|
| |
Autor | Wiadomość |
---|
Nikolai Asen
| Temat: Re: talk some sense to me? Wto 29 Mar 2016, 23:13 | |
| - Spoiler:
W całej swej arogancji Nikolai niechętnie odstępował pozycję dominanta. Dzielenie się inicjatywą było w porządku, co więcej, było też całkiem przyjemne - Asen musiał sobie jednak o tym przypominać. Musiał sobie przypominać, bo za bardzo przyzwyczajony był, że to on żąda, on wymaga i on dostaje. Powierzchownie grzeczny, kulturalny, uprzejmy tak naprawdę był... No, może nie potworem, ale na pewno samcem alfa. Samcem nieznoszącym konkurencji, likwidującym ją gdy tylko się pojawiała. Samcem dyktującym reguły i egzekwującym je. Przewodnikiem i, mówiąc wprost, panem. I nie, to nie było coś, co wpojono by mu w trakcie wychowywania - rodzina Asena wiedziała przecież co to szacunek, symbioza, życie z kimś na równych prawach. Nie, to po prostu Niko był na tym punkcie skrzywiony. Takie geny - dalecy przodkowie Bułgara byli twardsi, bardziej stanowczy, bardziej bezczelni i to właśnie oni przebijali się teraz przez wierzchnią warstwę Nikolaia. Tę, którą tak łatwo było zedrzeć i obnażyć prawdziwą, surową twarz Asena. Tę, która bywała źródłem problemów, ale mogła być też - jak teraz - ułatwieniem i, w zależności od gustów, także dodatkową oliwą do ognia. Dominacja afrodyzjakiem była przecież od stuleci i choć teraz teoria ta mogła się rozmyć, częściowo zaniknąć, to pierwotna fascynacja siłą wciąż żyła. Czasem było po prostu trzeba o niej przypomnieć, wygrzebać ją spod warstw konwenansów i przyzwoitości. A z tym ostatnim akurat Nikolai nigdy nie miał problemów. Mając o tyle łatwiej, że sam z podobnymi maskami pozorów zmagać się nie musiał - nie miał ich, nie w życiu prywatnym, nie przy tych, którzy rzeczywiście zyskali jakieś znaczenie, mniejsze lub większe - z drugą stroną ścierał się bezczelnie, bez zaproszenia, w miarę możliwości obalając kolejne zapory, jedna po drugiej. I nie, żaden był przy tym z niego Alvaro. To nie tak, że chodził otoczony stadem partnerek i partnerów - nie, nigdy tak nie było. Nigdy czegoś podobnego nie chciał. On po prostu nie znosił sprzeciwu - w ten sposób, który zawierał w sobie jednocześnie szacunek dla drugiej osoby i stanowczość w zdobywaniu tego, czego akurat zapragnął. Wszystko sprowadzało się jedynie do tego, że umiał polować. Umiał zdobywać. I umiał zdobycz wykorzystać. Proste. Teraz, gdy materac łóżka znalazł się już w zasięgu ręki, Nikolai ustąpił dopiero wtedy, gdy Alex nie mógł opierać się dłużej. Nie mógł i - co trudno było przeoczyć - nie chciał. A to już było mocno satysfakcjonujące, naprawdę przyjemne uczucie. Tak samo jak możliwość spoglądania z góry na swą of... Nie, inaczej. Ofiara nie oddawała jednak wszystkiego, była zbyt pejoratywna. A przecież tu nie było teraz miejsca na niechęć. Jeśli mieli się szarpać, to tylko w otoczce namiętności, jeśli gdzieś miała pojawić się krew, to tylko w miejscu potraktowanym z czułością przemieszaną z gwałtownością. Bułgar nie sycił wzroku zbyt długo, zdecydowanie bardziej wolał sycić inne zmysły, górując nad aurorem także w inny sposób. Pożreć? Tak, rzeczywiście to zamierzał, zdobyć w całości, wypalić swe prawo posiadania - choćby i chwilowe, jednonocne - na każdym milimetrze skóry Halla. Wcześniejszy plan na ten poranek był zupełnie inny, znacznie bardziej banalny. Teraz, gdy się zmienił, Asen zaczął niemal żałować, że nie uwzględniał tego wariantu wcześniej. Oczekiwanie też przecież mogło być satysfakcjonujące. Ostatecznie dołączył do Alexa, ponownie zamykając mu usta łapczywym pocałunkiem, znów jednym z wielu. Podparłszy się jedną ręką o miękki materac, drugą sięgnął wreszcie po to, po co mógł, co Hall w zasadzie sam też mu oddawał. Nie starczyło mu cierpliwości na to, by dalej użerać się z ubraniami, szczególnie, że to w zasadzie mogło jeszcze chwilę poczekać, warstwy materiału nie przeszkadzały jeszcze aż tak bardzo. Bo teraz wolał po prosu Halla mieć - na razie w dłoni, to wystarczało. A dominacja? Cóż, dominacja miała różne oblicza i obdarowywanie przyjemnością w pierwszej kolejności swego partnera także było jednym z nich.
|
| | | Alex Hall
| Temat: Re: talk some sense to me? Czw 31 Mar 2016, 01:28 | |
| - Spoiler:
Czy gdyby wiedzieli, że dopasują się z taką łatwością, z tym satysfakcjonującym kliknięciem dwóch kawałków układanki, szybciej wyciągnęliby po siebie ręce? Czy wpłynęłoby to w jakikolwiek sposób na miłość, jaką Alex czuł do Williama, czy wprowadziłoby rozłam, czy wreszcie – zachwiałoby systemem moralnym młodszego aurora, sprowadzając go ku tej mrocznej, ukrytej w cieniu ścieżce egoizmu i kłamstwa? Nie wiedział. Nie mógł już tego nawet sprawdzać i szczerze powiedziawszy, wolałby się nad tym nie zastanawiać ani sekundy dłużej. Choć przykro byłoby to stwierdzić na głos, Hall nigdy nie czuł do Lewisa tego zwierzęcego, najbardziej pierwotnego rodzaju pożądania – kochał go, to jasne, ale gdy byli razem, wszystko zdawało się wolniejsze, przeprowadzane jakby z rozmysłem, bez cienia spontaniczności. William stanowił stabilny port, a Asen... Asen samym spojrzeniem sprawiał, że w brzuchu Alexa coś się przewracało i wyło, żądając atencji oraz bezczelnego spacyfikowania. Hall miał w sobie instynkt ulegania, tylko taki, który nigdy wcześniej nie miał okazji się ujawnić, bo każdy potencjalny partner oczekiwał od aurora siły, zdecydowania i bezwzględnej kontroli nad sytuacją. Kontroli, którą były Gryfon za przeproszeniem rzygał, w swojej pracy zmuszany do ciągłego trzymania ręki na pulsie i bycia tym, który przewodził w każdej możliwej sytuacji, niezależnie od tego, na jakie przeszkody można by się natknąć. Więc tak, dominacyjne zapędy Nikolaia były Alexowi bardzo na rękę i nie zamierzał się im opierać, w duchu w jakiś sposób podniecony i jednocześnie zaniepokojony perspektywą przekazania komuś kontroli – instynkt instynktem, ale świadomość też miewała swoje racje, a te wyrażały teraz wątpliwości. Wątpliwości, którym Bułgar na szczęście szybko zaradził, gasząc ich głosy pocałunkami i dotykiem. Chciał go, pragnął każdą częścią siebie. Padając na materac, w głowie aurora mignęła myśl, że nawet gdyby Asen nie zamierzał się nim należycie zająć, a jedynie chwycił za nadgarstki i wziął bez zwrócenia uwagi na jego komfort, Alex prawdopodobnie by nie zaprotestował, biorąc, co mu się dawało. Co więcej, byłby z tego wciąż diablo zadowolony, bo wreszcie, zupełnie przypadkiem znalazł to, czego podświadomie zawsze gdzieś szukał – alfę, dominanta, który nie próbował robić z niego kogoś, kim nie był, tylko dlatego że sprawiał takie a nie inne wrażenie. Klatka piersiowa aurora unosiła się i opadała wyraźnie szybciej niż zwykle, gdy Nikolai wreszcie zdecydował się pochylić, opierając przedramię gdzieś niedaleko głowy Brytyjczyka – Hall tylko uśmiechnął się leniwie, zanim jego usta zostały zamknięte kolejnym, łapczywym pocałunkiem. Pewnie dlatego dotyk tam, gdzie tego najbardziej potrzebował i gdzie był teraz najbardziej wrażliwy, był tak szalenie przyjemny – nie spodziewał się go, skupiony na czymś zupełnie innym. Wzdychając przy ustach Asena, odruchowo poruszył biodrami, chcąc poczuć go lepiej, pełniej. Jedną dłoń bezwiednie zaciskając lekko na pościeli, drugą sięgnął barku Bułgara i powoli, z wyraźnym rozmysłem przesunął nią w dół, dalej, drapiąc nagrzewającą się skórę.
|
| | | Nikolai Asen
| Temat: Re: talk some sense to me? Czw 31 Mar 2016, 22:48 | |
| - Spoiler:
Egoizm, podobnie jak dominacja, nie zawsze był taki sam. Najbardziej oczywiste z wyjaśnień mówiło, że egoistą jest się wtedy, gdy dba się przede wszystkim o siebie, a dopiero potem, ewentualnie, o kogoś innego. Oczywiście, samo dbanie o siebie też zdefiniować można było prosto - ignorowanie innych, pomijanie ich, dążenie jedynie do zaspokojenia samego siebie. Proste. Logiczne. Inni tylko zawadzają, gdy chodzi o własną satysfakcję. Czy jednak zawsze wyglądało to tak samo? Czy musiało tak wyglądać? Nie. To były tylko najłatwiejsze interpretacje, te, które nasuwały się same. A były też przecież inne, pozwalające sycić swego egoistycznego demona także czyimś zadowoleniem. Nikolai potrzebował czasu, by to zrozumieć. Utrudnianie sobie życia nie było przecież czymś, do czego by się dążyło - a takie komplikowanie tematu własnej satysfakcji właśnie pod niepotrzebne kluczenie się podciągało. Realizacja tej odmiennej nieco strategii samozadowolenia - czy to w pracy, czy w życiu osobistym - wymagała przecież znacznie więcej wysiłku, zmuszała do uwzględniania większej ilości czynników warunkujących efekt końcowy. W efekcie na satysfakcję trzeba było zapracować, w jakiś sposób się namęczyć, a to nie brzmiało dobrze. Bo po co robić to wszystko, skoro ten sam efekt można osiągnąć szybciej, łatwiej? Cóż, może dlatego, że efekt, choć pozornie rzeczywiście był taki sam, w praktyce nieco się różnił. Satysfakcja miała różne odcienie i ta, która wymagała więcej zachodu, była proporcjonalnie intensywniejsza. A to już było warte wysiłku. Gdy Asen wreszcie to sobie uświadomił, gdy zaakceptował i spróbował niemal od ręki oduczył się chodzenia na łatwiznę. Oczywiście, wciąż mu się to zdarzało - nie zawsze miał ochotę na jakiekolwiek wysiłki, a szybkie, proste szczęście bywało wystarczające - znacznie częściej sięgał po rozwiązania nieco trudniejsze, bardziej czasochłonne, za to z perspektywy czasu - o wiele smaczniejsze. Czy chodziło o podejście do własnego zawodu, czy o relacje międzyludzkie, czy wreszcie o seks - warto było się starać, bo w ostatecznym rozrachunku koszt nigdy nie przekraczał zysków. Bilans zawsze wychodził na plusie. W efekcie, wiedząc to, można było zrozumieć podejście Nikolaia. Bo tak naprawdę nie chodziło o przyjemność Alexa, nie tylko o nią. Ostatecznym celem nieodmiennie była satysfakcja samego Bułgara, po prostu droga jej osiągnięcia była nieco inna, dłuższa. Bo Niko... Niko lubił się sycić. Smakować. Lubił, gdy za chwilę cierpliwości mógł dostać więcej. Gdy dłoń aurora zaczęła wędrować po rozgrzanej skórze Asena, ten z leniwym uśmiechem ucałował znajdujący się jeszcze przez moment w zasięgu jego warg nadgarstek Halla, by potem... Cofnąć się. Wyprostować. Szarpnięciem zsunął wreszcie z Alexa zbędne warstwy materiału i, przysiadając na jego udach, przyjrzał się mężczyźnie z leniwym uśmiechem. Rytmicznie, coraz szybciej poruszając dłonią bezczelnie sięgającą po całą wrażliwość Alexa, Nikolai patrzył. Zmiana mimiki młodego aurora, napięcie jego mięśni, cała ta gra męskiego ciała - chciał to widzieć. Chciał się tym nasycić, zanim wreszcie odbierze co swoje w sposób szybszy i znacznie mniej wystudiowany.
|
| | | Alex Hall
| Temat: Re: talk some sense to me? Pią 01 Kwi 2016, 01:05 | |
| - Spoiler:
W tym nieoczekiwanym duecie to najwyraźniej Alex był stroną mniej skomplikowaną i nie tak skłonną do rozmyślań na temat celowości wspinania się pod górę po stromej stronie szczytu lub jej braku. On pewne rzeczy po prostu robił, bardziej przekonany do zaufania własnemu instynktowi niż filozoficznym debatom serca i rozumu. Bo choć było to potrzebne i nie można ignorować dwóch tak ważnych sił, to jednak właśnie instynkt, coś najbardziej pierwotnego i zawsze nieomylnego wielokrotnie uratowało aurora przez obrażeniami lub utratą życia. A z tym nijak nie można dyskutować, nie i koniec, fakty są faktami. Być może stawiało to Halla tylko niewiele wyżej od zwierzęcia pozbawionego zdolności abstrakcyjnego myślenia, ale nawet jeśli ktoś miał okazję obserwować tę jego dziką stronę, krwiożerczy błysk w oku, nikt nie próbował mu udowadniać, że nie miał racji żyjąc w ten sposób. Nie, auror musiał być przede wszystkim skuteczny, a jeśli to co siedziało mu w głowie gwarantowało perfekcyjne przeprowadzanie misji i przynoszenie wyników, minimalizując straty, to nikogo nie obchodziło, jaki był prywatnie. Nikt nie pyta doskonale naoliwionej maszyny, czy zastanawia się nad sensem istnienia albo czy uznaje wyższość demokracji nad dyktaturą. Wizyta, u której podłoża leżała niewinnie hallowa bezsenność, jak na pstryknięcie obrała zupełnie inny kierunek, niż obaj mogli na początku zakładać – pogawędkę przy herbacie i słodkościach nagle zabarwiła nie mgła, a prawdziwy huragan pożądania tak gwałtownego, że ani Alex ani Nikolai najwyraźniej nie mieli ochoty się mu opierać. Bo i dlaczego? Tak było dobrze, nie ranili przecież nikogo, nikogo nie zdradzali, świat nie przestanie się kręcić, jeśli dadzą sobie chwilę wytchnienia. A nawet gdyby miał się zatrzymać, ciężko byłoby przestać, gdy kolejne pocałunki wypalały na skórze niewidoczne piętno, a dłonie coraz niecierpliwiej szukały kontaktu. Auror czuł się zadziwiająco dobrze w łóżku Asena – jakby miał pełne prawo w nim być, jakby mógł zagarniać przestrzeń Bułgara w podobny sposób co i jego zainteresowanie – przez te kilka chwil, nawet gdyby Nikolai robił to wszystko z czysto egoistycznych pobudek, Alex stawałby w centrum jego wszechświata. A tyle mu wystarczyło, nie chciał niczego więcej, przynajmniej nie kiedy strach przed utratą płonął tak jasnym płomieniem. Kiedy mężczyzna odsunął się, uciekając przed kolejnym pocałunkiem, Brytyjczyk wydał z siebie dźwięk wyrażający tylko i wyłącznie niezadowolenie – przynajmniej dopóki Asen nie szarpnął za materiał opasający biodra partnera i bezpardonowo pociągnął go w dół. Calutką drogę, póki bezczelne fragmenty odzieży nie znalazły się na podłodze, a Hall nie został przed nim całkiem nagi. Dziwne to wrażenie, gdy ktoś może zobaczyć cię całego, bez niczego co mogłoby ukryć drobne niedoskonałości sylwetki lub rysy pozostałe na skórze – a tych auror miał wiele. Mniej lub bardziej drobne, jeśli przyjrzeć się bliżej, srebrne błyski blizn były wszędzie. Na łydce, po wewnętrznej stronie uda, na podbrzuszu, ramionach. No i te ostatnie, te których Alex w jakiś sposób się wstydził, długie, poszarpane ślady pazurów na plecach przyciśniętych teraz do pościeli. Myślenie o niedoróbkach własnego ciała szybko odpłynęło w niepamięć, gdy ciężar Nikolaia znalazł się na jego udach, a dłoń powróciła w to miejsce, w którym Hall najbardziej jej teraz potrzebował. Gorąca, pewna i nie znosząca sprzeciwu w swoim uścisku. Odetchnął, oblizując dolną wargę i pilnując oddechu, póki jeszcze mógł o tym pamiętać – z każdym kolejnym klatka piersiowa unosiła się szybciej niż zwykle, a sam Alex miał wrażenie, że narastające dudnienie jego serca słychać w całym pokoju. Krew zaczynała szumieć mu w uszach, a biodra rwać się samoistnie do ruchu. Gdzieś w trakcie, możliwe że kiedy patrzył bezczelnie na twarz Asena spod lekko zmrużonych powiek, chwycił dłonią za wezgłowie łóżka, potrzebując lepszego oparcia niż przesuwająca się pościel. Czuł, jak mięśnie w całym ciele napinają się i rozluźniają w większości bez udziału świadomej woli, a skóra coraz mocniej wilgotnieje proporcjonalnie do niszczącej siły pożaru szalejącego coraz mocniej w podbrzuszu. Dyszał, smakując czające się w tyle gardła dźwięki, które nie przystoiły dorosłemu mężczyźnie, a które chciały wyrwać się na wolność, tylko jeszcze nie miały na to odwagi.
|
| | | Mistrz Gry
| Temat: Re: talk some sense to me? Pią 01 Kwi 2016, 01:17 | |
| Avanti porno sesjom!
Kulam na ciążę w kolanie, ma być 69 w dowolnej kombinacji.
A jednak ani Alex ani Niko nie mają owulacji w kolanie, seks jest bezpieczny.
Over!
Ostatnio zmieniony przez Mistrzyni Sophie dnia Pią 01 Kwi 2016, 01:18, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Huncwot
| Temat: Re: talk some sense to me? Pią 01 Kwi 2016, 01:17 | |
| The member ' Mistrzyni Sophie' has done the following action : Dices roll
'10-ścienna' : |
| | | Nikolai Asen
| Temat: Re: talk some sense to me? Pią 01 Kwi 2016, 21:11 | |
| - Spoiler:
Chciałoby się, żeby niektóre chwile nie kończyły się zbyt szybko, by zwalniały, rozciągały pierwotnie przeznaczony im czas. By testowały ludzką cierpliwość, robiąc to jednak w taki sposób, który nie pozwalałby interpretować tego jako próby - raczej jako specyficznego rodzaju przyjemność, odrobinę masochistyczną, ale jednocześnie satysfakcjonującą. Całkiem naturalny pęd do kończenia rozpoczętej sprawy tak szybko, jak to możliwe, kontrastowany przez sławetne, swobodnie interpretowane carpe diem stawał się nagle możliwy do odsunięcia w cień, zepchnięcia na drugi plan, po prostu zignorowania. Tak to przynajmniej wyglądało w teorii. W praktyce to mimo wszystko było trudne. Zakładając, że o takie niekończenie się prosiłyby się sytuacje niebywale przyjemne, przeciąganie ich nie było proste, zawsze bowiem wiązało się z tej przyjemności porcjowaniem. To było wykonalne, osiągalne, ale jednak - wymagające. Cierpliwość. Silna wola. Gotowość do oczekiwania, smakowania chwili bez pośpiechu. Te elementy były niezbędne, by taka nieskończoność momentu miała sens, wszystkie jednak miały przecież swoje granice. I, niestety, zwykle było tak, że do granic tych docierało się szybko. Za szybko. Nikolai był tego świadom aż nadto, prezentował w końcu ten typ człowieka, który cierpliwość... Czasem ma. Czasem nie ma. A czasem ma, ale szybko wyczerpuje. Wszystkie te intelektualnie zaawansowane tezy o stopniowaniu satysfakcji, o przedkładaniu jej intensywności ponad łatwość osiągnięcia, o zdolności do czerpania z chwili tego, co najlepsze, nawet jeśli wymagało to początkowej wstrzemięźliwości - to wszystko tylko tak ładnie brzmiało i sprawdzało się tylko początkowo, kiedy Asen był jeszcze w stanie jakoś się oszukiwać. Im jednak później tym gorzej, bo Bułgar w którymś momencie pękał i dłużej czekać zwyczajnie nie chciał. Jak teraz. Choć widok Alexa sprawiał mu niemałą satysfakcję, choć cała ta walka Halla z samym sobą z łatwością wywoływała na twarzy Nikolaia perfidny uśmiech zdobywcy, to nie mogło to wystarczyć, w żadnym razie. Raz, że ciało aurora aż prosiło się o dotykanie, znakowanie kolejnymi pocałunkami, a dwa, że Asen też czegoś potrzebował. Bardzo prostej rzeczy. Po prostu chciał mieć. Nie tylko patrzeć, ale też posiadać. W efekcie przez całą jego postawę, przez każdy gest zaczęło przebijać się zniecierpliwienie. Rytmiczne ruchy ręki stały się jeszcze bardziej zdecydowane, szybsze, odrobinę gwałtowne, gdy zaś tylko satysfakcja Halla stała się aż nadto oczywista, Nikolai sięgnął po swoje dość bezceremonialnie i, oczywiście, bez pytania. Stosunkowo stanowczym gestem zmuszając aurora do przetoczenia się na brzuch zsunął swoje własne, pozostałe części garderoby i, podkładając jedną rękę pod biodra Alexa, wziął go jak chciał. Mocno, gwałtownie, szybko, sięgając jednocześnie zębami do ucha aurora, jego szyi, karku. Dopiero teraz, w tej chwili ostatecznej dominacji mógł uznać, że rzeczywiście jest usatysfakcjonowany. A blizny? Oczywiście, domagały się pytań. Asen czuł na własnej piersi wypukłości szram na plecach aurora, kątem oka rejestrował inne, dodatkowe stygmaty. One wszystkie prosiły się o wyjaśnienia, o prześledzenie ich historii. To jednak mogło - musiało - zaczekać. W przeciwieństwie do zwierzęcego zaspokajania własnych pragnień, pytania musiały być przemyślane. Rozważne. A rozwaga to przecież ostatnie, do czego którykolwiek z nich był teraz zdolny.
|
| | | Alex Hall
| Temat: Re: talk some sense to me? Pią 01 Kwi 2016, 23:07 | |
| - Spoiler:
Dawno nie czuł tylu rzeczy w takim krótkim czasie – od zrezygnowania, poczucia opuszczenia, przez niepewność, ból, przebłysk rozbawienia, po iskry złości, zazdrości, potrzeby. Ubrane w słowa, wyjaśniane komuś sucho pewnie wszystko to straciłoby na wartości, wydawało się małe i nijakie, ale dla Alexa nie istniała żadna inna prawda. Żadna inna, bo tylko w tym splocie wydarzeń, w tej konkretnej kombinacji, zdawał się naprawdę żyć, płonąć jak dziękczynny stos po wygranej bitwie, który huczał, wył i strzelał iskrami aż pod samo niebo. Leżąc w pościeli Nikolaia, Hall był zlepkiem urwanych myśli i pragnień, układanką poszarpanych galaktyk, które żyły i wibrowały zamknięte w jednym ciele, rozbłyskując coraz jaśniej, coraz gwałtowniej, skupione wokół jednego celu – spełnienia w rękach Bułgara. Spełnienia, którego Asen najwyraźniej nie zamierzał Alexowi odbierać, a dać mu je bez targowania się, bez cierpliwych negocjacji kontraktu, jakby to wszystko miało wyglądać i co zyskałyby obie strony. Może właśnie ta niewiadoma, ta czysta spontaniczność sposobu, w jaki się wreszcie do siebie zbliżyli tak pociągała aurora, każąc mu wyciągać ręce bez najmniejszego zawahania. Bo było dobrze. Było więcej niż dobrze. Oddychając coraz bardziej urywanie wraz z kolejnymi, szybszymi i bezwstydnymi ruchami dłoni Nikolaia, Anglik mocniej zacisnął dłoń na wezgłowiu łóżka – do tego stopnia, że wyraźnie zbielały mu knykcie. Pod skórą wyraźnie drgały mięśnie, rozluźniając się i napinając w harmonii ze zmieniającym się oddechem, aż do samego końca, gdy ciało Halla wyprężyło się bez udziału świadomej woli przeszyte słodkim, elektryzującym wstrząsem, którego nie dałoby się nazwać dreszczem. Nie, kiedy auror musiał zacisnąć zęby, by nie wydać z siebie przeciągłego, niskiego jęku, a w całym jego ciele rozkwitło gorąco. Och. Więc tak to było zobaczyć przed oczami gwiazdy. Alex nie miał jednak chwili, by w spokoju pokontemplować puszystą, miękką mgłę zaczynającą obejmować myśli, bo Asen mu jej zwyczajnie nie dał, bardzo wyraźnie sugerując aurorowi, by zmienił pozycję. Dał sobą pokierować, pozwolił bezceremonialnie unieść biodra w górę i wydał z siebie przeciągły, przyduszany dźwięk leżący gdzieś między westchnięciem, a jękiem, gdy ich ciała wreszcie się zespoliły. Dla niego nie była to już gonitwa po spełnienie, a sposób na chętne oddanie Nikolaiowi wszystkiego, czego mógł w tej chwili pragnąć – uginał się więc pod naporem jego rąk, przylegał do drugiego, mokrego od potu ciała i brał. Brał, brał, brał, jednocześnie oddając się w całości. Auror dopiero po dłuższej, jakby sennej chwili zdał sobie sprawę z tego, że każdy coraz gwałtowniejszy, coraz bardziej zwierzęcy ruch bioder Bułgara wywołując tę specyficzną, odurzającą mieszankę bólu i przyjemności, wydzierał też z gardła Alexa kolejne dźwięki. Mniej lub bardziej składne słowa, przekleństwa, westchnienia, gardłowe warknięcia i jęki. Wstyd przelotnie zabarwił myśli, sprawiając, że na moment opuścił głowę, przytulając czoło wilgotnej pościeli. Nie sądził, że potrafił być tak głośny w łóżku.
|
| | | Nikolai Asen
| Temat: Re: talk some sense to me? Sob 02 Kwi 2016, 13:56 | |
| - Spoiler:
W przeciwieństwie do Alexa, Nikolai wydawał z siebie dźwięków bardzo niewiele. I to nie dlatego, że jakoś wybitnie nad sobą panował, że potrafił świadomie zdusić, zatrzymać każde potencjalne słowo, jakie mogłoby rwać się teraz na wolność. Nie, w przypadku Asena wszystkie odczucia, emocje, wszystkie bodźce kumulowały się po prostu w samej gwałtowności Bułgara, nie wymagając szczególnej werbalizacji. Więc choć z gardła mężczyzny umykały pojedyncze, zwierzęce warknięcia, znacznie więcej mówiła gra jego spiętych mięśni, zaciśnięte zęby czy zauważalne, surowe zmiany w mimice. A także to, jak niewiele czasu potrzebował, by dotrzeć na szczyt. Ledwie kilka chwil, kilka brutalnych w jakimś stopniu, szybkich pchnięć wystarczyło, by wszystkie mięśnie Nikolaia uległy dość sugestywnemu skurczowi a ogień z lędźwi rozlał się falą tsunami na całą resztę ciała. Gardłowy pomruk, mieszczący się gdzieś na granicy między zduszonym, bułgarskim przekleństwem a jękiem przyjemności, wyraźnie oznaczył moment, w którym Asenowi w zasadzie nic już do szczęścia nie było potrzebne. W ostatnim odruchu jeszcze tylko przycisnął silniej biodra Halla do swoich, potem, gdy złapał już oddech i złożył ostatni, drapiący zarostem pocałunek na aurorskim karku, wyswobadzając go ze swych objęć i zajmując miejsce obok, na skotłowanej, wilgotnej od potu kołdrze. Przymykając oczy, odetchnął głęboko raz i drugi, czując jak kolejne fale niezwykle przyjemnego ognia trawią kolejne jego nerwy, kolejne skrawki własnego ciała. Nie próbując nawet zmienić pozycji na jakąś inną przetarł tylko twarz dłonią i mruknął cicho, stopniowo rozluźniając mięśnie. W którymś momencie można było wręcz odnieść wrażenie, że usnął - co w sumie nie byłoby niczym więcej, gwałtowna eksplozja wymagała zrównoważenia chwilą spokoju, a straty w energii krzyczały o uzupełnienie - czemu przeczył jednak uśmiech, który wkradł się powoli w kąciki warg Nikolaia. Uśmiechając się leniwie, z nieskrywaną satysfakcją, Asen z pewnością nie spał. Gdy zdecydował się wreszcie uchylić nieco powieki, zrobił to w zasadzie tylko po to, by namierzyć najbliższą paczkę papierosów. Nie zamierzając w ogóle podnosić się z łóżka, wyciągnął tylko rękę do granic możliwości i już w kolejnej chwili przeniósł tekturowe opakowanie na znacznie łatwiej osiągalny fragment materaca. Wyciągając sobie jedną porcję nikotyny i zapalając ją bezgłośnym zaklęciem odłożył pudełku w zasięgu Alexa. Nie proponował Alexowi bezpośrednio, tym niemniej gdyby Hall miał ochotę się poczęstować, Bułgar nie zamierzał mu odmawiać. A spanie... Wydychając pierwszy kłąb dymu w kierunku sufitu Nikolai zerknął na wiszący na ścianie zegar. Spanie. Jakkolwiek miałby na to ochotę, chyba zwyczajnie mu się nie opłacało. Niebawem i tak musiałby przecież wstać do pracy, doprowadzić się do porządku i znów narzucić na siebie znacznie bardziej cywilizowaną, względnie stonowaną maskę, więc... Cóż. Zarwanie nocy, choć z pewnością w którejś chwili się na nim odbije, w tej chwili było absolutnie warte zachodu i stanowiło wyjątkowo niską cenę za to, co w zamian otrzymał.
|
| | | Alex Hall
| Temat: Re: talk some sense to me? Nie 03 Kwi 2016, 00:27 | |
| - Spoiler:
Czuł satysfakcję - głęboką, wibrującą w kościach satysfakcję, sycącą ciało i duszę. Dawał mu ją każdy, coraz szybszy ruch bioder Nikolaia, oddech łaskoczący szyję i palce zaciśnięte na biodrze, po których następnego dnia zostaną sugestywne siniaki. W ciszy, która zapadła między nimi, gdy wszystko było już skończone, Alex nie odnajdywał zagrożenia, a wręcz przeciwnie – chociaż ostatnimi czasy bał się braku słów bardziej niż czegokolwiek innego, teraz stan ten wydawał się absolutnie naturalny i pożądany. Pozwalał po prostu istnieć obok siebie, nabierać kolejne oddechy i mieć poczucie, że wszystko było w najlepszym porządku. Że wreszcie jakiś uparty mechanizm zaskoczył w odpowiednią stronę. Auror leżał na brzuchu, nie mając w sobie ani iskry chęci, by zmieniać ten stan i spod na wpół przymkniętych powiek przyglądał się Bułgarowi, który nawet teraz pozostawał na wyciągnięcie ręki. Najpierw jego leniwemu bezruchowi, drgnięciu ust, a wreszcie wyciągnięciu ręki po paczkę papierosów, które wywołało delikatne rozbawienie Halla – słyszał kiedyś, że niektórzy lubili sobie zapalić po dobrym seksie, jakby miał to być jakiś rytuał celebracyjny, taka wisienka na torcie. Nie miał nic przeciwko, w końcu sam czasem popalał, ale w tej sytuacji zignorował paczkę, którą Asen położył między nimi, bardziej zainteresowany sposobem w jaki wargi mężczyzny obejmowały koniec filtra i wypuszczały w powietrze obłoczki siwego dymu. Podobał mu się taki rozluźniony i usatysfakcjonowany – Alex chętnie częściej wywoływałby w nim ten stan, budził zwierzęcą część natury i zachęcał ją do wyjścia na światło dzienne w swoim towarzystwie. Bo tak, ten dominujący, męski w każdym calu Nikolai gwałtownie poruszał coś w młodym aurorze, podsuwając mu wiele nieprzyzwoitych pomysłów na spędzanie czasu i potrzebę, by być tym, kto znów wyciągnie na jego twarz wyraz głębokiej satysfakcji. Póki co z czysto egoistycznych pobudek, Hall najzwyczajniej w świecie też chciał jak najczęściej doświadczać przyjemności, a nie mógł wziąć do łóżka byle kogo – wstręt do dotyku wobec lwiej części społeczeństwa skutecznie to uniemożliwiał. Niepomny na tykający zegar, auror odsunął na bok paczkę z papierosami, unosząc się nieco na łokciach i powoli, z wyraźnym rozmysłem musnął ustami ramię Bułgara i zsunął się z pieszczotą niżej, zaczepnie przygryzając skórę na bicepsie. Powinien być zmęczony – i był, tylko nie potrafił leżeć spokojnie, kontemplując własne zadowolenie, gdy Nikolai leżał tak blisko, wciąż rozgrzany po zbliżeniu. Wciąż zostawało tyle do posmakowania, tyle dźwięków do wydobycia i spojrzeń do złowienia, a Alex chciał je wszystkie. I niech Bóg w niebiosach w kompanii Merlina, Morgany oraz innych światłych czarodziejów go broni, jeśli Asen stwierdzi po jednym razie, że ma dość. Dopiero miał przed sobą poznawanie, z jak wielką intensywnością Hall podchodził do każdej rzeczy w swoim życiu i wszystkim byłoby cholernie przykro, gdyby zrezygnował na starcie.
|
| | | Nikolai Asen
| Temat: Re: talk some sense to me? Nie 03 Kwi 2016, 16:02 | |
| Rytuały pozwalały uporządkować codzienność, tak mówiono. Przestrzeganie wypracowanych schematów, przyzwyczajeń miało sprawiać, że każdy kolejny dzień zyskiwał delikatny posmak swojskości, a przez to stawał się łatwiejszy do okiełznania. W rzeczywistości zamkniętej w ramach kilku stałych elementów - rozpoczynania doby mocną kawą, wpadania na obiad zawsze o tej samej godzinie do tej samej knajpy czy starannego porządkowania biurka przed wyjściem z pracy - łatwiej było stawić czoła niespodziankom, po których zawsze przecież nastąpić miał któryś z doskonale znanych, oswojonych fragmentów życia. Rytuały były kotwicą, która, niezależnie od okolicznych zawirowań, zatrzymywała człowieka w tym samym, bezpiecznym rejonie. Tak mówiono. Gdy jednak Asen sięgał po papierosa, nie patrzył na to przez pryzmat tak wzniosłych teorii. Rytuał, tak - jednak tylko jako źródło przyjemności, niczego więcej. Zabawna celebracja dziwnego zjawiska, które sprawiało, że nikotyna rzeczywiście smakowała teraz lepiej. Nie stały za tym żadne wyższe motywy, żaden punkt na liście, który koniecznie musiałby zostać odhaczony przed przejściem do kolejnego etapu. Przyjemność, nic więcej. Słowo-klucz do wszystkich już minionych i tych jeszcze nadchodzących, najbliższych chwil. Spod zmrużonych powiek przyglądając się poczynaniom Alexa, niedbałym uśmiechem powitał kolejną pieszczotę. Zaskakujący rozwój tej dziwnej godziny, jaką była czwarta rano poskutkował nieco mniej zaskakującymi wnioskami. Jeden raz nie wystarczał. Jeden raz nie wyczerpywał tematu poznania się wzajemnie - nie tylko w ten najbardziej bezpośredni, fizyczny sposób, ale szerszy, ogólny. Jeden raz był tylko przystawką, prologiem do tego, co mogłoby być dalej. Do tego, czego Nikolai chciał dalej. To, że poza ciekawością, sympatią i pożądaniem - uczuciami w gruncie rzeczy bardzo powierzchownymi - nie kryło się w tej chwili nic więcej nie miało znaczenia. Asen chciał mieć, po prostu. Mieć Alexa i mieć pewność, że tylko on w tym momencie posiada podobne prawa. To chyba znowu nie tak wiele, czyż nie? - Wiesz, że murzę wstać do pracy. - Zamiast deklaracji padło jednak proste, okraszone rozbawieniem stwierdzenie, które jednak w żaden sposób nie było żartem. Dzień w banku zaczynał się wcześnie, znacznie wcześniej niż odwiedziny pierwszych klientów. Przed otwarciem bram dla pospólstwa wszystko musiało być sprawdzone i przygotowane - chodziło przecież o pieniądze, o bardzo dużo pieniędzy. Odsuwając na moment papierosa od ust przyjrzał się Hallowi z uwagę, z pełną bezczelnością studiując krzywizny jego mięśni, tak, jakby miał do tego pełne prawo. Z drugiej strony, czyż ostatnie chwile mu tego przywileju nie dały? Czy sam Alex mu go nie dał, razem ze wszystkim innym, co Nikolai postanowił sobie wziąć? - Nie ma jednak sensu, żebyś wracał do siebie - stwierdził więc Asen łaskawie, choć jego samego konieczność wypowiadania tych słów nieprawdopodobnie bawiła. Bo przecież to było oczywiste, wiadome w zasadzie od pierwszego pocałunku. Niektóre oczywistości jednak, zgodnie z odgórnymi zasadami życia w społeczeństwie, wymagają zwerbalizowania i tak też było w tym przypadku. Proste, niepodważalne stwierdzenie pełni mocy mogło nabrać dopiero wtedy, gdy ubrano je w słowa, wyciągając ze strefy domysłów i podejrzeń. |
| | | Alex Hall
| Temat: Re: talk some sense to me? Sro 06 Kwi 2016, 01:36 | |
| Było dobrze w najprostszym tego słowa znaczeniu – żadnych ukrytych przekazów, ani drugiego dna. W tej chwili, z potem schnącym na skórze, nadmiarem ciepła leniwie parującym z ciała oraz uczuciem dogłębnego, przyjemnie wchodzącego w kości zmęczenia Alex odnajdywał w sobie tylko spokój i zadowolenie. Tak to chyba właśnie było, kiedy ktoś oznaczał go jako swojego, własność, którą Hall chciał zostać i którą chciał w zamian posiadać. Kogoś tylko dla siebie, na jasnych zasadach, z wzajemnym szacunkiem oraz chęcią zrozumienia – niedużo lub bardzo wiele, zależy z czyjej perspektywy patrzeć. Nikolai wydawał się być odpowiednią osobą, trafiło to do młodego aurora bardzo wyraźnie, kiedy go pocałował, zapewne robiąc tym niespodziankę im obu. Przecież nic wcześniej nie wskazywało, że mogliby być tak kompatybilni, kiedy przychodziło do obdarowywania się nawzajem przyjemnością, do interpretacji sygnałów i robienia niemal dokładnie tego, czego mógłby oczekiwać drugi. Życie najwyraźniej lubiło sobie kpić z pionków porozstawianych na planszy, którym wydawało się, że przewidzieli już wszystko i że niczym nie będzie można ich zaskoczyć. Tego, że będzie chciał go więcej niż ten jeden raz, Alex był pewien w ten spokojny, niezmącony niczym sposób, w jaki ludzie dochodzą czasem do pewnych bardzo ważnych wniosków, które pozwalają im zrobić odważny krok we właściwą stronę. Asen miał przechlapane, bo jeśli Hall raz się na coś uparł, to wyperswadowanie mu tego stanowiło tytaniczny wysiłek, pracę niekoniecznie przynoszącą zamierzony efekt, a niekiedy nawet zupełnie odwrotny do przewidzianego. Choć kto wie, może ten upór paradoksalnie przypadnie mu do gustu? Na stwierdzenie o porannym wstawaniu do pracy auror tylko uniósł brwi, spoglądając na Bułgara z mieszaniną zaciekawienia i lekkiego niedowierzania, jakby chciał w ten sposób spytać naprawdę przedkładasz pracę z wrednymi goblinami nad TO? Zaraz jednak pokręcił lekko głową, wyciągając rękę i przysuwając bliżej dłoń Nikolaia dzierżącą tlącego się papierosa. Nachylił się mocniej nad jego torsem, chwycił w usta koniec filtra i zaciągnął się krótko, wypuszczając w powietrze kłębek siwego dymu. Kątem oka łowiąc spojrzenie bezwstydnie sunące po krzywiznach własnego ciała, nachylił się z drobnym uśmiechem, na ledwie moment przytulając czoło do piersi łamacza klątw – mógł patrzeć, Hallowi to nie wadziło, wręcz schlebiało, ale raczej nic nie mógł poradzić na muśnięcie wstydu, którego nie odczuwał wcześniej skoncentrowany na tym, by obaj dobrnęli do najsłodszego możliwego celu. Teraz może nie zasłoniłby się kołdrą jak cnotliwa panna, ale wciąż wywoływało to w nim niejasne odczucia. I jeszcze te blizny... - Chyba bym cię ugryzł, gdybyś kazał mi teraz wychodzić – skomentował, podnosząc głowę, akurat na tyle, by wygodnie oprzeć brodę o mostek mężczyzny. Zaraz jednak zmarszczył brwi, dodając z wyraźnym namysłem - Chociaż może by ci się to spodobało. W takim razie oświadczam, że gryzę i niewyrzucany, wystarczy dać znać. Zadziwiające, jak łatwo wymieniało się te nikomu niepotrzebne głupotki w obliczu wydarzenia, które w jakiś sposób powinno mieć na nich obu większy wpływ – a przynajmniej w założeniu, patrząc przez pryzmat oczekiwań społeczeństwa. Ani Hall ani Asen jednak do tegoż społeczeństwa, jakiekolwiek by ono nie było, zwyczajnie nie przystawali, różniąc się od szarej masy tłumu na tyle wyraźnie, że kogoś musiało to mierzić. I pewnie tak było, nikt jednak nie miał na tyle odwagi, by się odezwać. Później, gdy obaj skierowali już kroki w przeciwne strony gotowi do zadań, jakie przynosił każdy kolejny dzień, na pewno nie to zaprzątało ich myśli. A jeśli ktoś zauważył sine znaki ugryzień na szyi, zostawione tam z samego rana później niż o magicznej czwartej, bo przy porannej kawie, nie padł w tej kwestii ani jeden komentarz. Tak było dobrze.
[koniec wspomnienia] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: talk some sense to me? | |
| |
| | | |
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |