Temat: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Pią 17 Sie 2018, 23:48
Opis wspomnienia
O wojnach goblinów z olbrzymami, traktacie pokojowym między czarodziejami i centaurami, oraz o innych ważnych rzeczach słów kilka.
Temat roboczy, wszystko się bowiem może wydarzyć.
Osoby: Remus Lupin i Nessy Temple
Czas: Grudzień 1977
Miejsce: pokój życzeń
- Remusie, błagam cię, skończ! – W głosie jej było słychać czystą, żywą udrękę, kiedy podnosi do obolałych skroni, jasną dłoń i powoli zaczyna je masować, bardziej z przyzwyczajenia, niż z wiary, że ten gest jest jej w stanie cokolwiek pomóc. - Przyrzekam na święty diadem Roweny Ravenclaw, że jeżeli usłyszę, jeszcze choćby jedno słowo dotyczące wojen goblinów z olbrzymami to zwariuję. Odbije mi do reszty i będziesz miał moje zdrowie psychiczne na sumieniu. – Dodała, zdejmując rękę z czoła i wbijając w niego oskarżycielsko wskazujący palec. Och jak ona mogła wpaść na tak beznadziejny pomysł, by prosić Remusa Lupina o korepetycję, kiedy do przerwy świątecznej zostały jedynie cztery dni. Co prawda, zaraz po powrocie do szkoły miał się odbyć sprawdzian z Historii Magii, więc jej pomysł niósł znamiona logiki, jednak na tyle pokrętnej, że nie potrafiła uwierzyć, że sama na niego wpadła. Odchyliła się na wyczarowanym krześle do tyłu, przymknęła pistacjowe oczy i w myślach wolno, zaczęła wolno liczyć po kolei następne liczby pierwsze, mając nadzieje w ten sposób trochę rozluźnić zestresowany od nadmiaru bezsensownych danych umysł. Czemu zamiast działań algebraicznych i analizy matematycznej, musieli uczyć się o czymś tak bezsensownym i nudnym jak wojny jednych ras z innymi, co ją obchodziło, w którym roku ludzie podpisali pakt o nieagresji z centaurami albo w której dekadzie, w końcu uznano linkantropię i wampiryzm za choroby, a nie odmienne rasy. Na co jej to wszystko było? Te informacje jedynie zaśmiecały jej głowę, jawiąc się tak nieistotnymi i nie przydatnymi w przyszłości jak to tylko było możliwe. Kiedy ćmienie, trochę ustępuje, niechętnie otwiera szerzej zielone oczy i przez kilka sekund przygląda się młodemu mężczyźnie, siedzącemu naprzeciwko. Za każdym razem, kiedy Gryfon pomaga jej w lekcjach, ma wrażenie, że stara się usiąść od niej jak najdalej się da, jakby obawiał się, że czymś go zarazi. Trzeba przyznać, że w pewnym momencie, zaczęło ją to nawet śmieszyć i celowo starała się jak najbardziej zmniejszyć dzielącą ich odległość. Wygląd jego zakłopotanej miny, był na tyle uroczy, że nie potrafiła się od tego powstrzymać, celowo i z premedytacją kierując go w taką, a nie inną stronę. Powoli ląduje na ziemi, a nogi krzesła wydają ciche stuknięcie, kiedy spotykają się z drewnianą podłogą. Mimowolnie idealny uśmieszek, panny Temple marszczy się od tego dźwięku. Po dwóch godzinach słuchania o wojnach ich powodach, skutkach i przebiegu największych bitew, czuje się jak na srogim kacu. Dlatego, każdy głośniejszy dźwięk traktuje, jako napaść na swoje biedne uszy. - Jakie masz plany na święta? – Pyta, przez ułamek sekundy wierząc, że chłopak może nie zauważy, rażącej próby odciągnięcia ich od głównego tematu spotkania i nakierowanie go na coś zgoła przyjemniejszego.
Remus Lupin
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Sob 18 Sie 2018, 10:59
Remus nie uważał historii goblinów za jakiś szczególnie ciekawy element historii magii, ale z pewnością był on istotny. Przypominało mu to również, że świat nie był, nie jest i nie będzie prosty i czarno-biały, jak sądziła większość. Była w Lupinie, rzecz jasna, potrzeba robienia rzeczy dobrych i nic nie wskazywało na to, aby miało się coś w najbliższym czasie w tej kwestii zmienić. Czuł jednak podejrzaną satysfakcję, kiedy ze stoickim spokojem potrafił przeanalizować tę dziwną skalę szarości, w jakiej paradował razem ze swoimi kolegami. Ale nie o tym chciał teraz myśleć. Wyciągnięty w jego stronę palec nie przykuł uwagi uważnych oczu tak mocno jak twarz dziewczyny, która chociaż wywoływała w nim uczucie zakłopotania, nie dawała oderwać od siebie spojrzenia. W takich sytuacjach Remus musiał podważyć swój altruizm. - Mogę skończyć - powiedział unosząc dłonie w obronnym geście i obdarzając ją uśmiechem tak ciepłym, że ciężko było nie zorientować się jaki jest główny powód pomagania Nessy w lekcjach, których ta nienawidzi. Przesiadywanie z ładną dziewczyną sam na sam w pokoju życzeń było całkiem ciekawym wątkiem w życiu nastolatka. Jego przyjaciele preferowali pewnie świńskie zaloty, ale Lupin, cóż... Na pewno nie brakowało mu odwagi, aby coś takiego uczynić. Było to jednak tak sprzeczne z tym jak postrzegał świat, że pewnie słabo by się po tym czuł. - Jak sobie życzysz. Tak naprawdę nie do końca lubił kiedy ktoś przerywał mu w pół zdania, ale też nie potrafił trzymać urazy za coś takiego. No i... W głębi duszy chciał też zamienić z nią kilka słów innych niż suchy tekst czytany z podręcznika. - Niezupełnie - przyznał otwarcie. - Całkiem możliwe, że w tym roku zostanę na nie w Hogwarcie, a ty? Tak naprawdę to wcale nie musiał zostawać. Ani odpowiadać na to pytanie. Ale gdzieś tam, w głębi jego poplątanych myśli tlił się ognik nadziei na to, że Nessy nie zauważy jak mało subtelnie to w jego głowie zabrzmiało. No, ale ostatecznie czekał na zmianę tematu tak długo...
Nessy Temple
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Sob 18 Sie 2018, 11:57
- Naprawdę? – Na jasnej twarzy maluje się przez chwilę wyraz zaskoczenia, zmieszanego z bezgraniczną radością. Cóż to za wspaniała wiadomość, że strasznie nudne wojny, mogą zostawić za sobą i przez chwilę zapomnieć o czyhającym nad ich głowami widmem egzaminu, na rzecz zgoła przyjemniejszych rzeczy. - Och - dodaje po chwili ciszy, uświadamiając sobie, jak okropnie musiały zabrzmieć wypowiedziane przez nią, jeszcze chwilę temu słowa. Emocje się zmieniają i teraz, niczym w kalejdoskopie, usta, oczy, nawet nos, zdaje się emanować skruchą. - Wybacz. Pewnie zabrzmiałam okropnie, nie dość, że mi pomagasz, choć nie musisz, to ja jeszcze marudzę. Jestem okropna. Proszę wybacz mi, od dzisiaj do końca świata będę twoją dłużniczką. – Pochyla się lekko do przodu, dłonie składając jak do modlitwy, starając się wyglądać jak grzesznik, błagający na klęczkach o wybaczenie. Jednak nawet w tym, Nessy nie potrafi wytrwać przez więcej niż kilka sekund. Kolejny obrót kalejdoskopu, kolejny skok emocjonalnym, tym razem znowu pojawia się podekscytowanie, pomysłem, który narodził się w jej głowie. - Już wiem. – Mówi trochę za głośno, klaszcząc w drobne dłonie. Twarz jej się na chwilę marszczy, od hałasów, których sama była twórcą, po czym wraca do przerwanego wątku. - Dostaniesz ode mnie na święta, wielki koszyk słodyczy. A może chcesz jakąś książkę? Ciasto? Mogę spróbować też uszyć ci coś na drutach, ale raczej tylko szalik, inne części garderoby, trochę przewyższają moje umiejętności. Co ty na to? Czy w ten sposób odkupię swoje winy?- Dopytuje, a pistacjowe spojrzenie zdaje się błyszczeć z podekscytowania. Nie ważne czy chłopak chce, czy nie, ona już wpadła na pomysł i wszystkie próby odwiedzenia jej od niego są niemożliwe. Ona już to wszystko widzi oczyma wyobraźni. Kupi włóczkę i będzie tworzyć, co prawda nigdy nie była w tym dobra, ale wiara podobno czyni cuda, a ona naprawdę bardzo wierzyła, że tym razem będzie inaczej. Dumna ze swojego wspaniałego pomysłu, w myślach pisała listę rzeczy, które potrzebowała by wprowadzić ten plan w życie. Będzie potrzebowała najbardziej czerwonej i złotej włóczki jaką znajdzie w sklepie, i nie cofnie się przed niczym, żeby je zdobyć, wybierze się z ojcem na wyprawę do Liverpoolu albo i samego Londynu. Była gotowa na to i wiele innych poświęceń, byle tylko wprowadzić swój poważny plan w życie. Zaoferowana całym pomysłem, zapomina, że jeszcze chwilę temu zadała chłopakowi pytanie i dopiero jego odpowiedź, sprawia, że wybudza się z zamyślenia. - Wracam do domu, rodzice tego chcą, bardzo się stęsknili. Dlaczego? Coś się stało? Jak nie możesz wrócić do domu, to wiesz, zawsze możesz wpaść do nas, mama nie zauważy jednej dodatkowej głowy. A zresztą, na pewno się ucieszy, wiesz ciągle narzeka, że nie zapraszam znajomych do siebie, jedynie Casa, ale na niego, przez te jego długie włosy to już nie może patrzeć. Ciągle wyzywa go od hipisów i mówi, że ma na mnie zły wpływ. Ale ciebie na pewno z przyjemnością pozna, szczególnie jak się dowie, że pomagasz mi w lekcjach. Zaraz zacznie cię przepraszać, że tracisz na mnie czas, potem ci podziękuję tak ze sto razy, a na końcu, kiedy wszyscy będziemy mieć jej dość upiecze placek z brzoskwiniami i skończy wracać do tematu. – Był to doprawdy wspaniały monolog w wykonaniu Nessy, który zdawał się nie mieć końca, aż w końcu zapadła cisza, a na twarzy dziewczyny pojawił się wyraz wyczekiwania i nadziei. Miło było mieć jakąś nową twarz na święta, dawało to nowe tematy i w ogóle, w końcu skończyłoby się niekończące biadolenie o prawie i smokach. Ile można było? Jeżeli jeszcze raz usłyszy o trzeciej poprawce dotyczącej prawa geodezyjnego w kontekście prawa uwłaszczeniowego albo o różnicach walijskiego zielonego i rogogona węgierskiego, to następne świata spędzi na psychiatrii św. Mungu.
Remus Lupin
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Pią 24 Sie 2018, 15:13
Naprawdę. Słowo odbiło się echem w Lupinowej głowie, kiedy dotarło do niego, że owszem - nie żartował już nawet przed samym sobą z wewnętrzną potrzebą zamienienia z nią kilku, a może nawet nie kilku lecz wielu słów. Daleko by mu w nich było do doświadczonych we flirtach przyjaciół. Z drugiej strony był tylko i aż Remusem. Gdyby zrobił coś przeciw sobie, to wciąż byłby on czy jedynie poza? Nie był człowiekiem, który chciał zatracić własne ja. Nie w tych czasach i nie w tych okolicznościach. Był na to zbyt dumny. Nawet jeżeli jego działania skąpane były pewną dawką nieśmiałości i niepewności, to cenił ludzi przy których mógł być po prostu sobą, a przecież Nessy była jedną z tych osób i może to właśnie wzbudzało w nim tak silne i niezaprzeczalne poczucie sympatii do tej roztrzepanej osóbki. Pomyślała, że się gniewam? W życiu. Chociaż... może trochę. Odrobinkę. Nie. A jeśli...? Moment zawahania w którym przełknął ślinę minął mu podejrzanie długo. - Nie mów o sobie, że jesteś okropna - wydusił z siebie wreszcie. Tak, to właśnie mu w tym nie pasowało. - Każdego kiedyś dopada przejedzenie tematem, ale na pewno nie daje to nikomu prawa do nazywania samego siebie okropnym. Możliwe, że aż nazbyt się teraz wymądrzył, ale o ile przy niektórych osobach siedział zwykle cicho i pasywnie przytakiwał, teraz poczuł potrzebę lekkiego pouczenia, wspartego zwyczajną potrzebą przypomnienia Nessy o jej niezaprzeczalnej wartości jako człowieka. Cenił sobie dobrych ludzi w swoim otoczeniu. - Możesz zrobić mi jakąś niespodziankę. Tylko nie wydaj za dużo pieniędzy, bo będę czuł się głupio. Wizja posiadania czegoś od niej wydawała się być całkiem przyjemna, nawet jeżeli okazałoby się, że Bóg poskąpił jej w umiejętnościach dziergania. Chociaż nie był szczególnie przywiązany do wielu przedmiotów, to kilka z nich cenił sobie za wspomnienia jakie ze sobą niosły. Cokolwiek się stanie, nawet nieestetycznie wykonany szalik niósłby ze sobą jakieś wspomnienia, do których można się sentymentalnie cofnąć. Spędzanie razem miło czasu w pokoju życzeń mógł zaliczyć do jednego z takich wspomnień. Bo niezależnie od tego co miało przynieść jutro, był zdania, że niektóre chwile warto było zachować w sercu, nawet jeżeli przyszłość w jakiś sposób je przekreśli. Usłyszawszy jej propozycję chłopak zamarł. - Ja... na święta... - zająknął się, pierwszy raz chyba ukazując przed nią bezpośrednio szok w jaki wpędzała go swoimi słowotokami. - Nie wiem, czy nie sprawiłbym problemu - powiedział, chociaż czuł, że dziewczyna od razu zaprzeczy. Ale chociaż Lupin w głębi ducha ucieszył się na myśl spędzenia razem choćby dnia poza szkołą, to istniał pewien problem nie do obejścia - dzień przed Bożym Narodzeniem na niebie miał znaleźć się jego największy wróg - pełnia księżyca. Czy byłby w ogóle w stanie ogarnąć się w niecałą dobę po na tyle, aby dołączyć do Temple w jej domu? Nie wiedział czy chciał w ogóle próbować. Zaryzykować? Z wrażenia prawie zepchnął łokciem na podłogę książkę do historii magii.
Nessy Temple
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Pią 24 Sie 2018, 20:45
Siedem słów, tak prostych, niewyszukanych, brzmiących tak cholernie banalnie, a niosły za sobą spokój i ciepło. Nie mów o sobie, że jesteś okropna. Strumień nienaturalnego ciepła, rozchodzi się po jej wnętrzu, kiedy echem wybrzmiewają w jej głowie. Nie jestem okropna. – Mimowolnie uśmiecha się do tej myśli, tak bardzo chcąc w nią uwierzyć, tak bardzo mając nadzieję, że to prawda, ten Gryfon przecież nie może się mylić. Prawda? Wpatruje się zakłopotanego Remusa, w to jak ostrożnie dobiera słowa, nie chcąc nikogo zasmucić, a jednocześnie pragnącego być fair z własnymi myślami, z tym kim się czuł. Na jej jasnej twarzy zachodzą delikatne zmiany, kiedy w ciszy przygląda się chłopakowi. Uśmiech jej łagodnieje, a w zielonych oczach pojawiają się wdzięczność, kiedy wsłuchana w słowa chłopaka, przez jedną chwilę wierzy, że to prawda. Jakie to okropne. Jestem taka okropna. Jesteś taki okropny/okrutny/ straszny. Były to popisowe formułkami wykrzykiwane w przez melodramatyczną Krukonkę. Większość jej znajomych przyzwyczaiła się do ich częstego pojawiania się, że już dawno przestali zwracać na nie uwagi. Chcąc spędzać więcej czasu z panną Temple, konieczne było przyzwyczajenie się do jej dziwnych zachowań, często żywcem wyjętych z książkowych romansideł z dziewiętnastego wieku. Wpatrzona w ciepłe oczy chłopaka, przez chwilę stara się sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz ktoś szczerze odpowiedział na jej pełne, wewnętrznego bólu istnienia słowa. Nie pamięta. Chyba nigdy się to nie zdarzyło, zwykłą reakcją była ironia albo ignorancja. A tu pojawia się on, Remus Lupin, i nagle okazuje się, że Nessy, której prawdziwa twarz zaginęła pod toną masek, może być dobra. Ktoś jeszcze w to wierzył. By upewnić się w to co wyczytała z jego słów, Agnes skupia się na jego spojrzeniu, w jasnobrązowych oczach wyszukując potwierdzenia. Jest, ukrywało się w nich, za kurtyną długich ciemnych rzęs. Niesiona dziwną radością, nie może się powstrzymać i na krótką chwilę łapie chłopaka za dłoń. Jest to dłoń styrana życiem, pełna blizn i z wystającymi żyłami, dla niej jest to dzisiaj klucz, do lepszego świata, takiego, gdzie ludzie w nią wierzą. - Dziękuje za twe słowa. – Mówi, ściskając delikatnie jego dłoń, chcąc mu w ten sposób podziękować za nadzieję. Mimo, że wie że nie wystarczy jej na długo, że jutro zapomni i znowu będzie starą Nessy, dzisiaj miała szansę trochę nad sobą popracować. Z nowymi siłami w serduszku, czując do chłopaka jeszcze większą wdzięczność, niż trzydzieści sekund temu, słysząc jego wahanie dotyczące wizyty w jej rodzinnym domu. Nawet nie chce tego słuchać. Zostawiło postanowione, a przynajmniej ona już przyzwyczaiła się do tej myśli, mimo, że trwało to może trzynaście sekund, od kiedy na nią wpadła. - Nie ma żadnego, będziesz przeszkadzał.- Mówi poważnym tonem, prostując się na swoim krześle i wypinając dumnie pierś do przodu. - Wszystko zostało już postanowione i zapraszam cię na rodzinne święta u Templów. Mam nadzieję, że lubisz pudding figowy i mięso w każdej możliwej formie, bo będziesz je jadł i jadł aż eksplodujesz. – Uśmiecha się do niego, niczym te panie, które w mugolskiej telewizji starają się wepchnąć innym niemagicznym najlepszy odkurzacz albo tabletki na wszystkie dolegliwości świata. - Ulepimy bałwana? Co ty na to? O i bitwa na śnieżki! Najważniejsze, żebym nie zapomniała, za każdym razem, kiedy Ksawery albo Max zaczną rozmowę o smokach albo prawie, masz mnie stamtąd zabrać. Kocham te skończone barany, ale mam już dość ich niekończących się historyjek o rzeczach, które mnie nie obchodzą. – Nie zwracała uwagi na niepewność chłopaka, a może widziała ją, ale nie chciała jej przyjąć do wiadomości. Dawno temu nauczyła się, że jeżeli mówi się od ludzi odpowiednio pewnym siebie głosem, to nie zdają pytań i robią to na co ma ochotę, więc grunt polegał na zagadaniu chłopaka, wymuszeniu zgody, a wtedy, gryfoński honor nie pozwoli mu się wykręcić ze złożonej obietnicy.
Ostatnio zmieniony przez Nessy Temple dnia Sro 05 Wrz 2018, 19:52, w całości zmieniany 1 raz
Remus Lupin
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Nie 02 Wrz 2018, 23:29
Lupin odpłynął na moment gdzieś do swojego świata, jakby chciał ukarać się wspomnieniami za to, że tak łatwo dał się skusić spędzeniem kilku chwil bliżej dziewczyny, która mu się podobała. Wierzył w miłość, ckliwe słowa i romantyzm - nie można mu było zarzucić, że nie chciał się zakochać ani do nikogo zbliżyć, ale... No właśnie, dlaczego zawsze musiało być jakieś "ale"? Dlaczego akurat ta część życia na której każdemu zależało - kontakt z drugim człowiekiem nie mogła stać się łatwa? Dlaczego? Wręcz utonął w przerażeniu własną likantropią i strachem przed tym, że mógłby skrzywdzić kogoś na kim mu zależy. Nie mógł się jej z tego zwierzyć, chociaż nie sądził aby zechciał nawet taką możliwość posiadając. To nie był czas i misjsce na takie słowa. Z letargu wyrwał go dotyk. Mając na uwadze opinię Nessy o własnej osobie, niektórzy wzięliby go za dotyk śmierci, ale Lupin czując jej rękę wpierw jakby nie zareagował - zamarł na tym swoim krześle. Zdradziła go dopiero czerwień. Wylała się wpierw na uszy, później na policzki. Trochę się za to skarcił, bo nie chciał aby wszystko co robi było takie oczywiste, ale nic nie poradził na reakcje własnego organizmu. Może po prostu kiepski był z niego aktor, a może był zbyt miły aby udawać brak zainteresowania. - Czy byłabyś zawiedziona gdybym nie przyszedł? Przełknął ślinę. Te słowa zabrzmiały po opuszczeniu jego głowy strasznie szorstko i bezdusznie. - To znaczy... To nie tak, że nie chcę przyjść... Przecież każdy się tak wykręcał! Gdyby nie to, że miał jeszcze trochę godności, to uderzyłby się z liścia w twarz. Czerwień na twarzy gryfona wręcz zaiskrzyła, przechodząc powoli w odcień bliski kolorowi jego mundurka. - Jest po prostu rzecz, którą muszę załatwić przed świętami. Boję się, że mógłbym nie zdążyć na pierwszy dzień świąt, chociaż spędzenie ich z tobą i twoją rodziną to... Naprawdę jedna z milszych rzeczy jaką ktoś mi zaproponował. Wilkołactwo było przekleństwem. Przekleństwem na jakie nie zasłużył, a jednak los go nim ukarał. To było okrutne, ale taka już była Remusowa rzeczywistość.
Nessy Temple
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Sro 05 Wrz 2018, 20:24
- Remusie? Jesteś tu jeszcze? – Delikatnie stara się przełamać ciszę, która między nimi zapadła, niosąc ze sobą znamiona tej wyjątkowo niezręcznej, szczególnie, kiedy na zmęczonej twarzy Gryfona, maluje się wyraz ogromnego smutku. Starając sobie to wytłumaczyć jak najbardziej logicznie, snuje myśl, że pewnie obawia się, że mimo jej zapewnień będzie im przeszkadzał. Och jaki on był nie mądry. Przecież starym zwyczajem brytyjskiej socjety były przyjmowanie gości, a jako, że rodzina Temple od wieków dążyła by uważano ich za członków śmietanki towarzyskiej kraju, robili wszystko co uważane było za typowo szlacheckie zachowanie. Już miała mu jeszcze raz powiedzieć, że to nie problem że z przyjemnością wszyscy go poznają i sprawi im ogromną radość, goszczenie jednego z jej przyjaciół. Mimo, że nie wiedziała, czy chłopak był jej przyjacielem, gotowa była użyć tego nadużycia słownego, byle tylko przekonać chłopaka do swoich racji. Już miała mówić, kiedy on odzywa się pierwszy. Och Remusie jaki ty jesteś uroczy, kiedy się wstydzisz. Śmiała się w myślach, przyglądając się jak rumieniec powoli bierze we władanie całą jego twarz. - Oczywiście! – Potwierdza żarliwie, robiąc najbardziej dramatyczną minę na jaką ją stać. - W tym momencie, czuje, że bym się zapłakała na śmierć, gdybyś mnie nie odwiedził. – Na potwierdzenie tych słów, kładzie jasną, drobną dłoń na sercu. Nie wiedziała, dlaczego nagle tak bardzo chciała ujrzeć Gryfona na swojej Wigilii. Może to ta jego niepewność, ciągłe wahanie, działały na nią jak wabik na kota. Godzinę temu ten szalony pomysł nawet nie przyszedł by jej na myśl, a teraz nie potrafiła sobie jej bez niego wyobrazić świąt. Oczyma wyobraźni widziała, jak mama sadza go między nią, a ciocią Wilhelminą. Jak wszyscy spoglądają na niego wymownie, zastanawiając się kim jest, a on cały czerwony, jak w tej chwili odpowiada, że jest tylko jej kolegą z Hogwartu. Wujek Thomas, pewnie by się wtedy zaśmiał i skwitował, że tak się teraz na to mówi, a ona powiedziałaby mu, żeby się wujek tak mocno nie interesował, bo mu jeszcze od tego nochal urośnie. Potem mama chcąc przełamać nerwową atmosferę i rozluźnić gości, zmusiłaby ją do odegrania jakiejś kolędy, na starym klawikordzie, a ona niechętnie spełniłaby jej życzenie. Udając, że wcale jak co roku nie pomyliła się w trakcie jednego przejścia. Potem mama pozwoliłaby im pójść do pokoju, a ona zaciągnęłaby go na górę by razem pograć w jakąś grę albo uraczyć się niepilnowanym przez nikogo ajerkoniakiem. Nie wiedziała dlaczego, ale ta wizja wydawała jej się wyjątkowo przyjemna i rozkoszna, inna od tych wszystkich, w których stół tonie w rozmowach o polityce, prawie i magicznych zwierzętach. - Och, jeżeli nie uda ci się dotrzeć na Wigilię, to ostatecznie postaram się to jakoś przeżyć, ale obiecuję, że jeżeli nie dojedziesz do nas na Pierwszy Dzień Świąt, to obrażę się tak mocno, że już nigdy się do ciebie nie odezwę. – Nie do końca pewna, dla kogo byłaby to większa kara. Dla jej ocen, czy biednego zarumienionego Gryfona, ale mimo wszystko powiedziała to z taką powagą i pewnością, że jasnym było, że nawet gdyby miała szczerznąć i spędzić w szkole resztę żywota to słowa dotrzyma.
Remus Lupin
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Nie 30 Wrz 2018, 14:59
Fizycznie był, jak najbardziej, tylko myślami krążył jakby obok, próbując wyzbyć się wrażenia, że wszystko to zmierzało do wielkiej, a przynajmniej solidnej katastrofy. Bo Lupina ogarnęło przeczucie niechybnej porażki, a ku jego rozpaczy przeczucia w takich kwestiach zwykle okazywały się być czymś więcej niż przygryzieniem wargi i tym irytującym uciskiem w żołądku. Przeczucia sprawiały, że coraz mocniej wierzył w moc wróżb, proroctw i posiadaczy rzekomego-trzeciego-oka, którego istnienie było zagadką nawet dla niektórych czarodziejów.
Szkoda, jaka wielka szkoda, że bezsensownie martwił się na zapas, ale z drugiej strony to takich Lupinów ostatnio na świecie brakowało. Wrażliwość była w cenie, której niewielu było w stanie udźwignąć.
- Jestem - powiedział, odrobinę za cicho aby dało się to wyraźnie usłyszeć. Jestem, chociaż chwilę mnie nie było. Czy to dla Nessy problematyczne?
Wtem poczuł na sobie jej upór. Nawet go to trochę rozbawiło - groźba, próba manipulacji, aby zaciągnąć kogoś do swojego domu na święta. Brakowało tu jeszcze przystawionego do gardła noża, aby i tak już widoczny na ustach wilkołaka uśmiech poszerzył się do granic możliwości. Bo to było zabawne, czarujące i ujmujące serce w jednym - to właśnie Lupina do Nessy przyciągało. Jeżeli charakter jakiegoś człowieka posiadał w sobie ten słynny magnetyzm, to była to ona. A jeżeli ktoś uważał, że było inaczej, to po prostu jej nie poznał.
- Naprawdę już nigdy byś się do mnie nie odezwała? - zapytał, uśmiechając się chyba odrobinę za mocno, jak na Lupina, ale na pewno nie za mocno jak na resztę Huncwotów. - Mam wrażenie, że szybko byś pękła, chociaż nie mam zamiaru tego sprawdzać.
Bo był na tyle przywiązany, że nie chciał sprawić jej zawodu. Nie chciał widzieć rozczarowania wymalowanego na tej drobnej twarzy, nie chciał czuć się ociężale i smutno z każdą myślą dotyczącą świąt. Chciał aby były to dni radosne, więc wezbrała się w nim potrzeba, aby je takimi uczynić.
- Jest jakiś prezent, który chciałabyś dostać? - Zapytał dość otwarcie, chociaż szybko zdał sobie sprawę z tego, że mogło to odjąć całemu wydarzeniu odrobiny czaru. Poprawił się więc i dodał: Chyba, że wolisz abym sprawił ci niespodziankę.
Liczył na to, że jego gust był wystarczający, aby wybrany w tajemnicy upominek sprawił krukonce dużo radości.
Nessy Temple
Temat: Re: Jeszcze jedno słowo i zwariuje Wto 30 Paź 2018, 20:59
- Nigdy. – Podkreśla intensywnie potrząsając głową, tak że burza brązowych włosów na kilka chwil, całkowicie zasłoniła jej jasną buzię. Kolejne kilka sekundy zajmuje jej wygrzebanie się spomiędzy nich, a kiedy w końcu jej się to udaje, ze zdziwieniem przygląda się Remusowi, którego wargi wykrzywiają się w niepasujący do powagi sytuacji uśmiech. Mimowolnie jej malinowe usteczka układają się w niezadowolonym grymasie. Dalsza lawina teatralnych nawyków przychodzi sama. Najpierw nabiera powietrza w rumiane policzki, by po później wypuścić je z niezadowoleniem. - Czyżby pan we mnie wątpił? Nie radzę! Gdy ostatni raz obraziłam się na brata, nie odzywałam się do niego przez rok. Nie kłamię. – Nie dodaje, że to dlatego że był on w Rumunii, a ona w Szkocji, jest to nic nieznaczący element historii. By podbić dramatyzm całej sytuacji, robi dramatyczną pauzę, w której jednak nie potrafi wytrzymać zbyt długo i szybko dopowiada. - Odpuściłam mu winy dopiero gdy pokajał się i kupił mi nowe jedwabne rękawiczki. Dumna z siły swojego oślego uporu, wypina lekko pierś do przodu. - Mam więc nadzieję, że nie będziesz mi dawał powodów do tak radykalnych poczynań. – Przez chwilę mierzy go poważnym wzorkiem, po czym słysząc, że nie zamierza jej robić przykrości, posyła w jego stronę promienny uśmiech. Słynny Kalejdoskop Temple przewinął się w ciągu jednej sekundy, wypuścił z siebie wiele nic nieznaczących słów, a kiedy osiągnął upragniony cel zniknął. Jak gdyby go nigdy tu nie było. Zostawiając po sobie jedynie roztrzepane brązowe włosy. Ona nie pęka szybko, no chyba, że potrzebowałaby czegoś od kogoś. Wtedy pojawiała się ponownie w czyimś życiu, z uśmiechem na ustach i jak gdyby nigdy nic zaczynała tworzyć dookoła siebie chaos. Czy w jego przypadku też by tak było, czy może wróciłaby wcześniej? Remusie czy jesteś kimś za kim by tęskniła? Czy mimowolnie wodziłaby wzorkiem, za twoim smutnym uśmiechem? Czy wsłuchiwałaby się w brzmienie kroków by wychwycić twoje? Słysząc nagłą zmianę tematu i słowa o prezencie. Zielone oczy zaczynają błyszczeć. Szybko jednak ukrywa te nowe pokłady zainteresowania pod maską, delikatnej ciekawości. - Ale wiesz, że nie musisz. – Mówi, choć pod tymi słowami, cała zdaje się buzować od podniecenia. Nessy była sroką, lubiła błyszczące rzeczy, nowe rzeczy, w ogóle prezenty wszelkiej maści, za czasów swego pacholęctwa to uwielbienie nosiło wszystkie znamiona kiczu, który jednak dzięki Najwyższemu, wywietrzał z niej wraz z pierwszym okresem buntu. Już miała dopowiedzieć, że chce niespodziankę, gryzie się jednak odpowiednio wcześnie w język. Nie powinna tego mówić, chyba, że ponowi propozycje, wtedy z grzecznością powie że, nie ma takiej konieczności, ale jeżeli jednak postanowi jej coś dać, to ona ucieszy się ze wszystkiego. Nie była to do końca prawda, ale pozory, dobre wychowanie było wieczną grą pozorów, min i wyuczonych schematów.