Amy miała dość siedzenia w zamku. Serdecznie dosyć. Cieszyła ją myśl że żaden z Greengrassów nie chodził już do szkoły poza nią, inaczej siedzieli by jej wiecznie na ogonie i nie spuszczali z oka. Spędziła dziś pół dnia w bibliotece nad książkami, w dobrze ukrytym miejscu które wykorzystywała już od lat, było to jej ulubione miejsce i nikt nie miał prawa być tam poza nią...przynajmniej w tym samym czasie co ona. Ubrała się w luźniejsze ciuchy, ubrała czarne wysokie szpilki do tego jasne porwane w strategicznych miejscach jeansy oraz szary t-shirt. Do tego czerwona szminka i była gotowa do wyjścia. Udała się do trzech mioteł gdzie bywał dosłownie każdy, pomimo tego że był rok szkolny. Miała dość zamku i wszystkich wokół. Nie mogła doczekać się aż w końcu ukończy Hogwart i będzie w stanie robić to co chciała i na czym jej naprawdę zależało. Na tresowaniu smoków...choć to niekoniecznie szło z myślą jaką przyszłość zaplanowali jej rodzice...z jednej się wyplątała, ciekawe czy uda się jej wydostać z tego...miała naprawdę wielką nadzieję pod tym względem.
Wchodząc do przybytku zamówiła dwa piwa z czego jedno wypiła niemalże w kilkanaście sekund czując że go naprawdę potrzebowała. Z drugim miała zamiar usiąść przy jakimś stoliku kiedy zauważyła go stojącego niedaleko. Lucas Salvage. Część jej mówiła my dała sobie spokój, inna ta bardziej wojownicza, dumna część nie miała zamiaru przepuścić tej okazji ot tak. Amy uległa tej sobie i zanim się opamiętała była już w połowie drogi do niego i chwilę później stała przed krukonem który nad nią górował o dobre 12 centymetów pomimo faktu iż miała na sobie dość wysokie szpilki.
- Widzę że nawet tutaj nie mogę znaleźć chwili ukojenia bez wpadnięcia na CIEBIE. Czy ty na prawdę nie masz innych miejsc do bycia? - zapytała a sarkazm w jej wypowiedzi niemalże z niej wypływał jak rzeka. Nie miała pojęcia czemu on budził w niej takie pokłady nienawisci że za każdym razem jak do widziała od 3 roku, miała ochotę urwać mu głowę...Co prawda, był mieszańcem, ich razem z mugolami nie nawidziła na starcie i nie miała zbyt wiele do czynienia. Jednak z nim było coś innego i nie mogła zrozumieć co. A to było bardzo irytujące samo w sobie.
- Myślę że Wrzeszcząca chata była by wręcz idealna. - dodała posyłając mu kpiący uśmieszek i do tego upijając kilka łyków piwa. Czuła że będzie potrzebować ich więcej niż dwa.