Temat: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 17:13
Opis wspomnienia
Pogardzani go nienawidzą. Odkrył prosty sposób na opuszczenie strefy pogardy Nemesis i to bynajmniej nie przez wykorzystanie jej upodobań do spędzania wolnego czasu w męskim(i nie tylko) gronie. Wejdź i sprawdź jak to zrobił!
Osoby: Marcus Glom, Nemesis Sigita
Czas: Wrzesień 1977
Miejsce: fontanna na dziedzińcu
Kolejny rok w Hogwarcie. Siódmy. Ostatni. Szlag by to trafił, Kraken przetrawił. Nemesis nie zżyła się zbytnio z samą szkołą, nie miała też tutaj znajomości, bez których nie wyobrażała sobie życia. Owszem, znalazła parę ciekawych jednostek, których mimo wszystko będzie jej brakować, ale przeżyje. Po pary tygodniach zobojętnieje, skupi się na czymś innym, szczególnie, że bez względu na jej zdanie na ten temat, jej uwaga zostanie siłą skierowana w stronę matki i Mavericka. Gdyby nie to, że była przeznaczona nekromancji i wsiąkła w tę dziedzinę magii całym swoim jestestwem to życzyłaby, by ich prace się nie powiodły, by badania Nameryth ponownie przykrył kurz. Niestety, zbyt wielka jej część pragnęła być w mniejszym lub większym stopniu świadkiem przełomu. Liczyła, że nieświadomie brat do jej do ręki narzędzia, by zrobić z nich swe sługi. Otworzyła oczy, patrząc na leniwie przesuwające się chmury po dosyć ponurym niebie, nawet jak na tę porę roku, kiedy deszcz przypomina boskie narzędzie do zatopienia Wysp Brytyjskich. Zupełnie jakby co jesień Byt Wyższy przypominał sobie, że pierwotnie ten skrawek suchego lądu miał nie istnieć. Leżenie na brzegu fontanny było zadziwiająco odprężające, szczególnie, gdy większość szkoły ślęczy nad książkami podczas lekcji. Nieładnie, Sigita, żeby tak na starcie podkładać się pod szlabany i karne prace domowe? Przynosić wstyd dumnej linii przodków? Co by powiedziała twoja... Pierdol się, głosie w mojej głowie. Sięgnęła leniwie do torby, wyciągając z kieszeni paczkę czerwonych Marlboro. Odpaliła papierosa zaklęciem i zaciągnęła się tak mocno, jakby chciała, żeby dym spalił jej organy wewnętrzne. Przetrzymała go chwile w płucach, po czym leniwie pozwoliła, by ulatywał z jej lekko rozchylonych ust. Pierdolcie się wszyscy. Kraken wspiął się sprawnie po ścianie fontanny, by po paru rundkach w tę i z powrotem wzdłuż jej tułowia w końcu przycupnąć na prawym udzie. Wyglądał jak wspaniała ozdoba zakolanówek na Halloween. Musi to przemyśleć, a najlepiej przetestować na jakiejś uczennicy o wątłej psychice. Może zemdleje, może spadnie ze schodów, może się zabije? Gdyby wybrać szlamę to prawie jak działalność charytatywna, sprzątanie Matki Ziemi. Kto by pomyślał, że z niej taki zapalony ekolog. - Kolejny rok, kolejne pasmo rozczarowań. Czasami idzie zapomnieć, że Hogwart to szkoła żywych, same inferiusy kiepskiej klasy. Sztywna kompania. - powiedziała cicho, wciąż obserwując kłębiące się na niebie obłoki, palcami muskając to udo, to Krakena. Gdyby nie spodenki pod tą skróconą spódniczką... A zresztą, tego dnia miała to w tak głębokim poważaniu, że w tym dole znalazłoby sie miejsce na wszystkie szlamy, charłaki i mugoli tego świata.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 17:35
Jak mógł nigdy tego nie zauważyć? Tkwił tu już pięć lat, zaczynał rok szósty - jak mógł do tej pory nie zorientować się, jak bardzo te nędzne marionetki których pełno było w tej szkole działają mu na nerwy? Jak bardzo puste z nich manekiny, z tymi ich urojonymi problemami i brakiem zainteresowań. Nikt z nich nawet nie liznął prawdziwego życia, mimo to "piją by zapomnieć", jedzą mimo że nie doświadczyli nigdy uczucia które naprawdę można nazwać głodem - coś w rodzaju instynktu przetrwania, który nakazuje by zjadać słabsze jednostki. Niestety, od początku tego roku coraz boleśniej się o tym orientował. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że oni wszyscy są zdecydowanie niższą formą życia. Od samego ranka nie dawało mu to spokoju - mierził go fakt, że tak bardzo odstawał od innych, to powodowało że na świecie nie było dla niego przeciwników. A to denerwowało - gdy nie było poziomu do którego chciałby dorównać, zaś jedyne co miał to bolesna świadomość że jest napiętnowany. Piętno oczekiwań rodziców, które aktualnie rozrosło się do jego własnych wymagań wobec siebie, do potrzeby ciągłego wygrywania, do przekonania że wygrana jest wszystkim i on, jako zwycięzca ma prawo jako jedyny dyktować zasady. Śmierciożercy, Lord Voldemort, Ministerstwo Magii - to wszystko też go denerwowało, banda zadufanych w sobie kretynów uważających że mogą wydawać komukolwiek rozkazy. Aż robiło mu się niedobrze. Postanowił oddalić się trochę od szkolnego zgiełku i wyciszyć przy fontannie. Odziany był w jeden ze swoich letnich płaszczy, rozpięty i z podwiniętymi rękawami, kapelusz z którym się nie rozstawał a także białą, dość obcisłą koszulkę, wizualnie powiększającą mu jego ubogą muskulaturę, z napisem "Ruler Of Death", stylizowaną tak jakby ktoś napisał to krwią. Do wszystkiego dochodził fakt, że był dość zirytowany przez co jego źrenice miały ich swoisty, dziwny kształt. To z kolei nadawało mu trochę upiornego wyglądu - i dobrze, wszyscy będą wiedzieć by zejść mu z drogi. Kiedy dotarł do fontanny zdał sobie sprawę z dwóch wyjątkowo irytujących faktów. Po pierwsze, zapomniał papierosów. Po drugie, miejscówka była już zajęta przez Nemesis. Nie był w stanie jej znieść, jej pogarda do wszystkiego w okół, fanatyczne przekonania, pociąg do nekromancji...dlaczego właściwie jej nie znosił? Jak się nad tym zastanowił, ten opis brzmi nie najgorzej. Może powinien dać jej drugą szansę? Zauważył już że jego osąd wobec innych zdecydowanie się zmienił - może teraz, na tle innych podludzi, to właśnie ta niewiasta wyda mu się zdecydowanie bardziej interesująca? Podszedł do niej powoli i zmierzył ją wzrokiem - nie mógł odmówić jej urody. Bardzo też spodobał mu się ptasznik - pająki były wspaniałymi stworzeniami, nie był w stanie pojąć jak głupim trzeba być by nie pasjonować się tymi wspaniałymi ośmionogami. - Uroczy - rzucił cicho o Krakenie. Obdarzył ją kolejnym chłodnym spojrzeniem. Nie wrogim, co to to nie - po prostu chłodnym, zdystansowanym a z racji na jego obecny stan psychiczny, gdzieś pomiędzy tym pałętały się iskierki zdrowej, ludzkiej nienawiści do wszystkiego w okół. - Poczęstuj mnie papierosem, Nemesis - dodał jeszcze, nie podnosząc głosu, jednakże nie była to prośba. Każdy kto chociaż trochę potrafi odczytać emocje, był w stanie zorientować się że to był rozkaz. Nawet jeśli to niegrzeczne nie obchodziło go to. Zamierzał dać jej drugą szansę na zdobycie swojego zainteresowania, ale nie zamierzał też się przed nią płaszczyć czy całować ją po stopach. Prędzej po udach, jeśli już. Każdy jednak musiał być świadom - Marcus Glom nie prosi. Nie musi. A Ci którzy uważali że mogą się mu przeciwstawiać, będą mieli dość czasu by żałować tego błędu w bólu i agonii. Nawet zwykły papieros, to coś, czego niebezpiecznie jest mu odmawiać. Taki się stał - twarz tak bardzo inna od tej, którą przedstawiał całemu światu przez większość życia. Jego zmiana była tak diametralna, że można wręcz było posądzić go o rozdwojenie jaźni. Nawet sam nie wiem, czy byłoby to kłamstwem - Glom przed wakacjami i Glom po wakacjach to dwie odrębne jaźni. I wielu zatęskni za tym pierwszym, jeśli oczywiście cenią swoje własne dobro.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 19:04
Głos. Nie spodziewała się tutaj nikogo o tej porze. Inni potencjalni wagarowicze wiedzieli, by do niej nie podchodzi, gdy czerpie radość z własnego towarzystwa, nauczyciele mieli lekcje do prowadzenia, w końcu za coś im płacą. Dyrektor sprawiał wrażenie osoby, która zainteresuje się tym, czym powinna dopiero, gdy wielka armia zawita pod bramy szkoły, roztrzaskując mury w drobny mak zamiast "dzień dobry". Ten żałosny charłak z kolei zacząłby się wydzierać będąc jeszcze w oddali, choćby dojrzał ją z wieży Krukonów. Pomijając fakt, że intruz nijak nie brzmiał jak powód do zastosowania kary śmierci za brak potencjału magicznego. Nie, ten głos działał na zmysły w zupełnie inny sposób niż wszystko, co do tej pory słyszała. Złożony mechanizm ruszył jak z kopyta, nie powodując jednak żadnej gwałtownej reakcji nerwów Ślizgonki. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że czas dookoła zwolnił, roztopił się, spływając po jej nogach, ramionach, twarzy, skapując z chaotycznie rozrzuconych włosów. Dziwne, zupełnie jakby zanurzała się powoli w cieczy gęstszej od wody, jednakże dziwne orzeźwiającej. Jakby zanurzała się we krwi. Skierowała spojrzenie w stronę źródła tego przytępienia jej zmysłów i na ułamek sekundy jej oczy rozszerzyły się, a źrenice zmniejszyły, co przy jej charakterystycznych oczach było aż nazbyt zauważalne. Glom... Ktoś-tam Glom. Nie pamiętała już jego imienia, po tym jak kilka lat temu szybko wylądował w worze z chodzącymi rozczarowaniami. Nie mógł go uratować status krwi, bo nie posiadał tego najbardziej uprzywilejowanego. Nemesis bywała powierzchowna, jednakże nie aż tak, by zadawać się z kimś poniżej jej godności tylko dlatego, że wygląda niczego sobie. Właśnie, gardziła tym gówniarzem(jak niewiele trzeba, by tak kogoś nazwać, zaledwie rok różnicy). Teraz po samym jednym, niewiele znaczącym słowie nie byłaby w stanie go rozpoznać. Uniosła brwi, pozwalając sobie na kilka długich sekund milczenia. Nie zareagowała na pochwałę skierowaną w stronę Krakena, nie odrywając spojrzenia od osoby, którą instynktownie chciał okrążyć, niczym dzikie zwierze, które nie do końca jest pewne czy jego ofiara nie okaże sie większym drapieżnikiem. A propos Krakena, ten niewiele sobie z tego zrobił. Ba, wyjątkowo ożywiony pognał udem Sigity na jej podbrzusze, by w tempie ekspresowym powędrować ścianą fontanny. Potem już kamienna posadzka i z jakiegoś powodu but Marcusa, który najwyraźniej wydawał sie być najwspanialszą metą, najwyższym osiągnięciem w dziejach pajęczych sportowców. Ptasznik zatrzymał się tuż przed podeszwą, dotknął czubka buta, by nagle unieść przednie odnóża i tak skamienieć. Stanowiłoby to co najmniej kuriozalna odskocznię od tego specyficznego spotkania, gdyby nie fakt, że Nem nawet nie spojrzała na swojego pupila. Jej oczy tkwiły nieruchomo, skierowane na twarz Ślizgona. Minęło kilka sekund, gdy w końcu jej wzrok zjechał w dół. Uniosła brew. - Kraken, na spojrzenie Illuminati, czy ciebie twój pajęczy bóg opuścił? - westchnęła zdezorientowana, z zażenowaniem wypisanym na twarzy. Była właśnie w trakcie podnoszenia się, gdy Glom przemówił po raz drugi. Czuła chłód płynący leniwym strumieniem wzdłuż jej pleców od samych cebulek włosów. Leniwym, acz nie znoszącym sprzeciwu, nie biorącym jeńców. Od razu skojarzyła sobie to uczucie z obecnością podczas eksperymentów brata. Znieruchomiała, podpierając się na łokciu, jednak od razu skarciła się w myślach(to znaczy zwyzywała od najgorszych) za tak rażący brak kontroli nad swoim organizmem, i to przed młodszym mieszańcem. Opanuj się, dziewczyno, gdzie twoja godność? W pierwszej chwili chciała prychnąć, wręcz wyśmiać tę śmiałą komendę, ale ta reakcja uwięzła gdzieś po drodze. Zamiast tego zmrużyła oczy, a źrenice na dobre się rozszerzyły. Nagle uśmiechnęła się pogardliwie, acz bardziej cechowało to w tym momencie jej charakter niż stosunek do aktualnego rozmówcy. Po uśmiechu przyszedł cichy chichot, by na samym końcu przeobrazić się w swobodny, nieco szalony śmiech, jakby Nemesis usłyszała fantastyczny żart. Żart wart pół jej rodu. Rzuciła w jego stronę paczką papierosów, wykorzystując czas jej krótkiego lotu na podniesienie się do swobodnego siadu, zakładając nogę na nogę. Poprawiła wisiorek, który w trakcie leżakowania umościł sobie posłanie między jej piersiami, oswobadzając go z ich uścisku. - No proszę, czyżby młody znalazł trochę godności zamiast karty w Czekoladowej Żabie? W końcu jakkolwiek można na ciebie patrzeć bez marnowania cennego czasu. Górował nad nią, szczególnie, ze w przeciwieństwie do niej on stał. Mimo to patrzyła mu prosto w oczy, wytrzymując spojrzenie. Właściwie bardzo dobrze się bawiła. Czuła jak iskry skaczą po jej połączeniach nerwowych, a instynkt podpowiadał, że aury magiczne tej dwójki właśnie się skonfrontowały i żadna nie chce odpuścić. - A juz myślałam, żeby zrobić z ciebie przynieś-wynieś-pozamiataj po twojej głupiej śmierci. Przykro mi teraz.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 19:49
On z kolei od razu kątem oka zauważył starania małego pajęczaka. Obserwował ten zapierający dech w piersiach wyścig, mimo że główną część swego wzroku dalej trzymał na Ślizgonce. Kraken wygrał, unosząc dumnie odnóże czym zdobył sobie trochę sympatii Gloma, mimo że nie miał przeciwników i tak okazał się zwycięzcą. Obdarzył go za to fałszywym, uprzejmym uśmiechem, który przywodził na myśl krainy nordyckich brodaczy, jeśli chodzi o jego temperaturę. Zauważał drobne reakcje jej własnego ciała - mimo że były niewielkie, to od niedawna miał swoje nowe, analityczne spojrzenie. Nawet gdy coś starało się mu umknąć za wszelką cenę i tak to zazwyczaj dostrzegał, czym nadrabiał większość swoich rażących braków. Spostrzegawczość to potężny oręż, a on dbał o to by jego naturalny talent obserwacyjny zawsze był wspierany poprzez cały czas ewoluujące zdolności. Jak się do tego doda umiejętności taktyczne na zatrważająco wysokim poziomie, sprawiało to obraz kogoś komu nie tylko nic nie umyka, ale również potrafi to wykorzystać. Czy był absolutem czy nie, to raczej kwestia sporna, ale raczej nie można było mu odmówić że jeśli nie on...to kto? Nie umknął jego uwadze też nagły wybuch śmiechu. To tak bardzo nie pasowało do wszystkiego, że nie mógł stwierdzić nic innego jak to, że zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Ten nagły atak wesołości nie spotkał się z żadną widoczną reakcją z jego strony - w dalszym ciągu stał tam wyprostowany, chłodny, roztaczając swoją nową aurę która niejednego mogła wpędzić w stany lękowe. Tak jakby zebrać cała presję tego świata w jednym kufelku i wylać go komuś na głowę. Tylko refleks ścigającego pozwolił mu złapać papierosy, rzucone mu przez Nemesis. Gdyby je opuścił, mogłoby to sprawić że ośmieszyłby się. Jednakże on się nie ośmieszał - nie pozwalał sobie nawet na takie drobne błędy, mając świadomość że jego oczekiwania wobec siebie są zbyt duże by okazać jakąkolwiek słabość w jakimkolwiek wydaniu. A to wystarczyło, by nawet jego własne ciało podporządkowało się jego rozkazom za każdym razem gdy tego chciał. - Mugolskie fajki - mruknął pod nosem - Trochę obrzydliwe - dodał bardzo cicho, sam do siebie. Czy miał świadomość że dziewczyna go na pewno słyszy, pomimo szumu fontanny, czy był to jakiś jego błąd? Tylko sam Marcus mógł to wiedzieć. Nie zamierzał jednak narzekać. Nie miał tutaj swoich ulubionych papierosów, musiał więc zadowolić się tym syfem dla ubogich. Sprawnym ruchem otworzył paczkę, przyłożył ją do ust wyciągając jednego papierosa i z rozmachem odsunął paczkę. Następnie sięgnął po różdżkę i końcem odpalił, zaciągając się. Tak jak się spodziewał - strasznie słabe, najwyraźniej mugolskie płuca nie były w stanie znieść porządnego papierosa. Co prawda nigdy nie był rasistą, ba, wychowywał się wśród mugoli, jednakże ostatnimi czasy zaczynał nimi trochę gardzić. Nawet nie potrafili korzystać z magii, a kiedy nawet z niej nie korzystali - on wciąż był od nich lepszy w sportach, mimo swojej niezbyt imponującej budowy ciała. A skoro nie używając swojej największej broni, wciąż potrafił ich pobić na każdym polu, to czy naprawdę mieli jakiekolwiek znaczenie? To tylko nędzne robaki, dla których on jest siłą wyższą. Robaki, dla których jest Bogiem, który dokonuje Cudów. Mógłby ich wykonać całą generację, używając tylko najprostszych zaklęć. To sprawiało że byli żałośni. - Nie. Po prostu zrozumiałem, jak bardzo nic nie jest warte mojej uwagi - odbił piłeczkę, częstując ją uprzejmym uśmiechem, obejmującym same usta. Jego oczy dalej były zimne i emanowały czymś, co przywodziło na myśl czystą destrukcję. Takie drobne wymiany zdań, w czymś pomiędzy żartobliwym tonem a powagą pełną podniosłości, to całkiem niezły sposób na nawiązanie jakiejś relacji. Nie wiedział czy będzie zamierzał ją tolerować. Wtem padło coś, co sprawiło że udało jej się go wyprowadzić z równowagi, w pewien sposób. Sama myśl że ona chciała sobie zrobić z niego sługę. Najpierw uniósł brwi, a później wybuchnął zimnym, lekko opętańczym śmiechem. Nie chciał być złośliwy - naprawdę go to rozbawiło. Ktoś kto wydaje rozkazy jemu? Był pewien że nawet jako inferius, pierwszym co by zrobił byłoby zabicie swego twórcy i dalsze dążenie do ukazania światu, jak okrutnie los rozdziela pulę genetycznego talentu. Był stuprocentowo przekonany nawet jako bezmózgie zombie przekroczyłby swe fizyczne limity, żeby zgnieść każdego kto stanie mu na drodze. Utrzymywał dalej kontakt wzrokowy, a jego spojrzenie wydawało się z każdą chwilą głębsze, pełniejsze, bardziej napierające - zupełnie jakby chciał zobaczyć wnętrze jej czaszki. Prześwietlające - to całkiem niezłe słowo. W końcu przestał się śmiać. - Wybacz że zrobiłem Ci przykrość - powiedział cicho, pozwalając sobie na trochę sarkazmu w głosie - Jednakże to ja wydaję rozkazy. A one są absolutne. Martwy czy nie martwy - chyba nie myślisz, że pochyliłbym głowę przed kimkolwiek? Idealne słowo? Presja. Każde jego słowo emanowało dumą, pychą, władczością. Nawet jeśli nie mówił nic szczególnego, to po samym tonie można było wyczuć ogromną presję, jaką budował samym sposobem wypowiadania się. Jeśli doda się do tego fakt, że był bardzo wysoki i stał idealnie wyprostowany z uniesioną głową, patrząc w dół robiło to zdecydowanie złowrogie wrażenie. Zamierzone? Nie, raczej już naturalne. Był absolutem. Tylko tle mógł rzec.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 20:40
Pierwszy test zaliczony, choć bardziej przypominało to dopiero wstęp do jakiegokolwiek sprawdzianu. Nie upuszczenie papierosów to już jakiś początek, nawet jeśli był to mugolski wytwór. Cóż miała poradzić, że ta gryfońska larwa miała tylko to przy sobie, gdy Nemesis skończył się zapas tytoniu. Palić się da, a przynajmniej znalazła sposób na nie krzywienie się z odrazą na samą świadomość spod czyich rąk ta czerwono-biała paczuszka wyszła na światło dzienne. Gdy głód nikotyny jest zbyt mocny mózg uruchamia dodatkowe pokłady kreatywności i charyzmy, znajdując wyjście z każdej źle wyglądającej lub brzmiącej sytuacji. - Mugolskie fajki lepiej smakują, gdy wyobrazisz sobie, że każda z nich jest jednym niemagicznym, humanoidalnym istnieniem. - rzuciła luźno, od niechcenia, choć jej oczy nagle się rozszerzyły, a kąciki ust drgały, jakby niepewne, który grymas radości będzie najbardziej adekwatny na tę chwilę. W takich chwilach nie dało się nie stwierdzić, że jest szalona lub po prostu - jest córką swojej matki. - Tylko znikomy wkład twojej siły woli zmusza do pracy płuca, wypełniające się stopniowo ich siłą życiową, zniewalają ją, by chwile potem z pogardą odrzucić, pozwolić im się rozpłynąć, bo taki jest cel ich egzystencji. Drobna pauza, być może zamierzona dla efektu, być może pochłonął ją obraz przed momentem stworzony w jej głowie. Istniała duża szansa, że nawet Sigita nie określiłaby nieomylnie prawdziwej wersji wydarzeń, szczególnie, że chwilę potem przekręciła głowę i spojrzała gdzieś w bok, opierając podbródek na wierzchu dłoni. - Chociaż mięso armatnie zawsze było przydatne w historii. Sposób w jaki dokończyła te rozważania był tak różny od wcześniejszych wywodów, że można było odnieść wrażenie, że na brzegu fontanny siedzą dwie dziewczyny, jedna bardziej niebezpieczna od drugiej. Którakolwiek by nie przejmowała kontroli w obecnej sytuacji, to nie miało znaczenia. I tak Nemesis nic sobie nie robiła z chłodu, którym Glom ja raczył przy każdym słowie, które opuszczało jego usta. Mogłaby by twierdzić, że to wręcz na swój sposób urocze, gdyby nie to, że było to zbyt przesadzone jak na jej gust. Był pewien zgrzyt, który doszedł do głosu, kiedy Ślizgon uraczył ją wywodem na temat potęgi swej woli, pokusiwszy się o kpinę z wielu pokoleń najwspanialszych nekromantów. Znała na pamięć historię swego rodu, tłuczono jej do głowy najmniejsze szczegóły życiorysów najważniejszych osobistości, przeplatając omawianiem największych osiągnięć. Mając w zanadrzu taką wiedzę deklaracje szóstorocznego co najmniej wywoływały w niej politowanie oraz rozbawienie godne najszczęśliwszego brzdąca w dzień swoich urodzin. Uniosła brwi, wpatrując się w swojego rozmówcę niczym w maga, który właśnie naucza ją najwspanialszego ożywienia nieumarłego w dziejach tego świata. Pozwoliła mu skończyć, powoli uniosła dłonie, po czym zaczęła klaskać. - No, no, młody, ładny efekt. Może będą z ciebie ludzie, jeśli utrzymasz tę pozę przed większością szkoły. Reputacja wiele zyskuje. Aczkolwiek trochę poleciałeś z fantazją. Nie dość że zima idzie, więc nadmiar zlodowacenia nikomu nie jest potrzebny to na dodatek jesteś przy tym strasznie sztywny. Podniosła się zgrabnie, poprawiła zakolanówki, by obie były na tej samej wysokości i podeszła do Gloma. Była od niego o głowę niższa, co jednak nie peszyło jej w żadnym calu. To i tak znacznie mniejsza różnica wzrostu niż między nią a większością chłopaków w Hogwarcie, nawet nauczyciele nie wybijali się w tej skali. Nie zapamiętała z ich pierwszej interakcji, by był taki wysoki. A zresztą. Stanęła obok niego, skierowana przodem w przeciwnym kierunku. Ich ramiona prawie się stykały, a w tym zbliżeniu brakowało jedynie iskier, drobnych wyładowań magicznych świadczących o nadal trwającej walce o dominację. - Gdybyś faktycznie był kimś wyjątkowym twój teatr jednego aktora byłby bardziej naturalny. Chociaż muszę ci oddać jedno. - podniosła dłoń i poklepała go po ramieniu tuż pod obojczykiem. - W końcu dostarczasz mi rozrywki. Oby tak dalej, młody, może nie tylko twój but będzie interesujący. Kraken jak na zawołanie ożywił się i popędził wzdłuż jej nogi, tułowiem, aż w końcu spoczął dumnie na ramieniu Ślizgonki, z szeroko rozstawionymi odnóżami. Mógłby przywodzić na myśl oryginalny prototyp fragmentu pancerza. Nawet on mógł poczuć, że powietrze zaczyna gęstnieć, choć jeszcze nawet jego instynkt nie znał odpowiedzi na pytanie o powód i szerokie spektrum konsekwencji.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 21:13
- Więc aby uprzyjemnić sobie palenie, wyobrażasz sobie że masz mugola w ustach? To dość obleśne mruknął w odpowiedzi pomiędzy jednym zaciągnięciem a drugim. Wbrew powszechnej opinii, Marcus Glom miał poczucie humoru - po prostu większość osób nie zasługiwała na takie uczłowieczanie się z jego strony, byli zwyczajnie nie godni. Nie skomentował drugiej części wypowiedzi, jednakże w myślach cały czas ją osądzał, oceniał. Zupełnie jakby dookoła jej osoby pojawiały się liczby, z których byłby w stanie wykalkulować jakim dokładnie typem osoby jest, jak dokładnie powinien do niej podchodzić, co gra wewnątrz jej duszy. Musiał jednak odnotować jedno - zdecydowanie lepiej się prezentowała teraz, gdy poznał smak życia i zrozumiał co naprawdę jest ważne w życiu, niż wtedy kiedy był młodszy i zdecydowanie mniej dojrzały. Teraz, pierwszy raz odkąd ją znał, po raz pierwszy wydawała mu się osobą interesującą. Nie odrzucała go myśl o spędzeniu z nią czasu wolnego - ba, ta wymiana zdań dawała mu rozrywkę, całkiem nie najgorzej się przez to bawił. Irytacja powoli malała, a jej miejsce zajmowała czysta duma i zainteresowanie. A to sprawiało że miał pewność iż będą się razem wybornie bawić. - Ludzie? - spytał i wybuchł najprawdziwszym, szyderczym śmiechem. Cóż za poczucie humoru - coraz bardziej przekonywała go do tego, że niezależnie od tego jak zakończy się ta rozmowa to będą mieli prawdziwy ubaw - Czym zasłużyłem sobie na sprowadzenie do rangi człowieka? My, osoby zajmujące się prawdziwą magią jesteśmy czymś więcej. Myślałem że to wiesz - ta wypowiedź nie była już szydercza. Nie była nawet chłodna. Powiedział to rzeczowo i beznamiętnie, jako suchy fakt. Być może dało się wyczuć w nim nutkę zaskoczenia - nigdy by nie pomyślał, że ktoś będzie stawiał go na równi z resztą tego bezwartościowego tałatajstwa. Będą z niego ludzie? Oby nie, bo to by znaczyło że będzie musiał wiele stracić, żeby móc upaść tak nisko. W tym momencie jednak i ona dopuściła się karygodnego przewinienia - "gdybyś faktycznie był kimś wyjątkowym". Te słowa odbiły się po jego czaszce, trafiając idealnie w cały jego światopogląd. "Gdybyś był kimś wyjątkowym". Sugerowanie że nim nie jest, sprawiło że jego źrenice zwęziły się do maksimum a jego aura nieznacznie się zmieniła. Doszła do niej wyniosła irytacja i apodyktyczność którą niedawno w sobie odkrył. Teraz faktycznie można było powiedzieć że zapierał dech w piersiach. Nie patrzył na nią gdy go dotknęła, jednakże jego reakcja była dość szybka i zdecydowanie pozbawiona przemyślenia. Zareagował instynktownie, bowiem doszło do czegoś co wywołało w nim niezdrową reakcję - taka mała istotka, odważyła się na niego spojrzeć z góry. Popatrzyła na niego z góry. Jak śmiała? Bezczelność w zdrowych dawkach jest zdecydowanie mile widziana - to pewien rodzaj odwagi, czy czegoś tam. Jednakże Slytherin odznaczał się także sprytem, a taki rodzaj zachowania do sprytnych nie należał. - Nie pozwalam nikomu stojącemu przeciwko mnie, patrzyć na mnie z góry - powiedział, tym razem znacznie głośniej niż do tej pory. Odchylił głowę a w jego oczach pojawiły się groźne błyski. Następnie położył rękę na jej ramieniu (tym bliższym, na którym nie było pana Krakena, bo czemu miałby oberwać za nieswoje błędy) i stanowczo nacisnął, sprowadzając ją na kolana - Pochyl swą głowę. Wolę gdy atrakcyjne kobiety spoglądają na mnie z dołu Nie musiał chyba dodawać że każdy inny też powinien na niego patrzyć z dołu, prawda? To był po prostu zgrabnie wpleciony podtekst w pełną dumy i wyższości wypowiedź. Mimo swoich zdolności taktycznych, tego akurat nie planował - to był czysty instynkt, automatyczna reakcja organizmu. Nawet on czuł że jest kimś innym, niż zaledwie kilka miesięcy temu, jednakże teraz to było właśnie jego prawdziwe ja, to które przejęło kontrolę zrodzone z potrzeby wygranej. Nie zamierzał się tego wyzbywać - pozwalał się pochłonąć w pełni swojej nowej osobowości, przejąć kontrolę nad ciałem. Stać się absolutem.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Czw 21 Cze 2018, 22:01
Stało się. Spektakl rozkręcił się zanim ktokolwiek zauważył moment zakończenia prologu. Gdy Nemesis wraca wspomnieniami do tej chwili może przysiąc, że powietrze przyjęło ciężar wszystkich grzechów ludzkości na przestrzeni dziejów. Czas stanął, sparaliżowany energią, która nie manifestowała się w tak trywialny, acz efektowny sposób jak wyładowania elektryczne, migające smugi zielonego światła czy też tańczące kłęby dymu nad bezkresem płomieni trawiących każdy aspekt istnienia. Pojęcie godzin, minut czy nawet sekund straciło na znaczeniu, wywołując coś na kształt zwarcia, błędu kontinuum, którego nie sposób zignorować. Każdy byt, choćby był tylko jednym jedynym obserwatorem w tamtym momencie zignorował swoje obowiązki, by choćby na mgnienie oka otoczyć swoim spojrzeniem ten drobny skrawek świata i wyszczerzyć się w szerokim uśmiechu. Sigita poczuła nagłą zmianę w powietrzu, jej zmysły wywęszyły anomalię niczym rasowe psy gończe, co nie oznaczało, że pozwolono jej na jakąkolwiek reakcję zawczasu. Nim się obejrzała jej mięśnie zareagowały skurczem, jakby gotowała się do ucieczki lub walki najgroźniejszych bestii znanych śmiertelnikom tylko z legend i mitów. Nie była pewna, który scenariusz był prawdziwy, jej instynkt podpowiadał, a raczej wykrzykiwał zbyt sprzeczne komunikaty. Euforia, strach, gniew, adrenalina, ostatni, zabójczo szybki haust powietrza, który nabrała w płuca zanim poczuła jak kolana dotykają zimnego podłoża. Wszystkie zmysły zdawały się być tak wyostrzone jakby każdy z nich wyłączono. Mogła dokładnie poczuć nierówną, wyszczerbioną fakturę kamienia stykającego się z jej skórą, jednocześnie skupiając się na niespodziewanie silnym uścisku dłoni, której właściciel nie wyglądał na kogoś, kto mógłby wykrzesać z siebie choćby połowę z tego w przypływie złości. Wstyd, gniew, istna furia, która zalała jej organy tak potężnym żarem, że zamiast parzyć mroził, zostawiając tylko popiół skuty lodem. I nagłe olśnienie. Nie, to nie wściekłość dochodziła do głosu. To coś, czego nie czuła tak dawno, że zaczęła się zastanawiać czy kiedykolwiek miała okazję. Podniecenie. Ekscytacja wstrząsająca każdą cząsteczką dziewczęcego ciała, pozwalającą nareszcie sprecyzować to, czego nie potrafiła nazwać tak długo, póki nie uderzyło w nią z impetem pędzącego stada Remów. Wyzwanie, rzucone w sposób, który można było interpretować tylko na płaszczyźnie gdzie głos rozsądku zastępował instynkt, a wszelka logika zamieniała się w nicość. Na jej usta wypłynął tak szeroki uśmiech, że w innym stanie emocjonalnym poczułaby jak dawno nie używała aż takiej partii mięśni twarzy. Kraken zbiegł z jej ramienia, zajmując bezpieczny punkt obserwacyjny jakim była torba Ślizgonki, choć po chwili namysłu postanowił jednak zniknąć w jej wnętrzu. Sama Nem powoli uniosła dłoń, by mocno chwycić nią zaciśnięte palce Gloma. Kolejny błysk, błyskawica dewastująca układ nerwowy każdego maga. - Póki musisz używać do tego siły swoich mięśni nie powinieneś nazywać się absolutem. Jej głos był cichy, lecz słowa wyraźne, wypełnione szaleńczą radością. Była pewna, że Marcus słyszy wyraźnie nawet, gdy nabiera powietrza w płuca. Na tym poziomie dialogu podnoszenie głosu było zbędne, tutaj działały zupełnie inne czynniki. Zdjęła pewnym ruchem jego dłoń ze swojego ramienia, prostując się jakby w zwolnionym tempie, unosząc wzrok z zamiarem spotkania oczu, które w końcu widziała na odpowiedniej wysokości i wcale nie miała na myśli wzrostu. - Ale z przyjemnością podniosę tę rękawicę. Chcę być przy tym, gdy uwolnisz pełnię tego, co w sobie trzymasz. Choćbyś negował swoje człowieczeństwo, ono cały czas definiuje twoje życie na podstawowym pułapie pojmowania. Zapamiętaj jedno - człowieczeństwo to grunt, kłody w palenisku. To czy twój płomień ogrzeje dłonie, czy pośle ten cały świat w diabły - to już zupełnie inna kwestia, inne źródło. Przesunęła palcami wzdłuż jego ramienia, by w końcu dotknąć palcem wskazującym skroni, odgarniając przy okazji pasmo prawie białych włosów. Zielone obwódki jej oczu były ledwie zauważalne, mimo że miała je szeroko otwarte, utkwione w jego własnych, pożerając spojrzeniem każdy centymetr potencjału jaki jej ukazał. - Ale mam wrażenie, że jakaś część ciebie doskonale o tym wie.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 15:14
- Prawie Ci wierzę, że nie chcesz bym używał siły - mruknął cicho, nie rozwijając swojej myśli, mając świadomość że kto jak kto, ale akurat ta dziewczyna zrozumie co dokładnie miał namyśli, pomimo niedopowiedzenia. Odczuwał kaskadę sprzecznych uczuć. Z jednej strony, porządnie go zirytowała, z drugiej zafascynowała swoją osobą, z trzeciej jeszcze jego męska część nieśmiało wspominała że szkoda by było uszkodzić taką ładną buźkę, z czwartej zaś jego duma nakazywała mu natychmiast pokazać jej znacznie więcej konsekwencji, udowodnić gdzie powinno być jej miejsce, w obecności kogoś takiego jak on. Gdzieś cicho z tyłu, odzywał się jeszcze inny głos. Głos nakazujący mu odrzucić cała taktykę, jaką mógłby przygotować choćby i w mgnieniu oka, odrzucić wszystkie możliwe plany i zadziałać w inny sposób. Ten cichy głos zdawał się wykrzykiwać z oddali "instynkt". Zupełnie jakby musiał mu to powtarzać - ta niewiasta wywoływała zbyt wiele najróżniejszych odczuć, by mógł sobie pozwolić na zachowanie stoickiego spokoju i odegranie tego niczym partii szachów. Nie potrzebował tego - ten jeden raz, pozwolił swojemu ciału działać wedle własnego kaprysu. Zezwalał na to by jego usta wypowiadały słowa, jakie układały się w nich najlepiej. Czemu miałby się powstrzymywać? Dopiero niedawno odkrył kim naprawdę jest, kim naprawdę powinien być - miał święte prawo pozwolić swojej nowej jaźni zaszaleć, swojej osobowości wypłynąć, wyrzucić w eter wszystko co przez tak wiele lat było stłumione przez idiotyczne ramy norm społecznych. Wtem do całej tej mieszanki wybuchowej doszło jeszcze rozbawienie - człowieczeństwo. To go rozbawiło. Oto wielka nekromantka, Nemesis Sigita poucza go na temat człowieczeństwa. Nie mogło to umknąć jego uwadze, zamierzał również dać jej pewną lekcję. W końcu czyż przeznaczeniem takich jak on, nie powinno być między innymi sprawiać aby niżej postawione byty od niego miały święte prawo, by na podstawie jego doświadczeń stawać się każdego dnia lepszą wersją siebie? Kiedy już zauważył potencjał, czemu miałby nie dołożyć wszelkich starań aby ktoś mógł się do niego zbliżyć poziomem na tyle, by on sam mógł czuć satysfakcje z ponownego zostawiania tej osoby w tyle? - Człowieczeństwo? Gdzie mogę go uświadczyć? - spytał cicho, patrząc jej prosto w oczy, po czym położył dłoń na jej głowie, a jego palce przylgnęły do jej czaszki - Czy odnajdę je, miażdżąc Ci czaszkę? - po tych słowach przesunął rękę niżej, prostując dłoń i przytykając czubki palców pomiędzy jej piersiami, zahaczając przypadkowo (wysoki sądzie, to czysty przypadek) o jej dekolt i lekko go odwijając - - Czy ujrzę je, gdy rozpłatam Ci klatkę piersiową? - przesunął dłoń po jej ciele jeszcze niżej, zatrzymując ją w okolicach pępka i przykładając, z palcami skierowanymi w dół - A może zobaczę je, jeśli wypruję Ci flaki? - cofnął rękę, pozwalając jej spokojnie zwisnąć wzdłuż ciała i nie odwracając wzroku kontynuował przerwany wątek - Jeśli nie mogę ujrzeć, usłyszeć, wyczuć czy posmakować człowieczeństwa, skąd ten irracjonalny pomysł że coś tak bzdurnego istnieje? To tylko idea. Idea, która nie ma znaczenia, niknie przy władzy i potędze. Oczy ideologa są gotowe zamknąć się niczym na komendę, gdy spotkają się z władzą i potęgą. - na chwilę urwał, świdrując ją na wylot spojrzeniem. Pozwolił na chwilę ciszy, licząc że nie postanowi jej przerwać bez powodu. Chciał by te słowa zawisły w powietrzu, by jego rozmówczyni miała okazję je przetrawić. Dopiero wtedy postanowił dodać coś jeszcze. - Jeśli moje człowieczeństwo jest kłodami, w takim razie cieszy mnie, że Szatańska Pożoga nie potrzebuje nic tak irracjonalnego jak podpałka. - czy można to było traktować jako żart? Nie, raczej nie. Bardziej jako grę słowną, która jego zdaniem całkiem nieźle oddawała istotę rzeczy.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 17:36
Gra nabierała tempa, choć prawdopodobnie żadne z nich nie wiedziało jaką nosi nazwę - albo mieli dwa odrębne pomysły jak określić coś, co z zewnątrz wyglądało na zwykłą rozmowę, może czasem z drobnymi urozmaiceniami. Całość sytuacji można było pojąć tylko będąc częścią całego przedsięwzięcia, uczestnicząc w demonstracji sił, walce o dominację połączonej z najdziwniejszą wymianą poglądów. Nemesis chłonęła tężejącą atmosferę, nabrzmiewającą od nadmiaru wrażeń i sprzecznych sygnałów zarówno na poziomie intelektualnym, emocjonalnym jak i magicznym. Jej ciało naprzemian drętwiało, gotowało się do walki na śmierć i życie lub pozwalało na to, by euforyczna fala spokoju zalała każdy centymetr. Mogłaby się w tym wszystkim pogubić, stracić z oczu ścieżkę znaczącą bezpieczny szlak w tym morzu chaosu - nic z tego. Nie, gdy posiadało sie umiejętność spuszczania ze smyczy instynktu, który w takim morzu stanowił największe zagrożenie i najwyższą władzę. Był cholernym Krakenem, wyciągającym macki w stronę swej ofiary, by każda z osobna i wszystkie razem mogły poczuć warstwy, części składowe nowego bywalca na tym placu zabaw. Ślizgonka nie tak dawno temu dorzuciła do ognia swoje trzy pensy, teraz postanowiła pozwolić odbić piłeczkę, by zobaczyć jakiej zagrywki użyje Glom, jaki ruch wykona, jaką postawę przyjmie. Z trudem opanowywała drżenie ciała. Nic zresztą dziwnego, jego źródłem był rosnąca z każdą sekundą ciekawość, podniecenie, którego nie mogła ugasić sama. Mógł to zrobić tylko ten, w którego wbijała ślepia co najmniej jak gdyby w ten sposób miał stanąć przed nią otworem cały ten szesnastoletni umysł. - a może i ciało. Następnego posunięcia Marcusa nie brała pod uwagę, co skutkowało miłym zaskoczeniem. Cóż za niedopowiedzenie, kiedy jego dłoń postanowiła naznaczyć swoją obecnością trzy miejsca na jej ciele od każdego z nich rozprzestrzeniała się fala gorąca, zimna, a to wszystko pulsując niczym energia z samego źródła czystej energii magicznej. Zupełnie jakby ich kręgi magiczne ścierały się w tych momentach na podobieństwo mieczy dwóch największych wrogów. Aura czarodzieja to jedno, ale Nem musiała przyznać, że równie mocno czuję podniecenie czysto seksualne. Od dłuższego czasu tkwiło w letargu, od czasu do czasu przypominając o sobie nieśmiałymi, krótkimi zrywami. Teraz przywodziło to na myśl wściekłego smoka, który w końcu może rozprostować potężne skrzydła i łopota nimi coraz szybciej i szybciej. Gdyby oderwał się od ziemi zostawiłby ogromny ślad, a pęknięcia podłoża sięgałyby wiele mil w każdą stronę. Nie dała tego po sobie poznać, ale miała wielką ochotę płynnym ruchem pokierować dłoń Gloma jeszcze niżej, za krawędź spódniczki mundurka, by następnie pozwolić mu wrócić wzdłuż uda, ale juz pod materiałem. Miał długie palce, co dodatkowo utrudniało powstrzymanie najniższych pragnień na wodzy. Zdecydowanie zbyt długo tkwiła w przymusowej abstynencji seksualnej, skoro aż tyle wysiłku kosztowało ja powstrzymanie drżenie ud i skurczów mięśni. Nie miała jednak zamiaru dać się zdemaskować, odkrywać kart i tracić nad sobą kontroli. Mimo to gdzieś tam w środku poczuła drobny, acz odbijający się echem wybuch frustracji, wręcz irracjonalnej wściekłości, gdy chłopak postanowił uciąć kontakt fizyczny. Pozostawał wzrokowy - i chwała mu za to, gdyż tylko on umożliwił jej wysłuchanie i przetworzenie wywodu szóstoklasisty. Wyczekała, przyzwoliła na pauzę dla efektu, doceniając jej dobrze wkomponowany udział. Westchnęła, kręcąc głową jak nad krnąbrnym i niereformowalnym psiakiem, by w ułamku sekundy roześmiać się opętańczo. Brzmiało to co najmniej... specyficznie, biorąc pod uwagę, że jej głos był cichy, głęboki. Zupełnie jakby gdzieś pomiędzy wnętrznościami Sigity znajdowała się otchłań, a w niej byty nie dające sie pojąć umysłem. Przynajmniej dwa właśnie postanowiły się ujawnić chociaż na moment, dosłownie jeden oddech. Stanęła tuż przed nim, lekko zadzierając głowę. Na podobieństwo wyjątkowo szybkiego węża jej dłoń znalazła się na idealnej wysokości, gdzie powinno znajdować się serce istot takich jak oni. Przyległa płasko do koszuli, bez zbędnego nacisku, acz szybko była w stanie poczuć jak ciepło jego ciała przesiąka przez materiał. - Owszem, Glom. - zaczęła z westchnieniem, unosząc brwi, a jednocześnie pozwalając powiekom nieco opaść. Źrenice zapulsowały, pozwalając sobie na powolną, wręcz nieznośnie flegmatyczną wędrówkę wzdłuż szyi Ślizgona, zatrzymując się na moment na obojczyku, by w końcu spocząć na dłoni, która jeszcze nie tak dawno temu wyciągała z kieszeni torby paczkę Marlboro. Nem przekrzywiła lekko głowę. - Nawet jeśli twoje fantazyjne, łechtające ego postrzeganie człowieczeństwa już swobodnie krąży w żyłach udając krew to zaręczam ci, że jak najbardziej... Rozszerzone do granic możliwości źrenice wróciły, otwierając wrota do świata, którego nie powstydziłby się najbardziej wynaturzony umysł tego padołu zidiocenia. Zielone obwódki dookoła nich zdawały sie pulsować synchronicznie z unoszącą się miarowo klatką piersiową. Palce rozłożyły się i wbiły w tors szybciej niż żmija dosięgająca swą ofiarę. W tym jednym, zabójczo krótkim geście było tyle siły, że każdy mógłby mieć wrażenie, że bez większego problemu Sigita jest w stanie w ten sposób przebić paznokciami skórę, pokruszyć żebra, by chwycić wypełniony krwią mięsień znajdujący się tuż pod jej dłonią. - Ujrzysz je. I nie tylko tym zmysłem będziesz mógł się przekonać o jego obecności. Na przykład twoje przyjemnie pulsuje.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 18:29
Są różne rodzaje gier. Niektóre wymyślone są na poczekaniu, aby zabić trochę nudy. Inne potrafią porwał na długie godziny, wypełnić fascynacją, wznieść się na wyżyny - od zwykłego umilacza czasu, aż do rozgrywki gdzie stawka potrafi być większa niż ktokolwiek mógłby sobie to wyobrazić. Jeszcze inne są po prostu dziwne. W tym wypadku udało im się osiągnąć wszystkie trzy punkty jednocześnie. Absolutnie nie żałował że nie zastał fontanny pustej - obecność Nemesis była zdecydowanie bardziej interesująca niż przebywanie tu w samotności. Każdy jej kolejny ruch wzbudzał w nim kolejną falę sprzecznych emocji, przez którą tylko instynkt mógł go poprowadzić tak aby nie zmęczył się i nie spadł. Mimo to nie dawał tego po sobie poznać - jego ruchy wciąż były opanowane, chociaż wewnątrz cały buzował od...nadmiaru wrażeń? Nie, to złe określenie. Od odpowiedniej ilości wrażeń, adekwatnej do kogoś kto zamierzał jakkolwiek wybić się ponad szarą masę z którą każdego dnia musiał się stykać. Musiał jej oddać to, czego do tej pory jej odmawiał - była interesująca, w takim stopniu że zdecydowanie chętnie przejąłby nad nią władzę. W każdym tego słowa znaczeniu. Zarówno jako przywódca mentalny, generał bojowy jak i kochanek - nie zapominajmy bowiem, Marcus Glom był w dalszym ciągu mężczyzną, miał takie same potrzeby jak każdy inny posiadacz dwóch różdżek. Różdżki i kostura, nie ujmujmy. Zauważył. Nic nie umykało jego uwadze. A raczej zauważyłby gdyby nie fakt, że sam aktualnie był zaledwie w połowie tak spostrzegawczy i taktyczny jak zazwyczaj. Bazując na samym instynkcie, nie mógł w pełni oddać się obserwacji, przez co jeden drobny szczegół mu umknął. W każdym razie za pomocą jego wzroku, słuchu, węchu, dotyku czy smaku, nie był w stanie tego określić. Zauważył to jednak na zgoła innej płaszczyźnie. Po prostu wiedział. Może to instynkt, może to dedukcja. Prawda była taka że jedno i drugie. Instynkt podpowiadał, że nikt nie może nie zareagować na tak śmiałe posunięcie. Dedukcja wtrąciła, że niezadowolenie byłoby wyraźnie widoczne, zaś aprobata mogłaby być skryta. Mimo że nie pomyślał tego wprost, to miał świadomość na czym stoi, ale czy naprawdę go to obchodziło? Raczej nie, nie zważał na to - to mogłoby wywołać ostrożność. Ostrożność i instynkt nie zawsze szły ze sobą w parze, a zdecydowanie za bardzo podobało mu się oddawanie temu drugiemu. Nawet jeśli przez chwile miałby ochotę powrócić do rozmyśleń czysto taktycznych i zachowywania się ostrożnie, tak aby zawsze wyjść obronną ręką to dziewczynie bez problemu udało się zniweczyć takie ewentualne plany, jednym prostym gestem. Nieznaczne ukłucie bólu. Był przyzwyczajony do znacznie większych dawek, ten jednak o ile nie miał znaczenia fizycznego, znacznie więcej zdziałał na polu metafizycznym. Można to było odebrać jako swojego rodzaju atak. A każdy wiedział, że ten kto atakuje wystawia się na ewentualną kontrę. To nie sprzyjało rozważnemu kroczeniu krok za krokiem na wąskim moście ponad ogromną przepaścią. Wręcz przeciwnie - to był jawny znak, że to pora skakać wprost w krater. Nawet jeśli rozbije się o skały, czyż sam lot nie był tego wart? Był, tak przynajmniej sądził, że był. Dość dobrze osądzał ludzi, na podstawie drobnych aspektów ich osobowości, a ta oto niewiasta nie dając mu punktów zaczepienia, dawała mu ich aż zbyt wiele. Wysłuchał jej uważnie, bowiem sama wkładała mu oręż do ręki. Lekko niezrównoważony uśmiech sam wypełzł mu na usta, zaś w oczach pojawiło się coś jeszcze. Niezdrowy rodzaj podniecenia, nie przypominający w niczym tego seksualnego, który zdecydowanie był zdrowszy. Tym spojrzeniem nie pogardziłby nie jeden Delaney, Pride czy inny Książę Ciemności. Lekko odsunął się od niej, balansując ciężarem ciała, przywodząc na myśl kogoś kto zawisł w powietrzu i zapomniał o prawach grawitacji, po czym sięgnął po nóż, którego zwykle używał do przycinania cygar. Nim Ślizgonka miałaby czas zareagować w jakikolwiek sposób, zacisnął lewą dłoń na ostrzu i przeciągnął nim, rozcinając skórę. Zacięcie było płytkie, lecz obficie krwawiło. Przysunął się ponownie stojąc nawet o kilka ułamków dystansu bliżej. - Ciekawa teoria. - mruknął - Może i Tobie należałoby zmniejszyć poziom człowieczeństwa? Na przykład tu - rzekł, przykładając zakrwawioną rękę do jej skroni - Lub tutaj - dodał przesuwając dłoń na jej szyję, przez ułamek sekundy zaciskając palce. Automatycznie - Albo tu - przesunął dłoń na jej mostek. - Irracjonalne - stwierdził w końcu, wciąż nie mrugając i nie urywając kontaktu wzrokowego, po czym przesunął krótko krwawiącą dłonią po jej udzie, pomiędzy linią spódniczki a zakolanówki. Tym razem nie powiedział już nic. Nie było potrzeby. On zagrał swoje, teraz atakowała drużyna przeciwna.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 19:40
Zaczynała być pod wrażeniem ile razy Glom może ją zaskoczyć w trakcie jednej rozmowy. Ułatwieniem był dla niego fakt, że nijak nie przypominał osoby, którą poznała na początku swej kariery w Hogwarcie, a mimo to miała świadomość, że przy rozdanych inaczej kartach i tak uniosłaby brwi widząc jak Ślizgon wyciąga nóż i bez najmniejszej reakcji ze strony organizmu czy mimiki twarzy przesuwa ostrzem po wnętrzu swojej dłoni. W pierwszej kolejności musiała uszanować samokontrolę, wbrew wszelkim opowieściom, miejskim legendom i fantazjom próżnych samozwańców zadanie sobie takiej rany i nie zareagowanie nawet drgnięciem mięśni czy cichym syknięciem nie było łatwe. Odporność na ból i silna wola zdecydowanie zasługiwały na aprobatę, choć sam moment przywołał cień przeszłości, który nieproszony przekradł się po twarzy Nemesis. Wspomnienie kary sprzed ponad sześciu lat. Podczas wymierzania jej takie rany były opcją podstawową, wykorzystywaną w nadmiarze, żeby przypadkiem jej brat nie znudził się brakiem okazji do rzucania czarów leczniczych. Wizja odeszła tak szybko jak się pojawiła, niczym nieprzyjemny dreszcz przy delikatnym podmuchu wiatru. Uwagę dziewczyny przyciągnęła krew, szybko wypełniająca ranę po brzegi, by następnie opuścić jej rewir i swobodnie skapywać na kamień pod ich stopami. Doceniłaby zapewne ślady, jakie posoka na nim zostawia, jednakże wolała skupić się na tej, która jeszcze zachowywała resztki energii życiowej. Miała nawet wrażenie, że co jakiś czas widzi lekkie pulsowanie, jakby w płynnym karmazynie czaiły się uwięzione dusze tych, którzy doprowadzili do wewnętrznej zmiany Marcusa - obojętnie czy odpowiadało za to faktycznie kilka osób, czy scenariusz wyglądał zupełnie inaczej. Kiedy ponownie poczuła jego dotyk, tym razem zwilżony nieco lepkim dodatkiem krwi, spomiędzy jej lekko rozchylonych warg wyrwało się ledwo słyszalne westchnienie, jakby z jej płuc właśnie uleciał cały tlen. Przez kilka uporczywych sekund nie była w stanie ponownie złapać oddechu, zapominając, że jako istota żywa wymaga się od niej powtarzania tego procesu w miarę regularnie. Wszystkie zmysły zostały przytępione poza jednym - dotykiem. Chłonęła każdy milimetr jego ciała wchodzącego w interakcję z jej własnym, jednocześnie śledząc ścieżki wyznaczane przez skapujące krople, które postanowiły od razu płynąc po jej ciele, zmuszone potęgą grawitacji. Pomimo natłoku emocji jej umysł działał zadziwiająco sprawnie, wręcz nienaturalnie, ale niekoniecznie pod kątem który byłby wskazany w sytuacji, gdy naprzeciwko ciebie stoi wyższy osobnik z ostrym narzędziem w gotowości do chociażby podrzynania gardeł. W tej samej chwili wiedziała, że jedna z kropel udała się w dół karku, by na wysokości łopatek wsiąknąć w białą koszulę. Inna zaś wybrała tor biegnący przez obojczyk, dając się skierować między piersi, w głąb dekoltu. Było ich więcej przy tak obfitym krwawieniu, a ona potrafiła określić trasę każdej z nich - szczególnie, kiedy Glom naznaczył szkarłatem miejsce, które zazwyczaj obecnością wisiorka nakierowywało uwagę obserwatora na miejsce, którego pragnął - choć mógł jeszcze o tym nie wiedzieć. Wytrzymała spojrzenie Ślizgona nawet, kiedy jego dłoń trafiła w strefę ud - i znowu nie sięgnęła celu, co sprawiło, że krew się zagotowała w(i na ciele) Nem. Zaczęła podejrzewać, że ich gra i test były jednocześnie wojną na wyniszczenie - wygra ten, kto najdłużej zachowa stalowe nerwy i doprowadzi drugiego do szaleństwa. Zgarnęła trochę krwi właśnie z uda, po czym spojrzała zaintrygowana na rękę i powoli oblizała palce. - Ale ja jestem cholernie dobra. - powiedziała, po czym zadbała o zaginioną plamkę w kąciku ust. Obdarzyła Marcusa spojrzeniem, które wciąż świadczyło niesłabnącej woli walki i braku zamiaru poddania się w tej batalii. Nie będzie patrzył na nią z góry, choćby miał skąpać we własnej krwi całe jej ciało, centymetr po centymetrze. Mimo to w tym przekazie było jeszcze coś - aprobata. Już nie taka jaką starszy uczeń obdarza żółtodzioba, ale dwójka równych sobie przeciwników na polu bitwy. W starciu mogła oddać mu ten honor i uszanować jako wroga - a jak mówi przysłowie "przyjaciół trzymaj blisko, wrogów jeszcze bliżej". - Gratulacje, zaimponowałeś mi. W ten sposób nikt wcześniej nie sprawił, że byłam mokra. Więc twój kapelusz jest przesiąknięty krwią twych wrogów? Żart sytuacyjny, wyuzdane poczucie humoru połączone z zabójczą bezpośredniością. Czy aby na pewno? Część tej charakterystyki niewątpliwie była prawdziwa, jednakże tylko od drugiego gracza zależało jak postanowi wykorzystać takie rozdanie kart. I nie, nijak nie przeszkadzał Nemesis fakt, że stała na terenie szkoły umazana krwią. Bawiła się świetnie.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 20:37
Bezwiednie zlizał własną krew z noża. Na litość absolutną, jakiż on był pyszny. Nie zamierzał jednak rozwodzić się teraz nad smakiem własnej krwi, mimo że nim się zorientował oczyścił ostrze, posługując się samym końcem języka. Pół zamierzone, pół automatyczne, jednakże jedno było pewne - mogło wyglądać wystarczająco sugestywnie, by miał pewność że nie umknie uwadze jego rozmówczyni. Tak samo jak jemu nie umykało nic, co prezentowała w danym momencie. Każdy najdrobniejszy ruch, każdy nerw jej ciała poruszający się w chaotycznym rytmie, każde jej drobne lub bardziej jawne posunięcie. Był tak skupiony na jej osobie, że nawet gdyby cały Hogwart stanął w płomieniach prawdopodobnie by nie zauważył. Zbyt głęboko siedział już w polu ich rozgrywki, żeby mógł się cofnąć choćby o ćwierć cala. Ich mała gierka psychologiczna wyparła wszystko inne - w końcu zadbali o to, aby scena była dobrze przygotowana. Oświetlenie, aktorzy, stroje, dialogi - wszystko, mimo że budowane przypadkiem bądź instynktami dwóch dzikich bestii w ludzkich skórach, sprawiało że rozgrywająca się tu sztuka nabierała miana idealnej, perfekcyjnej. Absolutnej. Nie zamierzał jej odpuścić - on nigdy nie przegrywał, nie mógł sobie na to pozwolić, wygrana była jedynym co go interesowało, niezależnie od tego z której by na to strony nie patrzyć. On również nie zamierzał się poddawać, był na to zbyt dumny. Jednakże gry jednostajne o prostych zasadach zwykle nie należą do interesujących, zaś zmienianie zasad zazwyczaj przychodziło mu z łatwością, nawet w czasach gdy jeszcze brakowało mu wielu cech, które teraz go definiowały. Wiedział też, że nie ma reguł których nie można by nagiąć poprzez stosowanie zagrywek pozornie nieczystych, jednakże wciąż nie podchodzących pod oszukiwanie. Wiedział również, że w wypadku sytuacji w której się znaleźli, nie było absolutnie żadnego powodu by grać czysto. Oboje mieli pełne przyzwolenie na oszukiwanie, kopanie po kostkach i sypanie piaskiem w oczy. Metaforyczne oczywiście. Nieznośne pieczenie w rozciętej dłoni tylko go podkręcało - dodatkowy impuls, pobudzający jeszcze bardziej jego najwspanialszego przyjaciela w tym rozdaniu - instynkt. - Wrogów? Nie mam wrogów - odparł, początkowo skupiając się tylko na tym - Wrogowie to ktoś, kogo szanujesz przez to że jest dla Ciebie wyzwaniem. Miażdżenie żałosnych insektów to nie walka z wrogiem. - dodał zaskakująco spokojnie, mimo że jego wnętrze wykrzykiwało mu żeby wyzbyć się opanowania. Gdzieś w jego piersi siedział mały, sześcioręki, żądny krwi gnojek, który wykrzykiwał aby poddać się instynktowi, temu samemu który nakazuje dominować i szlachtować wszystkich którzy stają na drodze. Co prawda sytuacja była nie adekwatna, ale z racji że to metafora to nikt nie powinien widzieć problemu. Mimo to Glom widział wyraźny problem. Pomimo pozornego opanowania, był zaskoczony że nie słychać jego krążenia krwi - jego puls śmigał w takim tempie, że gdyby się postarał, mógłby dokonać anihilacji całej szkoły nim ktokolwiek wyciągnąłby różdżkę. Do niezdrowego, morderczego podniecenia, dołączyło też inne, bardziej ludzie. Najzwyklejszy w świecie popęd seksualny. Nie był z kamienia i nie mógł nawet sam przed sobą udawać, że Nemesis w żaden sposób nie oddziałuje na jego potrzeby. Zarówno pod względem rozplanowania ruchów, gestii intelektualnej jak i zwykłej, prostej fizyczności, dostawała same najwyższe noty. Było jeszcze coś, co zauważył z lekkim zaskoczeniem. Nikt nie wiedział co to, każdy po prostu mówił "to coś". Czy traktowałby jako poddanie się, pozwolenie jej na "zwyciężenie w nęceniu"? Nie, raczej nie. Po prostu nie brał udziału w tych zawodach, jednakże zawsze uważał że mała gonitwa z ofiarą dodaje smaku gdy wreszcie się ją dopadnie. Nawet nie musiał się zastanawiać nad niczym. Doskonale wiedział, nawet jeśli jeszcze nie świadomie, co powinien zrobić. I nie zamierzał się przed tym bronić. - Ty również mi zaimponowałaś. Zapewniasz mi rozrywkę. - odparł. Na moment umilkł i przesunął po niej wzrokiem. Mimo że trwało to może z sekundę, dla niego równie dobrze to spojrzenie mogło trwać parę godzin - zupełnie jakby podświadomie zapamiętał każdy szczegół, każde zagięcie materiału na jej ciele. Dopiero wtedy wrócił spojrzeniem do jej oczu. Podobał mu się kształt jej źrenic - były inne. Odmienność nie była zła, a w tym wypadku tworzyła całkiem ładną, zgrabną całość. - Ci którzy zawsze wygrywają, zawsze mają rację. Raczej o tym wiesz. Zawsze mam racje - powiedział i urwał a w jego oczach błysnęło coś, czego do tej pory nie mogła w nim dostrzec. Coś, czego raczej nie da się opisać słowami i pojąć to może tylko...zdobycz. Reszty nie musiał dopowiadać. Nawet jeśli w tej sytuacji wygraliby oboje i tak oczywistym było, że jedynym co Marcus zostawił w domyśle mogło być "Twoja porażka jest absolutna". Niewypowiedziane słowa jednak nie miały teraz znaczenia, bowiem musiały ustąpić miejsca czynom. Ślizgon wciąż krwawiącą ręką chwycił Nemesis za gardło, zaś drugą wsunął pod jej spódniczkę zsuwając jej spodenki po czym pocałował ją. W niczym nie przypominało to niewinnego pocałunku. Był agresywny, instynktowny, nieznoszący sprzeciwu. Absolutny.
Nemesis Sigita
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 21:47
Przez myśl przeszło jej, że nie rozumie już co się dzieje. Pomimo, iż znała Gloma z widzenia od jego pierwszego roku w tej szkole to dostając na "dzień dobry" metkę insekta obrzucanego pogardą zaginął gdzieś w odmętach jej pamięci. Nie miała powodów ani okazji, by jeszcze kiedyś wrócić choćby myślami do wyróżniającego się z tłumu Ślizgona, nawet wspólny dom tego nie ratował, a czerwony kapelusz niknął przysłonięty wielką plakietką z napisem "żałosne". To zazwyczaj sprawiało, że dana osoba stawała się niewidzialna i miała znikome szanse na pozbycie się efektu pierwszego wrażenia. Marcus za to nagle wrócił na kolejny rok w Hogwarcie, jej ostatni... i coś poszło nie tak. Albo właśnie bardzo tak. Ta rozmowa była ich pierwszą faktyczną wymianą zdań, która błyskawicznie przekształciła się w zajmującą rozrywkę, polowanie, któremu arystokracja od wieków oddawała się czerpiąc radość z odbierania życia. Tym razem polowanie działało odwrotnie, bo wiem Nem z każdą chwilą, z każdym słowem czy gestem swego rozmówcy czuła się coraz bardziej żywa. Jak gdyby kwintesencja czerpania z życia garściami była na wyciągnięcie ręki, wpychając jej oddechy do ust siłą, nie zważając na możliwość zachłyśnięcia się. W czasie realnym ich spotkanie trwało kwadrans, może dwadzieścia minut. W głowie Nemesis czas stracił jakiekolwiek normy, a określenie jego miary zaginęło w odmętach pierwotnych instynktów. Miała wrażenie, że ostrza ich spojrzeń tkwią w ciałach latami i bynajmniej nie zmierzało to w kierunku historyjek o przeznaczeniu, przyjaźni po grób czy miłości od pierwszego wejrzenia. Żadnych żałosnych insynuacji, które mogą wywołać jedynie wymioty, których Eliksir Ravenclaw by się nie powstydził. Między tą dwójką pojawiła się nić, a raczej żyłka, która oplotła każde z nich nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć. Cienka, prawie niewidoczna, lecz zabójcza przy jednym nieostrożnym ruchu. Tym był tak pożądany przez Sigitę poziom adrenaliny, podniecenie odbierające zdrowy rozsądek i zdolność logicznego myślenia. Uwielbiała spuszczać instynkt ze smyczy, rzucać się w wygłodniałe paszcze dzikich mechanizmów, które nie dawały się w żaden sposób precyzyjnie określić. I kiedy myślała, że zaczyna zauważać błysk nitek dookoła...przestała widzieć cokolwiek. Uścisk na gardle wystarczył, by jej uda zadrżały, a wzdłuż kręgosłupa przebiegło wyładowanie sile dorównujące całemu sztormowi. Może nawet z jej ust wyrwałby się cichy jęk, gdyby nie fakt, że zostały one szybko i zachłannie zniewolone. Wciąż wyczuwalny metaliczny posmak krwi mieszał się z nikotyną i czymś, czego nie było w stanie nazwać. Zupełnie jakby żar, czysty ogień mógł dać się pojąć i tym zmysłem, chwilę potem spływając wzdłuż jej ciała, napinając mięśnie i zostawiając za sobą dreszcze aż do najniższego punktu podbrzusza, gdzie skończył swój bieg. Automatycznie przymknęła oczy odwzajemniając pocałunek, jednocześnie biorąc go za kolejne wyzwanie, nowy etap gry. Walczyła nawet teraz, chcąc w każdej dziedzinie życia uświadamiać innych, że drżenie kolan daje jej uczucie potęgi i ogromny przypływ destrukcyjnej siły. Nie ulegnie jak jakąś nędzna, wyprana romansami kreatura nosząca znamiona jej płci, błogosławiąc każda sekundę, w której Glom raczył choćby tknąć jej skórę. O nie, chcesz prawdziwej zabawy? Chcesz krwi i prawdziwych uciech? Dostaniesz je. Ja tym bardziej. Jedną dłonią wpiła się w jego biodro, jakby starała się przebić przez ubranie i skórę, upuścić jeszcze trochę ślizgońskiej krwi i zachować skrawek ciała na pamiątkę. Z zadowoleniem odnotowała, że wybitnie podoba jej się kształt jego kości biodrowej. Nekromancja spacza nie tylko postrzeganie życia, ale i aspekty pożądania, czego Sigita była chodzącym przykładem. Z równą mu brutalnością starała się chociaż trochę nadgryźć jego wargę, pożądając więcej krwi, którą nagle zapragnęła spić prosto ze źródła. W między czasie druga dłoń przesunęła paznokciami po materiale koszuli, co bardziej pasowało do dzikiej bestii co najmniej kalibru rozwścieczonego lamparta, choć prawidłowych skojarzeń należało szukać bliżej spragnionych i wygłodniałych bruks. Jej palce szybko znalazły granicę wydzieloną przez krawędź spodni, które nie stanowiły żadnej bariery przy jej szczupłych palcach. Zsunęła je w dół wzdłuż podbrzusza, zatrzymując się idealnie na cienkiej granicy, które przekroczenie tak szybko odebrałoby smak rywalizacji. Jeśli ona miała płonąć żywcem to zabierze Gloma ze sobą, choćby mieli oboje na wieki podsycać płomień wszystkich grzechów tego świata. To nie był czas na słowa, jedyny tolerowanym, a nawet pożądanym wkładem werbalnym było gwałtowne łapanie urywanego oddechu, nie chcąc dać drugiej stronie czasu na chociażby myśl o ucieczce lub podjęciu próby wykorzystania chwili na przejęcie ostatecznej dominacji. Podobnie jak wcześniej, całość nie będzie zapewne trwała dłużej niż minutę, a jednak Nemesis odczuje jakby znalazła się w nowym stuleciu. Gdzieś tam wyrwał jej się przytłumiony chichot, który w jakiś perwersyjny sposób brzmiał niczym obietnica, wyzwanie i zachęta i obelga w jednym.
Marcus Glom
Temat: Re: Poradnik: jak wyjśc z pogard-zone'u Pią 22 Cze 2018, 22:34
Czuł niezidentyfikowany szum, rozdzierający mu czaszkę od wewnątrz. Przyprawiany iskierkami bólu, słodkie ukłucia które dodawały całej scenie pikanterii. Każdy nerw w jego ciele dopominał się więcej, jednocześnie nakazując mu przestać, tylko po to by jeszcze raz wspomnieć że pora zażądać więcej. Sprzeczne emocje. Kogoś słabszego prawdopodobnie mogłaby wykończyć już sama ilość bodźców, która docierała do jego ciała jednakże on przeżył już większe rozterki psychiczne. Miał za sobą sytuację, gdy jego charakter kłócił się sam ze sobą, jednocześnie błagając o litość i starając się wypuścić bestię, która mogłaby owładnąć nim na dobre. Natłok najróżniejszych emocji które spływały na niego teraz nie znaczył wcale tak wiele, jeśli weźmie się pod uwagę fakt że miał za sobą bogatsze doświadczenie. No i tutaj nikt nie ginął - to trochę odbierało całej sytuacji pewnego, swoistego smaczku którego nie dało się podrobić. Musiał jednak jej oddać, że doprowadziła go do stanu bliższego temu co odczuwał wtedy, niż ktokolwiek prawdopodobnie by mógł. Wciąż zetknięty z nią ustami prawie walczył sam ze sobą, jednakże część która kazała ukazać jasno określoną granicę, pokazać kto jest prawdziwym zwycięzcą, nawet jeśli oboje wygrali po trochu, zdecydowanie dominowała. Oczywiście że fizycznie jej pragnął. To chyba naturalne. Mimo to, Nemesis zdecydowanie nie miała dość mocy żeby chęć Ślizgonki mogło na równi konkurować z chęcią wygranej. Choćby i ten zacięty mecz, zakończył się wynikiem 13:12, to wciąż była przegrana. Nawet jeśli to wyrównana walka, to przegrana jest przegraną, włożony trud aby wyjść z twarzą nie ma żadnego znaczenia, w końcu w ostatecznym rozrachunku to zwycięzca spija laury. Dla panny Sigita, dzisiaj zostawała tylko nagroda pocieszenia. Kciukiem odchylił gumkę jej majtek, po czym skubnął czubek jej języka zębami. Przez moment dał jej ślad odczucia kontroli - przez krótką urywaną chwilę, być może było to nawet parę sekund. Wystarczyło, żeby przez moment mogła ujrzeć pełną wygraną, bowiem bez takiej możliwości przegrana nigdy nie byłaby absolutna. Kiedy już upewnił się że ją dojrzała oderwał się od niej ustami, po czym przejechał językiem po jej szyi. I odsunął się. Poprawił spodnie, posłał jej zaczepny, lekko szelmowski pół uśmiech i spojrzał jej głęboko w oczy, zupełnie jakby chciał przejrzeć jej mózg na wylot. - Niewielka ilość punktów przewagi nigdy nie ma znaczenia. Porażka zawsze jest absolutna, choć nosi znamiona wygranej - mruknął pod nosem. Dla ograniczonych umysłów większości ludzi, brzmiałoby to jak bełkot. Wiedział jednak, że to co mówi nie ma znaczenia, bowiem on i Nemesis w tej chwili oboje rozumieją się bez żadnych słów. - Wiesz gdzie mieszkam - rzucił jeszcze, po czym poprawił spodnie, zabrał jej jeszcze jednego papierosa i odpalając go oddalił się. Tą bitwę wygrał, świat jest jednak stworzony by wojna trwała wiecznie.