|
| Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus | |
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Marcus Glom
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 19 Lip 2018, 20:32 | |
| Zanim zdążył chociażby pomyśleć o tym co może się dziać, woźny poinformował go o swojej obecności wpływając na inny zmysł niż wzrok czy słuch. Węch. Pierwszym co sprawiło że Marcus zanotował jego pojawienie się, był paskudny smród, zupełnie jakby jechał mugolskim autobusem. Pomiędzy kilkunastoma degustatorami taniego wina. Gdzie ktoś nasikał na podłogę. Coś w ten deseń. Zrobiło mu się trochę gorzej i nie musiał nawet słyszeć tego irytującego charczenia żeby wiedzieć kto właśnie przybył. Początkowo miał nawet ochotę pozwolić mu na spokojną egzystencję, nie wtrącając się w nieswoje sprawy - niech robi co mu się żywnie podoba, tylko na litość boską niech się trochę odsunie. Potem jednak stało się coś, czego żaden dumny przedstawiciel rasy ludzkiej nie mógłby przełknąć - to odrażające stworzenie ośmielało się wydawać mu rozkazy. Tak nie mogło być. Mógł tolerować polecenia wydawane mu przez Dumbledore'a, nawet jeśli mu się nie podobały. Mógł tolerować polecenia wydawane mu przez Chantal lub innego nauczyciela którego szanował. Nie zamierzał jednak tańczyć jak mu zagra ktoś tak niskiego kalibru, o żałosnej pozycji społecznej. Wolał komponować własną melodię - ciekawe czy pieśń którą grał, była czymś do czego i Wielebny by zatańczył. Z trudem powstrzymując wyraz obrzydzenia który cisnął mu się na twarz od charakterystycznego dla radosnego ciecia zapachu, wstał i stanął tuż przed nim. Sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza, co niezbyt bystremu członkowi pedagogicznemu mogło wydawać się chęcią wykonania polecenia - no, chyba że miał na tyle oleju w głowie że odpowiednio odebrał mordercze spojrzenie które Ślizgon mu posłał. Nie zamierzał bowiem spinać, wiązać, sklejać czy robić ogólnie czegokolwiek z włosami. To po co sięgał, była to para jednorazowych, białych, lateksowych rękawiczek. Doktor Marcus zawsze na posterunku. Założył je, bynajmniej nie dlatego że faktycznie chciał zamordować Filcha - po prostu bał się o swoje dłonie. Bez jakiejkolwiek warstwy izolacyjnej to co zamierzał zrobić, wydawało mu się cholernie obrzydliwe. Położył Argusowi rękę na ramieniu i wkładając w to całą siłę jaką tylko mógł, nacisnął w celu sprowadzenia go na kolana. Jeśli ktoś w tym momencie ma jakieś sprośne myśli na ten temat, to powinien się leczyć. Aczkolwiek, wracając - sprowadził go na kolana, to teraz przyszła pora na jakąś dumną przemowę czy coś. - Nie pozwalam by Ci, którzy działają przeciwko mnie, stali w mojej obecności. Zapamiętaj to sobie żałosna imitacjo człowieka, bo gówno mnie obchodzi co myślisz sobie na swój temat - jesteś tylko cieciem. Nie będziesz mi wydawać poleceń. Znaj swoje miejsce i pochyl głowę przed lepszym od siebie - powiedział cichym, lodowatym głosem. Powinien się opanować - jak tak dalej pójdzie, to ogień pod kociołkami zgaśnie od jego tonu, czy coś. Jego zdaniem Filch i tak miał niesamowite szczęście - gdyby jakikolwiek uczeń odezwał się do niego w taki sposób, to jego głowa znalazłaby się w kociołku zanim zdążyłby przemyśleć swój błąd. Jednakże jedno musiał przyznać - przed chwilą narzekał, że nic się nie dzieje. Tego właśnie teraz potrzebował - żeby coś ciekawego się wydarzyło, a to paskudne monstrum które tu przyszło zdecydowanie było okazją do porobienia czegoś bardziej interesującego. Popychadło wszystkich normalnych magów i czarodziei właśnie przybyło, czapki z głów. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Pią 20 Lip 2018, 19:25 | |
| - Wiesz, wolę bazować na naszej wiedzy niż na wątpliwej inteligencji co niektórych. - dorzucił z uśmiechem majaczącym na ustach. Finn potrafił skoncentrować się na zadaniu. Wyćwiczył w sobie cierpliwość i samozaparcie, a więc prawie nic nie było w stanie rozproszyć jego uwagi, jeśli sobie tego nie życzył. Nigdy nie czuł potrzeby czy to ściągania czy spisywania pracy domowej. Najzwyczajniej w świecie radził sobie sam. Współpraca z Blackiem dodawała przyjemności w wykonywaniu zadania. Grunt to dobre towarzystwo. Biada, jakby trafił mu się jeden z tutejszych Padalców, jak to Syriusz ich określił. Zapewne zamiast stworzyć antidotum, zrobiłby śmierdzącą breję i w ramach desperacji wylał ją na czyste i jakże widowiskowo zadbane włosy Ślizgonów. Szkoda zaś marnować okazję do nabycia dobrej oceny. Gdy Syriusz zajął się mieleniem rogów garboroga, do uszu Finna dobiegł komentarz jednego ze Ślizgonów. Nie potrafił zapamiętać ich imion, a pamięc miał dobrą. Wywrócił oczami, uważając zachowanie Padalca za dziecinne i śmieszne. Zerknął z ukosa na Syriusza sprawdzając czy ten przypadkiem w ramach zemsty nie postanowi rzucić w chłopaków ognistymi nasionami. Profilaktycznie sam wziął je do dłoni, by odebrać Łapie potencjalną broń. Ostrożnie, starając się zachować pełen profesjonalizm, sprawnie wrzucił nasiona do kociołka, używając do tego rzecz jasna narzędzi. Nie chciał podpalać innej części odzieży. Wciąż ubolewał nad bezpowrotnie zniszczonym płaszczem. - Uwaga, zaczyna się. - powiedział do Syriusza i odsunął się na stosowną odległość, by nie podpalić sobie brwi. Nie czekał długo, po paru sekundach z kotła buchnął płomień, tworząc smugę dymu. Puchon zajrzał do kotła sprawdzając czy wszystko jest pod kontrolą. Bez wahania wrzucił do środka starte rogi garboroga. Ufał Syriuszowi, że starł je porządnie. - Masz gdzieś mieszadło? - zapytał, szukając go po omacku, ponieważ nie odrywał wzroku od kociołka. Gdy już dostał mieszadło, a musiało gdzieś leżeć, z pełnym skupieniem zamieszał eliksir pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara i na koniec nakreślił ósemkę. - Dobra, teraz mamy chwilę na... - urwał, bo w tym momencie Smoczyca wyszła i to nie sama, a w towarzystwie wizytatora. Finn zrobił minę zdziwioną. Uniósł brwi i przez chwilę zmartwił się, że nastąpił koniec lekcji. - Dobra, to jest dziwne. Czy Smoczyca właśnie wyszła w trakcie lekcji czy mi się tylko wydaje? - zapytał Syriusza, choć nie oczekiwał odpowiedzi. Coś mu tutaj śmierdziało. To się nie godzi. Kto jak kto, ale ktoś pokroju Chantal Lacroix nie wychodzi sobie z zajęć ot tak. Coś się musi za tym kryć. Posłał Syriuszowi zaniepokojone spojrzenie. Lepiej by Black stał na czatach, bo tylko głupi nie zauważyłby tutaj podstępu. Podstęp nazywał się Argus Filch, czego się Finn absolutnie nie spodziewał. Pobladł, gdy do sali wtłoczył się wielebny woźny. Chłopak poczuł mrowienie w skroniach zwiastujący rychły ból głowy. Czy to ze smrodu bijącego od charłaka czy też od wrażeń dzisiejszego dnia - nieistotne. Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. Puchon chciał skupić się na eliksirze. Nie w planach było mu zaprzepaszczenie szansy na dobrą ocenę z jednego z trudniejszych przedmiotów. Obecność Ślizgonów przełknął - lata praktyki. Jednakże osoba Argusa Filcha skutecznie utrudniała wszelaką koncentrację. Gdyby woźny stał chociażby w miejscu, byłoby to do przełknięcia. Niestety Finn wymagał zbyt wiele. Filch nie tylko się odezwał, ale zaczepiał tutejszych uczniów. O tyle o ile ucieszył się, że padło na Gloma, tak jęknął słysząc nazwisko Blacków. Czy ten niespełna rozumu Filch pojmował jak niewiele trzeba było, aby doprowadzić do różdżkoczynów między skłóconymi braćmi? Nawet bez różdżek mogliby rzucić się sobie do gardeł. Sięgnął do łokcia Syriusza, aby go powstrzymać... tylko czym? Finn miał złe przeczucia i wszystek było wymalowane na jego twarzy. Kąt zadarcia nosa Gloma był znany wszystkim normalnym osobom w szkole. Między innymi z tego powodu Finn darował sobie wchodzenie z nim w konwersacje, skazując je z góry na niepowodzenie. Prędzej dogada się z ceglanym murem niż z jego przerośniętym ego. Zachowanie Ślizgona wobec Filcha wywołało w Puchonie nagły wzrost irytacji. Puścił łokieć Syriusza, zwijając swoje palce w pięść. Nachylił się do Syriusza. - On ćwiczy jakąś dramaturgię czy szuka sposobu na najbardziej durne popełnienie samobójstwa? - zapytał Łapę, póki co nie wtrącając się między woźnego a ucznia. Musiał pilnować kociołka, bo nie mieli drugiej szansy na zrobienie eliksiru. Mimo wszystko obserwował co się dzieje w klasie i rozważał czyje towarzystwo byłoby lepsze - Filcha czy Smoczycy. Od nauczycielki nie zieje smrodem... więc wybór był jasny. Stłumił jęk widząc zachowanie Gloma. To ewidentnie oznaczało wywołanie w klasie epickiej wojny stulecia. - Wojna wybuchnie za trzy... dwa... - mruknął niezbyt głośno, nie przepadając za przebywaniem w centrum uwagi. Finnowi dobrze wiedzie się idąc własną ścieżką. Oparł się bokiem o ławkę i czuł w kościach kłopoty, jakie zaraz się rozpoczną. Lada moment Filch wrzaśnie, Glom go rozjuszy jeszcze bardziej... brakowało tylko zaangażowania Blacków i fundamenty wojny światowej jak znalazł. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Pon 23 Lip 2018, 22:35 | |
| Nie podejrzewał swojego jakże poczciwego kolegi o takie złośliwości. Najwyraźniej z kim przystajesz, takim się stajesz. Black zaśmiał się krótko na tę uwagę o IQ ich towarzystwa przy stole. Sam wolał sobie nie wyobrażać co by zrobił, gdyby przyszło mu pracować z jakimś Padalcem. Z pewnością ryzykując miesięczny szlaban spróbowałby go zutylizować dla dobra gatunku ludzkiego. Nie od dziś wiadomo, że do Slytherinu trafiały raczej wybrakowane jednostki, których ilość i jakość klepek we łbie pozostawała wiele do życzenia. Syriusz miał wrażenie, że Dom Węża to jakiś odpowiednik zakładu karnego czy innego skupiska pod pełnym nadzorem. Wystarczyło popatrzeć po klasie i przyjrzeć się twarzom uczniów. Od razu było wiadomo z jakiego domu są te wszystkie posępne i niezadowolone z życia jednostki. Co jedna zakazana morda to lepsza. Ble. Black starając się ignorować młodszego brata, cierpliwie wypełniał polecenia Finna podając mu wszystko jak dobrze wyszkolona pielęgniarka na sali operacyjnej. Czyli na tyle, na ile był w stanie się skupić, mając nadal aż za dobry wgląd na Padalców przy stole. A zwłaszcza słysząc ich nieudolne, kąśliwe uwagi pod swoim adresem. Wstrzymał się jednak z wdawaniem w pyskówki, dopóki ich wywar efektownie nie buchnął płomieniem, a Puchon nie powrzucał do niego wszelkich potrzebnych ingrediencji. Gryfon poza podawaniem składników i potrzebnych przedmiotów, ograniczył się jedynie do przyglądania się poczynaniom panicza Garda. Kiedy miał pewność, że blondyn poradzi sobie bez niego,a Chantal opuszcza ich na nie wiadomo jak długo... - Myślę, że poszła zamówić nam pochówek. - Odparł na podejrzenia Puchona. Rzeczywiście, Smoczyca opuszczająca ich, uzbrojonych w różne paskudztwa, które w nieodpowiedniej kolejności mogły puścić szkołę z dymem... Czyżby czas zacząć się martwić? Może za chwilę... Kimże by był, gdyby dłużej ignorował swojego małego, głupawego braciszka? Zwłaszcza po zaczepkach Marcusa. Odchylił się nonszalancko na krześle, by zza pleców Finna posłać Regulusowi złośliwy uśmiech. Czekał, aż ten niedorozwinięty Black zwróci na niego uwagę i dopiero wtedy postanowił się odezwać. - Pssst, Reg. - Zaczął konspiracyjnie, robiąc przesadną pauzę. - To twoja nowa narzeczona? - Wskazał skinieniem na postać Gloma czającą się krzesło dalej. - Nie sądziłem, że gustujesz w Niemkach, chyba muszę komuś o tym donieść... - Gryfon zamarkował cios, który był aż za jednoznaczny. Typowy łukowy żmijową parasolką. Chciał jeszcze spytać, czy ta tleniona luba to nie przypadkiem siostra Kruegera... ale zamilkł w pół słowa krzywiąc się z obrzydzeniem. I to nie względu na wątpliwej jakości aparycję swojego brata. Poczuł ten sam smród, co zapewne wszyscy obecni. Swąd cebuli i kopru unoszący się w powietrzu niemalże sprawił, że śniadanie podeszło mu do gardła. Na gacie Merlina, jeśli myślisz, że twoje skarpetki po treningu Qudditcha pachną wyjątkowo źle, to po prostu odwiedź kanciapę Argusa. O ile nie zemdlejesz, ani nie puścisz pawia już od proga, to z pewnością docenisz, że nie jest ci dane tak straszliwie capić. - Ja pierdolę. - Wyrwało się Blackowi, kiedy świdrujące oczy woźnego skierowały się na ich stół, a jego rozbujana postać, niczym na autopilocie, ruszyła ku zagładzie, czytaj, ich stanowisku. Syriusz wyprostował się na krześle, ciekawy co będzie dalej, chociaż mógł się domyślać. Argus jednak wpierw przeczłapał na drugi koniec stołu, co wyjątkowo zdziwiło bruneta. Kąciki ust zadrgały mu, kiedy stary charłak postanowił spróbować swych sił w starciu z Glomem. Jak każdy Padalec, Marcus był zdecydowanie niezrównoważony, tyle, że nawet siedząc, mógł napluć Flichowi w tupecik. Najpewniej to tak rozjuszyło starucha, a tak przynajmniej zakładał Gryfon. Podśmiewając się pod nosem, nawet się nie zorientował, kiedy stary Argus grzmotnął pięścią w stół omal nie opluwając pozostałych osób przy stanowisku. Że też musiał sobie przypomnieć o ich istnieniu. Uniósł brew, rzucając harde spojrzenie Wielebnemu i ukradkowe w kierunku Regulusa. Na kogo ten stary dureń się wydzierał, do diabła? Jego wodniste oczka rozlazły się tak, że nie był pewien, który z nich powinien mu honorowo odpyskować. Ten zatrważający problem został nagle przesunięty w czasie, bo oto tyczkowaty Ślizgon postanowił odegrać się na woźnym za uwagę o swojej fryzurze. Syriusz niemalże słyszał jak zepsute kolano woźnego strzyknęło. Lada moment Wielebny zawyje jak przytrzaśnięta drzwiami pani Noriss... - Zatkaj uszy Gard, bo będziesz głuchym muzykiem. - Rzucił szybko, gotowy uczynić to samo. Wrzaski Argusa były niczym, w porównaniu z jego płaczliwym posmarkiwaniem i zawodzeniem. Black był pewien, że jeśli usłyszy tę kombinację dźwięków to tym razem zdecydowanie się porzyga. |
| | | Regulus Black
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Sro 25 Lip 2018, 21:24 | |
| Przynajmniej tutaj Regulus czuł się swobodnie. Sala eliksirów. Nie czekał na znak Gloma, zajął się warzeniem eliksiru. Do połowy litra wody wrzucił 5 ognistych nasion, przesypując je ostrożnie że sloika. Odsunął się, gdyż zaraz buchnął niewielki płomień. Następnie starł dwa rogi garboroga w moździerzu i dosypał do mikstury. Zamieszał pięć razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara a następnie nakreślił ósemkę. W międzyczasie podniósł wzrok, akurat napotykając na wzrok swego brata... i usłyszał jego jadowity komentarz i dojrzał zamaszysty ruch. Regulus prychnął obruszony i wrócił do pracy. Kwiat posiekał na mniejsze kawałki i wrzucił do mikstury. Zamieszał dwa razy i dodał obraną, całą figę abisyńską. Kiedy wrzucił figę, poczuł dochodzący z sali smród... W szale warzenia nie dojrzał braku wizytatora i Lacroix... Za to zapach i sapiący oddech zdradziły obecność Filcha. Zez jaki zrobił woźny uniemożliwił rozpoznanie adresata słów... -Ej, to cenne składniki! -oburzył się, widząc podskakujące fiolki. Później było tylko ciekawiej, kiedy Glom z rękawiczkami postanowił dać nauczkę woźnemu. Regulus podniósł brwi zaciekawiony. Jeśli woźny nie dostanie teraz wylewu ze złości, to nie nazywa się Black. |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 26 Lip 2018, 21:24 | |
| Argus był w swoim żywiole. Tylu nicponi przy jednym stole. Przerośnięty, farbowany zwyrodnialec i rodzeństwo Black, najpewniej przerażone obecnością woźnego. Staruch wypiął dumnie cherlawą pierś, na której pobłyskiwała przedziwna odznaka. Jeśli te dzieciaki sądziły, że na kilku celnych uwagach zakończy swoją wizytę przy ich stanowisku, to niedoczekanie! Po efektownym zruganiu Marcusa, czemu towarzyszyło kilka szeptów przy pobliskich stolikach, charłak zamierzał jeszcze uszczęśliwić swoją obecnością paniczów z rodu Blacków. Po wstępnym przedstawieniu, które zdaje się, nie zdało egzaminu, ponieważ oboje winowajcy milczeli, najwyraźniej próbując się wywinąć... - Aha! - Filch wymierzył koślawym paluchem prosto w twarz Regulusa. Nicpoń nie miał tak wyrobionych nerwów jak starszy brat i właśnie dał się podpuścić woźnemu. Na twarz Argusa wpłynął zadowolony uśmieszek, a wyblakłe oczy podejrzliwie przyglądały się Ślizgonowi. - Cenne składniki, nicponiu? Czy ty sądzisz, że pani profesor pozwoliłaby wam użyć czegoś cennego?! - Podniósł głos nie mogąc się opanować na myśl o jednym ze swoich ulubionych obowiązków. Rewizja! Konfiskata! Szlaban! Minus milion punktów dla Slytherinu! Charłak w porę pohamował swój wybuch radości, przez który mógł stracić swój animusz jako stróż prawa. Zacharczał, ponownie przybierając srogi wyraz twarzy i nadal wpatrując się w młodszego Blacka, jak pani Noriss w nie zasikaną jeszcze wycieraczkę. - Okazać wszystko! Teraz! Zaraz! - Grzmiał Wielebny, ponownie uderzając pięścią w stół. Było to czysto złośliwe i zupełnie niepotrzebne... Staruch nie zapomniał o reszcie tych dzieciuchów i już miał przyczepić się do pominiętego wcześniej Puchona... kiedy farbowany nicpoń wstał. Charłak starał się w miarę godności nie zadzierać głowy, ale przy jego kręgosłupie, który z roku na rok przypominał raczej krzywe na giełdzie niż prawidłowy kościec, nie było to takie łatwe. - Kto ci pozwolił... - zaczął Filch, łypiąc na Marcusa z pod byka, bo tylko na tyle było go stać przy tym przerośniętym zwyrodnialcu. Gdyby pozwolono mu na stosowanie takich kar, o jakie się ubiegał, z pewnością w pierwszej kolejności połamałby chłopakowi nogi. Zezowate spojrzenie starucha biegało to od kieszeni chłopaka to do jego twarzy, przez co Wielebny wyglądał jakby kiwał z uznaniem na jego poczynania. W końcu domyślając się, że coś jest nie tak, popatrzył srogo na Gloma z pod wyłysiałych brwi i już, już zamierzał wymierzyć w jego twarz palcem, nawet gdyby miał nadwyrężyć sobie kręgosłup... Nie wierzył. Po prostu nie wierzył. Ten bezczelny hultaj chwycił go za ramię. Jakby nie był woźnym, stróżem prawa, członkiem ciała pedagogicznego... - Ty! - Zdołał tylko wycharczeć ze złością, bo chwilę później życie Argusa się załamało, jak jego zepsuta noga. Zupełnie nie spodziewał się, że to jeszcze kiedyś nastąpi. Że jego prawe kolano, pozostające od dekady w kącie rozwartym, pod wpływem szarpnięcia przez tego wyrośniętego chłystka, zegnie się pod kątem dalece prostym. Z trzaskiem, zgrzytem i bólem, który wyrwał z ust i zarazem trzewi Filcha coś, co ciężko było określić. Osoby postronne mogłyby uznać, że oto właśnie autobus potrącił łosia, ktoś nadepnął na ogon pani Noriss, kiedy ta walczyła z zatwardzeniem na jednej z wycieraczek, czy może raczej był to dźwięk obrońcy, któremu oba tłuczki postanowiły zastąpić klejnoty rodowe. W każdym razie, chwała bohaterom, którzy po tym okrzyku, wyciu i gulgotaniu charłaka nie ogłuchli, ani nie skończyli na terapii psychiatrycznej. - Aghrrtttttt! - zagulgotał staruch, niemalże dostając piany na ustach. Jego kolano. Jego stare, spracowane kolano! Ten cholerny gnojek śmiał go uszkodzić! Złamać mu kończynę! Ból tak przenikał jego wykończone ciężką służbą ciało, że do Wielebnego ledwie docierała mowa Marcusa. W zasadzie zrozumiał jedynie tyle, że ten cholerny gówniarz go obraża. I poniża przy całej klasie. Filch już cały spieniony, krztusząc się własną śliną i trzęsąc jak osika na wietrze, teraz dodatkowo spurpurowiał, a jego oczy niemalże wyszły z orbit. Nie mając szans by podnieść się samodzielnie, zdołał tylko rozdygotanymi rękoma chwycić Ślizgona za spodnie i wybełkotać pod jego adresem całą wiązankę niestosownych słów, które nie wypadały nawet stróżowi prawa. Oczywiście w obecnej sytuacji, brzmiało to jak kolejne zawodzenie rannego zwierza, bulgot w zatkanym kiblu, a wszystko to okraszone fontanną śliny. Ku utrapieniu Argusa, opluł nie tylko Gloma, gdzieś na wysokości krocza, ale i swój cenny kapok. Cóż za upokorzenie! Szarpiąc chłopaka za nogawki i trzęsąc się jak rozjuszony ratlerek mógł tylko liczyć, że profesor Chantal wróci szybciej, niż on pod wpływem bólu promieniującego z kolana, dodatkowo się zachlipie i zasmarcze przy tych nicponiach... to byłby jego koniec! |
| | | Marcus Glom
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 26 Lip 2018, 23:28 | |
| Czy to paskudne coś właśnie go opluło? Aż mu się przypomniał Marlow i to jak skończył za tą zniewagę. Co prawda Vini zrobił to z rozmysłem, ale to wspomnienie było aż miłe. Jednakże szkoda spodni - bardzo lubił te spodnie, teraz będzie musiał je wyrzucić czy coś. Nie dopierze tego odoru po tej obrzydliwej pluskwie która właśnie go tykała. Dlaczego on go tak szarpał. Spróbował się osunąć, ale to bydle się uczepił cholera. Odsunął się raz i nie zadziałało. Drugi raz? Filch dalej uwieszony. Jak jakiś irytujący szczuropies, który jak już się chwyci to się nie odwali i można nim machać na wszystkie strony bez żadnego efektu. Cóż za utrapienie. Z jak słodką łatwością mógłby mu teraz złamać kręgosłup - szkoda że tyle osób patrzyło, ale kusiło niemiłosiernie. Podjął kolejną próbę odsunięcia się. Przynajmniej Argus spełniał się w zawodzie - wycierał podłogę, tym razem jednak własnym ciałem - przynajmniej dalej sprzątał, to dopiero powołanie życiowe kiedy nawet kwiląc i wydając z siebie dźwięki, które sprawiały że Marcusowi zbierało się na wymioty, był w stanie wykonywać swoją pracę. W końcu się zirytował i stanął mu na dłoni, po czym użył siły aby mu się wyrwać. - Ty odrażający, plugawy... - zaczął i wtedy coś go naszło. Zauważył gdzie właśnie byli. Tuż obok Finn i Syriusz i ich nieszczęsny kociołek. Tutaj on i Filch. Jego myśli od razu wskoczyły na właściwe tory. Co prawda nie był typem agresywnego gnojka...zazwyczaj. Jednakże ten obleśny skurczybyk zniszczył mu spodnie, co więcej, spodnie które bardzo lubił a wcześniej ośmielił się unieść na niego głos. Spojrzał z obrzydzeniem jeszcze raz na Filcha i dotarł do wniosku, że jak najbardziej woźny sobie zasłużył - za te wszystkie lata doprowadzania uczniów do wybuchów agresji i nienawiści. Bohater ludu, Marcus Glom. - Cuchniesz. Pomogę Ci, Argusie Filchu - powiedział okrutnym tonem a co bystrzejsi chyba nie mieli już wątpliwości co zaraz się stanie. To było takie łatwe - po prosty przechylił kociołek, zalewając Wielebnego zawartością. To co tam sobie warzyli Finn i Syriusz właśnie leciało w stronę ukochanego ciecia. Trzy pieczenie przy jednym ogniu. Po pierwsze, kara za bezczelność. Po drugie, wspaniała okazja aby trochę napsuć krwi gorszej części rodziny Blacków i przypadkowemu Puchonowi, a to się ceni. Po trzecie w końcu jakaś namiastka mycia dla operatora sprzętów ciężkich służących do konserwacji nawierzchni. A to wszystko tylko jednym pociągnięciem za kociołek. Oczywiście zadbał o szczegóły swojego planu - pociągnął tak, aby być poza zasięgiem cieczy, w końcu nie zamierzał się tym oblać cokolwiek by tam nie warzyli. - Nie waż się więcej spojrzeć mi w twarz bez pozwolenia - szepnął, chociaż miał prawie całkowitą pewność że charłak już go nie słyszy. Pewnie jest w swoim świecie, wypełnionym okrzykami i radością. Na wszelki wypadek uderzył jeszcze Syriusza w potylice otwartą dłonią. Nie żeby miał jakikolwiek powód. Gdyby dosłyszał co chłopak gada na jego temat prawdopodobnie by miał, ale zrobił to tylko w jednym celu. Chaos. Miał świadomość że chaos to najwspanialsze co może przytrafić się na świecie. Najlepszym co mogłoby go spotkać, to obserwować jak świat płonie - to sprawiłoby że czułby się naprawdę żywy, a jak można się domyślić - każdy w jakimś stopniu jest hedonistą. Wiedział też że zaczepienie jednego Gryfona może spowodować więcej chaosu, w końcu bracia za sobą nie przepadali. Filch ukarany, Łapcie rozjuszy i będzie mógł obserwować jak dookoła niego świat rozpada się w posadach. A może na wszelki wypadek kopnąć by jeszcze Puchona? Nie, pieprzyć Puchona, nic mu personalnie nie zrobił więc dostawał tylko schedę pogardy po Marlowie. Niech sobie tkwi po środku burdelu który przygotował na te lekcje. No tak, prawie zapomniał - niedobrze byłoby nie dać znać chłopakowi jaki był powód jego ataku. W sumie sam nie wiedział, więc postanowił wymyślić coś na szybko. - Słyszałem to, Black - syknął jadowicie, mimo że nie wiedział co właściwie słyszał. Nawet jak nie słyszał, był pewien że było coś co jakby usłyszał to powinien się zirytować. Więc przedstawienie przygotowane, zostało czekać na efekty. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Pią 27 Lip 2018, 22:03 | |
| Mimo zamieszania jakie nastało Finn starał się kontrolować stan kociołka. Słuchając jednym uchem tego, co się dzieje sięgnął po starte rogi i wrzucił do naczynia. Zamieszał pięć razy zgodnie z ruchami wskazówek zegara i wykorzystując ostatenie szanse skupienia nakreślił mieszadłem ósemkę w płynie. Więcej zrobić nie mógł, bowiem sytuacja w klasie zaczynała wymykać się spod kontroli. Z drugiej strony - czy ktokolwiek nad nią panował? Puchon przerzucił się na płytsze oddychanie, aby nie truć się specyficznym zapachem woźnego. Szanował swoje płuca, nie chciał narażać ich na niewydolność z powodu bliskiej obecności charłaka. Chłopak zerknął na Syriusza i musiał przyznać mu rację - lada moment będzie głuchym muzykiem. Sięgnął dłońmi do uszu, by je zasłonić, jednak nie zdążył. Wrzask i skowyt woźnego wrył mu się głęboko w bębenki uszne. Finn oniemiał. Nie sądził, że Glom dopuści się okaleczania kogokolwiek z kadry pedagogicznej - choćby miał być to woźny. Za takie coś można równie dobrze wylecieć ze szkoły, ale sądząc po mimice Ślizgona ten miał to szeroko w poważaniu. Przez dobre dwie minuty Finn był ogłuszony wrzaskiem starucha. Czuł w uszach ból. W tym krótkim momencie Finn był świadkiem jak Glom najzwyczajniej w świecie wylał zawartość kociołka na skulonego woźnego. To były jakieś żarty. - Pojebało cię?! - ryknął, tracąc na chwilę panowanie nad sobą. Nie wiedział nad czym ubolewać - nad straconym eliksirem czy nad skowyczącym woźnym. Ludzkie odruchy i uczucia wygrały. Opanowanie wróciło równie szybko, co zniknęło. Gard zapomniał o antidotum, trzeba było ewakuować stąd Filcha. I to w trybie natychmiastowym, jeśli ten miał zachować resztki zdrowia. Eliksir był cholernie gorący, toć Finn wrzucił tam ogniste nasiona. Już samo to wywołało poważne zagrożenie zdrowia. Podszedł do staruszka będącego w stanie cholernie niestabilnym. Brak różdżki tylko utrudniał zadanie. Dla Puchona ważniejsze było ratowanie nawet tak tragicznej jednostki jakim jest Filch niż wdawanie się w bójki słowne czy ręczne z wyrośniętym Glomem. Jeśli Łapa chce się w to pakować, nie będzie mu przeszkadzał, ponieważ Ślizgon jak najbardziej sobie na to zasłużył. Przeklinając cicho po w języku szwedzkim, kucnął przy woźnym. Nie miał ochoty go dotykać lecz musiał. - Musi się pan dostać do Pomfrey. - próbował przebić się stanowczym głosem do zaślepionego bólem Filcha. Finn sięgnął po jego rękę, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie z dobiegającego odeń odoru i przerzucił sobie przez ramię, biorąc na siebie trzy czwarte ciężaru woźnego. - Niech pan staje na prawej nodze i jakoś współpracuje. - powstrzymał odruch wymiotny. Puchon wiedział, że niczego już dzisiaj nie przełknie. Zapewne po wszystkim zwróci dzisiejszy obiad do kociołka. Będzie starał się celować w ten, który należy do Gloma. Biorąc na siebie najgorszą robotę - kontakt fizyczny z charłakiem, próbował poprowadzić go w kierunku drzwi. Dosyć szybko na jego skroniach zaperlił się pot. Mimo regularnych treningów qudditcha ewakuowanie starca należało do pewnego wysiłku. Gdyby miał różdżkę, razem z Blackiem wzięliby go na niewidzialne nosze, lecz w tym przypadku... skazany był na własne ciało. Taszcząc rannego i poparzonego woźnego w kierunku wyjścia, posłał spojrzenie Syriuszowi. Nie prosił go o pomoc, choć z pewnością jej nie odmówi. Jego wzrok mówił jednocześnie wszystko i nic.
jeśli Filch chce, w tym poście go ewakuuję lub w jego następnym. |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Wto 31 Lip 2018, 21:51 | |
| Starcia z Argusem Filchem nigdy nie należały do łatwych, ale zawsze miały w sobie pewien ładunek adrenaliny, która Gryfonom była potrzebna do życia bardziej niźli powietrze i babeczki dyniowe. Syriusz nie był wyjątkiem, a może raczej był, stanowiąc w kartotekach woźnego nigdy nie zdobyte trofeum, albowiem charłak był zdania, że swoimi dotychczasowymi występkami Blacka spokojnie można by skazać na szafot. Niestety bądź stety, Wielebny i jego koślawe kolano nie stanowili większego przeciwnika dla pozostającego w pełni sprawności młodego panicza Blacka, który zdecydowanie lepiej znał każdy zakamarek szkoły, co staruchowi, który ostatnie pięćdziesiąt lat spędził, pucując zawzięcie każdy zafajdany kamień w tej przepastnej szkole, było mocno nie w smak. Już w momencie, kiedy jedyny, prawowity stróż prawa postanowił oddać się swemu ulubionemu zajęciu - nieuzasadnionej furii i szukaniu winnych na nieistniejące przewinienia, Syriusz przeczuwał, że to skończy się gorzej niż zwykle. Argus, najwyraźniej upojony brakiem jakiegokolwiek świadka z grona pedagogicznego, mając ich na zamkniętej przestrzeni, otoczonych przez bulgoczące kociołki, a zarazem zaskoczonych jego najściem, był najwyraźniej w siódmym, jeśli nie ósmym niebie. Jego zezowate spojrzenie zdawało się obejmować całą klasę, sprawiając, że Black czuł się co najmniej nieswojo. Odpyszczyć, czy nie odpyszczyć, oto jest pytanie. Jeśli ten stary dureń zamierzał się przyczepić do Regulusa, to rozsądnie byłoby mu na to pozwolić. Niestety jedyny i niepoważany cieć Hogwartu posłużył się ich nazwiskiem, najwyraźniej z premedytacją, by uciąć ewentualne komentarze. A niech go bahanki zeżrą, a sklątki oplują. Ewentualnie niech go Glom kopnie. Ale łamania legendarnej, zesztywniałej nogi akurat mu Gryfon nie życzył. Ledwo zdążył zatkać uszy rękoma, kiedy i tak przebił się przez nie bulgot i ryk woźnego, a całe ciało chłopaka przeszył dreszcz strachu. W uszach mu dzwoniło, a fryzura zdecydowanie mu się uniosła na kilka centymetrów. Ile lat chodził do szkoły, tak charłaka skrzeczącego gorzej od harpii i prawdopodobnie mandragory, nigdy nie słyszał. Skrzek Filcha przewiercił mu niemalże bębenki na wylot, dając obraz tego, co też stało się z jego kolanem. Dopiero teraz odczuł, że na prawdę chce mu się rzygać. To nie był jednak koniec kaźni charłaka, bo Glom w swoich wyrachowanych poczynaniach postanowił jeszcze Wielebnego ugotować. - TY - warknął Syriusz, ale było już za późno. Ich cenny kociołek, a raczej jego bulgocząca już solidnie zawartość, wylądował barwną kaskadą na głowie i nie tylko głowie woźnego. Brunet poczuł jak robi mu się słabo. Nie cierpiał tego wścibskiego i przeżartego nienawiścią człowieka, ale wylewanie mu wrzątku na twarz, nie przychodziło mu do głowy nawet wtedy, kiedy po nieudanej ucieczce szczotkował jakieś bezużyteczne klamoty w Izbie Pamięci. A teraz Marcus Glom tak po prostu, na oczach całej klasy, najwyraźniej zamierzał woźnego zamordować. Za obślinienie mu spodni, na gacie Merlina! Przez chwilę rozważał czy jest w stanie przełamać obrzydzenie do tego zaplutego starucha, który najwyraźniej dogorewał na posadzce, kiedy Ślizgon postanowił drastycznie zmienić jego plany. Chłopak poczuł uderzenie w głowę, nie specjalnie mocne, ale fakt, że ta zmutowana szczota do kibli wręcz wytarła w niego rękawiczkę, którą wcześniej z psychotyczną ekstazą wymacywała woźnego... - Gówno słyszałeś, tleniona glisto! Black poderwał się z krzesła, aż to przewróciło się z hukiem. Chrzanić wszystko i tak długo wytrzymał. Z tymi udeptanymi nicieniami nie dało się wytrzymać w jednej szkole, a co dopiero klasie. A Glom zwyczajnie prosił się o obicie tej spedalonej facjaty. Syriusz nie fatygował się obchodzeniem stołu, nie kiedy i tak stracili już kociołek. Jeden sus przez blat i już był koło Marcusa. Jeśli temu farbowanemu czubkowi wydawało się, że przerost kręgosłupa ocali mu japę, to będzie musiał się zderzyć z rzeczywistością w postaci pięści Gryfona. Brunet nie zamierzał ani podskakiwać, ani odprawiać specjalnych tańców, by trafić przeciwnika w łeb, majaczący gdzieś między stropem lochu, a stratosferą. Chwycił go za łachy, szarpiąc do przodu i częstując kolanem w splot słoneczny. O posiadanie jaj Padalca nie podejrzewał, więc nie było sensu się fatygować niższym kopniakiem. Jeśli Ślizgon miewał przynajmniej fizjologiczne odruchy, to w tym momencie powinno mu ubyć nieco centymetrów. W sam raz na prawego sierpowego w ten zadarty nochal. Lewą rękę ugiął, trzymając blisko twarzy, w ramach nieco niedbałej gardy. W zasadzie to bardziej zamierzał się nią na tą wyblakłą strzechę na głowie Ślizgona. - Czego się gapisz, Reg?! Będziesz tak patrzył, jak oszpecam ci narzeczoną?! - rzucił do brata, dość głośno by wszyscy zainteresowani mieli szansę to dokładnie usłyszeć. I pomyśleć, że wchodził do tej sali z przyrzeczeniem, że jak na swoje ciągoty do mordobicia, to będzie oazą cholernego spokoju, pieprzonym lotosem i szumiącym krzakiem. A w obecnej chwili raczej mógł uchodzić za wierzbę bijącą. Gdzie sięgnę, tam pierdolnę... |
| | | Argus Filch
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Sro 01 Sie 2018, 21:31 | |
| Otumaniony bólem rozchodzącym się teraz po całym, cherlawym ciele, nawet nie zdawał sobie sprawy, z jaką pasją zaciskał swoje sękate palce na portkach tego niezrównoważonego hultaja. Powinien był go puścić, i to jakieś kilometry szorowania po podłodze wcześniej, ale w obecnym stanie Argus Filch nie wiedział co czyni. Ani co powinien czynić, ze wzgląd na zgięte pod nowym kątem kolano, promieniujące takim bólem, że sam jeszcze nie dowierzał w moc swoich starczych zwieraczy. Nie przeszkadzało mu to jednak wyć z mocą syreny strażackiej, kiedy Ślizgon szamocząc się od lewej do prawej, wycierał sponiewieranym woźnym jego plwociny i wszystko to, czego charłak ostatnimi czasy nie zdążył wytrzeć mopem. Zdawało się to trwać całą wieczność, w każdym razie, osoba Filcha radziła sobie z rolą mopa znacznie gorzej niż przeznaczony do tego działania osprzęt. Kiedy wycie potrąconego łosia zamieniło się w wycie łosia, który owo potrącenie niestety przeżył, spodnie Gloma znalazły się wreszcie poza zasięgiem Argusa, który pozbawiony tej rozszalałej podpory dla jego przytłoczonej bólem osoby, runął na swój koślawy nos. Gramoląc się do pozy godnej błotnej poczwary, nie biorąc pod uwagę możliwości wstania, nawet nie myślał, że czeka go coś o wiele gorszego, niż ból niebezpiecznie pobudzający jego dolne trzewia, kapok naznaczony śliną i błotem, że już nie wspominając o okazałych smarkach dyndających mu do brody. Wodniste oczka były już teraz osobliwymi akwenami, albowiem sytuacja zaczęła charłaka przerastać. Zachlipał, nieudolnie pociągając nosem, by zebrać w jego odmęty to, co postanowiło się wydostać i huśtało się nieapetycznie w powietrzu. I wtedy chlust. Wielebny nie wiedział co się dzieje, ale trwało to zaledwie dwie sekundy, kiedy odczuł narastające, niemożliwe do wytrzymania pieczenie, a jego ziemista skóra zaczęła przybierać barwę różowo nakrapianej, psującej się mielonki. Kiedy do jego ciała doszło, że ot, doznało bliskiego spotkania z wrzątkiem, wstrząsnął nim spazm, a raczej seria spazmów, który upodobnił woźnego do blanszowanego żywcem homara, albo raczej, ze wzgląd na osobliwego zeza, wyłowionej i pozostawionej na pastwę mew, starej flądry. Staruch podrygiwał na posadzce, wyjąc nie mniej donośnie i specyficznie, jak chwilę wcześniej, a o ile przebywający na sali uczniowie jeszcze nie ogłuchli i nie zwymiotowali, to i tak należało ich później skierować do psychologa. Albowiem widok Filcha pogrążonego w skrajnej rozpaczy, agonii, smarkach, i dzięki Merlinowi - jeszcze nie ekskrementach, był rażący nie tylko dla oczu, ale i nieskalanych dusz szkolnej gawiedzi. - Aghrrttt - chrypiał charłak, trzymając się za twarz, która również częściowo oberwała wywarem. Miotał się przy tym, nie zdolny przybrać żadnej innej pozy, jak skuloną, podrygującą na boku. W obecnej sytuacji nie był w stanie wydobyć z siebie ani wyzwisk pod adresem oprawcy, ani jakichkolwiek ludzkich słów. Pozostało mu tylko skrzeczeć nieartykułowane odgłosy i czekać na śmierć, która czaiła się na niego tu oto, w tej brudnej klasie. W otoczeniu nicponi i psychopatów, którym obojętny był los Argusa. I wtedy ciało Filcha, czy może raczej jego sponiewierana dusza, uniosła się w powietrze. Nie wiedzieć czemu, towarzyszył temu stęk wysiłku, zdecydowanie nie wydobywający się z zachrypłej już gardzieli poszkodowanego... Przez ociężały i przytłoczony cierpieniem umysł starucha, przebił się głos Puchona i jego wspomnienie o pielęgniarce. A jednak. Któryś z nicponi, tych wstrętnych bezdusznych hultajów, najpewniej w obawie o swą duszę i pośladki, którym groziła wizja manta od ojca, postanowił próbować ratować ten wrak, ten marny kadłub doczesności Wielebnego. Spojrzał na chłopaka niewidzącym wzrokiem, jęknął tylko boleśnie, ale nie protestował. Zresztą, nie miał przed czym. Tak samo nie chciał się przyznać, sam przed sobą, że gdyby któryś z tych psychopatów postanowił go dobić, byłby mu niemalże wdzięczny. Kuśtykając na jedynej nadającej się do tego nodze, tym razem wczepił się szponami w ramię panicza Garda. Merlinowi niech będą dzięki, że jeszcze znajdowały się w tej szkole dzieciaki, których wizja kary przerażała bardziej, niż prywatna kolonia zarazków i woni Argusa Filcha. Człapiąc nieporadnie, a raczej pozwalając się wlec w kierunku drzwi, charłak miał wrażenie, że oto widzi światło, kres swej wędrówki na ziemskim padole. Ewentualnie w obecnej sytuacji byłby wdzięczny za latrynę, albowiem pobudzone stresem, bólem i nadwyrężeniem trzewia, zaczynały mu doskwierać, domagając się rychłej defekacji. |
| | | Marcus Glom
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Sro 01 Sie 2018, 22:28 | |
| Mówi się że każdy czarny charakter jest bohaterem, we własnym mniemaniu. Różnie można mówić o Marcusie, jednakże po tej sytuacji dziejącej się na oczach wszystkich zapewne nie jeden w myślach zwyzywał go od psychopatów, wariatów czy złoczyńców, jednakże czy sam zainteresowany uważał się za bohatera? Czy czyn którego dokonał, jego zdaniem był bohaterstwem które miało na celu uwolnienie szkoły od ciemiężcy, zwanego potocznie woźnym? Prawdą jest że każdy przynajmniej raz w przypływie złości życzył kochanemu wielebnemu aby się przekręcił, jednakże czy Glom był przekonany że dbanie aby słowo czynem się stało, jest jego dobrym uczynkiem? Heroicznym wyczynem, by wszystkim żyło się lepiej? Czy był aż tak ślepy i ograniczony, żeby uważać że robi coś za co nawet Gryfoni mu przyklasną? Nie, aż tak źle z nim nie było. Był na tyle samoświadomy że wiedział iż jego zachowanie względem Filcha było złe, wynaturzone, okrutne i jak najbardziej nieodpowiednie. Nawet gdyby ktoś postanowił to nazwać karą za bezczelność najmniej lubianego członka personelu, to było to zdecydowanie przesadzone, nieadekwatne do przewinienia. Czy oznaczało to, że tylko po to by świat płonął, by dookoła dział się chaos, Ślizgon był zdolny do najgorszych możliwych czynów, jakie tylko przyjdą mu do głowy? Tak, jak najbardziej. Odkąd odkrył swoją mroczną część osobowości, coraz częściej orientował się o tym że naprawdę żywy czuje się tylko wtedy, kiedy wtedy gdy robi rzeczy, które były potocznie odbierane jako złe. Chaos, nienawiść, przemoc - taka Glomowa wersja "Bóg, honor, ojczyzna". Co więcej z satysfakcją uznał że jego drobna zaczepka w stronę gorszego Blacka odniosła sukces. No proszę, nagroda za wgapianie się w hipogryfy, ganianie wkurzonych roślin które nie chciały dać się złapać i słuchanie przynudzania właśnie nadeszła. Musiał jednak przyznać że nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Mimo że teoretycznie był przygotowany na atak, to Syriuszowi udało się go zaskoczyć na tyle by dostał kopniakiem a potem pięścią. Na chwilę brakło mu powietrza, bowiem jedyna reakcja z jaką zdążył była to próba odsunięcia się przed kolanem tamtego. Złagodził cios na tyle, by nie padł na ziemię dusząc się, jednakże nie na tyle by uniknąć zgięcia, co sprawiło że dostał prosto w twarz z głuchym odgłosem. Pięść chłopaka rozcięła mu wargi, obie po boku, jednakże nie zwrócił na to uwagi - ból to tylko kwestia względna, będzie się tym przejmował potem. Takie drobne uszczerbki fizyczne sprawiały tylko, że jego ciało instynktownie czuło się zaszczute a adrenalina dalej robiła swoje. Miał świadomość że chłopak miał nad nim lekką przewagę, jeśli chodzi o możliwości i wykorzystanie mięśni w bójce. Nie była ona miażdżąca, ale wystarczająca żeby uczciwy pojedynek nie był dobrym pomysłem. Jednakże nie zamierzał odpuścić. Skorzystał z ciosu, który nadał mu trochę rozpędu i wykonał obrót, pochylając się jeszcze niżej aby uderzyć łokciem w zgięcie pomiędzy biodrem a żebrami Blacka - od prawej, chwilowo niezbyt dobrze osłoniętej strony. Musiał działać szybko, bowiem mimo że oponent był niższy, to masywniejszy. Najrozsądniejsze byłoby trzymanie go na odległość wyciągniętych rąk i wykorzystywanie przewagi zasięgu, jednakże rozsądek i gwałtowne reakcje zwykle nie szły ze sobą w parze. Postanowił więc zrobić co innego, stanął znów przed nim i chwycił go za przedramiona, rozszerzając je. Oczywiście wiedział że długo go tak nie utrzyma, jednakże potrzebował tylko chwili. Po prostu przyłożył mu z główki, uderzając swoim czołem w nos tamtego po czym przestał grać uczciwie. Kopnął chłopaka w kostkę i użył całej siły aby popchnąć go na jego przewrócony kociołek, który nawet pobawiony płynu wciąż był dość ciepły. Z warg wąskim strumieniem ciekła mu krew i szczerze mówiąc miał dziwną ochotę aby ją zlizać, jednakże powstrzymał się. Otwieranie ust podczas bezpośredniego starcia to idealny sposób żeby stracić kilka zębów, a tego chyba wolał uniknąć. |
| | | Finn Gard
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 02 Sie 2018, 07:02 | |
| Holowanie woźnego było karą stulecia. Z pełną świadomością Finn podjąłby się najgorszych prac społecznych, ba, zrezygnowałby na miesiąc z prób kapeli (!!), byleby nie musiał uświadczyć tak bliskiego kontaktu z zaniedbanym, zarośniętym, odrażającym staruszkiem. Finn chciałby myśleć inaczej. Chciałby widzieć w charłaku godną pożałowania jednostkę, samotną, zagubioną i nieszczęśliwą. Nie mógł. Nie potrafił. Odór woźnego uniemożliwiał mu znalezienie choćby grama współczucia wobec niego. Dlaczego więc go holował i narażał swoje własne zdrowie, byle dostarczyć go do pielęgniarki? Mimo wszystko atakowanie dorosłej osoby dla własnego widzimisię było prawdziwym okrucieństwem. W szczególności posiadając wiedzę, że ta osoba nie potrafi i nie ma możliwości aby się bronić. Nie mieściło mu się w głowie jak można było coś takiego zrobić. Finn miał gorącą nadzieję, że Glom słono za to zapłaci. Cieszył się, że Syriusz rzucił się na niego z pięściami. W tej sytuacji zgadzał się z Łapą, że inaczej Marcusowi nie da się przemówić do rozumu. Skoro Ślizgon przemawiał tylko drogą przemocy, trzeba użyć jego własnego języka i sprowadzić go na ziemię. - Regulus! Rusz się kurwa i zrób coś. - warknął do drugiego Ślizgona, zrzucając mu na ramiona obowiązek pilnowania tych tutaj, aby się wzajemnie nie zamordowali. Odwracając głowę od Filcha, jak najdalej od trujących oparów płynących z jego ust, ciągnął go w żółwim tempie do wyjścia. Nie miał jak ich otworzyć, więc musiał je kopnąć butem. Za trzecim razem udało się, choć dodatkowy ciężar znacznie mu to utrudnił. Jak miło jest być wysokim osiemnastolatkiem i posiadać długie kończyny. Zarejestrował ciosy Łapy, które dotarły do celu. Kibicował mu w myślach lecz nie mógł wspomóc ani towarzyszyć, skoro Filch mu tutaj dogorywa wijąc się w niemych konwulsjach. Finn wywlókł go poza klasę i uderzeniem stopy zamknął za nimi drzwi. Nie uszedł jednak jakoś daleko; rewolucje żołądkowe zatrzymały go trzy kroki przed klasą. Nie dał rady się powstrzymywać. Zgiął się w pół, wciąż z wiszącym u ramieniu Filchem, zapewne narażając go na dodatkową falę bólu. Chłopak puścił pawia wprost do kosza na śmieci stojącego po lewej stronie drzwi. Czuł się chory, brudny, skażony i trwale śmierdzący. Pobladł, zmizerniał, ale zacisnął zęby i wyprostował się, wzmacniając podtrzymywanie woźnego. - Niech pan nie oddycha w moją twarz, błagam. Inaczej oboje będziemy potrzebować pomocy. - syknął przez zaciśnięte zęby i rozpoczął żmudną tułaczkę w kierunku pierwszego piętra. Po kilkunastu minutach dostrzegł błąkającego się młodego ucznia, maksymalnie z trzeciego roku. Zawołał go tonem, który jego samego przyprawił o ciarki. Trzecioklasista pobladł i miał wielki problem z przybliżeniem się do niego. Nic dziwnego - kto normalny podszedłby do śmiertelnie bladego Puchona holującego Filcha z wybitym kolanem i poparzoną twarzą. - Ty! Gdzieś tu na parterze jest Smoczyca. Wezwij ją do sali numer cztery i powiedz, że Glom zaatakował Filcha. Niech się pospieszy, bo jest tam gorąco. Rusz się. - wydusił z niego obietnicę wypełnienia zadania. Odgłosy dobiegające z klasy mówiły same za siebie. Zapamiętał jego buzię, w tym tygodniu znajdzie go i mu podziękuje. Dusza Finna Garda płakała z bólu. Nigdy nie zaznał tak wysokiego dyskomfortu psychicznego i fizycznego. Filch miał rację - po tym Puchon będzie potrzebował konsultacji z psychologiem szkolnym. Pluł sobie w brodę, że nie zmusił Regulusa do pomocy. Podejrzewał jednak, że brat Łapy prędzej pocałowałby Hagrida niż zgodził się udzielić ratunku poranionemu staruszkowi. Świat schodzi na psy. Finn miał osiemnaście lat i był w szoku jak można było dopuścić się zamachu na czyjeś życie z powodu nawiązania kontaktu fizycznego z brudną osobą. Jest w stanie zrozumieć, że nie jest to przyjemne, paskudne, trzeba później szorować się przez tydzień i przechodzić kwarantannę, ale żeby od razu... próbować zabić? Nazwijmy rzeczy po imieniu, to próba morderstwa. Tułaczka trwała dalej w akompaniamencie jęków Filcha. Finn po drodze na pierwsze piętro wymiotował jeszcze dwa razy i Merlinowi niech będą dzięki, trafiał do kosza na śmieci, które woźny tak gorliwie rozkładał na każdym piętrze. Cóż, wysiłek mu się opłacił. Szkoła była opustoszała, głównie ze względu na trwające lekcje. Finn nie był w stanie podejść do żadnej z klas i zawołać o pomoc z prostej przyczyny. Jeśli puści Filcha, ten runie na podłogę i się już nie podniesie, a narażanie go na kolejne spazmy bólu może wywołać u niego zawał serca. Kto wie ile on ma lat - jakieś sto trzydzieści? Przy schodach pojawił się Gruby Mnich. Nie musiał o nic pytać, w trybie błyskawicznym pofrunął w kierunku skrzydła szpitalnego, aby sprowadzić pielęgniarkę. Chrzanić Wattsa za zabranie im różdżek. Chrzanić pieprzonego Wattsa.
[z tematu Finn i dogorywający Filch, będę w SS zapewne na leżance z powodu otrucia układu oddechowego] |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 02 Sie 2018, 19:44 | |
| Ślizgoni zdecydowanie nie potrafili w harce i swawole, a łamanie regulaminu w sposób widowiskowy i wzbudzający entuzjazm postronnych widzów również im nie wychodziło. Padalce zawsze, ale to zawsze, musiały się udzielać społecznie przemycając w swych działaniach element przemocy, najczęściej potwierdzający ich problemy psychiczne. Glom nie był wyjątkiem. Kiedy Syriusz używając sobie na charłaku, starał się raczej podnieść mu ciśnienie do etapu, kiedy staruch mógłby robić za flagę Gryffindoru, a jego parchate łapska gestykulowały żywo, jakby Argus właśnie znajdował się na koncercie heavymetalowym. To było śmiesznie. Łamanie mu nogi, udeptywanie i wylewanie wątpliwej jakości eliksiru na łeb, już nie specjalnie. Ale sądząc po facjacie Ślizgona, jego też to specjalnie nie cieszyło, więc po co, do ciężkiej cholery, wycierał tym starym cieciem podłogę?! Jednak nie oszukujmy się, pana Wielebnego i jego przeprawę przez kręgi piekielne, a następnie klatki schodowe do skrzydła szpitalnego, tak na prawdę obeszły Blacka tyle, co czerstwe babeczki dyniowe. Zaledwie kątem oka zorientował się, że oto ktoś, a konkretniej Finn, pozbierał jeszcze parujące truchło Argusa, by poddać je reanimacji bądź też, równie prawdopodobne, utylizacji. Syriusz wręcz podziwiał jego upór i stalowy żołądek, bo jego własny zdążył się skręcić w osobliwym tańcu, zarówno z powodu specyficznej woni, ale i skrzeków woźnego. Jeśli ktokolwiek po tej lekcji nie będzie czuł potrzeby urżnąć się solidnie i liczyć, że zapomni to obleśne widowisko, to najwyraźniej jest zwyrolem, ale bulimikiem i jeden rzyg w tę czy we w tę nie robi mu różnicy. Teraz, kiedy kwilący charłak nie pałętał się, czy może raczej, nie pełzał im pod nogami, Gryfon mógł skupić całą swą uwagę na farbowanym Padalcu. Na tej zmutownej gliście, której nadal było mało i najwyraźniej spieszyło się do Azkabanu. Po pierwszej serii ciosów, chłopak zdecydowanie opuścił gardę, co ten cholerny nicień od razu postanowił wykorzystać. Jego długie łapsko, a konkretnie łokieć, ugodził Blacka w żebra, i nawet pospieszne napięcie mięśni nie uratowało go przed odruchowym ugięciem się w tę stronę. Przenikliwy, acz krótki ból przeszył jego prawy bok, a Ślizgonowi udało się złapać go za przedramiona. Domyślał się, co ten przerośnięty kretyn kombinuje i zdążył odchylić nieco głowę, przejmując część uderzenia na szczękę. Oszczędził sobie tym samym złamania nosa, ale twardy czerep Marcusa i tak trafił go w nos i brodę. Zęby Gryfona aż zadzwoniły, ale pozostały na swoich miejscach. Momentalnie poczuł metaliczny posmak w ustach i gardle, który otrzeźwił go wystarczająco. Parsknął krwią, wprost na wypłowiały tupecik Gloma, który i tak zdążył się sam wytrzeć o jego twarz. Bleh. Gryfon poczuł nie mniejsze obrzydzenie, niż gdyby przyszło mu okładać się z Argusem. Przeciwnik nie próżnował, bo najwyraźniej rozjuszony po pierwszej fandze w nos, zamierzał pozbyć się Blacka szybko, a następnie udać się do fryzjera, naprawiać szkody w swej pedalskiej fryzurze. Z czerwonymi odrostami wyglądał wręcz groteskowo. Żeby nie powiedzieć, jak frajer, który próbował wsadzić w kobietę nie ten mózg co trzeba. Syriusz parsknął z pogardą, a następnie syknął, czując jak ten przerośnięty pajęczak trafia go w kostkę i ponownie wyciąga po niego łapska. W rękawiczkach kojarzył mu się z nawiedzonym proktologiem, to też fakt, że znowu się na niego zamierza, zdecydowanie mu się nie podobał... Stracił równowagę zaledwie na moment, w porę łapiąc się krawędzi blatu. Ślizgoński kociołek rozbujał się gwałtownie, rozlewając część zawartości na ławkę, wprost przed Regulusa. Black mając na podorędziu nie tylko solidny stół, ale i leżące na nim resztki składników, fiolki i inne drobiazgi, nie omieszkał tego wykorzystać. Jeśli Padalec liczył, że Gryfoni to zawsze wszystko honorowo, na gwizdek i z odliczaniem kroków, to jeszcze będzie miał szansę odliczać, ale swoje zęby. Brunet zamaszystym ruchem zgarnął nieszczęsne probówki i pancerzyki chropianek, mocno i w górę. Deszcz szkła i trucheł wniósł się w powietrze, skierowany wprost na Marcusa. Syriusz nie został obojętny na fakt, że ma dosłownie pod ręką, bardzo stabilny stół. Odepchnął się od niego natychmiast po ostrzale osobliwymi przedmiotami i wykorzystując siłę rozpędu po raz kolejny poczęstował Gloma kopniakiem. Z partyzanta. W żołądek. Pokaż kotku, co masz w środku. Niech twa zgnilizna dołączy do resztek Argusowego jestestwa. Posadzka i tak już wyglądała, jakby wyjątkowo ambitna świnia uprawiała tu pilates. |
| | | Marcus Glom
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 02 Sie 2018, 20:23 | |
| Ta paskuda ośmieliła się zabrudzić jego włosy za pomocą swojej własnej, rozrzedzonej gorszej części krwi rodzinnej. Nawet jeśli z założenia był czystej krwi, to absolutnie nic to nie zmieniało - to w dalszym ciągu było dość obrzydliwe. Powinni ostrzegać przed lekcjami o takich rzeczach - młody Ślizgonie, po lekcji z wizytacją Twoje spodnie będą do wyrzucenia i będziesz musiał myć włosy kilkanaście razy. Musiał jednak przyznać jedno - podobało mu się, naprawdę czuł się lepiej pomimo że trochę już oberwał a nic nie wskazywało by nagle zdobył na tyle znaczącą przewagę, by była to jednostronna batalia. Właśnie dlatego było to takie wspaniałe - mimo że wygrywanie miał w nawyku, to nie znaczyło wcale że nie lubił wyzwań, wręcz przeciwnie. Nudziły go proste, pozbawione jakiegokolwiek zagrożenia utarczki, niezależnie od tego czy fizyczne czy magiczne. Gdyby było zbyt łatwo, odebrałoby mu to całą radość z chaosu który w tak prosty sposób udało mu się sprowokować. To że ta bójka była wymagająca (chociaż sprawa wyglądałaby za pewne inaczej, gdyby ten cholerny Watts nie zabrał im pieprzonych różdżek) sprawiało że bawił się dobrze. Było jeszcze coś, jedno uczucie które nie powinno raczej przejść nawet przez myśl kogoś kto właśnie dostawał po mordzie. Dreszcz podniecenia przechodzący mu po plecach. Udało mu się osiągnąć stan w którym nic innego nie miało znaczenia. Uczniowie dookoła? Nie obchodziło go to. Puchon ratujący charłaka? Pff, nie zwrócił nawet uwagi. Nie było tutaj nauczycieli, dyrektorów, pracowników ministerstwa, woźnych, zauważył też że póki co przynajmniej, Regulus nie postanowił się wtrącić i zepsuć im zabawy. Równie dobrze mógłby zapomnieć gdzie właściwie są, bowiem otoczenie w jego oczach straciło blask, było matowe, jakby wygaszone. Zupełnie jakby wszystko inne było zamazane, pozbawione kontur a jedyne co jaśniało pomiędzy tym wszystkim, to on i Black, dwóch aktorów tego pięknego przedstawienia. Wydał z siebie krótki, mimowolny, lekko psychiczny chłodny odgłos, przywodzący na myśl coś pomiędzy śmiechem a warknięciem. Dookoła poleciało szkło i resztki składników. Doskonale wiedział że prędzej czy później czymś dostanie, więc nawet nie próbował się ruszyć, bo jedno było pewne - to była próba odwrócenia uwagi, nawet jeśli taka która może mu zrobić realną krzywdę. Miał świadomość że za moment Gryfon zaatakuje go ponownie. Chwycił tylko jedną z fiolek lewą ręką. Nie zwrócił uwagi na fiolkę która rozbiła się na jego głowie. Nie zwrócił uwagi na odłamki które wbiły się w łuk brwiowy, policzek, bark i podbródek. Dodatkowa dawka piekącego, odległego jakby bólu tylko dodatkowo go nakręcała. Oto i nadchodził Syriusz. Pomimo przygotowania, wiedział że nie zdąży uniknąć tego w pełni. Obrócił się więc lekko, przyjmując cios na biodro. Może i nie było to idealne rozwiązanie, bowiem trochę się tym okaleczył, ale jest jedna rzecz której jego przeciwnik chyba nie przeliczył. Jego rozpęd to siła, którą obaj mogli wykorzystać, ostrze obusieczne. Zanim więc Glom jeszcze oberwał kopniakiem, jego lewa dłoń już szła po łuku, dlatego też w momencie w którym kolano oponenta zetknęło się z jego ciałem, to Marcus właśnie podjął próbę rozbicia mu fiolki na kości policzkowej. Jego ciało jednak ugięło się automatycznie, nic zresztą dziwnego, bowiem jego bioderko niespecjalnie lubiło jak się je tłucze. Wiedział że jego mobilność jest w tej chwili ograniczona, postanowił więc zrobić jedyne co mu przyszło do głowy, pchany adrenaliną, pulsującym w jego ciele bólem dobiegającym z coraz większej ilości miejsc, a także uczuciem jego własnej krwi spływającej mu po twarzy, wplótł palce we włosy Gryfona i mocno chwycił go za potylicę. Plan był bardzo prosty. Zamierzał wziąć go za ten głupi łeb i postanowił wypróbować czy stół jest na tyle mocny, żeby znieść kilka uderzeń twarzy syna Gryffindoru. |
| | | Chantal Lacroix
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Pią 03 Sie 2018, 00:09 | |
| Na wszystkie hipogryfy i smoki tego świata! Chantal nie było w smak zostawiać uczniów samych w tak kłótnogennych gronach i ogromem mniej lub bardziej niebezpiecznych składników. Lacroix najszybciej jak tylko mogła udała się z wizytatorem do sali niedaleko, pokazując wszystkie zakamarki, a w myślach przeklinając urzędnika, że zajmuję jej cenny czas. Kiedy obeszli wszystko co można było, Chantal prawie biegiem udała się do sali, gdzie byli uczniowie... -BLACK!!! GLOM!!! -krzyk przeraźliwy niczym ryk smoka opuścił gardło Chantal dokładnie w chwili, kiedy Glom trzymał Gryfona za włosy. Może i nie była sprawiedliwa, widocznie faworyzując swój dom, ale w obecności wizytatora i widząc, że starszy Blacków zaraz straci oko lub zęby... Różdżka poszła w ruch i rozdzieliła uczniów potężnym Protego, że znaleźli się po dwóch skrajnych krańcach sali. -OSZALELIŚCIE?! W MOJEJ SALI...! -kobieta straciła nad sobą panowanie i aktualnie jej metamorfomagiczne włosy zaczęły lśnić wszystkimi odcieniami wściekłej czerwieni. Z oczu sypały się iskry. -SZLABAN!!! TYGODNIOWY! W TEJ SALI! Tak Glom, Ty też! -rzuciła opryskliwie w kierunku wychowanka. Paroma ruchami różdżki doprowadziła salę do porządku i przywróciła w kociołkach eliksiry, które onegdaj tam były... Następnie przesunęła wzrokiem po uczniach i po bałaganie, jaki jeszcze tu został. -W te pędy kończyć mi te eliksiry i zjeżdżać stąd! Watts czeka na Was przed Wielką Salą na eliksiry. -fuknęła groźnie na uczniów. -Black, masz pilnować swojego partnera jeśli się dowiem, że po wyjściu z sali oni znowu się biją, oberwiesz tak samo jak nie gorzej! -zagroziła na koniec.
*** Osoba samotna i 1 osoba z pary przynajmniej proszona o napisanie posta kończącego eliksir i wyjście z tematu. Nie ma już kolejnego etapu lekcji. Proszę zaznaczyć w zakończeniu postu, że przekazaliście eliksir Wattsowi pod Wielką Salą. Wyniki i nagrody zostaną podsumowane i upowszechnione. Dzięki za zaangażowanie! |
| | | Syriusz Black
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus Czw 09 Sie 2018, 22:32 | |
| I bez wiedzy o tym, jakie dramaty rozgrywały się w głowie Ślizgona, Black doskonale wiedział z kim ma do czynienia. Chociaż, gdyby dotarł do niego fakt, że ta farbowana tyczka bardziej przeżywa los swojej fryzury niż facjaty, zapewne znalazłby chwilę, żeby jednoznacznie popukać się w głowę i dać Glomowi do zrozumienia, że ma go za kompletnego czubka. Z krwawym odrostem. Najwyraźniej zwoje mózgowe Padalca, pozostające na wymarciu, właśnie postanowiły wykitować. Całą resztę zapewne regularnie utleniał wraz ze swoją niemęską fryzurą. Bleh. W pośpiechu przed kolejnym, bezpośrednim starciem, Syriusz otarł niedbale krwawiący nos w rękaw. A raczej te nikłe resztki karmazynowej cieczy, bo znaczna większość została na kudłach Marcusa. Jego również nie obchodziło już nic, poza ubiciem Ślizgona na mielone, ewentualnie doprowadzenia go do stanu konwulsyjnego, podobnego do tego w jakim znajdował się woźny. Gryfon nijak nie zauważał przerażonych spojrzeń rzucanych im z sąsiadujących stolików, nie wiedzieć, czy bardziej z obawy o swoje kociołki czy szał Smoczycy, który niechybnie nastąpi już od proga. W tej jednej chwili interesowało go tylko okładania tego udeptanego nicienia, tego farbowanego psychola, która działał mu na nerwy chyba jeszcze efektywniej niż upośledzony braciszek. Śledząc lot szkła i pancerzyków, brunet przez moment zwątpił w to co się działo. Tyczkowaty Ślizgon, z tą swoją nieprzeniknioną miną rasowego psychopaty z ciągotami do proktologii, przyjął wszystko na twarz z przerażającym wręcz spokojem. Zaskoczony tym posunięciem Black, nieco zawahał się w chwili zadawania kopniaka, co Marcus bez zastanowienia wykorzystał. But chłopaka trafił Ślizgona w biodro, które ustąpiło na tyle, by mógł sięgnąć Syriusza za włosy. A jeszcze wcześniej potraktować go szkłem. Fiolka z trzaskiem uderzyła go gdzieś w czoło przy linii włosów, a kilka odłamków przetoczyło mu się po twarzy, o mało nie wpadając do oczu. Black poczuł piekący ból, rozchodzący się tym razem z czoła, co najwyraźniej oznaczało, że część szkła postanowiła zespolić się i z jego facjatą. Z tak nietypowym piercingiem zapewne przypominali z Glomem żulerię po walce o ostatnią flachę. Ewentualnie, jakby ich bardziej trzeźwy, acz podkurwiony towarzysz z meliny potraktował tulipanem. W każdym razie, wyglądali z pewnością jak idioci, których życie, ewentualnie pociąg, nie oszczędził. Łapa musiał przyznać, że chwyt Padalca był bolesny i podejrzanie mocny, jak na jego wieszakowatą posturę. Kierowany zarówno adrenaliną jak i swoimi psychodelicznymi ciągotkami, najpewniej zamierzał Blackowi wbić resztki szkła w głąb czaszki, wprost do jego cennego mózgu. Gryfon na oślep zamachnął się pięścią, trafiając gdzieś w okolice klatki piersiowej przeciwnika, drugą zaś próbował się zaprzeć o stół, uniemożliwiając Marcusowi traktowanie swojej cennej czaszki niczym arbuza na rodzinnym festynie. Zanim jednak mu się to udało, ta przebiegła Glista zafundowała mu guza, trafiając czubkiem jego głowy idealnie w kant blatu. Bruneta na moment zamroczyło pod wpływem uderzenia, ale wstrząs mózgu zdecydowanie nie był mu pisany. Co innego lot na drugi koniec sali w połączeniu z kolejnym, przewiercającym mózg krzykiem, tym razem należącym do Smoczycy. Trzymając się ręką za krwawiącą głowę, patrzył jak potrójna Chantal, która najwyraźniej również dostała krwawicy mózgu niczym jej wychowanek, darła się tak, że najpewniej sowiarnia na najwyżej wieży właśnie opustoszała. Black nawet nie zauważył spłoszonego faceta z Ministerstwa, który kulił się przy ławce, niczym Niemiec w okopie, nie mniej przerażony niż reszta uczniów. Do Syriusza ledwo docierała ta tyrada, w zasadzie dopiero słowo "szlaban" przywróciło mu pełnię zmysłów, fundując przy tym wytrzeszcz niedowierzania. On i Glom, u Smoczycy. Na szlabanie. Najpewniej jednocześnie. Na gacie Merlina, na podwiązki Morgiany, na jaja bahanek. "Kurwa" pragnęło się wyrwać z jego pokiereszowanych ust, ale pod morderczym wzrokiem nauczycielki pozostało gdzieś w odmętach jego gardła i umysłu. Starając się nie patrzeć w kierunku Marcusa, a jednocześnie skrycie dziękując za swojego brata kretyna, który pozostał na miejscu i oddzielał go teraz od tyczkowatego świra, usiadł ponownie przy swoim stanowisku. Przez moment patrzył na ich kociołek, stojący tam gdzie był, zanim rozpoczął się skrajny armagedon, a później na puste krzesło swojego towarzysza. Mając na uwadze, że Finn nie miał tyle szczęścia, i zamiast okładać mordę drugiego Ślizgona, przyszło mu dotykać Wielebnego, nie tylko ostoi wątpliwej sprawiedliwości, ale i wszelkich chorób, Syriusz postanowił go uhonorować minutą nie robienia rozpierdolu. No, może pięcioma. Niechętnie zajrzał do zmaltretowanego podręcznika, próbując sobie przypomnieć na czym skończyli. Z wątpliwą wprawą dorzucił pozostałe dwa składniki, mając nadzieję, że Puchon wcześniej je odmierzył. Następnie podkręcając płomień, skrycie marzył, że sięga on kudłów Gloma i czekał. Patrząc ukradkiem do kociołka, walczył z narastającym bólem głowy. Smoczyca najwyraźniej z premedytacją zostawiła ich w formie obdartusów z pod meliny, ku przestrodze reszty uczniów i najpewniej z czystej złośliwości. Łapa starając się nie doprawiać eliksiru własną krwią, zamieszał go metodycznie, zgodnie z instrukcją i czekał. Kiedy wywar przybrał formę wstrętnej zieleni, Gryfon przelał sporą porcję do fiolki. Opuszczając salę rzucił jeszcze spojrzenie Marcusowi, sugerujące, że rachunek nie został zamknięty i dokończą ten osobliwy taniec innym razem. Bez świadków. Komentarze profesora Wattsa odnośnie swojego niewyjściowego wyglądu puścił mimo uszu, po czym zdecydowanie obolały powlókł się do skrzydła szpitalnego, bo miał nieodparte wrażenie, że spotka tam panicza Garda. Oby tylko w charakterze niańki a nie drugiego pacjenta, zaraz po przeklętym Filchu... /zt |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus | |
| |
| | | | Stanowisko 2 - Syriusz, Finn, Regulus, Marcus | |
|
Similar topics | |
|
Similar topics | |
| » Syriusz Black » Stanowisko 1 - Vini, Rupert, Tanja i Tanesha » Stanowisko 3 - Alecto, Castiel, Lucas, Nicolas » Stanowisko 4 - Resa, Ethran, Nash, Nessy, Jon, Katarina » Marcus Glom
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |