprze. - rzuciła niezobowiązującym, lekko rozbawionym tonem, mając jednak na myśli coś rzeczywistego, coś na co miała ochotę.
Victoria Craven
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Wto 29 Kwi 2014, 00:42
Wiedziała, że tylko formalnością było pytanie się Chiary o zgodę jej ojca. Nienarzucającym się, acz uważnym spojrzeniem zerknęła na rodziciela Krukonki, który tylko skinął głową, zezwalając na odejście od ich towarzystwa. Bez słowa ruszyła w kierunku balkonu, dość pokaźnego, który mógł im zapewnić odetchnięcia na jakiś czas od tej całej atmosfery. Zapewne krocząc we dwie skupiały na sobie jeszcze większą uwagę, ale Victoria tylko gdzieś przelotnie rzuciła spojrzeniem swych zielonych oczu, nawet dość beznamiętnie, jakby żadna emocja nie odbijała się w jej oczach. I to już nawet nie dlatego, że taka była. Bale, tak jak i Chiarę wcześniej, ją wyjątkowo nudziły, ale nie okazywała tego, bo od czasu do czasu można było trafić na ciekawy kąsek. Poza tym, nie robiła z siebie jakiejś outsiderki. Może dusza towarzystwa to z niej nie była, ale to jej przecież nie skreślało. Szczególnie w kontaktach z ludźmi, którzy wyznawali podobne idee. Przymknęła na sekundę oczu, kiedy w jej nozdrza wdarło się powietrze. Przystanęła, wiedząc, że są już nieco odizolowane od tamtego otoczenia, do którego tak czy siak będą musiały wrócić. Cisza między nimi nie trwała długo, bo panienka di Scarno dość szybko rzuciła pewną propozycją. Zabawić, nikt im się nie oprze? Cóż, naprawdę nie dało się zaprzeczyć, że we dwie robiły zapewne spore wrażenie i na pewno razem mogłyby zdziałać więcej niż w pojedynkę. Mogło jednak paść tutaj pytanie czy przedstawicielka rodu Craven'ów skusi się na taką propozycję. Tymczasowo jedynie kącik jej ust uniósł się ku górze, a zielone oczęta nie spuszczały swojego spojrzenia z pięknej Włoszki. - Zabawić się to nieco ogólne pojęcia i kryć się pod nim może wiele znaczeń. Tych nieco subtelniejszych, jak i tych prowokacyjnych. - zaczęła, delikatnie chyląc głowę ku bokowi. W tym momencie jej uśmiech stał się bardziej wyraźny, chociaż nadal był dość powściągliwy. Wyraz jej twarzy również nieco się zmienił. W oczach widoczna była ciekawość, a może też i jakaś forma wyzwania dla Chiary, chęć sprawdzenia jej. Chociaż jeszcze tego nie czuła, była jej niezmiernie ciekawa. Tego co może zrobić i czy rzeczywiście się zdecyduje. Jakie znaczenie w jej ustach ma wyrażenie "zabawić się". Zdecydowanie była obserwatorką i zapewne zaraz sama Krukonka się o tym przekona. Nie mogła dać jej więc zbyt dużo czasu na to, by po jej wypowiedzi Chiara wypowiedziała chociażby jedno słowo. Toż ona sama nie skończyła jeszcze mówić. - Z przyjemnością zobaczę, co takiego masz na myśli. Słowa czasami nie są odpowiednie by coś określić. - dodała po króciutkiej chwili, nie ważąc się ani na moment spuścić jej z oczu. Wzbudziła w niej ciekawość, a to już nie lada wyzwanie. Ewidentny znak, że warto skupić się na tej dziewczynie. Że nie jest kolejnym nadętym dzieciakiem z bogatej rodzinki, a prezentuje sobą coś znacznie więcej. Przede wszystkim własną wolę, a nie laleczkę na sznurkach, sterowaną przez otoczenie. Cudownie. Może dziewczynie uda się porwać Ślizgonkę do wspólnej zabawy.
Chiara di Scarno
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Wto 29 Kwi 2014, 14:50
Bale, obiady, odczyty, śluby, pogrzeby, proszone kolacje i kto wie co jeszcze... Czasem Chiara miała wrażenie, że każdy powód jest dobry dla ludzi z towarzystwa, aby wydać nieprzyzwoitą kwotę na ubrania, jedzenie i alkohole oraz spotkać się z ludźmi, przynależność do których musiała w nich budzić jakieś poczucie wyższości, bo poza nazwiskami i zawartością kieszeni, niewiele oni mieli faktycznie do zaoferowania. Pomyślałby kto, że surowo ocenia swoje własne otoczenie, do którego ze względu na swe nazwisko przecież należy. Nie, ona wcale nie negowała tego, że także i pośród tych ludzi dało by się znaleźć jednostki wybitne, inteligentne, a przynajmniej nie nudne, lecz przypuszczała, że większość z nich podziela jej własny do podobnych „imprez” stosunek. Nie mogłaby zresztą z czystym sumieniem stwierdzić, że wszyscy są tutaj ćwierćinteligentami i rozpustnikami, choćby dlatego, że przecież i ona znajdowała się z nimi w jednym pomieszczeniu. Poza tym spotkała już przynajmniej kilka osób na poziomie, nie wiedziała czy może zaliczyć do nich Vicky, lecz miała co do niej dobre przeczucia. Była to jednak jedynie kropla w morzu głupoty. Czy gdyby miała możliwość nie zjawiania się na podobnych przyjęciach, wykorzystałaby ją? Tak, bez wątpienia. Miała wiele innych ciekawszych rzeczy do roboty, poza tym jej odmowa wcale by nie oznaczała socjalnej izolacji. Tym niemniej czasem lubiła się nawet wystroić i przez kilka godzin grać famme fatale łamiącą serca podstarzałych rozpustników. Z przyjemnością oddychała nocnym, letnim powietrzem. Na zewnątrz było znacznie sympatyczniej, muzyka przestawała dudnić w uszach, nagle znajdowało się dla ciebie trochę przestrzeni osobistej, a mrok dawał poczucie intymności, które na balowej sali zastępowane było taksującymi spojrzeniami o różnym zabarwieniu. W przypadku Chiary była to najczęściej mieszanka pożądliwości i oburzenia, bo zawsze znajdowała się jakaś matrona (albo nawet więcej ich), która uważała jej zachowanie za skandaliczne i nie do przyjęcia. Przypuszczam nawet, że miała ona rację, tylko pytanie czemu w takich chwilach zapominano o winie kuszonego, odpowiedzialnością obarczając tylko kusicielkę. -Zabawa, którą mam na myśli, łączy te dwie rzeczy, moja droga Victorio. – odparła jedwabistym tonem, opierając się biodrem o murek oddzielający taras od wypielęgnowanego ogrodu w stylu francuskim. -Nie ma niczego lepszego niż połączenie subtelności i prowokacji, zbytnio wyuzdane zachowanie pasuje do burdelu, ale nie byłoby dobrze przyjęte na balowej sali, nadmierna delikatność działań przeszła by natomiast niezauważona. – dodała po chwili, dla odmiany odlepiając swoje spojrzenie od Ślizgonki i zatapiając je w kimś, kogo widziała ponad jej ramieniem. Po chwili skoncentrowała się jednak ponownie na swej rozmówczyni, badawczo przyglądając się jej twarzy. Wiedziała, że dziewczyna nie jest pewna co powinna zrobić, prawdopodobnie przywykła bowiem do pewnego kanonu zachowań, które są dopuszczalne w podobnych okolicznościach, a poza tym nie wydawała się być szczególną buntowniczką. Przypominała Chiarze ją, taką jak była na co dzień, wolącą raczej pozostawać z boku i zadowalać się obserwacją, co pozwalało równocześnie cieszyć się pewną swobodą. -Skoro chcesz prezentacji, to będziesz ją miała. – odparła krótko na prośbę dziewczyny. W rzeczy samej było jej obojętne kto właściwie przygląda się jej zabiegom, a poza tym podejrzewała, że podobna sugestia wydobędzie się z tych mocno umalowanych ust. O tak, jeśli Chiara miała czegoś w nadmiarze to właśnie niezależności i silnej woli. Nie oglądając się na Victorię weszła z powrotem do pomieszczenia i starannie wyćwiczonym krokiem, poruszając delikatnie biodrami, zaczęła przemieszczać się w kierunku parkietu. Dobrze wiedziała gdzie zmierza, lecz w pewnym momencie wpadła na tego samego mężczyznę, który wcześniej wykazał zainteresowanie jej sobą. I nie, to nie był przypadek. Oparła ręce na jego klatce piersiowej, udając, że musiała pomóc sobie w utrzymaniu równowagi, po czym uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością. Zamienili kilka słów, po czym dziewczyna oplotła jego ramię i zaprowadziła do stojącej nieopodal ślizgonki. -Victorio, pozwól, że przedstawię ci Thomasa, był bardzo zainteresowany możliwością poznania Cię. – zwróciła się do dziewczyny, zza pleców mężczyzny mrugając do niej porozumiewawczo.
Victoria Craven
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Sro 07 Maj 2014, 21:55
Ludzie uwielbiali stwarzać sobie takie okazje. Każda, chociażby najmniejsza wymówka była wyśmienitym powodem by zaspokoić swoje pragnienia. Czyż nie po to organizowane były takie spotkania? Mówiąc ogółem, rzecz jasna. Ich główny cel znikał zaraz po wejściu do sali bankietowej, obojętne z jakiej okazji wszyscy ci znamienici, znani i bogaci ludzie tutaj przyszli. W morzu myśli i zamiarów znikał powód główny pojawienia się tych wszystkich osób, na pierwszym miejscu stawiając swoje główne cele. Bez znaczenia czy była to chęć "wyjścia do ludzi", załatwienie kolejnego arcyważnego interesu międzyrodzinnego, pragnienie zabawienia się, napicia, bezsensownej rozmowy lub szukania światełka nadziei normalności i bezinteresowności w tym całym zgiełku. Osoby nieco młodsze, mniej więcej w wieku panienki Craven przeważnie pojawiały się na takich imprezach ze względu na swoich rodzicieli, na potrzebę pokazania się. Przy takich okazjach w końcu równie często rodzice uwielbiali zacieśniać więzy z innymi ważnymi rodzinkami, czasami może być bardzo, chcąc planować przyszłość swoich dzieci. Uważali to za bezpieczne wyjście, ba! Nie tylko bezpieczne, ale i niesamowicie rozważne, bo "swoi muszą trzymać się swoich". Czystość krwi dla tych państwa była bardzo ważna, więc trzeba było się tego trzymać. Co na to nasze dzieciaki? Młode panny przeważnie przyjmowały to z przymrużeniem oka, a przynajmniej robiła to Victoria. Nie była typem buntowniczki, ale zapewne nie związałaby się z kimś bliżej, kogo podrzuciliby jej rodzice, gdyby stanowczo jej to nie odpowiadało. Nie była w końcu narzędziem w ich ręku, czy bezmyślną istotką wykonującą ich polecenia. Doskonale o tym wiedzieli, chociaż dalej próbowali naprowadzić ją na taką drogę, na którą chcieli. Nie miało to jednak tak duże znaczenia, gdyż dziewczyna wiedziała sama, co będzie dla niej najlepsze, a co wcale nie aż tak bardzo kolidowało z planami jej opiekunów. Czy tak jak panna di Scarno skorzystałaby z okazji i odpuściłaby sobie tego typu przyjęcie? Na pewno tak. To, że była z nich kojarzona, nie oznaczało, że pojawiała się na każdym, a i na spokój jej ducha rodzice nie zawsze na to nalegali. Sama wiedziała kiedy może sobie pozwolić by się nie pojawić na takowych balach, kiedy użyć odpowiednich argumentów, a kiedy założyć jedną z lepszych sukni i nieco rozświetlić to nudnawe towarzystwo swoją obecnością. Rzecz jasna nie było tak, że szalała na balach, wirując niczym w karuzeli. We wszystkim widziała umiar, ale lubiła robić coś tylko i wyłącznie dla swojej satysfakcji. Niewinne gierki nie były jej obce, chociaż nie lubowała się w żadnym manipulowaniu ludźmi. Jednak coś, co jest niewinne, nie można było nazwać manipulacją. Co jednak tym razem stanie się z panienką Craven, zapewne okaże się niedługo. Przeczuwała, że główka Chiary jest pełna pomysłów, niekoniecznie całkowicie przyzwoitych, chociaż nie kompromitujących. Może to właśnie ta dziewczyna okaże się światełkiem w tłumie tych szarych ludzi. W swoich przemyśleniach di Scarno miała naprawdę dużo racji. Victoria nie zamieniała się w takich sytuacjach w pełną powagę młodą damą, bo ciągle była sobą. Z natury jej zachowania nie budziły aż tak dużej ciekawości na jej osobie, wolała przykuwać zainteresowanie tajemniczością, która w niej tkwiła i chęcią badania tego, co dookoła się dzieje. Można nawet powiedzieć, że teraz badała młodą Krukonkę, ciekawa jej zachowań i tego, cóż wymyśli. Obserwacja mogła przynieść niesamowicie wiele plusów i często okazywała się asem w rękawie na przyszłość. Jednego dnia można się razem bawić, drugiego zaś wbić sobie nóż w plecy. Proza życia, z którą całkowicie się zgadzała, a którą w sumie popierała. Mówią, że bez ryzyka nie ma zabawy, a to ryzyko mogło zaraz do niej przyjść. Jej czujne spojrzenie zarejestrowało to, jak Chiara na chwilę oderwała od niej swoje spojrzenie, zaglądając gdzieś za nią. Ona zaś miała dodatkową chwilę by nasycić płuca świeżym, chłodniejszym powietrzem, które przyjemne owiewało jej gardło. Z ust Krukonki padły wyczekiwane słowa, więc delikatnie się odwróciła by mieć widok na jej czyny. Każdy krok sprawiał, że jej biodra delikatnie się kołysały. Kusząca, acz niewyzywająco, co często było sztuką. Wiele młodych kobiet starając się być postacią seksowną, zgubiły gdzieś umiar, co już stawało się niesmaczne. Dlatego z delikatnym uśmiechem na twarzy obserwowała to, co robiła di Scarno. Jej brew delikatnie, niemal niezauważalne drgnęła, kiedy dziewczyna wpadła na jakiegoś mężczyznę. Przypadek? Zdecydowanie nie. W końcu miała dać jej przedstawienie, więc coś pozornie niezaplanowanego już się wykonywało. Ich rozmowa trwała chwilę, po czym obserwowana przez nią dwójka ruszyła w jej kierunku. Minęła ledwo chwilka, kiedy poznała imię mężczyzny. Toż tak pograła? Interesujące. Ciekawe co będzie jej następnym krokiem i jak zamierzała rozegrać ten teatrzyk. Teraz była jedną z jej aktorek, która częściowo znała scenariusz. A może nawet coś zupełnie innego. Chiara była drapieżnikiem, ona czynnie obserwowała i mogła pomóc złapać w sieć ich rosłą ofiarę, Thomasa. - Jest mi niezmiernie miło, że mogę pana poznać. Victoria Craven. - jej głos był subtelny i chociaż biło od niej zdecydowanie, miała w sobie też coś niewinnego, co zapewne również przyciągało zainteresowanie niektórych jednostek. Nie mogła jednak zaprzestać na samym przedstawieniu się, w końcu cóż by to było za przedstawienie? Pociągnie troszkę za sznurki, by zobaczyć jaką drogę wybierze Chiara. Już teraz nie mogłaby sobie tego odpuścić. Szkoda byłoby tego teatrzyku, który zapowiadał się smacznie. - W tym całym tłumie nie trudno o wpadnięcie na kogoś, ale można śmiało powiedzieć, że Chiara miała szczęście wpadając w ramiona akurat pana. Ślepy los bywa zadowalający. - dodała, oczywiście skupiając swoje spojrzenie na mężczyźnie. Dopiero pod koniec, przy ostatnich słowach jej oczy zwróciły się na Krukonkę, bo to ona była powodem pojawienia się tutaj mężczyzny. Jej spojrzenie już jednak nie było w żaden sposób porozumiewawcze, a przynajmniej nie mogło takie być w mniemaniu Thomasa. Nie mogła w końcu dać po sobie poznać, że cokolwiek się tutaj dzieje, jest częścią ich planu. No, w większości planu Chiary, ale i ona miała mieć w tym swój udział.
Chiara di Scarno
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły." Pon 12 Maj 2014, 12:50
O tak, ludzie z towarzystwa odnajdowali jakąś dziwną przyjemność w tego typu spotkaniach. Pomijając już całą masę innych drobiazgów, właśnie to zawsze różniło Chiarę od większości ludzi, z którymi zmuszona była zadawać się ze względu na swoich rodziców. Nawet tych w jej wieku, bo choć nie wszyscy lubili podobne uroczystości, niewielu czuło doń niechęć, a do uczestniczących w nich ludzi - pogardę. Poniekąd Chiara drwiła także z samej siebie, bo ostatecznie nie potrafiła uwolnić się od ciężaru zobowiązań krępujących ją ze względu na nazwisko. Całe szczęście, że miała do siebie dostateczny dystans, no i w sytuacjach krytycznych potrafiła wykazać się kreatywnością, która umożliwiała jej czynienie ze straconego czasu spędzanego na balach, coś, co przy pomyślnych wiatrach sprawiało jej nawet przyjemność. Nie wiem czy można ją było wsadzić do teczki opisanej jako "buntownicy". Ona wcale nie sprzeciwiała się wszystkim konwenansom i nie zawsze szła dokładnie w odwrotną stronę, niż jej stado. Postępowała tak tylko wtedy, kiedy chciano ją zmusić do czegoś niezgodnego z jej upodobaniami. Miała zdecydowanie zbyt silny charakter i nadmiernie rozwinięte poczucie niezależności jak na panienkę z towarzystwa. Nie obrażając nikogo, oczywiście. Swoją drogą to zabawne, bo sposób w jaki ją wychowywano powinien zabić w niej wszelkie przejawy wolnej woli. Widocznie jednak pod presją ta wrodzona cecha jedynie rozwinęła się do jeszcze bardziej znaczących rozmiarów. Nie znała Vicky dość dobrze, aby móc sobie o niej wyrobić zdanie. Sam fakt jednak, że wtajemniczyła ją w swoją grę, pomyślnie rokował ich przyszłości. Gdyby Panna Craven od początku zrobiła na niej złe wrażenie, zapewne sama stałaby się ofiarą jej zabawy, tymczasem mogła wziąć w niej udział i to czynny, jeśli tylko wyrazi taką ochotę. Chiara nawet nie drgnęła, kiedy dłoń mężczyzny oplotła jej talię, a palce wylądowały zdecydowanie zbyt nisko, aby można to było uznać za niewinny, a zatem przyzwoity w takich okolicznościach dotyk. Zamiast tego napełniła swoje spojrzenie niewinnością i słodyczą, co zapewne zrobiłaby na jej miejscu każda panna na wydaniu, gdyby tylko jej adorator miał odpowiednie nazwisko i stan konta. Tyle, że jej o to nie chodziło. Dobrze wiedziała, że ten mężczyzna ma narzeczoną, zawsze wybierała na swoje ofiary osoby o pewnym statusie, zajęte, gotowe zdradzić, kiedy tylko dziewczę o odpowiednim wyglądzie, dostatecznie chętne pojawi się na ich widnokręgu. Brzydziło ją to, okręcała ich sobie wokół palca, sprawiała, że gotowi byli porzucić przyjęcie by spędzić z nią noc, a potem bez skrępowania ich pozostawiała. Jeśli świadkami tej niepełnej zdrady mogły być żony, czy narzeczone, jak dla niej sytuacja przedstawiała się jeszcze lepiej. Była wśród tych kobiet persona non grata, ale przecież tak naprawdę wyświadczała im przysługę. Czyż nie? Ona nie miałaby nic przeciwko temu, aby ktoś w podobny sposób zagrał na nosie jej ojcu. Był z tym jednak pewien problem. Jej rodziciel należał do gatunku mężczyzn przystojnych i bogatych, a więc dookoła niego zawsze kręciło się dostatecznie wiele kobiety skorych do romansu, żeby miał z czego przebierać. Na domiar złego był osobą o wysokim współczynniku inteligencji, dzięki czemu umiejętnie oddzielał plewy od ziaren i nie oddalał ryzyko publicznej kompromitacji. Myślę, że Chiarze znacznie łatwiej byłoby zaakceptować stan rzeczy, gdyby jej ojciec był człowiekiem przeciętnym, szarym i przede wszystkim nie tak podobnym do niej. Chi wrodziła się jednak w tę część rodziny, która od wieków nosiła nazwisko di Scarno. Przypominała Lugiego nie tylko wyglądem, lecz także (i to niezależnie od tego jak bardzo się starała, by było inaczej) charakterem. Słuchała jednym uchem słów zamienianych przez Victorię i Thomasa, ale większą część jej uwagi przyciągało coś innego. Konkretniej to coś, a mianowicie raczej tęga kobieta o zdecydowanie zbyt mocnym makijażu i nieszczęśliwie dobranej kreacji, a jednak pomimo tego w pewnym sensie przystojna, na pewno pełna dumy i świadoma własnej wartości. Chiara znała ją, z widzenia co prawda i z plotek, jednak to wystarczało, aby wiedziała kogo szuka ona wzrokiem. I aby nie zdziwiła się, kiedy zdecydowanym rokiem ruszy w ich stronę. W czach di Scarno mignęła jakaś satysfakcja, ale zaraz potem powróciła do swojej gry, ocierając się lekko o ciało mężczyzny, na czole którego wykwitły mało apetyczne kropelki potu. No cóż, miało się mu zrobić jeszcze goręcej, kiedy stwierdzi, że został przyłapany przez narzeczoną. Mrugnęła do Vicky porozumiewawczo, po czym ujmująco uśmiechnęła się do kobiety, która z wojowniczym wyrazem twarzy stanęła tuż przy nich. -Darlene... - Thomas wypowiedział to imię tonem najwyższego zdumienia -Mówiłaś, że nie dasz rady się pojawić. - dodał z lekkim wyrzutem, co na pewno nie poprawiło przybyszce humoru. -Jak miło panią poznać! - Chiara zwróciła się do kobiety miłym tonem, czując jak dłoń mężczyzny zsuwa się po jej pośladkach. Darle obrzuciła ją niedowierzającym, taksującym i raczej pogardliwym spojrzeniem, ale szybko skoncentrowała się na mężczyźnie, z którym zamierzała się ożenić. Chi miała nadzieję, że może jeszcze to przemyśli. Kiedy napotkała spojrzenie Victorii dała jej niewerbalnie znać, że czas na odwrót. Nie chciała stać tak blisko, kiedy zaczną się wrzaski.
Sponsored content
Temat: Re: "Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły."
"Wszystko to, czego byś nie chciał, byśmy robiły."