Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium.
Autor
Wiadomość
Marcus Glom
Temat: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Pią 06 Lip 2018, 00:23
Opis wspomnienia
Dwie odrębne osobistości postanowiły nawiązać kontakty, jest to niczym walka dobra ze złem, niczym Barcelona i Real, niczym skarpety i rajstopy! (tak, nie wiem co tu napisać, winny)
Osoby: Marcus Glom, Barty Crouch Jr.
Czas: wrzesień 1977
Miejsce: Dormitorium Szóstorocznych, Slytherin
Od początku tygodnia Glom czuł się trochę dziwnie. Niedawne spotkanie z Nemesis dało mu wiele do myślenia. Ta napadająca go z każdą kolejną chwilą świadomość że bardzo możliwe iż wiele osób zbyt pochopnie osądził. Myśl że być może ludzie których uznał za złych i z opiniowanych być może tak naprawdę byli po prostu znacznie mądrzejsi i dojrzalsi, być może po prostu byli już gotowi. Tacy, jaki sam się stał kiedy zrozumiał na czym naprawdę polega ta ulotna zabawa zwana życiem, jaki naprawdę jest świat. Miał świadomość że być może zaprzepaścił wiele relacji, które w najbliższym czasie mogą sprawić że uda mu się wyzbyć uczucia znudzenia wszystkim w okół. Kilka już udało mu się zweryfikować. Parę osób zdetronizował z pozycji swoich znajomych, kilku innych zdecydowanie bardziej uznał, jeszcze inni byli dla niego tak samo nijacy jak kiedyś, jednakże nie osądził jeszcze wszystkich. To w pewien pokrętny sposób sprawiało że odnajdywał sens w ponownej obserwacji każdej jednostki z którą do tej pory miał styczność. Świadomość że każdy ma wciąż nieodkryte karty, które wcześniej ignorował traktując je jako część mało istotnej talii. Życie znów można było podciągnąć do rangi zabawy. Odpalił papierosa, dumając nad swoimi znajomościami. Nigdy nie miał najlepszych kontaktów ze swoimi rówieśnikami. Osoby które dzieliły z nim dormitorium były mu obce, nawet jeśli znali się od tak dawna - teraz nawet bardziej niż kiedykolwiek, bowiem miał wyrobioną o nich opinię przez pryzmat jego starego charakteru. Miał świadomość że ten akurat zmienił się wystarczająco, by ci którymi do tej pory gardził, stali się nagle znów interesujący. Zaciągnął się kilkukrotnie, wciąż nie mogąc dojść do tego jak to możliwe, że przez tyle czasu był tak ślepy. Zupełnie jakby jego ciałem we wcześniejszych latach życia władała zupełnie inna osoba, zupełnie inna dusza. Może to jakiś rodzaj rozdwojenia jaźni? Zapewne tak było. Coraz bardziej był pewien że prawdopodobnie w jego ciele żyją dwie niezależne od siebie istoty, z których jedna jest żałosna a druga właśnie dorwała się do sterów. I raczej nie zamierzała puścić. Jakże interesujące może stać się życie, gdy przestanie być pozbawioną sensu wegetacją.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 01:05
Mało co interesowało młodego Croucha jak wiedza. Zafascynowany nowościami, które miały rozpocząć się wraz z nadejściem nowego roku nie zwracał uwagi praktycznie na nikogo - piękne czasy początków, kiedy nie widzi się zabójczych nóg rówieśniczek. Naturalnie, jego ślepota społeczna nie obejmowała tylko i wyłącznie płci pięknej, ponieważ równie głęboko i daleko zakopał obserwacje i próby przyjaźni z męskim gronem, nawet własnego dormitorium. Niezbyt interesował się nowościami, które Ci wnosili do pokoju, zazwyczaj zajmując się swoimi sprawami, rozumiał chęć trzymania wszystkiego dla siebie. Było dokładnie tak jak być powinno wedle Gryfońskich zabobonów, które słyszał na lewo i prawo, że przecież Ślizgoni wobec siebie tacy nieufni. Powiedz to tym emerytowanym starszakom na rautach. Podnosząc swój notatnik, który to ponownie nabrał istotnych uwag odnoszących się do zaklęć związanych z żywiołami, nawet nie myślał o tym, kogo spotka w pokoju. Jego strefa bezpieczeństwa, która nie istniała, w tamtym konkretnym miejscu była już zwyczajnym przyzwyczajeniem przyswojonym wraz z pierwszym rokiem. Ciemnowłosy wiedział, co oznaczał brak zaufania, dlatego też nosił niemalże wszystko przy sobie, zmniejszając książki i inne ingerencje tak, aby schować je w kieszenie szat. Momentami zdawało mu się, że kręgosłup przestanie wykonywać polecenia, jednakże był to mało istotny fakt. Po przemierzeniu drogi z biblioteki, aż po lochy, nie zatrzymywał się w salonie głównym. Nie zaszczycając nikogo swoim mętnym spojrzeniem, przeszedł do pokoju, w którym jasnowłosy rówieśnik dopalał papierosa. Barty nie był zbytnim fanem smrodu fajek, jednakże zachował milczenie, zbywając idiotyczną myśl faktem, iż pozbędzie się smrodu prostym zaklęciem. W pomieszczeniu nie było nikogo poza ich dwójką. Zwyczajowo spojrzał na Marcusa i jedynie lekko schylił głowę, dając dosyć jasny znak powitania. Nie obchodziło go, co też Glom pomyśli, a wszystko to winą przyzwyczajenia do zwyczajnej obojętności, choć z przyczyn naturalnych wciąż utrzymywał się na baczności. Spokojnym krokiem skierował się w stronę przydzielonego łóżka i zaczął powoli wypakowywać zmniejszone książki, układając je na łóżku w pokaźny stosik. Momentem kulminacyjnym było powiększenie zarówno własnych zapisków, jak i kilku kompletów ciekawszej literatury, co też wywołało znaczne zapadnięcie się materaca, któremu towarzyszył odgłos skrzypienia.
Marcus Glom
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 01:25
O wilku mowa - ktoś o kim miał już wyrobione zdanie, niezbyt pozytywne zresztą. Pozdrowił Barty'ego również kiwnięciem głowy. Przydałoby się odświeżyć swój osąd na jego temat, jednak nie bardzo wiedział jak niby miał to zacząć. O czym właściwie ma rozmawiać z kimś, kogo do tej pory uważał za odpad społeczny, całkowicie niegodny jego uwagi? I czy faktycznie jest mu to jakkolwiek potrzebne? Przez chwilę zastanowił się nad tym czy rzeczywiście powinien próbować z nim porozmawiać, czy po prostu zignorować jak do tej pory, jednakże gdzieś z tyłu głowy uderzyła go myśl że spora część osób z którymi do wakacji się zadawał, aktualnie jest dla niego nic nie warta. Chcąc nie chcąc miał do wyboru po raz kolejny wyrabiać sobie zdanie, na temat osób które teoretycznie już znał, albo po prostu pozostać w samotności. Jako urodzony lider, Marcus był raczej stworzeniem stadnym przez co ta druga opcja wydawała mu się zdecydowanie mniej interesująca. Postanowił więc zrobić coś, czego do tej pory nie próbował żaden z nich bez wyraźnego powodu. - Crouch - rzucił w eter. Zagadał. Rozpoczął konwersację, teraz już zostało mu tylko i wyłącznie to kontynuować. Kto by pomyślał że to takie irytujące. Znacznie łatwiej byłoby gdyby każdy miał na twarzy wypisane, jakim dokładnie jest typem osoby. Co prawda niektóre informacje dało się pozyskać poprzez niezbyt skomplikowaną obserwacje, jednakże pozostałe zazwyczaj były ukryte, a to właśnie one mogły definiować czy ktoś jest godny uwagi czy raczej żałośnie nudny. Wrzucił papierosa do popielniczki i od razu sięgnął po następnego. Nim kontynuował postanowił że zapali sobie jeszcze, a co, czemu miałby sobie żałować. - Napijesz się Ognistej? - spytał, wyciągając z szafki nocnej pękatą butlę wyżej wymienionego trunku i dwie kwadratowe szklanki, unosząc jedną brew w pytającym geście. No bo co niby innego miał powiedzieć? Jeśli delikwent odmówi, to Glom przynajmniej będzie już świadom że trafił na jakiegoś wymuskanego, sztywnego kujona, albo co gorsza, abstynenta z wyboru, a tego by nie mógł tolerować. To był pierwszy, najprostszy test a mógł bardzo ułatwić. Jeśli Barty go przejdzie, to będą musieli rozmawiać. Na szczęście w butli było dość trunku, by Marcus mógł ocenić kolegę z roku, a to właśnie to było w tej chwili najważniejsze. Osąd.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 02:40
Niespodziewany odgłos dobiegł do uszu Juniora, który nawet nie czekając sekundy, zwrócił swoją dosyć obojętną twarz w stronę Marcusa. Gość się do niego odezwał. Mrowienie w przełyku było podpowiedzią odnośnie do reakcji, choć z całego słowa, które chciał powiedzieć, wyszedł nieokreślony dźwięk, który najbliżej opisywało słowo "hmpf?". Największą obawą ciemnowłosego był fakt posiadania pieczy, a raczej nazwiska ojca, któremu to starał się przypodobać na każdym kroku, dosłownie każdym. Przez swoje ambitne cele zakurzył dział społeczny, stając się pewnego rodzaju odludkiem, który kojarzony jest ze względu na nazwisko, a także momentami i osiągnięcia naukowe, które to zdarzały się rzadziej niż festiwal straszenia odprawiany na pierwszorocznych przez Krwawego Barona. Mętne spojrzenie niemalże czarnych oczu przywarło do twarzy Gloma, oczekując jakiegoś powodu jego zawołania. Dopiero po chwili dotarło do niego, że ten zaczął wyciągać butelkę z bursztynowym płynem. Wystarczyło jedno spojrzenie na łóżko zawalone książkami, jedna myśl odnosząca się do statystycznych możliwości wejścia osoby niepożądanej, a także jedna sekunda do określenia, czy też Marcus nadawałby się na szpicla ojca. Po wyciągnięciu szybkich wniosków podniósł książkę i otworzył ją, udając, że coś sprawdza, dając przy tym Glomowi jasny znak zniewagi. Przedłużył ciszę i oczekiwanie jeszcze przez kolejne kilka sekund, niemalże napawając się złowrogą ciszą, by w końcu niby to od niechcenia odwrócić w jego stronę głowę i z kpiącym uśmieszkiem spojrzeć na jasnowłosego pijaczka. - Naprawdę sądzisz, że interesuje mnie picie z jakimś niedorobionym Puchonem? - bezwzględne słowa wrogości wypowiedziane z litościwymi nutami żałości, które używane są w przypadkach naprawdę skrajnej irytacji, poleciały w kierunku Marcusa. Bez zawahania wypowiadając ostatnie słowo, sięgnął ręką po różdżkę i wyrzucając książkę na łóżko, mruknął zwyczajne "Aquamentus", celując w papierosa, który znajdował się w ustach jasnowłosego, oblewając jego górną część ciała zimną wodą. Widząc strumień wody lecący w stronę Gloma Crouch poczuł wagę jadowitych słów, które wylały się z jego ust. Maska, którą wytrenował przez lata, była niewzruszona w momencie walki, którą przyszło mu stoczyć z własnej winy, jednakże irytacja, a także głęboka myśl, którą była wizja Marcusa jako szpicla ojca, co przysłaniało mu rzeczywistość. Zanim zdążył pociągnąć utworzoną farsę mruknął pod nosem "Protego", starając się zachować czujność na reakcję jasnowłosego. - Może teraz nauczysz się nie palić we WSPÓLNYM dormitorium. - warknął niby groźnie. Przez cały ten czas Barty trzymał się przekręconej wizji swojej wyobraźni, ale przecież imaginacją nie były mądre słowa pewnego uczonego 'nigdy nikomu nie ufaj'.
Marcus Glom
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 03:19
"Niedorobionym Puchonem". Glom nie wiedział co bardziej go w tym momencie irytuje - tak prymitywny sposób ubliżenia mu czy fakt, że próbował się porozumieć z tym kimś, że podjął próbę nawiązania jakichkolwiek relacji. Cóż za żałosna, pozbawiona godności kreatura. Na zwykłą uprzejmość odpowiadać w ten sposób? Niedopuszczalne. - A więc tak wygląda brakujące ogniwo między małpą a amebą. Rozumiem - mruknął tylko, odstawiając do szafki whisky i szklanki. Oczywiście nie zamierzał tego tak zostawić, jednakże nie mógłby sobie również pozwolić na to, by ktoś w ten sposób go sprowokował. Prychnął pod nosem zaciągając się, kiedy jego rówieśnik postanowił po raz kolejny dać mu do zrozumienia, że najwyraźniej szuka zwady. Zgasił mu papierosa. Przez krótką chwilę był wręcz zaskoczony - nigdy wcześniej nie spotkał nikogo, kto aż tak by się prosił. No może raz czy dwa. Widział jednak wyraźnie że tego konkretnego chłopaczyny nie określił zbyt pochopnie - był żałosny, mało interesujący i pozbawiony najważniejszej cechy jakiej wymagało się od innych. Instynktu. Barty Crouch nie posiadał instynktu, który podpowiadałby mu jak ocalić własne życie, a co dopiero tego który mógłby podsunąć mu jak odebrać cudze. A to właśnie sprawiało, że różnica między nimi była nie do przeskoczenia, bowiem Marcus już zdążył udowodnić że jego morderczy instynkt ma się wystarczająco dobrze. Nie zamierzał puścić tego płazem, nie tylko dlatego że jego nędzny zwitek tytoniu, który właśnie wyrzucił w kąt przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Dostał w twarz strumieniem wody - to było uwłaczające. Jednakże chwilowo wyglądał jakby nie zamierzał nic z tym robić, pokręcił tylko głową i wyciągnął butelkę spirytusu. Miał takich zawsze kilka, na wszelki wypadek. Jedynie po jego oczach, których źrenice aktualnie były pionowe i wyjątkowo cienkie, można było się domyślić że szykuje się coś niedobrego. Barty jednak nie miał możliwości spojrzeć mu w oczy, bowiem Glom stał do niego bokiem. Otworzył butelkę i pociągnął z niej łyk, po czym wziął kolejnego papierosa i odpalił go. Spodziewał się że jego "koleżka" znowu nie da mu zapalić, jednakże nie taki miał plan. - Barty, pozwól że poinformuję Cię o wynikach testu którego byłeś uczestnikiem - powiedział Marcus spokojnie, zbliżając się kilka kroków. Oczywiście nie miał pojęcia, że jego rozmówca może odebrać to jakkolwiek inaczej - nie miał przecież świadomości, że jest brany za szpicla Croucha Seniora. Ślizgon testował go na swój sposób i z wielką radością mógł obwieścić że egzaminowany nie zdał. - Oblany - powiedział, zaciągnął się papierosem i rzucił butelką spirytusu. Jednakże nie w niego, a centralnie na nim tak że gdy ta rozbiła się o ścianę, oblała łóżko Barty'ego. Razem z pościelą, po której spłynęła na podłogę, rzeczami które na nim leżały oraz tyłem szaty chłopaka. Przedstawienie prawie gotowe. - Wesołych świąt, dupku - dodał cicho, rzucając wciąż palącego się papierosa obok Ślizgona. Na jego łóżko. Namoczone w cholernie łatwopalnym spirytusie łóżko, tak samo zresztą jak wiele innych rzeczy w pobliżu. Jesień to chłodna pora roku. Czasem trzeba trochę rozgrzać atmosferę.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 14:33
Ostre słowa, które wybrzmiały w dormitorium były istną zagładą dla Croucha Juniora, którego pewność i odwaga zaczynały równie szybko opuszczać, co do niego napłynęły. Wiedział, że niewyparzony język nie jest elementem jego jestestwa. Zazwyczaj powstrzymywał się przed pochopnymi sytuacjami jednakże tym razem miał zwyczajnie dość. Widząc jak jasnowłosy zanieczyszcza powietrze i w sposób nad wyraz widoczny traktuje wszystkich z góry...w pewien sposób przypominał mu ojca, czego nie potrafił samemu przed sobą przyznać, nienawidził go za to niepotwierdzone podobieństwo. Świadomość, niegodnego potraktowania rówieśnika dopiero z opóźnieniem przypłynęła do jego głowy, niemalże sprawiając, że walnął się ręką w czoło. Nie dowierzając całej sytuacji, patrzył na łóżko, przy którym stał. Ogień, który rozprzestrzenił się szybciej niż zaklęcie, zajął się księgozbiorem, a także jego własnym rękopisem, a on jedynie obserwował. Wyparowała z niego już złość, wyparowała cała ambicja dążenia do ideału, wyparowała również możliwość szpiclowatości Ślizgona. Ten moment ostudzenia nadszedł wraz z jasnymi płomieniami, których ciepło odczuwał na własnej skórze, bo przecież stał kilka centymetrów od miejsca zdarzenia. Odwrócił wzrok z łóżka prosto na Gloma i jedyne co jasnowłosy mógł zobaczyć to dwie, wyprane z emocji, ciemne tęczówki. - Rozumiem. - przytaknął pokojowo, opierając się o framugę łóżka. Lekko zakręciło mu się w głowie, a powodem były wcześniejsze słowa Marcusa. Test....test.....TEST.... - Możesz powiedzieć ojcu, że...w sumie to i tak powiesz, co zechcesz. - zmartwione spojrzenie ciemnowłosego przeniknęło przez postać Gloma. Po raz kolejny skłonił czerepem, by zaraz odwrócić się w stronę płonącego łóżka. Dopiero po chwili poczuł ciepłą maź płynącą po karku. Sięgnął wolną ręką w stronę włosów i dziwnym sposobem znalazł drobinki szkła wbite w tył głowy. Przyciągnąwszy dłoń przed oczy, dostrzegł własną krew. Na domiar całego paradoksu zaśmiał się chrapliwie pod nosem, sprawiając wrażenie osoby tracącej zmysły. Marcus, ojciec, łóżko...to wszystko zaczynało powoli go przerastać, a wszystko z własnych domysłów i nadinterpretacji, które przecież w rzeczywistości nie miały prawa bytu. Jedyną potrzebą, jaką miał w tej chwili było... - Masz jeszcze trochę tego alkoholu? - spytał głucho, odwracając spojrzenie od ręki umazanej we własnej krwi, w stronę Gloma. Oczy, których właścicielem był zwyczajny wariat, nie miały w sobie iskierek radości, wariactwa, czy też zwykłej sympatii. Były puste.
Marcus Glom
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 07 Lip 2018, 17:14
Marcus na moment aż się zawiesił. O ile przez pierwsze parę sekund był pewien że to podstęp i powinien się spodziewać odwetu, to nie doczekując się ataku był coraz bardziej zaskoczony. "Możesz powiedzieć ojcu..". To tu się właściwie odwala? Glom nie znał jego ojca. Znaczy wiadomo, słyszał o nim, co nie było trudne połączyć dwie osoby skoro jeden i drugi mają to samo imię i nazwisko, a o tym starszym powoli robiło się głośno. Czyżby Barty uważał go za kapusia? Przecież nie będzie wysyłał sów do rodziców, za bycie niegrzecznym uczniakiem, woli go osobiście ukarać za jego krnąbrność. Wtem nagle pewna myśl uderzyła Ślizgona. Może wcale nie jest uważany za kapusia? Może Crouch junior był przekonany, że Marcus pracuje dla Croucha seniora? Cóż za irracjonalna bzdura. Z tym że można to wykorzystać całkiem nieźle. Cała ta sytuacja sprawiała że miał ochotę wytrzeć tym typem podłogę, ale skoro już ofiara sama podawała się na talerzu...w końcu każdy wie, że lepiej kogoś wykorzystać do cna zanim się na nim zemści. To dopiero był plan, skoro chłopaczyna podsuwa mu pomysł na manipulowanie nim. Teraz Glom musiał to tylko dobrze rozegrać, jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, być może okażę się że ma wspaniałą marionetkę. O ile oczywiście dobrze wydedukował. Jedyne co było tutaj problematyczne to fakt, że Marcus zupełnie nie znał relacji Barty'ego z jego ojcem. Mógł tylko przypuszczać. Pomyślmy. Najwyraźniej bardzo go zasmucił fakt że ktoś mógłby na niego donieść. Prawdopodobnie boi się swego rodziciela jak cholera. To tylko strach? Nie był pewien. Będzie musiał trochę zaimprowizować. Aczkolwiek...tuż po tym jak sobie ubzdurał, że Ślizgon doniesie jego ojcu, nagle postanowił się jednak napić. Pytanie brzmiało - bał się ojca i go nienawidził, czy bał się ojca i go wielbił? To było kluczowe. Bez tego nie będzie mógł dobrze odnieść się do sytuacji. Dał mu trochę zbyt mało poszlak, reszta to były domysły. Mimo to, sprawa robiła się naprawdę interesująca. Furia została zastąpiona ciekawością i potrzebą opanowania się - w końcu można było tutaj zyskać potężne narzędzie. Dalej jednak męczyło go to samo - wielbił czy nienawidził? Póki tego nie odkryje nie będzie mógł w pełni go kontrolować. Trzeba będzie zacząć delikatniej. - Czeka mnie dużo pracy - mruknął cicho i westchnął, zupełnie jakby faktycznie jakąś miał. Wolał nie zdradzać po sobie zdziwienia, rozbawienia czy fascynacji zaistniałą sytuacją. W końcu miał swoje rozkazy, prawda? - Ustalmy sobie dwie rzeczy, Barty. Po pierwsze, to co robię jest tajne. Twój ojciec z rozmysłem wymazał swoje zlecenie z własnej pamięci. Jeśli spróbujesz z nim o tym porozmawiać, możesz zniszczyć wszystko co obmyślił. Zapamiętaj to, bo to wyjątkowo ważne. Jeśli nie będziesz kontrolował swego języka, zniszczysz wspaniały, złożony plan wybitnego umysłu - powiedział spokojnie, pilnując swojej mimiki twarzy aby pozostać obojętnym i niewzruszonym. Rzeczowym. Informował. Po prostu informował. - Po drugie, moją rolą nie jest na Ciebie donosić. Pan Crouch dał mi znacznie ważniejsze zadanie - dodał i tutaj pojawił się moment kulminacyjny. Najważniejsze pytanie - wielbił czy nienawidził? A może wszystkiego po trochu? Od tego zależało to jak powinien to w tej chwili rozegrać. Jeśli popełni błąd, to prawdopodobnie wszystko co właśnie wymyślił spali na panewce. Było po 33% szans na każdą z tych trzech opcji. 1% szans na to, że to tylko podstęp a Glom właśnie dał się wrobić. Jedyne co zostało to spróbować zagrać neutralnie. - Jako krew z jego krwi, jego jedyna latorośl, chciałby abyś był mu bliski i niezbędny. Prawda jest jednak taka, że nie nadajesz się do tej roli. A to jest solą w jego oku - mruknął nie podnosząc głosu, mając tylko nadzieję że nie poleciał zbyt daleko. Nie wiedział jakie Crouch ma relacje z ojcem, mógł tylko spekulować. Instynkt. To wszystko co mu zostało. - Tutaj wkraczam ja. Mam dopomóc Ci stać się tym, kim powinieneś być. Traktuj mnie jak nauczyciela życiowego. Jeśli nie będziesz się przykładał, to zostaniesz na zawsze zakałą rodziny. A tego raczej byś nie chciał prawda? - trochę dramatyzmu nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Wyciągnął spokojnie butelkę whisky, rozlał do dwóch szklanek i obserwował uważnie co zrobi jego rówieśnik. Bogowie istniejący i nieistniejący najwyraźniej postanowili sprzyjać Marcusowi, skoro dali mu takie pole do manewru. Pytanie czy nie przedobrzył.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Nie 12 Sie 2018, 15:45
Bycie ostoją spokoju nigdy nie miało większego sensu w przypadku Bartemiusza, który potrafił dać się ponieść, kiedy tylko temat rozmowy przechodził na rodzinne dywagacje. Złość, smutek, radość i nienawiść łączyły się w jedno, dając niesprecyzowany szał, którego kresu nie mógł dostrzec żaden z żyjących. Sam Crouch miał problem z okiełznaniem samego siebie, a co dopiero marzenia o umiejętności opanowania nagłych napadów. Czy był psychiczny? Raczej ciężko nazwać kogokolwiek w ówczesnych czasach jako normalnego, co nie zmienia faktu, że młody Crouch powoli zaczynał coraz bardziej kierować się w stronę niepohamowanej destrukcji otoczenia. Nie zastanawiał się nad głębią, przestały go interesować odcienie, chciał się zwyczajnie schlać. Powolny upadek godności i elementu człowieczeństwa, który łączył go w społeczności Ślizgonów powoli zatracał swój blask. Barty...Barty...Barty...młodzieniec zagubiony. Z początku jedynie słuchał skrawkiem ucha, później przeszedł na stan czuwania, by finalnie wręcz wyśmiać słowa blondyna, którego tak niefortunnie wcześniej obraził. Czy to wszystko miało jakiekolwiek znaczenie? W tym momencie młody Crouch zdawał się na dnie, dnie, w którym nie miało znaczenia, jak bardzo jest godzien, czy też nie. - Jebać to wszystko. - stwierdził chrapliwym głosem, który zakrawał o głośny szept. Ciągłe trzymanie w dłoni kawałków szkła z własnymi drobinkami krwi wprawiły go w dziwaczną radość. Szeroki uśmiech, który w połączeniu ze sterczącymi włosami dawał niecodzienny obraz, przemienił się w grymas złości. Zgarnął szklankę z alkoholem i przechylił ją, jednym haustem wypijając wszystko. Ostre szczypanie w gardle, dziwaczny ból w splocie słonecznym i ciepłe uczucie pasm wody na karku powoli stawały się wspomnieniem, które racjonalny i dystyngowany umysł ciemnowłosego Ślizgona wyprze wraz z nadejściem poranka. - Możesz mówić i robić co chcesz, nie będę Ci niczego zabraniał. Pamiętaj tylko, że każdy z nas ma rodzinę...bliższą, dalszą, związaną krwią, czy też nie....jest mi to kompletnie obojętne. - mruknął pod nosem, wypowiadając słowa jak wyliczankę za czasów dzieciństwa. Nawet nie patrzył na Gloma, zwyczajnie zgniatał i otwierał dłoń z drobinkami szkła, które tworzyły nowe, krwawe wzory wewnątrz jego ręki. Czy był świadom groźby, którą składał, czy też jego umysł potrzebował zwyczajnego upustu myśli...raczej nikt nie jest w stanie odpowiedzieć.
Marcus Glom
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Czw 16 Sie 2018, 21:27
W jednej chwili cały plan runął - nawet nie dlatego, że Crouch uparcie nie chciał współpracować. Raczej z tego względu że po jego reakcji, Glom mógł mieć tylko jeden wniosek - ten niezrównoważony typ wcale nie był osobą, za którą go uważał. Płytki, poddający się emocjom, pozbawiony głębi której próżno w nim poszukiwał - prawda była taka, że po tym co kolega z dormitorium mu zaserwował, to miał o nim już jasno określone zdanie. Uważał go za totalnego idiotę, który jest nie wart w pełni jego uwagi. Nawet jeśli chociaż przez chwilę mógłby spróbować wyciągnąć coś z niego i sprawić, że chłopak stanie się użyteczną marionetką, to prawdopodobnie nie skorzystałby. Był bowiem pewien, że prędzej czy później ta nieumiejętność pohamowania swoich nędznych, ludzkich emocji sprawi, że Ślizgon zrujnowałby wszystko - choćby i ktoś ułożył genialny plan, to brak umiejętności panowania nad sobą poszczególnych pionków, mógł sprawić że wszystko pójdzie w pizdu. Tacy jak on nadawali się co najwyżej na podnóżki samozwańczych lordów lub innych jednostek które najzwyczajniej w świecie są zbyt tępe, żeby dać sobie radę z utrzymaniem władzy. Chwilę później jednak Barty go rozbawił. Pozwolił sobie na pełny szyderczy uśmiech. - Rodzina, bliscy...żałosne. Naprawdę myślisz, że ktoś mógłby mnie dotknąć poprzez atakowanie osób, które nic dla mnie nie znaczą lub są już martwe? Rozczarowujące - rzucił i sięgnął po swoją szklankę, opróżniając ją. Irytowało go, gdy ktoś z taką mała gamą możliwości intelektualnych nie potrafił nawet zrozumieć, gdzie jest jego miejsce. Miał ochotę go zniszczyć tu i teraz, aby pokazać mu jaki błąd właśnie popełniał, ale powstrzymywało go przed tym jedno. Nawet już mu się nie chciało - był prawie całkowicie przekonany, że jego rozmówca nie byłby w stanie pojąć lekcji i nie zrozumiałby najbardziej banalnych praw rządzących światem, nawet gdyby Glom wsadził mu je w dupę a potem rozsmarował po twarzy. To wszystko nie miało sensu, musiałby marnować swój czas na kogoś, kogo postrzegał jako bombę zegarową, która wybuchnie przy pierwszym lepszym ruchu. Niezbyt inteligentną bombę zegarową. Z takimi się nie dyskutuje. Takim przecina się kabelki. W czaszce. - Rób co chcesz, Crouch. Zostań w swoim żałosnym świecie własnej słabości. Bądź najgorszą zakałą rodziny. Staczaj się na dno, a kiedy pewnego dnia poznasz prawdziwą rozpacz, być może do tego pustego łba dojdzie, że z własnej woli postanowiłeś odrzucić pomoc. Możesz zejść mi z oczu i iść hańbić dalej swoje nazwisko, gdziekolwiek tylko chcesz - powiedział mu beznamiętnie i wrócił na swoje łóżko, odpalając kolejnego papierosa. Zabrał ze sobą też whisky, z którego polał sobie szklankę, po czym zamknął i postawił obok łóżka. Zaczynał powoli obawiać się, że większość jego negatywnych osądów wydanych przez starego Gloma była jak najbardziej prawidłowa, zaś tylko te pozytywne były pomyłką. Ludzie to najniższa forma życia. Żałosne.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Pon 20 Sie 2018, 00:59
Słuchał zdań wypowiadanych przez blondyna i choć wyglądał na osobnika niespełna żadnego rozumu, wszystko kodował w swojej głowie. Nie miał na celu nikomu poważnie zagrozić, w sumie nawet mało interesowało go wywarcie jakiegokolwiek wrażenia na Glomie, był mu obojętny, jak wszystko. Patrzył, nie widząc i nie dostrzegając żadnego księcia Ślizgonów, za którego Marcus się uważał, a przynajmniej takie odnosił wrażenie ciemnowłosy chłopak. Życie we własnej bajce musiało być naprawdę mało ekscytujące. - Fascynujące, masz coś jeszcze do powiedzenia? Sądziłem, że stać Cię na trochę więcej, ale widać niektórych zdolności poznawcze i obserwacyjne są mocno ograniczone, choć naprawdę dobre posunięcie z tym mentorem. - stwierdził sucho, momentalnie podnosząc się z pustą szklanką w dłoni. Jego głos, twarz oraz reszta wizerunku była równie zobojętniała i znudzona, jak co dzień. Nie pławiąc się w ostentacji, a jedynie w swój zwyczajowy, sztywny sposób wyprostował sylwetkę, lekko przechylając głowę na lewą stronę, jakby oglądał jakieś niecodzienny okaz zwierzątka. - Miałem o Tobie trochę lepsze zdanie, żeby tak się rozemocjonować po przyrównaniu do Puchona? Naprawdę bierzesz na poważnie te idiotyczne podziały? Rozumiem zgaszenie fajki, nawet mógłbym przyznać, że ładne ognisko z mojego łóżka, tylko po co to okazywanie emocji. - westchnął pod nosem, tworząc dziwaczne wrażenie, jakby całe to przedstawienie, które miało miejsce...było zwyczajnym testem, a może już kompletnie mu odbiło? Jeśli Glom tak bardzo chciał poznać Bartemiusza, to teraz miał ku temu najlepszą okazję. Różdżka, która w międzyczasie zniknęła gdzieś z głównego pola widzenia, zaraz znalazła się w ręku chłopaka, który bez żadnej większej emocji wymalowanej na twarzy, przelewitował ją na stolik obok łóżka blondyna. Odwrócił się w kierunku własnego prostokąta, w którym miał wszystkie książki i dwoma prostymi zaklęciami sprowadził miejsce do tego samego stanu, w którym je zastał przy wejściu. Jedno wystarczyło na ugaszenie, a drugie do uporządkowania całego syfu związanego z popiołem. Notatki? Nie były przecież przedmiotem, za który dałby się poćwiartować. Wcześniejsze słowa i sam tragizm miał jedynie na celu sprawdzić współlokatora, z którym wcześniej nie utrzymywał żadnego kontaktu. Jeśli w tym momencie sprawił, że ich drogi rozejdą się w dwóch innych kierunkach..trudno, przecież nie będzie za nikim płakał. Uchylenie rąbka tajemnicy o sobie i przemienienie tego w kłamstwo jest przecież oszustwem doskonałym, bo co też Marcus może z tego wszystkiego wyciągnąć, poza tym, że jego rówieśnik jest nienormalny, żadna nowość. Bez żadnego spięcia wyciągnął drobinki szkła, przekierowując je na ścianę obok drzwi, na której się rozbiły w mniejsze części, tworząc na chwilę deszcz błyszczących kryształów. Położył się na łóżku, wpatrując w swoje poddasze. Ciekawe, czy Filch wciąż patroluje Zakazane Skrzydło...
Marcus Glom
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Sob 25 Sie 2018, 23:35
Spojrzał lekko zaskoczony na znajomego z dormitorium. Zamrugał trzykrotnie. Po prostu nie mógł uwierzyć w to co widział i słyszał. Naprawdę? Po tak oczywistym wybuchu i braku umiejętności prowadzenia się, próbował jakkolwiek odzyskać twarz? Jeśli miałby jakiekolwiek wątpliwości do tej pory, to zdecydowanie teraz by je stracił - Crouch nie tylko był żałosny i niezrównoważony, ale również nie potrafił rozróżnić tej drobnej granicy szaleństwa, po której przekroczeniu próba obrócenia kota ogonem mogła mu tylko zaszkodzić. Wypuścił powietrze przez nozdrza, po czym odgłos wydawany przez wydychane powietrze powoli przerodził się w ciche, rozbawione syczenie. Chwilę później nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, który świadczył o tym że nie tylko Barty był tu zdecydowanie niezrównoważony psychicznie. Różniło ich tylko to, co Ślizgon podświadomie zawarł w tym zimnym, pozbawionym radości rechocie - psychopatyczne zapędy. - Muszę przyznać, że nigdy nie przestanie mnie zadziwiać jak bezmózgimi istotami potrafią być ludzie - rzucił w końcu, przerywając kolejną falę szyderczego, chłodnego rechotu który uwiązł gdzieś w jego gardle. - Wiesz czym różnię się od tak prostego człowieczyny jak Ty? Nawet jeśli nasze umiejętności i moc byłyby dokładnie takie same, jest coś co by nas odróżniało - kontynuował i zrobił lekką pauzę by zaciągnąć się papierosem. - Instynkt - rzucił, wypuszczając dym - Silniejsze jednostki rozwijają w sobie morderczy instynkt, by dominować i szlachtować słabsze jednostki. To jest coś, czego Ty nie masz, Bartemiuszu Crouchu Juniorze. To sprawia, że jesteś słaby - zakończył wreszcie swoją mała przemowę i zajął się ponownie papierosem. Dodatkowo odnotował fakt, że chłopak zupełnie nie zrozumiał powodu jego irytacji, jeśli tak można nazwać jego gwałtowną reakcję. Ślizgon chyba myślał, że Glom się wściekł o nazwanie go Puchonem i zupełnie nie brał pod uwagę, że gniew chłopaka wziął się z braku kultury rozmówcy i niezbyt wyszukanej obrazy. To tylko sprawiało, że przy całej swojej próbie zachowania resztek godności, wyszedł na znacznie głupszego niż Marcus się po nim spodziewał. Naprawdę, oczekiwał zdecydowanie więcej - wręcz był zaskoczony, tak nieprzyjemnie kiepskim rezultatem tego osądu. Nie podobało mu się też, gdy istota niższa próbowała patrzyć na niego z góry - zdecydowanie go to irytowało. Nie trawił gdy ktoś nie znał swojego miejsca w hierarchii, nie potrafił wręcz znieść tego, że istoty tak żałośnie podatne na wpływy otoczenia czasem nie potrafiły zrozumieć, że czego by nie zrobiły, to patrzą cały czas w górę. Jak wysoko nie udałoby im się wspiąć - on sam był istotą absolutną, która uniemożliwiała im przekroczenie dzielącej ich bariery. Mógłby to zignorować, pogodzić się z myślą że głupota po prostu istnieje i prędzej czy później, śmierć zweryfikuje takie osoby. Mógłby. Był jednak znudzony, miał wystarczająco dużo czasu - czemu by nie wprowadzić w to spokojne miejsce trochę chaosu? Dopalił papierosa i jeszcze raz dolał sobie whisky, opróżniając szklankę. Confringo - rzucił niewerbalnie, machając różdżką. Nie na samego Barty'ego, co to to nie - po raz kolejny celował w jego otoczenie, tym razem konkretnie w łóżko na którym spoczywał Ślizgon. Rozczarowujący wynik jego osądu musiał zostać jakoś odreagowany - a czy jest jakiś lepszy sposób, niż wprowadzenie trochę więcej chaosu dla samego w sobie chaosu? Choćby miał rozpierdzielić całe cholerne dormitorium, przynajmniej zazna trochę rozrywki. Wstał i wycelował spokojnie różdżką w rówieśnika. - Jednakże nie pozwalam by ktoś działający stojący naprzeciw mnie, patrzył na mnie z góry. Powinieneś znać swoje miejsce - powiedział cicho.
Barty Crouch Jr.
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium. Wto 18 Wrz 2018, 02:43
Błąd, błąd, błąd. Cała sytuacja zdawała się być wyimaginowaniem najgorszej reakcji na jawną sprzeczkę z osobnikiem zalatującym lekko osobowością psychopaty, ale czy Barty był tego świadom? Równie niepewnym jest sam fakt posiadania przez niego jakiejkolwiek chęci do roztrząsania zaistniałej sytuacji. Chciał choć na chwilę zaspokoić swoją potrzebę ciszy, która aktualnie nie zmuszała go do niczego innego jak zwyczajnego wyparcia swojego zachowania sprzed chwili. Skrajność, w którą wpadł znienacka nie była żadnym powodem do niepokoju, wręcz przeciwnie, uznawał to za coś normalnego, bo przecież przed chwilą tylko grał, prawda? Płonne chwile spokoju, które nawet nie zdążyły w pełni wypełnić głowy młodego Croucha, momentalnie przemieniły się w istną katorgę. Ciemnowłosy szóstoklasista wraz z nadejściem fali bólu uświadomił sobie, że leży na podłodze. Czuł krew spływającą po łydce, prosto na drewnianą posadzkę, choć w napływie adrenaliny nic sobie z tego nie zrobił, wręcz przeciwnie. W trakcie, kiedy blondyn wygłaszał swoją płomienistą mowę, ten jednym, nerwowym ruchem wyciągnął różdżkę, celując w rówieśnika i bez zastanowienia warknął - Incarcerous Dopiero po nagłym ruchu wykonanym różdżką, Bartemiusz zorientował się, że piekielnie boli go nie tylko noga, ale również całe plecy, a także głowa, w której znów wyczuwał odłamki jakiegoś tworzywa. Tym razem zaatakowało go nie szkło, a drewno, które wcześniej tworzyło jego łóżko. Ewidentnie materac złagodził zetknięcie odłamków materiału z ciałem Ślizgona, choć niestety nie była to stuprocentowa ochrona. Czując ciągły ból w łydce, skierował na nią swój wzrok. Z tyłu nogi nastolatka wystawał drewniany element wbity pod mniej-więcej pięćdziesięciostopniowym kątem, mroczki w oczach raczej nie pomagały w wymierzeniu konkretnej wartości odchylenia. Crouch kompletnie nie spodziewał się takich obrażeń, których widok sprawił, że zachłysnął się powietrzem. Niewiele robił sobie z faktu, iż zaklął swojego rówieśnika i właśnie teraz był czas na wykorzystanie swojej przewagi. Z trudem dochodziło do niego co wystaje z jego kończyny i kiedy w końcu zebrał się w sobie, wstał. Chłodne opanowanie było wymalowane na jego twarzy o wiele wyraźniej niż wcześniej. Surowe rysy nadały mu więcej opanowania, którym biła jego niezaprzeczalnie wyprostowana postawa. Wewnętrznie wręcz kipiał. - Waddiwasi – skierował swoją różdżkę w stronę szafki blondyna, by nakierować ją na miejsce, w którym wcześniej stał długowłosy. Wiedział, że spotkanie ze szklankami będzie równie przyjemne, co jego z drewnianymi odłamkami łóżka, choć czy jego cel osiągnął równie przyjazne skutki? – Znaj swoje miejsce. – trzy proste, chłodno wypowiedziane słowa, nie napawał go specjalnym uczuciem. Ogniki tańczące w jego oczach były jedyną formą uciechy jaką można było zauważyć na jego twarzy. Paraliż bólu nie pozwalał mu nawet ruszyć się na krok, choć bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, iż każda sekunda przybliża go do własnej zagłady. Blondyn musiał być wściekły, niezależnie od tego jaki skutek miały zaklęcia Croucha. Barty nawet nie wiedział, kiedy znalazł się za drzwiami i ciężkim krokiem szedł w stronę Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Spodziewał się nikogo nie spotkać, choć na wszelki wypadek, od razu po wyjściu z pokoju, rzucił na siebie zaklęcie Kameleona. Nie było potrzeby na widowiska i skandale, to była sprawa między Glomem, a Crouchem.
KONIEC WSPOMNIENIA, o.
Sponsored content
Temat: Re: Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium.
Przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej, a ciekawe obiekty obserwacyjne - w dormitorium.