Moment, kiedy budzisz się 2 godziny przed budzikiem, a następnie godzinę przed budzikiem.
Gdy budzisz się 2 godziny po budziku... Mając nadzieję, że wyprzedzasz go może minutę, jak to zwykle bywa.
Wtedy orientujesz się, że budzik nie zadzwonił w ogóle, a ty spóźniłeś się na autobus uczelniany. Dzisiaj bardzo ważny wyjazd, a ty na nim nie jesteś. Fuck my life.
Idziesz robić sobie herbatę, włączasz spokojnie Marudy.
A potem orientujesz się znowu, że budzik nastawiłeś na WCZORAJ, zamiast DZISIAJ.