Temat: Kiedy Czerń spotkała Biel. Wto 07 Sie 2018, 22:38
Opis wspomnienia
Dawno dawno temu, bo aż w zeszłym roku Pani Czerń postanowiła w ciszy i spokoju oddać się lekturze. Przewrotny los chciał, iż popchnął Panią Czerń w miejsce, gdzie pogrywał hogwardzki bard zwany w tej bajce jako Biel. Jak skończyło się zderzenie dwóch światów? Czy bohaterowie znajdą wspólny język? To wspomnienie ma przypomnieć obojgu jak wiele się wydarzyło podczas ich pierwszego spotkania.
Osoby: Amy Greengrass & Fineas Gard
Czas: listopad 1977 rok
Miejsce: Sala kominkowa, w wieży Hogwartu
Finn Gard
Temat: Re: Kiedy Czerń spotkała Biel. Wto 07 Sie 2018, 23:10
Uderzał w struny rytmicznie. Wzrokiem śledził pięciolinie narysowane na pergaminie, na który przepisał pieczołowicie ułożenie nut. Finn był w sali tylko ciałem. Zdawać się mogło, że zapomniał gdzie jest, jaka jest pora dnia i roku. Nie widział i nie słyszał nikogo. Była gitara, palce oklejone plastrami i dźwięki, jakie wydawał na świat poprzez dotykanie strun. Nie grał głośno, koncentrował się na ćwiczeniu. Już od dwóch godzin między brwiami Finna tkwiła pojedyncza zmarszczka, zupełnie jakby miała zostać tam już na stałe. Pamiętał jak przez mgłę, że gdy zaczął grać kilka osób przysiadło dyskretnie w pobliżu i słuchało. Nikt mu nie wadził, nie kazał przestać. Doceniał gest jednak nie dziwił się - szło mu dobrze pomimo błędów jakie popełniał przy przechodzeniu z jednej tonacji w drugą. Finn potrafił tworzyć muzykę wszak udoskonalał tę umiejętność połowę swojego życia. Nie był fałszywie skromny, znał poziom swoich umiejętności. Cieszył się posłuchem wśród kilkuosobowej publiczności lecz nie pozwalał pysze by nad nim zawładnęła. W Pokoju Wspólnym Puchonów nie raz nie dwa był proszony o umilenie czasu muzyką. Sam Łapa prosił go o przygrywanie po zwycięstwie Gryffindoru w quidditchu. Wówczas Finn pakował pod pachę Feliksa i Viniego i ruszali rozsławiać swoje umiejętności i współzawodnictwo. Popołudnie było spokojne, wypełnione treningiem przy gitarze. Choć znał już układ pierwszych nut, wpatrywał się w nie czujnie i nie odrywał od nich wzroku. Gdy nie daj Merlinie pomylił się (a zdarzało się to z początku bardzo często) zaczynał od nowa i poprawiał grę aż do skutku. Nie zwracał uwagi na ból palców umęczonych regularnymi uderzeniami w struny. Odczuwał silny przymus perfekcji, któremu nie mógł się sprzeciwić. Chciał zagrać idealnie, płynnie i bez najmniejszego błędu. Wzdrygał się, gdy palec omsknął w dół wyzwalając błędną nutę nie pasującą do aktualnie granej pięciolinii. Normalni szesnastolatkowie zajmowali się bardziej atrakcyjnymi rzeczami - jedni szli do Hogsmade, inni zaszywali się w Wielkiej Sali, by grać w warcaby, na błoniach, by robić magiczne bałwany, na dziedzińcu tworzyć dekoracje świąteczne, na boisku ukrywać się z alkoholem... tylko jeden taki dziwny Fineas Gard postanowił zostać w zamku i grać, grać tak długo aż palce odmówią posłuszeństwa. Czuł spokój. Muzyka go pochłonęła w całości. Pasja wymalowana na twarzy mówiła o zaangażowaniu w to, co chłopak robi. Kochał muzykę. Bystre oko i wprawne ucho było w stanie wychwycić tę miłość w obliczu Finna. Na jego ustach majaczył delikatny uśmiech, gdy udawało się zagrać poprawnie trzecią pięciolinię. Nie robił sobie przerw. Siedział na kanapie, na udach opierał gitarę średniej jakości - ale za to perfekcyjnie nastrojonej i ulubionej. W kominku ogień wesoło trzaskał, nie zagłuszając ćwiczeń Finna. Postacie na obrazach kołysały się na boki z uśmiechami na namalowanych twarzach. Sala kominkowa opustoszała. Został Finn i gitara.
Amy E. Greengrass
Temat: Re: Kiedy Czerń spotkała Biel. Sro 08 Sie 2018, 22:56
Greengrass miała ciekawe popołudnie i zdecydowanie nie narzekała. Rano miała eliksiry i transmutację niedługo po tym i na tym się skończyła jej dziena edukacja. Dwa jej ulubione przedmioty, no i opieka nad magicznymi stworzeniami się do tego wliczała choć nie mówiła o tym głośno. Jak inne przedmioty, te, które zagwarantowałyby jej miejsce w Ministerstwie Magii w dobrym depatamencie były tematami na które rozmawiała z rodzicami, kiedy już oczywiście musiała. O zwierzętach i faktowi że sama chciałaby wyjechać i opiekować się smokami to była inna bajka. Inna Amy. Udała się do kuchni by coś przekąsić i gdy wzięła co chciała wymknęła się tym samym sposobem jakim się dostała i zmieniła kierunek w stronę biblioteki. Amy była znana bibliotekarce, choć czarnowłosa nie lubiła się przyznawać, lubiła to miejsce bardzo. Było spokojne, każdy zajmował się woim biznesem i to by było na tyle. Wyporzyczyła wielką encyklopedię odnośnie smoków oraz eliksirów, chowając tę o smokach do torby a drugą trzymając w dłoniach udała się do jednego z miejsc gdzie wiedziała, będzie mogła poczytać w spokoju, jednak gdy tylko dotarła do wierzy, do jej uszu dotarły dźwięki których nie popierała. Miała bardzo dobry humor do tej chwili i bardzo by nie chciała by cokolwiek, lub ktokolwiek (wydawał te nieboskie dźwięki) zrujnował jej dzień. Udała się na górę otwierając drzwi jakby do niej należało to miejsce. W końcu była Greengrassówną, ten sposób została wychowana i nic dziwnego dla niej było by się tak właśnie zachować. Zmierzyła chłopaka wzrokiem pełnym pogardy prychając cicho pod nosem. - Czy na miłość do węży możesz przestać te pożal się granie? Jeszcze chwilę i zwołasz tutaj Irytka...- zaczęła sarkastycznie nawet nie próbując udawać swoich uczuć. Bo niby czemu powinna? Nie znała go, widziała go tu i ówdzie bo byli z jednego roku, ale to byłoby na tyle. Nie zadawała się z takimi jak on, zdecydowanie trzymała z daleka...teraz musiała pozbyć się karalucha. - chyba że to jest twój cel,w takim razie kontynuuj, twoje "brzdąkanie" zadziała jak charm. Chętnie popatrzę jak urządza z ciebie i twojego instrumentu wiórki. - dodała wywracając jedynie oczami stojąc nadal w drzwiach przed chwilę. Dopiero po dłuższym zastanowieniu postanowiła usiąść w swoim ulubionym fotelu który nie został zajęty przez blondyna, i miał szczęście, Amy by go wyciągnęła za uszy jeśli by musiała. Gdy ona tu była, to był tylko i wyłącznie jej fotel, nikogo innego. Usadowiła się wygodnie i otworzyła encyklopedię odnośnie eliksirów na 350 stronie i zaczęła czytać, a przynajmniej próbować i nie zwracać żadnej uwagi na puchona który samą swoją obecnością działał jej na nerwy.
Finn Gard
Temat: Re: Kiedy Czerń spotkała Biel. Sro 08 Sie 2018, 23:35
Brzdęka. Z każdą upływającą minutą Finn coraz bardziej zatraca się w muzyce. Koiła nerwy po ciężkim dniu, pomagała zapomnieć o drobnych sporach, o niepokojącym liście, o ogromnej chorej sowie, która zechciała się z nim bliżej poznać. Muzyka była środkiem znieczulającym na wszelakie bolączki nastoletniego życia. Finn szczycił się tym wiedząc, że nie każdy potrafi dać ujście emocjom w taki sposób. Pojawienie się czarnowłosej dziewczyny, jak i również wyraz jej twarzy oraz słowa padające z ust poświadczały dobitnie, że nie potrafiła w sposób równoważny dać ujścia swoim emocjom. Finn nie miał jej tego za złe. Przerwał grę, kładąc otwartą dłoń na drgających strunach. W ten sposób szybko i skutecznie pozbył się echa dźwięku. Zirytował się, owszem; nie przepadał za tak gwałtownym przerywaniem pracy. Stłumił jednak krzywy uśmiech przyznając dziewczęciu słuszność - grał w miejscu dostępnym dla każdego, nawet dla osób nie przepadających za dźwiękiem instrumentów i wprawdzie przejął na własność całą salę kominkową. Rozumiał, że ktoś nie życzył sobie muzycznego tła podczas czytania. Ba, Puchon bez mrugnięcia okiem byłby w stanie przyznać dziewczynie rację i przenieść się siedem pięter niżej, gdyby nie pewien rażący błąd. Sposób przekazania informacji. Pogarda, grymas, chłód, wyrzut, zniecierpliwienie i potraktowanie go w sposób skrajnie nieuprzejmy. Finn nie był złośliwym człowiekiem, choć miewał chwile słabości i pozwalał sobie na odrobinę złości, jeśli miał ku temu solidne powody. Zachowanie dziewczyny zachęcało właśnie do zbuntowania się i odmówienia spełnienia "prośby". Miał pewne trudności ze zrozumieniem jej wypowiedzi, oplecionej dziwnymi metaforami, z którymi się jeszcze nie spotkał. "Na miłość do węży"? Brzmiało zabawnie i sarkastycznie. Finn nie odpowiedział od razu. Oparł łokieć o gitarę, a brodę o rękę i przyjrzał się wściekłej dziewczynie. Kojarzył ją z korytarzy i ze stołówki. Potrzebował raptem półtorej minuty, by przypomnieć sobie jej imię. Amelia. Nie, Amy. Tak ktoś ją donośnie wczoraj wołał w sali lekcyjnej. Brwi Finna powędrowały w górę. Nie ma to jak odrobina jadu zamiast zwyczajnego, ludzkiego "cześć". - Nie bardzo rozumiem. Najpierw nie chcesz, bym grał, a w następnej sekundzie dajesz mi łaskawe przyzwolenie. - przemawiał spokojnie i co lepsze - nie przypominał osoby planującej zabrać swoje manatki i ewakuować się w inne miejsce. Zerknął na postacie namalowane na obrazach i odprowadził je wzrokiem. Wszystkie, co do jednego postanowiły wyjść poza ramę. Jedna namalowana Panna z Renesansu pomachała mu bladą chusteczką na pożegnanie. - Szczerze mówiąc, muszę dokończyć tę melodię i zajmie mi to kilkanaście minut. Skoro jednak nie protestujesz, to cieszę się i zobaczymy czy Irytek postanowi zainteresować się taką formą sztuki. - wątpił, by poltergeist postanowił porzucić malowanie sprayem obleśnych napisów na drzwiach prowadzących do łazienki prefektów na rzecz przeszkodzenia Finnowi w pogrywaniu spokojnej i miłej dla ucha melodii. To było spore wyolbrzymienie, jednak nie wnikał. Sądząc po prychaniu i grymasie widniejącym na licach Amy - ta miała paskudny dzień. Finn nie był altruistą, nie planował porzucać swoich planów, by poprawić jej humor. Nie wyglądała na taką, która by sobie tego życzyła, a Finn zaś nie miał w zwyczaju narzucać się. Westchnął głęboko, poprawił zgiętą w kolanie nogę i przysunął do siebie gitarę. Ustawił palce analogicznie wobec ułożenia nut i zagrał dwa tony. Kątem oka zerknął na Amy oczekując jej reakcji. Nie był głupcem, doskonale zdawał sobie sprawę iż za jej słowami kryła się jawna niechęć do jego obecności. Skoro tak go powitała, odpowie jednym sposobem - interpretując jej słowa dosłownie. Poza tym naprawdę chciał dokończyć nutę, której tytułu jeszcze nie znał. Miał wielkie plany wobec nowego utworu. Spojrzał na okładkę książki, którą rozłożyła sobie na kolanach. Eliksiry. Tylko i wyłącznie z szacunku do nauki zniżył ton gry. Grał jeszcze ciszej i na dobrą sprawę, po chwil znów zaczął wpadać w muzyczny trans. Czuł w kościach, że lada moment zostanie z niego wyrwany przez świeżo przybyłą towarzyszkę. Ciekaw był czy zrozumie jego aluzję.