Temat: Zostaniemy przyjaciółmi? Sob 07 Lip 2018, 14:53
Opis wspomnienia
Laura trafa na douczanie do klas szóstych, zostaje przydzielona do pary z Glomem i... tak rodzi się ich znajomość.
Osoby: Marcus Glom, Laura Crawford
Czas: styczeń, 1978
Miejsce: sala zaklęć
Jakim cudem wylądowała na lekcji szóstoklasistów? Siedziała wśród brzydkich, nieumalowanych dziewcząt, wodziła wzrokiem po zasyfionych twarzach chłopców i zabijała nauczyciela wrodzonym biczfejsem. Dlaczego skazał ją na spędzanie czasu w towarzystwie tych wszystkich idiotów? Dobrze, że chociaż przydzielił ją do pary z jakimś chłopakiem z świetnymi, tlenionymi włosami i nieskazitelną cerą. Na początku trochę się go bała, wydawał się taki zarozumiały i nieco psychiczny, ale wkrótce zdecydowała się przedstawić. Tak w ramach czystej formalności, bo na pewno ją znał, ewentualnie kojarzył. No, chyba, że zwracał uwagę jedynie na czubek własnego nosa. - Hejcia - odgarnęła swoje długie włoski, oparła się lekko o ławkę, żeby uwydatnić biust i nakłonić go jakoś do rozmowy. - Laura Crawford. Jesteśmy w jednym domu, na pewno mnie kojarzysz - zawachlowała rzęsami, bo na sto procent ją kojarzył! Kto nie kojarzyłby królowej? No cóż, pewnie Marcus aka Absolut. - Masz bardzo ładne włosy, kiedyś chciałam zafarbować swoje na blond, ale za bardzo się bałam! - zachichotała jak rasowa tępaczka. Bo przecież taką tępaczką była, nie było opcji, żeby znalazł większą idiotkę od niej, przynajmniej nie w Hogwarcie. Prawdopodobnie nie rozumiała połowy słów wychodzących z ust nauczyciela. Zresztą, sam fakt, że będąc w siódmej klasie nie potrafiła rzucić prostego Accio naprawdę wiele tłumaczył. No ale trudno, przecież nikt na to nie zwracał uwagi. Mimo swojego głupkowatego charakteru wciąż mogła pochwalić się wianuszkiem znajomych i olbrzymią popularnością. Miała nadzieję, że Marcus dołączy do grona jej znajomych i zostanie jej osobistym przyjacielem od farbowania włosłów i dbania o cerę. Takich właśnie potrzebowała!
Marcus Glom
Temat: Re: Zostaniemy przyjaciółmi? Sob 07 Lip 2018, 16:02
Nudził się. Glom najzwyczajniej w świecie się nudził. Ostatnimi czasy lekcje, nawet te które lubił zaczynał traktować jak zmarnowany czas, który mógłby poświęcić na coś zdecydowanie ciekawszego, nic więc dziwnego że zamiast uważać, siedział i bawił się galeonem, balansując nim na palcach. A żeby być szczerym - Ślizgon po prostu miał kaca. Ostatniego wieczoru miło własnego niezadowolenia spożył wystarczająco dużo "niedozwolonych substancji" żeby być wypranym z chęci do uczestniczenia w czymkolwiek. O tyle dobrze że było już lepiej niż rano. Żeby było gorzej, potem jeszcze pomysł pracy w parach. Szczerze mówiąc nie lubił pracować z kimś na równych zasadach - zdecydowanie wolał robić wszystko sam, ewentualnie tylko siedzieć i wydawać rozkazy. W przeciwnym wypadku praca w jakiejkolwiek grupie była dla niego utrapieniem. Tylko jedną osobę tolerował na prawach zbliżonych do swoich a nawet ona musiała znać wyraźną granicę. Taki to apodyktyczny dupek z tego Marcusa, czapki z głów. Z zamyślenia wyrwała go jego partnerka na tych zajęciach. Nie wiedział co go zaskoczyło najbardziej. Fakt, że siódmoklasistka musi siedzieć na lekcji rok młodszych, fakt że postanowiła do niego zagadać pomimo jego aparycji i podejścia które aktualnie było z gatunku "podejdź-to-zabiję" czy może "hejcia". W głowie kołatało mu się takie drobne, spokojne "co tu się oddumbledorza". Leniwie odwrócił wzrok na dziewczynę i zauważył kilka kolejnych dziwów. Proste gesty jednakże dość wymowne. Z grzeczności (w końcu był dżentelmenem) zaszczycił jej biust spojrzeniem, w końcu jakże mógłby zachować się tak nietaktownie by całkowicie zignorować eksponowane rewiry? To się wręcz nie godziło. Szczerze mówiąc nie wiedział kim jest niewiasta. Kojarzył ją tylko z plotek, a żeby być szczerym, wcześniej nawet nie wiedział jak dziewczyna wygląda. Z niezbyt korzystnych plotek, lepiej więc chyba byłoby gdyby ich nie znał. Przymknął oczy i przybrał swój klasyczny szelmowski uśmiech. Należało jakoś się zachowywać, zresztą i tak tutaj nie miał opcji żeby rozpłynąć się w eterze, więc równie dobrze mógł poprowadzić z nią rozmowę przez moment. Plotki plotkami, ale od zawsze ufał tylko swojemu osądowi, nic więc dziwnego że postanowił ocenić ją osobiście. - Glom. Marcus Glom - odparł cicho i obojętnie. Agent 0,7. Najbardziej pijany pośród szpiegów. Taka okrojona wersja, bo jego jedynymi gadżetami była różdżka i...różdżka. Oba zabójczo skuteczne, ale tak wizualnie to szału nie ma, dupy nie urywa. - Nie są farbowane, to mój naturalny kolor. Takie spaczenie - odparł na wzmiankę o włosach. To akurat nie było kłamstwo - z jakiegoś powodu jego wygląd był dość mocno wypaczony, wystarczy wspomnieć o schorzeniu oczu czy właśnie zatrważająco skromnej ilości pigmentu we włosach. Jedno go zastanowiło. Eksponowanie piersi, trzepotanie rzęsami, chichot - czy on właśnie jest podrywany czy jak? To by było dopiero uciążliwe, gdyby musiał znosić lekkiego kaca, lekcję i do tego podryw. Naraz. Starał się jednak zachować spokój, w końcu był cholernym absolutem. Musiał się kontrolować i nie dopuszczać irytujących myśli, szczególnie że musiał przetestować dziewczynę aby wyrobić sobie o niej własne zdanie. To będzie ciężkie. - Nie powinnaś farbować. Rudy Ci pasuje - rzucił bez większego zaangażowania. Nie powiedział tego oczywiście z grzeczności - nie widział powodu żeby komuś słodzić. Nie miał w tym żadnego celu. To było raczej stwierdzenie faktu, beznamiętna informacja. Coś w ten deseń.
Gość
Temat: Re: Zostaniemy przyjaciółmi? Nie 08 Lip 2018, 19:29
W przeciwieństwie do Marcusa, Laura zawsze potrafiła znaleźć sobie ciekawe zajęcie. Nieustannie relacjonowała wydarzenia na pergaminie, adresowała je do koleżanek z innych sal lekcyjnych i kazała swojemu zwierzakowi te listy przekazywać - musiała plotkować o wszystkim i o niczym. Prawdopodobnie już niedługo zacznie korespondować z jakąś Ślizgonką na temat szesnastolatka, z którym miała okazję pogawędzić na jednej z lekcji. Ciekawe w jaki sposób by określiła - Chłopaka, któremu zazdrości włosów czy Chłopaka, który jest tak uroczy, że zasługuje na miano jej przyjaciela? No cóż, na razie musiała wyrobić sobie o nim opinię. Laura kojarzyła go z Pokoju Wspólnego, z korytarza i z Drużyny Quidditcha. Wiadomo, że ci mroczni i niedostępni zawsze byli w centrum uwagi: zwracało się na nich uwagę, bo w głównej mierze przebywali w samotności. A w Hogwarcie to coś nowego! Kiedy wyznał jej, że to są jego naturalne włosy, że nie musiał nic robić, żeby takie mieć, zakryła usta dłońmi. Nie mogła w to uwierzyć! No bo jak to? Był metamorfomagiem czy albinosem? Cokolwiek to znaczy, bo jedyne trudne słowo jakie znała to Superkalifradalistodekspialityczni! - Nie gadaj! - rzuciła trochę zbyt głośno, bo nauczyciel spiorunował ją wzrokiem. Najwidoczniej jednak miał gdzieś, co na tej lekcji robi, czy w ogóle robi i czy zamierza zdać jego przedmiot. Pogodził się z tym, że Laury już nie wychowa, zresztą, jak całe grono pedagogiczne. Ucieszył ją - bo mimo wszystko w ten sposób to odebrała - komplement dotyczący koloru jej włosów, tego że jej pasuje. Obdarzyła więc chłopaka szczerym, szerokim uśmiechem, odgarnęła ponownie włoski na drugą stronę i splotła pobladłe dłonie. Właściwie to nie kontrolowała swoich gestów: ludzie często odbierali je zbyt dosadnie i myśleli, że ich podrywa, gdy w rzeczywistości nic takiego nie zamierzała robić. No ale czasem mogła sobie na to pozwolić, szczególnie jeśli miała takiego miłego towarzysza! - Wiesz, to bardzo miłe. Nigdy nie traktowałam swoich włosów jak zaletę - skłamała. Oczywiście, że traktowała! Zaraz po swojej figurze i ustach, uważała je za swój największy atut. Wiecznie się nimi bawiła, używała różnych odżywek i starała się zatrzymać ich świeżość i blask. - Widziałam cię na ostatnim meczu, wiesz? - i kolejne kłamstwo. Poprzedni mecz opuściła, więc nie wiedziała nawet z kim grali. Musiała strzelać. - No, tym z Puchonami. Strzeliłeś mnóstwo bramek... jesteś urodzonym sportowcem. No bo skąd te mięśnie, co? Była największą fanką tanich podrywów, szczególnie tych dotyczących mięśni. Na szczęśćie wyrwała na ten tekst Sugar Daddy'ego, który tak zafascynował się jej urodą i głupotą, że nakupował jej mnóstwo prezentów. Szkoda, że Marcus nie mógł aspirować do miana daddy'ego...
Zdecydowanie nie spodobał mu się jej okrzyk - warto było przypomnieć że był lekko skacowany, przez co takie podnoszenie głosu mógł traktować niczym wymierzony mu policzek. Nie skomentował tego jednak w żadne sposób. Niestety potem było tylko gorzej. Marcus może i nie był aktualnie w pełni władz umysłowych, jednakże kilka fragmentów jej wypowiedzi zgrzytało mu wystarczająco by zapaliła mu się alarmowa lampka. Nie wiedział co bardziej właściwie nie przypadło mu do gustu - fakt, że Ślizgonka kłamała mu w żywe oczy, fakt, że nawet nie zadała sobie trudu żeby dowiedzieć się z kim grała drużyna jej domu czy może fakt że wybrała najmniej adekwatny komplement. Mięśnie? Naprawdę, mięśnie Gloma? Jak wysokiego ego by nie miał, w życiu by w to nie uwierzył. Nie czuł się z tego powodu źle - jego, dyplomatycznie ujmując, szczupła postura wcale nie była w jego mniemaniu wadą. Wystarczyło mu że mając ponad dwa metry wzrostu może spojrzeć na każdego z góry - nadmiar tkanki mięśniowej wcale mu nie był potrzebny do szczęścia. Jednakże Ślizgon doceniał dobre kłamstwo - to zdecydowanie takie nie było. Próba wmówienia mu że ma "te mięśnie" była najmniej efektywną próbą podlizania się jaką widział w życiu. Musiał jednak oddać jej, że przynajmniej próbowała. Niestety musiał uświadomić kilka jej błędów. - Ostatniego meczu nie zagraliśmy z Puchonami - powiedział cicho, kręcąc głową w geście z gatunku "o mój buddo, dlaczego" czy coś w ten deseń. To jednak wcale nie był koniec. Zamierzał ją ocenić, ale nie znaczyło to że musi się jej podlizywać - ba, nawet nie zamierzał, był na to zbyt dumny. Uznał więc że będzie to całkiem uczciwe wyjaśnić kilka rzeczy wprost. Niestety póki co nie wywarła na nim zbyt pozytywnego wrażenia - odnosił wrażenie że albo jest naprawdę kiepska w tym co robi, albo totalnie nie wiedziała z kim rozmawia, ewentualnie po prostu plotki były prawdziwe i dziewczyna nie była zbyt lotna. Wypadało to sprawdzić - w końcu warto wiedzieć z którym wariantem ma się do czynienia. Doskonale wiedział też że nawet brak inteligencji często nie wykluczał czyjejś przydatności - czasem warto mieć w wachlarzu swych możliwości również osoby które nie zadają zbędnych pytań, nie próbują zrozumieć co i dlaczego robią a po prostu są przydatne, ze względu na swoje inne plusy. Prawdopodobnie głównie aspekt taktyczny i milion sposobów na wykorzystanie niewiasty do swoich niecnych planów sprawiło że postanowił prowadzić swój "test" dalej, nie przerywając go po pierwszych, niezbyt satysfakcjonujących wynikach. Pora było spróbować czego innego - sprawdzić ją pod innym kątem. Zamierzał zagrać "zbyt otwarcie". Teoretycznie. W praktyce najważniejszą częścią tego zwrotu było "zagrać" - to wciąż była swojego rodzaju próba. - Nie, nie złapię się na haczyk przez komplementy dotyczące moich mięśni. Póki jestem ubrany nikt nie wie o ich istnieniu - mruknął - Jeśli Twoją intencją jest wprosić mi się do łóżka, to zamiast próbować tanimi komplementami, po prostu powiedz to wprost - dodał, lekko marszcząc brwi. No bo jak właściwie inaczej miał to zrozumieć? Łechtanie ego w celu korzyści materialnych? Próba podlizania się? Dla Gloma to był po prostu podryw, tylko niekoniecznie skuteczny. Zastanawiał się jak jego rozmówczyni na to zareaguje. Zignorował morderczy wzrok nauczyciela - będzie sobie rozmawiał na lekcji kiedy mu się podoba, jest cholernym absolutem. Jeśli będzie chciał to podpali cały ten burdel zwany szkołą. Zresztą mówił dość cicho, prawdopodobnie nikt poza jego partnerką na lekcji nie słyszał o czym dyskutuje, więc sam zainteresowany nie widział żadnego problemu.
/piszę z telefonu, więc wybacz, że tak krótko. nie odpisywałam wcześniej, bo szwankował mi internet:x/
Laura zdawała się nie zauważać stanów oznaczających kaca - właściwie to często żyła we własnym świecie, nie interesowała się za bardzo innymi ludźmi i poświęcała najwięcej uwagi samej sobie. No i często zdarzało się, że po prostu patrzyła na świat przez głupiutkie, różowe okulary, że wszystko widziała jako coś pięknego i wywołującego uśmiech. Nie podejrzewała więc, że Marcus mógł w dniu poprzednim pić, broń Merlinie... Zamierzała się rozgadać, poopowiadać trochę o jego zaletach i tych MIĘŚNIACH, których w ogóle nie miał, ale wtedy wyszło szydło z worka - ostatniego meczu nie grali z Puchonami. Cholercia. Może powinna powiedzieć, że jest daltoniską? Nawet przeszło jej to przez myśl. Tylko, że dziewczyna nie mogła być daltonistką, zresztą, gdyby tak skłamała to uraziłaby swoją dumę stylistki. - Och, no tak, mówiłam o jakimś innym meczu - puknęła się palcem w czoło. Następnie odgarnęła włosy i zastanowiła się chwilę nad swoimi kolejnymi słowami. Chłopak wyglądał na zażenowanego i... zaciekawionego? Przynajmniej takie odniosła wrażenie. No cóż, okazał się ciężkim orzechem do zgryzienia, naprawdę trudnym do zmanipulowania. To znaczy, że do tej pory spotykała na swoich życiu samych idiotów, takich którzy łapali się na każdy tępy komplement dotyczący mięśni. Trochę żałowała, że Markus nie złapał się na haczyk, ale im trudniejszy do zdobycia, tym lepszy. Tylko, że ona nie spodziewała się, że z oprawcy stanie się ofiarą. To on ją sprawdzał, to on analizował jej potknięcia: ona zabiegła o jego względy. I dalej nie chodziło jej o podryw... lubiła wysokich i szczupłych mężczyzn, ale te mięśnie zawsze były mile widziane, czuła się w takich ramionach bezpieczniej. Co nie znaczy, że jej się nie podobał. No ale trudno. Zbił ją z tropu swoimi kolejnymi słowami, nieco zbyt bezpośrednimi, ale naprawdę ciekawymi. Przez chwilę jeszcze milczała, najwyraźniej starając się przeanalizować każdy usłyszany wyraz. Po chwili jednak roześmiała się uroczo i posłała mu spojrzenie przepełnione podziwem. - Jesteś strasznie nieprzewidywalny, Marcusie Glom - rzuciła. - Właściwie to chciałam tylko poprosić cię o farbę do włosów, ale jeśli tak stawiasz sprawę, to jasne - czy żartowała? Sama nie była tego pewna. Prawdopodobnie tak, już dawno ustaliła z koleżankami, że nie powinny sypiać z chłopcami z niższych klas, ale... każda łamała tą zasadę, więc w sumie czemu nie? Tylko ciekawe jak on to odbierze. No nieważne, wróciła do bawienia się swoimi przepięknymi kudłami. Właściwie to miała na ich punkcie pewną obsesję.
Marcus Glom
Temat: Re: Zostaniemy przyjaciółmi? Nie 15 Lip 2018, 22:42
Nieprzewidywalny - cóż za piękne słowo. Tak w pewien sposób był nieprzewidywalny, chociaż wystarczyło załapać jego rytm i robił się dość prosty i oczywisty. Wystarczy przyjąć w założeniach, że Marcus Glom nigdy nie przegrywa w żadnej swojej dziedzinie i że zawsze uda mu się taktycznie znaleźć na wygranej pozycji. Wtedy stawał się przewidywalny - łatwo można było odkryć, że na pewno zadziała z jak największą korzyścią dla siebie, reszta już z górki. Wracając jeszcze do tematu meczu - zdawał sobie sprawę z tego, że zapewne dziewczyna nie widziała go na żadnym, a jeśli nawet już to nie przykładała do tego żadnej wagi. Zresztą co za różnica - quidditch nie był sprawą życia i śmierci. No, tak długo oczywiście jak wygrywał. Gdy pojawiało się widmo przegranej, wszystko zawsze stawało się poważniejsze. Dlatego właśnie nie zwykł odnosić porażki - przykładał wagę nawet do drobnych spraw, przez co rozczarowywał swoje własne oczekiwania. Postanowił że tym razem zagra inaczej, da jej więcej swobody, puści sznurki dając dziewczynie poczucie kontroli nad przebiegiem rozmowy. Miał idealny sposób jak to zrobić, nie musząc kłamać. - Jestem w stanie pojąć dlaczego nie pamiętasz naszych przeciwników. Gdy ja jestem w grze, to nie ma znaczenia przeciwko komu gramy. Puchoni, Krukoni, Gryfoni. Choćbyśmy grali z zawodowcami, ich porażka będzie absolutna - powiedział spokojnie, udając że naprawdę wierzy w to że dziewczyna tak na to patrzy. To z kolei podsuwało myśl że opacznie ją zrozumiał i stanowiło jej zasłonę. Pozorne oddanie kontroli nad przebiegiem rozmowy zazwyczaj prowadziło do lekkomyślności osoby z którą dyskutował, przez co ta dawała zwykle więcej punktów zaczepienia, znacznie chętniej udostępniając mu informacje o sobie które mogą doprowadzić do pełnej dominacji. Dominacji, he, he. Pojawiła się kolejna ciekawostka - zasugerowała że owszem, chciałby się wprosić do jego dormitorium. Znaczy, de facto on nie sugerował że chce ją tam zaprosić, a raczej nakazał tylko aby powiedziała to wprost, ale tutaj pojawił się problem natury moralnej. Z jednej strony dziewczyna była ładna i fizycznie nawet go pociągała. Dodatkowo znał aż zbyt wiele zastosowań dla pięknych kobiet, w sferze zwykłej manipulacji innymi jednostkami, więc chętnie by zrobił z niej mniej lub bardziej świadomego o swej sytuacji pionka w jego rozgrywce. Z drugiej strony jednak, coś mu w tym przeszkadzało. Nawet jeśli nie był w żadnym rodzaju związku, w każdym razie nie takim który by w jakikolwiek sposób mu zabraniał interakcji z niewiastami, to coś mu się zdawało że to byłoby nie w porządku wobec Nemesis. Dylematy moralne, cholerne dylematy moralne, kto to widział żeby Ślizgon miał problem z moralnością? God damn it. Sytuacja wydawała się teoretycznie bez wyjście, jednakże nagle wpadło mu do głowy coś jeszcze - złoty środek, perfekcyjna okazja aby spróbować chwycić dwie sroki za ogon. A w tym wypadku to raczej za co innego. - Prawda jest taka że jestem zachłanny. Uważam też, że mam zdecydowanie za duże łózko dla dwóch osób. Jednakże dla trzech... - mruknął i z szelmowskim półuśmieszkiem uniósł lekko brwi. To chyba było dość wymowne co jej proponuje. Teoretycznie na równych zasadach, chociaż doskonale wiedział że jedna czy dwie niewiasty, nie mógłby sobie odpuścić przejmowania pełnej kontroli. Oczywiście Glom nie miał bladego pojęcia o tym że dziewczyny za sobą...nie przepadały, tak to się ładnie nazywa. Gdyby wiedział, prawdopodobnie nawet by mu to przez myśl nie przeszło. Cóż, go big or go home, zawsze jakoś z tego wybrnie.