|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Murphy Hathaway
| Temat: Re: Błonia Sro 20 Maj 2015, 22:37 | |
| Obudziła się o wiele zbyt wcześnie, zważywszy na to jaki był dzień tygodnia. Niedziela, dzień błogosławiony - czas wypoczynku, czas rekreacji, czas dopisywania ostatnich trzej zwojów pergaminu na wypracowanie o sposobie suszenia podbiału wykorzystywanego w eliksirach uzdrawiających, dla Smoczycy oczywiście. Jednak Murph miała to dzisiaj wszystko zignorować, jako że kolejny dzień z rzędu czuła się wręcz paskudnie. Niewyspanie, niejedzenie, niechęć do spędzania czasu z kimkolwiek wyraźnie odcisnęło swoje piętno na dziewczynie. Rude włosy zdawały się być jeszcze potargane niż zazwyczaj, wory pod oczyma widoczne nawet pod toną makijażu a ona sama - kompletnie pozbawiona energii. W takich chwilach najbardziej tęskniła za domem. Myśląc o skarbach skrywanych na dnie schowka, o rzeźbionym dębowym łuku, tuzinem starannie wystruganych strzał oraz o lasku nieopodal jej domu. Czując świeżą woń traw i drzew, napawając się ciszą oraz samotnością ćwiczyła od rana do wieczora, co znacznie ułatwiało jej ogarnięcie płochliwych myśli. Często wracała do domu śmiertelnie zmęczona, a jednak szczęśliwa. Pozbawiona stresu, natłoku złych myśli, z uśmiechem na twarzy i energią do życia. Nie tą fizyczną, a witalną - tak łatwą do stracenia, tak trudną do zdobycia. A tego luksusu było jej tutaj brak, co dotychczas rzetelnie rekompensował jej Eric, swoim towarzystwem, uśmiechem, żartem. Jednak ostatnio działo się pomiędzy nimi coś bardzo niepokojącego, o czym nie dziewczyna nie miała ochoty myśleć, co oczywiście nie zawsze się udawało. I choć nie potrafiła od niego uciec tak łatwo jak od reszty przyjaciół, wciąż próbowała. Jednocześnie uświadamiając sobie, jak bardzo od niego jest uzależniona. Paradoksalnie, bo przecież była silną i niezależną kobietą. Przytłoczona tymi oraz podobnymi myślami, leżała nieruchomo w łóżku już od godziny czwartej. Starała się zasnąć jak mogła, a jednak - spokojne oddechy koleżanek jedynie ją irytowały. Zdusiła dosyć hałaśliwe i przeciągłe westchnienie, po czym wstała bezgłośnie z łóżka. Nie miała zamiaru tkwić tu ani minuty dłużej. Dlatego więc już piętnaście minut później zbiegała po schodach, przeskakując co trzeci stopień. Z miotłą w ręku i ciężkimi butami na nogach kroki swe kierowała w stronę błoni, gdzie zamierzała (może nie do końca legalnie) potrenować. W końcu całkiem niedawno dostała się do drużyny Gryfonów a umiejętności należy szlifować, czyż nie? A chyba nie istnieje na to lepsza pora niż wczesne godzinny poranne. Przywitała dość mroźne, listopadowe powietrze szerokim uśmiechem na twarzy, po czym obejrzała się przezornie za ramię. Z tego co widziała, nikt nie podążał jej śladami, dlatego więc nie postanowiła czekać ani chwili dłużej. Wskoczyła na swojego (wciąć nowego) Nimbusa, podarowanego przez ukochanego braciszka, po czym poszybowała przed siebie. Lecąc około sześć metrów ponad ziemią, kluczyła to w lewo to w prawo, co przypomniało jej o ściganiu Heńka na tych samych błoniach aż… dwa lata temu? Nieważne, w każdym razie - rudowłosa starała się opanować do perfekcji szybkie uniki i kontry, wykonując wszelkie znane jej manewry. A z tym, że znała ich mało, po cichu pluła sobie w brodę. Musi się ostro wziąć za siebie. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Błonia Czw 21 Maj 2015, 00:01 | |
| Gdyby w końcu mógł przyzwyczaić się do tutejszej pogody i grafiku jaki panował w Hogwarcie, wtedy wszystko stało się od razu lepsze. I samopoczucie, i oceny i wszystko. Riaanowi też nie było łatwo. Co roku początek roku szkolnego był dla niego czasem aklimatyzacji, czasem przebiegała ona szybciej, czasem wolniej. Tej wyjątkowo zimnej jesieni było naprawdę ciężko, już trzeci miesiąc jego organizm nie mógł jednoznacznie stwierdzić, że są rzeczy gorsze niż zimno. Na przykład zuluski harmonogram dnia. Katanga budził go i całe plemię równo o świcie, wtedy kiedy zwierzęta na które polowali udawały się na poranny żer. Wtedy też następowała ceremonia powitania słońca. O czwartej rano cywilizowani ludzie śpią, myślał wtedy zawsze Riaan i miał rację. Jego znajomi z domu, nieznający życia "na dziko" błądzili właśnie w krainie Morfeusza, chrapiąc głośno w sypialni na piętrze. On zaś, na dole, ubrany już w sweter i wszelkie inne stosowne do pogody części ubioru, leżał na kanapie w pokoju wspólnym. Poszukiwał sposobu na zabicie czasu. Oczywiście sen nie wchodził w rachubę. Już nie. Po tym jak znudziło go liczenie obrazów i bezmyślne wgapianie się w zgaszony kominek, Riaan wstał i mruknął do siebie: - A co mi tam. - ruszył na górę, aby zabrać ze sobą kilka rzeczy z kuferka. Gdy był w połowie pakowania usłyszał tupot ciężkich butów na klatce schodowej, ale wzruszył ramionami. Tutaj działy się dziwne rzeczy, nie ma co się przejmować jakimś tuptaniem. Zabrał ze sobą Zmiatacza, oraz wełniany worek, założył jeszcze płaszcz i wyszedł z sypialni. Od razu zdjął buty. Kiedy chciał, potrafił poruszać się bezszelestnie ale najpierw musiał pozbyć się hałaśliwego elementu ubioru. Kilka chwil później stał już w pobliżu boiska do quidditcha. Oczywiście w Anglii nigdy nie świeci słońce w listopadzie, dlatego z wkurzoną miną stał jak kołek przez chwilę i pomimo ciepłego ubioru marzł okrutnie. Ku swojemu zdziwieniu nagle usłyszał świst miotły. Przez chwilę nad trybunami pojawiła się sylwetka na czymś co przypominało Nimbusa, a potem zniknęła. Nie czekając ani chwili wyrwał się z marazmu i dosiadł swojej miotły. Przeleciał nad ogrodzeniem i stanął na skraju boiska. Nie zwracając uwagi na trenującą dziewczynę stanął przy obręczach i wziął sporą garść piachu. Wpakował ją do woreczka, uniósł głowę w stronę wschodu i zaczął cicho śpiewać pieśń powitalną. Nie pamiętał słów, ale jak już sobie coś postanowił to musiał to dociągnąć do końca. Tak jak przychodząc do tej szkoły postanowił sobie, że zostanie przyjęty do drużyny i tak się niedawno stało, tak i teraz miał zamiar dopełnić swojego postanowienia. Pieśń nie była długa. Trwała raptem dwie minuty, nie była też trudna. Jej melodia przypominała trochę zawodzenie. Kiedy przerwał, Riaan spojrzał jeszcze na piasek w woreczku i dosiadając miotły wzbił się w powietrze. Obleciał boisko i rozsypał piach, wciąż nie zwracając uwagi na osobę która próbowała ćwiczyć o tej porze. Po chwili opróżnił cały woreczek kończąc kółko i w końcu, nieśpiesznie podleciał do nadgorliwego zawodnika. - Fajna miotła. - rzucił krótko z afrykanerskim akcentem, skracając samogłoski. W rannym ptaszku rozpoznał dziewczynę, która również niedawno dołączyła do drużyny Gryfonów. O ile dobrze pamiętał wołali na nią Murphy, wolał jednak nie spalić rozmowy myląc ją z kim innym, dlatego postanowił więcej nic nie mówić. Czekał na to jak dziewczyna zareaguje. Wyglądała na lekko wkurzoną. |
| | | Murphy Hathaway
| Temat: Re: Błonia Czw 21 Maj 2015, 21:30 | |
| Nie zwracała uwagi na to, co działo się dookoła. Pewnie gdyby była bardziej rozważna zauważyła obecność kogoś innego niż ona sama - ale błonia były duże, możliwości niemalże nieograniczone a jej uwaga płocha, jak to zwykle z nią bywa. Jednak gdyby było inaczej, najpewniej z niemałym zdziwieniem zauważyła by, że ten intruz (za którego mogła postrzegać chłopaka, w końcu burzył jej oazę spokoju) snuł dość osobliwą, niesłyszaną wcześniej pieśń. Mało tego - Murph nigdy w życiu nie słyszała niczego podobnego, co jest w sumie całkiem normalne. W końcu w deszczowej Szkocji, z której pochodziła, nie mieszkało zbyt wiele rdzennych plemion. Może jedynie w jej wyobraźni, ewentualnie w historiach o Indianach opowiadanych jej przez ojca (swoją drogą rodzonego Jankesa). Jednak, być może na szczęście chłopaka (nie zapominajmy o temperamencie Ognistej, która swój zacny przydomek otrzymała nie bez przyczyny) nie zauważyła żadnej z tych… dziwnych rzeczy - ani rytualnego zawodzenia, ani rytualnego krążenia wokół boiska, choć tego akurat powinna się wstydzić. Jakkolwiek była zaaferowana lotem, którego tor wyznaczała sobie coraz to bardziej skomplikowany, nie powinna zapominać o jednym - stała czujność. W końcu już całkiem niedługo będzie narażona na gwałtowną siłę zawrotnie szybkich tłuczków, co więcej - jej zadaniem będzie te tłuczki miotać w stronę przeciwników. Oraz… jak najdalej od graczy jej drużyny - co rzecz jasna było jej priorytetem. Jednakże ona, z całą swoją wielce-wysoko-rozwiniętą-spostrzegawczością nie była w stanie nie zauważyć lecącego w jej stronę chłopaka. Bądź - chłopaka, który się przy niej niejako zmaterializował, zważywszy na to, że wcześniej go nie widziała. Dlatego w pierwszej chwili westchnęła przeciągle, niemile zaskoczona faktem bycia zaskoczonej. Na jej szczęście utrzymała nerwy na wodzy, patrz - nie spadła z miotły - i choć z wątpliwą, to jednak wciąż gracją zatrzymała miotłę na wysokości około trzydziestu metrów nad ziemią wykonując gwałtowny półobrót w miejscu. Mniej więcej na wysokości nieznajomego. Afrykański akcent, ciemna karnacja a także dość rozbudowana postura ciała od razu przykuła jej uwagę. Miała wrażenie, że mgliście kojarzyła chłopaka, jeśli nie z imienia to chociaż twarzy. Był to Gryfon, dzielący z nią pokój wspólny a dodatku najpewniej młodszy o niej… Nie pochodził z Wielkiej Brytanii, a przynajmniej sądząc po akcencie, wielką część życia spędził poza nią. Przecież kojarzyła to jego dziwne imię, był dość charakterystyczny. Podobnie jak Diaar, ale jakoś inaczej. No cóż, to się jeszcze okaże. - Dzięki - odparła głośno, pewnie, dość ostro czując jak szczypią ją policzki rumiane od mrozu, wiatru i powietrza. Może nieco zbyt agresywnie, o czym nie myślała w tej chwili - w momencie, gdy spotyka tak nietypową osobę w dość nietypowym miejscu i wyjątkowo nietypowym czasie. - Co ty tutaj robisz? - spytała, składając słowa w przerwach od zaczerpnięć świeżego powietrza. Lustrując uważnie chłopaka, bo choć z racji bycia Gryfonem nie podejrzewała go o złe zamiary, jego obecność wydawała jej się dość… nietypowa, tak to było? |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Błonia Pią 22 Maj 2015, 00:50 | |
| Trochę zabawnie było patrzeć, jak bardzo dziewczyna zdziwiona była jego obecnością. Musiała dosłownie "odlecieć", że nie widziała go jak odprawiał poranny rytuał. Ale może to i lepiej, przynajmniej nie będzie go brała za jakiegoś dziwoląga bawiącego się w gusła. No cóż, bawił się ale to bardziej z przyzwyczajenia niż wiary w nie. Nacisnął trochę na pedały miotły i silnym ruchem kolan postawił ją prawie pionowo, aby potem oprzeć dłonie na jej startym kiju. Wyglądał trochę jakby się o nią opierał. - Nie mogę spać. Wakacyjne przyzwyczajenia nie chcą mnie opuścić. - spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Podobno to pomagało zawierać znajomości i ocieplało atmosferę, oby i tym razem tak było. Przypomniał sobie, że nie jest pewien jej imienia. No dobra, co mi tam. - Nie jestem pewien, czy wiesz jak mam na imię. Jestem Riaan. - puścił się miotły i tylko dzięki sile nóg jeszcze z niej nie spadł. Wyciągnął w jej stronę rękę. - Ty też chyba nie możesz, co? - zapytał zauważając jej lekko podkrążone oczy. Nigdy nie miał specjalnego talentu do zawierania nowych znajomości, znał właściwie tylko piątoklasistów ze swojego rocznika i nikogo poza nimi. Zresztą, nawet ich znał z imienia i nazwiska. Z perspektywy obserwatora przyglądał się zawieranym przez nich przyjaźniom i krótkim romansom. Nikt nie przekonywał go do siebie na tyle, aby się z nim prawdziwie zaprzyjaźnić. Nie przypominał sobie też, czy ojciec albo matka mieli przyjaciół. Możliwe, że genetycznie jest predestynowany do bycia widzem, tak jak jego rodzice. Jedyny związek jaki zawiązali w swoim życiu się rozpadł, więc przyszłość Riaana pod tym względem nie jawiłą się w kolorowych barwach. Choć kto wie. Zerwał się mroźniejszy wiatr i poły jego płaszcza zostały nagle rozwiane. Dreszcz przeszedł po jego plecach, ale nie przejął się tym zbytnio licząc że powoli wstające słońce da mu chwilę wytchnienia od listopadowej, angielskiej słoty. Jak on czasem nie znosił tego kraju. Tych mgieł, wilgoci i deszczu. Bycie Afrykanerem w Anglii nie było łatwe, nagle jego myśli zboczyły znowu z toru i zaczął zastanawiać się skąd może być dziewczyna. Miała tutejszy akcent, urodę również. Pewnie lubi taką pogodę, no popatrz jak te rumieńce pasują do jej bladej twarzy. I pasowały, ale Riaan szybko stwierdził, że wykitowałaby po kilku godzinach na pustyni i nawet aquamenti by jej nie pomogło. Znowu chaotycznie myślał, wszystko przez brak snu, był tego pewien. Nagle przypomniał sobie, że ona tutaj trenowała! Czyli musiała być z drużyny Gryfonów! Czyli mogliby potrenować razem! Rozpogodził się wyciągając jedyny sensowny ciąg przyczynowo skutkowy ze swoich porannych myśli. Chyba potrzebował solidnego kopa adrenaliny, żeby się wybudzić. |
| | | Murphy Hathaway
| Temat: Re: Błonia Nie 24 Maj 2015, 14:14 | |
| - Murphy - odparła, zakładając niesforne pasmo włosów za ucho. Widząc całą jego… nieczęsto spotykaną aparycję, słysząc akcent, spostrzegając przyjazny uśmiech na twarzy chłopaka czuła się jakby nie do końca oderwana od świata snu. Może przez te wczesną porę, może przez coś innego - Murph była dość dziwnie zaskoczona, ale przynajmniej - przyjemnie zaskoczona, wbrew temu co czuła jeszcze parę chwil temu. Bo można powiedzieć, że to miła odmiana - pomyślała przelotnie, kierując miotłę bliżej chłopaka - poznać kogoś nowego. Nie wyczyniając ruchów podobnych do tych, które prezentował Riaan, również wyciągnęła dłoń. Oczywiście, nie omieszkała przy tym omotać spojrzeniem umięśnionych nóg chłopaka, który utrzymywał się na miotle tylko dzięki ich sile. Murph miała mgliste wrażenie, takie na pograniczu przypuszczenia a domniemania, że Gryfon przypominał jej kogoś, kogo widziała - zarówno techniką ruchu jak i prowadzeniem miotły. Co postanowiła zachować jak na razie dla siebie. W końcu należy przyjąć, że może się mylić, ewentualnie. - Tak, można tak powiedzieć. Ranny ptaszek ze mnie, ostatnio - mruknęła z półuśmiechem, w gruncie rzeczy całkiem ucieszona faktem, że nie tylko ją męczy ta przypadłość. Choć wynikało to z różnych przyczyn, w przypadku Murph takich, o których nie chce koniecznie mówić czuła się… o wiele lepiej. Z myślą, że dotrzyma jej towarzystwa ktoś, kto nie będzie miał ani ochoty ani śmiałości zasypywać ją toną słodkich słów pocieszenia, które choć miały pomagać jedynie pogarszały samopoczucie Rudej. Bardzo nie lubiła, gdy ktoś się nad nią litował, nie lubiła też gdy ludzie dostrzegali jej słabości. A przez to, że ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej przy Ericu, on coraz bardziej ochoczo starał się sytuację naprawić. I choć Murph uwielbiała jego towarzystwo, to całą tą sytuacją, z którą przyszło jej się zmierzyć, musi dać radę sama. - Wakacyjne przyzwyczajenie? - mruknęła po chwili, podczas której zapewne starała się nieobecna. Bo tak w istocie było, co nie zmienia faktu, że zarejestrowała dość nietypową uwagę Riaana. Kto z jej znajomych wstaje w wakacje o świcie? Prawdopodobnie, z tego co wiedziała to nikt - a przynajmniej nikt nie robi tego regularnie. Nawet jeśli zdarzało się to jej samej, to nigdy nie częściej niż… raz na tydzień? Zwlekała się czasami z łóżka, budziła brata i zawlekając go siłą (głównie siłą perswazji, rzecz jasna) w pobliże kamienistej plaży nieopodal domu oglądali razem wschód słońca. Murph uwielbiała morze o każdej porze dnia i nocy, choć nie zawsze mogła chadzać nad nie sama. Chrząknęła, odtrącając od siebie te i inne wspomnienia z czasów tak błogich i niewinnych (ależ była ostatnio sentymentalna!) by powrócić do rzeczywistości, która okazała się być wyjątkowo mroźna. Po całym ciele przeszedł ją dreszcz, na co starała się nie zwracać uwagi nauczona przez całe swoje życie jednego - o ile nie dopuścisz do siebie myśli jak Ci zimno, na pewno tego nie poczujesz. Uśmiechnęła się przyjaźnie do chłopaka, który na pewno nie pochodził stąd (a tym samym nie był przyczajony do podobnej pogody, biedny on!) i tejże chwili, tak jakby ją olśniło. Posiada nieprzeciętne umiejętność, jest niewiele młodszy od niej, jest wczesny niedzielny poranek a on paraduje tu z miotłą. No tak, oczywiście, jak mogła być tak nieprzytomna. - Riaan… to Ty jesteś nowym obrońcą Gryfonów? - spytała z lekkim zawahaniem, jako że sama była w drużynie od niedawna a o nowym zawodniku słyszała jedynie plotki. Nawet nie wiedziała jak wygląda, aż do teraz. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Błonia Nie 24 Maj 2015, 21:53 | |
| Zimny wiatr zaczął przebijać się przez jego płaszcz. Musiał zacząć się ruszać, bo inaczej zmieni się w lodową bryłę i zleci z miotły. A wtedy spełni się chyba jego największy koszmar. Na samą myśl wzdrygnął się i wrócił myślami do dziewczyny. Jak się okazało dobrze pamiętał, że ma na imię Murphy, przynajmniej nie wyszedłby na idiotę gdyby strzelał. - Powiedzmy, że w wakacje pewni ludzie budzą mnie o świcie i każą śpiewać słońcu na dzień dobry. - wzruszył ramionami jakby było to coś normalnego. Nie chciał mówić jej wszystkiego. Nie tak od razu. Jeszcze pomyślałaby że się chwali, albo zadziera nosa, niestety niektórzy ludzie reagowali właśnie w ten sposób. Bo on to spędza wakacje w egzotycznym kraju i w ogóle taki on i nie jaki, nie dawali mu jednak skończyć inaczej dowiedzieliby się że musi mieszkać w szałasie, sam organizować sobie jedzenie i ganiać z grupą myśliwych za najróżniejszymi potworami. I na tych fałszywych wyobrażeniach zazwyczaj kończyła się znajomość. Tym razem wolał, żeby wszystko szło swoim rytmem. Nie będzie forsował jakichś wzmianek o Afryce. Chłopak objął się ramionami i mocno potarł chcąc odgonić w ten sposób zimno. W tym roku przyzwyczajanie się do pogody szło mu wyjątkowo opornie, marzył już tylko o ciepłym fotelu przy kominku w pokoju wspólnym. Nie marzył o lecie, bo pomimo iż miał niewielu przyjaciół i znajomych to jednak Hogwart był domem, którego od jakiegoś czasu nie posiadał. Wynajmowana przez jego ojca posiadłość w Montrose nie była miejscem, w którym czuł się jak u siebie. Ścigający Srok z Montrose balował tam tylko i rozkazywał armii skrzatów domowych. Spędzając tam ostatni tydzień lata, Riaan miał kilka razy ochotę udusić Armina van Vuurena, sławnego Latającego Lwa. Co się tyczy szamana Katangi i Namibijczyków, to oni zawsze traktowali go jak swojego, jednak on nigdy nie czuł się jakby był jednym z nich. Do jego uszu doszło pytanie, które zadała Murphy. - So. To ja, choć zostałem obrońcą tylko dlatego, że było to jedyne wolne miejsce w drużynie. Mogę grać na każdej pozycji. - wzruszył lekko ramionami, wciąż desperacko próbującymi się rozgrzać. Latał na miotle od najmłodszych lat, na dodatek ojciec ciągle gada o swoich manewrach na boisku. Do tego stopnia, że Riaan zna na pamięć całą książkę zagrań Srok. Tak to jest, kiedy ma się zakochanego w sobie gwiazdora quidditcha za ojca. Ale jakkolwiek mogłoby to zabrzmieć, nie narzekał na to. Chętnie chłonął wiedzę na temat formacji i zagrywek. - Ty za to jesteś pałkarzem. - stwierdził niezbyt odkrywczo, ale szczerze mówiąc dopiero sobie o tym przypomniał. Kapitan wymieniał mu imiona i nazwiska osób z drużyny, ale nie zdołał ich zapamiętać. Dopiero to, że wspomniała o jego pozycji naprowadziło jego styrany brakiem snu umysł na właściwe tory. W głowie zapaliła mu się lampka z imieniem Murphy. Zaraz potem zbił ją tłuczek. Tak, na pewno była pałkarzem. - Może poćwiczymy? Strasznie zmarzłem i przydałoby mi się trochę adrenaliny. Może zrobimy kilka manewrów? - zapytał z błagalną miną. Wiatr dawał mu się naprawdę we znaki. O ile Potter nie wymyślił nowych zagrywek na ten rok to Riaan znał formacje i zagrywki Gryfonów bardzo dobrze. Był przecież na każdym meczu. |
| | | Murphy Hathaway
| Temat: Re: Błonia Nie 24 Maj 2015, 23:04 | |
| Na sam wydźwięk słów „śpiewać słońcu na dzień dobry” uśmiech mimowolnie skradł jej twarz. Dziewczyna przechyliła głowę, spoglądając na Riaana nieco bardziej łaskawie i choć powinna posądzać go o praktykowanie nieco dziwnych obyczajów, sentyment zbyt szybko skradł jej serce. Resztki nieufności zbyło wspomnienie jej brata, którego chłopak w pewien sposób jej przypominał. Zawsze śmiał się niej właśnie tak, dlatego więc i ona rozbrzmiała melodyjnym śmiechem, którego hogwarcka społeczność dawno nie miała okazji usłyszeć. Po chwili jednak spoważniała, niejako uświadamiając sobie, że może nim urazić chłopaka. Przybrała więc najpoważniejszy wyraz twarzy na jaki było ją w tej chwili stać, kiwnęła z głową i rzuciła szczerze. - Rozumiem - chrząknęła pokrótce, próbując utrzymał miotłę w linii prostej, pomimo wiatru oraz ziąbu atakującego jej szczupłe ciało - Przepraszam za ten śmiech, przypomniało mi się coś - dodała po chwili, szacując jak najdokładniej czy jest szansa, że uraziło to chłopaka. Uważała bardzo ważne u ludzi, by mieli dystans do siebie, dlatego w sumie ta chwila była w pewnym sensie kluczowa dla ich późniejszej znajomości. Prawdopodobnie nie zauważyła jednak nadęcia, naburmuszenia, megalomanii, tudzież rażącej arogancji, skoro Gryfon kontynuował rozmowę z nią. Wysłuchując jego uwagi, skinęła głową na znak, że rozumie nie potrafiąc dostatecznie szybko odeprzeć myśli o Cu. Bo przecież on do niedawna zajmował miejsce w drużynie, a teraz… nawet nie wiadomo gdzie może być. Dziewczyna uśmiechała się dalej, choć grymas ten nie dosięgał już linii oczu a Riaanowi, który był przyszłością drużyny Gryfów nie odpowiedziała przez krótką chwilę. Przyszłością, nie przeszłością - no właśnie. Pomimo całej sympatii, jaką chłopak zdołał dotychczas zaskarbić, Murphy nie uśmiechała się na wizję niepewnej przyszłości. Nieznanej, nielubianej, niechcianej - dlaczego więc wszystko musi się zmieniać? - Na każdej pozycji? - spytała bez przekonania, wracając szybko do teraźniejszości. A raczej, podejmując taką próbę - Zabawne. Ja w domu zawsze stałam na bramce, a mój brat strzelał gole. Chociaż wolę odbijać tłuczki - odparła, czując jak stary, dobry, znany quidditch poniekąd sprowadza ją na ziemię. Jak dobrze, że istnieją na tym świecie rzeczy niezmienne. Bo co by się stało, gdyby… załóżmy, że jakieś niebezpiecznie zgrupowanie czarodziei zaatakowało Mistrzostwa Świata? Te rozgrywki były tak święte dla dziewczyny, że czas ten postrzegałby tylko i wyłącznie jako czas apokalipsy. Takie rzeczy nie miały prawa się dziać, nie w jej świecie. Przystanęła ochoczo na jego propozycję, w głębi ducha szczerze dziękując za nią losowi. Nawet jak dla niej było o wiele za zimno, a przecież porywisty szkocki wiatr znała nie od dziś. Jednak ten górski zdawał się być znacznie mroźniejszy, niż przyjemna morska bryza, do której przywykła. Dlatego więc opatuliła się szczelniej swetrem i spięła niesforne rude kłaki w coś na wzór koka. Po wykonaniu tych jakże niezbędnych zabiegów pielęgnacyjnych, zwróciła się do Riaana. - Chętnie. Masz jakiś konkretny na myśli? - spytała się nieco niepewnie, jako że jej starania na polu manewrów były nieco… nieustabilizowane. Dlatego więc chętnie je poćwiczy, szczególnie, że mogła skorzystać w pomocy chłopaka, który nie dość, że będzie jej asekurował to w dodatku… zdaje się być lepszy od niej, co musiała przyznać z niemałym bólem. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Błonia Pon 25 Maj 2015, 21:03 | |
| Zmrużył nieznacznie oczy i lekko przechylił głowę do tyłu, kiedy wybuchła śmiechem. Pomimo jej zapewnień wątpił, żeby rozumiała choć miał nadzieję że rzeczywiście przypomniało jej się coś śmiesznego, a nie śmieje mu się w twarz. Nie należał do powściągliwych, czy spokojnych osób, wybuch byłby raczej bardzo prawdopodobny, ale w tym momencie naprawdę wierzył dziewczynie. W myślach wzruszył ramionami zapominając o jej dziwnym zachowaniu, po czym lekko nacisnął pedały miotły przez co ta ruszyła z miejsca. Dzięki przechyleniu się w prawo wykręcił, a potem skrętem bioder w lewo skorygował kurs lotu tak, aby zrównać się z Murphy. Jego ręce wciąż uporczywie tarły ramiona, by zaraz potem mocniej związywać szatę pod szyją i zapinać ją na jedyny guzik. Wyczuwając powątpiewanie w jej głosie, Riaan uśmiechnął się szeroko. - Wiem, że trochę duży ze mnie boer jak na szukającego, ale wraz z wzrostem rośnie zasięg ramion, a to przydatne. - powiedział z tym swoim śmiesznym akcentem. Bywało, że wtrącał słowa w afrikaans, jednak najczęściej było to na tyle nieświadome że można było wybaczyć mu ten głupi zwyczaj. - Na pałkarza też bym się nadawał, jestem pewien. - dla żartu zaczął udawać, że napinał bicepsy tym samym puszczając się miotły. Riaan przepadał za lataniem bez trzymanki. Przydatna umiejętność dla obrońcy, a przy okazji mógł się trochę popisać przed starszą dziewczyną. - Co do treningu, to nie pamiętam dokładnie czy Potter używa tego manewru, ale to takie zupełne podstawy że na pewno coś nam się z tego przyda. - specjalnie podkreślił słowo "nam" dając jej do zrozumienia, że nie on jest tutaj nauczycielem i sam musi pracować nad wieloma rzeczami. Takie pokorne zachowanie było spowodowane wiecznym krytycyzmem ojca i Katangi, którzy wierzyli że nie ma bardziej krzywdzących słów w języku angielskim niż: "dobra robota". Riaan spiął mięśnie i powoli ruszył z miejsca patrząc wymownie na Murphy z nadzieją że podąży u jego boku. - Dobra, Twoim zadaniem będzie ochraniać ścigającego przed tłuczkiem lecąc u jego boku. Musisz odpowiadać na jego każdy, nawet najdrobniejszy manewr. Każdy skręt, czy ostre hamowanie musi być przez Ciebie powtórzony, inaczej Black albo Eric będą musieli odwiedzić skrzydło szpitalne. Gotowa? - zapytał ściskając mocniej kij miotły. Nie musiał dodawać, że dziewczyna dysponowała lepszym sprzętem i łatwiej będzie jej powtarzać manewry Riaana niż jemu je wykonywać. Dlatego postanowił ją zaskoczyć i ruszył z głośnym hukiem od razu w momencie, gdy ostatnie słowo dotarło do jej uszu. Popędził w dół, na łeb na szyję, niebezpiecznie zbliżając się do ziemi by równie szybko zakręcić w prawo ostrym łukiem. Zerknął przez ramię czy dziewczyna zanim nadążała. |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Błonia Pon 25 Maj 2015, 21:03 | |
| The member ' Riaan van Vuuren' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Anonim
| Temat: Re: Błonia Wto 26 Maj 2015, 11:23 | |
| Ze względu na prośbę Murphy, wtrącę tylko kilka swoich groszy, aby była jasność. Proszę tylko nie sugerować się tą samą metodą, jeśli dojdzie już do meczu, albo innego treningu prowadzonego przez innego MG. Kilka zasad: 1. Rzucamy kostką dziesięciościościenną, aby ocenić w jakim stopniu udał się manewr - bo będziecie ćwiczyć manewry rozumiem.
2. Statystyki Riaana: Latanie na miotle: 8 Manewry: 2 Faule: 0
Statystyki Murph: Latanie na miotle: 6 Manewry: 0 Faule: 0
3. Murph rzuca kością, aby dowiedzieć się czy powtórzyła manewr - tzn. opisać co robisz, co czujesz, etc. Ja porównam oba wyniki po Twoim poście. |
| | | Murphy Hathaway
| Temat: Re: Błonia Wto 26 Maj 2015, 17:56 | |
| - Boer? - spytała mimowolnie, niemal bez zastanowienia, patrząc prosto w oczy Riaana. Nigdy w życiu nie spotkała się z takim określeniem, nie była to żadna jej znana piłka, pozycja a nawet manewr, tym bardziej, że użyty w tym zdaniu nie miałby sensu. Więc co miało oznaczać to słowo? Murph zmarszczyła nieznacznie czoło, coraz bardziej zaciekawiona nowopoznanym Gryfonem, jednak przynajmniej na razie wstrzymała się od wszelkich komentarzy. Na rozmowy przyjdzie czas później, na przykład kiedy ich stopy dotkną ziemi, co może nie nastąpić… jeszcze długo. Jednak jej ciekawość w materii samej techniki chłopaka była o wiele bardziej niezaspokojona niż ta dotycząca jego osoby ogólnie. No bo w końcu każdy ma w życiu jakieś priorytety. Przyglądała się mu po cichu, pozwalając aby uroczy uśmiech skradł jej twarz. Popisywanie się chłopaka wychodziło całkiem dobrze i chociaż latanie bez trzymanki nie było trudne nawet dla niej, wyglądał po prostu uroczo. Co sprawiało, że jego młodsze koleżanki zapewne będą za nim za niedługo szalały. Kradnąc fanki jej ukochanemu Erciowi, no ale cóż. Taka jest dola szkolnej gwiazdy sportu - raz nad wozem, raz pod wozem, co bynajmniej nie przeszkadzało Murph. Na samą myśl, że wokół niego będą snuły się jakieś inne puchoniaste słoneczka takie jak Jo, coś nieprzyjemnie skręcało ją w brzuchu. Dlatego podobnych myśli unikała niczym Jęczącej Marty. Machnęła Riaanowi ręką na znak, że w sumie już nieważna jest odpowiedz na jej wcześniejsze zapytanie bo gdy rzecz przechodziła do praktyki, wszystko schodziło na dalszy plan. Dziewczyna odetchnęła głęboko i usilnie spróbowała się skupić, ściskając przy tym mimowolnie rączkę miotły. Ani wiatr, ani mróz, ani wspomnienie jej najlepszego przyjaciela nie mogły jej teraz rozpraszać, co o dziwo się udało. Czasami miała swoje wspaniałe chwile, rzadko ale zawsze. Jako, że nie spuszczała Gryfona z pola widzenia ani na ułamek sekundy, zanurkowała miotłę zaraz za nim, nie rzucając nawet w odpowiedzi pospiesznego „gotowa”. Leciała przed siebie na łeb na szyję czując wiatr we włosach i mróz na policzkach. Tor jego lotu był pewny, stanowczy i chociaż zbliżał się niebezpiecznie w kierunku nieustępliwej ziemi widać było, że Riaan ani przez chwilę nie odczuwał zawahania. Czego nie można było powiedzieć o dziewczynie, która mimo tego, że dość często latała na miotle nigdy nie wpadłaby na pomysł by lecieć wprost na spotkanie wybitym zębom. Teraz jednak odsuwała od siebie te wszystkie złe myśli - zarówno wątpliwości we własne możliwości jak i wspomnienie przeżytych porażek - zacisnąwszy ręce na główce miotły, podążała wzrokiem za Gryfonem. Niemal natychmiast zauważyła dość szybką zmianę lotu w prawo, gdy tamten zatoczył kolisty łuk. Szarpnęła Nimbusa stanowczym, zdecydowanym ruchem przechylając ciężar w lewo w ramach przeciwwagi. Czując opór powietrza szarpiącego jej rude włosy, szczypiącego w dłonie, policzki oraz szyję, wstrzymała oddech na ten moment, który miał okazać się decydujący. Starając się utrzymać stanowczy tor lotu miotły, pochyliła się do przodu by ten manewr wyszedł jej trochę łatwiej. Wytrzymała te ostatnie sekundy, chyba najcięższe po czym z niemałym zadowoleniem stwierdziła, że utrzymała się w miotle. Pytanie tylko, czy udało jej się powtórz ruch Riaana? - I jak? - spytała, czując rumieniące się policzki |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Błonia Wto 26 Maj 2015, 17:56 | |
| The member ' Murphy Hathaway' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Anonim
| Temat: Re: Błonia Sro 27 Maj 2015, 08:27 | |
| Riaan: 8 + 2 + 2 = 12 Murph: 6 + 0 + 0 = 6
Riaan trzymał trzonek miotły w pewnym chwycie, zbliżając się do ziemi nie tylko w zastraszającym tempie, ale i z brakiem świadomości, na jakim poziomie znajomości manewrów znajduje się Murphy. A może zapomniał? Faktem jest, że kiedy zatrzymał się na nieco wyższym pułapie, mógł dostrzec jak koślawy tor wybrała miotła koleżanki, zaś sama zainteresowana z determinacją na twarzy próbuje powielić zademonstrowany wcześniej manewr. Końcowy efekt był taki, że Gryfonka prześlizgnęła się łukiem nad murawą, niemalże dotykając koniuszkami palców po jej równo ściętych źdźbłach, a poderwanie miotły ponownie w górę zabrało zdecydowanie więcej czasu niż podejrzewała.
Propozycje kolejnych manewrów dla Riaana: 1) Zwis leniwca: stosowany przez wszystkich członków drużyny, polegający na zawiśnięciu do góry nogami, czyli trzymając się na miotle w zwisie nogami i rękami (później jedną, w zależności, co gracz ma zamiar zrobić). Jeżeli Riaan zdecyduje się na ten manewr, proponuję asekurację Murph. 2) Woollongong Shimmy: polegający na zygzakowatym, zmyłkowym locie, polegający na rozproszeniu ścigających przeciwników. Może być również używany przez innych graczy. 3) Odbicie do tyłu: polega na odbiciu tłuczka w tył, bardzo trudny do wykonania, ale bardzo skuteczny. Na "sucho" można go ćwiczyć, aby Murph nie traciła równowagi.
Obojętnie co wybierze Riaan, ćwiczenie jednego manewru sięgnie z pewnością więcej niż 1 posta - jeżeli Murph rzeczywiście chce go opanować. Rzucajcie kostkami, Marudy. Riaan pierwszy, aby ustalić co wybrał i na jakim poziomie zaprezentuje manewr. |
| | | Riaan van Vuuren
| Temat: Re: Błonia Sro 27 Maj 2015, 13:36 | |
| Zatrzymał miotłę i obrócił się całkowicie w jej stronę, aby móc bez problemu obserwować jej poczynania. Przyśpieszyła bardzo dobrze, choć zapewne była to zasługa doskonałej miotły niż jej umiejętności. Potem przechyliła się do przodu i choć jej lot wydawał się być chwiejny,a obciążanie przodu miotły masą ciała mogło zakończyć się bliskim spotkaniem z ziemią, Murphy prawidłowo ustabilizowała lot sekundę przed skrętem i zakończyła manewr bez większych problemów. Chłopak popatrzył na nią z uznaniem w odpowiedzi na jej pytanie i pokazał dwa wystawione do góry kciuki. Nie miał pytań, pomimo pozornej chwiejności Gryfonka opanowała zmyłkę. - Tym razem może być trochę trudniej. Zrobimy sobie zwis. - Riaan myślał jeszcze nad woollongong shimmy, ale ten manewr był rozwinięciem tego co zrobili przed chwilą i nie było sensu znów wprowadzać ich mioteł w nagłe zakręty. Odbicie tłuczka do tyłu było przydatne, ale bez sprzętu nie było sensu ćwiczyć. Równowagę będzie mogła poćwiczyć sobie sama. Opadł trochę niżej, tak aby w razie jakiegoś nieszczęśliwego wypadku nie zrobił sobie zbyt wielkiej krzywdy i odwrócił się do góry nogami. Zwisając tak głową w dół zaczął wyjaśniać. - Ten manewr stosujemy w celu uniknięcia tłuczka, albo spektakularnej obrony. - powiedział spokojnie patrząc jednocześnie na Murph. Dziewczyna wydawała się być na tyle silna, aby móc utrzymać się w powietrzu na samych nogach. Riaan następnie chwycił kij miotły mocniej jedną rękę i pomachał jej drugą odrywając ją od drzewca. - Ty niestety będziesz musiała zrobić go jedną ręką, tak jak ja teraz, ponieważ będziesz miała w ręku pałkę. A ja muszę złapać jakoś kafla, a średnio mi się widzi przyjmować go na twarz. - Powoli ruszył do przodu i zwisając obleciał ją dookoła, aby mogła się przypatrzeć chwytowi i ułożeniu nóg na spokojnie. Następnie puścił pedały i splótł nogi na kiju Zmiatacza, po czym puścił się drugą ręką. Wyglądał zabawnie, kiedy peleryna zwisała mu w nie tę stronę, którą powinna, ale nie za bardzo się tym przejmował. Gdy poczuł jak krew spływa mu do głowy, a jego twarz zaczyna czerwienieć szybko obrócił się na powrót do pozycji wyjściowej. - Teraz Twoja kolej. Spokojnie, w razie czego Cię złapię. - zanurkował pod jej miotłę i wyciągnął ręce w górę, gotów aby w razie czego ją podtrzymać albo złapać. Gdyby potrzebowała pomocy przy obrocie również. Miał nadzieję, że dziewczyna nie spanikuje podczas nagłej zmiany perspektywy. Niektórzy dostawali wtedy małpiego rozumu i nie wiedząc czemu się puszczali. Albo gorzej, zaczynali obejmować kij miotły jak swoją mamę i krzyczeć wniebogłosy o pomoc, a gdy próbowano ich zdjąć jeszcze utrudniali sprawę. Pamiętał jednego z Gryfonów, którzy w ten sposób świrowali rok temu na próbach do drużyny. Zabawny widok, niestety będący również czynnikiem kończącym karierę takiego delikwenta w domowej drużynie, zanim jeszcze się zaczęła. - Jestem gotów. - obwieścił sygnalizując, że dziewczyna może się już obracać. |
| | | Huncwot
| Temat: Re: Błonia Sro 27 Maj 2015, 13:36 | |
| The member ' Riaan van Vuuren' has done the following action : Dices roll'10-ścienna' : |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Błonia | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |