|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Katarina Vento
| Temat: Re: Błonia Czw 14 Cze 2018, 12:21 | |
| Każdy ma takie dni, kiedy cały wszechświat w dziecięcą wręcz radością obserwuje jak twoje plany za każdym razem się nieco rozmijają z oczekiwaniami. Nie jest to duża różnica, ale wystarczająca, by zirytować kogoś, komu się to raczej nie zdarza. Katarina, mimo iż odczuwa zdenerwowanie przez krótki okres czasu, to miała powoli dosyć, gdy jednego dnia zdążyła już powtórzyć ten cykl pięć razy. W takich momentach żałowała braku dobrego wróżbity pod ręką. Odpowiedni horoskop mógłby ją ostrzec, a wtedy przynajmniej byłaby przygotowana na ewentualne uszczypliwości wyższej siły sprawczej. Zakładała, że cały dzień będzie stanowił pasmo omsknięć, jednakże nie posiadała wystarczającej wiedzy w tym zakresie, by stwierdzić czy jakkolwiek udzieli się to również jeżowi. Gilles de Jeż, w przeciwieństwie do niej, bardzo szybko się irytował i obwieszczał swoje niezadowolenie przez pół godziny, fukając tak długo, aż ktoś nie postanowił dać mu kawałka sera. Właśnie dlatego się spóźniła na lekcję - magazynowała większe ilości sera na śniadaniu, a potem organizowała przy swoim łóżku wyjątkowo zajmujący wybieg dla swojej kolczastej pociechy. Kiedy już była pewna, że nawet do jej powrotu Gilles nie znajdzie wszystkich niespodzianek, dopiero wtedy spakowała do torby rolkę pergaminu, pióro, kałamarz oraz kilka książek, różdżkę zaś wsunęła do wewnętrznej kieszonki szaty. Wychodząc z wieży westchnęła tylko cicho na myśl o spóźnieniu. Pocieszał ją fakt, że lekcja odbywała się na błoniach, tam wszystkie oczy nie zwracają się w twoją stronę, gdy rozminiesz się z planogramem. Dotarła na miejsce od takiej strony, by jak najmniejsza ilość osób w pierwszej chwili w ogóle zauważyła jej obecność. Patrząc na drobne poruszenie panujące wśród zgromadzonych już uczniów nauczyciel zdążył przedstawić wstępne informacje na temat zadania. Przesunęła spojrzeniem po wszystkich i kilka spraw od razu się wyjaśniło. Obok nauczyciela stał zupełnie obcy dla niej mężczyzna o wyglądzie mało interesującym, acz w miarę charakterystycznym. Katarina dałaby sobie rękę uciąć, że gdyby był częścią grona pedagogicznego to doskonale by go znała. Czyli mieli wizytę spoza Hogwartu, a to dawało kilka możliwości. Ktoś sprowadzony na potrzeby lekcji, znajomy nauczyciela, który akurat napatoczył się na jego lekcję, albo wysłannik Ministerstwa. Kim by nie był, stał z boku, nie odzywał się, więc rudowłosa szybko zapomniała o jego obecności. Skupiła się raczej na fakcie, że pozostali uczniowie zaczęli się dobierać w pary. Zastanowiła się tylko czy jest to wymagane na tej lekcjo czy też nie. Nie przepadała za współpracą z innymi osobami, gdyż zazwyczaj skutecznie zaburzali jej ciąg myślowy podczas wykonywania zadania, a mało kto rozumiał jak fascynujące mogą być zupełnie przypadkowe i dla większości mało znaczące elementy pewnych rzeczy. Jeśli praca w parach okaże się być nie do przeskoczenia tego dnia to też nie oznacza, że w myślach będzie przeklinać rodzinę tego nieszczęśnika pięć pokoleń wstecz. Prawdę powiedziawszy, gdzieś tam w środku Vento cały czas żywiła nadzieję, że ktoś okaże się fascynujący i pozytywnie ją zaskoczy. Lub negatywnie, wrogość może być równie fascynująca. Stanęła z boku i obserwowała. Jeśli jest ich parzysta liczba to ktoś w końcu zostanie sam i przyłączy się do niego. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami nie była jej słabą stroną, ale też nie osiągała w niej wybitnych wyników, więc a nuż uda jej się czegoś od tego kogoś nauczyć. Jeśli natomiast na lekcję przybyła nieparzysta ilość uczniów - wszystko się wyjaśni. W tym wypadku zakładała, że to ona zostanie tym ostatnim zagubionym ziemniaczkiem i prawdę mówiąc, cieszyła się na to tak samo jak na perspektywę owocnej współpracy z kimkolwiek. Szczególnie, że były tu osoby ze wszystkich domów, a poza Ravenclaw raczej mało kogo znała osobiście, a nie z obserwacji. Tyle potencjalnych fascynujących osobistości, może jednak ta praca w parach nie brzmiała tak źle.
|
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Błonia Czw 14 Cze 2018, 16:26 | |
| Wilgoć. Rozmiękła ziemia. Szare niebo. Wizytacja z Ministerstwa. Zdecydowanie żadna z tych rzeczy nie wprawiała Jona w dobry humor, chociaż przyznać należy, że nastrój młodego Morensena i tak byłby cokolwiek podły. Cóż było tego powodem? Zwyczajne niewyspanie, moi mili! Przez ostatni tydzień, Krukona dręczyły koszmary, jak gdyby ktoś nałożył na niego klątwę, a ostatnia nocka była całkowicie bezsenna. Jego umysł był tak udręczony, że dziś nawet Angie nie dawała znaku życia, przez co chłopak czuł się jeszcze bardziej nieswojo, bo nieobecność wszystkich jego jaźni na raz, zdarzała się naprawdę rzadko. I tak oto przez błonia, w kierunku miejsca zbiórki, podążał lekko przygarbiony młodzieniec, którego włosy targał wiatr. Mając na uwadze, że docelowo podczas wizytacji mieli mieć ONMS, Jon ubrał się w dość wygodne ubrania, zastępując szatę wierzchnią jednym ze swoich ciemnych płaszczy. Wiatr zmusił go do postawienia kołnierza, ponieważ chłopak uznał szalik za niepotrzebną, a wręcz niebezpieczną część garderoby na czas obcowania z różnymi stworzeniami mogącymi taki kawałek ubrania wykorzystać w cokolwiek niepożądany dla właściciela sposób (pomijając już zwykłe pałętanie się i plątanie materiału pod nogami, które w danym momencie będą musaiły wykonać szybki unik, aby ich właściciel mógł uciec od ewentualnie rozzłoszczonego zwierzęcia). W końcu dotarł na miejsce, uświadamiając sobie, że mało co i by się spóźnił. Profesor Watts zaczął już wprowadzenie do zajęć, zaznaczając, że różdżki nie będą potrzebne, za to rozgrzane mięśnie – jak najbardziej. Chłopak mimowolnie się skrzywił i zaczął szukać dla siebie miejsca, wodząc przy okazji swoimi podkrążonymi oczyma po zebranych już uczniach. Zauważył Tanyeshę, nie było mu jednak po drodze wychodzić przed całą grupkę ludzi, aby tylko się z nią przywitać – z resztą, była już zajęta swoją niebliźniaczką i Blackami, dlatego tylko prawie niezauważalnie skinął głową w jej stronę w ramach jakiegokolwiek przywitania. Oho. Czyżby parasolka miała pójść w ruch? – pomyślał minimalnie rozbawiony. Może te zajęcia nie będą takie złe? Chłopak skierował swe kroki w przeciwną stronę, ku upatrzonemu głazowi, na którym mógł przycupnąć nie zwracając specjalnej uwagi, a niedaleko którego stała grupka z Domu Kruka, w tym Panna Whisper i Pan Steward. - Dzień dobry, Pani Prefekt. Witaj, Aeron. – powiedział, siląc się na coś, co docelowo miało być uśmiechem, a przypominało jego parodię. Doprawdy, nie do wiary co z człowiekiem może uczynić brak snu i chęci do uczestniczenia w zajęciach, nawet, jeśli należą do jednych z ulubionych przedmiotów. W tej chwili Jon zaczął dumać nad tym, czy znajdzie kogoś do współpracy. Nieobecność reszty jego jaźni, cisza w głowie… Trzeba to jakoś zapełnić, chociaż znając życie, Angie lub Bruce obudzą się niebawem, przez co w umyśle chłopaka znów zaczną rozbrzmiewać dodatkowe głosy.
Ostatnio zmieniony przez Jon Morensen dnia Czw 14 Cze 2018, 18:42, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Marcus Glom
| Temat: Re: Błonia Czw 14 Cze 2018, 17:42 | |
| Spóźnianie się to paskudny nawyk, którego tacy jak on powinni raczej unikać. Powinni. Raczej. Zresztą nie spóźnił się aż tak - przyszedł dosłownie chwilę za późno, a wszystko to wina tego kto wpadł że nie wolno palić papierosów na lekcji - gdyby mógł legalnie wypuścić dymka tutaj, to nie musiałby kitrać się w łazience. Gdyby nie musiał się kitrać w łazience, byłby tu zdecydowanie wcześniej. Gdyby był tu wcześniej, wcale by się nie spóźnił. (autor właśnie sam sobie przyklasnął, za niesamowitą umiejętność łączenia wątków). To przemyślenie godne największych myślicieli i asów wywiadów jednak, urwało się równie prędko jak się rozpoczęło. Lekcja łączona. Opieka na magicznymi stworzeniami. Kontrola Ministerstwa. Brakowało jeszcze tuzina śmierciożerców, jego mugolskiej babki pytającej czy ma już na oku jakąś pannice, paru Puchonów i można by wręcz uznać że odnalazł prawdziwy raj na ziemi. Przystanął gdzieś z boku - wolał nie pakować się w tłum tych odrażających stworzeń zwanych potocznie ludźmi. Wolał ich zostawić w swoim towarzystwie, zresztą nie zależało mu na tym aby kryć się pośród innych, co zapewne też nie było by łatwe chociaż ciężko powiedzieć czy ze względu na to, że jego włosy rzucały się w oczy bardziej od paskudnego twarzoryjka Argusa Filcha, czy może raczej ze względu na to że na szatę szkolną miał narzucony szkarłatny płaszcz a na głowie swój nieodłączny piracki kapelusz. Żeby nie było wątpliwości, to nie tak że niebywale lubił pirackie klimaty - po prostu krój był wyjątkowo pociągający. Tak czy siak - jak by nie próbował, zapewne każdy i tak zauważył jego spóźnienie, lecz nie zamierzał za nie przepraszać. Lekcja się dopiero rozpoczęła, więc nie ma z czego robić afery. Leniwie przesunął wzrokiem po nauczycielu tego wspaniałego przedmiotu a potem po przedstawicielu Ministerstwa Magii. Zdecydowanie ten drugi wygrywał w plebiscycie na najbardziej odrażające co dzisiaj dane mu było zobaczyć, a to był niemały wyczyn - w końcu wielu uczniów mogłoby bez żadnego problemu startować w konkursie piękności trolli, ba, nawet w konkursie piękności połączonym z testem na inteligencje. To by dopiero były zawody - połowa odpadłaby w eliminacjach, a w finale prawdopodobnie reszta musiałaby obejść się smakiem, po tym jak Sethr Głupi czy inny Volrog Sromotny sięgnąłby po laur zwycięzcy. Swoją drogą sam Marcus był zaskoczony tym ile niechęci potrafi w nim wywołać przedstawiciel ministerstwa. A może to pogoda? Pogoda brzmi jak winowajca. Wiedział jednak że to nie pora aby zaopatrzyć się w magiczny sprej i wypisywać wszem i wobec "J***ć pogodę, oficjalni chuligani słoneczka". Stał więc po prostu, a jeśli ktoś naprawdę przeczytał tego posta, to właśnie przeczytał milion linijek popeliny - autor i Marcus Glom pokazują okejkę. |
| | | Aeron Steward
| Temat: Re: Błonia Pią 15 Cze 2018, 00:01 | |
| Im więcej czasu mijało, tym więcej uczniów gromadziło się na miejscu spotkania. Większość z nich błyskawicznie znajdowała swoich znajomych, co wkrótce poskutkowało powstaniem sporego gwaru. Aeron nie zwracał na niego uwagi, choć najchętniej wyciągnąłby jakąś książkę, by móc skupić na czymś myśli. Niestety, cały zapas własnej biblioteki pozostawił w pokoju, toteż nie pozostawało mu nic innego jak trwanie w miejscu, w oczekiwaniu na rozpoczęcie lekcji. W międzyczasie co i rusz napotykał wzrokiem znajome twarze uczniów którzy nie byli dla niego aż tak obojętni. Była tam Tanja, której odpowiedział uprzejmym skinieniem głowy oraz delikatnym półuśmiechem. Miał nawet ochotę zapytać co też u niej słychać, porzucił jednak owy zamiar z uwagi na panujący tu tłok. Chwilę potem podszedł do niego Lucas, który podał mu na powitanie rękę. Aeron nie pozostał dłużny, odwzajemniając gest, choć zrobił to bez słowa. Jakoś nie miał dziś humoru na zbędne udawanie uprzejmości. Potem do głosu doszedł profesor Watts. Steward wysłuchał go uważnie, w końcu informacja to połowa sukcesu. Na wzmiankę o dobieraniu się w pary chłopak przeciągle westchnął. Faktycznie, przydałby mu się ktoś z jakąkolwiek wiedzą na temat opieki nad magicznymi stworzeniami. Niestety, nie widział nikogo kto mógłby stanowić nawet kandydata na to stanowisko. To znaczy nie widział do momentu w którym nie zobaczył kroczącej w jego stronę Wandy W. Przez krótką chwilę zalała go fala przeróżnych emocji, od tych pozytywnych jak radość, po te mniej optymistyczne, jak chęć mordu na trzydzieści różnych sposobów. W końcu jednak opanował swoje wewnętrzne rozterki, patrząc uważnie na stojącą już obok dziewczynę. -Myślałem że ten etap mamy już za sobą, Wando- odpowiedział spokojnie Aeron. Mimo wszystko nie mógł odmówić sobie małej aluzji do dawno minionych dziejów. -Wiem lepiej niż inni- dodał jeszcze. Cóż, z jej pomocą owa lekcja nie powinna sprawić mu zbytniego problemu. W końcu Whisper słynęła wręcz ze swoich umiejętności. Po dłuższej chwili namysłu wzruszył ramionami. -Niech będzie- stwierdził, patrząc w jej stronę. Przez chwilę na jego twarzy błąkał się nikły uśmiech, na myśl że przyjdzie jej biegać i ćwiczyć. Zaraz jednak ukrył go, kierując uwagę na stojącego obok innego krukona, Jona. Skinął głową na powitanie, standardowo już bez zbędnych słów. Niech się dzieje co ma się dziać. Im szybciej skończą, tym szybciej Steward zrobi to, na co ma w tym momencie największą ochotę – pójdzie spać. |
| | | Kenneth Watts
| Temat: Re: Błonia Pią 15 Cze 2018, 00:26 | |
| Kenneth ochoczo klasnął w dłonie widząc, że uczniowie żywo dobierają się w pary i nie mają oporów przed wykonaniem zadania. Chwycił oburącz naręcze zwiniętych niedbale pergaminów i czekał na podejście osób działających samodzielnie lub par. Dając pergamin oraz mały pakunek, wskazywał otwartą skrzynkę, do której należało złożyć swoje różdżki. W małym pakunku z brązowej skóry znajdowały się: rękawice ze smoczej skóry, srebrny sztylet oraz krzesiwo. Natomiast pergamin głosił następujące słowa: - Cytat :
- Chory hipogryf!
Hipogryfy ze szkolnej hodowli zachorowały na niezagrażające ich życiu schorzenie, lecz bardzo uciążliwe. Zadaniem Waszym jest zdiagnozować hipogryfa (zachowując przy tym życie!), zebrać potrzebne zioła w zielarni pod okiem nauczycielki, a później przyrządzić lek w lochach profesor Smoczycy Lacroix. Gotowy lek należy zapodać zwierzęciu pod okiem profesora Wattsa. Wiedza na temat tych trzech przedmiotów nie wychodzi poza zakres piątej klasy, poza tym można liczyć na pomocne wskazówki i rady nauczycieli. Rozglądajcie się uważnie za pomocami! Nagrody są rzeczowe oraz punktowe. Powodzenia! - Są jakieś pytania? -zapytał olśniony Watts. *** Proszę o zaznaczeniu pod postem fabularnym (obojętnie jakim) czy działacie sami czy w parze, a jak w parze to z kim. Np. Romeo i Julialub Nathan KowalskiW tej kolejce wystarczy krótki post JEDNEJ osoby z pary. Osoby działające samotnie muszą napisać swojego posta. Kolejny post nauczyciela rozpoczynający lekcję: 16.06.2018 o 24:00 |
| | | Katarina Vento
| Temat: Re: Błonia Pią 15 Cze 2018, 13:53 | |
| Jak się szybko okazało - nie ona jedna rozminęła się z czasem i nie zdążyła na początek zajęć. Pocieszyło ją to, gdyby stanowiła jedyną jednostkę spóźnioną to mogłaby tym zwrócić na siebie niepotrzebną uwagę. Pomimo tego, że dziewczyna jest dosyć inteligentna to wciąż umyka jej niezaprzeczalny fakt, że ciężko jest nie przykuwać wzroku z burzą intensywnie rudych włosów, które mogłyby stanowić czasem osobny byt pląsający dookoła jej drobnej osóbki. Jej uwagę zwróciła szczególnie jedna osoba ze spóźnialskich. Ślizgon, którego pamiętała z widzenia - ciężko z resztą ominąć prawie białe włosy w mrokach szkolnych korytarzy. Nie chodziło tym razem jednak o fryzurę, do której się dawno temu przyzwyczaiła, więc nie stanowiła już ciekawego obiektu obserwacyjnego. Kapelusz. Aż uniosła lekko brwi, skupiając całe swoje jestestwo na obserwacji najmniejszych detali w konstrukcji samego nakrycia głowy. Rodzaj i stopień zużycia materiały, faktura, kąt zgięć tych części kapelusza, które kiedyś prawdopodobnie były prawie okrągłym rondem, obszycia, detale. Przypomniała sobie, że ma w swoich rzeczach podobny i zaczęło ją zastanawiać czemu nie wpadła nigdy na to by go założyć na lekcje. "Fascynujące." Z zamyślenia wyrwał ją głos nauczyciela, który rozjaśnił Katarinie po co się tu dokładnie zebrali i na czym ma polegać zadanie. Nie było obowiązku dobierania się w pary i byłoby to całkiem pozytywnie odebrane przez rudowłosą, gdyby nie to, że jej oceny z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami mogłyby być nieco lepsze. Szybko omiotła spojrzeniem otoczenie, by wyłapać samotne jednostki, do których mogłaby się podczepić. Gdy tylko dojrzała szatę Ravenclaw szybkim krokiem podeszła do nieszczęśnika i złapała go za rękaw. - Witaj. Katarina. Nie wyglądasz jakbyś miał z kim pracować. Wezmę materiały do pracy. - oznajmiło krótko, rzeczowo i niezbyt głośno, a po chwili wróciła już z ich przydziałem pomocy naukowych. Gdyby ktoś się zastanawiał czemu ma niewielu faktycznych znajomych to jej podejście do kooperacji nawet na lekcji jest jakie jest.
Katarina Vento i Jon Morensen |
| | | Gość
| Temat: Re: Błonia Pią 15 Cze 2018, 18:41 | |
| Ethran wysłuchiwał wszystkiego co miał im do powiedzenia nauczyciel. Zielarstwo, ONMS i Eliksiry? Z tym pierwszym radził sobie świetnie, więc dobrze byłoby dobrać się z kimś, kto ma wyrównaną resztę z nich. Dlatego też starał się obserwować czy ktoś może będzie chciał do niego podejść. Niestety... Nikogo takiego nie było. Nie było w zasięgu jego wzroku żadnego Puchona, który mógłby mu pomóc. Każdy był zajęty. Ale oto przed jego oblicze przyszła Resa. Tak, ta dziewczyna co poznał ją wcześniej w łazience, po... feralnej sytuacji. Widać było, że jej otwarcie na niego byłos szczere. Ethran poprawił swój szalik, odkrywając usta i przenosząc oczy z nieba na jej twarz. Pomoc? Krwiożercza roślina? W sumie racja, jego muchołówka mogłaby być poważnym zagrożeniem, ale nie aż tak, aby być krwiożercza. Mimo to, Ethran wzruszył ramionami. - Jasne, zresztą nie ma nic lepszego teraz niż dobrać się z osobami, które się zna. Pójdziesz odebrać potrzebne materiały? Ja już zacznę kierować się powoli ku lasowi.
Ethran Rowan i Resa Anderson |
| | | Lucas Shaw
| Temat: Re: Błonia Pią 15 Cze 2018, 23:49 | |
| Sytuacja wyglądała na opanowaną, więc Lucas nie musiał się martwić już o swoje słońce i gwiazdy na niebie, ucieleśnione w postaci Resy. Pozwolił sobie jeszcze chwilę potrzymać ją w swoich ramionach. Obserwował towarzystwo uważnie i nawet pocałunek jakim obdarzyła go Resa nim się ulotniła nie zdołał go rozkojarzyć. Zerwał się na dźwięk pisku Nessy. Stwór, który wywołał u niej pisk paniki. -Ej, co jest? -chłopak złapał Krukonkę leżącą na ziemi i pomógł jej wstać. Dla pewności jej nie puszczał, bo wiedział, co obecnie przeżywa. Miał ochotę ochrzanić srogo kolesia, który tak przestraszył jego ukochaną siostrzyczkę. Wzrok padł na Nasha, który zabrał zwierzątko z powrotem. -Pogadamy po lekcji. -rzucił półgębkiem do Ślizgona, machając do Nicolasa, że chce być z nim w parze. Nie mylić z byciem parą! Gdy tylko uznał, że Nessy jest w stanie mniej agonalnym niż wcześniej, podszedł do Wattsa po pergamin i sakiewkę.
Lucas Shaw i Nicolas Sharewood |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 00:11 | |
| Próba wchodzenia w dyskusję z Taneshą i swoim pożal się Merlinie bratem nie była zbyt udana, zwłaszcza mając na uwadze to, że byli na lekcji. Z mniejszą lub większą ochotą co prawda, ale uczestniczyli na niej ciałem i czasami duchem. Młody Black machnął tylko ręką na wszystkie docinki w jego stronę. Nie miał najlepszego nastroju, a wyglądało, że pojawił się na horyzoncie ktoś, kogo aparycja była miła dla oka. Marcus. Czy można ich było nazwać kumplami? Może tak, może nie, zależy, jak na to spojrzeć. Na pewno jeden w drugiego nie walił avadą (pięścią może prędzej), ale też nie chodzili za sobą jak smród po gaciach. Dla męskich przedstawicieli domu Węża idealny układ. Bez słowa odebrał pergamin od Wattsa i podszedł do blondwłosego i podał mu rękę w geście powitania. -Odwalimy tę szopkę razem, a później jakś Ognista w lochach? -zagadnął kolegę.
Regulus Black i Marcus Glom |
| | | Rupert Purée Gullymore
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 02:07 | |
| Rupert nie posiadał się ze zdziwienia, z otwartymi ustami wodząc wzrokiem za ogromną jaszczurzycą, a może jaszczurem (niestety wyposażenia pod ogonem nie dostrzegł, a szkoda). Wyglądał jak zahipnotyzowany, mimo że już zdążył się zestresować zwróceniem na siebie uwagi swoim niedyskretnym okrzykiem. Dodatkowo nie dostrzegł nadchodzącego przyjaciela, podskakując w miejscu i wydając z siebie jakiś niezidentyfikowany dźwięk, ni to jęk, ni to krzyk, gdy o jego ramię obiła się cudza dłoń. Ręka należała do Viníego, a Rupertowi od razu opadło ciśnienie, bo przez ułamek sekundy zląkł się, że to ów pracownik Ministerstwa postanowił ustawić go do pionu i sprawić, by przestał wyglądać jak przychlast. - Co? Ten gad? - zapytał w pierwszej chwili, wybałuszając na niego oczy. Na galopujące gargulce, po co miałby umawiać się na randkę z wielką jaszczurką? Czy Viní już zupełnie stracił wiarę w jego umiejętności i postanowił połączyć go w parę z innym gatunkiem, w dodatku takim, który nie odczuwał wiele poza instynktami, nie potrafił przywiązać się emocjonalnie i znacznie bardziej wolały leżeć w słońcu niż z Rupertem? Dopiero po kilku sekundach, może ze względu na wzrok przyjaciela, z pewnością zdziwionego jego odpowiedzią, zorientował się, że mowa nie była o gadzie, tylko o starszej Gryfonce stojącej nieopodal. Tak, do niej też wywalał gały, teraz zaczął się zastanawiać, który widok zrobił na nim większe wrażenie. Resa czy jaszczurka? Otrząsnął się, dosłownie kręcąc szybko głową i mrugając kilka razy, odganiając z umysłu przerażająco dziwną wizję siebie na randce z jaszczurzycą w wypełnionej serduszkami i amorkami herbaciarni pani Puddifoot w Hogsmeade. Spojrzał pobłażliwie na Viníciusa, prychając pod nosem (jeszcze chwila i by się opluł, tak mocno chciał pokazać, jak lekceważy jego słowa). - Daj spokój, nie ma sensu. Przecież to nierealne. Taka dziewczyna jak ona... - zaczął mówić, ale reszta słów ugrzęzła mu w gardle. Przełykana ślina zabulgotała tam w środku, a on podrapał się nerwowo po przedramieniu, dopiero w tamtej chwili zauważając, że na jego ramieniu siedział szczur Viníego. - O, cześć - rzucił do niego, uśmiechając się po raz pierwszy szczerze. Zaraz jednak zaczęło się rozdawanie pergaminów. Chłopaki dostali jeden zwitek, zaraz po tym jak oddali różdżki do skrzynki. Rupert rozwinął papier i rzucił na niego okiem. - Okej, to tak - diagnozowanie może okazać się dla nas pestką, nie wiem jak z tym zbieraniem roślin, ale robienie leków powinno być w porządku. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy musieli oporządzać jakiejś jadowitej tentakuli... - rzucił i aż się wzdrygnął, czując dreszcz przebiegający mu po plecach. Obrzydlistwo...
Rupert Gullymore i Viní Marlow |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 10:00 | |
| Gdyby nie obecność Tanji, być może Syriusz miałby większą podzielność uwagi i nie niweczyłby zamysłów Finna. Było jednak na to o wiele za późno. Klamka zapadła, ale blondyn nie wydawał się szczególnie rozżalony tą nieoczekiwaną zmianą planów. Wydawał się być w równie dobrym nastroju co sam Black, a to wróżyło całkiem przyjemne zajęcia. O ile o lekcjach można było tak powiedzieć. - Gdybym miał pewność, że moja pielęgniarka w skrzydle będzie nie tyle urodziwa, co chociaż przed pięćdziesiątką, to może i bym się poświęcił... - zaśmiał się na żart Puchona. Oczywiście, nie brał tego pod uwagę. Black był zawodowym karaluchem. Ani wybuch kociołka ani Smoczycy, nie były w stanie doprowadzić do jego hospitalizacji. Nawet po złamaniach od tłuczka, trzeba go było nieraz ciągnąć na siłę do medyka, bo świętowanie zwycięstwa ognistą było dla niego wyższym priorytetem niż ręka na prowizorycznym temblaku. Jakby na wieść o stworzeniach i "ble" w jednym zdaniu, rozległ się skrzek. Nie był ani przyjemny ani podobny do głosu profesor Lacroix, mimo to Gryfon aż się wzdrygnął, kiedy w tej kakafonii dosłyszał jeszcze krzyki dziewczyny. Patrząc w kierunku hałasu, jego oczom ukazał się widok conajmniej dziwny. Nessy zbierana z ziemi przez Shawa i jakiś Padalec z rozjuszonym czymś w ręku, co wyglądało jak miniaturka smoka. Brunet aż musiał zamrugać, bo nie był to pierwszy raz kiedy widział to dziwne stworzenie. Najczęściej jednak uznawał, że ma omamy albo ktoś upasł nietoperza babeczkami dyniowymi. - Na gacie Merlina - wyrwało się Syriuszowi. W pierwszym odruchu miał już plany by iść ratować damę z opresji i zaskarbić sobie jej dozgonną wdzięczność... został jednak uprzedzony, co przyjął z pewną dozą ulgi. Szarpiący się jaszczur nie wyglądał na specjalnie udomowionego. Black wolałby nie opuszczać tak fascynującej lekcji z powodu pogryzień przez jakąś gadzinę. - Od kiedy Smoczyca ma dzieci? - odezwał się już ciszej do Finna - Ale żeby tak z uczniem... - kiedy chodziło o Ślizgonów, Łapa nigdy nie potrafił sobie odmówić uszczypliwości. Z niepisaną przyjemnością patrzył jak Lucas ewidentnie tyra tego gościa z Padalcowa. Być może szykowały się jakieś bójki po szkole. Jeśli tak, żal by to było przegapić. Teraz jednak przydałoby się przynajmniej udawać, że lekcja jest zajmująca i aktywnie biorą w niej udział. Black nieoczekiwanie klasnął, kierując wzrok na swojego towarzysza niedoli. - Dobra, Gard. Wezmę nasz przydział a ty nastaw się psychicznie na dzisiejszą orkę. Łapa po odebraniu pergaminu i pozostawieniu różdżek w depozycie, wrócił do Fina i odczytał na głos zawartość zwoju. Nie ukrywał, że wzmianka o hipogryfach ucieszyła go być może bardziej niż powinna, ale po zimowym dokarmianiu gumochłonów brakowało mu na lekcjach ONMS czegoś, co można by nazwać zwierzęciem a nie pełzającą jamą gębową. - Nic się nie martw, bracie. Na szczęście hipogryfy są o wiele mniej groźne od smoków. Oszczędzaj adrenalinę na później. Żarty z profesor Chantal trzymały się go równie mocno jak dobry humor.
Syriusz Black i Finn Gard (reszta moich dziecinek później) |
| | | Wanda Whisper
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 11:16 | |
| Przez dłuższą chwilę przyglądała się twarzy pana Ciemności, zupełnie jakby badając jego rysy twarzy i reakcję na jej widok. Przyuważyła drobne zmarszczenia wokół ust, co znaczyło, że poruszyła sercem Krukona. Chociażby ze względu na dawne czasy, o których wspomniał sam Aeron. Kolejnych jego słów nie skomentowała, przynajmniej nie od razu: w ciemnych oczach błysnął niby to schowany chochlik, a sama panna Whisper zakołysała się na piętach jak gdyby nigdy nic. - Znajdujemy się na zajęciach, Steward. Lepiej się dostosuj i skup na lekcji. - przyuczyła kolegę z klasy, dbając o to by jej ton brzmiał nie tyle co profesjonalnie, a przyjemnie i dźwięcznie. Wargi wygięły się w lekkim półuśmiechu, gdy odwracała się w kierunku Jona oraz Kat - a więc Krukoni idealnie dobrali się w pary. Po chwili też uniosła dłoń, by zatrzymać swojego partnera w miejscu, w razie gdyby ten miał ochotę się ruszyć po materiały szkoleniowe. Lekka rozgrzewka pomogła Wandzie przygotować się na dzisiejszą bieganinę, co nie znaczyło, że jest szczęśliwa z tego powodu. - Stój i się tu nie ruszaj. - zaznaczyła w razie czego i wyciągnęła rękę, by odebrać różdżkę od towarzysza. Jej wzrok jasno i wyraźnie mówił, by ten nie stawiał przed nią oporu. Wszelkie próby ucieczki zostaną odebrane jako atak. Przy czym: przy tych wszystkich myślach wyraz twarzy panny Whisper się nie zmieniał. Był równie uroczy co na początku. W końcu ruszyła; by odnieść obie drewniane witki do kufra i by odebrać materiały od profesora Wattsa. Poruszała się zwinnie i zgrabnie, wymijając poszczególnych uczniów, co by im zbytnio nie przeszkadzać. Miała jednak oko na szkolnych łobuzów, dlatego uważny wzrok przesuwał się tu i ówdzie- gdyby ktoś przekroczył magiczną barierę dobrego wychowania, tak zostałby niemal od razu skarcony. I spalony na stosie. Wróciwszy do Stewarda wcisnęła mu zdobycze w ramiona i zajęła się pergaminem. Przesunęła spojrzeniem po wyrytych literach i westchnęła cicho, żałośnie.
Wanda Whisper & Aeron Steward. |
| | | Tanja Everett
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 12:24 | |
| Dobry humor Tanji został wystawiony na ciężką próbę. Nie dość, że była skazana trochę na obecność starszego Blacka, to magnetyczne spojrzenie Nicolasa uparcie stukało w jej plecy, by się odwróciła. Nie sądziłam, że takie bezpośrednie spotkanie od czasu szpitala będzie takie... Trudne? Prychnęła niczym rozjuszona kotka na widok Syriusza. -Uganiasz się za mną, a jak przyjdzie co do czego to mnie mylisz z inną. -żachnęła się i wyszczerzyła zęby do niesiostry. Oczywiście, że były w duecie! Everett od razu poszła po pergamin i sakiewkę, znowu zerkając na Nicolasa. Poczuła jak róż wychodzi na jej policzki. Merlinie, co Ci, Everett?! Odwróciła się od Kennetha, gdy poczuła, jak futrzasta istota opuszcza jej kieszeń i biegnie na złamanie karku do Nicolasa. - Rubin! - dziewczyna pospiesznie schowała pomoce do pustej już kieszeni i pobiegła za pupilem. Będąc dwa kroki przed Gryfonem zorientowała się, gdzie biegnie zwierzak. Przyspieszyła kroku, czym słono zapłaciła. Robiąc większy krok potknęła się i wylądowała boleśnie na kolanach tuż przed nogami Gryfona. Zaklęła z bólu, aż kąciki oczu zalśniły od łez, które jednak nie opuściły powiek. Tanja zamrugała parę razy i wstała ze stękiem. -Liczyłam na inne powitanie... Cześć. -czuła, jak jej głos drży i nie jest do końca tak pewny jak zawsze. Rubin nie zamierzał wrócić do właścicielki, mizdrząc się do Nicolasa jak panna szukająca kawalera na noc. Żałosne, Rubin. Jesteś facetem!
Tanesha Hanyasha i Tanja Everett |
| | | Castiel Horn
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 17:46 | |
| Odwrócił gwałtownie głowę w kierunku Nessy. Potem całe ciało, ignorując tym samym Alecto. Dał Agnes do zrozumienia, aby nie pakowała się w kłopoty, a nie minęło kilka minut o odejścia od niej, a usłyszał jej krzyk. Castiel się wykrzywił, zacisnął palce w pięść. Pożałował, że przyszedł do Alecto. Jego ex jest w stanie przetrwać bezpiecznie lekcję, zaś Ness postanowiła wpakować się w ramiona jaszczurki. Brakowało jej adrenaliny? Wbił spojrzenie w Nessy. Wściekłe, zimne, chowając za tym zachowaniem obawę. - Padmore. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Wpatrywał się w Nasha, zirytowany, zniesmaczony i zezłoszczony. Nie podszedł do Temple. Zrobi to później. Zapyta ją, co u diabła wyprawia dając się wystraszyć jaszczurce. Podszedł do profesora, wziął od niego pergamin i nie rozwijawszy go, wrócił do Carrow. Wcisnął jej rulon w dłoń. - Zaraz wracam. - zdziwił się, że powiedział to na głos. Miał nie podchodzić do Agnes, więc czemu udał się w jej stronę? Jakiś Krukon już ją podniósł. A i tak Castiel stanął naprzeciwko Ness. - Ewakuuj się stąd z nim. -mruknął do Nasha. Miał ochotę walnąć go, ale powstrzymał odruch. Nie ma sensu bawić się w bijatyki na oczach nauczyciela i wizytatora Ministerstwa Magii. - Wytrzymaj do końca lekcji. - powiedział cicho do Nessy. - Porozmawiamy sobie. - obiecał, próbując nieudolnie ją wesprzeć. Castiel nie umiał wspierać drugiej osoby. Był w tej kwestii skrajnie upośledzony. Obiecał więc to, co potrafił. Wycofał się z powrotem do Alecto, szedł do niej tyłem i z ociąganiem się do niej odwrócił. Widać było po nim, że miał już humor wyjątkowo paskudny. Nawet nie pytał co mają do wykonania. Stanął u boku ex z zaciętą miną.
Castiel Horn & Alecto Carrow
|
| | | Jon Morensen
| Temat: Re: Błonia Sob 16 Cze 2018, 21:22 | |
| „Może jednak nie będzie tak źle?” Zmęczony Jon właśnie tak pomyślał, wyrażał właśnie taką nadzieję i… z początku wszystko wskazywało, że jego wiara nie zwiedzie go na manowce. Hipogryfy? Zielarstwo? Te dwie części zadania sprawiły, że rozluźnił się niczym pasek klinowy w aucie mojego sąsiada. Pozostały jeszcze eliksiry, ale przy odrobinie szczęścia i ten etap mógł zakończyć się powodzeniem. Smoczyca, huh? Miałem jednak pójść na jakieś korki. – pomyślał nieco cierpko, lecz mimo to, uśmiechnął się w duszy. To, że nie był orłem z eliksirów, nie znaczyło wcale, że ich nie lubił. Tak. Jon, pomimo bezsenności i wręcz niepokojącej stabilizacji psychicznej pozytywnie patrzył w przyszłość dzisiejszego dnia. Przez kilka minut, w których nikt nie zwrócił się do niego z prośbą o pracę w parze zdążył się przyzwyczaić do myśli wysolowania questa, stwierdził nawet, że tak będzie wygodniej, szybciej, sprawniej. W potylicy jednak głucho zabrzmiało mu pewne przysłowie: myślał kogut o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli. Co prawda to, co spotkało Krukona, nie wiązało się z dekapitacją przy pomocy domowego toporka, ale było równie nagłe i miało intensywnie rudy kolor. Cały misterny plan w pizdu. - Co do… – zdążył tylko mruknąć w bardzo cichy i jeszcze bardziej niezadowolony sposób, nie miało to jednak większego wpływu na zaistniałą sytuację, bo Katarina zrobiła już rundkę po pergamin z opisem zadania i sakiewkę z potrzebnymi przedmiotami. Morensen tylko westchnął. Decydowanie za niego to definitywnie jedna z dwóch rzeczy, których nie lubił najbardziej (druga to lukrecja, gdyby ktoś był ciekawy), lekcja jednak musi iść płynnie, wszelkie dramy mogłyby wpłynąć negatywnie na punkty dla domu i osobiste oceny. -Jon. – przedstawił się, zachowując jednak w głosie pewien dystans do nieznanej mu bliżej, rudowłosej koleżanki z domu. -Mam nadzieję, że radzisz sobie z eliksirami? – zapytał Katę, jednocześnie odwracając się w kierunku profesora Wattsa w celu odłożenia swojej różdżki. Zrobił to z pewnym żalem – nie żeby zakaz używania różdżek przeszkadzał mu w zadaniu. Po prostu najzwyczajniej w świecie obawiał się wszelkich zdarzeń losowych, i nawet zwykłą ryska na lakierze podniosłaby Jonowi ciśnienie. Chłopakowi trzeba oddać jedno – w stosunku do niektórych przedmiotów był naprawdę pedantyczny. Po dramatycznym rozstaniu z narzędziem pracy czarodzieja, wziął do ręki pergamin i przeczytał go dwa razy. -To jak? Gotowa? Swoją drogą, hipogryfa zostaw mnie. – rzucił już całkiem pobudzony i pogodzony z losem. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Błonia | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |