|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Cú Chulainn O'Connor
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Wto 06 Maj 2014, 23:43 | |
| Napięcie wśród niektórych członków drużyny nie było przytłaczające, ale zauważalne. O'Connor postanowił jednak nie pytać, nie wtrącać się. Ciekawski to on był, ale nie należało się pchać tam, gdzie cię nie zaproszą, szczególnie, jeśli w grę wchodzi kłótnia z dziewczynami. Wśród facetów to jakoś a się rozwiązać w miarę bezproblemowo, ale czasami dziewczyny to potrafiły komplikować. Uśmiechnął się szeroko do Resy i machnął jej dłonią. Druga połówka quidditchowa to było idealne określenia w kwestii tej dwójki pałkarzy. W jedności siła i pogrom wśród przeciwników. Atmosfera się rozluźniła, gdy zaczęły się okrzyki zagrzewające do skopania ślizgońskich tyłków. Tak, to zawsze pomagało. Choćby dzień był naprawdę beznadziejny to pokonanie Slytherinu był niczym kociołek wypełniony Felix Felicis. Na samą myśl człowiek potrafił się rozluźnić. A jak dobrze się zasypiało po takim zwycięstwie, marzenie po prostu. Chwycił swoją miotłę i ruszył żwawym krokiem w stronę wyjścia z namiotu, przyłączając się do okrzyków.
z/t |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Sob 24 Maj 2014, 23:43 | |
| Kac był czymś niemożliwym do przeżycia. Po wygranej Pucharu Quiddithca gryfoni balowali nieustannie całą noc. Dnia następnego nie było nikogo w pokoju wspólnym - wszyscy odsypiali, w tym Łapa. Potrzebował dwóch dni, aby pozbierać się po wypiciu litrów alkoholu. Lily trzymała go na dystans i nie pozwalała, aby przeszkadzał Dorcas w odpoczynku, tak więc minęło parę dni zanim mógł się z nią spotkać. Niestety gdziekolwiek by nie poszli, wszędzie były tłumy. Widział, że Dor to męczy, bo jeszcze nie pozbierała się do końca po nokaucie. Zabrał ją więc w miejsce, gdzie na sto procent nikogo nie było - z powrotem na boisko. Za jej aprobatą rzucali sobie kafle, nie odlatując od ziemi dalej niż jeden metr. Nie przemęczał Meadowes, ale też nie umiał jej odmówić, gdy się uparła o nieduży wysiłek fizyczny. Pobawili się tak około godziny, gdy Łapa zadecydował koniec. Objął ją w talii i bez słowa odprowadził do szatni gryfonów, gdzie też nie było nikogo i nie zapowiadało się, aby ktoś przyszedł. Przymknął oczy, dotykając ustami jej skroni i mocno obejmując. Ostatnimi dniami towarzyszyły mu bardzo mieszane uczucia. Raz warczał, ktokolwiek do niego podszedł i Rogacz musiał interweniować, aby go uspokoić. Raz chodził zamyślony, a raz miał na ustach nieodgadniony uśmieszek, który nie mógł się nikomu podobać. Gdy już weszli do środka, zamknął drzwi. Nie chciał tutaj uczniów, ludzi, hałasu i gwaru. Nie miał okazji, aby być sam na sam z Dorcas i w końcu pocieszyć się, że jest cała i choć trochę zmęczona, zdrowa. Ani razu nie poruszył tematu Lily, Regulusa, Gilgamesha czy imprezy, na której się porządnie wyszalał. Zazwyczaj uśmiechał się do Dor ciepło i po prostu trzymał w zasięgu ręki, jakby była z porcelany. Stanął blisko dziewczyny i powoli zdjął z jej rąk rękawiczki, które odrzucił zaraz na szafkę. - Dobrze ci poszło, ale to ostatni wysiłek w tym roku szkolnym. - niegłośno zapowiedział, że na więcej się nie zgodzi. Jego asertywność gwałtownie spadała, gdy się upierała przy swoim. Przesunął wnętrzem dłoni po jej policzku i wplótł palce w kaskadę włosów, ciesząc się z ich miękkości. Nawet jego pocałunki były delikatne, niemrawe, jakby się bał, że coś się jej stanie od silniejszych przeżyć. Jeszcze wolniej rozpiął szatę Dorcas od mundurka i też pomógł jej ją zdjąć. Był w stanie we wszystkim wyręczać, byleby nie była taka blada i obolała po nokaucie. Chyba nie widziała co się w jego środku dzieje, jak w nim wre od gniewu, wściekłości i pragnienia zdeptania Niemca w ziemi. Nie mówił jej o tym, nic zająknął się ani słowem. - Mam coś dla ciebie. - powiedział ni stąd ni zowąd, odsuwając się na parę centymetrów. Na imprezie Rogacz podarował Lily coś, co będzie jej o nim przypominać. Łapa poczuł się nie najlepiej, bo nie pomyślał o obdarowaniu Dorcas prezentami. To do niej nie pasowało, nigdy tego nie chciała. Mimo tego Syriusz postanowił sprawić jej coś, co będzie świadczyło, że zawsze jest gdzieś blisko jak nie cieleśnie, to psychicznie. Wyjął znikąd maleńkie pudełeczko, w którym wylegiwał się cieniutki mały łańcuszek. Niby kosztowny, ale skromny. Medalik doczepiony do łańcuszka przedstawiał... psią łapę. Zabawny podarunek, ale mówiące o Syriuszu wszystko. - Chętnie pomogę ci go włożyć... jak i pozbyć się tych grubych ubrań. Raz jesteś blada, a raz masz rumieńce. - i choć był w tym podtekst, tylko oczy Łapy się uśmiechały, tak to zachowywał powagę. Mówił poważnie o jej zmianach koloru. Bał się, że znowu trafi do skrzydła szpitalnego, a wtedy Lily nie tylko go obedrze ze skóry, ale też porzuci na pożarcie dementorom. Wcisnął pudełeczko w dłoń Dorcas i nie oczekiwał nic w zamian. Kiedyś chciałby nagrody za podarunek, a teraz wystarczyło mu, żeby coś miała i pamiętała o nim. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Nie 25 Maj 2014, 00:57 | |
| Kolejne dwie doby, tak jak obiecała Lily, Dor spędziła właściwie nie wychodząc z łóżka. Bądź co bądź była to miła odmiana, jeśli możesz leżeć we własnym a nie szpitalnym, choć po dwóch dniach zaczynało ją to nużyć. Na szczęście dwie doby wystarczyły, aby wszelkie kości zrosły się na tyle, co by nie zaostrzać ogniska bólu przy każdym naciśnięciu na kostkę chcąc wykonać choćby jeden krok. Do tej pory jej jedynym, większym wysiłkiem był spacer do łazienki bądź podejście do stery książek znajdującej się nieco dalej od tej ułożonej przez Lilianne przy łóżku Meadowes. Nic więc dziwnego, że zapragnęła czegoś więcej. Kiedy więc spotkała się z Syriuszem po porannych zajęciach z eliksirów i kolejnych z zaklęć, podeszła go w rozmowie na tyle, aby najpierw spacerkiem, bardzo wolnym rzecz jasna, udali się w stronę boiska. Kiedy byli już na murawie, prawie że ubłagała o pozwolenie na zabranie dwóch, treningowych mioteł a także kafla. Nie planowała niczego ponad zwykłym, mało wymagającym rzucaniu sobie "piłki", dlaczego więc miałby jej odmawiać? Więcej było w tym zabawy, niż jakiekolwiek sportu, ale i tak pozwoliło to Dor uśmiechnąć się nie raz i nie dwa, Tym bardziej, że inicjatywa wyszła od Łapy, tylko w niewielkim stopniu został pokierowany przez Meadowes. Samemu Syriuszowi nie mogła niczego tak po prawdzie zarzucić. Troszczył się z nią, był pierwszy, aby we wszystkim wyręczać, nawet wytykał jej nadmierny wysiłek. Chyba przez samą złośliwość losu zawsze uczestniczył w tych nieszczęśliwych splotach wydarzeń, które dla Dor kończyły się najmniej przyjemniej, czyli przeważnie pobytem w skrzydle szpitalnym. W pewnym stopniu to całe chuchanie na nią, jakby była jakimś kruchym tworem, irytowało Meadowes, przyzwyczajoną do samodzielności, nie mniej złość szybko przechodziła, kiedy dostrzegła w oczach Łapy, iż to ze zwyczajnej troski. - No wiesz? Przyznaj się, że boisz się, iż okaże się od Ciebie jeszcze lepsza. Podroczyła się z nim w drodze do szatni, wyraźnie roześmiana i jakaś taka… beztroska. Wspólna zabawa w podaj kafla najwyraźniej poprawiła humor Dor. Nie chodziło o to, że na co dzień brakowało jej go, raczej rzecz w tym, iż byli już o krok od zakończenia roku szkolnego i udzielał się jej ten cały stres towarzyszący jak najlepszemu zaliczeniu wszystkich przedmiotów. Sam nokaut podczas meczu zwyczajnie wyparła z pamięci, uznając, że nie ma sensu rozpamiętywać i szukać kolejnego pretekstu do psucia sobie, jak i innym nastroju. Wywróciła oczyma, kiedy Syriusz był pierwszy do zdjęcia jej rękawic, jak i zsunięciu z jej ramion szaty. Pozwoliła mu na to, jednocześnie zachowując pełną niewinności minę, co by sobie za dużo nie pomyślał. A może właśnie chciała, aby świadomość Łapy zdominowały pewne… znaczące myśli? Tak naprawdę ciężko było wyczuć teraz Meadowes. - Dla mnie? Uniosła brew. Nie spodziewała się tego, sądząc, że jeśli już raz wyraźnie podkreśliła, iż nie zamierza od niego przyjmować żadnych, zbędnych w jej ocenie prezentów, Black nie będzie jej sprawiał takowych niespodzianek. Nie potrzebowała żadnych, tak zwanych namacalnych dowodów uczucia. Widział w jej oczach nie do końca zadowolenie z tego, jak wyjmował pudełeczko. Ale wystarczyło uchylić wieko, zdradzając bo znajdowało się w środku, aby kąciki ust Dor drgnęły i początkowy sceptyzm zmienić się w rozczulenie. Zawieszka w kształcie psiej łapy musiała ująć dziewczynę za serce i chyba była nawet skłonna dla niej nagiąć pewną ustaloną w ich związku zasadę. - Jesteś niemożliwy, Syriuszu Black. Zdradzę Ci od razu, że wystarczy, abym przytrzymała włosy. Cmoknęła, nie dając się podejść, doskonale świadoma tego, do czego chciał Black zmierzać. Była blada? Może trochę. Ale co do tego nie potrzebował się upewniać, oglądając każdy skrawek ciała Meadowes. Chwyciła swoje włosy, swobodnie rozpuszczone do tej pory, przytrzymując je w wysokim związaniu, co by Łapa mógł łapkę zawiesić na jej szyi. Chwilę po tym, jak poczuła dotyk zimna na skórze, puściła swoje pukle oraz odwróciła się przodem do Syriusza, składając na jego ustach przeciągły pocałunek. - Nie martw się. Nie zamierzam się rozchorować w najbliższym czasie. Wymamrotała jeszcze, chcąc się pozbyć resztki zmartwień z jego lic. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Nie 25 Maj 2014, 07:54 | |
| Dziecinnie dał się ubiec i robił tak, jak Dorcas chciała. Nie był nawet do końca świadomy, że pociągnęła za sznurki i wykorzystując trochę swój wpływ na jego osobę dostała to, czego chciała. Lily była od pilnowania, aby się nie przemęczyła, a Łapa od tego, aby się nie zanudziła w swym odpoczynku. Nie mógł jej towarzyszyć w dormitorium (próbował dwa razy, ale zjechał tyłkiem na dół rozbawiając małe dziewuchy wówczas przesiadujące w pokoju), więc korzystał z czasu, gdy mogli gdzieś się ulotnić i powłóczyć. Ot tak, bez celu. Obserwował jak Dorcas wesoło się śmieje, gdy jej twarz rozpogadza się i nabiera zdrowych rumieńców. Była na dobrej drodze do całkowitego wyzdrowienia. Na wakacje wróci do domu już bez żadnych dolegliwości, w towarzystwie czarnego psa. Przez te dwa miesiące będzie się śmiała i ani razu na jej twarzy nie zagości smutek - taki był cel huncwota. Wszystko co się im przydarzało, ta nieszczęsna kąpiel z druzgotkami, nokaut czy wymyślanie powodu nieobecności na czas pełni, wszystko to odbijało się na Łapie. Zamienił się z hulaki i casanovy w zwykłego Syriusza, nie odstępującego nawet na krok swojej dziewczyny. Spojrzenia Lily i jej pomruki wzbudzały w nim poczucie winy i choć nie mówił o tym na głos, gryzło go to. To było głównym powodem, że otwarcie zaczął unikać pani prefekt, nie kryjąc się, że nie ma ochoty z nią na jakąkolwiek rozmowę. Wiedział co chciała mu powiedzieć i choć jej zarzuty mogły wydawać się poparte dowodami, działo się inaczej niż mu zarzucała. Na jego ustach zamajaczył uśmiech. - Oboje wiemy, że jesteś lepszą ścigającą. Tylko nie mów o tym Rogaczowi. - podawanie kafli było ciekawą czynnością działającą terapeutycznie. Nie spodziewał się, że i on się roześmieje, gdy wylądował na ziemi łapiąc piłkę. Cieszył się widząc poprawę humoru Dor, ale i tak nie mógł pozwolić na żadne przemęczenia. Minimalny, stopniowy wysiłek. Nie dopuszczał nawet, aby miała zwykłą zadyszkę! Zdejmowanie rękawic czy płaszcza było 1/4...nie, 1/8 tego co Łapa widział w swojej głowie. Nie tylko przez troskę o przegrzanie pomagał zdjąć to i owo, ale i też z tęsknoty za zamykaniem jej w ramionach, braniem na ręce i chwaleniem się Hogwartowi kogo odnalazł czy wymykaniem się po lekcjach przed obiadem na błonia, gdzie wylegiwali się na trawie dziwnie splątani kończynami. Ledwie udawało mu się ręce utrzymać przy sobie. Wciąż powtarzał sobie, że nie wolno mu dopuszczać do zbyt mocnych przeżyć u Dor. Milczał jak zaklęty i zachowywał się nie po huncwocku, a powściągliwie. Nawet i jego to drażniło, jednak niewiele mógł na to zaradzić. Dobrze wiedział, że jakiekolwiek obdarowanie Dorcas prezentami nie spotka się ze szczerym entuzjazmem. Czasami nie musiała mu o tym mówić, wystarczyło to spojrzenie i już pojmował, że to bez sensu. Lepszym wyjściem było zabranie w jakieś inne, ładne miejsce czy spędzenie czasu na Maleństwie. Szanował to, choć był w stanie nieba przychylić i wykupić połowę biżuterii w jubilerni Lady Esmeraldy, grzecznie tego nie robił. Ta mała zawieszka była niczym, co mógł zrobić. Respektował decyzję Dor, ale temu nie mógł odmówić. Uśmiechnął tajemniczo, unosząc jeden kącik ust i bardzo chętnie sięgnął po wisiorek. Trochę zbyt długo przypatrywał się odsłoniętemu karkowi Dorcas. Stał tak i stał, walcząc ze sobą aż w końcu po cichym rozmarzonym westchnięciu z ociąganiem zapiął łańcuszek na szyi. Trzymał dłonie przez chwilę na odsłoniętych ledwie ramionach i przesunął po nich kciukami, Grzecznie opuścił dłonie, gdy czarne włosy zasłoniły to cudo, które aż się prosiło o scałowanie. Mruknął gardłowo pocieszony słodkim pocałunkiem, który od razu zamienił się w sprawdzanie skóry na szyi. Na nich też czasami są wypieki zwiastujące chorobę! Należy to dokładnie zbadać. Przytulił dłonie do pleców Dorcas, przysuwając sobie ją do siebie aż dotykali się biodrami. - To się nazywa profilaktyka. - każde słowo wypowiedział po pojedynczych pocałunkach na szyi. Gorąco gwałtownie uderzyło mu do głowy lecząc jakiekolwiek osłabienia po mocnej imprezie, z której połowy nie pamięta. Podobno nieźle tańczył... Tanja miała dziwny wyraz twarzy, jakby powstrzymywała wybuch śmiechu na jego widok. Podobnie wyglądała Resa, chociaż Charlie tylko puściła mu oczko uśmiechając się szeroko. Musiał kogoś zapytać potem co on właściwie wtedy wyczyniał, gdy wypił szósty kieliszek ognistego whisky. Gdy sprawdzał ustami skrawki skóry pod brodą, napotkał świeżo powieszony łańcuszek. Odsunął głowę i wziął małą łapkę na opuszka palca, przyglądając się temu z zastanowieniem. - Ładnie to wygląda na twojej szyi. - stwierdził szczerze i muskając obojczyk, odłożył zawieszkę na swoje miejsce. - Tobie we wszystkim ładnie. - zacisnął usta od lubieżnego uśmiechu, który dopowiadał Bez niczego też jest ci ładnie, co mogła z łatwością zauważyć w tym wyrazie oczu. Kolejne tęskniące westchnięcie, wcale nic nie insynuujące nastąpiło zaraz po tradycyjnym objęciu pleców Dor i przytuleniu do swojej klatki piersiowej. Oparł policzek o jej czoło i tak stał, zapamiętując jakie to uczucie trzymać w ramionach kogoś tak drobnego, a niesamowicie silnego. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Nie 25 Maj 2014, 17:53 | |
| To, że pociągała za sznurki, to zdecydowanie za dużo powiedziane. Nie była typem manipulantki, ani też nie miała mani na punkcie, iż to jej zdanie powinno być zawsze tym ostatnim, tym na wierzchu, tym decydującym. Dor należała do dość ugodowych stworzeń, nie mających większego problemu z pójściem na kompromis. Tylko w niewielu sytuacjach, które wcześniej uznała za istotne, potrafiła być nieugięta niczym statua i wtedy żadne próby dyskusji bądź polemiki nie przynosiłyby efektów. Nie i koniec. Nie mniej nawet kiedy stawała się taka zawzięta to nie zapominała o pełnym niewinności wyrazie twarzy. Bo przecież co złego, to na pewno nie Meadowes. Syriusz zdołała zdobyć jej serce, o ile tak to można było określić, tym jakim był a nie jaki próbował być. Dlatego też była skłonna przymykać oko na tę jego huncwocką część natury, pod warunkiem, że nie była ona dominująca w ich związku. Doceniała, kiedy dla niej stawał się bardziej dojrzalszy i odpowiedzialny. Zdecydowanie o wiele lepszym pomysłem było zaproponowanie Dor przejażdżki na Maleństwie czy po prostu sam spacer. Fakt, że poświęcał jej wtedy swoją uwagę, że chciał spędzać z nią swój wolny czas, miało dla dziewczyny większą wartość niż jakiekolwiek błyskotki, którymi mógłby ją obdarowywać. Tak po prawdzie Dorcas nie przepadała za biżuterią. Miała kilka ulubionych wisiorów, par kolczyków czy bransoletek, nie mniej były to pojedyncze sztuki. Nigdy nie odczuwała wewnętrznej potrzeby wyglądania perfekcyjnie pod każdym kątem. Wiele myśli kłębiło się w świadomości Meadowes, kiedy czekała, aż Syriusz zapnie łańcuszek. W ustawionym z boku, w kącie, lustrze widziała swoje odbicie, a także osobę Blacka za swoimi plecami. Był to miły dla oka widok. Oderwała się jednak od niego bez żalu, gdyż miała przed sobą realne odbicie tego, co widziała, czyli Łapę we własnej osobie. Wtuliła się w jego ramiona, skoro ją do siebie tak ochoczo przygarniał. Czując, jak jego usta zaczynają wędrówkę po jej szyi, jakoś nie miała ochoty mu w tym przeszkadzać. Z pomrukiem zadowolenia, trochę nieświadoma tego co czyni, odchyliła głowę bardziej do tyłu, zapewniając tym samym Syriuszowi lepszy dostęp do pewnych części skóry. Miała pewne oparcie dłoni na jego ramionach, zapewne uznała, ze tam będzie dla nich odpowiednie miejsce. Włosy Dor zsunęły się na jej ramiona, niżej na plecy, choć nie musiał się obawiać, że będzie nimi zamiatać posadzkę, gdyż opamiętała się zanim wygięła się za bardzo i z chrząknięciem wyprostowała się do pozycji wyjściowej. Ciężko było tylko ukryć rumieńce, które teraz zdobiły lica dziewczyny. - Widzisz? Przez takie komplementy zaczynam się rumienić. Wstydź się. Dodała jakby oskarżycielsko. Ale miał rację, rzecz jasna co do zawieszki. Dor dotknęła ją palcami, przez chwile obracając w dłoni, udając przy tym, że wcale nie widzi tego, w jaki sposób się na nią patrzy oraz w jaki sposób się doń uśmiecha. - Zanim wrócimy do zamku chciałabym wziąć jeszcze prysznic. Propozycja? Skądże. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Nie 25 Maj 2014, 18:34 | |
| Nie zarzucał jej, jakoby była manipulatorką. Podziwiał tylko jaki ma na niego wpływ. Dla niej ograniczał psikusy i sytuacje, w których mógłby dostać szlaban - po to, aby spędzić z nią więcej czasu. Wracał na czas do pokoju wspólnego - po to, aby powiedzieć jej dobranoc zanim położy się spać. Uczęszczał na lekcje częściej niż dotychczas - po to, aby siedzieć z nią w jednej ławce i nie tracić punktów. Więc co to dla niej była prośba ukryta za niewinnym wyrazem twarzy? Bardzo łatwo trafiało to do Łapy, który naprawdę potrafił nieba jej przychylić, gdyby tylko tego zechciała. Zmienił się bardzo w ciągu tych paru miesięcy i nie wolno mu zarzucić, że się nie stara. Skoro widziała wszystko w lustrze, widziała też wyraz twarzy Syriusza, gdy przelatywały mu przez głowę miliony myśli. Dobrze, że nie była świadkiem, kiedy podczas finału rzucił się na Gilgamesha chcąc obedrzeć go ze skóry i porzucić na pożarcie Luńkowi podczas pełni. Nie pochwalałaby tego i zapewne nie pochwala (ktoś musiał jej o tym wspomnień), ale wtedy było widać po nim całą gamę uczuć, jakie nim targały. Jeśli Lily uznała to za objaw niedojrzałości - trudno. Łapa był wtedy wytrącony z równowagi bo stało się coś złego, na co on nie zdążył zaradzić. Słony smak skóry, który czuł na języku podziałało lepiej niż ogniste whisky. Najlepsza słodycz, w której chciał się zatracić. Ucałował zagłębienie obojczyka, następnie grzecznie się wyprostował, gdy chrząknęła przywołując go do porządku. Z zaciekawieniem przyglądał się rumieńcom, badając je opuszkami palców. - Mi się podobają. - stwierdził, zapamiętując, aby obrzucać ją komplementami przy byle okazji. Nie musiał mieć znowuż żadnej okazji, aby przypomnieć jej jakie robi wrażenie. Drgnął, gdy wspomniała o prysznicu. Odszukał szybko ciemne oczy i przyjrzał się im badawczo. Zacisnął usta, powstrzymując chęć zaproponowania, że się do niej przyłączy. - Pomogę ci zdjąć mundurek. Nie przemęczaj nogi. - i choć mundurek to głównie górna część odzieży, Łapa martwił się o kostkę profilaktycznie oferując pomoc przy całej odzieży. - A potem pójdziemy do Maleństwa. - obiecał widząc ożywienie na jej twarzy, gdy o tym wspomniał. Nie potrafił uwierzyć, że znalazł dziewczynę, która lubi jego motocykl! Ba, i rozumie jego pasję i miłość do niego. Taka osoba to skarb. - Pamiętaj, żebyś nie przeciążyła kostki. - przestrzegł i posłusznie czekał aż wyrazi aprobatę do jego pomysłu. Sam Łapa wyglądał jakby zaoferował jej świetnie wyjście z sytuacji - nie znajdzie drugiego takiego pomocnika. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Pon 26 Maj 2014, 10:34 | |
| Dor, chyba jako jedyna z Gryfonów, nie brała do siebie tego, co miało miejsce podczas tegorocznego finału rozgrywek quidditcha. Wydawałoby się, że ona, jako główna poszkodowana, nie będzie mogła wybaczyć najbardziej, ale okazało się, że chyba jako pierwsza puściła to w niepamięć. Tak po prawdzie nie pamiętała samego upadku, tego jak dostała się do skrzydła szpitalnego, nie mniej każdy, zwłaszcza Syriusz, opowiadał jej o paskudnym nokaucie. Spotykało się to raczej z wywracaniem oczu bądź wzruszaniem ramion, bowiem Dor traktowała to jako mało dżentelmeńskie, ale wciąż sportowe zagranie, a nie osobiste ugodzenie w jej osobę, zwłaszcza, że księciuniu, jak to miała w zwyczaju nazywać ślizgońskiego pałkarza, nigdy nie odmawiał jej jako takiej sympatii. Dlatego też miała szczerą nadzieję, iż nowa, dojrzalsza strona natury Blacka przemówi do rozsądku tej, która wciąż pała zemstą na "biednym" Gilgameshu. Dor wykazała jeszcze nieco cierpliwości, tym samym nie przeszkadzając w dokładnym zbadaniu jej polików, które nie wiedzieć dlaczego tak nagle zafascynowały Łapę. Końcem końców nawet przytuliła lica do jego dłoni. Komplementy, choć miłe, w większym nasileniu zwyczajnie peszyły Meadowes, gdyż zaczynała czuć się nieswojo. Nie miał większych problemów z pochwyceniem jej spojrzenia, które zza kaskady czarnych rzęs, skupione było na osobie Blacka. Wydawało się błyszczeć intrygująco, a także zagadkowo. - Zdjąć mundurek? Z tego co mi wiadomo, z całego odzienia na kostce znajdują się tylko buty. Postanowiła się z nim podrażnić? Dor wysunęła więc stopy z botków, które odłożyła następnie pod ławkę i chwyciła leżący na niej ręcznik. Stojąc tak, bez problemu zsunęła z ramion kamizelkę oraz krawat. A wszystko robiła rzecz jasna nieprzyzwoicie wolno. Winny mógł być sam Black, gdyż to on podkreślał na każdym kroku ostrożnie. - Skoro Ty nie wybierasz się pod prysznic, w takim razie do zobaczenia. Rzuciła niewinnie, po czym zniknęła za drzwiami, gdzie znajdowały się prysznice. Blackowi pozostało w takim razie wsłuchiwać się w szum lejącej się wody. Meadowes wyjątkowo nie skomentowała tego, że wspomniał o Maleństwie. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Pon 26 Maj 2014, 16:47 | |
| Black nie miał w zwyczaju zabawę w dobrego Samarytanina, gdy chodziło o ślizgonów ani tez łatwo nie wybaczał. Jeśli Dorcas uważała to za zwykłe nieczyste zagranie, to musiała przegapić premedytację w ślizgońskich ślepiach. Pół Slytherinu psioczyło pod adresem Łapy, bo ten wymijał wszystkie ich żałosne pułapki i posyłane tłuczki. Nadepnął im na odcisk uciekając w ostatnich chwilach i śmiejąc się im w twarze. Prostym równaniem było zaatakowanie Dorcas, aby rozjuszyć huncwota. I udało się to Giglameshowi. Świetnie mu to poszło, chociaż nie powinien się cieszyć, gdy siłą Łapa zetrze mu ten obleśny uśmiech z krzywej twarzy. Ta dojrzała jak i niedojrzała część Blacka nie przepuści zemsty. Żadna część nie zgadza się na puszczenie tego płazem, tak więc przypuszczenia i wiara w roztropność Syriusza niewiele tu mogła zdziałać. Porzucił myśli i fantazje o zakopywanych zwłokach Niemca i skupił się na osobie, którą trzymał w ramionach. Wzrok Łapy wciąż błądził po twarzy skacząc od oczu aż do ust i z powrotem. Zupełnie jakby miał dylemat co bardziej go kusi. Jego źrenice zwęziły się, gdy próbował zinterpretować błyski w oczach Dor. Dobrze wiedziała co się z nim dzieje i jak bardzo chce mieć ją przy sobie. Ona wszystkiego była świadoma i Łapa był tego pewien. Znała go z innej strony i umiała odczytać każde drgnięcie mięśnia. - Prysznica nie bierze się w mundurkach, więc jest niepotrzebny. - zwrócił banalną uwagę, pozwalając sobie na zawadiacki uśmiech. To nic takiego, że na kostce znajduje się zazwyczaj tylko but! Trzeba profilaktycznie dbać o resztę ciała, wszak nie upadła na nogę, ale leżała plackiem na murawie. Zacisnął dłonie w pięści i stał nieruchomo, sztywno, gdy Dorcas umyślnie bardzo powoli pozbywała się górnej części odzieży. Łakomie śledził każdy gest łudząc się, że tutaj zostawi wszystek okrycie. Zaciskał szczękę nieświadomie, wstrzymując jednocześnie oddech. Otworzył usta, gdy odwróciła się i wyszła. Chciał ją zatrzymać. Po co ma sama brać prysznic? Przemęczy się! Potrzebuje pomocy, z pewnością będzie jej potrzebowała, tylko wstydzi się poprosić. Łapa tak właśnie to interpretował i pobłażliwie rozumiał. Po upadku musiała być obolała, rzucanie kafla też było męczące. To naturalne, że potrzebowała wyręczenia w paru kwestiach, w tym prysznicu. Podszedł sztywno do ubrań Dorcas i wziął do ręki kamizelkę. Przyglądał się jej, pałając do tej odzieży sympatią, bo przecież należała do jego dziewczyny. Wziął głębszy wdech przysuwając kamizelę do twarzy i napawając się indywidualnym, specyficznym zapachem Dorcas. Od razu przed oczami zobaczył mroczki upojenia. Zupełnie jak ostatnio Ogniste Whisky. Podobne działanie. Czy to przypadek? Huczało mu w dalej głowie: "Skoro ty nie wybierasz się pod prysznic..." Skoro on? Oczywiście, że się tam wybiera! Wypuścił powoli powietrze z płuc i mrugając odchrząknął. Drzwiczki od pokoju pryszniców bujały się w tył i w przód, gdy Łapa przez nie przeszedł. Zatrzymał się i namierzył kabinę, w której była Dor. Niby to przypadkiem ruszył w kierunku kabiny obok. Błyskawicznie wyskoczył ze swoich ubrań i puścił wodę, choć nie przestawał patrzeć się w ścianę, za którą była Dorcas. - Gdybyś potrzebowała pomocy, to mnie zawołaj. - odezwał się wesoło. - Obiecałem Lily, że będę wyręczał cię ze wszystkiego. Poczuwam się do obowiązku dotrzymania danego słowa. - i choć Evansowa w życiu nie miałaby na myśli takiej pomocy, Łapa chętnie skorzystał z każdego kruczka. Jeszcze nigdy nie przejmował się prysznicem tak, jak teraz. Poruszył się w miejscu trochę niecierpliwie, nie zauważając, że woda jest zbyt zimna. Och, Łapa miał gorące czoło i dalej wiercił spojrzeniem dziurę w oddzielającej ich ścianie. - Dor? Żyjesz? - upewnił się i ponaglał do odpowiedzi. Nie podobała mu się kabina, w której siedział. Była brzydka, niewygodna i zimna. Zdecydowanie ta, w której znajdowała się Dorcas była fajniejsza, cieplejsza, ładniejsza i wygodna. Łapa był tego pewien. Dalej jednak stał nieruchomo poświęcając się i cierpiąc w milczeniu na złą kabinę. Wystarczyło jedno maleńkie słowo, a Łapa zmaterializuje się obok. Jeszcze zachowywał się grzecznie. Jeszcze. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Wto 27 Maj 2014, 18:42 | |
| O ile Blackowi uda się, cytując, zetrze mu ten obleśny uśmiech z krzywej twarzy, zapewne spotka się z dezaprobatą ze strony panny Meadowes, o ile nie wzbudzi to zwyczajnego zawodu. Bo Dor nie uznawała starej, prostackiej zasady, w myśl której za ząb należało płacić zębem. Nie widziała najmniejszego sensu w tym, aby Syriusz teraz miał się mścić. Co mu to da? Chorą satysfakcje? Jeśli rzeczywiście jej pragnął i uważał za potrzebną, Meadowes winna się zastanowić, czy aby jest to normalna reakcje. Już teraz potrafiłaby odpowiedzieć, że nie, a nawet budzi nieprzyjemny niepokój. Każda zazdrość ma swoje granice, po przekroczeniu której można wpaść w dziwną, nie wróżącą niczego dobrego obsesje. Nie chciałaby, aby ktokolwiek miał na jej punkcie obsesje i tym podobne manie. Szybko i skutecznie wypaliłoby to jakiekolwiek uczucia. Tymczasem jednak Dor tylko cmoknęła, lekko przy tym wzruszając ramionami. - A kto powiedział, że zamierzam brać prysznic w ubraniu? Pytanie miało pozostać bez odpowiedzi, gdyż Dorcas nawet na nią nie czekała, ówcześnie znikając za drzwiami. Bez trudu pokonała odległość, która dzieliła ją od środkowej kabiny, po drodze pozbywając się kolejnej części odzieży, tak że kiedy Black wszedł do środka, to mógł już dostrzec kupkę poskładanej odzieży na ławce stojącej pod ścianą. Obok z kolei leżał miękki ręcznik. W kieszeni kamizelki, z której taką lubością przyglądał się Syriusz, znajdowała się niewielka, posrebrzana figurka sowy. Nie budziła żadnych podejrzeń, choć jej wielkie ślepia zdawały się łypać badawczo. Nie posiadała żadnych oznaczeń czy innych grawerów, można byłoby ją w pełni uznać za anonimową. Odkręciła wodę, pozwalając, aby pomieszczenie zaparowała ciepłem. Kiedy Łapa jednak poszedł w ślady Dor, uderzyło w niego po drugiej stronie drzwi uczucie przyjemnego, ale z początku dusznego ciepła. Woda, która się lała, wbrew pozoru nie zagłuszała słów. - Jestem pewna, ze Lily nie oczekiwała od Ciebie, abyś wyręczał mnie w kwestii toalety. Odparła niewinnie, przeczesując palcami mokre i pachnące olejkiem aroniowym włosy. Stała pod bieżącą wodą, co przyjemnie, ale przede wszystkim skutecznie, przyczyniało się do rozluźnienia mięśni. Zawsze lubiła brać długie, relaksujące kąpiele. Tym razem mogła się więc pokusić o nie mniej krótszy prysznic. - Żyje, żyje. Przecież słyszysz każdy mój ruch. Stwierdziła dość oczywiście, wywracając oczyma, czego siłą rzeczy nie mógł dostrzec Syriusz. - Myślałeś już co dalej, po Hogwarcie? W końcu to ostatni rok, wypada mieć sprecyzowane plany, aby wiedzieć do czego się przyłożyć na ostatniej prostej i przed ostatnimi, decydującymi egzaminami. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Wto 27 Maj 2014, 19:33 | |
| Łapa był zazdrosny. Zauważył to u siebie dopiero, gdy zaczął latać za Dorcas uświadamiając sobie, że już nie chce być tylko "Tamtym-Przeklętym-Blackiem", tylko jej osobistym Przeklętym-Blackiem. Był zazdrosny i zawsze będzie. Nie wskoczy to jednak na stopień toksyczny, zbyt szanował Dorcas, aby ją ograniczać czy kontrolować. Ledwie przełknął sprawę z Regulusem. Gilgamesh znowuż nie miał tu nic do gadania. Dorcas nawet się nie dowie, że sprał mu tyłek. Takie męskie sprawy załatwia się we własnym gronie. Nie zauważył sówki. Nie zwróciłby nawet na nią uwagi, chociaż łatwo byłoby przewidzieć reakcję, gdyby dowiedział się od kogo ją dostała. Mimo, że obiecał sobie nie wracać do tematu brata, ciężko byłoby mu to przetrawić i zaakceptować. Ale kto wie? Łapa był uparty i gdyby się zmusił, mógłby jakoś to przeboleć. Niestety wciąż był wyczulony na tym punkcie mimo przeprowadzonych rozmów. - Nie będę cię wyręczał, a pomagał. - zwrócił uwagę, chociaż chętnie by zrobił wszystko, o co go poprosi. Wiedział, że nie chciała nikogo, kto spełniałby jej zachcianki i szanował to, i tak będąc gotowym nieba przychylać. Byleby zniknęły cienie pod jej oczami. Słyszał każdy ruch, miała rację. Ale to mu nie wystarczało. Pokusa była bardzo silna, a Łapa nie był tak szlachetny, aby się im gorliwie opierać. Żył chwilą, teraźniejszością. Nie wiedział, kiedy wyszedł ze swojej kabiny i znalazł się za Dorcas. Wprowadził powiew chłodniejszego powietrza, który zaraz wyeliminował swoją osobą, gdy objął Dor w talii, grzecznie nie spoglądając na dół. Mogła go teraz albo uderzyć i wyrzucić albo tylko skrzyczeć. - Ona nie musi o niczym wiedzieć. - powiedział ciszej. W duchu był zirytowany, że nawet i przyjaciółka Dor wisi nad nimi. Teraz jednak wyrzucił ją z myśli tak samo jak inne postronne osoby, które utrudniały im relacje. Uderzył go inny, świeży zapach olejku tak samo jak i parujące ciepło dochodzące z Dor. Zignorował całkowicie pytanie o przyszłość. Łapa się tym nie zajmował, on się skupiał na danej chwili. Mieli jeszcze rok na myślenie o tym, dla niego było to wiele czasu. Dotknął ustami ramienia Dor, przymykając oczy i scałowując jedno miejsce, jeden punkt. Gdyby zaczął się rozglądać, a kusiło go to bardzo, poległby i tylko zaklęcie wyrzuciłoby go z nieswojej kabiny. Nie powinna wspominać o prysznicu przy nim, jednocześnie tak mu się wcześniej przyglądając. Huczało mu w głowie, że są nadzy i sami. Ciężko było mu się od tego oderwać tak samo jak i rąk z wąskiej talii. Wyczuł, że dalej jest chuda i poczuł wyrzuty sumienia. Przysunął ją do siebie tak, żeby dotykała plecami jego torsu. Tak ją więżąc cicho mruknął i przypominał sobie o tym, że warto czasem oddychać, gdy się ma przy sobie Dorcas i jednocześnie buzujące w ciele hormony. Tak, dotlenianie mózgu wydawało się przydatne, choć nawet to nie pomagało w logicznym myśleniu. - Martwię się o ciebie, bo ciągle jesteś przezroczysta. - usprawiedliwił się, gdyby zaczęła go pytać co mu strzeliło do głowy. Ona mu strzeliła do głowy i nic nie mógł poradzić na swoje reakcje, które teraz były widoczne gołym okiem, gdyby się spuściło wzrok. Ale nie, Łapa dalej zdał się na resztę zmysłów oprócz wzroku. Sam nie wiedział czy Dorcas powinna go teraz wyrzucić czy pozwolić mu zostać. Obrał sobie za cel pomoc przy kąpieli i dzielnie postanowił się tego trzymać. Nie wiedział jednak czy sobie poradzi, gdy ma w zasięgu ręki (bądź ust) tyle ciała, które go do siebie przyciągało jak magnes. Chciał to wszystko znać, ale nie był pewien z jakim odzewem by się to spotkało. Nawet nie czuł gorącej wody i pary, wypełniającej teraz całe pomieszczenie z prysznicami. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Wto 27 Maj 2014, 21:41 | |
| - Hej! Jak mam dojść do siebie, jak chcecie mnie we wszystkim wyręczać lub, jak to określasz, pomagać? W tym pytaniu krył się głębszy sens, niż tylko zaczepna odpowiedź na jakże grzeczne stwierdzenie Blacka. Dor miała w swojej naturze nieco złośliwości, tak więc mało kiedy pozostawała głucha na wyraźne drażnienie się z nią. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku, ponieważ panna Meadowes była w tych wszystkich, figlarnych docinkach niezwykle subtelna. Prawda była taka, że Dor ciężko było odzyskać pełnie sił, jeśli wystarczyło, aby ruszyła palcem, a już chciano ją we wszystkim wyręczać. Na dobrą sprawę mogłaby przez tydzień z łózka nie wychodzić, a wszystko miałaby podane pod nosem. Nie miała nic przeciwko troski o jej osobę, wydawała się ona być zupełnie naturalna jeśli jest się z kimś w związku lub kogoś łączy silna więź przyjaźni, nie mniej nie chciała, aby Syriusz na każdym kroku był pomocny. Prowadziło to do pewnego uzależniania, co spotykało się z jawnym protestem Dor. Ceniła sobie swoją niezależność, stąd też nie warczała na Łapę, za jego chęć pomocy i dobre intencje, a na sytuację bądź okoliczność, przez którą musiała być uzależniona od drugiej persony. Nawet jeśli miała to być ukochana persona, nadal byłoby niewygodne dla wolnego ducha. Dopiero uderzenie zimnego powietrza zwróciło uwagę Dor, nie mniej nie odskoczyła jak oparzona od Syriusza. Przez chwilę tylko tkwiła tak bez ruchu, jakby się nad czymś zastanawiała, coś poddawała analizie bądź po prostu... po prostu potrzebowała chwili. Z początku wyraźnie spięte mięśnie, gdyż musiał im się nie spodobać ten chłód w wygrzanej kabinie, zaczynały się rozluźniać. Dor opuściła ramiona, cicho przy tym wzdychając. - Do czego zmierzasz, Syriuszu Black? Dwuznacznie pytanie należało interpretować w kontekście wcześniejszej propozycji Huncwota. Poniekąd był sam sobie winny, gdyż sam Łapa wspominał o Lily. Dor słowem nie przywoływała swojej przyjaciółki w rozmowie, wiedząc, iż ostatnimi czasy wciąż obecne było napięcie w relacji Evans - Black. Nie poprawiało jej to nastroju, jednakże cierpliwie czekała, aż sami dojdą do porozumienia, gdyż dziwnie by się czuła, stojąc pomiędzy dwójką jej naprawdę bliskich osób. Obejrzała się przez ramię na chłopaka, w ramionach których tkwiła, lekko przy tym mrużąc oczy. O dziwo nie czuła się nieswojo, kiedy był obok, nawet w dość... niecodziennej scenerii. - Przesadzasz. Nie jestem przeźroczysta, blada, mizerna, wychudzona, niemrawa czy jakakolwiek inna, którą mógłbyś nazwać jakimś barwnym epitetem. Czuje się o dobrze, a na pewno będę czuć się o wiele lepiej, kiedy na każdym kroku ktoś nie będzie mi wytykał ostatnich wydarzeń. I nie miała na myśli tyko i wyłącznie Syriusza, ponieważ nie tylko on stał się przewrażliwiony na punkcie pobytów oraz powodów tych pobytów Dorcas w skrzydle szpitalnym. Po dłuższej chwili intensywnego wpatrywania się w lica Blacka, sięgnęła po żel, który pachniał płatkami kwiatów, głównie róż. - Zapewne przyszedłeś, żebym Ci umyła plecy? Dobrze więc, odwróć się, gdyż w taki sposób będzie ciężko.
|
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Wto 27 Maj 2014, 22:20 | |
| Może przesadzali skacząc wokół Dor, ale musiała ich zrozumieć. W ciągu miesiąca dwukrotnie leżała w skrzydle szpitalnym, to nakazywało wprowadzać profilaktyczne zachowanie i dopilnowanie, aby do siebie w końcu doszła. Wyjątkowo kiepsko szło otrzymanie świętego spokoju, więc Łapa pilnował, aby Dorcas po prostu mogła odetchnąć z ulgą. - Dobrze, już dobrze. - zgodził się, skoro tak przedstawiała sytuację. Był w stanie spuścić nieco z tonu, ale i tak nie pozbędzie się czujnego wzroku. Pewnie minie to po wakacjach, gdy będą mieli jeszcze więcej czasu dla siebie niż dotychczas. To, że nie odskoczyła ani nie zaczęła na niego wrzeszczeć pomogło Łapie w odetchnięciu z ulgą. Ręce lgnęły ku niej i nie potrafił temu zaradzić, choćby chciał, a niekoniecznie słuchał teraz rozsądku. Przez sekundę serce mu stało w bezruchu, gdy Dorcas znieruchomiała, po jego pojawieniu się. Napięcie jednak uszło, kiedy się w końcu rozluźniła. Czyli czuła się dobrze w jego towarzystwie - nie ważne czy byli w ubraniach czy nie. Łapie też to nie przeszkadzało, czuł się nawet lepiej. Gdy zapytała go do czego zmierza, nie wiedział o co pyta. Czy o Lily czy o to, co on tu właściwie robi. - Powiem tak. Te parę dni, gdy byłaś zamknięta w dormitorium było dla mnie niekomfortowe. - koczowanie w pokoju wspólnym nie było zbyt dobrze postrzegane przez dziewczęta, z którymi dzieliła sypialnię. Nie mógł też zaradzić, że się wiercił w miejscu, jakby miał adhd i Rogacz nieraz musiał go strzelić przez ucho, aby się uspokoił. Stąd też paląca potrzeba bliskości najlepiej skóra do skóry. - Nie będę o tym więcej wspominał. - obiecał. Nie będzie wracał do Tanji, Regulusa, Lily, Gilgamesha, meczu, druzgotków i finału. Dosyć sporo spraw będzie unikane dopóty dopóki Dor nie odpocznie. Cóż, mogą poczekać! Nie są pilne choć niektóre wyraźnie nagliły Łapę do różdżkoczynów. - Przyszedłem ci po-o...towarzyszyć. - szybko zamienił słowo "pomóc", skoro nie chciała słyszeć takich rzeczy. Przynajmniej udało mu się z tego jakoś wybrnąć. Uśmiechnął się kącikiem ust, a jego oczy zmrużyły się pogłębiając zmarszczki wokół powiek. Propozycja umycia pleców wydawała mu się atrakcyjna, chociaż to on wolał pomóc, a nie na odwrót. Grzecznie jednak z tym psim uśmiechem odwrócił się, odplątując ręce z jej osoby. W końcu poczuł kapanie wody z prysznica. Jego loki, które tak pilnował, oklapły i nadawały Łapie taki niewinny wygląd... zupełnie jak nie on. Bardzo niechętnie stał odwrócony od Dorcas. Usta i ręce go świerzbiły, lgnęły do osoby za nim. Zdecydowanie musieli częściej pomagać sobie przy prysznicach i kąpieli. Będzie o tym rozmowa, jeszcze nieraz jej wspomni jakie to praktyczne wyjście - zużywają mniej wody, czyli oszczędzają. Jakież to ekologiczne! Poza tym czytał gdzieś (ta, jasne), że kontakt gołej skóry z gołą skórą drugiej osoby poprawia krążenie, ukrwienie i napięcie. Same plusy. Jak można odmówić takiemu prozdrowotnemu stylowi życia? |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Czw 29 Maj 2014, 16:56 | |
| Cmoknęła. Spodziewała się, że te dwa dni, które zmuszona była spędzić w łóżku, gdyż nie była to do końca dobrowolna decyzja Meadowes, będą dla niej również koszmarem. A jednak okazały się przyjemną odmianą, choć prawdopodobnie, gdyby trwały jeszcze dobę dłużej, sama Dor miałaby dość tej bezczynności. Zdecydowanie była człowiekiem czynu, nie lubiącym długo siedzieć w jednym miejscu poza pewnymi wyjątkami wiążącymi się tym samym z towarzystwem pewnych rzecz jasna również wyjątkowych person. Ale ostatni miesiąc, dość intensywny w doznania, jakoś ciążył Meadowes i skoro została już zmuszona do tego, aby odpoczywać, postanowiła się nie dąsać i tylko z tego skorzystać. Swoje przemyślenia zachowała jednakże dla siebie. - Nie mów mi, proszę, że warczałeś na każdego, kto schodził z naszego skrzydła. Zabrzmiało poważnie, ale Dor nie mogła się nie uśmiechnąć na samą myśl, jak mogło to wyglądać. Nie mniej nie drążyła tematu, chcąc zostawić za drzwiami do kabiny wszelkie niewygodne, gryzące i inne, pechowe tematy. Prawdopodobnie ona sama znalazłaby pełno, nie dokończych spraw, jednakże te zmuszone będą poczekać na Dorcas do przyszłego roku. To koniec na ten rok szkolny. Wakacje chciała spędzić bez dodatkowych obciążeń w postaci zamartwiania się i rozwiązywanie problemów natury interpersonalnej. Oczywiście nie zdoła siebie przekonać, że to, co działo się z Regulusem, zupełnie ją nie chwyci za serce i nie wzbudzi dodatkowych trosk, nie mniej na tę chwilę była twarda w swoich przekonaniach. I nie dopuszczała do świadomości myśli, że i tak zmięknie. - Potowarzyszyć? Rozumiem. Dlaczego zabrzmiało to tak... inaczej? W tonie głosu, ale nie samej barwie, kryła się pewna tajemnicza nutka, z którą wcześniej Black nie miał styczności. Poczekała, aż ten się grzecznie odwróci, po czym nałożyła żel na dłonie i wspięła się na palce, co by móc swobodnie wsmarować go w skórę na plecach Syriusza. Opary ciepłej wody, a także ich oddechy, skutecznie utrudniały widoczność. Należało się zdać więc na inne zmyły niż wzrok, jak na przykład dotyk. A ten delikatny i pieszczotliwy zajmował się plecami Huncwota, jednocześnie chcąc wpłynąć korzystnie na mięśnie. Odrobina relaksu nie brzmiała kusząco? Od czasu do czasu mógł załaskotać kosmyk zaplątanych włosów. - Garnitur bądź szata wyjściowa gotowa na ucztę pożegnalną? Głos idealnie współgrał z uczuciem błogości. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Czw 29 Maj 2014, 19:00 | |
| Zachowania Łapy łatwo było wytłumaczyć. Martwił się i chciał się troszczyć o jej spokój stąd powarkiwania na każdego, kto planował zawracać jej głowę w czasie, gdy potrzebowała odpoczynku. Parę osób oberwało podczas jego koczowania w pokoju wspólnym. Dorcas tego nie pochwalała, ale też niewiele dało się zmienić w tym zachowaniu. Niecierpliwie wyczekiwał wakacji, aby móc odstawić problemy szkolne na całe dwa miesiące i móc się skupić na osobie, która stała się teraz centrum jego świata. Nie odpowiedział na jej zakamuflowane pytanie, uśmiechając się do siebie niewinnie. Warczał, oczywiście, że warczał. Był świadomy, że się jej to nie podobało, jednak ten aspekt będzie trudno zmienić. Łapa poruszył się w miejscu niecierpliwie, stąpając z nogi na nogę. Tajemnicze z pozoru niewinne słowa z ust Dor bardzo go ciekawiły i podjudzały do działań. Miała na niego tak mocny wpływ, że ledwie stał w miejscu. Gorąco ponownie go uderzyło w twarz. Wszystkie zmysły skoncentrowały się w tych rejonach, gdzie Dorcas trzymała drobne małe dłonie. Jeszcze gwałtowniej się poruszył. Para dziwnym trafem nabrała intensywności i odebrała obojgu zmysł wzroku. Skupianie się na dotyku było słodkim dokuczaniem i wystawianiem cierpliwości Łapy na próbę. A jako, że ta cecha nie należała do mocnych w osobie huncwota, gdy tylko poczuł delikatne palce na ramionach, po prostu się odwrócił, stając teraz twarzą w twarz z damą odpowiedzialną za niecierpliwość Łapy. Złapał jej nadgarstki i ułożył je sobie na ramionach, wiedząc, że tam jest ich miejsce. Instynktownie znalazł jej usta i oddał się swojej ulubionej przyjemności. Szukał jej języka, łapczywie scałowywał dolną wargę, smakował jej smak nie potrafiąc się oderwać, aby chociaż złapać oddech. Przesunął dłońmi po nagich plecach zdając się na wrażenia płynące z dotyku. Dopiero po chwili, gdy objął Dorcas w talii odsunął się na około pół cala, uśmiechając się złośliwie. Coś w jego ciemnych oczach błysnęło obiecująco. - Coś tam mam... ale to nieważne teraz. Masz łaskotki? Chcę posłuchać jak się śmiejesz. - i nim zdążyła zaprotestować, zaczął ją łaskotać po bokach, pod pachami, gdziekolwiek sięgnął. Żądał śmiechu! To obecnie najlepsze wyjście, bo przy poprzedniej czynności mógłby się sporo zapędzić i nieprędko wypuściłby wówczas Dorcas z kabiny. Nie czuł nawet pary, nie czuł gorącej wody spływającej po karku i plecach, zajmował się Dorcas i łaskotaniem jej. Nie ucieknie mu teraz, musi się wyśmiać za wszystkie czasy. |
| | | Dorcas Meadowes
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów Pią 30 Maj 2014, 19:30 | |
| Dorcas nie myślała jeszcze o wakacjach, niechętna do oswajania się z myślą, że w tym roku nikt nie będzie wyczekiwał jej powrotu nie licząc gosposi. Gdzieś w jej świadomości mocno zakorzeniło się przeczucie, iż nic już nie będzie takie samo po stracie właściwie całej, najbliższej rodziny, nie mniej starała się nie dopuszczać je do głosu. Przynajmniej dopóki wciąż trwał rok szkolny. Teraz jej myśli z kolei krążyły wokół osoby Blacka, który przeciągał je do siebie niczym jakiś magnes. Meadowes mogła z nimi walczyć, lecz i tak była na przegranej pozycji. Ledwo zdążyła musnąć ramiona Blacka płynem, nie mówiąc już nawet o wsmarowaniu go w tamtejszą skórę, kiedy Syriusz ni stąd ni zowąd odwrócił się i prawie że stykali się nosami. Uniosła subtelne brew, co miało zapewne być niemym pytanie. Nie spodziewała się, że dostanie odpowiedź w postaci przeciągłego, intensywnego pocałunku, jednakże tak po prawdzie nie miała nic przeciwko niej. Cicho westchnęła, oplatając rękoma jego szyje, a także wspinając się na palce, byleby tylko pogłębić pocałunek. Skoro zamierzał grać nieczysto, niech nie myśli, że Meadowes będzie stać z boku i tylko obserwować. To złowieszczenie spojrzenie, które udało się jej wychwycić, choć zaalarmowało dziewczynę, to jednak i tak nie uniknęła łaskotania. Dor na przemian śmiała się i prosiła o litość, gdyż jak miał okazje się przekonać, była szczególnie wrażliwa na ten rodzaj dotyku. Kiedy wyzbyła się jakichkolwiek złudzeń co do tego, że Syriusz ją oszczędzi i gotów był jeszcze tak łaskotać ją bez końca, musiała się bronić. Chwyciła więc prysznic, którego strumień skierowała prosto na lica Blacka i trzymała tak, dopóki ten się nie cofnął na tyle, aby nie móc ją dosięgnąć. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Szatnia Gryfonów | |
| |
| | | |
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |