Śnieg głośno trzeszczał podczas stawiania każdego kroku, szczególnie pod ciężkimi glanami. Chłopak zostawiał za sobą długą ścieżkę biało- błotnych śladów. Mimo ujemnej temperatury Castiel miał ciepłe dłonie, co zawdzięczał swojej termoregulacji. Szedł ścieżką z nosem w najnowszym wydaniu Proroka Codziennego. Miał go przekazać nienaruszonego Nessie ale znając jego podejście do przedmiotów należących akurat do niej, nie miał oporów by nie otworzyć artykułu z folii. Pamiętał, że coś ze środka wypadło i spieprzyło - breloczek, koperta...cholera wie. Zapewne właśnie na to Temple czekała. Nie zastanawiał się jaka będzie zła za to, bowiem trafił na artykuł dotyczący" wprowadzenia dodatkowych aneksów do spisu zasad i regulaminu dotyczących skrytek bankowych Gringrotta dla świeżo upieczonych pełnoletnich czarodziejów". Castiel, jako osoba bez drzewa genealogicznego, sam musiał się nad tym głowić. Według artykułu Tomwise’a Thetras zmiany będą polegać na wprowadzeniu minimalnej kwoty pieniężnej wymaganej do założenia swojej osobistej skrytki. Przedmioty większe niż dziesięć stóp, które klient banku chciałby przechować, będą skanowane specjalnym zaklęciem wynalezionym przez bankierów do celów poprawy bezpieczeństwa sposobu przechowywania cennych przedmiotów zacnej i wyjątkowej klienteli. Ten cały bełkot wywoływał u Horna zalążki migreny. Ileż by oddał by nie musieć wybierać się o banku pełnego cuchnących i pomarszczonych goblinów. One naprawdę śmierdzą - i to starością. Pewnie najmłodszy z nich miał jakieś dwieście lat. To nienormalne, więc nic dziwnego, że Horn podchodził niechętnie do ich obecności. Całe szczęście, że profesor Flitwick nie roztaczał wokół siebie takiej woni. Ślizgon nie zwracał uwagi na mijających go ludzi. Nie wpadał na nich tylko przez ich własną intuicję by zejść z drogi zaczytanemu człeczynie. Poprawił czarno-zielony szal tak, by obejmował połowę jego twarzy. Nie prószyło, co było mu na rękę. Nie ma nic gorszego niż śnieg władający do oczu. Na samą myśl o jutrzejszym treningu quidditcha robiło mu się zimno. W radiu mawiano, że dzisiejszy dzień jest wyjątkiem w tym miesiącu, który docelowo ma dać wszystkim popalić przez intensywne opady śniegu bądź śniegu z deszczem. Raz się prawie wyłożył na ziemi, gdy źle ustawił stopę. Złapał równowagę w ostatniej chwili. Nie mógł się doczekać aż zaszyje się w ciepłym i suchym Pokoju Wspólnym Slytherinu, z kotowatym na kolanach i resztą Proroka. Póki może, będzie chować się przed pogodą. Jutro przemoknie i wymarznie się za wszystkie czasy. Musi zagadać do Alecto czy nie zna może zaklęcia systematycznie usuwającego szron z trzonka miotły i witek. Pomady miotlarskie zawodziły, musiałby kupić niezwykle drogą, którą starczyłaby raptem na cztery użycia. Westchnął i przewrócił stronę gazety. O tak, jest już ciekawiej. Jeden z polityków skompromitował się na zebraniu. Ktoś rzucił na niego zaklęcie zdejmujące portki. Zaśmiał się przez szal. Prorok to zabawne źródło plot.